WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
krwawa mary</div><br>
Rozpoczęła się impreza na cześć Krwawej Mary. Znajdujecie się na obrzeżach Seattle, gdzie została zorganizowana prawdziwa ceremonia. W leśnej okolicy, z dala od asfaltowych dróg, wśród ciszy. Jedynym światłem były rozstawione świeczki, w jakże niebezpiecznym otoczeniu. Płomyki migotały złowieszczo, układając się w ścieżkę prosto do wielkiego lustra; mogło mieć ono ze sto lat, jak nie więcej. Stare, pokryte brudem i zanieczyszczeniami, więc i swoje odbicie ledwo można było dojrzeć. Dreszcz może przejść po ciele. Ucieczka już nie wchodzi w grę, a rytuał powoli zaczyna się. Wszelkie głosy zniżają się do szeptu, wciąż podekscytowane wagą sytuacji. Jeszcze moment, jeszcze chwila, a wszystko rozpocznie się i staniecie twarzą w twarz z legendą Krwawej Mary.
Wyhaczacie w tłumie znajome twarze? Zajmujecie miejsca na kocach, nieopodal lustra. Całe szczęście, że są te świeczki, bo byście zamarzli na śmierć jeszcze przed północą!

Ważne: w pierwszym poście opiszcie swój ekwipunek i ewentualne postacie NPC, jeśli takowe wam towarzyszą.

Post Mistrza Gry pojawiać się będzie co 3 dni, jednak zastrzega sobie prawo do wcześniejszego interweniowania. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
Kolejny post MG pojawi się 23.10. Bawcie się dobrze! [Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]

</b></div></div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-10-27, 07:53 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy miał swoje mocne strony, ale Apollonia Hudson o wiele lepiej odnajdywała się w opowieściach o Mikołaju i Świątecznym zgiełku, natomiast Krwawą Mary znała tylko z drinków i nieszczególnie garnęła się do tego, by zgłębiać wiedzę na temat halloweenowych legend. Oczywiście lubiła to święto, przynajmniej na tyle, by udekorować swój dom i zrobić zapas słodyczy dla dzieci, które postanowią zapukać do jej drzwi. Raz na jakiś czas nawet sama wskakiwała w strój i ruszała na tematyczną imprezę, ale ostatecznie ciężko uznać ją za wielką fanką tego święta. Zwyczajna była, trzymała się tradycji i chyba nie lubiła się bać, o czym Robert z pewnością wiedział. W rezultacie tego z góry założyła, że dzisiejszy wieczór do strasznych nie będzie należał, a ich wyprawa poza miasto skończy się w jakimś przytulnym otoczeniu, nawet jeśli wystrój - zgodnie z tradycją - będzie przerażał. Był to swego rodzaju kredyt zaufania wobec przyjaciela męża po tym, jak wspólnie wybrali się do Vegas, ale należało też wziąć pod uwagę fakt, że Hudson należała do grupy najbardziej naiwnych istot chodzących po ziemi, więc mogła się mylić. Pewnie dlatego zignorowała fakt, że Robert należy do grona osób, które lubią strach, lekki dreszcz oraz skoki adrenaliny i niekiedy z tego powodu głupieje. Zignorowała, a nie powinna! Wiedziała to w chwili, kiedy krocząc przez las brnęli przed siebie ścieżką stworzoną ze świeczek, a każdy najmniejszy podmuch sprawiał, że płomyki falowały niepokojąco. Jeden z nich nawet zgasł, kiedy przeszła tuż obok, przez co mocniej ścisnęła dłoń Roberta. Nie była pewna w którym momencie zaczęła trzymać go za rękę, ale pewnie od chwili, kiedy zrozumiała, że miejscem docelowym dzisiejszej imprezy jest las. Lustro, do którego się zbliżali, wzbudzało w niej chęć sięgnięcia po środki dezynfekujące, jak i te na mocne zabrudzenia, których nie brakowało w jej domu. Niestety nawet jeśli miała ze sobą słynny plecak Hermiony, w środku nie było nic, co byłoby w stanie ogarnąć te zanieczyszczenia. Ledwo dostrzegała zarys swojego odbicia, dlatego zrezygnowała z wpatrywania się w lustro i zajęła miejsce na kocyku, który był najbardziej oddalony. Dziękowała sobie w myślach za to, że dzisiejszej nocy postawiła na ciepły i wygodny strój, bo wyglądało na to, że chwilę tutaj zabawią, a noc nie należała do przyjemnych.
— Gdzie my właściwie jesteśmy? — zapytała Roberta zgrywając twardzielkę, bo pomimo kilku mocnych uściśnięć jego dłoni, starała się nie panikować!
  • ________________________________________________________________________________________________

    Pola ma ze sobą plecak, a w nim jakiś baton proteinowy, wodę, klucze do domu, portfel z dokumentami, dezodorant, chusteczki, tampony, termos z resztą kawy, którą zgarnęła na drogę przed wyjazdem za miasto. W kieszeni kurtki miała też telefon, gumy do żucia i szminkę nawilżającą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy Gabriel wierzył w duchy, zjawy, demony i inne, wszelkiej maści upiory? Ależ oczywiście, nawet bardzo, ponieważ pokładanie wiary w nieludzkie siły z zaświatów było niemalże nieodłącznym elementem jego życia, zarówno prywatnego, jak i zawodowego. Czy jednak w świetle tego można było stwierdzić, że kiedykolwiek planował ścieżkę egzorcysty? Absolutnie nie, bo gdyby ktokolwiek udzieliłby twierdzącej odpowiedzi na to pytanie, znalazłby się w srogim błędzie.
Baskerville bowiem od zawsze bał się ciemnej strony duchowości, czując gdzieś w głębi samego siebie, że raczej nie podołałby takiej specjalizacji. Miał zbyt wiele własnych demonów, których to nigdy, tak w zasadzie, nie mógł się do końca pozbyć, a przez to sądził, iż nie potrafiłby skutecznie przepędzać czyjeś zmory. Ba, tkwił w całkiem uzasadnionej trwodze, że dodatkowa, odpowiednia dawka kolejnych, złych wpływów mogłaby go tylko pogrążyć i myśl ta, co roku, właśnie jesienią wracała doń aż nazbyt intensywnie.
W niemalże w każde święto Halloween w jego głowie pojawiały się wspomnienia z mrożących krew w żyłach projekcji odnośnie opętań, puszczanych Gabrielowi oraz całej reszcie przyszłych duchownych w ramach zajęć seminaryjnych. Przeraźliwe jęki, zjawiska paranormalne oraz boleśnie powykrzywiane ciała (ale i przede wszystkim wyrazy twarzy) ofiar wyryły się w jego pamięci mdłym koszmarem - toteż naprawdę dziwił się, jakim cudem część z jego kolegów ze studiów mogła obrać taką drogę. Niewielka, bo niewielka część, ale jednak. Chociaż teraz zaczynam coraz bardziej rozumieć, jaką mogli mieć wtedy motywację. Chcą kogoś uratować, nie bacząc na koszty po swojej stronie, pomyślał, przedzierając się wówczas przez leśne ścieżki, aby.... spełnić anonimową prośbę o interwencję w sprawie leśnej imprezy, mającej na celu "oddać cześć Krwawej Mary", a przynajmniej tak wynikało z liściku przyciśniętego pod wikaryjną wycieraczką.

