WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.seattle.gov/images/Departme ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 Nie lubił ciszy, która witała go tuż po przebudzeniu. Nigdy nie spodziewał się, że samotność stanie się dla niego uciążliwa, w końcu przez większość życia stronił od towarzystwa. Jednak wszystko uległo zmianie, gdy poznał Ronnie. Zrozumiał, że każdy potrzebuje drugiego człowieka. Kogoś przy kim może się budzić, kto rozśmiesza go na milion sposobów, kogo może przytulić i pocałować. Tak po prostu. Przyzwyczaił się do obecności drugiej osoby na tyle mocno, że było mu ciężko przywyknąć do ponownej samotności. W żaden sposób nie potrafił zapełnić tej pustki, którą pozostawiła po sobie Veronica. Właściwie, to nie był pewien, czy kiedykolwiek zdoła to zrobić.
Leżał, rozmyślając o dawno już zamkniętym rozdziale, dopóki Mose i Miles nie zaczęli drapać o drzwi prowadzące do jego sypialni. Znaczyło to mniej więcej tyle, że czas na wypoczynek dobiegł końca, a psiaki domagały się spaceru. Z głośnym westchnięciem zwlekł się z łóżka i pociągnął za klamkę, wpuszczając zgraję do środka. Pokój wypełnił dźwięk łapek stukających o drewnianą podłogę i wesołego szczekania. Uśmiechnął się, drapiąc dobermana za uchem, po czym leniwym krokiem, skierował się w stronę łazienki.
Kilkanaście minut później, cała trójka spacerowała już po parku. Gdy oddalili się nieco od największych skupisk ludzi, odpiął psy ze smyczy, pozwalając im swobodnie się wybiegać. Szybko tego pożałował, bo doberman z piskiem rzucił się za jakąś kobietą.
- Mose! - przewrócił oczami, puszczając się z bieg za czworonożnym delikwentem. Nieco przyśpieszył, gdy zobaczył, że pies z pełnym impetem wpada na swoją ofiarę, omal jej nie przewracając. - Mose, do jasnej cholery! - krzyknął, oczyma wyobraźni widząc scenę, która zaraz miała się tu odstawić. Krzyk, wiązka epitetów skierowanych w jego stronę, groźby o wezwaniu policji. Na nic zdałoby się tłumaczenie, że oba zwierzaki są wytresowane, przyjacielskie i zupełnie niegroźne, skoro jeden z nich właśnie na kogoś wskoczył. Prawdę mówiąc, to był zdziwiony zachowaniem dobermana, który nie miał w zwyczaju zachowywać się tak porywczo. Jednak gdy tylko dobiegł do kobiety, zrozumiał co wstąpiło w psa. Rozpoznał kogoś, kogo nie widział od dobrych kilku miesięcy.
- Ronnie? - zapytał, bardzo powoli, zupełnie jakby wymawiał to imię po raz pierwszy. W ślad za dobermanem pognał i Miles, który z piskiem zaczął plątać się pod nogami kobiety.
- Najwyraźniej się stęskniły - uśmiechnął się lekko, błądząc wzrokiem po twarzy Ronnie. Poczuł jakieś ukłucie w piersi, coś pomiędzy tęsknotą a żalem. Dlaczego tak na nią reagował? Przecież wspólnie podjęli decyzję o rozstaniu. Po maratonie ranienia się nawzajem, wyrzutów i cichych dni, nie było dla nich innego wyjścia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ 4 ] Veronica miała za sobą kilka trudnych, a chwilami wręcz nieco traumatycznych miesięcy. W jej życiu wiele się zmieniło. Najpierw straciła przyjaciółkę i partnerkę, a później rozstała się z narzeczonym, którego chyba wciąż kochała. Kiedy Joel był obecny w jej życiu, czuła się szczęśliwa. Lubiła mieć obok siebie osobę, na której mogła polegać zawsze i bez względu na wszystko. Choć od ich rozstania minęło parę miesięcy, momentami wciąż żałowała, że nie znaleźli żadnego kompromisu. Pomimo wielu usilnych prób, kompletnie nie potrafili się dogadać. Ronnie kochała swoją pracę i nie widziała się w żadnym innym zawodzie, a Joel miał z tym spory problem. Brunetka częściowo była w stanie go zrozumieć, ponieważ jej rodzina także zawsze bardzo się o nią martwiła. Pola ciągle powtarzała, że powinna znaleźć sobie jakieś mniej ryzykowne zajęcie. Warto zaznaczyć, że Veronica również odczuwała pustkę. Do pracy wróciła zaledwie kilka dni temu. Wcześniej była skazana na długie L4 i liczne sesje ze swoim psychoterapeutą.
