WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Czy czas leczył rany? Kto wie! Na pewno nie leczył wkurwienia, bo ono w Clover tylko narastało i narastało i przestać wcale nie chciało. Im dłużej musiała chodzić o tych przeklętych kulach, tym gorzej jej było. Niby został ostatni tydzień męczenia się z tą zakichaną skręconą kostka, ale miała wrażenie, że teraz dni dłużą się bardziej niż kiedykolwiek. Zdecydowała też, że zdecydowanie sobie te kule zachowa, na rozmowę z jej przeklętym byłym narzeczonym, do którego wciąż się nie mogła dodzwonić. No ona nie zamierzała płacić za ten cały weselny syf, z którym ją zostawił, no co to to nie! Skoro to on zwiał, oni powinien sprzedać auto, nerkę, czy cokolwiek i się tym zająć. Tak, zdecydowanie same takie myśli właśnie miała i kierowała go w jego stronę. Bo co to za sprawiedliwość? On zostawia ją przed ołtarzem, a ona spada ze schodów i skręca sobie kostkę. Tak, w tej wielkiej kiecce, więc jeszcze sobie nabiła kilka siniaków na tyłku. To ma być karma? To ma być sprawiedliwość? A no gówno, a nie to. Dlatego była strasznie zła właściwie przez cały czas. W pracy też ją zdenerwowali swoją głupotą, bo niestety w wakacje zawsze mieli na głowie stażystów, którzy chyba z roku na rok byli coraz mniej ogarnięci i robili same głupoty. Więc wkurzała się niemiłosiernie, kiedy z tygodnia na tydzień wcale nie mądrzeli. A jakby tego było mało, wychodząc z firmy nie potrafiła złapać taksówki i musiała iść jej szukać trochę dalej. Biednemu to jednak wiatr zawsze kurde w oczy! Co więcej, to nie był koniec jej fatalnego pecha dnia dzisiejszego, bo idąc jej kula zahaczyła o wyrwę w chodniku, straciła równowagę i poleciała… na szczęście na tyłek - jasna cholera, jak ja nienawidzę życia - warknęła, siedząc na tym zakichanym chodniku i czując, że za moment po prostu się rozpłacze z tego wszystkiego! Dopiero czyjaś postać, która nad nią stanęła zmusiła ją do zachowania resztek godności - Lenny? - zapytała, zszokowana, bo… no rozpoznała go dopiero po chwili, ale to chyba był on! Tak na 76%.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 002.
Całe to weselne szaleństwo i związane z nim przygotowania Ellsworth miał już na szczęście za sobą ale wciąż doskonale pamięta ile poświęconego czasu i pieniędzy pochłaniała taka impreza. Nie był fanem przepychu i eleganckiego wystroju, zdecydowanie bardziej odpowiadały mu skromne uroczystości w towarzystwie rodziny i najbliższych przyjaciół choć wcale nie stawiał się swojej byłej żonie kiedy ta planowała całe wydarzenie według własnych upodobań. Oczywiście konsultowała z nim każdą pierdołę ale on był w stanie zgodzić na wszystko byleby tylko była szczęśliwa. Poza tym po prostu był leniwy i nie miał ochoty spuszczać się nad kolorem dekoracji czy ustawieniem stołów. To były błahostki do których wagi nie przywiązywał. Teraz, z perspektywy czasu rozumiał to jeszcze bardziej bo przecież na co komu drogie dodatki i impreza z pompą kiedy związek ostatecznie i tak nie przetrwa próby czasu?
Wracał właśnie z papierową torbą pełną zakupów (głównie mrożonki i gotowe dania bo był niemotą jeśli o gotowanie chodzi) kiedy niemalże pod jego nogami wyrosła leżąca na chodniku kobieta. Od razu dostrzegł leżące obok niej kule, więc rzucił swoje mataki na ziemię i rzucił się jej z pomocą. Dopiero po chwili zorientował się, że twarz brunetki jest mu naprawdę dobrze znana, więc z troską wymalowaną na twarzy zbliżył się i przykląkł na jedno kolano.
