WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Atmosfera pomiędzy Liane a Blakiem była w najlepszym przypadku nietypowa. Nie mieli wielu okazji do rozmów od czasów przerwanego pocałunku i może właśnie to było powodem, przez który czuła się teraz tak nieswojo w jego otoczeniu. Z jednej strony zachowywali się jakby wszystko było w porządku, a z drugiej zupełnie tak jakby nic się nie wydarzyło, choć oboje wiedzieli, że przynajmniej przez krótką chwilę coś było na rzeczy. Prawdę mówiąc, jeśli tylko Blake byłby chętny Liane była w stanie spotkać się innego wieczora i dokończyć to co między nimi zostało, z głośnym trzaskiem, przerwane. Teraz jednak starała się tym nazbyt nie przejmować i nie wspominać zbytnio zafrasowana pogodą, która ewidentnie dawała już wszystkim w kość. Rozpięła swoją przemoczoną kurtkę przeciwdeszczową, która przedrostek przeciw miała jedynie w nazwie. Zanim zdążyła się zorientować nowo poznany, być może przyszły pracownik, zniknął z pola widzenia pozostawiając ją samą w towarzystwie Blake'a.
-Jeśli masz rację to możemy mieć małe kłopoty. Są jakieś pogrzeby zaplanowane na najbliższe dni? Ziemia nie nadaje się do kopania, więc może być problem z przeprowadzeniem ceremonii.- zdawała się zupełnie zignorować huk, który rozbrzmiał w tle skupiając się na tym co ważne, a jednocześnie starając się pozbyć dziwnego uczucia, które towarzyszyło jej w otoczeniu Blake'a. Nieswojość sytuacji została jednak nagle przerwana przez dobiegający z korytarza głos Virginii. -Cześć, Virgi.- rzuciła lekko a jej słowa w połowie przerwał dźwięk przychodzącego smsa z alertem pogodowym. -Wstrzymano dostawy prądu w całej dzielnicy.- nie musiała tego mówić na głos bo podobną wiadomość mogli odczytać również jej współpracownicy na swoich telefonach. Pytanie o przywóz uświadomiło jej dopiero powagę tej sytuacji. Poza drobnymi niedogodnościami jak niedziałający ekspres do kawy czy radio pojawiał się problem ciał zamkniętych w chłodziarkach w kostnicy. -Nie mam pojęcia, to nie pytanie do mnie.- odparła zupełnie nie orientując się w sprawach organizacyjnych zakładu pogrzebowego. Ostatnimi czasy jej praca ograniczała się do kopania i drobnych przygotowań przed ceremonialnych. Od zarządzania dostawami byli inni ludzie i ona nie próbowała nawet wkładać rąk w ten temat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy już zlokalizowała tę dwójkę, przez chwilę przyglądała im się czujnie. Co oni tutaj robili, sami, po ciemku? Czyżby Blake był nie tylko mordercą, ale jeszcze molestującym szefem? Zmrużyła oczy.
Chciała nawet coś o tym zażartować, ale ich poważne, marsowe miny przebiły się nawet przez jej trawkowy nastrój, więc tylko westchnęła głęboko i starała się nadążyć za dalszym tokiem rozmowy.
- Mały? I tylko jeden? - parsknęła na słowa Blake'a - Jak już skończysz swoje rande-vous z Liane - no, jednak się nie powstrzymała - To musimy skończyć też nasze.
To dlatego że wcale nie pomyślała o tych trupach i braku prądu. Jeśli myślała o jakimkolwiek trupie, to już dawno był spalony i zapomniany w grobie, na którym nawet nie było jego imienia.
Ale pomyślała też o pieniądzach, o Martinie, o powodzie obecności Blake'a tutaj... Potrząsnęła głową, rozchlapując krople z włosów prawie jak otrzepujący się pies.
- Jestem mooookra - zajęczała, przypominając sobie o tym niedogodnym fakcie.
Na chwilę znowu utrzymała skupienie na Blake'u.
- Nie wiem. To ty jesteś tu szefem, ty powinieneś wiedzieć ile mamy trupów w kolejce - parsknęła, a potem podeszła do Liane, palcami sięgając do jej włosów.
Przeczesała je lekko.
- Ty też jesteś mokra - oceniła, jakby to było teraz istotne w tym momencie.
Jej myśli płynęły. Chciała żeby płynęły wiecznie. Już nie była siebie w stanie znieść na trzeźwo.
Pomasowała skronie i odsunęła się od kobiety, opierając się o ścianę.
Brak prądu. Brak dostaw. Trupy.
W końcu trybiki jej zaskoczyły.
Szkoda, że nie mieli kostkarki do lodu.
A nie.
One też działają na prąd.
Mrożonki...?
- Czemu po prostu nie zadzwonić i nie zaoferować zrabatowanego pełnego balsamowania albo... kremacji?
Wbiła znowu spojrzenie w Blake'a. W końcu był mistrzem w kremacji. Ona za to mogła stworzyć mumię zdolną przetrwać tysiąc lat w stanie prawie nienaruszonym.
