WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table> <div class="kp0">
<div class="kp2">
<div class="kp3">

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-1" name="kp4-gr" checked><label for="kp4-1"> me </label> <div class="kp5-a"><img src="https://i.imgur.com/mEyL9Nf.png"></div> </div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-2" name="kp4-gr"><label for="kp4-2"> about</label>
<div class="kp5"> <div class="kp5-t">about me</div> <div class="kp5-in">

<div class="kp5-info"> <h1>imie i nazwisko</h1> <h2>arson bellamy de loughrey-cox jr.</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>pseudonim</h1> <h2>-</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>data i miejsce urodzenia</h1> <h2>13.06.1992, Darien, Connecticut</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>dzielnica mieszkalna</h1> <h2>Fremont</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>stan cywilny</h1> <h2>nosi obrączkę</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>orientacja</h1> <h2>ekspetymentator</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>zajęcie</h1> <h2>aktor (bardzo) dramatyczny</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejsce pracy</h1> <h2>freelancing</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>wyznanie</h1> <h2>hipokryzja</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>miejscowy</h1> <h2>w seattle od 29 lat</h2></div>
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-3" name="kp4-gr"><label for="kp4-3">story </label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my story</div>
<div class="kp5-in">- Yo, Arsehole!<br><br>
Jogurt jest brzoskwiniowy i odtłuszczony (to znaczy: mniej gęsty i kremowy niż jego pełnoprawna, bogata w lipidy wersja). Poznaję po zapachu i konsystencji, nie zaś po smaku albo kolorze; całe jego opakowanie wylądowało na moim karku - trudno więc byłoby mi dosięgnąć i posmakować, ale czuję.<br>
Oj, o-jejku; napięcie pęcznieje we mnie, wznosi się, skłębione w koniuszkach palców i pod osłoną rzepek w chudych, kanciastych kolanach. Katalizuje, i płynie - płynie żyłami, płynie niteczkami dendrytów, płynie z tlenem, i z krwią i słonością łez wzbierających za progiem powieki. Czuję wszystko: wykwit rumieńca, artyleryjski ostrzał rówieśniczych spojrzeń, echo złośliwego rechotu zapętlone w bębenkach moich własnych uszu. Tak, wstydzę się, ale potrafię też zawstydzać innych. I tak, być może boli, ale umiem zrobić tak, żeby ich bolało bardziej. <br>
Więc wstaję. Z podniesioną głową, z dłońmi puszczonymi wzdłuż ciała w nonszalanckim, luźnym geście. Mam tylko naście lat, ale w dłoni już broń - palną, albo łuk i strzały, ale prawda jest taka, że wystarczyłby nawet widelec. Pierwszy dostaje ten najwyższy, ten z drużyny, nie pamiętam już imienia. Prosto w oko - i nie bez satysfakcji patrzę, jak łapie się za twarz w dzikim, spazmatycznym zrywie - zanim skona. Druga jest Astrid z kółka dramatycznego, ta zazdrosna szmata, która dwa tygodnie temu wkopała mnie przed Profesorem Robertsonem, a teraz ma czelność śmiać mi się prosto w oczy. Łapię ją za włosy - za gruby węzeł szorstkich, rudych kudłów i…<br>
