WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zauważył, kiedy jego życie zmieniło się nie do poznania. Czasem czuł się tak, jakby zasnął mając szczęśliwą rodzinę, dom i drzewo zasadzone na podwórku, a obudził się w świecie, w którym był sam jak palec w jakimś obskurnym mieszkaniu, a jego jedynym towarzyszem w codzienności był kac moralny. Zupełnie jakby ten fragment życia ktoś przeżył za niego i wrzucił w środek bałaganu, który zrobił. Niestety, to nie było takie proste. Gdyby chciał szukać winnych tej małej katastrofie to musiałby oskarżyć tego faceta, którego codziennie widywał w lustrze. Teraz próbował się dostosować do nowej rzeczywistości, gdzie musiał stawiać czoła byłej żonie, na której widok cały czas serce biło nieco szybciej, kiedy chciał zobaczyć się ze swoim synkiem, którego niezmiennie kochał. To do tej dwójki uciekał myślami wśród wybuchów, wystrzałów i wojennej zawieruchy.
Doprowadził się nieco do porządku, chociaż pewnie dla wprawnego, kobiecego oka jego włosy były już za długie. Kilkudniowy zarost obnażał bliznę wzdłuż szczęki. Nawet starał się skompletować bardziej przyzwoity strój, aby nie dać Cece powodu do narzekań. Wiedział, że ją zawiódł, że nic nie mogło usprawiedliwić narastającej agresji. Później każdego dnia próbował przekonać ją do tego, że się zmienił, że to się więcej nie powtórzy. A jednocześnie odmawiał jakiejkolwiek pomocy specjalisty i paradoksalnie, na każdą sugestie reagował nerwowo. Mieli spotkać się na placu zabaw, gdzie dla dobra Jake'a mieli spędzić wspólne popołudnie. - Cześć mistrzu! - rzucił, kiedy sześciolatek pobiegł w jego stronę. Złapał młodego i podrzucił do góry. - Cześć, Cece - przywitał się z brunetką, a na jego twarzy pojawił się zbłąkany, niepewny uśmiech. Przez chwilę mógł zapomnieć o kolejnej bombie zrzuconej na jego głowę i nie myśleć jak potacza się jego relacje z nastoletnią córką. A jednocześnie, starym zwyczajem, chciał tym wszystkim podzielić się z Cece.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Dla Cecily ostatnie lata były naprawdę bardzo ciężkie. Próbowała odseparować od siebie te złe wspomnienia związane z ostatnimi miesiącami jej związku z Abrahamem, bo swoje małżeństwo wolała pamiętać dobrze, a nie przez pryzmat tego co działo sie później. Niestety, to że coś wolała, nie oznaczało, że tak mogło być. Nie było jej łatwo po rozwodzie i szczerze mówiąc podjęcie decyzji o zostawianiu swojego męża, które przecież mocno kochała, też nie było niczym prostym. Musiała jednak to zrobić, niezależnie od tego jak bardzo to bolało, nie miała wyjścia, dla dobra swojego i ich syna. Patrząc na to jakim człowiekiem sie stał, nie była w stanie po prostu mężowi dłużej ufać, a chyba na tym powinno się budować udaną, szczęśliwą relację.
Po rozwodzie postanowiła skupić się bardziej na pracy i wychowaniu dziecka, bo co innego jej w sumie zostało? To dzięki temu awansowała i teraz była członkiem zarządu, a co za tym idzie, dostawała większą wypłatę. W obecnej sytuacji akurat pieniądze były jej potrzebne, więc nie narzekała. Oczywiście była dobrym człowiekiem, więc w jej gestii nie leżało też to, by w jakikolwiek sposób ograniczać Abrahamowi kontakt z synem, jednakże... no właśnie, tu znów wychodził ten brak zaufania i dlatego zawsze na tych spotkaniach chciała być. Dlatego też dzisiaj zjawiła się razem z dzieckiem w umówionym czasie i miejscu.
