WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona nie mogła mu wybaczyć tego, że kazał jej wybierać, a Shane nie potrafił wybaczyć siostrze, że oszukiwała go przez tak długi czas, ba! Nie tylko ona. Asmodeusza postrzegał swego czasu jako jednego z najlepszych kumpli, pomagał mu przy każdej nadarzającej się okazji i naprawdę sądził, że kiedy tamten maślanym wzrokiem opowiadał o jakiejś lasce, którą wyrwał, będzie to przepiękna nieznajoma z krajów latynoskich. Mało to słyszał o jego wyprawach na drugi kraniec globu i o tym co działo się w pokojach hotelowych? Owszem, wtedy wydawało mu się to wszystko niezwykle zabawne i Owlsley nie mógł się doczekać nowej dawki opowieści, podekscytowany stylem życia prowadzonym przez swego drogiego przyjaciela. I okej, to co wyprawiał z kobietami to jedno, chociaż akurat on sam nie przebierałby w nich tak szybko. Ale to, że jakimś cudem poznał jego siostrę i wypróbował na niej swoje sztuczki do tego stopnia, by totalnie straciła dla niego głowę i wypięła się na własną rodzinę? Na ukochanego starszego braciszka, który brał wolne i jechał na drugi koniec Los Angeles, tylko po to, by zabić pająka w jej pokoju? To doprowadzało go do szału. Na samo wspomnienie o tym mężczyźnie zbierało mu się na mdłości, dlatego w myślach policzył do dziesięciu (tak jak przerabiał to na szkoleniu aka terapii, bo tak — poszedł aż na jedno spotkanie, póki psycholog nie dostał w twarz) i całą swoją uwagę skupił na słowach, które wychodziły z ust blondynki.
I tak uprzedzaj, okej? — mruknął, już nieco mniej wzburzony i niepewnie zerknął na dziewczynkę. Och, jego wyobraźnia uwielbiała płatać mu figle wszelkiego rodzaju. Szybko upił łyk ze swojego kubka, prawie parząc się w język. — A co ja powiedziałem? Spokojnie. Mała księżniczka — tu zimitował głos Minnie, starając się, by nie brzmiał aż tak piskliwie — nie usłyszała ani żadnego brzydkiego słowa z mojej strony. — oprócz cichego fuck, kiedy o mało co ją nie upuścił, ale o tym nie musiała już wiedzieć.
Nie był głupi, od razu zauważył, że ta drobna, irytująca istota siedząca przed nim znacznie wydoroślała od ostatniego czasu, gdy ją widział. Zachowywała się bardziej odpowiedzialnie i przede wszystkim nie siedziała non stop w swoim telefonie, co nie raz Shane'a wyprowadzała z równowagi. Totalnie nieświadomy tego co robi, uśmiechnął się lekko na widok tego, jak wpierw ostrożnie odsunęła od dziecka kubek, po czym upiła łyk. Sam również przyssał się do swojego kubka, wypijając więcej niż jeden. Ten dzień jednak trzeba przeżyć, a poważna rozmowa dopiero przed nimi. — To nie jest robota, którą można rzucić na drugi dzień — powiedział, jednocześnie chwytając zabawkę, która potoczyła się w jego kierunku. Poruszywszy nadgarstkiem, niezwykle zainteresowany reakcją dziecka, zaczął nią delikatnie machać. Kiedyś chciał mieć kota, ale nie wyszło. Interesujące. — Nie tłumacz się Minnie, akurat to nie jest największy z naszych problemów. Ja... Cieszę się, że mogłem ją poznać. — to ostatnie ledwo co przeszło mu przez gardło, dlatego dla powagi swoich słów spojrzał znad zabawki na swoją siostrę, a widząc jej minę dodał tylko — Serio. — a że jeszcze nie zdołał się ugryźć porządnie w ten język, a strach zmieszany z ciekawością zwyciężył.... — To kto jest ojcem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ma co ukrywać, Minnie nie zerwała kontaktu z rodziną z własnej woli. Została postawiona przed wyborem, który dla niej był bardzo prosty i nie zrezygnuje ze swojego szczęśliwego życia, tylko dlatego, że nie odpowiadało ono jej rodzicom, czy bratu. Przecież, nic złego nie robiła, nie rozbiła rodziny, nie była w związku z żadnym kryminalistą, jedynie jej ukochany był troszeczkę od niej starszy, w sumie to mógłby być nawet i jej ojcem, co akurat nastolatce, ani trochę nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Dlatego, jeśli ktoś, chciałby szukać tutaj winnych, to na pewno nie w postaci drobnej blondyneczki, która prowadziła teraz życie, jakiego wiele jej osób mogło zazdrościć.
- Okej - już na końcu języka, chciała powiedzieć, że przecież, następnego razu nie będzie, ale w porę się powstrzymała. Jeszcze się nie pokłócili i nie zdążyli pozabijać, może ich spotkanie, przebiegnie jednak w poprawnej atmosferze? Słysząc jednak, jak próbuje ją naśladować, zmarszczyła nosek, a po chwili, pokazała mu czubek języka. Czy ktoś mówił, że ona dorosła? Tylko po części, na pewno niektóre zachowania jej pozostały, tak jak to teraz. - Masz szczęście. Nie będziesz dawał jej złego przykładu - pogroziła mu nawet palcem wskazującym, zanim opuściła swoją dłoń. Przez moment, skupiła swój wzrok na bracie i poczuła się tak swobodnie, chyba aż za bardzo, bo pomyślała, że mogliby się spotykać dużo częściej, a nie raz na dwa lata, bądź, gdy zdarzy się jakieś nieszczęście.
Przytaknęła delikatnie głową, widząc, że Shane niekoniecznie chce teraz rozmawiać o swojej pracy, a Minnie nawet nie naciskała. Powinien docenić to, że próbuje jakoś przełamać barierę, która wyrosła pomiędzy nimi, jednak jak widać, nie był to najlepszy moment. Zdziwiła się, gdy Nefi przestała marudzić, chociaż nie dostała swojej zabawki z powrotem, więc wzrok starszej blondynki ponownie, przeniósł się na brata. Czy on właśnie, próbował czymś zająć jej córkę? Zamrugała kilkukrotnie powiekami, bo na pewno, nie spodziewała się zobaczyć takiej sytuacji. Może miał większe podejście do dzieci, niż mogłoby mu się wydawać?
- Widzisz, wujek wygląda tylko tak groźnie - zwróciła się do dziewczynki, która patrzyła na zabawkę i wyciągała rączki w tamtą stronę, cały czas nie przestając się uśmiechać. Za to Minnie, uniosła pytająco swoje brwi, gdy usłyszała jego słowa. Tego się na pewno nie spodziewała, więc nic dziwnego, że na jej twarzy, widoczne było zaskoczenie.
