WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#21

Ostatni czas był ciężki dla Romy, bo jednak gubiła się w tym całym byciu matką. Było to bardzo wymagające, męczące i trudne. Tu nie chodzi o brak instynktu macierzyńskiego, czy miłości, bo tego blondynka miała sporo. Miała też wsparcie ze strony męża, rodziny i wszyscy wspólnie próbowali jakoś znaleźć równowagę, która będzie dobra dla każdej ze stron, dla blondynki, dla dziecka i tak dalej. Rozważali nawet zatrudnienie niani, ale to był dopiero sam pomysł.
Kobieta czasem dostawała wychodne, aby poszła do sklepu, na spacer czy spotkać się znajomymi, aby oderwać się od tych wszystkich obowiązków, które miała na co dzień, po przekroczeniu progu domu. Czy to był dobry pomysł, to było trudno stwierdzić. Raz się wybrała by spotkać dawnego znajomego, który pracuje w tej samej branży i... stało się. Została poproszona o zastępstwo na spotkaniu z nową klientką i teraz chciała się podjąć tego zlecenia. Sama planowała co najmniej pół roku, jak nie cały rok urlopu macierzyńskiego, bo finansowo mogli sobie na to pozwolić, ale kusiło ją aby się tego podjąć. Od wielu miesięcy już nie pracowała w zawodzie i brakowało jej tego, bo jednak lubiła robić to, czym się zajmowała.
Porozmawiała o tym z Masonem i podjęli decyzję, że właściwie, to jeśli Romy ma ochotę, to może pogadać z Jasonem, czy by nie zatrudnił ją i nie pozwolił na zajmowanie się tym projektem. Blondynka sądziła, że da radę pogodzić rodzicielstwo z pracą na komputerze i że to tylko jedno, drobne i dość długie zlecenie. Teraz wszystko zależało od tego, czy Jason, właściciel biura architektonicznego się zgodzi.
-Hej, przepraszam Cię za spóźnienie, nie wiedział, gdzie zaparkować-nie koniecznie chciała od razu zwalać wszystkiego z miejsca na córkę, bo przecież miała zamiar pokazać się jako odpowiedzialna osoba, która bez problemu będzie łączyć pracę z macierzyństwem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • *
Popołudnie było deszczowe. Popołudnie. Naprawdę musieli wybrać na spotkanie najbardziej pozbawioną charakteru porę? Już z większą chęcią zobaczyłby się z nią na porannego rogala (absolutnie bez podtekstów) bądź prędką kolację (niekoniecznie przy świecach). Czekając przy zarezerwowanym stoliku w niedużej restauracyjce, Harris z niesmakiem dopalał tlącego się papierosa.
La Rustica w porze post-brunchowej nie robiło takiego wrażenia jak pod osłoną kurtyny słońca bądź ostrzałem feerii gwiazd. Adwokat musiał przyznać; iż panujący wokół bezruch oraz pustki napawały niepokojem. Wolałby inne okoliczności. Na przykład przyjmowanie gościa w swej pokaźnej, reprezentacyjnej posiadłości! Snobistyczna cząstka Harrisona pragnęła zagrać kartą bogactwa. Upływające lata nie zatarły rozgoryczenia i gryzącego żalu związanej z okolicznościami rozstania.
Tak bowiem duma tytułowało decyzję przyjaciółki – kaprysem. Wypryskiem na zdrowym rozsądku; nieuzasadnionym dramatyzmem. Nigdy nie wybaczył owej zniewagi. Zniewagi? BA! Bezmyślnego wyzwania, które rzuciło się cieniem na wieloletnią znajomość dwójki chorobliwie ambitnych prawników.
Poprawił się na krześle widząc jak wchodzi, rozmawia z kelnerem, zerka na niego. Zbliża się. Zarejestrował ruch długich włosów, błysk gwałtownie mrużonych oczu. Automatycznie przyjął pozycję agresywnej defensywy z wyrazem grzecznej uprzejmości na bladym obliczu.
- Spóźniona. - rzucił utrzymując pozór nonszalancji. Ślepiami powiódł po znajomej sylwetce skutecznie kryjąc niezadowolenie. Przytyła.
Po ponownym zajęciu miejsca (bo przecież wstał, czego wymagały podstawy savoir-vivre’u!) zmoczył usta w czarnej kawie. Zimnej, czarnej kawie. Skarcił się w myślach za niepotrzebnie przyjście dziesięć minut wcześniej. Egzaltując brak zainteresowania otoczeniem, rozejrzał się finalnie ogniskując uwagę na siedzącej przed nim kobiecie.
