WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jest taka jedna dziewczyna, nie znam jej imienia, nie wiem, kim jest, przyglądam jej się od niedawna. Pierwsze, co rzuca się w oczy to jej nienaganna uroda: wzorcowe rysy twarzy, które jednak nie pozbawiają jej oryginalności; długie, ciemne włosy, hipnotyzujące spojrzenie. I książka, zawsze jest książka, ale od jakiegoś czasu jest tylko ona, a jej właścicielka jakby się rozpłynęła. Przejąłem jej rolę czytelnika.
Wszedłem w posiadanie pierwszego wydania Opowieści o dwóch miastach Dikensa, ponieważ jako pierwszy lub jako jedyny zareagowałem na roztargnienie dziewczyny. Jak zawsze, obserwowałem ją dyskretnie, gdy odcięta od otaczającego świata zagłębiała się w fabułę. Wiedziałem, że zbliżamy się do jej przystanku, ale ona najwyraźniej nie zwróciła na to uwagi, zorientowała się w ostatniej chwili. Wysiadła w popłochu, zapominając o cennym przedmiocie. Od tego czasu miałem okazję jeszcze dwa razy podróżować naszą linią, lecz nigdy jej nie spotkałem. Dziś los się do mnie uśmiechnął, uśmiechnął się do niej. Wsiadłem właśnie do tramwaju i po chwili zauważyłem tę charakterystyczną twarz.
Nie zdradzając zadowolenia uśmiechem, korzystając z przywileju bycia pasażerem niezatłoczonego środka transportu, podchodzę do dziewczyny. Łapię barierkę i kontakt wzrokowy.
- Na którym rozdziale Opowieści o dwóch miastach skończyłaś? - pytam badawczo. Gustowna zakładka została przecież między okładką a pierwszą stroną, pozbawiona swojej funkcji, zupełnie zignorowana. Jaką panikę musiał czuć człowiek, który jej to uczynił? Jeśli pamięć ją nie zawiedzie, łatwiej będzie odszukać ostatni zapamiętany fragment.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Utrata książki, która kosztowała wręcz małą fortunę nie była tym, o czym Vex marzyła. Kiedy się zorientowała, najpierw przeszła fazę niedowierzania, potem oczywiście wyparcia, następnie pogodzenia się z faktem, a na końcu przeszła do działania. Po zastanowieniu się uznała, że istniało tylko jedno miejsce, gdzie mogła zostawić książkę. Zaczęła więc wytrwale wydzwaniać do biura rzeczy znalezionych, do którego (rzekomo) trafiały wszystkie zguby pozostawiane nieopatrznie w tramwajach i autobusach. Oczywiście nikt nie odbierał. A jak już odebrali, to stwierdzili, że niczego takiego nie mają, nie kojarzą i ewentualnie mogą się jeszcze rozejrzeć, sprawdzić skład, a potem oddzwonić, bo to trochę za wcześnie na wypytywanie, powinna poczekać jeszcze chociaż jeden dzień.
Nie oddzwonili. Tak więc Vexile znów wydzwaniała niezliczoną ilość razy, aby w końcu po trzech godzinach ktoś odebrał. Niestety, książki nigdzie nie było.
Tak po prawdzie, to nawet jej się nie podobała. Zdążyła przeczytać ledwie dwadzieścia-kilka stron, nie była pewna, ile dokładnie i już po tym mogła stwierdzić, że to nie jej typ powieści – przysypiała w trakcie czytania nie tylko w tramwaju, po nocy spędzonej w pracy.
Najbardziej szkoda było premii za dodatkowe dyżury, bo to jednak pierwsze wydanie, więc swoje kosztowała. I jeszcze kilku innych kwestii, jak choćby sentymentalnej zakładki zostawionej między kartkami, ale już w mniejszym stopniu. Z trudem, bo z trudem, ale po kilku dniach weszła w fazę akceptacji, równocześnie postanawiając, że koniec z czytaniem w środkach komunikacji miejskiej. Co najwyżej mogła zacząć czytać jakieś ebooki w telefonie, bo telefonu raczej nigdzie nie zapodzieje. Z naciskiem na raczej.