- Matko bosko, żyjesz? - zapytał przyglądając jej się niepewnie. Ostatnimi czasy nie mieli ze sobą kontaktu przez jego ciągłe wyjazdy na misje, więc nie miał pojęcia, że dziewczynie przytrafił się jakikolwiek wypadek. - Okej, skoro jesteś w stanie rozpoznać moją krzywą gębę to nie jest z Tobą aż tak źle - roześmiał się i wyciągnął w jej stronę dłoń i wrócił do pozycji stojącej by pomóc jej się podnieść - Coś kiepsko sobie radzisz - dodał, zerkając ponownie na lezące obok kule. Nie znal genezy jej wypadku, jednak obecna sytuacja utwierdzała go w przekonaniu, że koordynacja ruchowa u dziewczyny była lekko zaburzona!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To była zdecydowanie przesada, ile kasy szło w ten biznes i jaka chora obsesja się robiła z powodu jednej imprezy. Oczywiście teraz Clover sobie mogła gdybać ile chciała, ale żałowała, że nie zdecydowała się na jakiś nagi ślub nudystów na łące. Nawet gdyby tam została sama, przynajmniej nie spadłaby ze schodów, robiąc sobie kuku w kostkę! Ewentualnie by ją pogryzły mrówki w tyłek… ale za to ile kasy by zaoszczędziła na kiecce, jedzeniu i całej reszcie tego tałatajstwa. Ksiądz też na pewno się domagał pełnej kwoty, mimo że się ani trochę nie narobił. Więc jej pogarda właściwie sięgała każdego, nawet tych głupich prezentów, z którymi nie do końca wiedziała co zrobić. Niby wypadało je zwrócić, ale jeśli będzie musiała zapłacić za to gówniane wesele do końca sama, to… no zawsze lepiej móc je sprzedać, nie? Więc póki co leżały sobie i czekały na cud, tak samo jak Clover leżała na chodniku i na cud czekała. Okej, siedziała, bo nie zamierzała się jednak kłaść na ten brudny chodnik, na którym był cały milion bakterii, ale jak po każdym upadku, potrzebowała pięć sekund na pozbieranie się.
- Dzięki, nie wiedziałam że aż tak awansowałam. Roztacza się nad mną jakaś nowa auta boskiego dziewictwa i tajemniczego zapłodnienia? - zapytała, bo musiała, no po prostu musiała. A potem westchnęła ciężko - niestety żyję - dodała, zirytowana nieco, ale oczywiście nie na niego, tylko na siebie. - No, niestety - przytaknęła, bo owszem, rozpoznała! - Jest super, o co chodzi, nigdy nie siedziałeś na brudnym chodniku? To… wzmaga odporność - pokiwała głową, przez chwile szukając jakichś w miarę logicznych argumentów do siedzenia na chodniku, a że było na nim jakieś milion bakterii, to skorzystała z tego. A potem pozwoliła sobie pomóc i jęknęła, jak się wyprostowała - okej, sprawdź teraz łaskawie, czy nie przykleiła mi się do tyłka żadna zgubiona guma do żucia, ani inny śmieć, co? To byłoby idealne dopełnienie tego fatalnego dnia - poprosiła, mając nadzieję, że jej zadek jednak jest czysty, no halo, wystarczy tych upokorzeń na jedną kobietę! A że zadek miała ładny, to Lenny nie powinien narzekać, że prosi o gapienie się na niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brunet z własnego doświadczenia wiedział, że nie warto było się nad tym zbyt długo rozwodzić. Wiele rzeczy w swoim życiu zrobił by inaczej ale przecież czasu nie był w stanie w żaden sposób cofnąć, więc i gdybanie sensu nie miało. Po śmierci syna i rozwodzie zaczął żyć z dnia na dzień, starał się nie martwić na zapas i korzystać z życia na tyle ile mógł. Nie chciał się cofać i ponownie uderzać w alkohol, to nie przynosiło żadnych korzyści, wręcz przeciwnie. Dużo siły i motywacji dały mu wyjazdy do Afryki i pomoc tym wszystkim ubogim rodzinom, których los nie oszczędził. Widząc to całe ubóstwo nie przejmował się rozwodem czy rachunkami za prąd, to były błahostki. Ludzie żyli bez pieniędzy, głodowali i mieli fatalne warunki by zadbać o swoją rodzinę - taki widok potrafił skutecznie otrzeźwić umysł człowieka.
- Nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę? - roześmiał się głośno i pokręcił głową. Znał ją doskonale, więc zdążył przyzwyczaić się do jej cennej umiejętności obracania wszystkiego w jeden wielki żart. - Niestety? To jakiś akt samobójczy? - popatrzył na nią zdezorientowany, nie mając pojęcia jak wiele nieszczęść za sobą ciągnęła. Nie dość, że połamała się w totalnie nieznanych mu okolicznościach to jeszcze teraz siedziała na chodniku obolała i najpewniej pragnęła po prostu schować głowę w piasek. - Wstawaj, nie wygaduj głupot, Clo - odparł stanowczo i podniósł brunetkę z brudnej ziemi. Każdy przyglądał jej się z politowaniem, więc musiała jak najszybciej stanąć na nogi. Nie było to do końca możliwe przy skręconej kostce ale Lenny wcale nie zamierzał jej tak zostawiać. - Guma nie ale.. co to? Psie odchody? Fuuuuj, Clover! - wzdrygnął się i odsunął dla żartu, próbując dziewczynę jedynie wkręcić. Jej tyłek był nieskazitelnie.. czysty, więc nie było powodów do dodatkowych zmartwień. - Żartuje, nic tam nie masz. Wezwać taksówkę? Nie jesteś w stanie dojść sama do domu - zauważył, lustrując ją wzrokiem i zaproponował z grzeczności. Podniósł też w końcu swoje zakupy z ziemi o których jeszcze by zapomniał przez to całe zamieszanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Clover zwykle też sobie tam jakoś, leciała pod wiatr, czy jak tam te powiedzonka wszystkie leciały, ale… no jak człowiek nagle wpada pod życiowy pociąg, to nie sposób się jednak trochę nad tym wszystkim nie zastanawiać! Tak szybko biegła przed siebie z tymi życiowymi planami i pomysłami, że sie o nie potknęła i wywaliła prosto na twarz. I niestety, to już nie była metafora, bo dosłownie, spadła ze schodów prosto na swój nos. Tyle dobrze, że go nie złamała, ani zębów, pewnie uratował ją bukiet kwiatów, czy coś. Mniej szczęścia miała jej kostka, jak widać. I tyłek też, bo na pewno po tym upadku pojawi się na nim jakiś soczysty siniak. Clo nie była zbyt pulchniutka, więc nie miała na czym się amortyzować w trakcie wywrotek, heh. I niby mogłaby w ramach złości i frustracji teraz utyć, ale z drugiej strony po co, lepiej się chwalić swoim revenge body. w revenge dress. O ile oczywiście dożyje, bo te jej wypadki zaczynały się nawarstwiać i chyba by się aż tak nie zdziwiła, gdyby zaraz spadł na nią z nieba fortepian, jak w kreskówce…
Ale no, trzeba powiedzieć szczerze, zmieniała się trochę w pesymistkę! Więc kto wie, może takie pozytywne spojrzenie na świat Lenny’ego odgoni z niej tą fatalistkę i…. wyjdzie jej na dobre. A może nie, no nigdy nie wiesz. Bo póki co zmarszczyła brwi, na jego słowa, lekko zirytowana. - To ty mnie tutaj nazywasz matką boską, więc ja nie wiem - pokręciła powoli głową, no kto wie, może wygląda na taką, którą zaraz dopadnie jakaś ciąża z zaskoczenia? OBY NIE! - Tak, postanowiłam się zabić skokiem z krawężnika na główkę - przyznała, początkowo zachowując stuprocentową powagę, a potem prychnęła z rozbawieniem. I niby mogłaby mu powiedzieć co w jej życiu szło nie tak (tj, że no prawie wszystko), ale z drugiej strony po co się czymś takim tak na starcie… “chwalić”.
- Będę sobie gadać co będę chciała. A ty może byś mi pomógł - fuknęła, bo co z tego, że sam się oferował, musiała się jakoś odgryźć. Skoro na ślubie została postawiona pod ścianą, z facetem który po prostu zniknął i nie zostawił ani słowa wyjaśnienia, to teraz musiała się nagadać przy każdym innym facecie. To się nazywa… balans czy coś tam!
- Ha ha, bardzo śmieszne, to bym poczuła - wywróciła oczami, a potem szturchnęła go kulą w łydkę. - Tak, możesz złapać. Chociaż z moim szczęściem to pewnie będzie jakiś turecki handlarz narządami, więc lepiej się zastanów, czy nie potrzebuję ochroniarza - rzuciła, właściwie sama nie wiedziała czemu. Może chodziło o to, że on nie wiedział o porzuceniu przed ołtarzem i traktował ją normalnie, a nie z politowaniem? To była miła odmiana, poprawiała jej humor!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście miała rację, bo przecież to nie tak, że Ellsworth po tych wszystkich strasznych wydarzeniach, które miały miejsce w jego życiu nie zadręczał się myślami i pytaniami na które odpowiedzi z całą pewnością nie istniały. Nie był wzorem do naśladowania bo przecież wszystkie te nękające przemyślenia doprowadziły go ostatecznie do alkoholizmu, więc co on tam wiedział? Dopiero po powrocie z Afryki zdołał zrozumieć swoje zachowanie, które jedynie napędzało ten życiowy pociąg o którym wyżej wspomniałaś. Nie mogło być jednak zbyt łatwo i przyjemnie, więc zanim człowiek zdoła poukładać swoje koleje losu musi się trochę namęczyć, ewentualnie się potłuc - jak to było właśnie w jej przypadku.
- Patrząc na te kule i Twoją kostkę to chyba nie pierwszy raz, co? - roześmiał się i uśmiechnął, nie wiedząc czy powinien pytać co właściwie się wydarzyło. Nie był wścibski i nie wpychał nochala w nie swoje sprawy, wierząc, że osoba chcąca podzielić się z nim swoimi rewelacjami po prostu mu o nich powie, sama. Słysząc jej kolejne słowa postanowił po prostu to przemilczeć, najwyraźniej nie była w nastroju do słuchania morałów z jego strony, a Lenny przecież nie czuł się do tego jakoś specjalnie zobowiązany. Jeśli chciała to faktycznie mogła wygadywać takie bzdury, nie zamierzał jej więcej poprawiać co by nie dostać kulą po głowie. Zamiast tego pomógł jej wstać tak jak poprosiła tylko po to by zamiast faktycznie tą kulą oberwać. Co prawda nie zabolało go w żaden sposób ale wcale nie chciał jej prowokować, temperamentu jej nigdy nie brakło!
