WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po ostatniej

Dzisiaj nie gotował. Właściwie cały dzień udawał, że zapomniał o ich rocznicy – chciał trochę poirytować Kylie, może też odrobinę podręczyć za to, co ostatnio odwaliła? Inna sprawa, że w sumie Abe, jakkolwiek obracał się w takim, a nie innym światku, wcale nie był jakiś mocno mściwy – ot, wykonywał polecenia. Niebawem będzie musiał wykonywać je na polecenie Clarence’a i właściwie to był pewnie ostatni wolny weekendowy wieczór jaki dostał na najbliższy czas. W każdym razie, pewnie cały dzień swojej kobiety trochę unikał, że niby musi ogarnąć pracę, ma jakieś załatwienia na mieście, no generalnie robił wszystko, żeby Kylie się nie zorientowała. W końcu, wieczorem, po prostu podesłał jej ubera, który miał absolutny zakaz powiedzenia czegokolwiek na temat destynacji podróży. Miał też oczywiście poza kolacją, przygotowany prezent. Tak czy siak, w tym momencie po prostu siedział sobie przy jednym ze stolików. Miasto nocą z tej wysokości wyglądało naprawdę cudownie – rozmigotane światła błyszczały delikatnie, tworząc zapierającą dech w piersiach mozaikę. Kiedy więc Kylie w końcu do restauracji weszła, podniósł się i delikatnie ucałował jej policzek, a potem dłoń kobiety.
– Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy – wyszeptał do jej ucha, a gorący oddech pewnie połaskotał lekko szyję blondynki. – Wyglądasz zjawiskowo – dodał z uśmiechem, chociaż może nie był do końca obiektywny w tej kwestii – dla niego wyglądała idealnie nawet w worku po ziemniakach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ też

Jeśli taki był jego zamiar, to zdecydowanie mu się to udało. Od samego rana Kylie była pewna, że Abe wciąż się na nią gniewa, więc nie zaczepiała go, kiedy był tuż obok. Widziała, że jej unika i naprawdę dzielnie sobie z tym radziła, bo wciąż liczyła na to, że wieczorem O'Donell coś ugotuje, ona kupi wino, zostaną w domu i spędzą ten wieczór razem, ale w końcu załapała, że to nie wypali. Szkoda. Miała już dla niego rocznicowy prezent. No, w zasadzie nawet dwa. Jeden tylko dla niego, elegancki zegarek, który pomagał wybierać Hagen, drugi prezent był w zasadzie dla obojga, bo znowu kupiła bieliznę. Ileż ona jej już miała! Tylko co z tego, skoro dzisiaj najwyraźniej nie będzie jej zakładać? Miała już nawet przebrać się w coś wygodniejszego, kiedy pojawił się kierowca. Nie powiedział, dokąd jadą, ale od razu poprawił jej się humor. To nic, że kazała na siebie czekać. Musiała ładnie się ubrać, musiała poprawić makijaż i bardzo dobrze zrobiła, bo nie zamierzała wyglądać źle podczas ich pierwszej rocznicy.
Rok. Ha! Kiedy to minęło? Doskonale pamiętała, jak zaczynali się spotykać, jak ukrywali się przed jej bratem... Teraz nie musieli już przed nikim się kryć. Nic dziwnego, że uśmiechała się już od progu.
- Boże, Abe, naprawdę myślałam, że zapomniałeś. Przepraszam - uśmiechnęła się. Nie krępowała się, w usta go pocałowała. Nikt jej nie zabroni. - Ty też wyglądasz świetnie.
Bo wyglądał. Miejsce też było świetne, nic więc dziwnego, że od razu się rozweseliła i oboje usiedli. Kelner pojawił się szybko, oferta w karcie była szeroka, widok z okna przepiękny, czego jeszcze można chcieć?
- Nigdy więcej mi tego nie rób, okej? Za rok po prostu powiedz, że masz jakiś plan albo uprzedź mnie, że tym razem to ja mam o czymś pomyśleć - cicho zachichotała. Chyba właśnie w ten sposób powoli schodziło z niej napięcie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywrócił oczyma, słysząc jej słowa. Oczywiście, że by nie zapomniał. Jak mógłby? W końcu rocznica była dość ważnym wydarzeniem. Nie, żeby nigdy nie był w tak długim związku, bo na pewno był – miał już trzydzieści pięć lat i chyba oczywiste, że miał za sobą dłuższe i krótsze relacje. Ta jednak była wyjątkowa – bo z Kylie i dlatego, że był przekonany, że przetrwa. Tak czy siak, machnął ręką.
