WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
W tym momencie, życie Nesty było całkiem lekkie - zaczęła studiować, dostała staż w jednej z najlepszych agencji reklamowych w Seattle i ogólnie była po prostu szczęśliwa. Chodziła na studenckie imprezy z siostrami, przy okazji też z Aaronem, Mikiem i oczywiście Rhysem. I czasami zazdrościła Nat i Nellie tego, jak wcześnie znalazły kogoś, z kim chciały spędzić resztę życia. Może dlatego czasami patrzyła na Mike'a i zastanawiała się, co takiego widział w Susan czego nie widział w niej. Pogodziła się jednak już dawno z tym niewinnym crushem - zresztą, na pewno zwierzyła się z niego siostrom i powiedziały, że jej przejdzie. A ona uwierzyła - bo dlaczego miałaby nie wierzyć? Tak więc dzisiaj, załóżmy że był środek lata, poszli do Aarona i Natalie na tradycyjny wieczór z planszówkami i tequilą. I wypiła całe morze tej nieszczęsnej tequili, jak zawsze, kiedy się spotykali, a gdy wieczór dobiegł końca, a Aaron jak zawsze wszystkich ograł z pomocą Nat, Mike pewnie się zaoferował, że ją odstawi do apartamentu, który wynajęli jej rodzice. I kiedy stanęli przed drzwiami, oparła się lekko o framugę i spojrzała w te jego cholernie zielone oczy odrobinę maślanym spojrzeniem. Przejdzie Ci. To tylko zauroczenie. Jednak gdy zauważyła jego wzrok, westchnęła cicho.
- Nie patrz tak na mnie - bo będę musiała cię pocałować powiedziała żartobliwym tonem, szukając w torebce kluczy, a gdy je znalazła, westchnęła cicho. - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, chcesz może... Wejść? - najgorszy pomysł na świecie, ale... Chyba nie spodziewała się, że się zgodzi.
-
Susie nie lubiła ich wieczorów gier, toteż przyszedł sam. Cały wieczór ukradkiem patrzył na Nessie, wlewając w siebie ogromne ilości alkoholu. Aaron i Natalie uznali, ze zostaną u Nell i Rhysa na noc, a gdy Nesta powiedziała, ze wychodzi, od razu zaproponował ze ją odprowadzi. Nie miał ochoty siedzieć i patrzeć cały wieczór na te ciała astralne na kanapie
– Tak, to znaczy jak? – zapytał z rozbawieniem, opierając się o przeciwległą framugę i zlustrował ją uważnie wzrokiem. Pięknie wyglądała. – Wejść? – zapytał, drapiąc się po karku. Nie powinien. To nie był najlepszy pomysł, ale w sumie… może by mógł? – A masz w domu trochę tego słynnego brownie? – zapytał, uśmiechając się do niej w nonszalancki sposób. Na ciasto mógł wejść. Na inne rzeczy nie mógł. Zreszta, kurwa, dlaczego pomyślał o innych rzeczach? Mógł iść do domu a ja wsadzić w taksówkę.
-
Suzie ogólnie nie lubiła ich paczki jako całości - lubiła... Kochała tylko Mike’a, może dlatego, że sama czuła się zbyt dojrzała na pijackie, wypełnione śmiechem i dobrą zabawą wieczory, chociaż… Zawsze była trochę sztywna. Nie, żeby było w tym coś cholernie złego, ale chyba dlatego Ness zastanawiała się, co takiego Mike w niej widział. Nigdy jednak go nie zapytała – nie chciała się wtrącać w ich związek. A dzisiejszeg wieczoru naprawdę nie miała siły patrzeć na czułości sióstr i ich drugich połówek, kiedy sama mogłaby jedynie przytulić się do 0,7 tequili, a gdyby to zrobiła, to z pewnością skończyłaby tę noc obściskując się nie tylko z butelką, ale przede wszystkim z sedesem.
– No.... tak - zrobiła gest dłońmi, jakby chciała mu pokazać - ... tymi swoimi cholernie zielonymi oczami. Ten kolor powinien być nielegalny – dźgnęła go palcem w ramię wyraźnym rozbawieniem, by pokiwać powoli głową, gdy zapytał o wejście. – Wejść – odparła, by przygryźć dolną wargę. – Ach, czyli wszedłbyś tylko dla ciasta? Niestety nie mam, ale mogę ci upiec. Mogę upiec je nawet w specjalny sposób – puściła mu oczko, bo pewnie miała gdzieś trochę zioła po ostatniej domówce, którą urządziła. Zgrabnie przekręciła klucz i otworzyła przed nim drzwi. – Ale będziesz musiał mi pomóc – dodała z rozbawieniem, bo była zdecydowanie w stanie nieważkości.
