WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie tak wyobrażał sobie swoją pierwszą sobotę w kolejnym roku. W ogóle nie wyobrażał sobie spędzania żadnej swojej soboty na chadzaniu po szlakach turystycznych, a tu proszę – co robił? Zasuwał po ścieżkach wytyczonych po Mount Baker. Oczywiście, że lubił wspinaczkę – od ścianki ciężko było go odkleić, ale zwykłe maszerowanie po wytyczonych drogach, gdzie wałęsali się inni turyści, robiąc zdjęcia wszystkim i wszystkiemu dookoła, zachwycając się krajobrazem? To nie jego bajka. Zdjęcia – słowo klucz. Choć bardziej hasło Laura była tam razem z nim, chcąc porobić zdjęcia wyczerpywało kwestię wyjaśnień, co do obecności Reyesa w takim miejscu.
Przez cały ten czas gryzł się w język, by nie wyrzygać z siebie hasła „nienawidzę wycieczek”, a to też tylko dlatego, by nie podsumowała go jako Smerfa Marudę, który nienawidzi jarmarków oraz nienawidzi wycieczek, a przy tym nienawidzi reniferów.
Stał oparty o drewnianą barierkę na szlaku, obserwując jak Laura przyjmuje jedną z póz „fotografa chcącego złapać jak najlepsze ujęcie”. Inna kwestia, że bezczelnie patrzył się na jej tyłek, choć co on mógł widzieć pod tą warstwą zimowych, spacerowych ubrań? Może to była bardziej kwestia tego: co mógłby dostrzec pod tą warstwą.
Zerknął w kierunku Słońca, które było już nisko na nieboskłonie. To całe słynne Golden Hour dla fotografów już dawno mieli za sobą.
Te, pani fotograf – zawołał do Laury, splatając ramiona na torsie. Kolejna para wracających szlakiem turystów go wyminęła. – Nie mam absolutnie nic przeciwko wycieczce z nocowaniem, ale jak już to wolałbym się poprzytulać z tobą, a nie z kolejnym napalonym rogaczem. – Jeśli nie renifer to jeleń, jakiś by się na pewno znalazł. Mało to przypadków było, w których taki wyrośnięty byk spuścił manto myśliwemu lub zwykłemu przechodniowi?
Jeśli miał się przytulać, to zdecydowanie nie z jakimś wściekłym zwierzęciem. I tak miał szczęście, że niedźwiedzie teraz zimowały.
Poza tym – zaczynał sypać śnieg. Niby niewinnie, bo po prostu płatek za płatkiem, ale w górach wiadomo jak to się mogło skończyć. I tam wcale nic nie było takie niewinne.
Wracamy? – Bo do tej kwestii zmierzał poprzez swoje wcześniejsze wypowiedzi. Mieli i tak kawałek do przejścia do samochodu, ale jak się pospieszą, to możliwe zdążą przed zmierzchem i wtedy już tylko Reyes będzie musiał się martwić o to, aby to jego samochód nie przytulał się z żadnym rogaczem przebiegającym przez jezdnię.
A potem o drogę powrotną do Seattle.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#55
Strój - inne rękawiczki, żeby mogła robić zdjęcia.
To nie randka, więc się nie stroiła, duh.


Każdy, kto znał Laurę, wiedział, że raczej kumata była z niej dziewczyna. Mało kto pochłaniał tyle książek, uczestniczył w tylu dodatkowych zajęciach, wygrywał konkursy i zaliczał egzaminy na 100%. To wszystko jednak absolutnie nie przekładało się na jej wiedzę dotyczącą mężczyzn. I choć Stella zdążyła już rzucić komentarzem na temat tego, że Reyes robi do niej maślane oczy, to Laura tego nie dostrzegała. Wydawało się jej, że Maverick taki właśnie ma styl bycia, a przy niej, jako przy swojej koleżance, po prostu zachowuje jak przy każdej innej dziewczynie. Z tym że miała wrażenie, że inne dziewczyny czaruje bardziej, a im się to nawet podoba. Podobnie było z jego marudnym nastawieniem do tej wycieczki. Tylko się zgrywał, prawda? Po co miałby jechać z nią aż do Mount Baker, skoro nie lubił górskich wycieczek? Jakoś nie chciało się jej wierzyć, że jej chęć porobienia zdjęć śnieżnemu krajobrazowi sprawiała, że poświęcił jej cały swój dzień. Wolne żarty.
Jeszcze do niedawna, a przez ostatnie dobre dziesięć lat, mniej więcej o tej porze bywała na kilkudniowym narciarskim wypadzie ze swoim wujkiem. Ich urodzinowa tradycja trwała w najlepsze, dopóki wujek nie skręcił kostki i musiał sobie odpuścić śnieżne szaleństwa. Może dlatego Hirsch miała taką wielką ochotę na wypad w góry!
Odwróciła się, gdy usłyszała głos swojego towarzysza i uniosła pytająco brew. Miała już wystarczającą ilość zdjęć, ale gdy tylko coś wpadało jej w oko, zatrzymywała się, by zrobić kolejne, jakoś nie mogła się powstrzymać. Zaśmiała się, gdy usłyszała tekst o przytulaniu z rogaczem.
– Zabawne. Zwierzęta naprawdę cię lubią. – zauważyła rozbawiona, oczywiście w tym momencie ignorując jego chęć przytulania się do niej. Na sto procent mówił każdej dziewczynie, że chce się z nią przytulać. – Zimno ci, prawda? – oczywiście nie mogła tego ignorować długo, musiała to tylko dobrze wykorzystać.
– Przyznaj. Mówiłam, żebyś założył cieplejsze skarpety. Chciałam ci przecież pożyczyć moje. – wywróciła oczami, idąc w jego stronę. Laura oczywiście była przygotowana na taką okazję, a jej garderoba była całkiem nieźle zaopatrzona w ciepłe rzeczy. Daleko jej było do koleżanek ze studiów, które na uczelnie potrafiły przychodzić w jesiennych płaszczach tylko po to, by dobrze się prezentować. Laura o wiele bardziej wolała kilka razy owinąć się wielkim szalem, niż zważać na to, czy w tym sezonie się tak robi. – Przytulanie nic nie pomoże, wątpię, że zrobi ci się cieplej, Maeve. – dodała z uśmiechem, wyciągając do niego rękę. Nie miała serca zmuszać go do czekania, aż złapie kolejne dobre ujęcie. Zresztą z myślą o jego komforcie termicznym kupiła mu na święta grubą czapkę. Nosił ją?! Do twarzy mu było w czerni, miała nadzieję, że docenił ten prezent.
– Wracamy. I tak bateria mi już pada. – zgodziła się, chowając aparat do pokrowca, a potem wcisnęła to do swojego plecaka. Temperatura nie rozpieszczała, więc musiała dbać o sprzęt.
