WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozmasował obolałe od jakiejś migreny czy innego cholerstwa skronie, które tylko przypominały mu tylko o kolejnej nieprzespanej nocy. Zdecydowanie wyrabiał normę nieszczęść przeciętnego człowieka... i to w dodatku w przeciągu kilkunastu dni! Nie krył się już zbytnio z rozdrażnieniem spowodowanym takimi "atrakcjami" jakie zapewniali mu ludzie, na których zależało mu najbardziej w jego życiu. Ostatnio egzystencja Oswalda nie zaliczała się do tych raczej prostszych... chociaż czego mógł się spodziewać po wybraniu takiego zawodu? Nie powinien teraz narzekać, gdy sam się na to zdecydował. Wyuczył się wszelakich uników przed możliwymi nieszczęściami i stosował je już wręcz automatycznie - nic trudnego, nieprawdaż? Doskonale zdawał sobie sprawę, że w końcu świat rozliczy go z jego znikomych umiejętności na długie związki. Czy to jego wina, że zazwyczaj wykazywał się dość słabym gustem jeśli chodzi o kolejne wybranki? Rzucił niedopałek papierosa na ziemię, przydeptując go jeszcze butem. Desperacko przeszukiwał kieszenie swojej kurtki, ponieważ nie miał czasu na powrót do domu po listę zakupów. Na szczęście udało mu się odnaleźć pogięty skrawek papieru i uratować się przed szukaniem potrzebnych produktów z pamięci. To zdecydowanie nie skończyłoby się zbyt dobrze - ile można żywić się na mrożonkach? Niechętnie wysiadł z samochodu, mocno zatrzaskując za sobą drzwi i tylko z ciężkim westchnięciem powędrował wzrokiem w kierunku sklepu spożywczego. Czekała go potworna męczarnia między sklepowymi regałami - jeden z najmniej lubianych przez niego obowiązków domowych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niewysoka postać lawirowała wśród wypełnionych po brzegi półek, pakując w nie taki pusty koszyk kolejne produkty. Nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz gotowała dla siebie, a co dopiero dla kogoś innego. Zresztą w ostatnim czasie to nie szło jej najlepiej.
Tym razem miała "dzień dla siebie". Zaplanowała łóżko, seriale i wszystko to co może znaleźć się w obrębie stolika nocnego otoczonego zasiekami w obronie przed psem. Do idealnego zwieńczenia tego dnia potrzebne było tyko dobre jedzenie i wino. Nawet postanowiła wypróbować wszystkie przepisy, które w ciągu ostatnich miesięcy zgromadziła licznie w zakładkach telefonu, a nie było możliwości ich nigdy odpalić na dłużej. Może nie wszystkie, ale na pewno kilka z nich odnajdzie się wśród zawartości koszyka. Nic nie było w stanie jej zniszczyć planów. Nawet kolejny, niespodziewany człowiek, który próbowałby ją rozjechać samochodem. Była na to przygotowana. Poniekąd.
Papierowa torba, którą trzymała oburącz, przysłaniała jej nieco widok. Po raz kolejny zaryzykowała swoim życiem, idąc na żywioł z tą nieprzemyślaną logistycznie decyzją. Nikt kto ją znał, nie byłby zaskoczony widokiem, który nastąpił zaraz po wyjściu ze sklepu. Zderzenie z przypadkowym przechodniem nie było niczym czego nie mogła się w tej konfiguracji spodziewać, a jednak tego konkretnego finału zakupów nie przewidziała. Zachwiała się do tyłu i upadła na chodnik, boleśnie przy tym obijając sobie pośladki. Na szczęście pakunek, który kurczowo trzymała w rękach ocalał, a szklana butelka z winem nie roztrzaskała się na milion kawałków, tak jak już widziała to oczyma wyobraźni. Przez krótką chwilę wydawało jej się, że rzeczywiście nic nie popsuje tego dnia.
