WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
To był odpowiedni czas na zmiany. Każda kobieta taki czas odbiera inaczej, jedna część zmienia fryzurę, druga część zmienia całą swoją garderobę i styl ubierania, a Swan postanowiła zmienić coś w swoim mieszkaniu. Nudziły ją już te białe, jednokolorowe ściany bez wyrazu, a także uważała że zarówno meble jak i całe ułożenie wszystkiego w mieszkaniu sprawiało, że każde pomieszczenie stawało się mniejsze i stare. Dlatego wybrała się do SKB Architects, a Jasona Boyda poleciła jej koleżanka ze szpitala, która niedawno zakończyła remont. Swan podjechała na umówione spotkanie w biurze architektonicznym zaraz po dyżurze w szpitalu, więc blondynka była ubrana w błękitną, prostą koszulę, a także w jasno beżowe lniane spodnie. Na szczęście przygotowała się już wcześniej, robiąc zdjęcia w każdym pomieszczeniu, oraz przywożąc jakieś plany, które miała przy zakupie lokalu, jednak chciała umówić też wizytę w domu, wtedy najlepiej ocenić co można zmienić. Póki co przygotowana lekarka przybyła do biura architektonicznego, gdzie została zaprowadzona do odpowiedniego gabinetu, w którym urzędował mężczyzna.
- Witam, Allison Swan, byłam umówiona na małe zmiany w wyglądzie mojego mieszkania. - wspomniała na początek, wyciągając dłoń ku mężczyźnie, obdarzając go również ciepłym uśmiechem.
-
Romy dopiero co urodziła dziecko. No, nie dopiero co, a już kilka tygodni temu, ale jeszcze broń boże nie myślała o tym, o tym aby wrócić do pracy. Do tego stopnia, że nie znalazła jeszcze miejsca, które przyjęłoby ją do pracy, najlepiej na pół etatu. Właściwie to myślała o tym, że tak jak w Atlancie, będzie współpracować z firmą, w której pracował jej mąż, agent nieruchomości. Szykowała tam wnętrza domów do sprzedaży, aby jak najbardziej spodobały się potencjalnemu kupcowi. Było to dla niej naprawdę dobre rozwiązanie, a oprócz tego chwytała jakieś pojedyncze zlecenia.
Co więc robiła tego dnia, tutaj, w biurze architektonicznym? Znała właściciela, jeszcze z czasów, gdy chodziła w Seattle do liceum. Przyszła tak towarzysko, również pochwalić się córką. Dziewczynka spała grzecznie w wózku przy recepcji, a ona została poproszona o spotkanie z klientką, bo architekt, który miał spotkać się z Alison nie zdążył wrócić do biura. Romy protestowała chwilę, bo nie była zainteresowana pracą w tym momencie, ale to miało być takie pierwsze, bardzo orientacyjne spotkanie, a nie chciała robić problemów znajomemu...
-Romy Davies, choć to nie ze mną się umówiłaś-powiedziała, siadając przy stole z kilkoma czystymi kartkami papieru. -Jestem w jego zastępstwie, ale obiecuję, że przekaże mu wszystko, co ustaliłyśmy-wytłumaczyła się, kładąc telefon obok siebie. Trochę się stresowała tym, że miała dziecko obok siebie, że w tym momencie pracowała i tak dalej. No i była przyzwyczajona do tego, że jeśli coś zaczyna, to też to kończy - również w sprawach służbowych.
-
- Dziękuję za spotkanie, postaram się by nie było długo, ze względu na maleństwo. Ile już ma? - zapytała spoglądając na dzieciątko, a potem znów spojrzała na kobietę z tym swoim ciepłym uśmiechem. Od razu wyjęła telefon z torebki i włączyła album ze zdjęciami.
- Otóż chciałam wprowadzić jakieś zmiany w moje mieszkanie, to urządzałam jeszcze ze swoim mężem, jednak od tego czasu minęło już sporo czasu i dlatego potrzebuję zmian. - nie wspomniała już o tym, że jest wdową, bo i po co? Pokazała zatem zdjęcia i przy każdym wspominała co by mogła zmienić, jak na przykład wyburzenie ścianki działowej, tylko nie wiedziała co wtedy zrobić z tak dużą przestrzenią, jaka powstanie. Co jakiś czas spoglądała na blondynkę, obserwując jej reakcje na propozycje lekarki.
-
-Dwa miesiące. Przepraszam za to, ale to wyjątkowa sytuacja-powiedziała, nieco zbita z tropu. Wiedziała, że nie było to do końca profesjonalne, ale halo! Ona tu nawet nie była zatrudniona, więc trzeba było jej to wybaczyć.