<br>
- Proszę państwa, nasz Banko chyba zasnął! <br> <br>
Otwieram oczy, napotykając badawcze spojrzenie wykładowcy. Trochę mi zajmie nim przypomnę sobie, że Banko, przyjaciel Makbeta, wciśnięty w rajtuzy i kryzowy kołnierz, to ja; i, że nie mam już czternastu lat, że wyrosłem - z moich adolescencyjnych obaw, z problemów z dykcją, z problemów z matką, z nocnych lęków, porannych mdłości, ataków paniki przeżywanych samotnie w ostatniej kabinie szkolnej łazienki. Kiwam głową, potwierdzam, że tak. Nie śpię. Nie śpię, i jestem już duży (ignorując ten jeden bolesny centymetr, który już zawsze będzie dzielił mnie od wymarzonych pięciu stóp i jedenastu cali wzrostu), i jestem już dorosły, a tamten zaszczuty dzieciak został, gdzie zawsze było jego miejsce - wczepiony szponami palców w halkę matczynej spódnicy, albo w krawędź szkolnej umywalki, na moment przed otrzymaniem kolejnego wpierdolu. Najważniejsze jednak, że nie ma go tutaj - tu, gdzie jestem tylko ja: na deskach uniwersyteckiego teatru, w dwudziestym roku życia, na dwa lata przed wyjazdem do Europy i cztery przed pierwszym poważnym angażem. Zadzieram głowę, prostuję ramiona, chłodnym wnętrzem dłoni rozmasowuję zesztywiały kark: <br>
- Często, przyjacielu, narzędzia piekła prawdę nam podają, aby nas potem w zgubne sieci… <br> <br>
- Bellamy? - europejski akcent jakby takt zaklęcia, muśnięcia szczupłych palców w spacerze po mojej skroni - Bellamy, skarbie. Wróć… <br>
<br>
Brzmię w jej ustach jak tytuł francuskiej nowelki o nowobogackim casanovie, albo nazwa bratysławskiego studio produkującego ostre gejowskie porno. Trochę dziwnie, trochę naiwnie, trochę obco, i bardzo jak Nie-Ja. Tworzy mnie na nowo. I uświadamiam sobie jak bardzo nie chcę, żeby (kiedykolwiek) przestała mnie kochać. Unoszę się na łokciach kocim ruchem, i w taki też sposób - jak zagłaskane ugłaskane domowe zwierzę - nadstawiam się pod jej dłoń. Pozwalam się dotykać. I - p r a w i e - pozwalam się widzieć. Pyta, o czym myślę - a ja odpowiedzią ślizgam się po powierzchni dachu dachu dachu dachu prawdy. Potem - "Zdradne są kroki za śpiesznie podjęte!" - jej się oświadczam - i małżeństwo to wkrótce obydwoje przyjmujemy za fakt, obydwoje ze wzruszeniem (ona: szczerym, ja: ramion). <br><br>W tym wspomnieniu tatuaży jest pięć -
  • pięć
- sześć (zawsze zapominam o tej drobnicy za jej uchem) - co oznacza, że pomiędzy Wtedy i Dziś uzupełni zbiór o trzy kolejne. <br>
<br> Metryki spuchną nam wiekiem, walizki - ubraniami i książkami przewożonymi przez ocean na dwa razy, paszporty - dumną pieczątką wiz. Obudzimy się dorośli i zmęczeni, patrząc nie tyle na siebie nawzajem, co przez siebie - wzrokiem nieobecnym i pustym. To ja w końcu powiem, że potrzebuję zmiany. Wolności. Powietrza! <br>Że w naszym pałacyku monogamii pora już otworzyć okno na świat! Czy tego potem pożałuję? Tak, nie, nie wiem, może. A ona? Czy zgodzi się tylko przez grzeczność, czy z potrzeby uwolnienia się od... <br><br>
- Panie De Loughrey? Czy jest pan ze mną? <br>
(Niestety jeszcze tak). <br><br>
