WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://aecom.com/wp-content/uploads/20 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-2- Już sam początek tego dnia wskazywał na to, że nie może być on dobry. Parę klikniętych drzemek na ekranie telefonu sprawiły, że gdy wreszcie postanowiła spojrzeć na aktualną godziną, to okazało się, że za nic się nie wyrobi, a przynajmniej nie będzie miała czasu na ogarnięcie się do stanu w którym mogłaby pokazać się komukolwiek. Trudno, lepiej było przyjść w odmiennej, nieco przypominającej upiora wersji, niż wcale. Poranna toaleta, ubranie na siebie zupełnie nie pasujących części garderoby i już maszerowała do wyjścia, aby po krótkim spacerze znaleźć się w swojej ulubionej kawiarni. Tego nie mogła odpuścić. Niestety, ale tu również nie wszystko poszła tak jak chciała. Ku jej rozpaczy nie mieli akurat jej ulubionego syropu czekoladowego, więc musiała zadowolić się latte o waniliowym smaku. Niby nic, ale jeszcze bardziej pogorszyło to już i tak beznadziejny nastrój. Z naburmuszoną miną ruszyła w stronę szpitala w dość szybkim tempie, choć i tak co jakiś czas zerkała na telefon, aby przejrzeć aktualności z portali społecznościowych. Jak się okazało nie było to wcale dobrym pomysłem i prędko się o tym przekonała zderzając się z drugą osobą, a kawa chlupnęła wprost na nieszczęśnika przed nią. Szczęście w nieszczęściu, że zdążyła już ostygnąć. - O jezu, przepraszam! - wypaliła cała w nerwach sięgając po telefon, który również, tak jak papierowy kubek znalazł się na betonowym chodniku. Czy naprawdę mogło być jeszcze gorzej? Mogło. Przekonała się o tym spoglądając na straty, które spowodował. Beżowe plamy na śnieżnobiałej koszulce mężczyzny i płótnie, które niósł nie wyglądały zbyt dobrze, a jego mina również nie wskazywała na to, że jest szczęśliwy z powodu niespodziewanego zderzenia. Zresztą, kto by był? - Ja naprawdę nie chciałam! - dodała po chwili starając się wymyślić cokolwiek na swoje usprawiedliwienie, zanim ten przejdzie do ofensywy. Nie miała czasu na awantury, ani na taki wypadek, jednak przecież nie ucieknie teraz z miejsca zdarzenia krzycząc, że się śpieszy. Mleko się rozlało - a właściwie kawa - i teraz musiała, chociaż jakoś polubownie rozwiązać sprawę. - Mam dyżur w szpitalu i chciałam jedynie spojrzeć na telefon. Zupełnie Pana nie zauważyłam - no to nie było akurat do końca zgodne z prawdą. Przez w dłuższy czas wpatrzona była w prostokątny ekran ignorując wszystko, co się w ogół niej działo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Isaac chciałby powiedzieć, że to był poranek jak każdy inny, ale sam fakt, że wstał wcześnie, a nie położył się dopiero spać, zmieniał sytuację w dość niecodzienną. Wstał z łóżka, wziął odświeżający prysznic, ubrał się jak człowiek. Wyszedł z domu i wsiadł w metro, uznając to i za spacer, i za okazję do odwiedzenia sklepu plastycznego. Kupił nowe płótno, planując dziś wreszcie zabrać się za coś, co chodziło mu po głowie od dłuższego czasu. Jako produktywny i zainspirowany człowiek, wkroczył w tłum podobnych sobie ludzi, śpieszących się w różnych kierunkach z wypełnianiem swoich obowiązków. Ba, może nawet wstąpi gdzieś po drodze do domu po kawę!
Kawa nadeszła do niego jako pierwsza, w postaci chluśnięcia ciepłego napoju i krzyku kobiety, która wpadła na niego na chodniku. Z początku, w szoku odsunął się od niej automatycznie, oceniając szkody. To nie tak, że sam ją wcześniej widział i mógł tego uniknąć - może nie patrzył się w telefon, jak większość społeczeństwa dookoła, ale odpłynął myślami w zupełnie inne miejsce, idąc w trybie automatycznym pod siebie. Efektem tego była teraz dwukolorowa, mokra od kawy koszulka, w którą od razu uderzył chłodny, jesienny wiatr.
- Może teraz mnie też rozbudzi - skomentował sarkastycznie, podnosząc na nią wzrok. Wydawała się potężnie zestresowana - dokładnie tak, żeby jeden incydent tego typu rozstroił jej nerwy już w zupełności. Niektórzy mieli gdzie się śpieszyć, w przeciwieństwie od niego.
Podążył za jej wzrokiem do trzymanego przez siebie, czystego płótna. Kawa rozlała się wzdłuż jego krawędzi i w sam środek obrazu, tworząc nierównomierną plamę o dziwnym kształcie. Na swój sposób, wyglądała estetycznie. Pewnie tylko dla niego, bo jego abstrakcyjne dzieła dla większości osób były dziwnymi wymysłami dwudziestego pierwszego wieku, i w ogóle kiedyś to było i malowano piękne portrety a nie takie bohomazy.