  • Sadness in my eyes
    No one guessed or no one tried
    You smiled at me like Jesus to a child

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Nie od dziś wiadomo, że z Sherwooda marny kucharz. Zresztą nie przepadał za tym, żeby pichcić dla samego siebie, nie czerpał z tego absolutnie żadnej przyjemności. Tak więc skoro znów znalazł się w Seatlle, nie zamierzał się ograniczać i każdego dnia po pracy odwiedzał swoje ulubione miejsca. Tych kilka miesięcy poza miastem sprawiło, że stęsknił się nawet za tak prostymi rzeczami jak knajpy. Chyba się starzał, bo coraz bardziej dostrzegał jak bardzo potrzebuje tego jednego miejsca, w którym mógłby czuć się jak u siebie. Podróże nie cieszyły juz tak, jak dawniej... Sam się sobie dziwił. Zwłaszcza, że dziś po raz kolejny, kiedy to obserwował szczęśliwą rodzinę z dziećmi, odczuwał ukłucie zazdrości. Było ono tym bardziej bolesne, bo przecież miał na to szansę, którą zmarnował popisowo. Serio, można byłoby o tym pisać poradnik. I choć jego dzieci wciąż pozostawały względnie małe, to nie miał pojęcia czy będą chciały mieć z nim doczynienia. Ich matka w końcu wreszcie skreśliła Zachary'ego, odpuszczając próby kontaktu. Przekonał się o tym, kiedy zamilkła i przestała dopominać się o spotkania dla dobra bliźniąt. Może wszyscy go tam pogrzebali? Ale okej, zasłużył sobie, bo w końću jest kretynem nie z tej ziemi. Tak wybrał, źle wybrał, czasu cofnąć nie mógł... Pozostało mu więc topić ten smutek w szklaneczce czegoś mocniejszego, choć akurat na razie, do obiadu postawił na wino. Stracić godność zdąży później, bo przecież... Co miał robić po pracy? Jak widać jaj mu brakowało, by nadrobić stracony czas i wreszcie być ojcem. Wolał się nad sobą użalać... Dorosły facet... A raczej - obraz nędzy i rozpaczy. Żałość. Tak, żałość.
Nagle z zamyślenia wyrwał go czyjś głos, wcale nie należący do kelnera. Mężczyzna zdziwił się, bo przecież miał tu być sam, a ten ktoś... Jakby znał go doskonale. Tylko jego pamięć jakoś szwankowała i nie mógł zrozumieć... Co tu się działo.
-Tak? - zapytał więc niepewnie, ale nie zdradzał się z tym, że do licha nie ma pojęćia, kto do niego zagaduje i burzy mu święty spokój użalania się! I choć odczuwał z tego powodu dyskomfort, to starał się zachować kamienną twarz. Zupełnie jak zawsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie każda randka z Tindera okazywała się być udana, niektóre z nich już na samym początku okazywały się być niewypałem. Gabi nie przejmowała się tym jakoś szczególnie mocno, chociaż było jej szkoda straconego czasu, który mogła przeznaczyć na coś innego, to jednak sam fakt niewypału nie był czymś, nad czym ubolewała. Randki były dla niej tylko formą spędzenia wolnego popołudnia czy wieczoru, idąc na nie, nie liczyła na nic. Nie szukała wielkiej miłości czy związku na stałe, praktycznie od kiedy tylko zaczęła się spotykać z innymi, to poważniejsze deklaracje odkładała na później, twierdząc, że jeszcze przyjdzie na to czas. Lata mijały, Gabi była już po trzydziestce, a to później jeszcze nie nadeszło. Była świadoma, że jeśli chciałaby założyć rodzinę, to nie zostało jej już zbyt dużo czasu, jednak nawet z tą świadomością nieszczególnie jej się spieszyło.
Nie zapowiadało się na to, by ta randka okazała się być klapą. Mężczyzna, z którym przyszło jej się umówić, był przystojny, a przez tindera przyjemnie się z nim rozmawiało. To jej wystarczyło, by zgodzić się na spotkanie z nim, a nawet, by spędziła trochę więcej czasu przed lustrem. Zdecydowała się w końcu na dopasowaną, czarną sukienkę do połowy uda, skórzaną kurtkę i kozaki na obcasie.
Nie minęło jednak nawet pięć minut, gdy zaczęła żałować przyjścia tutaj. Po kolejnych pięciu zaczęła przypominać sobie wszystkie te oklepane, mało subtelne sposoby na wyjście z takiej sytuacji, robiąc dobrą minę do złej gry i czekając na odpowiednią okazję, starając się jednocześnie nie przejmować nieprzyzwoitymi komentarzami pod jej adresem.
Gdy mężczyzna wstał, zamierzając iść do toalety, Gabi nie zastanawiała się zbyt długo. Gdy tylko wydawało jej się, że jej nie widzi, również się podniosła z zamiarem wyjścia z restauracji. I wszystko zapewne rozeszłoby się po kościach, gdyby jej manewr nie został zauważony. Gdy kątem oka dostrzegła, że nieudana randka jednak dostrzegła jej taktyczny odwrót, po czym zaczęła iść w jej kierunku, musiała na szybko coś wymyślić.
Nie zastanawiając się nad tym długo, przysiadła się do jakiegoś klienta, nawet nie zwracając początkowo uwagi na jego tożsamość. Miała nadzieję, że jej pomoże, a jeśli nie, to... to sama sobie poradzi, w to nie wątpiła, jednak tego dnia wyjątkowo chciała uniknąć robienia awantur.
- Udawaj, że jesteś moim zazdrosnym byłym. - rzuciła krótko do siedzącego naprzeciwko niej mężczyzny, zerkając jeszcze raz w kierunku niedoszłego adoratora. Nie myślała nad tym, jak dziwnie musiało to wyglądać dla jej miała-nadzieję-przyszłego-wybawcy, ale na wyjaśnienia przyjdzie czas później. Może i był to mało elegancki plan, jednak ważniejsza teraz była skuteczność.
