WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez całą drogę milczała, skupiając się na tym, co robi. Nie chciała spowodować przecież żadnego wypadku, a już zwłaszcza mając pasażera. Włączyła radio, co by nie było całkiem cicho. Je stalowe tęczówki skupione były całkowicie na drodze i otoczeniu. W końcu posiadają, myśl nie tylko za siebie ale i za innych. Trzeba przewidywać, co głupiego mogą tutaj zrobić inni kierowcy i zachować podwójną ostrożność. Debili na świecie jest masę. Nie miała zamiaru dać się im zabić. Wiadomo, iż nie wszystko się przewidzi, ale ostrożności nigdy za wiele. Mandatu również nie mała ochoty zarobić.
Podjechała z Coreyem do opuszczonego magazynu. Zatrzymała się tuż przy wejściu. Spojrzała na budynek a później na mężczyznę.
- Jesteśmy na miejscu. Za dnia nikogo tutaj nie ma. Bywa, iż w nocy dzieciaki robią tutaj imprezy, ale nie o tej porze roku. Latem jak najbardziej. W takie dni jak te, jest idealnie tutaj przyjechać. - Wysiadła z auta i poczekała na niego. Zamknęła samochód, odpaliła papierosa i skinieniem dłoni pokazała, by ruszył za nią. Weszli do środka. Prowadziła go korytarzami do dawnego pomieszczenia socjalnego.
- Masz rację Corey do jednego. Nie jest normalne, byśmy tak bardzo się bali. Każdy również przeżywa swój strach inaczej. Ja wpadam w agresję jak już wspomniałam. Połamane nosy, żebra, nadgarstki... Nie zliczę tego już. Zawsze było w "obronie własnej". Gdy ktoś niewłaściwie mnie dotknął. Nawet, jeśli niechcący. - Przyznała cicho popalając swojego fajka i otwierając zniszczone drzwi do pomieszczenia socjalnego. Było dość obszerne. Miało jakieś 20 metrów kwadratowych. W narożniku do starej belki zawieszony był dość sfatygowany worek treningowy. Zatrzymała się przy nim. Zgasiła peta na zakurzonej podłodze. Zdjęła kurtkę i zawiesiła ją na wystającym ze ściany gwoździu. Zaczęła rozgrzewać nadgarstki obracając się w stronę Coreya.
- Dobrze wiesz, że kiedyś też milczałam. Unikałam wszystkich. Jedynie z tobą mogłam siedzieć patrząc w gwiazdy i nic nie mówić. Zawsze liczyłam, że znajdzie się ktoś, kto cię zaakceptuje. Rodzina, która weźmie cię pod skrzydła. Gdy wracałeś kipiało we mnie - przywaliła pierwszy raz worek. - Wtedy zaczęła rodzić się we mnie swego rodzaju wściekłość. Strach zamienił się w agresję, gdzie wewnętrznie za każdym razem chciałam ukarać kogoś, kto mnie skrzywdził, bądź skrzywdził moich znajomych. - przywaliła drugi raz. - Ból przelewałam w złość. Złość w agresję i zawsze kończyło się jakąś bójką. Minęło trochę lat, nim uświadomiłam sobie, że to do niczego nie prowadzi. Robiłam krzywdę sama sobie. Zaczęłam swoją frustrację przelewać na worek treningowy. Potrzebowałam się zmęczyć, aby nie zrobić tego na kimś. - Uderzyła raz jeszcze. - Chciałam się zemścić na tych, co mnie skrzywdzili. Myślałam, że to przyniesie mi ulgę. Jednak nie byłam w stanie tego zrobić. Niszczyło mnie to od środka, że nie mogłam dosięgnąć tych, którzy zrobili mi krzywdę - złapała worek aby się zatrzymał. - Niby zapłacili za swoje czyny. Zarówno ojciec jak i pierwsza rodzina zastępcza trafili za kratki. To małżeństwo swoje niejako zapłaciło. W więzieniu nie lubią tych, którzy molestują dzieci. Mój ojciec zaś... Nie cierpiał tak jak ja. Nie odczuł żadnej skruchy. Nie czułam w pełni satysfakcji... Dodatkowo... Gdy wyszedł z więzienia jakoś mnie odnalazł. Zaczął wysyłać listy... Wciąż w głowie słyszę "Jesteś żartem, nie powinnaś była się urodzić. Wszystko niszczysz. Nikt nie będzie cię kochał bo jesteś gównem, które nie powinno istnieć. Odbierasz radość z życia." - Blondynka odsunęła się od worka. Przybrała pozycję bokserską i rozpoczęła serię dziesięciu szybkich uderzeń. Znów złapała worek by się zatrzymał. Nie miała żadnego planu aktualnie. Po prostu rozmawiali. Tu byli sami, nikt im nie przeszkadzał, nikt nie patrzył jak na wariatów. Każde z nich mogło przeżywać swój ból do woli, bez oceniającego wzroku obcych ludzi. Nie musieli się tu powstrzymywać lub udawać kogoś innego. Mogli być sobą. Opuściła dłonie wzdłuż ciała. Przymknęła oczy biorąc kilka głębszych wdechów.
- Lubię tutaj być, bo nie muszę tu niczego ukrywać przed światem. - Odsunęła się całkiem od worka i wskazała dłonią na owy przedmiot. - Ten worek pomagał mi wykrzyczeć swój ból i przekierować go na ten przedmiot. Sam spróbuj. Może i tobie przyniesie on jakąkolwiek ulgę. Tu nikt ci nic nie robi. Tu nikt cię nie oceni. Tu nikt nie powie co robisz nie tak. Nie wyśmieje, nie będzie patrzył jak na wariata. Tu możesz być w pełni sobą i poczuć inną energię w sobie, niż tylko obezwładniający strach... Pytanie... Czy zaryzykujesz i zawalczysz o siebie... - spojrzała na niego swoimi stalowymi tęczówkami. Czekała.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie odzywał się przez całą drogę, kurczowo trzymał kubek z gorącą jeszcze kawą, wbijając w niego spojrzenie błękitnych oczu. Nadal czuł szalejące mu w klatce piersiowej serce, jednak teraz, z dala od wścibskich oczu, powoli wracało do normalnego rytmu, aczkolwiek napięte mięśnie pleców jasno świadczyły o tym że bynajmniej nie czuje się w pełni rozluźniony. Nie widzieli się wiele lat, kiedyś ich spotkania wyglądały zupełnie inaczej, godzinami podziwiali niebo, wymieniali kilka słów, po prostu byli w danym miejscu dla siebie zapewniając sobie nieme wsparcie. Teraz jednak, jako dorośli ludzie podchodzili do tego inaczej. I to go przerażało. Zrozumiał, że nie jest już dzieckiem. Że jest dorosłym który boi się życia.
Skupił się na muzyce, jaka popłynęła w radiu, starając się rozpoznać wykonawcę. Od czasu kiedy dostał posadę w radiu większą wagę przykładał do tego, co puszcza. Rozpoznał jedną z młodych i popularnych gwiazd popu i nieśmiało zanucił piosenkę stukając palcem w wieczko kubka. Dopiero gdy się zatrzymali rozejrzał się po okolicy i wolno wysiadł za blondynką.
- Um... ma swój klimat. – skomentował jedynie i posłusznie podreptał za nią, nadal trzymając kubek i przeskakując spojrzeniem to na jej plecy, to na budynek do którego go prowadziła. Nie, nie bał się tego miejsca, zdarzało mu się w dziwniejszych przebywać, gdy nachodziło go natchnienie. Słuchał jej słów, idąc do wybranego przez blondynkę pomieszczenia.
- Ja taki nie jestem... Ja... nie potrafię się bić. Tamte dzieciaki, które kiedyś... wolę zwinąć się w kłębek i poczekać aż przestaną. – pokiwał smutno głową wspominając moment gdy grupka dzieciaków z bidula go napadła i spuściła mu łomot. Bo był dziwny, bo się nie odzywał, bo unikał ludzi. Bo chciał mieć spokój. Śpiewa o walce, o stawianiu czoła przeciwnością, a sam nie potrafi zawalczyć o swoje. Paradoks.