- Gdybyś, odebrał telefon ode mnie kilka miesięcy temu, gdy byłam z Nefi w Los Angeles, poznałbyś ją trochę wcześniej, byłyśmy tam przez prawie tydzień. Jednak lepiej późno, niż wcale, przynajmniej poznała swojego jedynego wujka - wzruszyła delikatnie ramionami. Ponad pół roku temu, Minnie odwiedziła swoich rodziców, potrzebowała odpoczynku po rozstaniu z Asmo, a Nefi mogła w końcu poznać dziadków. Najwidoczniej Shane, postanowił wtedy nadal jej unikać. Naprawdę, chciał jeszcze rozmawiać o jakiś poważnych sprawach? Miała nadzieję, że wypiją kawę, rozejdą się w swoje strony, a następnie spotkają się na pogrzebie babci... Najwidoczniej nie. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Tak, Shane musiał zepsuć im dzisiejszy dzień. - Jakiej odpowiedzi się spodziewasz? Znasz, ją bardzo dobrze, widzę jak na nią patrzysz - zaczęła, cały czas patrząc na brata, swoimi niebieskimi oczkami. Wiedziała, że jest mądry i zauważył podobieństwo. - Ojcem Nefi jest Asmo, a my nadal jesteśmy razem, pomimo tego, że tak usilnie robiliście wszystko, aby nas rozdzielić i zniechęcić mnie do niego. Shane... - zamilkła na moment, pozwalając mu, aby zaakceptował wiadomość, którą mu powiedziała. - Dlaczego, nie potrafisz zrozumieć, że jestem z nim szczęśliwa? Dba o mnie, o małą, zmienił się i jest naprawdę wspaniałym facetem. Nie mówię, że macie znów się przyjaźnić, jak kiedyś, ale mógłbyś w końcu zaakceptować fakt, że jeśli kiedykolwiek wyślę Ci zaproszenie na własny ślub, to właśnie z nim - oparła się plecami o oparcie krzesła i cichutko wypuściła powietrze. Musiała wypowiedzieć te słowa, za długo je w sobie dusiła, a teraz? TO od niego zależy, czy będą mieć kontakt, czy znów go stracą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Troszeczkę to mało powiedziane, ale zawsze mogło być gorzej — co jeśli kiedyś przyprowadziłaby jakiegoś staruszka do rodziców i zaprezentowała go jako swojego nowego narzeczonego? Zgroza! Owsley zdołał już pogodzić się z wiekiem jej (byłego?) partnera, gorzej z resztą sytuacji. Ale nie zamierzał już o tym rozmyślać, nie warto było psuć sobie nerwów.
Już miał powiedzieć jakiś komplement w stylu "naprawdę jestem z Ciebie dumny" czy "wow, to mentalnie masz teraz jakąś czterdziestkę na karku", ale w tym samym momencie dziewczyna zrobiła głupią minę, a on tylko zmarszczył czoło. Co chciał powiedzieć? Ach tak — Nie wystawiaj języka, bo Ci krowa nasika — bo tak, Shane przecież też był aż nadto dorosły i poważny i musiał to skomentować, a nic innego nie przyszło mu do głowy. Wiedząc, że oboje zachowują się wciąż jak dzieci, wydał z siebie coś a la prychnięcie zmieszane z zażenowaniem z własnego doboru słów, po czym wykręcił oczami. — Ja jestem chodzącym ideałem, nie mogę dawać jej złego przykładu — mruknął, czując jak napięcie pomiędzy nimi delikatnie zanika. Czy nie mogliby po prostu wrócić do bycia idealnym rodzeństwem i dawania przykładu innym amerykańskim rodzinom? Tęsknił za nią i jeszcze pięć minut dłużej takiego droczenia się ze sobą i może by jej nawet to wyznał. Nie mógł powstrzymać tej fali czułości, gdy patrzył na jej uśmiech, na ten błysk w oczach, gdy opowiadała o swojej córeczce. Chciałby zatrzymać ten moment na dłużej, wdać się w nią w banalną dyskusję i po prostu... Po prostu ją przytulić. Lecz jej kolejne słowa tylko utwierdziły go w przekonaniu, jak wiele mostów zostało za nimi spalonych.
— Dobrze wiesz, że nie mielismy wtedy najlepszej relacji. . Zresztą, rodzice nawet nie powiadomili mnie o tym, że przyjeżdżasz. Chyba bali się, że ten... — tu zawahał się na moment, nerwowo wystukując rytm o wieczko kubka. Jakiego sformułowania chciał użyć wobec tej kal... Asmo? — człowiek... znowu pojawi się w okolicach mojej pięści. — mówił samą prawdę, nikt w domu nie był dumny z tego, w jaki sposób zachował się w stosunku do Triumpha parę lat temu i nie zamierzali ponownie utracić kontaktu z córką.
Czy znał odpowiedź na zadane jej pytanie? Cóż, spodziewał się podobnej reakcji, chociaż miał nadzieję na inną odpowiedź. W momencie, gdy wymówiła imię starego druha, zacisnął zęby tak mocno, że aż zabolała go szczęka. Nie mógł tego słuchać. Naprawdę, aż robiło mu się niedobrze. Dziesięć — jesteśmy razem ... dziewięć — robiliście wszystko, żeby nas rozdzielić... trzy — dbał o małą ... Nie zdając sobie nawet sprawy, że wstrzymuje powietrze, wypuścił je głośno z płuc i odłożył kubek na stolik.
— Okej — powiedział tylko, pocierając delikatny zarost na brodzie. Nie przyjechał do miasta, by znowu kłócić się z nią o tego człowieka. Wiedział, do czego jest zdolna, wciąż pamiętał jej bolesny wybór, gdy postawiła Asmodeusza nad własnego brata i nie zamierzał kazać jej wybierać ponownie. Czy chciał ją ponownie stracić? Ta opcja również nie wchodziła w rachubę — Okej — powtórzył tylko tępo. Jeśli wciąż była tak samo głupio w nim zakochana jak wcześniej, nie było sensu wdawać się z nią w żadną poważniejszą rozmowę. Dlatego tylko upił spory łyk kawy i jedynie wzruszył ramionami, jak gdyby totalnie niewzruszony tym co przed chwilą mu oznajmiła. — To co u niego? — jak gdyby tak bardzo go to interesowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdziwiła się, słysząc, że ich rodzice, nie poinformowali Shane’a o jej przylocie do Los Angeles… Wtedy była już sama, nie wiedziała nawet, co powinna zrobić ze swoim życiem. Może, gdyby wtedy się spotkali, wszystko inaczej by wyglądało? Jednak, w takim wypadku, mogła się domyślić, że rodzice nie wspomnieli nawet o tym, że miała powrócić na święta i to na dłuższy czas do domu. Miała być to niespodzianka? Pewnie tak.
- Przyleciałam sama z Nefi, rodzice o tym wiedzieli. Dlatego, próbowałam się z Tobą skontaktować - teraz, nie było już co do tego wracać. Najwidoczniej, musieli jeszcze poczekać ze spotkaniem, aby móc ze sobą w miarę normalnie rozmawiać tak jak właśnie w tym momencie.
Uważnie przyglądała się twarzy starszego brata, chcąc wyczytać z niego jakieś emocje. Czego się spodziewała? Obstawiała, że dość szybko wstanie od stolika, powie jej, że nic nie nauczyła się na swoich błędach i wyjdzie z kawiarni. Tak, była tego pewna na 99%, więc cierpliwie czekała na wybuch złości starszego mężczyzny, przez co mocniej przytuliła do siebie Nefi, aby dziewczynka przypadkiem się nie wystraszyła obecnej sytuacji.
Shane, wybuchnij, czekam na to. Zacisnęła swoje usta milcząc, ani na moment nie odwracając swojego wzroku. Tego się jednak nie spodziewała, jej brwi uniosły się ku górze, nie wierząc w to, co przed chwilką usłyszała. Nie, nie to miał powiedzieć, nie w umyśle Minnie, która już ułożyła sobie cały plan w swojej blond główce. Cały czas, siedziała w niemałym szoku, jakby właśnie oblał ją zimną wodą, albo ktoś podmienił jej brata w przeciągu tych dwóch lat!
