WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://images.squarespace-cdn.com/cont ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/początek.

Dwa kieliszki tequili to zdecydowanie nie była granica Vex. Wprawdzie nie należała do zbyt dużych osób, ale też bez przesady, to nie było tak, że po dwóch małych kieliszkach totalnie nie ogarnia, choć w tamtym momencie właśnie takie miała wrażenie. Swojej granicy jeszcze nie zdążyła poznać, bo dotychczas nie doprowadziła się nigdy do takiego stanu, wiedziała też, że nie należy mieszać – i może w tym tkwił szkopuł, bo w dłoni trzymała wysoką szklankę z drinkiem, choć w sumie nawet nie miała pojęcia, skąd go wzięła. Problem z jasnym myśleniem najłatwiej było zwalić właśnie na alkohol, ale hola, hola, nawet łyczka nie upiła, no i naprawdę bez przesady, to nie była aż taka ilość, żeby mieć zwidy i nie ogarniać. Coś innego wywołało chwilowy, dziwny stan u Vex, przez co przystanęła między ludźmi, nie bardzo mogąc się ruszyć, aby wrócić w końcu do koleżanek (bo dla jednej z nich właśnie wzięła owego drinka – co pewnie by sobie później przypomniała). I nie chodziło o to, że w barze był aż taki ścisk, bo nie, po prostu zobaczyła coś, czy raczej kogoś, kogo, zdawało jej się, już dawno zostawiła za sobą i z kim już nigdy więcej nie będzie miała do czynienia. Dlatego przez ułamek sekundy zdawało jej się, że ma jakieś omamy, ale nie, to nie była wina alkoholu. Ewidentnie tam stał, a to wzbudziło w Vexile takie przerażenie, że przez kilka chwil nie mogła się ruszyć, jakby ją sparaliżowało. Podświadomość przywołała nieprzyjemne obrazy powiązane z wypadkiem sprzed roku, co jeszcze podsycało strach i dopiero jakaś postać, która przeszła na linii jej wzroku, sprawiła, że straciła z oczu tę jakże znienawidzoną i wzbudzającą aż takie przerażenie twarz. Świadomość wróciła na tyle, by krzyknąć Vex w głowie: uciekamy!, po czym to nastąpił odwrót, aby popędzić do stolika, przy którym zostawiła koleżanki. Odwróciła się jednak aż nazbyt gwałtownie (w końcu chciała zwiać czym prędzej, uciec z widoku) i nie miała też pojęcia, że akurat ktoś obok przechodzi czy też przystanął sobie akurat tuż obok, aby również coś zamówić, przez co cała kolorowa zawartość szklanki (nazywana przez Luelle, dla której miał to być drink, „tyryryry na plaży” – bardzo błyskotliwie) wylądowała na przypadkowej ofierze, na którą Vex wpadła po zrobieniu zaledwie kroku.
- Jezu, przepraszam, ja tylko… – zaczęła i urwała, bo niepokój tlący się z tyłu głowy nakazywał jej się odwrócić i skontrolować sytuację; czy znowu zobaczy tę twarz w tym samym miejscu, co chwilę wcześniej zamiast wyciągnąć chusteczki, dalej przepraszać albo ogólnie robić coś w miarę sensownego. Nie było go tam. Albo Vex faktycznie miała omamy, albo jej niegdysiejszy oprawca się przemieścił. To jednak wcale nie wywołało u niej ulgi, więc nadal było widać, że coś jest nie tak. Wróciła jednak spojrzeniem do swojej „ofiary”, a że zderzyła się tak właściwie z męską klatką piersiową, to musiała unieść głowę, aby zobaczyć, kogo w ogóle „zaatakowała”.
- Przepraszam – powtórzyła bez przekonania i bez wyrazu; po tonie głosu też było słychać, że nie wszystko jest w porządku.- To niechcący.
Lepiący się syrop pokrywał również jej dłoń, zmoczył brzeg rękawa, więc pospiesznie odstawiła szklankę na kontuar (albo miała wrażenie, albo jej się ręka trzęsła) i próbowała strzepnąć krople soku z dłoni, dyskretnie się przy tym rozglądając. A przynajmniej wydawało jej się, że robi to dyskretnie.
- Nie mam też w zwyczaju nikogo w ten sposób zaczepiać – dodała po chwili zastanowienia, bo tak na logikę, tego rodzaju akcje tworzyły tylko więcej problemów, a potencjalna osoba, której uwagę chciało się zwrócić, była raczej zła, a nie zainteresowana znajomością. Tak, wylewanie czegokolwiek na kogoś nie było zbyt dobrym motywem na podryw i flirty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzień był wyjątkowo ciężki chociaż bardzo owocny. Ogromny, piękny rękaw jego własnego projektu wykonany na jednej długiej sesji. Osobiście nigdy nie polecał takich akrobacji ale klient nie był czasowy i przejechał naprawdę dużo kilometrów żeby wyjść z salonu z nową, okazałą dziarą. Will jak zawsze w takich sytuacjach zastrzegł, że jeśli zmęczenie nie pozwoli mu wykonać pracy z należytą dokładnością, wówczas przerwie i potrzebna będzie jeszcze jedna sesja. Na farcie wszystko poszło zgodnie z planem i całe zmęczenie dopadło go dopiero gdy opuszczał salon. Nie pomogła ani kawa ani energetyk ale zamiast wracać do domu i położyć się spać, zdecydował się wybrać do baru na jedno małe piwo. Dzisiejszą zmianą zarządzał jego dobry kumpel i White nie mógł przepuścić okazji żeby pokazać mu zdjęcia z efektami własnej pracy. Barman standardowo zachwycał się każdym tatuażem wykonanym przez Willa i standardowo zawsze powtarzał, że jutro umówi się na coś dla siebie. Jutro nigdy nie nadeszło i wszyscy obstawiali, że nie nadejdzie nigdy bowiem barman był z tych ludzi co dużo gadają i mało robią. Mężczyzna i tak go lubił bo zawsze potrafił go zagadać i zając rozmową nawet w najbardziej chujowy dzień a tych ostatnio było coraz więcej. Cóż z tego, że warsztat rozwijał się doskonale skoro brakowało rąk do pracy. Prócz kogoś równie dobrego co on sam, Will potrzebował menadżera albo menadżerki, bez różnicy. Potrzebował kogoś kto ogarnie terminy, kalendarz i zamówienia bo jak do tej pory wszystko było na jego głowie. Od zawsze wychodząc z założenia, że wszystko zrobi najlepiej sam powoli doszedł do punktu w swym życiu kiedy poza pracą nie miał czasu na nic. Błędne koło.