- Cześć - rzuciła nieco bezbarwnie, bo spotkania z byłym mężem wciąż nie były dla niej łatwe. Jednakże widziała to szczęście na twarzy swojego synka, gdy w końcu mógł zobaczyć sie z ojcem. Taka reakcja dziecka obudziła w niej lekki uśmiech, który łaskawie Abraham mógł zobaczyć. - Jake miałeś pokazać tacie co zrobiłeś ostatnio na zajęciach - bo na pewno Cece go zapisała na różne dodatkowe zajęcia żeby miał co robić w wakacje. Te pewnie były z jakiegoś kreatywnego kolorowania, czy co tam robią takie małe bachorki. Brunetka wyciągnęła ze swojej torebki tą kartkę papieru, na której znajdował sie wielki, życiowy projekt małego Herschela. - Jakie plany na dziś? - zapytała byłego męża przenosząc spojrzenie na jego twarz. Kto wie, może to ten dzień, w którym postanowi zostawić jednak syna pod opieką ojca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony Abraham doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że człowiek, który zmusił Cecily do podjęcia decyzji o rozwodzie nie był tym samym człowiekiem, któremu powiedziała tak w obliczu rodziny i najbliższych. Jednocześnie nie zauważał, że problemem był on i, że sam sobie z tym nie poradzi. Błagał, zapewniał, obiecywał, że się zmieni, że ją przeprasza, ale co z tego? W gruncie rzeczy, chyba sama Cece wiedziała, że on nie ma wpływu już na to co się z nim dzieje, że to choroba, którą trzeba leczyć. Tylko, że Abraham pozostawał ślepy na wszelkie aluzje, a nawet bezpośrednie i jasne komunikaty, które powinny dać mu do myślenia i skierować na właściwe tory. On wolał się jednak trzymać złudzenia, że wszystko miał pod kontrolą; nawet wtedy, gdy krzyczał za głośno, nawet wtedy, gdy przechylał o kolejną szklankę szkockiej za dużo, nawet wtedy, kiedy po raz kolejny jego zaciśnięta pięść lądowała na obcej twarzy.
Adaptował się do nowej sytuacji, chociaż trudno powiedzieć, że żył. Raczej istniał, po prostu był chociaż często w jego czarnych oczach gościła pustka, wegetował. Ubierał byle co, jadł byle gdzie. Szedł do pracy bo musiał. Byłaby dni lepsze - takie jak ten - kiedy niemalże przypominał tego mężczyznę, który przenosił ją przez próg ich wspólnego mieszkania, który kazał przykładać jej słuchawkę telefonu do brzucha, kiedy była w ciąży i robił wszystkie te, normalnie nienormalne rzeczy. Odwzajemnił niepewnie jej delikatny uśmiech i na chwilę skupił całkowicie swoją uwagę na trzyletnim chłopcu. - Co tam masz? - zachęcił Jake'a do tego, aby pokazał mu dzieło swoich małych rączek, a potem postawił go na ziemię i wcisnął ręce do kieszeni spodni. - Zoo? Pogoda nie najgorsza - w końcu spodziewał się, że Cece nie zostawi go samego z synem. Zapewne mały zaraz już był przy nich z kartką, na której znajdowała się jakaś praca plastyczna. I chociaż był to pewnie jakiś kulfoniasty portret rodziny to i tak Abraham uznał to za jedyny obraz godny powieszenia w jego małym mieszkaniu. - Cudo, pozwolisz tacie zabrać twoją pracę do domu? - zapytał młodego, kucając pewnie przy nim

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="tm0"><div class="tm1">
<div class="tm-tytul">ingerencja MG
<b>wybierz, co zrobisz</b></div></div>
<div class="tm2">
<div class="tm3">
Tuż po przekazaniu rysunku tacie, rodzice zajęli się własną rozmową i nadrabianiem zaległości. Niestety, wystarczyło kilka chwil nieuwagi dorosłych, aby na placu zabaw rozległ się przeraźliwy płacz dziecka. Okazało się, że mały Jake spadł z drabinki podczas wspinania się na zjeżdżalnię. Wypadek wyglądał naprawdę groźnie - chłopiec miał duże problemy z oddychaniem, ponieważ uderzył plecami w ziemię. Dało się też zauważyć, że jego ramię jest wygięte w nienaturalny sposób. Czy to czas, aby zabrać go do szpitala? A może Cece i Abraham są w stanie opanować sytuację sami?