Spojrzał najpierw na nią, potem na worek znajdujący się w pomieszczeniu z rodzącym się w błękitnych oczach przerażeniem. Cofnął się nieco, aż poczuł za plecami jakieś biurko na którym usiadł podwijając nogi pod brodę i odstawiając kubek na bok. Objął nogi ramionami i skulił się znowu w sobie, niczym małe dziecko bojące się reprymendy. Cała jego postawa jasno mówiła o tym, że w tej właśnie chwili dopadają go demony przeszłości.
- Pamiętam... jak krzyczałaś i przeklinałaś, bo nie rozumiałaś dlaczego to robili... – odparł posyłając jej blady uśmiech. Podskoczył, gdy usłyszał pierwsze uderzenie jej pięści w worek, a serce zabiło mu szybciej. - Mój ból... um... jest paraliżujący, uniemożliwia mi jakiekolwiek działanie. Ja... nie potrafię nad tym zapanować, dać upust emocjom. Nie umiem, Kira. – jęknął niczym szczeniak, znowu wzdrygając się na dźwięk uderzanego worka. To wszystko było bardzo skomplikowane, ta rozmowa była skomplikowane, a jednak siedział tutaj, bo wiedział, podświadomie czuł że w jej towarzystwie nic mu nie grozi. Bo przecież są tacy sami, prawda? Jedno potrzebuje drugiego, nawet jeśli głośno tego nie powiedzą. - Zemsta... Nie potrafiłbym... nie umiałbym... – zawahał się, zbierając kolejne słowa, westchnął jednak spuszczając spojrzenie z blondynki masakrującej worek treningowy. - Jestem słaby, Kira. Nie umiem walczyć o swoje, nie potrafiłbym stanąć twarzą w twarz z moją matką... wykrzyczeć... Jedyne co mam w głowie to jej pogardliwe słowa. Ta cała nienawiść do mnie, bo śmiałem się urodzić. Bo popełniła jeden błąd i miała... mnie. – zacisnął dłoń na kolanie. Bękart. Śmieć. Nigdy cię nie chciałam. Jesteś nic nie wart. Gdy było z nim gorzej, zawsze słyszał jej głos, głos kobiety która szczerze nienawidzi kilkuletniego dziecka. Które powinna kochać całym sercem.
Podniósł na nią wzrok.
- Ja... okej. – powiedział zrezygnowany i wstał, wolno się do niej zbliżając. Wyciągnął drżącą dłoń i musnął wpierw worek, bez słowa obserwując jak się porusza pod jego dotykiem. Nie zdradził się z niczym. Zacisnął drugą pięść i wymierzył workowi lekki cios, jednak to wystarczyło. Coś w nim pękło, coś co od dawna w sobie trzymał sprawiło że wymierzał mu coraz silniejsze ciosy, niespodziewane jak na mężczyznę z jego posturą. Każdy kolejny cios przywoływał kolejne wspomnienia. Śmieć. Zacisnął wargę prawie do krwi. Bękart. Po jego policzku popłynęła pierwsza łza. Nikt cię nie pokocha. Już się nie hamował, walił na oślep, a policzki miał mokre od łez. Wył jak zranione zwierzę, mając przed oczami matkę i te wszystkie osoby, które go skrzywdziły. Nie miał bladego pojęcia, ile to trwało zanim odsunął się od worka i po omacku, zaślepiony łzami dotarł do ściany po której się osunął, ukrywając głowę w swoich ramionach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nikt nie każe ci być taki jak ja. Każdy jest inny. Jesteśmy ludźmi. Nikt nie jest ani taki sam, ani idealny. Każdy ma swój sposób na przetrwanie, na bycie. Czasami jednak... Potrzeba nam czegoś innego, nowego... Czegoś, co pozwoli nam postawić nie jeden krok na przód i trzy do tyłu, a... Pozwoli nam biec do przodu. - wyjaśniła spokojnie. Nie narzucała mu niczego. Gdyby jednak nie zdecydował się na uderzenie w worek.. Trudno. To był jego wybór czy pozwoli sobie w końcu na to, aby zrobić coś więcej niż zwykle. Czy zdobędzie się na odwagę czy nadal będzie trwał w tym samym miejscu.
Rozumiała w pełni jego ból i strach. Sama też się bała dawniej. Jednak ich charaktery były mimo wszystko inne. Ciężko było powiedzieć co dokładnie się różniło wtedy, że ona przeskoczyła z zamknięcia się w sobie na ataki gniewu. Coś już wtedy w niej pękło, co wywołało taki, a nie inny skutek. Nie twierdziła jednak, iż jej ataki agresji to rozwiązanie na ich ból. Nie. Ona wiele przecierpiała przez to, jak łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Teraz już bardziej miała to pod kontrolą. Wiedziała, jak zapanować nad sobą. Przynajmniej w większości przypadków.
Obserwowała to, jak zdecydował się zadać pierwsze, nieśmiałe uderzenie. Wewnętrznie byłą z niego dumna. Mimowolnie uniósł się kącik jej ust. Tak, to było mu potrzebne. Widziała to. Każde kolejne uderzenie było co raz silniejsze. Stanęła po drugiej stronie worka, aby go przytrzymać. Nie chciała, aby zrobił sobie krzywdę. Rozbujany, ciężki worek potrafił swoje zrobić więc wolała przytrzymać owy przedmiot by nie zderzył się z mężczyzną. Milczała nie odpowiadając na większość wcześniej wypowiedzianych słów. Poczekała spokojnie aż wrzuci z siebie to, co powinien już dawno temu. Patrzył jak przysiadł pod ścianą płacząc. Gdy ona pierwszy raz postanowiła walić w ten worek w cale lepiej nie wyglądała. Jednak ona byłą wtedy sama. Puściła worek i wzięła swoją kurtkę. Przykryła go nią po czym sama usiadła na biurku dając mu przestrzeń. Odpaliła papierosa patrząc na worek.
- Kiedyś myślałam, że zemsta to coś, co da mi ulgę. Teraz już wiem, że to nie prawda. Ani odrobiny ulgi nie poczułam wiedząc, jak zostali potraktowani ci, którzy chcieli mnie zgwałcić. W więzieniu nie lubią tych, którzy pastwią się nad dziećmi, a już zwłaszcza w taki sposób. Potraktowano ich znacznie gorzej, niż to co oni zdążyli mi zrobić. Nie poczułam się jednak lepiej. Nie uleczyło to mojego bólu. Nie przyniosło upragnionej wolności. - zaciągnęła się papierosem. Powoli wypuściła dum ze swoich ust. Westchnęła cicho. - Tyle lat ukrywałam się przed ojcem. Tyle lat nie rozumiałam dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi. Myślałam, że ma rację. Jestem ostatnim gównem, które nie zasługuje na nic. W wakacje jednak doszło do momentu gdzie... Musiałam stanąć z nim ponownie twarzą w twarz. Nadszedł czas na podjęcie decyzji, co dalej... - ponownie zaciągnęła się papierosem. Powoli wypuściła dym patrząc wciąż w to samo miejsce. Uczepiła się tego jednego punktu na worku treningowym i tak trwała. - Został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze. Po tym jeszcze przez miesiąc zbierałam się w sobie aby wrócić do miasta. Ta podróż jednak dała mi coś do zrozumienia... Nie dokonałam takiej zemsty jaką sobie wyobrażałam. I się cieszę z tego powodu Corey. Nie stałam się taka jak on. Nie zniżyłam się do poziomu, na którym on się znajduje. Nie dałam się całkowicie zniszczyć. Zaczęłam go również poniekąd rozumieć. Kochał moją matkę i został przez nią zniszczony, gdy ta go zostawiła. Miał plany, marzenia i cieszył się na myśl o cudownej rodzinie jaką miał z nią założyć. To ona okazała się suką bez serca, która psychicznie mu je wyrwała. On jednak poddał się bólowi i się stał taki, jakiego ja znałam. Podjął złą drogę. Ja tej drogi nie podejmę. Chociaż wiem, że pamięć i tak co jakiś czas o tamtych czasach będzie wracać... To... Chociaż w jakimś stopniu mu wybaczyłam. Nie całkowicie, bo on podjął ostateczne decyzje. Jednak wybaczyłam mu chociaż częściowo bo zrozumiałam jego ból. Ból właściwie ten sam, co i my mamy. Ból związany ze zniszczoną i nie otrzymaną miłością, która nam się należała. My jednak możemy wyciągnąć wnioski i pójść drogą taką, jaką my chcemy. Przeszłość jest paskudnie bolesna. Jednak... To przeszłość, o której nie zapomnimy ale powinniśmy jej pokazać środkowy palec, odwrócić się i pójść swoją drogą. Przeszłość nas nie definiuje. Przeszłość jest naszą częścią ale nie jest nami, będącymi tu i teraz. Ona za nas nie podejmie decyzji. To my sami musimy to zrobić. Kiedyś tego nie rozumiałam. Teraz jednak... W końcu zaczęłam coś z tego pojmować. - zamilkła skupiając się już jedynie na paleniu swojego papierosa. Właściwie musiała wywalić peta bo ten to spłonął podczas jej monologu. Odpaliła więc kolejnego i teraz już w pełni zaczęła niejako delektować się owym fajkiem wciąż mając utkwiony w tym samym miejscu wzrok. Nie wiedziała co teraz zrobi Corey. To wszystko zależało od niego. Tylko i wyłącznie od niego. Nie była pewna na ile wytłumaczyła swój punkt widzenia wcześniej i teraz. Nie wiedziała, czy to cokolwiek da, czy mu w jakikolwiek pomoże. Czy chociaż nakieruje na nowe przemyślenia. Nie wiedziała czy zechce postawić kolejny krok do przodu. Wiadome było, że nic nie zmieni się od zaraz. Nie była to magia, która pozwalała za pstryknięciem palców zacząć wszystko od nowa. To był proces, który trwał. Jednak to od nic samych zależało, czy ten proces kiedyś się skończy, czy może jednak nigdy. A może szybciej, niż sami by przewidywali. Byli ludźmi i to oni byli panami swojego życia.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Popatrzył na nią.