- Um... Przepraszam - wydusiła z siebie, unosząc wzrok do góry. To była wyłącznie jej wina, że zamiast dwóch, poręcznych toreb, zdecydowała się na jedną, która ograniczyła jej pole widzenia do minimum. Dopiero kiedy jej spojrzenie napotkało dwoje, niebieskich, nieprzeniknionych oczu, jej ciało zesztywniało zupełnie jakby przemieniła się w tej sekundzie w jaszczurkę, która zastygła z przerażenia. - C-Cy... Co Ty tu robisz? - wyrwało jej się, a ton którym zadała to pytanie był bardziej oskarżający niż przyjacielski. Ostatni raz widziała go, kiedy z dnia na dzień spakował się i zniknął, pozostawiając po sobie ziejącą pustkę w jej sercu. Nie obiecywali sobie niczego, ale dopiero w momencie, w którym go zabrakło, zrozumiała jak bardzo go... potrzebowała? Bo czy nie dlatego jak szalona podróżowała po świecie, wygłodniała na chociażby skrawek informacji o tym, czy go tu spotka? Z biegiem czasu tłumaczyła to sobie troską. W końcu nie wiedziała, czy znowu nie wpadł w nałóg, czy jego życie znowu nie stanęło na krawędzi. Dlaczego zniknął?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy z nas doskonale zna ten moment w środku nocy, w którym nagle czujemy potrzebę zjedzenia czegoś. Czegokolwiek. Dodajmy do tego okres i wtedy potrzeba jest bardziej, niż pilna! Ten moment właśnie nadszedł biedną Presley, która pomimo posiadania lodówki wielkości szafy nie miała w niej ani jednego loda. Uroki mieszkania z bratem oraz wiecznej diety. Przez dłuższy moment próbowała zignorować swoją zachciankę, jednak Prezka nigdy nie była człowiekiem o silnej woli i często ulegała swoim pokusom. Podobnie było w tym przypadku i naprawdę była w stanie pojechać do innej dzielnicy miasta, aby zdobyć swojego ulubionego loda. Pech chciał, że w pobliżu nigdzie nie była w stanie go odnaleźć. Tak więc po szybkiej wycieczce po sklepach w okolicy swojego mieszkania, zamówiła ubera i to w dodatku tego z najdroższą opcją, aby dostać się do 7-eleven. Naprawdę bywała uparta jeśli czegoś bardzo chciała.
No i dotarła. Nareszcie, w końcu, już była tak blisko zdobycia, tego po co przyszła i zabrania się jak najszybciej z powrotem do domu, do swojego łóżka i do oglądania jednego z tych świątecznych, kiczowatych filmów, które tak uwielbiała oglądać, gdy tylko nadchodził grudzień. Szkoda tylko, że na drodze blondynki do jej szczęścia stanęła jedna przeszkoda. A właściwie to osoba, która właśnie sięgała po ostatniego loda, którego akurat ona musiała chcieć. Czy można wyobrazić sobie bardziej dramatyczną sytuację? Według Presley zdecydowanie nie. - Przepraszam - stuknęła palcem kilka razy w ramię dziewczyny. - Nie chciałabyś może innego smaku? Naprawdę potrzebuję tego - uśmiechnęła się szeroko, czekając, aż dziewczyna w końcu obróci się do niej przodem. Nawet przez moment nie pomyślała, że normalna osoba mogłaby zaśmiać się jej w twarz albo po prostu zignorować. Świat Sage wyglądał zupełnie inaczej w jej głowie i było to całkowicie normalne zachowanie jak na nią.
Obrazek
Beauty queen on a silver screen living life
like I'm in a dream

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 6 — ..........Lody. Kto nie lubi lodów? Musi przyznać, że te zimne smakołyki nawet i jej sprawiają jakąś drobną radość, szczególnie w te gorsze dni. Dzisiaj jednak nie jest on aż tak zły, jak mogłoby się wydawać, więc gdyby siedziała w swoim ciepłym mieszkaniu pod kocem, zapewne nie ruszyłaby się z miejsca i zignorowała ochotę na loda. Ale skoro i tak znajduje się na zewnątrz, skoro i tak wraca do domu, a po drodze ma co najmniej kilka sklepów, postanowiła do jednego z nich zajść, aby coś sobie kupić na dalszą część nocy, prawdopodobnie spędzoną przed telewizorem.
..........Doskonale wie, że nic nie ma w swoim mieszkaniu. Nie tylko ze słodyczy, ale w ogóle z jedzenia — może jakiś jogurt w lodówce i płatki w szafce, na wpół zepsute jabłko i przejrzały banan. Tyle. Stwierdza więc, że to chyba odpowiedni czas, aby kupić coś więcej. Mleko, pop tartsy, jakieś mrożone dania, które nie wymagają nie wiadomo jakich umiejętności kulinarnych. Dlatego, kiedy wreszcie wchodzi do pierwszego z brzegu sklepu, którym okazuje się być 7-eleven, chwyta za koszyk na zakupy i rusza między półki, raz po raz coś do niego wrzucając. Nie robi jednak ogromnych zakupów z dwóch powodów — nie chce później tego wszystkiego sama dźwigać, no i nie ma za bardzo kasy. Musi oszczędzać, jeśli chce kupić coś rodzicom i siostrom na święta, a że dużo nie zarabia… Cóż, z czegoś musi zrezygnować.