– Idę zajarać – odłożył nietknięty kufel na blat wysokiego baru i ruszył z paczką fajek w kierunku drzwi. Nie dane było mu zrobić więcej niż trzy kroki ponieważ jakaś niska postać mignęła mu przed oczami po czym bawiąc się w karykaturę tarana niemal odbiła się od jego klatki piersiowej pozostawiając na koszulce dużą plamę lepkiego drinka czy innego soku.
– I co teraz? – zapytał w miarę neutralnie bo był serio zmęczony. Na tyle że już nawet nie miał ochoty burzyć się z powodu zalanej bluzki. Najgorsze było to, że wyczyn laski zwiastował niechybnie jego powrót do domu. Przecież nie będzie siedział wśród ludzi jak jakaś fleja. Lepiej niech ten dzień się skończy.
– Bardzo słaby sposób na podryw, racja – pokręcił głową zerkając kątem oka na fajki. Teraz miał jeszcze większą ochotę zajarać.
– To teraz ze mną postoisz na zewnątrz. Za karę – nie wiadomo na ile mówił serio a na ile żartował. Widać było, że pomimo solidnych gabarytów jest mocno wyeksploatowany. Nie zdziwi się jeśli dziewczyna pójdzie w swoją stronę bo spora część społeczeństwa oceniała go przez pryzmat wyglądu, a ten przyprawiał mu łatkę kryminalisty prosto z więzienia o zaostrzonym rygorze.
Jednak ta małolata wbrew pozorom poszła za nim przed knajpę, ciekawe.
– Palisz? – wyciągnął w jej kierunku otwartą paczkę, z której nierówno wystawały 4 filtry. Sam wyjął jednego chwilę później i odpalił zaciągając się dymem. Okazyjnie zajrzał pod koszulę czując jak materiał lepi się do ciała. Potrzebował kąpieli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I co teraz, i co teraz… Nic teraz, przecież nie nosiła w kieszeni pralki ani nawet nie miała w swoim odrzutowym plecaku suszarki tornado trzy tysiące, bo przecież nie miała nawet takiego plecaka ani żadnego innego zresztą też. Nie miała do powiedzenia nic poza przeprosinami, które i tak padły z jej ust dwukrotnie, a prócz tego Vex miała też drobne problemy z zebraniem myśli i zareagowaniem jakoś sensownie na tę sytuację, bo co sekundę zerkała za siebie, aby się przekonać, czy faktycznie coś jej się tylko zdawało (a to by oznaczało, że wchodzi na jakiś wyższy poziom traumy), czy to jednak było na serio. Znikoma ilość alkoholu, którą w siebie wlała, nie była w stanie wywołać aż takich halucynacji, więc wyjątkowo szybko okazało się, ze Ve się ani trochę nie przewidziała. To natomiast prawiło, że totalnie zbladła i była gotowa ewakuować się stamtąd jak najprędzej, byle dalej, byle tylko uciec, co było efektem rozwijającego się (na razie powoli) zalążka paniki, a ten należało zdusić w zarodku.
-Tak! – niemalże to wykrzyknęła, co było ewidentną zgodą, bo naprawdę chciała wyjśc i to jak najszybciej, olała nawet fakt, że jej dżinsowa kurtka została na stołku przy stoliku zajmowany przez jej znajome.
Nie miała w zwyczaju oceniać ludzi, bo nie lubiła, gdy ktoś oceniał ją, a już zwłaszcza decyzje, które podejmowała. Nie pomyślała więc niczego dziwnego, a tak po prawdzie, to w tamtym momencie wyszłaby z każdym, choć faktycznie nie było to zbyt mądre, niezależnie od tego, czy ktoś wyglądał niewinnie, czy jednak trochę groźniej. A jeśli nie z kimś, to po prostu zwiałaby sama. Zresztą, sprawiała wrażenie kogoś, kto myślami jest totalnie gdzie indziej, więc tak właściwie szła jak jakiś automat i dopiero chłodne powietrze na zewnątrz otrzeźwiło ją na tyle, by ogarnąć, że w sumie wypadałoby chociaż napisać wiadomość do którejś z koleżanek, że się ewakuowała z lokalu. Uczyniła to naprędce, prosząc o przyniesienie wierzchniej części garderoby, którą przecież zostawiła, choć nie to było wcale powodem tego, że objęła się rękami, jakby było jej zimno, bo wcale nie było. Czuła się odrobinę lepiej, jakby drzwi do lokalu były swego rodzaju barierą oddzielającą ją od niechcianej osoby, choć było to absurdalne, bo owa osoba, której tak bardzo się bała, w każdej chwili przecież mogła wyjść. Mimo to, jeszcze przez chwilę była zamyślona, przez co w pierwszej chwili nie do końca dotarł do niej sens zadanego pytania.
- Co? Nie – minęło kilkanaście sekund… - Albo daj – od razu wyciągnęła rękę. W pierwszym odruchowo powiedziała prawdę, nie paliła przecież, a przynajmniej nie paliła normalnych papierosów; jeśli już, to coś innego, ale i to rzadko, bo od skutków działania marysi wolała to, jak się ona prezentuje w doniczce na parapecie. Dopiero przy odpalaniu fajki ogarnęła się na tyle, aby unieść głowę i choćby pobieżnie wybadać, z kim ma do czynienia, czyli, mówiąc prościej, przyjrzeć się osobie, która staranowała.