-Wygląda ciekawie, można by tu naprawdę wiele zrobić i to nawet niskim kosztem...-powiedziała przeglądając zdjęcia w telefonie. Od kilku miesięcy nie zajmowała się robieniem projektów, nie szykowała żadnych szkiców ani nic takiego. Jako, że Mason postarał się i zapewnił w pełni (i naprawdę nieźle!) umeblowany dom, to nawet tutaj nie mogła się wykazać. Głowa parowała jej od pomysłów i z chęcią podjęłaby się tego zlecenia!
-Jakieś potrzeby? Marzenia?-zapytała. W końcu to Alison miało się dobrze tam mieszkać, a to mogło w ogóle nie pokrywać się z tym, co pojawiało się w głowie Romy.
-
- Proszę się nie przejmować, naprawdę, śliczna jest, urodę odziedziczyła po mamie. - zapewniła blondynkę szczerze i wróciła do tematu przeróbki swojego lokum.
- To doskonale, bo nie chcę też stracić milionów na tym remoncie. Na pewno chciałabym wyburzyć tą ściankę działową, przemeblować salon, dać mu trochę nowoczesności, przede wszystkim usunąć tapetę i pomalować ściany jakąś plamoodporną farbą, sypialnia zaś powinna mieć kojący nastrój, idealny do odpoczynku, ten z biegiem lat wydaje mi się lekko zbyt ekstrawagancki. I łazienka, wymiana kafelek, marzy mi się również wanna z prysznicem, sam prysznic jest dobry, ale nie ma jak się zrelaksować w wannie z kieliszkiem wina na jej brzegu, mam nadzieję że pani rozumie mój zamysł? - Swan puściła więc wodze wyobraźni, ona jakoś tam widziała ten swój dom na nowo, jednakże jej wyobrażenia nie musiały się pokrywać z pomysłem Davies, która mogła wpaść na coś genialnego, coś co od razu spodoba się blondynce. Dlatego zapytała też czy mają podobną wizję, nie wspominając już o meblach, które chyba wymieniłaby wszystkie. Nie chce już staroświeckiego stylu, chce postawić na nowoczesność, a zarazem wygodę.
-
-Dziękuje. Po mamie też niestety odziedziczyła temperament...-dodała nieco pod nosem. Cóż, Romy często robiła z igły widły. To jednak nie było coś, co tak naprawdę powinno interesować Allison, zwłaszcza że obu paniom w tym momencie zależało o tym, aby załatwić rozmowę jak najszybciej.
Wymagań było wiele, ale to nie było wielkim problemem - lepiej rozmawia się z klientem, który wie co chce, a nie każe szaleć projektantowi, by potem negować wszystko, co ten proponuje. -Jasne. A ma pani jakieś wybrane zdjęcia w ramach inspiracji?-zapytała, robiąc notatki , aby móc jak najwięcej konkretów przekazać osobie, która będzie się tym zajmować w stu procentach.
-
- Musi być jej wszędzie pełno by w przyszłości zawojowała całym światem. Mówię to z perspektywy bycia tym cichym i spokojnym dzieckiem. - odparła blondynka, jeszcze raz spoglądając w stronę tego śpiącego aniołka. Jak takie stworzenie mogłoby terroryzować wszystkich dookoła? Pewnie gdyby sama była mamą to by wiedziała, jak to jest z aniołkiem gdy śpi i diabełkiem po przebudzeniu. Swan znów odebrała telefon, by przełączyć na album z gotowymi inspiracjami, które chciałaby wcielić w życie w swoim domu.
- Oczywiście że mam, jednak wizualnie nie widzę tych wszystkich stylów jednocześnie, więc nie wiem które można by było przemieszać i zostawić, a które odrzucić. - pokazała jej zatem wszystkie zdjęcia, które jej się spodobały i wyrażały to, co chciała zobaczyć po powrocie do domu. Problemem były jedynie kolory, które by się ze sobą "żarły" pomiędzy pomieszczeniami, a jakby nie było, blondynka chciała by jej dom był jedną całością, a nie każdy pokój innym domem.
-
-To zależy jak się na to spojrzy....-jak dziecka jest pełno w każdej chwili, to nie znaczy, że jest przebojowy, może mieć adhd, mnóstwo energii, czy też wariować, lub wchodzić na głowę swoim rodzicom i to nie ma wiele wspólnego ze świetlaną przyszłością dziecka. No jednak podejście do wychowywania dziecka każdy ma swoje i to był jeden z takich tematów, o którym się z nieznajomymi nie rozmawia, każdy ma swoje podejście i inni mogą być przeświadczeni, że jest to złe. Zupełnie jak z przeświadczeniami politycznymi. Rozmowa z nieodpowiednią osobą może skończyć się kłótnią i tym podobnym.