Dopiero po chwili zorientowała się, do kogo przyszło jej się przysiąść, w ostatniej chwili gryząc się w język, powstrzymując się od przekleństwa. Gabi miała wręcz doskonałą pamięć do tego, kto jej kiedykolwiek w jakikolwiek sposób podpadł, więc gdy tylko w końcu spojrzała na Zacha, to rozpoznała go problemu. Jednak było już za późno na to, by się cofnąć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On za to zdecydowanie nie pamiętał ciemnowłosej kobiety o śniadej karnacji, która zasiadła naprzeciw niego tak, jakby to miejsce było przeznaczone dziś specjalnie dla niej. Niestety, Sherwood miał za sobą tak wiele rozpraw, że nie bardzo przykładał wagę do tego, kogo tam spotyka, zwłaszcza, jeśli to jedynie jednorazowe spotkanie, które nie ma wpływu na jakąś większą sprawę. Tak też musiało być i tu, skoro nie rozpoznał owej kobiety. I nawet nie zamierzał się wysilać, by jakkolwiek szukać w pamięci jakichkolwiek wspomnień z nią związanych, bo prośba, którą z siebie wyrzuciła - a może żądanie? - skutecznie zbiła go z tropu, sugerując, że to zdecydowanie pierwsze spotkanie.
Spojrzał na nią nieco tak, jakby chciał zapytać - czy ona tak serio - ale nic nie powiedział, odwracając się jedynie za siebie, by spojrzeć dokładnie w tym samym kierunku co jego nowa znajoma. Zaśmiał się kpiąco, uznając w swojej głowie, że jest już zdecydowanie za stary na nieudane randki lub ratowanie dam z opresji. A jednak... Nadarzyła się okazja na to drugie. Zabawne.
-Naprawdę po naszym rozstaniu jesteś taką desperatką, żeby ubierać się tak i łapać byle czego? - zapytał z uniesioną brwią, wracając spojrzeniem do kobiety. Nie wiedział czy nowemu adoratorowi wystarczy jedynie widok swojej potencjalnej partnerki z kimś innym, czy będzie potrzebował dodatkowych atrakcji. Najgorzej, jeśli zechce bawić się w rycerza w lśniącej zbroi i na białym rumaku. Sherwood nie miał ochoty na żadne, intensywne przepychanki słowne albo co gorsza pojedynek o damę. Tym bardziej, że damy nie znał i walił słabą ściemę. Oby wystarczyło tak niewiele... Wszyscy wtedy będą zadowoleni. No, może nieudana randka nie, ale nią chyba większość tu obecnych przejmowała się najmniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, że jej nieoczekiwany wybawiciel nie rozpoznał jej, działało tylko na korzyść Gabi. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie, chociaż mogło to być spowodowane nietypowym poleceniem ze strony kobiety. Teraz jednak nie było sensu się nad tym zastanawiać, nie wtedy, gdy nieudana randka wciąż obecna była na horyzoncie. Nie lubiła takich sytuacji, podejrzewała, że nikt nie lubił, jednak z reguły sama potrafiła znaleźć z niej wyjście. Nieskromnie musiała przyznać, że miała całkiem dobrego prawego sierpowego, którego trenowała właśnie na tego typu nieprzyjemnych facetach, ale restauracja nie była ku temu odpowiednim miejscem. Nie chciała tu wszczynać żadnych bójek, tym bardziej, że obcy mężczyzna na razie nie wykonał żadnego ruchu w jej stronę, usprawiedliwiającego użycie przemocy. Oczywiście sprawa miała się inaczej w bardziej ustronnych miejscach, tym razem jednak Gabi uznała, że lepiej było poszukać innych, bardziej pokojowych sposobów na spławienie najgorszej randki w tym miesiącu.
Uznała za dobry znak to, że jej wybawiciel stanął na wysokości zadania i bez zbędnych pytań wszedł w odpowiednią rolę. Nie jej było oceniać to, czy wyszło to przekonująco, to się dopiero okaże. Miała nadzieję również na to, że przynajmniej facet zrozumie niezbyt delikatną aluzję, gdy ich prowizoryczna scenka nie wyjdzie zbytnio autentycznie.
- Kiedyś ci się podobało, jak się tak ubierałam, kochanie. - odparła, upewniając się, że zmierzający w ich stronę mężczyzna na pewno to usłyszał. Dodała do tego lekki uśmiech i nieco obniżony ton głosu. Chwilę po tym odważyła się zerknąć na bok, by skontrolować sytuację.
- Chyba odpuścił. - odezwała się, przez moment wpatrując się w plecy na szczęście już byłej randki. Wystarczyło teraz tylko trochę poczekać, żeby na pewno zdążył odejść lub ewentualnie znaleźć jakieś tylne wyjście awaryjne, by być pewną, że nie trafi na niego po raz drugi. - Dzięki, uratowałeś mnie. - przeniosła wzrok na Zacha.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 | + outfit

Valeria podchodziła do swojej pracy z pełnym profesjonalizmem. Choć można byłoby uznać, że niekonwencjonalny sposób zarobku, jakim było wynajmowanie własnej osoby do różnych celów, to tylko tymczasowe, zupełnie nieopłacalne widzimisię, to panna Willis od początku w pomyśle widziała ogromny potencjał. Nareszcie mogła łączyć przyjemne z pożytecznym - poznawać nowych ludzi, pomagać im, niekiedy przy tym dobrze się bawić i jednocześnie zarabiać.
