WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

kawiarnia

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1 Czy wierzysz w istnienie przeznaczenia? Czy wierzysz, że pośród niczego nieświadomymi ludźmi, przemierzającymi ulice miasta będąc w pełni pochłonięci codziennością krąży niewidzialna, tajemnicza siła, która splata ich drogi? Splata według schematu, który zna tylko i wyłącznie ona sama, niekoniecznie logicznego dla całej reszty. Powoduje, że ludzie, którzy w normalnych okolicznościach nigdy by się nie odnaleźli, teraz to robią... Wystarczy jeden mały przypadek, jedno małe potknięcie, jedno odruchowe złapanie w ramiona, jedno zbyt długie spojrzenie, jedno niefortunne wylanie kawy na najnowszy garnitur przechodnia...

Jedynym w co w tym momencie wierzyła Olivia Ellsworth był niepodważalny i niezasługujący na zaprzeczenie fakt, że osoba sterująca jej losami musi jej, nie owijając w bawełnę, szczerze nienawidzić. Skąd tak okrutne i bezwzględne wnioski miały czelność pojawić się w tej miodowej czuprynie? Odpowiedź na to pytanie pod żadnym pozorem nie wymagała wielkich historii czy godzinnych opowieści. Wystarczyło jedno słowo, słowo klucz. Projekt.
Profesor Irwin, prowadzący jeden z bloków zajęciowych dla przyszłych fotografów, na który swoją drogą udało się znaleźć Olivii czas i w tym semestrze, był człowiekiem dość specyficznym, ale jednocześnie potrafiącym rozbudzić w młodych ludziach prawdziwą pasję. Poprzez to jego zajęcia rządziły się swoimi własnymi, unikatowymi prawami, niekiedy niekoniecznie racjonalnymi. Już na pierwszych zajęciach zapowiedział, że jedynym sposobem w jaki prowadzony przez niego przedmiot zostanie finalnie zaliczony będzie wykonany projekt fotograficzny. Jednak czy nie o wiele prościej i zarazem bardziej przyjaźnie byłoby rzucić krótkie "Moi drodzy, dobierzcie się w pary jak tylko dusza zapragnie" aniżeli wejść do sali, wypisać czarnym flamastrem na śnieżnobiałej tablicy te właśnie pary stworzone według własnego uznania i postawić wszystkich zgromadzonych przed faktem dokonanym? Oczywiście, że prościej. Tego dnia Olivia miała ochotę solidnie potrząsnąć profesorem Irwinem i wykrzyczeć mu to prosto w twarz. Z czystej desperacji.
Fakty były jednak takie, że została sparowana z Tylerem Walshem.
Kim był Tyler? Nie chciała być niesprawiedliwa, nie chciała wysnuwać pochopnych, krzywdzących ocen, naprawdę. Naprawdę (jak jasna cholera) nie chciała i za każdym razem gorzko karciła się w myślach, kiedy jej umysł dopuszczał się tego okropnego czynu.
Jednak Tyler zdawał się być osobą, z którą odnalezienie wspólnego języka, oczywiście w jej przypadku, będzie graniczyło z cudem na miarę wyczarowania z obślizgłej ropuchy zapierającego dech w piersi księcia, a więc zerowe. Ani on nie należał do jej bajki, ani tym bardziej ona do jego, zdecydowanie nie. Oboje przypisani byli do dwóch zupełnie różnych światów, oddalonych od siebie tak bardzo jak oddalone są od siebie Ziemia i Księżyc, Saturn i Wenus oraz wiele innych ciał niebieskich. Krótko mówiąc, niewyobrażalnie jeśli swoje życie liczy się w latach zwyczajnych, a nie latach świetlnych.
Z takimi właśnie myślami zaprzatajacymi jej (nieco przerażoną i obciążoną tym samym) głowę zajmowała jeden z dwuosobowych stolików w najzwyklejszej w świecie kawiarni. Ta zdecydowanie nie była jedną z tych najbardziej popularnych w mieście, co równało się z tym, że nie była i zatłoczona. Właściwie oprócz Olivii znajdował się tutaj jeszcze tylko jeden klient - samotny mężczyzna w okolicach czterdziestego roku życia w zupełności pochłonięty ekranem swojego laptopa i filiżanką aromatycznej kawy.
Ellsworth była przekonana, że jest to idealne miejsce na tego typu spotkanie organizacyjne, gdzie musieli ustalić jakiekolwiek, choćby najuboższe zarysy czekającej ich współpracy (o zgrozo!). Na uniwersalnym gruncie, wśród ludzi, a więc w miarę komfortowo i bezpiecznie. Oczywiście wyboru tego musiała dokonać całkowicie we własnym zakresie - jej kolega absolutnie nie kwapił się by do spotkania doszło, jak gdyby w ogóle nie zależało mu na całym... Niczym. Tak więc wzięła sprawy w swoje ręce. Cóż, jeśli miejsce to nie przypadnie do jakże szlachetnego gustu Tylera będzie mógł mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie.
Po raz kolejny w przeciągu stosunkowo krótkiego czasu spojrzała na ścienny zegar, którego duże wskazówki bardzo opornie zmieniały swoje położenie. Dochodziła osiemnasta, co oznaczało, że Tyler spóźniał się już piętnaście minut.
Nie było to nazbyt przyzwoitym zachowaniem, ale przecież każdemu może się zdarzyć awaryjna sytuacja i z takiego założenia właśnie wyszła. Tylerowi przydarzyła się awaryjna sytuacja.
Naprawdę mnóstwo sił wkładała w to by jej nastawienie do dzisiejszego dnia było pozytywne.
Ostatnio zmieniony 2020-09-01, 22:36 przez Olivia Ellsworth, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1.

Ty nie wierzył w takie bzdury jak przeznaczenie, czy jakieś „siły” które mogły w jakikolwiek sposób kierować ludźmi, spłatać ich losy, pozwalać na miłości od pierwszego wejrzenia i innego tego typu sprawki. Dla niego był to po prostu przypadek, może nawet łut szczęścia kiedy faktycznie przytrafiło się coś miłego. To wszystko mimo tego, że wcale nie należał do osób twardo stąpających po ziemi, wręcz przeciwnie! Kto znał go chociażby ze słyszenia wiedział, że jego życiem kieruje spontaniczność. Może faktycznie powinien się nad tym trochę dłużej zastanowić i uwierzyć w te „bzdurki”? Jak na razie ten jego los nie był dla niego łaskawy skoro postawił go w tej dość problematycznej sytuacji. Nie do końca wiedział jak to wszystko rozwiązać, ale był pewny jednego, na pewno nie mógł zostawić tej sprawy w takim stanie. Nie żeby miał coś przeciwko Oliwii, właściwie to nie znał jej jakoś za dobrze. Niby nie ocenia się książki po okładce, ale w tym momencie Tyler nie wyobrażał sobie wykonywania tego zdania z kujonka która nagle postanowiła uczęszczać na dodatkowe zajęcia, bo pewnie dostanie za to więcej punktów, poprawi stopnie czy inna głupotkę która pewnie przejmowała się ślęcząc nocami nad książkami. Okej może jednak w tym momencie trochę ja ocenił...Nie potrafił się powstrzymać. Niestety, ale tak właśnie postrzegał jej podejście do fotografii, jego największej pasji, miłości! Może wyglądał na luzaka który ma wszystko gdzieś, a na Uni uczęszcza tylko po to żeby poimprezować, ale fotografia była dla niego wszystkim i na prawdę był w tym świetny! Nie miał zamiaru psuć sobie projektu, a przy okazji oceny na której na prawdę mu zależało. Surprise surprise, Tyler Walsh przejmuje się studiami! Dlatego zjawił się tutaj z nadzieją, że Olivia po prostu odpuści, poprosi profesora o zmianę partnera (on już próbował, niestety bez skutku) lub po prostu zostawi go w spokoju, pozwalając mu odwalić większość roboty. Z takim planem wpadł do kawiarni której wnętrze zlustrował wzorkiem dość szybko namierzających stolik przy której siedziała średnio zadowolona Olivia. Wziął głębszy wdech jakby przygotowywał się na coś bardzo ciężkiego po czym usiadł na przeciw niej.
