WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powinieneś pracować w policji, albo FBI. – skomentowała tylko jego podejrzliwość. A może wszystko było tylko egzaminem? W końcu pierwszą podejrzaną osobą był Alex. To on miał najwięcej do stracenia, ale też bardzo dużo do zyskania. Erin właściwie wciąż była zdziwiona - zazwyczaj jej ojciec nie był tak cierpliwy do swoich współpracowników. Nie ma ludzi niezastąpionych. A płodozmian czasami dobrze wpływa na morale i efektywność.
Kiedyś zaproszę Cię do Waszyngtonu, nie martw się. – uśmiechnęła się pobłażliwie. – Byłbyś całkiem niezły w roli mojego Sugar Baby. - mówiąc to, skupiała już uwagę na mężczyźnie idącym ku nim. Wysoki, ciemnoskóry chłopak ubrany w czarny smoking i białą koszulę. Podał pudełko, otwierając je przed nimi. Wszystko miało tutaj manię ceremoniału. Wada gospodarza. Erin chwyciła za klucz, nawet nie dziękując. Słowa były zbędne podczas takich uroczystości.
Nie mogę się doczekać, aż w końcu zdejmiesz koszulę. – powiedziała, obejmując Alexa za szyję. Pocałowała go, ale jej uwaga powędrowała do Włocha, który brał udział w licytacji. Z uśmiechem zakończyła pocałunek, a potem ruszyli w stronę długiego korytarza. Wyciągnęła ze swojej małej torebki telefon, do którego powiedziała coś po rosyjsku. Z ulgą odetchnęła, bo rosyjski i niemiecki były dla niej znacznie naturalniejsze niż angielski. Angielski był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Uwielbiała klnąc po niemiecku, a wydawać polecenia po rosyjsku. Ae angielski? Nuda.
Gdy weszli do pokoju, na środku siedziała młoda, dość drobna dziewczyna. Długie, proste i jasne włosy, niebieskie oczy. Była zresztą z Europy. Słowianka? Może nieco zbyt jasny ten blond. Zapewne nie w tych ubraniach została porwana. Siedziała w dopasowanej, czerwonej sukience. Pewnie Lord Ashwood dbał o estetykę aukcji. Dziewczyna nawet rzuciła kilka słów w jakimś obcym języku. Może to pierwsza strategia: udajemy, że nie znamy angielskiego?
Erin przeszła parę kroków, odkładając klucz na pryczy. W pomieszczeniu stała również sofa, na której w końcu usiadła. Z niemałym obrzydzeniem. Zrzuciła płaszcz z ramion i rozsiadła się wygodnie. – Nie każ mi długo czekać. – to była uwaga do Alexa, stanowczo do niego. Co ciekawe, niewinnie wyglądająca dziewczyna miała sporo tatuaży. Na jednym ramieniu, a nawet między łopatkami. Może nawet niektóre zasłaniała kusa sukienka?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Parę lat temu nie byłaś tak upierdliwa. Dziwię się, że jeszcze nikomu nie nadepnęłaś na odcisk na tyle by się Ciebie pozbyć - nie było sensu się jej podlizywać czy przesadnie hamować w kwestii słów. Byli tutaj sami, żaden nadwrażliwy goryl nie poczuje się urażony. Wreszcie, mimo wpadki, Alex nie zamierzał uzurpować sobie posady jej (a właściwie jej ojca). Grali w jednej drużynie, chociaż ona najwyraźniej nie mogła tego do końca pojąć. A już na pewno tak się zachowywała.
Zaskoczył go ten pocałunek, choć wciąż pozostał czujny. Podejrzewał, że to kolejny rodzaj triku czy gierki by owinąć go sobie wokół palca. Oddał go, ot odruch, ale nic poza tym. Mieli sprawę do załatwienia, a ta wymagała jak się okazało dość konkretnego spaceru w celu odnalezienia kupionego towaru. Pierwszy rzut oka Alexowi wiele nie powiedział, ale gdy się przyjrzał miał więcej pytań niż odpowiedzi. Blondynka, słowianka, ale wytatuowana co kompletnie nie pasowało do budowy jej ciała. Interesy dotyczyły Turków i choć Ci, jak wszyscy arabowie, mieli słabość do blondynek, to taka wydziarana średnio do nich pasowała. Pytanie zostało zadane, odpowiedzi żadnej nie usłyszał. Skrępowana dziewczyna miała to 'szczęście', że chwilowo uwagę Alexa zajęła siedząca mu za plecami Erin.
- Jakbyśmy nie mogli zrobić tego w Seattle bez wywalania trzech baniek w błoto. Przypomnisz sobie moje słowa, Ashwood wyruchał Cię bez mydła - powiedział i po zdjęciu smokingu rzucił go w stronę Connor. Podwinął jeszcze rękawy koszuli spinki od mankietów chowając do kieszeni spodni by bez żadnego czajenia się podejść do skrępowanej blondynki. Chwycił jej prawą rękę i złamał w przedramieniu. Zaczęły się krzyki, wycie, głównie w obcym języku, ale parę razy pojawiło się też angielski shit i fuck. Alex spoliczkował dziewczynę.
