WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

#15

Twarz i ciało Babylona nadal nosiły na sobie znamiona powstałe w wyniku kłótni ze starszym bratem. Niestety nic się nie zmieniło odkąd najmłodszy Cel Tradat krzykiem i trzaśnięciem drzwiami oświadczył, że nie zamierzał dłużej mieszkać z Zionem. Ich relacja od kilku miesięcy opierała się na połowicznych zdaniach, wypowiedzianych gdzieś pomiędzy wyjściami a wejściami do domu lub - wręcz przeciwnie - dynamicznych awanturach, podczas których niejednokrotnie dochodziło do rękoczynów.
Pierwsze dwie noce spędził u Lemon. Trzecią został u Zary, aby pomóc jej w opiece nad małym Elvisem. Kolejnego dnia postanowił skontaktować się z Jericho, co wcześniej było wręcz niemożliwe. Starszy brat na przemian był poza zasięgiem albo po prostu odrzucał jego połączenia, co spotkało się ze wzmożoną nerwowością Babylona.
Poprzysiągł go z a b i ć...

albo przynajmniej zwyzywać.

Z drugiej strony milczenie Jerrego było czymś normalnym; czymś do czego Babylon zdążył przywyknąć i traktował to jako normę. Czasami wręcz zapominał, że miał jeszcze jednego brata; brata, który nocami wałęsał się po przemokniętych chodnikach Seattle i wpakowywał się z jednego gówna w drugie.
Jericho. – Światło na klatce schodowej zapaliło się automatycznie, gdy tylko fotokomórka wyłapała ruch. W momencie, w którym starszy Cel Tradat zbliżył się do drzwi własnego mieszkania, Babylon wstał z ostatniego stopnia wyższego półpiętra. Następnie zbiegł niżej i pochwyciwszy klamkę, wprosił się do środka. – Jericho – zawtórował, przy czym wypowiedział imię brata w surowy, wrogi sposób. – Od kilku dni próbuję cię złapać. Nie mógłbyś chociaż oddzwonić, debilu? – zaakcentował ostatnie słowo, po czym wybił ręce w powietrze, dając tym samym upust nerwom, które przeszyły go do cna.
Babylon nie wiedział ile czasu spędził na klatce schodowej. Na pewno minęło kilka godzin odkąd opuścił mieszkanie Zary.

autor

P o l a

when there's nothing left to burn, you have to set yourself on fire.
Awatar użytkownika
26
188

gangsterzyna z mlekiem pod nosem

meliny w south parku

south park

Post

Gdyby wszystkie osoby, które odgrażały się, że prędzej czy później ukatrupią Jericho Cel Tradata, wdrożyły swoje plany w życie, brunet już dawno gryzłby czarnoziem komunalnego cmentarza Comet Lodge. Wychodziło jednak na to, że ci, którzy - zwykle pod wpływem chwili - rzucali pod adresem dwudziestopięciolatka podobne groźby, po drodze tracili odwagę, animusz, albo znajdowali sobie do roboty coś lepszego.
No, i zdarzali się tacy - tutaj z ukłonem dla pewnego dzieciaka, który musiał być szalony, ale był też przynajmniej odważniejszy niż wielu większych, starszych, i silniejszych od niego - którzy, pojawiwszy się pod adresem Jerry'ego z zamiarem popełnienia pełnoprawnego morderstwa, zapominali naładować broń.
No cóż, wypadki się zdarzały - jak widać, dla jednych szczęśliwe, dla innych trochę mniej.

Jericho nie pozostawało nic, jak tylko westchnąć sobie czasem, i wzruszyć na to wszystko ramionami - mocnymi i żylastymi, pozdobionymi freskami niesubtelnych, momentami przyblakłych tatuaży. Ryzyko nagłego pożegnania się z życiem było, zwyczajnie, wpisane w rytm egzystencji w miejscach takich jak South Park - z jego hierarchią, wskaźnikami przestępczości rosnącymi jak grzyby po deszczu promieniotwórczym i nieprzewidywalnością lokalnych relacyjek i porachunków. Pewnie, żal by mu było Elvisa - sam przecież wiedział, jak to jest przedwcześnie stracić ojca i niekiedy zastanawiał się, czy gdyby nie ta strata, byłby mniej zjebany straumatyzowany, i bardziej zdolny do zawierania zdrowych, ciepłych, opartych na zaufaniu relacji. Oczywiście nie życzył swojemu dziecku zostania półsierotą, ale zdawał sobie sprawę, że uchronić mógł go przed tym przecież tylko do pewnego stopnia. Poza tym może wtedy Zara znalazłaby młodemu lepszy materiał na ojca. Na przykład bardziej dziany, bardziej stabilny. I bez kartoteki.