- Sam bym tego lepiej nie namalował - skomentował z lekkim rozbawieniem, łapiąc obraz w obie ręce, przyglądając mu się przez chwilę. - Nic się nie stało - zapewnił ją, przecierając dłonią po koszulce, bezskutecznie zresztą. Sprawa była stracona i wątpił, żeby miała się doprać, ale to też nie było dla niego wielkim problem.
- Dyżur w szpitalu brzmi poważniej niż płótno za kilkanaście dolców - zauważył, powracając do niej wzrokiem. - Szkoda kawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Takie wpadki nie zdarzały jej się zbyt często. Zwykle starała się uważać. Nie próbować wykonywać kilku rzeczy na raz, bo w końcu w swoim harmonogramie dnia miała czas na wszystko. Problem pojawił się, kiedy wkradł się pośpiech i brak uwagi. Nie wiedziała w jaki sposób powinna zareagować. Wcisnąć mu w rękę banknoty przeznaczone na nowe płótno i pranie koszulki, czy może zwykłe przepraszam było wystarczające. Zdecydowanie ktoś powinien napisać poradnik o tym jak należy reagować na przypadkowe oblanie kawą przechodnia, a może już jakiś bloger pokusił się o coś podobnego? Nie wiedziała, choć w internecie można było znaleźć niemalże wszystko, więc może to również? W każdym razie żałowała, że nie zna odpowiednich kroków działania zalecanych w przypadku takiej sytuacji. Znacznie ułatwiłoby to jej teraz życie.
- Mnie nie zdążyła - niestety, ale wypiła jedynie parę łyków zanim kofeinowy napój wylądował na jego ciele. Czasu na powrót do kawiarni nie miała, więc zmuszona będzie zadowolić się jedynie tą z automatu i nie była z tego powodu zadowolona. Dzień przed chwilą się dopiero zaczął, a ona najchętniej już by go zakończyła. Taki początek nie wróżył niczego dobrego. - Podobno kofeina cudownie działa na skórę, więc zaliczyłeś darmowy zabieg kosmetyczny - dodała po chwili usiłując nieco zażartować. Jej towarzysz zdawał się reagować zaskakująco spokojnie. Nawet ją to nieco zdziwiło. Spodziewała się nieprzyjemnych epitetów, a zamiast tego zdawał się wykazywać wyrozumiałością.
W przeciwieństwie do niego nie widziała w tym sztuki, a jedynie zniszczoną przez jej brak uwagi rzecz, która do niczego się już nie nadawała. Nigdy nie było artystyczną duszą. Swoją uwagę skupiała głównie na nauce, a jej umiejętności plastyczne wołały o pomstę do nieba.
- Malujesz? - uniosła brwi dopiero po chwili orientując się jak głupie było to pytanie. Do czego innego mogłoby mu służyć płótno? Jej zdolności dedukcji zdawały się dziś szwankować. - Chyba powinnam Ci oddać za nie pieniądze.. i za koszulkę w sumie również - miała nadzieję, że był to dobry krok. W końcu tak chyba powinna się zachować. Sięgnęła, więc do torebki wyjmując portfel i spojrzała na niego wyczekująco mając nadzieję, że poda sumę pieniędzy, którą była mu winna za poniesione straty. Dopiero po chwili wpatrywania się w niego zdała sobie sprawę, że skądś kojarzy tą twarz, jednak ciężko było przypomnieć sobie skąd dokładnie. - Dziękuje za wyrozumiałość, naprawdę - przecież mógłby mieć gdzieś jej wymówki. Każdy się dokądś spieszył i nawet dyżur w szpitalu nie był usprawiedliwieniem braku uwagi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie gdyby zareagował na całe zdarzenie agresją, ułatwiłby Maeve reakcję. Mogłaby sobie na niego pokrzyczeć, zwyzywaliby się nawzajem i pobiegłaby dalej na dyżur, tak jak planowała. Ale Isaac nie przykładał za bardzo wagi do rzeczy takich jak przypadkowe uszkodzenie ubrań, czy wydane na płótno kilkanaście dolców. Widział, że nie zrobiła tego specjalnie, co w takich sytuacjach sprawiało, że działał bardzo pragmatycznie. No i, tak jak powiedziała, zabieg kosmetyczny miał przecież zupełnie za darmo. Może powinien jej jeszcze za to podziękować!
- Doceniam, naprawdę - odparł rozbawiony na jej żart, łapiąc koszulkę i odciągając ją od siebie nieco, bo przyklejona do jego skóry wydawała się ją jednocześnie mrozić. Seattle było o tej porze roku naprawdę zimne i choć zawsze uznawał to za plus, teraz dostrzegał potencjalne minusy.
Z zabiegiem kosmetycznym miał w takim razie darmową krioterapię.
- Maluję - odrzucił, kiwając głową na potwierdzenie. - Na ogół nie kawą, ale kto wie, po tym pewnie spróbuję - dodał z rozbawieniem, podnosząc z powrotem wzrok na ubrudzone płótno. - Wygląda dość obiecująco w takiej postaci.