- Czyli rozumiesz po angielsku, a ja uprzedzałem. Co wiesz o tamtej transakcji - powtórzył pytanie trzymając za włosy blondynkę i odchylając ją do tyłu, aby mieć z nią kontakt wzrokowy. Twarz pozostała mu obojętna. No, może lekko zirytowana, ale przywykł do tego, że ludzie którym coś złamano dużo krzyczą i przez pierwszych kilkadziesiąt sekund nie do końca reagują. Mieli wszak całą noc - Na długo przyjechałaś? - umilił sobie czekanie zarkając na moment przez ramię na Erin gdy zadał to pytanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skąd pomysł, że nikt nie próbował? – zaśmiała się cicho, kręcąc głową. Przecież jej ojciec miał więcej wrogów, niż przyjaciół. Nawet ze względu na niego, wiele osób próbowało się jej pozbyć. Na świecie działało kilka olbrzymich organizacji przestępczych. Ich głównym sprzymierzeńcem jest jedna organizacja z Chin. Ale konkurencją są Rosjanie. Trudno się w tym połapać, ale Erin miała kilka niezapowiedzianych wypadków. Na szczęście, z każdego wychodziła cało i zdrowo. Z paroma siniakami, zadrapaniami i niewyobrażalnie wysokim poziomem wkurwienia. Parę dni temu, obcięła język jednemu z przesłuchiwanych, który zamordował jednego z jej ochroniarzy. Dlaczego język? Bo powiedział wszystko co chciała wiedzieć - ten narząd nie był mu więcej potrzebny.
Jeśli nie przestaniesz narzekać, to spierdalaj. Samochód czeka na zewnątrz, sama dokończę. – rzuciła tylko, zanim usiadła na mało wygodnej sofie. Zresztą, jakość obicia też nie zachęcał. Pewnie na tych poduszkach leżała jeszcze sama Królowa Wiktoria.
Właściwie Alex powinien być wdzięczny Erin. To ona się za nim wstawiła i obiecała, że dopilnuje aby sprawę rozwiązano błyskawicznie. Na co dzień mieszkała w Waszyngtonie, na zmianę z wizytami w Los Angeles. Zajmowała się przede wszystkim handlem - informacją. Kradzione dyski, tajne dokumenty, listy morderców. Od czasu do czasu jeszcze brała udział w handlu bronią - głównie sprowadzaniem trytu z Japonii, do różnych zakątków świata. Kto wie, może przyczyniła się do budowy broni atomowej przez jakiegoś niespełna rozumu dyktatora. Nie myślała o tym na co dzień. Ale zawsze miała słabość do Alexa. Nawet, gdy miał żonę.
Dopiero przyleciałam, a już chcesz się mnie pozbyć? – uśmiechnęła się zawadiacko. Powoli przechyliła nogę, rozchylając je i łącząc. – Myślałam, że się stęskniłeś. Ale nie, nie na długo. Rozwiążemy tę sprawę i wracam do Waszyngtonu. – ucięła, siadając prosto. Chociaż, przy odrobinie szczęścia zauważył brak bielizny. Dziewczyna miała na przodzie, nad piersiami, wytatuowane dwie gwiazdy. Po jednej nad każdą piersią. Wciąż częściowo zasłaniała je sukienka. Czyżby była więźniarka z Rosji? W dodatku harda. Gwiazdki pozwalano tatuować tylko najlepszym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Fakt, mój błąd - uśmiechnął się ironicznie. Miło było wrócić na ziemię, na której upierdliwe córki mafijnych bossów też są pod ostrzałem, a nie tylko żyją w kolorowej bańce przemieszanej z okazjonalnym zaspokajaniem swoich krwawych potrzeb. To ironiczne rozbawienie zmieniło się w śmiech. Rewelacja. Udało mu się ją zirytować, choć w tej rywalizacji wciąż wygrywała ona - Tutaj też masz gdzieś schowanego lekarza? - mruknął między jedną, a drugą salwą śmiechu co dla przykutej dziewczyny musiało być co najmniej dziwne i na pewno niepokojące. To, że rozumiała angielski było dla Alexa jasne, nawet jeżeli blondynka w pierwszej chwili to zamaskowała. Ból złamanej ręki ją zdemaskował. Jackson pozwolił wykrzyczeć się swej ofierze zabijając czas na niezobowiązującą pogawędkę z Erin. Chyba pierwszą, biorąc pod uwagę ich wcześniejsze, dość burzliwe wymiany zdań.
- Nie jesteś zwiastunem miłych rzeczy w obecnych okolicznościach - pociągnął dyskusję. Przykuta nieco się uspokoiła, a dostrzegłszy tatuaże, Alex jednym wprawnym ruchem rozdarł jej sukienkę ciekawy co za malunki skrywała pod materiałem. Trącił przy tym jej uszkodzone ramię, nowa fala ryków więc rozbrzmiała w pokoju - Gdybyś przyjechała ot tak sobie, bez żadnych interesów miałbym zupełnie inne podejście co do Ciebie. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniłaś przez te ile... pięć lat? Sześć? - sam nie wiedział ile to minęło, w każdym razie przyglądał się Erin, wzruszył ramionami. Nie, nie widział że zapomniała ubrać bielizny - Coś Ci mówią te tatuaże? Nie jestem znawcą więziennych artystów - jak na kryminalistę, nigdy nie był w pierdlu co osobiście uważał za sukces.