- Czego więc potrzebuję? By... biec? By zostawić to za sobą? – szepnął. Lubił te ich rozmowy. Nawet jeśli dotyczyły trudnych tematów, których nie do końca rozumiał, zawsze lubił z nią rozmawiać. Mimo minionych lat to uczucie się nie zmieniło. Byli do siebie podobni. Zbyt podobni, by odpuścić, a jednak, ten strach który nadal czaił się w jego głowie nie pozwalał mu jasno określić tego, co o niej myślał. Co czuł. Nie umiał tego nazwać, nawet jeśli odpowiednie słowa nasuwały mu się na myśl, nie rozumiał ich znaczenia. Bo jak nazwać coś, czego nigdy się nie doświadczyło?
Ten worek był ucieleśnieniem wszystkiego, co czuł: całym bólem, strachem, twarzą matki i każdej kobiety, którą napotkał w swoim życiu. Upokorzeniem, śmiechem kolegów, wytykaniem palcami. Dojmującą samotnością, która jest obecna w jego życiu. Każdy kolejny cios, to kolejna emocja jaka siedziała w jego wątłym ciele. Każda, nienazwana emocja która w końcu znalazła ujście w postaci bólu ręki i łez, teraz wielkim strumieniem płynącym z jego oczu. Drżał na całym ciele, siedząc pod ścianą, szloch wydzierał się z jego gardła. Nie obchodziło go, co sobie o nim pomyśli, co pomyśli o dorosłym facecie który płacze niczym dziecko.
Bo przecież jest dzieckiem. Zranionym, które pragnie jedynie bliskości.
Drgnął, gdy poczuł materiał, na swoim ciele, podniósł spojrzenie zapłakanych, niebieskich oczu na blondynkę i lekkim kiwnięciem głowy podziękował jej za to. Obserwował, jak wraca na swoje miejsce i słuchał jej słów, owijając się kurtką jak tarczą, nie zwracając uwagi na to, jak komicznie może to wyglądać. Nie miał bladego pojęcia, przez co przeszła. Chyba po raz pierwszy odbywają szczerą rozmowę, nawet jeśli w przypadku Coreya odpowiedzi jest mało i sam on nie kwapi się do wyjawienia tajemnic ze swojego życia. Może jednak powinien? Może to idealny moment na to, by ponownie wrócić do dawnych czasów?
Złapał kilka głębszych oddechów i wierzchem dłoni wytarł mokre policzki. Powoli wstał, czując jak każdy jego mięsień drży, od natłoku informacji, jakie mu zaserwowała. Kolejny oddech. Podreptał w jej kierunku, opatulając się kurtką niczym największym skarbem i wbrew samemu sobie, usiadł niedaleko niej, nadal utrzymując dystans, a jednak nie oddzielając ich obecności grubą kreską. Były przecież czasy, kiedy prawie ramię w ramię siedzieli patrząc w gwiazdy? Czemu więc to ma nie powrócić?
- Um... jesteś niezwykła. Podziwiam cię. – powiedział wbijając wzrok w swoje buty, którymi zaczął szorować po podłodze, jakby tym gestem chciał zebrać myśli. - Twoja odwaga... to, co zrobiłaś.... Chciałbym umieć tak postępować. Ja jednak... um... trzymam się tylko myśli, że jutro nic złego mi się nie przydarzy. Że uniknę sytuacji, kiedy będę chciał uciec do swojego domu. To moja przyszłość. Uciekanie przed strachem. – dopiero wtedy na nią spojrzał, a w tym spojrzeniu było znacznie więcej smutku, niż można było się spodziewać po facecie jego pokroju. Ten smutek czasami był silniejszy niż strach – smutek, że takie będzie jego życie.
Popatrzył na okno po prawej stronie.
- Pamiętasz... pamiętasz jak patrzyliśmy w gwiazdy? Jak w ciszy byliśmy w stanie dostrzec to, co najpiękniejsze? – na chwilę się pogrążył we wspomnieniach. Ta cisza to było jedyne, czego pragnął. Cisza i jej obecność u swojego boku. Nawet jeśli bał się przypadkowego dotyku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Każdy potrzebuje czegoś innego. Musisz tylko odkryć co. Ja mogę ci w tym pomóc, ale nie będę w stanie powiedzieć "zrób tak a nie inaczej", bo nie wiem, czy faktycznie akurat to ci pomoże. Mogę jednak wesprzeć cię w tym, pokazywać co można zrobić, a to ty będziesz podejmować decyzję, czy to w ogóle wchodzi rachubę i czy odważysz się tego podjąć tak jak przed chwilą walczyłeś z tym workiem - wskazała dłonią na przedmiot zawieszony w narożniku. Był to doskonały przykład tego, gdzie jeszcze przed chwilą nie chciał nawet spróbować. Jednak to zrobił, a to dało efekt wywalenia z siebie tych wszystkich negatywnych emocji, jakie w sobie dusił. Pytanie brzmiało, czy poczuł się w jakikolwiek sposób lżej z tym fantem.
Ona nie miała zamiaru oceniać tego, że płakał mimo, iż był dorosłym facetem. To przecież nic nie znaczyło w jakim wieku byli. Oboje swoje przeszli. Płacz nie był dla nich czymś, co miałoby ująć ich osobom. Nie było niczym złym, że ktoś dał upust emocjom. Lepiej płaczem, niż tak jak ona kiedyś agresją. Sama nie pamiętała kiedy płakała. Miała wrażenie, że jej łzy wyschły w momencie, gdy ta pieprzona rodzina zastępcza chciała ją zgwałcić. To tak, jakby jej organizm stwierdził, że nic jej nie złamie. Aktualnie nie była jednak pewna, czy wyszło jej to na dobre. Była mało emocjonalna i wielu osobom wydawała się zimną suką, która gdy się uśmiechnie przyprawia ich o dreszcze i jest to zwiastunem jedynie kłopotów.