– Nie masz za co przepraszać, cieszę się, że niespodzianka się udała – powiedział, odwzajemniając pocałunek Kylie i spoglądając na nią z wyraźnym zachwytem. Naprawdę uważał, że wyglądała świetnie, a boczyć się na nią przestał już jakiś czas temu, ale najzwyczajniej w świecie chciał na spokojnie przygotować rocznicę, żeby niczego się nie domyśliła, więc po prostu udawał wkurwionego. Tak czy siak, spojrzał na Kylie i jeszcze raz sobie ją zlustrował wzrokiem, bo naprawdę świetnie wyglądała.
– Spokojnie, nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię, chyba że będę chciał ci zrobić niespodziankę – w tym momencie puścił jej oczko, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. Odsunął jej oczywiście krzesło i sam usiadł naprzeciw niej, by zaraz wyjąć z kieszeni marynarki pudełeczko obite czerwonym aksamitem. Uśmiechnął się uroczo.
– Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, Ky – powiedział spokojnie, przesuwając pudełeczko w jej stronę. Kryła się w nim piękna, diamentowa bransoletka z grawerem. Uznał, że ten prezent będzie godny Kylie Russell.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze, że pamiętał. Fajnie, że pamiętał. Wspaniale, że postanowił zrobić jej niespodziankę, bo kompletnie nie spodziewała się tego, że przygotuje dla niej coś takiego, w dodatku w miejscu, które zdecydowanie było symbolem ich miasta. Podobało jej się to. Serio.
- Jeszcze jak - uśmiechnęła się. Mógł częściej przygotowywać dla niej takie niespodzianki. Może tylko mógłby rzadziej udawać, że jest na nią wkurwiony, bo naprawdę świetnie mu to wychodziło. Nie mogło być inaczej. Abe to przecież świetny facet i zdecydowanie do siebie pasowali.
Pasowało jej też to, że O'Donell wyciągnął pudełeczko. Przez to wszystko nie mieli okazji, żeby porozmawiać o rocznicy i prezentach, ale nie miała wątpliwości, że będzie chciała mu coś kupić. Zanim przejdą do podarunku dla Abla, zajmą się tym dla niej. Nie trzeba było czekać, aż otworzy pudełeczko.
- Abe, to jest... - śliczne. Przez chwilę patrzyła na bransoletkę, żeby w końcu wyjąć ją i założyć. Nie zapięła jej sama. Poprosiła o to swojego faceta. Uwielbiała biżuterię, nie ukrywała tego, a taki prezent zdecydowanie był jej godny. Uśmiechnęła się. - Jest piękna. Dziękuję - i kolejny uśmiech. Zdecydowanie będzie chwaliła się wszystkim swoją bransoletką. - Ja też coś dla ciebie mam. Wszystkiego najlepszego, Abe.
To chyba cud, że cokolwiek zmieściło się w jej maleńkiej torebce, ale wyjęła z niej pudełeczko. Nie było duże, nie było małe, takie, jakiej wielkości są zazwyczaj pudełka na zegarki. Ostatecznie zdecydowała się na coś eleganckiego i solidnego. Model sportowy zdecydowanie odpadał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak mógłby zapomnieć? Ostatni rok był bez wątpienia najlepszym w jego życiu. Kochał Kylie, wiedział, że chce z nią spędzić życie i co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Oczywiście nie miał jeszcze jakichś konkretniejszych planów co do zaręczyn, ale jednocześnie był pewien, że kiedyś poślubi tę kobietę.
– Cieszę się – puścił jej oczko i spojrzał prosto w oczy. Naprawdę miał całkiem niezły humor – biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, był właściwie całkiem pogodny. Wiedział doskonale, że teraz będzie pracował na bramce, ale nie miał z tym w tym momencie problemu.
– Cieszę się, że ci się podoba – powiedział, zakładając i zapinając jej bransoletkę. Po chwili ujął oczywiście jej dłoń i delikatnie ją ucałował, by zaraz odstawić ją na stolik. Uśmiechnął się jednak szeroko, gdy powiedziała, że również ma coś dla niego. No on zdecydowanie lubił dostawać prezenty! Uśmiechnął się lekko, odpakowując pudełeczko z zegarkiem, który zaraz założył na nadgarstek. O tak, zdecydowanie pasował do niego – to znaczy pasował, gdy był managerem, ale już jakiś czas temu sobie obiecał, że odzyska zaufanie Alexa i Jacka za wszelką cenę i znów awansuje. Abel był cholernie lojalnym facetem.