Widząc, jak sięga do portfela, od razu się zakłopotał. Pokręcił głową przecząco i nawet machnął ręką, żeby dać jej do zrozumienia, że kilka straconych dolarów na tym spotkaniu dla niego nie miało znaczenia. Ale rozumiał i szanował to, że chciała mu się odpłacić. Koniec końców, ona się śpieszyła, wtargnęła w ich oboje i teraz mieli sytuację, z której mógł być potencjalny kwas. Isaac na szczęście był człowiekiem, którego bardzo ciężko było zdenerwować więc tego typu spotkanie nie było w stanie zepsuć mu humoru. Wręcz przeciwnie nawet - im dłużej jej się przyglądał, tym bardziej urocza mu się wydawała.
Może i dobrze, że nie rozpoznał jej od razu. A nawet lepiej, że ona nie rozpoznała jego.
- Nic się nie stało - zapewnił ją, łapiąc jej dłoń gdy uparcie wyciągała z z portfela banknoty. Chyba sam poczułby się jak drań, przyjmując pieniądze od kogoś śpieszącego się na dyżur do szpitala tylko dlatego, że ubrudził mu koszulkę. - Możesz mi się odpłacić inaczej - dodał, unosząc lekko brew w górę.
Pomysł dopiero rodził się w jego głowie, ale im dłużej nad tym myślał, tym lepiej wizja wieczoru dla niego wyglądała.
- Możesz dać się zaprosić wieczorem - zasugerował lekko. - Na piwo, kawę - dodał szybko, jakby brzmiało to zbyt zobowiązująco. - To w końcu wymaga dokończenia, a modelkę mam przed sobą.
Parsknął śmiechem, wskazując na ubrudzone płótno. Lubił szkicować, opierać swoją sztukę na czymś, co widział gołymi oczami. Nieznajoma, poza tym, że poszkodowała mu bluzkę i potencjalny, przyszły obraz, jednocześnie sama wyglądała jak z obrazka i nie mógłby przepuścić okazji spotkania jej ponownie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda, ułatwiłoby to jej reakcje. Rzuciłaby jedynie krótkie przepraszam i nie wdając się w awanturę uciekłaby w stronę szpitala mrucząc pod nosem przekleństwa. W dzisiejszych czasach ludzie zazwyczaj pilnowali jedynie własnego interesu, a empatia i wyrozumiałość względem drugiego człowieka schodziła na bok. Sama nie wiedziała, jak zachowałaby się w takiej sytuacji, czy nie wybuchłaby gniewem, gdyby to na nią został wylany napój. Z całą pewnością nie byłaby szczęśliwa i prawdopodobnie ciężko byłoby jej przystopować emocje i złość. Tym bardziej podziwiała jego postawę i opanowanie.
- Polecam się na przyszłość - nieśmiało uniosła kąciki ust w górę, choć od teraz zdecydowanie zamierzała unikać wylewania czegokolwiek na kogokolwiek i wykazywać się większą uwagą. Następnym razem jej ofiara może nie być równie sympatyczna, co on. - Cieszę się, że nakłoniłam Cię do spróbowania nowej metody - podążyła wzrokiem za uniesionym przez niego płótnem próbując dostrzec w brązowej plamie coś więcej. Bez szans, wciąż była to jedynie plama, ale nie zamierzała wdawać się w dyskusje dotyczące sztuki, bo nie ona była tu ekspertem. Może faktycznie komuś mogłoby się to podobać.
Uniosła z zaciekawieniem brwi w górę słysząc o innym sposobie wynagrodzenia mu strat i nawet lekko się zarumieniła, kiedy dotknął jej dłoni. Następne słowa kolejny raz ją zaskoczyły. Nie spodziewała się, że nie będzie chciał od niej pieniędzy, a już w ogóle tego, że wyjdzie z taką propozycją. Nie wyglądała dzisiaj najlepiej, a właściwie w takim stanie najchętniej nie wychodziłaby z domu, gdyby nie była do tego zmuszona. Odruchowo spojrzała w dół na kompletnie niedopasowany do siebie strój i gryzące się według niej kolory. Nadawał się bardziej do domowego posiedzenia przy komputerze, niż wychodzenia w nim na miasto. - Okey, ale pod jednym warunkiem - wydawał się miły i nie widziała żadnych przeciwskazań, aby mu odmówić. Dodatkowo zdawał się nie należeć do grona facetów myślących tylko o jednym, a takich nie darzyła zbyt wielką sympatią. - Ja zapłacę i nie przyjmuje odmowy - tego była pewna, a również jej mina wskazywała na to, że w tym przypadku musi postawić na swoim i nie zamierza ugiąć się na słowa głoszące o urażonej męskiej dumie. - I na modelkę tak średnio się nadaje. Nie potrafię długo wysiedzieć w jednym miejscu - dodała po chwili z uśmiechem. Lubiła być w ruchu, a żmudne pozowanie wydawało jej się koszmarem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sztuka abstrakcyjna wbrew pozorom nie zawsze polegała na widzeniu czegoś tam, gdzie ewidentnie niczego nie było - Isaacowi, który przecież sam nazywał się artystą, zrozumienie tego zajęło dobre parę lat. Przede wszystkim liczył się kontekst, sytuacja, w której dzieło powstało. W tym wypadku plama z kawy dokładnie ten warunek spełniała - na zawsze będzie przypominać mu o tej sytuacji, jakkolwiek by się nie potoczyła dalej.