Zastanawiałem się nad tym jak rozwiązać ten nasz problem. Byłem już o Collinsa. Niestety nie może nas z nikim zamienić i uwierz mi próbowałem, dlatego po prostu pozwól mi się tym zająć, a jeśli faktycznie będą potrzebował pomocy dam ci znać. Win win. - powiedział praktycznie na jednym wdechu jak to miał w zwyczaju kiedy się nakręcał. Żadnego „hej”, „jak się masz” czy innych small talków. Przeszedł od razu do sedna. Kiedy zaczął tak wyrzucać z siebie te słowa jego wzrok padł na dziewczynę, a następnie na babeczkę która przed nią leżała, po chwili, może nawet trochę dłuższej niż powinien, skupiając się ponownie na Oli. Uniósł pytająco brwi wskazując na babeczkę, jednak nie czekając na jej odpowiedz po prostu się poczęstował odrywając kawałek i pakując go do buzi. Nie potrafił oprzeć się tutejszym słodkością, właściwie to żadnym słodkością, przekąska czy ogólnie jedzeniu. Posłała jej pytające spojrzenie przeżuwając swoją droga przepyszne ciasto.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na całe szczęście Olivia nie była damską wersją słynnego wampira potrafiącego wnikać do umysłów wszystkich zgromadzonych w kawiarni, Edwarda Cullena. Na całe szczęście, bo gdyby usłyszała szczególnie ten fragment, kiedy to jest kujonką, która przychodzi na zajęcia profesora Irwina tylko i wyłącznie po to by zgarnąć dodatkową pulę punktów zapewne popadłaby w stan będący tą wyjątkowo cienką granicą pomiędzy białą gorączką a dziką furią. Powiedzmy sobie to już w tym momencie, czym szybciej tym lepiej, a Tyler powinien słuchać uważnie i zapamiętać tę lekcję raz na zawsze - Olivia uczęszczała na pojedyncze ćwiczenia z fotografii nie dlatego by zaimponować rektorowi uczelni dodatkowym wpisem w papierach, kiedy to walczyła o stypendium chociażby. A już na pewno nie dlatego by poprawić sobie stopnie (nie musiała, miała je już teraz wystarczająco dobre!). Zjawiała się tam, ponieważ podobnie jak w przypadku Tylera, było to jej "oczkiem w głowie", pasją, miała do tego zacięcie, cokolwiek. Czy była w tym świetna? Nie jej to oceniać, ale na pewno dążyła do tego by być lepszą niż obecnie. Tak więc poświęcała czas, który z teoretycznego punktu widzenia był już jej czasem wolnym od uniwersyteckich korytarzy na to by spędzić tutaj jeszcze dodatkową godzinę, a może dwie. W przeciwieństwie do chłopaka siedzącego naprzeciwko o bujnej, czarnej czuprynie, który bez wątpienia wspomniany czas zagospodarowałby w ZUPEŁNIE inny sposób!
Pojawienie się dwudziestolatka w klimatycznym lokalu na uboczu zasługiwało chyba tylko na jedno porównanie, najtrafniejsze z możliwych. Na Olivię podziałało tak jak z czysto teoretycznego punktu widzenia może podziałać nadejście nagłej, gigantycznej fali tsunami na niczego nieświadomego plażowicza, który odprężony, jak gdyby nigdy nic relaksuje się na kolorowym ręczniku. Bynajmniej nie stało się tak dlatego, że została powalona na kolana jego urokiem osobistym czy urodą. Już miała otworzyć usta by się przywitać jak na kulturalnego, mimo wszystko człowieka przystało jednak te zamarły dokładnie w połowie. Tyler przejął niemal całą inicjatywę w tym jakby nie patrzeć, dość koślawym spotkaniu. A przecież Olivia zaplanowała sobie to zupełnie inaczej, nie tak miało być. To ona miała mu "przewodniczyć", to ona miała złożyć propozycję jak uporać się z tym niewygodnym zadaniem. Tak bardzo nie lubiła, kiedy cokolwiek szło nie po jej myśli.
Pewnie właśnie dlatego milcząc, wpatrywała się w swojego rówieśnika nieco zszokowanym i niedowierzającym wzrokiem obserwując jak konsumuje jej babeczkę... Fragment babeczki z największą ilością rewelacyjnej posypki!
- Woah woah woah... Poczekaj. - finalnie jednak przemówiła, kiedy wreszcie skończył swój jakże uroczy monolog. Delikatnie potrząsnęła głową - miało zagwarantować jej to powrót do tego co tu i teraz po czym uniosła ręce w obronnym geście marszcząc przy tym czoło, co równało się z niczym innym jak z tym, że jego propozycja nie przypadła jej do gustu, delikatnie mówiąc.
- Zacznijmy jeszcze raz. Po pierwsze - cześć Timothy. - oczywiście, że celowo przekręciła jego imię, przecież dobrze wiedziała jak się nazywa. Zrobiła to dlatego by nie myślał dłużej, że jego popularność sięga zenitu i każdy zna personalia Tylera Walsha. - Po drugie - miło Cię widzieć. Po trzecie - smacznego, a po czwarte... Po prostu nie. - jej kąciki ust zadrżały by unieść się ku górze tworząc nikły zalążek uśmiechu w połowie rozbawionego, w połowie ironicznego. - Posłuchaj... Nigdy nie zgodzę się na to by ktokolwiek zrobił za mnie coś, co należy do moich obowiązków. Nie przychodzę na te zajęcia po to by wysługiwać się innymi, daleko mi do tego typu osoby i nie wiem skąd w ogóle przyszło Ci to do głowy, ale myślę, że powinieneś zmienić tok myślenia. - być może brzmiała w tym momencie jak klasyczna przemądrzała pannica, ale najwyraźniej tak było trzeba. Starała się nad sobą panować ze wszystkich sił tym samym dotrzymując obietnic, które złożyła sama przed sobą przychodząc tutaj... Opanowanie jest kluczem do wszystkiego.
- Jeśli ktoś prosi by zrobić coś w parach, to automatycznie oznacza, że trzeba ze sobą współpracować, nie uważasz? Poza tym dobrze byłoby najpierw ze mną porozmawiać, a nie urządzać samotne wyprawy do wykładowcy. - jak już zostało delikatnie powiedziane, jej również nie odpowiadał Tyler jako osoba, z którą miała współpracować przez najbliższe miesiące, ale na litość boską, nawet przez myśl jej nie przeszło by nawiedzać profesora Irwina i płakać nad jego biurkiem już przed pierwszym starciem! Kto wie co takiego właściwie Tyler mu powiedział?