</div></div></div></table>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zoo... okej, brzmi nieźle, nie powinno chyba dzisiaj padać - stwierdziła patrząc jeszcze w niebo, czy aby ma rację, ale no nie było widać jakiś strasznych chmur. Jake zawsze lubił oglądać zwierzaki więc na pewno byłby takim wyjściem zachwycony. Cece nie chciała blokować Abrahamowi możliwości spotykania się z dzieckiem, ale nie ufała mu na tym samym poziomie jak kiedyś, dlatego nigdy nie zostawiała z nim chłopca, chociaż pewnie było to głupie i pokazywała się tylko jako nadopiekuńcza mamuśka. Jednak ludzie mogli mówić o niej co chcieli, ale dla niej zawsze najważniejsze było dobro syna więc zdanie innych miała gdzieś. Cece uśmiechnęła się lekko, gdy chłopiec poszedł pokazać ojcu swój rysunek, była z niego bardzo dumna, bo na pewno miał talent i zostanie drugim Leonardem, jeżeli nie DaVinci to chociaż DiCaprio. Później młody sobie gdzieś poszedł na drabinki, a Cece zrobiła kilka kroków w stronę byłego męża. - A co u Ciebie? - zapytała, bo jednak się o niego martwiła, nawet jeżeli tego nie chciała. To było głupie, bo powinna mieć go gdzieś, a jednak... wolała jak nie pakował się w wielkie kłopoty, bo zdecydowanie było jej na rękę to, że Jake jednak ojca miał żywego.
Nie spodziewała się jednak, że zaraz usłyszy donośny płacz swojego syna. Od razu odwróciła się w stronę drabinek i zobaczyła, że Jake leży na ziemi. Serce jej podskoczyło do gardła i szybko podbiegła do dziecka przyglądając mu się. - Ciii skarbie... - mruknęła do chłopca, starała się brzmieć spokojnie, ale jednak... widok skrzywionej ręki nie napawał jej pozytywnymi odczuciami. - Musimy go zabrać do szpitala - stwierdziła, bo jednak ona lekarzem nie była więc nic z tym nie zrobią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Według google nie powinno - rzucił lekko, ale jakby jednocześnie chciał zasygnalizować, że nie była to myśl skręcona naprędce, gdy tylko zadała pytanie odnośnie dzisiejszych planów. Naprawdę się starał. W zasadzie spotkania z Jake'm i Cece to jego jedyna motywacja do odstawienia szklanki chociaż na chwilę. Czasem mu to wychodziło, tak jak teraz, na razie wykazywał się spokojem i dosyć łagodnym podejściem. Schody zaczynały się w momencie, kiedy Cece wyraziła jakiś wyraz sprzeciwu, kiedy dawała mu do zrozumienia, że nie potrafiła mu zaufać w kwestii opieki nad własnym synem. I właśnie wtedy, o ironio, dawał jej jak na tacy potwierdzenie wszystkich wątpliwości. Podobnie było na początku, kiedy Abraham usilnie zabiegał oto, aby ona do niego wróciła. Co u niego? Całkiem sporo, ale nie wiedział nawet jak to miał wszystko ubrać w słowa. Sytuacja naprawdę była niecodzienna. Scenariusz rodem z telenoweli, w której to zaginiona, zapomniana przez świat pociecha nagle znajduje drogę do domu. W tym przypadku Hallie znalazła swojego skacowanego ojca za ladą w sklepie z antykami. - Jakoś leci, nie narzekam - stwierdził ostatecznie, nie umiejąc wyszukać słów, za pomocą których w jednym zdaniu zebrałby wydarzenia ostatnich dni. Zresztą, nawet gdyby chciał ostatecznie otworzyć usta i podzielić się nowiną, to cisze przerwał krzyk Jake'a. Niemalże od razu ruszył z miejsca. Poziom adrenaliny skoczył niemalże od razu. Zupełnie jakby ktoś przełączył go z trybu czuwania do działania. W takich chwilach nie myślał o emocjach, zwyczajnie nie czuł. Jedyne co się liczyło to zbadanie sytuacji, zabranie małego do szpitala i zadbanie oto, aby nic mu się nie stało. - Masz samochód? - rzucił szybko w stronę Cece. Jeżeli nie, wezmą jego wóz. - Trzymasz się, mistrzu? Patrz na tatę i oddychaj, dobra? Właśnie tak, wszystko będzie dobrze - cały czas do niego mówił, kiedy ciemne oczy szukały kolejnych uszczerbków na zdrowiu chłopca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie zawsze warto wierzyć przeglądarce internetowej - stwierdziła, bo Cece już tak miała, że jej słowo musiało być zawsze na wierzchu. No ale chyba miała trochę racji nie? W internecie piszą ludzie różne rzeczy, niektóre naprawdę bardzo głupie. Kto wie, może to tam, a nie u specjalisty Abraham szukał pomocy, gdy zaczęły się z nim dziać złe rzeczy i co? Poradzili mu, że najlepiej topić smutki w butelce wódki, co sprowadziło na ich dwójkę ten przykry los. Teraz już było na to za późno, ale jeszcze kilka miesięcy temu mógł śmiało poszukać na necie poradnika "jak ratować swój wieloletni związek", kto wie, może znalazłby tam coś co sprawiłoby, że ich małżeństwo dalej, by istniało. W tej chwili Cece nawet nie wiedziała czy kiedykolwiek w życiu mogłaby mu znów zaufać, by powierzyć w jego ręce chomika, a co dopiero zdrowie swoje i ich dziecka. To dzięki niemu nauczyła się, że jest zdana na siebie i tylko na swoją małą osobę może liczyć gdy pojawią się czarne chmury.