– Więc jak ci minął cały dzień beze mnie, huh? – poruszył brwiami, upijając trochę wina z kieliszka. Pewnie było to ulubione wino Kylie i Abel doskonale wiedział co robił, gdy wszystko tutaj ogarniał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To świetnie, że miał właśnie takie plany, bo ona miała dokładnie takie same. Zamierzała z nim być i nic tego nie zmieni, a ostatnie zawirowania tylko upewniły ją w tym, że wspólnie przejdą przez wszystkie niespodzianki, jakie szykuje im los (lub jej długi język, ale postara się nad nim zapanować). Szkoda tylko, że nie mogła opowiedzieć starszemu bratu o tym, że jest szczęśliwa i Abe przygotował wspaniałą rocznicową niespodziankę, ale co poradzić, takie życie. Najważniejsze było teraz to, że spędzała ten wieczór z O'Donellem, a jej prezent mu się spodobał. Nie miała wątpliwości co do tego, że zegarek będzie jeszcze idealnym dodatkiem do eleganckiego stroju Abla, bo na pewno uda mu się odzyskać względy chłopaków. Kylie zawsze będzie go w tym wspierać, chociaż tak na dobrą sprawę nie miało dla niej znaczenia to, czym się zajmował. Nie. Inaczej. Mialo znaczenie, bo chciała dla niego jak najlepiej, chciała, żeby czuł się spełniony, ale będzie Abla-ochroniarza będzie kochała tak samo, jak Abla-managera, chociaz przyjemnie będzie wiedzieć, że jej brat znów mocno mu ufa.
- Właściwie... nijak - przyznala z uśmiechem. Również upiła łyk wina (tak, to jej ulubione) i spojrzała na O'Donella. - Kupiłam wino, bieliznę i czekałam, aż wrócisz. Nie spodziewałam się kolacji na mieście - odpowiedziała szczerze. - Ale resztę wieczoru biorę już na siebie.
Puściła mu oczko. Wiadomo, co miała na myśli. Nie bez powodu wspomniała o bieliźnie. Niech Abel wie, że nie traciła czasu i tez przygotowała coś na ich rocznicę.
Kuchnia też się przygotowała. Chwilę wcześniej był przy nich kelner, Kylie zamówiła makaron z owocami morza i zaraz już jej jedzonko było na stole.
- Sam wybierałeś? - wskazała na bransoletkę. Szalenie jej się podobała i zdecydowanie będzie ją nosiła wszędzie, gdzie tylko się da.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Abe był typem, który rzadko kiedyś coś planował ze szczegółami. Nie przepadał za tym, zdecydowanie bardziej wolał być spontaniczny, chyba że chodziło o pracę. Dzisiejszy wieczór był zdecydowanie w tym wszystkim wyjątkiem. Abe chciał, by rocznica była dla niej wyjątkowym dniem w równym stopniu co była dla niego. Tak czy siak, założył sobie zegarek na przegub i uśmiechnął się delikatnie. Pokiwał powoli głową.
– Uuu, czyli planujemy ciąg dalszy? – poruszył brwiami i uśmiechnął się szeroko, a oczy mężczyzny błysnęły radosnymi kurwikami. Nie ma co, ale jeśli ona zamierzała przywdziać seksowną bieliznę, to sam zamierzał zadbać, by ich noc była równie upojna co długa i przyjemna. Tak czy siak, pokiwał głowa, zerkając na kobietę z delikatnym uśmiechem.
– Oczywiście, że sam. Kto inny mógłby mi pomóc? – no dobra, mogła pomóc jego siostra, ale tym razem zrobił to sam. – W ogóle, skoro nie musimy się ukrywać, chciałbym, żeby nasze rodzeństwo się ze sobą poznało. Zrobić jakiś rodzinny wieczór. Ty, Emma, ja, może Jack z Sarah no i Bryce – powiedział spokojnie, bo w sumie zależało mu na tym, żeby wszyscy wiedzieli o tym, że ich relacja jest poważna. Nie było teraz żadnych przeszkód, bo w końcu nie musieli się kryć po kątach. Byli wolni, mogli okazywać sobie uczucia i było to najlepszym poczuciem na świecie, serio. Abe poczuł się, jakby ktoś mu zwróćił wolność, którą na dobrą sprawę sami sobie z Kylie ograniczyli na własne życzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zdecydowanie. Gdybyś zapomniał, musiałbyś świętować sam, a tak możemy jeszcze po drodze podjechać do sklepu po więcej wina.
Z winem będzie przyjemniej. Właśnie taka powinna być rocznica, obie strony powinny być zadowolone i spędzić czas tak, żeby było przyjemnie. A tu? Nie dość, że przyjemnie było już teraz, to jeszcze fajniej będzie w mieszkaniu. Muszą tylko pamiętać o tym, żeby zamknąć kota gdzieś w łazience albo jej gabinecie, żeby w niczym im nie przeszkadzał i będzie już idealnie.
- W takim razie masz świetny gust - uśmiechnęła się. Wiadomo, że miał, w końcu był z Kylie. Miał też świetne pomysły, o czym już wiele razy zdążyła się przekonać. Ten kolejny, sprzed chwili, również jej się spodobał. - Wiesz, że to całkiem niezły plan? Chciałabym, żeby się znali. Chciałam nawet zaprosić kiedyś do nas Emmę, ale masz rację, kolacja dla wszystkich będzie lepszym rozwiązaniem.
