WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit+ przed RPA myślę!

Chyba należy zacząć tutaj od krótkiego streszczenia tego, co na przestrzeni ostatnich miesięcy działo się w życiu Connie - bo działo się dość dużo. Wyszła za mąż za Nicka, bo uznali, że nie chcą już czekać ze ślubem, byli przecież naprawdę szczęśliwi, planowali rodzinę. Dzień, w którym dowiedziała się o ciąży był jednak chyba najgorszym w jej życiu - wcale nie z powodu dziecka (a raczej, jak dowiedziała się później - dzieci), a z powodu straty męża. Od tamtej pory starała się pozbierać - oczywiście bezskutecznie. Praktycznie przestała odbierać telefony i właściwie jedyną osobą, która była w stanie do niej dotrzeć był Alex - może dlatego, że sam stracił swoją pierwszą żonę i wówczas to Cons starała się go wspierać? Może po prostu wierzyła, że ją rozumiał jak nikt inny? Tak czy siak zaopiekował się - i nią i rosnącymi powoli pod jej sercem dzieciakami. I kiedy tak się opiekował, nawet nie zauważyła subtelnych zmian w sposobie, w jaki na nią patrzył i w jaki ona patrzyła na niego. Nie wiedziała, w którym konkretnym momencie zaczęła coś do niego czuć, ale zaczęła i szczerze? Kompletnie ją to przerażało. Bo parę miesięcy temu została wdową. Bo nosiła pod sercem dzieci zmarłego męża. Bo był jej najlepszym przyjacielem. Bo przecież on na pewno nic nie czuł. Tylko dlaczego się pocałowali? Dlaczego potem uprawiał z nią seks? I wreszcie dlaczego o tym nie porozmawiali do tej pory, skoro minęło od tego wydarzenia trochę czasu? Miała w głowie olbrzymi mętlik, którym dzielnie starała się nie przejmować i który gdzieś spychała na brzeg świadomości. Dlatego tak bardzo cieszyła się na spotkanie z Charlie. Miała nadzieję, że jej życie będzie chociaż troszkę bardziej poukładane, mniej skomplikowane. Poza tym naprawdę się stęskniła i właściwie była gotowa na wyjścia do ludzi - albo na wizyty ludzi w swoim domu. Tak było tym razem. Pewnie nawet coś upiekła, co należało mocno docenić, bo brzuch miała coraz większy i poruszać było jej się nieco trudniej! Gdy więc usłyszała pukanie, wstała z kanapy (całkiem dumna, że udało jej się to zrobić w miarę szybko) i otworzyła drzwi, uśmiechając się do przyjaciółki. Od razu ją do siebie przytuliła.
- Tęskniłam - powiedziała cicho, obejmując Charlie. Nie kłamała, naprawdę tak było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdecydowanie zaniedbała ostatnio swoich przyjaciół, a zwłaszcza Connie. Wcześniej robiła sobie wymówki, że zajęta jest nową miłością, a także pracą. Wmawiała sobie również, że ona sama nie bardzo ma czas i chęci, by dzielić się ze światem wiadomością o swojej córce, którą to będzie miała za kilka miesięcy z Harper-Jackiem. Była absolutnie przerażona tą przyszłością, bo stała się ona niepewna i dość nieprzyjemna, pomimo wymarzonego dziecka. Z pewnością ucieszy się, wiedząc, że i Connie spodziewa się dzieci. Będzie jej łatwiej, ponieważ już jedną córkę wychowała i ma jakieś doświadczenie, prawda? Nie sądziła jednak, że może mieć taki mętlik w życiu.
Czy zawsze tak musi być? Jak tylko zaczyna się układać, wszystko musi się walić? Może nie jest aż tak tragicznie w życiu Charlie jak u Connie, ale czuła, że nie ma już panowania nad swoim życiem. Nie będzie tworzyła szczęśliwej rodziny z Dwellerem. Zostanie sama, nawet jeśli obiecał, że nigdy im niczego nie zabraknie. Kłamał, bo przecież jego nie będzie z nimi. Nie będzie w nocy wstawał do małej Mary-Jane, ani nie poda Charlie wody, gdy będzie ją karmiła. Sama będzie musiała walczyć z ubraniem dziecka, a następnie zebranie się w prędkości światła, by nie zagrzała się dziewczynka w tym czasie. Była przerażona, absolutnie przerażona, ponieważ nie miała pojęcia jak to będzie wyglądać. Właściwie nie miała żadnego wyobrażenia przyszłości.
W końcu więc zebrała się na odwagę, by wyjść do ludzi, a konkretnie do Constance. Bała się oceniania na temat ojca jej dziecka, ponieważ Pola nienawidziła Harper-Jacka. Connie zaś podchodziła do niego ostrożnie, ale nie skreśliła go od razu. Była więc pełna nadziei na babskie rozmowy, jakieś rady i dużo wsparcia. Zamierzała oddać to samo, chociaż wciąż nie była w pełni świadoma jak dużą rolę może odegrać właśnie dobre słowo dla Connie.