- Zatem, moja droga... - zwrócił się do jeńca. Ustawił się za nią, dłonią zaczął grzebać w kieszeni. Wydobył spinkę do mankietów, ujął między palce tak, że ta składana 'ostra' część wystawała mu między palcami. Nie zadał kolejnego pytania, po prost wbił ją w oko blondynki. Kolejny ryk, krzyk, poczuł wilgoć krwi między palcami - druga szansa. Co wiesz o tej transakcji? - pytanie zadał po paru chwilach oczekiwania by dać dziewczynie się oswoić z bólem i nową sytuacją - Jak już zauważyłaś, najpierw zadaję ból, potem pytam... - przypomniał jej, a potem znów popatrzył na Erin - Jakieś życzenia?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby nie to, że lubię Twojego kutasa, to kazałabym Ci go uciąć i zapchała nim Twoje niewyparzone usta. – uśmiechnęła się uroczo i ruchem ręki wskazała na zakładniczkę. Do tej pory bardzo mu się spieszyło - a teraz miał czas na ploteczki?
Jestem zwiastunem życia. Kto inny już dawno by Cię zakopał w przypadkowym grobie na cmentarzu. – wywróciła oczami. W ogóle jej troski nie doceniał! Chociaż, nie była najlepsza w jej okazywaniu.
Cztery. Może cztery i pół. – wzruszyła lekko ramionami. – Jeśli sprawę rozwiążemy sprawnie, to będziemy mogli cieszyć się wzajemnym towarzystwem. – wyjaśniła, a potem jej słowa rozmyły się jak echo, pomiędzy wrzaskami i krzykami blondynki. Strasznie jazgotliwe te blondynki.
To z Rosyjskiego więzienia. Ale raczej marne szanse, że w nim była. To naśladownictwo, są zbyt staranne. – powiedziała spokojnie. – I jest ich stanowczo za mało. Przed otrzymaniem gwiazd, powinna dostać Cerkiew albo chociaż Lenina. Gwiazdy na ramionach to oznaka wysokiej rangi w więzieniu. Gwiazdy na kolanach, to znak, że nigdy się nie błaga. – wychyliła się nawet, ale nie mogła dojrzeć kolan zakładniczki. Te wrzaski nieco ją irytowały. Nie, nie przeszkadzały. Irytowały. Bo ledwo słyszała własny głos, którego brzmienie bardzo lubiła. Nieskromnie.
Pewnie jakaś pamiątka po ojcu? Uczczenie jego pamięci? – wzruszyła lekko ramionami. – Zresztą nie wiem. Jestem tylko naiwną kobietą, która nie ma o niczym pojęcia. Nie tak uważasz? – zapytała, bawiąc się telefonem. Obracała go w dłoni, zerkała na godzinę. W końcu zawibrował. Ściągnęła lekko brwi, odczytując wiadomość. Przez moment się wahała. Kciukiem lekko poruszała nad ekranem, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
Mam pewien koncept jak to wszystko się skończy. Mam nadzieję, że pod Twoim butem. – powiedziała beznamiętnie, chociaż liczyła, że Alex nie tylko załapie, ale też spełni jej chore fantazje.
Moje fantazje chyba będą musiały zaczekać. Adam zaczął mówić. – wyjaśniła w końcu. Przecież, jak sam zauważył, grali w jednej drużynie. Chociaż, nie była już tego taka pewna. Może nie powinna wstawiać się za nim? Może narobi sobie tylko kłopotów u własnego ojca? Nie była to bezmyślna włoska mafia, ale mimo to, lepiej trzymać dobre relacje z ojcem. Nie powinna wystawiać jego troskliwości na próbę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiesz jak uwieść faceta - skomentował tymi słowami uwagę o jego kutasie. Mimowolnie się uśmiechnął, jego ego było podatne na łechtanie, to chyba nic dziwnego, prawda? Był w końcu mężczyzną. Wciąż pozostawał daleki od hurraoptymizmu. Dopóki nie wyjaśni się co lub kto stało za fiaskiem ostatniego targu nawet naga Erin nie poprawi mu nastroju.
- Czyli ktoś zadał sobie trud, aby tę tutaj ucharakteryzować? - rzucił bardziej w eter aniżeli do niej. Nie, dla niego nic tutaj nie miało sensu. Nieudany interes, rzekomy świadek na aukcji u bogacza mającego koneksje wszędzie, do tego ten cholerny dzieciak w dokach. Na to wszystko jeszcze Erin. Nic, ale to absolutnie nic tutaj nie pasowało, a on próbował sobie to wszystko w głowie poukładać. Krzyki i jazgot blondynki w niczym nie pomagały.
- Już nawet nie chce mi się komentować tego, że kiedy masz siedzieć cicho gadasz, a gdy ktoś pyta Cię o zdanie udajesz obrażoną księżniczkę. - trzepnął w głowę kobietę na krześle, trochę jak nauczyciel niesfornego ucznia w latach 60. ubiegłego wieku - Zupełnie jak ona - ten gest był absolutnie bez celu biorąc pod uwagę, że przy złamanej ręce i krwawiącym oku był ledwie muśnięciem. Widocznie wyszła z Alexa irytacja.
- O proszę. Coś ciekawego powiedział? - zapytał Alex, ale akurat zajmował się tym, by uwolnić jeńca. Kobieta była twarda, bo nie błagała o litość, tylko krzyczała. Ale cóż, ból zrobił swoje, a powiedzenie o tym, że oko i dupa są połączone nerwem nie było dalekie od prawdy. Pod krzesłem była niewielka kałuża płynu. I nie była to krew. Przy tym 'uwalnianiu' mężczyzna nie był ani trochę delikatny, stąd krzyki nabrały na sile. Gdy wreszcie zrzucił blondynkę na ziemię wymierzył jej trzy potężne kopnięcia w żebra. Krzyki się skończyły, zaczęło kasłanie, a pod butem poczuł, że pękają żebra. Kiepsko. Założył dłonie na biodrach. Wtedy też najwyraźniej dziewczyna znalazła w sobie dość rozsądku by zacząć mówić. Nawet się pod nią pochylił. Cicho, kaszląc co drugie słowo, w końcu wypowiedziała jedno zdanie. - Ta tutaj twierdzi, że Turcy chcą się nas pozbyć i przejąć interes. Ponoć Latynosi maczają w tym palce również. A co twierdzi Adam(s)? - znów uwaga skierowana została na Erin, a leżąca w bólu panna otrzymała chwilę ulgi. Nagroda za dobre zachowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ty zaczynasz te głupie utarczki słowne. Ale mężczyźni chyba nigdy nie wyrastają. Najlepiej odnajdujecie się w piaskownicy. – sugerowała, że ma ochotę go teraz zakopać?
