WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="rel1"><a href="viewtopic.php?p=3361#3361">#1</a></div>
Szykując się na spotkanie z Carterem pomyślała, że postradała rozum. Do reszty. W końcu był jej pacjentem, a to w wystarczający sposób powinno odwieść ją od jakichkolwiek zapędów co do spotkania, które nie było lekarską konsultacją. Poza tym, nie miała czasu. A przynajmniej to powtarzała za każdym razem, kiedy któraś z koleżanek usiłowała ustawić ją na randkę z jednym ze swoich znajomych. Była zapracowana i nie potrzebowała dodatkowych rozproszeń w postaci randek z przypadkowymi mężczyznami, którzy finalnie okazywali się… no właśnie nudni, zbyt niscy, zbyt blond, opcji było tak wiele, że ciężko je wszystkie wymienić. Ale łączył ich jeden, wspólny mianownik - Evelynn zawsze potrafiła znaleźć w nich jakiś argument, przemawiający za tym, aby nigdy więcej się z nimi nie spotkać i ponownie zatonąć w pracy.
Czym zatem Carter różnił się od pozostałych? Nie była w stanie stwierdzić, ale po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu cieszyła się na to spotkanie. Ba, poświęciła nawet chwilę, żeby okiełznać swoje ciemne włosy, zwykle ściągnięte w wysoki kucyk lub zaplecione w warkocz-koronę. Co więcej, zadała sobie trud, aby nałożyć delikatny makijaż. Zaczynała przypuszczać, że najprawdopodobniej przekonała ją pewność siebie mężczyzny. Cholera, leżał w szpitalnym łóżku, a mimo to próbował ją podrywać.
W umówione miejsce udała się dziesięć minut przed czasem. Nie lubiła przychodzić o konkretnie umówionej godzinie, wolała mieć chwilę na złapanie oddechu i opanowanie sytuacji. Nigdy nie należała do szczególnie spontanicznych osób, wszystko planowała od góry do dołu i z powrotem. Dzisiejsze spotkanie na każdym kroku przeczyło jednak wszystkim jej zasadom. I powodowało delikatny dreszczyk podniecenia, każdorazowo, kiedy o tym pomyślała.
Przystanęła przed umówionym lokalem i kilkakrotnie poprawiła włosy, kompletnie nie przyzwyczajona do tego, że spadały na ramiona grubymi falami. Zaczęła powtarzać sobie w głowie listę tematów do rozmów, którą przygotowała poprzedniego wieczoru, w razie gdyby rozmowa się nie kleiła. Prawie nie zauważyła przez to, kiedy podszedł do niej mężczyzna. Ocknęła się, czując na policzku powitalny pocałunek. Na twarzy zagościł jej uśmiech, a w głowie kompletna pustka, tak jakby ktoś wyczyścił jej pamięć podręczną.
Carter, cześć. Wchodzimy? – zagadnęła i przygryzła wargę. Ukradkiem omiotła Kennedy’ego wzrokiem. Był wyższy niż przypuszczała. Ale przez większość czasu widziała go jednak w pozycji leżącej, nie dziwmy się zatem.
Nagle poczuła się jak nastolatka, co kompletnie jej się nie spodobało, ponieważ jednak bardzo mocno ceniła w sobie to, że zawsze panowała nad sobą i sytuacją. A teraz? Teraz nic nie było już pewne. Weszli do środka, a jedyne o czym mogła myśleć Evelynn, to jak najszybsze wychylenie kieliszka białego wina. Albo dwóch.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 2 — ..........Nie byłby sobą, gdyby choćby nie próbował flirtować z ładną lekarką. Poza tym, co innego miał do roboty? Kolejne tygodnie mijały, a on nadal leżał w szpitalu, bo choć wrócił z Waszyngtonu, w Seattle znowu wpakowali go do szpitalnego łóżka, przeprowadzając kolejne badania, a potem jeszcze jedną operację na jego kolanie. Spędził tam więc kilka dobrych tygodni, a że nie mógł za bardzo chodzić, szukał jakiejkolwiek rozrywki. Począwszy od irytowania sąsiada leżącego w łóżku naprzeciwko, przez czytanie książek, które podrzucało mu rodzeństwo, po podrywanie pani doktor, bo skoro ładna, to dlaczego ma się powstrzymywać? Szczególnie że w nosie miał — i nadal zresztą ma — tę całą politykę, że pacjent i lekarz to nie, nie wolno, pod żadnym pozorem! Nie przejmował się więc, gdy codziennie, dzień w dzień, był odrzucany, bo domyślał się, że chociaż on ma gdzieś zasady, ona najwidoczniej nie. Poza tym miał przynajmniej jakieś zajęcie i przyjemną rozrywkę, a widok rumieniącej się Evelynn też mu się całkiem podobał. Nic dziwnego, że ucieszył się, gdy okazało się, że pomimo wyjścia ze szpitala, wciąż będzie musiał ją odwiedzać w ramach kontroli. I robił to, tak często, jak było trzeba. Nawet wtedy nie przestał jej podrywać, ale ona pozostawała nieugięta.