Z pewnym rozczarowaniem wróciła do porannego i wieczornego podróżowania tramwajem, starając się już teraz nie przysypiać (zwłaszcza rano), co nie zawsze jej wychodziło, ale do noworocznych postanowień było jeszcze trochę czasu, po nowym roku bardziej się weźmie za siebie. Co zrobić, gdy czasem oczy same leciały? A co dopiero, gdy trafiała się nudna książka.
Lepszym wyjściem była jakaś gierka w telefonie, choć Newman ani trochę nie była ich fanką. Ostatecznie jednak wpadła na iść genialny pomysł: przecież na stojąco nie zaśnie! Zamiast więc siadać, za każdym razem stawała przy oknie nawet mimo wolnych miejsc i chwytając się barierki, wytrwale oglądała „widoki” za oknem, codziennie takie same, a jednak za każdym razem inne. Niekiedy nawet z głową oparta o szybę, choć badając niezliczoną ilość patogenów dziennie aż nazbyt dobrze wiedziała, ile ich kryje się na brudnej powierzchni, dotykanej codziennie przez niewiarygodną liczbę osób, a mytej pewnie raz na miesiąc lub nawet rzadziej. To samo dotyczyło wszystkich rurek, a przecież czegoś trzeba było się trzymać.
To samo strategiczne miejsce zajęła tego dnia i już była gotowa odpłynąć myślami (choć nie całą świadomością) w dowolną krainę, ale jednak znajomy tytuł (bo głos zdecydowanie nie był znajomy) sprawił, że uniosła wzrok, w którym czaiło się zdziwienie przemieszane początkowo z niezrozumieniem sytuacji, a po kilku sekundach z czymś na kształt olśnienia.
- Cooo? - spytała głupio, co było tak często ostatnio padającym z jej ust pytaniem. Ludzie ją zaskakiwali wciąż i wciąż, nigdy nie była na to gotowa, przez co brzmiała, jakby miała trudności ze zrozumieniem choćby najprostszego zdania. Teraz nie wiedziała, czy ma odpowiedzieć na serio, czy o co chodzi. Sama niespecjalnie przyglądała się współpasażerom, nie zapamiętywała ich twarzy, bo głowę miała wypełnioną całkiem innymi danymi dotyczącymi ludźmi, więc twarz, na której skupiła spojrzenie, niewiele jej mówiła.- Na pierwszym? – odpowiedziała pytająco, jakby sama nie była tego pewna.
Równocześnie wzrokiem błądziła po całej postaci mężczyzny, ale niewiele jej to dało. Gdyby podał nazwisko i datę urodzenia, Vex bezbłędnie przypomniałaby sobie, czy w ciągu ostatniego roku robiła takiej osobie morfologię czy tam inny wymaz. Ale twarz? Bez szans.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co myśleć o człowieku, który w tramwaju czyta pierwsze, trudno dostępne wydanie powieści jednego z najwybitniejszych pisarzy wszech czasów? Czego się po nim spodziewać? Może nie do końca tego, że spłoszę takiego człowieka niecodziennym, choć prostym pytaniem bez drugiego dna. Dlaczego liczyłem na to, że tajemnicza dziewczyna (roztaczająca wokół siebie aurę tajemniczości podczas tych krótkich chwil, kiedy ją obserwowałem) podejmie grę i odpowie mi w równie nieoczywisty sposób?
Nie mogłem mieć do niej żalu, że dała się zaskoczyć. Może takie sytuacje to ogromna rzadkość w jej życiu. Teraz widzę ją jako cichą myszkę zamkniętą w swoim świecie, inteligentną, skromną, oczytaną, która pewnie zrobiłaby na mnie wrażenie odpowiedzią, gdybym tylko dał jej kartkę, długopis i trochę więcej czasu. Spokojnie, dam jej za to szansę odkucia się. Tym razem będę dosłowniejszy.