– Myślę, że mam kilka naprawdę fajnych ujęć. Udany dzień. – stwierdziła, łapiąc Reyesa pod ramię i przyciągając go do siebie. Wolała się go trzymać, bo ubity przez turystów śnieg w niektórych miejscach był już śliski.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Zabawne. Zwierzęta naprawdę cię lubią.
Mhm – wydał z siebie ironiczny pomruk. – Aż zaczynam rozważać zmianę imienia na Królewna Śnieżka. – Czy to nie bajkowa Śnieżka posiadała wyjątkowy dar do zjednywania sobie zwierzątek? Co prawda żaden rogacz jej nie rozbiegł, ale co on tam wiedział dokładnie o bajkach.
Maeve, ty żartownisiu.
Zerknął na nią, uśmiechając się półgębkiem, niezmiennie z tym cynicznym wyrazem, który zdawał się być jego nieodłączną częścią, gdy słyszał, jak dopytuje go o to, czy jest mu zimno, a dalej przywołuje te nieszczęsne skarpety.
Och, Laura – powiedział, kręcąc przy tym głową, jak gdyby powiedziała coś niedorzecznego. – Nie może mi być zimno. To temperatura, która idealnie oddaje moje usposobienie. – No coś ty, Reyes. Ty chciałbyś, żeby w to wierzyła. A przecież bezsensownie miękniesz w jej obecności, i jak ostatni pajac robisz rzeczy, za zaproponowanie których, normalnie byś wszystkich wyśmiał. Sam chciałbyś wierzyć, że nie Hirschówna w ogóle cię nie rusza i nie wyskakujesz dla niej z własnego szacunku do samego siebie.
Już bardziej szanował siebie jako tę szmatę, którą był na co dzień, bo z nią to był chociaż zaprzyjaźniony i dawała mu osobiste korzyści.
Dobrze, że chociaż sposób wypowiedzi miał tożsamy z tym, którym posługiwał się w innych sytuacjach; jeszcze tego by brakowało, by zaczął mówić wierszem, w dodatku z romantycznymi archaizmami.
Dziwne to wszystko.
Owszem, było mu zimno. Choć jeszcze nie na tyle, by zacząć szczękać zębami.
No ja nie wiem, pingwiny to robią i podobno im ciepło. Jeśli próbujesz mi teraz powiedzieć, że Marsz Pingwina to ściema, to będę bardzo niepocieszony – sarknął. Ale żeby tak z góry zakładać, że od przytulania nie zrobi mu się cieplej?
Odczekał, aż dziewczyna popakuje swoje rzeczy, bo przecież to zwiastowało ich faktyczny powrót, toteż był to jeden powód mniej do narzekania. Chwilę potem szli już przed siebie, ubezpieczając siebie wzajemnie, przed ewentualnym wywinięciem orła, choć – nie ma co się oszukiwać – z nastawieniem Reyesa wolałby przytulić zaspę niż dać się ratować Laurze z opresji.
Widzisz, polecam się na przyszłość. Brzmi jak plan na biznes. Ty robisz zajebiste zdjęcia, a ja… no. Ja to ja, jestem wsparciem mentalnym i w ogóle. – Cheerleaderką. Naczelnym marudą. Ewentualnie kierowcą, bo akurat ta fucha by mu odpowiadała.
Przynajmniej szlak nie był już tak zatłoczony jak w momencie, gdy zaczynali swoją podróż. Tłumów też nie lubił. W zasadzie: mało było rzeczy, które lubił. Swoje domowe zacisze na pewno uwielbiał. A zamiast tam siedzieć to biegał po górach.
Kawałek do przejścia mieli, choć może akurat to obejdzie się bez przeszkód. I bez faktycznego przytulania twarzą śniegu. I tak mieli jeszcze spory kawałek do przejechania, a jego telefon wyzionął ducha ze względu na niską temperaturę (chwała ugryzionemu jabłku), więc po prostu cieszył się, że wracają.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Wydaje mi się, że w tym wypadku mógłbyś być jedynie Śnieżką. Śnieżkiem? Chyba że jakimś cudem pochodzisz z rodziny królewskiej. – odparła z powagą, nie mogąc sobie pozwolić na zignorowanie tego faktu. Przecież Królewna Śnieżka nazywała się Królewną, bo była królewną, nie? No, chyba że Laura na czymś się nie skupiła, gdy oglądała Disnejowską wersję albo po prostu wypadło jej to z pamięci. To też było możliwe, bo aktualnie uważała, że szkoda czasu na bajki, a dzieci powinny oglądać programy naukowe. Zapewne można by je przystosować do danej grupy wiekowej i przekazywać dzieciom ważną wiedzę! A to w oczywiście wplatać bardzo ważne informacje na temat tego, jak bardzo dane gatunki są istotne dla środowiska. Ratujmy pszczoły!
– Och, Maeve! – westchnęła teatralnie, próbując powstrzymać śmiech. Gdyby to były inne okoliczności, to mogłoby zabrzmieć tak, jakby Maeve chciałby, by zabrzmiało. – W takim razie twoje zimne jak lód serce powinno się cieszyć, że może spędzić na powietrzu jeszcze trochę czasu. – zauważyła, uśmiechając się do niego najbardziej uroczo jak umiała, czyli pokazując równe zęby i mrużąc przy tym oczy. Zdecydowanie nie był to jej uśmiech numer siedem, czyli uwodzicielski i seksowny (ta, bo na pewno taki miała), raczej numer trzy, z gatunku radosnych i beztroskich.
Nie ma się co oszukiwać, jej również było zimno, odzież termoaktywna, która przylegała do jej ciała, owszem, robiła swoje, jednak po godzinach włóczenia się po leśno-górskich ścieżkach, każdy miał prawo odczuwać minusową temperaturę. A na te warunki najbardziej narażone były jej palce, bo podczas robienia zdjęć często zdejmowała rękawiczki, by aparat nie wyślizgnął jej się z rąk i żeby pewnie trzymać go podczas łapania ostrości. Co ważne było, gdy nagle (jakby miała jastrzębi wzrok) dostrzegała gdzieś jakiś malutki detal, który koniecznie musiała sfotografować.
– Przecież nic nie mówię! – aż uniosła dłonie w obronnym geście, bo przecież wcale nie podważała teraz Marszu Pingwina. Westchnęła ciężko, a przed jej twarzą pojawiła się chmura pary. Faktycznie było zimno. Takie tam odkrycie dnia.