..........Aż w końcu wizyty dobiegły końca. On zaś na dobre zatonął w swoim szarym, monotonnym życiu, powoli zapominając o ładnej pani doktor, z którą nigdy nie udało mu się umówić. A tak się starał! Los jednak bywa przewrotny. Może wreszcie postanowił się do niego uśmiechnąć, choć na moment, a może to był czysty przypadek — nie wie. Ale skoro dostał szansę, nie zamierzał jej zmarnować. I kiedy tylko znów spotkał Evelynn, tym razem już poza szpitalem, spróbował raz jeszcze. Tym razem nie miała wymówki — już nie był jej pacjentem. Byli tylko dwójką zwykłych ludzi, która przypadkiem spotkała się na ulicy. I wreszcie dopiął swego.
..........Nie jest zbyt punktualnym człowiekiem na świecie. Byłby jednak głupi, gdyby kazał na siebie czekać po tym, jak długo starał się zaprosić ją na randkę. Co nie zmienia faktu, że i tak to ona stawiła się pierwsza, co widzi, gdy tylko wychodzi zza rogu ulicy. Szybko więc do niej podchodzi, a potem składa na przywitanie delikatny pocałunek na jej policzku. Może i nie jest idealny, może i ma wiele wad, ale doskonale wie, jak zachowywać się przy kobiecie.
..........Cześć — mówi z lekkim uśmiechem, a potem kiwa głową na jej pytanie i otwiera drzwi do lokalu, przepuszczając ją pierwszą. No prawdziwy dżentelmen, czyż nie? — Mam nadzieję, że nie czekasz długo? — Spogląda na nią pytająco, kiedy już ruszyli w stronę stolika, który wskazał im kelner, oczywiście wcześniej przez Cartera zarezerwowany. O tej porze trudno jest znaleźć jakiś wolny stolik, szczególnie w takiej restauracji. Może nie jest jakoś bardzo ekskluzywna, ale ma nadzieję, że Evelynn się spodoba, bo jest naprawdę przytulna.
Ostatnio zmieniony 2020-10-14, 19:16 przez Carter Kennedy, łącznie zmieniany 2 razy.
..........Obrazek
.............no tired sighs, no rolling eyes, no irony
.............no 'who cares', no vacant stares, no time for me

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z pewnością nie można było mu odmówić wytrwałości. Koniec końców, to najprawdopodobniej to skłoniło Evelynn do przystanięcia na ich spotkanie, randkę, czy jakkolwiek powinni poprawnie to nazywać. Sama nie była pewna. W końcu gdzieś z tyłu głowy dalej pamiętała, że był jej pacjentem, ale… no właśnie był. Czas przeszły. Teraz, jak słusznie zauważył podczas ich ostatniego, przypadkowego zderzenia na ulicy, byli jedynie dwójką ludzi, których najwyraźniej wszechświat z jakiegoś powodu pchał w swoje ramiona. Nigdy nie była szczególną fanką teorii o przeznaczeniu, ale nawet ona nie mogła zaprzeczyć temu, że ciężko tak po prostu na siebie wpaść w tak dużym mieście jak Seattle.
Zarumieniła się nieznacznie, kiedy zapytał, czy długo czekała. Było to oczywiście pojęcie względne i znalazła się tu dziesięć minut wcześniej na własne życzenie. Postanowiła więc, że przemilczy tę kwestię i skwitowała pytanie mężczyzny machnięciem ręki i delikatnym uśmiechem.
Właściwie dopiero przyszłam – w końcu nie chciała wyjść na wariatkę, która kontroluje dosłownie każdą sekundę swojego życia. Takie rewelacje zostawiła sobie na co najmniej trzecie spotkanie. O ile do takowego w ogóle dojdzie. Zazwyczaj kończyła znajomości po pierwszym. Uśmiechnęła się uroczo, kiedy puścił ją przodem i weszła do środka. Znała tę restaurację i musiała przyznać, że Carter naprawdę dobrze wybrał. W bardziej wyrafinowanych miejscach zdarzało jej się bywać ostatnimi czasy jedynie w towarzystwie rodziców, sama preferowała bardziej swobodne miejsca, w których nie trzeba było non stop pilnować tego, czy siedzi się odpowiednio prosto i trzyma poprawny sztuciec w dłoni. Nigdy nie była tego szczególną fanką i być może to przez to nie potrafiła tak naprawdę się zrelaksować.
Tymczasem przy Kennedym czuła się z jakiegoś powodu po prostu sobą, co było bardzo przyjemną odmianą. Odrobinę zawstydzoną sytuacją, w której się znajdowali, ale sobą.
