WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
24
163

bezrobotna na zasiłku

probuje złapać się czegokolwiek (na marne)

elm hall

Post

Rozdział drugi:
there’s still a piece of me that can’t let go of you

Zaprosił ich.
Wspólny wyjazd powinien coś oznaczać - cokolwiek, choćby malutką chwilę połączenia, zrozumienia, realizacji celów - posiadania władzy nad otaczającą ich sytuacją. Czy tak rzeczywiście było? Trudno jest odpowiedzieć na podobnego typu pytania, albowiem Louna w żadnej, chociażby minimalny sposób nie potrafiła rozgryźć pana Leonarda D'clifford'a - nie miała pojęcia jakie mógłby mieć intencję względem niej czy nich. Czy stawał się po prostu przyjacielem? Czy w jego umyśle pojawiło się współczucie i zapragnął być jedynie dobrym człowiekiem chętnym pomóc młodej dziewczynie z dzieckiem? Ciężko stwierdzić.
W tej pokręconej formie ich relacji, jedno było pewne: trójka chłopców nie widziała poza sobą świata. Jordan (jej JJ) Victor i Michael każdy wolny moment spędzali we trójkę, zwykle było to w domu bliźniaków (mieszkanie Winfield'ów nie miało do tego warunków) - czasem się nimi zajmowała, a niekiedy przywoziła Jordiego, aby za chwilę wyjść i cieszyć się wolnością. Jednakże w tak krótkim czasie udało się panience Winfield rozpoznać predyspozycje mężczyzny. Młody, przystojny, wykształcony - z kilkoma (więcej niż trzy) zerami na koncie - stawał się całkiem przyzwoitym kąskiem na rynku samotników. To dość zabawne, że był dopiero przed trzydziestką, a zdążył odnieść tak wiele. Własny dom, firma - przyszłość dla własnych pociech, w niczym nie przypominał poprzednich partnerów życiowych Lou - przerastał ich o głowę. I może to właśnie to sprawiło, że go zapragnęła - nie tylko ciała i intelektu, lecz przez umysł szatynki przechodził egoizm: marzyła też o jego dobytku. Miał wszystko; nie musiał się starać, a ona nie skończyła nawet liceum, jednak to nie tak, że brakowało jej inteligencji, Louna posiadała ponadprzeciętne IQ - aczkolwiek wpadka, brak czasu oraz funduszy nie umożliwił dziewczynie ciekawej przyszłości. W Seattle się urodziła i tu zapewne z sobą skończy.
Siedziała z przodu, jechali już ponad godzinę - Leo kierował, a trójka urwisów zajmowała się sobą na tylnych siedzeniach - albo grali na swych telefonach (które prawdopodobnie są droższe niż mieszkanie Winfield'ów) - lub cała piątka śpiewała wspólnie radosne piosenki. Teraz nastała cisza, wzrok pasażerki skupił się na kierowcy. - Naprawdę dziękuję, że nas zabrałeś. Jordan jest teraz najradośniejszym dzieckiem na świecie. - dziękowała w ciągu tej godziny już czwarty raz, mimo to uśmiechnęła się delikatnie. Lou prezentowała się dzisiaj obłędnie - bordowa, podkreślająca jej krągłości sukienka (pożyczona na szybko od przyjaciółki) - a na twarz nałożyła więcej makijażu (dzięki temu nie było widać, że po raz kolejny nie przespała całej nocy). Wyglądała tak dla niego, albowiem ubzdurała sobie, że tego dnia zdobędzie się na pierwszy krok by znaleźć się bliżej ku celu. - Mam nadzieję, że nikt nie miał nic przeciwko, że tu jesteśmy. - zdecydowała się na zbadanie nieco sytuacji - a kto wie, być może zdążył już kogoś poznać. - Nie chciałabym, abyś poczuł się wykorzystywany. - kłamczuszka - być może i rzeczywiście to nie było jej zamiarem, lecz z drugiej strony pojechanie z synem do Aquaparku (szczególnie do takiego gdzie jej nie stać - i nigdy nie będzie) wliczało się niczym jak spełnienie marzeń. Leonard miał smykałkę do ojcostwa - i to zarabiania pieniędzy - więc te cechy były najważniejsze.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Zaprosił ich.