Co prawda nie spodziewała się, że nadejdą one jeszcze dzisiaj. Jak widać obecność Abrahama przynosiła ludziom pecha, jak nie ucieczka przed wściekłymi Egipcjanami i błąkanie się po pustyni przez 40 lat, to złamana ręką biednego dziecka! Cecily była w wielkim szoku i przez moment nie potrafiła zebrać myśli, bo chciało jej się autentycznie płakać. Nic chyba nie boli matki tak mocno jak cierpienie dziecka, ale trzeba było działać, a nie dramatyzować. - Tak... - powiedziała i zaczęła nerwowo szukać w torebce kluczyków, które całe szczęście znalazły się dość szybko. - Weź go na ręce, zadzwonię do szpitala... - miała przecież w nim plecy, była członkiem zarządu, jak przyjdzie z dzieckiem to mają ją wziąć bez kolejki i z ucałowaniem ręki, że łaskawa dama się znalazła. - Chodźmy - nie było przecież na co czekać! Pewnie dość szybko odnaleźli jej samochód, ale Cece nie była pewna, czy ona powinna kierować... z drugiej strony musiałaby zaufać Abrahamowi... ciężka sprawa, ale nie chciała spowodować wypadku więc dała mężowi klucze do auta. Jak coś zjebie to będzie na niego! Sama natomiast usiadła na tylnej kanapie razem z synem, który oczywiście płakał ale Cecily starała się go jakos uspokoić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiele odpowiedzi cisnęło mu się na usta w tym momencie i to takich, które z pewnością nie zadowoliłyby Cece. Ostatecznie jednak resztki zdrowego rozsądku, które cudem dzisiaj ze sobą zabrał nie pozwoliły takim zdaniom jak "no tak, bo ty wiesz najlepiej" albo innym tego typu wypowiedziom, opuścić jego ust. Zakończyło się na nieco spóźnionym i z pewnością wymuszonym uśmiechu, oraz nieco mocniej zarysowanej linii szczęki, która napięła się pod wpływem nerwów. W każdym takim błahym stwierdzeniu doszukiwał się ataku na swoją osobę. Zupełnie jakby nigdy nie zdobył się na opuszczenie gardy i wszyscy z jego otoczenia byli dla niego potencjalnym zagrożeniem. Z takim nastawieniem naprawdę ciężko było koegzystować z drugim człowiekiem, nie mówiąc już o tworzeniu rodziny.