Idąc między drzewami, czuł się jak w jakimś tanim horrorze, a jak na ironię, bał się nawet tych filmów grozy o najbardziej tandetnych efektach specjalnych. Toteż niedziwnym stawał się fakt, że mimo ciepłego, czarnego płaszcza i grubego, okalającego szyję szala i tak dostawał dreszczy oraz czuł, jak na jego skórze włos się jeżył. W tamtej chwili nastawił się głównie na dwa rozwiązania, bo z jednej strony liścik proszący o duchowy nadzór nad niebezpieczną imprezą mógł się okazać albo zwykłym żartem, albo śmiertelnym niebezpieczeństwem. A, niestety, kreatywnych odmian tego drugiego wariantu przychodziło mu do głowy aż za dużo. Bo tak, jakby fakt, że nie zastałby nikogo na miejscu, mógłby (co najwyżej) wymusić na nim lekkie politowanie nad zmarnowanymi nerwami i benzyną na dojazd, tak już spotkanie choćby jednej osoby komplikowało całą sprawę.
A co, jeśli pomiędzy choinkami czai się jakiś psychopata, który upodobał sobie wabienie duszpasterzy i chciał wyciągnąć mnie gdzieś sam na sam? A co, jeśli wewnątrz lasu funkcjonują sekty i jedna z nich postanowiła poszukać sobie ofiary? A co, jeśli grupka dzieciaków postanowiła zrobić sobie niby niewinną zabawę, nie zdając sobie sprawy, ile szkód dla dusz mogą wyrządzić?

- A więc jednak ktoś tu jest... - wyszeptał, dostrzegając pierwsze, porozstawiane świeczki, a następnie ludzkie sylwetki. Głównie młodych osób. Czyli to wariant imprezy był najbardziej poprawny. Chyba.
Co ciekawe, pierwszym, co rzuciło mu się w oczy był fakt, że uczestnicy imprezy wydawali się wzajemnie nie poznawać - na rozkładanych kocach potworzyły się grupki, gdzie jedna z drugą jakoś niespecjalnie chciała się integrować, będąc bardziej zaaferowani sobą i wielkim, szkaradnym lustrem na środku. Swoją drogą, koszmarnie brudnym...
- Można się dosiąść? - zagaił do jakiejś pary właściwie prędzej, niż pomyślał, przyciskając do twarzy swój wełniany szalik - niby w wyrazie chłodu, choć tak naprawdę zakrywał się wtedy głównie w celu zasłonięcia koloratki przy koszuli, ale i przynajmniej części swojej buzi. Modlił się o to, żeby nikt go tu nie rozpoznał, a i zostać długo też nie zamierzał. Ot, na tyle, aby upewnić się, że uczestnikom wydarzenia nic nie groziło, choć sam nie popierał obchodów obecnego święta. Ale wciąż się zastanawiam, od kogo dostałem ten "donos"...

_________________

Gabriel ma na sobie ciepły płaszcz z przepastnymi kieszeniami - w prawej znajduje się różaniec oraz kieszonkowa wersja Nowego Testamentu, natomiast w lewej ma nieco bardziej przyziemne rzeczy - dotykowy telefon, portfel z dokumentami oraz kluczyki do pozostawionego przed lasem auta. Gdzieś po kieszeniach jego czarnych spodni walają się monety o drobnych nominałach oraz pojedynczy spinacz, którym miał spiąć dokumenty w zakrystii, ale oczywiście zapomniał i mu się zawieruszył po ubraniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

THIS IS THRILLER NIGHT!
Oto nadeszło ukochane święto Roberta! Kochał tradycje Halloween i tą jedną, najstraszniejszą noc w roku, podczas której czuć w powietrzu złowieszczy nastrój, a na ulicach roi się od osób we wspaniałych przebraniach i dzieciaków, pukających do przyozdobionych domów, aby wyłudzić trochę słodyczy, które potem przyćmiewają ich umysły. W bieżącym roku postanowił bawić się o niebo lepiej, niż w poprzednim i nawet wspomnienia tamtej dziwnej nocy, która nie poszła zgodnie z planem, nie ostudzą jego zapału. Był tak podekscytowany, że nawet Pola, która nie kochała tak Halloween, jak on, nie potrafiła odmówić mu pójścia na imprezę Krwawej Mary. Zaproszenie wyglądało wspaniale i już nie mógł się doczekać. Impreza miała mieć miejsce w lesie, więc należało się bardzo ciepło ubrać. Jakoś podobało mu się, że spotkanie odbędzie się w plenerze, na otwartej przestrzeni - w odróżnieniu od ostatniego Halloween.
Pozwolił nawet Poli, żeby go przebrała! To może nie był do końca taki dobry pomysł, bo ostatecznie nawet on sam nie wiedział do końca za kogo się tak naprawdę przebrał. Może Pola go oświeci? Zapyta ją jednak później, o ile będzie w dobrym humorze. W końcu nie chciał jej zrobić przykrości.
Pod las podjechali autem Roberta, mimo że nawet nie był pewny czy będzie na miejscu alkohol. Najwyżej zadzwonią później po taksówkę. Mężczyzna zaparkował niedaleko dróżki, oświetlonej świeczkami, po czym razem z Hudson ruszył nią do miejsca docelowego. Musiał przyznać, że droga była wyjątkowo długa. Spodziewał się, że to gdzieś niedaleko, a oni szli chyba z dziesięć minut. Dobrze, że mieli ciepłe kurtki, a Pola nawet wzięła termos z kawą! Co za kobieta. Robert miał ogromne wyrzuty sumienia, że jeszcze nie zabrał jej do jubilera, aby wybrali sobie obrączki. Pewnie powstrzymywał go fakt, że jeszcze nie odbyli poważnej rozmowy o tym, co wydarzyło się w Vegas i o ich związku, a dokładniej czy w ogóle jakiś mają. Brown musiał przyznać, że po cichu liczył na dalszą wspólną przyszłość z Apollonią, nawet jeżeli ona nie będzie chciała uznać tego ślubu, co by na pewno było bardzo smutne.
Póki co, złapał ją za rękę zadowolony bliskością i puścił dopiero, gdy doszli do lustra. Uśmiechnął się szeroko i od razu podszedł bliżej, aby mu się przyjrzeć. Był coraz bardziej zachwycony.
Patrz jakie wspaniałe! — zawołał, wskazując na swoje odbicie kciukiem. Chodziło oczywiście o lustro, a nie o jego odbicie. Pola chyba nie podzielała jego zdania, bo zobaczył jak oddala się, by usiąść na najdalej rozłożonym kocu. Nie przejął się tym jednak i podbiegł do niej szybko, aby zająć miejsce obok. Był taki niecierpliwy. Jak przedszkolak w sklepie ze słodyczami.
Nie jest ci zimno? Ale tutaj nastrojowo — mówił, siedząc na kocu, na swoich piętach. Narazie nie zdejmował plecaka, który ostatnio przeżył walkę z psem na imprezie u Dwellera. W pewnym momencie podszedł do nich nieznajomy mężczyzna. Wydawał się całkiem miły i spokojny, więc Robert od razu zgodził się, aby się do nich dosiadł.
Jasne, zapraszamy
Dopiero po chwili zerknął pytająco na Polę. A jak ona sobie nie życzyła, aby siedzieć z nieznajomym? Nie… Ona zawsze była uprzejma i otwarta. Chyba tym razem też.