Ale zostawmy Twojego penisa. Na zaloty przyjdzie czas. – nawet go nieco ponagliła, skinąwszy głową na wijącą się z bólu i ślepą na jedno oko zakładniczkę. Oparła się wygodniej na sofie, dopóki nie dostała wiadomości o nowych informacjach wydobytych z Adam(s)a.
Trudno powiedzieć. Może to jej hołd złożony ojcu? Może go zamordowałeś i teraz się mści? Chociaż to brzmi jak kiepska telenowela. – wywróciła oczami. Westchnęła znudzona zachowaniem blondynki.
Powiedział. – przyznała, a nawet lekko skinęła głową. Wcale nie było uśmiechu na jej twarzy, nawet małego przebłysku. Spojrzała na dziewczynę, którą Alex kopał raz za razem. Łamane żebra chrupnęły głośno. Aż cud, że nic nie przebiło jej płuc. Obserwowała całe zdarzenie, ale myślami była zupełnie gdzieś indziej. Pochyliła się nieco do przodu, podpierając podbródek na dłoni.
Nazwiska. Chcę znać nazwiska Latynosów. – warknęła, patrząc na wijącą się po podłodze dziewczynę. Powtórzyła dokładnie to samo, tylko po rosyjsku. Zacisnęła wargi nieco mocniej, przypominały niemal jedną, prostą, pobladłą linię. Ze świstem wypuściła powietrze z płuc i skinęła do Alexa, aby kontynuował. Turcy? Latynosi? Możliwe, że dziewczyna nie była jednak w pełni poinformowana? A może jednak podstawiona? Erin była niemal pewna, że wspomniani Latynosi, to Bracia Perez. Świetnie wyszkoleni najemnicy, którzy głównie pracują dla karteli narkotykowych w Meksyku i Ameryce Południowej. Byli specjalistami do wynajęcia - szmuglowali, mordowali, porywali - pełen wachlarz ofert. Sama korzystała z ich usług dwa lata temu - byli akcją dywersyjną, tuszującą większy przerzut. Ale to tylko płotki, wynajmowani żołnierze.
Ilyas Surkov. – powiedziała po chwili. – Znasz to nazwisko? – podniosła się w końcu z tej sofy. Podeszła bliżej, ale tak, aby nie przeszkadzać Mistrzowi Ceremonii. Alex miał w sobie coś niesamowicie rozpraszającego jej uwagę. Gdy znalazła się w jego zasięgu, zaczął docierać do niej zapach jego perfum. Wykorzystując chwilę, gdy nie był zajęty, przesunęła dłonią od tyłu, po jego talii, aż na brzuch. Trwało to chwilę, gdy znów zebrała myśli i skierowała je tylko na blondynkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wciąż to wszystko zbyt zagmatwane, pokręcone i naciągane. Nie zamierzam niczego wykluczać, ale zwykle najprostsze rozwiązania są najlepsze, to do cholery jasnej nie jest fizyka kwantowa, tylko porachunki gangsterskie - dał wyraz swemu zwiększającemu się niezadowoleniu. Każda nowa informacja, zamiast przybliżać ich do rozwiązania tego problemu otwierała nowe drzwi z kolejnymi większymi wątpliwościami. Odpowiedź na jedno pytanie rodziła następnych kilka pytań. Pomijając wszystko, skomplikowane operacje wymagają zaangażowania dużej liczby osób, a to duże ryzyko puszczenia farby, spieprzenia czegoś, a gdy komuś zależy na uciszaniu świadków to i liczby potencjalnych ofiar. Jak zaczniesz zabijać wszystkich, nikt nie będzie chciał robić z tobą interesów.
- Więc? - oczekiwał, że zaraz Erin rozwinie swą wypowiedź i wyjawi mu co ciekawego powiedział jeniec w dokach. Niestety, pomylił się bo nic ciekawego nie usłyszał. Gdy zaś blondynka zadała pytanie, Alex dodał dwa znaki zapytania - po jednym do każdej językowej wersji - pod postacią następnych kopniaków. Tym razem w nerki. Pochyliwszy się, usłyszał nazwiska. Dziewczyna wyraźnie zaczynała współpracować, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Perez. Gutierrez. Lopez. Wiele to jednak nie mówi, to mniej więcej połowa Latynoskiej populacji - wzruszył ramionami i przesunął dłonią po twarzy, a w tym czasie Erin zadała swoje pytanie. Po kaszlnięciu, któremu towarzyszyło wyplucie odrobiny krwi, leżąca pokręciła przeczącą głową. - Na pewno? - zapytał Alex, ale ona znów pokręciła głową. W jego mniemaniu, nie dość przekonująco. Tymczasem Connor stała już za nim i go obejmowała - Masz lepsze kontakty w tej rezydencji. Zorganizuj jakiś toporek, maczetę, coś w tym guście... - przez ramię wydał jej polecenie, a wielką satysfakcję sprawił mu widok przerażenia w oczach dziewczyny na podłodze - Kim jest ten Ilyas? - zapytał jeszcze Erin. Nigdy nie słyszał o nim.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby to było proste i jasne, nie fatygowałabym się tutaj. – ucięła. Choć, miała na niego ochotę ciemniejszą niż cztery lata temu. Jednak złota zasada: najpierw praca, a potem obowiązki. I lepiej, aby te obowiązki szybko się zakończyły. Inaczej dobierze się do Alexa podczas jednego z przesłuchań, nie bacząc na nic.