..........Ale jeden lód przecież wielkiej różnicy nie zrobi, prawda? Kiedy więc wreszcie dochodzi do zamrażarek, pochyla się nad jedną z nich, aby coś sobie wybrać. Jak się jednak okazuje, nie ma zbyt wielkiego wyboru, choć wbrew pozorom jest jej to na rękę, bo przynajmniej nie będzie musiała spędzić nad tą zamrażarką pół godziny, aby się zdecydować. Zaraz więc sięga po wybrany produkt i kiedy już ma wrzucić go do swojego koszyka, słyszy za sobą głos, a na ramieniu czuje delikatne stukanie. Odrobinę zirytowana odwraca się w kierunku osoby, która jej przeszkodziła, oczywiście zamierzając rzucić w jej kierunku nie, nie chciałabym, no bo, kurwa, była pierwsza, tak? Ale kiedy jej spojrzenie ląduje na — aż za dobrze — znajomej twarzy, zupełnie zapomina o tym cholernym lodzie i pytaniu dziewczyny.
..........Presley? — Nie słychać tego w jej głosie, ale jest zaskoczona. Zaskoczona tym, że przed nią, dosłownie na wyciągnięcie ręki, stoi jej dawno niewidziana przyjaciółka, z którą kontakt urwał jej się jakieś trzy lata temu. I doskonale wie, że wyrzucenie jej ze szkoły baletowej miało z tym dużo wspólnego, bo odkąd przestała chodzić na treningi, jakby zapomniała o tych wszystkich znajomych, których tam poznała.
..........Obrazek
.............once I rose above the noise and confusion
.............just to get a glimpse beyond this illusion

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na brak jedzenia w lodówce wcale nie musiała narzekać, można by powiedzieć, że miała sporą nadwyżkę, jednak żaden z produktów nie był niestety ulubionym smakiem jej lodów. Zdecydowanie będzie musiała to uwzględnić przy składaniu kolejnych zamówień na zakupy; nie wyobrażała sobie robić ich samodzielnie, a później jeszcze dźwigać wszystkie te siatki do domu. Podziwiała ludzi, którzy żyli takim życiem, aczkolwiek za nic w świecie nie zrezygnowałaby z wygód jakie oferowało jej życie.
Ale najwidoczniej przywileje jakie posiadały ratowały każdą sytuację w której się znalazła. Ostatnie opakowanie lodów w rękach innej dziewczyny naprawdę było okrutnym zrządzeniem świata oraz losu, z którym Presley nie mogła się przecież pogodzić. Nie byłaby sobą, gdyby nie zadała takiego głupiutkiego pytania i spodziewała się pozytywnej odpowiedzi! Jak mogłaby być inna?
A no właśnie, słowa, a właściwie jedno słowo, którym było jej własne imię, mocno ją zaskoczyły. Zmarszczyła brwi, wyraźnie zmieszania, z początku nie rozpoznając twarzy niegdyś tak dobrze jej znanej i bliskiej. Minął moment, zanim blondynka doszła do tego, kto właśnie stał przed nią. - Serio? Kiedy niby wróciłaś? - zero hej, miło cię widzieć, albo stęskniłam się za tobą. Nagle Presley poczuła odrobinę złości i żalu w sobie, że po tylu latach przyjaźni nie była nawet w stanie napisać głupiej wiadomości i jeszcze na dodatek zabierała jej ostatnie lody sprzed nosa!
Obrazek
Beauty queen on a silver screen living life
like I'm in a dream

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Jedni mają to szczęście, że mają wszystko podetknięte pod nos, inni niestety nie. Ale czy naprawdę jest się z czego cieszyć? Na krótką metę na pewno jest to fajne i wygodne, ale co się stanie, gdy nagle tego zabraknie? Jak takie osoby poradzą sobie, gdy pieniądze nagle znikną i trzeba będzie poradzić sobie samemu? No cóż, kto jak kto, ale ona nie musi się tym przejmować, bo świetnie daje sobie radę bez takich udogodnień. Wiadomo, że żyłoby się odrobinę lepiej, gdyby na koncie miała więcej pieniędzy, ale nie zawsze jest tak, jak chcemy, aby było, prawda? W zasadzie bardzo rzadko kiedy tak jest.
..........Życie jest jak loteria.