- Podsumowując? Zamierzam brać aktywny udział w tym projekcie. Mam już nawet kilka pomysłów. Chciałbyś zobaczyć? Przyniosłam ze sobą laptopa. - starała się brzmieć zdecydowanie milej niż jeszcze chwilę temu by nieco rozładować napięcie, które zdołało się tu wytworzyć w przeciągu tego jakże krótkiego czasu.
Obecność Tylera wyzwalała w Olivii poczucie ogromnego dyskomfortu i było jej tutaj po prostu źle. Absolutnie nie jest niczym przyjemnym usłyszeć w tak otwarty sposób, że ktoś próbował się jej bezwzględnie pozbyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jego perspektywy sprawa wyglądała jasno - on przejmuje inicjatywę, ona zgadza się z braku innej opcji, a może i asertywności, bo w jego oczach nie wyglądała na wielce odważną czy chociażby kłótliwa osobę. On wykonuje zadanie po swojemu i wszyscy są szczęśliwi. Szkoda tylko, że nie uwzględnił w swoich planach jednej dość istotnej rzeczy - tego, że może się po prostu co do niej mylić. Oczywiście nie przyznałby się na głos, ale w pierwszej sekundzie kiedy tak go zastopowała, a właściwie to zaprotestowała, nie wiedział co powiedzieć. Po raz pierwszy od na prawdę dawna ktoś tak go zaskoczył i dosłownie przez ułamek sekundy w jego oczach widać było to zdziwienie, a może nawet i podziw? O mało co się nie zakrztusił słysząc jak przekręciła jego imię, jeśli zrobiła to specjalnie to na prawdę miał do czynienia z twardszą zawodniczką niż mógłby się kiedykolwiek spodziewać. Bardzo szybko się zreflektował, mając nadzieje, że Olivia nie zdążyła tego wyłapać. Powoli przełknął te nieszczęsną, chociaż przepyszną babeczkę dając sobie na tyle czasu żeby na spokojnie móc odnieść się od tego co dziewczyna próbowała mu tutaj wyłożyć. Kiedy tak skończyła swój wywód na jego twarzy widniało tylko i wyłącznie rozbawienie, którego po prostu nie potrafił ukryć. Jego usta rozciągnęły się powoli w ten charakterystycznym uśmieszku który tak dobrze znali wszyscy, a zwłaszcza płeć przeciwna.
- Olivia, tak? - zaczął, chociaż i on dobrze wiedział kim jest, ale nie byłby sobą gdyby się nie odgryzł. - Może zacznijmy od nowa. Tyler. - pochylił się w jej stronę jednocześnie wyciągając dłoń w geście przywitania. Skoro miał tutaj zawitać na dłużej niż pare minut to musiał zmienić nieco swoją strategię. Zazwyczaj kiedy znajdował się w „trudniejszej” sytuacji wykorzystywał, nieskromnie mówiąc, swój urok osobisty i charyzmę której mu nie brakowało. Dobra najskromniejszy też nie był, ale z drugiej strony po co udawać jakąś fałszywą niepewność, czy skromność i nie korzystać ze swoich mocnych stron? W jego przypadku ta pewność siebie nigdy go nie zawiodła. Wszyscy wiedzieli, że potrafił załatwić praktycznie wszystko, jednak w tej sytuacji troszeczkę się przeliczył. Najpierw profesor który odmówił mu zmiany partnera, teraz ona która ewidentnie nie była zainteresowana jego propozycją ‚współpracy’. No cóż musiał podejść do tego nieco inaczej i potraktować to jako pewnego rodzaju wyzwanie. Nie oznaczało to jednak, że w głębi duszy był nieco poirytowany całą tą sytuacją.
- Miło, że tak sobie tutaj wszystko wyjaśniamy, więc skoro już jesteśmy tacy ze sobą szczerzy to chyba nie jest tajemnicą, że ani ty ani ja nie jesteśmy zadowoleni z takiego obrotu spraw. - kontynuował, przy ostatnich słowach wskazując palcem na nią i siebie, powtarzając ten gest dwukrotnie. - Nie bierz sobie tego do serca, ale chyba nie do końca zdajesz sobie sprawy z tego co wymaga to zadanie. Rozumiem, że pewnie w każdym innym przedmiocie jesteś najlepsza, masz same piątki i te spawki, ale jednak w fotografii nie chodzi o wykłucie na pamięć paru formułek. - mówił powoli jakby wykładał jej conajmniej fizykę kwantową (o której swoją drogą nie miał pojęcia). - Może jednak sobie to przemyślisz i odpuścisz, zobaczysz co mam za tydzień, ocenisz, na pewno się nie zawiedziesz. - dodał jakże szczodrze, kompletnie ignorując jej propozycję odnośnie pomysłów które miała. Nie chciał wyjść na chama czy ignoranta, ale niestety trochę nie dawała mu wyboru. Posłał jej szeroki uśmiech, jakby zadowolony z siebie i swojej propozycji, opierając się łokciami o stolik i przyglądając się jej intensywnie. Zazwyczaj kiedy znajdował się w trudniejszej sytuacji wykorzystywał, nieskromnie mówiąc, swój urok osobisty. Nigdy go nie zawiódł, wszyscy wiedzieli, że potrafił załatwić dosłownej wszystko, jednak w tej sytuacji troszeczkę się przeliczył. Najpierw profesor który odmówił mu zmiany partnera, teraz ona która ewidentnie była odporna na jego „wdzięki”

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy z nas zapewne nie raz i nie dwa uczestniczył w tzw. "grach zapoznawczych". Pojawiały się one zazwyczaj wtedy, kiedy w jednym pomieszczeniu gromadziła się grupa ludzi zupełnie sobie do tej pory nieznanych. Gdyby tak Olivia w tym właśnie momencie została poproszona o to by wstać i oprócz klasycznych informacji na własny temat opisać samą siebie zaledwie trzema krótkimi wyrazami bądź zdaniami bez wątpienia byłoby to mająca poukładane w głowie, rozważna marzycielka i... opanowana. Tyle, że teraz ten drogocenny atut osobowości Olivii zaczął drżeć i kruszyć się niemal u samych podstaw, co było zjawiskiem bardzo niebezpiecznym z prostej przyczyny - jeśli zachwieje się fundament, z łoskotem runie i cała reszta. Niczym starannie, przez wiele godzin układane domino. Wystarczyło jedno, nieszczególnie mocne dotknięcie palcem by cała mosiężna konstrukcja przestała istnieć.
Głównym i zarazem jedynym prowodorem tego, że dwudziestolatka traciła nad sobą kontrolę był nie kto inny jak Tyler Walsh na czele ze swoim uśmiechem. Uśmiechem prześmiewczym. Uśmiechem zdecydowanie zbyt pewnym siebie. Uśmiechem aż kipiącym wredotą. Najwidoczniej jeszcze nikt nie zdjął mu go z tej przystojnej twarzy i czas najwyższy by to zmienić. Zwłaszcza, że panna Ellsworth poczuła się urażona i poważnie znieważona, kiedy tak roześmiał się patrząc jej prosto w oczy, podczas gdy ona wiele sił wkładała w to by spotkanie miało w miarę cywilizowany przebieg, by ton jej głosu brzmiał miło, przyjaźnie, by sprawiała wrażenie osoby otwartej na współpracę, otwartej na "nowe doświadczenia". Najwyraźniej była to gra niewarta... Czegokolwiek. I już nie zamierzała się więcej starać.