– Zapamiętam to. – odwróciła głowę, spoglądając na niego znacząco. Trzeba było przyznać, że miło było mieć kogoś, kto chętnie z nią jeździł i nie marudził, że sama powinna mieć samochód. Laura należała do grona słabych kierowców, ale gdy tylko ktoś pytał, to wolała obsmarować cały przemysł samochodowy i naftowy, podkreślić, jak bardzo spaliny są złe dla środowiska i jak bez sensu w takim mieście posiadać auto, skoro ciągle stoi się w korkach. Trudno było się jej przyznać, że bała się, że w trakcie pierwszych pięciu minut prowadzenia auta na pewno je skasuje.
– Jest to bardzo życzeniowy biznesplan, ale jeśli tego właśnie chcesz. – stwierdziła, uśmiechając się pod nosem i lekko wzruszając ramionami. Owszem, ona może z robienia zdjęć by się jakoś utrzymała, ale przecież musiałaby mu płacić za to wsparcie, a znając go, zażyczyłby sobie niezłą stawkę.
– To w ogóle jest na pewno do rozwinięcia, ale już mi się podoba. – dodała jeszcze, bo chciała jeszcze z niego wyciągnąć, dlaczego chciałby przy niej być, gdy robi zdjęcia, skoro pół tego dnia narzekał.
– Chcesz się napić herbaty? – zapytała, gdy mijali kolejny punkt na swojej stracie, który zwiastował, że zbliżają się do miejsca, w którym zostawili samochód. To był dobry znak, bo niebo zaczynało już robić się ciemne.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tylko ironicznie prychnięcie wyrwało się z jego gardła, kiedy zahaczyli o temat ewentualnego pochodzenia z rodziny królewskiej. Tak by tego nie nazwał, a choć wiedział, że to wszystko były żarty, to jednak temat zgoła drażliwy dla niego. Co nie zmieniało faktu, że faktycznie daleko było mu do tej błękitnej krwi.
Słaby, nikły, ale z serii tych rzadkich u niego, bo rozbawiony, uśmiech pojawił się w kąciku jego ust, kiedy usłyszał jej odpowiedź w kwestii jego zimnego usposobienia, którym chciał się afiszować, acz przy niej wypadało to po prostu różnie. Bo przecież przy Laurze nie był aż takim bezczelnym dupkiem, jakim był na co dzień.
Czyli zakładamy, że je w ogóle mam? – spytał, splatając ramiona na torsie. Oczywiście, że miał. Człowiek bez serca nie chciałby być bez weterynarzem. Człowiek bez serca i słabości nie zgodziłby się na wyjazd w to miejsce. Pomarzyć dobra rzecz, Maverick. Czasami faktycznie byłoby lepiej, gdyby tego serca nie miał, uniknąłby tych wszystkich przykrości z okresu dziecięcego, które doprowadziły do tego, jaki był teraz. Tylko brak tego całego serca fizycznie nie był możliwy.
I to też nie o ten narząd chodziło.
Mówię ci: jak zakładać biznes to tylko ze mną. Dużo nie wezmę, jeśli mnie zatrudnisz – oznajmił, zerkając na nią krótko. Musiałby być paskudnym typem kolegi, gdyby chciał jeszcze zdzierać kasę ze swojej własnej koleżanki. A tak? Płatność w naturze najbardziej by mu odpowiadała.
Herbaty? A co to? –spytał, udając tutaj wielce zaskoczonego nazewnictwem, którym się posłużyła. Nie pijał herbat, w zasadzie niewiele poza wodą czy właśnie alkoholem.
W końcu, schodząc przejściem w dół, mogli dostrzec jego czarny samochód, marki Audi SQ8, na swoim miejscu parkingowym. Jedne z niewielu, które pozostały w tym miejscu, gdyż większość zwiedzających już zdołała się stąd wyeksmitować. Reyes za pomocą pilota otworzył maszynę, a ta rozświetliła parking światłami pozycyjnymi. Sam podszedł i zdjął z siebie kurtkę i tę radosną czapusię, którą otrzymał od Mikołaja na święta, by wrzucić je na fotel z tyłu.
W kolejnej chwili już siedział z przodu, na miejscu kierowcy.
Po umieszczeniu kluczyków w stacyjce i uruchomieniu maszyny, włączył tak zwane grzanie pupy dziewczynie, na fotelu pasażera. Zaraz potem wprowadził dane w nawigację w pojeździe, a ten szybko pokazał na ekranie trasę.
Widzę, że trochę sobie postoimy. – Śnieg już porządnie sypał, więc nie było co się dziwić, że na trasie zjazdowej spod Mount Baker już pojawiły się korki, na przykład przez to, że ktoś był pojazdem nieprzystosowanym do jazdy po śniegu i górach. – Och nie, jaka szkoda – westchnął z udawanym przejęciem. – Będziesz dłużej skazana na mnie.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– To skomplikowane. Zależy jak bardzo absurdalne mają być te rozważania, Maeve. – stwierdziła, próbując brzmieć poważnie. – Mogą nas one zaprowadzić do wielu niepokojących wniosków. – kontynuowała temat. – Jeśli nie masz serca, to jesteś zombie? One chyba nie muszą go mieć, żeby… funkcjonować. Jeśli je masz, ale jest ono zimne, to jesteś wampirem? – uniosła pytająco brew, przyglądając się chłopakowi. Wyciągnęła rękę i ułożyła dłoń na jego piersi, chociaż nie była w stanie nic poczuć przez warstwy ubrań, które miał na sobie. – Ja jednak myślę, że je masz i jest ono całkiem cieplutkie. Trzydzieści sześć i sześć stopnia, tak na moje oko. – dawała z uśmiechem. Co ona się tam znała, nie?! W końcu on miał być weterynarzem, z pewnością mógł mieć nieco większą wiedzę na temat organów, bo nawet jeśli na studiach uczył się o zwierzętach, to przygotowując się na studia i tak musiał ogarniać biologię na nieco bardziej zaawansowanym poziomie.
– Zakładać biznes i zatrudnić to są dwie różne sprawy. – oznajmiła, przybierając ten swój typowy ton, kiedy trochę się mądruje. Wątpiła jednak, że mogliby być z Maevem dobrymi wspólnikami, bo ich obszary zawodowe mocno się różniły. Nie wiedziała jednak, że Reyes myślał o czymś zupełnie innym, gdy proponował wspólny biznes.
– Herbata to napar przyrządzany z liści rośliny. Na dziś przygotowałam klasyczny assam. – odpowiedziała na pytanie Maeva, jakby naprawdę pytał, czym jest herbata. Oczywiście nie mogła podważać jego wizerunku twardziela, który nie potrzebuje żadnych ciepłych płynów, owocowych soków, a pije jedynie niezbędną do życia wodę albo palący gardło alkohol.
