WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszyscy byli tacy zajęci. Biegali, ustawiali się w kolejkach do kas jakby zależały od tego święta same w sobie, a listy prezentów wydawały się wcale nie kurczyć. Trzeba było oczywiście wiedzieć co komu kupić. Tomas stawiał na proste rozwiązania – swoją obecność. A oprócz tego zestawy z kremami, czy żelami pod prysznic dla swoich braci. Zgarniał dwa z półki, kiedy tylko wskakiwały na promocje i był z siebie iście zadowolony za każdym razem gdy je wręczał, wiedząc doskonale, że nie był to górnolotny prezent. Co miał niby kupować dorosłym mężczyzną, których nawet zbyt dobrze nie znał? Cała więc ta zabiegana otoczka go niemalże omijała. Mogłaby go omijać kompletnie gdyby nie praca w The Crocodile. Tam przy takich wyjątkowych okazjach zawsze można było liczyć na większy ruch, co sprawiało, że tym chętniej wracał do domu zaszywając się w swoim pokoju z kopią Call of Duty wykupioną na PS4 z drugiej ręki. Wyło czasami jakby co najmniej operowało helikopter, ale ze słuchawkami na uszach niemalże tego nie rejestrował.
Dzisiaj jednak nie zdążył nawet podnieść ich z komody gdy usłyszał pukanie do drzwi. Chciał zawołać, żeby ktoś inny się tym zajął, nawet nie do końca pewny, która ze współlokatorek była w domu, ale przypomniał sobie, że miał spotkać się z Maksem i to właśnie mógł być on. Fatalne wyczucie czasu. Zerknął za zegarek pokazujący zaledwie ósmą rano. Pracował na drugą zmianę i nie był jeszcze wystarczająco zmęczony by się kłaść, ale nie mógł powiedzieć, aby towarzystwo mu się wielce uśmiechało.
-Idę! – Zawołał przechodząc w białych skarpetkach przez salon, aż w końcu otworzył drzwi na oścież, by napotkać na pustą przestrzeń. Zmarszczył brwi już mając wyglądać na korytarz, ale wtedy coś mruknęło mu pod nogami. –Co do… – W samochodowym nosidełku na wycieraczce mieszkania leżał mały bobas. Nie mógł mieć więcej niż kilka tygodni. –Halo! – Wychylił się, mierząc puste ściany. –Ja pierdziele. – Chwycił za rączkę i wniósł dziecko do środka. Co innego miał zrobić? Zostawić je na progu? –Czy ktoś się zatrudnił jako niańka?! – Wydarł się na całe mieszkanie, czego mały brzdąc nie przyjął dobrze, bo zaniósł się potwornym płaczem.
-Kurwa. – Wycedził pod nosem. –Ciiii, cicho. – Spojrzał na zapłakaną twarzyczkę, nie bardzo wiedząc co miał teraz począć. –No już, nie becz. – Zaczął kołysać nosidełkiem usadzonym na kuchennej wyspie, ale nie wiele to dawało. Nie zauważył nawet wciśniętej za poły koca kartki zaadresowanej do ojca małego:
‘’To twoja zasługa, teraz się nim zajmij, palancie.
Ma na imię Neil.’’
