WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#70

To tylko zły sen, to tylko zły sen. Zaraz się obudzisz. Obudź się, Laura!
Powtarzała w swojej głowie, czując napięcie w całym ciele. Z samochodowych głośników kolejny raz obolałym głosem Paloma Faith powtarzała Only love can hurt like this, a oczy Laury zachodziły łzami. Wyglądała przez szybę, zaciskając palce u dłoni tak bardzo, że zaczynały mrowić przez brak dopływu krwi i pociągała nosem, próbując się uspokoić. Nic jednak nie pomagało, zaczęła więc liczyć mijane sklepowe neony, licząc, że skutecznie wyprze to z jej myśli obraz tego, co zobaczyła jakieś dwadzieścia minut temu.
W pierwszej chwili, gdy stanęła na korytarzu Alder Inc., miała wrażenie, że tylko się jej coś przywidziało, jednak kilka kroków zrobionych w kierunku biura analityka biznesowego, rozjaśniło sytuację. Przy biurku stała Anne, w samej koronkowej bieliźnie, prężąc się pod dotykiem Adlerowych dłoni. On nie miał już na sobie koszuli, a rozpięte spodnie powoli zsuwały się z jego bioder. Stała na tyle blisko, by dotrzeć jego dłoń pomiędzy jej udami oraz twarz zatopioną w jej szyi. Stała też na tyle blisko, by dostrzec twarz Anne oraz triumfujący uśmiech na jej twarzy, gdy ich spojrzenia się skrzyżował. W tym momencie Laura uniosła torbę z babeczkami, które trzymała w ręku i rzuciła nimi prosto w szklaną ścianę Leonardowego biura, zwracając tym na siebie jego uwagę. Szybkim krokiem dotarła do windy, słysząc za sobą jego głos wołający jej imię. Prawdopodobnie te wiszące na udach spodnie tak go spowolniły, że nie mógł jej dogonić. Drżącymi dłońmi wyciągnęła telefon z torebki, by jak najszybciej zamówić ubera i wrócić do domu.
Nie była w stanie dłużej powstrzymywać łez, wybuchła głośnym płaczem, gdy przekroczyła próg mieszkania. Zsunęła z ramion mokry od deszczu płaszcz i nim dotarła do salony, osunęła się po ścianie, siadając na twardej podłodze. Schowała głowę w ramionach, oddychając ciężko i szlochając. Jej telefon ciągle wibrował, a na wyświetlaczu pojawiało się zdjęcie uśmiechniętego Leonarda.
Była taka zła – na siebie, że pozwoliła na to, by drugi raz wszedł do jej życia, że obdarzyła go zaufaniem, poczuła się swobodnie i zaczęła czuć za dużo; na niego, że ją okłamał, że ją zdradził, a wcześniej zapewniał, że Anne to tylko asystentka i nic ich nie łączy.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Noah, która właśnie przekroczyła próg mieszkania. Nie miała pojęcia, co do niej powiedziała, choć mogła się domyślać, że pyta o to, kto znów nie przekręciła zamka w drzwiach, a zaraz potem o to, dlaczego siedzi na podłodze w przedpokoju u blokuje przejście. Uniosła głowę, ukazując przyjaciółce zapłakaną twarz.
– Noah… – jęknęła, pociągając nosem, zaraz zakrywając twarz dłońmi. Nie wiedziała, czy powinna żałować, że nie dotarła do swojego pokoju i nie zamknęła się w nim, unikając kontaktu z ludźmi, czy powinna się cieszyć, że przyjaciółka była już w domu i istniała szansa, że jakoś ją wesprze.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Nawet chciałaby się zdziwić, gdy wróciła dziś do domu i odkryła, że drogę do sypialni zagradza jej jakiś człowiek, który wygląda jak kupka nieszczęścia. Niestety - po ostatnich przygodach z Sydem (albo: stety?) mogła się chyba już tylko cieszyć, że ta kupka nieszczęścia, którą przyszło jej ogarniać dzisiaj, zdążyła dotrzeć do domu w jednym kawałku i nie leżała pobita na wycieraczce.

- Laura? - spytała, powoli zamykając za sobą drzwi (z tego wszystkiego Noah też zapomniała przekręcić klucz w zamku, więc chyba nie powinna się czepiać) i zaczęła rozplątywać się z szalika. - Hej, Laura? Powiesz mi, co się dzieje? - zagadnęła dość niezręcznie, w sposób, który nie powinien chyba dziwić u ludzi, którzy nie byli przyzwyczajeni do otwartego okazywania emocji: zarówno własnych, jak i wtedy, gdy ktoś inny robił to na jej oczach. Sama w domu słyszała zwykle, że ma się nie mazać, albo nie robić sceny, dlatego nie do końca wiedziała, jakie są skuteczne sposoby na pocieszanie i, przede wszystkim, wspieranie kogoś, kto siedzi na podłodze i płacze, zupełnie jakby okazywanie słabości smutku było zupełnie zwyczajną, ludzką rzeczą, a nie powodem do wstydu.