Mówisz o braciach Perez? – przerwała jej, gdy padło to nazwisko. Cóż, bracia byli nieszczególnie znani w tej części Stanów Zjednoczonych. Cieszyli się popularnością przede wszystkim na granicy z Meksykiem. Grupa łobuzów, bardzo dobrze uzbrojonych. Między innymi to Erin zaopatrywała ich w broń maszynową, snajperską, a nawet broń o szerokim zasięgu działania. Czworo braci, którzy zorganizowali grupę przestępczą. A raczej, uderzeniową. Można było ich wynająć do specjalnych akcji - czasami dywersyjnych. Porwania, napady - czegokolwiek się od nich oczekiwało. Dla Erin wykonywali parę zleceń. Stąd znała ich doskonale. Nie osobiście, nie bratała się z motłochem. Nie było w tym nic zabawnego.
O Ilyasie opowiem Ci w limuzynie... Chyba wciąż ćwiczysz regularnie? – pytanie kompletnie niepasujące do sytuacji. Erin nawet przesunęła dłoń po przedramieniu Alexa, tuż nad podwinięciem rękawa. Z uśmiechem ruszyła do drzwi. Zamierzała zorganizować mu topór, maczetę, cokolwiek. Trwało to ledwie parę minut. Do pokoju za nią wszedł "pingwin". Mężczyzna, nieco starszy.. Ubrany w świetnie skrojony garnitur. Przyniósł do pokoju niewielki toporek, a także odrestaurowany, średniowieczny miecz i szablę. To wszystko co było na stanie! Mamy jeszcze bagnety z okresu Wojny Secesyjnej - powiedział chłodnym głosem, patrząc wyczekująco na Alexa.
Padły jakieś nowe informacje podczas mojej nieobecności? – zapytała, przechodząc obok poturbowanej blondynki, leżącej na podłodze. Przechyliła lekko głowę patrząc na ofiarę i z dezaprobatą pokręciła głową. – Musimy przyspieszyć. – ta uwaga była skierowana do Alexa. Chciała wracać do Seattle?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dziewczyna przytaknęła kiwaniem głową. Równie dobrze mogły to być jakieś odruchy spowodowane kaszlem, bólem, wszystkimi obrażeniami jakie zdążyła przyjąć na swoje drobne bądź co bądź ciało. Zero równouprawnienia, Alex w tym względzie był wzorowym przykładem lewicowego Seattle i okolic. Nawiasem, dla siebie zostawił komentarz na słowa Erin: miała rację, gdyby sprawa była prosta (a najwyraźniej jakieś informacje blondynka miała) to góra by jej tutaj nie fatygowała. Prawdziwy węzeł gordyjski z tą pieprzoną transakcją.
- Nie siedzę na dupie i nie pachnę, zresztą zdążyłaś to i owo wymacać - tutaj uśmiechnął się wrednie i odprowadził ją wzrokiem wpatrzony, i to bez mrugania, w jej tyłek. Takie lubił najbardziej. Drobne, zgrabne, jędrne, osadzone na niebotycznie długich nogach. W pierwszej chwili gdy ją zobaczył nie był zachwycony, ale wraz z upływem czasu, dało się łatwo wyczuć, że choć odrobina przyjemności go spotka.
Gdy został sam, nie przepytywał dziewczyny. Był zdania, że ciągłe dopytywanie, proszenie się o odpowiedzi psuje wizerunek osoby przesłuchującej. Uważał, że ofierze trzeba zadać pytanie, w przypadku oporów działać stanowczo i zdecydowanie. Ciągłe wyciąganie ręki... po co? Na co? Jak zacznie ból być do niezniesienia to sami zaczną prosić. Musiał oddać tej ofierze, że przynajmniej nie błagała.
- Nic a nic - zaprzeczył podnosząc się z sofy na której siedział pod nieobecność Erin. Wyprosił pana pingwina, wziął tylko toporek i kopniakiem wybił krzesło spod jej tyłka. Upadła, znów zaczęła wyć.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

- Myślę, że to wszystko w tej materii. Coś wiemy. Trochę krótka zabawa jak na trzy miliony, ale nie moja kasa i gdybyś nie kazała się spieszyć... - wzruszył ramionami, że to niby jej wina. Mimo wszystko się zgrzał, Więc choć biała koszula miała wiele czerwonych plan to ani nie poprawił rękawów, ani nie próbował ich zamaskować górą od smokingu. Przebierze się przy samochodzie. - Prowadź - mruknął otworzywszy jej, niczym prawdziwy dżentelmen, drzwi i puszczając przodem. Jeszcze tylko obejrzał się na zwłoki pozostawione na środku zakrwawionego pokoju i pożegnał je z uśmiechem dobrze wykonanej roboty. Gdzieś w pół drogi do limuzyny już zapomniał o tym, co działo się w tym małym pokoiku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie wymacam jeszcze więcej, ale dopiero po wykonanej pracy. – to była obietnica? Groźba? A może jedno i drugie. Erin zawsze dostawała to czego chciała. Na srebrnej tacy, czy w dębowej trumnie, dostała nawet ciało jego żony. W końcu, tylko im zawadzała.