-Ej serio, to jakieś kuzynostwo z niezapowiedzianą wizytą? – Znów powiedział w przestrzeń, bardziej nerwowo bujając malcem, tylko po to by ten zaniósł się wyciem jakby co najmniej obrywano go ze skóry żywcem. –Dobra! Przestaję. – Uniósł ramiona w geście kapitulacji, co wzbudziło niewielkie zainteresowanie Neila, nie wystarczające jednak by łezki przestały mu spływać po policzkach.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#51
outfit
Na twarzy Laury co roku malowało się to samo błogie zadowolenie, gdy obserwowała ludzi podczas prezentowego szaleństwa, które jak zawsze zostawiali na ostatnią chwilę. Świąteczne podarki brunetka planowała i kupowała już od października, w grudniu unikając stania w kolejkach, a czasem i o wiele wyższych cen. Uwielbiała dawać prezenty i zawsze były one porządnie zaplanowane. Już od dziecka przykładała się do wszystkich laurek, ręcznie robionych książeczek, figurek z masy solnej, czy plecionych z koralików bransoletek. Z każdym rokiem jej prezenty były coraz lepsze, a gdy zaczęła już zarabiać, starała się kupować rzeczy, które naprawdę ucieszą drugą osobę. Zaczynanie zakupów wcześniej było świetnym pomysłem, gdy miało się ograniczony budżet, bo można to było rozłożyć wydatki na kilka miesięcy. Rodzina Laury była liczna, w dodatku tradycja dawania sobie upominków trzymała się całkiem dobrze wśród jej przyjaciół. Planowała nawet coś dać Tomasowi i Barbie, w końcu razem mieszkali!
Właśnie dzięki temu spędzać popołudnia w domu (głównie na nauce, wiadomo), a nie na bieganiu po sklepach. Na uszach miała duże słuchawki, które kupiła sobie niedługo po tym, jak w mieszkaniu pojawiła się dwójka współlokatorów. Wybrała takie wygłuszające dźwięk, dzięki którym mogła odciąć się nawet od najmniejszych szmerów noszących się po mieszkaniu. Playlista do nauki była raczej spokojna, a klasyczna muzyka mieszała się z jakimiś dźwiękami natury albo utworami, które Laura uważała za na tyle neutralne, by móc się przy nich uczyć. To nie krzyk Tomasa dobiegł do uszu Hirschówny, a płacz dziecka. Na początku myślała, że może się przesłyszała albo na playlistę wpadł jakiś nowy kawałek, w którym ktoś wykorzystał takie dźwięki. Dopiero gdy zdjęła słuchawki, zorientowała się, że płacz dobiega z przedpokoju, a Callaghan wydziera się prawie tak samo głośno.
Od razu wyszła z pokoju, podsyłając koledze pełne zaskoczenia i niezrozumienia spojrzenie. – Co się dzieje? – spytała niemal od razu. Podeszła do nosidełka i pochyliła się nad nim, by spojrzeć na malucha. – Czyje to dziecko? – rzuciła bez namysłu, od razu próbując wyłapać jakieś podobieństwo na twarzy malca. Może było Tomasa? Nawet wróciła do chłopaka wzrokiem, by sobie ich porównać.
– Strasznie się drze. – skrzywiła się, łapiąc za brzeg nosidełka, by podjąć próbę bujania nim. W jej rodzinie niewiele było dzieci, a ona sama nigdy za nimi jakoś nie przepadała, więc trzeba było przyznać, że była nieco przerażona.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-To jest bardzo dobre pytanie. – Mruknął w niezadowoleniu. Chciałby znać odpowiedzieć. Ludzie zazwyczaj tak po prostu nie zostawiali swoich dzieci na w progu obcych ludzi. Skoro Laura nie wiedziała co się działo, Barbie też zapewne podzielałaby tą perspektywę, to w takim razie pytanie nadal wisiało w eterze nie dając im spokoju w akompaniamencie płaczu. –No nie moje. – Zarzekł się, chociaż wcale nie miał takiej gwarancji. Wydawało mu się, że mimo wszystko by wiedział. Takich rzeczy chyba się nie trzymało w sekrecie przed ojcem dziecka? Dlaczego nie pociągnąć go do odpowiedzialności szybciej? Dlaczego nie dać mu znać? Sam też próbował doszukać się jakiegoś podobieństwa, ale dzieci wydawały się wszystkie tak podobnie wyglądać. Małe, pucowate, a ledwo co pojawiające się blond włosy nie szczególnie zawężały póle potencjalnych matek.