- Mam jechać z Tobą, tak? - zapytał, choć to już w prawdzie było zbyt oczywiste. Nie chciał jednak odebrać jej słów źle i wyjść na jakiegoś natręta, który skorzystał z okazji i wprosił jej się na chatę. W prawdzie nie miał nic do roboty, więc mógł ją z zakupami odwieść i wrócić spokojnie do domu. Sięgnął w końcu do kieszeni po telefon i zadzwonił po taksówkę, którą wezwał na wskazany przez niego adres. Zwykle poruszał się własnym autem, jednak zdarzały się spacery do sklepu takie jak dziś i niestety byli zależni od obcego faceta, któremu przecież wcale nie musiało się teraz spieszyć. - Więc? Co z Twoją kostką? Znaczy, widzę, że jest skręcona ale pytam o to jak do tego doszło - zapytał w końcu, precyzując swoją wypowiedź, chcąc przy tym jakoś zagaić rozdrażnioną brunetkę i zabić czas.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był wzorem, ale i tak nie zasługiwał na skrzywdzenie. Tak samo jak Clover była przekonana, że nie zasłużyła sobie na zostawienie przed ołtarzem bez słowa, no ale niespodzianka, jednak tak się właśnie stało. I nieważne co tam sobie w głowie pomyśli, co pod nosem przeklnie, tego czasu się już po prostu nie cofnie. No nie da się, nie było żadnej mocy, żadnej wymówki, która sprawiłaby, że to wspomnienie w jej głowie zmieniłoby się na coś pozytywnego albo chociaż neutralnego. Nawet gdyby się okazało, że doszło do porwania przez kosmitów, zawsze będzie pamiętała ten wstyd, tą bezradność i po prostu złość. I złamane serce, gdzieś zakopane pod tym wszystkim. Dlatego tak bardzo się wkurzała, denerwowała i przeklinała, bo kiedy się skupiała na tym, nie myślała o tym bólu. A łatwiej nie myśleć niż myśleć, to akurat popularna sprawa, heh!
- Skąd, to fantastyczne urozmaicenie życia. Zawsze chciałam zrobić sobie porządne bicepsy, jak te wszystkie byczki z siłki, a to idealny sposób. Nie dość, że obciążasz je na kulach swoim sadełkiem, to jeszcze masz dodatkowe obciążenie w postaci gipsu. To bardzo dobrze przemyślana strategia, najlepsi trenerzy z LA ją stosują - pokiwała głową, z udawaną powagą. najwyraźniej sarkazm stawał się jej najlepszą przyjaciółką, ale bzdury lepiej brzmiały niż “spadłam ze schodów tuż po tym, jak okazało się że porzucono mnie przed ołtarzem”. Kręciło jej się w głowie na myśl, że miałaby się do tego przyznać.
- Możesz też biec za taksówką, ale trochę się zmęczysz. A mam alkohol i trochę słabo, jak padniesz po pierwszym drinku - wyjawiła, licząc że w ten sposób go trochę zachęci. Głupie to było, ale naprawdę obawiała się samotności. Miała dość spore zapasy po weselu i chętnie się z nim podzieli. Tak samo jak jedzeniem, ale pewnie się nie przyzna skąd ono pochodzi…
- Niefortunny dzień i niefortunny upadek ze schodów - wyjaśniła, wzdychając ciężko. Blisko prawdy! Właściwie to była to prawda, po prostu nie cała. Zależy jak kto definiuje kłamstwo… i czy uważa przemilczenie za jego fragment! - A ty gdzie się spieszyłeś? Z pracy, do pracy? Nawet nie wiem co w życiu robisz - przyznała, zgrabnie odwracając uwagę od siebie. Na ile zgrabnie to się oczywiście okaże…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt nie zasługiwał na cierpienie, jednak to była nieodzowna część ludzkiej wędrówki po tym świecie. Nie było szczęścia bez cierpienia. Balans był ważny, jednak pewne sytuacje zmuszały nas do zmiany własnych przekonań bo przecież jak miała się równowaga na świecie do śmierci niewinnego, zaledwie rocznego dziecka? Mimo wszystko świat potrafił być niesprawiedliwy i bez względu na to ile dobra z siebie dasz - cierpienie cię nie ominie. To samo tyczyło się brunetki - bez względu jak dobra by nie była i ile serca by w swój związek nie wkładała to i tak nie byłaby w stanie zatrzymać przy sobie człowieka, który kompletnie na nią nie zasługiwał. Upokorzenie i ból jakie jej towarzyszyły to kolejna niesprawiedliwość i z całą pewnością nie ostatnia.