Mogli poznawać się wszyscy po kolei, ale przecież o wiele przyjemniej i nieco mniej niezręcznie będzie w momencie, kiedy w mieszkaniu będzie więcej osób. Chciała poznać jego siostrę, chciała, żeby on poznał Emmę. Zależało jej też na tym, żeby jej starszy brat w końcu zobaczył w Ablu to, co już od dawna widziała ona.
- Pogadam z Jackiem - westchnęła. To będzie ciężkie, ale weźmie to na klatę. Chciała się z nim pogodzić, chciała, żeby było między nimi tak, jak dawniej, może nawet lepiej. Póki co upiła jednak łyk wina. O tak, do brata też zdecydowanie nie pójdzie na trzeźwo. Będzie musiała się wcześniej napić.
- No to... Za nas - uniosła jeszcze swój kieliszek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Myślę, że mamy w domu zapas – poruszył brwiami, bo pewnie domowe zapasy wina uzupełnił już parę dni temu i skrzętnie przed nią ukrył, żeby wszystkiego nie wypiła. Kochał Kylie, ale wiedział też, że zdecydowanie nie wzgardzi lampką ulubionego wina. Tak czy siak, uśmiechnął się delikatnie. No i chyba psa Kylie też będą musieli zamknąć. Byle nie z kotem, bo jednak wiadomo.
– Czy kiedykolwiek w to wątpiłaś? - poruszył brwiami z rozbawieniem i spojrzał na nią z wyraźnym rozbawieniem. Nie mogła wątpić, wiadomo, że miał. Tak czy siak, pokiwał głową. Uważał, że w sumie całkiem fantastyczną opcją było zrobienie wieczoru, w którym wszyscy by się ze wszystkimi poznali. – W takim razie tak zrobimy – uśmiechnął się szeroko. On coś ugotuje, albo po prostu coś zamówią, wszyscy się ogarną i tyle. Inna sprawa, że zastanawiał się tak na dobrą sprawę, czy to Ky wyciągnie rękę do brata jako pierwsza. Gdy potwierdziła od razu jego rozminę, uśmiechnął się nieznacznie.
– Dobrze, tak zrób – uśmiechnął się lekko, bo w sumie zależało mu na tym, żeby nie być kością niezgody w przypadku Kylie i Jacksona. Zresztą, mniejsza o to, później mieli zdecydowanie lepsze tematy. Wzniósł więc toast za nich i uśmiechnął się szeroko do Kylie. Po jakimś czasie pewnie wszystko sobie zjedli, ogarnęli i następnie najzwyczajniej w świecie pojechali do domu, na dalszą część świętowania.


ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 2 - Nie znosiła eleganckich przyjęć od... zawsze. Ta niechęć zrodziła się w Blue, kiedy była nastolatką, a rodzice uparcie zabierali ją ze sobą na branżowe koktajl-party, zmuszając, aby ładnie się uśmiechała i zawsze była ich ozdobą. Teraz - w dorosłym życiu unikała ich jak ognia, ograniczając wyjścia do koniecznego minimum. Omijała przyjęcia organizowane przez przyjaciół, lekarskie bankiety, urodzinowe kolacje albo różnorakie medyczne gale, na których wręczano nagrody dla połechtania wielkiego ego doktorów.
Dzisiaj stała przed wyborem spędzenia wieczora w domu, kiedy Chad szykował się po cichu do wyjścia kompletnie ją ignorując albo utarcia mu nosa i trzaśnięcia drzwiami nim uczyni to pierwszy. Toczyli swoją własną grę, której zasad nie dało się zrozumieć. Nie chciał się z nią z rozwieść, mimo, że powinien. Zamiast tego zabierał kawałek po kawałku z jej swobody, wywołując nie tylko wyrzuty sumienia, ale również żal. Była zmęczona zabawą w dom. To prawda, że daleko było jej do żony idealnej, jednakże on wcale nie pozostawał tak bardzo w tyle, jeśli chodzi o walkę o tytuł najgorszego. To nieco łagodziło podszepty sumienia, gdy kolejny raz zapraszała w swoje ramiona Judah, nie kryjąc płynącej z tego przyjemności. W pewien sposób, dość pokręcony, zatracała się w nim, nie potrafiąc nazwać słowami uczuć, które jawiły się na horyzoncie wraz z osobą Hirscha. Nigdy głośno nie powiedziała czego chce, nigdy nie przyznała się do bycia czyjąś żoną, chociaż brunet zdawał się świetnie w tym orientować. Nie każdy wieczór i nie każdą noc spędzała z nim. Nie chodzili na randki, nie bawili się w półsłówka, ani niedopowiedzenia. Nie płakała w jego ramię, świadoma tego czego oczekiwała i czego od niej oczekiwał on. Szczera spowiedź mogłaby to zniszczyć, a na to Aurelie wciąż nie była gotowa. Tkwiła w szeroko pojętym zawieszeniu, na wielu płaszczyznach życia, które sama skomplikowała.