Oczywiście aplikacja, współtworzona z jej przyjacielem, nie od razu wystrzeliła w górę w rankingu i jeszcze wiele rzeczy należało dopracować, ale wszystko szło dobrymi torami w kierunku dalszego rozwoju. Dlatego każde zlecenie, od niepozornych, jednorazowych przygód po te bardziej stałe, były na wagę złota. Mając to na uwadze, nie wahała się przed zaakceptowaniem zlecenia w sprawie zaspokojenia potrzeb rodziców interesanta. Zwykle w tego typu sytuacjach wolała spotkać się przed akcją, żeby poznać wymagania i odpowiednio się przygotować, więc propozycja spotkania na mieście była rozsądnym wyjściem.
Na miejscu pojawiła się pewną chwilę przed umówionym czasem i zajęła miejsce na świeżym powietrzu. Klimatyczna restauracyjka i unoszący się zapach jej ukochanej kuchni włoskiej świadczył albo o przypadkowym, wręcz idealnym wstrzeleniu się w jej gust, albo o tym, że klient musiał uważnie przeczytać jej krótką adnotację o swojej osobie. W oczekiwaniu na mężczyznę, zamówiła szklankę soku morelowego, idealnie schłodzonego na tak letni dzień, jak ten.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szykowała się wielka impreza rodzinna, na której powinien być, jeśli chciał zachować swoje mieszkanie. Taka niepisana umowa istnieje w rodzinie Harlow od dawna: jeśli coś chcesz, musisz mi coś dać, czyli coś za coś, zawsze. Nie zamierzał tracić mieszkania, zwłaszcza teraz, gdy niedługo jego młodsza siostrzyczka miała wprowadzić się do niego. Musiał zrobić wszystko, co w jego mocy, by udowodnić wszystkim, że radzi sobie sam.
Nie chciał brać jako osoby towarzyszącej kogoś, kogo znali, bo tak łatwo kłamstwo wyjdzie na jaw. Po pytaniach o dziewczynę, z którą zna się od lat, nagle przyjdą plany ślubu, byle tylko ustatkować go i jakoś uratować honor rodziny. Na to i tak jest już dawno za późno, ale czy ktoś się tym przejmuje oprócz Grace Harlow? Królowej matki. Może jej własny mąż, który tuszuje wszystko za sprawą swojego adwokackiego talentu. Lucas miał talent do spijania się w minutę, ale właśnie od tego planował odejść. Planował, co nie znaczy, że mu wychodzi. Sukcesem jednak było, że tego ranka wypił tylko kawę, bez żadnej wkładki. Był trzeźwy, a to zdarza się bardzo rzadko.
Przyszedł spóźniony, bo w ostatniej chwili stwierdził, że przyda mu się prysznic. Lekko przydługie blond włosy opadały mu na czoło, będąc jeszcze ciut wilgotne. Wystroił się w świeżą, białą koszulkę oraz luźną marynarkę, by zrobić dobre pierwsze wrażenie. Chociaż raz mógł to zrobić, czyż nie? Wypalił po drodze kilka papierosów.
Z piskiem opon zahamował przy restauracji i wysiadł ze swojego sportowego, starego auta, trzaskając drzwiami. Dziarskim krokiem podszedł do ogródków, rozglądając się za swoją przyszłą randką, aż zlokalizował ją. Podszedł bliżej, po czym zdjął okulary przeciwsłoneczne i odchrząknął. Nagle zaczął się stresować. Od kiedy zależy mu na czyimś zdaniu? Może to przez fakt, że może sprzedać go do magazynów plotkarskich, a to naznaczyłoby jego podupadającą karierę.
- Sophia? Jestem Lucas - powiedział cicho, wciąż trochę niepewny tego wszystkiego. Jeśli jednak ta kobieta jest Sophią, to impreza charytatywna rodziców była skazana na pełen sukces. Będą zadowoleni, a Lucas będzie miał spokój na najbliższe miesiące.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W oczekiwaniu na klienta przesuwała spokojnie wzrokiem po gościach restauracji i przechodniach, zastanawiając się, na kogo trafi tym razem. Na podstawie krótkiego opisu i niepozornego zdjęcia mogła spodziewać się właściwie kogokolwiek. Kiedy jednak zobaczyła zbliżającego się do niej mężczyznę, przez moment nie była pewna, czy to na pewno jej przyszły klient. Różnie to w końcu bywało. Minęło kilka sekund, zanim skojarzyła tę znajomą twarz z nagłówkami stron plotkarskich, na które jakiś czas temu natknęła się przez przypadek, jednak nie dała tego po sobie poznać.
Nigdy nie rozumiała, czemu ludzie tak łatwo potrafili oceniać innych przez pryzmat lepszych czy gorszych momentów z życia, którego właściwie w ogóle nie znali. W każdym zawodzie, zwłaszcza u osób publicznych, jakikolwiek by on nie był, pokazywało się tylko część swojego życia. Jedną stronę medalu, dzięki której ludzie wyrabiali sobie swoje opinie i domniemania. Prywatność była zwykle świętością, którą starano się oddzielać. Ale jeśli obie sfery zaczynały się przeplatać, dla ludzi patrzących z zewnątrz wiele spraw stawało się jeszcze bardziej niejasnych i dawało powody do rodzenia się wszelkiego rodzaju plotek. Valeria zawsze wychodziła z założenia, że nic nie działo się bez przyczyny, ale nie zgłębiała tej delikatnej strefy pośród klientów. To nie jej było dane wydawać osądy. Tego niezłomnie się trzymała. Dlatego gdy młody mężczyzna o znajomych rysach przystanął przy jej stoliku, posłała mu serdeczne spojrzenie.