- Zamiast wyrzeźbionego ciała widzę jedynie leżącą na chodniku kalekę, która niedługo będzie cała uwięziona w gipsie - rzucił z przekąsem, próbując powstrzymać swój śmiech. Jej nieporadność i słowotok słabo maskowały falę niepowodzeń, które w ostatnim czasie jej towarzyszyły ale każdy przecież radził sobie jak mógł, prawda? Ostatecznie nie kupił bajeczki jaką wystosowała w jego stronę dziewczyna ale nie zamierzał się więcej nabijać, co by w żaden sposób jej nie urazić. Patrząc na nią zrobiło mu się jej nawet żal, nie powinna wychodzić z domu w pojedynkę, kiedy ledwo dawała radę utrzymać się na tych cholernych kulach.
- To rzeczywiście słaba opcja, ta alkoholowa propozycja również. Wiesz w ogóle która jest godzina? - zerknął na nią podejrzliwie, nie chcąc wyjść na niegrzecznego, lecz raczej zatroskanego. W zasadzie nie miał nic lepszego do roboty i auto stało pod domem, więc jeden drink w towarzystwie dawnej przyjaciółki chyba nie zaszkodzi, nie?
- Nigdzie, wracałem z zakupów do domu - odpowiedział szczerze, wcale się nie spiesząc. Miał nazbyt czasu wolnego, więc coraz częściej decydował się na piesze spacery po mieście. Najwyraźniej wyszło to jej na dobre, bo w innym przypadku musiała by liczyć na pomoc obcych przechodniów, którzy z obojętnością przechadzali się obok. - Wciąż pracuje dla Nat Geo i ostatnie lata spędziłem w Afryce na kilku wolontariatach, świetna sprawa. A Ty? Wciąż na stanowisku Pani inżynier? - zapytał z widocznym zainteresowaniem, próbując także wybadać grunt. Sporo czasu minęło od ich ostatniego, ciepłego spotkania dlatego skoro dane im było na siebie wpaść, postanowił jakoś wykorzystać tę okazję.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyznawcy karmy i w sumie… no kościoła też by się z tym nie zgodzili, w końcu dla nich kobiety z zasady powinny cierpieć, co miesiąc, za ten grzech pierworodny, w przypadku którego nikt jeszcze nie wiedział, że grzechem w ogóle jest. Czy że grzech w ogóle jest zły, bo jak ludzie, którzy nie rozróżniają dobrego i złego, mają wiedzieć że nieposłuszeństwo jest złe? No bez sensu całkowicie. Ale coś w tym było, że bez cierpienia generalnie się nie docenia szczęścia i inne takie, filozoficzne i bardzo masochistyczne bzdetki, które ludzie sobie powtarzali gdzieś po drodze. I możliwe że mieli rację, ale… zbyt często używali tego jako wygodnej wymówki do bycia frajerskim człowiekiem. Albo popierania rzeczy, które prowadzą do tego cierpienia, jak homofobia, rasizm, nierówności klasowe, czy seksizm, którym była przepełniona kultura patriarchatu. A to, że przy okazji szkodziła też mężczyznom to już zupełnie inna sprawa… Z kolei Clover naprawdę nie widziała, żeby komukolwiek gdzieś w swoim życiu zaszkodziła, więc ten występek uważała za szalenie niesprawiedliwy. Bo to naprawdę było jakieś kombo, najpierw porzucenie przed ołtarzem, potem spadek ze schodów, skręcona kostka, a teraz wywrotka na chodniku. Fatalna passa to zbyt delikatne określenie.
- Weź nawet nie żartuj, już teraz wzięcie prysznica to jakiś kosmos, trzy razy zalałam przypadkiem łazienkę - westchnęła ciężko. Na szczęście szybko posprzątała i sąsiad nie miał zacieków. Co nie zmienia faktu, że było to denerwujące, tak samo jak pakowanie nogi w worek, żeby gipsu nie moczyć. I mało zero waste!
- Nie… ale skończyłam na dzisiaj pracę, więc nie może być siódma rano - zauważyła, rezolutnie. Nie wiedziała ile siedziała na tym chodniku, ale chyba nie tak długo, żeby cała noc przeminęła i zrobił się poranek następnego dnia. Ale faktycznie, do 17 w pracy nie siedziała…. i jednak no, damy nie piją przed 12, a po 12 też już chyba było.
- Okej, no zakupy to ważna sprawa. Kupiłeś coś fajnego? - zapytała, bo w sumie czemu, nie pytać trzeba było w życiu! I siebie i innych, o różne rzeczy. Zwłaszcza, że podobno głupich pytań nie ma, są tylko głupie odpowiedzi.