Z racji tego, że był weekend, Ronnie postanowiła, że chociaż na chwilę wyjdzie z domu. Pogoda w Seattle nie rozpieszczała, ale naprawdę chciała zażyć odrobiny świeżego powietrza. Ciepło się ubrała i udała się do jednego ze swoich ulubionych parków. Nie lubiła jesieni, ale z kubkiem kawy w ręku wszystko wydawało się łatwiejsze. I nie, wcale nie piła pumpkin spice latte! Przez dłuższą chwilę spacerowała, a jej spokój zakłócił dopiero nadbiegający pies, który wyglądał dziwnie znajomo. Początkowo miała wrażenie, że ma jakieś zwidy, ale po chwili przed jej oczami w pełnej krasie ukazał się Joel. Głośno przełknęła ślinę, a potem podniosła wzrok. Czuła się lekko oszołomiona.
— Joel, cześć — rzuciła nieco zdziwiona. Kątem oka zerknęła na psy, które zaczęły plątać się koło jej nóg. Na chwilę przykucnęła, a na jej drobnej twarzy pojawił się cień uśmiechu. — Na to wygląda — odparła z uśmiechem i odgarnęła pasmo swoich włosów za ucho. — Dawno się nie widzieliśmy, co słychać? — spytała, choć wyczuwała delikatną niezręczność. Niby rozstali się w pokojowych okolicznościach, ale Veronica wciąż czuła, że były między nimi niezałatwione sprawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciężko jest bezczynnie patrzeć na to, jak ukochana osoba ryzykuje życie. Gdy po raz pierwszy usłyszał o pracy Ronnie, nie miał nic przeciwko. Ba, był wręcz pod wrażeniem tego jak świetnie sobie radzi. Jednak z czasem, świadomość, że coś może się jej stać, zaczęła być nieznośna. Mimo wszystko milczał, a przynajmniej starał się siedzieć cicho, dopóki nie została ranna. Coś w nim wtedy pękło, uświadamiając, że nie jest w stanie tego ciągnąć. Rozpoczął nieudolne próby wymuszenia na kobiecie zmiany profesji, Sam nie był pewny, czy rozstanie to jedna z najłatwiejszych, czy najtrudniejszych decyzji, jakie podjął w życiu. Niemniej była najlepszym, na co mogli się zdecydować.
- Dawno - powtórzył po kobiecie, przenosząc wzrok na kołyszące się drzewa. W życiu nie przypuszczał, że rozmowa między nimi może stać się tak niezręczna. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że wszystko wymagało czasu, a sprawy między nimi faktycznie nie były do końca zamknięte.
- Nic specjalnego - wzruszył ramionami. Nie do końca wiedział jak ma odpowiedzieć na zadane pytanie, jego życie nie uległo jakiejś drastycznej zmianie od czasu kiedy ostatnio się widzieli. Spędzał dłuższe godziny w pracy bądź warsztacie, zajmował się psami, okazyjnie gotował. - Na całe szczęście, los oszczędził mi ekscesów- dodał, żeby przypadkiem nie pomyślała, że próbuje ją zbyć. Miał tendencję do udzielania krótkich, dość wymijających odpowiedzi, które nie zawsze były interpretowane wedle jego intencji.
- A u ciebie? - zapytał, po chwili ciszy. Domyślał się, że wróciłaś już do pracy. Przecież świetnie ją znał i domyślał się, jak bardzo za tym tęskniła.
- Chciałem zadzwonić, ale... - urwał, żałując, że zaczął cokolwiek mówić. Owszem, istniało wiele powodów, dla których chciał się z nią skontaktować, jednak ani razu nie zdecydował się wybrać jej numeru. Z perspektywy czasu wydawało mu się to całkiem słusznym posunięciem.
- Trzymasz się? - zapytał, choć znał odpowiedź..

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z racji tego, że Veronica kilka ostatnich miesięcy spędziła na przymusowym urlopie, miała mnóstwo czasu na to, żeby w spokoju przemyśleć sobie to i owo. Strata partnerki nie była dla niej łatwa. Początkowo była przerażona, ale szybko zrozumiała, że chce jak najszybciej wrócić do pracy. Kiedy lata temu wstąpiła do akademii policyjnej, liczyła się z ryzykiem, które było ściśle związane z pracą w policji. Gdy parę miesięcy temu Joel podzielił się z nią swoimi obawami, początkowo była skołowana. Nie wiedziała, jak powinna zareagować, ale stosunkowo szybko zrozumiała, że powinna oddać mu wolność. Choć bardzo chciała, żeby został, nie mogła przecież do niczego go przymusić.