Nie wierzę, że w końcu dopiąłeś swego – palnęła, zanim zorientowała się, że może jednak powinna zostawić to dla siebie. Odchrząknęła więc i wyprostowała się jak struna, chowając całkowicie za menu – Mają tu naprawdę dobry makaron z krewetkami – bąknęła cicho, czując jak pokrywa się rumieńcem. W tej chwili przypomniała sobie, dlaczego tak zawzięcie odmawia randek. Była w tym po prostu fatalna. Westchnęła cicho i w myślach policzyła do trzech, ale w dalszym ciągu nie wychylała się zza menu. Na tym etapie Carter musiał już żałować, że chciał się z nią umówić, była tego pewna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Jest człowiekiem z wypaczonym sumieniem. Jest człowiekiem, który nie patrzy na innych, zbyt zaślepiony tym, co chce. A może po prostu zawsze znajduje sobie wymówkę, dzięki której ma czyste sumienie i to nie on jest tym złym. Jak inaczej wytłumaczyć to, że zaprosił Evelynn na randkę, choć w jego życiu znowu pojawiła się Emerald? Niektórzy powiedzieliby, że jest chamską świnią — on twierdzi, że nie ma w tym nic złego. Dlaczego? Bo przecież to nie jest nic poważnego, to nie jest związek. Wróciła, bo chce zapomnieć. Wróciła, bo nie miała lepszej opcji. I tak szybko, jak się pojawiła, może równie szybko odejść — i tym razem jest na to przygotowany. Dlaczego więc ma zrezygnować ze spotykania się z innymi kobietami? Dlaczego nie może szukać szczęścia gdzie indziej, skoro u niej zapewne go nie znajdzie?
..........Wymówki, wymówki, same wymówki…
..........Cóż, nawet jeśli przyszła wcześniej, to zdecydowanie lepsze, niż gdyby spóźniła się dwadzieścia minut. A to, niestety, się zdarza i to dość często, czego nie raz miał okazję doświadczyć. Sam nie jest typem osoby punktualnej, ale pięć minut a pół godziny, to jednak drobna różnica, prawda? Jeszcze gdyby ktoś dał wcześniej znać, że coś mu wypadło, mógłby zrozumieć, ale nie, po co szanować drugiego człowieka. Musi więc przyznać, że Evelynn zdecydowanie u niego zaplusowała i miło go zaskoczyła. Może i nie ma zbyt dużego doświadczenia w umawianiu się z lekarkami, ale podświadomie zakładał, że każda jest pracoholiczką, która spóźnia się lub, co gorsza, zapomina o randkach. Dobrze wiedzieć, że się mylił.
..........Nie wygląda też na taką, która kręciłaby nosem na mniej ekskluzywne, jak ta, restauracje. Powiedzmy sobie szczerze, Carter ani nie ma pieniędzy na tak drogie miejsca, ani nie czułby się w nich komfortowo, jako raczej prosty facet. Nie mówiąc o tym, że po pięciu minutach pogubiłby się w ilości sztućców znajdujących się na stole.
..........Ma się ten dar — śmieje się, widząc jak chwilę po swojej wypowiedzi, Evelynn nieznacznie się rumieni i zaraz próbuje się ukryć za kartą. Oczywiście w żaden sposób go to nie zraża, uważa to nawet za urocze. Zresztą, nie pierwszy raz tak się przy nim zachowuje. — Ja to chyba postawię na coś bardziej… Standardowego. Stek może? — zaczyna zastanawiać się na głos, bębniąc palcem o kartę. — Rozumiem, że miałaś okazję tu już być? — pyta w międzyczasie, wciąż błądząc wzrokiem po menu, ale raz po raz zerka na siedzącą naprzeciwko niego kobietę.
..........Obrazek
.............no tired sighs, no rolling eyes, no irony
.............no 'who cares', no vacant stares, no time for me

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

5.
Dzieciaki takie jak Jaime i Didi zwyczajnie nie brudzą sobie rączek gotowaniem. Po co, skoro mają kasę na to, by iść do jakiejś knajpy? No, może tam mają jakiś chleb czy bułki, a do tego produkty do zrobienia sobie śniadania. Nie róbmy z nich aż takich ułomków. W każdym razie zawsze był pretekst do wyjścia na obiadek. A to zwiedzanie miasta, a to zakupy, a to przy okazji spotkania ze znajomymi. Teraz Jaime błysnął romantyzmem i wymyślił uczczenie miesięcznicy mieszkania w Seattle. Może i był uczuciową ameba i zwyczajnie nie potrafił powiedzieć prosto z mostu, że kocha Didar. Wymyślał jej głupie przezwiska, albo patrzył na nią jak na obrazek. Czasem jednak najdzie go wena na taką randkę i zarezerwuje stolik w lepszej restauracji, żeby jego kobieta pojadła jakieś krewetki, czy tam inne wymyślne danie.