- Hej, miło mi, Lucas - wstała i podała mu dłoń, uśmiechając się przy tym szeroko, zupełnie niewymuszenie. Choć spotkanie miało być dość formalne i biznesowe, to lubiła poznawać nowych ludzi. A w tym przypadku było to szczególnie mało spodziewane, że jej ofertą zainteresował się ktoś z branży muzycznej. To oznaczało, że dawano jej spory kredyt zaufania, nie mogła więc zawieść. - Proszę, usiądź. Czego się napijesz? - zapytała i sama zajęła ponownie swoje miejsce, po czym odwróciła się do kelnera, dając mu znak, by podszedł. Gdy kelner przyjął zamówienie, poczekała, aż odejdzie, by pochylić się nieco nad stolikiem i skierować wzrok na mężczyznę. - No, dobrze, Lucas, może najpierw powiem coś o sobie i tym, czym się zajmuję. Jak już pewnie wiesz, pracuję jako osoba do wynajęcia, wcielając się w różne postaci, według indywidualnych preferencji. Przy odpowiednim przygotowaniu, mogę się dostosować do wielu sytuacji. Stąd też to spotkanie, na którym omówimy Twoje oczekiwania wobec mnie - mówiła spokojnym, opanowanym głosem. - Oczywiście wszystko pozostaje między mną a Tobą, co potwierdzi podpisanie umowy o zachowaniu poufności. Będziesz chroniony prawem, a dzięki dobremu rozpoznaniu nie zrobię nic, co wykraczałoby poza ustanowione przez Ciebie granice. - Wskazała ręką na teczkę, leżącą na stoliku obok niej. To w niej znajdowała się cała dokumentacja, niezmiernie ważna dla postępów zlecenia. - Co ważne, opłaciłeś usługę, po zakończonym wieczorze ocenisz rezultaty. W razie niezadowolenia pieniądze oczywiście zwracamy. Wszystkie pomniejsze sprawy zostały zawarte w umowie, która jest do wglądu przed podpisaniem. Czy w tych stricte formalnych kwestiach masz może jakieś uwagi? - Uniosła brew i posłała mu uśmiech. Była otwarta na wszelkie uwagi, które mogły usprawnić działanie firmy. Miała też nadzieję, że wystarczająco określiła wszystkie ważne punkty, by Lucas poczuł, że to naprawdę dobry deal.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bycie na świeczniku oznaczało tylko jedno: pieniądze. Każdy paparazzi życzył sobie zdjęcia z pijanym Lucasem albo z Lucasem w obecności pięknej, sławnej modelki. A on nie chciał. Nie chciał już więcej być postrzegany przez pryzmat sławnych rodziców i upadłej kariery. Musiał podnieść się na nogi, dla swojej młodszej siostry, której miał być właśnie oparciem dla nowego życia. Chciał też przy okazji dopiec rodzicom, aby i oni odczepili się od niego na zawsze. I aby wiedzieli, że można polegać na własnym synu choć trochę. Pokazanie się z kobietą da mu wiele; udowodni, że nie jest zwykłym pijakiem, co to zaszywa się w czterech ścianach i nawet nic nie tworzy, a utrzymywanie się nie spoczywa w dłoniach państwa Harlow.
Uścisnął jej dłoń mocno, bo nie lubił takich beznamiętnych uścisków, po czym wskazał, by ponownie usiadła. Musiał zaufać kobiecie, dając jej kredyt, który mógł zaważyć na jego dalszej karierze. Mimo to, czuł, że Sophia nie zawiedzie go, a jedynie pomoże w całej kwestii rodzinnej. Umowa, jaką mieli podpisać, sprawi, że Lucas poczuje się nieco bardziej komfortowo, bo to, co jej sprzeda, mogłaby przekazać dalej za dobre pieniądze.
- To ja powinienem o to pytać – uśmiechnął się lekko, całkiem rozbawiony jej przejęciem sprawy. Złożył jednak zamówienie na czarną kawę (z ubolewaniem, bo bez żadnej wkładki, prądu, ani nic, co stało przy alkoholu) i oparł się o stolik, gotów na ciężkie negocjacje.
Wysłuchał jej w milczeniu, przyjmując jej warunki i zasady z zadowoleniem. Cieszył się, że jest to poważna usługa, gwarantująca umowę i klauzulę zaufania. Potrzebował Sophii, by jego życie ruszyło z miejsca i odcięło się od Grace i Arthura, którzy nie polepszali żadnej sytuacji. Teraz tylko zaufają mu jeszcze bardziej, gdy zgarnie młodszą siostrę po odwyku do siebie.
Odchrząknął, zastanawiając się nad wszystkim, bowiem jeszcze jego proces myślenia był opóźniony przez permanentny stan upojenia. Wyjątkowo nie pił nic od kilku dni, lecz może to już było na stałe? Niezależnie czy będzie alkoholikiem, czy abstynentem, ciało jego i umysł zachowywać się będzie jakby pił?