Na jego słowa skinęła głową, a przez jej drobną twarz ponownie przemknął cień uśmiechu. Nigdy nie przypuszczała, że będzie czuła taką niezręczność podczas rozmowy ze swoim byłym narzeczonym. W końcu jeszcze do niedawna Hadlow był dla niej najbliższą osobą. Szczerze mówiąc, prawdopodobnie mężczyzna znał ją lepiej, niż ktokolwiek inny.
— Cieszę się, że Ci się układa — przyznała, bo pomimo tego, że się rozstali, nie życzyła mu źle. Wręcz przeciwnie, uważała go za wspaniałego człowieka i miała nadzieję, że Joel jakoś poukładał sobie życie. Wciąż trochę żałowała, że nie była już częścią jego przyszłości, ale mleko się rozlało. Myślę, że Ronnie odnosiła wrażenie, że było mu lepiej bez niej. Sądziła, że na niego nie zasługiwała.
— U mnie? No cóż… Nie ukrywam, że bywało lepiej, ale jakoś sobie radzę. Niedawno wróciłam do pracy, wciąż regularnie odwiedzam mojego terapeutę — przyznała i delikatnie spuściła wzrok, spoglądając na psy, które nie odstępowały jej na krok. Musiała przyznać, że ich widok naprawdę ją ucieszył.
— Rozumiem, nie musisz mi się tłumaczyć — odparła i posłała w jego kierunku nieco wymuszony uśmiech. Znała go i wiedziała, że po ich rozstaniu potrzebował przestrzeni. Właściwie taka reakcja była zupełnie naturalna.
— Jakoś się trzymam. Nie, żebym miała inne wyjście. Są lepsze i gorsze dni, ale staram się skupić na pozytywach. Mam Polę, Dani i Theo. Wsparcie rodziny wiele dla mnie znaczy — Ronnie od zawsze była bardzo zżyta ze swoim rodzeństwem. Zdawała sobie sprawę z tego, że miała ogromne szczęście. Miała w swoim życiu ludzi, na których mogła polegać bez względu na wszystko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy otrzymał od Kiry wiadomość, która zrzuciła z jego barków spory ciężar związany z tajemniczym zniknięciem Owena, poczuł ulgę. Ulgę tak wielką, że postanowił sobie zrobić dzień wolny od remontu w swoim powstającym studiu, od życia ogółem i uznał, że dobrym pomysłem na spędzenie dnia, będzie wynagrodzenie Echo ostatnich niedogodności, jakie wynikały z przykrótkich spacerów przez jego ciągłe nieobecności w domu. Nie omieszkał przy tym przedzwonić do Kiry i dopytać, czy nie miała ochoty przejść się z nim celem dotlenienia się i porozmawiania o Owenie i jego powrocie. Nie zamierzał udawać, że ten nagły obrót sytuacji go nie interesował. Tym bardziej, że nie miał jeszcze okazji spotkać się z mężczyzną. Oczywiście miał to w planach, jednakże w pierwszej kolejności wolał dokładnie wybadać grunt i dowiedzieć się, jak były szef miał się pod względem samopoczucia, bo jeśli kiepsko, to nie widział sensu w tym, by dodatkowo dobijać go swoją wizytą. Miał jeszcze trochę oleju w głowie, choć ostatnimi czasy na tyle mało, że robił różne głupstwa, no ale był tylko człowiekiem. Każdy popełniał mniejsze i większe błędy.
Przy wejściu do jednego z parków, który uwielbiał za sprawą panującego tam spokoju, pojawił się nieco przed czasem. Kręcąc się wzdłuż trawników i drzew ze swoim husky na smyczy, który musiał obwąchać każdy krzak i każdy patyk, cierpliwie czekał na pojawienie się blondynki, a gdy ją dostrzegł, uśmiechnął się pod nosem i przystanął, odciągając psa od zamiarów dopadnięcia jakiegoś wielkiego badyla.
Cześć — rzucił na powitanie, gdy Kira przystanęła obok, na co Echo od razu do niej podszedł, w celu zapoznania się z nowym, nieznanym mu dotąd człowiekiem — Na pewno nie wcisnąłem się w żadne plany? — zapytał dla pewności, bo różnie bywało, a jemu wbrew pozorom nie paliło się aż tak, by musieli się spotkać tu i teraz. Równie dobrze mogło to mieć miejsce tydzień później i nie robiłby z tego żadnego problemu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiała mu napisać, że Owenowi nic nie jest. Uważała, że należy mu się ta informacja. Z resztą mieli być w kontakcie. Narobiła przy tym nieco może zbyt dużo szumu. Jednak miała prawo szukać odpowiedzi na pytania prawda? Tak uważała. Czasami się jednak zastanawiała, czy potrzebnie zawracała innym głowę. Skoro już jednak stało się tak, a nie inaczej to chciała aby i Rhys był spokojniejszy. W końcu chciał już prosić znajomą o pomoc w poszukiwaniach Owena. Dobrze, że tego nie zrobił, bo byłby przypał, a barmanka czułaby się wtedy jak skończona kretynka.