Dzisiaj miało być prosto. Przyjęła zaproszenie od jednego z przyjaciół, choć tak właściwie nie wiedziała z jakiej okazji wydawane jest to przyjęcie. Chciała wypić lampkę szampana, mimo, że nie przepadała za alkoholem, porozmawiać z kimś kto jej nie oceni, posłać kilka szczerych uśmiechów, a później wrócić do domu. Nieobecność męża u boku zawsze zbywała tanią wymówką i nie inaczej było tym razem. Komplikacje pojawiły się już na wejściu, po tym jak ubrany w garnitur młody chłopak odebrał od niej płaszcz. Wbrew temu co mówił rozsądek, niesiona niewytłumaczalnym impulsem, zmierzyła tłoczących się gości wzrokiem, aż napotkała Judah w towarzystwie rudej, nieznajomej kobiety. Wyraźnie nim zainteresowanej, której on także poświęcał solidną porcję uwagi. - Niespodzianka - mruknęła pod nosem, a stojący obok mężczyzna poprosił, aby powtórzyła, sądząc, że słowa skierowane były do niego. Machnęła ręką i pewnym krokiem ruszyła przed siebie, stając na wprost Hirscha: - Judah - uśmiechnęła się, przyglądając się nie jemu, a kobiecie wiszącej na jego ramieniu. - Przedstawisz nas sobie? - może lepiej było zostać w domu? - Chyba nie przeszkodziłam wam w intymnej rozmowie? - mimo pozy miłej dziewczyny z sąsiedztwa wcale nią nie była. Perfidnie chciała zniszczyć mu randkę lub to czymkolwiek ruda miała dzisiaj być.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 24 — Nie znosił sekretów. Nie pławił się w nich, nie miał do nich głowy, nigdy nie był w nich dobry. Nie potrafił zapamiętać co i komu mówił, by pół roku później powtórzyć wszystko bez ani jednego zająknięcia. Nie nadawał się do tego, by na poczekaniu zmyślać barwne historyjki, zatajać niektóre fakty, oddzielać te informacje o których nie wspomni od tych których z czystym sumieniem nie musi pomijać. A jednak kilkanaście miesięcy wcześniej pozwolił, by Aurelie stała się jednym z nich. Kolejnym. Pozwolił, by nikt nie wiedział, że kiedy ma zajęty wieczór swoją uwagę nie poświęca komuś, kogo być może nigdy więcej nie zobaczy, a przeważnie jej. Że poza uprzejmą wymianą zdań na bankiecie, pod sklepem czy w restauracji, w której przypadkiem oboje się znaleźli, do nieco innych dochodziło za zamkniętymi drzwiami jego mieszkania. Między innymi. Pozwolił też, by nikt nie miał pojęcia, że zna ją lepiej, że wie o niej więcej niż przeciętny znajomy, z którym podczas przypadkowych spotkań od niechcenia wda się w mało interesujący small talk.
Nie pozwolił za to by ktokolwiek zorientował się, że coś jest na rzeczy.
Ale w tym wszystkim nie ukrywał tego, że ktoś w jego życiu od czasu do czasu był. Nie zbywał tematu do tego stopnia, by pojedyncze spotkania na przestrzeni kilku miesięcy traktować jako kolejny, jeszcze większy sekret. Mówił wprost, że z kimś się spotyka. Mówił też wprost, że to nic poważnego. Nie mówił za to kim ta osoba jest, czym się zajmuje, czy tym razem ma chociaż dwadzieścia pięć lat i jest starsza od Laurence'a czy bliżej jej do koleżanki w jego wieku. Nie mówił, że ukrywa jej tożsamość bo podejrzewa, że ma męża, a już tym bardziej nie wspominał, że on od początku o tym wie. Wie, chociaż nigdy wprost nie zapytał.
Dlatego nie zareagował, gdy z daleka dostrzegł ją. Swój sekret. Nie posłał jej wymownego spojrzenia, nie zaprosił gestem ręki w swoją stronę, nie zrobił dosłownie nic. Odwrócił za to wzrok, z chwilowym opóźnieniem odpowiedział na pytanie rudowłosej, którą poznał przy barze, a palącego uczucia zaschniętego gardła pozbył się biorąc łyk szampana, którego sam nigdy by nie zamówił, ale którym został poczęstowany już na wejściu, tak jak każdy inny gość bankietu. I może to był jego błąd? Może gdyby spoglądał w jej kierunku zauważyłby, że idzie w jego stronę? Zdążyłby przeprosić nową znajomą, odejść na bok, nie rzucać się w oczy. Przypilnować swojego sekretu.