- Słucham? - zamrugała powiekami, kiedy już się ocknęła i z niedowierzania pokręciła głową. - Na pewno jesteś moim bratem? Nikt Cię nie postrzelił, nie uderzył w głowę w pracy? Albo przy wyjściu z samolotu? - zmarszczyła delikatnie swój nosek, aby zaraz pomimo wszystko delikatnie się uśmiechnąć. Jakby nie patrzeć, było to bardzo miłe zaskoczenie! Tego na pewno, nastolatka się nie spodziewała. Nieważne, czy naprawdę zaakceptował wybór Minnie i ich związek, czy zrobił to tylko z grzeczności, przestał być nadopiekuńczym bratem.
- Wszystko dobrze. Założył własną firmę lotniczą, dlatego przeprowadziliśmy się do Seattle - okej, ominęła wiele szczegółów, takich jak fakt, że Asmo zostawił ją na prawie pół roku, a Minnie nie miała zamiaru do niego wracać. Tak lepiej jednak brzmiało, zwłaszcza dla jej brata. Wyciągnęła dłoń po kubek z kawą, z którego się nagła dość sporego łyka. - A może… - zaczęła trochę niepewnie. Nie Minnie, to jest najgorszy pomysł, na jaki mogłaś wpaść, Asmo Cię zabije! - Może wpadłbyś do nas na obiad, któregoś dnia? Skoro i tak jesteś w mieście. Moglibyśmy spędzić trochę więcej czasu razem, porozmawiać na spokojnie, poczułbyś się bardziej w roli wujka? Tym razem, nie rzucilibyście się na siebie z pięściami - powiedziała, więc było za późno, aby wycofać się z tej propozycji. Nawet uroczo się do niego uśmiechnęła, pomijając ten mały incydent.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiał przyznać, ojciec wiedział co robił, kiedy podawał mu zdawkowe informacje na temat Minnie przez telefon. Początkowo nie chciał o niej słuchać; matka jedynie wyjeżdżała mu z wykładami na temat przebaczenia co jakiś czas, aż i w końcu ją zaczął zbywać. W głębi serca jednak miał nadzieję, że dziewczyna sama przyjdzie do niego, przyzna się, że do swoich błędów i obrazek idealnej rodziny Owlsleyów powróci na plan. Z biegiem miesięcy, a nawet lat sam zaczął ich podpytywać co u siostry — ale już wtedy wszelkie informacje dotyczące Asmodeusza były przed nim albo ukrywane, albo tak jak sądził, mężczyzna zniknął z ich życia na dobre. Nic bardziej mylnego. Dziecko siedzące na kolanach blondynki były efektem jego nasienia, a Shane został postawiony pod murem. Teraz musiał jedynie zdecydować się czy woli wciąż się chować, czy wyjść wrogowi naprzeciw.
— Próbowałaś? — zapytał z przekąsem. Dopiero sekundę po swoim komentarzu zorientował się, że przecież wciąż była zablokowana na wszelkich portalach społecznościowych. Nawet gdyby rzeczywiście chciała się z nim skontaktować, nie zobaczyłby jej wiadomości. — Minnie... — czy naprawdę nie zdawała sobie sprawy, jak wiele go to wszystko kosztowało? Przełknąć dumę, odezwać się do niej jako pierwszy, a potem udawać, że akceptuje stan rzeczy taki jaki jest? To nie był czas na żarty! Jeśli mieli prowadzić jakąś sensowną rozmowę, to musieli sobie odpuścić wszelkie kąśliwe uwagi czy żarciki, które nie miały miejsca. Przynajmniej nie dzisiaj, nie teraz.
— Ach tak — ha! On i własna firma lotnicza? Pewnie już zbałamucił wszystkie swoje stewardessy! Na jego twarzy wykwitł kwaśny uśmiech na samą myśl o jego poprzednich wyczynach. Pewnie nawet, by odważył się wyciągnąć jakąś starą historyjkę, by pośmiać się z Minnie ze starego druha, ale Minnie właśnie w tym momencie wysunęła dość śmiałą propozycję. Biedne dziecko, prawie zostało oplute kawą przez świeżo poznanego wujka. Zakaszlał głośno. — Wow, Minnie. Jesteś tego pewna? — zapytał, starając się, by jego głos nie brzmiał zbyt podejrzliwie. Obiad? Z jej chłoptasiem? Co ona knuła? —To znaczy... Jasne. Jeśli uważasz, że to dobry pomysł usadzić nas przy jednym stole, czemu nie? — to był zdecydowanie jeden z najgorszych pomysłów na świecie, ale widząc uśmiech dziewczyny, nie mógł się powstrzymać, by go nie odwzajemnić. To będzie dopiero zabawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bez wątpienia, zaproszenie Shane'a na wspólny obiad, było bardzo ryzykownym pomysłem. W głowie widziała, jak to wszystko mogło się skończyć i tak naprawdę, żadna wizja nie była na tyle pozytywna, że cała trójka pozostanie w dobrych relacjach. Chociaż, Minnie w tym momencie po części naprawdę zależało, żeby mieć nawet najmniejszy kontakt z bratem, teraz dopiero zrozumiała, że jej go brakowało. Nieważne, że siedzieli i ich rozmowa, była dość poważna, nie żartowali jak kiedyś, nie dogryzali sobie w sposób, pasujący tylko do nich, ani nie poruszali tematów, które mogłyby być w tym momencie niebezpieczne. To i tak, siedząc naprzeciwko Shane'a z Nefi, która siedziała jej na kolanach, chciała wykorzystać jak najlepiej ten czas.
Przesunęła palcami po blond włosach córeczki i uniosła pytająco brwi, patrząc jak jej brat się krztusi i w ostatnim momencie, odsunęła dalej dziewczynkę, aby przez przypadek, nie została opluta kawą. Delikatnie wzruszyła ramionami, nadal chcąc przekonać samą siebie, że jej propozycja, jest naprawdę dobra.
- A czemu nie? Wierzę, że tym razem zachowacie się jak dorośli mężczyźni i wytrzymacie przy wspólnym stole - spojrzała dużymi, niebieskimi oczami na starszego Owlsleya, a nawet delikatnie się uśmiechnęła. - Wiem, co myślisz... Był Twoim przyjacielem, a później był z Twoją młodszą siostrzyczką, ale jest też ojcem Nefi i zawsze, będzie obecny w moim życiu. Shane, proszę, postaraj się to zaakceptować. Chciałabym, abyś był obecny w życiu małej - zacisnęła na moment swoje usta. Chciała tego, aby Nefi poznała wujka, aby mógł ich odwiedzać. Z dziadkami od strony nastolatki, na pewno, nigdy nie będzie mieć dobrego kontaktu, to chociaż z nim. Minnie, nie liczyła już nawet, że jej rodzice zmienią swoje nastawienie, byli za bardzo uparci w swoim zachowaniu, więc nawet odpuściła.
- Co do obiadu, Asmo wyjechał teraz na tydzień, więc jesteśmy tylko we dwie. Jednak w tym czasie, możesz nas odwiedzać, jeśli miałbyś ochotę. Może nadrobić stracony czas? Dopóki jesteś w Seattle - kolejne, ryzykowne posunięcie ze strony blondynki, w końcu to jej brat, nie ma co się przed nim wstydzić! - Wpadniesz do mnie z dobrym winem, albo z jakimś piwem i zamówimy sushi - zamyśliła się na moment i jakby sama już zadecydowała, że Shane ma ją odwiedzić. Czy to nie był, idealny pomysł? Tak jak przeziębienie opiekunki, będzie mógł lepiej poznać jej ukochane maleństwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