Propozycja wyjścia na spacer odpowiadała Hale. Uznała to za dobry pomysł. Warto było nieco się przewietrzyć, nabrać dystansu i wyjaśnić pewne kwestie dokładniej osobiście. Pisanie wiadomości czy wydzwanianie nigdy nie oddawało w pełni przekazu informacji. Brakowało tam po prostu tych czynników, które dało się dostrzec tylko przy rozmowie face to face. Przebrała się w wygodne ciuchy, wciągnęła adidasy na nogi i ruszyła do parku. Odnalazła Rhysa z psem bez większych problemów. Uśmiechnęła się do nich delikatnie. Wyciągnęła dłoń w kierunku zwierzaka, aby mógł swobodnie zapoznać się z jej zapachem. W tym czasie spojrzała na znajomego.
- Hej - powiedziała na przywitanie. Pokręciła przecząco głową. - Nie, nie. Spokojnie. Nie miałam żadnych planów. Właściwie wyjście na świeże powietrze było mi przydatne - przyznała lekko się uśmiechając. Spojrzała na Echo -[/b] No hej słodziaku, mam nadzieję że twój pan jest dla ciebie dobry -[/b] puściła oczko do psa i lekko się zaśmiała. Spojrzała zaraz na tatuażystę - Na pewno jest, bo to dobry człowiek - uśmiechnęła się i pogłaskała delikatnie psa o ile w ogóle się dał.
Kira ogólnie dziwnie się z tym wszystkim czułą. Niby sprawy były wyjaśnione, wszystko ustalone, ale wciąż zastanawiała się jak postawić kolejny krok na przód. Czułą się niepewnie. Może nieco zagubiona. Tak można by było to w sumie określić. Była zagubiona we własnych myślach. Wciąż trawiła to wszystko choć trzymała się tego, że dobrze iż Owenowi nic nie był. Wrócił, cały i zdrowy. To najważniejsze. Na to, iż nie wypaliło między nimi mogła już jedynie wzruszyć ramionami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rhys to doceniał. Gdyby nie dostał tej informacji to pewnie w dalszym ciągu zachodziłby w głowę i próbował wymyślić, gdzie mogli Owena szukać. I chociaż pozornie nie powinno go to interesować, to nie mógł od tak po prostu przejść z tą sprawą do porządku dziennego. Chodziło przecież o faceta, z którym pracował od kilku lat. Tego samego faceta, który na kilka dni przed zniknięciem, otrzymał od niego nagłe wypowiedzenie i informację, że Alderidge decyduje się otworzyć własny biznes, tym samym stwarzając konkurencję. W teorii. W praktyce przecież żadnej konkurencji Brownowi nie zamierzał robić. Nie mógłby, skoro żyli w dobrych relacjach. Zresztą wrogowi pewnie też nie chciałby jej robić. Był na to za dobry.
To dobrze, od razu mi ulżyło — zaśmiał się, patrząc na swojego psa, który zaczął się łasić do Kiry. Niby była obcą osobą, ale Echo tak już miał, podobnie jak jego właściciel był okazem łagodności i nadmiernej ufności. Prawdopodobnie złodziej, który chciałby się włamać do domu Rhysa, nie miałby najmniejszego problemu z wyniesieniem wartościowych rzeczy. Wystarczyłoby, że poklepałby psa po masywnym łbie i rzucił zabawkę — Z tym różnie bywa. Ostatnio trochę go zaniedbuję, ale jak widać, staram się to wynagrodzić — przyznał, uśmiechając się lekko, gdy wspomniała, że był dobrym człowiekiem. Też mu się tak wydawało, co musiał nieskromnie przyznać, ale wynikało to z faktu, że właśnie do tego dążył całe swoje życie. Nie chciał być kimś złym. Na sumieniu miał trochę wybryków, ale kto ich nie miał? Kilka dziwnych akcji, problemy z prawem i głupoty, których się dopuszczał, były równoważone przez dobre uczynki.