Postawiła swoją torbę prosto na ziemi, prosto na niej kładąc też kurtkę i szalik, który udało jej się wreszcie ściągnąć. Podeszła do Laury i jeszcze przez chwilę przyglądała jej się ze zmarszczonym czołem, starając się ocenić czy wszystko jest z nią w porządku - nie byłaby Noah, gdyby nie spodziewała się dostrzec kałuży krwi albo chociaż rozbitego nosa, który wydawał jej się bardziej prawdopodobny niż złamane serce. - Hej - powiedziała i kucnęła przy dziewczynie, a następnie westchnęła ciężko i wyciągnęła ręce, by przytulić Laurę. - Już, już jestem. Już.

autor

-

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Była to z pewnością sytuacja nietypowa – i pod względem znalezienia Laury skulonej na chłodnych przedpokojowych płytkach, i niezamkniętych drzwi do mieszkania, i jej aktualnego stanu. Wbrew pozorom panna Hirsch nie mówiła wiele o swoich emocjach, o tym, co kryje się gdzieś w głębi serca i duszy. Owszem, dzieliła się swoimi spostrzeżeniami na temat świata, wkładała dużo energii w ważne dla niej rzeczy takie jak ochrona środowiska i zwierząt, jednak było sporo rzeczy, które przeżywała tylko w sobie - wyprowadzkę ojca do Australii, przytłaczające ją obowiązki, a także to wszystko, co czuła do Leonarda. I w tym momencie, gdyby zaczęła się nad tym zastanawiać, stwierdziłaby kolejny raz, że to świetna taktyka! Nikt nie będzie pytał, czy czuje się dobrze, czy już się z tym pogodziła, nie będzie rzucać zbędnych komentarzy albo słów pocieszenia, które nie do końca pocieszeniem będą. Wiedziała garstka osób, tylko ci, którym ufała albo ci, którzy dowiedzieli się przypadkiem.
W pierwszej chwili nie była w stanie odpowiedzieć na jej pytanie, zaciśnięte ze zdenerwowania gardło odmawiało posłuszeństwa. Jedyne co zrobiła, to uniosła głowę i pokiwała nią, chcąc, żeby Noah zrozumiała, że potrzebuje chwili, by zebrać myśli i jakoś jej to wszystko wyjaśnić. Chociaż nie było tu wiele do wyjaśniania, sprawa była bardzo prosta. Pociągnęła nosem i oparła głowę na ramieniu przyjaciółki, gdy ta po chwili pojawiła się obok niej i objęła ramieniem.
– Widziałam ich… – mruknęła, krzywiąc się na samo wspomnienie. Miała nadzieję, że Noah zrozumie kogo ma na myśli. – Na jego biurku. – dodała, wzdychając cicho. Otarła wierzchem dłoni mokry od łez policzek i kolejny raz pociągnęła nosem.
– Umówił się ze mną… a dobierał się do niej, w pieprzonym biurze… – wyjaśniła, choć opis tej sytuacji powinien brzmieć zupełnie inaczej. Miała jednak wrażenie, że powinna oszczędzić Eisenberg szczegółów. Poza tym sama nie wiedziała, jak to wszystko opisać, by nie rozpłakać się ponownie tak, że nie da rady wypowiedzieć ani jednego słowa.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Nie była wścibska. Na pozór brzmi jak zaleta, ale nie zawsze nią było, ponieważ Noah trochę za często wpadała w drugą skrajność, a więc: zachowywała się, jakby pewne rzeczy w ogóle jej nie obchodziły. Być może wyniosła to z domu, w jakiejś dziwacznej formie buntu przeciwko rodzicom, przeciwko którym buntowała się w dużej mierze dlatego, że byli rodzicami - nienawidziła nieoczekiwanych pytań, którymi atakowała ją matka, wypytując o wyniki w szkole, o to czemu z testu z algebry dostała czwórkę, o to czy nie jest zadowolona ze swojego korepetytora i o to, czy może przypadkiem się w nim nie zakochała, skoro najwyraźniej na zajęciach robi wszystko oprócz uczenia się. A może chodziło o to, że sama miała wystarczająco dużo sekretów - swoich, ale też cudzych - których musiała troskliwie strzec, więc próbowała zostawić innych w spokoju, z nadzieją, że jeśli sama nie będzie się wychylać, świat w magiczny sposób zapomni o niej. Dlatego nie wypytywała pokiereszowanych ludzi spotkanych na klatce schodowej co im się właściwie stało i dlaczego tak wyglądają, a zamiast tego oferowała im plaster i trochę słodyczy ze swojej szafki. I dlatego, gdy zobaczyła siedzącą na podłodze w korytarzu, wcale nie oczekiwała od niej wyjaśnień. Gdyby Laura nie chciała jej powiedzieć, to… to i tak usiadłaby obok, bo przecież nie miała żadnego obowiązku jej mówić.