-Prawda? – Powiedział, krzywiąc się. –Nie podobało mu się jak tak robiłem. – Przyznał, wskazując na nosidełko. –To jest jakieś nieporozumienie. – Podsumował, przysiadając na stołku, spoglądając na nieznośnego malca. Tomas nie wiedział, tak naprawdę, czy rzeczywiście tak było. Było to znacznie bardziej wyrażenie frustracji zaistniałą sytuacją. Nie chciał się zajmować obcym dzieckiem. Miał lepsze, ciekawsze rzeczy do roboty, jak choćby ta rozgrywka do której się przygotowywał. –Ile on może mieć…? – Przyjrzał się brzdącowi. –Z kilka tygodni? – Zaproponował niepewnie. Nie znał się na tym, ale co do wieku mógł mieć rację. Nie wyglądało na to by mieli się z maluchem dogadać pełnymi zdaniami, ani nawet pojedynczymi słowami. –Zostawili chociaż jakieś zabawki? – Odchylił koc, i sprawdził boki, ale nie wyglądało na to, żeby został chociażby mały misiek. W dłonie jednak wpadła Tomasowi karteczka. Wyciągnął ją, ściągając brwi. –No to jest bezużyteczne. – Mruknął i zostawił ją na blacie.
-Ciiii. – Spojrzał na Neila, zastanawiając się mocno jakim cudem ludzie zostawali rodzicami dobrowolnie. Ledwo wniósł to dziecko do mieszkania i już miał go dość. –Może jest głodny? – Zaproponował, spoglądając pytająco na Laurę, jakby ona mogła to stwierdzić. –Ludzie się robią potwornie markotni jak są głodni, więc może… dzieci też. – To chyba jedna z tych podstawowych ról. Albo są głodne, albo chce im się spać. Chyba tak to szło. –Mamy blender? – Jeszcze nie był mu potrzebny, więc nie był co do jego obecności pewny. –Albo szybciej będzie pójść do sklepu coś kupić. – Spojrzał, wyczekująco na Hirsch, żeby ona zaoferowała coś od siebie, jednocześnie cicho licząc, że to ona zdeklaruje się odwiedzić sklep. Z jakiegoś powodu zakładał, że taka wykształcona dziewczyna lepiej będzie wiedziała czego szukać, chociaż jedyne co przychodziło mu do głowy to mleko w proszku i te papkowate jedzenie w słoiczkach. Dzieci chyba nie miały w tym wieku większego wyboru. Rozejrzał się dookoła, w poszukiwaniu czegokolwiek co mogliby wręczyć malcowi i w końcu padło na wpół pustą butelkę wody. Resztę Tomas odlał do szklanki, a do środka wrzucił kilka drobniaków i kolorowe gumki recepturki. Zakręcił ją i potrząsnął przed Neilem, by wręczyć tą improwizowaną zabawkę do chciwych rączek. Na reszcie trochę się uspokoił.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Mhm… – mruknęła, zauważając, że Tomas wie mniej więcej tyle, co ona sama. Z tym że to on znalazł to dziecko. Nie chciała od razu zarzucać go pytaniami, wydawał się tak samo zdezorientowany, co ona. W dodatku dziecko było bardzo niespokojne, a oni oboje stali w przedpokoju i nie mieli bladego pojęcia, co z nim zrobić.
– Okej… – zabrała rękę, gdy Callaghan uświadomił ją, że maluch nie lubi, gdy się go buja. – Myślałam, że wszystkie dzieci to lubią. – mruknęła, spoglądając to na Tomasa, raz na malca w nosidełku. Była w niemałym szoku. – No jest. – zgodziła się z nim od razu. Nie było to norma, bo gdy tylko mogła, to lubiła mieć odmienne zdanie niż on albo przynajmniej uświadomić go, że się myli, ale teraz… to było jakieś nieporozumienie. – Nie mam pojęcia. Nie znam się na dzieciach. Wygląda na naprawdę małe. Jeśli tylko kilka tygodni, to chyba nie powinno zostawać na długo bez matki. – przyznała szczerze. Nie miała nawet chyba z kim tego malucha porównać, żeby mniej więcej ustalić, ile może mieć już tygodni, czy też miesięcy. Wiedziała jednak, że takich dzieci nie odstawiało się wcale tak szybko od matki.