Chirurgiczna precyzja. – pokiwała głową z uznaniem. Mieli wystarczająco dużo informacji, by działać dalej. Erin nie wydawała się na przejętą, gdy ciało dziewczyny leżało martwe na podłodze.
Czasami potrafisz być bardzo skuteczny. – przyznała, wcale nie wzruszona ilością krwi. Cóż, plamy na koszuli pozostawiały wiele do życzenia, ale znajdą mu świeże ubranie. Szczególnie, że miejsce, do którego mieli się udać, cieszyło się słońcem i wysokimi temperaturami. Erin nawet nie zabrała marynarki Alexa - po co? Przecież to tylko smoking, nie był mu dłużej potrzebny. Gdy otworzył jej drzwi, wyszła na korytarz. Był długi, nieco ponury. Zabytkowe żyrandole rzucały ledwie poświaty na podłogę. Pożegnał ich ten sam ochroniarz? Kelner? Sama nie wiedziała jak określić tego majordomusa. Na podjeździe czekały już standardowe trzy samochody. Jej limuzyna i dwa dodatkowe, w których czekała ochrona. George otworzył drzwi auta.
Potrzebuje telefonu. – rzuciła tylko, zatrzymując się w drzwiach. George skinął głową. – Ach. Myślę, że powinniście zadzwonić po ambulans? Może lekarza? Lord Ashwood za dziesięć minut będzie miał zawał. W jego wieku trzeba uważać na seks z małolatami. – mówiąc to, uniosła lekko palec. Zupełnie jakby przypomniała sobie o czymś niefrasobliwym. Że zostawiła otwarte okno, albo zapomniała wymienić żwirek w kociej kuwecie. George zrozumiał przekaz. Podszedł do pierwszego z samochodów, by zadbać o działanie "ataku serca". Po chwili, Erin siedziała już wygodnie na skórzanej kanapie.
Zajmij się przez moment sobą, zanim zaczniesz zasypywać mnie gradem pytań. – wyjaśniła, gdy kierowca podał jej telefon. – Jestem już w drodze. Zajmijcie się nimi, ale nie zabijajcie. Wyślę Wam lokalizację. – kilka dodatkowych słów. Krótko i na temat, po czym się rozłączyła i oddała telefon komórkowy kierowcy. Zdążyli już ruszyć. Droga była ciemna i kręta, po bokach były tylko gęstwiny leśne.

zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6

Red nigdy nie przywiązywał zbyt dużej uwagi do swojego wyglądu, a jednak, kiedy ściął włosy na krótko, czuł się naprawdę dziwnie. Dłuższe włosy nosił odkąd zaczął swoją karierę. Czuł się w nich dobrze, tak jakby to był trochę jego znak rozpoznawczy. Bezpieczny. Trzymający go…. no w tym co się kojarzyło z tym znakiem rozpoznawczym, czyli z Redem sportowcem, który pomógł wygrać Super Bowl, jedyny dla Seattle. Ale… chyba musiał powoli się odcinać od tej części siebie. I zacząć szukać innej drogi w życiu, innych sposobów na opieranie się… no na dwóch nogach. Nie mógł się więcej przewracać, co było oczywiście metaforą do powrotu do nałogu. No po prostu nie, nie kiedy miał w swoim mieszkaniu Lolę i Emmę, tuż pod swoim nosem. A to dość mocno go kierowało w stronę ucieczki od tego wszystkiego co stresujące, od tej całej, cholernej presji. Dlatego wyszedł i uznał, że coś musi zmienić. I padło na włosy. Już po wyjściu od fryzjera chciał poprawić kucyk, którego nie było…. no ale, uznał że zobaczy jak będzie, zawsze może przecież zapuścić je znowu. To tylko włosy, tak działają. Nie wracał od razu do domu, zamiast tego wybrał się na spacer w rejony doków, w których dawno nie bywał. Przyglądał się łodziom, jak spokojnie stoją, jak delikatnie się kiwają na wietrze i rozważał, czy odnalazłby się jako żeglarz, gdzieś tam na morzu. I dopiero po chwili poczuł na sobie czyjś wzrok, a kiedy poszukał źródła tego dziwnego uczucia, jego wzrok napotkał Sama. Uśmiechnął się krzywo, a potem uniósł brwi. - Też czujesz w sobie powołanie do bosmańskiego życia?- zapytał, zamiast przywitania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

02.

(...)