Ich rozmowa była szczera i zupełnie inna od tych, którzy ledwo dowiadywali się, co ona przeszła. Inna też od tych z psychologami, którzy to niby wszystko wiedzieli i znajdowali sposoby by pomóc ludziom z różnymi problemami. Ta dwójka się rozumiała. Oni faktycznie wiedzieli co znaczy ból, przez który przeszli. Znali go i nie musieli go sobie nawet wyobrażać. Tuta wypowiedzenie słów "rozumiem twój ból" miałoby faktycznie sens. Nie tak jak w przypadku wszystkich tych lekarzy czy ludzi, którzy tak na prawdę nigdy nie zaznali nawet odrobinki tego, co oni przeżyli. I choć minęło tyle lat, to nadal byli w stanie wzajemnie się zrozumieć. Gd wstał z podłogi powoli odwróciła swój wzrok w jego kierunku. Jej stalowe tęczówki obserwowały każdy jego ruch. Zastanawiała się, czy może właśnie tak miało być, by znów po latach się spotkali i mogli wzajemnie się wspierać tak jak dawniej? teraz mieli więcej doświadczenia w pewnych kwestiach. Mogli to porównać, coś innego powiedzieć, coś więcej zrozumieć niż wtedy, gdy byli małymi bachorkami uwięzionymi w systemie. Usłyszawszy komplement mimowolnie się zarumieniła i odwróciła wzrok nieco zakłopotana. Wzruszyła lekko ramionami.
- Czy ja wiem, czy niezwykła. Ot walczę wciąż o własne przetrwanie, walczę o życie, którego kiedyś nie miałam - stwierdziła cicho. - Poza tym.... Widzisz.... Twoją największą siłą jest aktualnie to, że wiesz czego się boisz. Twoja przyszłość zależy od ciebie, nie od tego strachu. Każdy strach da się pokonać Corey. A najlepiej go pokonać przez zrozumienie go. Ale takie zrozumienie od podstaw - wraz z nim spojrzała przez okno. Mimowolnie się uśmiechnęła. - Doskonale to pamiętam. Mogliśmy całą noc siedzieć i jedynie na nie patrzeć. Te momenty były mimo wszystko naszymi szczęśliwymi momentami z dzieciństwa. - Blondynka spojrzała teraz na niego. - Gdyby nie to, co nas spotkało... Moglibyśmy nigdy się nie spotkać... Chociaż za jedno jestem im wdzięczna, bo spędziliśmy wtedy mimo wszystko miłe chwile, nawet jeśli w całkowitej ciszy. - Kira uśmiechnęła się do niego delikatnie. Jej oczy nabrały pewnego ciepłego blasku. Na prawdę cieszyła się, że mogła spotkać go po tych wszystkich latach ponownie.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał głową, rozumiejąc jej słowa. Rozumiał je aż za mocno. Corey jednak wiedział doskonale, że nim znajdzie złoty środek na to, by w końcu zacząć biec ku przyszłości, minie sporo czasu. Dni, miesiące, kolejne lata przetykane strachem i paniką. On po prostu tracił nadzieję, że jeszcze coś ułoży się w jego życiu, że kiedykolwiek będzie normalny. To siedziało w nim zbyt głęboko, zbyt wiele czasu był pogrążony w tych emocjach, by móc wydostać się na powierzchnię i żyć tak, jak chciał: bez panicznego lęku, że ktoś czyha na jego życie. Dawno temu stracił nadzieję, że taki moment nastąpi w jego życiu.
Łzy były naturalną reakcją obronną jego organizmu, pozwoliły uwolnić emocje które, mieszając się ze sobą były zbyt destruktywne, wpływały na jego psychikę i sprawiały że przestawał poznawać samego siebie. Bywały dni, gdzie w zaciszu domowego studia w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie się rozklejał, użalając nad swoim losem, nad tym, jakim człowiekiem stał się przez swoją matkę, przez tą która winna go była kochać ponad wszystko. Nie, nie czuł do niej nienawiści, czy gniewu, te emocje były mu kompletnie obce. Czuł żal. I smutek, bo nie zaznał tych uczuć, które powinno znać każde dziecko: miłość, bezpieczeństwo, troska. Dlatego zachowywał się jak dziecko we mgle, po omacku kierując swoim życiem, działając na ślepo bo o wielu rzeczach nie miał najmniejszego pojęcia. Nikt go nie nauczył, jak ma się zachowywać w pewnych sytuacjach. Zdawał się na swoja intuicję, która niestety czasami go zawodziła.
Nie rozumiał jej rumieńca. Powiedział to, co myślał, ale kompletnie nie rozumiał jej reakcji. To wyraźnie odmalowało się w jego twarzy, w tych niebieskich oczach które szybko zauważyły rumieniec na twarzy blondynki. Przecież to nic wielkiego, w filmach słyszał takie słowa i stwierdził, że idealnie pasują do sytuacji. Jedno jednak było jasne.
Do twarzy jej z rumieńcem.
- Jesteś... um... niezwykła. Chciałbym mieć taką odwagę, jak ty. – powiedział, skubiąc rękaw kurtki, skupiając spojrzenie na materiale, jakby dostrzegł tam coś ciekawego, coś co nagle go zainteresowało. Nadal czuł się nieswojo, ale przed oczami miał teraz te nieliczne, wspólnie spędzone chwile pod gwiazdami, gdzie wymykali się z bidula na dach i siadali przy kominie, wpatrzeni w gwiazdy, słysząc tylko cykanie świerszczy, wiatr wiejący w konarach drzew i hukanie sów.
Za tym cholernie tęsknił.
- Ja... też się cieszę, że wtedy się spotkaliśmy. Gdyby nie ty... pewnie byśmy teraz nie rozmawiali. Tak jak dawniej. – odparł, w końcu na nią patrząc, zdobywając się także na nieśmiały uśmiech, który o dziwo sięgnął jego oczu. Tych błękitnych oczu które były teraz wpatrzone w blondynkę. - Może...um... może byśmy to powtórzyli? Jak za starych, dobrych czasów. Znajdźmy... jakieś miejsce, które będzie tylko nasze, dobrze? – prośba małego, przestraszonego dziecka które prosi jedynie o opiekę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy potrzebował czasu. Do Coreya jednak musiało teraz dojść to, że nie był już w tym wszystkim sam. Spotkał się na nowo z Kirą. Znów mogą wspierać siebie nawzajem tak jak kiedyś. Jego przełamanie może rozpocząć się znacznie szybciej, niż sam mógłby podejrzewać. Jednak najpierw ta myśl musiała swoje wykiełkować, zapuścić korzenie i pokazać swój pierwszy listek, by on mógł dostrzec ten potencjał. Blondynka nie miała zamiaru go również w żaden sposób popędzać. Wiedziała, że nie powinna. Każdy miał własne tempo na to, aby postawić pierwsze kroki do przodu nie cofając się zaraz ze strachem do tyłu wydając mu się, że postąpił źle, choć to nie prawda.
Ona zamiast płakać, w atakach paniki zwijała się w kłębek osłaniając się swoimi przedramionami, chcąc chronić się przed potencjalnymi uderzeniami. Zazwyczaj tak się działo podczas burz, gdy pioruny waliły z uporem maniaka wprowadzając ją w stan, którego nienawidziła. Stan pełen strachu. Teraz już znacznie rzadziej tak miała. Wciąż jednak bywało, iż gdzieś tam ten strach przed burzą znów się ujawni, a ona w panice zwinie się w kłębek pełen nieszczęścia.
Oni oboje nie znali podstawowych uczuć. Czym była miłość i bezpieczeństwo? Owszem, ona trafiła do rodziny zastępczej, która się nią niejako zaopiekowała. Nie była to jednak rodzina przepełniona miłością i troską. Państwo Hale chcieli po prostu pokazać wszystkim dookoła, jacy to oni są wspaniałomyślni i cudowni, skoro wzięli tak zniszczone dzieciaki pod swoje skrzydła i dali możliwość normalnego rozwoju. Nie była to rodzina idealna, ale na pewno lepsza od poprzedniej i było przynajmniej stabilnie. Ona sama wciąż uczyła się tego, jak funkcjonować w społeczeństwie by nie narobić sobie bidy. Mogli sobie śmiało podać przy tym rękę.
