WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-01-15, 21:56 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najlepsza część mojej pracy to błogostan pomiędzy wyłożeniem Względnie Nowego Towaru a przyjściem pierwszego klienta. Zawieszenie to potrafi trwać długo, czasem w ciągu dnia doświadczam powtórek, gdy przez pewien czas zostaję w sklepie sama. Jednak częściej nie ma co liczyć na spokój. Codziennie Nowy Towar skutecznie przywołuje łowców skarbów, a między nimi gdzieniegdzie lawirują zwykłe szaraki, których zwyczajnie nie stać na nową parę dżinsów w sieciówce. Tacy to czasem wstydzą się wejść do pustego sklepu, ale gdy widzą armię poszukiwaczy, łatwiej im się przemóc. Uśmiecham się zawsze do wszystkich słodko, nie stronię od zagadywań, ale błogostanów zwyczajnie potrzebuję. Bardziej niż prowizji od utargu.
Kartkuję położone na ladzie kolorowe pisemko z radami, jak uwieść nadzianego faceta. Co jakiś czas zerkam na przechodniów obojętnie mijających witrynę Szczęśliwej Gwiazdy. Gwiazda na okładce zdaje się być najszczęśliwsza, widocznie uwiodła idealnego, nadzianego faceta, korzystając z podobnej rady w podobnej gazetce. Czy każdy bogacz jest dobry w łóżku, czy to w ogóle ma jakieś powiązanie? W mojej głowie najwyraźniej ma, ale właśnie to sobie uświadomiłam, więc zdobyłam przewagę! Teraz mogę się nad tym naprawdę zastanowić.
Hop, pierwsza klientka. A nie, jednak nie. Coś ją jednak zniechęciło na tej wystawie. Nie dziwię się.
Nie minęło zbyt wiele czasu i ktoś w końcu pokusił się o wejście do sklepu. Konfetti!
- Stella, hej - mówię pogodnie i chowam tabloida. Bynajmniej nie z jakiegoś wstydu. - Szukamy czegoś konkretnego, czy wpadłaś się rozejrzeć?
To istny labirynt, a ja znam tu każdy zakamarek. Jestem najlepszym przewodnikiem na świecie, a dla tej laski mam zarezerwowane pewne tajne przejścia, klejnoty ukryte przed spojrzeniem anonów. Po prostu uznałam, że jest tego warta. Kto jeszcze zasłuży sobie kiedyś na podobny zaszczyt?

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

To był dobry dzień. Promienie słońca ogrzewały jasną skórę Stelli, która ubrała się dzisiaj wyjątkowo kolorowo. Znalazła w szafie luźne musztardowe spodnie, sięgające jej do kostki, które zazwyczaj zakładała w okresie letnim, ale dzisiejszy dzień był na tyle przyjemny, że postanowiła zrobić wyjątek. Białą bluzkę zabrała mamie, a że jej rodzicielka była od niej wyższa i mogła pochwalić się większym biustem, trochę na niej wisiała. Stella uznała jednak, że dopełnia fajnego oversizowego looku. Do tego różowe chunky sneakersy (kiedy odzywała się tak do rodziców, zazwyczaj jej nie rozumieli), tuzin cienkich bransoletek na prawej ręce i nowy kolczykowy nabytek w uszach - księżyc w lewym i słońce w prawym. Narzuciła na wierzch jasną kurtkę jeansową i była gotowa do podboju swojego ulubionego szmateksu. Uwielbiała spędzać w nim czas. Czuła się wtedy jak myśliwy na polowaniu. Cierpliwie przeglądała asortyment wieszak po wieszaku, aż wreszcie jej trud się opłacał i zauważała diament. Czasem nieoszlifowany, ale w odpowiedniej stylizacji mógł wyglądać genialnie. Stella wolała robić zakupy w takich miejscach niż w sieciówkach, bo lubiła mieć pewność, że nikt nie będzie nosił tego samego co ona.
Szła niemalże tanecznym krokiem po nierównym chodniku, słuchając skocznych rockowych numerów, przez co czuła się jak John Travolta w Gorączce sobotniej nocy. - Czeeeść! - Przywitała się z Gretchen, jej modowym guru, wchodząc do środka jak do siebie. Już dawno mówiła, że powinna dostać kartę stałego klienta. Szybko owionął ją charakterystyczny zapach używanych ubrań, spotykany w każdym lumpeksie. - Dzisiaj czegoś konkretnego. Wybieram się wieczorem na koncert i tak sobie pomyślałam, że ubrałabym coś... świecącego, jeżeli wiesz co mam na myśli - odparła, chowając słuchawki do tylnych kieszeni spodni. Wyobrażała sobie ciemną brokatową bluzkę, która fajnie by się prezentowała w dyskotekowym świetle. - A co tam u ciebie? Pusto tu dzisiaj - stwierdziła, odruchowo przyglądając się spodniom, które wisiały najbliżej niej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stella to super babeczka. Młodziutka, ale już przebojowa, stylowa, oryginalna, jak to się mówi - ze starą duszą. Bardzo ją lubię, chociaż nasza znajomość ogranicza się do luźnych pogawędek w Lucky Star, najczęściej o ciuchach, może trochę o życiu, ale właściwie ciuchy to życie, wszystko jest częścią życia, więc właściwie zawsze rozmawiamy o życiu.