..........Wróciłam? Wróciłam skąd? — pyta, bo zupełnie nie rozumie pytania. Ona przecież nigdzie nie wyjeżdżała, odkąd została wyrzucona ze szkoły baletowej, ani razu nie ruszyła się poza granice Seattle. W zasadzie brakuje jej wyjazdów — do innych miast, a tym bardziej krajów — ale te czasy niestety się już skończyły. Trochę przez jej własną głupotę. I tak, to, że straciła kontakt z Presley to również po części jej wina, ale ona przecież też się nie odzywała. To nie tak, że nagle zaczęła ją ignorować.
..........To nie ty wyjechałaś? — pyta po chwili, bo to był jeszcze ten czas, gdy mniej więcej wiedziała, co się u niej dzieje. Ale potem nic — cisza. Nie jest zła, może trochę szkoda jej, że ich kontakt się urwał, ale nie zamierza robić jej wyrzutów. Nie widzi jednak tego, że ona myśli odrobinę inaczej i jest niezadowolona, a w zasadzie zła — i to na nią.
..........W związku z całym tym spotkaniem całkiem jednak zapomina o swojej ochocie na loda, choć jednego (tego, którego Presley tak pragnie) wciąż trzyma w swojej dłoni — co wcale dobrym pomysłem nie jest, bo z minuty na minutę coraz bardziej topnieje.
..........Obrazek
.............once I rose above the noise and confusion
.............just to get a glimpse beyond this illusion

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Presley do tej pory nie potrafiła dostrzec żadnych minus swojego stanu majątkowego, ale nie oszukujmy się - kto z dostępem do sporej sumy pieniędzy, na którą nie musi pracować ani chwili w swoim życiu, narzekałby? Była wdzięczna, za to co miała, aczkolwiek nie potrafiła docenić swojego przywileju i dostrzec, że nie wszyscy są w czepku urodzeniu, więc często zdarzy się jej narzekać na różnego rodzaju problemy pierwszego świata - na przykład gdy wykupią rozmiar butów, które akurat chciała, albo kolor jej wybranej torebki jest niedostępny. I oczywiście, nie wyobrażała sobie innego stylu życia, więc gdy tylko pojawiała się groźba ojca o odcięciu ją od pieniędzy to spełniała dosłownie każde jego życzenie!
Zmarszczyła brwi, a na jej twarzy pojawiło się zmieszanie. Również nie zrozumiała tego, o czym mówiła jej była przyjaciółka. Była przekonana, że Ina, podobnie jak ona sama, wyjechała na moment i była poza zasięgiem Seattle oraz okolic. Jakim cudem w ogóle przegapiła tak istotny szczegół? Blondynka zamilkła na moment, analizując ich ostatnie spotkania oraz wiadomości, jednak nie była w stanie przypomnieć sobie niczego. Nie pamiętała co robiła tydzień temu, a co dopiero kilka lat temu. - Tak, na moment. Musiałam... zrobić sobie przerwę - spuściła wzrok na dół, wbijając go w czubki swoich butów. Nagle poczuła złość bardziej na siebie, niż dziewczynę stojącą przed nią. Może to jednak nie ją powinna obarczać winą za urwanie kontaktu, tylko samą siebie? - Sądziłam, że ty też, dlatego nie próbowałam się odezwać. Myślałam, że chcesz mieć spokój - wzruszyła delikatnie ramionami. Nie spodziewała się, że ich spotkanie po latach będzie aż tak niezręczne, chociaż sama wiedziała, że kontakty z innymi nie idą jej najlepiej, oprócz jakichś powierzchownych, nic nie znaczących relacji.
Obrazek
Beauty queen on a silver screen living life
like I'm in a dream

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właśnie dlatego cenił sobie zakupy online. Zdecydowanie załatwianie sprawunków w gąszczu zapracowanych ludzi nie było jego domeną. Każdy pędził przed siebie, nie bacząc na innych kupujących, co skutkowało sytuacjami rodem z kabaretu lub innej kroniki absurdów. Jednakże wszystko wskazywało na to, iż palmę pierwszeństwa w popełnianiu głupstw tego dnia miał przejąć Ackley.
Z całą pewnością postąpiłby roztropniej, nie zatapiając swej świadomości w świecie fantazji, gdyby wiedział, kogo przyjdzie mu spotkać. Musiał przyznać, że Seattle było miejscem doprawdy zadziwiającym. Mimo iż mieszkała w nim masa ludzi, on zawsze wpadał na te szczególne jednostki, które w niebanalny sposób wpływały na cały misternie uknuty plan dnia. Nie było miejsca na przypadki, zupełnie jakby los grał mu na nosie, za każdym razem, gdy utwierdzał się w przeświadczeniu, że to on jest kowalem własnego życia i działań.