Ekwipunek: w plecaku Robert posiada: latarkę, mapę Seattle i okolic, paczkę krakersów, małą butelkę wody, słuchawki, portfel z dokumentami i drobnymi, scyzoryk, chusteczki. W kurtce ma telefon, kluczyki od auta i mieszkania i gumy do żucia o smaku arbuza.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
krwawa mary</div><br>
Wielka Ceremonia miała zacząć się lada moment. Zajęliście już swoje miejsca i dosłownie chwilę później na sam środek, przed lustro weszła kobieta. Ubrana była cała na biało, włosy miała rude, a stopy bose. Choć noc była chłodna, na jej ciele nie było ani jednej gęsiej skórki. Wokół panowały egipskie ciemności, ale macie wrażenie, że zrobiło się jeszcze ciemnej. Szepty ustały, więc kobieta zawarła głos.
- Witajcie na Ceremonii Krwawej Mary. Świat należy do odważnych, ale chciałam przypomnieć wam, że nie macie czego się obawiać. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Jeśli jesteście gotowi, przedstawię wam moją przyjaciółkę. Na najodważniejszego z was czeka nagroda – kobieta zaczęła przechadzać się wśród uczestników imprezy, zawieszając czasem na poniektórych wzrok nieco dłużej. Uśmiechała się przy tym delikatnie, a dłonie miała złożone przed sobą. Za nią unosił się metaliczny zapach, jakby krwi. – Możemy zaczynać. Moje imię to Maria, na cześć mojej przyjaciółki, Mary. Rozsiądźcie się wygodnie, a ja opowiem wam historię Mary. Czy może chce to zrobić klecha, który zaszczycił nas swoją obecnością?
Maria zwraca uwagę na Gabriela, ale nie okazuje żadnego strachu. Najwyżej pomści ją, lecz i tak nie zamierza przerwać ceremonii. Zamiast tego, opowiada całą historię Mary, zwanej Krwawą. Robi to z pasją, zafascynowana, ale też wyraźnie pokręcona. Zbyt często zerka na Roberta, zadowolona, bo wiedziała, że po dzisiejszym wieczorze zostanie bohaterką jego książki.
Na koniec opowieści rozdaje wszystkim czerwone wino w kieliszkach.

Gabriel – interweniujesz, czy może pozostajesz wciąż incognito? Maria nie wskazała Cię osobiście, a wśród tłumu panuje względna cisza, oczekująca dalszego rozwoju sytuacji. Dalej postanawiasz kontrolować sytuację, by nikomu nie stała się krzywda?
Pola – Twój mąż jest na celowniku jakiejś kobiety! Ewidentnie ślini się na jego widok, ale możliwe, że strach przysłania Ci świeży umysł. Myślę, że powinnaś napić się wina i zrelaksować, bo to dopiero początek.
Robert – notuj wszystko! To, co się tu dzieje, na pewno nie będzie przypominać zwykłego teatrzyku, więc korzystaj ze świeżych pomysłów. Skup się.


Kolejny post MG pojawi się będzie 26.10 jednak zastrzega sobie prawo do wcześniejszego interweniowania. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
[Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]
</b></div></div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-10-27, 07:52 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 6 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo wciąż nieznośnie pulsującej, czerwonej lampki w jego głowie, zdobył się na przyozdobienie swojej twarzy lekkim uśmiechem w reakcji na słowa mężczyzny - choć przez zakrywający policzki Gabriela, wełniany szalik, cieplejszą ekspresję księdza można było dostrzec, co najwyżej, poprzez jego serdeczne spojrzenie. Kocyk pary wybrał w zasadzie czystym przypadkiem, chyba głównie dlatego, że pośród zgromadzonych wydawali się najbardziej przyjaźnie nastawieni, a dodatkowo najbardziej oddaleni od centrum zainteresowania, co idealnie go urządzało. Toteż krótko po tym, jak usłyszał zaproszenie Roberta, dosiadł się kulturalnie z brzegu, żeby zbytnio im nie przeszkadzać. Chociaż okrutnie korciło go, ażeby zadać jakieś pytania - ot, chociażby o to, jak mieli na imię, czy też o to, co tak naprawdę ich tutaj sprowadzało. Och, i właśnie. Może jeszcze o kwestię zaproszeń, gdyż jego było... Cóż, na pewno wyróżniające się na tle reszty.