Gabinet terapeuty jest jasny i czysty. To taka przestrzeń, którą swobodnie nazwać można bezpieczną (z kremowymi kotarami z rayonu, ciepłym światłem rozbitym pomiędzy kilka strategicznie rozstawionych lamp, miękkością dopasowanych do siebie foteli i monotonnym brzmieniem głosu siedzącego naprzeciwko mnie mężczyzny). Płacę mu (to znaczy, majątek de Loughrey-Coxów płaci-mu) dwieście dolców za godzinę tej mizerii, zapętlonych w sobie rozmów o trudnym dzieciństwie, przeroście ambicji nad treścią, każdym rodzaju lęku, z jakim przyszło mi żyć. Mówi, że muszę nauczyć się przestać wyłączać z własnej egzystencji. Ja mówię mu - raz po raz - że może się iść się pierdolić.
<br> <br>
Bo, widzicie, co takiego może zrobić (bardzo, bardzo młody) człowiek, któremu w życiu jest (bardzo, bardzo) źle i (bardzo, bardzo) ciężko - mimo całej długiej listy rzekomych przywilejów, jakie ponoć powinien co wieczór wpisywać sobie w (zalecony przez szkolnego psychologa) Mały Dzienniczek Wdzięczności?<br>
Rozwiązań jest kilka. <br>
Może, na przykład, zacząć chlać, albo po prostu strzelić sobie w łeb z rodowej strzelby grawerowanej w zawijaski rodowego herbu. Może zajebać własnego ojca - to znaczy, idąc sugestią psychoterapeuty, że muszę zacząć brać odpowiedzialność za swoje czyny: mógłbym zajebać mojego ojca - trując go bromadiolonem, albo dusząc poduszką przez sen, i skazać się na lata w więzieniu, a moją matkę - na lata bólu i wyrzutów sumienia. Może też zacząć żyć w wyobraźni. Na jasnych pergaminowych stronach, ciepłych i szorstkich pod naciskiem palców. Co wieczór wić sobie nowe gniazdko pod osłoną starannie zdobionych obwolut, cudze słowa - i cudze życie - uznając za własne. <br>
<br>
- Płomyczku? Zejdź stamtąd, kochanie. No, skarbie, no już. <br><br>
Moja matka stoi w oknie, i wyciąga do mnie dłoń. W ostrym świetle świtu jej włosy wydają się prawie czerwone, wygląda, jakby zajmowała się ogniem - od czubka głowy, przez kanty wąskich ramion, aż po tę jej żadną talię i pas. Nazywa mnie Promyczkiem odkąd tylko pamiętam (możliwe więc, że zwracała się tak do mnie nawet w czasach, których dziecięcą pamięcią nie jestem zdolny objąć), ale dziś sepleni przez wyrwę w równym szyku białych zębów, po tym, jak poprzedniego wieczora mój ojciec wybił jej obydwie jedynki, dwójkę i trójkę - więc zamiast wyrrrazistego rrrr, w zdrobnienie wkrada się miękka, ślamazarna ełka. Powierzchnia pod moimi stopami jest śliska i zimna, wnętrze domu pachnie herbatą i ciepłem, ale już nie - już nigdy nie - bezpieczeństwem. <br>Waham się. <br>
Gdyby ktoś postawił przede mną lustro, zobaczyłbym siedmiolatka w piżamie i skarpetkach w gwiazdki, znajdującego się na krawędzi szaleństwa, rozpaczy, i dachu. Ale nie ma tu żadnego lustra - jest tylko moja matka, i jej dłoń, i dom, do którego - teraz wiem - będę musiał wrócić. Kiwam głową na tak, i kręcę głową na nie. <br>
Tym, co mnie przekonuje, jest ostatecznie złożona mi przez mamę propozycja - z krzywym uśmiechem, który zionie czernią szczerby: <br><br>
- Możemy przecież udawać, że to wszystko to tylko sztuka, czyż nie? Możemy przecież udawać, Płomyczku, że nic co tu się dzieje, nie dzieje się naprawdę.