XVIII Oddalony ledwie parę kroków od szpitala Kaladi było niemal jego stałym punktem podczas przerw. Wypracował w sobie stałe godziny przybycia w zależności od pory swojej zmiany, lecz nie polecałby na ich podstawie regulować zegarki. Zdarzyć się mogło wszystko, o czym w razie potrzeby alarmował go szpitalny pager, który zawsze nosił przy sobie. Dlatego lokalizacja była tak ważna. Nie narzekał na pracowniczy bufet, lecz w tym miejscu chwila dla siebie była bardziej wyjątkowa.
Przy ladzie złożył standardowe zamówienie na coś, co było poniekąd jego stałym zestawem. Kawa plus ciastko. Rodzaje były zmienne, w zależności od własnej ochoty, chociaż latte macchiato i kawałek brownie należały do zdecydowanych faworytów. Nie czekał długo. Jako, że i tak wydało się, kim jest i gdzie pracuje mógł liczyć na duża sympatię i małe przywileje ze strony baristów co do szybkości podania. W zamian odwdzięczał się napiwkiem włożonym do słoika. Zawsze w tym momencie czuł się nader dorośle, a na dobrą sprawę studentem nie był wcale tak dawno.
Z talerzykiem i szklanym kubkiem trzymanymi w dłońmi obrócił się w poszukiwaniu miejsca, chociaż to nie było do końca prawdą. Wystarczyło, że spojrzał na stolik, przy którym dostrzegł rzeczową na pierwszy rzut oka kobietę, o długich, czarnych włosach, by wiedzieć, gdzie się ze wszystkim ulokować. Jak zawsze zdawała się być odosobniona od otoczenia, zainteresowana swoją kawą i telefonem. Czy w jakiś sposób powstrzymywało go to przed zajęciem jej uwagi sobą? Absolutnie nie.
- Jeszcze trochę i pomyślę, że jesteś jakąś tajną agentką lub po prostu mnie śledzisz. Chyba osobiście powinienem złożyć zawiadomienie do prokuratury. – przywitał się tymi słowami z nieodzownym, lekko cwaniackim uśmiechem, gdy stawiał swoją trójwarstwową kawę i ciastko na stolik, samemu przysiadając się naprzeciwko. Zabawnym, poniekąd dziwnym było, iż Monty wiedział, czym zajmuje się kobieta, chociaż nadal nie spytał jej o imię. A nie był to pierwszy raz, kiedy się spotykali. W zasadzie obecność Raine zaczęła wpisywać mu się powoli w urok tego miejsca. Licząc na jakąś ciekawą ripostę z jej strony w międzyczasie odkroił sobie kawałek ciasta, po czym go zjadł. – O jeju… tak… – niemal przeżywał ten smak rozpływający się po jego podniebieniu z przymkniętymi oczami. – Masz ochotę? To jest… naprawdę… uch… – spojrzał na Raine zachęcająco, ledwo potrafiąc się wysłowić, lecz wskazując palcem na buzię, w której przeżuwał czekoladową słodycz, a następnie zetknął kciuk i palec wskazujący w kolistym kształcie, chcąc gestem zakomunikować, jak mu smakuje. – Jacyś ciekawi ludzie dzisiaj, którym wysłałaś zaproszenie do sądu? – zapytał, gdy w końcu przełknął i zaczął popijać kawę opadając swobodnie plecami na krzesło, skupiając teraz całą swoją uwagę na nieznajomej towarzyszce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby ktoś zapytał Raine gdzie spędza najwięcej czasu, poza domem i pracą, to odpowiedziałaby, że w kawiarni. Nie konkretnej - miała kilka ulubionych, mieszczących się w pobliżu domu i sądu. Była wielbicielką kawy, w różnych smakach i w połączeniu z różnymi dodatkami. Miała ulubioną kawę na zły humor, na dobry humor, nawet mogłaby ułożyć sobie harmonogram różnych kaw na każdy dzień tygodnia.
Lubiła odwiedzać te nastrojowe, pachnące lokale, w których mogła zająć się sobą, zajmując stolik gdzieś przy oknie, ale na uboczu. Mogła być wtedy jednocześnie sama, zachowując dystans, i wśród ludzi, których obserwowała z daleka, z bezpiecznej odległości.
Często brała ze sobą swój służbowy laptop, aby rzucić okiem na e-maile lub dokończyć coś, czego nie skończyła w swoim biurze. Tym razem miała przy sobie jedynie telefon, a zamiast poczty sprawdzała instagrama. Dla odmiany.
To właśnie wtedy ktoś się do niej przysiadł. Uniosła powoli wzrok, który zatrzymała na cwaniackim uśmiechu, takim, który najchętniej starłoby się z twarzy rozmówcy. Czasami chciałaby mieć taką magiczną gąbkę do ścierania wyrazów twarzy.
Nie miała za bardzo pojęcia o co mu chodzi. Co prawda kojarzyła go z widzenia, chyba bywał tu często, tak jak ona sama, ale żeby od razu zarzucać śledzenie? Uznała, że po prostu chce ją zaczepić i złapał się jedynej wiadomej. — Prawdopodobnie zamietliby to pod dywan, ale nie wiesz tego ode mnie — odparła z ledwie widocznym uśmiechem, po którym trudno było stwierdzić czy sobie żartuje, czy mówi poważnie.
W kontaktach z nieznajomymi była bardzo ostrożna, szczególnie ze względu na swój zawód, w mniejszej części przez zwykłą życiową ostrożność, jaką powinny wykazywać się samotne kobiety.
Obserwowała jak młody mężczyzna delektuje się kawałkiem brownie i do głowy przyszło jej, że skoro tak przeżywa smak czekolady w ustach, to jak przeżywałby popełnienie morderstwa? Westchnęła ciężko, zastanawiając się kiedy przejdzie jej analizowanie zachowania ludzkiego, odnosząc się do popełniania zbrodni. Może posadzenie dupska jakiegoś zwyrodnialca w więzieniu uspokoiłoby na jakiś czas jej obsesje.
Uniosła filiżankę i upiła łyk kawy. — W zasadzie… —zaczęła z lekkim, uprzejmym uśmiechem. — Nie chcę psuć niespodzianki, ale nie zapomnij zajrzeć dziś do swojej skrzynki — odparła, po czym mrugnęła do niego porozumiewawczo i opuściła filiżankę, stawiając ją na spodku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