Widzę, jak dziewczyna patrzy na wzorzyste spodnie, które specjalnie powiesiłam w tym miejscu, żeby zachęcały klientów do zagłębienia się w świecie, którego strzegę. Jednak Stella nie przyszła tu dzisiaj szukać przygód, tylko czegoś świecącego. Doktor Traver zaraz przepisze ci odpowiednie lekarstwa.
- Jasne, zaraz coś znajdziemy - odpowiadam. - A pustkami się nie sugeruj, nim wyjdziesz, będzie tu już tłum.
Uśmiecham się do niej. Lubię wyzwania, a szczególnie gdy wiem, co mniej więcej spodoba się klientowi. Czasem wyobrażam sobie, że pracuję w ekskluzywnym sklepie i dobieram outfity z ciuchów od najsłynniejszych projektantów, to jednak wymaga sporego wysiłku we wnętrzu takim jak to. Tani parkiet, cykające lampy i mnóstwo szmat nienadających się nawet do przeróbki. Dlaczego szmateksy zawsze muszą wyglądać tak tandetnie?
Podchodzę do działu z sukienkami, chyba widziałam tam ostatnio coś sylwestrowego. Mignęły mi cekiny czy inne błyskotki.
- Co to za koncert? - Ciekawi mnie to, bo jestem muzycznym frikiem i sama też łażę często po koncertach, najlepiej jak najmniej oficjalnych, jak najmniej mainstreamowych i ludzie wołają przez to na mnie Lofi. Każdy koncert jest dla mnie wydarzeniem godnym najlepszej na świecie stylówy, nawet jeśli na co dzień nie zawsze chce mi się stroić i zakładam coś typowego bez “zbędnych” dodatków. (Dziś akurat nawet mi się chciało połączyć kilka nudnych rzeczy z tymi fikuśnymi, łącząc je zaskakująco, choć ze smakiem.)
Pytająco patrzę na Stellę, czy któaś z sukienek jest wystarczająco satysfakcjonująca na pierwszy rzut oka. Jeśli nie, to mam jeszcze parę pomysłów.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella dobrze wiedziała do kogo udać się z tą potrzebą. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, kiedy Gretchen rozpoczęła poszukiwania idealnego ciucha na dzisiejszy wieczór. Pewnie znajdzie coś jeszcze lepszego niż Stella sobie wyobrażała - tak już miała, dlatego dziewczyna tak lubiła do niej przychodzić. - W zasadzie odpowiadają mi te pustki, bo mam cię na własność - stwierdziła, przeglądając resztę spodni. Kilka par wpadło jej w oko i musiała długo ze sobą walczyć, żeby żadnych nie przymierzać, bo wtedy niechybnie któreś by wzięła, a jej budżet był już znacznie nadszarpnięty przez niedawną wizytę w sklepie plastycznym (a i tak nie kupiła wszystkiego co chciała!). Westchnęła cicho, odwieszając genialne jeansy, w których na pewno wyglądałaby bosko, i podeszła bliżej Gretchen. - A taki lokalny rockowy zespół - odparła wymijająco, bo wątpiła, żeby o nim słyszała. Nie był to nikt znany, ale Stella lubiła właśnie takie nieduże zespoły ze Seattle; przynajmniej można było często ich słuchać na żywo. - Będą grać o dwudziestej w Showboxie - poinformowała na wszelki wypadek, gdyby jednak Gretchen chciała wpaść. W zasadzie miło byłoby ją zobaczyć poza sklepem, bo Stella jeszcze nie miała tej przyjemności (może tutaj mieszka, tak jak nauczyciele w szkole?!).
Podeszła do Gretchen, nie mogąc się powstrzymać przed dotknięciem jednej z sukienek, chociaż dzisiaj nie po sukienkę przyszła. - Ta jest genialna - chociaż w tej chwili zupełnie niepotrzebna, Stella, opanuj się. Jak tak dalej pójdzie, będziesz musiała sobie kupić drugą szafę, a nie masz na nią miejsca w pokoju. - Ale myślałam bardziej o bluzce, takiej ciemniejszej - raczej bluzka, taka ciemniejsza, trochę brokatu, ale nie za dużo, ale żeby był widoczny, ale, ale, ale. Stella miała nadzieję, że jej wymagania nie okażą się zbyt wygórowane, w końcu koncert był dzisiaj, a ona wciąż nie miała co na niego ubrać. W ostateczności znajdzie coś w swojej szafie, ewentualnie zabierze coś matce, ale to zdecydowanie nie to samo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stella powiedziała dopiero, że lubi mnie mieć na własność, a tu nagle otwierają się drzwi i wchodzą dwie kobiety w średnim wieku. Rzucam na nie okiem, ale zdają się być mocno zajęte sobą, a potem kuszącymi spodniami. Tyle że one nie zdołają ich na siebie wcisnąć, nieważne, ile słów na minutę potrafią wypowiedzieć.
Jakiś rockowy zespół niewarty nawet wymienienia z nazwy? Czuję się zaintrygowana.