- Staram się ograniczać, ale kiedyś trzeba.- odparł z przekąsem, wywracając przy tym oczami, jakby i bez tego jego popis dramatyzmu nie był już kompletny. Czasem zachowywał się doprawdy niczym sześcioletni brzdąc, którego argumentacja kończy się na tupnięciu nogą i zabraniu zabawek do sąsiadującej piaskownicy. Ta oględnie przeze mnie nazywana markotność, uaktywniała się najczęściej, gdy Ackley był najzwyczajniej w świecie zmęczony. To właśnie w czasie, gdy jego ciało z trudem radziło sobie z trudami codzienności, a zaspane oczy marzyły tylko o śnie, stawał się on nie do zniesienia w pełnej rozciągłości swojego jestestwa. - Wolałbym "Pan rzucam na matę, w trosce o twoje bezpieczeństwo, ale całkiem niezły pseudonim i w tej formie. Ciebie także miło widzieć. - zauważył, krzywiąc się po raz kolejny. To właśnie ona. Przeurocza kursantka, od której nie mógł oderwać wzroku do czasu gdy się odezwała. Warto zaznaczyć, że nie odezwała się raz, a wielokrotnie. Raz za razem wbijając mu szpilę, jak gdyby kwestionowanie jego kompetencji było gwoździem programu zajęć, które na swoje nieszczęście zdecydował się poprowadzić w zastępstwie za kumpla. Z początku robiło to na nim wrażenie, ale nawet ego Ackleya nie radzi sobie z nieprzejednanym mieszaniem z błotem. - Tylko kogoś zastępowałem, możesz spokojnie terroryzować innego instruktora. Chyba że także zrezygnował, wtedy obawiam się, że mata jest twoja. - kto wie, może wykończyła kolejnego? Wprawdzie wyglądała niepozornie jak na kogoś, kto w tak krótkim czasie dał mu popalić, ale najwyraźniej pozory mylą.
Ostatnio zmieniony 2022-03-14, 08:16 przez Ackley Lanaghan, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W ostatnim czasie dni zlewały się jej w jedną wielką szarość. Każdy kolejny podobny do poprzedniego. Każdy nijaki, przywodzący na myśl uwięzionego w klatce egzotycznego ptaka, który z każdą chwilą odrobinę mniej walczy o swoją wolność, aż w końcu przestaje i umiera. Może gdyby nie popijała pod koniec pracy w klubie, zazwyczaj kończąc pijana, przez co przesypiała całe dnie, to może czułaby się bardziej rześko. Z łóżka podniosła się około czwartej po południu i postanowiła wybrać się na bardzo krótki spacer do sklepu, w którym mogła zakupić coś ciepłego i wysokokalorycznego, po czym zagryźć to słodkimi babeczkami i popić energy drinkiem. Dobrze, że zapadł już zmierzch, bo ostre światło ją drażniło.
Weszła do sklepu, średnio skupiając uwagę na czymkolwiek. Jej zadaniem było stanąć w kolejce, dotrwać do końca, po czym złożyć zamówienia, zapłacić i uciec do domu, by zaszyć się w łóżku z żarciem i laptopem, zajmując sobie czas do momentu wyjścia do pracy. Często zamawiała posiłki do domu, bo nie chciało jej się w dzień wychodzić, ale tym razem z jakiegoś powodu uznała, że odrobina ruchu dobrze jej przed pracą zrobi.
Gdyby wtedy wiedziała, że ludzie będą się o nią obijać, to pewnie zmieniłaby zdanie. Niewielka torebka ze złotymi wstawkami, którą Fiona trzymała w dłoni, wyślizgnęła się przy uderzeniu i spadła na ziemię.
W porządku — mruknęła, niezbyt zadowolona i kucnęła, by podnieść swoją własność. Wstając, otrzepała płaszcz i mimo szczerych chęci, nie dała rady powstrzymać się od uszczypliwego komentarza.
Może gdybyś tyle nie myślał, to nie narażałbyś innych na niebezpieczeństwo.
Uniosła wzrok, aby spojrzeć na mężczyznę, który ją potrącił. Zmarszczyła lekko brwi, a na jej twarzy pojawił się lekki, ale pewny siebie uśmiech. — Ah to ty… Pan “rzucam o matę, bo mogę”.