xvii. Przyziemność i prozaiczność dnia sprawiły, że Eileen pojawiła się w Kaladi Brothers Coffee w celu zaczerpnięcia wytchnienia po załatwieniu kilku spraw na mieście. Już od rana była na nogach, co jej się bardzo rzadko zdarzało, ale wbrew dotychczasowym przyzwyczajeniom i wygodzie z tym związanej, musiała zmodyfikować nieco swój harmonogram. Odkąd stan jej zdrowia pogorszył się i konieczne było wprowadzenie dializ, przez co biegała do szpitala kilka razy w tygodniu, zaczynała swój dzień dosyć wcześnie. Nawet do pracy przestała się spóźniać. Biorąc pod uwagę notoryczność, z jaką to robiła przed zrewolucjonizowaniem swojego życia, taka zmiana byłaby ewidentnym plusem, jednak ona nie postrzegała tego w ten sposób. To zdecydowanie za wcześnie, aby snuć takie wnioski. Poza tym nie zamierzała się przyzwyczajać do obecnego stanu rzeczy, niezależnie od ilości czasu, jakiej wymagał.
Zamówiła kawę i poleconą przez sprzedawczynię bułkę, bo nie zdążyła nic zjeść, po czym zajęła jeden z wolnych stolików. Nie wiedziała, że to pora lunchu i grupka koleżanek spotkała się tu w celu codziennej wymiany plotek, a robiły to z takim zaangażowaniem, że nie umknęło to nawet czytającej Eileen, która teraz mimowolnie nadstawiła ucha. Zwykle nie robiła takich rzeczy. Mało interesowało ją, co ludzie mają do powiedzenia, kiedy zwracali się bezpośrednio do niej, co dopiero w przypadku rozmów nijak związanych z jej osobą czy zakresem zainteresowań. Choć temat wydawał się powierzchowny jak każdy inny, to jednak pech (chociaż może łut szczęścia) chciał, że zarejestrowała kilka kluczowych słów. Te na chwilę wyrwały ją z czytelniczego transu i pozwoliły połączyć fakty, które następnie starała się przyswoić i przetrawić.
— Jestem już! Wybaczcie, awaria drukarki. Coś mnie ominęło?
— To zależy. Amanda opowiadała o nowym psychologu.
— Poznałyście cię go już? Ale przystojniak, co? Myślałam, że po zgrzybiałym Tedzie nie stać ich na nikogo lepszego, ale on jest na dobrej drodze.
— Żartujesz? Nie mogłam przepuścić takiej okazji. Pomagałam mu ujarzmić ekspres do kawy.
— Czekajcie, jak on ma... Vincent chyba.
— Victor. Victor Blanchard. Lat 34. Obiecujący kawaler. —
Wymowne odchrząkniecie. — Zerknęłam do jego dokumentów na biurku, kiedy pożyczałam od niego długopis. Przyjechał z Los Angeles. O tym akurat sam mi powiedział.
— Wszystko jedno jak ma na imię. Do tego, do czego planuję go wykorzystać nie potrzebna mi ta wiedza. Znacie mnie, jestem profesjonalistką. Nie mieszam spraw zawodowych z prywatnymi, ale dla niego zrobię wyjątek. Mówię wam, gdybyście widziały te jego oczy. Niech tu skisnę, jeśli nie rzucały mi wyzwania. Coś czuję, że to demon, nie facet.
— Uważaj, bo ktoś cię uprzedzi w tych planach.
— Mówisz o sobie, kochana?
— Zwariowałaś? Ja nie jestem zainteresowana, ale na twoim miejscu uważałabym na Oscara.