- Fajnie, fajnie. - Kiwam głową z uznaniem. - Może sama nawet wpadnę po pracy. - A może nie. Zostawiam sobie otwartą furtkę.
Patrzę jeszcze raz na genialną sukienkę. Jest świetna. Ciemniejsza bluzka? Zastanawiam się chwilę, kojarzę typa.
- Wiesz co? Poczekaj - rzucam pośpiesznie, uciekając na moment na zaplecze.
Wracam z wieszakiem na kółkach. Jest pełen prawie losowych ciuchów, ale co najmniej dwa z nich mniej więcej pasują do rysopisu poszukiwanego, zwłaszcza że kilka przed chwilą sama dołożyłam. Prócz różnych innych rzeczy, zawiesiłam tam również bluzki całkiem inne od wymarzonych, bo wiem dobrze, że nawet gdy człowiek myśli, że wie, czego chce, to może się okazać, że chce jednak czegoś innego. Nic na siłę.
- To część jutrzejszej dostawy, ale o tym sza - szepczę konspiracyjnie. Tak, w magazynie mamy przygotowane nowe dostawy na cały tydzień. To nie ma większego znaczenia, które rzeczy wystawię na sprzedaż wcześniej, a które później, byleby codziennie klient miał do dyspozycji coś nowego. - Jak coś, to mnie wołaj.
Zostawiam Stellę na moment, wypada zerknąć z bliska, co słychać u gadatliwych pań.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stellę zawsze rozczulały te wszystkie starsze panie, które przyjaźniły się ze sobą od czterdziestu lat i wciąż utrzymywały ze sobą kontakt. Zastanawiała się wtedy z kim ona będzie się przyjaźnić na starość, czy którakolwiek z jej relacji wytrzyma próbę czasu. Pierwszy do głowy przychodził jej Oscar, bo był jej bardzo bliski, jako dziecko zastanawiała się nawet, czy przypadkiem nie są rozdzielonym w szpitalu rodzeństwem. Dlatego uśmiechnęła się do siebie samej, kiedy do Lucky Stars weszły nowe klientki. W dodatku przyglądały się tym samym spodniom! Szkoda tylko, że się w nie nie zmieszczą. Stella miała nadzieję, że nigdy tyle nie przytyje, nie przeżyłaby tego.
- Są super, serio! - Wcale nie dlatego, że główny gitarzysta jest jednym z najpiękniejszych ludzi jakich Stella miała okazję spotkać na żywo. Przy okazji naprawdę przyjemnie się ich słuchało, co sprawiało, że ten zespół znajdował się wysoko w hierarchii ulubionych zespołów Stelli. - Czekam, mam czas, mogę tu siedzieć do wieczora - wzruszyła ramionami, nie mogąc odwrócić wzroku od sukienki, którą Gretchen przed chwilą jej zaprezentowała. Nie tego szukała, nawet nie do końca była w jej stylu, ale i tak ją ciekawiła. Nawet nie zauważyła, kiedy Gretchen podjechała z nowym wieszakiem, ale kiedy tylko zwróciła na to uwagę, od razu do niego podskoczyła. - Jesteś najlepsza! - Ucieszyła się, zabierając się za uważne przeglądanie asortymentu. Bluzka po bluzce, inaczej się nie dało w lumpeksach. - Okej! - Rzuciła jeszcze w odpowiedzi, ale nawet nie odprowadziła dziewczyny wzrokiem, będąc zbyt zajętą poszukiwaniami.
Dwie bluzki szczególnie wpadły jej w oko. Jedna w kolorze ciemnego granatu, wpadającego niemalże w czerń, z krótkim rękawem i ściągaczem na dole, trochę luźniejsza, z delikatnymi świecącymi punktami brokatu. Druga obcisła, ciemnoszara, z rękawami przed łokieć, z podobnymi delikatnymi świecidełkami. Chwyciła za dwie i poszła do przymierzalni.
Spędziła w niej chyba kwadrans, przymierzając na zmianę jedną i drugą, w końcu wychylając głowę zza kotary. - Możesz pomóc? Nie wiem którą wybrać - jęknęła, bo już miała w głowie jeden wielki mętlik. Tylko Gretchen mogła ją uratować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ktoś inny może by się przestraszył wizją obsługiwania jednego klienta przez kilka godzin, ale nie ja. Nie ja i nie w przypadku, gdy tym klientem jest Stella Martinez. Jestem teraz w pracy, ale bywa, że czuję się tu zupełnie nie jak na służbie. Mam wokół siebie tryliard ciuchów i czasem ludzi, którzy doceniają możliwości takich miejsc jak to. Oraz moje możliwości - to przede wszystkim dodaje mi skrzydeł.
Ja ogólnie lubię ludzi, lubię to, co w sobie kryją: ich unikatowe charaktery, ciekawe historie (nigdy nie daję sobie wcisnąć bulszitu, że takiej nie posiadają), spojrzenia na świat. Lubię się im przyglądać, a szczególnie przyciągają mnie ci, u których bez drążenia widoczna jest znaczna niepowtarzalność. Kobiety, do których podeszłam do nich nie należą, z chęcią jednak postanowiłam im pomóc, ale najpierw należy upewnić się, czy tej pomocy potrzebują. Niby nie, ale za to do sklepu wszedł jeszcze jeden chłopak, a chwilę po nim pewna stała klientka, którą miło przywitałam i pokazałam kilka ciekawych ciuchów w jej stylu. I tak dalej, i tak dalej...