Na twarzy barmanki pojawił się jeszcze większy rumieniec niż wcześniej. Takich komplementów jeszcze w swoim kierunku nie słyszała. Czułą się dziwnie, gdy nazywał ją niezwykłą i pełną odwagi. Było to miłe oczywiście, ale nie uważała, iż faktycznie jest jakaś niezwykła.
- Znalazłeś w sobie odwagę w momencie, gdy zdecydowałeś się uderzyć po raz pierwszy w worek. Wiem, że nie była to prosta dla ciebie decyzja. Nawet, jeśli było to podyktowane chwilą, a jednak.. Przełamałeś się i to zrobiłeś. - powiedziała szczerze patrząc teraz swoimi stalowymi tęczówkami w jego niebieskie oczy. Uśmiechnęła się delikatnie, choć czuła się nieco zakłopotana czując palące ją policzki. Pokiwała delikatnie głową na znak, że jak najbardziej zgadza się na ten pomysł.
- Jasne. Z przyjemnością do tego wrócę. To były najlepsze wieczory w czasach dzieciństwa. Byliśmy tylko my i gwiazdy. Nikt nas nie poganiał, nikt nas do niczego nie zmuszał... Byliśmy wtedy... Wolni... - stwierdziła znów zerkając w kierunku okna. Na dworze robiło się po woli co raz cieniej. Łuna miasta jednak przysłaniała niebo nie chcąc im teraz odsłonić chociaż skrawka ciemnego nieba, na którym zapewne poza miastem już byłoby widać pierwsze gwiazdy.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie, nie był już sam, odkąd ponownie stanęła na jego drodze, nie był sam. Wróciły wspomnienia, te nieliczne dobre, kiedy wszystko było prostsze, a ten strach który się za nim wlókł latami chociaż na chwilę odpuszczał. Gdy czuł jej obecność miał świadomość że nikt nie jest w stanie go skrzywdzić. Nie powiedział jej tego głośno, aczkolwiek chyba w pewnym momencie się domyśliła, że jest dla niego ważna. Teraz, po tym ponownym spotkaniu, zastanawiał się, co by się działo, gdyby nadal mieli kontakt, gdyby przez te wszystkie lata takiego patrzenia w gwiazdy było znacznie więcej. Może w pewnym stopniu byłby... normalny?
Jedyne co znał, to wyobrażenie miłości i bezpieczeństwa, czytane w książkach, oglądane w filmach. Przenosił to wszystko na papier, śpiewał o czymś, o czym nie ma najmniejszego pojęcia, co było dla niego tak samo obce jak miły dotyk... Ona przeszła przez to samo, więc chyba nic dziwnego, że dogadywali się w tym względzie, w tej ciszy odnajdywali odpowiedzi na niezadane pytania, trudne odpowiedzi które mogłyby wszystko zmienić, gdyby jedno chociażby odważyło się zadać to jeszcze trudniejsze pytanie.
- Um... to tylko worek. A jednak... Widziałem twarz. Twarz którą chciałbym na zawsze wymazać z pamięci. – w błękitnych oczach muzyka pojawił się cień przeszłości. Mimowolnie wracał myślami do tych chwil pełnych bólu i upokorzeń, chwil kiedy własna matka serwowała mu nic innego, tylko czystą i chorą nienawiść do dziecka, które przecież nie prosiło się na ten świat. Które przecież chciało być tylko i wyłącznie kochane...
- Um... mógłbym wziąć gitarę, parę rzeczy ci zagrać.... – kompletnie nie wiedział, dlaczego to powiedział. Może chciał jej sprawić przyjemność? Tym prostym gestem pokazać jej, że mimo lat jakie upłynęły od ich ostatniego spotkania, on nie zapomniał o tym, co było gdy siedzieli tak razem w ciszy? Westchnął ciężko i wyplątał się z objęć kurtki. - Dzięki... już mi lepiej. – zdobył się na lekki uśmiech wyciągając w jej kierunku dłoń, w której trzymał materiał. Wyrzucenie z siebie wszystkich emocji sprawiło, że jego niepokój osłabł, do tego stopnia, że chciał jej nieco przybliżyć to, co się działo w jego życiu.
- Wiesz... chyba zostanę tutaj na stałe. Nie tylko... ze względu na to, że ty tu jesteś, ale wiesz... znalazłem pracę. W radio. Puszczam... muzykę. I wrzucam trochę do internetu... – nie miał bladego pojęcia, dlaczego zdobył się na taką szczerość, względem blondynki, ale chyba te ostatnie godziny, jakie spędzili w swoim towarzystwie sprawiły, że nieco bardziej się ośmielił. Nigdy, w stosunku do nikogo taki nie był. Nigdy. Wygrzebał z kieszeni telefon i włączył swój kanał, wybierając ostatnio wrzuconą piosenkę. Z telefonu popłynęły pierwsze takty gitary, głos przesycony bólem, aczkolwiek mający w sobie jakąś melancholię. I te słowa, słowa które z jednej strony bolały ale z drugiej... były prawdziwe. Nieśmiało spojrzał na blondynkę, wyczekując jej reakcji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona sama czułą się przy nim mega swobodnie. Nie czułą ucisku w żołądku na myśl, że znów wyjawia komuś swoją przeszłość. Nie była zdenerwowana i przestraszona. Nie zastanawiała się, jak on zareaguje na to, co ona powie. Wiedziała, że on ją zrozumie. To niejako przynosiło spokój umysłu i pozwalało jej wyjawić znacznie więcej, niż wiedzieli jej najbliżsi. Owszem, było kilka osób, z którymi rozmawiała na temat tego, co robiła gdy wyjechała. Nikomu jednak nie wyjawiła aż tak wiele, a już zwłaszcza tego, jak bardzo się bała i jak bliska była właściwie utraty własnego życia n rzecz tego, by się uwolnić od przeszłości.
Gdzieś przez jej myśl również przeszło to... Co by było gdyby zawsze mieli ten kontakt. Może oboje byliby inni? Może oboje by stali już od dawna na nogach mając siebie wzajemnie u boku. Odsunęła jednak zaraz te rozmyślenia. Gdybanie nigdy nie miało dla niej jakiegoś większego sensu. Nie dowiedzą się w końcu tego, kim by byli, jakby przeszłość zadziałała inaczej. Teraz mogli jedynie zastanawiać się, co będzie przed nimi i co im da dzisiejsze spotkanie po latach.
Blondynka uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa. Już chciała go poklepać po ramieniu, jednak się powstrzymała. Na szczęście szybko obie przypomniała, ze przecież on nie lubi być dotykany. Oczywiście miała zamiar to w pełni uszanować. Pokiwała jedynie głową.
- Może i tylko worek, ale i aż worek. To, że widziałeś tą twarz oznacza, iż jesteś wewnątrz nie tylko przestraszony ale i zły na tą osobę za to, co zrobiła. To, że waliłeś w worek oznacza, że chcesz walczyć. To nie tak, iż którekolwiek z twoich uderzeń było bez znaczenia Corey. Każdy cios był wymierzony w coś lub kogoś, co gniecie cię od środka. Coś, z czym chcesz zawalczyć. To od ciebie zależy, czy podejmiesz dalej to wyzwanie, podniesiesz rękawicę rzuconą ci w twarz, czy też nie. Gdybyś jednak nie miał w sobie nic walecznego, top być nie tknął nawet tego worka. Sama to przerabiałam. Ktoś mi w tym pomógł, wyjaśnił... Później tutaj zawiesiłam ten worek trenując nad samą sobą. - przyznała spokojnie zerkając na przedmiot, na którym oboje przed kilkoma minutami wyrzucali swoje emocje. Z uśmiechem odebrała od niego swoją kurtkę. Sama ją zaraz założyła. To może było dziwne ale... Czuła jego zapach mając ją na sobie. Od razu zwróciła na to uwagę. Był to... Przyjemny zapach. Sięgnęła do kołnierza i w ostatniej chwili opamiętała się, aby nie zaciągnąć się owym zapachem. Zastanawiała się, co jej do łba wpadło, by próbować coś takiego zrobić. Zamiast tego po prostu poprawiła swoje włosy.