Po tych słowach przy stoliku pań rozbrzmiał dźwięczny, zsynchronizowany śmiech, a Shepherd wróciła do swojego zajęcia, przekładając stronę książki autorstwa Johna Donovana. Niedługo potem głośne panie wyszły razem z lokalu, a ciszę przerwał dzwoneczek przy drzwiach, który zadzwonił ponownie, sygnalizując przybycie nowego klienta. Ciemnowłosa, choć przodem zwrócona do wejścia, nie mogła wiedzieć, kim był przybysz, gdyż wzrok jej utkwiony był w lekturze, za którą zupełnie nieświadomie ukrywała twarz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Victor nawet nie przypuszczał, że może być aż tak obgadywany przez zupełnie obce sobie babeczki w kawiarni - ale inna sprawa, że zdawał sobie sprawę z tego, że jest przez kobiety uważany za atrakcyjnego i nie bardzo mógł (i chciał) z tym cokolwiek robić. Lubił robić wrażenie i nie miał nic przeciwko temu, żeby kobiety się za nim oglądały, a on sam też był znanym kobieciarzem i nigdy tego nie ukrywał. Zresztą, kto jak kto, ale Eileen powinna o tym wiedzieć doskonale.
Spotkanie z kobietą jednak nie było w żaden sposób zamierzone. Nie spodziewał się, że zastanie tu swoją dawną kochankę, po prostu wpadł do pierwszego lepszego lokalu, który rzucił mu się w oczy w drodze z pracy. Musiał trochę odpocząć, a kubek ciepłej herbaty z cytryną powinien załatwić sprawę. Wszedł więc do lokalu, uśmiechając się pod nosem na dźwięk charakterystycznego dzwoneczka informującego o wejściu nowej osoby (jakoś lubił ten dźwięk, po prostu) i od razu ruszył w kierunku lady, chcąc zamówić sobie rzeczoną herbatę, której smak już wręcz czuł na języku.
Uśmiechnął się do sprzedawczyni przeuroczo, patrząc na nią właśnie tym wzrokiem, o którym mówili wcześniej dziewczyny, których jednak nie dane było mu spotkać - iście diabelskim, doprawdy. Chwilę później dziewczyna o rumianych policzkach podała mu zamówioną herbatę z cytryną, a Blanchard ruszył w poszukiwaniu wolnego stolika. I pewnie zająłby jeden z wolnych pod ścianą i w spokoju wypił zawartość swojej filiżanki, gdyby nie to, że dostrzegł po pierwsze znajomą osobę - mimo trzech lat nie widzenia się i tak był pewien, że to Eileen - a po drugie trzymaną przez kobietę książkę. I mimo że zwykle nie robił tego, bo uważał, że to psuje całą zabawę, to teraz usiadł naprzeciwko niej - bez względu na to, czy dziewczyna podniosła na niego wzrok czy nie - i odezwał się beztrosko.
- Doszłaś już do tego, że to zabójstwo zostało zaplanowane przez jej męża czy jeszcze nie...?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie przeszkadzało jej, że uchodził za kobieciarza, gdyż to, co ich niegdyś łączyło (cokolwiek to było) wykraczało poza ten schemat i opierało się na czymś zupełnie innym. Nie miała też nic przeciwko temu, że w świetle panujących powszechnie konwenansów uchodziła tylko za jego byłą kochankę, nawet jeśli funkcjonowało to wyłącznie w obrębie ich świadomości. Gdyby jej postawa wobec tych kwestii znacząco się różniła, pochyliłaby się nad tym bardziej. Aczkolwiek ona trzymała się od nich na dystans. Nie lubiła nazewnictwa, bo to wiązało się ze zobowiązaniami, których unikała. Próba nazwania czegoś zwykle stawiała temu kres, więc tym bardziej nie zaprzątała sobie głowy. W tamtym czasie odpowiadał jej ich nieoficjalny układ, mimo że daleki był od doskonałości i niósł za sobą pewne szkody, ale dobrze się w nim czuła. Dobrze jej było również z faktem, że to nie nagła potrzeba zmiany perspektywy ostatecznie zakończyła tę relacje.
Eileen nie należała do specjalnie niezdarnych osób, którym na okrągło przytrafiają się przypały i wtopy, przy czym każda kolejna jest przynajmniej dwa razy bardziej spektakularna od poprzedniej. Tym bardziej nie była zadowolona, że to właśnie na widok Victora ta dobra passa została zachwiana, a wszystko to za sprawą wyślizgującego się z bułki tłustego salami i porządnej porcji majonezu, prosto na jej koszulę.
— Kurwa — mruknęła pod nosem, oceniając straty. Może gdyby jej wzrok nie był tępo wlepiony w niego podczas dokonującego się czynu, byłaby w stanie temu zaradzić, ale ewidentnie zaskoczył ją tym, że znalazł się w tym oto miejscu. W dodatku tak żywy i namacalny, jednak powstrzymywała się przed upewnieniem, czy to aby wyobraźnia nie płata jej figla, gdyż musiałaby w tym celu rzucić w niego tym, co po bułce zostało. Zamiast tego sięgnęła po serwetki i wytarła brudne ślady z ubrania, dopiero po wszystkim orientując się, że pozostałości majonezu znalazły się również nad górną wargą, więc wytarła je koniuszkiem palca i nie zachowując żadnych manier, zlizała.
Przed spotkaniem go, wiedziała już, że prawdopodobnie wrócił, ale nie pomyślałaby, że tak rychło na niego wpadnie, w dodatku po tej absurdalnej wymianie zdań nieznajomych kobiet. Chyba za mało czytała kryminałów i jej umiejętności strategicznego myślenia nie były na właściwym poziomie. Przez najbliższe kilka minut nie będzie jej dane ich ulepszyć, bo wpatrując się w siedzącego naprzeciwko mężczyznę, zamknęła książkę.
— Nie — odparła szorstko, na razie odstawiając na bok wszelkie wrażenia i emocje związane z jego niespodziewaną obecnością i zaserwowaną na dzień dobry złośliwością. Na pewno nie zamierzała dać mu płynącej z tego satysfakcji. — Ale może lepiej, że dowiaduję się o tym teraz, zanim zmarnowałam więcej czasu na tę szmirę — dodała, prześlizgując wzorkiem po nazwisku autora widniejącym na okładce, przy tym zupełnie nieświadomie obrażając jego literackie zdolności, co w innych okolicznościach mogło uchodzić za szpilę wbitą z absolutną premedytacją. Możliwe, że gdyby wiedziała o jego pisarskiej karierze to i tak posłużyłaby się tą wiedzą do odbicia piłeczki w podobny sposób, a zatem trudno było przejrzeć prawdziwe intencje.
— Czyli to prawda, co mówią — zagaiła po krótkiej chwili z lekko drwiącym uśmiechem czającym się w kącikach ust na myśl o sposobie, w jaki się dowiedziała, po czym oparła się wygodnie plecami o oparcie krzesła, jakby dawała mu szansę na rozwinięcie tematu samemu, bez zachęty z jej strony. Szybko jednak doszła do wniosku, że gdyby tego chciał, to dałby znać o pobycie w mieście wcześniej, bez przypadkowych pośredników, dlatego kontynuowała: — Wróciłeś do miasta. — Chyba w dalszym ciągu nie oswoiła się do końca z tym faktem. — Jednak nie udało się ujarzmić ekspresu w pracy? — spytała nagle, zerkając na jego kubek, tym razem z wyraźną kpiną i nie dbając o to, że zapewne nie miał pojęcia, co miała na myśli. Nie mogło być inaczej, skoro nie pomoc stanowiła główny cel koleżanki.