Laura na markach samochodów się nie znała, jedyne co była w stanie na temat Audi Maeva powiedzieć, to że było fajne. Duże takie, wygodne w środku, czuła się w nim bezpiecznie. Chociaż bezpieczeństwo w dużej mierze zależało również od kierowcy, to raczej nie zamierzała chwalić zdolności swojego towarzysza, bo zabrzmiałoby to z pewnością dziwnie.
Rozpięła kurtkę i ściągnęła rękawiczki, gdy już usadowiła tyłek na siedzeniu pasażera i zapięła pas. Wiedziała, że chwilę zajmie zagrzanie auta, więc nie zamierzała się jeszcze rozbierać. Przyglądała się Maeve’owi, gdy wystukiwał adres na ekranie komputera pokładowego, czując jak fotel powoli się pod nią rozgrzewa. W końcu wyciągnęła dłoń, by nieco zmniejszyć moc tego bajeru.
– Cóż… – wzruszyła lekko ramionami, nie bardzo wiedząc, co może powiedzieć. Była zaskoczona, że tyle ludzi było na tyle szalonych, by faktycznie udać się w góry w taką pogodę. – Och nie. – jęknęła, wykorzystując wszystkie swoje aktorskie umiejętności, by zabrzmieć na rozczarowaną zaistniałą sytuacją. – To włącz chociaż muzykę, żebym nie musiała z tobą rozmawiać. – dodała, spoglądając na Reyesa. Przygryzła wargi, próbując powstrzymać uśmiech.
– Maeve… powiedz szczerze, jak bardzo po dzisiejszym dniu nie masz ochoty na kolejne wycieczki? – zagadnęła po chwili, uśmiechając się do niego delikatnie.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naturalnie wysłuchiwał jej rozważań w kwestii tego, czy miał serce. Fakt faktem, że z anatomicznego punktu widzenia to musiał je mieć. W końcu żył, funkcjonował. Opuścił nawet spojrzenie na jej dłoń, która wylądowała na jego torsie, tonem wybadania, czy faktycznie je miał. I nie powstrzymał się od przewrócenia oczami, kiedy to Laura uznała, że on to miał serduszko, w dodatku cieplutkie.
Kącik ust mu drgnął minimalnie, układając się do, charakterystycznego dla niego, filuternego uśmiechu.
To ja też mogę tak sprawdzić, czy masz serce? – spytał, pijąc naturalnie do tego, że ona położyła mu dłoń na klatce piersiowej, bez pytania i w ogóle. A gdyby on tak zrobił to byłaby awantura? Gdzie jest równouprawnienie na tym świecie?
On przynajmniej zapytał, choć sprawdzać nie zamierzał, bo kto jak kto, ale akurat Laura to musiała mieć serce. Nie tylko ze względów anatomicznych.
Dobrze, już dobrze, pani profesor – odparł, unosząc obie dłonie, w parodii gestu poddania się.
W dyskusję wdawać się nie zamierzał, to faktycznie były różne sprawy. Jemu jednak nie o to chodziło. Pracownik mógłby zostać wspólnikiem. Na nieco innych płaszczyznach.
Czyli – udał, że się zamyślił. – Trochę taka trawa do picia, nie? Fuj – zagadnął w sprawie tej całej herbaty. Wiedział, że nie do końca, bo liście to nie trawa, ale podobnie też sałata też nią nie była, a mimo to nazywano wszelkiego rodzaju jej mixy podawane w restauracjach, czy wykonywane w domu właśnie trawą.
Nie ukrywając: widok samochodu poprawił mu nieco humor. Nie to, żeby był on jakiś zły, ale wolał prowadzić, niż snuć się po górach, ryzykując rozpłaszczenie się na śniegu. Jeśli miał się przytulać z parterem, to tylko na macie treningowej. Bądź w innych, nieco przyjemniejszych okolicznościach.
Znów uśmiechnął się lekko półgębkiem, słysząc przytyk z jej strony. Proszę, proszę. A on na początku myślał, że żadna z niej zaczepa – że to wszystko będzie jednostronne, a tutaj dziewczyna mu się odpłacała. To mu się podobało.
Jego samochód, który otrzymał jak rasowy synek z bogatej, problematycznej rodziny, był gotów do drogi. Reyes przerzuci bieg na drive i wyjechał sprawnie z opustoszałego parkingu, włączając się na drogę zjazdową z Mount Baker.
Wtedy tez usłyszał pytanie Laury.
Bezwiednie uniósł prawą brew, w niemym zapytaniu „Ty tak serio?”.
Ona chyba serio.
Poczekaj: faktycznie mam być szczery czy wolisz, żebym był miły, bo to ważne – zagadnął, na moment zerkając na nią, mając swój charakterystyczny półuśmiech w kącie ust. Po chwili jednak podjął, wracając spojrzeniem na drogę: – Wiesz, zależy co rozumiesz przez „kolejne wycieczki”, jak mi zaproponujesz jakieś fajne miejsce, to ci przecież nie odmówię. – Spojrzał na stojącą na drodze kolejkę samochodów. Klasyczny zator. – Z drugiej strony, patrząc na to, że nie byłem w stanie ci odmówić jarmarku – jebać jarmarki, a teraz łażenia po górach w śniegu – jebać śnieg, to sam zaczynam się zastanawiać, czy się za bardzo nie szmacę – sarknął, korzystając ze swojej karty kiepski, uliczny humor. – Mam wrażenie, że trochę tak.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Oczywiście. – cwaniara, dobrze wiedziała, że pod jej grubą kurtką kryje się jeszcze kilka warstw, więc Maeve może sobie sprawdzać do woli, bo i tak nic nie poczuje. – Niesamowite, że zajęła cię jedynie kwestia sprawdzania, czy mam serce, a nie same rozważania na temat bycia wampirem. – wywróciła oczami, specjalnie zwracając na to uwagę. Oczywiście droczyła się z nim, przychodziło jej to o dziwo dość łatwo, kiedy już złapała rytm. Maeve miał szczęście, że jedynie żartowała, bo z jej charakterem, gdyby tylko w wampiry chciała wierzyć, musieliby zgłębić ten temat, a ona z pewnością podzieliłaby się z nim wiedzą na ten temat. Była nieco za młoda, by być wielką fanką Zmierzchu albo Pamiętników Wampirów, więc temat ten nie wkręcił się jej za bardzo. To nawet i lepiej.
– No, fuj. – skrzywiła się, przedrzeźniając go. Skoro herbata go nie interesowała, to nie zamierzała się z nim dzielić swoją cenną wiedzą na temat jej właściwości. Reyes mając dziewiętnaście lat na pewno miał głęboko gdzieś, że zielona herbata dzięki utleniaczom spowalniała starzenie się organizmu, że dobrze wpływała na trawienie, a także mogła chronić przed nadciśnieniem. Była też niezłym zastępcą kawy. Ale co go to obchodziło, nie? Laurę za to obchodziło bardzo, bo… kiedyś babcia Rachel zwróciła jej uwagę, że powinna zacząć uważać na to, jak często krzywi się, gdy jej bracia mówią coś głupiego, bo wtedy pomiędzy jej brwiami robi się zmarszczka, która zostanie z nią na zawsze. To absurdalne, ale przez babcię przejrzała pół internetu w poszukiwaniu najlepszej metody na zapobieganie zmarszczkom, chociaż mogłoby się wydawać, że Hirschówna nie była typem dziewczyny, która jakoś bardzo przejmowałaby tym, by idealnie wyglądać.