- O kurde, brzmi super. Musisz mi o tym koniecznie opowiedzieć - pokiwała głową. A potem uśmiechnęła się, z rozbawieniem lekkim - owszem, jestem inżynierem wciąż, ale niestety nie w obsługiwaniu kul. Właśnie wracam z pracy, stażyści to idioci, nie wiem za co teraz rozdają dyplomy - przyznała, krzywiąc się. Zdecydowanie nie powinni! Nie im, bo byli idiotami, znaczy się. I to powiedziała, kiedy pomagał jej wsiąść do taksy, która w końcu podjechała.

/-> hyc do niej

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To po prostu nie był jego dzień. Tuż po przebudzeniu czuł, że wszystko będzie dobrze. Ale grubo się pomylił. Wszystko szło jakoś tak koślawo, tak, jak nie powinno. Zbierały się nad nim czarne chmury, a on nie wiedział, dlaczego. Nie przejął się początkowymi problemami. Poplamiona pastą do zębów koszula, którą musiał na szybko przebierać, to drobiazg. Zimny i przesolony obiad, który podali mu w jakiejś losowej knajpce, do której wstąpił, chcąc zaoszczędzić czas, też by jakoś, heh, przełknął. Ale to? Myślałby kto, że detektyw da się okraść. A jednak! Kiedy ten dzieciak podszedł do niego i poprosił o kasę, Sherwood poczuł, że to moment, w którym los się do niego uśmiecha. Wierzył w instytucję bezinteresownej dobroci, ale liczył też, że gdzieś za rogiem czai się karma, która po prostu będzie wreszcie dla niego łaskawa. Wyjął portfel i już chciał sypnąć dolcem, kiedy to portfel... zniknął. Gnojek wyrwał mu go z rąk i pognał przed siebie. Dexter odruchowo rzucił się w pogoń, ale młody widać miał zaplanowaną albo dobrze znaną trasę. Dex nie dość, że go nie dogonił, to jeszcze wpadł na śmietnik i nabił sobie jakiegoś guza. Cóż za dzień. Zdenerwowany zadzwonił do banku, żeby chociaż zablokować kartę. Kumplom z posterunku kradzież dokumentów zgłosił smsem, nie chcąc słuchać docinków w trakcie ewentualnej rozmowy. Zaczynało zmierzchać, a on kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Szedł przed siebie, cholera wie gdzie. Skręcił wreszcie w uliczkę, z której usłyszał skrzypce. Na ulicznych grajków zawsze było miło popatrzeć. Jakis młodzian stał na ulicy i zarabiał na utrzymanie, licząc, że coś mu skapnie do futerału. Sherwood przystanął, by posłuchać. Odruchowo zaczął się rozglądać, wietrząc kolejnego złodzieja. Nie dostrzegł żadnych kieszonkowców, zauważył tylko... tancerkę? Albo pijaną dziewczynę. Wywijała w najlepsze, najwyraźniej mając świat w poważaniu. I ta postawa mu się podobała. Zamiast patrzec na nią z politowaniem i pstrykać fotki z ukrycia, podszedł i uśmiechnął się szeroko.
- A nie lepiej będzie z partnerem? - zagaił, gestem wskazując na samego siebie, chcąc zaprezentować się jako najlepsza partia w okolicy.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

❧ 14 ❧ Nie miała ostatnio dobrych dni. Zakopana w dołku, który pojawiał się od czasu do czasu i przykuwał ją do łóżka, znów wypadła z zabieganej codzienności zwalniając obroty na tyle, że właściwie wskazówki jej zegarka zdawały się nie poruszać, tak jak i ona. Trwanie w tym beznadziejnym letargu zawsze prędzej, czy później dobiegało kresu, pozwalając Tottie na nowo odżyć i docenić to, co ma. Świat nagle wydawał się inny, jakby orzeźwiony i barwniejszy, a napotkani ludzie zasługiwali na uśmiech przez sam fakt, że minęło się ich na ulicy.
Whitbread jadąc na rowerze w okolicach plaży, w pewnym momencie odbiła w jedną z uliczek, zwabiona dźwiękami znanej jej melodii. Nie była w stanie sobie przypomnieć, czy to był kawałek, który kojarzył się jej z Renton, z rodzinnym domem, w którym spędziła całkiem szczęśliwe dzieciństwo wraz z bliźniaczką i bratem… A może był to kawałek, który przewijał się przez próby do jednego z ważniejszych turniejów tańca w jej życiu? Pewnym jednak było, że nogi same rwały się to tańca, więc Tottie zamierzała dać się porwać muzyce!
Gdy dojechała na miejsce, dostrzegając ulicznego grajka, na którego mało kto zwracał uwagę, czym prędzej oparła rower o ścianę pobliskiego budynku - pech chciał, że kilka dni temu urwała stopkę i nie zdążyła naprawić tej usterki w swoim jednośladzie, więc prawdopodobnie długo nie utrzyma się w tej pozycji - by następnie stanąć naprzeciwko muzyka, wprawiając w ruch ciało, które płynnie wiło się w rytm piosenki. Była jak w transie; ślepa i głucha na otoczenie po prostu tańczyła, tworząc nowy układ z dobrze znanych jej kroków, które przecież od dziecka szkoliła, rozwijając swoją pasję.