Przewiesiła torebkę, zawieszoną na cienkim złotym łańcuszku, przez szyję i założyła ręce na klatce piersiowej. — Dalej prowadzisz te zajęcia? — spytała, chociaż w zasadzie nie planowała na nie wracać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właśnie dlatego cenił sobie zakupy online. Zdecydowanie załatwianie sprawunków w gąszczu zapracowanych ludzi nie było jego domeną. Każdy pędził przed siebie, nie bacząc na innych kupujących, co skutkowało sytuacjami rodem z kabaretu lub innej kroniki absurdów. Jednakże wszystko wskazywało na to, iż palmę pierwszeństwa w popełnianiu głupstw tego dnia miał przejąć Ackley.
Z całą pewnością postąpiłby roztropniej, nie zatapiając swej świadomości w świecie fantazji, gdyby wiedział, kogo przyjdzie mu spotkać. Musiał przyznać, że Seattle było miejscem doprawdy zadziwiającym. Mimo iż mieszkała w nim masa ludzi, on zawsze wpadał na te szczególne jednostki, które w niebanalny sposób wpływały na cały misternie uknuty plan dnia. Nie było miejsca na przypadki, zupełnie jakby los grał mu na nosie, za każdym razem, gdy utwierdzał się w przeświadczeniu, że to on jest kowalem własnego życia i działań.
- Staram się ograniczać, ale kiedyś trzeba.- odparł z przekąsem, wywracając przy tym oczami, jakby i bez tego jego popis dramatyzmu nie był już kompletny. Czasem zachowywał się doprawdy niczym sześcioletni brzdąc, którego argumentacja kończy się na tupnięciu nogą i zabraniu zabawek do sąsiadującej piaskownicy. Ta oględnie przeze mnie nazywana markotność, uaktywniała się najczęściej, gdy Ackley był najzwyczajniej w świecie zmęczony. To właśnie w czasie, gdy jego ciało z trudem radziło sobie z trudami codzienności, a zaspane oczy marzyły tylko o śnie, stawał się on nie do zniesienia w pełnej rozciągłości swojego jestestwa. - Wolałbym "Pan rzucam na matę, w trosce o twoje bezpieczeństwo, ale całkiem niezły pseudonim i w tej formie. Ciebie także miło widzieć. - zauważył, krzywiąc się po raz kolejny. To właśnie ona. Przeurocza kursantka, od której nie mógł oderwać wzroku do czasu gdy się odezwała. Warto zaznaczyć, że nie odezwała się raz, a wielokrotnie. Raz za razem wbijając mu szpilę, jak gdyby kwestionowanie jego kompetencji było gwoździem programu zajęć, które na swoje nieszczęście zdecydował się poprowadzić w zastępstwie za kumpla. Z początku robiło to na nim wrażenie, ale nawet ego Ackleya nie radzi sobie z nieprzejednanym mieszaniem z błotem. - Tylko kogoś zastępowałem, możesz spokojnie terroryzować innego instruktora. Chyba że także zrezygnował, wtedy obawiam się, że mata jest twoja. - kto wie, może wykończyła kolejnego? Wprawdzie wyglądała niepozornie jak na kogoś, kto w tak krótkim czasie dał mu popalić, ale najwyraźniej pozory mylą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wygodę zamawiania towaru przez internet ceniła sobie i Fiona, ale głównie dlatego, że pracowała na nocki. Wolała zostać od czasu do czasu obudzona przez kuriera, niż zwlekać się z łóżka i ganiać niewyspana po sklepach. Niekiedy przyjemność sprawiały jej wypady do galerii, ale planowała je tylko wtedy, kiedy miała wolne i akurat wzbogaciła się na napiwkach. Nie musiała specjalnie oszczędzać, bo nie miała nikogo na utrzymaniu, a nora w której mieszkała należała do tych najtańszych, więc z czynszem nie było najmniejszych problemów. Stanęła nieco dalej od kolejki do kasy, jakby momentalnie z niej rezygnując. Jakoś nie mogła sobie odpuścić rozmowy z trenerem samoobrony, który jak się okazało trenerem już nie jest. W głowie Fiony zaczęły zapalać się znaki zapytania. Ciekawe co teraz robi. Ciekawe czy mieszka w pobliżu. Ciekawe czy używa tej samej wody po goleniu co wtedy. Prawie parsknęła, widząc jak mężczyzna wywraca oczami. — Wielu radzi sobie bez myślenia — odparła odrobinę rozbawiona jego reakcją. Prowokowanie chyba miała we krwi i po prostu nad tym nie panowała. To się samo działo i już.
