WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://static.seattletimes.com/wp-cont ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001.

Można powiedzieć, że Layonell miał zły dzień, ale z drugiej strony to lekarz zachowywał się tak cały czas, więc jakoś się tym nie przejmował. Ludzie czasami działali na niego jak płachta na byka, a jak ktoś mu się podlizywał to od razu zostawał skreślony z listy potem potencjalnych ludzi, których mógł tolerować, ponieważ jak wiadomo Layo nie bardzo zaprzyjaźnia się z ludźmi, z którymi pracuje. Nie praktykuje takich rzeczy, co oczywiście nie oznacza, że traktuje wszystkich jak śmieci. Co to to nie! Jest dobrze wychowanym człowiekiem i do każdego człowieka ma szacunek. Na gnojenie trzeba sobie zasłużyć, chociaż u niego to wystarczy tylko kropla, jednak nie każdy musi o tym wiedzieć. Ma opinie dobrego lekarza, ale niezbyt miłego człowieka i wiecie co? To jest prawda! Nie udaje kogoś kim nie jest, bo jaki to ma sens? Prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw i później jest tylko problem z tego.
Dzisiaj wstał bardzo wcześnie, by trochę w domu poćwiczyć. Ostatnimi czasy zrobił sobie w domu siłownie by nie musiał zostawić Majki z opiekunką. Nie chciał wykorzystywać dziewczyny bardziej niż to konieczne. Gdy sprawdził, że z córką wszystko w porządku poszedł ćwiczyć, a po dwóch godzinach już był gotowy do wyjścia i jak zawsze na czas opiekunka przyszła. Przekazał jaj niezbędne informacje, jak co rano i pojechał do pracy swoim nowym autem, bo poprzednie już odmówiło posłuszeństwa. Wjeżdżał właśnie na skrzyżowanie niedaleko szpitala, kiedy poczuł, że ktoś mu wjechał w tył. Zapaliła mu się jakaś czerwona lampka, no wściekł się jak cholera! Nowy samochód! Tyle co go odebrał z salonu i już takie coś. Zaparkował na boku i wyszedł obejrzeć szkody, a zaraz za nim zjechał samochód, który to wszystko spowodował. Nie zwrócił uwagi na to, kto siedzi za kierownicą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

II. Zły dzień? Teddy zdecydowanie coś o tym wiedziała. Od rana miała do załatwienia całą masę spraw. Do Seattle wróciła zaledwie kilka dni temu i wciąż musiała dopiąć parę ważnych ważnych spraw. Chodziło o jakieś drobnostki związane z mieszkaniem, chciała też podskoczyć do szpitala, żeby ostatecznie zaakceptować swój grafik na pierwszy miesiąc. Była podekscytowaną perspektywą nowej pracy. Czuła, że nareszcie ma szansę, aby zacząć od nowa. Ostatnie lata były dla niej trudne. Tkwiła w toksycznym związku i stała się ofiarą przemocy domowej. Jej były mąż nie miał litości. Z czasem było coraz gorzej. W końcu Teddy nie wytrzymała i odeszła. Złożyła pozew o rozwód, ponieważ nie potrafiła już tak dłużej żyć. Przez pewien moment było z nią naprawdę źle. Kiedy poroniła, zaczęła miewać stany depresyjne. Przez kilka miesięcy uczęszczała na terapię i chyba powoli zaczynała wychodzić na prostą. Miała nadzieję, że jeszcze uda jej się jeszcze jakoś ułożyć sobie życie. Na razie planowała skupić się na sobie. Chciała robić rzeczy, które sprawiają jej radość. Intensywnie myślała nad zrobieniem doktoratu na miejscowej uczelni.
Dzisiejszy dzień Teddy miała zacząć od wizyty w szpitalu. Czekało ją spotkanie z dyrektorem. Wsiadła w samochód i ruszyła w drogę, ale niestety nie udało jej się dojechać bez problemów. W okolicy skrzyżowania, które znajdowało się nieopodal szpitala, zaliczyła stłuczkę. Blondynka upewniła się, czy jest bezpiecznie i wysiadła z samochodu. Od razu ruszyła w kierunku poszkodowanego mężczyzny. — No pięknie, bardzo Pana przepraszam. Wszystko w porządku? Nic Panu nie jest? — zapytała i spojrzała na niego swoim bacznym okiem lekarza. Kątem oka zerknęła w stronę jego auta, które delikatnie podniszczyła. Ups, czyżby nadchodziły kłopoty?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[1] bo można.