Chodź, przejdziemy się i opowiadaj co słychać. U Owena i... U ciebie? — doskonale pamiętał ich ostatnią rozmowę i jej otwarte przyznanie się do tego, jak czuła się względem Owena i ich relacji. Miał nadzieję, że teraz, kiedy Brown wrócił, jej samopoczucie było trochę lepsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kobieta głaskała psa i drapała go za uszkiem. Lubiła zwierzaki, a Echo był na prawdę przyjaźnie nastawiony co dla niej akurat odpowiadało. Co zaś tyczyło by się złodziei... Można by było się zdziwić. Otóż podobno zwierzęta bardzo szybko rozpoznają tych, którzy mają złe intencje. Pies może być istną przytulanką, ale jeśli wyczułby zagrożenie, mógłby stać się bestią nie do powstrzymania. Zwierzęta, tak jak ludzie, potrafią nieźle zaskakiwać. Blondynka lekko się uśmiechnęła.
- Myślę, że on to rozumie. Zwierzęta nie raz są mądrzejsze od ludzi i znacznie bardziej cierpliwe - stwierdziła spokojnie spoglądając na zwierzaka. - Najważniejsze, że zna twoją miłość skoro próbujesz mu owe niedogodności wynagrodzić - spojrzała na tatuażystę lekko się uśmiechając. Powoli ruszyła wraz z nim, aby nieco się przejść i nie stać w miejscu jak przysłowiowy kołek. Westchnęła cicho chowając ręce do kieszeni.
- U Owena.... Jest z braćmi. Poukładał sobie to, co chciał poukładać. A między mną a nim... No cóż... Ustaliliśmy, że to nie najlepszy pomysł aby się związać. On jest w trakcie rozwodu. Więcej by mu to problemów sprawiło niż by zyskał. Pozostaliśmy na stopie... Koleżeńskiej i nic więcej. - przyznała wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Odpaliła jednego, a resztą wraz z zapalniczką schowała do kieszeni. Zaciągnęła się, by zaraz powoli wypuścić dym papierosowy z ust gdzieś w bok, aby nie dmuchać zarówno na Rhysa jak i na psa. Przy tej okazji nico się rozejrzała.
- Po prostu nie było nam to pisane i tyle - westchnęła cicho.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co racja, to racja. Ważne, że ma jakieś towarzystwo w domu. Może nie przez całą dobę, ale współlokatorka czasem z nim przesiaduje, jak nie ma innych planów. Gdyby nie to, sumienie pewnie gryzłoby mnie bardziej — uśmiechnął się pod nosem. Gdyby Echo miał pozostać w domu sam całe dnie, prawdopodobnie remont szedłby Rhysowi dużo gorzej, bo każdy dzień próbowałby rozdzielić pomiędzy obowiązki i psa. Kiedy jednak wiedział, że psisko same w domu nie siedzi, to pozwalał sobie na to, by narzucić większe tempo w remoncie.
Najważniejsze, że wrócił i nie jest sam. Zamierzam się do niego przejść w najbliższych dniach. Może uda mi się go złapać w salonie — przyznał. Chciał pogadać z Owenem o tym wszystkim. I nie widział powodów, dla których miałby o tym nie wspomnieć Kirze. Uważał, że miał do tego pełne prawo, zważywszy na to, że został wplątany w całe to zamieszanie, ale również przez wzgląd na lata, które z mężczyzną przepracował i to, że zniknięcie Owena miało miejsce niedługo po tym, jak walnął mu wypowiedzenie na biurko.
Głowa do góry. Na ten moment, może i nie było pisane, ale kto wie co będzie kiedyś? — szturchnął ją lekko ramieniem, gdy przemierzali powoli jedną z alejek — Owen w końcu się rozwiedzie. Odetchnie. Może... Coś się zmieni? Jak ci na nim zależy nie powinnaś się tak łatwo poddawać — dodał, choć czy wierzył własnym przekonaniom? Nie. Wiedział, że na pewne sprawy wpływu się nie miało i nie zawsze wszystko było takim, jakim się chciało. Niestety. Niemniej, to, że dziesięciu osobom się nie udawało, to jedenastej mogło się udać. Tą jedenastą mogła być właśnie Kira.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Najważniejsze, że ktoś z nim jest. No i myślę, że nie tylko sumienie by cię gryzło - spojrzała na zwierzaka i zaśmiała się lekko. Psy potrafiły pokazać w końcu swoje uczucia i podejrzewała, że Echo dosadnie mógłby pokazać, iż coś jest nie halo. Jeszcze by się okazało, że i remont mieszkania byłby potrzebny przez takowe zaniedbanie psa. Mało to w końcu filmików, gdzie to psy lub koty narozrabiają tak, że jedyny ratunek domostwa to remont? Jednak taki obrót spraw mógłby mocno nadwyrężyć zdrowie fizyczne i psychiczne samego Rhysa oraz jego budżet. A i to wiązałoby się w końcu z opóźnieniem przy otwarciu własnego salonu. Oczywiście tego mu nie życzyła. Oby miał jak najlepiej. Blondynka pokiwała delikatnie głową zgadzając się z mężczyzną. Fakt. Najważniejsze, że wrócił, nie był sam i miewał się lepiej niż wcześniej.