- Możesz odłożyć ten telefon? - burknął Josh Severino, gdy służbowym fordem przemierzali ulice Seattle. Było wczesne przedpołudnie; powoli zaczynało robić się już jesiennie-chłodno, ale pogoda dopisywała: słońce mocno przebijało się przez chmury i nic nie wskazywało na deszcz, dlatego detektyw Severino wyglądał na totalnego zmarzlaka, ubrany w charakterystyczną, skórzaną kurtkę i grubą bluzę z kapturem naciągniętym na głowę. Wieczorem pewnie będzie chłodniej - tak myślał zawsze, ilekroć wychodził z mieszkania do pracy. Teraz jednak prowadził bardzo wolno, nie testując osiągów leciwego już auta, bo nigdzie im się nie śpieszyło: sprawy toczyły się swoim tempem, a oni swoją wspólną musieli dopiero złapać (pracowali ledwie kilka dni, miasto ich oszczędzało), więc obrał bliżej nieokreślony kierunek, co jakiś czas zerkając na Lily. No tak, detektyw Chapman. Ten stary pryk, Adams, pewnie miał teraz z niego niezły ubaw, jeśli na swojej emeryturze w ogóle o nim myślał. Oto wydział major cases sparował ze sobą dwie najbardziej spolaryzowane ze sobą siły i kwestią czasu wydawała się być eksplozja, zwłaszcza, że pierwszych kilka dni upłynęło im na pyskówkach i przekomarzankach. Teraz szykowało się zresztą na kolejną. - Nie patrz tak na mnie, Chapman. Jesteśmy w pracy, a Ty jesteś tak zainteresowana życiem, że nawet nie wiesz, przy jakiej ulicy jesteśmy - stara śpiewka, znana wszystkim gliniarzom, czyli stress-test na lokalizację: Severino szybko nauczył się, żeby za każdym razem szukać tabliczek z nazwą ulicy, bo kiedy potrafił jej podać od razu Adamsowi, musiał szukać jej piechotą, tuż obok wlokącego się z wolna radiowozu. Po co? Ano po to, żeby w razie strzelaniny, móc od razu podać jej adres dyspozytorowi. Potrzebnie? Nie, bo technologia śledziła gpsem wszystkie radiowozy w czasie rzeczywistym, ale czy stare wygi się tym przejmowały? No nie. Z tymże Severino nie był starym wygą.
I pewnie właśnie to chciała mu wytknąć Lily, kiedy otworzyła usta, ale wtedy radio głośno zatrzeszczało głosem dyspozytorki. - Victor 26, zgłoś się. Uff - nareszcie. Zamiast jednak sięgnąć od razu po gruszkę od radia, Josh spojrzał swojej partnerce w oczy, jak pięściarz przed kolejnym pojedynkiem i bardzo możliwe, że dzięki temu sięgnęła po nią jako pierwsza i odpowiedziała za nich. - Hej, mamy zgłoszenie o kradzieży dwóch kontenerów z magazynu w dokach. To barak przy przystani 62, a właściciel nazywa się George Connor i czeka na was na miejscu. Przyjęliście? - kolejny krótki komunikat i wszystko stało się jasne; Severino niemal od razu szarpnął za opartego na desce rozdzielczej koguta i wywalił go na dach nieoznakowanego radiowozu, zdecydowanie zmieniając tempo jazdy. - Obstawiamy, co zginęło? Mój typ to... Elektronika. Telewizory niech będą. O kawę - zerknął na nią kątem oka, koncentrując się jednak na drodze, bo przecież bezpieczeństwo to podstawa! Ale zakład też był ważny, dlatego powinna mieć odwagę i w niego wejść. Choćby po to, żeby mu dopiec.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

01. + outfit

Przeglądanie stron internetowych z promocyjnymi cenami butów było znacznie ciekawszym zajęciem niż przemierzanie po raz setny tej samej okolicy. Lily miała wrażenie, że zapamiętała już każde obsikane przez psa drzewo w obrębie trzech mil. Nienawidziła bezczynnego patrolowania ulic i czekania na cud w postaci zlecenia. Przynajmniej od czasu kiedy jej partnerem stał się nie kto inny niż Severino.
Dopiero na jego oschły komentarz uniosła wzrok zza ekranu telefonu, widocznie niezadowolona. To nie był jej dzień; przeprowadzenie kolejnej słownej bitwy zapewne zakończyłoby się fiaskiem z jej strony, stąd wolała nie podejmować rękawic. Chociaż korciło jak cholera. Słowa mężczyzny skwitowała tylko głośnym westchnieniem po czym wróciła do dalszego przeglądania stron. Dopiero jego kolejne słowa wzburzyły ją do tego stopnia, że widocznie poddenerwowana wyprostowała się na swoim siedzeniu wygaszając przy tym ekran swojego telefonu. Dwa głębokie wdechy przy zamkniętych oczach. Dwa spokojne wdechy, dzięki którym nie połamie mu nosa i nie zostanie zwolniona. Tak niewiele a uratuje jej karierę przed jej zbyt szybkim zakończeniem. I chciała już wdać się w tę dyskusję i udowodnić mu jak bardzo się myli jeśli chodzi o jej brak orientacji w terenie, z radia rozbrzmiał znajomy głos, który uniemożliwił jej realizację planu.
Już w momencie wygrania wyścigu o przyjęcie zgłoszenia, poczuła się na tyle zadowolona z siebie, że posłała mu jeden ze swoich kąśliwych uśmiechów wyższości. Wsłuchując się w przekazywany im komunikat, nie spuszczała wzroku z profilu mężczyzny, jakby pragnąc dostrzec w najmniejszym skrawku jego twarzy tej iskry świadomości przegranego pojedynku. Bo przecież musiało go to zaboleć. Chociaż przez sekundę. - Przyjęłam. Za chwilę tam będziemy. - odpowiedziała krótko, po czym odłożyła na miejsce gruszkę od radia, która jeszcze przed chwilą była jej zwycięskim trofeum. - Chodziłam do liceum z synem Connora. Młody lubił się chwalić czym handluje ojciec, więc doskonale wiem co znajduje się w tych kontenerach. Dalej chcesz się zakładać o kawę? - uniosła delikatnie brwi wyczekując na jego ostateczną decyzję.