-
Teraz jednak patrzył na nią z rozbawieniem gdy próbowała mu wyjaśnić sposób w jaki na nią patrzył. Doskonale wiedział o co chodziło, ale wolał zgrywać idiotę
– Mam sobie je wydłubać? Okej, dla ciebie się poświęcę, ale wtedy nie będę mógł patrzeć w twoje, a to trochę przykre – wzruszył ramionami, mówiąc to zupełnie mimowolnie i bez większego przemyślenia. Upojenie alkoholowe rządziło się swoimi prawami, tak? – Ciasto to wymówka, gdyby ktoś pytał dlaczego wszedłem do twojego domu o tej godzinie – zaśmiał się cicho. – Ale nie mam nic przeciwko specjalnemu ciastu, jeśli myślimy o tym samym – dodał, poruszając wymownie brwiami. Odkąd był z Susan nie palił zbyt często, ale w przeszłości uwielbiał to robić. Zmarszczyl brwi gdy powiedziała, ze będzie musiał jej pomoc.
– Wejść? Ok. Pomogę ci tez zdjąć buty, mam wprawę – rzucił z rozbawieniem i nie wiele myśląc podniósł ją. Mógł ją złapać w pasie, przytrzymać drzwi ale mimochodem wpadł na podniesienie jej, jakby przenosił pannę młoda przez próg. Wniósł ją wiec do domu, posadził na kanapie, a potem ukucnął przed nią i powoli zdjął jej szpilki. Może miała jakieś zapinane? Wtedy zgrabnie poradził sobie z zapięciem. – Może zaniosę cię do łóżka? Widzę, ze tequila wjechała – zaproponował z rozbawieniem, ale trzymał nadal rękę na jej łydce, a drugą na jej kolanie.
-
– Nie, to by była ogromna strata dla społeczeństwa – uśmiechnęła się, musnąwszy lekko, palcem wskazującym jego nos. – Ale to nie zmienia faktu, że nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał aż tak zielone oczy – westchnęła cicho, mimowolnie się w nie wpatrując. Uniosła jedną brew, kiedy stwierdził, że ciasto było wymówką.
– Znamy się tyle lat, Mikey, że nie sądzę, żebyś potrzebował wymówki, by wejść do mnie do mieszkania o dowolnej porze – rozłożyła dłonie bezradnie, ale z rozbawieniem na niego spojrzała – Myślimy – puściła mu oczko, żeby potwierdzić jeszcze, że zdecydowanie myślą o tym samym. Ogólnie Ness też nie paliła często, ale też w tym okresie życia pewnie nawet papierosów nie paliła. Cóż, ludzie się zmieniają, nie? Kiedy ją podniósł, zapiszczała cicho i objęła go za szyję, rozkoszując się trochę zbyt bardzo tą bliskością i zapachem jego perfum.
– Pomóc z brownie, Mike! Z brownie! – zaśmiała się, kręcąc z niedowierzaniem głową, ale pozwoliła się posadzić na kanapie i zdjąć szpilki z jakimś skomplikowanym jak na jej stan upojenia alkoholowego zapięciem. Gdy czuła jego dotyk, przez jej ciało przechodziły delikatne dreszcze i złapała się na tym, że chciała, żeby nie tylko szpilki z niej zdjął tego wieczoru. Przygryzła dolną wargę. – Czyli odpuścisz mi dzisiaj robienie Brownie? Całe szczęście – zaśmiała się pod nosem, bo chyba faktycznie średnio była w stanie, a przecież nie chciała zrobić zakalca. – Widzę, że pełen serwis, nie tylko odstawi do domu, ale też do łóżka, prawdziwy rycerz na białym koniu z ciebie, ale skoro oferujesz… – mruknęła i trochę się nachyliła, nadal czując delikatne dreszcze płynące od miejsc, w których dotykał jej skóry. Serce jej trochę przyspieszyło, ale po prostu cierpliwie czekała aż ją zaniesie do łóżka. – Wiesz, możesz tutaj spędzić noc, jeśli chcesz, żeby nie wracać tak późno – dodała, oczywiście mając na myśli sypialnię gościnną. A może… Może wcale nie? Chyba wolała się nad tym aż tak nie zastanawiać, bo jej pijany mózg nakazał jej pochylić się nad Mikiem i musnąć jego usta, a kiedy już to zrobiła, to powoli pogłębiła ten pocałunek, a reszta nocy... Cóż, miała zaważyć na całej reszcie ich życia...