- Cześć Tyler. Nieszczególnie miło mi Cię poznać. - Olivia przekrzywiła swoją głowę nieco na bok, a na jej usta wstąpił sztuczny grymas mający przypominać serdeczny uśmiech. Jednak nie była na tyle bezczelna by kompletnie zignorować jego gest w postaci wyciągniętej na powitanie dłoni. Dumnie i pewnie wsunęła w nią tą własną ściskając delikatnie. To zabawne jak drobna była przy tej należącej do studenta. - I w zupełności się z Tobą zgadzam. Ani Ty, ani tym bardziej ja nie jesteśmy zadowoleni z tego, że musimy razem pracować. - tym razem już zupełnie puszczając uśmiech w niepamięć, jakikolwiek by on nie był, dodała z ogromną powagą jednocześnie wbijając w chłopaka śmiałe spojrzenie - absolutnie nie zamierzała opuścić wzroku. Jednocześnie z ewidentną złością, może nieco zbyt zamaszystym i gwałtownym gestem przesunęła babeczkę (naruszoną juz przez Tylera) w swoją stronę by łaskawie przestał ją podjadać i zajął się problemem, który ewidentnie mieli. Tak, mieli. Oboje. Słodkość znalazła się na krawędzi drewnianego blatu stolika, który od krótkiej chwili zajmowali. Miała nadzieję, że tutaj już nie sięgnie.
Jednak prawdziwa zagłada miała dopiero nadejść. Pierwsza bomba atomowa huknęła o niewielką planetę zwaną Olivią w chwili, gdy stwierdził, że właściwie to dziewczyna nie ma najmniejszego pojęcia o fotografii. Druga? Wtedy, gdy z kolei wysnuł wniosek, że całe jej życiowe osiągnięcie to wyuczone nocami formułki. Krew krążąca w żyłach brunetki uzyskała już prawdopodobnie temperaturę wrzenia; puls był bliski temu książkowemu określanemu jako stan przedzawałowy, a Ona sama doznała stanu na kształt zapowietrzenia.
- Mhm, skoro taki z Ciebie wybitny znawca fotografii i przy okazji łowca talentów, jak widzę, co tak właściwie robisz na studiach, Tyler? Może warto było nie przebierać w środkach i złożyć podanie jako wykładowca, hm?! Przecież Ty wiesz wszystko najlepiej, masz najlepsze pomysły, a Twoje zdjęcia są po prostu nie do przebicia! Inni studenci i ich wizje są przy Tobie po prostu niczym więc po co tracić czas! - powiedziała ostro. Jej głos stał się już bardzo wyraźnie podniesiony, a tęczówki Olivii aż płonęły wściekłością.
- Wiesz Tyler, to jednak prawda co o Tobie mówią. Dupek o zupełnie nieuzasadnionej pewności siebie. Tym właśnie jesteś. - wyrzuciła z siebie to, co od dłuższej chwili leżało jej na sercu. Można było odnieść wrażenie, że miała to być klasyczna "szpilka" wymierzona w postać studenta - wbijana bardzo powoli, by wywołać serię bolesnych ukłuć. Aczkolwiek poniekąd był to błędny wniosek. Słowa te przepełnione były goryczą, którą niestety musiała przełknąć. Goryczą wywołaną niezaprzeczalnym faktem, że nie dał się poznać jako osoba lepsza niż głosiły mniejsze czy większe plotki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiał przyznać, że nawet całkiem nieźle się bawił widząc, że Olivia ewidentnie traci kontrolę nad całą sytuacją. Właściwie to nie spodziewał się niczego innego, w końcu to on miał przejąć pałeczkę, a ona po prostu miała się na to wszystko zgodzić. Gdyby faktycznie zastanowił się chociaż przez moment nad swoim zachowaniem może w końcu zrozumiałby jak okropnie wygląda to dla osób trzecich, a co dopiero tych powiązanych w całą stację jak właśnie Olivia. Problem w tym, że kiedy skupiał się na swoim celu, a w tym wypadku było rozwiązanie problemu jakim było połączenie ich w ‚parę’, to nie bardzo obchodziła go cała reszta. Nie spodziewał się jednak, że dziewczyna w jakikolwiek sposób mogłaby go zaskoczyć, co zrobiła kiedy tak miło się z nim przywitała. Nie mógł się powstrzymać i zaśmiała się cicho, ściskając jej dłoń, niezwykle delikatnie kiedy poczuł jej drobne palce kontrastujące z jego, o wiele większą dłonią. Pokręcił głową z rozbawieniem, uśmiechając się szerzej w ten na prawdę szczery sposób który dosięgła nawet jego oczu. - Miło, że się zgadzamy. - odpowiedział zupełnie szczerze, bo przynajmniej to sobie wyjaśnili, po co mieliby się okłamywać. W tym momencie poczuł, że może faktycznie nie pójdzie tak źle jak jeszcze myślał pare minut temu i oboje wyjdą stąd za chwilkę zadowoleni. Jego wzrok momentalnie powędrował w stronę babeczki którą tak ostentacyjnie przesunęła w swoją stronę i musiał przyznać, że jego serduszko, a raczej żołądek zapłakały cichutko z żalu!
- Nie twierdze, że wiem wszystko. - zaprzeczył nadal rozbawiony tym jej wnioskowaniem.- Ale nie widzę nic złego w tym, że chce wykonać to zdanie najlepiej jak potrafię i przykro mi jeśli to cię uraziło, ale niestety w tym wypadku jestem po prostu lepszy. - wzruszył ramionami jakby kompletnie nie ruszyło go to co właśnie mu powiedziała. Nie uważał, że jest bogiem fotografii, ale nieskromnie twierdził, że jest lepszy od niektórych, a na pewno od niej. W jego mniemaniu na prawdę nie chciał jej jakoś bardzo urazić, właściwie to cała ta konwersacja wydawała mu się całkiem zabawna. Szkoda, że musiała to wszystko zepsuć konturując ten swój już nie tak zabawny wywód. Może mu się należało, ale w tym momencie poczuł się po prostu urażony. Początkowo próbował zachować ten sam uśmieszek, który mimowolnie zbladł z każdym słowem brunetki. Przygryzł policzek od środka chcąc powstrzymać się od zbędnego komentarza, nie chcąc jej przerywać, skoro juz tak się nakręciła. Cały czas pochylony w jej stronę, poprawił kaptur swojej bluzy, zaraz po tym przesuwając jedną dłonią po bujnej czuprynie która już i tak była rozwalona na każdą możliwą stronę. Robił tak za każdym razem kiedy się denerwował, o czym nie mogła wiedzieć, bo nie znalazła go na tyle, właściwie to mało kto o tym wiedział. Po raz pierwszy od dawna, na moment stracił nad sobą panowanie, a maska jaką nosił do tej pory spadła, może