W pewnym momencie przymknęła nawet oczy, lecz nie trwało to długo, bo w melodię wkradł się obcy dźwięk. Spojrzała od razu w stronę nieznajomego, który obdarzył ją uśmiechem, na który przede wszystkim zwróciła uwagę, błyskawicznie odpowiadając tym samym.
- Oczywiście, że lepiej. Zapraszam! - Zrobiła drobny krok do tyłu, by zrobić miejsce dla mężczyzny, któremu już po chwili ułożyła ręce na ramionach, zupełnie nie krępując się tym, że ma do czynienia z kimś obcym. - Nie sądziłam, że ktoś się skusi na taniec, a to taki piękny utwór - odezwała się po chwili, obdarzając nieznajomego jeszcze krótkim spojrzeniem, nim uciekła wzrokiem gdzieś na jego barki. - Lubi pan tańczyć? - zapytała, bo odniosła wrażenie, że ma do czynienia z całkiem dobrym partnerem. - To wrodzony talent, czy lata praktyki? - dorzuciła z uśmiechem, dając się prowadzić mężczyźnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł spodziewać się całkiem wielu reakcji z jej strony. Najlogiczniejszym byłaby zwyczajna odmowa ze strachu. Z drugiej jednak strony, skoro należała do tych, którzy ot tak tańczą sobie na środku ulicy, nie przejmując się opinią gawiedzi, czy było w niej na tyle rozsądku, żeby unikać obcych facetów? Mógł też mieć do czynienia z wariatką, jak podejrzewało kilka przechodniów. Wtedy spektrum jej zachowań byłoby co najmniej nieprzewidywalne. Taka to mogłaby zarówno go ucałować, jak i opluć. Rzeczywistość wyglądała jednak dużo bardziej pozytywnie niż mógłby zakładać. Na pierwszy rzut oka ruda była całkiem normalna i zadziwiająco spokojna. Ba, nawet okazała się wyjątkowo wesoła! Skłonił się teatralnie w pas, gdy zaprosiła go do tańca. No prawie jak na balu!
- Nie sądziłem, że ktoś tak żwawo postanowi ten utwór docenić. - Nie speszył się, gdy ułożyła dłonie na jego ramionach. Wręcz przeciwnie. Odważnie dopasował pozycję tak, aby faktycznie mogli poruszać się w parze, a nie kręcić dupkami gdzieś niezależnie obok siebie.
- Muzyka to życie, a taniec jest lepszą z jej celebracji. Taniec mam we krwi, to pewne. A przy okazji nigdy nie bałem się parkietu. Nie odpuszczam żadnej imprezie - wyjaśnił pokrótce, wkręcając się w rozbrzmiewającą melodię. Na moment przeniósł wzrok na grajka, tym razem to jemu posyłając uśmiech. Chłopak był wyraźnie zadowolony z takiej widowni, choć na pewno wolałby, żeby owa widownia rzucała zielonymi, a nie kręciła biodrami.
- A panienka to jakaś baletnica czy po prostu mój poziom jest dużo niższy niż podejrzewałem? - zapytał, znów spoglądając na rudą. Nie przepadał za takimi formalnościami, ale uznał, że ta konwencja w sumie pasuje do sytuacji i może się w ten sposób chwilę pobawić.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie lubiła oceniać ludzi i zatrzymywać się na tym, co widzi na pierwszy rzut oka, bo wiedziała, że często to jakie wrażenie ktoś sprawia na początku wcale nie musi oznaczać, że pokazał się ze swojej najlepszej strony. Wiele rzeczy mogło mieć wpływ na jego reakcje, postawę i humor, więc szufladkowanie nie było najmądrzejszym pomysłem zwłaszcza, gdy chciało się poznawać ludzi, z którymi ma się styczność, a nie tylko znać ich tylko z widzenia. Tottie na pewno już dawno wyzbyła się wstydu, który może odczuwała na początku swojej tanecznej kariery, kiedy to pierwszy raz musiała tańczyć z chłopakiem i to nie w odległości wyprostowanych rąk, jak to bywało na szkolnych dyskotekach, ale znacznie zmniejszając dystans. Do tego skupianie na sobie uwagi nauczyciela, do tego pozostałych dzieciaków, które od niej uczyły się poprawnie wykonywać jakąś figurę po tym, jak została pochwalona i wywołana na środek sali, czy później jury na konkursach tanecznych, wpoiło jej świadomość, że w tańcu może robić co chce, jeśli poczuje ten zew, tę ruchową wenę, która nakaże jej kreślić kolejne kroki na parkiecie, ulicy, czy gdziekolwiek się znajdzie. Nie przejmowała się tym, że ktoś nazwie ją wariatką; mając rude włosy, ojca-skandalistę, który dopuścił się rozszerzonego samobójstwa pozbawiając życia nie tylko siebie, ale i jej matkę, a także - jak przypuszczali śledczy - brata, którego ciała do tej pory nie odnaleziono, przywykła do różnych komentarzy pod swoim adresem. Nie rozumiała, czemu ma się powstrzymywać przed zrobieniem czegoś, co nikogo nie krzywdzi, a dodatkowo może rozweselić?