Dziękuję, staram się jak mogę— odparła na jego kolejną wypowiedź, jakby usłyszała tylko pochwałę odnośnie pseudonimu jaki mu nadała. W zasadzie myślała o nim w ten sposób odkąd widziała go ostatni raz na zajęciach. Z jakiegoś powodu wracał do jej myśli co jakiś czas. Ba, raz nawet jej się śnił, ale mniejsza o szczegóły, bo mogłyby tutaj kogoś zawstydzić. Jego imię pamiętała jak przez mgłę, nigdy nie miała do imion dobrej pamięci. Aidan? Adley?
Pamiętała za to, że nie dała mu żyć, z jakiegoś powodu urozmaicając sobie spędzony na matach czas, uprzykrzając mu prowadzenie zajęć. Przynajmniej coś się działo, bo inaczej pewnie by tam spała, zamiast uczyć się samoobrony. — Terroryzować? Jeżeli chcesz mi pochlebić, to nie tędy droga — rzuciła z lekkim uśmiechem, jakby przygotowywała się do skoku na ofiarę. Tak naprawdę bardzo jej się spodobało, że tak to nazwał, ale dobrze było zachować pozory. — Nie mam pojęcia. Nie chodzę już na te zajęcia i nie mam zamiaru tam wracać. Terroryzuje już tylko klientów w Rapture.
Uśmiechnęła się nieco szerzej, jakby fakt, że zdradziła swoje miejsce pracy nie był przypadkowy. — A Ty gdzie rzucasz teraz ludźmi?
Kątem oka zerknęła na zmniejszającą się kolejkę w sklepie, ale nie ruszała się z miejsca. Rozmowa z przystojnym Aldonem? Asherem? była teraz ciekawsza niż robienie zakupów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak rozszalałą bestię potrafi wykrzesać z człowieka, kilkumetrowa kolejka do jedynej otwartej kasy, wie tylko ten, kto już nie raz nadział się na awarię terminali podczas godzin szczytu w lokalnym markecie. Zwieńczeniem wszystkich sklepowych potyczek byłby tylko obowiązek płacenia gotówka, w momencie, gdy po twoim portfelu obija się tylko wytarta pięciocentówka. Kryptonitem działającym na dziarskiego Ackleya było jednak coś innego. To cebulackie uczucie, uruchamiające się znienacka, gdy kasjer bądź kasjerka obwieszcza niby to smutno, iż ten niepozorny serek, który mignął im wśród przedziwnych towarów wybranych przez bruneta, byłby o połowę tańszy, gdyby zakupił go w dwupaku. Ni to wracać, biegnąc co sił przez pół sklepu, lawirując między alejkami pełnymi innych konsumentów, ni to przekląć w duchu i zapomnieć o dolarze, który mógł wciąż by w jego portfelu
-Cóż, będę miał to na uwadze w przyszłości.- odparł ze śmiechem, znowu budząc w sobie uśpionego wesołka. Trudno było mu trzymać minę kamienną jak u pokerzysty, gdy ktoś tak bezceremonialnie grał mu na nosie. Rozbawiła go, wyjątkowo pozytywie rozbawiła.
-W to nie wątpię.- odparł nieco skrzywiony. Znali się krótko, ale wciąż na tyle długo by w przypadku jakiejkolwiek innej osoby zaprowadziłoby go do wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków. Niemniej w tym przypadku był nieco bezsilny. Owszem działała mu na nerwy, ale było w tym coś jeszcze. Wiedział, że celowo gra mu na nosie, podjudza go jak mało kto. Z jednej strony już podczas zajęć z samoobrony, miał ochotę przepędzić ją niczym niesfornego insekta, który krąży niestrudzenie obok misy z owocami. Jednakże po namyśle zawsze puentował jej poczynania rozbawieniem jak gdyby w głębi ducha cieszył się na swój sposób z tego jak wzajemnie testowali się nawzajem. Kto pozwoli sobie na więcej? Kto ustąpi?
-Mama zawsze mi powtarzała, że z takim nastawieniem żadna się ze mną nie umówi. Widać nie wyciągnąłem wniosków.- spuentował, choć z pewnością maminych monologów nie pamiętał tak dobrze jak twierdził. Trudno powiedzieć czy chciał jej tym schlebić, trudno powiedzieć czego tak naprawdę chciał. Zaczepki, to na pewno.