Oczywiście nie była to niespodzianka. Jego kobieta pewnie szybko się kapnęła, że coś jest grane skoro Jaime ubrał się jak człowiek do miasta, a nie jak 15 letni skater, któremu deskorolka uciekła. Dlatego bez kręcenia powiedział, że zabiera ją na obiad i niech się zaczyna szykować, bo na 17.00 mają stolik zaklepany. Na miejscu, jak na dżentelmena przystało najpierw otworzył jej drzwi do samochodu, później drzwi do restauracji i ostatecznie odsunął jej krzesełko, żeby posadziła te swoje cztery litery na miękkiej podusi. Sam zasiadł po drugiej stronie stolika i chwycił kartę dań, żeby zobaczyć co takiego oferuje restauracja.
-Mam nadzieję, że ładne miejsce wybrałem - uśmiechnął się do swojej kobiety. Prawda jest taka, że knajpę wybrała Eden po otrzymaniu wytycznych. W końcu mieszka tam od urodzenia i mniej więcej ma rozeznanie w terenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

trójka

To nie sztuka domyślić się, że Jaime coś kombinuje. Nie był aż tak dobrym kłamcą. Szczególnie że ubieranie się elegancko i owszem pasowało mu ale na pewno nie było dla niego codziennością. Dlatego też od razu się domyśliła ze coś jest na rzeczy. Ale na pewno nie do końca wiedziała z jakiej to okazji. Z Didi nie było problemu. Jeśli chodziło o jedzenie na mieście i wyglądanie dobrze to miała to we krwi. Wyszukowala się na czas, miała nawet kilka chwil na to by zrobić sobie kilka zdjęć. Ale ostatecznie nie chciała teraz bawić się przerabianiem. Dlatego tez pojechali na miejsce i jej facet wciąż zachowywał się jak nie on. Kiedy usiedli na miejscu przez chwilę rozglądała się na boki, ale nim spojrzała w kartę musiała o coś zapytać. - Jest ładnie... Aczkolwiek chyba nie chcesz mi się oświadczyć, prawda? Nie mam odpowiednio zrobionych paznokci i w sumie ubrana jestem nie tak jak trzeba. - musiała wiedzieć. Bo przecież nie wyglądała odpowiednio na zaręczyny i miejsce też nie było szczytem marzeń na taką okoliczność. A paznokcie. Wiadomo sesja dłoni na instagrama i dla koleżanek musi być idealna, bez tygodniowego odrostu. Złapała za kartę przeczesując ją wzrokiem, nie wiedząc do końca na co ma ochotę. Krewetki? A może zabije udka? Sałatka? A może coś z ryżem albo makaronem? - co wybrałeś? - musiała się dowiedzieć, może wtedy będzie łatwiej jej coś wybrać. Przeniosła się na napoje. Tam wybór był o wiele łatwiejszy. Lemoniada arbuzowa. Ta nigdy się nie nudzi i nigdy nie ma sobie równych. Odłożyła kartę i spojrzała na Jaime wyczekująco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się na jej słowa i pokręcił głową. Ostatnie co było na liście "do zrobienia" w jego życiu było oświadczenie się Didi. Dobra, może przedostatnie. Na końcu zawsze jest śmierć. Ale nie, nie miał w planach klękać na kolano, ani teraz, ani za trzy lata. Nie to, że nie kochał Didar, bo coś do niej jednak czuł. Po prostu nie był gotowy na takie wyzwania. Nachylił się nieco w jej kierunku i nieco ściszonym głosem przyznał -Nawet kwiatów dzisiaj nie dostaniesz - przyznał i uśmiechnął się łobuzersko. Czy liczył się z płaskim, gdy był tak blisko Didi - tak. Taka była prawda. Jego szczyt romantyczności skończy się dzisiaj na otwarciu przed nią drzwi do samochodu. Publicznie jakoś musi się zachowywać. Przecież wiedział, że zaręczyny to on musi zorganizować z pompą. Najlepiej pewnie w restauracji w samym Burj Al Arab, albo innym wybitnie luksusowym miejscu. Na sam pierścionek pewnie będzie czekał z miesiąc bo musi być instagramowy. Jaką on sobie babę wybrał, to mało kto zdaje sobie sprawę. Wyprostował się i nucąc pod nosem pewnie melodyjkę z Mario wybrał sobie obiad. - Dorsz w migdałach w sosie żurawinowym - odpowiedział. Tylko ten ryż mu nie pasował. Wolał zamiast tego pieczone bataty. Spojrzał na blondynkę i skrzyżował ręce na piersiach. - A dama co będzie dzisiaj jeść? Bo do picia klasycznie lemoniada arbuzowa. - uśmiechnął