Wtem z wiru pracy wyrywa mnie głos Stelli.
- Lecę! - śmieję się, idąc w kierunku przymierzalni. - Ja bym w ostateczności stawiała na wygodę, ale pierw zobaczmy, jak to wygląda moimi oczami. Hmm, wybrałaś już w ogóle jakiś dół?
Czuję się jak pieprzony ratownik medyczny, a moja pomoc jest tak potwornie pozbawiona odpowiedzialności. Cała ja, stworzona do ciągłego uciekania od prawdziwego życia. Patrzę na te bluzki, jakby to była sprawa życia i śmierci. Daję z siebie 100%. Za to mnie kochacie.
I robi mi się jakoś tak smutno, gdy o tym myślę, jak by te myśli wybudziły mnie ze snu i oto jest rzeczywista rzeczywistość, tandetny wystrój, pełno nienadajacych się do niczego szmat; dziewczyna, z którą łączy mnie papierowa relacja, przyjaźń niewybiegająca poza ramy sklepu. To musi wyglądać dziwnie, gdy stoję taka pełna entuzjazmu i nagle posępnieję, odechciewa mi się wszystkiego. Myślę o swoim życiu - o tym, jak ono wygląda naprawdę, co za sobą zostawiłam, co zniszczyłam, co zaprzepaściłam. Udaję, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko czasami przypominam sobie, że wcale nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • ___________[ 10 ]
Były takie rzeczy, ludzie i miejsca które wraz z powrotem z Vegas bezterminowo przestały mieć dla Keya jakiekolwiek znaczenie. W zasadzie tych rzeczy, ludzi i miejsc było raczej więcej niż mniej – na drastycznie uszczuplonej liście priorytetów przez dobre kilka czy kilkanaście dni od powrotu czasem brakowało miejsca nawet na niektórych członków rodziny, wciąż w większości pozostawionych bez odpowiedzi, a co dopiero na przyziemności takie jak ci dalsi znajomi czy praca. A praca być może powinna była na tej liście całkiem szybko zagościć, bo scenariusz zniknięcia rzeczywiście nie zakładał konieczności tłumaczenia się szefostwu z tego nagłego zapadnięcia się pod ziemię, ale na tym etapie chyba należało powoli zacząć uznawać to za realny i faktyczny problem. I choć najbardziej odpowiedzialnie byłoby kontakt z właścicielką wznowić najszybciej jak to tylko możliwe, może nawet postarać się o jakieś zwolnienie, sprzedać część prawdy o nieobecności w ładniejszym opakowaniu, to całe to wycofanie z życia i absolutna niechęć do opuszczania kurwidołka sprawiły, że Key o odwiedzinach w Lucky Star pomyślał dopiero wtedy, gdy rzeczywiście zrobiło się wyraźnie lepiej. Lepiej wciąż było względne i przerywane momentami w którymi powrót, detoks i ta przymusowa abstynencja wydawały się bardziej niż tylko głupie i bez sensu, ale było też wystarczająco motywujące żeby chociaż spróbować o pewne rzeczy zadbać, domknąć, choćby i po to żeby zepchnąć na tył głowy to poczucie całkowitej bezużyteczności i nadużywania uprzejmości Ashtona. Wtorkowe popołudnie nie wydawało się zbyt dobrym czasem na żadne poważne konfrontacje, ale znów – żaden dzień realnie nie wydawał się dobry, wobec czego Key w nagłym zrywie dawno niezaznanych chęci i energii doszedł do wniosku, że może tej jednej rzeczy nie warto odwlekać w nieskończoność, zwłaszcza że jego realne szanse na zachowanie posady były... no, znikome. Albo żadne, choć chyba w ramach jakiegoś odświeżonego podejścia do życia w drodze do second handu usilnie starał się w ten sposób o tym nie myśleć. Tak samo jak o tym, że serio, powinien był zadzwonić, wyjaśnić się, a nie w biały dzień ruszać wprost w piekielne bramy i to z pustymi rękami. Trudno, trudno, trudno – trudno, że dni sprzed Vegas wydawały się teraz tak rozmyte i grubą linią oddzielone od teraźniejszości, że zupełnie nie pamiętał czy w przemarszu do Lucky Star akurat dziś jest jakikolwiek sens, ale na odwrót było za późno, zwłaszcza że ten zardzewiały dzwonek nad drzwiami wybrzmiał gwałtownie, stare drzwi zaskrzypiały pod słabym naciskiem dłoni, a do nosa dotarł ten charakterystyczny, niespecjalnie wyszukany zapach starych ciuchów.