Bił się z myślami dłuższą chwilę, bawiąc się bezmyślnie jednym z tony szarych frędzli, aż w końcu ułożył w swojej głowie takie sformułowania, które raczej nie powinny wydać się podejrzane. Zanim jednak zdążył je wypowiedzieć, podczas spotkania zdołał odezwać się już ktoś inny, ponieważ po lesie momentalnie rozniosło się wtedy brzmienie kobiecego głosu. I wcale nie była to siedząca nieopodal blondynka, a ubrana na biało, ruda kobieta, która stanęła przed upiornym lustrem.
Oho, zaczyna się. Trochę ironicznym zabiegiem jest otwieranie tego typu spotkania cytatem akurat z Biblii, w gwoli ścisłości z Księgi Rodzaju, ale zobaczymy, co będzie dalej, podsumował podejrzliwie, wlepiając wzrok w białą sukienkę "szanownej pani gospodarz", zdecydowanie dochodząc do wniosku, iż (na tę porę i aktualne warunki pogodowe) nie była zbyt rozsądnym odzieniem. W przeciwieństwie jednak do jego wręcz najeżonej skóry od ogólnie pojętego dyskomfortu, ciału kobiety wydawało się nic nie doskwierać. Ni zimno, ni odrobina stresu. Ba, przemawiała lekko i naturalnie, co tylko dodatkowo spięło Gabriela, gdyż zgromadzenie coraz bardziej zaczęło mu przypominać bardziej ceremonię inicjacyjną do jakiejś sekty, zamiast faktycznej imprezy dla młodych, zgłodniałych wrażeń fanów Halloween. Bo skoro przyszła pora na upiorne opowieści, to gdzie było ognisko i pianki, jak z tych hollywoodzkich filmów? Dlaczego trzymano wszystkich na zimnym, leśnym terenie, a świeczki zdawały się jakby gasnąć pod wpływem słów rudej kobiety? Czemu nie puszczono żadnej, klimatycznej muzyki?
I dlaczego, mam wrażenie, zaczęło tu cuchnąć krwią?
Akcentując w myślach ostatnie pytanie, instynktownie przetarł niedbale kostkami prawej dłoni pod swoim nosem, jakby sprawcą dziwnego zapachu miałby być on sam, ale nie. Żadnej strugi, podsumował, wracając zaniepokojonym spojrzeniem do, jak się później okazało, Marii, lecz po krótkiej chwili jego spojrzenie dało radę wyrażać jedynie przerażenie. Wywołany niejako do tablicy, Gabriel poczuł, jakby z zaróżowionych chłodem policzków ktoś zdarł nagle cały kolor. Do trupiej bieli, bo miał wrażenie, że nagle zrobiło mu się słabo.