– Co za kartka? Może tam coś jest? – zerknęła na Tomasa, dając mu tym samym znać, by przeczytał to, co było na niej napisane, o ile cokolwiek było. Przecież nikt nie mógł tak zostawić dziecka, bez żadnej informacji skąd się ono wzięło, jak się nazywa, kim jest jego matka, ile ma lat (a raczej miesięcy w tym wypadku) oraz… może czego mu tak naprawdę potrzeba?
– Może być głodny. – zgodziła się ze swoim współlokatorem. Kolejny raz. Pewnie jej to kiedyś wypomni. – A co takie małe dziecko może jeść? Ono się chyba teraz żywi jedynie mlekiem, nie? Kurde, nie mam pojęcia. – odparła, wzruszając bezradnie ramionami. Tego chyba ich na wychowaniu do życia w rodzinie nie uczyli! A jeśli tak, to Laury wyjątkowo musiało nie być na tej lekcji. – Sprawdzę w internecie. – zasugerowała, od razu wyciągając telefon z kieszeni, włączając przeglądarkę i wpisując najprostsze hasło, jakie przyszło jej do głowy „czym nakarmić niemowlaka”. Od razu wyskoczyło jej dużo artykułów, więc kliknęła pierwszy, bo nazwa strony wydała się jej normalna i zachęcająca.
– Jeśli chcesz, to możemy poszukać w pudłach w pokoju mojego ojca jakichś zabawek. W mieszkaniu było pochowanych kilka rzeczy jeszcze z czasów, gdy byłam dzieckiem… tata chyba zachował na pamiątkę… kto by się tego po nim spodziewał. – zaczęła, ale temat ojca jakoś ją zbił z tropu. Westchnęła tylko ciężko, bo ojciec raczej nie był sentymentalny, a jednak kilka swoich rzeczy u niego znalazła. – A może zadzwonię do mojej mamy? Wychowała w końcu trójkę dzieci, powinna wiedzieć, co zrobić. – rzuciła po chwili pomysłem, który znienacka pojawił się w jej głowie i spojrzała na Tomasa, by podjął decyzję, jakby to było dziecko. No i może było? Kto wie!

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Też mi się tak wydawało. – Odparł, przywołując w głowie wszystkie te sceny z filmów gdzie przy agresywnym bujaniu dzieci się uspokajają. Będąc niestety najmłodszym z braci, nie miał szczególnie dobrego doświadczenia z realnego życia by stwierdzić na ile ta metoda się sprawdzała. Istniała oczywiście możliwość, że to wcale nie bujanie wpływało na nerwy małego, a kompletnie obce mu otoczenie i brak matki. –No dzięki, chociaż raz. – Mruknął, na to, że dziewczyna się z nim zgodziła. W pewnym sensie tym bardziej było to martwiące i irytujące. Gdzieś cicho liczył, że Laura przyjdzie z rozwiązaniem, z jakimś logicznym wytłumaczeniem, które nie będzie mówiło ‘to twój dzieciak’. –Chyba najlepiej w ogóle. – Stwierdził, przede wszystkim dlatego, że to przez matkę Neila, oni teraz musieli radzić sobie z tym fantem. Skoro się z kimś przespała, dlaczego teraz zrzucała odpowiedzialność na kompletnie obcych ludzi?
-Nazywa się Neil. – Callaghan streścił treść wiadomości, nie wdając się w szczegóły ‘to twoja wina’, bez wskazania kogo rzeczywiście, nie widział w tym większej wartości. –Pismo nie wydaje mi się znajome. – Przyznał otwierając ją na stole, by pokazać Hirsch. Kto wie, może ona coś skojarzy.