- Cieszę się, że jest ci lepiej. No i oczywiście z przyjemnością posłucham jak grasz. Wiesz, że ja to do instrumentów mam dwie lewe ręce - zaśmiała się delikatnie. - Mam nadzieję, że zostaniesz na zawsze. Co ja zrobię jak mi znowu znikniesz? - uniosła lekko brew do góry. - o, a w którym radiu? W jednym pracuje moja przybrana siostra. Może ją poznałeś, Lava Hale. Ja osobiście rzadko słucham radia, bo w klubie tyle muzyki się nasłucham, że wtedy w domu często puszczam sobie klasyki niczym kołysanki do snu. Pewnie kiedyś ogłuchnę od nadmiaru decybeli, no ale... - zaśmiała się lekko. Zamilkła, gdy włączył muzykę, jaką sam stworzył. Wsłuchała się w nią. Przymknęła nawet na chwilę oczy. Zaczęła delikatnie się poruszać w rytm, jaki słyszała. Delikatnie kiwała głową. To była na prawdę cudowna piosenka. Może i smutna, pełna bólu ale... Tak doskonale oddająca jego samego. Miała niejako wrażenie, że się rozpływa.
- Zapomniałam jaki ty masz zajebiście dobry głos. Cieszę się, że mi ją puściłeś - otworzyła oczy gdy piosenka się zakończyła.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powoli nawet nie zwracał uwagi na to, że jego serce mimo wszystko bije znacznie szybszym rytmem niż normalnie. Skupiał się na jej głosie, na tym jak stara się mu wyjaśnić, że jeszcze istnieje szansa na to, że los się do niego uśmiechnie. Nawet, jeśli sam w to nie wierzył, jej słowa powoli rozbudzały w nim ten płomień. Po raz pierwszy... pomodlił się w duchu. Pomodlił się o to, by chociaż raz los się do niego uśmiechnął. By chociaż na jedną chwilę przestał się bać i mógł odetchnąć pełną piersią. Każdemu się należy to od życia, a Grimes w swoim zbyt wiele wycierpiał, by teraz nie mógł zaznać chociażby odrobiny stabilizacji. Prawda?
Używała ładnych perfum. Złapał się na tym, że gdy oddawał jej kurtkę, mimowolnie przytknął policzek do kołnierza koszuli, aby poczuć ten zapach. Nie rozumiał, dlaczego go to intrygowało, dlaczego ten zapach kojarzył mu się... ze spokojem. W kwestii pewnych uczuć nadal był jak dziecko, musiał ich doświadczyć na własnej skórze, aby poznać ich sens, chociaż minie większy czas, nim dokładnie je zrozumie. Jednak ten zapach... ostatnio to najmilsza rzecz w jego życiu. A przecież tych było tak niewiele...
- Pamiętam, jak kiedyś próbowałaś. To było... straszne... – próbował zażartować, nawet lekko się uśmiechnął. Dał jej kiedyś spróbować zagrać, ale ona wolała jak on to robił. Patrząc w przeszłość to przecież ona skombinowała mu pierwszą gitarę. Nauczył się grać i czasami przygrywał im podczas nocnych ucieczek na dach.
- Um... tak, znam ją, często się mijamy. Ale nie wiedziałem że to twoja siostra. – owszem, nazwisko kojarzył, ale mogła to być zupełna zbieżność, poza tym z Lavą zwykle naprawdę się mijał wymieniając jedynie grzeczne dzień dobry przetykane jego jąkaniem się. Pracę w radiu jednak postrzegał jako dobry start, szansę na zostanie tutaj na dłużej. Jako drugi powód, dla którego chciał tu zostać, chociaż nie do końca to rozumiał jeszcze.
Patrzył na jej twarz, nie pozwalając sobie na jakikolwiek komentarz. Tą piosenkę napisał w jednej z licznych chwil zwątpienia jaka napadła go w długim życiu. Spisał ją na kolanie, a w zaciszu zaczął pracować nad resztą, przelewając w słowa ból jakiego sam doświadczył. Teraz jednak, widząc, że jedynej, praktycznie dobrze znanej mu osobie ta melodia się podoba... poczuł się dziwnie. Dziwnie, a jednak dobrze.
- Jest tego więcej na moim kanale. Um... posłuchaj w wolnej chwili. – powiedział, chyba pierwszy raz szczerze się uśmiechając. Odebrał od niej telefon i chciał schować go do kieszeni, jednak los miał inne plany.
Ręka zbyt mocno mu zadrżała, telefon zamiast wylądować w jego dłoni, ruszył na spotkanie z ziemią. On, chcąc go uratować, zeskoczył ze swojego siedziska, zrobił to jednak tak niefortunnie, że poślizgnął się. Nie mogąc złapać równowagi obrócił całe ciało rozkładając ręce na boki. Zacisnął jedną dłoń na krańcu stołu, na którym siedzieli i podciągnął się. To także jednak mu nie wyszło, bo zrobił to zbyt szybko. Prawie na nią wpadł, w ostatnim momencie opierając dłoń po jej lewej stronie ciała, co finalnie spowodowało, że obie ręce miał po jej bokach, a on sam patrzył na nią z przerażeniem z niedalekiej odległości. Nie dotykał jej, a jednak był na tyle blisko, że gdyby wyżej uniósł głowę, byliby nos w nos.
- Ja... – jęknął, był jednak tak sparaliżowany strachem, że nie mógł się ruszyć, a jedynie zacisnął dłonie bardziej na krańcach stołu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Im obojgu się to należało. Oboje zasługiwali na stabilizację i zaczęcie niejako wszystkiego od nowa. Coś na wzór nie tyle czystej karty, bo ze względu na ich przeszłość już mają zbyt wiele stron swoich historii zapisane. Jednak coś w rodzaju nowego pamiętnika, w którym wszystko mogliby zacząć na nowo, od aktualnego miejsca, w którym się aktualnie znajdowali. Nowe miejsce do zapisywania, by stare odstawić na półkę. Nie zapomnieć, odstawić na znak, iż tamte czasy się zakończyły, a nowe właśnie rozpoczęły.
Kira uwielbiała zapach konwalii i lilii. z tego względu zamiennie używała perfum o właśnie takich zapachach. Nie psikała się nimi jednak dużo bo przy nadmiarze były zbyt intensywne, a nie chodziło by się dusić od nich a roztaczać wokół siebie przyjemną woń. Tym razem użyła konwalii, co niejako przypominało zapach kwiatów nocą w lesie. Zawsze wtedy najintensywniej roznosił się ich zapach i przyciągał do siebie. Ona sama nie rozumiała co jest między nimi. Dlaczego po tylu latach wciąż tak doskonale się dogadywali. Podejrzewała, że to nie jedynie ze względu na to co przeszli. Chodziło o coś więcej, czego nie umiała określić i do końca wyłapać. Ten spokój, jaki ich otaczał. Niby rozmawiali na paskudnie trudne tematy poruszając mroczną przeszłość, a wciąż czuli się przy sobie doskonale. Barmanka zachichotała.
- Weź nie przypominaj. Mnie samą bolały uszy od mojego brzdąkania. Od tamtej pory nie pcham się do instrumentów - powiedziała rozbawiona tym wspomnieniem. Oj tak, to było straszne. W żaden sposób nie umiała pojąć jak zabrać się w tym samym czasie za akordy i poruszać te nieszczęsne struny gitary. Robiła to zawsze za mocno. Bardziej je szarpała niż poruszała, aby wydobył się dźwięk. Cierpieli wtedy wszyscy, włącznie z gitarą.
- Przygarnęli nas ci sami ludzie - odparła spokojnie. - Trochę nas tam jest. Na święta jest straszliwie tłoczno, a i tak zawsze kończę jako barmanka i ich upijam - zaśmiała się. - Ja z pracy się nie umiem chyba wyrwać. Są moimi królikami doświadczalnymi. Nie martw się, nikogo nie otrułam - powiedziała rozbawiona. Dawno się tak nie uśmiała. W sumie to była przyjemna zmiana. Pięknie i łatwo udało im się przeskoczyć z paskudnego tematu na coś, gdzie i on się uśmiechnął. Czuła się cudownie widząc, że wywołała u niego uśmiech. Poczuła się tak jakoś... Lekko. A ten jego uśmiech... Cudowny! Pokiwała delikatnie głową.