Spojrzenie z niepokojem odruchowo pomknęło w stronę kasy, zupełnie jakby Key absurdalnie najbardziej obawiał się spotkania dokładnie tej osoby do której w ogóle tutaj przyszedł. Cóż to była za dziwna mieszanka ulgi, niezadowolenia i frustracji, gdy oczom zamiast właścicielki ukazał się Oscar – ten Oscar, którego przy okazji co rzadszych wspólnych zmian z reguły raczył ledwie jakimś wymuszonym przywitaniem, przeważnie tylko po to, aby na oczach szefostwa nie wyjść na skończonego buca. Z niewątpliwym trudem tłumiąc wszystkie bojowe odruchy jakie budził w nim widok znajomej twarzy, z cichym westchnieniem na ustach zaraz ruszył w kierunku Reida, na wszelki wypadek zatrzymując się w bezpiecznej odległości, może na przykład z obawy o dobro własnego portfela. W końcu kto go tam wie.
- Cześć – rzucił w końcu, siląc się na niezdradzający całego tego wewnętrznego zniesmaczenia ton, choć od początku jasne było, że osoba Oscara nie interesuje go w tych okolicznościach specjalnie mocno. Wzrokiem i tak zaraz zaczął błądzić po lokalu, w mimowolnym odruchu niepewnie wyglądając też w stronę zaplecza. – Jest Nancy? – odezwał się po tych kilku chwilach milczenia dedykowanego poszukiwaniom właścicielki. Mimo całej tej pewności siebie sprzed czterdziestu minut kiedy to opuszczał kawalerkę po uprzednim pożegnaniu Scoobyego, żołądek boleśnie skręcały nerwy na myśl o nieuchronnej konfrontacji z kobietą, która zawsze traktowała go jako pracownika bardziej niż w porządku, z godną podziwu dozą wyrozumiałości dla wszystkich spóźnień, wydłużonych przerw i szlugów spalanych na ciasnym zapleczu przy ledwie uchylonym oknie. Naturalną koleją rzeczy było więc to, że Key w obliczu tego stresu wcale nie zamierzał silić się na jakiekolwiek zbędne uprzejmości ani tym bardziej udawać, że mógłby w tym położeniu od Oscara chcieć czegokolwiek więcej niż tylko podpowiedzi, gdzie szukać pracodawczyni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacznijmy od tego, że Ida nigdy nie nazywała siebie divą, która musi ubierać się w markowych sklepach i nie może pozwolić sobie na oszczędniejszy tryb życia. Do niedawna była osobą raczej przeciętną, ubierającą się w sieciówkach, jak większość naszego społeczeństwa na całym świecie. Na szczęściew którymś momenciestwierdziłaże odetnie sie od normalnościi zacznie. szło jej to zbyt dobrze. Dlatego nic dziwnego, że gdy dowiedziała się lata temu o czymś co ludzie nazywali lumpeksem i zapoznała się z polityką tego miejsca to od razu poszła tym tropem. Potrzebowała kilku rzeczy, a podobno jest to pewnego rodzaju zaczarowane miejsce, gdzie można znaleźć wszystko. Na przykład Ida potrzebowała roweru. Sprzedała już samochód, nikt nie wie dlaczego, stwierdziła, że komunikacja miejska też nie jest jej potrzebna, skoro może jeździć na rowerze, prawda? A skoro jej przyjaciółka kupiła siodło z dyskontu to może i będą mieli rower? Szkoda było nie sprawdzić. Nie zmieniało to jednak faktu, że poczuła się naprawdę dziwnie, wchodząc tu po raz pierwszy od remontu. W normalnej sytuacji nie miałaby pewnie nic przeciwko i to bez poczucia zagubienia bo przecież to super sprawa. Ale teraz? Miała wrażenie, że nad jej głową świeci wielki neon nad jej głową, oznajmiający, że stała się kasiastą divą której nie odpowiada nowy wystrój. Żałosne naprawdę

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella czekała na swoją wybawicielkę z głową wystawioną zza starej zasłony, chowając się trochę za nią jakby właśnie wyszła spod prysznica, choć była w całości ubrana. Taki nawyk, poza tym głupio byłoby tak po prostu stać przed kabiną jak słup soli. Dlatego stała tak jak Harry Potter, który zrzuca z głowy pelerynę niewidkę, nerwowo wystukując bliżej nieokreślony rytm bosą stopą (a więc nie była do końca ubrana!). Przyjrzała się przy okazji kilku nowym osobom, które odwiedziły sklep, ale nie znalazła pośród nich nikogo interesującego. Gretchen biła ich wszystkich o głowę. Kiedy tylko podeszła do Stelli, Martinez odsunęła zasłonę i zaprezentowała się w pełnej okazałości z każdej strony jak rasowa (wcale nie) modelka.