dosłownie na chwilkę, ale jednak, to ona była pierwsza osobą która w ten sposób go potraktowała, przynajmniej pierwsza która powiedziała mu co o nim myśli prosto w twarz. Pokręcił głową jakby z niedowierzaniem. - Nie wydaje mi się, że jest taka nieuzasadniona. - stwierdził, apropo swojej pewności siebie, wracając do siebie, a jego ton już nie był taki lekki czy rozbawiony jak jeszcze pare minut temu. - Wyglądasz na dość rozsądną osobę która nie słucha plotek, ale skoro już tak dobrze się poznajemy to chyba będzie fair z mojej strony jeśli stwierdzę, że jesteś nadętą kujonką którą interesują dobre stopnie, a jedyne zarwane noce to te które spędzasz samotnie w bibliotece. - rzucił nie zastanawiając się nawet nad tym co mówi. Zirytowała go, co próbował ukryć, jednak jego słowa ewidentnie mu nie pomagały. Na dodatek kiedy tak mówił pochylił się w jej stronę jeszcze bardziej, przez co odległość między nimi zmniejszyła się niebezpiecznie. Spojrzał jej prosto w oczy jakby rzucając wyzwanie, zwłaszcza tymi ostatnimi słowami, co jak co, ale jeśli chodziło o zabawę to był w tym mistrzem, a ona nie wygladała na osobę która była chociażby na jednej studenckiej imprezie. Kiedy tak jeszcze bardziej pochylał się w jej stronę, kończąc jakże przepiękną wypowiedź, wyciągnął dłoń i jednym, sprawnym ruchem przesunął te nieszczęsną babeczkę w swoją stronę, momentalnie odsuwając się od niej, opadając ponownie na oparcie swojego krzesełka i wbijając zęby w duży kawałek tej skradzionej pyszności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wśród osób, które nigdy nie miały z Olivią jakiejkolwiek styczności mogła uchodzić za osobowość nieco introwertyczną i zwyczajnie lubiącą chwile samotności. Ale te właśnie momenty, kiedy Tyler mógł przelotnie, kątem oka dostrzec dziewczynę siedzącą w pojedynkę na chociażby uniwersyteckim murku z książką w ręku dawały jej swego rodzaju przewagę - przewagę w postaci możliwości obserwacji najbliższego otoczenia. Ciche przyglądanie się pozwalało jej wysnuć o wiele więcej wniosków niż sam Tyler mógłby przypuszczać. By wykreować w swoim umyśle wstępną opinię na temat dwudziestolatka wcale nie potrzebowała przypadkowych plotek wydobywających się z ust zrozpaczonych dziewczyn, które urok osobisty Tylera pochłonął nieco zbyt mocno i skończyło się to, oczywiście, małą katastrofą oraz załamaniem. Posiadała umiejętność samodzielnego myślenia, dość dobrze rozwiniętą w gruncie rzeczy i intuicja (a podobno ta kobieca funkcjonuje całkiem dobrze) podpowiadała jej, że na przykład, chłopak siedzący naprzeciwko z jakichś nieznanych jej przyczyn nieustannie poszukuje atencji i czuje potrzebę bycia w centrum uwagi. Miała także przeczucie, że nie dzieje się to "tak po prostu", a wręcz przeciwnie - że kryją się za tym poważniejsze, wcale nie banalne przyczyny.
Jednak w tym momencie, w tej właśnie kawiarni, do której lubiła zaglądać, a która już zawsze będzie się jej kojarzyła z tym przeklętym spotkaniem, Tyler robił wszystko by już nigdy więcej nawet nie próbowała doszukiwać się w nim jakiejkolwiek głębi.
- Widzę, że boli Cię krytyka. A jednak wystarczy kilka nieprzychylnych słów by złamać Tylera Walsh, którego nie obchodzi zupełnie nic i nikt? - gdyby była naprawdę rozsądną dwudziestolatką (a za taką się przecież uważała) postąpiłaby w tej właśnie chwili zupełnie inaczej. Najlepszym z możliwych rozwiązań byłoby zwyczajne powstanie z miejsca, zabranie wszystkich swoich rzeczy, opuszczenie lokalu i pozostawienie Tylera samego. Tymczasem Olivia dała się wciągnąć w tę zupełnie bezsensowną zabawę pt. "Kto komu bardziej dołoży?" i... Przepadła. Już ewidentnie widać było, że nie potrafi zatrzymać tej machiny - nie teraz, kiedy (po raz kolejny podkreślę) rozbawiony uśmiech Ty'a, który doprowadzał ją do szału wyraźnie zbladł. Tak, to prawda, nie znała jego gestów, które wykonywał w określonych stanach emocjonalnych. Ale nietrudno było wywnioskować, że staje się poirytowany i ewidentnie przestaje się tutaj dobrze bawić.
Gdyby było dane im się spotkać w zupełnie innym miejscu, a raczej innym życiu pewnie nawet stwierdziłaby, że jego rozwichrzona fryzura, którą teraz tak zawzięcie przeczesywał była całkiem urocza, ale... Właśnie, w innym życiu.
- Wiesz co, Tyler? Wolę spędzać samotne noce w bibliotece niż mieć setki przyjaciół na największych imprezach w mieście, ale większość z nich tylko z pozoru. Nie wiem czy jesteś tego świadomy, ale chciałam Cię poinfornować, że większość z nich zadaje się z Tobą tylko dlatego, że robisz z siebie totalnego głupka po alkoholu i jesteś wtedy taki zabawny, urządzasz sceny albo wdajesz się w ostre bójki. Dziewczyny robią to z kolei dlatego, że jesteś przystojny. Mam wymieniać dalej? Jeśli miałabym otaczać się takimi osobami, to tak, w dalszym ciągu wybieram samotne noce w bibliotece. - przypomnijmy, jaki był cel ich spotkania tutaj? Ach tak, omówienie szczegółów pracy nad projektem. Najwyraźniej żadne z nich już o tym nie pamiętało.
Jednak wtedy, kiedy zbliżył się do niej zadziwiająco i zarazem niepokojąco blisko jak na osobę, która darzyła drugą szczerą niechęcią, bardzo się zdziwiła o czym świadczyły jej pytająco zmarszczone brwi jednoczesnie gorączkowo zastanawiając się czego powinna spodziewać się tym razem. Czekając na rozwiązanie tej zupełnie nieplanowanej sytuacji niemalże wstrzymała oddech na kilka wyjątkowo długich sekund. Jak się chwilę później okazało, wszystko to było bazą przygotowawczą pod kradzież owianej już sławą babeczki. Cóż, tym razem nie zareagowała w żaden sposób. Kompletnie straciła ochotę na drobną słodkość biorąc pod uwagę scenę, która właśnie się tutaj rozgrywała. Niech Tylerowi wyjdzie na (nie)zdrowie.