- Z przyjemnością przesłucham twoją twórczość. Zawsze byłeś uzdolniony pod tym względem. - Pamiętała jak wtedy im brzdąkał. Uwielbiała go słuchać. Oj dzisiaj na pewno będzie przesłuchiwać to co on tam powrzucał.
Wszystko działo się z jednej strony niesamowicie szybko, z drugiej... Tak jakby ktoś zwolnił czas odtwarzania całej tej sytuacji, która wydarzyła się dosłownie kilka sekund po ostatnich ich słowach. Zauważył lecący telefon. Sama chciała spróbować go złapać. On zeskoczył, poślizgnął się. Widziała, jak próbował złapać równowagę. Mimowolnie złapała go za ramię chcąc pomóc mu się ustabilizować by nie poleciał na podłogę. Telefon był mniej ważny. Ważniejsze, by on nie zrobił sobie krzywdy. Pochyliła się nieco do przodu by zaraz się wyprostować gdy już jego obie dłonie były po obu jej bokach. Sama zaniemówiła. Jej serce biło teraz jak oszalałe. Sama jednak nie była pewna dlaczego. Czy to ze strachu, że mógł coś sobie zrobić, czy ze względu na jego bliskość. Do jej uszu dotarło jego niepewne "ja". Nieco się otrząsnęła z pierwszego zaskoczenia. Cmoknęła go w czoło i ostrożnie przeczesała jego włosy palcami.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. Byłabym zła na siebie, gdybyś tutaj zrobił sobie krzywdę, bo to ja cię tu przyprowadziłam - powiedziała spokojnie, choć wciąż jej serce biło jak szalone. Czuła w brzuchu dziwne motylki i byłą zarumieniona, bo był straszliwie blisko niej. No i fakt, że co ją do kurwy nędzy podkusiło, by go pocałować w czoło?! Sama nie wiedziała, ale jakoś no... Em... Tak wyszło. Teraz zaczęła się bądź, czy nie zrobiła czegoś, co go przestrasz.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To było niespodziewane. Po czasie przeklinał swój brak koordynacji ruchowej i to, że potrafił potknąć się na prostej drodze, przyprawiając się o zdarte kolana i dłonie. Wspominając ten dzień, po czasie rozumiał że był to swoistego rodzaju początek: brutalny i kompletnie niespodziewany, a jednak początek który wszystko zmienił. I tylko on nie potrafił tego nazwać, nazwać tej chwili, tego momentu w którym wszystko się zmieniło.
Dłonie mocniej zacisnął po bokach jej ciała, jakby chciał mimowolnie ukryć ich drżenie i to, że nagle poczuł na nich pot, grożący tym, że ześlizgną się i wpadnie na nią, sprawiając że jego już i tak galopujące serce wyskoczy z piersi. Że wspomnienia powrócą ze zdwojoną siłą, zrobi mu się ciemno przed oczami. Że w tym wszystkim się zatraci. Drżał na całym ciele, czując jej oddech, ciepło ciała które było zbyt blisko jego własnego. Mimowolnie skupił się w sobie, podnosząc jedynie wzrok na blondynkę, nie mając odwagi, by się poruszyć. A powinien. Powinien w tym momencie odskoczyć, odejść na bezpieczną odległość, skulić się w kącie niczym dziecko, uciekając przed tym, co nadchodzi.
Nie patrz tak na mnie. Błagam, nie patrz tak na mnie Kira. Nie zniosę tego. Jestem sam. Sam. Boję się, jak bardzo się boję. Ten ból, ten strach. Błagam. Nie patrz tak na mnie.
Plątanina myśli krążyła mu po głowie, przerażone spojrzenie szeroko otwartych, błękitnych oczu skupił na blondynce. Ledwo zarejestrował, że porusza głową. Drgnął, czując jej usta na swoim czole.
Nie rób tego. Błagam, zostaw mnie. Proszę.
Jednak nie to było najgorsze. Najgorszy był dotyk na włosach, mimo że nie miał w sobie najmniejszych oznak złości, mimo że był delikatny (subtelny), to palił go żywym ogniem. Przez ogień przebijało się coś, czego do tej pory nie znał, coś, o czym tylko słyszał, a co nigdy nie było mu dane. Automatycznie, wyuczonym gestem zabrał dłoń z zasięgu jej ręki, nadal jednak tak jakby czuł jej dotyk i usta, które ledwie musnęły czoło.
Nie odrywał od niej spojrzenia, a przerażenie w oczach bruneta było bardzo dobrze widoczne. Wolno osunął się na ziemię, zabierając dłonie, siadając na podłodze, momentalnie ukrywając twarz w ramionach. Teraz nie zważał na jej obecność, czar chwili prysł, zastąpił go ból i strach. Kołysał się w takiej pozycji w przód i w tył, targany dreszczem, wspomnieniem, bólem i cierpieniem a także... przyjemnością której nie rozumiał. Targany dotykiem który jednocześnie palił, a którego nieświadomie pragnął.
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
- To nie tak... to wszystko nie tak... będzie dobrze... to nic... to naprawdę nic... – mamrotał do siebie, nadal się kołysząc, znowu zamykając się w tej skorupie, w której znajdował się od lat, która była jego tarczą i bezpiecznym portem. Tym o mu pozostało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko tak szybko się zmieniło. Wpierw nieziemsko trudna rozmowa dotycząca bolesnej przeszłości. Pokazanie wszystkiego, co ich bolało. Próba wyjaśnienia, że się da. To nie ta, że chciała go zmienić w ciągu tego spędzonego razem czasu. Wiedziała, że tak się nie da. Było to jedynie zasadzenie pewnego ziarenka, które miało wykiełkować. Nic więcej. Potem... Potem było przyjemne wspominanie ich wspólnego czasu w dzieciństwie. Nawet widziała jego uśmiech. To było coś cudownego, niesamowitego. Była w tym momencie na prawdę szczęśliwa, że był w stanie tego dokonać. Miałą przez chwilę wrażenie, jakby wygrała na loterii i była tym szczęśliwcem, który został obdarowany największymi skarbami tego świata. Teraz... Wszystko poszło się jebać przez jej własną głupotę.
Tak, uważała, że to było wszystko jej winą. Znów zniszczyła coś... Tym razem zniszczyła tą atmosferę, która pękła niczym bańka mydlana przez jej niestosowne dotknięcie tego cudu. Znów zawiodła, tym razem jego i jego zaufanie. Przecież kurwa wiedziała, że on się boi dotyku, a ona zrobiła coś tak niestosownego. Miała ochotę samej sobie przywalić w ten durny, zakuty łeb. Miała wrażenie, jakby coś złapało ją za serce i je mocno ścisnęło widząc, jak się jej przestraszył. Zeszła z biurka. Nie podeszła jednak do niego. Klęknęła na ziemi i pochyliła głowę kładąc swoje dłonie na własnych kolanach.