Ten dzień nie należał do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych. Przechodząc sprawnie od jednego do drugiego pacjenta, Tony znowu musiał kilku osobą oznajmić przykrą wiadomość. Bycie onkologiem nie było łatwo sprawą, kolejna fala ludzi, badania i kilka niemiłych diagnoz. Płacz, smutek wypisany na twarzy i wiecznie grobowa atmosfera. Właśnie tak można by podsumować to w co się wpakował. Bycie lekarzem, chęci pomocy ludziom czy zaspokojenia rodzinnych tradycji, wszystko to łączyło się w jego codzienną rutynę. Kolejny dyżur i kolejny dzień pracy, właśnie był już za nim, gdy opuszczał cholernie duży szpital ulokowany w centrum Seattle. Ani pogoda ani temperatura nie dopisywała szczególnie, o tej właśnie porze roku, gdy z przyjemnego lata, pozostawało kilka ostatnich dni. Można by zaklinać pod nosem, to miasto i aktualny stan rzeczy, ale na szczęście Tony zaopatrzył się w swoje auto, zamiast dalej jeździć rowerem, dla zdrowotności. Trzeba nadmienić, że znalazł w sobie hobby do sportu, do kontaktu ze świeżym powietrzem. Tyle tylko z tego, że nie raz to przysparzało problemów, gdy ktoś mu najechał na tyłek i z niego wręcz spadł. No ale mniejsza o tym, bo tu nie o tym. Wracając do aktualnego stanu rzeczy, właśnie przemierzał podziemny parking szpitala, kierując się do swojej srebrnej strzały, a więc bogato wyposażonego BMW, ostatnio jego jedynego oczka w głowie. Mówi się, że w pewnym wieku facet potrzebującego czegoś takiego, nie inaczej było w przypadku Matthewsa. Ale kontynuując, ostatecznie dotarł do samochodu i ruszył nim szybko w kierunku swojego mieszkania, chcąc już jak najszybciej znaleźć się w cieple to raz, a dwa pozbyć tego szpitalnego zapachu, który wręcz za nim chodził. Pogoda była okropna, a wycieraczki jego auta nie nadążały za wodą kapiącą z nieba, niemiłosiernie. Na taką kluchę, nie wystawił by nawet psa, a więc no czuł współczucie dla nielicznych ludzi, podążających chodnikiem w pośpiechu, jakby to miało im pomóc. Na jednych ze świateł, mignęła mu znajoma postać i rzeczywiście gdy znalazł się tylko bliżej, stojąc przed tabunem aut, dostrzegł JĄ. Coś mu mówiło jedz, ale coś innego zaś stój, toteż po mimowolnej walce w sobie, zatrzymał się i odsunął w dół szybę aby zawołać kobietę po imieniu. Trudno jeśli to nie ona i strasznie się wygłupił, chociaż powiedzmy sobie szczerze, swoją dawną ukochaną, poznałby nawet po ciemku, przy blasku księżyca, z klapkami na oczach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 12 — ..........Z samego rana jeszcze nic nie wskazywało na to, że pogoda ma się popsuć — kiedy tylko otworzyła oczy, przywitało ją ciepłe, jasne słońce, na którego widok uśmiechnęła się z zadowoleniem. Jakoś nie pomyślała, że w międzyczasie może się ono schować za ciężkimi, ciemnymi chmurami, więc do pracy ruszyła na piechotę, choć — jak zwykle — w torebce miała małą, składaną parasolkę, którą zawsze nosi przy sobie, tak na wszelki wypadek. Nie raz jej się przydała i, jak się z czasem okazało, dzisiejszego dnia również miała jej się przydać.
..........Ta diametralna zmiana pogody zdecydowanie nie jest jej na rękę. Oczywiście kiedy znajdowała się w szpitalu i zajmowała się swoją robotą, niezbyt zwróciła na to uwagę, bo jeszcze wtedy nie musiała się tym przejmować. Teraz jednak, gdy przemierza szpitalne korytarze, by dotrzeć do wyjścia z budynku i móc wrócić do swojego mieszkania, zastanawia się jak wróci, gdy deszcz tak zacina, a ona ma na sobie jedynie sweter i w ręku niewielką parasolkę. Nie ma chyba innego wyjścia, jak podjechać autobusem, ale i do najbliższego przystanku ma kawałek. Cóż, trzeba spróbować.
..........Wychodzi więc z budynku, szczelniej opatulając się swoim swetrem i podnosząc rozłożoną parasolkę nad głowę, aby choć trochę ochroniła ją od padającego deszczu. Wystarczy jednak kilka kroków, by upewnić się, że nie dotrze na przystanek sucha. Mówi się trudno — następnym razem będzie pamiętać, że lato się kończy, a gwałtowna zmiana pogody to rzecz zupełnie normalna.
..........Klnie cicho pod nosem, gdy okazuje się, że najbliższy autobus przyjedzie dopiero za dwadzieścia minut. Może więc metro? Robi nawet kilka kroków w stronę najbliższej stacji, ale właśnie w tym momencie podjeżdża do niej samochód, a okno od strony pasażera zjeżdża w dół. Nie musi się nawet pochylać, aby zobaczyć kto to, bo kiedy tylko słyszy swoje imię, doskonale rozpoznaje do kogo należy głos. Przełyka głośno ślinę, na moment kompletnie zamierając.
..........I co teraz?
..........Uciec stąd jak najszybciej, a może wsiąść do samochodu? Rozgląda się niepewnie dookoła, jakby szukając innych opcji lub odpowiedzi gdzieś na ulicach Seattle, ale oczywiście nic takiego nie znajduje. Nie jest pewna, czy to dobry pomysł, ale coś podpowiada jej, żeby wsiąść, zobaczyć do czego ich to zaprowadzi. Nie rozmawiali w końcu od czasu rozstania, a od tego czasu minęły niemal cztery lata.
..........Wreszcie bierze głęboki oddech i zanim zmieni zdanie, otwiera drzwi od strony pasażera i wsiada do auta. Zagryza lekko dolną wargę, wzrok wbijając przed siebie, bo ma wrażenie, że kiedy tylko na niego spojrzy, po raz kolejny się rozpadnie. Co z tego, że przez te cztery lata widywała go na szpitalnych korytarzach — teraz jest zupełnie inaczej; teraz są sami, w ciasnym samochodzie, z dala od innych ludzi.
..........Dzięki — wykrztusza wreszcie, bo ma dość tej głuchej ciszy, która między nimi zapadła. Dawno jednak już zapomnieli, jak ze sobą rozmawiać.