Wiedzą, że tu jestem! To pułapka! Co teraz?! Co robić?! Przecież ja nie znam żadnej legendy o Krwawej Mary! Zaciskając zęby na swojej dolnej wardze, starał się pozostać spokojny, chociaż panika zalewała go niczym tsunami. Miał ochotę uciec - skryć się w leśnej głuszy lub biec co sił do jego postawionego na skraju lasu, bordowego forda i zamknąć się w nim na cztery spusty, ale... Finalnie nawet nie drgnął. Jakby przymrożony do podłoża. Czy tak wypadało zachowywać się duchownemu, który przyszedł tu przede wszystkim w celu ochrony tych wszystkich ludzi? Ach, nie, absolutnie nie. Będę mógł odejść, jak tylko upewnię się, że nikt nie zrobi tutaj nikomu krzywdy. W razie czego, w plebanii wiedzą, gdzie jestem... Oby tylko potraktowali na serio mojego smsa i nie posądzili mnie o postradanie zmysłów!
- Hm? Co? Ach, nie, podziękuję, nie lubię alkoholu... - wydusił z siebie zaskoczony, ewidentnie wyrwany z własnych przemyśleń, kiedy tylko w zasięgu jego wzroku znalazła się ruda kobieta z kieliszkami dla niego, Roberta oraz Poli. Zawartość była czerwona, jak i typowo o winnym zapachu, więc szczęśliwie mógł się od tego wykręcić, nie kłamiąc o swoich preferencjach. Przez ojca-alkoholika, sam zapach wszelkich trunków wysokoprocentowych go brzydził i niemal każdorazowo zmuszał się do upijania chociaż pokazowego łyka w trakcie mszy. Ale tutaj nikt mi niczego nie narzuca, prawda? Nie zmusi mnie, racja? Plus... Mogli jeszcze jakiegoś świństwa tam dosypać. Uch, przecież sam uczę dzieci na katechezie, żeby nie brać niczego od obcych! Byłbym hipokrytą, gdybym teraz to wypił! Ciekawe tylko, czy ci obok się zdecydują. W każdym razie, lepiej teraz poudawać chwilę głupiego...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Apollonia nie należała do osób, które dobrze odnalazłyby się w imprezach o takim klimacie jak dzisiaj i teraz, kiedy zajmowała jedno z miejsc - tuż obok Roberta - zastanawiała się: co u licha strzeliło jej do głowy, by się tutaj pojawić. Do jej myśli nie napływała żadna sensowna odpowiedź, więc - albo zwariowała, albo straciła głowę dla Roberta Browna, któremu aktualnie groziło pęknięcie od zbyt dużej dawki podekscytowania. Odnosiła wrażenie, że nawet gdyby powiedziała, że to najgorsza możliwa impreza Halloweenowa, to on i tak by się nie zorientował, bo był zbyt przejęty tym co dzieje się wokół. Nawet nie zdążyła odpowiedzieć, że w zasadzie na tym kocu to ciągnie od ziemi chłodem, bo on już dorzucił od siebie wzmiankę o tym, jakie to nastrojowe miejsce. — No nie wiem, ten nastrój jest trochę przerażający… — wyznała pod nosem, otulając się szczelniej szalikiem i siadając po turecku przyciągnęła na swoje kolana plecak, który objęła rękoma. Nie zapewniał on żadnego bezpieczeństwa, ale wtulając się w coś swojego miała ciut większe poczucie bezpieczeństwa. Prawda była taka, że dla niej ten nastrój sprzyjał bardziej morderstwu, a nie zabawie. Jednak nie chciała być dziewczyną, która zrujnowała Robertowi imprezę...w końcu to tylko zabawa, prawda?
Wzdrygnęła się słysząc męski głos i dopiero po chwili zerknęła na nowe towarzystwo. Nie miała problemu z tym, by ktoś się przysiadł, nawet jeśli jej uśmiech wyglądał na lekko wymuszony. Skinęła też do Roberta, który najwyraźniej postanowił upewnić się, czy jej to odpowiada. Ona zresztą miała zamiar upewnić się, czy trafili w dobre miejsce, ale przerwała jej jakaś kobieta, która wyszła na środek. Poczuła jak nieprzyjemny dreszcz przebiega jej wzdłuż kręgosłupa, przełknęła z trudem ślinę i pochyliła się delikatnie w kierunku Roberta. — Ceremonia Krwawej Mary? Serio? — szepnęła, próbując nadać swojej wypowiedzi lekko kpiący ton - jaka to niby jest wyluzowana - ale strach ją obleciał tak naprawdę. Opowiedziana przez kobietę historia może wzbudziłaby w niej jeszcze większy strach, ale uwaga Hudson raz po raz rozpraszana była tym, jak dziwaczna Maryśka śliniła się do jej męża. W rezultacie zamiast ściskać plecak przybliżyła się do Browna, otulając go swoimi rękami, przy okazji posyłając kobiecie złowrogie spojrzenie, kiedy zbliżyła się do nich z winem. Kieliszek co prawda przejęła, ale dość sceptycznie podeszła do wina - najpierw wąchając je, jakby nie była pewna czy to na pewno tylko wino, a z kolei mocząc jedynie dolną wargę. Zdecydowanie nie potrafiła się zrelaksować. Spoglądała też raz po raz na towarzyszącemu im mężczyźnie, jakby próbowała wybadać, co właściwie robił tutaj ksiądz. Zarazem świadomość jego profesji dodawała jej otuchy. Może zdąży się wyspowiadać przed śmiercią!!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blondyn, który się do nich przysiadł zachowywał się cicho i spokojnie, czego w zasadzie Robert się spodziewał. Z jakiegoś powodu nie czuł od niego tej chaotycznej energii, jaką zazwyczaj czuł od wielu ludzi na tego typu imprezach (z reszta sam miał taką energię, a podobno swój pozna swego). Nie czuł od niego też początków paniki, tak jak na przykład od Poli. Chociaż ją znał już wystarczająco długo, by nie tyle to poczuć, co po prostu zobaczyć, po jej minach, gestach, spojrzeniu, tonie głosu. Uśmiechnął się do żony pokrzepiająco. — To cały urok Halloween — odparł wyjątkowo pogodnie jak na panującą wokół atmosferę. To prawda, że Robert uważał Halloween za urocze i nie tylko. Był pewny, że ten jeden dzień (a raczej noc) w roku pozostanie jego ulubionym świętem aż do śmierci (i może nawet po niej, kto wie).
Zaraz pojawiła się tajemnicza Maria i Robert skupił na niej spojrzenie, które z każdą chwilą wyrażało tylko coraz większy zachwyt (sytuacją, nie że mu się Maria podobała).
Zauważał najdrobniejsze szczegóły - jej ubiór, tak skąpy na panująca pogodę, fakt że była na bosaka, co też nie pasowało do temperatury i to, że kompletnie nie przeszkadzało jej zimno. Może była aktorką? A może tym… Morsem? Chyba tak nazywali siebie ludzie, którzy zażywali kąpieli w plenerze w samym środku zimy i tym podobne. A może była… Martwa? Jego wyobraźnia podsuwała mu tak dużo możliwości, że po chwili zaczął się w nich gubić. Maria zaczęła mówić, a on zamienił się w słuch i uważał, niczym zagorzały ministrant na kazaniu.
Nagroda, to spodobało mu się dodatkowo, o ile mógł być jeszcze bardziej zachwycony, bo chyba powoli jego pokłady zachwytu się wyczerpywały.
Potem temat zszedł na opowiadanie o Krwawej Mary, a dodatkowo okazało się, że mają na pokładzie księdza! Czy mogło być coś bardziej niecodziennego jak duchowy na zabawie halloweenowej na cześć ducha? No chyba nie.
Bystro zauważył, że ksiądz (który w dodatku siedział razem z nimi! O mamo!) nie jest skory do rozmowy, więc szybko sam podjął temat.
Ja mogę! Jest wiele wersji mówiących o tym, kim za życia była Krwawa Mary. Jedni mówią, że to historyczna postać, królowa Mary Tudor albo Elżbieta Batory, znana też jako Krwawa Hrabina. Inni za to wiążą Krwawą Mary z wieloma legendami, na przykład legendzie o czarownicy z Salem, kobiecie, która ginie w wypadku samochodowym lub dziewczynie, która zostaje zamordowana przez mężczyznę, którego odrzuciła. Wszystko jednak sprowadza się do jednego, czyli do rytuału z lustrem i okrutnej, krwawej śmierci z rąk mściwego ducha Mary.
Na koniec Robert uśmiechnął się wesoło i objął Polę, jakby byli na romantycznej randce, a nie mieli za chwilę patrzeć śmierci prosto w oczy. W jednej z dłoni już trzymał wino, którego połowę zdążył wypić podczas opowieści i właśnie zamoczył w nim usta, aby je dokończyć. Smakowało całkiem nieźle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
krwawa mary</div><br>
Maria nie zmuszała nikogo do wypicia ceremonialnego drineczka, choć przyznać trzeba, że patrzyła na ludzi wtedy przychylniej. Kobieta nie ukrywała zaskoczenia, że w słowo wszedł jej Robert, ale przygarnęła głową z uznaniem. Znał wiele wersji, która każda miała w sobie ziarno prawdy. Przeszła więc obok Roberta, zerkając na jego towarzyszkę i uśmiechnęła się niewinnie.
- Świetna znajomość historii. Myślę, że co poniektórzy nie wiedzą nawet co tu robią, ale... to nic. Mary nie obrazi się na was. Raczej. – Rzuciła spojrzenie Poli, a następnie kobiecie obok niej. Jej oczy wydawały się teraz zimne i bezwzględne. Przeszła przez tłum ludzi, zatrzymując się nieopodal. Wzrokiem wciąż kontrolowała Gabriela. – Zebraliśmy się tu po to, aby znów stanąć oko w oko z Mary. Powiemy jej jak nam jest przykro, że zmarła i postaramy się wyciągnąć ją z tej niedoli. Chciałabym, aby osoba wywołująca ją była nieustraszona. Była kobietą i nie była jedyną osobą dzisiaj. W końcu to jedyny taki okres, w którym nie może się na nas obrazić.
Maria wywołuje w końcu młodą dziewczynę, która nie mogła mieć więcej niż osiemnaście lat. Ustawiła ją przed lustrem, obok robiąc miejsce dla siebie. W końcu wypowiada trzy razy magiczne słowa: Krwawa Mary, Krwawa Mary, Krwawa Mary. Tym samym chciała upewnić dziewczynę, że nic jej nie grozi. Nastolatka powtarza to po niej, zaaferowana, że żaden truposz nie wyszedł zza światów.
Wszystko przemija spokojnie, lecz wraz z jej ostatnimi słowami, cofa się nagle na tłum, drżąc ze strachu. Wpadła na Polę , siadając zaraz obok niej i łapiąc się jej ręki, przerażona. Nie podnosiła już wzroku. Maria roześmiała się zimno. Ludzie wokół również zaczęli chichotać, widocznie rozbawieni sytuacją. Dziwnie się zachowują, jakby Maria stała się ich wyznacznikiem do każdej reakcji.
- Spokojnie, rozmawiałam z nią rano, nic ci się nie stanie. Zobaczmy czy ukaże się mężczyźnie. Jest jakiś chętny?