Leonard nie posiadał wielu znajomych, którzy w rzeczywistości byliby tylko znajomymi i nie oczekiwali od niego sprzyjającej formy relacji; pieniędzy, kontaktów i kontraktów. Mało przychylnie podchodził do obcych, choć dzięki obecnemu stanowisku niejednokrotnie musiał zachować pokerową minę. Niestety jego prawdziwy stosunek był widoczny w małych gestach: gorliwym uścisku dłoni, krótkim, cynicznym uśmiechu lub nagłym złapaniu mostka nosa, co przywykł robić, ilekroć próbował zachować kontrolę nad własnymi emocjami.
Bywał impulsywny. Ale nie wtedy, kiedy obok znajdowały się jego dzieci – i choć zjawili się w życiu Leonarda niespodziewanie, tak jak gwiazda, która znienacka przemyka przez niebo, to obecnie nie wyobrażał sobie bez nich życia. Stanowili część tego aroganckiego i buńczucznego mężczyzny; nieodłączny element jego woli i istnienia; coś, dzięki czemu był w stanie oderwać się od obowiązków związanych z firmą. I być może właśnie dlatego zdecydował się zaprosić Lou oraz Jordana – bo chłopcy koniecznie chcieli się z nimi zobaczyć. Dotychczas ich spotkania ograniczały się do domowych odwiedzin bądź zabaw na placu, gdzie radośnie brykali wśród plastikowych konstrukcji. Wtedy Leonard skupiał się na rozmowach z kobietą, jednak brakło temu intymności. Ograniczał się do neutralnych tematów.
Nie wydaję mi się – oderwawszy wzrok od przedniej szyby, posłał krótki, zawadiacki uśmiech w stronę Lou. Następnie ponownie skupił się na kierowaniu. – Raczej nie jestem typem osoby, którą można wykorzystać – odpowiedział zgodnie z prawdą, po czym włączył kierunkowskaz i skręcił w lewo.
Leonard dopiero uczył się ojcostwa, bo o istnieniu synów dowiedział się raptem dwa lata temu. Przez ten czas niejednokrotnie popełniał błędy. Zdarzało się, że nie wiedział jak postąpić podczas ich choroby, odmówił spotkania na poczet służbowego wyjazdu, pomylił postacie z bajek bądź kupił nieodpowiednie prezenty. Mimo tego starał się, co prawdopodobnie dostrzegali wszyscy, jednak z perspektywy doświadczeń uważał, że zarządzanie firmą było o wiele łatwiejsze, niż zaspokojenie potrzeb dwóch małych chłopców. Albo dwóch małych, pyskatych chłopców.
Po upływnie kolejnego kwadransa dotarli na miejsce. Ogromne koła białego Mercedesa zatrzymały się tuż pod bramą Aquaparku, a po chwili z wnętrza wyskoczyła trójka dzieciaków, którzy nie bacząc na dorosłych, pognali prosto do kasy biletowej. Tam zatrzymał ich ochroniarz.
Niesforni jak zawsze – skwitował Leo, po czym obszedł samochód i otworzywszy bagażnik, wyciągnął ze środka dwie torby: swoją i Louny. – Wstali dzisiaj o piątej i pakowali zabawki. O szóstej pokłócili się o kolor ręczników, a pół godziny później o pływaczki. O siódmej straciłem cierpliwość i powiedziałem, że jak nie zjedzą śniadania, to nigdzie nie pojedziemy – streścił swój poranek i choć obecnie się uśmiechał, to w tamtym momencie czuł jedynie nerwowość.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wild Waves Theme and Water Park”