-Zanim ktokolwiek zajmie się robieniem nawet podstawowego projektu, potrzebujemy dokładnych pomiarów, a także planów budynku, aby wiedzieć którą ze ścian można wyburzyć i tak dalej. Postaram się dowiedzieć na jaki e-mail będzie można przesłać te zdjęcia do architekta, bo raczej nie ja będę się tym zajmować.-zauważyła. Nie była nawet zatrudniona w tej firmie, a dodatkowo będzie musiałaby pogadać z mężem, czy ten nie ma nic przeciwko i ustalić, kto w razie potrzeby zajmowałby się dzieckiem w czasie, gdyby ona pracowała.
-
- Akurat ja patrzę na przykład jej mamy. Sama pani przyznała, że córka ma po pani temperament, a osiągnęła pani w życiu sukces. - w tej chwili Swan miała na myśli to, że kobieta ma pracę, którą na pewno lubi, nie wyglądała przecież na kogoś, kto przychodzi tutaj z przymusu, tylko raczej na pozytywnie nastawioną do swojej pracy. Poza tym kobieta miała dziecko, więc to też jest bardzo duże osiągnięcie w życiu, Allison go nie osiągnęła mimo szczerych chęci. A za dzieckiem zwykle stoi jakiś mężczyzna, mąż, partner, ktoś kogo się kocha i to znów może świadczyć o tym, że kobieta sporo w życiu osiągnęła i na pewno jest szczęśliwa. Jednak nie powinno się tak dosłownie oceniać nieznajomej, nie na pierwszym spotkaniu, gdy dużo robi pierwsze wrażenie.
- Bardzo mi przykro z tego powodu, wydaje mi się, że pani jako kobieta wiedziałaby jak zagospodarować moją przestrzeń i pomogłaby mi w wyborze stylu. Poza tym jak pani patrzy na te zdjęcia to mam wrażenie, że już ma pani wizję jak to powinno wyglądać. - zauważyła tylko obserwując blondynkę. Chciałaby jednak, by to ta osoba dalej zajmowała się projektem, ale kto wie, może mężczyzna którego zastępowała tegoż dnia był równie dobry i również odkryje to, co Swan na pewno przypadnie do gustu?
-
-To akurat nie był komplement-zaśmiała się. Oczywiście, złego słowa na temat swojego dziecka by nie powiedziała, jej matczyna miłość jej na to absolutnie nie pozwalała, ale dostrzegała wszystkie wady i zalety. Widziała, że mała ma nosek typowo po ojcu, a w tym momencie i fryzurę, a po niej oczy i potrafiła się pieklić jak mało kto. No i wiadomo jak to jest, ona może narzekać, może to robić nawet jej mąż, ale absolutnie nikt inny, bo będzie obraza majestetu.
Jasne, Romy akurat miała męża, choć ich związek nie był jeszcze idealny, nie do końca się pozbierali po perturbacjach, które przechodzili nie tak dawno temu. Niewiele brakowało, aby niemowlę było dowodem i wiecznym przypomnieniem nieudanego małżeństwa.
-Dziękuje za komplement, ale nie wróciłam jeszcze oficjalnie do pracy po macierzyńskim-zauważyła. Choć tak, miała już wizję w tej głowie i z chęcią podjęła by się tego zamówienia, choćby dla odmiany, bo od wielu tygodni nie pracowała, bo jeszcze w Atlancie wybrała się na urlop macierzyński.-Jestem pewna, że będzie pani zachwycona efektem końcowym. Znam architektów tu pracujących i mogę za nich ręczyć-uśmiechnęła się. Choć kto wie, jeśli właściciel nie będzie miał nic przeciwko, a jej samej uda się załatwić jakąś opiekę dla córki, to może by się tego mimo wszystko podjęła? Musiała to przemyśleć.
-
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">3
<div class="ds-tem4"></div></div></div></div></div></table>
Siedzę w biurze — pierwszy raz zamykam drzwi od gabinetu i tak naprawdę nie robię kompletnie nic. Wpatruję się w poszarzałe niebo. Między jednym wspomnieniem tamtej nocy, a myślami o Sophii, zastanawiam się czy lada moment nie zacznie padać deszcz, skoro niebo zasnuwają coraz gęściej ołowiane chmury. Przyglądam się im i... Martwię się czy wzięła parasol, a jeśli przyjechała do pracy tak jak zazwyczaj motorem — czy wzięła tę kurtkę, która nie nasiąka tak szybko wodą. Przymykam oczy i skubię zębami dolną wargę starając przypomnieć sobie jej smak, ale mam świadomość, że to tylko złudzenie takie samo, jak kiedy przywołuję w pamięci perfumy, którymi oddychałem cała noc, bo sama woda nie zmyła z przesiąkniętej nim skóry Sophii.