Ostatnio zmieniony 2020-10-12, 16:37 przez Lana Ortega, łącznie zmieniany 2 razy.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zadziałał szybko, pod wpływem aktualnej chwili i tego, że aura nie dopisywała. Normalnie w innych okolicznościach, kto wie czy by się zatrzymał albo ją zauważył. Teraz jednak tego od niego wymagała pogoda, skupienia i rozglądania się uważnie na drodze, bo jego wycieraczki momentami nie dawały rady, pod wpływem deszczu. Lało intensywnie, więc można by uznać że trochę już Ortega przemokła. Mimo wszystko, nie przejmował się tym Matthews, bo co to takiego woda w aucie, wilgoć to raz a dwa, nigdy nie uważał się za takiego sukinsyna, aby tak chamsko postąpić, dać nadzieje, czy zaśmiać się w twarz i odjechać. - Wsiadaj Lana. - zawołał ponaglając kobietę, bo tak jakby zwlekała, co wpływało znacznie na jej nie korzyść. Rozumiał, że mogła mieć opory czy coś, ale to by tylko albo aż, podwózka jaką jej oferował. Niby nie gadali i zazwyczaj w szpitalu starali sie omijać jak ognia ale może właśnie nastała pora na zmianę? Może rzeczywiście potrzebowali w końcu pogadać jak normalni ludzie, a trasa do jej mieszkania, miała to ułatwić. Poczekał więc chwilę aż się usadowi w środku i zapnie pasy, po czym ruszył z miejsca, z kamienną miną jak posąg. Cholernie szukał punktu zaczepienia, tego jak ugryzc temat, jakiejkolwiek rozmowy, którą mogliby zacząć.
- Dalej mieszkasz w tym samym miejscu? - zapytał, niby wiedząc ale jakoś musiał rozładować to napięcie i dziwną atmosferę, jaka wystąpiła w tamtej chwili. Cholernie ciężko im przyjdzie pogadać, na te trudne tematy, a na bank taka podwózka w aucie, też do niczego nie zaprowadzi. Powinni dla spokoju ducha i odrzucenia przeszłości, wszystko sobie wyjaśnić raz a porządnie, nei zrobili tego wtedy, więc może teraz? Przygnębiająca pogoda za oknem, nie pomagała w niczym, Tony skupił się na drodze, ale co jakiś czas spoglądał na nią, jakby szukając punktu wyjścia, czy zaczepienia. - Lana... - zaczął, ale chyba sam nie wiedział co chcę powiedzieć i jak to ugryźć, więc kompletna cisza zapadła zaraz, gdy dojechali do kolejnych świateł.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Czuje, jak serce tłucze jej się w piersi, jak ręce trzęsą się z nadmiaru emocji, gdy zapina pasy bezpieczeństwa. W tej chwili nie potrafi myśleć jasno, bo nie była przygotowana na tego typu spotkanie. Wie, że powinni porozmawiać, zamknąć ten rozdział na dobre i wreszcie się uwolnić od widma wspólnej przeszłości, ale ma wrażenie, że jeszcze nie jest w stanie tego zrobić. Życie w zawieszeniu to jednak nie jest dobry pomysł — obiecała sobie, że ruszy dalej, a nie rozmawiając z Tony’m i unikając go za wszelką cenę, nie spełnia tej obietnicy. Czyżby los postanowił zadecydować za nią? Czyżby zrobił to specjalnie, aby wreszcie mogli sobie kilka spraw wyjaśnić?
..........Tylko co tu jest do wyjaśniania?
..........Nie udało się, po prostu. Mieli być razem na zawsze, mieli wspólnie wychowywać Hope, a z czasem może nawet i więcej dzieci, ale wszystko to się posypało. Może ta sytuacja miała im udowodnić, że nie są sobie pisani? Osoby, którym przeznaczone jest być razem, powinny przejść trudne chwile razem, ramię w ramię, a nie oddzielnie, jak zrobili to oni. Czy to jej wina? Czy to ona odcięła się od Tony’ego i wszystko zawaliła? A może to ich wspólna wina? Teraz to już chyba nieważne.
..........Nie, od jakiegoś czasu mieszkam w Chinatown — odpowiada, zerkając za okno na mijane budynki. Tuż po śmierci Hope wyprowadziła się do rodziców, bo sama nie była nic w stanie zrobić, ale kiedy jako tako doszła do siebie, a matka z ojcem zaczęli doprowadzać ją do szału, zdecydowała się przeprowadzić. Nie obchodziło ją w jakiej dzielnicy znajdzie mieszkanie, szukała po prostu czegoś niewielkiego i niezbyt drogiego. Teraz jednak, gdy powoli wraca do normalnego życia, coraz częściej zastanawia się nad kolejną przeprowadzką w jakieś ładniejsze i spokojniejsze okolice.
..........Zerka na Tony’ego kątem oka, gdy wypowiada jej imię. Nie dziwi się jednak, gdy nie mówi nic więcej, bo sama nie wie, co w tej sytuacji powiedzieć. Jednocześnie chciałaby wyrzucić z siebie tak wiele, ale nie dość, że nie wie od czego zacząć, to nie ma jeszcze na to odwagi. Nie mogą jednak siedzieć w takiej ciszy, prawda?
..........Co u ciebie słychać? Jak w pracy? — pyta nagle, choć na to drugie pytanie raczej zna odpowiedź. Pracują wszakże w tym samym miejscu i Lana wie dużo, co dzieje się w szpitalu. Nie zna jednak jego planów, nie wie jak mu się żyje, co robi, jak się czuje. Kiedyś mówili sobie wiele, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, a teraz ma wrażenie, że są dwójką obcych dla siebie ludzi.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On na prawdę chciał dobrze, od samego początku postawił na Lanę, wpatrując się w nią jak w tą jedyną, zakochany, przepełniony uczuciem. A potem? To wszystko wydawało się runąć, jak zle postawiony budynek, z wadą jakąś w tle. Nie miał pojęcia dlaczego nie wzięli tego na barki, dlaczego nie pogadali i nie wyjaśnili sobie praktycznie nic. Odsunięcie się było najgorszym możliwym wyjście, wcale nie ułatwiającym nic, a raczej jeszcze bardziej komplikującym życie. Bo jeśli serio mieli życ odzielnie, stać się dla siebie kimś obcym to chociaż warto było odciąć przeszłość, która jakby nie patrzeć ciążyła na nich obojgu, nawet jeśli nie było to widać na pierwszy rzut oka. Tony wydawał się zawiesić się całkowicie w sowim życiu, obecnie po za pracą nie miał nic innego, na czym mógłby skupić swoje myśli całkowicie. Nawet jeśli nie wiedzial co u niej słychać, to domyślał się że ma podobnie, bo może nie była taka silna, na jaką się kreowała?