autor

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

#4

Chlust wody, szurnięcie krzesła i obruszona mina młodej, atrakcyjnej licealistki zwróciła uwagę siedzącej niedaleko Ettel. Kobieta pełna dezaprobaty, ale również z nikłym cieniem uśmiechu doglądała szatyna, który zaczął nerwowo wycierać policzki chusteczką. Jego usta wykrzywione były w grymasie, a oczy zdradzały irytację. W pewnym momencie zadarł podbródek i natrafiwszy na wzrok Ettel, zgniótł papier i rzucił go na talerz. Następnie wstał i podszedł do stolika nieznajomej, uprzednio odsuwając krzesło i siadając naprzeciwko.
Nie dogadałbym się z nią – powiedział znienacka – nie lubiła Williama Shakespeare’a, Marka Twaina i J.K. Rowling. Nie wiedziała nawet czym różni się rzeczownik od czasownika – prychnął, uprzednio niespokojnie wodząc bursztynowymi oczami po kawiarni. Przez pierwsze minuty inni goście lokalu obdarowywali ich stolik ciekawskim spojrzeniem, podszeptywali coś na temat buńczucznej postawy mężczyzny i jego domniemanej kochance, jednak po upływie czasu, skupili się wyłącznie na degustacji.
Babylon nie przejmował się opinią publiczną. Oprawszy się o podłokietnik, z niezdrowym zainteresowaniem patrzył na Ettel. Na jej twarzy kształtowały się różne emocje, z których najbardziej uwidoczniło się zdezorientowanie, co napawało go niebywałą satysfakcją. W pewnym momencie, aby wzniecić pomiędzy nimi chaos, wyciągnął dłoń naprzód i zatrzasnął jej laptopa.
Poproszę dwa razy cappuccino na mleku owsianym – podniósł tą samą rękę, aby zwrócić uwagę przechodzącego kelnera. Mężczyzna zatrzymał się, pośpiesznie zanotował zamówienie i ruszył w stronę lady. Wtedy Babylon ponownie zwrócił ku Ettel.
A ty lubisz Williama Shakespeare’a, Marka Twaina i J.K. Rowling? – zapytał tak prosto i zwyczajnie, jakby właśnie pytał ją o godzinę na dworcu kolejowym.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ach, więc wszystko jasne.

Już rozumiała, dlaczego ta dziewczyna oblała Babylona wodą, odrywając tym samym Ettel od jej zajęć. A dokładniej - od drugiej godziny przesiedzianej przy kawiarnianym stoliku w towarzystwie tekstu, do którego nanosiła uwagi redakcji, a te dwie godziny kosztowały ją mniej więcej tyle co frappe, kanapka i utrata zmysłów.

Serio, wcale nie przesadzała. Przebrnęła dopiero przez jakieś dwie trzecie tekstu, a już teraz czuła się tak zmęczona, zniechęcona i zirytowana, że jedyne co jej zostało to wbicie sobie tej papierowej, rozmokłej słomki w tętnicę. Albo: gapienie się na cudzą dramę kilka stolików dalej. Czy raczej: wzięcie udziału w tej dramie, gdy chłopak wstał ze swojego krzesła i podszedł prosto do niej.

W pierwszej chwili uśmiechnęła się do Babylona, zupełnie nieprzejęta tym, że dość otwarte rozbawienie okazywane komuś, komu chyba właśnie nie powiodła się randka, mogło nie zapewnić jej wygranej w rankingu Najmilszej Klientki Braci Kaladi. Podobnie zresztą jak nie zdobywało się tego tytułu za obgadywanie swoich niedoszłych dziewczyn i naruszanie granic zupełnie obcych osób.