</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-4" name="kp4-gr"><label for="kp4-4"> flaws </label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my flaws</div>
<div class="kp5-in"> Obrazek<br>Płeć: M, on/jego<br>
Pochodzenie etniczne: Biały;<br>
Grupa wiekowa: 24 - 31<br>
Wzrost: 5'11" (1m180cm) 5'10" (1m179cm)<br>
Waga 10st 5lb (65kg)<br>
Kolor włosów: Ciemny blond;<br>
Kolor oczu: Niebieskie; <br>
Języki: Angielski (rodzimy), francuski (C1), łacina (klasyczna);<br>
Rodzimy akcent: Amerykański; Standard;<br>
Akcenty: General American, Southern American, Canadian, French, French-Canadian, British (London), Cockney;<br>
Taniec: Walc angielski, walc wiedeński, Fokstrot, Quickstep, Lap dance Tap-dance; <br>
Prawo jazdy: Tak, kat. B; <br>
Śpiew: Tak;<br>
Instrumenty: Pianino, fortepian; <br><br>

Agent: <br>
Patrick Duncan, Seattle REP<br>
Adres e-mail: <br>
p.duncan@seattlerep.com<br>
Numer kontaktowy: +1 (206) 529 6891
<br><br>WSZYSTKO, CZEGO NIE WIDAĆ<br>I. Od ósmego roku życia cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, przejawiające się u niego głównie natrętnymi fantazjami o przemocy względem siebie i innych, i przemożną potrzebą regularnego mycia rąk. Najbardziej lubi szare mydło, ujdą też te naturalne, z drobinkami kawy albo substancji mineralnych. Nie znosi za to sztucznych zapachowych kosmetyków, kremów, balsamów i olejków. Do toalet publicznych zabiera własny żel do dezynfekcji rąk. <br>
II. Bulimię ma za to od dwunastego roku życia - z niewielkimi przerwami, do dziś. Objawy nasilają się gdy jest zestresowany (czyt. przez około 89% czasu) - wtedy rzyga nawet kilkanaście razy dziennie. <br>
III. Regularnie uprawia sport - a najbardziej lubi takie, po których od razu można rozpoznać jego uprzywilejowany status społeczny, a więc szermierkę, łucznictwo i polo. Nie gardzi też bieganiem (woli długie dystanse niż sprint) i okazjonalną siłownią. <br>
IV. Nie pali, i nigdy tego nie robił. Po alkohol sięga okazjonalnie, żeby coś opłakać lub celebrować, ale nie jest, i nie przypuszcza by kiedykolwiek mógłby być, od niego uzależniony. <br>
V. Nałogowo pije za to horrendalne ilości czarnej kawy - teraz jeszcze więcej, od czasu jak kilka lat temu rzucił napoje energetyczne. W ramach pozytywnego przewartościowania - przynajmniej nie bierze, i nigdy nie brał narkotyków (a od zioła mdli go w sposób, nad którym nie ma kontroli - a więc taki, jakiego woli unikać).<br>
VI. Zawsze sypiał wyjątkowo krótko - zazwyczaj wystarczy mu 4 do 6 godzin. Wstaje bardzo wcześnie, woli poranki od wieczorów. O świcie można go spotkać na plaży, podczas długiej przebieżki, albo za zaparowaną szybą prysznica, pod którym może trwać niemal godzinami, zatopiony we własnych myślach i strugach bardzo gorącej ciepłej, rozpachnionej paczulowym olejkiem, wody. <br>
VII. Wynikiem prawie-romantycznego aktu, na który posilił się po pierwszej rocznicy związku z Ettel, zapisał się na kurs jidysz, i ukończył całe dwa semestry. Nie sprawiło to niestety, że dziś może swobodnie rozmawiać z duchem dziadka swojej żony, ale przynajmniej potrafi w jego języku zamówić szakszukę, przekląć i wygnać z obejścia pierworodnego syna, i spytać którędy na lotnisko?. O wiele lepiej radzi sobie przynajmniej z francuskim, którego - pod rodzinnym przymusem - uczył się od szóstego roku życia. <br>
VIII. W ramach zupełnie tych szczegółów, które nie mają absolutnie żadnego znaczenia, a które jakimś cudem zawsze się zapamiętuje, wymienić można: że Arson przed snem często pije napar z rumianku i lukrecji; że najpierw moczy szczoteczkę, a potem nakłada na nią pastę do zębów; że najmniejszy palec u jego lewej stopy ma śmieszny garbek - po kretyńskim złamaniu jakiemu uległ osiem lat temu, podczas treningu tajskiego boksu (nigdy, kurwa, więcej!); że najchętniej używa [ponoć damskich], cokolwiek to znaczy, perfum Toma Forda; że uwielbia żółtą, a nienawidzi zielonej papryki; że jego pierwszy i ostatni domowy pupil - rudy pers o skłonności do nadwagi - miał na imię Tołstoj (ale Arson nazywał go Tostem); że dobrze wygląda w praktycznie każdym nakryciu głowy, za to koszmarnie - we wszelkich odcieniach fioletu. <br> IX. Ma problem z dotykiem - czasami