Po co komu kostkarka do lodu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jedynie dźwięk zamka w kurtce Liane zasugerował mu, że coś ściągała. Odwrócił twarz w jej stronę, unosząc na kilka (kilkanaście?) sekund uniesiony telefon z latarką. Gary zdążył w międzyczasie się ewakuować, zatem może powinien powstrzymać się z tym pytaniem, skoro - w tym momencie - byli na osobności? Może wystarczyło inaczej ubrać je w słowa...
- Chcesz je zdjąć? - zapytał, ruchem głowy wskazując na ubrania, w których stała obok niego. - To znaczy... - odchrząknął - przebrać się. Masz coś na przebranie? - sprecyzował, zdając sobie sprawę z tego, że mógł zabrzmieć dwuznacznie. Nie planował; przypadkowo przelał zbyt szybko myśli, a ich skrót wybrzmiał inaczej, niż powinien.
...a może dokładnie tak, jak miał zabrzmieć?
- Jeśli nie, to mogę ci... - Nie dokończył, a kolejny trzask - tym razem upadającej trumny - przerwał ich rozmowę. Parsknął cicho, kręcąc przy tym głową z lekkim niedowierzaniem; musiał poważnie zastanowić się nad tym, czy nie wierzy w znaki. Najpierw przedwczesny powrót Lunarie i obraz, który wpadł ze ściany, a teraz nieoczekiwane przyjście Virgie i przewrócona trumna.
...a może prędzej powinien pomyśleć dlaczego się ich nie spodziewał, skoro ich obecność - zarówno Luny w domu, jak i Virginii tu - była całkiem normalna? A jednak, sytuacje niekoniecznie należały do tych znajdujących się w granicach normy i przyzwoitości.
- Nie mamy żadnego rande-vous - zaprzeczył; bo ciągle ktoś nam przeszkadza - próbujemy... naprawić elektryczność - poinformował ją dość sucho, darując sobie ostentacyjne wywrócenie oczami, bo i tak nie byłoby go widać. Za to kiedy kiwał głową godząc się na ich schadzkę, to już musiała widzieć, ponieważ latarka rzucała jasne światło na ich trójkę.
- Pamiętam. Musimy dokończyć szukanie... nowego kierowcy - wcale nie - bo kandydat skapitulował - burknął z niezadowoleniem, wzrokiem próbując jeszcze wyłapać znajomego, co nie było możliwe, skoro znajdował się najprawdopodobniej daleko stąd. I - oczywiście - wiedział, że będą szukali czegoś całkiem innego, choć o drobnych problemach w firmie Liane nie musiała wiedzieć, więc tego głośno nie powiedział. Każdy miał swoje tajemnice...
- Super - mruknął, na te ich mokre historie. - Do kremacji też jest potrzebny prąd - oświadczył z powagą, bo zupełnie nie było mu do śmiechu. - W FBI mają kostnicę, co nie? - pytanie posłane w eter nie doczekało się odpowiedzi przed tym, nim wpadł na pomysł, aby napisać do znajomej.
...kto by pomyślał, że kiedykolwiek przyjdzie mu do głowy, aby prosić o pomoc kogoś ze służb prawa.
Tak, to już akt desperacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieostrożnie zadane pytanie Blake'a zarezonowało w jej głowie przywracając na nowo wspomnienia wieczoru spędzonego w jego mieszkaniu. Szkoda, że nie zaproponowałeś tego wtedy- przebiegło jej przez myśl. Chociaż może to byłaby nieodpowiednia propozycja zważając na to jak szybko w mieszkaniu zdążyła pojawić się kolejna osoba, która sprawnie pokrzyżowała im wszelkie plany, które zdążyły się wytworzyć w jego lekko pijanej i jej nadzwyczaj trzeźwej głowie. Może to właśnie ta trzeźwość, z którą podjęła decyzję o pocałowaniu Blake'a wpłynęła na jej lekkie wyrzuty sumienia, gdy tylko w drzwiach mieszkania pojawiła się Lunarie.
-Właśnie nie mam nic na przebranie, ale myślę, że to i tak mija się z celem. Zanim zdążę wrócić do mieszkania znowu będę cała mokra.- odpowiedziała bojąc się tego nieuchronnego powrotu w cztery ściany swojego lokum. Nie miała aktualnie pieniędzy na taksówkę, a z najnowszych informacji wynikało, że ruch autobusowy został wstrzymany, więc pozostawał jej powrót na nogach poprzez burzę, której się zupełnie nie spodziewała.
-Mamy złą atmosferę do randeuz-vous. Przydałyby się jakieś świeczki do nastroju.-skwitowała w żarcie chcąc rozluźnić trochę atmosferę, o której wiedzieli tylko oni dwoje. Niesamowite jak blisko prawdy była Virginia. Może gdyby nie niesprzyjające warunki i szykująca się w kostnicy katastrofa ich kolejne spotkanie miałoby szansę przerodzić się we wcześniej wspomniane randez-vous. Choć w przypadku miejsca, w którym się znajdowali byłoby to tym bardziej nieprzyzwoite.