- Myślę, że nie powinieneś mieć z tym większych problemów, aby go tam zastać - stwierdziła spokojnie. Kobieta zaciągnęła się ponownie papierosem powoli i nieśpiesznie go paląc. Patrzyła przed siebie, aby nie potknąć się przypadkiem o własne nogi. Barmanka nie miała zamiaru powstrzymywać Rhysa przed spotkaniem z Owenem. Miał prawo spotykać się przecież z kim chciał i kiedy chciał, a to ona niejako była winowajczynią tego, że znajomy bał się o swojego byłego pracodawcę. Jemu z resztą również należały się jakiekolwiek wyjaśnienia. Przynajmniej tak ona osobiście uważała. Wzruszyła lekko ramionami w odpowiedzi na szturchnięcie.
- Nie wiadomo kiedy to nastąpi, a nie mogę również czekać wieczności. A co, jeśli przez to bym przegapiła coś znaczniej ważniejszego? Poza tym, decyzja już zapadła. - Hale westchnęła znów cicho. - Może dla mnie jeszcze za wcześnie. Nie wiem nawet czy faktycznie gotowa jestem na jakikolwiek związek. Chodząc na terapię nie odczułam, aby coś we mnie przeskoczyło, co bym odczula jako dobry moment na randkowanie. Niby zaszalałam, poszłam na randki w ciemno ale.... Sama nie wiem - zgasiła peta w pobliskim koszu by móc iść spokojnie dalej wraz z kumplem i jego psem przy boku.
- Lepiej poopowiadaj jak tam remont ci idzie- postanowiła nieco zmienić temat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brzmi pocieszająco. Patrząc na to, że to jedyny adres, który znam żeby go dorwać — nie widziało mu się przekopywanie miasta wzdłuż i wszerz, by znaleźć Owena w domu brata, w jakiejś knajpie albo nie wiadomo gdzie jeszcze. Wówczas musiałby odpuścić całe to spotkanie, a tego nie chciał robić bo naprawdę miał nadzieję na to, że szczerze porozmawiają i dowie się, czy jego nagłe wypowiedzenie nie wpłynęło na całą sytuację. Miał nadzieję, że nie.
No tak.. Czekanie na coś, co może nie nastąpić chyba nie ma sensu — westchnął. Ciężko było się z tym nie zgodzić. Drugiej osoby nie można było do niczego zmusić. Może Owen by czegoś zechciał z biegiem czasu, a może nie, ale Kira nie musiała przez to marnować własnego życia, czekając na niego tydzień, miesiąc a może w nieskończoność — Terapię? — rzucił, zanim zdążył się zastanowić nad tym pytaniem. Nie znali się jednak wystarczająco dobrze, by był w temacie a ludzka ciekawość w tym przypadku okazała się silniejsza — Wybacz, to było niestosowne — uśmiechnął się przepraszająco. Nie musiała się wdawać w szczegóły. Nie był z tych osób, które musiały wszystko wiedzieć, zwłaszcza o osobistym życiu innych ludzi.
Powoli do przodu. Większość spraw jest już ogarnięta od strony elektryki i hydrauliki. Gładzie położone, sufity odświeżone, podłoga przygotowana pod wyłożenie jej kafelkami. Na dniach zabieram się za malowanie, a potem zostanie kafelkowanie i najważniejsze, jazda po hurtowniach żeby zorganizować całe wyposażenie — streścił. Sporo pracy było już za nim, ale drugie tyle na niego czekało. Nie poddawał się jednak i dzielnie walczył, bo przecież to studio było czymś, o czym marzył od wielu lat. Teraz gdy spełniał te marzenia, ani śmiał narzekać na nadmiar obowiązków. Zresztą miał obok siebie świetnych przyjaciół, na których pomoc mógł liczyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zwłaszcza jeśli w tym czasie mojego oczekiwania on mógłby trafić na kogoś, kto bardziej by odpowiadał nie tylko jego gustowi, co ogólnie bardziej by pasował do niego niż ja. Nie oszukujmy się. Nie jestem jakimś chodzącym ideałem. Uznałabym wręcz, że jestem wrakiem człowieka - stwierdziła nieco bardziej ponuro kopiąc jakiś kamyk, który akurat napatoczył się jej pod nogi. Wcisnęła ręce nieco głębiej w kieszenie. Westchnęła cicho i wzruszyła lekko ramionami. Ostatnimi czasy co raz częściej mówiła o sobie. Miała wrażenie, że przynosi to jej niejako ulgę w tym wszystkim. Jakoś bardziej była z tym oswojona. Może faktycznie ta terapia przynosiła jakieś efekty, skoro co raz bardziej otwierała się na ludzi.