No, a poza tym lubił bezsensowne plamy o różnym poziomie krycia i często tak wyglądały jego obrazy, tyle, że nawet nie siłował się na dorabianie im historii lub kontekstu. Dobrze, że nie próbował ze swojego artyzmu wyżyć, bo chyba dobrze by się to nie skończyło.
- Od dziś maluję tylko kawą - potwierdził i westchnął rozbawiony, strzepując nieco z obrazu nadmiar płynu, który wciąż sączył się przez płótno i opadał kropelkami na chodnik, przy okazji zachlapując mu buty zanim się zorientował w tym, co się dzieje. Nie, żeby tym aspektem ubioru też w jakikolwiek sposób się przejmował.
Jeśli dla siebie Maeve nie wyglądała zbyt najlepiej, na pewnie nie zwrócił na tego uwagi. Zauważył jedynie zabieganą, ładną dziewczynę, która, sądząc po tym, że śpieszyła się na dyżur, miała sto razy więcej powodów, by być złą na niego niż była na siebie. Ludzie różnie reagowali na takie sytuacje i równie dobrze to ona mogła zacząć się na niego drzeć, że przeszkadza jej w wypełnianiu swoich ważnych obowiązków, bo akurat uznał, że musi się przejść wcześniej do sklepu i skoczyć do kawiarni.
Poza tym, wciąż był pod wpływem lekkiego szoku rozlanego na niego napoju i chyba ostatnie, na co zwróciłby uwagę to jej niedopasowany do siebie ubiór.
- Rozlała na mnie kawę i jeszcze warunki stawia - odrzucił ze śmiechem, ale kiwnął głową, zachęcając ją, żeby kontynuowała, bo nie mówił tego na poważnie. A przynajmniej nie w pełni. Kiedy wreszcie podała swój wymóg, znów parsknął śmiechem i machnął teatralnie dłońmi w powietrzu, jak kamerdyner zachęcający gościa. - Ależ proszę.
Jeśli to miało wystarczyć, żeby nie czuła się tak źle z wylaniem na niego kawy, to i jemu to odpowiadało. Nie czuł w sobie wewnętrznego przymusu kłócenia się o to, że jako mężczyzna musiał spełnić swój męski obowiązek i zapłacić za jej kawę, piwo czy cokolwiek, na co się w końcu umówią. Skoro chciała, nie widział nic przeciwko.
- Rysunki w ruchu też są ciekawe - odrzucił niezrażony, wyciągając z kieszeni spodni telefon. Kliknął dodawanie nowego kontaktu i podał jej urządzenie, zachęcając do wpisania swojego numeru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet zaczęła dostrzegać pozytywy z całej sytuacji, choć jeszcze parę minut temu była pewna, że zostanie zmieszana z błotem przez swoją nieuwagę, to teraz mogła powiedzieć, że nawet poprawił jej humor swoją postawą, a okropny poranek stał się odrobinę lepszy. Cieszyła się, że trafiła akurat na niego, a nie na jakiegoś buca. Takie szczęście w nieszczęściu.
- Zawsze możesz spróbować jakichś alternatyw typu wino, czy sok pomarańczowy - bo po co ograniczać się wyłącznie do kawy skoro tyle płynów można rozlać w pośpiechu. Zapewne nawet dzięki temu ograniczyłby swoją wydatki, bo w końcu farby nie należały do najtańszych. Jakby potrzebował kogoś do pobrudzenia płótna i koszulki, to jak widać ona miała wyjątkowego do takich sytuacji i wystarczyło jedynie się przejść w okolicach szpitala.
Odetchnęła z ulgą, kiedy nie zaczął marudził o urażonej męskiej dumie i tym, że nie pozwali, aby to ona za niego płaciła. Naprawdę się cieszyła, że jakoś będzie mogła odpłacić swoje winy, chociażby tym piwem, czy kawą. Może było to niewiele i zapewne nie pokrywało w pełni wyrządzonych szkód, ale zawsze coś. - Nie narzekaj, bo wyleje na Ciebie resztki kawy z kubka - zagroziła ze śmiechem patrząc na pozostałości po ulubionym napoju, ale prawdę mówiąc, to zostało tam jedynie parę kropel. Zresztą nie zamierzała już bawić się w robienie kolejnych artystycznych plam. - Zatem jesteśmy umówieni - uśmiechnęła się i wzięła do ręki jego telefon, aby zapisać tam swój numer. Odruchowo spojrzała również na godzinę na ekranie i trochę zbladła. Już była spóźniona, a do szpitala i tak zostało jeszcze parę minut spacerkiem. Musiała pędzić, żeby chociaż zdążyć na poranny obchód. - Proszę - oddała mu własność i poprawiła torebkę zwisająco na ramieniu rozglądając się na boki, którędy będzie najszybciej - Muszę już iść, ale odezwij się, to pogadamy o ciekawych rysunkach w ruchu - rzuciła jeszcze, aby posłać mu uśmiech i oddalić się w kierunku szpitala.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#13