- Nooo tooo… – zaczęła chwilę później, wydmuchując dym i przeciągając nieco samogłoski.- Żeby się wpasować w klimat słabych podrywów powinnam chyba teraz zaproponować pranie? Z odbiorem osobistym czy coś – grunt, że się od razu nie zabrała za to pranie, bo przecież, jak wiadomo, każde pranie zaczyna się od zrzucenia z siebie ubrań.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ocenianie innych przez pryzmat stereotypów i utartych schematów było bolączką ludzi takich jak on. Facet godny uwagi to taki pracujący w korpo na dobrym stanowisku, koniecznie z żoną i dwójką dzieci. Idealna rodzina w systemie 2+2 a do tego dobre auto na podjeździe domu za miastem. Taki mężczyzna był idealny ale gdzie schematy miał Will? Głęboko. Od zawsze unikał powielania dróg, które przez innych były uznawane za właściwie, dobre i takie z korzyścią. Mógł zostać prawnikiem jak ojciec albo lekarzem jak matka. I wtedy każdy by go szanował. A tak? Mimo wymiany pokoleń i zupełnego luzu z jakim podchodziła do życia młodzież bywali ciągle tacy, którzy patrzyli na niego krzywo. Na szczęście miał na to wywalone bo jak do tej pory nikt nie miał na tyle odwagi żeby mu powiedzieć prosto w twarz co sądzi o ludziach z takim wyglądem jak on. I dzięki temu do tej pory jeszcze nikomu nie wybił zębów.
Z powyższych powodów również nigdy nie brał pod uwagę zewnętrznego wyglądu rozmówcy bo naprawdę rzadko szedł w parze z tym co dana osoba reprezentowała.
– Nie dość, że nieuważna to jeszcze niezdecydowana – poczęstował ją szlugiem a nawet podstawił żar żeby mogła się pierwszy raz zaciągnąć. I to byłoby na tyle z jego dobroci względem niej. Serio nie chciał przeżywać tej bluzki ale było mu kurewsko niewygodnie. Jeszcze gdyby była to woda to pół biedy ale lepki sok, który niedługo zacznie zamieniać się w twardą skorupę. Nigdy więcej nie da oblać się niczym takim, chociażby za cenę zdeptania kogoś w pobliżu.
– Skoro powinnaś to proponuj – zaciągnął się mocno papierosem wypuszczając chwilę później kłąb siwego dymu. Z dłonią wsuniętą w kieszeń spodni wpatrywał się w mniejszą postać oceniając ile dałby jej lat. O wiele, wiele mniej niż miał on sam.
– Byle szybko bo najchętniej zdjąłbym ją już teraz – mruknął poważnie chociaż dla niego ta gierka stanowiła miłą odskocznię od ciężkiego dnia. Bezlitosna gra słów, w którą lubił się wdawać dla rozrywki zawsze sprawiała, że czuł się lepiej. Z drugiej jednak strony jeśli takie rzeczy sprawiają mu frajdę to jest już zupełnym leniem i starcem.
Cały czas wmawiał sobie, że jest zmęczony i to dlatego.
– Zamachowiec ma jakieś imię? – wyciągnął rękę przed siebie bo w końcu wypadało się przedstawić. – Will.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zagapiłam się na coś – rzuciła w ramach wyjaśnień, jakby jeszcze w ten sposób chciała się wytłumaczyć z tej chwili nieuwagi. Serio, nie zrobiła tego specjalnie, stało się, czasu nie cofnie. Gdyby ją to spotkało, to pewnie zamiast na fajkę poleciałaby do łazienki, ale nie wspominała o tym, bo w sumie była winna tej sytuacji, a bycie na tej pozycji nie uprawniało jej do wytykania braków w logice działania.
- Już, chwila, gdzieś tu miałam torebkę Hermiony, zaraz z niej wyjmę pralkę i zrobimy pranie- rozejrzała się teatralnie, klepiąc się nawet po ciele otwartą dłonią, jakby faktycznie jej się gdzieś magiczna torebka schowała.- Cholera, różdżka też mi wsiąkła – dodała po chwili i ewidentnie było widać, ze sobie robi w tym momencie jaja, choć nie wszyscy musieli czytać lub oglądać Pottera, więc równie dobrze niektórzy mogli nie załapać, o co jej chodzi. Ale nic innego równie obszernego, co mogłoby pomieścić pralkę prócz wspomnianej torebki czarownicy nie wpadło jej do głowy.
To mogło też sugerować, że Vex jedną nogą jest jeszcze w nastoletnich czasach, skoro wspomina o czymś z Harry’ego Pottera, choć takie stwierdzenie nie mogło być jeszcze dalsze od prawdy. Oceniania na podstawie wieku, który przecież wynikał z wyglądu (mniej więcej) też nie lubiła, bo przecież dogadać się można było z każdym, niezależnie od daty urodzenia, a doświadczenia życiowe też każdy miał swoje; niejednokrotnie ktoś mający dwadzieścia lat miał za sobą więcej niż pięćdziesięciolatek. Poza tym, miała przecież brata, któremu bliżej było do czterdziestki niż jej samej do trzydziestki i swego czasu całkiem nieźle się dogadywali.
- Jasne, nie krępuj się – mruknęła jeszcze odrobinę ironicznie, machnąwszy przy tym ręką- Mogę ci co najwyżej zaproponować kurtkę… – ton zmienił się na rozbawiony, bo taki pomysł był przecież absurdalny.-…Aczkolwiek wątpię, abyś się zmieścił – dokończyła, przyglądając mu się, przechyliwszy lekko głowę na bok, jakby w ten sposób używała miarki w oczach.