- Miałam bardzo ciężką przeszłość Rhys. Moja matka zostawiła mnie z ojcem jak miałam kilka miesięcy. Ojciec się nade mną znęcał. Wręcz torturował psychicznie i fizycznie. Na plecach do tej pory mam blizny. Wstydzę się je więc pokazywać. Zaś w pierwszej rodzinie zastępczej chcieli mnie zgwałcić... Na szczęście zwiałam. Już od dzieciaka chodzę na terapie. - wyjaśniła wyciągając jednak kolejnego papierosa zaraz go oczywiście odpalając. Zatrzymała się na chwilę i spojrzała w niebo. - Przez to wszystko nawet nigdy nie byłam w żadnym związku nie mówiąc już o seksie - dopowiedziała. Znów wzruszyła ramionami i spojrzała przed siebie ruszając w dalszą drogę. Nieco dziwnie czuła się z tym, iż powiedziała mu aż tak wiele. Z drugiej jednak strony czuła, że tego niejako potrzebowała. Zaufać nieco bardziej. Spróbować postawić krok do przodu aby przekroczyć granice własnych słabości i strachu. Nie uważała jego pytania za niestosowne. Ona wspomniała, a on odruchowo zapytał. Była to rzecz jak najbardziej naturalna i logiczna. Nawet gdyby nie chciała mu odpowiedzieć na to pytanie to po prostu by powiedziała, że ot terapia i nic szczególnego, lub że nie chce o tym gadać. Miała wiele opcji do wykorzystania. Nie była również na niego zła o to, iż padło takie a nie inne zapytanie w jej kierunku.
- Czyli bliżej niż dalej. To dobrze - pokiwała delikatnie głową. - Jeśli będziesz potrzebował pomocy to daj znać. Co prawda nie mam auta przystosowanego do wożenia dużych zakupów, ale mogę chociaż pomóc pomalować - uśmiechnęła się delikatnie. Cieszyło ją to, że jakoś mu się tam to wszystko powoli układało. Życzyła mu jak najlepiej w rozwijaniu jego nowo powstałej firmy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chodzącym ideałem? Pieprzenie, ideałów nie ma — zaśmiał się. Nie było ludzi idealnych. Wszyscy mieli wady i sztuką było zaakceptowanie tego w drugiej osobie, a nie znalezienie kogoś, kto byłby tych wad pozbawiony. Z takiego założenia wychodził Rhys. Różnie to wyglądało w praktyce i czasami było naprawdę ciężko kierować się tym tokiem myślenia w czynach, ale chcieć to móc. Podobno.
Ja... Nie wiem co powiedzieć — przyznał. Nie spodziewał się tego, co usłyszał — Przykro mi — dodał szczerze. Nie zazdrościł jej takiej sytuacji i szczerze współczuł tego, z czym musiała się mierzyć od najmłodszych lat. Nikt nie zasługiwał na takie życie, ale faktem było, że niestety nie tylko ją to dotknęło. Takich osób i dzieci, które musiały się zmagać z najrozmaitszymi trudami, zamiast cieszyć dzieciństwem i normalną rodziną było wiele. Zdecydowanie za dużo.
Więc... Owen tego nie rozumie, czy po prostu nic nie wie? — zapytał niepewnie. Nie chciał aż tak wnikać, ale nie rozumiał. Kira była świetną babką. Swoje przeżyła i może była przez to trochę zepsuta, ale czemu się dziwić? Normalnym było to, że to czego doświadczyła odcisnęło jakieś piętno na jej psychice. Im więcej zdradzała, z tym większą łatwością przychodziły mu jednak pytania, dlatego zerknął na nią pytająco, ciekaw tego, jaki jej sytuacja ostatecznie miała wpływ na całokształt relacji z Owenem.