-Szybko odpadł skoro przestraszyła go tylko mała awaria.- stwierdziła niezadowolona z postawy jaką wykazał się niedoszły pracownik zakładu. Ktoś kto boi się utraty prądu nie powinien pracować w zakładzie pogrzebowym. -Tak, mają.-odparła szybko dopiero po chwili uświadamiając sobie, że wszystkie ciała, które składowali będzie trzeba w szybkim tempie przewieźć do siedziby FBI. Pogoda jednak nie wskazywała na to by możliwym było wykonanie szybkiego kursu. -Jechanie w tą pogodę karawanem będzie dosyć niebezpieczne, ale chyba nie mamy innego wyboru.- nic nie zapowiadało powrotu elektryczności, a co za tym idzie nie było innej możliwości rozwiązania tej sytuacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ta. Elektryczność. Chyba elektryzowało się między nimi, bo ze światłami, to szło im naprawdę kiepsko. Sama Virgie jednak nie wyglądała, jakby zamierzała w ogóle spojrzeć na bezpieczniki. Miała pewne zasady. .Na przykład, zero zabawy z prądem na haju, bo mogło się to bardzo źle skończyć.
To zabawne, na jakie głupie i niebezpieczne pomysły potrafił podsuwać umysł na trawce.
- Znalazłyby się jakieś świeczki - na przykład te przygotowywane na ceremonie pogrzebowe, ale to według blondynki rozumiało się samo przez się. - Tak. Widziałam. Spieprzał jakby zobaczył ducha. Albo mordercę. - szeroki uśmiech jaki posłała Blake'owi zapewne został przykryty przez półmrok, ale nie sposób było go nie usłyszeć.
Wygrzebała telefon i zapaliła w nim latarkę. Podświetliła sobie nią twarz, prawie jakby szykowała się do opowieści o duchach. A potem zaśmiała krótko. Nie miała teraz głowy do tego, żeby martwić się o jakieś trupy.
Pominęła kurtyną milczenia te podejrzane kontakty z FBI, skupiając się na czymś innym.
- Tylko ta nowoczesna kremacja. Podobnie zresztą jak balsamowanie
Pewnie taki ignorant jak on nie zdawał sobie sprawy z tego, że do skutecznego, pełnego zabezpieczenia ciała, trzeba było najpierw wypompować krew, a potem wpompować odpowiednie specyfiki, dobrane do wieku, karnacji i oczekiwanego efektu.
Ale od czego były pompy ręczne?
I stosy?
Poza tym przecież, przy kremowaniu, to wszystko jedno w jakim stanie było ciało...
Chociaż ona chyba by tego nie chciała usłyszeć.
Nie wiedziała. Wiedziała za to, że nie miała ochoty zostawać sama, a w taką pogodę mało ludzi miało ochotę imprezować, jej niezawodny sposób był więc niemożliwy do wykorzystania.
- Więc FBI. A potem poszukamy nowego kierowcy. U Ciebie, Blake.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Często po pracy jeździł na siłownie przyjaciela, tym bardziej, że miał do niej wstęp wtedy, kiedy była zamknięta zupełnie jak teraz trzeba korzystać w naszym kraju na nielegalu, dlatego był niemalże pewien, że w swoim karawanie miał torbę ze świeżymi ubraniami na przebranie. W jego spodniach - pomijając to, że za oknem panowała ulewa i wszędzie stała woda - zapewne blondynka by się utopiła, ale może ewentualnie bluza potrafiłaby ją nieco ogrzać. Otaksował ją mimowolnie spojrzeniem, a dłonią z pewną dozą niezręczności przejechał po przydługim zaroście.
- Jeśli nie masz jak wrócić, to mogę cię odwieźć - zaproponował zamiast tego, może później proponując jej oprócz schronienia się w karawanie, to i w sportowym stroju.
...w sumie nawet nie wiedział gdzie mieszka Liane, ale ta propozycja - całkiem grzeczna (serio!) i bez drugiego dna (tak też potrafił) - padła z jego ust nim pomyślał. Cóż, najwyżej pojeździ po mieście, ale teraz, niestety, ważniejsze były ciała w trakcie zbyt szybkiego rozkładu.
- Świeczki, dwie blondynki i ja - mruknął z cieniem uśmiechu - szkoda, że na dole mamy trzech sztywniaków do towarzystwa - dodał, a grymas mimowolnie wykrzywił jego usta.
W tym Biondi miała rację - Blake Griffith zupełnie nie znał się na balsamowaniu; zarówno tym nowoczesnym, jak i z zamierzchłych czasów. Kremacja już prędzej - w postaci stosu (stosu, Virgie, OKEJ? S T O S U) pojawiła się w jego myślach, ale te zostały zagłuszone przez dudniący w okna deszcz.
- Gdyby nie to, że pada deszcz, moglibyśmy zastanowić się nad innymi sposobami kremacji - stwierdził, wyszukując w telefonie numeru do pogotowia elektrycznego, do którego zadzwonił, aczkolwiek wcześniej wysłał wiadomość do agentki specjalnej Charlotte Hughes. Podczas rozmowy dowiedział się, że to grubsza sprawa i naprawa awarii może potrwać nawet kilka dni. Zaklął siarczyście i gestem wskazał dziewczynom kierunek, aby ruszyli gdzieś, gdzie będzie może trochę jaśniej i przestronniej.