Droga zjazdowa z Mount Baker zaczynała pogrążać się w mroku. Przez wysokie trzewa zacieniające asfalt przebijały się resztki bladego już światła. Na szczęście dzięki samochodom było wszystko całkiem nieźle widać, więc Laura skupiła swoje spojrzenie na ścianie lasu po swojej prawej stronie. Wyglądał niesamowicie, chociaż cieszyła się, że o tej porze była już w samochodzie, bo nie chciałaby spacerować po ciemnym lesie.
– Szczery. – odparła krótko, odwracając w jego stronę głowę. Zmrużyła oczy, przyglądając się mu, gdy już podjął decyzję, by odpowiedzieć na jej pytanie. I to był ten moment, kiedy musiała sobie przypomnieć o tej cholernej zmarszczce między brwiami, bo czuła, jak jej cała twarz się jej napina, a brwi ściągają do środka. Oblizała wargi i przesunęła tyłem na fotelu, tak by usiąść bardziej w jego stronę. – Nie rozumiem… po co w takim razie ze mną tu przyjechałeś, skoro jebać śnieg zaczęła, przyglądając mu się uważnie, cytując jego słowa i krzywiąc się nieco. Ile razy słyszał słowo jebać z jej ust? Z pewnością można by policzyć na palcach u jednej ręki. – I dlaczego zgodziłeś się na jarmark? – dodała jeszcze, wzdychając cicho. Nie wiedziała co myśleć. – Co znaczy, że się szmacisz spotykając się ze mną? Właściwie to chodzi o te spotkania, czy o mnie? – oczywiście była to wielka nadinterpretacja jego słów, ale chciała wiedzieć! Nie do końca wiedziała, jak powinna rozumieć jego słowa. – Przecież cię nie zmusiłam do tego, żebyś ze mną poszedł na jarmark albo przyjechał tu… mogłeś powiedzieć, że nie chcesz. Moglibyśmy… no nie wiem, iść do kina. Albo nigdzie nie iść. – tego słowotoku nie dało się zatrzymać, więc Reyes musiał poczekać, aż Laura skończy. No i w końcu skończyła, opadając na oparcie fotela i zatrzymując spojrzenie na samochodzie, który stał przed nimi.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Byłby jej odpowiedział, że Tak, no przecież, jebać śnieg! Jest zimny, więc wcina mi się w kompetencje, jednak kiedy Laura się uruchomiła i, jak się szybko okazało, tym wszystkim zaczęła go przyszpilać (on już po tym pierwszym pytaniu wiedział, że zaczyna się grząski dla niego temat, a on po tego typu torfowisku emocjonalnym to nie potrafił się poruszać, ni chu-chu), to gęba wyjątkowo mu się zamknęła.
Ze szczerością bywało różnie. Co do zasady – był szczery. Nie dlatego, że był przykładnym obywatelem, ale z tego powodu, że paradoksalnie prawda potrafiła zaboleć o wiele bardziej, niż taka ściema. I to nie kwestia tego, że lubił ranić ludzi – to mu akurat było obojętne, niemniej wykorzystywanie tej, notabene pożądanej, szczerości w społeczeństwie, gdzie tak się trąbi o tym, jaka jest ważna? Cudownie. Czasem był prawdomówny nawet wtedy, gdy go nikt o zdanie nie pytał.
Ale w tym wypadku?
Ciężko było z mówieniem prawdy. W głównej mierze przez to, że on też tak średnio to wszystko rozumiał. Nie był typem, który wypowiadał się na tematy, o których miał średnie pojęcie, udając przy tym, że się zna. Nawet jeśli zagadnienie miało dotyczyć właśnie niego.
Temu też nawet jej się nie wciskał w wypowiedź. Jedyne w co mógłby się wcisnąć w tym momencie to w fotel, jak gdyby jakimś cudem miałoby go to awaryjnie eksmitować z tego samochodu. I gdy Laura zamilkła, on też przez parę długich chwil się nie odzywał.
Musiał zgrabnie to wszystko pozbierać.
Szmacenie się? To by znaczyło, że robię to, czego normalnie bym nie robił, Laura. Wiesz, że nie jestem typem świątecznym, podobnie nie jestem też typem spacerowicza. – Choć lubił wypady na camping, od czasu do czasu. – Zakładam jednak, że przyjechałem tutaj z tobą, bo ty chciałaś, a ja, jako twój – chrząknięcie, którego nawet nie zaplanował – dobry kolega, mogę czasem ustąpić i ci pomóc, względnie dotrzymać towarzystwa, ewentualnie zrobić coś, co ty lubisz, a ja niekoniecznie. – Naturalnie nie przyznał się do tego, co już dawno zdiagnozowała u niego Stella czy Sirius. Nie przyznał się do ślinienia. Bo on? On się niby ślinił? Kiedy? Wyjątkowo też, choć wcześniej nie wykazywał problemów z podzielnością uwagi, utrzymywał swoje spojrzenie na drodze, mimo tego, że nic się nie działo, bo po prostu wolno przesuwali się naprzód, samochód za samochodem, utknąwszy już w zatorze.
Temat był dla niego niewygodny.
Ale wiesz, że nie jestem bezinteresowny, nie? Licz się z tym, że będę oczekiwał, że kiedyś zrobisz to, co ja będę chciał, bez gadania. – Tutaj już zażartował, a to też dlatego, że takie gadanie miało pomóc w porzuceniu tematyki, która mu nie leżała. Nie lubił się zwierzać, ani tym bardziej mówić o tym, co tam u niego siedziało pod kopułą.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Szczerze? Nie pomyślałaby, że ich rozmowa może przybrać taki tor. Jej pozornie neutralne pytanie okazało się tykająca bombą, która… cóż, jakby tykała coraz głośniej. I z każdym słowem jakby coraz szybciej. Zbliżał się wybuch, któremu żadne nie mogło zapobiec. No chyba że któreś postanowiłoby zatrzymać swoje myśli dla siebie. Na to było już chyba nieco za późno.
Ceniła sobie szczerość. Miała wrażenie, że przez większość czasu Maeve jest z nią szczery, że to właśnie jej mówi, co myśli, jakby nie do końca obchodziło go, jakie zdanie o nim sobie wyrobi. Jak się właśnie okazywało, trochę się w tej kwestii myliła.