- Cześć! – uściskała przyjaciółkę mocno, napawając się tą bliskością. Coś jednak jej nie pasowało. Może to brzuch ciążowy, który rósł jak na drożdżach, choć nie do końca była przekonana czy to na pewno przez to. Odsunęła się więc nieznacznie, ściągając brwi i dopiero wtedy ujrzała, że to nie przez siebie, a przez Connie poczuła jakąś zmianę. – O matko – mruknęła, zdezorientowana i ściągnęła brwi, biorąc się pod boki. – Jesteś w ciąży? Proszę, powiedz, że jesteś, bo głupio wyjdzie jak to tylko dziesięć obiadów ekstra. – Głupio by jej było, gdyby palnęła coś takiego, a Connie wcale nie byłaby w ciąży. Zwłaszcza, że również stęskniła się za przyjaciółką i nie zniosłaby kolejnej tygodniowej rozłąki.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Constance sama również zaniedbała ostatnio wszystkich przyjaciół, ale ostatni czas był dla niej przeokrutnie ciężki i nie miała weny ani siły na spotkania towarzyskie. Po śmierci Nicka, większość dni spędzała z Alexem, bo on… Rozumiał. Sam przeszedł przez utratę żony i dlatego chyba tak bardzo doceniała, że był obok, że z nią milczał albo głaskał po plecach, kiedy wypłakiwała się w jego ramię. Poza tym doskonale wiedziała, że odwdzięczał się niejako w ten sposób za czas, kiedy to Cons się opiekowała nim kilka lat temu po śmierci Grace. Oczywiście – nigdy nie potrzebowali szczególnych pretekstów, żeby się spotykać. Turner uwielbiała towarzystwo Clarence’a właściwie odkąd się poznali, ale teraz… Był chyba jedynym powodem, dla którego jako-tako się trzymała, szczególnie gdy lekarz jej powiedział, że musi odstawić leki uspokajające. A z czasem zaczął być kimś więcej i Connie to przerażało, bo… Była wdową. Wdową w ciąży. A on nie tak dawno temu się rozwiódł i nadal miał w głowie eks żonę.
Constance też nie rozumiała tego fenomenu – że kiedy wszystko zaczynało wychodzić na prostą, nagle cały świat zaczynał się walić w posadach, jakby ktoś celowo stwierdził, że trochę im zbyt szczęśliwie w życiach. Turner rozumiała przerażenie Charlie jak nikt inny. Mimo oczywistego, tlącego się do Alexa uczucia, to żadne deklaracje z żadnej strony nie padły, a ona wiedziała, że prędzej czy później Clarence będzie musiał wyjechać ze względu na bezpieczeństwo swoje i swojej córeczki, a ona zostanie sama. Sama z dwójką dzieci i ta wizja wewnętrznie ją przerażała. Już kwestia samotnego macierzyństwa przy jednym maluchu ją przerażała, ale dwójka… Przecież to dwa razy tyle niż ona sama. I nie potrafiła sobie wyobrazić tego życia, wstawania w nocy, ogarniania biegających dookoła bliźniaków do przedszkola… Może i miała już jako-takie doświadczenie, ale przecież nigdy nie była sama. Od piętnastego roku życia była z Enzo, potem wskoczyła w związek z Nickiem. Nie wiedziała nawet do końca, kim jest, nie będąc z kimś, ba! Nawet kiedy spała sama w łóżku, miała koszmarne problemy z zaśnięciem i przewracała się z boku na bok. Teraz jednak te wszystkie, kłębiące się obawy postanowiła odstawić gdzieś w kąt świadomości, naprawdę ciesząc się spotkaniem z Everett.
– Naprawdę się cieszę, że cię widzę, Charlie – powiedziała, jeszcze przez chwilę napawając się bliskością szatynki i przymykając powieki. Nie kłamała. Psychicznie była zdecydowanie w lepszym miejscu niż jeszcze parę tygodni wcześniej. – Och… – uśmiechnęła się delikatnie, spuszczając wzrok na swój całkiem zaokrąglony brzuch i pokiwała głową. - Tak, tak, przepraszam, że ci nie powiedziałam, po prostu… Dużo się działo i jakoś… Sama nie wiem – przygryzła dolną wargę, ale uśmiechnęła się do niej i pociągnęła ją za dłoń do salonu. - Właściwie to nawet w podwójnej. Bliźniaki. Chłopiec i dziewczynka – dodała spokojnie, przygryzając dolną wargę. W jej głosie prawie nie było słychać lekkiej paniki. Prawie. – Napijesz się czegoś? – spytała jeszcze z troską, patrząc na przyjaciółkę, ale dopiero teraz się jej przyjrzała… – Czekaj. Ty też jesteś…? – zmarszczyła brwi, patrząc na jej brzuch, dopiero teraz mając okazję dokładniej staksować ją spojrzeniem.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”