Męczę się nie mogąc skupić uwagi na niczym i czuję, że nie daję rady z kotłującymi się we mnie emocjami, nad którymi boję się, że przestanę w końcu panować a nie chcę, cholernie nie chcę, żeby ktokolwiek dowiedział się, co w tych chwilach zajmuje mnie najbardziej, bo na pewno nie jest to trwający spór z klientem o pieprzony basen, którego teraz nie zgodzę się dodać do projektu przez przekorę. Wiem, że gdyby nie jej słowa w końcu ugiąłbym się i przynajmniej spróbował, ale po tym, co powiedziała moja żona — nie ma mowy, tym bardziej, że zmiana całego projektu zabierze nie dość, że mnóstwo czasu i zmarnuje to, co stworzyliśmy do tej pory, a po drugie nie znajdę teraz, kiedy przymierzam się do o wiele większej inwestycji dodatkowej ekipy. Gdyby poprosił... Gdyby porozmawiał ze mną, z architektem odpowiedzialnym za ten projekt jak..., człowiek, ostatecznie dogadalibyśmy się i znaleźli rozwiązanie, które mogłoby go usatysfakcjonować, ale tak? Nie ma mowy, myślę nie odrywając wzroku od pierwszych kropel, które zaczynają spływać powoli po szybie. Przysuwam się bliżej i wyciągając w jego stronę rękę, opuszkami dotykam do tych cienkich i zimnych strużek, kiedy dociera do mnie pukanie, a kiedy odwracam się w stronę drzwi, w których stoi Mikael. Widzę jego zaskoczenie — wie, że przecież normalnie nie zamykam się nawet z klientami, których większość przyjmujemy w przeszklonej sali konferencyjnej — i zastanawiam się czy widział, co przed chwilą robiłem. Przyciskam rękę, którą przed chwilą przejeżdżałem po szybie, do biurka i starając się ukryć zmieszanie, splatam dłonie i podnoszę je tak, aby wesprzeć na nich głowę.
– Stało się coś? Mam przyjść do pracowni? – Pytam unosząc brwi i unikając spojrzenia przyjaciela — znam mnie tak długo, że może bez większego trudu odgadnąć, że owszem coś się stało, ale na pewno nie tutaj w biurze i nie z nim czy którymkolwiek z pracowników, a ze mną.
-
Tyle dobrego że chociaż pracy nie olewa jak kiedyś mu się zdarzało ale to głównie dlatego że nie pije tak jak kiedyś i wie że jak straci pracę to nie będzie za ciekawie. Tym bardziej że mimo że nikt nie powiedział tego oficjalnie to jego rozwód wisi w powietrzu cały czas.
Dzisiaj był na spotkaniu a nawet na kilku, biegał po mieście żeby dogadać z klientami jakieś szczegóły które miały być już dogadane kilka razy ale niestety ciągle koncepcja klientów się zmieniała na co on nie specjalnie miał wpływ. Na dole w kafeterii kupił dwie ogromne kawy bo uznał że jak Davida nie będzie u siebie to i tak zawsze znajdzie się ktoś chętny na kawę. Tym bardziej na darmową kawę.
-Hej, przyniosłem Ci kawę. Byłem na dole i uznałem że nie dam ci kolejnego powodu do nazywania mnie chamem i samolubem więc wziąłem też dla ciebie. - powiedział stawiając przed nim papierowy kubek i upił małego łyka swojej kawy.
-A tak serio to nie masz nigdzie iść. Wpadłem z propozycją piwerka dzisiaj wieczorem. Musisz tylko wybrać czy na mieście czy u mnie.