Nerwowo przełknęła ślinę, kiedy Maverick po chwili milczenia się odezwał. Oczywiście chciała, by zaczął mówić od razu, ale dobrze rozumiała jego potrzebę przeanalizowania sytuacji i sklejenia jakiejś odpowiedzi. Niestety sprawiało to, że i ona rozmyślała nad tym, co właśnie padło z jej ust, nie do końca chyba rozumiejąc samą siebie. O co jej właściwie chodziło? Dlaczego chciała wiedzieć, czy lubi te cholerne spotkania z nią? Dlaczego się uparła na to, by odpowiadał jej szczerze? Czy czekała na jakieś szokujące wyznanie? No kurwa, sama sobie była teraz winna. Na szczerość ją wzięło…
– Dlaczego? – krótkie i zwięzłe pytanie padło z jej ust. Tak, chciała wiedzieć. Co sprawiało, że robił coś, czego normalnie by nie zrobił? – Zakładasz? To nie wiesz? – nie kryła swojego zaskoczenia, ton jej głosu oraz mina na pewno to zdradzały.
– Przecież nie mam pięciu lat, żebyś mi musiał ustępować, ani siedemdziesięciu, żebyś musiał mi dotrzymywać towarzystwa. – wyjaśniła, bo dla niej to było jasne. Nie był też jej bratem, żeby faktycznie musiał jej ustąpić albo miał jakiś obowiązek wobec niej. Był jej… no właśnie, dobrym kolegą, jak sam to ładnie ujął, a ta relacja chyba rządziła się nieco innymi zasadami? Czy ona po prostu o czymś nie wiedziała? – Nie rozumiem. I nie ma to absolutnie żadnego sensu, wiesz o tym? Przecież nie musisz ze mną jeździć do lasu. Jin nawet kilka dni temu pisał do mnie z taką propozycją. Gdybym wiedziała, że nie chcesz tu być, to… no nawet bym ci tego nie proponowała. – próbowała trochę spuścić z tonu, ochłonąć, pociągnąć tę rozmowę w bardziej rozsądną stronę. Po co te emocje, prawda? Przecież byli dorośli, chyba potrafili rozmawiać. Nie potrafiła jednak znaleźć w sobie zgody na to, by Maeve robił przez nią coś, czego nie lubi. Przecież nie mogła i nie chciała go to tego zmuszać.
– Tak. – odparła bez namysłu. – Co?! – po chwili zdała sobie sprawę z jego słów i ze swojej odpowiedzi. – Nie-e. – pokręciła energicznie głową. – Maeve, czy ty już do reszty oszalałeś? – aż poluzowała pas, by usiąść znów bokiem i wlepić w niego spojrzenie. Całkiem poważne spojrzenie.
– Żartujesz, tak? – musiała się upewnić, bo chyba wcale na początku tego żartu nie wyczuła. Zaczynało ją nieco niepokoić to jego bezinteresowne podejście.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zwykł się tłumaczyć, a to, co działo się w tym samochodzie zdecydowanie nie leżało w zakresie rzeczy, które lubił robić. Znów. Znów robił coś, czego nie chciał, ze względu na Laurę. Choć tutaj to chyba i ona nie czerpała z tego żadnej radochy.
Jin nawet kilka dni temu pisał do mnie z taką propozycją..
Dalej już nie słuchał.
Jin, kurwa, co?
Nie zdał sobie sprawy z tego, że jego ciało zareagowało samo. Wyraźnie się spiął, co było widać po tym, jak ścisnął mocniej palcami kierownicę oraz po tym, jak mięśnie żuchwy wyraźnie się zarysowały, pod wpływem zaciskania zębów.
Ten pajacowaty informatyk. No naprawdę? Jakby obecne powody do pałania niechęcią do niego były niewystarczające? Nie dość, że kręcił się koło jego najlepszego przyjaciela, to jeszcze teraz miał radośnie proponować Laurze wspólne wypady za miasto? W plener? Jego Laurze?
Nie odezwał się w tym temacie, bo też niewiele miał do powiedzenia. Poza tym: dotarło do niego, że wypowiedź Laury, wspomnienie tego typka wywarło na nim więcej emocji, niż powinno, toteż potrzebował chwili, by się uspokoić. Ostatnie, czego chciał, to było zwierzanie się teraz jeszcze z tego, czemu się zirytował.
Już i tak było niezręcznie. Stąd ta próba wyratowania się, która przyniosła skutek na opak. Może zadziałałoby to tak, jak sobie zaplanował, gdyby Reyes nie miał wśród znajomych opinii takiej, jaką miał – że to bajerant, że on to cały czas wykręcał głowę za ładnymi dziewczynami. Stella przecież jako pierwsza ochrzciła go dziwką.
Spojrzał na Laurę, mając nikły, neutralny uśmiech w kącie ust, wywołany jej pierwszą odpowiedzią. Zaraz jednak uniósł brew w wyrazie zdziwienia tym, jak się zaczęła plątać w zeznaniach. Przecież to tylko żart! Och, no tak. On naprawdę nie był osobą, która powinna z takich rzeczy żartować. Tym bardziej, że nie znali się aż tak dobrze.
Wcześniej też nie miał okazji, by ją lepiej poznać. Laura miała swoją obstawę.
Na to by wychodziło, Laura. No, chyba że nie chcesz, żebym żartował, to wiesz… – Naprawdę opornie mu szło rozmawianie z kimś, z kim na dobrą sprawę nie był blisko, a na kim mu zależało. Reyes interesował się naprawdę małą pulą ludzi, a większość z nich – jeśli nie wszyscy poza Laurą – miała już odbytą przeprawę z nim i jego osobowością, toteż łatwiej się prowadziło dialog. Może to kwestia tego, że powinien nauczyć się baczyć na słowa.
Zerknął na nią kontrolnie, dodając zaraz:
Tak, żartowałem.
Powiedział to raczej tylko dlatego, że możliwie wyczuł, że ten humor to średnio się przyjął. Jeden żart czy drugie – niskie loty.
Zaraz zerknął na drogę, przeklinając pod nosem, kiedy dostrzegł, że nie dość, iż był ten korek, to jeszcze dwóch Januszów w oddali stuknęło się w wyniku poślizgu i teraz już raczej nie pojadą, bo nie sposób było ich wyminąć. Spojrzał potem na mapę na nawigacji, na moment odcinając się od tej dyskusji, bo oto obmyślał plan. Powiększył podgląd trasy na ekranie i na dłużej zatrzymał spojrzenie na wytyczonej na niej ścieżce, która zaznaczona była linią przerywaną – jak szlaki do maszerowania, ale zaczynała się niedaleko od nich, a wracała na trasę na krótko przed zaznaczonym na mapie korkiem.