Gabriel - widzisz, że dziewczyna, która brała udział w rytuale przyzwania Krwawej Mary bardzo przeżywa swój wybryk, jest przerażona i zażenowana reakcją gapiów. Postanawiasz przysunąć się do niej i ją uspokoić. Rzucasz kością d5 na powodzenia swojego wsparcia.

Pola – bronisz swojego mężczyzny? Pomagasz może dziewczynie wraz z Gabrielem? Coś ci tu śmierdzi spiskiem. Smakowałaś jedynie wino, więc masz trzeźwy umysł. Nie czujesz się tu bezpiecznie, zauważasz dziwne zachowanie ludzi. Cokolwiek nie zrobisz, rzuć kością d5 na powodzenie.

Robert – ceremonia wydaje Ci się być czymś absolutnie cudownym i ciekawym. Zgłaszasz się na ochotnika do kolejnego wywoływania Mary? Jeśli tak, rzucasz kością d5 na powodzenie swojego czynu.

Kolejny post MG pojawi się będzie 30.10 jednak zastrzega sobie prawo do wcześniejszego interweniowania. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
[Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]

</b></div></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od samego początku nie był zbyt optymistycznie nastawiony do tego, aby jakkolwiek zbliżać się do lustra, a tym bardziej do wypowiadania przy nim jakichkolwiek podejrzanych słów, czy też zwrotów. Aczkolwiek jego nastawienia zdawała się nie podzielać cała reszta upiornego zgromadzenia, które to z zapartym tchem obserwowało młodą dziewczynę, postawioną przez Marię przed tajemniczą taflą. Byli wręcz zgłodniali wrażeń paranormalnych, a ich miny wyrażały między innymi to, jakoby w głębi serc liczyli na to, iż w pewnym momencie dostrzegą w odbiciu nie tylko ochotniczkę, ale i przerażające monstrum, jakby nie zdając sobie sprawy z ewentualnych konsekwencji. Baskerville miał nieodparte wrażenie, że całe towarzystwo traktowało przyzywanie demona, niczym wizytę w zoo, gdzie mogli się przypatrywać do woli dzikiej egzotyce, a od wszelakiego niebezpieczeństwo chronił szereg krat, przedstawiciele ochrony, a także inni pracownicy. Tylko, że to nie tak, westchnął w myślach, instynktownie odmawiając później wybrane, krótkie modlitwy we własnej głowie, jakoby to miałoby go uchronić od niebezpieczeństwa, bo przecież fakty malowały się tak, że nie mieli żadnej obrony przed ewentualną, złą siłą. Wszyscy znajdowali się w lesie i mogli uznać za swoją opiekunkę jedynie, co najwyżej, podejrzaną Marię, co w opinii Gabriela było szalenie naiwne.

Niewinna "impreza na cześć Krwawej Mary" nie była tylko niewinną zabawą i coraz bardziej się o tym przekonywał. To nie mogła być niewinna zabawa, skoro widział tak przejmujący strach w oczach zaledwie nastoletniej dziewczyny. Nie był pewny tego, co udało jej się dostrzec w lustrze, aczkolwiek sądząc po reakcji - widok musiał być wybitnie przerażający. Obserwował, jak ochotniczka z nagła dostawała gęsiej skórki, a źrenice ciemnookiej wydawały się drgać niekontrolowanie w wewnętrznej panice dokładnie tak, jakby nie mogła skupić spojrzenia w jednym miejscu. Niemal natychmiast poczuł więc potrzebę pomocy i doskoczył do niej, nie martwiąc się wtedy o to, czy aby swoim zachowaniem nie zdradzi się wtedy w oczach halloweenowej gawiedzi. Po prostu przytłoczył go przymus, aby spróbować ją uspokoić. Albo chociaż odkleić od Poli, do której ta przylgnęła tak ściśle, jakoby miała stanowić ostatnią ostoję przed kompletnym załamaniem nerwowym.
- Spokojnie, spokojnie, nic się nie dzieje... - powtarzał, choć niekoniecznie wiedział, czy jego metoda miała jakiekolwiek szanse na powodzenie. Ach, metoda? Czysta improwizacja! Nigdy nie sądziłem, że będę w takiej sytuacji! - Już dobrze, nie ma tutaj niczego strasznego... Nic nie ma w lustrze, poza naszymi odbiciami, tak? - kontynuował wywód, choć wiedział, że nie miał wtedy za grosz racji. Tu wszystko jest straszne - to miejsce, ta kobieta, ci ludzie, ta legenda, ten dzień. Tu wszystko jest przerażające.
[dice]d5 = 1875458378 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wierzył w siły nadprzyrodzone, ale uwielbiał tego typu imprezy, oparte na wywoływaniu w ludziach strachu (i duchów). Halloween zawsze było nastrojowe, a ta impreza naprawę wywoływała ciarki już od samego początku. Robert był osobą, która kochała skoki adrenaliny i sytuacje, w których wiele się działo. Obserwował Marie i dziewczynę, którą ta wzięła jako pierwszą do wywoływania Mary w lustrze. Trochę jej zazdrościł, ale najbardziej to był ciekawy co się stanie i jak to wszystko było zaplanowane. Może lustro było jakimś wymyślnym gadżetem, mającym ukryte w sobie sztuczki, a może Maria wykorzystywała strach ukryty w ludziach, by nim w jakiś sposób manipulować? Lubił takie zagadki i bardzo chciał tą konkretną rozwikłać.
Wystraszona dziewczyna dosiadła się do nich, a konkretnie do Poli i nawet chciał coś powiedzieć na pocieszenie, ale Gabriel był szybszy i dobrze mu szło, więc ponownie skupił się na organizatorce spotkania.
Padło kluczowe pytanie i to był jego czas. Postanowił to wykorzystać.
Ja jestem chętny! — zawołał, unosząc dłoń. Nie rozglądał się, więc nie był pewny czy ktoś jeszcze wyraził chęć, aby zerknąć w lustro i przekonać się, co się tam kryje. Miał jednak przeczucie, że to jego wybierze teraz Maria. Czy się mylił? To się zaraz okaże.
Zerknął jeszcze przelotnie na Polę, mając nadzieję, że w tej odrobinę stresującej sytuacji nie będzie mu miała za złe, że chce ją na moment zostawić z wystraszoną nieznajomą i opiekuńczym księdzem. Chyba była z nimi bezpieczna? Ksiądz wyglądał na dobrodusznego.
Poruszył się niecierpliwie, czekając aż zostanie wywołany do działania.