Aurelie – ale skoro tego nie zrobił, nie pozostało mu nic innego jak przywitać brunetkę skinięciem głowy i z ulgą oderwać się od drugiej kobiety, której imienia nawet nie zapamiętał. – Nie przeszkodziłaś. To jest... – chociaż zdawać by się mogło, że rudowłosa nie tak chętnie jak on zaprzeczyłaby drugiemu pytaniu, na szczęście nie miała do tego okazji, dość szybko zmuszona, by przedstawić się sama. W końcu jak miał zrobić to Judah, skoro już dawno jej nazwiska nie pamiętał? – Frances Hamilton. Chyba jeszcze się nie poznałyśmy, prawda? – niemal od razu zagadała Blue, próbując ukryć zakłopotanie. – Wątpię. To Aurelie B. Farrow – ale Judah zamiast zadbać o to, by ta rozmowa była jak najmniej niezręczna, pod wpływem chwili postanowił postąpić wręcz przeciwnie. Nic dziwnego więc, że zanim sama Farrow zdążyła odpowiedzieć kobiecie, rudowłosa wymownie spoglądając na tę dwójkę szybko rzuciła krótkie przepraszam, zaraz wracam i jeszcze szybciej zniknęła w tłumie ludzi. Tego, że tak naprawdę nie wróci ani zaraz, ani nawet godzinę czy dwie później na głos mówić chyba nie musieli.
Co robisz? – wyrzucił nagle, wzrok przenosząc z jakiejś nieznajomej twarzy prosto na Aurelie. Nie co tutaj robisz, nie na tym bankiecie, nie w tej restauracji. Po prostu co robisz. Chociaż lepiej by chyba brzmiało co Ty do cholery próbujesz zrobić?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To w jak zagmatwanej sytuacji tkwili było wyłącznie winą Aurelie. Nie obwiniała Judah o nic poza biernością, tą, która zmuszała go do zamykania się z nią wyłącznie w czterech ścianach. Lubiła być jego sekretem, lubiła udawać, że ich spotkania są przypadkowe, a otarcie się ramion nie wywołuje dreszczu pożądania. Nie przeszkadzało jej to, bo to było wygodne. Nie naciskała, nie wymagała, nie wymuszała zmiany tego stanu. Kilkukrotnie obiecała sobie, że to zakończy. Zwłaszcza, gdy budziła się rano i spoglądała na własne odbicie w lustrze. To nie była ona, ona nie robiła takich rzeczy, dlaczego więc nagle od kilku miesięcy wiodła podwójne życie? Życie pełne znaków zapytania, tych pozornych, bo jakkolwiek szalenie to brzmi, to każdy z zainteresowanych w większym lub mniejszym stopniu zdawał sobie sprawę ze swojej obecności. Chad wiedział, że go zdradza. Ona wiedziała, że również on kogoś miał. Judah, choć milczał, był świadom, była tego pewna, a kochanka Farrowa nie mogła być na tyle ślepa, by nie dostrzec odcisku obrączki na serdecznym palcu. Nikt i nigdy nie powiedział stop, nikt nigdy nie odważył się krzyknąć dość. A jednak sytuacje jak dzisiaj, gdy emocje brały górę, zdarzały się coraz częściej. Blue działała, a później myślała. Między słowami i gestami przemycała prawdę o tym, co ich łączyło.
Nim zdążyła zareagować zostali sami. - Co masz na myśli? - udawanie głupiej w ogóle jej nie pasowało, choć właśnie teraz to czyniła. Nie była głupia, nie była tą kobietą, która udawała, że nie rozumie, chichotała w zakłopotaniu w towarzystwie mężczyzn, czerwieniła się i zgrywała damę w opałach. Nie, to w ogóle nie była ona, a tymczasem grała w tej mało wyszukanej sztuce. - Piję szampana? - przeniosła wzrok z twarzy bruneta wprost na kieliszek z którego nie ubyło nawet grama niskoprocentowego alkoholu. - Bawię się na przyjęciu? - podsuwała kolejne odpowiedzi, pytającym tonem. - Korzystam z uroków pięknego wieczora w równie pięknym miejscu? - na powrót skupiła spojrzenie czekoladowych tęczówek na Judah. Wiedziała o co pytał. Wiedziała i świadomie go sprowokowała, robiąc krok naprzód, na który nigdy wcześniej się nie zdecydowali. Wbrew samej sobie i na pewno wbrew jemu. Niby nie powiedziała do Frances niczego złego, a jednak pod płaszczem subtelnego przywitania, skryła wcale niesubtelną sugestię, znacząc teren. Nie powinna tego robić. Ona nie powinna wychodzić przed szereg.