- Kompletnie nie rozumiem też co jest złego w tym, że komuś zależy na studiach. To, że Ty chcesz je zmarnować na granie w alkoholowego ping ponga nocami i nie wynieść z nich kompletnie niczego, nie oznacza, że wszyscy muszą robić dokładnie to samo. Ale rozumiem, jesteś jedną z tych osób, których kompletnie to nie rusza, bo w razie potknięć to tatuś na pstryknięcie palcem pokryje wszystkie koszty egzaminów poprawkowych. - gdyby wiedziała, gdyby tylko wiedziała o trudnej sytuacji rodzinnej chłopaka wolałabym dziesięć razy ugryźć się w język niż wytoczyć aż tak ciężkie działa, które stanowiły już swego rodzaju chwyt poniżej pasa. Jeśli kiedykolwiek będzie dane jej się dowiedzieć... Cóż, czekają ją gigantyczne wyrzuty sumienia i równie gigantyczne przeprosiny do zaaranżowania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może Olivia była świetną obserwatorką i uważała, że to dawało jej prawo do oceny innych osób z myślą, że te oceny były trafne. Jednak akurat w jego przypadku mogła bardzo się pomylić. Okej biorąc rzeczy tylko i wyłącznie z powierzchownego punktu widzenia, wszystko to co miała do powiedzenia na jego temat było w punkt. Fakt był arogancki, pewny siebie i momentami głupkowaty. Zawsze było go pełno chociaż wyglądał tak jakby nikt ani nic go nie obchodziło, nie mając ani jednej troski na tym świecie. Ale właśnie to co było widoczne gołym okiem niekoniecznie odzwierciedlałoprawdziwe oblicze danej osoby, a w tym przypadku Tylera. Był o wiele bardziej skomplikowaną osobowością, która na codzieńprzybierała maskę, nie chcą zdradzać swoich słabszych cech, ale z drugiej strony kto tak nie robił? Z resztą w jego mniemaniu to sprawiało, że wiele osób było o wiele bardziej interesujących, a dzięki fotografii potrafiła wydobyć z nim to wnętrze, emocje które ukrywali. Dlatego właśnie kochał fotografować, ale to już historia na inny czas. Wracając do tego jak Olivia świetnie potrafiła go ocenić, nie powinna oburzać się na myśl o tym, że i on zaszufladkował ją z odpowiednią naklejką.- Potrzeba o wiele więcej żeby mnie zranić. - stwierdził i nawet zaśmiał się cicho, chcąc zamaskować zupełnie to poirytowanie po którym teraz nie było nawet śladu. W jego miejsce znów wróciła pewność siebie i ta arogancja, która widoczna była w tym lekki uśmieszku jaki jej teraz podarował.Faktycznie jego poziom samoobrony i ilość ciosów jakie dostał w swoim nie tak długim życiu pomogło mu wychodować dość grubą skórę. Nie do końca rozumiał czemu jej słowa tak go ukuły, może po prostu spadł mu poziom cukru we krwi. Z tą właśnie myślą podkradł jej te wspaniałą babeczkę. Musiał przyznać, że był dumny ze swojego posunięcia, zwłaszcza widząc, że wytrącił ją z równowagi samą swoją bliskością. Ha, jednak ten jego urok osobisty nadal dział! Zmierzył ją wzorkiemjakby dopiero teraz zauważając jej smukłe i delikatne rysy twarzy, czy wydatne usta. Zamyślił się nawet przez moment, skupiając swój wzrok właśnie na nich i dopiero jej kolejne słowa przywróciły go z powrotem na ziemię.- Skoro tak świetnie potrafisz mnie opisać to chyba spędzasz dużo czasu obserwując i myśląc o mojej nieskromnie osobie. - rzucił, a ten jego zaczepny uśmieszek nie znikał z ust. - Czyli jednak uważasz, że jestem przystojny. - dodał kompletnie ignorując każde jej kolejne słowo, które wolała wymazać niż się do niego odnieść, może dlatego, że jednak w tym wszystkim było ziarnko prawy. Nawet zaczynały podobać mu się te ich przepychanki, dodatkowo pożerał właśnie kolejny kawałek pysznej babeczki, a przez myśl przeszło mu nawet, że mogą pójść na ugodę. Szkoda tylko, że jej niewyparzona, śliczna buzia musiała kolejny raz wszystko zniszczyć. Oczywiście, jak to on nie widział tutaj swojej winy.Coraz drugi przesunął ręką po włosach mierzwiąc je na wszystkie strony, co właściwie nie zmieniało wiele, patrząc na to, że zazwyczaj były w wielki nieładzie.
- Wieszmoże powinnaś zając się psychologią, a nie fotografią, skoro tak świetnie idzie ci ocena innych.- zaczął opierając się łokciami o stolikpochylając się w jej stronę, a przez jego twarz przeszedł cień nie tylko irytacji, ale czystego smutny, a może nawet i bólu. Trwało to dosłownie sekundę, można nawet mniej, ale nie potrafił tego powstrzymać, nie kiedy uderzyła tak blisko domu. - Gdyby nie zależało mi na tych zajęciach to nawet bym się tutaj nie zjawił, mimo to, jestem tracąc czas na ten bezużyteczną rozmowę.Rób co chcesz, ja zrobie swoje i może jakimś cudem uda ci się zdobyć dostateczny.- rzucił, a w jego głowie nie słychać już było tego zawadiackiego tonu czy rozbawienia, a czystą irytację której niestety nie potrafił powstrzymać. A jeszcze przed momentem myślał, że się dogadają...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podczas, gdy Tylerowi, o dziwo, zaczynało się tutaj coraz bardziej podobać, Olivia mierzyła się z prawdziwymi torturami i udręczeniem. W przeciwieństwie do swojego "partnera od projektu" uważała, że ich obecne zachowanie było już nawet nie szczeniackie, a po prostu okropne i nieludzkie. Oboje urządzili sobie tutaj nic innego jak kolejny odcinek teleturnieju o wdzięcznej nazwie "Kto precyzyjniej wbije drugiej osobie nóż w plecy?" Choćby nie wiadomo jak wybitnych argumentów użyli na swoją własną obronę, tak każde z nich w praktycznie jednakowym stopniu ponosiło odpowiedzialność za obecną sytuację. Ty - bo już niemalże od progu kawiarni posiadał całkowicie negatywne nastawienie do dziewczyny i nie dał absolutnie żadnej szansy jej umiejętnościom. Olivia - bo pozwoliła by te złe emocje przejęły nad nią całkowitą kontrolę i nie potrafiła powiedzieć "Dosyć". A przecież do tej pory zawsze starała się funkcjonować w świecie tak by nikogo nie skrzywdzić, by nikt nie miał jej niczego za złe i nikt nie mógł powiedzieć nieprzychylnego słowa na jej temat. Najwyraźniej Tyler wyzwolił w niej wszystko to, co najgorsze i szczerze mogła powiedzieć, że nie znosiła takiej wersji siebie kategorycznie nie będąc dumną z tego, co zrobiła. Czym innym jest uraczyć dobrego przyjaciela żartobliwą, ironiczną uwagą wiedząc, że ten odbierze to w całkowicie pozytywny, niepoważny sposób, a czym innym jest powiedzieć nieznajomemu prosto w twarz, bez najmniejszego zająknięcia i mrugnięcia powieką, że chociażby dla ludzi jest ważny tylko i wyłącznie dlatego, ponieważ sięga z nimi po alkohol i bardzo łatwo jest namówić go na całonocną imprezę. Na całe szczęście stopniowo pojawiające się wyrzuty sumienia stanowiły to ważne światełko w tunelu, że być może lada moment wróci tu ta dwudziestolatka, którą była jeszcze godzinę temu.
- Czy uważam Cię za przystojnego? Myślę, że nikomu nie powinno zadawać się tego typu pytań, wiesz Tyler? Na ziemi mieszka kilka miliardów ludzi i każdy z nas ma inny gust, każdy ma inny wzór atrakcyjności... To, co dla jednego jest ideałem piękna dla innego może być kompletnie obojętne. - choć nie miała wiele czasu na zastanowienie, właściwie jakieś drobne, nieznaczne ułamki sekund, doszła do wniosku, że tym razem podejdzie do odpowiedzi od znacząco innej strony. Oczywiście, mogłaby teraz zacząć ironizować w najlepsze, posłużyć się wyświechtanymi, ciętymi ripostami typu "O tak, obserwuję Cię za dnia i nocami wyczekuję pod Twoim domem, robię Ci zdjęcia z ukrycia i mam nimi pokrytą całą tablicę korkową w swojej sypialni. Chcesz zobaczyć mój pokój psychopaty?", ale wtedy dałaby niesfornemu chłopakowi jeszcze więcej możliwości do łapania jej za słówka i w efekcie kompromitacji oraz bezwzględnego wyśmiewania. Dlatego też postanowiła nieco się powymądrzać vel sięgnąć do filizofii życia. Nie zmienia to jednak faktu, że ton głosu Olivii w dalszym ciągu był bardzo chłodny i wyprany z jakichkolwiek emocji, ale umiarkowanie opanowany. Zachowanie to zdecydowanie powinno przemówić na korzyść brunetki - gdyby się zbulwersowała, natychmiast oburzyła bądź, co gorsza, zaczęła krzyczeć, to naprawdę miałby solidną podstawę by pomyśleć, że może być nim rzeczywiście zauroczona, bo przecież to winny zawsze się tłumaczy, czyż nie? A to byłaby już totalna apokalipsa. Olivii nawet nigdy przez myśl nie przeszło, że ona i Tyler... Po prostu nie.