[dice]d5 = 1650601392 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sytuacje stresowe sprawiały, że nawet pomimo nieustannego wmawiania sobie w myślach, że to tylko zabawa halloweenowa, czuła jak jej ciało napina się do tego stopnia, że po kilkunastu minutach spędzonych na ziemi odczuwała dyskomfort. Plecy zaczynały przypominać o sobie, ramiona stawały się jakieś takie cięższe, odcinek lędźwiowy miał już dość i nie pogardziłby chwilą spędzoną na macie do akupresury. Teraz jednak mogła tylko o tym pomarzyć i właściwie robiła to, a myśl o powrocie do łóżka, gdzie czekać będą na nią odprężające kolce, trzymała ją przy życiu. Nie poprzestała jednak na marzeniach o tym, co będzie robić, gdy wieczór dobiegnie końca i zwyczajnie starała się cieszyć drobnostkami takimi jak chociażby radość Roberta i jego szaleńcza ekscytacja. To nawet była odrobinę zabawne, a co za tym idzie - poprawiało jej humor… przynajmniej do chwili, w której postanowił zgłosić się na ochotnika.
Że co?!
Jeszcze dobrze nie ochłonęła po sytuacji z przerażoną dziewczyną, która wpadła na nią tuż po tym, jak próbowała wywołać postać Krwawej Mary, a Robert już rwał się do tego, by spróbować. Była tak skołowana, że nawet nie potrafiła zaprotestować, bo jej spojrzenie mówiło samo za siebie. Dopiero po chwili wydukała z siebie — nie jestem pewna, czy to dobry pomysł — co w tłumaczeniu oznaczało: nawet nie próbuj mnie tutaj zostawiać z tą... no właśnie, z kim? Doświadczoną aktorką, która perfekcyjnie odegrała swoją rolę (w to naprawdę chciała wierzyć), czy przerażoną dziewczyną, która właśnie doświadczyła czegoś potwornego. Fakt, że ksiądz również był nieco wycofany i nie wyglądał na zbyt pewnego siebie po tym co właśnie zobaczył, wcale nie dodawał jej otuchy. Była rozdarta, pomiędzy dziewczyną, która kurczowo złapała się jej ręki, a Robertem, którego najchętniej powstrzymałaby przed działaniem. Niestety z każdą kolejną sekundą wątpiła w swoje możliwości, a fakt, że mąż już podniósł się z miejsca, cuchnął jej osobistą porażką. Dała za wygraną, choć jeszcze w porywie szaleństwa próbowała złapać go za rękę i powstrzymać przed tą próbą.
Ugh.
— Hej, lepiej już? — spróbowała zagadnąć do nastolatki. — Co zobaczyłaś? — zapytała, choć nie była pewna, czy chciała znać odpowiedź na to pytanie. Złapała ją za rękę chcąc przykuć jej uwagę, zmusić do jakiejś interakcji i tego, by chociaż na nią spojrzała, a przy tym nie mogła wyzbyć się wrażenia, że wszyscy wokół jakoś dziwnie się zachowują.


[dice]d5 = 680122393 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
krwawa mary</div><br>
Dziewczyna, która wpadła na Polę z przerażenia, cała trzęsie się. Oczy ma szklane od łez, usta zaś robią się sine, a cera blada jakby krew odeszła jej z twarzy. Spojrzała prosto w oczy Poli Hudson, kręcąc głową powoli, mechanicznie. Nie była jednak w stanie mówić. Szarpała się jakby ktoś trzymał ją mocno, raniąc przy okazji Polę, drapiąc i płacząc jeszcze mocniej. Kontakt z nią był znikomy. Całe szczęście Gabrielowi udało się uspokoić spanikowanego widza.
Maria wskazała na Roberta, zapraszając go do podejścia do lustra. Zerkała na Gabriela, bacznie przy tym przyglądając mu się czy nie kombinuje czegoś. Ostatnie, czego pragnie to egzorcyzmy z jego strony. Wtedy cały zamysł ceremonii nie miałby racji bytu, a czekała na to okrągły rok.
Show trwa w najlepsze, gdy Robert podchodzi do Lustra. Maria ustawia go na samym środeczku, na kwiatuszku ułożonym na soczystym mchu. Tak jak poprzednio, każe mu wymówić trzy razy magiczne słowa, patrząc przy tym wciąż w swoje odbicie. Na początku nic się nie dzieje, aż… zauważasz postać w białej sukience o oczach czerwonych jak u agresywnej norki. Zbliża się do ciebie, woła po imieniu i wyciąga trupiobladą dłoń.

Gabriel – czy to czas na interwencję? Widzisz, co się dookoła dzieje. Zauważasz wyraz twarzy Roberta, który świadczy o tym, że coś naprawdę ma miejsce. Coś… niepokojącego. Nawet w żonie Browna narasta niepokój. Postanawiasz zdemaskować Marię i tę sektę. Rzucasz kością d5 na obrażenia oraz drugą kością d5 na powodzenie.
Pola, spanikowana kobieta rani cię. Rzuć kością d5 na obrażenia. Niepokoi Cię, co dzieje się między lustrem, a Robertem. To czas na interwencję. Masz pełną dowolność, ale weź pod uwagę, że są tu fanatycy Krwawej Mary i wierzący w to wszystko. Nie możesz czuć się do końca bezpiecznie. Las również jest ciemny. Rzuć dodatkowo kością d5 na powodzenie swoich czynów.
Robert, ewidentnie stajesz twarzą w twarz z Krwawą Mary. Czujesz ten niepokój? Powinieneś. Zjawa chce Cię zgarnąć. Spływa na Ciebie lodowate powietrze, a reszta widoczności odcięta zostaje niewidzialną kurtyną. Jesteś sam na sam z Mary. Znika ona jednak z lustra i dosłownie moment później zjawia się obok Ciebie. Postać z krwi i kości, która zachęca Cię do podążania za nią w głąb lasu. Idziesz? Rzuć kością d5 na obrażenia.


Kolejny post MG pojawi się będzie 10.11 W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
[Event prowadzi Szarli, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną.]