- Chinatown. Jasne. - powtórzył, może lekko zdziwiony ale raczej nie powinien, bo chyba sam też odciął by się od tego miejsca, wspólnego które kryło wiele wspomnień, tym miłych i nieprzyjemnych. Pokiwał głową, w sumie rozumiejąc dlaczego taki też zabieg obrała, to logiczne i rozsądne jakby nie spojrzeć. Pewnie i on szukał pomysłu jak się podnieść po tym, może nawet w głowie miał ucieczkę z miasta na dobre, pozostawiając za sobą spalone mosty. Może nawet próbował, o czym nikomu nie mówił.
Zaniemówił ostatecznie, gdy wyrzucił z siebie jej imię tak szybko, pewnie, aby na końcu, zabrakło mu chęci złamania tej dziwnej bariery, atmosfery, która wisiała w powietrzu i wręcz kipiała. Dobrze, że jednak większą uwagę skupiał na drodze, starając się dowiezc ich w jednym kawałku do celu, bez problemu. W duszy dziękował jej za to, że przełamała niezręczną ciszę i podjęła banalną ale skuteczną rozmowę, na którą mogli się rozchmurzyć, jak zwykle ludzie, znajomi. - Chyba dobrze. Z jednej strony robię to co lubię, ale z drugiej chyba przez to nie mam czasu na życie. Jak myślisz jestem robotem? - rzucił luzno, nieco rozchmurzając się, bo na jego usta wkradł się minimalny i delikatny uśmiech. Wiadomo, ta odpowiedz mogła nie być na tyle satysfakcjonująca, więc po chwili dodał coś od siebie, zgodnie z aktualnym stanem rzeczy.
- Wiesz jak jest, czuje się za stary na szaleństwa. Przychodzę z pracy, siadam w kapciach i z herbatą, snując się jak cień po tym co było, co może być. - odpowiedział, może nieco smutno ale no kurde, musiał jakoś powoli wchodzić na tej grząski grunt ciężkiej przeprawy na temat tego co było między nimi, co się wydarzyło. Samochód nie wydawał się najlepszym miejscem na tego typu rozmowy, ale przynajmniej chciał jej uświadomić, że muszą pogadać i zamknąć temat raz na zawsze. Dlatego też, dojeżdżając do kolejnego skrzyżowania, gdy zatrzymali się na światłach, odwrócił się do niej i z pewnością w głowie, zaczął mówić to co chciał już na starcie. - Nie sądzisz, że powinniśmy pogadać? Wyjaśnić swoje sprawy? Dać szanse na nowy start, jakiś ruch w swoim życiu. Może i przeżyłem swoje, może i widziałem wiele, ale pewne rzeczy siedzą w człowieku, nie da się tego trzymać ciągle i ciągle. Lana. - dodatkowo dla podkreślenia wagi swoich słów, złapał ją dość niespodziewanie za rękę, tak aby i ona miała tą otuchę, przełamać lody i powiedzieć cokolwiek, słowo czy imię ich dziecka, cokolwiek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Przed Tonym miała kilku chłopaków, ale żaden nie był na poważnie. Ot, zwykłe zauroczenia, które kończyły się prędzej czy później. Była wtedy w takim wieku, że zwyczajnie nie szukała kogoś na stałe, bo było za wcześnie. Nie chciała skończyć z pierwszym lepszym facetem, a w zasadzie to jeszcze przez kilka lat nie chciała skończyć z żadnym facetem, gdyż wolała najpierw się trochę wyszaleć. I jak jej to wyszło? Nie wyszło, bo przepadła bardzo szybko — wystarczyło kilka spotkań z Matthewsem, by była cała jego.
..........Pamięta te pierwsze miesiące, gdy podczas każdego spotkania czuła motylki w brzuchu; pamięta, jak w dni, w które się nie widzieli, czekała z nadzieją i ze zniecierpliwieniem na jakąkolwiek wiadomość od niego — na telefon czy choćby głupiego smsa. To wszystko było dla niej nowe, mimo że przygód z facetami miała już kilka. Ale to Tony był jej pierwszą, prawdziwą miłością — i z czasem zaczęła myśleć, że również ostatnią. Musiało minąć kilka lat, ale z czasem zaczęło być dla niej jasne to, że już na zawsze będą razem, szczególnie kiedy dowiedzieli się o ciąży. To zbliżyło ich jeszcze bardziej, Lana zaczęła nawet żywić nadzieję, że w końcu jej się oświadczy — wszystko układało się, jak w bajce. Skończyło się jednak zupełnie inaczej.
..........Nie powinien więc dziwić się, że się stamtąd wyprowadziła — z miejsca, z którego mieli nie tylko wiele pięknych wspomnień, ale też mnóstwo bolesnych. Nie mogła tam zostać, nie dałaby rady. Prędzej czy później to miejsce by ją pochłonęło i zniszczyło, a tego nie chciała. Chciała ruszyć dalej, pogodzić się z sytuacją i sprawić, żeby już dłużej tak mocno to wszystko nie bolało. Pierwszym krokiem była wyprowadzka.