(...)
Tak czy siak, minęło zapewne kilka miesięcy od ich pierwszej wspólnie spędzonej nocy, a po nich były kolejne - tyle, że Ness przestała już liczyć i się oszukiwać, że "to naprawdę był ostatni raz", bo... Nie chciała, żeby to był ostatni raz. Musiała to w końcu przyznać - była zakochana w Mike'u. Nieodwracalnie, bezsprzecznie, cholernie zakochana i za namową Nellie postanowiła wyznać mu swoje uczucia - chyba w najgorszym możliwym momencie, bo przed jego ślubem. Teraz stanęła przed drzwiami jego apartamentu - a raczej tego, w którym razem z Aaronem i Rhysem się szykowali i zapukała nerwowo.
- Przyszłam porozmawiać z Mikiem, zostawicie nas? - poprosiła, patrząc na Aarona i Rhysa, którzy tylko wymienili porozumiewawcze spojrzenia i skinęli głową, wpuszczając ją do środka, a sami wyszli pewnie gdzieś się przewietrzyć.
- Hej... Dobrze wyglądasz - uśmiechnęła się, podchodząc do niego bliżej i poprawiając delikatnie muchę, którą miał przy koszuli. Zawiesiła spojrzenie na jego oczach, a serce zaczęło jej bić szybciej. Kochała go. Musiała mu przecież powiedzieć.
- Mike, ja... Nie rób tego. Proszę - przygryzła dolną wargę, patrząc na niego niemal ze łzami w oczach, błagalnie. Wiedział, co miała na myśli. Nie żeń się z nią.
-
Gdy otworzyły się drzwi od pokoju w którym się znajdował i zobaczył w nich Neste, wstrzymał oddech. Nie dobrze. Skinął jednak głową do chłopaków by faktycznie zostawili ich samych.
– Hej, Ness – powiedział spokojnie, choć głos lekko mu zadrżał. Patrzył na nią gdy poprawiała jego muszkę i westchnął ciężko. – Ty też, piękna sukienka… – musnął palcami materiał jej sukienki, próbując nie patrzeć w jej duże, czekoladowe oczy niemal identyczne jak te, które posiadała Susan ale oczy Nesty… były pełne życia. Szczęścia. Z Susie miał wrażenie, że ma czasem w nich ogromną pustkę.
– Co? – zapytał cicho, patrząc na nią w lekkim szoku. Nie spodziewał się tych słów, ale chyba chciał je usłyszeć – chciał je usłyszeć przez ostatni miesiąc, dlaczego wybrała na odpowiedni dzień ten aktualny? Powoli odsunął jej dłonie od siebie, zaczynajac nerwowo przemieszczać się po pomieszczeniu.
– Za dziesięć minut biorę ślub z twoją siostrą, Ness. – powiedział to tak, jakby mogła zapomnieć. Nie żeby była druhną razem z Nellie i Natie. Odetchnął głęboko. – Nie powinnaś przychodzić. Nie dzisiaj – dodal, marszcząc czoło. Było mu przykro, gdy to mówił. Ale wiedział, ze nie mógł zostawić Susan przed ołtarzem. Po prostu nie.
-
Nigdy nie sądziła, że to wszystko zajdzie tak daleko. Przejdzie Ci, to tylko crush. Te słowa odbijały się echem w jej głowie, kiedy płakała Nellie na kolanach, że wcale nie przeszło. Słysząc jego pytanie, zacisnęła usta, wykręcając sobie nerwowo palce, bo naprawdę nigdy żadnemu facetowi nie wyznała miłości pierwsza. Zawsze czekała aż oni to zrobią. Tutaj też czekała. Czekała, aż jej powie, że coś do niej czuje, że nie była tylko przelotnym romansem, laską do wyruchania, że była dla niego kimś ważnym. Kimś więcej. Że może… Może też ją kochał…
– Nie rób tego – powtórzyła cicho, patrząc na niego, gdy tak odsunął jej dłonie od siebie i zaraz stanęła mu na drodze, kładąc dłonie na jego ramionach. – Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę, ale… Mike… – cały kolor odpłynął z jej twarzy, gdy powiedział, że nie powinna była przychodzić, bo trochę złamało jej to serce, ale może kiedy mu powie… Może wtedy zrozumie? Dlatego chyba wypowiedziała te słowa, chwytając się ich jak ostatniej deski ratunku.