Może to prawda, faktycznie kroczyło za nim jakieś żydowskie fatum, które zostało zesłane na jego lud w chwili, kiedy Bóg stwierdził, że musi wybrać swoje ulubione dziecko spośród narodów śmiertelników. Brawo, zupełnie jakby wszechwiedzący nie zdawał sobie sprawy z tego, że pupilek pani zawsze dostaje najgorzej po tyłku, czego dowodem była ta dalsza, znana z biblii historia jak i ta sięgająca poprzedniego wieku. I teraz ciężko powiedzieć, czy jego prywatne plagi egipskie spadały na niego dlatego, że był wybrańcem, doświadczanym przez los i siły, których nie rozumiał, czy raczej dlatego, że coraz bardziej oddalał się od wiary swoich przodków. Cóż, pewnie nigdy się nie dowiedzą, a zresztą Abraham nie miał zamiaru pytać, a zająć się swoim zranionym synem. Sprawnie i bez najmniejszego problemu wziął chłopca na ręce i prawie biegnąc udał się w stronę samochodu Cecily. - Siadaj, podam ci go - rzucił w stronę brunetki i kiedy ta znalazła się na tylnym siedzeniu. Przejął od niej kluczyki i usiadł za kierownicą. Całe szczęście, że kierowcą był nie najgorszym. Poza tym, jechał już po terenie naszprycowanym ładunkami wybuchowymi, chyba poradzi sobie z korkami w Seattle. Ruszył spod placu zabaw dosyć szybko i wyruszył w drogę do szpitala. Z pewnością zdążył złamać kilka przepisów drogowych, ale hej, co znaczą mandaty, kiedy tu chodziło o życie jego syna. - Jak się trzymasz, mistrzu? - zwrócił się do syna, a jego głos był zaskakująco spokojny. Zerknął szybko w lusterko, ale zaledwie na moment, aby nie stracić czujności na drodze. - Zaraz będziemy na miejscu - powiedział już bardziej do Cecily.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#19

Romy szczerze mówiąc nie specjalnie się odnajdywała w roli matki. To znaczy, starała się, robiła wszystko co trzeba i kochała swoją córkę całym swoim sercem, ale oprócz tego źle się czuła wiecznie niewyspana i zmęczona, nie miała siły, cierpliwości i tak dalej. Po tym jak ostatni raz się poryczała swojemu mężowi, że jej tak źle, że tak nie powinno być i tym podobne, w tym typie coś pękło. No może nie pękło, ale postanowił dać swojej żonie wolne popołudnie, aby zrobiła co tylko ma ochotę. Jeśli chciałaby odpocząć, to był gotowy wyjść z dzieckiem na dłuższy czas, albo proponował drzemkę u rodziców Romy. Jeśli miałaby ochotę iść do knajpy z koleżanką w końcu coś zjeść jak człowiek, to dał jej kartę kredytową... Również po to, aby mogła pójść na zakupy, do kosmetyczki i tak dalej. Może akurat da jej to siłę na dalsze macierzyństwo, oczywiście to następnej okazji, kiedy dostanie wychodne.
Blondynka trochę się biła z myślami czy to w ogóle dobry pomysł, ale w końcu ubrała się, umalowała i wyszła z domu, Poszła do galerii handlowej, ale w końcu nie kupiła nic konkretnego, oprócz jakiegoś drobiazgu dla córki. Kupiła sobie dużą kawę na wynos i postanowiła się przejść, choć tą okolicę nie specjalnie kojarzyła. Nawet nie wiedziała jak to się stało, że trafiła w okolice placu zabaw. To chyba fakt, że jednak wolałaby być w tym momencie w domu, obok swojego dziecka. Spojrzała tęsknie na szalejące dzieciaki, łyknęła kawy i postanowiła wrócić w okolice ulic, by móc zamówić ubera do domu. W tej krótkiej chwili zauważyła jednak coś, co niespecjalnie pasowało jej tak... wizualnie, więc w końcu postanowiła zrobić dwa kroki w stronę tego... zjawiska. No kurczę, jednak się nie przewidziała.-No, no, nie za duży jesteś na zabawę w piasku?-zapytała swojego dawnego kolegę ze szkolnej ławki, gdy ten trzymał akurat w ręce plastikową foremkę. Domyślała się, że sam z siebie tutaj jednak nie przyszedł, ale nie mogła stwierdzić, które z dwójki dzieci siedzących w piaskownicy może być jego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#7