Szła właśnie do pracy, postanowiła wziąć poprawkę na to, że potrzebowała spaceru i wysiadła kilka przecznic wcześniej. Po udanej wycieczce do Disneylandu i wyjeździe z dziewczynami przyszło wrócić do szarej rzeczywistości. Miała przepełniony tydzień dyżurami i zabiegami, ale nie zrażała się wcale, bowiem chciała się rozwijać, a to dodatkowo pozwalało jej zapomnieć o kimś, kto od dłuższego czasu nie pojawiał się na jej ekranie. Żadnej wiadomości, żadnego smsa, nic. Nie miała też odwagi do niego pójść. Jasno wyraził się, że to był tylko jednorazowy wybryk i by sobie nie wyobrażała niczego, ale to było ostatnie czego od niego chciała. Liczyła, że relacja z Jordanem poprawi się na tyle, by mogli po prostu spotykać się jak przyjaciele lub przynajmniej formować coś na ten kształt, jednak brunet nie odpowiedział nawet na jej przeprosinowego smsa. Zobaczyła go jednak przed świętami w kinie. Stała akurat w kolejce po popcorn rozmawiając o czymś z Joachimem, który był jej towarzyszem na ten wieczór i czując wzrok na swoim karku odwróciła się. Ich spojrzenia się spotkały, ale Langley nie był sam, nie był nawet z kumplami, a z kobietą. Przełknęła żal i zrozumiała. Randki nie tyczyły się widocznie jej, skoro tak łatwo poleciał do innej, choć jeszcze tydzień wcześniej mówił, że on tego nie robi.
Stanęła na światłach i zmieniła piosenkę na liście spotify. Mocniejsze brzmienia trapów zawsze ją nastawiały pozytywniej - head in the game - i zabierały całą złość, która na samą myśl o tym, że Langley z kimś się spotykał rosła. Paradoks. Nawet nie sądziła, że tak się poczuje. Zazdrość? Od kiedy? Rozejrzała się zniecierpliwiona, bo nie miała czasu na te światła cholerne i postanowiła mimo wszystko przejść na czerwonym. Ostatnie co usłyszała to pisk opon, klakson, kogoś głos i poczuła, że ktoś wciąga ją na chodnik ponownie. Serce łomotało jej w piersi. Była naprawdę aż tak nieostrożna, że nie zauważyła samochodu? Już chciała podziękować swojemu wybawcy, gdy uniosła głowę i napotkała znajome tęczówki. Zacisnęła usta w cienką linię i mogła przysiąc, że wszystko się zatrzymało. Ponad tydzień go nie widziała. Nie mówiąc o tym, kiedy ostatni raz rozmawiali ze sobą...
- Jordan... dzięki... - wydusiła jedynie z siebie. Tylko na tyle było ją stać.
Ostatnio zmieniony 2021-01-10, 15:19 przez Adelaide Callaway, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