Tuż po dojechaniu na miejsce wysiadła ze służbowego samochodu, po czym ostrożnie wygładziła swój beżowy płaszcz. Nie czekając na swojego partnera, ruszyła wolnym krokiem przed siebie jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że doskonale da sobie radę bez niego. Doki o tej porze roku świeciły pustkami, stąd też bez problemu udało im się namierzyć wzrokiem siwiejącego mężczyznę, który nerwowo krążył przed jednym z magazynów. Panujący dookoła hałas silników spalinowych spowodował, że na twarzy Chapman pojawił się ledwie widoczny grymas. - Dzień dobry Panie Connor. Detektyw Lily Chapman i Josh Severino. - wskazała szybkim ruchem głowy na towarzyszącego jej mężczyznę, który zdążył dorównać jej kroku podczas ich niedługiej podróży. - Dostaliśmy zgłoszenie o kradzieży... - rozpoczęła swój wywód, jednak widoczny brak zainteresowania jej osobą ze strony Connora spowodował, że zamilkła w pół słowa. - Dostaliśmy zgłoszenie o słusznej kradzieży ... - poprawiła się, czym zwróciła w końcu na siebie uwagę rozjuszonego jej słowami mężczyzny. - Teraz przynajmniej mnie pan zauważył. Proszę opowiedzieć co zginęło. - niewzruszona nieprzychylnym komentarzem mężczyzny na temat jej osoby, zerknęła do wnętrza otwartego magazynu, wsuwając przy tym dłonie do kieszeni swojego płaszcza.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Choć Seattle pozornie wracało do normalności, to jednak pogoda i niszczycielski żywioł, jakim była woda, nie dawały o sobie zapomnieć. Charlotte dopiero w takich chwilach doceniała uroki pracy za biurkiem, nawet jeżeli przerzucanie kolejnych dokumentów nie było szczytem kobiecych marzeń. Lubiła ruch, pracę w terenie, obserwowanie otoczenia i szukanie poszlak. Nigdy nie brała pod uwagę tych, które zalegały na dnie archiwum, chociaż i to kryło w sobie tajemnice, które chętnie by zgłębiła; z ciekawości, nieprzymuszonej woli, bez konieczności grzebania w stercie akt.
Obróciwszy się na swoim fotelu, sięgnęła po kubek z kawą. Kawą, której już nie było.
Charlotte westchnęła w rozczarowaniu. Burczący brzuch dawał o sobie znać, jednak blondynka świadomie decydowała się jedynie na kolejne łyki boskiego napoju. Nie była w formie. I nie chodziło jedynie o przygnębienie związane z aurą za oknem, ale całokształtem jej życia w tamtym momencie. Rozstanie z Joelem nie odbiło się na niej donośnym echem. Chodziło raczej o dotychczasowe przyzwyczajenia i konieczność przeorganizowania swojego życia od nowa. Nie wiedziała, od czego powinna była zacząć. Dwa lata stabilnych warunków sprawiły, że zdążyła przyzwyczaić się do spokoju. Zmiany były dobre, ale tylko wtedy, kiedy miało się je w planach. Charlotte Hughes zaś nie wiedziała, jak powinna była wyglądać jej przyszłość.
Wstała z fotela, kierując się do niewielkich rozmiarów kantorka dla pracowników. Ekspres działał na najwyższych obrotach, kiedy do pomieszczenia wpadł jeden z jej kolegów. Trupy znalezione w dokach i to w sprawie prowadzonej przez wydział narkotykowy brzmiały jak coś, co mogłoby wyrwać z marazmu każdego. Zgarnąwszy kurtkę, ruszyła do wejścia.
Charlotte raz za razem walczyła ze spadającymi na twarz kroplami deszczu. Niebo nad miastem było szare, a nadciągające chmury zwiastowały kolejne problemy dla mieszkańców, dlatego blondynka przyspieszyła kroku, odważnie przekraczając próg ogromnej bramy.
Niemal od razu uderzył w nią intensywny zapach wszechobecnej krwi. Powietrze było mdłe, co podjudzali kręcący się po ogromnym doku policjanci i technicy.
- Hughes. Wydział zabójstw - mruknęła, pokazując służbową legitymację jednemu z pilnujących porządku mężczyzn. Przemknąwszy pod taśmą, zbliżyła się do dwóch ofiar - zmarłych zdecydowanie wskutek postrzału.
- Co wiemy? - zagaiła przechodzącego tuż obok detektywa, szybko orientując się, że wyglądał... znajomo.
Wspomnienia uderzyły w nią niezwykle szybko, nawet jeżeli w ostatnim czasie w jej życiu działo się niezwykle dużo. Niesienie pomocy Charlotte zdawała się mieć we krwi, jednak tamta sytuacja była o tyle nietypowa, że chodziło o człowieka, którego rozmowie w jednej z bardziej podejrzanych ulic przysłuchiwała się przez dłuższą chwilę. Wyłapała jedynie strzępki informacji - kierując się wyuczoną w drodze wieloletniego doświadczenia ciekawością - a proces myślenia przerwała napaść, której finał miał miejsce w szpitalu.
Nie wiedziała, czemu zniknęła bez słowa. Chyba miała na głowie wystarczająco dużo problemów, by mieszać się w te cudze. Wtedy nie była pewna, kim dokładnie był uratowany mężczyzna. Teraz zyskała tę pewność i niewątpliwie dałaby się za nią nawet pokroić.
- Charlotte Hughes - dodała po krótkiej pauzie, świadomie odpuszczając sobie uścisk dłoni.

autor

lottie

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”