- Przepraszam Cię. Wybacz mi moją głupotę Corey - powiedziała nawet nie unosząc głowy. - Mój blondynizm odzywa się w najmniej spodziewanym momencie. Zawsze muszę coś zepsuć, przepraszam. Moja głupota jak widać nie zna granic - dodała jeszcze i zamilkła. Cały czas tak klęczała. Nie podchodziła do niego, nie próbowała go uspokajać. Wiedziała z własnego doświadczenia, że on sam musi mieć chwilę czasu na uspokojenie i powrót do rzeczywistości. Żadne słowa nic tu nie zdziałają. Miała jedynie nadzieję, że usłyszy jej przeprosiny. Czułą się teraz paskudnie. Miała wrażenie, że zatapiać się we własnej, ciemnej stronie, gdzie to znów słyszy głos swojego ojca, który wbijał jej do głowy ile to ona zła przynosi na ten świat. Jest niszczycielką wszystkiego co dobre. Ten moment był idealnym przecież tego przykładem. Aby odciągnąć się od tych myśli próbowała skupić swoją uwagę na własnych dłoniach i na bólu nóg, które powoli drętwiały od niewygodnej pozycji. Próbowała się również zastanowić, jak go teraz stąd zabrać. Nie była pewna, czy wsiądzie z nią do auta jak się uspokoi. Chyba tak, ale jeśli nie będzie chciał to najwyżej wezwie mu taksówkę czy ubera. Nie chciała mu się narzucać. Nie chciała, by źle się przy niej czuł. Miał być przy niej bezpieczny, a ona zjebała. Jak zwykle kurwa musiała coś zjebać. Zaczęła się zastanawiać, czy kiedykolwiek będzie mogła być przy kimś szczęśliwa i spokojna jak przed chwilą przy nim. Natarczywe myśli przysunęły jej widok Owena i Henrego, przy których też czuła się wcześniej dobrze i co... Wszelkie kontakty zostały boleśnie zerwane gdy już myślała, że wychodzi na prostą. W głowie krzyczała, na zewnątrz jednak jej wzrok wciąż utkwiony był w jej dłonie.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oddychaj. Nie zapomnij o oddechu. To najważniejsze. Raz. Pomyśl o czymś przyjemnym. Dwa. Pomyśl o muzyce. Trzy. Przecież nic się nie dzieje. W rytm tych słów oddychał, ale tym razem niewiele to dawało, tym razem trząsł się całym sobą, trzymając w sobie paniczną potrzebę ucieczki z tego miejsca i zaszycia się w swoich czterech ścianach. W jednej chwili wszystko się zmieniło, jedna chwila zaważyła na tym, że utracił jako taki spokój ducha. A jednak... jednak było w tym coś, co podświadomie sprawiało, że docierały do niego słowa blondynki. Mimo, że cały czas się kołysał i mamrotał do siebie, słyszał, co do niego mówi.
To nie twoja wina. To ja... ja jestem inny. To ja powinienem przepraszać.
Znów czuł jej obecność, czuł jej delikatne perfumy, ale nie czuł dotyku. Dlaczego? Dlaczego tak bardzo znowu pragnął go poczuć? Mimo, że w pierwszym momencie palił jak żywy ogień, to teraz, w miejscu gdzie dotknęły go jej palce czuł wspomnienie, przyjemne i delikatne jak muśnięcie motyla. Ale ta twarz, twarz jaką widzi w tym momencie nie należy do blondynki. Należy do matki która jeśli wyciągała dłoń w stronę Coreya to tylko po to by go uderzyć za to, że ośmielił się ją zapytać o to czy dostanie śniadanie. A ona przecież go nie uderzyła. Impuls kazał jej to zrobić, impuls, który gdyby go przyjął, może by zmienił znacznie więcej.
Nie znosił ciszy. Nigdy jej nie lubił, zawsze jak był sam pobrzmiewała muzyka, bądź włączony telewizor. Teraz ta cisza raniła go jeszcze bardziej, bo w tym momencie uświadomił sobie, że jego lęk jest zbyt mocno w nim zakorzeniony. I że bez pomocy nie uda mu się go pozbyć, że będzie borykał się z tym do końca życia. Czy chce, by ono tak wyglądało? Pełne strachu, cierpienia i tego wszechogarniającego lęku? Czy może pragnie... wolności? Policzył jeszcze raz, oddychając wolno, w końcu uwolnił głowę spod ramion, patrząc na nią szeroko otwartymi, aczkolwiek suchymi oczami, w których nadal widoczny był strach i przerażenie zaistniałą sytuacją, ale też nieme „przepraszam”. Przepraszam za to, że jestem skrzywiony. Nic nie mówił, pogłębiając jeszcze bardziej ciszę, jaka między nimi zapadła, skubiąc dłonią rękaw koszuli, tym zajęciem dając sobie czas na pozbieranie myśli. I na decyzję.
Żyj albo umieraj.
- Czy... um... czy mogłabyś.... – zawahał się bo nie wiedział, jak dobrać odpowiednie słowa. Strach nadal kierował jego ciałem, ale wspomnienie, to miłe muśnięcie motyla przebijało się przez nie, sprawiało że chyba po raz drugi dzisiaj poczuł przypływ niespodziewanej jak na siebie odwagi. Spuścił na chwilę wzrok, odetchnął głęboko i znowu na nią popatrzył. - Czy mogłabyś... zrobić to jeszcze raz? – poprosił cicho, niczym dziecko bojące się że nie otrzyma nagrody. Odwaga Grimesa przejawiała się w dziwnej formie i w najmniej odpowiednich momentach. On po prostu chciał poczuć jeszcze raz to muśnięcie, tak inne od tego którym raczyła go matka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kobieta biła się ze swoimi myślami niezwykle mocno. Z jednej strony wciąż atakowały ją te same, przygnębiające obrazki z przeszłości oraz słowa jej ojca. Za razem powtarzała sobie, że to wszystko nie tak. Przecież wie, że to ani jego, ani jej wina. Oboje przeszli co przeszli. On się paskudnie bał dotyku przez jego matkę. Kira powtarzała sobie, że po prostu się zagalopowała. Czy zepsuła atmosferę? Tak, jednak z głupiego błędu, zapomnienia się, a nie ponieważ się urodziła. To nie dlatego, że po prostu było z góry ustalone, że będzie niszczyć szczęście swoje i wszystkich dookoła. To nie prawda co mówił jej ojciec. Niby była tego świadoma, ale musiała mocno walczyć wewnętrznie o to, by utrzymać samą siebie w ryzach. Przez to nawet nie zauważyła kiedy uniósł głowę. Nie dostrzegła jego pierwszego wzroku ani niemego "przepraszam". Z resztą uważała, że tutaj on nie ma za co przepraszać, więc nawet by tego nie oczekiwała. To ona zawaliła rozpędzając się niepotrzebnie. Za bardzo się rozluźniła, przestała się pilnować.
Cisza. Cisza zwykle nie wróżyła nic dobrego. W końcu istnieje z jakiegoś powodu powiedzonko "cisza przed burzą". Burzą, której ona się bała. Cisza... Ona również jej nie lubiła. U niej samej również zawsze leciała jakaś muzyka. Nawet jak gotowała. Co prawda niby przy waleniu w garnki i zmywaniu cicho nie jest, ale nadal... Wtedy mocno przebijała się jej samotność. Muzyka to ukrywała wprawiając ją w błogi stan zapomnienia, iż jest sama jak palec.
Barmanka uniosła swoją głowę usłyszawszy jego pierwsze słowa po długiej ciszy, jaka panowała między nimi. Przygryzła delikatnie dolną wargę nie wiedząc czego może się teraz spodziewać. Widziała jego strach w oczach, co potęgował ból jaki wewnątrz czułą. to ona w końcu doprowadziła go do tego stanu, a przecież cały czas wcześniej starała się nie zrobić mu tej krzywdy. Naszło ją jednak zaraz zaskoczenie, gdy dokończył swoją wypowiedź. tego totalnie się nie spodziewała. Delikatnie się uśmiechnęła kiwając głową na znak, że tak. Poczuła nieco dumy, że o to poprosił. Oznaczało to, że walczył o siebie. To był bardzo dobry znak.
- Oczywiście - Powoli wstała by móc do niego podejść. Kucnęła przy nim. Nie dopytywała którą część powtórzyć. Ot postanowiła zrobić obie te rzeczy, bo poprosił o powtórkę w końcu. Pochyliła się by móc znów cmoknąć go delikatnie w czoło i przeczesać czule jego włosy swoimi palcami. Zrobiła to z przyjemnością, a zarazem czuła jak jej policzki się rumienią, bo mimo wszystko dla niej to był również wyczyn. Wciąż się więc zastanawiała co ją w ogóle opętało by zrobić to za pierwszym razem, ale te rozmyślania chyba było lepiej pozostawić dla siebie na inny czas. On był teraz ważniejszy.
Po powtórzeniu tego, co wcześniej lekko się odsunęła spoglądając w jego oczy.
- Jestem z ciebie dumna - szepnęła cicho wciąż delikatnie się uśmiechając.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”