się szeroko. Nie zawoła kelnera, póki jego kobieta się nie zdecyduje, a jak wiadomo to proste nie będzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Didar to jednak nie chciałaby czekać na pierścionek w nieskończoność. Chciała zarówno na zaręczynach jak i na ślubie być piękna i młodą. Nie chciała dobijać trzydziestki jako dziewczyna Jaime. Na razie jednak nie planowała naciskać na takie rzeczy. Na razie była na etapie namawiania go w koło na jakieś sesje zdjęciowe dla par i pokazywanie się razem wszędzie gdzie to możliwe by żadna panna nawet na niego nie spojrzała, bojąc się konsekwencji. Wystarczy spojrzeć na Jaime. Musiała oznaczać teren inaczej nie jedna nacieszyłaby oko. Wywróciła oczami i nic nie powiedziała, ani nic nie zrobiła. Byli w miejscu publicznym, a ona źle wyglądałaby w swojej chanel bijąc chłopaka. Zaręczyny będzie musiał długo planować by Didar się zgodziła. Lubiła kiedy wszystko było z pompą. Ale on był dokładnie taki sam. Wystarczy posłuchać go jak planuje przerobienie pokoju gościnnego na pokój do strimków. Dobeze ze powstrzymują go ewentualne odwiedziny matek. Bo inaczej miałaby w domu salon gier czy tego chce czy nie. Nie mogłaby się nie zgodzić. Nie kiedy z garderoby zrobiła swój mały istny raj. - migdały... Tarta czekoladowa z migdałami to coś co bym zjadła. - przeszukała kartę ale nie znalazła nic podobnego. W sumie żadnej przekąski która łączyłaby czekoladę i migdały. Westchnęła więc ciężko. A potem podniosła wzrok by spojrzeć na chłopaka i lekko się uśmiechnęła. Dobrze widział co lubi, dwa lata razem zrobiły swoje. Wyciągnęła telefon z torebki by zobaczyc opinie o restauracji i co proponują. - wezmę sałatkę z łososiem i grzanki z masełkiem. No... I tak lemoniadę arbuzową. - odłożyła kartę na bok i poczekała aż jej mężczyzna zawołała kelnera, a potem zamówi co trzeba. Odprowadziła kelnera wzrokiem bo miał fajna pupę. A potem znów spojrzała na swojego chłopaka. - Koleżanki z tego forum kosmetycznego zaprosiły mnie na imprezę. Jedna z nich ma baby shower. Więc nie będzie mnie w sobotę wieczorem. - wolała go uprzedzić jednak wolała by nie spraszał kolegów, a tym bardziej koleżanek ale o to jakoś mocno się nie martwiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jaime nie przejmował się takimi problemami jak wygląd na ślubie, bo jak patrzył na ojca przez te wszystkie lata, to nabrał pewności, że z nim będzie jak winem. Im starszy, tym lepszy. Jakoś nie myślał o tym, że Didi będzie staro wyglądać. Tyle było kobiet po 30, które wyglądały ładniej od niejednej dwudziestolatki. Ostatecznie wstrzyknie sobie trochę botoksu i na jedno wyjdzie. Jak nie będzie się objadać, to figurę zachowa. Na wszystko znalazł wyjście i rozwiązanie, aby tylko za wcześnie się nie żenić. Zwłaszcza z takim Gargamelem jak Didar. Poza tym, to wszystko potrzebuje długiego i precyzyjnego planowania. On już wiedział, że to będzie plan niczym plan Profesora z Domu z Papieru. Będzie musiał przewidzieć kilka wariantów i rozwiązań, a na pewno wyłożyć grube pieniądze na stół. Tak samo jak chciał wywalić kupę kasy na sprzęt i inne pierdoły do pokoju gamingowego. Bo jednak nowy komp, czy mikrofon do darcia japy to podstawa. A cała reszta, jak figurki z filmów, czy postery z seriali to już inna sprawa. - Deser na obiad? Zdajesz sobie sprawę, że przyszliśmy tutaj na obiad, a nie słodkości? - upewnił się słysząc zachciankę dziewczyny i zaraz głupi uśmieszek zniknął mu z twarzy. Spojrzał na nią przerażony i oparł się o oparcie krzesła. -Ty chyba nie jesteś w ciąży, co? - spytał niepewnym tonem i poczuł jak z nerwów ręce zrobiły się wilgotne. No, niby Didi łyka jakieś tabletki, a on zawsze ma gumki z tym, że nigdy nic nie wiadomo i chyba jedynie celibat by ich uchronił przed bachorem. No, jak ostatni raz widział rysy jej ciała, to nie widział by czegoś przybyło, ale początkowe