Dlatego zamiast wyjaśnić mu, że Rowling nikt już nie lubi, a fascynacja tymi wszystkimi starymi klasykami jest dokładnie równie urocza jak bystrzy licealiści (którzy, dziwnym trafem, stanowili zawsze trzon ich wielbicieli), ale zwykle mija po studiach, nachyliła się lekko nad swoim laptopem, patrząc prosto na Babylona. - Spierdalaj - powiedziała mu tak wyraźnie, jak tylko była w stanie, biorąc pod uwagę, że angielski nie był jej pierwszym językiem, ale większość czasu spędzała wśród Amerykanów z niezłą dykcją. - I nie dotykaj moich rzeczy - dodała, dość wymownie podsuwając zamknięty komputer w swoją stronę. Mimowolnie zerknęła też na swój telefon, leżący obok szklanki z niedopitą kawą - pójdzie sobie sam czy to ona będzie musiała wyjść, ewakuując się przy pomocy mentalnego wsparcia po drugiej stronie linii?

autor

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Dla Babylona nie wszystko było jasne. Za kilka tygodni kończył osiemnaście lat, uczęszczał do publicznego liceum i nie tolerował laktozy. Nie wiedział z czym wiązała się pełnoletniość, bo już od dawna borykał się z prawem i używkami, nie wiedział czy uda mu się skończyć szkołę razem z rówieśnikami i dlaczego akurat on nie mógł bez konsekwencji wypić szklankę mleka. A w tamtym momencie nie wiedział również, dlaczego poddał się własnej impulsywności i dosiadł się do stolika nieznajomej.
Po prostu. Wydawało się, że przez to oboje zrobili się jeszcze bardziej poirytowani, niż wcześniej. Mimo tego Babylon postanowił w naganny sposób kontynuować to spotkanie i wbrew rozkazowi Ettel wcale nie spierdolił. W odpowiedzi kiwnął jedynie głową, aby dać kobiecie do zrozumienia, że nie zamierzał się ruszyć. Potem wyciągnął dłonie do góry i delikatnie nimi pomachał, uśmiechając się przy tym niewinnie.
Dobra. Nie będę więcej dotykał twoich rzeczy – odpowiedział, po czym położył ręce na podłokietnikach i wygodniej rozsiadł się na krześle.
Trudno było tu pisać o jakimś zaintrygowaniu czy pospolitym zauroczeniu – bo nie poczuł niczego oprócz nieodpartej chęci zrobienia na przekór. Ettel natychmiast dała mu do zrozumienia, że nie była zainteresowana jego towarzystwem, a pomimo tego uparcie wpatrywał się w jej twarz jak w obrazek. Przyglądał się malinowym ustom, piwnym oczom, okrągłemu nosowi i policzkom; pasmom włosów, które poruszały się wraz z pojedynczymi ruchami całego ciała i dłoniom, jakimi gorliwie przysunęła laptop bliżej siebie. Widząc to Babylon ponownie się uśmiechnął.
Nie chcę go ukraść – skinął na urządzenie – po prostu wyglądasz na zmęczoną. Mi nie wyszła randka, więc może wypijemy wspólnie kawę, aby przetrwać ten ciężki czas i rozstaniemy się, jak cywilizowani nieznajomi? – zaproponował. Tym razem głos Babylona został pozbawiony tej charakterystycznej domieszki cynizmu i zuchwalstwa z którą uosabiała się jego persona. – Czy poświęcisz mi dziesięć minut swojego czasu? – zapytał, a w tym samym momencie kelnerka przyniosła zamówienie do stolika. Młoda kobieta w uniformie ostrożnie położyła dwie szklanki cappuccino, po czym zaproponowała ciasto. Babylon odmówił, jednocześnie przysuwając kawę bliżej Ettel. Potem zabrał jej zamówienie, które zdążyło wystygnąć. – Proszę.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała ochotę powiedzieć Babylonowi, że ciężki czas to ona ma przez niego, ponieważ się do niej dosiadł. Mimo to ugryzła się w język i nie powiedziała nic.

Bo dobrze wiedziała, że wdawanie się w pyskówki z namolnymi facetami w kawiarniach nie ma żadnego sensu.

I dlatego, że ciężki dzień Ettel już dawno temu zamienił się w trudny tydzień, tydzień - w gorszy miesiąc, a miesiąc po prostu w ciężki okres, który ciągnął się od Cholera Wie Jak Długo, więc zwalanie wszystkiego na nastolatka byłoby zwyczajnie nie w porządku.

Nawet jeśli było w nim coś bardzo irytującego - a nawet nie tyle w nim, co w tym jego przekonaniu, że może się dosiadać do obcych ludzi. Ciekawe tylko, dlaczego wybrał ją, a nie jakiegoś faceta, wyższego od Babylona o dziesięć centymetrów i starszego o piętnaście lat?

Czyli jakiegoś czterdziestolatka, bo niewątpliwą młodość Baby’ego oceniła na ostatnie semestry studiów. Nie mógł być zresztą starszy, skoro lubił Rowling i Twaina. I dlatego, że wciąż odrzucał ludzi na podstawie ich gustu literackiego. Kiedy Ettel przeniosła się do Anglii, jej też wydawało się, że nigdy, przenigdy nie dogada się z kimś, kto nie przepada za jej ulubionymi książkami albo wywraca oczami na samo wspomnienie filmu, na którym ona zawsze płakała. A teraz - jakieś siedem lat po przeprowadzce na studia, a trzy po ślubie - mogłaby powiedzieć i jemu, i sobie: jeszcze się zdziwisz, jak wiele zgodzisz się poświęcić.

I może dlatego, że poświęciła już wystarczająco, nie zamierzała oddawać tych dziesięciu minut. - Nie chcę pić z tobą kawy ani rozstawać się jak z cywilizowanym nieznajomym. Gdybyś był cywilizowany, to byś się tak nie zachowywał, a gdybyś wypił ze mną kawę, to nie byłbyś dłużej nieznajomy - wytknęła mu, ale zaraz wzruszyła kościstymi ramionami na znak, że nieważne. - Poważnie, nie chcę. Mógłbyś zabrać te kawy i się przesiąść?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „First Hill”