- Całe Northwest ma podobno problem z prądem - poinformował jeszcze, gdyby im się mogło to do czegoś przydać. - Zdarzyło się coś takiego w ostatnich miesiącach? Jaki był plan działania? - W końcu byli w Seattle, deszczowym mieście, więc zakładał, że możliwe, że Serenity znalazło się już w takiej sytuacji i kobiety mu wyjawią co powinno się robić. On wpadł jedynie na to, by przenieść ciała - gorzej, że nie wiedział co zrobić z kolejnymi trupami, które się pewnie w ciągu tych dni bez prądu pojawią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wizja powrotu do mieszkania majaczyła daleko na horyzoncie, na tyle daleko, że nawet nie zastanawiała się w jaki sposób wróci. Póki co mieli na głowie ważniejsze sprawy niż próba powrotu, póki co musieli zapobiec zbliżającemu się przyspieszonemu rozkładowi ciał spoczywających na srebrnych lożach w kostnicy. Propozycja Blake'a rozczuliła jej zziębnięte od ulicznego chłodu serce. Spodziewała się, że sytuacja między nimi będzie napięta po ostatnim spotkaniu, jednak ta prosta propozycja umocniła ją w przekonaniu, że wszystko między nimi jest w porządku, nawet jeśli na pierwszy rzut oka na to nie wyglądało.
-Dzięki, chętnie skorzystam, bo nie uśmiecha mi się droga piechotą- odpowiedziała z uśmiechem na ustach. Nie tym dwuznacznym przybieranym w zaciszu Blake'owego mieszkania, a tym prostym i szczerym, dziękczynnym, tym który powodował, że w delikatny sposób uśmiechały się też oczy, których teraz w ciemnościach i tak nie mógł w pełni zobaczyć.
Zaśmiała się cicho na wspomnienie o świeczkach i dwóch blondynkach. Nawet w chwilach takich jak ta, przesiąkniętych krytycznością i ryzykiem poniesienia strat, dosłownie, w ludziach, potrafili żartować jak gdyby nigdy nic się nie działo. Doceniała ten mały szczegół wnoszący w atmosferę odrobinę luzu przez co sytuacja w jakiej się znaleźli wydawała się być odrobinę mniej absorbująca.
Podążyła za dłonią Blake'a, która wskazała jej kierunek nieco bardziej oświetlonego miejsca, w którym w spokoju mogliby się zastanowić co dalej zrobić.
-Nie przypominam sobie, żeby przez moje trzy lata mieszkania tutaj kiedykolwiek była podobna sytuacja.- mimo mieszkania w najtańszych dzielnicach miasta nigdy nie spotkała się ze wstrzymanymi dostawami prądu. Raz na jakiś czas ograniczali im wodę z niewiadomych powodów, ale nigdy nie stanęła u progu kryzysu pogodowego, który wyrządziłby takie szkody. -Jeśli sytuacja ma się utrzymywać kilka najbliższych dni to mamy większy problem niż trójka na dole. Co zrobimy z transferami kolejnych ciał? - z początku pomyślała jedynie o tych zmarłych niedawno, dopiero po chwili naszło ją olśnienie, że przecież podczas kryzysu pogodowego mogą zginąć ludzie z nim walczący. - Były jakieś ogłoszenia o zmarłych z powodu pogody? Jeśli tak to niedługo możemy mieć ręce pełne roboty.- roboty, której nie mieli jak wykonać w aktualnych warunkach. Roboty, która nie jest cierpliwa i nie będzie w spokoju oczekiwać, aż wszystko się uspokoi. Roboty, która musi zostać wykonana czy im się to podoba czy nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie tak, że tutaj co chwilę brakowało prądu. Ostatnio większa awaria zdarzyła się tutaj, gdy Virgie była jeszcze małym berbeciem, ale pamiętała doskonale, że mieli zapasowe zasilanie. Coś poszło nie tak, i chyba nawet zgadywała co, nie chciało jej się tylko o tym myśleć ani rozmawiać.
- Masz jakiś fetysz blondynek? - burknęła więc w stronę Blake'a, zła że w ogóle zaczął zadawać takie pytania.
Cokolwiek stało się z generatorem, to na pewno nie było nic dobrego. Odruchowo sięgnęła po fajkę i wsadziła sobie do ust. Nikły blask z odpalanej zapalniczki na chwilę nieco rozrzedził ciemność w jej bezpośrednim otoczeniu.
- Wstrzymamy. - wzruszyła ramionami, odpowiadając na pytanie Liane - Szpitale też mają lodówki. I zapasowe generatory. Działające.
Wykazała na tyle dużo zdrowego rozsądku, że jakoś tam wcisnęła ten wątek do dialogu. Odpaliła tego nieszczęsnego papierosa. Nie oglądała telewizji. Nie wiedziała, co podawali w wiadomościach, ale ludzie nie przestaną umierać, tak w ogóle, bo ktoś nie ma na razie dla nich miejsca.
- Ludzie i tak nie będą chcieli pogrzebów w taką pogodę
Ludzie może nie przestaną umierać, za to ceremonie jak najbardziej mogły się opóźnić. To nie tak, że ich robota była w tym momencie najważniejsza, i że nie mogła poczekać, jak dla Virgie to oboje tutaj zdecydowanie panikowali.