- A ja nie sądziłam, że nie będę w tym sama. Tak wiele razy ktoś wymawiał się, że słoń nadepnął mu na ucho, więc odmawia sobie tańczenia, że zaczęłam się zastanawiać, czy Seattle nie leży przypadkiem w Afryce. - Zaśmiała się, na chwilę odrywając dłoń z ramienia nieznajomego, by jej wierzchem przysłonić sobie usta.
Mimo, że często uciekała wzrokiem, tym razem wbiła zaciekawione spojrzenie w partnera, bynajmniej nie doszukując się w nim przechwałek, a bardziej wrodzonego talentu, z którym się nie kryje - co wbrew pozorom nie było takie powszechne (przynajmniej na kursach, które prowadziła).
Rozweseliła się ponownie.
- Tottie Whitbread - przedstawiła się, by zawczasu uniknąć tego całego paniowania, której pojawia się prędzej czy później, gdy przyjdzie kogoś zatytułować, a nie wypada powiedzieć ej, ty. - Uczę tańca towarzyskiego, choć nie tylko. Pracuję też z dziećmi w Domu Kultury. A pan? - zapytała od razu, nie tylko w ramach kulturalnego rewanżu, ale była zainteresowana z kim ma do czynienia. - Mogę strzelić? - dodała, próbując pobawić się w zgaduj-zgadulę. - Ma pan sporo dystansu do siebie. I odwagi. Jest pan też elegancko ubrany, ale… hmm… - urwała, trochę dłużej przytrzymując spojrzenie na jego guzie, który był widoczny. - Jest pan jakimś dyrektorem? - zasugerowała, nie do końca przekonana, co do dopasowania profesji. - Albo tajnym agentem jak James Bond - dorzuciła żartobliwie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wolność płynąca z czystej radości i muzyki rozbudzała ich oboje, co było świetnym początkiem reakcji łańcuchowej, która poprawi mu humor. Może jeszcze kilka lub kilkanaście chwil wystarczy, by móc zapomnieć o tej całej kradzieży? Na to liczył. Na pewno przypomni sobie, gdy będzie musiał szlajać się po bankach i urzędach, żeby wszystko odkręcić, ale to nie teraz. Teraz na szczęście był taniec.
- Takich trzeba upijać i wyciągać na parkiet mimo wszystko. Zbyt często okazuje się, że to po prostu wielka nieśmiałość. - Sherwood już widział zarówno swoich znajomych jak i nieznajomych, którzy ostatnie, do czego w życiu się nadawali, to taniec. No czasami ktoś po prostu tego nie czuł, przerastało go nawet klaskanie na dwa i tyle. Nauczony doświadczeniem wiedział, że wystarczy, że ktoś umie pokiwać głową do piosenki i można go namówić do dołączenia całego ciała do tejże głowy.
- Dexter Sherwood - przedstawił się również, skinąwszy lekko głową. Tak będzie im zdecydowanie wygodniej. Smutno mu będzie, gdy pewnego dnia dożyje dnia, w którym osiągnie wiek lub status, w którym świat uzna, że należy go traktować wyłącznie jako poważnego pana. Do wieku mu trochę brakowało, do statusu jeszcze więcej. Jak się jednak okazało, Tottie patrzyła na to trochę inaczej. Już otwierał usta, by skomentować własny dobry strzał i wyjaśnić, czym się zajmował, gdy rudą naszło na mini śledztwo. Zamknął buzię i uśmiechnął się zapraszająco, gotowy właściwie na każdą możliwą profesję.
- Właściwie to jestem szarym dostawcą żarcia. Uber Eats płaci lepiej niż się ludziom wydaje - rzucił najpierw, chcąc znaleźć coś stojącego całkowicie na skraju jej pomysłów. Nie miał jednak powodu, by kłamać albo sobie z niej żartować.
- No dobra, wcale nie jestem. Za drugim razem prawie trafiłaś. Jestem detektywem na narkotykowym. Środowisko artystyczne znam głównie z przesłuchań świadków - wyjaśnił tym razem już w pełni szczerze. Puścił oczko do rudej, aby wiedziała, że z tymi świadkami to tylko taki żarcik i wcale nie miał wszystkich artystów za pierdolniętych narkomanów.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”