0
0

-

Post

  • 012.
Święta, święta.. i po świętach! Langley wyjątkowo bardzo cieszył się, że miał za sobą rodzinne spotkania w dość ciężkiej atmosferze przez stan zdrowia ojca i roztrzęsiona matkę, która przy każdej domowej potrawie pękała i roniła morze łez. Cieszył się jedynie, że dane mu było spędzić kolejne święta z ojcem i zorganizować mu ten ponury dzień w towarzystwie ukochanej, zatroskanej małżonki i dzieciaków.
Między chorobą ojca, świętami i pracą, mężczyzna myślami wracał do ostatniego spotkania z Adelaide, które wcale nie wypadło najlepiej. Wciąż był na nią zły i wciąż starał się stłumić uczucie tęsknoty za jej uciążliwym towarzystwem, które jak uznał szkodziło mu aż nad to. Miał mieszane uczucia, jednego dnia żałował swoich szorstkich słów, a drugiego wyciszał swoje wyrzuty sumienia , wmawiając sobie, że przecież tak będzie dla nich najlepiej. Dziewczyna dawno temu powinna przekonać się o tym, że Jordy nie był facetem dla niej i nie powinna wiązać z nim jakichkolwiek nadziei. Wierzył, że po prostu nie nadawał się do związków. bo niszczył na swojej drodze wszystko, każdą relację.
Gdyby nie akumulator w aucie, który odmówił mu posłuszeństwa pierwszy raz od dwóch lat, brunet najpewniej dalej ciągnąłby tą farsę i milczał, próbując zdystansować się maksymalnie i nie komplikować sobie dodatkowo życia. Niestety spóźnił się na poranny trening z grupą zaawansowaną i sam odpokutował to dając sobie porządny wycisk po zajęciach. Bardziej niż zwykle potrzebował wyładować emocję i tym razem starał się przekierowywać negatywne wibracje na worku, nie na ludziach. Wracając do domu zdecydował się na spacer - było dość chłodno ale nie zamierzał się zniechęcać.
Przez pierwszą chwilę był pewien, że po prostu mu się zdawało. To nie mogła być Callaway, to po prostu ktoś cholernie podobny! Nie, to była ona. Nie wychylał się i nie zamierzał podejmować się rozmowy. Szedł za nią spokojnym krokiem, poprawiając co kawałek torbę, która ześlizgiwała się z rękawa jego kurtki. Zatrzymali się przy tym samym przejściu dla pieszych, jednak stanął dalej by przypadkiem nie zorientowała się, że podążał jej krokiem od dobrych kilku minut. Przeglądał własny telefon, kiedy kątem oka zauważył, że brunetka weszła na ulicę pomimo czerwonego światła i wyrwał się z tłumu czekających ludzi by chwycić ją za ramię i wciągnąć z powrotem na chodnik.
— Co Ty robisz?! — krzyknął na nią zdyszany i czuł jak serce uderza w jego klatce piersiowej. Przestraszył się i nie miał pojęcia co strzeliło dziewczynie do głowy! Była tak wpatrzona we własny telefon, że kompletnie odcięła się od rzeczywistości i ruchliwej ulicy. — Życie ci nie miłe? Mogłaś wpaść pod koła jakiegoś rozpędzonego auta, które nie zdążyłoby wyhamować i skończyć w czarnym worku. Musisz uważać — umoralnił ją i wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świat jakby stanął w miejscu, mimo ludzi, którzy ich mijali i korzystali z zielonego światła. Kilka osób spojrzało na Adelaide, która została uratowana przed potrąceniem, inni zdawali się nie zwracać na to uwagi, a jeszcze inni po prostu spoglądali ukradkiem przez ramię na rosnącą awanturę. A ona? Stała i patrzyła na Jordana, próbując uspokoić drżenie dłoni. Gdyby nie on, pewnie skończyłoby się to znacznie gorzej. - Ja... - no tak, została zjebana z góry na dół, ale fakt, trochę jej się należało. Była wpatrzona w smsy czy też grupowe wiadomości od ludzi ze szpitala. Wiedziała, że się spóźni, prosiła o krycie, ale chyba nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Przecież nic nie jechało, miała szansę szybko przedostać się na drugą stronę ulicy. Marna wymówka.
- Spie... spieszyłam, spieszę się do szpitala - wydukała w końcu z siebie - nie zauważyłam, że coś jedzie. Spojrzałam na zegarek i po prostu ruszyłam - czuła jak powoli jej serce wraca do normalnego rytmu, oddech staje się płytszy i spokojniejszy, ale powstrzymywała łzy. Sama nie wiedziała dlaczego napłynęły do jej oczu. Bała się znacznie gorszych rzeczy niż śmierci, ale to wszystko było po prostu przytłaczające. Wizja szpitala od drugiej strony, on po ponad dwóch tygodniach, ich rozmowa w tak beznadziejnym miejscu i złość, która wypływała z obu stron. - Ostatecznie, czarny worek nie brzmi tak źle - uśmiechnęła się niemrawo i przygryzła policzek od środka, wpatrując się w Jordana. Wtedy zauważyła torbę na ramieniu, którą kurczowo ściskał, zapewne z nerwów. - Hej... hej... no dobra, może za wczas na żarty - westchnęła ciężko i zrobiła krok w jego stronę. Nie wiedziała co w nią wstąpiło, ale mimo iż próbowała zachować spokój, wciąż była przerażona. Oparła czoło o jego mostek i znów wzięła głębszy oddech. - Dziękuję. No wiesz, za uratowanie mnie przed słabym losem - bo jeśli nie worek to szpitalne żarcie, sama nie wiedziała co w tym momencie mogło wydawać się gorsze, ale wcale o tym nie wspomniała na głos, bo pewnie znów by ją zrugał jak psa.