</b></div></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stało się. Maria wybrała właśnie jego do lustrzanej przygody, co przyjął z wybuchem wewnętrznej radości. Oczywiście na zewnątrz nie pokazał jak bardzo jest podekscytowany, żeby przypadkiem nie oskarżyli go o przesadny entuzjazm albo co gorsza o to, że jest podstawiony. Chyba w tym momencie nic już nie mogło go zatrzymać, nawet Pola. Parł do przodu, niczym taran.
Nie przejmuj się skarbie, to tylko zabawa. Zaraz wracam — powiedział do żony, starając się, żeby jego głos nie zadrżał. Uścisnął na moment jej dłoń, po czym udał się w stronę lustra dosyc sprężystym (ale nie za bardzo) krokiem. Zrobiło się jeszcze chłodniej, więc wsunął dłonie w kieszenie kurtki i brodę pod kołnierz.
W końcu stanął na przeciwko swojego odbicia, odetchnął głęboko i zabrał się za wypowiadanie tej najważniejszej kwestii.
Krwawa Mary, Krwawa Mary… — powiedział powoli i wyraźnie, robiąc dramatyczną przerwę pomiędzy wypowiadanymi słowami. Jeszcze jeden raz wypowie jej imię i zobaczy, co tak wystraszyło jego poprzedniczkę. Przynajmniej miał nadzieję, że zobaczy. Jeżeli to nie zadziała, to na pewno bardzo się zawiedzie. Być może nawet weźmie Pole pod pachę i opuści las z fochem na twarzy, mówiąc, że jego noga i noga Poli już nigdy tu nie postaną. Nawet na siku, gdyby przejeżdżali kiedyś pobliską drogą. Nigdy.
Krwawa Mary.
Pochylił się lekko do przodu, aby lepiej widzieć powierzchnię lustra i w duchu zganił organizatorów za to, że tego lustra przed spektaklem dobrze nie umyli. Już myślał, że nic się nie stanie i na chwilę wstrzymał oddech. W pewnym jednak momencie zobaczył w lustrze postać kobiety z czerwonymi oczami i nie dość, że efekt wizualny był wspaniały, to jeszcze dodali efekty dźwiękowe. — Wow — szepnął, wpatrując się w odbijaną postać. W pewnym momencie odwrócił się gwałtownie, chcąc sprawdzić czy może postać stoi za nim i dlatego się tak odbija. Kiedy nie zobaczył za sobą nic podejrzanego, powoli wrócił wzrokiem do lustra, po czym obiegł je pospiesznie, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma czegoś za lustrem. Kiedy i tam nie natknął się na nic oryginalnego, znowu wrócił na swoje miejsce przed brudnym rekwizytem i spojrzał w zastanowieniu na Marie. — Super efekty, jak wy to… — mruknął, ale nagle zrobiło się jakoś dziwnie. Wszyscy wokół chyba zniknęli, a może zrobiło się po prostu bardzo ciemno? No i jeszcze chłodniej do tego. — Halo? Jest tu kto? — zapytał, próbując się rozejrzeć. Mary z lustra pojawiła się znikąd obok, na co podskoczył wystraszony i złapał się za serce (no za kurtkę na wysokości klatki piersiowej).
Jezu Chryste, wszystkich świętych — mruknął, kręcąc głową. Gdy odrobinę ochłonął i zobaczył, że Mary z lustra idzie dalej w las i go woła, to wzruszył ramionami i poszedł za nią. Raz się żyje, a skoro to część przedstawienia, no to tym bardziej powinien dać z siebie wszystko. Nawet jeśli czuł się coraz niepewniej.

[dice]d5 = 803884130 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Im dłużej trwała ta zabawa, tym bardziej niepokój w niej wzrastał. Myśl o tym, że Robert lada moment spełni się w roli przywoływacza jakiejś poronionej Maryśki, przyprawiał ją o mdłości. Niby próbowała przekonać go, że to kiepski pomysł, ale miała wrażenia, że był tak podjarany tematem, że nawet zbytnio nie wsłuchiwał się w jej obawy. W rezultacie zaczęła w niej narastać jeszcze irytacja, a w głowie zrodziła się myśl, że najlepiej będzie jak opuści to miejsce.
— To nie zabawa w moim stylu — mruknęła niepocieszona, kiedy odchodził w stronę lustra. Świadomość, że nie może zrobić niczego więcej strasznie ją wkurzała, dlatego musiała odciągnąć swoje myśli od tego, co właśnie działo się na środku. Nieśmiało zagadała do spanikowanej dziewczyny tuż obok, ale nie spodziewała się, że to wprawi ją w atak paniki. Niestety nie zdążyła zrobić uniku i dłonie kobiety ją dosięgły. Apollonia była przekonana, że dziewczyna była w jakimś amoku, jej oczy obojętne wpatrywały się w nią zaciekle. Próbowała się bronić, odruchowo krzyknęła. Cholera! Nawet kątem oka zerknęła na Roberta, który...zniknął? Serce Hudson zaczęło bić szybciej, odetchnęła dopiero w momencie, kiedy go znalazła spojrzeniem. Zebrała w sobie siłę, by się wyswobodzić z rąk wariatki i zerwała się z miejsca odchodząc parę kroków. Nie przyglądała się sobie, adrenalina prężnie działała.

[dice]d5 = 1822172083 [/dice]

Wzrokiem przejechała po wszystkich zgromadzonych, który z zafascynowaniem przyglądali się...nowej postaci. Nie była pewna skąd się wzięła, bo wszystko działo się podczas ataku na nią, ale fakt, że Robert zaczął podążać za obcą postacią w las - oj nie, to już było za wiele. Zerwała się w jego stronę, łapiąc go za rękę.
No chyba wszystkie rozumy pozjadałeś! Chcesz mnie tutaj zostawić? — zapytała nim zdążył się oddalić. Nie przejęła się zbytnio tym, że w tłumie mogą być fanatycy, stąd podniesiony głos. Dopiero, gdy dotarły do niej wzburzone głosy, pochyliła się w stronę Roberta i wyszeptała. — Przecież to jakieś wariactwo? Nie widzisz, że wszyscy mają jakąś dziwną fazę — ooo, pewnie to wino! Cholera, on też je pił. — Nie podoba się mi to wszystko. Pamiętasz swoje ostatnie Halloween?! Przysięgam, że jak tam pójdziesz to nie zastaniesz mnie tu po powrocie — chciała brzmieć stanowczo, ale czy brał na poważnie jej słowa? Nie wiedziała… zresztą sama nie była pewna, czy jest w stanie dotrzymać obietnicy. Samotna wędrówka powrotna przez las też się jej nie uśmiechała. Była w kropce.


[dice]d5 = 835967261 [/dice]

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Urban Legends”