- Jeśli rzuciłeś to stwierdzenie, bo ukradkiem chcesz dowiedzieć się czy Ty znajdujesz się w kręgu mojego zainteresowania... - wewnątrz dziewczyny rozgrywał się już teraz szalony taniec radości i czuła jak po całym jej ciele, od czubka głowy aż do koniuszków palców, rozlewa się ekscytacja na myśl o zbliżającym się zwycięstwie, które lada moment miała przecież odnieść. Może Tyler strzelił jednego gola albo co najwyżej dwa, ale to ona zamierzała wygrać cały ten mecz! - To bardzo mi przykro Tyler, ale gustuje w blondynach... - na dłuższą chwilę utkwiła przeciągłe spojrzenie w tęczówkach chłopaka, które przypominały roztopioną, mleczną czekoladę. - Niebieskookich blondynach. - teraz i ona ułożyła swoje łokcie na stoliku wbijając je w twardy blat, podparła podbródek na dłoni i posłała w kierunku Ty'a zdecydowanie zbyt przesłodzony, zdecydowanie zbyt uroczy uśmiech, co świadczyło o tym, że jest on po prostu wredny do szpiku kości.
I nagle wszystko się skończyło.
- Masz rację, ta rozmowa jest kompletnie bezużyteczna. - stwierdziła jak gdyby zupełnie nic się tutaj nie wydarzyło zaledwie chwilę temu. Odwróciła wzrok od chłopaka i kompletnie ignorując jego obecność zaczęła na powrót umieszczać laptopa w torbie. Niepotrzebnie w ogóle się trudziła i przynosiła go ze sobą do kawiarni skoro nie było z niego absolutnie żadnego pożytku. Trudno, czeka ją powrót do domu z ciężarem na ramieniu. - Zupełnie nic nie ustaliliśmy i nadal jesteśmy w dokładnie tym samym, martwym punkcie. - mówiła dokładnie tak jak gdyby prowadziła swój osobisty monolog, tym razem zajmując się zawartością torebki. Właściwie jedynym, co zdołała wyjąć przez czas pobytu tutaj był telefon, który dość nerwowym gestem w niej umieściła. Na stoliku tuż obok filiżanki z zimną już herbatą leżał też niewielkich rozmiarów, czarny pendrive. Ale pod wpływem natłoku emocji zupełnie o nim zapomniała. Chciała czym prędzej opuścić to okropne miejsce. Kłótnie były czymś co zawsze w bardzo szybkim tempie wysysało z niej całe mnóstwo energii i radości życia. W tym momencie miała już serdecznie dosyć tej sytuacji i nie widziała żadnej nadziei, że może się tu wydarzyć cokolwiek dobrego czy pozytywnie zaskakującego. Ale nim to miało nastąpić... Tylerowi udało się ją sprowokować po raz kolejny.
- Dostateczny? - powtórzyła za nim autentycznieszczerze zdziwiona tym stwierdzeniem. Jej brew powędrowała ku górze po czym wstała z miejsca, obeszła stolik jednak nie udała się w stronę jedynego wyjścia. Zamiast tego zatrzymała swoje kroki dokładnie wtedy, gdy mijała chłopaka. Przystanęła tuż nad nim układając dłoń na blacie. - Tutaj Cię zaskoczę, Tyler. Mam zamiar nie tylko otrzymać o wiele lepszy stopień, ale i sprawić, że moja praca pojedzie na konkurs. - oczywiście, że kłamała. Do tej pory kompletnie nie obchodziły ją żadne konkursy, nie zamierzała brać udziału w wyścigu szczurów o najwyższe trofeum, konkurować z kimkolwiek. Te zajęcia to miała być czysta przyjemność i radość z samej fotografii, nieistotne z jakim rezultatem. Jednak nie mogła, po prostu nie mogła odebrać sobie szansy na odgryzienie, kiedy ten znów tak ostentacyjnie zwątpił, że posiada jakikolwiek talent.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ chyba już wolne, więc wbijam

Ostatnie noce były dla niej ciężkie. Albo piła i potem miała kaca, albo nie piła i miała moralniaka, bo mogła pić, a niepotrzebnie była trzeźwa. Kilka ostatnich było jeszcze gorszych, bo musiała w końcu zabrać się za pracę, poświęciła więc kilka godzin na nadrobie nie zaległości w papierach. Nie było tak źle, nie poszła spać nad ranem, ale i tak była dość zmęczona, kiedy musiała wcześnie wstać i pojechać do sądu. Jeden klient, drugi klient, obaj płacili, trzeci, ten pro bono... Jak ona tego nie lubiła. Mogła robić to dla bratowej i jej fundacji, bo to szczytny cel, ale obcy ludzie... Za darmo... Nie, to nie dla niej. Mimo wszystko i tak zamierzała być profesjonalna i na pewno stawi się w sądzie, tyle tylko, że najpierw wypije kawę.
Nie zdążyła napić się w domu. Postawiła na małą czarną na wynos z jednej z kawiarni leżących mniej więcej po drodze. A może niekoniecznie było jej po drodze, ale tu serwowano najlepszą możliwą kawę? Mniejsza z tym. Ważne było tylko to, że Kylie weszła do kawiarni, zamówiła sobie na wynos największą kawę, jaka tylko była w ofercie i... Tak niefortunnie się obróciła, że niemal cała zawartość kubka wylądowała na kimś innym.
- Jezu, przepraszam, nie chciałam. Naturalnie zapłacę za pralnię - od razu oświadczyła, ale kiedy tylko zobaczyła znajomą twarz, delikatnie się uśmiechnęła. Chyba nie było aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. - O, cześć. Minęło trochę czasu - rozpoznała swoją dawną klientkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/Qkpiz8G.png">

Nie było łatwo się pozbierać. Jeśli rzeczywiście czas leczy rany, jak to się stało, ze z każdym dniem spędzonym w Seattle, Adore czuła się coraz gorzej? Dlaczego budziła się z tą okropną myślą, że będzie musiała jakoś sobie poradzić, jakoś przetrwać i iść na przód? Dlaczego otwieranie oczu sprawiało jej fizyczny ból, a świadomość, z czym będzie się musiała zmierzyć, wydawała się zbyt przerażająca, by z nią walczyć? Najchętniej zamknęła by się w domu – tej wielkiej posiadłości, która została po matce i jej mężu, obecnie (najprawdopodobniej) nie planujących szybkiego powrotu z miesiąca miodowego. Jeszcze lepszą opcją byłby kolejny wyjazd, aczkolwiek obiecała zarówno sobie, jak i wszystkim dookoła, że się nie podda; że da sobie czas i nie schowa, po raz kolejny, głowy w piasek.