Wspomniana kurtka została zresztą właśnie przyniesiona przez koleżankę, więc Vex podziękowała – i w sumie już jej nie było No tak, bo picie z koleżankami ważniejsze. Po co interesować, czy z jedną z nich wszystko w porządku. Nie wiedzieć czemu, wywołało to jakiś wewnętrzny zawód. Kolejny.
- Tak. Jak każdy – w pierwszej chwili nie zabrzmiała zbyt uprzejmie, zreflektowała się jednak szybko, bo nie powinna karać wszystkich wokół za to, że została olana przez znajome. Odpowiedziała więc na gest i pozwoliła sobie na uściśnięcie dłoni mężczyzny.- Vexile – przedstawiła się, choć jak dla niej mogła rozmawiać z każdym nawet nie znając imienia tej osoby. Zaraz po tym zerknęła na zegarek w telefonie, równocześnie próbując sobie przypomnieć, czy gdzieś w okolicy jest pralnia całodobowa (więc sprawdzanie godziny było odruchem, całodobowej przecież nie mogli zamknąć o konkretnej godzinie), choć pranie jednej koszulki byłoby lekko nieopłacalne. Zresztą, gdyby wyskoczyła z czymś takim, to chyba zabrzmiałaby dziwnie? Delikatnie mówiąc.- Możemy pójść do pralni – a jednak to powiedziała kilka sekund później.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Zdarza się najlepszym – jeszcze raz zaciągnął się fajką podając chwilę później dłoń facetowi większemu od siebie, który akurat w tej chwili wychodził z pomieszczenia. Nie za każdym przepadał, nie każdego uważał za równego sobie co nie wykluczało prostych gestów uważanych za kulturalne. Im dłużej tutaj stał i gawędził o niczym, tym jego piwo na barze robiło się cieplejsze. Stracił już na nie ochotę całkowicie. To nie pierwszy raz kiedy życie krzyżuje mu plany ale z racji małej szkodliwości nie4zbyt się tym przejmował. W domu w lodówce ma chłodny czteropak, który najpewniej napocznie niedługo po przekroczeniu progu.
– Ja na miasto nie wychodziłbym bez różdżki – nawet takie próchno jak on miał świadomość istnienia książek i całej serii filmów o Potterze. Co ciekawsze, kilka razy w swoim życiu miał możliwość wykonywania tatuażu z tym motywem co niekoniecznie było w jego stylu ale nigdy nie wchodził w polemikę z klientami. Jeśli dzieło nie gryzło się z jego etyką zawodową, bo takową posiadał, to wydziara i psa Pluto na plecach, nie ma problemu.
– Zawsze mogę spróbować – powiedział bez przekonania gasząc niedopałek w popielniczce pośród kilku innych. I on odruchowo spojrzał na zegarek zdobiący nadgarstek. Było jeszcze wcześnie, to znaczy wcześnie jak na kogoś kto chodzi spać grubo po północy i wstaje chwilę po 7 żeby ogarnąć wszystkie sprawy. – Po co do pralni. Daj spokój. I tak wyląduje w koszu – spojrzał jeszcze raz badawczo na koszulkę ale plama ani drgnęła. Im dłużej na nią patrzył tym ona dłużej tam tkwiła. To bez sensu. – Raczej będę się zbierał – sięgnął jeszcze do kieszeni szukając w niej czegoś. – A to nie Twoje koleżanki? – prześledził spojrzeniem grupkę młodych dziewczyn, które wyszły rozbawione z baru i nawet nie pożegnały się ze swoją wydawać by się mogło dobrą kumpelą.
– Fajnych masz znajomych – skomentował krótko podając jej swoją wizytówkę. Może kiedyś będzie chciała zrobić sobie jakiś tatuaż a może zechce komuś takowy kupić na prezent. Nieistotne. Jeśli dziewczynka ruszy za swoim małym stadkiem albo pójdzie w swoim kierunku to będzie ten moment, w którym ich drogi się rozejdą, chyba, że z jakiś przyczyn zatrzyma Willa lub ruszy za nim?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż za niefart. Najgorzej, jeśli faktycznie różdżkę zgubiła, bo kto by jej oddał? Bo jeśli zostawiła w domu, to pół biedy.
Szkoda, że tak naprawdę żadnej różdżki nie miała. Czasem by się takowa naprawdę przydała, w przeróżnych sytuacjach. Nawet teraz: wystarczyłoby machnąć i po sprawie. Gdyby Vex miała do czynienia z osobą, którą „zna” dłużej, to może pociągnęłaby ten żart, ale w obecnej chwili nie miała pojęcia, jak by to wyszło i czy faktycznie brzmiałaby zabawnie, więc odpuściła.
- Tak tylko zaproponowałam… Bo wydawało mi się, że się spierze i że tak wypada – powiedziała po chwili.- I ogólnie nie bardzo wiem, co mam mówić, bo tak dziwnie wyszło, ale mam dziś chyba kiepski dzień, kiepski od kilkunastu minut w sumie, a wydajesz się spoko i się nie wściekasz o to – wyrzuciła z siebie, równocześnie kończąc naprędce papierosa.
Tak ogólnie, biorąc pod uwagę całokształt, nie czuła się w tamtym momencie do końca swobodnie, więc nie mówiła tyle, ile zwykle – choć jakąś wielką gadułą też wcale nie była. Nadal była nieco rozproszona przez to, kogo zobaczyła w lokalu – to częściowo był powód jej zachowania, ale z drugiej strony też nigdy nie należała do jakichś super pewnych siebie lub przebojowych osób, choć nie była też nieśmiała. Jej problemem (choć sama nie postrzegała tego jako problem) było to, że często bez oporów przyznawała się do tego, że czegoś nie potrafi albo, tak jak teraz, nie wie, co mówić i jak się zachować, co zapewne trochę jej ujmowało w oczach innych ludzi, ale zwykle przecież było tak, że ludzie, chcąc zrobić dobre wrażenie, jeszcze bardziej się stresują i wszystko psują. Dlaczego więc nie miałaby się przyznać otwarcie, że zwyczajnie nie wie, co robić, aby zachować wrażenie przebojowości, że niby jest taka fajna i warto się z nią zapoznać? Przynajmniej była szczera. I nie flirtowała na prawo i lewo.