-Chyba… – Podobnie jak Laura, nie miał pojęcia na którym etapie do jadłospisu wchodziły te papki. Spojrzał na malca, jakby ten mógł im powiedzieć czego właściwie od nich oczekuje, ale wyjątkowo na tą chwilę zajęty był obserwowaniem co działo się z zawartością butelki, gdy obracał ją w rączkach. –O, właśnie, dobry pomysł. – Powiedział to, i aż się skrzywił sam do siebie, że tak ochoczo te słowa wyszły z jego ust. Powinien był coś jej wytknąć, ale sam był tak skołowany, że nie wziął pod uwagę internetu, a było to doskonałe źródło dla kogoś kto nie wiedział od czego powinien zacząć. –No i co tam piszą? – Spojrzał na jej dłonie, w których trzymała urządzenie.
-Dawaj oba. – Stwierdził, zaczynając rozpinać Neila z nosidełka. Nie mógł tu spędzić reszty dnia i może to właśnie to siedzenie w miejscu było dla niego irytujące. Albo gruba warstwa zimowego kombinezonu. –Zabawki się przydadzą. To go na długo nie zajmie. – Wskazał na swoją improwizację, przeplatając się ramionami jak w twisterze, tak żeby nie podirytować małego wytrąceniem mu zabawki z dłoni. –Ale twoja mama też się może przydać. Wyślij jej fotkę, pewnie łatwiej jej będzie określić ile ma. – Ruchem podbródka wskazał na malca, którego właśnie wyciągał z nosidełka. Odsunął go od siebie z lekkim grymasem. –No co? Tylko nie becz znowu. – Przysunął go bliżej klatki piersiowej i przeniósł na kanapę w salonie, bo tam będzie znacznie łatwiej rozpinać zamek. –O i spytaj co ile się takie coś karmi. – Może i mógł zaproponować dzwonienie do własnej matki mającej podobną liczbę wychowanych dzieci na koncie, ale jemu dłużej zajmie przekonywanie, że dziecko nie było jego. Z resztą, po co w ogóle pani Callaghan miała się martwić? Wyjaśnią tą sprawę i nikt więcej nie będzie się musiał o tym dowiadywać.
-No nie uciekaj tą ręką. – Mruczał do malca. –Czuję, że ją napinasz, młody, a tak ci tego nie zdejmę. – Kontynuował, siłując się, a jednoczenie wiedząc, że nie może tak po prostu wbrew woli wyrwać ramienia z kubraczka. Wciągnął i wypuścił powietrze przez zęby i zamiast tego zajął się bucikami na nogach, właściwie będących jak grubsze skarpetki. W tym wszystkim musiał stwierdzić, że rzeczy nie wyglądały na byle jakie, ani na z drugiej ręki. Kobieta zostawiła dziecko po złości? –Ty, a ile ci twoi bracia już tu nie mieszkają? – Zagadnął podnosząc wzrok na Laurę. Tak, sugerował dokładnie to na co to wyglądało – może Neil należał do jednego z nich.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Kiedyś musiał być ten pierwszy. – rzuciła ze złośliwym uśmiechem, chcąc tym też nieco rozluźnić atmosferę. Obydwoje wydawali się zestresowani przedziwną sytuacją, w którą ktoś ich wpakował. A dla Laury było to pewnie szczególnie trudne, gdy okazało się, że nie potrafi udzielić odpowiedzi na pytania Tomasa, a do tego nie ma bladego pojęcia, co powinni zrobić. Czuła się bezradna i bezsilna, a płacz dziecka wcale nie pomagał.
– Neil. – powtórzyła imię malucha, znów uważnie mu się przyglądając. Zaraz jednak przeniosła spojrzenie na kartkę, którą na kuchennym blacie rozprostował Tomas. Dała sobie chwilę na próbę odczytania damskiego, trochę chaotycznego pisma, którym matka Neila nie zostawiła suchej nitki na jego ojcu dawcy nasienia. – Też go nie kojarzę. – przyznała, chociaż byłoby co najmniej dziwne, gdyby mogła je znać. – Ale facet nieźle nabroił. – zauważyła, wzdychając ciężko i krzywiąc się przy tym. Kimkolwiek by nie był, to na pewno można było stwierdzić, że był dupkiem. Niemniej jednak Laurze trudno było mieć w tej chwili niewiele lepsze zdanie o matce Neila, która zostawiła kilkutygodniowe maleństwo na pastwę obcych ludzi.