Tak, czy inaczej, fakt, że na progu wracającego do domu Jericho czekał ktoś, kto chciał posłać go na tamten świat, szczególnie bruneta nie zaskakiwał. Inna sprawa, że nieczęsto osobą tą był jego własny brat. Na widok Babylona, Jerry - zatrzymawszy się wcześniej na krawężniku, z dłonią asekuracyjnie mknącą pod połę kurtki, gdzie nie miał dziś wprawdzie pistoletu, ale nóż sprężynowy już tak - tylko uniósł brwi i umarszczył lekko czoło. Potem wspiął się na ganek po pooranych zaciekami schodach, i sięgnął po klucz.
- Nie - Minął brata, ignorując eksplozyjkę dziecięcego gniewu, która wzbiła ręce nastolatka w powietrze, i nadała jego słowom pseudo-groźny ton. Wsunął klucz w zamek, przekręcił; wytarł buty o wycieraczkę - głównie dla picu, bo ta była już tak zdarta, że jej egzystencja kompletnie mijała się z celem. Dopiero teraz łypnął na chłopaka - przez ramię - nieco dłużej niż tylko w przelocie - A tobie co się, kurwa, stało? - Prychnął na patchwork blaknących siniaków, zdobiących chłopięcą buźkę. Podejrzewał jakąś kretyńską bójkę z chłopakami ze szkoły, albo nierozsądne zadarcie z kimś starszym od siebie. Nie spodziewał się tylko, że tą osobą mógł być Zion, który miał się przecież Baby'm opiekować.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Babylon podzielał temperament całego rodzeństwa, co czyniło go bardziej nieprzewidywalnym od reszty. I gdyby rzeczywiście potraktował sprawę poważnie, to byłby skłonny popełnić morderstwo, jednak obecnie miał wrażenie, że potrzebował Jericho - a przynajmniej potrzebował się upewnić, że trwająca właśnie rozmowa niewiele wniesie do sytuacji, w której się znalazł.
Spod ściągniętych brwi obserwował sylwetę brata, która wpierw wspięła się po wysłużonych schodach, a następnie - niebywale ignorancko - zbliżyła się ku drzwiom. Wybuch Babylona był nagły, choć wbrew jego początkowym oczekiwaniom, nie przyniósł absolutnie żadnego efektu. Wzmogło to poczucie gniewu u nastolatka. Jednak do kolokwialnych rozmiarów urósł on dopiero w chwili, w której Jericho odpowiedział na pytanie.
N i e - Właściwie mógł się tego spodziewać. Właściwie nawet nie powinno dotknąć go rozczarowanie jakie w połączeniu z targającą nim złością, stworzyło coś na pozór cierpkiej mieszanki emocji. Jericho nigdy nie był przykładnym bratem. Pominął większość spraw związanych z Babylonem i w ten niemy sposób zrzucił całkowitą odpowiedzialność na Ziona. Ale Zion miał już dosyć, czego wynikiem była posiniaczona twarz najmłodszego Cel Tradata.
Pokłóciłem się – rzucił, choć w jego głosie rozbrzmiała się pretensja. Złapał się za biodra, po czym wczesał dłoń we włosy. – Pobiłem się – poprawił, zdając sobie sprawę, że pierwsza odpowiedź mocno odbiegała od prawdy. – Pobiłem się z Zionem – zawtórował po raz kolejny – albo on mnie pobił. Sam już nie wiem co się wydarzyło – zwątpił. – Ostatnio Zion jest nerwowy. Wychodzi późno w nocy i wraca nad ranem. Albo wychodzi nad ranem i wraca w nocy. W sumie czasem nawet nie wraca – wzruszył ramionami.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „113”