- Nie wiedziałam, że tutaj będziesz - uśmiechnęła się do mijającej ich kobiety, znajomej z pracy, która, na szczęście, nie zaszczyciła ich swoją obecnością na dłużej. Po chwilowej pewności nie było już śladu, wokół kręciło się zbyt wiele osób - mniej lub bardziej zaznajomionych z życiową sytuacją Blue. Odeszła na bok, kierując się na widokowy taras, chociaż pogoda w ogóle nie zachęcała do wychodzenia na zewnątrz.
- Z iloma kobietami jednocześnie się spotykasz, Judah? - zapytała niby od niechcenia, zakładając na twarz maskę relaksu, uśmiechając się przy tym. Grała najgorszą z możliwych kart - hipokryzją. To ona po kolejnej wspólnie spędzonej nocy wracała do domu, gdzie wciąż miała męża, gdzie na pozór wiodła szczęśliwe życie rodzinne, gdzie miała nierozwiązane i dalekie od uregulowania sprawy. Nie miała prawa być tą zazdrosną, a jednak widok rudowłosej kobiety uwieszonej na ramieniu Hirscha ukłuł ją, a chwilowa utrata rezonu przyniosła za sobą nieprzemyślaną decyzję. - Nieistotne. To nie moja sprawa - machnęła ręką w powietrzu, odstawiając kieliszek na szklany parapet, zaś plecami oparła się o balustradę oddzielającą balkon od wielkiej przepaści.
Ostatnio zmieniony 2021-02-05, 15:58 przez Aurelie B. Farrow, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wcale nie musi mowić jej co miał na myśli. Jego zdania nie zmieniły nawet te przypadkowe pytania, które choć trafne i obrazujące to, co powinni oboje tu robić, rezygnując z pozornie do niczego nie prowadzącej rozmowy, nadal nie odpowiadały na to jedno zadane przez niego. Co robisz nie na bankiecie, nie w tej chwili, nie z tym pieprzonym kieliszkiem szampana, którego zawartość nadal była taka sama jak w momencie, gdy odbierała go od kelnera. Co robisz podchodząc do Judah, rozmawiając z nim, pozbywając się, nawet jeśli nie ostentacyjnie, kobiety, która od kilkunastu minut uwieszała się na jego ramieniu. Za to ostatnie mógłby jej podziękować. Nie bez powodu przyszedł tu sam wykorzystując otrzymane zaproszenie w połowie - bez wybranej wcześniej osoby towarzyszącej o której wspominała krótka notka znaleziona w kopercie, ale i bez zamiarów znalezienia kogoś nowego, kto mógł dotrzymać mu towarzystwa przez resztę bankietu. Czy w takim razie nie powinien pożegnać się też z Blue?
Wymowne milczenie musiało w zupełności wystarczyć, by zrozumiała w końcu, że w obecności tylu osób nie da się sprowokować kilkoma rzuconymi na wiatr pytaniami, zupełnie mijającymi się z odpowiedzią na którą czekał. Ale wraz z krokiem, który zrobiła w jego stronę, sam zmuszony był postawić jeden w tył. Nie zdołał też ukryć malującego się na swojej twarzy zdenerwowania, które z perspektywy osoby trzeciej zapewne nie miało teraz sensu, podczas gdy dla Aurelie miało być jedynie sygnałem po cichu mówiącym stop. Dość tego, nie tutaj. Nie zdajesz sobie sprawy z tego co robisz.
Ale na Boga, czy oni kiedykolwiek mieli świadomość tego w co się pakują? Wydawać by się mogło, że tak. Judah podłapał krążące rok temu pogłoski o małżeństwie Farrow, łącząc jedno z drugim, a Blue świadomie z palca serdecznego zsuwała obrączkę za każdym razem, gdy przypadkowo spotykali się w przeróżnych miejscach w Seattle. Chwila, miała ją teraz? – Ja do niedawna też – ale nim zdążył się przyjrzeć, nim zdążył dodać cokolwiek więcej, by zatrzymać ją obok siebie i kupić sobie trochę czasu na sprawdzenie czy całe to ukrywanie się ma sens, a ona naprawdę ma męża, brunetka jakby czytając mu w myślach odwróciła się w drugą stronę, zabierając obie dłonie z pola widzenia Hirscha. A co jeśli nie masz racji, Judah? Co jeśli ślad, który wydawało Ci się, że widzisz na jej serdecznym palcu wcale nie był po obrączce, a przymierzanym wcześniej w sklepie pierścionku? Co jeśli nikogo nie ma? Poczekaj – mówiąc to, swobodnym krokiem ruszył w jej ślady i niemal automatycznie, gdy tylko poczuł przeszywający chłód zimnego, styczniowego powietrza, zdjął marynarkę, którą bez słowa okrył ramiona Blue. Nie powinien robić czegoś takiego. Ale ona też nie powinna robić wielu rzeczy. A już na pewno nie zadawać mu podobnych do rzuconego właśnie na głos pytań.