Wodziła wzrokiem po ekranie telefonu i co chwilę przesuwała palcem przeglądarkę. – Mleko. – wymamrotała, gdy z ust Tomasa padło pytanie, a ona nadal skupiała się na tekście dla świeżo upieczonych matek. – Tu jest napisane, że to musi być specjalne mleko w proszku dla dzieci, należy je rozcieńczyć z wodą i podać ciepłe. – przekazała Callaghanowi wszystko, czego dowiedziała się z tego odkrywczego artykułu, który ktoś bardzo niepotrzebnie rozpisał na kilka akapitów, a dopiero w ostatnim doszedł do konkretnej odpowiedzi na zadane w tytule pytanie. Typowe. Jakby ktoś zakładał, że jest to tak świetny temat i zagadka, że faktycznie wszystko przeczyta albo że każdy już to wie i czyta tylko po to, by zabić czas.
– Dobrze, to daj mi chwilę, zajmij się nim, a ja poszukam. – zarządziła, widząc, że Tomas i tak już wyciąga Neila z nosidełka. Od razu odetchnęła z ulgą, że to zadanie nie zostało jej przedzielone i mogła skupić się na poszukiwaniu pudła z zabawkami. – Zadzwonię do niej szukając pudeł. – oznajmiła. Stanęła bliżej Tomasa i ustawiła telefon tak, by ująć całego malucha na zdjęciu. Musiała zrobić kilka zdjęć, bo Neil był niespokojny i na kilku wyszedł rozmazany. Od razu wysłała jedno zdjęcie do swojej mamy i wybrała jej numer. Zaraz zniknęła w ostatnim pustym pokoju, który należał do jej ojca. Dała mamę na głośnik i tłumacząc jej, co się właśnie stało, próbowała wyciągnąć z wielkiej szafy jedno z pudeł, które sama tam wcisnęła. Dłuższą chwilę zajęło jej wygrzebanie tego, czego szukała, czyli jakiejś grzechotki oraz pluszowego misia. W międzyczasie dowiedziała się, że minęło ponad piętnaście lat, od kiedy jej mama zajmowała się małym dzieckiem i dużo w tym czasie się zmieniło, więc musieli sobie wiele informacji zaktualizować.
Wróciła do salonu, od razu grzechocząc zabawką i podając ją Neilowi. – Hmm, Taylor od dwóch-trzech lat? A Laurence od roku. – odpowiedziała na pytanie Tomasa, na początku nie łącząc faktów. Zaraz jednak zachłysnęła się powietrzem.
– Cholera. Myślisz, że to dziecko Laurence’a? – zmarszczyła brwi, spoglądając zaniepokojona na swojego współlokatora. Kolejny raz przeniosła wzrok na dziecko, doszukując się w nim tym razem jakiś cech wspólnych z jej bratem. – To chyba nie prawda, jak ludzie twierdzą, że dzieci są podobne do rodziców. On ma taką buzię, że nie wiem, jak można ją porównywać do twarzy dorosłego. – stwierdziła, na głos rozważając myśl, która w tej chwili przyszła jej do głowy. – Pomóc ci z tym? – pochyliła się nad Neilem, by przytrzymać kawałek jego ubrania, by Tomas wyciągnął z niego jego rękę.
– Cholera! Tomas. – wyprostowała się nagle, zakrywając buzię dłońmi. – Tom – wyglądała na przerażoną. – A jeśli… a jeśli Neil jest mojego ojca? – wyrzuciła w końcu swoje podejrzenia drżącym i łamiącym się głosem.

/ wątek przerwany

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”