Powinni strzelić sobie jointa. Oboje. Może trochę by się rozluźnili i przestali się tak przejmować. Serio, ludzie mieli teraz ważniejszy problem niż umarli, raczej skupiali się na patrzeniu za okno.
- Szkoda, że nie ma Davida, on by pewnie odpalił zapasowe zasilanie - zagaiła w końcu, i nie mogła nie parsknąć śmiechem, przypominając sobie o tym uciekającym kierowcy.
Zaletą osób takich jak on było to, że znali zakład jak własną kieszeń.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Griffith - do tego czasu - nie patrzył na poważnie na to, co działo się za oknem. Padało - ale byli w Seattle, Szmaragdowym Mieście, w którym taka pogoda zdarzała się często. Teraz, poza gwałtownymi opadami deszczu, dołączył porywisty wiatr, dodatkowo utrudniający życie i... ułatwiający śmierć, jak się później okazało, kiedy ma się już na uwadze to, że ofiar śmiertelnych było sporo. Tymczasem Blake starał się myśleć w miarę trzeźwo i nie siać chaosu, a znaleźć dobre wyjście z tej nieciekawej sytuacji. Charlotte wyraziła chęć pomocy i dowiedzenia się, czy będą mogli przyjąć trzy trupy, a on z cieniem uśmiechu odpisał i wygasił wyświetlacz telefonu.
- Przy okazji dowiem się gdzie mieszkasz - mruknął z uśmiechem (nieadekwatnym do sytuacji, ale tak wyszło) w kierunku Liane. - Może kiedyś mi się przyda, o ile uzyskam zaproszenie na... kawę - dodał jeszcze, do swoich słów dodając uniesienie dłoni w geście kapitulacji...a może raczej tego, że jego intencje były czyste. Jakoś tak wyszło, że dokładny adres - mając na uwadze osoby, z którymi pracował - znał tylko Saoirse, a dla odmiany jego dom w Phinney Ridge zdążyły odwiedzić wszystkie...blondynki.
- Może - odpowiedział Virgie - ale nie będę ci udowadniał czy tak, czy nie - poinformował, wzruszając przy tym ramionami, choć to akurat tajemnicą nie było: że preferował blondynki, choć rzecz jasna zdarzały się wyjątki od tej reguły. Co nie zmienia faktu, że (subiektywnie) gust miał bardzo dobry.
- Dobrze, że zainwestowaliśmy w tę minikoparkę, będzie wygodniej z kopaniem dołów w deszczu - powiedział, przeczesując dłonią włosy i spojrzał na Biondi. Wiedziała o tym, czy zapomniał wspomnieć, że dokonał inwestycji? Wyłożył w to swoje środki, zatem nie musiał się tłumaczyć. A nawet gdyby wydał firmowe - to również by nie musiał.
- Łopaty to jednak... przeżytek. - Przeżytek w kontekście kopania grobów brzmiał być może nieodpowiednio, ale niekoniecznie się tym przejął, a liczył, że te udogodnienie pomoże Gagneux w pracy. O ile miała uprawienia, a jeśli nie, to... zawsze można było zrobić. Raczej.
- Pewnie będzie więcej wypadków niż zwykle - odpowiedział Francuzce w nawiązaniu do zmarłych przez pogodę. - Chcesz do niego zadzwonić i zapytać jak to zrobić? Mi pewnie nie powie. - Przeniósł wzrok na Virginię i posłał jej pytające spojrzenie. Ona miała z Davidem zdecydowanie lepszy kontakt (a przynajmniej tak myślał) niż on.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Liane nad wyraz stresowała się aktualną pogodą zupełnie nieprzyzwyczajona do katastrof klimatycznych. Spędzając całe życie w słonecznej Francji nawet nie przyszło jej do głowy, że świat może wyglądać w taki sposób, że któregoś dnia można obudzić się wśród całkowitej ulewy, wiatru, który zrywa gałęzie i niszczy dachy, wśród ludzi, którzy stracili życie walcząc z żywiołem. Żyła w swojej bańce, która razem z katastrofą żywiołową w Seattle, pękła. Pękła z głośnym trzaskiem rzucając nią całą siłą na twardą, choć rozmoczoną ziemię.
-Blake, zawsze jesteś do mnie zaproszony na kawę.-i na wszystko inne czego byś chciał. Jej drzwi stały otworem dla wszystkich jej znajomych potrzebujących odpoczynku, rozmowy czy schronienia. Nie ważne co by się działo, jakie perturbacje działyby się w jej życiu, zawsze miała drzwi otwarte dla bliskich sobie ludzi. A za takiego właśnie zaczęła uznawać Blake'a. Może wpływ na to miał ich ostatni wspólny wieczór, a może po prostu zwyczajnie go lubiła już wcześniej.