Red był przerażony. Naprawdę przerażony. Nie po raz pierwszy zajmował się Emmą sam, chociaż były to relatywnie krótkie wspólne chwile.. ale teraz sprawa wyglądała inaczej. Teraz, kiedy Emma i jej matka mieszkały w jego mieszkaniu, na czas remontu u nich, widział ją rano, widział ją wieczorem i zaczynał panikować. Nie miał czasu się schować przed swoimi porażkami rodzicielskimi. Teraz miał Emmę pod nosem, a także Lolę, która lubiła mu rzucać rozczarowane spojrzenia. I wiedział, że na nie zasługiwał, ale to wcale nie znaczyło, że było mu z nimi łatwiej, czy lepiej. Czuł się najgorszym ojcem na świecie, więc kiedy postawiono przed nim misje pójścia do parku, już miał najgorsze scenariusze przed oczami, włączając w to oczywiście powrót ze złym dzieckiem do domu. Był tak zestresowany, że zapomniał Emmy wychodząc z domu! I dopiero na ulicy, kiedy wsiadał do auta, zorientował się że CHYBA mu czegoś brakuje. I jak już upewnił się, że ma telefon i klucze ze sobą, zorientował się, że no halo, w tym siodełku w aucie ktoś powinien się znajdować. Więc musiał się wrócić, modląc żeby mała nie wydała go matce. A jak już miał ją w aucie, w końcu pojechał na plac zabaw. Park był całkiem ładny, ale nie zadziałał na niego ani uspokajająco, ani kojąco. Marzył o kawie, ale za bardzo się bał, że jak spuści na moment wzrok ze swojej córki, to ta w jakiś magiczny sposób zniknie. Dlatego stał na skraju placu zabaw, patrząc jak kopie małą łopatką w piasku, odstraszając przy okazji inne dzieciaki, swoją groźną miną. I prawie podskoczył, kiedy usłyszał nagle obok siebie czyjś głos - cholera, chcesz żebym dostał zawału? - zapytał, spanikowany skacząc wzrokiem od kobiety po swojego brzdąca. A potem zaskoczony na dłużej zatrzymał wzrok na kobiecie - cześć Romy - dodał, zaskoczony i spojrzał na swoje dłonie, w którym faktycznie wciąż trzymał kilka zabawek Emmy - nie słyszałaś, że zabawy w piasku dobrze robią na… e…. - zmarszczył brwi, szukając w głowie jakiejś sensownej odzywki, która by dobrze zabrzmiała. Ale poddał się po chwili - ja tu jestem tylko ochroniarzem - wyjaśnił i wskazał na swoją córkę, która właśnie robiła kopiec. Miała 2 lata, no ja się na dzieciach nie znam, ale chyba jeszcze wielkich zamków nie stawiają… - A ty? Chyba nie chcesz sobie jakiegoś porwać? - zapytał, z nutką rozbawienia. No nie posądzałby jej o takie rzeczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Romy trochę by się roześmiała, słysząc rozterki Reda, a z drugiej strony by go rozumiała. Każdy na początku swojej rodzicielskiej przygody bał się o dziecko, że się mu coś zrobi, że samo sobie coś zrobi i tak dalej. No i przede wszystkim, co chyba było najgorsze w tym wszystkim, że ktoś coś może powiedzieć na nasz temat. Niezależnie czy to chodziło o przypadkowego przechodnia, czy o drugiego rodzica, albo własnego rodzica, nikt nie lubi być krytykowany, ani oceniany, niezależnie czy chce się być rodzicem roku, czy też nie.
Mężczyzna był w dodatkowo trudnej sytuacji, bo co innego uczyć się obsługi dziecka od pierwszego dnia i na pełen etat, a co innego na wyrywki, gdy już było duże, więc Red był podwójnie w kiepskiej sytuacji, jednak dla chcącego nic trudnego, jakby Sullivan się zaparł, to bez problemu, w ciągu następnych tygodni lub miesięcy stał się dobrym ojcem.
-Przepraszam, następnym razem zapowiem się wcześniej-uśmiechnęła się. Skąd Romy miała wiedzieć, że spotka tu dawnego znajomego, że ten będzie siedział w piaskownicy w parku, do którego ona dość przypadkowo trafi. -Ochroniarzem mówisz?-uśmiechnęła się. Piasek zdecydowanie nie wpływał na nic zbyt dobrze, był irytujący i akceptowalny tylko na plaży. Na całe szczęście, mała Nina, czyli latorośl Romy jeszcze nie była zainteresowana piaskownicą. -Córka?-upewniła się. Mogła to być siostrzenica czy bratanica, córka chrzestna czy też dziecko z poprzedniego związku jego konkubentki.