Z iloma mężczyznami spotykasz się na raz, Blue? – zanim jednak odbił piłeczkę w jej stronę, zwracając się do niej tak, jak robili zapewne tylko najbliżsi, upewnił się czy nikt nie poszedł w ich ślady i na tarasie widokowym nadal byli sami. – Chyba, że to nie tylko spotykanie – czyżby naprawdę po raz pierwszy pokusił się o jakąś sugestię? A jakby tego było mało, wykorzystując okazję chwilowej nieobecności znajomych twarzy na każdym kroku, chwycił ją za dłoń, spojrzeniem błądząc w poszukiwaniu obrączki. – Masz rację. To nie twoja sprawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Żałowała.
W tym momencie chciała znaleźć się z dala od Space Needle, z dala od tej przeszklonej, robiącej oszałamiające wrażenie restauracji, z dala od ludzi, tych znajomych i kompletnie nieznanych, rzucających spojrzenia mniej lub bardziej subtelne. Przede wszystkim chciała jednak uciec, bo czuła i w momencie, gdy zrobiła krok naprzód, a Judah jeden w tył, doznała olśnienia. Nie to miejsce i nie ten czas. Stając na zimnym balkonie, obserwowała jak wirujące, leniwe płatki śniegu opadają na ziemię, tworząc białą pierzynę.
Poczuła przyjemne ciepło rozgrzewające ramiona, gdy wbrew logice i następnym czynom i słowom, okrył ją marynarką. Tak, nie powinien, to kolejna rzecz z długiej listy, których robić nie mogli. Nie publicznie i prawdopodobnie nie w żadnej innej sytuacji. To nie było jego rolą, a mimo wszystko zatracił się na ułamek sekundy, ignorując ukradkowe spojrzenia, jakie mogły zostać na nich rzucone. Zaś Blue starała się w tej samej chwili nie doszukiwać w owych poczynaniach głębszego, ukrytego sensu. Nie chciała myśleć co to znaczy i czy znaczy coś więcej. Zmrużyła oczy, czując zapach perfum bruneta i zamarła na jedno, krótkie, acz intensywne uderzenie serca. Wyrwana z transu przez niespodziewany ruch, jaki wykonał. - Po pierwsze... pozwalasz sobie na zbyt wiele - miał ku temu absolutne prawo, co nie znaczyło, że słowa skierowane w jej stronę nie trafiły celu z precyzyjną dokładnością, powodując ukłucie żalu i bólu.
- A po drugie, do cholery, przestań - szepcząc, wyszarpnęła dłoń z jego uścisku, wiedząc czego próbował się tam doszukać. Obrączka błyszczała na jej palcu, ale ciężko było ją określić mianem zwykłej. Wyglądała jak pierścionek wysadzany drogimi kamieniami, którym faktycznie mógł być. Gdyby go zdjął, dostrzegłby wygrawerowaną w środku datę ślubu, co rozwiałoby wszelkie wątpliwości, jeśli jakiekolwiek jeszcze zostały. - Snujesz domysły zamiast zapytać wprost o to, o czym doskonale wiesz - odsunęła się na krok, nie pozwalając mu na powrót przeniknąć do swojej przestrzeni osobistej. Ręce skrzyżowała na wysokości piersi, przyjmując nieco defensywną postawę. Nie spodziewała się, że wieczór może obrać taki bieg. Gdyby tylko podejrzewała, nie wcisnęłaby ciała w tą absurdalnie krótką, obcisłą i nieadekwatną do pogody na zewnątrz, sukienkę i zamiast tego zaszyłaby się na kanapie w towarzystwie netflixa i dobrego jedzenia. - I co do tej pory, mimo tej wiedzy, nie zdawało ci się w ogóle przeszkadzać. Co więc próbujesz ukryć za tymi insynuacjami? - nie, nie zamierzała spojrzeć mu prosto w oczy i powiedzieć: tak, mam męża; tak, mam go od roku, czyli za każdym razem, gdy spałam z tobą, wracałam do domu, gdzie był ktoś inny. Prowokowała go, aby zadał sam to pytanie. Co mogło się zmienić? Zdaje się, że niezbyt wiele, bo wypowiedziane na głos słowa będące do tej pory niewypowiedzianymi, nie przynosiły żadnej zmiany.
Ostatnio zmieniony 2021-02-05, 15:59 przez Aurelie B. Farrow, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Space Needle”