-To nie tak, że nie mam żadnych uprawnień na takie urządzenia.- zaśmiała się zdziwiona, że Blake przed zakupem takiego sprzętu nie spytał czy Liane w ogóle ma uprawnienia do obsługi takich maszyn. Co prawda, nie zapowiadało się by miała wpaść kontrola, która sprawdziłaby przekłamania w papierologii, więc mogli czuć się, przynajmniej póki co, bezpiecznie. -Ale fakt, że będzie dużo łatwiej przekopywać się przez te bagna, które się porobiły na cmentarzu. Będzie dużo ogarniania go, kiedy już wszystko się uspokoi. Pełno wszędzie zerwanych gałęzi i popękanych nagrobków. - była pewna, że gdy tylko sytuacja się uspokoi czeka ją robienie nadgodzin by chociaż w miarę ogarnąć stan cmentarza, o którego dbanie było jej obowiązkiem. Nie przeszkadzało jej to jednak, bo poniekąd lubiła dbać o to miejsce, lubiła spędzać tam godziny doprowadzając go do stanu idealnego, nawet jeśli kosztowałoby ją to kolejne godziny ponad swój etat.- Czekamy, aż trochę się uspokoi sytuacja czy już teraz mam wracać do kopania? Łopaty odpadają, ale tą minikoparką da radę, a mam niedokończony grób przez ten cholerny deszcz.- spytała licząc cicho, że Blake każe jej wrócić do pracy dopiero, gdy sytuacja choć trochę się uspokoi. Nie była w pełni gotowa na powrót w tę zacinającą ulewę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Na brak udowadniania to już za późno.
To była pierwsza riposta, która przyszła jej do głowy. Nie wiedziała ile razy już używała ich niegdysiejszego związku jako obelgi, i czy w ogóle, ale tym razem nawet nie tego to dotyczyło. Sao zatrudniona po znajomości. Teraz te flirty z Liane w burzę - jeśli myśleli, że Virgie tego nie zauważyła, to chyba wcale jej nie znali.
Akurat ona to chemię między dwójką (albo większą ilością) ludzi to potrafiła wywęszyć wszędzie.
Wykorzystywanie pracownic zaczynało brzmieć jak całkiem sensowny argument przeciwko Griffithowi i aż prawie żałowała, że mieli to zawieszenie broni.
- Minikoparkę...?
Przed jej oczami stanął zupełnie zabawkowy model. zdolny może do wykopania co nieco z piaskownicy, więc jej mina musiała być naprawdę pytająca - a nawet zważywszy na to, że mogło to umknąć w tym cholernym półmroku, no to jej ton głosu też nie pozostawiał wiele wątpliwości w tym temacie.
Sięgnęła po ten telefon.
- Co ty byś beze mnie zrobił - prychnęła, nie bez satysfakcji, gdy wybierała numer do Davida.
Wsłuchując się w sygnał połączenia, aż przewróciła oczami na pytania Liane.
- No chyba oszalałaś. Cokolwiek tam wykopałaś, pewnie już jest całym basenem. Daj sobie spokój. To byłby mo...
Pewnie miała na myśli mobbing, ale wtedy David odebrał telefon. Połączenie było kiepskiej jakości, ale to nie było coś, co by Biondi skłoniło do poddania się.
Odeszła tylko, wychodząc na korytarz, żeby oszczędzić obecnej tu dwójce słuchania, jak się przekrzykuje z zakłóceniami na linii i trzy razy powtarza to samo.
Dowiedziała się, że David zgłosił, że trzeba wymienić coś (nie udało jej się zapamiętać co) w generatorze już dwa miesiące temu i do tej pory nie ma żadnych wieści o tym, by części zamienne przyszły.
Zaklęła pod nosem, jak tylko odłożyła słuchawkę.
Martin, kurwa.
- Lepiej będzie poczekać na to FBI. - burknęła wróciwszy do Liane i Blake'a.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake by nie uwierzył, że Virgie wyczułaby jakąś chemię - może poza tą, której używała w związku z trupami i przygotowaniem ich do ostatniego pożegnania i pogrzebu. Zresztą, jego zdaniem wraz z Liane zachowywali się na tyle grzecznie i odpowiednio, że ciężko było złapać przypadkowe słowo z ich wymiany zdań i dopisać mu nieetyczne, drugie dno i nie tak czysty wydźwięk, ale... może to on w błędny sposób to postrzegał? Skoro jemu wydawało się, że nic takiego się nie działo (bo przecież tamten epizod mieli z Francuzką zachować w tajemnicy), to tak musiało być. Uhm.
- Widzisz, Biondi? - mruknął, przenosząc wzrok z jednej na drugą. - Gdybyś była dla mnie miła, to i ciebie mógłbym podwieźć karawanem. Jest w nim jedna trumna, akurat miałabyś wygodne miejsce - powiedział z powagą w głosie, pod koniec wypowiedzi rozkładając ręce na boki w ramach niemego: nie byłoby problemu. Niedługo później kąciki jego ust drgnęły w rozbawionym uśmiechu (chyba na myśl o wizji Virginii w trumnie, kuszące).
- Z tym chyba w największym stopniu będzie musiał zmagać się zarząd cmentarza - stwierdził, jednak w jego głosie czaiło się lekkie zawahanie. Ale z drugiej strony nie mogło być przecież tak, że oni jako dom pogrzebowy mieli oprócz pogrzebów jeszcze za zadanie sprzątać wszystkie cmentarze w Seattle, a tych było...trochę. Może jedynie wtedy, gdyby zobowiązywała ich jakaś umowa, ale takowej - na wyłączność pod tym względem - zapewne nie mieli. Ewentualnie wtedy, jeśli miejsce pochówki będzie przykryte przez gałęzie, to inna sprawa i będzie trzeba je uprzątnąć przed pochowaniem zmarłego.