miesiące takie są. Wie to po najstarszej z sióstr. Skinął głową na wybór swojej kobiety i uniósł rękę, by zawołać kelnera. Kelnera, do którego Didar za bardzo się wdzięczyła. Aż miał ochotę mruknąć, że siedzi tutaj, ale miłym tonem złożył zamówienie i podziękował chłopakowi. Wychylił się tak, by zasłonić pole widzenia swoim ciałem. -Nie zapominaj kto Cię tu zabrał i kto za to wszystko płaci. - uśmiechnął się ironicznie i wrócił do normalnej pozy. No, skoro ona robiła się zazdrosna o dziewczyny, które zaczepiają go na ulicach, czy w sklepie, to on może być zazdrosny o takiego kelnera. Chociaż wiedział, że Didi poza tyłkiem nie widzi w nim nic. -O to legancko. Może z chłopakami zamówimy sobie tonę syfiastego żarcia i posiedzimy jak jaskiniowcy - rzucił pomysłem i wzruszył ramionami. Zdawał sobie sprawę, że ostatecznie pewnie będzie grał, albo na strimie oglądał horror i go komentował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On był facetem. Gdyby nie Didi nie raz wyglądałby jak jakiś niechluj. Pilnowała by był dobrze ubrany i nie raz poprawiała częściej jego fryzurę od swojej. To nie tak że nie miał gustu, bo Didar uważała ze jej facet potrafi się ubrać, ale znacznie częściej stawiał na wygodę, nawet jeśli sytuacja wymagała elegancji. Dlatego dziś była bardzo zaskoczona tym że bez jej nacisku zwyczajnie ubrał się tak ładnie. Wracając do tematu ślubu. Poczeka z naciskaniem na pierścionek rok albo dwa. A ślub max za pięć lat. Nic innego nie wchodziło w grę i wiedziała że postawi na swoim jak zawsze. Dobrze że mają bogate mamuśki i one chętnie wyłożą kasę na stół, próbując się wzajemnie przegonić we wkładzie pieniędzy. Tak samo było z mieszkaniem, dlatego było tak wypasione. Niby mamusie się lubiły, niby życzyły swoim dzieciom dobrze. A jednak rywalizacja była ważniejsza. - Po prostu naszła mnie ochota... Musimy potem podjechać pod tą kawiarnie... - przerwała bo jakoś dziwnie wyglądał. Zaśmiała się jednak kiedy dowiedziała się skąd ta mina. - Skąd ten pomysł? To znaczy nie wiem nie sprawdzałam. Ale nie. - No w sumie skąd miała wiedzieć, nie robiła testów. Nie robi ich po każdym seksie. Nie zapominała o tabletkach. Często antykoncepcja była jej jedynym śniadaniem. Zabezpieczali się za kaczym razem. Jednak niczego nie można wykluczyć. Spokojnie pewnie i tak nie doszłoby do rozwiązania, niezależnie jak źle to teraz brzmi. Nie byliby dobrymi rodzicami. Oni jeszcze nie są dobrymi dorosłymi. A co dopiero rodzicami. Uśmiechnęła się lekko, a potem podniosła tylek z krzesła by pochylić się nad stołem i go krótko pocałować. Lubiła kiedy był zazdrosny. Sama na każdym kroku była zazdrosna i moje słowa to nie przesada! - I tak masz lepsza pupę. - przyznała zgodnie z prawdą i gdyby teraz mogła to pewnie by po tej pupie go pomacała. - Tylko tak bym miała do czego wracać wieczorem. - widziała jak kończą się takie wieczory niezależnie od tego czy zaprosi fizycznie kolegów czy tylko internetowo. I tak zrobi z domu burdel.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On jak każdy facet. Jak chciał to potrafi. A że większość życia nie musiał się nigdzie stroić, to zwyczajnie pokochał dres. Stroił się jedynie na wyjątkowe okazje, a i to odliczał godziny, aż zdejmie z siebie "normalne" ubrania. To też nie oznaczało, że nie wie z czym to wszystko się je. Miał w szafie tyle ubrań, że potrafił dobrać do siebie kilka rzeczy. Chociaż pewnie jeśli o ślub chodzi, to będzie to dla niego piekło. Całą noc w sztywnym wdzianku i jeszcze udawać, że garnitur mu pasuje. Na drugi dzień to samo. Nie myślał o tym codziennie, ale zawsze jak kupował garnitur matka mu powtarzała, że ślubny i tak będzie musiał nosić. Didi miała łatwiej, bo u niej liczyło się tylko brak zmarszczek. Będzie mieć piękną suknię szytą na miarę, buty też pewnie robione na miarę i nie będzie w tym wszystkim czuć kija w tyłku.