- Wszystko jest jasne. Nie chcę tylko, aby ktokolwiek się dowiedział o tym. Chciałbym… cenię sobie prywatność, jak pewnie wiesz. To wszystko wiąże się z niechcianymi… zdjęciami i plotkami. Jeśli nie życzysz tego sobie, powiedz, nie będę robił tego wbrew twojej woli. Bo nawet jeśli to wszystko wyjdzie, twoja prywatność może zostać wystawiona na próbę – westchnął, zerkając na kobietę uważnie. Jego sława była tu elementem dość nietypowym i przeszkadzającym, więc i wiążąca ich umowa mogła trwać nieco dłużej. Liczył się z tym, ale czy i Sophia była tego świadoma? – Będzie tu chodziło o imprezę charytatywną, wystawianą przez moich rodziców. Muszę się tam zjawić, ale nie mogę być sam. Chciałem mieć kobietę, która spodobałaby im się i dała nadzieję na coś więcej. Potem powiem im, że jesteś zabiegana, zapracowana, aż związek rozpadnie się w drobny mak, oczywiście z mojej winy – powiedział i skinął głową kelnerowi, który przyniósł im zamówienia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na jego uwagę nie mogła powstrzymać pogodnego uśmiechu, który rozjaśnił jej twarz.
- Następnym razem dam Ci szansę się wykazać - mrugnęła do niego żartobliwie okiem, jakoś szczególnie nie przejmując się takim drobiazgiem, bo w istocie, jeśli podpiszą umowę, to w najbliższej przyszłości będzie miał możliwość odpowiedniego zaprezentowania się przed rodziną. - Skoro jesteśmy na spotkaniu biznesowym to może uznajmy, że to… bardzo osobliwe biuro - stwierdziła równie rozbawiona, biorąc pod uwagę fakt, że w innym przypadku mogłoby to godzić w dobre imię mężczyzny. Co prawda, niedługo miała nadzieję na otworzenie własnych czterech kątów do prowadzenia własnej działalności, ale do tego potrzeba było jeszcze trochę czasu, poświęcenia i pieniędzy, do czego zbliżało ją każde zlecenie.
W skupieniu słuchała wypowiedzi Lucasa, spoglądając na niego i potakując raz za razem. Doskonale rozumiała, z czym wiązało się bycie osobą publiczną i jakie stały przed nimi obawy. Z racji odgrywania konkretnej roli tym bardziej istotnym było, by nie wydało się, że muzyk wynajął kogoś do pomocy w osiągnięciu swoich celów, a paparazzi potrafili być naprawdę wścibscy, byle tylko wywołać sensację. Jednocześnie istniało ryzyko ujawnienia prawdziwej tożsamości Valerii, a tym samym wszystkie poprzednie zlecenia naraziłoby na odkrycie prawdy. Jeden błąd mógł obojga kosztować zbyt wiele. Na szczęście Willis liczyła się z takimi ewentualnościami i wiedziała, jak to ryzyko zminimalizować w przyzwoity sposób.
- Sądzę, że nie będzie z tym problemu, mam doświadczenie w charakteryzacji. Peruka, zmiana tęczówek i odpowiedni makijaż potrafią mnie zmienić w zupełnie inną osobę, zachowując przy tym pełną naturalność - oznajmiła pewnym głosem. W swoich zasobach miała różnorodność tego typu rekwizytów, o czym wiedzieli bardzo nieliczni. Odpowiednie przygotowanie to podstawa. Otworzyła teczkę na kwestionariuszu i przygotowała długopis do zapisywania notatek. - I zapewniam Cię, nikt się nie spostrzeże, że to fejk. Ty zyskujesz dziewczynę idealną, a ja pełną anonimowość. - Wzruszyła ramionami, jakby jej rozwiązanie było niezwykle proste do wykonania. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych, zwłaszcza, że do wszystkiego podchodziła z niemal doskonałą precyzją. - Okej, rozumiem. Mówimy raczej o jakimś przedziale czasowym, w którym raz na jakiś czas się widujemy, niż o jednorazowej sytuacji, prawda? - dopytała, zapisując informacje w odpowiednim polu. Nie wyglądało to na jedną akcję, ale chciała poznać jego punkt widzenia. Poprawiła się na krześle i spojrzała znacząco na Lucasa.- No, dobra. Przejdźmy w takim razie do konkretów. Jak według Ciebie ma wyglądać idealna dziewczyna? Czym się zajmuję, jakie mam zainteresowania, gdzie mieszkam? - Istotne pytania, na które musiały paść najlepiej konkretne odpowiedzi, by wykreować odpowiednią dla Harlowa postać. W końcu to on wiedział, kto spodobałby się jego rodzinie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skinął głową na znak, że umowa stoi i jeszcze będzie miał okazję zachować się jak prawdziwy mężczyzna. Takie małe gesty i słowa mają znaczenie, nawet jeśli spotykają się biznesowo. Co prawda, dla Lucasa nie miało to aż tak wielkiego znaczenia: być mężczyzną i dżentelmenem.