- Tak - odpowiedział Virginii - stoi od paru dni w garażu - oznajmił, ruchem głowy wskazując (ciemność) kierunek, w którym powinno się pójść, aby dojść do wspomnianego pomieszczenia. Teraz i tak nie było sensu, a kiedy Liane zapytała o kopanie, pokręcił przecząco głową.
- Poczekamy. Wstępnie do jutra, jeśli sytuacja się poprawi, to może wtedy... -
Wzruszył ramionami w geście bezradności, ale humor poprawił mu się, kiedy Charlotte potwierdziła, że mogą przetransportować zmarłych do siedziby FBI.
- Mamy kilka wolnych miejsc na maksymalnie tydzień - poinformował obie panie - o ile FBI pilnie nie będzie potrzebowało swoich chłodni - dokończył, przesuwając dłonią po kilkudniowym zaroście. - David zbuntował się i nie chce pomóc, czy w czym rzecz? - zapytał Virginii, skoro ta powróciła bez dobrych wiadomości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chemia, którą mogłaby hipotetycznie wyczuć Virgnia, była z punktu widzenia Liane zupełnie niewyczuwalna, a przynajmniej tak chciała o niej myśleć. Bała się jak prawda o wieczorze spędzonym u Blake'a mogłaby wpłynąć na jej późniejsze stosunki pracownicze przez co skrzętnie zatajała tę informację, z resztą zgodnie z tym jak się umówili. To nasza tajemnica. Pierwszy raz od dłuższego czasu dzieliła z kimkolwiek tajemnicę takiego pokroju, a prawdopodobnie pierwszy raz w życiu znajdowała się w takiej sytuacji. W sytuacji, w której była tak blisko ust swojego przełożonego. Cieszyła się w duchu z wszechogarniającej ich ciemności bo każde nawiązanie, czy to Blake'a czy Virginii, do panującej między nimi atmosfery wywoływało niechciany rumieniec na jej bladej twarzy. Wspomnienie o przewozie Virginii w trumnie wywołało na jej ustach natychmiastowy uśmiech na wspomnienie ich niedawnej rozmowy o leżeniu w trumnach i patrzeniu wspólnie na sufit.
- Kurczę, miejsca w trumnie to aż zazdroszczę.- zaśmiała się cicho próbując rozładować, w jej ocenie, napiętą atmosferę pomiędzy współpracownikami. Już i tak przebywali wśród trupów- atmosfera nie musiała być grobowa. Zamiast jednak śmiechu w tyle głowy miała ciągle myśl o tym jak wygląda cmentarz, jak prezentują się groby, które miała dziś wykopać i ile czeka ją pracy z doprowadzeniem wszystkiego do stanu pierwotnego. Wiedziała, że najbliższe dni, gdy tylko sytuacja pogodowa choć trochę się uspokoi, będą dla niej ciężkie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że pracuje sama bo nadal nie znalazł się żaden śmiałek gotowy pomóc jej w pracy grabarskiej.
-Tymi największymi szkodami na pewno zajmie się zarząd. Myślałam o miejscach pochówku i części cmentarza, którą się zajmuję. Wszystko jest przysypane gałęziami, generalnie nie wygląda to za ciekawie. Będzie z tym sporo roboty, kiedy już wszystko się uspokoi.- miała w zwyczaju bardzo dbać o część cmentarza, na której odprawiali pogrzeby. Dbała o wygląd nagrobków, o dobre zabezpieczenie dołów, zdarzało jej się nawet podlewać niekiedy kwiaty na grobach, które nie były zbyt często odwiedzane. Czuła dziwne przywiązanie do tego miejsca przez co chciała by prezentowało się w swojej najlepszej możliwej formie.
-Szczerze mówiąc, wątpię by do jutra sytuacja się uspokoiła. Zapowiadali kilka dni takiej pogody, ale zobaczymy jak to będzie wyglądało. Może deszcz ustąpi na tyle by dało się pracować.- wzruszyła ramionami w geście bezradności poddając się woli żywiołu, którego nie obchodziło ile pracy mieli i na kiedy musieli ją zrealizować. Pogoda nie przejmowała się ich deadlinami.
-No dobra, to co, zostało nam zapakować gości z dołu i przewieść. Najlepiej czym prędzej, żeby się zbytnio nie rozmrozili.- rzuciła gotowa zejść na dół i pakować truposzy do wozu by raz na zawsze zakończyć ten paskudny dzień.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Virgie natomiast to "zawsze jesteś do mnie zaproszony na kawę", wystarczyło. Być może dlatego że ona sama w życiu nie podarowałaby mu żadnej kawy, może to było bardziej wymowne niż oboje myśleli, nie zamierzała jednak sobie zawracać tym głowy. Na ten moment. Może wcale. To nie była w końcu jej broszka.