- Albo może byłaby to całkiem interesująca wyprawa, choć co może być interesującego w pralni… – mruknęła jeszcze, równocześnie odwracając się, aby spojrzeć na wspomniane „koleżanki”.- Te? Nie, moje chyba jeszcze chleją – żadna opcja nie była fajna; czy by sobie poszły i ją olały, czy siedzą dalej i drinkują, to jednak nie była jakaś wielka przyjaźń, aby Vex mogła powiedzieć naprawdę, o co właściwie teraz chodziło i dlaczego się ewakuowała tak nagle, prosząc jedynie o podrzucenie ubrania.
Przelotnie zerknęła na podarowaną jej wizytówkę, a że drzwi do baru znowu się otworzyły, to odruchowo tam spojrzała. Pech chciał, że postać, która pojawiła się w progu, była powodem całej tej sytuacji, bo inaczej wcale by się nie rozproszyła, wcale by na nikogo nie wylała drinka i wcale nie wyszłaby przed lokal, żeby sobie z nerwów zapalić z obcym facetem.
W jej głowie rozbrzmiało „#%*#&, za jakie grzechy?!”, bo jeśli za to, że ostatnio była w pracy niemiła dla roszczeniowej baby, która przyszła na badania, a zachowywała się tak, jakby wszystko wiedziała lepiej – to było to trochę niesprawiedliwe. Za kilka opryskliwych zdań otrzymywała właśnie taką karę? Na chwilę ją sparaliżowało – znów – jednak trwało to może dwie sekundy, ewentualnie trzy, a później wpadło jej do głowy jedyne w miarę sensowne rozwiązanie, by nie zostać zauważoną (a nawet jeśli, to żeby jej chociaż nie zaczepił). Co z tego, że równocześnie było to dosyć głupie rozwiązanie?
- Chwila! – rzuciła nagle, chcąc w ten sposób zatrzymać Willa jeszcze na tę chwilę.
Ekspresem pokonała dzielący ich dystans i po uprzednim wspięciu się na palce zarzuciła mu ręce na szyję, aby następnie bezceremonialnie się przytulić.
- Błagam, udawaj – szepnęła jeszcze, żeby czasem ze zdziwienia nie odskoczył, bo wtedy cała ta akcja byłaby bez sensu, a Vex zrobiłaby z siebie totalną wariatkę. Choć i tak chyba trochę już zrobiła.
To dopiero był kiepski podryw. A jaki nachalny!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Will spotykał na swej drodze różne osoby i z czasem wyróżnił dwie grupy, które w zależności od sytuacji stresowej albo zupełnie zamykały się w sobie i nie mówiły nic albo jak ta dziewczyna tutaj mówiły wciąż. Tłumaczenie o złym dniu przyjął do wiadomości bez komentarza bo jego też nie był najlepszy i co tu dużo mówić, każdemu mogło się zdarzyć żeby wstać lewą nogą. On rzadko zwalał cokolwiek na kiepski czas bo wychodził z założenia, że wszystko, dosłownie wszystko zależy tylko i wyłącznie od niego. To znaczy z drobnymi wyjątkami jak sytuacja meteorologiczna czy wybuch wojny. Lubił czuć, że ma kontrolę nad tym co dzieje się wokół i lubił z tej kontroli korzystać w odpowiedzialny sposób. Lata doświadczenia i praktyki utwierdziły go w przekonaniu, że będąc panem sytuacji może zdziałać więcej niż bierny uczestnik. – Spoko, zaakceptowałem już ten fakt – a faktem była plama na koszulce, o której serio już nie chciało mu się ani myśleć ani gadać. Stało się, trudno, trzeba zdjąć i wrzucić do kubła na śmieci. – Pralnie nie są ani interesujące ani podniecające a teraz wybacz ale będę zawijał do domu. Mam już dość przygód na dziś – i tym miłym akcentem chciał odejść w swoim kierunku ale został zatrzymany szybciej niż mógł się tego spodziewać bowiem młoda dziewczynka nie dość, że za nim krzyczała to jeszcze sekundę później wisiała mu na szyi prosząc o przytulanie. Tego było za wiele bo Will bardzo wymownie przewrócił oczami. – Posłuchaj koleżaneczko. Ja nie mam 18 lat żeby bawić się w takie pierdoły – zsunął jej dłonie ze swojego karku i nadal z mało zachęcającą do dalszej dyskusji miną objął ją jedną ręką w pasie i ruszył do przodu. Po przejściu kilkunastu metrów czyli odległości, która sprawiła, że bar nie był widoczny puścił Vex. – Sorry mała ale tyle mogę dla Ciebie dziś zrobić. Nie wiem o co chodzi, raczej nie chce też wiedzieć. To nie moja sprawa. Ja spadam. Trzymaj się – kiwnął jej głową i poszedł w swoją stronę mając w głowie wizję wypierdalanie tej bluzki do kosza.

zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 6 — ..........Może nie powinna wychodzić z domu, gdy sytuacja w jej życiu rysuje się tak, jak się rysuje. I przez kilka dni faktycznie nie wychylała nosa spoza swoich czterech ścian, nie licząc sytuacji, gdy była do tego zmuszona przez pracę czy zakupy. Imprezy jednak na moment odstawiła na bok, a wszelkie spotkania ze znajomymi wolała odbywać u siebie, gdzie czuje się najbezpieczniej. Sage jednak jest, jaka jest i długo w zamknięciu wytrzymać nie potrafi. Nic więc dziwnego, że w końcu postanowiła wyjść, nawet jeśli Douglas będzie miał deptać jej po piętach — to nawet lepiej. Potrzebuje jednak na chwilę o wszystkim zapomnieć, znowu poczuć się beztrosko i choć na moment przestać się bać. Wszakże to, że grupka, która ją szuka, wreszcie ją znalazła, wcale nie zostało na sto procent potwierdzone, a fakt, że dostała policjanta, aby miał na nią oko, jeszcze nic nie oznacza. Ot, woleli dmuchać na zimne, ale wcale nie powiedzieli, że ma chować się we własnym domu.