-
W pierwszej chwili wpatrując się w niego, nie mam pojęcia, o co może chodzić i nie bardzo rozumiem, co stara mi się powiedzieć, bo tak naprawdę nie jestem pewien czy dosłyszałem, co mówił wchodząc. Spoglądam na kubek kawy w jego ręce i łącząc słowa, które plączą się gdzieś w mojej głowie wypowiadane jego głosem, z tym co widzę, żeby nie do końca składnie i pewnie odpowiedzieć:
– Tak. Wejdź i... Dzięki za kawę – dodaję sięgając po kubek, który postawił przede mną. Upijam łyk w nadziei, że intensywny aromat z wyrazistą kwiatową owocową nutą w smaku sprawią, że otrzeźwieję i będę w stanie zebrać się i skupić na tym, o czym mówi Callaway i kiedy wychodzi z propozycją spotkania unosząc brwi kiwam głową. – Przyda się przewietrzyć głowy, więc może chodźmy zjeść coś zaraz po pracy, a potem na miasto napić się, bo jedyne o czym myślę, to... – dotykam złączonymi z sobą palcami uderzając dwa razy w szyję i dając Callaweyowi do zrozumienia, że dzisiaj marzę o napie***leniu się tak, żeby nie myśleć o niczym i o nikim. – Chyba, że masz jeszcze inne plany – dodaję przyglądając się przyjacielowi. Wiem mniej więcej co dzieje się obecnie w życiu Mikaela i mimo że nie pochwalam jego skłonności do uganiania się za..., dziewczynami niewiele starszymi od jego dzieci, naprawdę staram się nie wygłaszać mu kazań — jesteśmy dorośli i na wiele spraw patrzymy inaczej, ale nawet wyrażając, co myślimy o poczynaniach drugiego, nie obrażamy się na siebie nawet, jeśli trzaskając drzwiami w pewnym momencie jeden wychodzi klnąc siarczyście. Wiem, że jeśli przyznam się Mikaelowi do tego, do czego doszło i co teraz nie daje mi spokoju, mogę spodziewać się kilku cierpkich słów.
– Widziałem się z Sophią – zaczynam i odjeżdżam od biurka, żeby wyciągnąć z jednej z szaf za moimi plecami butelkę whisky i dwie szklanki, z których jedną stawiam bardzo blisko opartej o blat mojego biurka dłoni Mikaela. – Chcesz czy czekasz do wieczora? – pytam czując, że dłużej już nie wytrzymam zaczynającej się na nowo gonitwy myśli w mojej głowie — tego wszystkiego dzieje się w moim życiu zdecydowanie za wiele i łudzę się jedynie, że u niego uspokoiło się chociaż trochę.
– Averill się uspokoiła czy nadal ma powody, żeby szaleć? – pytam wpatrując się w przyjaciela, ale domyślam się, że wciąż nie rozstał się z tą dziewczyną.
-
Callaway dobrze wiedział że czasami żeby David zarejestrował co się do niego mówi trzeba specjalnie zaanonsować swoją obecność i zwyczajnie dać mu chwilę na powrót do rzeczywistości. Czy mu to przeszkadzało? Absolutnie nie. Sam w wielu przypadkach odpływał myślami gdzieś daleko i nie specjalnie był typem który lubił i umiał pleść jęzorem cały czas. Zazwyczaj wolał milczeć i właśnie dlatego zbyt wiele osób postrzegało go jako gbura i nadętego dupka.
-Mi pasuje. Co prawda mam spotkanie na mieście ale to na spokojnie skoczę do domu, przebiorę się w coś luźniejszego i Timothy mnie podrzuci na miasto.- powiedział spokojnie od razu wyciągając z kieszenie telefon i skrobiąc wiadomość do syna z pytaniem czy łaskawie zawiezie ojca na wódkę.
-Podejrzewam do czego pijesz i nie, dzisiaj się z nią nie widzę. Przynajmniej na obecną chwilę nic o tym nie wiem- to akurat jest dość płynne. Do tej pory jakoś specjalnie się nie umawiali oficjalnie i nie planowali z wyprzedzeniem spotkań. Ot, samo jakoś tak wychodziło spontanicznie.
-Jeśli sądzisz że ta szklanka odwróci moją uwagę to... poniekąd masz rację. Lej... I po co się z nią widziałeś? Albo inaczej zapytam. Po co sam prowokujesz i szukasz kontaktu?- powiedział spokojnie czekając na to aż przyjaciel poleje mu bursztynowego trunku. I to nie tak że miał coś do tej dziewczyny ale jakoś nie do końca wiedział po co jego przyjaciel dalej brnie w rzeczy które prawdopodobnie do końca nie są dla niego przyszłościowe.
-Averill nigdy nie miała powodów żeby szaleć. Z resztą żadne z nas nie szaleje. W domu o dziwo jest nadzwyczaj spokojnie. Zupełnie tak jakby to drugie nie istniało więc w pewnym sensie to sukces bo nie trzeba ciągle kupować nowych szklanek czy talerzy- oczywiście trochę przesadzał. Przez tyle lat może z raz poszło ostrzej że były jakieś straty materialne w wyposażeniu kuchni czy jadalni ale to trochę taki symbol wszelkich kłótni małżeńskich którym sprawnie może się wysłużyć w tej sytuacji.