autor

0
0

-

Post

Wcale nie był zaskoczony widząc gapiów, którzy nawet nie drgnęli, gdy dziewczyna weszła na jezdnie. Ludzie lubili przypatrywać się wszystkiemu z boku i nie brać czynnego udziału w pomocy innym ale to była przesada. Była to dla nich kolejna atrakcja i powód do szeptów. Mężczyzna wcale się tym nie przejmował ale musiał przyznać, że był zawiedziony każdym z osobna, całe szczęście pojawił się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. — I po co? Po to by wpaść pod samochód? — zapytał i wyrwał jej z dłoni słuchawki, którymi pomachał przed jej twarzą — a tu kolejny winowajca. Usłyszałaś w ogóle jego trąbienie i pisk opon? — posłał jej surowe spojrzenie i westchnął. Znowu ją umoralniał ale właśnie tak się zachowywał gdy był zdenerwowany. I zmartwiony.
bez względu na to co zaszło między nimi przed świętami, Jordan nie chciał by stała jej się jakakolwiek krzywda. Wcześniej nawet o tym nie myślał ale teraz gdy w ostatniej chwili wciągnął ją na chodnik, czuł to samo przerażenie co na froncie, gdy był bliski utraty przyjaciela. Dawno się tak nie czuł i wcale nie zasłaniał się złością. Gdy oparła czoło na jego torsie, uniósł głowę do góry i przymknął powieki. Dopiero wtedy poczuł jej drżące ciało i ciężki oddech. — Nie musisz mi dziękować. Chciałbym powiedzieć, że każdy na moim miejscu by tak postąpił ale właśnie zacząłem w to wątpić. Banda ignorantów — wycedził przez zęby, przyglądając się ludziom, którzy właśnie mijali ich by wejść na pasy. W końcu zapaliło się zielone światło, a oni stali bez ruchu, próbując się uspokoić. — Musisz na siebie bardziej uważać, Adelaide — powiedział w końcu odsuwając ją od siebie i kładąc swoje dłonie na jej barkach. Nie zawsze mógł być obecny i wyciągać ją z opresji, musiała zadbać sama o siebie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzyła na niego i nic nie mówiła. W sumie, nawet wolała, gdy tak się na niej wyładowywał, bo przynajmniej wiedziała, że coś czuje. Odzywał się do niej, zwracał na nią uwagę, w przeciwieństwie do ostatnich tygodni milczenia. Wiedziała, że popełniła błąd, pierwszy - mówiąc o tym wszystkim Averill w swojej frustracji i niezrozumieniu, drugi - dając mu taką informację. Ale bała się, że na rodzinnym obiedzie Callaway wygada wszystko albo będzie coś sugerowała. I zacznie się powtórka z młodych lat, gdy ich matki spiskowały, by kiedyś wylądowali we dwójkę na randce. Uśmiechnęła się delikatnie do siebie, wzdychając pod nosem i przymykając oczy na moment. Potrzebowała się uspokoić, tak jak Jordan, którego nigdy nie chciała w ten sposób przestraszyć i to wpadanie pod samochód nie było intencjonalne.
- To trochę frustrujące, że właściwie wszyscy mają wyjebane na innych. Ale cieszę się, że chociaż w takich okolicznościach mieliśmy okazję się spotkać. A może właściwie... przede wszystkim w takich - nie chciała skończyć jako warzywo i wcale nie chciała się od niego odsuwać. Był przyjemny, pachniał też dobrze i lubiła to ciepło. A szybko bijące serce zaczynało się uspokajać, zarówno jej, jak i jego. - Postaram się - posłała mu lekki uśmiech, patrząc na Langleya, gdy już odsunął ją od siebie - ale nie powiem, nieźle Ci wychodzi zgrywanie mojego wybawcy - przygryzła dolną wargę, obracając ponownie wszystko w żart. Jak zawsze, gdy była zbyt nerwowa. Patrząc jednak mu w oczy nie potrafiła zachowywać się racjonalnie. - Słuchaj - zaczęła cicho, bo teraz był przecież na to dobry moment, tak? Cholera wie, czy kiedyś go spotka, czy będzie chciał poświęcić jej swój czas, czy jeszcze porozmawiają prywatnie, skoro tak bardzo jej unikał. Nie chciała tego. Jeszcze bardziej nie chciała myśleć o nim w ramionach innych kobiet, czy to na randkach czy w innych konfiguracjach - przepraszam za to wszystko, co wypaplałam. To było głupie, a jeszcze głupsze było mówienie Ci o tym, ale bałam się, że Averill na tej kolacji coś chlapnie. Wtedy byłaby o wiele większa drama. Ja... po prostu mi na Tobie zależy, J. I nie chcę Cię tracić, gdy już musiałam znosić Twoje sokowe humorki - posłała mu lekki uśmiech, próbując powstrzymać czerwień wpływającą na jej policzki. - Dasz sobie jutro postawić drinka? W ramach przeprosin - zapytała, wiedząc, że może się nie zgodzi, ale przecież próbować warto. Całe życie to próbowanie nowych rzeczy, starych, dawanie czemuś szansy i podejmowanie ryzyka. Ona podjęła teraz.