..........Mimo wszystko nie zamierza mocno szaleć. Kiedy wychodzi z domu, ma zamiar jedynie wpaść do jednego ze znanych przez siebie barów, gdzie nigdy nie ma wielkiego tłumu, napić się drinka czy dwa, z kimś porozmawiać, a potem wrócić do domu — trzeźwa. Potrzebuje po prostu resetu, ale kontrolowanego, by w razie co móc trzeźwo myśleć i się bronić, gdyby zaszła taka potrzeba.
..........Dwadzieścia minut później wchodzi do dobrze znanego przez siebie lokalu, od razu przeciskając się do baru. Mija jednak chwila zanim orientuje się, że na jednym ze stołków siedzi dobrze znany jej mężczyzna, do którego od razu postanawia podejść. Wszakże liczyła na czyjeś towarzystwo, a towarzystwo Emira lubiła zawsze, choć wcale jakoś długo się nie znają.
..........Mogę się dosiąść? — pyta z uroczym uśmiechem, gdy już podchodzi do mężczyzny, wskazując na stołek obok niego. Nie czeka jednak na jego odpowiedź, po prostu siada na wolnym miejscu, nie przejmując się tym, że może być ono dla kogoś zajęte. Długo jednak się nie widzieli i jest ciekawa, jak wygląda jego życie po miesiącu. Wszakże słyszała przy ostatnim spotkaniu o jego problemach z wizą, a skoro tu siedzi, prawdopodobnie zostały one jakoś rozwiązane. — Szmat czasu, co? Tęskniłeś? — Spogląda na niego i uśmiecha się figlarnie, opierając się na łokciu o blat baru. I znowu jest dawną sobą — wesołą, uśmiechniętą Sage. Szkoda tylko, że po części jest to maska, za którą znajduje się ktoś inny. Może nie zupełnie, ale po części na pewno. Nie udaje jednak kogoś, kim nie jest, po prostu ukrywa tę część siebie, której nie chce nikomu pokazać.
..........Gdzieś w międzyczasie odwraca się jeszcze do barmana, aby zamówić jakiegoś kolorowego, słodkiego drinka. Zaraz potem jednak jej uwaga z powrotem skupia się na Emirze, którego obrzuca spojrzeniem od góry do dołu z wesołym uśmiechem. Cieszy się, że trafiła akurat na niego.
Ostatnio zmieniony 2020-10-05, 21:03 przez Sage Huxley, łącznie zmieniany 2 razy.
..........Obrazek
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 3
Emir nie miał zielonego pojęcia o problemach w życiu Sage. Nic dziwnego, nie interesował się innymi, dopóty dopóki oni nie zaczynali mówić; nie był typem człowieka, który na siłę wyciąga z innych informacje, a kiedy ktoś nie chce rozmawiać - odpuszcza w myśl zasady żyj i pozwól żyć innym. Sam też nie rozpowiadał o tym jak wiedzie się u niego i jakie zmiany ostatnio zaszły, a było ich wiele, nie oszukujmy się. Świadczyła o tym chociażby połyskująca na serdecznym palcu złota obrączka, której nie ściągał, kiedy opuszczał mieszkanie, mimo, iż małżeństwo było najzwyklejszą fikcją. I on, i Kiara mieli osobne życie, a to co ich łączyło, to nic więcej ponad czysty biznes. Emir miał z tego coś dla siebie, ofiarując tym samym równie wiele dla chwilowej małżonki.
Dzisiaj, gdy Kiara miała wolne i spędzała wieczór w domu, on zdecydował się wyjść. Co prawda dzielili dom na pół, nie wchodzili sobie w drogę, ale czuł potrzebę spędzenia czasu gdzieś poza czteroma ścianami. Nie dopuszczał do siebie myśli, jakoby popełnił błąd, ale czasami dopadały go ludzkie wyrzuty sumienia i pewne wątpliwości. Koniec końców, gdyby gdzieś po drodze któremuś z nich podwinęła się noga, ponieśliby za to bolesne konsekwencje. Sącząc piwo, siedział przy barze, obserwując w telewizji futbolowy mecz o nic, gdy usłyszał znajomy głos. Mimowolnie się uśmiechnął, skinął w odpowiedzi na wolne krzesło obok siebie i przeniósł wzrok na Sage. - Jak cholera - odpowiedział rozbawiony. - Ty chyba znacznie bardziej, skoro zawędrowałaś, aż tutaj, żeby mnie znaleźć - schlebiał sam sobie, oczywiście, ale to wszystko było w formie żartu. Póki co nie zamierzał się wychylać z jakimkolwiek tematem, choć Huxley była jedną z niewielu osób, które znały problemy z pobytem w USA mężczyzny. Zresztą... nie była idiotką, prędzej niż później dostrzeże obrączkę na jego palcu i doda dwa do dwóch. W ciągu miesiąca, gdy się nie widzieli nie był w stanie znaleźć kobiety, zakochać się, poprosić ją o rękę i wziąć ślub. Nie jest to niewykonalne, ale jednak bardzo nie w stylu Fernsby'ego. - Co słychać? - zapytał niezobowiązująco. Nawet nie podejrzewał jaki syf w życiu Sage właśnie panuje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Trzeba zaznaczyć, że Sage niestety nie jest osobą, która szybko zauważa szczegóły. Na ten moment więc, ta jego okrągła błyskotka na jednym z palców, pozostaje przez nią niezauważona. Nic zresztą dziwnego, skoro wzrok wlepia w jego przystojną buźkę, zerkając w bok tylko na chwilę, aby zamówić u barmana drinka. I choć, co prawda, spodziewa się w jego życiu jakichś zmian, zważywszy na to, że nie widzieli się ponad miesiąc temu, jakoś do głowy jej nie przychodzi, że w tym czasie mógłby się ożenić. Zazwyczaj cały ten proces, od poznania odpowiedniej kobiety, aż po ślub, trwa zdecydowanie dłużej, nie licząc może przypadkowych ślubów w Las Vegas, gdzie niejedna pijana para zawarła przez przypadek związek małżeński. I jasne, zdawała sobie sprawę z jego problemu z wizą, ale nie sądziła, że wpadnie na takie rozwiązanie.