Dla niego wyglądało to jak opcja.
Bez słowa zapowiedzi zakręcił kierownicą, by wyjechać na przeciwny pas, którym obecnie nic nie jechało, by wyminąć kilkanaście samochodów. W końcu zatrzymał się przed jednym z nich i wrzucił kierunkowskaz. Kolejny Janusz popukał się w czoło, żywo gestykulując chyba chciał dać do zrozumienia Reyesowi, co on sądzi o takim wcinaniu się, ale ostatecznie wycofał na tyle, na ile mógł. By włączyć się z powrotem na pas nie było miejsca, jednak nie o to chodziło Maverickowi. Przecisnął się na lusterka między autami, aż po chwili jego Audi sunęło dziarsko przez kilkunastocentymetrową warstwę śniegu. Według nawigacji – po jakimś szlaku, nie po polu. Ale prowadzącym do lasu.
Proszę. Kryzys zażegnany – mruknął, odzywając się w końcu po tych kilku minutach manewrowania w milczeniu.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Mogła się domyślić, że cała ta absurdalna rozmowa nie będzie miała sensu. Zwłaszcza gdy Maeve przestał jej słuchać. Zauważyła to dopiero po chwili, gdy zignorował wszystko, co powiedziała, odnosząc się jedynie do ostatniej części jej wypowiedzi. Może i wiedziała, że nie przepadał za Jinem, ale nie miała pojęcia, że aż tak, by to miało go jakkolwiek zezłościć. Również dobrze mogła jechać na fotograficzny plener z Tomasem, chociaż wiedziała, że był on ostatnią osobą zainteresowaną tego typu aktywnościami. A to wszystko dlatego, że Tomas w porównaniu do Maeve’a, mówił, co myślał i nie czuł potrzeby, by jej ustępować.
– Nie wiem. – odparła, kręcąc przy tym głową. Bladego pojęcia nie miała, cholera! O co mu chodziło? Dlaczego zwyczajna rozmowa sprawiała, że musiał się w ten sposób zachowywać? Nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że w jednej chwili sobie żartowali i rozmawiali tak, jakby żaden temat nie mógł być problemem, a nagle wszystko trafił szlag. Oczywiście była w tym jej wina, bo to ona zadała niewygodne pytanie i oczekiwała szczerej odpowiedzi, jednak nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
– Nie rób ze mnie idiotki. – rzuciła mu groźne spojrzenie, zaplatając ręce na piersi i odwracając się w końcu od niego. Nie miała ochoty z nim więcej rozmawiać. Cały dzień spędzili w przyjemnej atmosferze, więc teraz w drodze powrotnej nie chciała się kłócić. Właściwie nie powinno być nawet powodu, który by ich do kłótni prowadził. A jednak.
Zacisnęła zęby, powstrzymując się od jakiegoś niepotrzebnego komentarza, który cisnął się jej na usta, postanawiając zatrzymać spojrzenie na pniu drzewa, obok którego stali. Nie zmieniało to jednak faktu, że z niezrozumiałego powodu, tak wymiana zdań ją zdenerwowała. Czuła, że ciśnienie jej skoczyło, a w głowie tłoczyła się masa myśli i pytań. Dlaczego zależało jej na tym, by Maeve chciał z nią spędzać czas? Dlaczego chciała, by zadeklarował chęć udania się z nią na kolejną wycieczkę? Dlaczego zadawała mu takie pytania? Zaczynało do niej docierać, że to ona sprowokowała tę sytuację, więc teraz zamierzała milczeć.
Udawało się jej to przez kilka minut, dopóki nie zauważyła, że Reyes zaczyna manewrować samochodem i przeciskać się między innymi autami, w końcu wjeżdżając w leśną dróżkę, której przez warstwę śniegu nie było nawet widać. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów, by w końcu odezwać się do niego spokojnie. I tak by było, gdyby nie to, że Maeve odezwał się pierwszy.
– Jaki masz plan? Ominąć korek jakimś leśnym przejazdem? – znów się do niego odwróciła. Nie zwracała uwagi, co robił wcześniej, ale nie była pewna, czy to dobry pomysł. Droga nie należała na taką, która dokądś może prowadzić. Chyba że do środka lasu.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby można było opisać wszystko to, co działo się w jego głowie za pomocą jednego obrazka, to byłby to ten mem z Johnem Travoltą. Z zagubioną miną, stojący pośrodku pokoju z jakąś ścierką. Bo dokładnie tak się teraz czuł – kompletnie nie wiedząc what the, kurwa, fuck. W jednej chwili było naprawdę miło, raz kolejny był w towarzystwie Laury, a za moment chciał wysiadać z własnego auta, byleby uniknąć konfrontacji.
Nie radził sobie kompletnie, a to go tylko jeszcze bardziej denerwowało, bo nie lubił znajdować się w sytuacji, gdzie nie miał kontroli nad tym, co się działo. Tak, miał manię kontroli. Nawet silniejszą, niż mogłoby mu się zdawać, choć rzadko przez niego manifestowaną. Niemniej narastająca frustracja wywołana tym, że nie jest w stanie poprowadzić rozmowy w wygodny dla niego sposób, była wystarczająco wymowna.
Jakie to szczęście, że znalazł na mapie inną drogę.
Starłby sobie własne zęby od ich zaciskania, gdyby jeszcze chwilę spędził w tej atmosferze, z tym poczuciem.
Prowadzenie pojazdu skutecznie go pochłonęło, a fakt, że Laura nic nie mówiła, był na plus dla niego w tym momencie. Przestał ściskać kierownicę, w którą wczepił się i nie puszczał od chwili, gdy Laura wspomniała Jina i jego propozycję. Nawet nie potrafił wyjaśnić czemu aż tak go to irytowało. Chyba nie zdawał sobie sprawy z własnej zazdrości. Ergo – nie zdawał sobie sprawy z własnego problemu.
Odezwał się, gdy już sam się uspokoił, a następnie spojrzał na nią, gdy usłyszał jej odpowiedź.
Mniej-więcej – odparł, wracając spojrzeniem na drogę. Machnął, wskazując niedbale na komputer pokładowy, na którym widniała mapa z wrysowaną, za pomocą linii przerywanej, drogą. – Z tego co widzę to wrócimy na trasę niedaleko przed końcem zatoru. – A czerwona kreska sygnalizująca korek na głównej trasie była naprawdę długa. Szkopuł w tym, że szlak, którym jechali, prowadził najpierw głęboko w las, z dala od drogi, by dopiero potem łukiem powrócić. Wyglądało to tak, jakoby mieli trochę nadłożyć, aby wyminąć kolejkę.
Przynajmniej cały czas jechali.
