#34 only love can hurt like this
: 2022-10-02, 12:51
#70
To tylko zły sen, to tylko zły sen. Zaraz się obudzisz. Obudź się, Laura!
Powtarzała w swojej głowie, czując napięcie w całym ciele. Z samochodowych głośników kolejny raz obolałym głosem Paloma Faith powtarzała Only love can hurt like this, a oczy Laury zachodziły łzami. Wyglądała przez szybę, zaciskając palce u dłoni tak bardzo, że zaczynały mrowić przez brak dopływu krwi i pociągała nosem, próbując się uspokoić. Nic jednak nie pomagało, zaczęła więc liczyć mijane sklepowe neony, licząc, że skutecznie wyprze to z jej myśli obraz tego, co zobaczyła jakieś dwadzieścia minut temu.
W pierwszej chwili, gdy stanęła na korytarzu Alder Inc., miała wrażenie, że tylko się jej coś przywidziało, jednak kilka kroków zrobionych w kierunku biura analityka biznesowego, rozjaśniło sytuację. Przy biurku stała Anne, w samej koronkowej bieliźnie, prężąc się pod dotykiem Adlerowych dłoni. On nie miał już na sobie koszuli, a rozpięte spodnie powoli zsuwały się z jego bioder. Stała na tyle blisko, by dotrzeć jego dłoń pomiędzy jej udami oraz twarz zatopioną w jej szyi. Stała też na tyle blisko, by dostrzec twarz Anne oraz triumfujący uśmiech na jej twarzy, gdy ich spojrzenia się skrzyżował. W tym momencie Laura uniosła torbę z babeczkami, które trzymała w ręku i rzuciła nimi prosto w szklaną ścianę Leonardowego biura, zwracając tym na siebie jego uwagę. Szybkim krokiem dotarła do windy, słysząc za sobą jego głos wołający jej imię. Prawdopodobnie te wiszące na udach spodnie tak go spowolniły, że nie mógł jej dogonić. Drżącymi dłońmi wyciągnęła telefon z torebki, by jak najszybciej zamówić ubera i wrócić do domu.
Nie była w stanie dłużej powstrzymywać łez, wybuchła głośnym płaczem, gdy przekroczyła próg mieszkania. Zsunęła z ramion mokry od deszczu płaszcz i nim dotarła do salony, osunęła się po ścianie, siadając na twardej podłodze. Schowała głowę w ramionach, oddychając ciężko i szlochając. Jej telefon ciągle wibrował, a na wyświetlaczu pojawiało się zdjęcie uśmiechniętego Leonarda.
Była taka zła – na siebie, że pozwoliła na to, by drugi raz wszedł do jej życia, że obdarzyła go zaufaniem, poczuła się swobodnie i zaczęła czuć za dużo; na niego, że ją okłamał, że ją zdradził, a wcześniej zapewniał, że Anne to tylko asystentka i nic ich nie łączy.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Noah, która właśnie przekroczyła próg mieszkania. Nie miała pojęcia, co do niej powiedziała, choć mogła się domyślać, że pyta o to, kto znów nie przekręciła zamka w drzwiach, a zaraz potem o to, dlaczego siedzi na podłodze w przedpokoju u blokuje przejście. Uniosła głowę, ukazując przyjaciółce zapłakaną twarz.
– Noah… – jęknęła, pociągając nosem, zaraz zakrywając twarz dłońmi. Nie wiedziała, czy powinna żałować, że nie dotarła do swojego pokoju i nie zamknęła się w nim, unikając kontaktu z ludźmi, czy powinna się cieszyć, że przyjaciółka była już w domu i istniała szansa, że jakoś ją wesprze.
To tylko zły sen, to tylko zły sen. Zaraz się obudzisz. Obudź się, Laura!
Powtarzała w swojej głowie, czując napięcie w całym ciele. Z samochodowych głośników kolejny raz obolałym głosem Paloma Faith powtarzała Only love can hurt like this, a oczy Laury zachodziły łzami. Wyglądała przez szybę, zaciskając palce u dłoni tak bardzo, że zaczynały mrowić przez brak dopływu krwi i pociągała nosem, próbując się uspokoić. Nic jednak nie pomagało, zaczęła więc liczyć mijane sklepowe neony, licząc, że skutecznie wyprze to z jej myśli obraz tego, co zobaczyła jakieś dwadzieścia minut temu.
W pierwszej chwili, gdy stanęła na korytarzu Alder Inc., miała wrażenie, że tylko się jej coś przywidziało, jednak kilka kroków zrobionych w kierunku biura analityka biznesowego, rozjaśniło sytuację. Przy biurku stała Anne, w samej koronkowej bieliźnie, prężąc się pod dotykiem Adlerowych dłoni. On nie miał już na sobie koszuli, a rozpięte spodnie powoli zsuwały się z jego bioder. Stała na tyle blisko, by dotrzeć jego dłoń pomiędzy jej udami oraz twarz zatopioną w jej szyi. Stała też na tyle blisko, by dostrzec twarz Anne oraz triumfujący uśmiech na jej twarzy, gdy ich spojrzenia się skrzyżował. W tym momencie Laura uniosła torbę z babeczkami, które trzymała w ręku i rzuciła nimi prosto w szklaną ścianę Leonardowego biura, zwracając tym na siebie jego uwagę. Szybkim krokiem dotarła do windy, słysząc za sobą jego głos wołający jej imię. Prawdopodobnie te wiszące na udach spodnie tak go spowolniły, że nie mógł jej dogonić. Drżącymi dłońmi wyciągnęła telefon z torebki, by jak najszybciej zamówić ubera i wrócić do domu.
Nie była w stanie dłużej powstrzymywać łez, wybuchła głośnym płaczem, gdy przekroczyła próg mieszkania. Zsunęła z ramion mokry od deszczu płaszcz i nim dotarła do salony, osunęła się po ścianie, siadając na twardej podłodze. Schowała głowę w ramionach, oddychając ciężko i szlochając. Jej telefon ciągle wibrował, a na wyświetlaczu pojawiało się zdjęcie uśmiechniętego Leonarda.
Była taka zła – na siebie, że pozwoliła na to, by drugi raz wszedł do jej życia, że obdarzyła go zaufaniem, poczuła się swobodnie i zaczęła czuć za dużo; na niego, że ją okłamał, że ją zdradził, a wcześniej zapewniał, że Anne to tylko asystentka i nic ich nie łączy.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Noah, która właśnie przekroczyła próg mieszkania. Nie miała pojęcia, co do niej powiedziała, choć mogła się domyślać, że pyta o to, kto znów nie przekręciła zamka w drzwiach, a zaraz potem o to, dlaczego siedzi na podłodze w przedpokoju u blokuje przejście. Uniosła głowę, ukazując przyjaciółce zapłakaną twarz.
– Noah… – jęknęła, pociągając nosem, zaraz zakrywając twarz dłońmi. Nie wiedziała, czy powinna żałować, że nie dotarła do swojego pokoju i nie zamknęła się w nim, unikając kontaktu z ludźmi, czy powinna się cieszyć, że przyjaciółka była już w domu i istniała szansa, że jakoś ją wesprze.