- Na wygodę? - Uniosła ze zdziwienia brwi, bo osobiście uważała, że dla dobrego wyglądu można trochę pocierpieć. A dzisiejszego wieczora musiała dobrze wyglądać, dres mogła ubrać po powrocie do domu, choć zamierzała wrócić późno, więc pewnie od razu wskoczy w piżamkę. - Taaak, chcę ubrać takie czarne spodnie, ale... ech, mogłam je dzisiaj ubrać - westchnęła, krytycznie spoglądając na swoje musztardowe spodnie, które zdecydowanie nie pasowały do żadnej z bluzek. W ogóle tego nie przemyślała, a niby szczyciła się, że jest mistrzynią zakupów w lumpeksach. - W tej bluzce podoba mi się kolor i to, że jest bardziej obcisła, bo w tamtej czuję się trochę jak w namiocie, ale z drugiej strony też ma fajny kolor i mniej nachalnie się błyszczy, ale z kolei ta, którą mam na sobie, chyba będzie lepiej pasowała do tych spodni, które mam w domu, aaa, dlaczego ich nie nałożyłam!... i w ogóle nie jestem pewna czy... - przerwała na chwilę swój słowotok, zauważając nagłą zmianę w wyglądzie Gretchen. Szybko ją zauważyła, bo jeszcze nigdy nie miała okazji zobaczyć kobiety w takiej smutniejszej wersji. - Dobrze się czujesz? - Upewniła się, bo pierwsze co jej przyszło na myśl, to jakiś gorszy dzień. Ból głowy, brzucha, okres, przeziębienie, anemia? - Coś się stało? - Miała cichą nadzieję, że Gretchen zaprzeczy, bo nigdy nie czuła się mocna w roli psychologa (sama czasem odnosiła wrażenie, że go potrzebuje), ale z drugiej strony nie mogła tego po prostu zignorować, przecież chodziło o jej Gretchen!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na chwilę jakby odpływam od rzeczywistości, staję obok, widzę wszystko z dystansu. Ja i ona, dwie beztroskie dziewczyny w krainie ciuchów, ale na pewno jest nas też mnóstwo żalu, smutku, porażek, które aktualnie zostawiliśmy daleko za sobą. Oprócz tego, co tu i teraz jest też mnóstwo daleko stąd i kiedyś, a także całkiem niedaleko i zwykle. To mnie właśnie dopadło. Słucham wypowiedzi Stelli i świetnie rozumiem jej dylematy, ale przez chwilę zdaję się być nieobecna. Zauważyła.
- Co? Nie - wszystko jest w porządku? - Czasem zupełnie od czapy włącza mi się uczucie pustki, takiej bezsensowności istnienia.
Patrzę na Stellę, zastanawiam się, co sobie teraz o mnie myśli. Jakoś nie miałam ochoty, żeby zaprzeczać i udawać, że wszystko gra. Bez konkretnego powodu zrobiło mi się smutno - taka prawda. Próbuję wrócić do tematu zakupowych wyborów. Chrząkam, przykładając luźno zaciśniętą pięść do ust.
- No widzisz, wygoda, o tym mówię. Jak już nie wiesz, co lepiej wygląda, to pomyśl, w czym lepiej się czujesz.
Czy ja wyglądam dobrze w tym sklepie? Bo zazwyczaj czuję się doskonale.
- Znajdźmy coś, co chociaż przypomina twoje spodnie.
Odwracam się tyłem do przymierzalni i znów skupiam myśli na asortymencie. Jakieś czarne spodnie, jakieś czarne spodnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

pomarańczowe trampki


Nie chciało mu się tu być. W sumie to nigdzie nie chciało mu się być. Siedział za kasą, był wtorek, inni właśnie na matmie czy innym angielskim siedzieli, ale szefostwo nie spytało o nic, kiedy powiedział, że może przyjść też w kilka dni w ciągu tygodnia i to przed południem. W sumie obojętne mu było, gdzie będzie siedział, ale do szkoły jakoś zebrać się nie potrafił, chyba nie miał jeszcze siły na szczerzenie się do wszystkich wokół, chyba nie chciał po prostu wychodzić między ludzi jakich znał. Bo źle się czuł, chyba najgorzej od dawna i trudno mu było nie myśleć o wszystkim - o Florianie, o Ashtonie, o tym, że w sumie to niewiele się zmieniło, że nie powinien był oczekiwać niczego więcej. I ile razy powtarzałby sobie, że to bez znaczenia, że jest jak jest, że przecież jest okej to jakoś trudniej było nie myśleć. Ale był tutaj, więc zajmował się pracą i tak łatwiej było, więc przeszedł się już po sklepie i porządek zrobił, bo zawsze są jakieś poprzewieszane bez sensu rzeczy, spodnie między kurtkami, kurtki między koszulkami. I nawet znalazł coś fajnego, wysłał zdjęcie Stelli żeby mu powiedziała, co myśli i wrócił skasować jakąś dwójkę wagarowiczów, a potem starszą panią i siedział dalej, grając w Angry Birds na telefonie (w sumie to się zdziwił, że nadal ma tę grę, ale nawet dobrze się okazało), kiedy charakterystyczny dźwięk dzwoneczka znów rozbrzmiał. Spojrzał w kierunku drzwi i zdziwił się w sumie, bo Keya nie było już dawno i w sumie to właśnie przez jego nieobecność on dostał możliwość dobrania paru dniówek. I Nancy opowiadała mu z irytacją, jaka często w jej nosowym głosie pobrzmiewała, że dzieciak zniknął z dnia na dzień, że nie dał nawet znać, że to nieodpowiedzialne, że co on sobie wyobraża. I mówiła tym swoim powolnym tonem, prawiąc monolog przez prawie godzinę, aż nawet Oscar miał dość i choć było to już prawie dwa tygodnie temu to nadal czasami do tej gadaniny wracała.