– Kocham cię, Mike. Nie żeń się z Sue… Proszę – ostatnie zdanie wyszeptała, ale patrzyła mu w oczy. Serce waliło jej jak oszalałe, krew szumiała w uszach, ale… Powiedziała to i wcale nie było jej lepiej, bo widziała jego minę i coś jej mówiło, że nie usłyszy tych cholernych słów, które tak bardzo pragnęła w tym momencie usłyszeć.
-
– Ness, proszę Cię… – powiedział cicho, łapiąc za jej dłonie i ściskając delikatnie, ale stanowczo. – O czym ty do mnie mówisz? Jak mam tego nie zrobić? Dwieście osób jak nie lepiej, siedzi tam i czeka na mnie, na Susie, na ten ślub… czy ty się słyszysz? – puścił dłonie szatynki, ujął za to jej buzie w ręce i w końcu spojrzał jej w oczy. Widział co się z nią działo i nagle zrozumiał, jak bardzo namieszał w jej głowie; nie tylko w swojej alentak w jej, sprawiając ze wylądowali w tym punkcie. To było okropnie niewłaściwie. Oboje to wiedzieli, prawda?
– Nie kochasz mnie, po prostu się zauroczyłaś – powiedział dość stanowczo, lekko nią potrząsając. Przecież to było całkiem możliwe – kobiety często myliły seks z miłością, może za dużo się przytulali, za dużo przy tym wszystkim rozmawiali… nie wiedział. Wiedział za to, że w tym momencie straci najlepszą przyjaciółkę ale nie mógł jej pozwolić na mówienie tego, czucie, bo przecież zaraz miał wziąć ślub z jej siostrą, mieli być rodziną. Szkoda, ze na to nie wpadł zanim się z nią przespał.
– To między nami… to nic nie znaczyło. To był błąd, nie chciałem zebys zrobiła sobie nadzieje. Myślałem, że to dla nas obojga jasne – zabrał dłonie z jej ramion i odsunął się na bezpieczną odleglosc, jakby się bal, że jej emocje mogą go zaraz przygnieść.
-
– Nie, to ja cię proszę – pokręciła głową, patrząc mu w oczy, by zaraz spuścić wzrok na jego dłonie, które ściskał jej. To był zły pomysł. Cholernie zły. – Mówię o tym, że cię kocham, Mike… – wyszeptała, czując, jak zaczynają jej drżeć ramiona, jak cała niemal zaczyna się trząść. I kiedy tak ujął jej twarz w dłonie, odetchnęła głęboko, starając się opanować, chociaż w gruncie rzeczy miała ochotę wybuchnąć płaczem. Zacisnęła usta i pokręciła głową.
– Nie mów do mnie w ten sposób. Wiem, co czuje, Mike i już dawno przeszłam przez fazę zauroczenia – powiedziała stanowczo, odtrącając jego dłonie i podchodząc do okna. Wbiła wzrok w przestrzeń w tym momencie, słuchając tego, jak dla niego to nic nie znaczyło, jak to był błąd i odpędzając szybkimi mrugnięciami łzy, które w tym momencie cisnęły jej się do oczu. Mogłaby przysiąc, że słychać było jak jej serce łamało się w tym momencie na tysiące kawałków. Odetchnęła głęboko i przymknęła powieki, powoli starając się opanować wzbierający szloch i spazmatyczne oddychanie, chociaż dłonie nadal jej się trzęsły, ale kiedy się odwróciła, w jej spojrzeniu nie było już czułości czy troski… Był chłód. Przejmujący, wszechogarniający chłód. Nigdy tak na niego nie patrzyła, właściwie chyba nigdy nikogo nie obdarzyła takim spojrzeniem, chociaż za tą maską krył się olbrzymi ból.
– Szkoda tylko, że na jednym błędzie nie skończyłeś, tylko popełniałeś go raz za razem. Chociaż teraz jest jasne, kim dla ciebie byłam – uśmiechnęła się, chociaż bardziej złamanego uśmiechu chyba nigdy nikt u niej nie widział. Co miała zrobić? Błagać go, żeby tego nie robił? Nie, wystarczająco już dzisiaj się przed nim upokorzyła.