..........Oh, a skąd pomysł, że cię szukałam? Może po prostu mam zamiar zaczekać w twoim towarzystwie na pewnego przystojnego mężczyznę, z którym się tu umówiłam? — Spogląda na niego z błyskiem rozbawienia w oczach, unosząc nieco do góry brwi. Przy okazji odbiera też od barmana swojego drinka i upija przez słomkę odrobinę słodkiego, ale niezbyt mocnego napoju. Nie chce w końcu się upić, gdyby po to tutaj przyszła, już na samym początku zamówiłaby szklankę whisky albo kilka szotów.
..........Stara się nie skrzywić, gdy Emir pyta ją, co u niej słychać. Nie ma zamiaru opowiadać mu o swoich problemach, bo zacznijmy od tego, że nie jest nawet świadomy faktu, że Sage to nie jest jej prawdziwe imię. Zmiana danych osobowych nie wpłynęła jednak na nią, jako na osobę, więc wcale nie udaje kogoś, kim nie jest. Ich relacja zaś nie wymaga, aby wiedział o jej przeszłości i tak jest dla niej zdecydowanie lepiej.
..........Nie najgorzej. Bywało lepiej, ale nie narzekam — mówi, teoretycznie wcale nie kłamiąc, bo choć nie jest tak dobrze, jak było, gdy widzieli się po raz ostatni, zawsze mogło być gorzej. Wszakże to, że mężczyźni, którzy ją szukają są tu, w Seattle, wcale nie zostało potwierdzone, a ona w razie co ma ochronę, więc w sumie nie powinna się aż tak martwić. Szczególnie, że znajduje się w tłumie ludzi, a to również daje jej odrobinę bezpieczeństwa. — A co u ciebie? — pyta, upijając kolejnego łyka drinka i to właśnie w tej chwili jej wzrok przyciąga obrączka na jego palcu. — No chyba sobie żartujesz! Naprawdę? Kiedy? Z kim? Dlaczego? — Atakuje go kolejnymi pytaniami, łapiąc jego dłoń, na której znajduje się błyskotka, aby z ciekawością się jej przyjrzeć i przebiec kciukiem po chłodnym, złotym metalu.
..........Obrazek
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na tamtą chwilę dla Emira było to jedyne sensowne rozwiązanie problemu z którym przyszło mu się mierzyć. Może dzisiaj, miesiąc później, parzył na to zupełnie inaczej, ale wówczas naprawdę nic innego nie przychodziło do jego (na co dzień przecież całkiem mądrej!) głowy. Stało się, a teraz należało ponieść tego konsekwencje. Finalnie nie były aż tak tragiczne - ok, miał żonę, której nie kochał, nie da się ukryć, niemniej jednak mógł trafić gorzej albo wrócić do rodzimej Turcji, czego nie chciał chyba jeszcze bardziej. Nie przyszedł tutaj, żeby zawracać sobie tym głowę, pragnął przez moment odpocząć, a skoro towarzystwo Sage pojawiło się dość niespodziewanie - to też zamierzał przekuć w jak największy pozytyw. Huxley była pogodną duszą i dogadywali się często bez słów, po co to psuć?
- Blefujesz - najpierw na nią spojrzał, później się uśmiechnął, aż wreszcie nawet i zaśmiał, bo jej wyjaśnienie brzmiało absurdalnie. - Nie sądzę, żeby twoja potencjalna randka była zachwycona tym, że czekasz na niego w towarzystwie innego faceta. Spalona już na wejściu - oczywiście odbił piłeczkę, bo czemu nie? Rozmawiali właśnie o możliwym przebiegu randki, która wcale nie miała się odbyć, jednak gdyby miał do niej dojść, to Emir na pewno nie usunąłby się w cień. Skoro już się spotkali... nie wypadało marnować takich okazji! - Rozumiem, że to subtelna sugestia, żebym nie zagłębiał się w temat? - nie był tym typem, który ciągnie człowieka za język i właściwie odpowiedź kobiety w zupełności mu wystarczyła. Miała racja - nie znali się szalenie długo, ani szalenie dobrze, polubili się, spędzili kilka razy miło czas i tyle. Nic więcej, nic mniej. Nie należało mieć względem tej relacji jakichkolwiek oczekiwań. - Wyglądasz świetnie, więc nie może być tak źle - błysnął uśmiechem, upijając spory łyk piwa z butelki. - Co? - w pierwszej chwili nie załapał o co jej chodzi. Dopiero wówczas jego wzrok padł na rękę, gdzie błyszczała obrączka. Wzruszył ramionami, uśmiechnął się znowu i odpowiedział w sposób podobny do niej: - Tak wyszło, ani źle, ani dobrze - no co miał więcej dodać? - Mam ci powiedzieć czy jest ładniejsza od ciebie? - żartował, bo chciał chyba, żeby to wszystko okazało się żartem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie ma zamiaru oceniać jego decyzji; nie ma zamiaru oceniać kogokolwiek decyzji — bo niby kim ona jest, aby to robić? Każdy decyduje za siebie i swoje życie, skoro stwierdził, że tak będzie dla niego najlepiej, to jego sprawa. Ona sama podjęła kilka decyzji, które wydały jej się słuszne, ale jest pewna, że niektórzy stwierdziliby, że popełniła błąd.