Nie, żeby współczuł chłopakowi pogadanki, jaka go czeka. W sumie to już po chwili zdziwienie zastąpiła irytacja, bo Key zniknął i wszystkim narobił problemu. No dobra, Oscar miał gdzieś Nancy i jej gadanie, a kilka dniówek dobrał chętnie, bo pieniędzmi nie pogardzi i nikt go do tego nie zmusił. Ale jakoś bardziej nie lubił Keya, pod którego domem stało auto Ashtona od prawie dtrzech tygodni. I to nie tak, że całe to odrzucenie bolało bardziej, kiedy samochód przyjaciela od tych trzech tygodni stał zaparkowany po drugiej stronie ulicy, przy domu gdzie Key mieszkał. I pewnie to Key mu coś nagadał, może opowiedział o co im poszło, może dlatego to wszystko się stało? Całkiem realne by to było.
Więc niechętnie na niego spojrzał, nie przejmując się napięciem i tym, jak atmosfera się zmienia, bo w sumie zawsze w jakimś napięciu przy sobie funkcjonowali.
- Ma być koło dwunastej. - odpowiedział tylko, zerknąwszy na zegarek, który oznajmiał że czeka Keya kwadrans oczekiwania pod warunkiem, że Nancy się nie spóźni, co wcale takie pewne, czy prawdopodobne nie było. - Aczkolwiek sądząc po jej gadaninie, raczej nie masz tu czego szukać.
Dodał może obojętnie, a może tak naprawdę z jakąś satysfakcją, choć skoro Key miał gdzieś tę pracę przez pół miesiąca to mało realne, czy cokolwiek się zmieniło i, czy w ogóle go to obchodzi.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Oczywiście Stella nie była każdego dnia taka uśmiechnięta jak dzisiaj. Miała swoje problemy, a choć dorosłym mogły się one wydać błahe, nie mogła przestać o nich myśleć. Nie ze wszystkim sobie radziła, poczynając od ostatniego sprawdzianu z historii, przez relacje z rówieśnikami, na wielkim pytaniu co dalej? kończąc. Mimo wszystko rzadko się zwierzała ze swoich problemów, szczególnie takim osobom jak Gretchen, bo choć ją uwielbiała, wciąż pozostawała jedynie ekspedientką z lumpeksu.
Chociaż czy nie łatwiej było czasem się zwierzyć komuś obcemu?
Stella zawiesiła na moment wzrok na kobiecie, nie od razu wiedząc jak zareagować. - Czaję - westchnęła po krótkiej chwili zawahania, uśmiechając się niemrawo, ale w zamyśle pocieszająco. - Też tak czasem mam - dodała, wzruszając ramionami, i to chyba był szczyt otwartości na jaki mogła sobie w tej chwili pozwolić. Chyba tylko przed Oscarem potrafiła być naprawdę szczera i nie bać się powiedzieć o wszystkim co leżało jej na żołądku. Dlatego stała tak przez chwilę, w tej zabałaganionej przymierzalni, nie bardzo wiedząc jak po tej niecodziennej wymianie zdań przejść do ciuchów. Na szczęście Gretchen ją w tym wyręczyła, za co była jej wdzięczna; wbrew pozorom wcale nie była taka dobra w relacje międzyludzkie.
- Jeszcze nie jestem pewna w czym lepiej się czuję - kolejny raz krytycznie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze, by po chwili przenieść spojrzenie na drugą bluzkę, która leżała na szczycie stosiku ubrań. - Dobry pomysł - skoro nie pomyślała ubrać tych nieszczęsnych spodni, najlepiej będzie znaleźć podobne tutaj. To nie mogło być trudne, bo spodnie, o których mówiła, nie wyróżniały się niczym szczególnym. Ot, czarne spodnie. I faktycznie, dość szybko je wyhaczyła swoim bystrym spojrzeniem. - Takie! Mniej więcej... - szybko wróciła z nimi do przymierzalni, bo przecież jeszcze musiała zdążyć wrócić do domu i się uczesać i jakoś pomalować i w ogóle nastroić na nadchodzące wydarzenie.
- Dobra, ta - postanowiła po dłuższej chwili patrzenia w lustro. - Tak - dla potwierdzenia swoich własnych słów nawet kiwnęła głową. Zasłoniła energicznym ruchem zasłonkę, żeby przebrać się w swoje własne ubrania. Kiedy już to zrobiła, wyszła do Gretchen, ale zanim cokolwiek powiedziała, westchnęła przeciągle.