-O nie, nigdy. Mam jedno w domu, na razie to już dużo-machnęła ręką. Pewnie, że kochała swoją pierworodną i pewnie skusi się na następne dzieci, ale na razie zdecydowanie nie była na to gotowa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, tylko że Red niestety nie uważał tego za zabawne. Wręcz przeciwnie, wstydził się strasznie tego, że tak bardzo sobie z tym nie radzi. Zresztą, nie tylko z tym. Z życiem przecież nie szło mu lepiej. Kiedyś miał plan, miał swoją karierę, miał swoją wizję na wszystko, ale potem kontuzja zaczęła ten cały piękny plan rozpieprzać. I… nie za bardzo wiedział, jak się w tym odnaleźć. Po prostu nie wiedział. Nie miał planu B i nie potrafił stworzyć go wtedy, a już na pewno nie wiedział jak stworzyć go w tym momencie. Narkotyki wydawały się dobrą opcją, bo przynajmniej nie musiał o tym myśleć i nie czuł się aż tak beznadziejny. Ale uzależnienie się tak naprawdę zniszczyło jego życie i zrujnowało jego relację z własną córką. I niby Emma wciąż była maleńka, no ale cholera… w jaki sposób to go miało pocieszyć? Kiedy dzień w dzień, patrząc na nią, czuł że zawodzi. Przy niewielkiej ilości zwycięstw każdego dnia, to tworzyło naprawdę kiepski bilans.
A plus był taki, że przynajmniej Emma była już większa i nie musiał się bać, że przypadkiem wsadzi palec w jej ciemiączko, źle ją podniesie, czy mu spadnie z tego stołu do przebierania. Większe dzieci były bardziej odporne na upadki i na życie. I na jego wpadki, swoją drogą.
- Koniecznie, słyszałem że dzwoneczki się nieźle sprawdzają - rzucił, żartując oczywiście, bo wiadomo że dzwonki nie są dobre ani dla ludzi, ani dla zwierząt. Bo dostają od nich trochę szału, kiedy ciągle im dzwoni, więc właściciele kotów tak znęcający się nad kotami, powinni się nad sobą zastanowić.
- Tak, nie wyglądam? - zapytał zdziwiony i rzucił okiem na swoje mięśnie, które jednak były naprawdę spore. W końcu był kiedyś zawodowym futbolistą, nie traci się formy tak szybko. A że sport pomagał wytrwać w trzeźwości, to cóż, miał się czym chwalić.
- Tak, moja, ale zaufałem matce na słowo - rzucił, nie do końca zgrabnie, ale nie był przyzwyczajony do takich rozmów. Jego kontakty z córką były zwykle o wiele bardziej ograniczone. Mało kiedy spędzali czas sam na sam na dworze.
- W domu? Myślałem że na place zabaw chodzi się właśnie z dziećmi - zauważył, z rozbawieniem, chociaż nie powinien osądzać, skoro nie znał sytuacji. Ale kto wie, może zaraz się dowie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Te rozterki Romy też by zrozumiała, bo kto ich nie miał. Była szczęściarą i zdawała sobie z tego. Kariera, życie osobiste układały się po jej myśli, tak jak kiedyś to sobie założyła. Wiedziała, że nie każdy ma tak dobrze, dlatego doceniała to. Zwłaszcza że nie tak dawno temu musiała się odnaleźć w rzeczywistości, która została... potrząśnięcia po najechaniu na wyboje. Bała się, że że to będzie dla niej nowy początek, kiedy będzie musiała sobie poradzić z przebudowywaniem życia. Może to nie była kontuzja, która przerywa zapowiadającą się karierę, lecz zdrada i potencjalny rozwód to także wielkie wydarzenie w życiu każdej kobiety, zwłaszcza takiej w zaawansowanej ciąży.
Dziewczynka była jeszcze mała i nie pamiętała na pewno tego, jaki był dla niej ojciec w tych pierwszych latach, czy miesiącach jej życia. To było jedyne pocieszenie, bo inni ludzie, w tym sam Red doskonale zdawał sobie sprawę. Jednak skoro się ogarnął, to powinien zacząć sobie wybaczać. Mylić się i błądzić jest rzeczą ludzką, lecz wypadało wyciągnąć z tego wnioski.
-Dzięki, ale chyba nie skorzystam-stwierdziła z lekkim uśmiechem. Ona zwierząt nie miała, więc nie było też powodu, aby dawać jej lekcje, co jest dobre, a co nie dla zwierzaka. Choć z drugiej strony, chyba sama by wiedziała, aby nie zaczepiać dzwonka do szyi jakiegokolwiek zwierzaka, czy to psa, kota czy może konia.