- Dorobiłaś się naprawdę świetnego biura – skwitował, rozkładając ręce i rozglądając się po ogródku włoskiej knajpki. Zaraz jednak wrócił do zamkniętej pozycji ciała, ale nie dlatego, że nie był otwarty na słowa Valerii, a nie chciał, aby ktoś zwrócił na niego uwagę. Jako upadła gwiazda, musiał uważać. Bardzo. Obawiał się wszelkich plotek i zdjęć, które dodatkowo by go pogrążyły, a znów będzie skazany na dodatkowe kontrole rodzicielskie (tak, nawet jeśli ma te trzydzieści lat) przez wspólne mieszkanie z Luną. A chciał dla swojej siostrzyczki jak najlepiej.
Ponownie pokiwał głową energicznie, aż pojedyncze kosmyki przydługich włosów wpadły mu do oczu. Odetchnął głęboko w zamyśleniu, zastanawiając się jaki wygląd przybierze jego dziewczyna idealna i czy Grace nabierze się na to, że wyszedł na prostą. Z pewnością nie zakończą tylko na jednym spotkaniu. Nie sądził, że Harlowowie pozwolą im tylko pojawić się na przyjęciu. Raczej będą wymagać prywatnej kolacji w piątkę (bo z Luną) i nie będzie jak się z tego wykręcić. Wciąż był na ich skinienie palca i nie z własnej woli. Nie potrafił zakończyć tego odpowiednio, by nikt przy tym nie ucierpiał. Już wystarczy, że stracili Lennoxa.
- Tak. Prawdopodobnie, by w pełni uwierzyli w fakt, że mam kogoś, będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie, a może i dwa. Wiem jak to brzmi, ale… trudno mi to wytłumaczyć. Nie są głupi, wbrew pozorom. Więc pochodzimy ze sobą przez dwa spotkania, potem będę im tylko mówił przy okazji, że coś przestaje grać i rozstaniemy się, gdy wszystko ucichnie, gdy Luna, moja siostra, będzie już w domu – odetchnął, upijając kawy. Wciąż zadziwiał się jaki smak ma tak świeżo mielona i parzona kawa bez żadnego dodatku. Najbardziej szokowało go, że nie czuł potrzeby wkładki. Był to pierwszy raz w jego życiu alkoholika, że nie chciał pić alkoholu.
- No, tu… jest problem, bo… nie wiem. Na pewno nie może być osobą publiczną, związaną z wydawnictwami, telewizją i radiem. Może coś związane z muzyką? I teatrem? Oni nie znają się na tym. Zostawiam ci tu dowolność, bo na pewno wpadniesz na lepszy pomysł. Mieszkasz na pewno w Chinatown, bo tej dzielnicy również nie znają. Cholera, nie wiem – wsunął palce między włosy i przesunął nimi aż do karku, wzdychając ciężko. Nie miał nigdy stałej dziewczyny, kobiety, więc tu był pies pogrzebany. Walczył ze sobą długo, aż przyznał na głos: - Byłabyś pierwszą, poważną kandydatką na coś więcej, więc… nadzieja w tobie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dziękuję. Ale nie pogniewałabym się, gdyby sekretarka była ciut pożyteczniejsza - mrugnęła żartobliwie okiem, mając na myśli niezbyt zainteresowanego nimi kelnera. Fakt faktem, taka ignorancja była im w tej chwili jak najbardziej na rękę, biorąc pod uwagę okoliczności spotkania z Lucasem i dyskrecję, jaką musieli zachować. Mała restauracyjka w zacisznym miejscu w środku dnia nie przyciągała zbyt wielu klientów, dzięki czemu nie zwracali na siebie jakoś szczególnie uwagi.
- Rozumiem, utrzymanie pozorów przez pewien okres czasu niekiedy jest wręcz niezbędne z racji żywego zainteresowania nową partnerką u boku, więc w tym przypadku sama bym Cię do tego zachęcała - pokiwała powoli głową z uśmiechem. Była profesjonalistką, więc wiązało się to z faktem, iż nie chodziło tu o wykorzystanie sytuacji w celach pieniężnych, a bardziej uwiarygodnienie opowiadanej przez nich historii tak, by każda ze stron odczuła jak największą satysfakcję z dobrze wykonanego zadania. - W takim razie opowiedz mi, jak wyglądają Twoje relacje rodzinne. Jacy są Twoi rodzice? - Spojrzała na Lucasa bez cienia emocji świadczących o sensacyjności tematu, jakiego można było uświadczyć podczas wywiadu z dziennikarzem. Konkretna odpowiedź była kluczowa do zorientowania się, z czym Sophia miała się zmierzyć. Na tej podstawie powinna wykreować postać, która zyskałaby przychylne oko państwa Harlow.
- Hmm.. A co powiesz na zajmowanie się ścieżkami dźwiękowymi do mało popularnych seriali na Netfliksie? I tu pojawiłaby się historia naszego poznania - skontaktowałam się z Tobą w sprawie wykorzystania jednego z Twoich utworów do nowo powstającego mini serialu i od słowa do słowa po prostu zaiskrzyło. - Uśmiechnęła się pogodnie całkiem zadowolona z pomysłu, który właśnie wpadł jej do głowy. Pozostawała kwestia dowodząca jej słowom, na którą też znalazła rozwiązanie. - Z technicznego punktu widzenia, gdyby ktoś chciał wpisać moje nazwisko w wyszukiwarkę internetową, mógłby trafić na moją stronę w Wikipedii bez zdjęcia, z kilkoma suchymi faktami, bo cóż, jednak nie mam zbyt wielu osiągnięć i wbrew pozorom jestem dość… randomowa. - Wzruszyła ramionami, jakby to była dla niej pestka. I w gruncie rzeczy tak właśnie było - studia informatyczne i nieco mniej chwalebne doświadczenia związane z ciemniejszą stroną internetu, nauczyły ją tego i owego. Lucas był w naprawdę dobrych rękach, które doskonale wiedziały, co robią.