potrzebuje go jak powietrza, innym razem unika jak ognia. Uwielbia korę drzewną pod opuszkami palców, ciepły piasek przesypywany z dłoni w dłoń, zimną gładź stali chirurgicznej, jedwab i kaszmir. Nienawidzi filcu, wełny i lnu. Ma niezwykle wrażliwą skórę, i od szorstkich materiałów dostaje wysypki. Gdyby mógł - wszędzie chodziłby w rękawiczkach, ale jednocześnie - na bosaka. Uwielbia poznawać świat dłońmi, ale tylko wtedy, gdy czuje się pewnie, i ma panowanie nad sytuacją. Dlatego to on zawsze pierwszy podaje dłoń, to on całuje pierwszy, to on prowadzi - zgodnie z własnym widzimisię regulując mniej lub bardziej widzialną smycz, to on nadaje tempo, rytm i takt - i w rozmowie, i w tańcu, i w łóżku. <br>
X. To, co inni diagnozują u niego jako narcyzm, chorobliwą ambicję i przesadny upór, lubi nazywać siłą charakteru. W życiu nie przyznałby się, że cząstki tych wad cech odziedziczył po swoim ojcu, i, że coraz częściej przypomina go w tym, jak im ulega. Woli myśleć, że jest lepszy od Loughrey-Cox’a Seniora pod każdym możliwym względem, a w ogóle najlepiej trzymać się od niego tak daleko, jak tylko można. Rodziców odwiedza sporadycznie, zwykle nie częściej niż dwa razy w roku. Nieco lepsze kontakty utrzymuje z kuzynostwem, które jest najlepszą namiastką wymarzonego i nieposiadanego rodzeństwa, jaką zapewnił mu los. <br>
XI. Kocha Szekspira. I kiedy mówi, że "kocha Szekspira", to nie ma na myśli jakiejś tam przelotnej-znowu-miłostki, tylko wierność po grób, obsesję, która pali i niszczy, uczucie, jakie nie pozwala spać, nie daje jeść, zapętla się dokoła tchawicy i wkrada w komórki ciała, by je zeżreć od środka. Uwielbia, i zna na pamięć, chyba całe Jak Wam się podoba, Sen nocy letniej i wszystkie klasyki, a za rolę Koriolana sprzedałby pewnie własną matkę - ale tylko, jeśli wystąpić miałby na deskach najbardziej prestiżowych teatrów. <br>
XII. Nie wierzy w horoskopy, Boga i altruizm, w każdym uczynku rzekomo motywowanym wyłącznie dobrymi chęciami dopatruje się drugiego dna, i najchętniej jakiegoś podstępu, a wszystkie dokumenty czyta trzy razy, zanim cokolwiek podpisze. Nie ma (być może "jeszcze") paranoi, jest tylko ostrożny. I sceptyczny. I cyniczny - może zbyt wiele razy go już zraniono zdradzono. Albo może po prostu za mocno wziął sobie do serca finał Juliusza Cezara. <br>
XIII. Pochodzi z prawdziwej arystokracji, takiej z korzeniami sięgającymi jeszcze Starego Kontynentu, więc w ramach rodzinnej tradycji gardzi wszystkim, co nowobogackie. Jego ojciec jest przedsiębiorcą i lokalnym politykiem, matka filantropką i Żoną, cokolwiek to znaczy w słowniku obrzydliwie bogatych i obrzydliwie nieszczęśliwych ludzi. W dzieciństwie i młodości Arson został obwieziony po całym świecie, i skrupulatnie nauczony różnych rzeczy o kulturze, etykiecie i sztuce, i tak mu zostało: irytuje więc znajomych egzaltacją, z jaką moczy prawdziwe francuskie croissanty w prawdziwej włoskiej kawie, rozprawia o wyższości klasycyzmu nad rokoko, i zawsze wie, po który widelec sięgnąć najpierw - nawet, jeśli po prawej stronie talerza leży ich jakieś osiemset, a po środku nakrycia tylko jedna, uzbrojona w pancerz, krewetka królewska.
</div> </div></div>

<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-5" name="kp4-gr"><label for="kp4-5">more</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">and more</div> <div class="kp5-in">
<div class="kp5-c-info"> <h1>imię/ nick z edenu</h1> <h2>-</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>kontakt</h1> <h2>pw</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>narracja</h1> <h2>przeszły, 3</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>zgoda na ingerencję MG</h1> <h2>tak</h2></div>
</div> </div></div>

</div></div>
<div class="kp1"> <h1>arson de loughrey-cox</h1> <h2>freddy carter</h2></div> </div></table>
Ostatnio zmieniony 2022-05-03, 08:16 przez arson de loughrey-cox, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

akceptacja!
Serdecznie witamy na forum, twoja karta została zaakceptowana. Możesz teraz dodać tematy z relacjami, kalendarz oraz telefon i cieszyć się fabularną rozgrywką, którą musisz rozpocząć w ciągu 7 dni.

autor

Zablokowany

Wróć do „Karty postaci”