..........Co zrobiłaby jednak na jego miejscu? Sama nie wie — trudno jest powiedzieć, gdy nie jest się w takiej sytuacji. Może znalazłaby inne rozwiązanie, a może zrobiłaby tak, jak on, wszakże to wcale nie jest taka zła decyzja, a przynajmniej tak jej się wydaje. Jeśli lubi kobietę, którą poślubił i jest w stanie z nią wytrzymać tyle, ile trzeba, wcale nie znalazł się w jakiejś strasznie przejebanej sytuacji. Gorzej, jeśli nie może z nią wytrzymać i dlatego dzisiejszego wieczora postanowił się ewakuować z domu i przyjść do baru.
..........Może tak, może nie. Nie dowiesz się, póki nie sprawdzisz — odpowiada z tajemniczym uśmiechem, wzruszając przy tym lekko ramionami. Oczywiście, że blefuje, ale co to byłaby za zabawa, gdyby mu to od razu powiedziała? — Czyżby? Jeśli nie będzie mu to przeszkadzało, dam ci spokój i dalszy wieczór spędzę z nim. Jeśli będzie mu to przeszkadzało, zostanę przy tobie i o tamtym zapomnę. Także, nie wiem jak ty, ale ja uważam, że tak czy inaczej wygrywam — dodaje z zadowoleniem, popijając swojego drinka. — No, istnieje też opcja, że zostawi mnie zarówno on, jak i ty, ale nie bądźmy tacy pesymistyczni, co? — rzuca z rozbawieniem. Oczywiście żadnej innej randki nie ma, więc tak czy inaczej może liczyć jedynie na Emira, nie, żeby narzekała. Naprawdę lubi jego towarzystwo i cieszy się, że dzisiejszego dnia to właśnie na niego trafiła.
..........Owszem. Powiedzmy, że dzisiaj nie chcę opowiadać o swoich problemach, chcę o nich zapomnieć. Pomożesz mi w tym? — Posyła mu pytające spojrzenie, jednocześnie uśmiechając się nieco szerzej. Zdecydowanie przyda jej się ktoś, kto odciągnie jej uwagę od przykrych wydarzeń w jej życiu, a Fernsby akurat ma ten talent. Nawet jeśli ich spotkanie miałoby się skończyć jedynie na kilku drinkach, bo skoro jest teraz żonaty, to nie powinien być wierny swojej żonie? No, chyba że w tym przypadku to tak nie działa, ale co ona tam wie.
..........Oh, daj spokój, na pewno jest. Gdyby nie była, to mi byś się oświadczył, a nie jej — odpowiada ze śmiechem, odrzucając na plecy swoje długie włosy, które dzisiejszego dnia postanowiła całkiem wyprostować. — Rozumiem, że to twoje rozwiązanie problemu z wizą, co? — pyta, bo nie jest głupia i w końcu dodaje dwa do dwóch. — Lubisz ją chociaż? Czy to jakaś przypadkowa panna, którą upiłeś w Las Vegas i zaciągnąłeś do ołtarza przed Elvisa? — śmieje się, nieco bardziej drążąc temat, bo jest on zdecydowanie bardzo ciekawy.
..........Obrazek
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyznawali dość podobną do siebie filozofię życia - nie wtrącali się w życie innych, nie próbowali na siłę przekonać drugiej osoby, że to oni mają rację i nie udzielali górnolotnych rad, gdy faktycznie nie mieli pojęcia o sytuacji, w której ktoś się znajdował. Być może dlatego, mimo wyraźnych różnic charakterów, tak bardzo przypadli sobie do gustu.
- Czyli właśnie zostałem przydzielony do roli koła ratunkowego, tak? - uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony planem jaki przedstawiła przed momentem Sage. Nie żeby w jakikolwiek sposób mu to przeszkadzało. BA! Był pewien, że gdyby zechciał, to prawdopodobnie zdołałby ją odbić drugiemu facetowi, do którego chyba póki co się nie wybierała. I dobrze. Blef czy nie blef - siedziała przy jego boku, sączyła alkohol w jego towarzystwie, rozmawiała z nim i dobrze się bawili. Poczuł się rozluźniony, tak przyjemnie spokojny, a uczucie to nie towarzyszyło mu do dawna; no przynajmniej nie od momentu, w którym wpadł na pomysł, aby poprosić Kiarę o najdziwniejszą przysługę, na którą ta przystała. Ciągle musiał się kontrolować, trzymać fason, a chwilach takich jak dzisiejsza - był sobą. Tęsknił za tym i dopiero teraz zdał sobie z owego faktu sprawę. - Ja tobie, ty mi - skinął głową i przysunął butelkę z piwem do jej szklanki, aby wznieść toast za...cokolwiek co będą dzisiaj robić. Bez względu na to czy się upiją, czy skończą noc w tym barze, wynajętym pokoju albo jej mieszkaniu - byli swoim wsparciem tej jednej nocy, przez tych kilka godzin. - Nie potrafię ci odmówić - uśmiechnął się jeszcze i kiwnął w kierunku barmana, aby podał im raz jeszcze to samo. - Serio chcesz o niej rozmawiać? - wywrócił oczami. - To nie historia z Vegas, ale jest równie przypadkowa jak panna, którą poznałbym tam. Ładna i właściwie niewiele więcej o niej wiem. To tylko oferta biznesowa, Sage. Nic więcej i nic mniej - wzruszył ramionami, otwarcie ubierając myśli w słowa. Nie owijał w bawełnę, bo to nie w jego stylu, nie kolorował, ani niczego nie ubarwiał. - Jestem najmniej romantycznym facetem pod słońcem - mrugnął do niej okiem, obracając wszystko w żart.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sunset Hill”