- To duża odpowiedzialność - przytaknęła, doskonale wiedząc, co to oznaczało. Wiele zależało od niej, ale nie czuła zwątpienia. - Dlatego tak ważne jest odpowiednie przygotowanie, by opowiadana przez nas historia była jak najbardziej wiarygodna. Muszę przypodobać się Twoim rodzicom, ale jednocześnie mają uwierzyć, że to, co nas łączy, jest szczere i zgodne także z Twoimi upodobaniami. Interesuje Cię jakiś szczególny typ urody kobiet? - Uniosła wyżej brew, gotowa zapisać odpowiedź w formularzu. Mogła dostosować charakteryzację do jego potrzeb, co bardziej uwierzytelniłoby jego skłonność do konkretnego wyglądu idealnej kobiety.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał głową, już czując jak krew się w nim gotuje na samo wyobrażenie, że będzie musiał odgrywać szopkę przez nieco dłuższy okres, denerwował go. Słyszał już pytania matki, rozmowy z ojcem i nagłe odwiedziny pod pretekstem przywiezienia jemu i Lunie kilku rzeczy. Sophia jednak miała być kobietą pracującą, więc nigdy nie spotkają jej u niego. Może zobaczą ją dwa-trzy razy, ale nie więcej. Liczył, że jej charakteryzacja okaże się na tyle dobra, że nawet jeśli ktoś ich sfotografuje, nie wypłynie na jaw jej prawdziwa tożsamość.
- Mało są zainteresowani tak naprawdę nami, mną i moją siostrą. Zawsze najważniejsza dla nich była kariera i brak skandalu. Pieczołowicie przykładali się do tego, by wszystko szło po ich myśli. Udawali, że nie widzą żadnych problemów. Liczy się dla nich dobre zdanie i ukrycie faktu, że moja siostra jest chora. I że ja… um, ja… czasem lubię… lubię… - zaciął się, więc sięgnął po serwetkę i długopis, na której napisał Jestem alkoholikiem. Podsunął serwetkę kobiecie, odwracając przy tym wzrok zawstydzony swoją chorobą. Nie chciał, aby dowiedziała się o tym ze szmatłowców. Musiała mieć pewność, że on jest tego wszystkiego świadomy i że walczy z tym, a przede wszystkim – zapłaci jej za całą usługę.
Pokiwał energicznie głową na jej słowa, bo właśnie ten pomysł na zawód jego potencjalnej partnerki był świetny. Łączyło się z jego zawodem, więc odsunięta była od wszelkiej sławy jego matki i prawniczej kariery ojca. Pasowało mu to bardzo.
- To jest świetny pomysł. Od jakiegoś czasu tworzę ścieżki dźwiękowe do filmów, więc Netflix to świetna rzecz, bo rodzice nawet nie wiedzą co to za platforma – odparł z rozbawieniem, przesuwając palcem po ceramicznej filiżance. Pierwszy raz tworzył obraz wymarzonej kobiety i bawiło go to niemiłosiernie. Dodatkowo miał tym ukoić ego staruszków, więc dadzą mu spokój na dłuższy czas i mieliby pewność, że Luna jest z nim bezpieczna. Tylko na tym mu zależało. – To też jest dobry pomysł, bo jednak nie byłabyś wtedy taka anonimowa. Nawet lepiej. Jeśli masz możliwość posiadania jakiegoś oficjalnego konta czy strony, to naprawdę dobrze by było. Mój ojciec, Arthur, na pewno cię prześwietli. Jest prawnikiem, więc będzie chciał wiedzieć absolutnie wszystko. Ja też muszę wiedzieć o tobie jakieś fakty, więc… może jakaś lista? Nauczę się wszystkiego.
Zależało mu na autentyczności, by nie wyszło to wszystko sztucznie. Musieli omówić jeszcze kwestię gestów i czułości. Lucas nigdy nie był typem, który kleił się do kobiet, ale musiało być coś, co przekona rodziców do prawdziwości tego związku. Pocałunek w policzek nie wchodził w grę. Musieli zostać przyłapani na porządnym pocałunku; na sytuacji, który udowodni, że pożądają siebie, a nie są dla siebie jak brat z siostrą.
- Nie, nie mam żadnego konkretnego typu, więc tu jest plus, masz dowolność, tylko… Oni liczą pewnie, że się w końcu ustatkuję, więc musimy… wiesz, być wiarygodni w tej wielkiej miłości. Na pewno przepytają cię o tak absurdalne rzeczy jak grupa krwi, płodność i czy jesteś zadowolona z bycia ze mną, skoro jestem takim wrakiem człowieka – mruknął, uśmiechając się blado, bynajmniej z rozbawienia. Odetchnął głęboko, przerażony na ten bal. Zadowolony był jednak z dotychczasowego czasu spędzonego z kobietą, bo rozumiała wszystko doskonale.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”