-W takim razie wiem gdzie wpadać, gdy cisnę o matę wszystkich kumpli z remizy.- podsumował, zarazem odpowiadając na jej pytanie. Jeszcze do niedawna przeklinał w duchu każdą chwilę, podczas której blond psotnica napsuła mu krwi. Teraz jednak, stojąc między sklepowymi alejkami, przychodziły mu do głowy coraz to dziwniejsze pomysły. Nieoczekiwana wizyta w Rapture byłaby czymś bez dwóch zdań absurdalnym. Dlaczego, więc nie potrafił wybić sobie tego z głowy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bestia Fiony szalała w różnych, trudnych momentach. Niekiedy była wręcz krwiożercza i nie spoczęła, dopóki się nie nasyciła, a apetyt miewała nieproporcjonalnie duży. Tym razem jednak nie szalała z wściekłości i zniecierpliwienia, bo tak naprawde nigdzie się nie spieszyła. No i ktoś zajął ją rozmową, co też nie zdarzało się wcale często. Czasami dlatego, że nie miała humoru, a czasami po prostu nie było z kim porozmawiać.
Przesunęli się odrobinę w stronę kasy. Kolejka zmniejszała się nieco sprawniej. Dobrze się składało, bo blondynka zaczęła odczuwać nieprzyjemne ssanie w żołądku, oznaczające głód. Zrobiło jej się też chłodno, tym bardziej miała coraz większą ochotę na ciepły posiłek.
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc jego wypowiedź. Całe szczęście, że miał poczucie humoru i jako taki dystans, inaczej pewnie otrzymałaby opryskliwość wziętą ze zranień i niskiej samooceny rozmówcy. Nie raz się z tym spotkała. W tym wypadku było inaczej, co wyraźnie jej się spodobało.
Pokiwała głową, unosząc nieco brwi, jakby w akcie uznania. —Teraz masz nauczkę, aby słuchać swojej mądrej mamy— przyznała, odgarniając niesforny kosmyk blond włosów za ucho. Czyżby z jej ust padł komplement pod imieniem matki Ackleya? To chyba święto narodowe. Częściej obrażała matki, oczywiście w odpowiedzi na chamskie zaczepki obleśnych typów w klubie, niż je chwaliła.
Gdy wspomniał o remizie, spojrzała na niego odrobinę poważniej. Prawdopodobnie się tego nie spodziewała. Być może dlatego, że nigdy nie było jej po drodze z zawodem strażaka? Ani strażakami. Widocznie kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Pan strażak? W takim razie bierz się do roboty, a jak naprawde się postarasz, to być może postawię ci nawet drinka w formie nagrody.
Uśmiechnęła się zawadiacko, zastanawiając się czy rzucający-o-matę-strażak na poważnie myślał o pojawieniu się w Rapture, czy tylko rzucał słowa na wiatr.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, Fiona zdecydowanie była idealnym poświadczeniem na to, że pozory mylą. Z pewnością, widząc ją po raz pierwszy, Ackley nie pomyślał nawet przez chwilę, że z niej takie ziółko. Początkowo z pewnością sprawiała wrażenie całkiem sympatycznej, może nieco wycofanej? Tak, zdecydowanie. Jednak, gdy jej ego zostało zgniecione, po spektakularnym runięciu na matę, czar prysł. Wprawdzie nie miał w zwyczaju szufladkować ludzi przez wzgląd na wygląd lub nawet pierwsze wrażenie, ale tym razem zdecydowanie intuicja wyprowadziła go w pole. Jak słowo daję, już od dawna nikt nie napsuł mu nerwów tak ekspresowo jak ta jasnowłosa niewiasta. -Zdecydowanie. Przekażę jej na pewno, że w pełni aprobujesz jej praktyki wychowawcze. Będzie wzruszona.- odparł z rozbawieniem, ale wiadome było, że w niedalekiej przyszłości nie zamierza stresować swojej leciwej mateczki rewelacjami ze swojego pokręconego życia. Choć z pewnością byłaby zaintrygowana, gdyby zechciał zrelacjonować jej przebieg przedziwnej znajomości, która nawiązał podczas szkolenia z samoobrony. Całe szczęście dla ich dwójki, oboje mieli równie specyficzne poczucie humoru, że mogli gładko i bez szczególnej irytacji iść przez tę rozmowę jak przez skąpany wiosennym słońcem park, a nie jak po rozżarzonych węgielkach. -Zgadza się.- przyznał, uśmiechając się lekko, zupełnie nieświadomy tego jak nieoczekiwanie kąciki jego ust wystrzeliły ku górze. Czy ona właśnie ponownie była miła? A może to kolejna sztuczka? Zupełnie jakby rzuciła na niego urok. Bestia schowała się na moment, by w uśpieniu czekać na chwilę, w której to Ackley ponownie straci czujność. -Przyszły piątek. Jakoś po piątej. Będziesz?- oj, on nigdy nie rzucał słów na wiatr. Być może Rapture nie byłow jego stylu, ale czy zamierzał odpuścić? Zdecydowanie nie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”