Chwycił kierownicę prawą dłonią, a lewą oparł łokciem o szybę na drzwiach i podparł na dłoni głowę, skupiając przy tym swoje spojrzenie na trasie. Na tym, co pozwalały w ciemnicy dostrzec światła reflektorów.
A więc – zaczął, zerkając na nią krótko. Zawiesił głos, jakby chcąc się zastanowić nad tym, co powiedzieć dalej. – Jin? – To mu nie dawało pomocy. Naprawdę? Ten pajac? Musieli jednak być blisko, skoro proponował jej wyjazdy w plener. Pytanie tylko jak blisko.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Momentalnie przeniosła spojrzenie na deskę rozdzielczą i skupiła się na mapie. Nawet oderwała plecy od oparcia, by zbliżyć się do wyświetlacza i dostrzec tę trasę, o której mówił Maeve. To on był kierowcą, korzystał z nawigacji nie pierwszy raz, więc nie powinna w niego wątpić, natomiast cały czas miała wątpliwości co do tego planu.
– Gdyby ta droga miała jakkolwiek pomóc w uniknięciu tamtego zatoru, to prawdopodobnie nie byłbyś jedyną osobą, która ją wybrała. – stwierdziła po chwili namysłu, analizując całą sytuację. Byli jedynymi osobami, które postanowiły w nią zjechać. Nie widziała min innych kierowców, ale mogła się domyślać, że tylko pukali się w głowę. Skoro główna droga była słabo przejezdna przez ilość śniegu oraz słabe warunki pogodowe, jak mogli ufać jakiejś leśnej dróżce?
– Wygląda na całkiem długą trasę. – zauważyła, gdy pokonywali kolejne metry, a cała mapa stała w miejscu, jakby jeszcze nie zauważyła, że się poruszają. Uwadze Laury nie umknęły jednak oznaczenia korku, w którym jeszcze przed chwilą stali, a także informacja o kilkudziesięciominutowym opóźnieniu. Mogła więc uznać, że nie było żadnej różnicy, tak czy siak czekała ich długa droga do domu. W niezbyt przyjemnej atmosferze.
Odwróciła głowę, przyglądając się chłopakowi, który zaczął mówić. Powieliła jego gest, łokieć oparła o szybę, a głowę ułożyła na dłoni. Zmarszczyła czoło, czekając, aż rozwinie swoją myśl, która jak się po krótkiej chwili okazało, składała się z jednego słowa. – Jin… co? – powtórzyła pytająco, zastanawiając się, o co mu chodzi. – Pytasz, czy to ten sam Jin, którego znasz, czy zapomniałeś jego nazwiska? A może chcesz wiedzieć coś innego? – wyrzuciła z siebie, nieco złośliwie, kolejne pytania, nie odwracając od Maeve’a wzroku.
– Czasem robimy razem zdjęcia. – wyjaśniła jednak, chociaż wcale nie musiała! Złapała się na tym zaraz po tym, jak te słowa padły z jej ust.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywrócił oczami słysząc komentarz Laury, nijak się do niego odnosząc. Nie mogła przecież wiedzieć, czy ktoś za nimi nie zdecydował się w końcu by dołączyć do tej eskapady, a poza tym – nie wszystkie auta mogły sobie pozwolić na jazdę w takich warunkach. Potrafiły utknąć na śliskiej drodze krajowej, więc co dopiero brnąć przez zasypany śniegiem leśny szlak. Z kolei gdy miał wybierać – stać w korku i oglądać jak żałośnie radzi sobie jeden z drugim samochodem przy podjeździe po skutej lodem górce bądź spróbować jakoś to objechać, to wolał wskazać na to drugie. Przynajmniej stale w ruchu, nieważne że trochę nadkładali.
A jego auto, z napędem na cztery koła, mogło pozwolić sobie na torowanie drogi przez las. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Sięgnął do schowka pod łokciem by spróbować znaleźć kabel do telefonu, który od kilkudziesięciu minut był już kompletnie rozładowany – żywot zakończył szybciej niż zwykle przez wzgląd na niską temperaturę. Zaklął pod nosem, kiedy uświadomił sobie, że ładowarki tam nie było.
Skupił się więc na Laurze i na tym, co mogłoby ją łączyć z tym pajacem, Jinem. Zakładał, że to ten jeden konkretny, tym bardziej, że na spotkaniu, na które wprowadził go Sirius, przyznał, że się znali. Od tamtego momentu pałał do niego jeszcze większą niechęcią.
Otworzył usta i zaraz je zamknął, kiedy Laura dociekała, co konkretnie miał na myśli mówiąc „Więc… Jin”. Sam nie wiedział, o co chce zapytać, a raczej – czy w ogóle powinien. Miast tego Hirschówna sama udzieliła mu wyjaśnień, które… też średnio mu nakreśliły sytuację.
Czyli… – zawiesił głos i chrząknął, wracając spojrzeniem na zasypany szlak, oświetlany przez reflektory. Puchu było tak dużo, że pojazd prowadził na „czuja” – szlaku jako takiego nie było widać, ale dało się go spróbować sobie wyobrazić, patrząc po linii drzew z dwóch stron. – Czyli nie spotykacie się? Tak... No wiesz – wypalił w końcu, dopiero po chwili reflektując się. Zagryzł wewnętrzną stronę policzka, karcąc się w myślach za to, że okazywał zainteresowanie czymś takim, bo przecież co go to miałoby obchodzić?. Obchodziło. Miał chociaż nadzieję, że nie zabrzmiał na zbyt zainteresowanego lub, co gorsza, ucieszonego taką (optymistyczną dla nieg) hipotezą i z niecierpliwością wyczekującego potwierdzenia.
<link rel="preconnect" href="https://fonts.googleapis.com"><link rel="preconnect" href="https://fonts.gstatic.com" crossorigin><link href="https://fonts.googleapis.com/css2?famil ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.mr1 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:15px 0px 0px 0px;} .mr11 {width:150px; box-shadow: 0px 0px 4px #111111; border-radius:0px 0px 15px 0px;} .mr2 { width:290px; background-color: white; opacity:0.24; height:20px; margin-top:-40px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8.5px; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.9; } .mr3 { width:290px; margin-top:-22px; padding-left:5px; padding-right:5px; padding-top:2px; padding-bottom:2px; font-family: arimo; font-size:8px; line-height:100%; color:black; text-transform: uppercase; letter-spacing:0.3; position:relative; opacity:0.95;}</style><center><img src="https://64.media.tumblr.com/b852d7a5bfc ... 1_250.gifv" class="mr1"><img src="https://64.media.tumblr.com/5cf9012e07c ... o9_250.gif" class="mr11"><div class="mr2"></div><div class="mr3">Love me or hate me<br> Either way <b>I'm on your mind</b></div></center><br>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Rainier National Park”