Oczywiście, w jakimś sensie, mogłaby się domyślić - kiedy masz dziewiętnaście lat, na studiach nie trwają właśnie egzaminy, masz w miarę stabilną sytuację rodzinną (nawet jeśli ojciec dał nogę na inny kontynent, to przynajmniej nie zawracał Laurze za często głowy i nie okazał się potworem, w przeciwieństwie do niektórych ojców) i żaden z członków tej rodziny nie jest poszukiwany przez policję, faceci znajdują się całkiem wysoko na liście powodów, przez które możesz wypłakiwać sobie oczy. Nawet jeśli ten facet okazuje się zupełnie banalny - Noah wydała z siebie dość pogardliwe prychnięcie i powtórzyła za dziewczyną: - Na biurku? Ja pierdolę, czy zakompleksieni trzydziestolatkowie naprawdę nie mogą… - urwała, być może na widok miny Laury, a być może sama się zorientowała, że brak finezji Leonarda nie jest w tym momencie najważniejszy. Westchnęła wymownie, jeszcze w ten sposób próbując skomentować to zachowanie, a potem pogłaskała Laurę po włosach. - Chuj mu w oko, Laura - postanowiła. - Wstaniemy czy chcesz jeszcze trochę tu posiedzieć?

autor

-

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Były momenty, kiedy Laura była Noah szalenie wdzięczna za jej ten jej brak wścibskości, za dystans i za przestrzeń, którą dawała innym. Bywały jednak takie dni, kiedy pragnęła wejść do jej pokoju z gorącą herbatą albo butelką białego wina, zawinąć się kocem i przegadać całą noc, opowiadając o każdym trapiącym ją problemie, ekscytującym szczególe, nieistotnej błahostce, licząc na to, że Noah okaże maksimum zaangażowania i zainteresowania poruszanymi tematami. Oczywiście były rzeczy, o których nie chciała mówić – unikała rozmów o ojcu albo odpowiadała dość zdawkowo, długie miesiące ukrywała swój związek z Leonardem, a gdy Eisenberg dowiedziała się o nim czystym przypadkiem, przekazała jej jedynie zestaw podstawowych informacji, znów długo nie wdając się w szczegóły. A przecież chciała wykrzyczeć całemu światu, że jest szalenie zakochana, chciała omawiać z przyjaciółką swoje randki, prosić o pomoc w zrozumieniu męskiego umysłu albo wyborze odpowiedniej sukienki.
Noah jako jedna z niewielu osób w życiu Laury mogła się faktycznie domyślić, jaki jest powód jej łez. Prychnięcie przyjaciółki wywołało u Hirschówny śmiech, a potem głośne pociągnięcie nosem. – Nie wiem… – wymamrotała, bo naprawdę nie wiedziała, co było w tym tak ekscytującego. Oczywiście skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie chciałaby być na miejscu Anne, oblewając się rumieńcem i trochę zwijając się z zażenowania. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że Leonard był jednym z niewielu facetów, którzy naprawdę się jej podobali, a przynajmniej jednym z niewielu, na których zwróciła uwagę. – A powiesz mu to? Bo właśnie dzwoni… – uniosła telefon, pokazując przyjaciółce ekran, na którym wyświetlało się imię Adlera. Nie był to co prawda najlepszy pomysł, więc po prostu wygasiła ekran, nie chcąc z nim rozmawiać. – Wstańmy. – pokiwała głową, bo czuła się żałośnie, siedząc zapłakana w przedpokoju. Dźwignęła się na nogi, zsunęła ze stóp buty i powolnym krokiem dotarła do salonu. Po drodze zgarnęła paczkę chusteczek stojącą na stoliku i skuliła się w rogu kanapy.
– Znowu dałam się nabrać. – wymamrotała, gdy ciemnowłosa zajęła miejsce tuż obok. – I jeszcze ta Anne… – aż się skrzywiła na wspomnienie asystentki Adlera.
– Ona widziała, że ja ich widzę. – dodała, wzdychając ciężko. Nie mogła nic poradzić na to, że cały czas miała w głowie jej fałszywy uśmiech.

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”