..........Kolejne kroki wykonywała powoli, ale sukcesywnie. Kolejna przeprowadzka, kupno pianina, aby wrócić do swojego hobby, zmniejszenie ilości godzin spędzonych w pracy, adopcja psa, a z czasem wychodzenie do ludzi. Podróż ta jednak nadal trwa, a spotkanie z Tonym miało być w niej kolejnym przystankiem, nie sądziła jednak, że wydarzy się to tak szybko, tak niespodziewanie. Ale to może lepiej? Może wyjdzie im na dobre to, że pogadają teraz, a nie za pięć czy dziesięć lat. Im wcześniej, tym lepiej.
..........Kiwa lekko głową z niemal niewidocznym uśmiechem. Nie tylko ona popadła w pracoholizm po śmierci ich dziecka, czego była i jest świadoma. Często widywała go na szpitalnych korytarzach, ale zazwyczaj omijała go szerokim łukiem, gdyż nie była gotowa na konfrontację, a już na pewno nie w miejscu pracy. Ona jednak z czasem trochę dała na wstrzymanie, zaczęła częściej zostawać w domu i wychodzić na miasto, zamiast brać kolejną zmianę. On też powinien tak zrobić.
..........Jeśli w międzyczasie śpisz, jesz i bierzesz prysznic, to raczej nie, nie jesteś robotem — odpowiada z rozbawieniem, uśmiechając się nawet nieco szerzej, choć przychodzi jej to z niewielkim trudem. — Robiłam dokładnie to samo, szukałam zapomnienia w pracy. Ale, uwierz mi, na dłuższą metę to nie jest żadne rozwiązanie. Powinieneś dać trochę na wstrzymanie, naprawdę — mówi łagodnie, bo mimo wszystko nadal mu na nim zależy i nie chce, aby się przepracował i zorientował się za późno, że życie przeleciało mu przez palce. — Siedzenie w domu też nie jest zbyt dobrym pomysłem. Spotkałbyś się z jakimś kumplem na piwo, poszedł na spacer… Nie ma sensu stać w miejscu, tego się przez ostatnie lata nauczyłam — dodaje cicho. Wciąż jednak na niego nie patrzy, wciąż uparcie wbija wzrok w mijane przez nich budynki.
..........Ja… — Chce już coś odpowiedzieć, ale jego dłoń na jej ręce sprawia, że zapomina języka w gębie, a serce wyrywa się do szalonego galopu. Jedyne, co jest w stanie zrobić, to przenieść swoje spojrzenie na niego, nareszcie. — Wiem. Powinniśmy — szepcze słabo, końcem języka przejeżdżając po swoich spierzchniętych wargach. Czy jest na to gotowa? Czy jest gotowa na rozmowę — tutaj, teraz? W samochodzie to chyba nie najlepszy pomysł, ale kiedy tak próbuje zmusić się do myślenia, stwierdza, że może nie być lepszej okazji, niż dzisiaj. Bo kiedy po tym spotkaniu każde rozejdzie się w swoją stronę, nie jest powiedziane czy znajdą odwagę, by porozmawiać znowu.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">3
<div class="ds-tem4"></div></div></div></div></div></table>

Mimo że mieszkałam w Seattle tyle lat..., czuję się obco w tym mieście i przeraża mnie, że ostatnio zgubiłam się w okolicy szpitala — kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem i zaczęłam panikować i dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, gdzie dokładnie jestem, żeby ostatecznie uświadomić sobie jedną naprawdę okropną rzecz. Moja mała Utah ma o wiele trudniej, bo w ogóle nie pamięta miasta a jeśli w ogóle cokolwiek kojarzy, to najbliższe otoczenie rodzinnego domu — wyrwałam ją ze środowiska, które znała i przeflancowałam jak jakąś pieprzoną roślinkę do zupełnie nowego miejsca, w którym będzie musiała znaleźć sobie przyjaciół i kolegów a z tym całym Tourette’em nic nie będzie łatwiejsze przecież tylko będzie miała ciągle pod górkę. <br>
Oglądam marchewkę jakbym pierwszy raz widziała ten pomarańczowy, twardy i soczysty korzeń, żeby ostatecznie odłożyć tych kilka, które wybrałam i przejść dalej, żeby pooglądać paprykę a po chwili, kiedy uświadamiam sobie, że przecież miałam zrobić marchewkę na obiad i przecieraną dla małego Jaya wracam, ale nie ma już tych kilku sztuk, które wybrałam taki pieczołowicie rozmyślając nad konsekwencjami decyzji, którą podjęłam pod wpływem chwili i namowy Utah — a przecież to był tylko luźny pomysł, który nie wiem właściwie, dlaczego zdecydowałam się tak nagle wcielić w życie, podczas gdy inne musiały odleżeć i wykiełkować, żebym wzięła je w ogóle pod rozwagę. Jestem tak cholernie nierozważna, że te najmniej odpowiednie decyzje zapadają bez przemyślenia wszystkich za i przeciw, podczas gdy te rozsądne opcje odsuwam jak najdalej i jeszcze, żeby było zabawniej McGuire też tutaj jest...