autor

0
0

-

Post

To fakt, niekiedy lepiej gdy się wydzierał wniebogłosy aniżeli milczał. Oznaczało to, że wciąż się gniewał, a jego zaborczość i męska duma nie pozwoliłyby na to by pierwszy się odezwał, a tym bardziej przyznał do błędu. Teraz jednak zmuszeni byli zamienić ze sobą choćby tych kilka, gniewnych słów przez wgląd na to, że omal nie zginęła pod kołami rozpędzonych aut. Lepsze to niż nic!
Stado gapiów miałoby kolejną sensację i pole do popisu. Wiesz, od razu znaleźliby się wprawieni pseudo fotografowie i redaktorzy naczelni, którzy w sieci narobiliby hałasu tylko po to by mieć swoje pięć minut. Zero poszanowania dla ludzkiego życia — niestety, Ameryki nie odkrył, bo świat funkcjonował tak od zarania dziejów. Prędzej można by się spodziewać rezolutnej pomocy od młodych aniżeli od dorosłych, odpowiedzialnych ludzi, których interesował jedynie czubek własnego nosa. — Nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę? Zamiast cieszyć się z tego, że nie skończyłaś jako plama keczupu na asfalcie to Ty cieszysz się z tego że w końcu znalazłem się w sytuacji bez wyjścia i musiałem się do Ciebie odezwać — westchnął i przewrócił oczami. Oczywiście wcale nie uważał, że wszystko ukartowała ale po krótkiej chwili przestała wyglądać jak ktoś, kto właśnie uszedł z życiem. Cóż, mógłby się teraz po prostu odwrócić na pięcie i pójść w swoją stronę ale chyba nie potrafił. — To ostatni raz. Jeśli następnym razem znów zobaczę, że gapisz się w ten cholerny telefon to sam Cię wypchnę na ulicę — mruknął i uśmiechnął się delikatnie, dając jej do zrozumienia, że tylko się zgrywał. Chyba! Zdecydowanie bardziej wolał rozmawiać o plamach krwi i czarnych workach aniżeli wracać do ich ostatniego spotkania i tematu Averill. Wciąż był zły, wciąż uważał, że wszystko co zaszło między nimi nie powinno mieć miejsca. — Nie chce więcej do tego wracać, okej? Po prostu nie opowiadaj jej takich rzeczy skoro wiesz, że nasze matki się przyjaźnią. W ich rozumowaniu miałem się Tobą zająć a nie z Tobą sypiać. To nie powinno się wydarzyć, po prostu — powiedział i spuścił wzrok, kolejny raz poprawiając torbę zsuwającą się z jego ramienia — Ale to chyba przyjacielski drink? — zapytał, chcąc mieć pewność, że oboje nie skończą na jego kanapie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A mam płakać? Hej, żyję - westchnęła ciężej, próbując uspokoić lekkie drżenie rąk, które wciąż zdradzało jak była zdenerwowana. Jej serce biło znacznie szybciej, ale z dwóch powodów obecnie. - Nie możesz być na mnie o to zły, że widzę pozytyw w całej sytuacji - wywróciła oczami, bo naprawdę? Aż tak był na nią wściekły za to wszystko? Dalej? Mimo tego, że nie odzywali się do siebie kilka tygodni? Mimo iż widzieli się w kinie pewnego dnia i ich spojrzenia mogły zabić? Nie wiedziała, czy to co czuł była zazdrość, ale ona na pewno była o niego zazdrosna. Niestety wiele nie mogła zrobić, gdy tak jasno wyrażał się o tym czego chce i nie chce. Liczyła jednak, że to małe zrządzenie losu po prostu popchnie ich w jakimś kierunku, niekoniecznie kolejnego tygodnia z silent treatment. Miała już tego po dziurki w nosie. - Jaaaasne, niech Ci będzie. Ostatecznie jednak, na pewno byś zatęsknił, więc przemyśl swój morderczy plan - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy, tym bardziej odrobinę zadziornym, bo wiedziała, że Jordan by jej w ten sposób nie skrzywdził.
I wtedy znów poczuła ten ból w klatce. Spojrzała spokojnie na bruneta i przygryzła dolną wargę, wciągając powietrze nosem. Było cięższe, podobnie jak w momencie, w którym poczuła jego dłonie na sobie, gdy w końcu była blisko niego. Tym razem niestety dodatkowo poczucie winy wpłynęło między nich. - Jasne, rozumiem. Czyli jednak żałujesz - i tego się obawiała. Że pomimo zapewnienia, iż wcale nie żałował, jego percepcja wraz z wydarzeniami zmieniła się. - Rozumiem - powtórzyła cicho i przymknęła na moment oczy. Wygładziła dłońmi swoje ciuchy w nerwowym geście i wróciła spojrzeniem do Langleya. - A co, boisz się, że skończy się mniej przyjacielsko? - Zrobiła krok w jego stronę. - Nie martw się. Przyjacielski drink - potrafiła to uszanować, nawet jeśli było cholernie trudno. - Too, do zobaczenia jutro. Potem się zgadamy co do miejsca i godziny, hm? Muszę lecieć do szpitala - stanęła na palcach i musnęła ustami jego policzek. Lekki pocałunek był po prostu gestem podziękowania. - Dzięki raz jeszcze - odparła, zanim się odsunęła i skierowała w stronę szpitala. Odwróciła się jednak po kilku krokach i zanim oboje zniknęli gdzieś między ludźmi dodała: - Tęskniłam za Tobą, Langley - nie wiedziała czy on za nią też, ale miała cichą nadzieję.

zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „First Hill”