Odetchną z ulgą, gdy Didi stwierdziła, że nie jest w ciąży. To znaczy, wiadomo nie zmuszałby jej to usunięcia, czy coś. Wyniósł z domu, że dziecko trzeba wychować, bo skoro miał jaja do zmajstrowania go to musi mieć jaja do wychowania. Po prostu póki to możliwe, woli unikać tego problemu. - Wiesz, najstarsza siostra żarła słodkie jak była w ciąży. No, a Ty chciałaś słodkie i no.... Dodałem dwa do dwóch. - wyjaśnił i wzruszył ramionami. Może i wyszedł na głupka, ale przynajmniej był pewny. - Tylko rób czasem kontrolnie te testy, co? - zaproponował spokojnym tonem. Wiadomo, nigdy nie ma stu procent pewności. Są przypadki, gdzie te "lepsze" środki nie działały i była dzidzia. Uśmiechną się, gdy dziewczyna go pocałowała. Tak, teraz wiedział, że to był tylko zwykły odruch. Tak jak jemu ucieka wzrok, gdy obok przechodzi dziewczyna przesadnie rozgogolona. Zwykły męski odruch, który upewniał go, że jego Didi jest najpiękniejsza. - No wiem. Nie bez powodu wiecznie mnie za nią łapiesz- wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Wywrócił oczami słysząc słowa blondynki. Już niech nie marudzi. To, że przed telewizorem było kilka puszek i paczek po chipsach, to nie znaczy, że zaraz ma demolować cały dom. - Spokojna Twoja rozczochrana. W sypialni siedzieć nie będziemy. - puścił jej oczko. Na upartego mógłby grać w sypialni, ale łasy na krzyki i wrzaski nie jest, tak? - Lepiej Ty wróć trzeźwa, bo nie będę Ci trzymać głowy nad kiblem- wskazał na nią palcem. Ile razy tak było? Wracała z jakiejś imprezy, a potem maraton przytulania się z kiblem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lubiła go w każdym wydaniu. Chociaż na głos tego nie powie. Lubiła go nawet w tych szarych dresach, które nosiło większość facetów. Ale siwe dresy mają coś w sobie. Może to, że uwydatniają tak przyrodzenie, a może to że nosi je się bardzo nisko i można oglądać klatkę piersiową w całej okazałości. W sumie dobrze trafiła. Wyglądali ze sobą dobrze, ich szafy były wypchane markowymi ciuchami. Więc jedno drugiemu nie zarzuci że wydaje za dużo pieniędzy na ubrania. Żyć nie umierać. A co do garnituru... Też dostanie taki uszyty na miarę i powinien dobrze się w nim czuć przez całe wesele! A Didi nawet pozwoli mu zdjąć marynarkę i kamizelkę by mógł chodzić na samej koszuli co pewnie zdenerwuje jego mamę. Czego się nie robi by zdenerwować teściowa.
Nie wiem czy ona sama chciałaby się pchnąć na urodzenie dziecka. Dziś bez wahania by je usunęła. A przynajmniej tak sobie myślała. Ale nigdy w ciąży nie była i ciężko było przewidzieć jak ostatecznie by się zachowała. - Nie będę robiła bez sensu testów. Z resztą co dałaby nam ta wiedza. - wywróciła oczami. Bo nie widziała najmniejszego sensu by robić testy po każdym seksie czy regularnie raz w miesiącu. Robiła je zawsze gdy okres jej się spóźniał. Nie ma stuprocentowego zabezpieczenie. No chyba że poddadzą się odpowiednim zabiegom. Ale to nie wchodziło w grę. W końcu oboje będą chwili powiększyć rodzinę. Więc na razie musieli zadowolić się półśrodkami. Cóż, ludzki mózg już tam działał. Ludzie byli wzrokowcami. Sama oczywiście też dostawała piany w pysku gdy tylko oglądała się za cyckami jakiejś panny czy odstającym tyłkiem. W sumie za wszystkim czego sama nie miała. Ale to było naturalne i o ile kiedy jej uciekał wzrok było to dla niej oczywiste. To kiedy on to robił uważała to za coś okropnie złego. - Lubisz to. - wzruszyła niewinne ramionami. Bo lubił i nie było sensu się wykręcać. - Jak będzie trzeba to będziesz to robił. - przecież jak wróci nawalona i będzie trzeba jej trzymać głowę nad kiblem to i tak będzie to robił. Torebka zaczęła jej wibrować przerywając ta cudowna dyskusje. Wygrzebała telefon i westchnęła ciężko. - mama. - wyjaśniła. A potem podniosła się z krzesła i poprawiając spódniczkę. A potem wyszła na zewnątrz by porozmawiać z matką i dobrze zrobiła, bo kłótnia wybuchła niemal od razu, a mama nawet się z nią nie przywitala. Dziesięć minut krzyku i zwracania na siebie spojrzeń wszystkich przechodniów i w końcu wróciła do środka. Zdenerwowana, drżącą dłonią sięgnęła za swoją lemoniadę i się napiła. - Twoja cudowna mama poszła do mojej i nagadała takich kłamstw, że... - rzuciła cicho i wrzuciła wściekle telefon do torebki. Oby jej ajfon na tym nie