- Naprawdę myślisz, że nie jeździłam w trumnie? - rzuciła tylko do Blake'a z politowaniem. - Z czasem się to nudzi, serio.
Na litość boską, kręciła się tutaj od dzieciaka, kiedyś przejażdżka w trumnie była dla niej najlepszą zabawą i atrakcją dnia.
Nie ukrywała ziewnięcia na te wszystkie organizacyjne przewidywania, które następowały w międzyczasie, blondynka wcale nie zamierzała sobie zawracać tym głowy, bo czy nie można było się skupić na tym co teraz, a nad tym co nadejdzie - dopiero gdy przyjdzie na to pora? Bez sensu, równie dobrze może się skrzyknąć jakaś grupa po-pogodowo-katastrofowych-wolontariuszy, którzy wypucują całe miasto zupełnie za darmo.
Szkoda siwych włosów i zmarszczek na takie bezsensowne zmartwienia.
- Wolę minikoparką. - wtrąciła nagle, wracając zupełnie bez kontekstu do poprzedniego tematu - minikoparką to jeszcze przejażdżki chyba nie miała.
- A David zawsze będzie chciał mi pomóc. - burknęła - Nie mierz swoją miarą. - wycelowała oskarżycielsko palcem w Blake'a, a potem kiwając lekko głową na słowa Liane, ruszyła w stronę wyjscia z pomieszczenia, by skierować się do trupich lodówek. - Po prostu niektóre rzeczy są poza jego zasięgiem - dodała, ciszej, bardziej jakby do samej siebie.
Chwilę potem podstawiała już wózek pod lodówkę, w celu wrzucenia na niego pierwszego trupa. Świetnie. Znowu pracowała po godzinach. I lekko na haju. Powinni jej za to ekstra płacić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze, że to nie on był tym, który zatrudnił Liane, bo domniemania Virginii o ewentualnej chemii, która rzekomo była wyczuwalna, dodatkowo naprałyby mocy. A tak? Pod tym względem (i kilkoma innymi również) był niewinny. Nie planował też kontynuować tematu zaproszenia na kawę przez sympatyczną grabarkę, ale prawdopodobnie poruszył go jakiś czas później (mówiąc, że kiedyś pewnie z tego zaproszenia skorzysta), gdy zgodnie z obietnicą odwoził blondynkę do mieszkania.
- Myślę, że martwa na pewno nie - odpowiedział lekko Virginii, choć temat bynajmniej do takich się nie zaliczał, o ile ktoś wpadł na pomysł, aby słowa Blake'a odebrać bardziej jako groźbę, a nie żart, bo wyjątkowo w takim tonie to powiedział. Mieli mieć sojusz, całkiem nieźle im to wychodziło jak na razie (jeszcze się nie zabili, a to bez wątpienia było plusem), zatem nie chciał tego popsuć, a na pewno nie teraz, kiedy na głowach mieli inne problemy - z Martinem, kadrowe, a teraz jeszcze pogoda dawała im popalić, wraz z brakiem zasilania.
...ale dobrze wiedział, że zawsze mogło być gorzej. Lepiej też, choć bliżej mu było do przewidywania i brania pod uwagę tych negatywnych opcji, zamiast pozytywnych, ponieważ te pierwsze zdawały mu się bardziej realne.
- Samej może być ci ciężko to ogarnąć po przejściu Armagedonu - rzucił, przekierowując spojrzenie na Francuzkę - jeśli do tego czasu nie znajdzie się nowy pracownik, możesz poprosić o pomoc Martina, albo mnie - zasugerował, wypowiadając się od razu za drugiego właściciela Serenity, bo może gdyby wpadło mu więcej pracy, to miałby mniej czasu na zajmowanie się rzeczami, którymi zajmować się nie powinien. A przy okazji Griffith z Biondi mięliby chwilę na to, aby doprowadzić do końca jedną kwestię, którą również wypadałoby już posprzątać.
- Znam jedną pogodynkę, może uda mi się dowiedzieć czegoś bardziej pewnego, niż to, co mówią w tv na różnych stacjach - powiedział, a kącik ust drgnął mu w lekkim uśmiechu. Zapomniał, że i Virgie zna Ariel, lecz na dobrą sprawę nie pamiętał też, czy wiedziała czym się Darling zajmuje. Ale i tego tematu nie kontynuował, a dopiął jeszcze jakieś rzeczy z Lottie informując, że niebawem będzie, a potem zajął się pomocą w pakowaniu zwłok.
- Wygląda na to, że macie wolne -
mruknął bez entuzjazmu, spoglądając za okno w stronę ciemnego już nieba i mając nadzieję, że oberwanie chmury przeniesie się w inne miejsce, by bezpiecznie mógł przetransportować ciała.
- W razie czego będę się z wami kontaktował - dodał, wyciągając telefon z włączoną latarką odrobinę wyżej. - Chcesz od razu jechać ze mną? - zapytał Liane, by po trzech sekundach przenieść wzrok na Biondi. - Chcecie - sprostował - bo już dziś szukamy... tego nowego kierowcy? - zapytał koleżanki, żeby nie było, że zignorował jej wcześniejsze słowa i planuje zostawić na pastwę losu i ciemności przepełniającej SFH.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard”