WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2021-07-30, 12:36 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zgodnie z podejrzeniami, gdy Rhys przed kilkoma dniami obudził się na kacu, towarzyszył mu ogromny moralniak. Wspomnienie rozmowy jaką przeprowadził z Lottie uderzyło w niego szybciej, niż ból głowy związany z nadmierną ilością procentów, jakie spożył przez zniknięcie Owena. Sumienie gryzło go przez kilka kolejnych dni, kiedy zerkał niepewnie na współlokatorkę, nie wiedząc czy nie nabroił swoimi wywodami na tyle mocno, by zaczęła rozważać ucieczkę i wykopanie go ze swojego życia.
Nie był z siebie dumny.
Alkohol rozwiązał mu język, co nie powinno mieć miejsca. Pewne sprawy należało przemilczeć, a to była jedna z nich. Mógł mieć słabości, mógł mieć potrzeby, pragnienia i różne wizje, ale te powinny pozostać tylko i wyłącznie w jego umyśle. Niestety mleko się wylało, a on musiał to jakoś przełknąć, co nie okazało się być wcale takie trudne, jak początkowo zakładał. Atmosfera w domu pozostała niezmienna. Temat nie powrócił i wydawało się, że odszedł w zapomnienie. Jedyne co mu pozostało, to w dalszym ciągu cenić sobie to, że Lottie po prostu była. Jako dobra kumpela, przyjaciółka i niezastąpiona pomocnica, na którą mógł liczyć w niektórych kwestiach.
Jedną z tych kwestii był wciąż trwający remont nowego lokalu. Najgorsze było już za nim. Ściany zostały wygładzone, wszystkie ubytki jakie się w nich znajdowały były wypełnione, ponadto elektryk i hydraulik zadbali o to, by wszystkie rury, przewody elektryczne i inne tego typu rzeczy były w stanie idealnym. Jedyna robota jaka pozostała to malowanie ścian, położenie kafelek i ostateczne rozplanowanie tego, jak zapełnić poszczególne pomieszczenia. Wizja otwarcia lokalu stawała się więc coraz wyraźniejsza, zaś Alderidge z każdym kolejnym tygodniem odczuwał coraz większe podekscytowanie związane z tym wszystkim.
Tego dnia pojawił się na miejscu z samego rana, by odświeżyć sufity, których dotychczasowa biel pozostawiała wiele do życzenia. Odmalowanie ich zajęło mu kilka godzin, po których postanowił zrobić przerwę, w czasie której skoczył do pobliskiej knajpki na obiad, a następnie po powrocie do lokalu, zaczął tworzyć pierwsze ogłoszenie dotyczące poszukiwań nowych współpracowników. Zdążył napisać zaledwie trzy początkowe zdania, gdy drzwi się otworzyły, a on uświadomił sobie jak bardzo leciał czas, skoro wybiła godzina, na którą umówił się z Lottie, by wspólnymi siłami przenieśli na główną ścianę jej projekt, który stworzyła w wolnym czasie, a który miał dodać wnętrzu charakteru.
Cześć! — rzucił wesoło i odłożył na bok swój laptop, żeby wstać i się przywitać krótkim przytulasem — Gotowa do działania? — zagaił i odsunął się od blondynki — Rano dostawca przywiózł wszystkie farby, ale nie jestem pewny, czy czerwieni nam wystarczy. Mówił, że mają braki na magazynie, a dwa brakujące wiadra dowiozą w przyszłym tygodniu — podzielił się informacjami. Gdy organizowali listę zakupów, brali pod uwagę to, że powinni wziąć wszystko z lekkim zapasem, ale Rhys nie przewidział, że ostatecznie mogą być pewne problemy i obecnie zerkał dość podejrzliwie na zakupy, które zostały mu z samego rana dostarczone. Niby wciąż były tego dużo, ale gdy spoglądał na wielkość ściany, nie potrafił sobie wyobrazić tego, że to co mieli, miałoby wystarczyć.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte dokładała wszelkich starań do tego, by nie rozpamiętywać propozycji, jaką złożył jej Rhys. Była gotowa uznać jego sugestie za majaki sprowokowane alkoholem, pod wpływem którego mężczyzna nie do końca nad sobą panował. Jednocześnie jednak wiedziała, że była to tylko marna wymówka. Mężczyzna nie wypił na tyle dużo, by nie panować nad językiem, a nawet jeżeli, to najwidoczniej miał cholernie słabą głowę, którą Lottie w drodze ich znajomości po prostu przeceniała.
Atmosfera w mieszkaniu była dziwna, ale Lottie nie żałowała podjętej decyzji. Czuła, że przeniesienie tej relacji na zupełnie inny poziom mogłoby być tragiczne w skutkach, a blondynka naprawdę nie zamierzała pozwolić sobie na utratę kolejnej bliskiej osoby. Nie zaprzeczała bowiem, że Rhys był dla niej ważny i stał się nieodłącznym elementem jej codzienności. Wcale nie dlatego, że dał jej schronienie i dach nad głową w najgorszym momencie jej życia, ale dlatego, że po prostu był obok; zawsze wtedy, kiedy potrzebowała tego najbardziej, ale również w chwilach, kiedy wszystko było dobrze.
Mimo wszystko próbowała zachowywać się normalnie. Wiedziała, że tylko to mogło im pomóc, dlatego nie protestowała i nie szukała beznadziejnych wymówek, kiedy Rhys napomknął o zbliżającym się ku końcowi remontowi oraz możliwości przyozdobienia ściany, o której niegdyś rozmawiali. Zgodziła się, nawet jeżeli czas niekoniecznie im sprzyjał.
W studio pojawiła się po południu, kiedy w końcu udało się jej wyrwać z biura. Po drodze wstąpiła do domu, by przebrać się w coś luźniejszego, oraz do pobliskiej knajpki, gdzie na wynos zgarnęła dla siebie pierwszy z brzegu obiad. W roboczych ciuchach i z pudełkiem jeszcze ciepłych naleśników dotarła na miejsce.
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie. Miałam dziś straszne urwanie głowy - westchnęła ciężko, zsuwając z ramion kurtkę. Wcisnąwszy za ucho niesforny kosmyk włosów, przystanęła przy zamontowanej obok drzwi ladzie. - Zjem i możemy zaczynać - zapewniła, w opakowaniu szukając plastikowego widelca. - Jejku, przepraszam. Nie pomyślałam, że pewnie spędziłeś tu cały dzień. Chcesz trochę? - zaproponowała, podsuwając mu pudełko pod niemal sam nos. Naleśniki z farszem z kurczaka i warzyw były jeszcze ciepłe, a czosnkowy sos niósł swój aromat po całym pomieszczeniu. Charlotte niemal zaburczało w brzuchu.
- Jest już późno, więc wątpię, że skończymy to dzisiaj - machnęła lekceważąco dłonią, zerkając w kierunku wspomnianej ściany i przygotowanych materiałów. Wiedziała, że na tę konkretną dekorację musieli poświęcić sporo czasu i energii, dlatego Lottie nie zamierzała wpadać w panikę.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rhys wiele dałby za to, by jego propozycje były pijackimi majakami. Niestety, ku własnemu rozczarowaniu był zmuszony przyznać przed samym sobą, że w tym konkretnym przypadku był chodzącym przykładem na to, iż stwierdzenie, że człowiek pod wpływem procentów mówił prawdę, nie było wyssane z palca. Może gdyby wypił tamtego wieczoru więcej i całkowicie traciłby rozeznanie w otaczającym go świecie, łatwiej byłoby mu wmówić sobie, że to naprawdę nie miało sensu i wcale tak nie myślał, jednak stało się jak stało. Nie było odwrotu i musiał żyć z myślą, że palnął coś, co nie powinno mieć miejsca. Nie, gdy na znajomości z Charlotte naprawdę mu zależało, a na wszelakie komplikacje na tym etapie, może faktycznie nie było miejsca? Chcąc nie chcąc, wciąż jednak psotny umysł podpowiadał mu, że to siłą rzeczy mogłoby zweryfikować wartość ich relacji. Nie chciał jednak sprawdzać z jakim skutkiem, dlatego temat został definitywnie zakończony i obiecywał sobie, że nie popełni drugi raz tego samego błędu. Bo tak właśnie postrzegał swoją szczerość. Jako błąd, który jak zwykle nie popłacił, a jedynie odbił mu się głośną czkawką.
Fakt, że Lottie go nie unikała i nie wymigała się od zaoferowanej pomocy wiele dla niego znaczył. Nie chciał, by ten jeden wieczór odbił się na ich relacji i sprawił, że ich spędzony we dwoje czas ograniczałby się co najwyżej do porannej kawy, czy kilkuminutowej rozmowy w przedpokoju, po której oboje zniknęliby za drzwiami swoich pokoi, byle tylko nie musieć tkwić w swoim towarzystwie ani chwili dłużej. Wydawało mu się, że powrót do normalności sprzed tamtej rozmowy, był najlepszym co mógł jej w tym momencie zaoferować. Doceniał więc to, że kolejny raz mógł na nią liczyć i że pojawiła się o czasie. No prawie. Spóźnienia jako takiego nie wyłapał. Prawdopodobnym było, że przy natłoku obowiązków nie zauważyłby, gdyby sięgało ono godziny.
Daj spokój, mogłaś zadzwonić. Przenieślibyśmy to na jutro, albo na weekend — odparł. Nie byłby przecież zły, gdyby mu napisała, że praca dała jej w kość i nie czuła się na siłach, by wymachiwać przez resztę dnia pędzlem. Jednocześnie, skoro jednak się pojawiła, mogła liczyć na to, że nie zamierzał jej poganiać. Wychodził z założenia, że ile zrobią, tyle zrobią i chociaż pozornie cały projekt nie wydawał się być bardzo skomplikowany, to ostatecznie jakaś jego część nie chciała się łudzić, że był on na tyle łatwy, by rzeczywiście mogli się wyrobić w jeden dzień — Smacznego — uśmiechnął się, widząc, że przyszła przygotowana w stu procentach i nie miała w planach przewrócić się z głodu — Masz szczęście, jadłem godzinę temu. Musiałem odetchnąć od zapachu tej cholernej farby — zapewnił. Masochistą chyba nie był. Zadbał więc o to, by samemu również mieć pełny żołądek, ale fakt, że Lottie podsunęła mu naleśniki pod nos, zrobił swoje. Chyba tylko człowiek naprawdę wybredny, nie poczułby ochoty na jeden mały kawałeczek takich dobroci. Kiedy więc pierwsza porcja znalazła się na jej plastikowym widelcu, złapał kobiecy nadgarstek i nakierował widelec w swoją stronę. Przeżuwając zerkał na ścianę, o której mówili i pokiwał głową.
Chyba masz rację. Jak się tu siedzi całe dnie, to łatwo się przyzwyczaić do wielkości pomieszczeń, ale jak teraz patrzę, to jednak mamy tu naprawdę sporą powierzchnię — przyznał gdy przełknął. Wystarczyło chociaż na tą jedną godzinę oderwać się od roboty i z łatwością można było dostrzec, że trochę przeliczył się w swoich początkowych obliczeniach — Dobre. Gdzie je można dorwać? — dodał z uznaniem, wskazując na jej pudełko z naleśnikami, po czym przysiadł do laptopa, żeby wykorzystać czas jej posiłku na dokończenie ogłoszenia.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Blondynce naprawdę zależało na tym, by jej relacja z Rhysem nie uległa zmianie - szczególnie tej na gorsze. W jej prywatnym życiu w ostatnich tygodniach pojawiło się zdecydowanie za dużo zawirowań, by tak po prostu pozwoliła sobie na kolejne szaleństwo. Potrzebowała ciszy oraz spokoju, stabilizacji i pewności, że to, co posiadała, nie było jedynie kolejnym kłamstwem czy niezwykle udaną grą mniej lub bardziej świadomych pozorów. Pragnęła mieć w swojej codzienności chociaż jeden punkt, do którego mogła wrócić i o który nie musiała się martwić.
Wolała zatem nie rozpamiętywać ich rozmowy sprzed kilku dni. Zachowywała się tak - lub przynajmniej próbowała - jak gdyby nic się nie wydarzyło; jak gdyby nigdy nie padła propozycja przyjaźni z niezobowiązującymi bonusami, które miały być dobrą alternatywną dla przypadkowo zawieranych na mieście znajomości.
- To nic takiego. Miałam małe zamieszanie w pracy, ale zjem i działamy. Trzeba w końcu otworzyć ten przybytek - skwitowała, rozglądając się po pomieszczeniu, które w myśl wspólnych planów miało być poczekalnią i przyjemnym, witającym klientów miejscem. Musiało spełniać więc wiele funkcji, a to oznaczało, że na nich jako wykonawcach spoczywała ogromna odpowiedzialność. Musieli dołożyć wszelkich starań do tego, by lokal już od samego przekroczenia progu wprawiał klientów w zachwyt.
- Jesteś tu od rana? - zagaiła, przygotowując dla siebie miejsce na ladzie, która tego dnia miała pełnić funkcję stołu. Nie przeszkadzało jej to jednak, szczególnie że wraz z butelką wody całość prezentowała się dość dobrze. Charlotte nie sądziła jedynie, że pierwszy kawałek obiadu mógłby wylądować w ustach Rhysa.
Uśmiechając się pod nosem, zabrała się za odkrojenie kolejnego kawałka, który obficie umoczyła w najlepszym na świecie sosie.
- I tak powinniśmy się skupić na centralnej części ściany. Powierzchnię bliżej krawędzi zostawiłabym nienaruszone, w jakimś jasnym kolorze. Chyba, że wolisz ten wstępny projekt? Z malowidłem na całej ścianie? - skwitowała, zajadając się naleśnikiem. Ostateczna decyzja należała do Rhysa, w co Lottie nie zamierzała ingerować. To miał być jego biznes i to on miał się pod tym podpisywać własnym nazwiskiem. - Po drugiej stronie ulicy, na rogu w kierunku centrum - wyjaśniła, w duchu czując ulgę związaną z faktem, że wciąż potrafili rozmawiać o rzeczach tak banalnych jak jedzenie (choć dla każdej ze stron był to temat niezwykle istotny).
- Co z pozostałymi pracami? - rzuciła, mając na myśli kwestie pokroju hydrauliki oraz innych, równie istotnych kwestii.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie musiała się przejmować.
Rhys nie był typem faceta, który z dnia na dzień mógłby strzelić focha. Ponadto naprawdę ją rozumiał. Zarówno pod względem tego, że było dla niej za wcześnie na takie zmiany i wdawanie się w niezobowiązujące relacje, jak i pod względem obaw, które wynikały z tego, jak mogłaby się potoczyć ich znajomość, gdyby sobie na te zmiany pozwolili. Wystarczyło mu, że przespał się z propozycją, która wtedy padła i kilka kolejnych dni, by wiedzieć że również podzielał jej nastawienie. Słabość słabością, ale gdyby coś poszło nie tak a między nimi pojawiłby się jakiś zgrzyt, nie zniósłby tego dobrze. Charlotte była jedną z nielicznych osób, które stały się mu bliskie. Właściwie to chyba była mu w tym momencie najbliższa, zważywszy na ilość spędzanego razem czasu, przegadane godziny i przeleżane na kanapie filmy. A przede wszystkim przez nieustanną pomoc, którą mu oferowała ilekroć jej potrzebował. Wolał więc odstawić swoje słabości na bok, by cieszyć się tym co mieli. Gdyby coś miało się zmienić, byłby skłonny wziąć te zmiany na klatę, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że sama Lottie by ich chciała. A póki ich nie chciała, dla niego temat nie istniał. Tak było najlepiej. Dla niej i dla niego.
To fakt, kasa z nieba nie spada, a moje oszczędności lada moment zaczną się kurczyć w zastraszającym tempie — przyznał. Chociaż nie pracował na etacie, to udało mu się utrzymać kontakt z klientami, dzięki czemu jego domowy zestaw do tatuowania został wykorzystany w domowych warunkach, by mógł zasilić swój budżet. Nic nie mogło jednak trwać wiecznie. Nie było to ani wystarczająco sterylne, ani przyjemne oddawać się pracy w miejscach do tego nie przeznaczonych. Wolał więc jak najszybciej wrócić do normalności, a to wymagało narzucenia nieco większego tempa z remontem.
Tak, chcę to mieć jak najszybciej z głowy, żeby zająć się jeżdżeniem po hurtowniach i kupnem całego wyposażenia — przyznał z lekkim uśmiechem, gdy przełknął skradziony kawałek naleśnika. O ile remont szedł gładko, tak zakupy nie miały być już proste. Nie miał żadnego wpływu na terminy dostaw z hurtowni, ponadto rozeznanie się w kilku miało być dość czasochłonne. Nie chciał zaopatrywać się w pierwszym lepszym. Wolał porównać oferty i wówczas podjąć decyzję o tym, w której jakich zakupów dokonać.
Hmm... — zamyślił się, spoglądając na ścianę. Pierwotny plan był taki, by zamalować ją w całości, ale teraz sam nie wiedział — Myślisz, że będzie to lepiej wyglądać? — zagaił, gotów zdać się na jej gust. O ile on dobrze radził sobie z tworzeniem różnej maści dzieł na ludzkiej skórze, tak Lottie niewątpliwie miała talent i oko do tego, by zamieszczać obrazy na innych, bardziej stałych, a co ważne większych powierzchniach, w zapełnianiu których on nie miał doświadczenia. Wolał te pełne krzywizn, mniejsze, jak noga, ręka czy plecy, do których wyrobił sobie przez lata proporcje tworzonych projektów. Mogło się wydawać, że to żadna różnica, ale Rhys jak mało kto, będąc tatuażystą wiedział, że różnice są kolosalne.
Muszę to zanotować. Jeśli wszystko smakuje tam, jak te naleśniki to przynajmniej nie będę przymierał głodem w czasie pracy — odparł, nie kryjąc zadowolenia związanego z tym, że w bliskim sąsiedztwie znalazło się miejsce dla knajpki z dobrym jedzeniem. To było ważne, patrząc na to, że w czasie pracy czas przerwy był dość ograniczony — Elektryk rozprawił się z wadliwą instalacją. Wymienił kilka kabelków, dorobił nowe gniazdka, więc to mam z głowy. Hydraulik musi udrożnić rury w toalecie, ale zajmie się tym w przyszłym tygodniu. Może zdąży przed pierwszymi rozmowami, bo właśnie piszę ogłoszenie. Pora znaleźć kogoś, kto chciałby tu pracować — wyjaśnił, wskazując na ekran laptopa, na którym skrobał ogłoszenie rekrutacyjne, dodając do niego logo salonu, które zdążył zaprojektować w ostatnich dniach, wylegując się przed snem w łóżku.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Kwestia pieniędzy była problematycznym elementem życia na każdym jego etapie. Dzieciaki robiły, co mogły, by dorobić do kieszonkowego, dorośli dokładali wszelkich starań do tego, by spłacić cholerny kredyt studencki oraz ten, na który decydowali się, gdy nadchodziła chwila założenia własnej rodziny. Staruszkowie z kolei walczyli o każdego centa, który zapewniłby im godne warunki życia i stały dostęp do potrzebnych leków. Podobno pieniądze szczęścia nie dawały, ale faktem było, że żyło się bez nich wyjątkowo ciężko.
- Ale chyba nie zamierzasz znów brać udziału w wyścigach...? - mruknęła pod nosem, nie kryjąc sceptycznego nastawienia do tego pomysłu. Już za pierwszym razem nie była zachwycona sposobem, w jaki Rhys postanowił zdobyć pieniądze potrzebne na kupno lokalu, który obecnie remontowali. Nie chciała, by znów ryzykował, nawet jeżeli nie miała żadnego realnego wpływu na podejmowane przez niego decyzje. - Obiecaj, że tego nie zrobisz. Jeżeli potrzebujesz jakiejś konkretnej sumy, to po prostu mi o tym powiedz. Pomogę Ci - zapewniła, ignorując przeświadczenie, że propozycja pożyczki mogłaby spotkać się z definitywną odmową. Rhys był niezwykle dumny i domyślała się, że branie pieniędzy nie byłoby dla niego czymś komfortowym, ale niewątpliwie była to opcja dużo bezpieczniejsza niż ponowne spotkanie na torze wyścigowym (lub jego marnej imitacji za miastem).
- Nie mam pojęcia. Podobają mi się obie opcje, więc ostateczna decyzja należy do Ciebie - skwitowała, rozprawiając się z kolejnymi kawałkami naleśnika. Nie zapominała przy tym o Rhysie, którego również uraczyła kilkoma dodatkowymi kęsami. Żałowała jedynie, że nie wzięła większej porcji lub dwóch mniejszych. Dobre rzeczy zawsze kończyły się najszybciej.
- Ilu osób szukasz na początek? - zagaiła z autentycznym zaciekawieniem. Dotychczas bowiem ani razu nie poruszyli kwestii personelu, a ta była równie istotna jak sam remont, dlatego Charlotte jak gdyby nigdy nic obeszła ladę i zatrzymała się przed laptopem, by zerknąć na to, co Rhys zdążył już napisać.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. W sensie... — urwał, gdy napotkał jej spojrzenie, a prośba o to, by nie wpadał na tak durne pomysły, jak udział w kolejnym wyścigu, uderzyła w niego niczym deja vu. Przygryzł wargę i westchnął pod nosem. Do tej pory nie zastanawiał się nad tym co zrobi, jeśli okazałoby się, że potrzebowałby więcej czasu na remont i umeblowanie salonu, co odbiłoby się na stanie jego konta. Rhys wiedział, że był to bardzo realny scenariusz, ale kolejnego wyścigu nie brał pod uwagę. Obiecał. Obietnicę złożył jej przed kilkoma długimi tygodniami, kiedy zabrał Lottie na wyścigi doprowadził ją tym samym do palpitacji serca. Obietnica w dalszym ciągu obowiązywała i była dla niego jeszcze ważniejsza, niż wtedy, zważywszy na to, że minęło wystarczająco wiele czasu by z niemal obcych sobie osób, stali się bliskimi znajomymi — Raz już obiecałem, pamiętasz? Koniec z wyścigami, nic się w tym temacie nie zmieniło. Nie musisz się martwić — odparł i uśmiechnął się ciepło. Jasne, pożyczka nie była czymś co chciałby wcielać w życie, ale w ostatecznym rozrachunku wolał chyba to, niż oglądać rozczarowanie, jakie mogłoby się ukazać na kobiecej twarzy, gdyby nie dotrzymał danego słowa. A że kłamstwo miało krótkie nogi, to nawet o nim nie myślał.
Niech brzegi zostaną jednolite — podsumował i otwarł usta, gdy Lottie nakarmiła go kolejnymi kęsami naleśnika. Pochłaniał jeden za drugim, ostatecznie jednak kręcąc głową, bo on był po obiedzie, a ona powinna była dobrze sobie pojeść. Skutkiem tego było nietrafienie po ostatni kęs i ubrudzenie sobie policzka i koszulki, ale nie przejął się tym.
Dwójki. Drugiego tatuażysty i kogoś od piercingu — wyjaśnił, odsuwając się nieznacznie w bok, by blondynka mogła zajrzeć mu przez ramię do laptopa i zapoznać się z początkową treścią ogłoszenia. Słowem wstępu przedstawił wizję na studio. Następnie wyjaśnił potencjalnym kandydatom jakie miał wymagania. Pozostało mu jedynie podzielić się wstępnymi warunkami zatrudniania, danymi kontaktowymi i przybliżonym terminem otwarcia nowego przybytku — Po otwarciu, jak już będzie spokojnie i stabilnie, zacznę szukać jakiegoś praktykanta. Nie chcę na dzień dobry brać na siebie zbyt dużej ilości obowiązków — dodał, w międzyczasie stukając w klawisze laptopa, dzięki czemu po kilku chwilach ogłoszenie było gotowe. Przeczytał je raz jeszcze od początku do końca, a następnie zerknął przez ramię na kobietę.
Gotowe. Bierzmy się do roboty, jeśli nie chcemy wrócić do domu w środku nocy — stwierdził, klepiąc się dłońmi w uda w ramach podkreślenia swojej gotowości do pracy i wstał, by podstawić im jeszcze wodę na kawę. Gdy ta była gotowa od razu przystąpił do konkretów rozkładając poszczególne wiadra z farbami w pobliżu interesującej ich ściany. Chwilę później podał Lottie cały zestaw pędzli, sam zaś sięgnął po taśmę malarską i wszedł na drabinę, by zgodnie z jej wskazówkami wyznaczyć miejsca, w których miał się kończyć projekt — Rano skoczyłem do punktu ksero. Uznałem, że wydruk będzie lepszy niż ciągłe bieganie do laptopa — dodał, kiedy wszystko zostało dokładnie obklejone, a na sąsiedniej ścianie przykleił taśmą klejącą, średniej wielkości wydruk tego, co udało im się zaprojektować — Chcesz zacząć od góry czy dołu? Asekurować cię? — zagaił jeszcze, wskazując na dość wysoką drabinę, gdyby zdecydowała się zacząć malować od góry.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte nie lubiła stawiać warunków, zabraniać czegokolwiek. Wiedziała, że miała do czynienia z dorosłym mężczyzną, który był najlepiej świadomy tego, co było dla niego dobre a co wręcz szkodliwe. Nielegalnie organizowane wyścigi należały do tej drugiej grupy, o czym Hughes nie chciała po raz kolejny wspominać na głos. I choć prawdopodobnie nie powinna była wymagać na nim jakichkolwiek obietnic, to jednak czuła, że musiała to zrobić. Dla jego dobra.
- W porządku - westchnęła przeciągle, zaraz potem wsuwając do ust kolejny kawałek naleśnika. Jej spojrzenie rzucało wymowną frazę pokroju ufam Ci, nie zepsuj tego, jednak zdrowy rozsądek powstrzymał ją od umoralniającymi pogawędkami. Nie chciała, by Rhys wpakował się w kłopoty tylko dlatego, że nie czuł potrzeby proszenia o pomoc. Ona zaś była mu takowej udzielić w każdym momencie życia. Powinien był o tym pamiętać.
- Hej, ostrożnie, bo się zmarnuje - upomniała go przez śmiech, sięgając po dołączoną do obiadowego zestawu serwetkę, którą otarła kącik męskich warg oraz ubrudzony czosnkowym sosem policzek. Dopiero potem oddała mu materiał, by mógł doprowadzić do porządku koszulkę. Przynajmniej do momentu rozpoczęcia procesu upiększania znajdującej się za nimi ściany.
- Więc czekają nas liczne rozmowy kwalifikacyjne? - celowo użyła tego zaimka osobowego w liczbie mnogiej, nie kryjąc zainteresowania związanego z braniem udziału w całym przedsięwzięciu. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo się zaangażowała, czuła się niemal upoważniona do tego, by mieć wpływ na to, kto miałby pracować w tym miejscu. Zamierzała mu pomóc.
- Pomyślałeś o wszystkim. Jestem pod wrażeniem - zawyrokowała, zamykając puste pudełko i wrzucając je do reklamówki, która tego dnia miała im służyć za prowizoryczny śmietnik.
Kiedy Rhys przygotowywał ścianę i wszystkie potrzebne materiały, Charlotte zdjęła bluzę, upięła włosy w niedbałego koka na czubku głowy i podeszła nieco bliżej wybranej ściany.
- Myślę, że od góry. Jeżeli uda się dziś zrobić chociaż połowę, to będzie spory sukces - westchnęła przeciągle, dopiero teraz rozumiejąc, jak wiele czekało na nich pracy.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt nie lubił.
Rhys nie był w tym przypadku wyjątkiem, bo doskonale wiedział, że nie powinno się robić czegoś, z czym samemu nie chciało się mierzyć. Dzięki temu wszystkim żyło się lepiej, a różnego rodzaju sprawy opierały się przede wszystkim na zaufaniu, a nie nakazach, zakazach i napiętej atmosferze, która się wówczas rodziła. Ponadto dużo łatwiej było składać obietnice z własnej woli, bo wtedy łatwiej było się z nich wywiązywać. Te składane pod presją były nic nie warte.
Nie wzdychaj. Wiem, że czasami robię głupie rzeczy, które wcześniej powinienem przemyśleć, ale uczę się na błędach — odparł, mrugając do niej porozumiewawczo. Nie miał problemu z tym, by przyznać się do popełnionych błędów. Wiedział, że je popełniał, że czasami zachowywał się głupio i że te zachowania mogły się na nim solidnie odbić. Miał jednak swoje lata i na całe szczęście potrafił wyciągać odpowiednie wnioski. Ostatni taki wyciągnął po wyścigu, gdy zrozumiał, że miał więcej szczęścia niż rozumu, zapraszając na nielegalne zgromadzenie agentkę FBI. Teraz jednak sytuacja była inna. Na przestrzeni tygodni zdążyli wypracować między sobą relację, skutkiem której wolałby poprosić o pomoc niż pokusić się o kolejne nielegalne szaleństwo. Wyciągniętą w jego stronę dłoń, zamierzał więc brać pod uwagę w pierwszej kolejności, gdyby zaszła taka potrzeba.
Stawiam kolejną porcję. Jak stąd wyjdziemy, pewnie będziemy padać z głodu i zmęczenia. Jedzenie na wynos brzmi lepiej, niż gotowanie kolacji — stwierdził z lekkim uśmiechem, gdy otarła mu kącik ust i policzek z sosu. Chwilę później odebrał od niej serwetkę, którą zwilżył pod kranem, próbując uporać się z plamą na koszulce. Na jego szczęście była ona schodzona, ale na nieszczęście była też jedną z ulubionych.
Wraz z kolejnymi słowami blondynki, spojrzał na nią z autentycznym zaskoczeniem. Nas. Nie sądził, że była gotowa pomóc mu również w tej kwestii.
Nas? Chcesz mi pomóc z rozmowami? — zapytał dla pewności, że dobrze zrozumiał. Widząc jednak jej wyraz twarzy, wiedział już, że dobrze zrozumiał — Tak, czekają nas liczne rozmowy, a twoje wprawione artystyczne oko na pewno się przyda do oceniania portfolio kandydatów i kandydatek — dodał. Każdy styl był inny. Każdy artysta miał swój własny, ale nie każdy miał je opanowane na tyle, by Rhys zechciał go zatrudnić. Nie potrzebował pracownika, który zostawiałby klientom jakieś babole na skórze.
Powoli dochodzę do wprawy jako zarządca tego przybytku — roześmiał się. Początki były ciężkie, bo nie potrafił się zorganizować tak dobrze, jakby chciał, ale z biegiem czasu nabrał wprawy i wszystko szło dużo sprawniej. Miał nadzieję, że tak już zostanie.
Bez pośpiechu. Nie ma się co spieszyć — rzucił. Nie chciał by czuła presję czasu. Na dobrą sprawę wolał lekkie obsunięcie z otwarciem, niż ogrom niedociągnięć spowodowany chęcią skończenia wszystkiego w jak najkrótszym czasie — Wskakuj tylko uważaj. Czwarty stopień jest trochę zdradliwy. Którą farbę ci podać? — zagaił ją, gdy przytaszczył drabinę pod ścianę, trzymając ją, aż Lottie nie dotarła na odpowiednią wysokość a sama drabina nie stanęła wystarczająco stabilnie, by mógł sięgnąć po zestaw pędzli i wskazane przez nią wiadro.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Wymowne spojrzenie było jedyną odpowiedzią, na jaką Rhys mógł w tamtym momencie liczyć. Charlotte chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z gestu, jakim był to krótkie, acz intensywne wypuszczenie z płuc nadmiaru powietrza; westchnięcie, które kojarzyło się z dezaprobatą, wątpliwościami, może nawet podważaniem wiarygodności słów swojego rozmówcy. Doświadczenie nauczyło blondynkę, by nie ufać czczym zapewnieniom. Słowo mówione miało niewielką siłę sprawczą, szczególnie w odniesieniu do obietnic, które można było łatwo złamać.
Ona jednak przyjacielowi ufać chciała. Pragnęła mieć pewność, że wyciągnął naukę z dotychczas popełnionych błędów; że nie zamierzał popełnić głupot i że nie narażałby się dla kilku dodatkowych dolarów w kieszeni. To nie było tego warte. Nie w momencie, w którym jego życie codzienne wracało na właściwe tory.
Zdobył środki na kupno i remont wymarzonego studia. Mógł otworzyć własny biznes i cieszyć się niezależnością. W domowym zaciszu nie towarzyszył mu już tylko pies i przerażająca cisza, ale również towarzystwo drugiej osoby - nawet jeżeli mieszkającej z nim jedynie na doczepkę. Jego była partnerka - dokładnie ta sama, która złamała mu serce na milion różnych sposobów - była przekonana, że ułożył sobie życie u boku kogoś innego, zapominając o nieudanym związku i jej osobie. Jeden głupi wyścig nie mógł tego zmienić.
Rhys nie mógł tego zaprzepaścić.
- A to jakiś problem? - zagaiła, nie kryjąc rozbawienia związanego z męską reakcją. Brew Charlotte mimowolnie powędrowała ku górze. - Chyba mam tutaj coś do powiedzenia? To w końcu obraz spod mojej ręki będzie zdobił jedną ze ścian? Główną ścianę, dokładnie rzecz ujmując - zawyrokowała, zerkając we wspomnianym kierunku.
I to wcale nie tak, że rościła sobie prawo do czegokolwiek. Całe to malowanie i ozdabianie wnętrza było nie tylko pomocą dla przyjaciela, ale również frajdą, z której Lottie nie umiała tak po prostu zrezygnować.
- Widzisz, świetny z nas team - skwitowała, sięgając po butelkę z wodą. Zrobiwszy sporego łyka, czuła się gotowa do tego, by zacząć pracę.
Wiedziała, że czekało ich dużo pracy - szczególnie takiej, która wymagała ogromnej precyzji oraz cierpliwości. To jednak jej nie zniechęcało. Przeciwnie - nie mogła doczekać się efektu końcowego, nawet jeżeli dzieliła ich od niego cholernie długa droga.
- Najpierw podaj mi taśmę. Muszę sobie wyznaczyć granice kolorów - poprosiła, potrząsając drabiną. Ta wyglądała na dość stabilną, dlatego Lottie po kilku sekundach znajdowała się u jej szczytu.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zamierzał dłużej rzucać zapewnieniami. Swoje powiedział i chociaż ciężko było zignorować jej westchnięcie, to przemilczał ten fakt wiedząc, że najważniejsze w tym przypadku były czyny i pokazanie jej, że wyścigi były ostatnią rzeczą, o której obecnie myślał. W tej chwili najważniejszy był dla niego interes, który miał nadzieję, że rozrośnie się do takiej formy, która zapewni mu stały dochód, dzięki któremu będzie mógł żyć na poziomie. Zresztą w chwili, w której realizował swoje największe marzenie związane z karierą zawodową, nie chciał dopuszczać do chwili, w której całe przedsięwzięcie spełzłoby na niczym bo on albo wróciłby do więzienia, albo skończył na wózku, bądź co gorsza w grobie. To były bardzo prawdopodobne scenariusze związane z przystępowaniem do wyścigów i nie chciał ich wcielać w życie. Wolał się więc trzymać z daleka od tego, co mogło być jego zgubą. A Lottie mogła jedynie obserwować i utwierdzać się w przekonaniu, że nie rzucał słów na wiatr, a obdarzenie Rhysa zaufaniem, nie miało skończyć się na rozczarowaniu.
Problem? W życiu — odparł bez zastanowienia. Musiałby upaść na głowę, by uznać że pomoc Charlotte mogłaby być jakimś problemem — No już, już. Zaskoczyłaś mnie, ale nie mam nic przeciwko. We dwoje zawsze raźniej. Zresztą ty masz pewnie lepszego nosa do ludzi niż ja, więc liczę na to, że dostrzeżesz szczegóły, na które ja nie zwrócę uwagi — w końcu pracowała w policji, a dokładniej w FBI. Rozgryzanie ludzi, którzy lubili kręcić musiała mieć w małym palcu. On specjalistą od mimiki twarzy nie był, od gestów również nie. Ktoś mógłby mu opowiadać bajki odnośnie swojego doświadczenia, a Rhys nie wyłapałby nic, co mogłoby dowodzić tego, że dany kandydat nie był do końca szczery. Wsparcie Lottie było więc nieocenione i zamierzał z niego skorzystać, po wszystkim należycie się blondynce odwdzięczając.
Doskonały — odparł z szerokim uśmiechem — Jak tak dalej pójdzie, zacznę rozważać szeptanie ci po nocach do ucha, żebyś rzuciła to całe FBI i została tu ze mną — zaśmiał się. Gdyby wierzył choć trochę w to, że byłaby skłonna przystać na taką propozycję, prawdopodobnie spróbowałby szczęścia i podsunął jej propozycję współpracy, by wspólnymi siłami mogli tym przybytkiem zarządzać. W tej chwili były to jednak tylko i wyłącznie niewinne żarty. Wątpił by ktokolwiek chciał odpuścić dobrą posadę na rzecz zajęcia się czy to recepcją, czy tworzeniem projektów w salonie tatuażu.
Kiedy jednak patrzył na to, jak chętnie przymierzała się do swoich działań i ile frajdy dawało jej to, że mogła odciąć się od rzeczywistości na rzecz zajęcia się hobby, odniósł wrażenie, że zmiany mogłyby mieć na Lottie dobry wpływ. Milczał jednak, bo do otwarcia pozostało kilka tygodni. Nie było sensu wybiegać tak bardzo w przyszłość i poruszać tematu tak daleko idących, potencjalnych zmian w kobiecym życiu.
Już się robi — przytaknął i gdy upewnił się, że stała na drabinie naprawdę stabilnie i nie zamierzała mu za plecami runąć na ziemię, obrócił się, by wyciągnąć z jednego z kartonów taśmę. Z trzema rolkami różnej grubości oraz nożyczkami, przystanął pod drabiną — Klej od góry, ja zajmę się dołem. Tak myślę, że jak będziemy jechać pasem od góry do dołu, przy założonej na dzień szerokości to pójdzie szybciej — zasugerował, gdy zaczęła obklejać ścianę. Dał sobie chwilę na obserwację, by podłapać schemat obklejania ściany i chwilę później zaczął robić to samo od dołu, powoli pnąc się w górę — Masz na wieczór jakieś plany? — zagaił niespodziewanie, gdy kolejne paski taśmy przyozdobiły gładką powierzchnię ściany.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Hughes nie zwykła się narzucać. Kiedy tylko czuła, że jej towarzystwo było komuś nie na rękę, pokornie się wycofywała. Nie chodziło jednak o brak pewności siebie, ale o szacunek do cudzej przestrzeni osobistej i - przede wszystkim - samej siebie. Nie miała w zwyczaju pchać się tam, gdzie ktoś ewidentnie jej nie chciał. Gdyby tylko Rhys dał jej do zrozumienia, że jej obecność była zbędna, uszanowałaby tę decyzję; na koniec dnia studio należało do niego. Mógł się nim rządzić według własnego widzimisię. Z drugiej jednak strony byłaby zaskoczona - dotychczas bowiem nie wykazywał żadnych oznak niechęci względem jej przedłużającego się towarzystwa, czego najlepszym dowodem był fakt, że wciąż mieszkali pod jednym dachem. To musiało coś znaczyć.
- W takim razie jesteśmy umówieni. O której chcesz zacząć? - zagaiła, wiedząc, że musiałaby się do daty i godziny dostosować. To jednak nie stanowiło tak dużego problemu jak można by na pierwszy rzut oka przypuszczać. Sprawa zabitego Azjaty wciąż stała w miejscu. Poszlak było niewiele, a te zebrane nie dawały zbyt szerokiego oglądu na całą sprawę. Wszystko było cholernie skomplikowane, a im dłużej całe zamieszanie trwało, tym bardziej Charlotte traciła zapał.
Może naprawdę powinna była pomyśleć o zmianie profesji?
Tylko czym po tylu latach służby miałaby się zajmować?
Zabawne, że Rhys wspomniał o czymś podobnym.
- I co niby miałabym tutaj robić? Nie umiem robić tatuaży - rzuciła wesoło, zerkając na przyjaciela kątem oka. Ta sugestia brzmiała całkiem dobrze, zważywszy na fakt, jak swobodnie Charlotte poruszała się po obszarze szeroko pojętej sztuki. Nie posiadała jednak umiejętności, które mogłyby się przydać mężczyźnie tutaj, na miejscu. Mogłaby stworzyć kilka projektów, zasugerować dobór kolorów, przemówić do rozsądku spragnionemu beznadziejnego tatuażu klientowi, ale poza tym? Prawdopodobnie byłaby tylko przeszkodą i dodatkowym kosztem. Na to nie mogła go narazić.
- Ja i plany? Raczej nie - zadrwiła, wywracając oczami. Nie była typem imprezowicza, który noce spędzał gdzieś w centrum miasta. Im starsza się stawała, tym większe rozleniwienie ją dopadało. Miała wrażenie, że w pewnym momencie swojego życia zaczęła stawać się marudnym zgredem, którego nie dało się nigdzie wyciągnąć. - Miałam ciężki dzień. Marzę chyba już tylko o kąpieli i wieczorze przed telewizorem. Niezbyt rozrywkowe, hm? - dodała po krótkiej pauzie, zajmując się górną częścią ściany.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szanse na to, że uznałby jej obecność za zbędną, były znikome. Tyczyło się to studia, ale również mieszkania. Towarzystwo blondynki stało się w ciągu ostatnich tygodni stałym elementem jego codzienności, z którego nie chciał rezygnować, bo wnosiła swoją obecnością coś, czego od miesięcy mu brakowało. Doceniał tę przyjaźń, doceniał kobiecą cierpliwość, jaką wielokrotnie się wykazywała oraz to, że po prostu była.
Zobaczymy, kiedy spłyną pierwsze zgłoszenia. Myślę, że po weekendzie coś już będzie wiadome więc... Dostosuję się do ciebie? Powiesz mi, w jakich godzinach pracujesz w następnym tygodniu i jakoś to zorganizujemy, żeby wszystkim pasowało — zaproponował. Jemu było wszystko jedno, w jaki dzień i o jakiej porze miałby przeprowadzać rozmowy. Na ten moment był połowicznie bezrobotny. Kandydaci powinni się dostosować do niego, a on zamierzał uwzględnić w tym wszystkim to, że Lottie miała swoje obowiązki, z których nie mogła rezygnować dla tych jego. Brzmiało jak sprawiedliwy układ.
Nie śmiej się. Tatuaży nie umiesz robić albo raczej nie wiesz, czy masz do tego dryg czy nie. Masz jednak talent, a to już połowa sukcesu — odparł z lekkim uśmiechem, poruszając zabawnie brwiami i wskazując na projekt, który wyszedł spod jej ręki i miał zagościć w jego salonie. Talent był połową sukcesu w tej branży. Drugą połową było nabycie doświadczenia teoretycznego i praktycznego. Oczywiście na stanowisko tatuażystki by jej nie przyjął bez długiego i żmudnego szkolenia oraz równie długich praktyk, ale dla talentu, jaki wykazywała, był w stanie znaleźć wiele innych opcji — Mogłabyś się zająć projektami. Ponadto przydałby się ktoś od prowadzenia strony internetowej i social mediów. Nie wspominając o kwestiach typowo biurowych i związanych z obsługą recepcji. Rozliczenia, faktury, które z końcem miesiąca dobijają każdego, kto decyduje się na otwarcie biznesu. Umawianie wizyt i doradzanie. Sprzedaż artykułów do pielęgnacji. Jak widać, wybór jest spory — dodał. Wszystko to, wraz z otwarciem salonu miało spaść na jego głowę. Do tej pory nie myślał o tym, żeby zatrudnić kogoś, kto zająłby się kwestiami typowo organizacyjnymi. Kiedy jednak mówił o tym teraz, dotarło do niego, że była to konieczność. Nie mógł pozwolić sobie na to, by spędzać w studio całe dnie od rana do nocy. Nie chciał tracić klientów, tylko dlatego, że w trakcie sesji wielokrotnie musiałby oderwać się od pracy, by porozmawiać z nowymi osobami, które interesowałoby wykonanie tatuażu w tym konkretnym miejscu. Ponadto istniał jeszcze jeden pomysł w jego głowie, który planował z biegiem czasu wcielić w życie, a do którego realizacji wiedział, że będzie potrzebował kolejnego pracownika. Im więcej myślał, tym bardziej czuł się przytłoczony ilością spraw, którymi jeszcze musiał się zająć. Remont przy tym wszystkim wydawał się doskonałą zabawą.
Rozrywka to pojęcie względne. Jedni doskonale bawią się na mieście i co weekend odwiedzając nowe kluby, inni przed telewizorem we własnym salonie, tak jak my — zauważył z rozbawieniem. Jemu samemu daleko było do typowego imprezowicza. Większość wolnego czasu spędzał w domu przed telewizorem, gdzie oddawał się albo długim seansom filmowym, albo graniu w kolejne tytuły, które ukazywały się na gamingowym rynku. Nie mógł więc oceniać jej rozrywek, gdy jego własne życie stało w miejscu i zaczynało przypominać rzeczywistość zgorzkniałego emeryta. Tylko liczba na karku się nie zgadzała. — To co? Współlokatorki wieczór z jakimś dobrym filmem, jedzeniem, winem i opowieścią o tym, co dało ci w kość? — zasugerował, rozklejając ostatnie warstwy taśmy na dolnej części ściany. Chociaż myślał o tym, by wyrwali się gdziekolwiek ze swoich czterech ścian, to nie zamierzał Lottie męczyć, gdy dzień dał jej wycisk.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Krótkie skinienie głową miało być jedyną odpowiedzią, na jaką Rhys mógł w tym konkretnym temacie liczyć. Charlotte naprawdę doceniała to, że był gotowy się dostosować do niej nawet w momencie, kiedy chodziło o jego świeży biznes. To było niezwykle urocze i działało na blondynkę dziwnie kojąco. Rzadko bowiem miała do czynienia z osobami, które swój własny interes stawiały poniżej tego, który należał do niej. Współczesny świat i zdecydowanie za mocno rozwinięta cywilizacja przyzwyczaiły ją do daleko idącego egoizmu, którego ona wciąż próbowała się uczyć.
Wiedziała, że dzisiaj, w obecnym świecie, liczyło się jedynie własne ja; należało patrzeć na czubek swojego nosa, trzymając się z dala od problemów innych. To było wygodne, ale Charlotte niekoniecznie się taki stan rzeczy podobał. Lubiła pomagać, czego najlepszym dowodem był wybrany przez nią zawód, nawet jeżeli obecnie snuła długie przemyślenia związane z tym, czy nie powinna była zmienić profesji.
- Mówisz poważnie? - mruknęła, unosząc brew. Jej mina nie wyrażała wielu emocji - a przynajmniej Lottie chciała taki właśnie efekt uzyskać - ale w kobiecej głowie pojawiła się zielona lampka. Czy to była szansa na zmianę?
Gdyby naprawdę zależało jej na zmianie swojego dotychczasowego życia, prawdopodobnie zrobiłaby to już dawno temu. Nigdy nie była tchórzem, ale w tym jednym przypadku wciąż się wahała. Wiedziała, że przełożeni doceniali jej umiejętności i doświadczenie. Odsetek rozwiązanych przez nią spraw robił wrażenie, ale jakie to miało znaczenie, skoro obecnie tak wiele spraw stało w miejscu, a ona nie czuła się na siłach, by zamknąć chociaż jedną z nich?
- Ostatnio zastanawiałam się nad tym, czy... nie zmienić pracy - wyznała, zerkając na Rhysa kątem oka. Dotychczas nikomu o tym nie mówiła, bo brak pomysłu na samą siebie sprawiał, że często wątpiła w sens takowego przedsięwzięcia. Jemu jednak ufała i czuła, że jeżeli miałaby zasięgnąć u kogoś rady, to właśnie u niego.
- Zachowujemy się jak stare małżeństwo, wiesz? Siedzimy na kanapie, jemy i tyjemy - skomentowała ze śmiechem, który miał być jednoznaczną zgodą na taki przebieg kolejnego wieczoru. Domowe zacisze było tym, co blondynka ceniła sobie najbardziej i naprawdę cieszyła się z faktu, że Rhys podzielał to zamiłowanie do ciszy oraz spokoju.
To właśnie obietnica tych dwóch elementów sprawiła, że praca upłynęła im w zawrotnym tempie. Kiedy skończyli realizację zaplanowanych na ten dzień czynności, na zewnątrz było już całkowicie ciemno. W drodze powrotnej faktycznie wstąpili po kolejną porcję naleśników, nad którymi spędzili czas na kanapie w salonie.

zt.

autor

lottie

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki Beach”