Staram się pakować wszystkie produkty w ekspresowym tempie dorównując kasjerce, ale jestem dopiero w połowie a pracownica supermarketu już niecierpliwi się, że nie płacę. Zaczynam panikować. Szukam portfela i wyciągnąwszy kartę, nie wiem czy pakować dalej zakupy, czy czekać na zatwierdzenie transakcji i stoję przy tej kasie jak jakaś idiotka, aby odebrać kartę i zacząć wyścig z czasem w pakowaniu się, żeby moje zakupy nie pomieszały się z tymi kolejnego klienta a i tak, kiedy w końcu odchodzę, mam wrażenie, że pomidory w oleju nie były moje. Wzruszam ramionami i wychodzę na zewnątrz zapinając kurtkę. Chcę jak najszybciej dotrzeć do przystanku komunikacji miejskiej, która wciąż jeździ jak chce po tych wszystkich pogodowych ekscesach — a przynajmniej mi się tak wydaje, że nie ma żadnego porządku i organizacji, mimo że ustalono jakiś zastępczy rozkład jazdy.<br>
Robi się coraz ciemniej i wolałabym, żeby Utah nie była sama za długo w domu z małym, który może zacząć przypominać o mojej przedłużającej się nieobecności swoimi kwikami, więc denerwuję się i jeszcze mój autobus właśnie podjechał pod przystanek. Rozglądam się i przebiegam ulicę nie zwracając uwagi na trąbiące samochody a i tak nie udaje mi się dobiec i kierowca odjeżdża, mimo że jestem kilka cali od tylnego wejścia, które zamknął już dawno. Klnę siarczyście tak, że przechodzące obok kobiety zerkają na mnie zniesmaczone i chcę wrócić na przystanek, keidy torba z pomarańczami rozrywa się i pomarańczowe kule rozsypują się po chodniku i ulicy, z której chcę zebrać je w pierwszej kolejności. Samochód zatrzymuje się o kilka cali od moich łydek a ja zamiast uciekać z jezdni, klnę dalej jak szewc, żeby skamienieć w chwili, w której widzę, że za kierownicą siedzi nikt inny tylko... <br>
Raphael? – Nie..., niemożliwe i to już jakiś naprawdę pieprzony żarcik upierdliwego losu z mojej wynędzniałej osoby.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 003.
Sam nie potrafił odnaleźć się w tym mieście, tak jakby każda ulica którą przecież powinien znać albo chociaż kojarzyć ze swoich młodzieńczych lat teraz wyglądała zgoła inaczej. A może po prostu inaczej je zapamiętał? Nadal jednak ku jego radości pewne lokale niezbyt się zmieniły czy sklepy, widział po prostu innych ludzi za ladą albo bardziej dojrzałych czy starszych, inni właściciele i małe zmiany wewnątrz. Czuł się trochę zagubiony w tym mieście, głównie dlatego że nie miał z kim porozmawiać. Wszyscy jego dawni znajomi, nawet Ci fałszywi, już dawno wynieśli się z Seattle albo nie odzywali się do Barnetta, który tak naprawdę tego nie żałował. Jedyną osobą, która jak sądził go rozumiała z tym wszystkim była Mel, teraz jest ex żona której z głowy tak naprawdę nie był w stanie się pozbyć. Co takiego podkusiło go, żeby wrócić w rodzinne strony i czy to miało związek właśnie z nią?
Być może. Wiedział, że spieprzył na całej linii i to doskonale, ale nie sądził że jego małżeństwo tak po prostu przez jeden paskudny wyskok w bok się skończy. Nic go przecież nie usprawiedliwiało i nie dziwił się, że Mel zareagowała tak a nie inaczej kiedy dowiedziała się o jego zdradzie i to z mężczyzną. Tęsknił jednak za nią jak i za dziećmi, tak jak powinien tęsknić każdy normalny ojciec. To nic, że do tej roli też się nie nadawał i że kiepsko grał rolę ojca, już lepiej mu to wychodziło w filmach. Zdecydowanie. Nie miał na dzisiaj zbyt wielkich planów dlatego pod wieczór wsiadł w samochód, żeby pojeździć po mieście, dość często to robił kiedy musiał przemyśleć parę nurtujących go spraw, przede wszystkim swoje życie które ostatnio wisiało na włosku. Nawet nie chodziło o to, że był samotny ale jego myśli dość często uciekały do ostatnio poznanego mężczyzny w restauracji, nie powinien tego robić i bolał go fakt, że nie może się skupić na jakiejś ładnej kobiecie. Co jest z nim nie tak do cholery? Nastawił głośno muzykę w samochodzie sunąc ulicami Seattle, nie rozglądał się za bardzo na boki, raczej patrzył tylko przed siebie na jezdnię stukając czasami palcem po kierownicy do rytmu muzyki, która aktualnie leciała. Na moment spuścił spojrzenie z drogi sięgając po okulary, które były schowane nad jego głową i kiedy miał je w ręce w tym samym momencie jakaś kobieta wyszła mu na drogę, momentalnie nacisnął hamulec przeklinając w duchu jej nieodpowiedzialność, na jego jak i jej szczęście udało mu się zahamować w porę i jej nie staranować, już na jego usta cisnęły się przekleństwa kiedy skierował w jej stronę głowę i zobaczył kto to jest naprawdę.
Nie.. to nie może być ona. Jej imię mimowolnie wyrwało się z jego ust, ale że nadal siedział w samochodzie to nie mogła go usłyszeć. Szybko otrząsnął się, wyłączył muzykę i wysiadł nie zwracając uwagi na mijającego i trąbiące samochody bo zatrzymał się niedaleko przystanku na poboczu.
- Melania do cholery! Mogłem Cię przejechać - warknął w jej stronę, rzucając okulary na swoje siedzenie gdy wysiadł z auta i zamknął za sobą drzwi kierując w jej stronę kroki. Po drodze schylił się i chwycił uciekającą pomarańczę, podrzucając ją w ręce. Nie sądził, że tak po prostu ją spotka, na ulicy kiedy zapewne będzie wracała z zakupów. Sam widok jej twarzy obudził w nim te cholerne emocje i uczucia, które wobec niej żywił. Patrzenie na nią sprawiało mu.. ból.
- Wszystko w porządku?
Nadal w jego głosie była troska. Wyciągnął w jej stronę rękę w której trzymał pomarańczę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie przestaję zbierać z ulicy zakupów i pokazując kierowcy fucka nie przejmuję się trąbiącymi na niego, bo przecież nie na mnie!, samochodami. Jestem wściekła, bo specjalnie dla Utah wybrałam jak najbardziej dojrzałe owoce, z których kilka pękło i nie będą nadawać się do niczego, więc kiedy dociera do mnie, że głos gościa, który wysiadł z auta jest głosem mojego męża..., nie wytrzymuję... nie wytrzymuję i podnosząc się w pierwszym odruchu rzucam niego zupełnie całą, nienaruszoną pomarańczą, co uświadomiwszy sobie klnę pod nosem.
Wszystko w porządku? W PORZĄDKU?! Czy ty się w ogóle słyszysz? – Kręcę głową, w której nie mieści się to wszystko... Miałam nadzieję, że wracając do domu ucieknę od Raphaela, ale on z jakiegoś tylko sobie znanego powodu zdecydował się przyjechać tutaj i mam nadzieję, że nie powie lada chwila, że to niby z mojego powodu, Utah i Jaya, bo nie wiem jak zareaguję.
Wpatruję się w niego i kiedy wyciąga w moją stronę rękę, w której trzyma kolejny nieszczęsny owoc, w pierwszej chwili mam ochotę złapać i rzucić i nim w Raphaela — nieważne, że gapią się na nas ludzie, którzy siedzą na przystanku i pozostali przechodnie. A jakby tego wszystkiego było mało..., zaczyna padać i dosłownie po chwili oboje wyglądamy żałośnie. Wyciągam z jego ręki pomarańczę i powoli ze spuszczoną na piersi głową wracam na chodnik, którym ruszam wolno w kierunku, w którym odjechał mój autobus. Nie spodziewałam się, że widząc Raphaela nagle zrobi mi się tak przykro, że czuję już jak po moich policzkach spływają łzy. W pierwszej chwili byłam wściekła, ale teraz czuję się tylko gorzej, bo przecież kochałam tego faceta a on... On mnie zdradził i to z innym facetem, i jeszcze przez niego wdałam się w romans z Elliotem a żeby był komplet, to wciąż nie wiem, który z nich jest ojcem małego, bo boje się zrobić ten pieprzony test — i jeszcze część mnie reaguje tak, jakby nie stało się nic z tych wszystkich złych rzeczy i zaczyna podpowiadać mi, żebym odwróciła się i podeszła do niego, pocałowała a potem... Potem niech się dzieje co chce, tylko że wiem już, że ta część nie jest tą najmądrzejszą i nie powinnam była nigdy słuchać jej podszeptów, tylko jak wtedy wyglądałoby moje życie? Nie miałabym Utah, nie byłabym jego żoną i nie urodziłabym Jaya, ale nie rozwodziłbym się też i nie zdradzała męża z latającym z kwiatka na kwiatek gościem, który prędzej czy później zapomni o moim istnieniu.
Wzdycham ciężko i odwracam się przekonana, że Raphael odjechał, ale... on wciąż stoi przy zatrzymanym samochodzie z włączonymi światłami awaryjnymi i przez chwilę mam wrażenie, że czeka na mnie, tylko że to jedynie wrażenie — nie wierzę, żeby było tak, jak podpowiada mi zupełnie niemądra część mnie... On nie może mnie już kochać, to pewne... A jeśli nawet, to przestanie, kiedy dowie się, co robiłam przez kilkanaście miesięcy z rzędu, kiedy on nie wracał do domu usprawiedliwiając się kręceniem kolejnego filmu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozpędziła się, po czym wybiegła zza zakrętu, wpadając zaraz na pierwszą, lepszą osobę. Ubrana była w biały golf z długim rękawem i jasne, obcisłe jeansy. Włosy rozpuszczone, lekko potargane. Na stopach jedynie grube, czarne skarpetki. Nia miała ani kurtki, ani torby, ani butów. Na sweterku widniały plamy krwi i trudno było powiedzieć czy należą do niej, czy do kogoś innego. Całą prawą dłoń miała zakrwawioną, a krew skapywała z jej palców na ziemię. — Proszę, pomóż. On mnie goni, zaraz tu będzie — zawołała, oddychając ciężko i szybko. Była przerażona i zbierało jej się na płacz. Złapała dziewczynę na swej drodze zakrwawioną dłonią za rękę i pociągnęła za sobą, wpadając przez otwarte drzwi do zaniedbanego budynku, znajdującego się tuż obok. Nikt tam chyba nie mieszkał. — Bądź cichutko, to nas nie usłyszy — szepnęła, starając się opanować oddech, aby nie dyszeć jak parowóz. Zbliżyła się do okiennicy i ostrożnie wyjrzała na zewnątrz, próbując się za bardzo nie wychylić. — On tam jest — szepnęła z przerażoną miną, po czym przyłożyła sobie dłoń do ust, aby nie wymsknął się z nich żaden dźwięk. Nie znała blondynki, którą tu za sobą przywiodła, ale była jedyną w okolicy i jedyną, którą tu zobaczyła.
Pokręciła powoli głową, dając jej znać, aby nie odzywała się i nie wychylała. Miała nadzieję, że ta naprawdę tego nie zrobi. Ukradkiem rozejrzała się po wnętrzu opuszczonego budynku. Było tu ciemniej niż na ulicy, a ze ścian odchodziła tapeta i tynk. Nie było tu żadnych mebli, jedynie stary, porwany materac, z którego wystawały sprężyny i przewrócona, zardzewiała lampa. Podłoga była goła, bez paneli, bez dywanów, jedynie surowe drewno. Wokół walało się trochę śmieci, trochę brudnych, dziurawych ubrań. Przynajmniej nie było szczurów czy innych karaluchów - na pierwszy rzut oka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Seattle.
Cóż, na okładce przewodnika wyglądało na większe niż oglądane przez przednią szybę samochodu jadącego dziewięćdziesiątką. Sean miał nieodparte wrażenie, że w czasie potrzebnym na przedostanie się z jednego końca Nowego Jorku na drugi, zdążyłby "Miasto Gigantów" objechać tak ze trzy razy. I jeszcze zrobiłby dwie przerwy na kawę i papierosa.
Przeczucie to jednak zaczęło blednąć, gdy minął pierwsze zabudowania. Urodzony i wychowany w Nowym Jorku, po Wielkim Jabłku poruszał się niemal z zamkniętymi oczami. Tutaj zaś wszystko było nowe i nieznane - na tyle, że po trzydziestu minutach zaczął żałować swojej "wielkiej wędrówki ze wschodu na zachód", a przynajmniej tego, że jako środek transportu wybrał samochód, a nie samolot. Tyle dobrze, że francuskie samochody były chociaż wygodne.
I, niestety, miały awaryjną elektronikę.
Nawigacja oraz cały ten "inteligentny" Easy Link oczywiście postanowiły odmówić posłuszeństwa, gdy tylko znalazł się w granicach miasta. Papierowego planu nie miał, więc musiał ratować się tymi, niesamowicie nieczytelnymi i zapchanymi grafikami atrakcji turystycznych, fragmentów mapy wydrukowanych w przewodniku. W tym momencie, gdyby miał czegoś życzyć najgorszemu wrogowi, byłby to przejazd przez nieznane miasto na podstawie jedynie mikromapek rozrzuconych po losowych stronach książki w formacie kieszonkowym.
Westchnął, zaklął cicho, lecz z uczuciem, wrzucił kierunkowskaz i ruszył, gdy tylko zapaliło się zielone światło. Z uporem maniaka oraz nieustającą nadzieją na lepsze, stukał palcem w dotykowy ekran umieszczony na kokpicie, jednak ten nadal pozostawał ciemny i milczący.
Przewodnik spadł mu z kolan, wiec nachylił się, by po niego sięgnąć. Złapał zarazę i wrócił do pozycji przystającej kierowcy akurat w odpowiednim momencie, by w ułamku sekundy zorientować się, że - oprócz drogi - będzie musiał też znaleźć warsztat naprawiający europejskie auta. Uderzenie w tył jadącego przed nim pojazdu nie było silne na tyle, by uznać je za cokolwiek innego niż codzienną stłuczkę, jednak fakt pozostawał faktem - jego ubezpieczyciel nie będzie zadowolony.
-Najmocniej panią przepraszam! - wysiadając z samochodu krzyknął w kierunku auta, któremu z bagażnika postanowił zrobić garaż.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

#12

Katherine miała ciężki okres w życiu. Już od kilku miesięcy, ale bywały lepsze i gorsze momenty, kiedy potrafiła zrobić dobrą minę do złej gry, potrafiąc przekonać każdego, nawet siebie samą, że wszystko jest w porządku. Były jednak takie dni, że kłóciła się z mężem, a także takie, że nie miała siły wychodzić spod kołdry i zajmować się życiem. Życiem, czyli pracą, dzieckiem, małżeństwem.... udawaniem, że wszystko jest w porządku. Bo to wciąż były problemy małżeńskie, o których raczej nikt nie wiedział. Katherine co prawda zwierzyła się z tego, co leży na jej wątrobie. Nie pomogło to jednak w niczym, również nie podniosło jej na duchu. Z resztą, od tamtej pory trochę minęło, a sprawa się nie wyjaśniła w żaden sposób.
Jednak mimo gorszego dnia, trzeba było żyć dalej i robić dobrą minę do złej gry. Tak też Wheterby robiła każdego, kolejnego dnia. Było popołudnie już, więc przetrwała tą cięższą część dnia, kiedy była wśród ludzi, kiedy po prostu musiała się trzymać. Jak wróci do domu, to puści film córce, odgrzeje obiad i nie będzie musiała już nic...
Jechała właśnie z własnego antykwariatu i była w drodze do przedszkola po córkę. Właściwie, ten wypadek, ten moment, kiedy ktoś uderzył w tył samochodu brunetki, był dobry, bo nie miała jeszcze dziecka w samochodzie. Może to była zwykła stłuczka, ale posiadając sześciolatkę na pokładzie na pewno byłoby to o wiele bardziej stresującym przeżyciem, niż było to teraz.
Jechała znaną sobie doskonale trasą, ale uważała, zawsze to robiła. Nawet nie wiedziała jak to się stało, że w pewnym momencie poczuła uderzenie z tyłu. Nie było mocne, ale ewidentnie je poczuła. Było to ostatnie, czego potrzebowała w tym momencie. A co więcej, mimo że była kobietą i jeździła już od paru lat, nigdy nie miała takiej przygody. Nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji. Stanęła na środku jezdni, to znaczy zatrzymała samochód... Uderzyła dłonią w kierownicę i zerknęła w lusterko, co robi kierowca, który ją puknął. On wysiadał, więc zrobiła to samo. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jaka zestresowana jest w tym momencie, bo naprawdę nie wiedziała, co teraz powinna zrobić. Zdążyła już pomyśleć, że mąż się na nią wścieknie, a ostatnio i tak nie byli w zbyt dobrych stosunkach. Brunetka podeszła do mężczyzny, spojrzała na niego po czym przeniosła wzrok na oba samochody, przyglądając się szkodzie.

autor

B.

ODPOWIEDZ

Wróć do „First Hill”