- Jednak ta srebrna, ale już ostatecznie, naprawdę, weź ją ode mnie i szybko mi ją sprzedaj - podała jej srebrną obcisłą bluzkę, tamtą szybko odwieszając na wieszak przy przymierzalniach. Podejmowanie decyzji czasem ją przerastało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najwyraźniej sama świadomość istnienia Oscara nie była wystarczająco dużą udręką, bo Key nie dość, że na ogół musiał liczyć się z tą niespecjalnie budującą i nieopuszczającą świadomością, że w promieniu dziesięciu kilometrów praktycznie przez całą dobę krąży ktoś kogo najchętniej odesłałby DHLem na drugi koniec świata, to i teraz w ramach jakiegoś niespecjalnie dowcipnego zrządzenia losu skazany był na jego towarzystwo – nie na tą minutę czy dwie, jak pierwotnie zakładał jego plan doskonały, ale na tych minut piętnaście, jak podpowiadał wiszący na ścianie przykurzony zegar. Wyrażającym mimowolnie jakąś niewielką dozę irytacji spojrzeniem prześlizgnął po twarzy Reida, nie potrafiąc sceptycznie nie zmarszczyć czoła wraz z tym jego naprawdę całkowicie zbędnym komentarzem, zwłaszcza, że spodziewał się że konwersacja nie będzie miała okazji wykwitnąć wiele dalej ponad to obowiązkowe minimum, które od długich miesięcy wypełniali w ramach narzuconych przez pracę i bardzo nieudolnie granych przed Nancy neutralnych stosunków. Naturalnie, na usta od razu cisnęły się słowa których z czystego szacunku dla rzekomo nieobecnej jeszcze właścicielki nie wypadało wypowiadać w miejscu pracy. Nie prosiłem o opinię wydawało się niewiele lepsze od ordynarnego dobra, mordę zamknij które w pierwszej reakcji omal nie opuściło ust, więc koniec końców Key w wyrazie najwyższej dojrzałości na chwilę ugryzł się w język, dając sobie kilka sekund na ułożenie zdania które nie uwzględniało fraz podkurwiacz albo twoja stara.
- Mhm. Myślę że mam – ocenił w końcu, wzruszając lekko ramionami. Postawiony przed wiążącymi się z konfrontacją z właścicielką nerwami niespecjalnie potrafił grać całkiem tą wymianą zdań niewzruszonego, ale było w obecności Oscara coś, co momentalnie dodawało mu pewności siebie – chyba jakieś mimowolne i głęboko zakorzenione przekonanie, że okazanie w jego towarzystwie czegokolwiek co nie wykraczało ponad zwyczajne niezadowolenie było jakąś formą przegranej. – W przeciwieństwie do niektórych uznaję coś takiego jak przeprosiny i skrucha – wyjaśnił spokojnie, ewidentnie niezdolny do tego żeby ten drobny przytyk sobie odpuścić. Może to i lepiej, że ograniczały ich w tym momencie okoliczności, bo choć niewątpliwie była to konwersacja którą spokojnie można było sobie darować albo chociaż odroczyć w czasie, to mimo wszystko poczucie odpowiedzialności jako były lub aktualny pracownik skutecznie powstrzymywało od wszczynania najzwyklejszych w świecie awantur. Nie to, żeby Key na jakiekolwiek awantury rzeczywiście miał siłę – negatywne nastawienie zachowywał z zasady, chyba bardziej niż realnie zdenerwowany będąc po prostu zgoła poirytowany w obliczu myśli, że Oscar siłą rzeczy pewnie awansował na nowego ulubieńca Nancy. I choć tą irytację całkiem niesłusznie wyładowywał na Reidzie, to w rzeczywistości skierowana była ona przede wszystkim pod własnym adresem, bo o całą tą sytuację nie miał prawa mieć pretensji do kogokolwiek innego niż samego siebie. Tyle dobrego, że tak jak Key niezupełnie czuł się gotowy zmierzyć z nieuchronnym gniewem poczciwej właścicielki, tak ta niby obojętna sugestia Oscara nagle dała mu poczucie, że do sprawy tym bardziej należy podejść dorośle i wziąć za to wszystko odpowiedzialność – choćby po to, żeby coś mu udowodnić. Nawet jeśli to wcale nie była motywacja wyrażająca tego rzekomego dorosłego i odpowiedzialnego podejścia. – Z resztą. Nie masz teraz, nie wiemzajęć w przedszkolu albo obowiązkowego szkolenia do waszyngtońskiej formacji gnomów?szkoły jakiejś? – Bo kultura oczywiście nakazywała zapytać i zatroszczyć się o edukację młodszego kolegi, choć tak realnie to Key po prostu bardzo potrzebował okazji do zasugerowania, że może są lepsze miejsca dla kogoś takiego na spędzanie wtorkowego popołudnia. Przykładowa lista: w rozsądnej odległości od niego, daleko od niego, bardzo daleko od niego. Więc najlepiej nie tu. Zupełnie jakby pozycja osoby z dnia na dzień znikającej z miejsca pracy nie była stanowczym argumentem za nieskładaniem żądań związanych z tym kto i jak siedział w Lucky Star. Nieważne przecież. Pordzewiały dzwonek nad drzwiami znów odezwał się tym swoim kapryśnym, nieprzyjemnym dźwiękiem, wobec czego Key z sekundy na sekundę gotowy był całkowicie porzucić resztki zainteresowania Reidem – bez namysłu obrócił więc głowę w tamtym kierunku, wzrok natychmiast zawieszając na wysokości wejścia, ale wbrew głębokim nadziejom (i obawom chyba też?) wcale nie odnajdując nim osoby właścicielki, a jakąś babcię. Nie od razu połączył ostrożnie zamontowany na głowie moherowy beret z osobą tej samej baby, która jeszcze miesiąc czy półtora temu planowała na jego zmianie wielki przekręt apaszkowy, więc z kolejnym zrezygnowanym westchnieniem wzrok wbił na powrót w Oscara, zupełnie jakby mimo wszystko realnie interesowała go odpowiedź na rzucone przed chwilą niby od niechcenia pytanie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”