Lewą ręką trzymam się ciągle uchwytu, prawą zaś sięgam do sfatygowanej listonoszki, by wyjąć z niej zgubę. Puszczam się na moment i wyciągam wiotką zakładkę mniej więcej z połowy tomu (gdzie skończyłem wczoraj wieczorem), żeby przełożyć ją jeszcze przed pierwszy rozdział. Postanowiłem nie przepytywać dziewczyny jak jakiś szalony nauczyciel, który drąży zupełnie nie tam, gdzie należy i zamiast skupić się na istocie omawianego wiersza, tworzy wydumane teorie, popadając w samouwielbienie.
Chwilę balansuję siłą nóg, ale szybko wracam do pewniejszego sposobu utrzymywania równowagi w komunikacji miejskiej. Zamykam książkę tę samą ręką, którą ją trzymam.
- Polowałaś na nią, czy trafiła ci sie przez przypadek?
Uśmiecham się łagodnie, spoglądając prosto w oczy dziewczyny. Wyciągam książkę w stronę jego właścicielki. Trochę smutno, że muszę się z nią rozstać i poszukać nowej. Wciągnąłem się.
- W każdym razie dbaj o nią. W tramwajach często grasują miłośnicy starych rzeczy. Na przykład ja, ale ja mam jeszcze jakieś resztki uczciwości. - Staram się brzmieć całkiem serio. - Poza tym Dickens nie jest moim szczególnym ulubieńcem. Gdyby to było pierwsze wydanie jakiegoś Nabokova, albo Shakespeare'a…
Niby to odpływam teraz myślami do krainy fantazji, ale znalezienie pierwszego wydania dzieła drugiego z panów faktycznie stałoby się przełomem w mym nędznym życiu.
Byłby to przełom w życiu większości śmiertelników.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miło było uchodzić za osobę tajemniczą, bo Vex podświadomie marzyła o tym, by kogoś zafascynować (o ile to dobre określenie) swoją osobą. Pewnie jak każda kobieta. W rzeczywistości jednak bliżej jej było do swojskiej dziewczyny z sąsiedztwa, która od Dickensa wolała J.K. Rowling, choć jak widać potrafiła docenić klasyki. Po kilku rozczarowaniach do tego rodzaju ckliwych historii z innej epoki podchodziła bardziej pragmatycznie, a mniej marzycielsko. Tym razem jednak brak kumatej i błyskotliwej reakcji spowodowany był zmęczeniem, a nie nieśmiałością, choć nie należało jej też odmówić instynktownego trzymania obcych osób na dystans, bo ku temu też miała swoje powody.
Zwykle trudno jej było utrzymać kontakt wzrokowy z kimś dłużej ni kilkadziesiąt sekund, może do minuty. Odbierała tego rodzaju spojrzenia jako niezręczne, lekko krępujące i w pewien sposób też prowokacyjne. Zamiast więc skupiać się na twarzy nieznajomego mężczyzny, podążyła spojrzeniem za jego ruchami, za dłońmi, chcąc zrozumieć, o co chodzi. Nie pomyślała jeszcze, że wziął pozostawioną przypadkiem książkę, mógł po prostu widzieć, jak ją czytała, jednak kiedy pojawiła się w jego dłoni jakby znikąd (choć przecież z torby), zrobiła te swoje duże oczy, tym razem jeszcze pełne niedowierzania, wracając spojrzeniem w górę.
- Przypadkiem – powiedziała tylko. Może taki właśnie był jej los, miała trafiać do kolejnych właścicieli lub po prostu czytelników przypadkiem.