-Bardziej kojarzę, że prywatni ochroniarze mają garnitury i przeciwsłoneczne okulary, ale to może kwestia tego, że Hollywood wykreowało taki stereotyp, a ja nie mam żadnego osobistego doświadczenia.-zgrabnie wybrnęła. Choć faktycznie, typ postury zdecydowanie wskazywał na to, że mógłby ochronić nie tylko malutką dziewczynkę przed całym złem świata.
-Kobietom lepiej ufać, mówię z własnej perspektywy-zapewniła go, choć też nie chciała poruszyć niezręcznego tematu ojcostwa małej dziewczynki, która zawzięcie grzebała w piasku, jakby szukała ukrytego tam skarbu. -Jeśli dziecko nie jest w stanie samo przyjść na plac zabaw, to znaczy, że lepiej, aby zostało w domu-powiedziała i czując się nieco dziwnie w tej pozycji, usiadła na brzegu piaskownicy, aby na spokojnie, w większej wygodzie wymienić kilka słów z dawno niewidzianym kolegą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie każdy miał plan, ale każdy udawał że go ma. Nie ma co się oszukiwać, ludzie uwielbiali udawać, że mieli wszystko pod kontrolą i nie byli skorzy do żalenia się ze swoich błędów, porażek, czy obaw. I woleli siedzieć w pracy, której nienawidzą, w związku, który nie dawał szczęścia ani satysfakcji, tylko dlatego że bali się zmian, bali się podjąć ryzyko, bali się ewentualnej samotności. Wybierali bezpieczne drogi i wmawiali sobie, że są szczęśliwi, a kiedy ktoś im się żalił ze swoich problemów, otwierał i pokazywał, że wcale tak wesoło nie jest, to często mieli chorą satysfakcję, że są silniejsi, że nie narzekają i udawali, że przecież u nich wszystko gra. Ludzie lubią czuć się lepsi, nie bez powodu dokumenty paradokumentalne są takie popularne, a działanie charytatywne tak skuteczne w poprawianiu swojego wizerunku.
I to prawda, zdrada może boleć o wiele bardziej, niż skończona kariera. Oczywiście wiele zależy od ludzi, dla niektórych to coś, co można wybaczyć, dla innych koniec świata i gwarantowane problemy w każdym kolejnym związku, nieważne jak bardzo zdrowy i uczuciowy będzie to układ. Tu też Red mógł przytaknąć, na odwyku znajdowało się o wiele więcej osób, które złamała jakaś sytuacja w życiu, w tym właśnie rozwody, zdrady i toksyczne relacje, niż kontuzja wykluczająca z kariery sportowej. Dlatego czuł się tam tak głupio, ze swoimi problemami i dlatego musiał wrócić na odwyk drugi raz, żeby tak naprawdę się otworzyć. A możliwe, że wciąż nie zrobił tego tak w stu procentach…
- Tak, powinienem je mieć. Garnitur jest po to, żeby zawstydzić daną osobę i zniechęcić w ten sposób do ataku. A ciemne okulary pozwalają swobodnie lustrować okolicę. Taki zbir nie wie, czy patrzysz dokładnie w jego stronę, czy jednak na kwiatki w oknie obok. czuje się przyłapany i rezygnuje z ataku. To wszystko psychologiczne zagrania - przyznał, chociaż nie miał zielonego pojęcia, czy naprawdę tak było. To z oksami wydawało mu się sensowne, ale przecież mogło równie dobrze ograniczać widoczność.
- Naprawdę? Też się dorobiłaś takiego małego stwora? - zapytał, zaciekawiony, bo nie wiedział nic o jej ciąży. Kto wie, może będzie mógł zapytać o radę? - A co z tymi huśtawkami? Dzieci, które nie mogą jeszcze chodzić też się tam dobrze bawią - zauważył, wskazując tam huśtawkę… no taką, w jakiej Ross i Rachel huśtali swoją Emmę. Chociaż nie jest to zbyt higieniczne, bo takie mniejsze dzieci przecież biorą wszystko do buzi, a kto wie kto wcześniej taką huśtawkę macał! Oczywiście Red nawet o tym nie pomyślał, co idealnie pokazywało jaki z niego tatuś na medal…

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”