ucierpiał. Oparła się o oparcie krzesełka i złapała za jedną z serwetek by zacząć ja składać w jakieś dziwne origami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zastanowił się chwilę nad tym jak rozładować temat nastoletniej ciąży. W sumie nie potrafił jakoś zgrabnie z tego wybrnąć, żeby przypadkiem nie dojebać albo jednemu, albo drugiemu. Mlasnął i uniósł wysoko brwi - zdalibyśmy sobie sprawę, że jesteśmy nie tylko chujowi w dorosłym życiu, ale też jako rodzice. - stwierdził po chwili - Ej, jak uda Ci się urodzić, to nauczmy dziecko, że np pies to kapeć, pralka to telewizor. Niech smarkacz ma tak samo zjebane dzieciństwo jak my - zaproponował pół żartem pół serio. Wiadomo, że na te kilka lat dla dzieciaka będzie chciał jak najlepiej, ale teraz pewnie właśnie takim ojcem by był. Wywrócił oczami i pokręcił głową. Pewnie nie tylko będzie musiał jej trzymać głowę nad kiblem, a później opiekować się jak małym dzieckiem. W sumie już powinien szukać jakiejś knajpy z polskim jedzeniem, żeby zamówić swojej kobiecie rosołek na śniadanko. Słysząc, że do Didi dzwoni matka, przejechał dłonią po twarzy. Czyżby kolejna kontrola ich czekała? Powiódł wzrokiem za swoją kobietą, a potem wyciągnął telefon, by pograć w węża. Dźwiękoszczelne szkło w oknach knajpy i muzyka w środku sprawiły, że Jaime nie wiedział co się dzieje na zewnątrz i zwyczajnie wciągnął się w grę. Głośne i pewne siebie uderzenia obcasów wskazywały na jedno. Didi była wściekła. Przez te dwa lata nauczył się jej chodu. Nim zdążył zapytać co się stało Didi go uprzedziła. Rozdziawił nieco usta i zamrugał kilka razy, bo jego mózg mielił to co właśnie do niego dotarło. - Co za bajki nagadała? - powiedział w końcu, gdy odłożył telefon na blat stołu, a przed ich nosami pojawiły się zamówienia. Jakoś nie było mu nagle do smaku. Zabił na widelec kawałek ryby i obrócił go w palcach. - Ja pierdole, ta kobieta jest przewrażliwiona na moim punkcie. Czasem żałuję, że nie urodziłem się dziewczynką. Nie miałbym teraz nalotów, plotek i chorych akcji. - odłożył sztuciec i splótł dłonie, by oprzeć na nich brodę. Spojrzał na Didi i lekko trącił ją pod stołem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzała na swojego chłopaka jak na skończonego idiote. Przez chwilę totalnie nic na to nie powiedziała. - Jeśli stanie się cud i nasza dwójka doczeka się dziecka. To wolałabym zrobić wszystko, by nie miało tak chujowe go dzieciństwa jak my. Ale chętnie nauczę go nazywania babci starymi wiedzmami. - uśmiechnęła się na samą myśl i przez sekundę pożałowała że już nie mają tego dziecka i nie mogła go uczyć takich cudownych słowa. Wiadomo, że ostatecznie pewnie zrobią wszystko by ich dziecko miało dobrze. Lepiej od nich. Jak im wyjdzie, ciężko powiedzieć z takim wyprzedzeniem. Takie rzeczy wychodzą w praktyce i nie ważne jak wiele sobie zaplanujesz. Życie i tak napisze swój scenariusz. Łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. A jego jak i jej mama były mistrzyniami w denerwowaniu Didi. Wystarczył jeden telefon by zniszczyć jej dobry humor. A miała dobry humor. Zaskoczona wyjściem i świętowaniem okazji o której nie pamiętała, ale udawała że wcale tak nie jest. Nagle musiała spaść brutalnie na ziemię. Nie zwróciła uwagi na jedzenie. Nie miała na chwilę obecną natchnienia i choć zapach był bardzo zachęcający musiała to najpierw wyrzuć z siebie. - Nagadała jej że tu ciągle jedna wielka impreza, syf. Że nic w domu nie mamy i że zamiast ci gotować to wolne zamawiać burgery na każdy posiłek. - wymieniła tylko kilka z opowiastek jego kochanej mamusi, a swojej teściowej. Westchnęła ciężko i spojrzała na chłopaka gdy tracił ją pod stołem. Wymusiła lekki uśmiech, a potem złapała za widelec. - Najbardziej wkurza mnie w tym wszystkim to, że naprawdę się staraliśmy i chyba nam dobrze szło. A ona zamiast nas docenić. To woli wymyślać jakieś głupoty. Mamy półki pełne niepotrzebnego szkła. - westchnęła ciężko bo już naprawdę nic nie rozumiała. Zawsze wydawało się jej że teściowa ja lubi. A nagle staje się wrogiem publicznym, który nie dba o jej synka. Jej synek też ma rączki i sam może o siebie zadbać. Zjadła trochę i że smutna minka niego się podniosła by ostatecznie wystawić mordkę po buziaka.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”