Zaczęła więc wychodzić. Odwiedzać kolejne miejsca, które zostawiła za sobą przed wyjazdem. Spotykać się z ludźmi, których nie widziała ponad dwa lata, począwszy od swoich braci. Powoli wracać do życia. Chociaż nadal nie posiadała pracy i nie wiedziała, co zrobić ze swoją karierą, zaczęła budować rutynę – wstawać rano, wychodzić po kawę, przeglądać artykuły, spacerować, gotować, sprzątać .. robić wszystko to, co do niej należało. Zaczęła również szukać rozwiązań, nawet jeśli nie były one zbyt oczywiste. I być może wszystkie te działania miały jakiś cel? Być może spotkanie kobiety, która niegdyś pomagała jej w sprawach służbowych oraz przy rozwodzie, wcale nie było przypadkiem.
Patrzyła pod nogi, wiec nie zauważyła, że ktoś zbliża się w jej kierunku. Nie zdążyła również się odsunąć, gdy cała zawartość kubka z kawą wylądowała na jej ubraniu. – Cholera – rzuciła odruchowo, machając rękami, jakby w ten sposób była w stanie pozbyć się problemu. – W porządku, tylko … Hej – powiedziała, gdy tylko podniosła głowę i rozpoznała osobę, z którą miała do czynienia. – Nic się nie stało, spokojnie. Wypierze się – a nawet jeśli nie, to Adore nie przypisywała większej wagi do ubrań. Więc nie wkurzyła się. A zamiast tego rzuciła: - Tak, nasza ostatnia sprawa skutecznie odcięła mnie od tego miasta – co było wyjątkowo głupim komentarzem, jako że miała oczywiście na myśli swój rozwód.
Ostatnio zmieniony 2021-04-16, 12:35 przez adore marquez, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trzeba było wypić kawę w domu, a nie biegać po kawiarniach. Wtedy nikogo by nie oblała, no bo... Nie ukrywajmy, dla nikogo nie jest to komfortowa sytuacja. Dla oblanego, bo plama na pewno nie była czymś pożądanym. Dla oblewającego, bo czasem nie do końca wiadomo, jak należy zachować się w tej sytuacji. Kylie postawiła na szczerość, bo co innego mogła zrobić? Nie będzie przecież udawała, że nic się nie stało, że to nie jej kawa, a jej samej w ogóle tu nie ma.
- Mam nadzieję. Jeśli nie, to wszystko ci odkupię - delikatnie się uśmiechnęła. Przecież gdyby ktoś wylał coś na nią i tym samym zniszczyłby jej ubranie, zabiłaby. Okej, może nie dosłownie, bo wtedy poszłaby siedzieć na znacznie dłużej, niż za pierwszym razem, ale i tak byłaby wściekła.
- Wyjechałaś? - spytała po chwili. Ich drogi rozeszły się w momencie, kiedy zakończyły współpracę i w tym momencie automatycznie straciły też ze sobą kontakt. Tak bywa. Gdyby Kylie miała utrzymywać relacje ze wszystkimi swoimi klientami lub osobami, którym udzieliła pomocy prawnej, miałaby mnóstwo znajomych. Wiadomo, było kilka osób, z którymi widywała się mniej lub bardziej regularnie, ale kiedy wyjechali, nie było okazji. Jeszcze do niedawna do tej grupy zaliczała się Adore, ale najwyraźniej wróciła. To chyba dobrze
- Śpieszysz się gdzieś? Może wypijemy razem kawę? Ja stawiam - zaproponowała, gdy tylko dostrzegła, że zwolnił się właśnie jeden ze stolików. - Skoro już na siebie wpadłyśmy, a w zasadzie ja na ciebie wpadłam, to powinnyśmy poplotkować. Co ty na to?
I tak spóźni się pewnie do sądu, ale to nic. Zaraz do kogoś zadzwoni lub napisze i uprzedzi tych, których trzeba, że być może odrobinę się spóźni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nauczyła się nie przejmować takimi drobnostkami. Poważnie, miała zdecydowanie ważniejsze rzeczy na głowie i tylko tego jej brakowało, żeby płakać nad rozlaną kawą. Być może, gdyby chodziło o jej ulubioną sukienkę, czy sweterek, który dostała od Waltera na święta, trzy lata temu, mogłaby się podirytować, aczkolwiek na całe szczęście nie było tragedii. – W razie czego wiem, jak cię znaleźć – znała w końcu imię, nazwisko, firmę, w której pracowała, także miała całkiem niezłe podstawy, żeby w razie czego przesłać jej paczkę z poplamionymi ubraniami i kazać naprawić sytuację. Ale! Nie planowała nic takiego. – Tak, zaraz po rozwodzie. Potrzebowałam trochę odetchnąć od tego miasta – wzruszyła ramionami, jakby chodziło o drobiazg; a nie zmianę całego, dotychczasowego życia. Może była to jakaś metoda? Rozmawianie o problemie w taki sposób, żeby zmniejszyć jego wagę? Zresztą, Kylie nie była dla niej nikim bliskim, więc też wdawanie się w szczegóły nie miało tutaj najmniejszego sensu. Aczkolwiek lubiła ją – współpracę zapamiętała bardzo, ale to bardzo pozytywnie. Nawet jeśli dotyczyła głównie tych negatywnych rzeczy. – Mam trochę czasu – stwierdziła; na dobrą sprawę miała nawet dużo czasu; kompletnie nic nie zaplanowała na ten dzień, ani nawet najbliższy tydzień. Spontaniczność, która wcześniej była jej obca, teraz stała się jej domeną. – Jak już stawiasz, to poproszę latte. Może w takim razie zajmę stolik? – zaoferowała i zakładając, że Kylie również stwierdziła, że to dobry pomysł, Adore podeszła do jednego z dwuosobowych stołów i usiadła na krześle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Imię i nazwisko były tu kluczowe. Kto wie, czy Russell nie zapragnie zmian i nie zmieni miejsca pracy. Mimo wszystko i tak dobrze jest mieć znajomego adwokata, w dodatku takiego, który spłaca swoje długi, zwłaszcza te za pralnię.
- Tak. Rozumiem i ani trochę mnie to nie dziwi - przyznała. Rozwód był dość dobrym powodem, żeby wyjechać, zresetować się i odpocząć. Mimo wszystko dobrze, że Marquez wróciła, bo przyjemnie było widzieć w mieście jedną znajomą twarz więcej, nawet jeśli przy okazji oblewa się ją kawą.
Nie będzie wyciągała z niej sekretów. Spokojnie. Po prostu posiedzą sobie, porozmawiają i sprawdzą, co zmieniło się u nich od ostatniego spotkania.
- Super - ucieszyła się. Co prawda ona sama szalenie dużo czasu nie miała, ale kilkadziesiąt minut spóźnienia więcej... Latte. Z tym nie miała problemu. Pamiętała mniej więcej, co dodaje, a czego nie dodaje do kawy jej była klientka (kawa była podstawą ich wspólnych spotkań, w czasie których uzgadniały wszystkie szczegóły związane ze sprawą rozwodową), sama zamierzała zamówić sobie dokładnie to samo, więc poprosiła o dwie identyczne kawy. Oczywiście nie czekała, niech młody chłopak z obsługi pokaże, jak sprawnie przynosi napoje do stolika i być może zapracuje sobie na napiwek.
Zdjęła płaszcz i przewiesiła go przez oparcie swojego krzesełka.
- Dokąd wyjechałaś? Nie brakowało ci Seattle? - zaczęła rozmowę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sunset Hill”