Jasne, dzięki. Na ten moment mam skompletowane wsparcie, ale jakby komuś coś wyskoczyło, a robota mnie przerośnie, odezwę się — przytaknął. Każda pomoc była na wagę złota. Wiedział, że gdyby nie osoby, na które mógł ostatnio liczyć, prawdopodobnie wszystko trwałoby dużo dłużej i teraz nie byłby nawet w połowie remontu — A ty jak tam? Planujesz wydziarać coś nowego? — zagaił ją, gdy dotarli do niewielkiej polany, przy której spuścił psa ze smyczy, żeby ten mógł się wylatać w najlepsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zapewne masz rację - przyznała mimowolnie się uśmiechając. Niby to wiedziała, a jednak wciąż gdzieś tam w głębi niej siedziało, że no... Nie bardzo nadaje się do jakichkolwiek relacji społecznych. Było to oczywiście głupie. Zdawała sobie nawet z tego sprawę. Inaczej przecież nie miałaby znajomych czy przyjaciół, na których mogła liczyć. Ciężko było jednak wyzbyć się pewnych nawyków nabytych przez lata, gdzie to sama przy tym wszystkim od siebie odsuwała i odtrącała ludzi ukrywając się za własną granicą bezpieczeństwa, wyznaczoną x czasu temu. Sama oczywiście nie miała nawet obrazu ideału faceta, z którym by chciała się związać. W ogóle mało się nad tym zastanawiała. Chciała po prostu czuć się bezpiecznie i dobrze. Nic więcej.
- Nic nie musisz mówić. Wiem... Wiem, że to niby tylko przeszłość, ale od takiej przeszłości nie da się od tak uwolnić.. - stwierdziła patrząc przed siebie. Chciała go ubiec przed potencjalnym wypowiedzeniem takowych słów. Dość często to kiedyś słyszała, więc się niejako przyzwyczaiła, ale i tak wolała tego nie słyszeć. Co prawda nie każdy używał takiego sformułowania, ale jakoś wolała to wypowiedzieć osobiście. No i oczywiście fakt, którego podważyć się nie da - nikt nie zasługiwał na podobne cierpienie. Dzieci to już zwłaszcza, bo nie potrafiły się same obronić. Zwłaszcza te, które były tak traktowane od maleńkiego. Nieco inaczej było, gdy nagle trafiały w podobny wir akcji. Mimo wszystko to dorośli są od tego, aby je wspierać. Jeśli tego nie robią, dzieci kończą podobnie do niej lub znacznie gorzej. Nie każdy bowiem radzi sobie psychicznie z taką traumą.
- To nie tak, że nie wie. Nie wie wszystkiego. Widział moje plecy bo je tatuował wielokrotnie. Wspominałam mu o ojcu, skąd miałam blizny. Jednak... Nie mówiłam mu o terapii i o tym, że boję się seksu. Wtedy nie byłam jeszcze gotowa na taką rozmowę, a teraz... Teraz to już bez znaczenia. Czy nie rozumie? Nie wiem... Wydaje mi się, że coś tam przeczuwał, bo nie mogę powiedzieć... Był ostrożny wobec mnie - przyznała spokojnie wciąż popalając swojego papierosa. - Nie chcę mu mimo wszystko narobić większych problemów. Związanie się ze mną, gdy nie doszło do rozwodu byłoby błędem. Jego ex mogłaby to tylko wykorzystać, a nie chcę by z tego powodu miał problemy finansowe czy brak możliwości widzenia się ze swoimi dziećmi. Utrudniłabym mu jedynie życie, a tego nie chcę robić. - Podjęli taką, a nie inną decyzję właściwie wspólnie. Czy coś jeszcze kierowało Owenem tego nie wiedziała. Ona jednak na prawdę nie chciała mu w żaden sposób truć dupska lub niszczyć życia. Uważała, że jego nie do końca ex wystarczająco mu je uprzykrzyła. Nie chciała być dodatkowym balastem i powodem, dla którego zszedł by na dno wraz ze swoim salonem tatuażu. Chciała mu jedynie pomóc, nic więcej.
- To chociaż czasem daj się wyciągnąć na spacer. Odpoczynek też jest potrzebny - Blondynka uśmiechnęła się do niego delikatnie. Zgasiła peta i znów schowała ręce do kieszeni. Wzruszyła lekko ramionami. - Do tej pory tylko Owen mnie tatuował. - Kira zamilkła. Nie bardzo wiedziała co ma więcej do tego dopowiedzieć. Z jednej strony chciałaby jeszcze nie jeden tatuaż. Z drugiej zaś dziwnie by się czuła leżąc znów u Owena. Co prawda postawili na stopę koleżeńską, aczkolwiek nie czułą się na razie pewnie z tym wszystkim. Wolała więc poczekać z jakąkolwiek decyzją w tej sprawie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sunset Hill”