Jasne, czytanie takiego egzemplarza w komunikacji miejskiej dla każdego bibliofila było świętokradztwem. A co dopiero zgubienie takiego cennego tomu! Vex najbardziej zabolało w kieszeni, nie rozpaczała wielce, choć pewne rozczarowanie (rozczarowanie sobą, że była tak nieuważna) również wystąpiło. Jednak byłaby chyba nienormalna, gdyby się teraz nie ucieszyła, że książka się znalazła, więc twarz jej się rozjaśniła w uśmiechu. Uśmiechu radośnie szczęśliwym. Może nie powinna tak bardzo wątpić w ludzi?
- To musiałam mieć chyba szczęśliwy dzień w horoskopie, skoro trafił mi się ktoś, kto ma jeszcze resztki uczciwości – zauważyła z nutą żartu w głosie, odbierając książkę.
Nie oszukiwała się, większość ludzi albo zwyczajnie nie czytała niczego, albo nie przywiązywała wagi do takich egzemplarzy, a co za tym idzie – pozostałby on nierozpoznany, może wylądowałby w koszu lub na pchlim targu sprzedany za dolara, gdyby trafił w ręce kogoś, kto wrzucał wszystkie powieści do jednego worka, co w pewien sposób było świętokradztwem.
- Moim też nie – przyznała po chwili.- Właściwie to kompletnie mi nie szło czytanie… – sama nie wiedziała, czy to kwestia pory, w której się zabierała za czytanie, czyli tramwajowe powroty z pracy, czy to po prostu nie był jej typ powieści. Przeliczyła jeszcze szybko w głowie, ile minęło dni, od kiedy zorientowała się, że zgubiła książkę.- Przeczytałeś całą? – dopytała, teraz już nie uciekając nigdzie spojrzeniem.
Ostatnio zmieniony 2020-11-10, 22:03 przez Vex Newman, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widzę jak dziewczyna spuszcza wzrok, co tylko utwierdza mnie w twierdzeniu, że mam do czynienia z kimś nieśmiałym, kto dopiero z czasem pokaże mi, na co go stać. Ktoś inny by ją znienawidził za to, że taka książka trafiła jej się jak ślepej kurze ziarno, mi się to w niej spodobało. Nie zależało to od niej, ale pewne cechy wyglądu i charakteru też nie zależą od ludzi, co innym nie przeszkadza się nimi zachwycać nawet na głos. Można było dośpiewać sobie do tego szczęście coś o przeznaczeniu, a ta dziewczyna jeszcze, z kpiną nie-kpiną, zauważyła kolejnego farta - mnie, na uczciwego znalazcę czeka nagroda. Okropna szczęściara!
Zawsze gdy ktoś wspomina o horoskopie, myślę o swojej nędznej, dodatkowej pracy. Ciekawi mnie wtedy, czy ta osoba przejmuje się takimi rzeczami, czy wierzy w to, co tam wypisują, czy zdaje sobie sprawę, że to bzdury, że czasem nawet tworzący je ludzie tak sądzą. Bywa, że próbuję dzielić się z nimi prawdą jak jakiś szalony prorok racjonalizmu, ale nie zawsze. Tym razem również odpuszczam, zwłaszcza że nic nie wskazuje na to, że mam do czynienia z kimś zabobonnym.
Lubię utrzymywać kontakt wzrokowy, ale nie chcę jej peszyć, więc trochę odpuszczam. Wyglądam przez okno, zerkam na innych pasażerów, od czasu do czasu wracam wzrokiem na twarz rozmówczyni.
- Ja uważam, że warto, chociaż jestem dopiero w połowie - odpowiadam. - Ale nie każdemu musi się podobać. Chyba że nie szło ci z innego powodu? Zawsze możesz spróbować od nowa za jakiś czas, albo ją komuś sprzedaj. Nie mnie - wzdrygam się trochę, bo właściwie nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, ponieważ zwyczajnie nie mam ochoty odkupywać tej książki. - Chyba że sama jesteś kolekcjonerką i lubisz, gdy rzadkie starocie pokrywają się kurzem na twojej półce, a nie cudzej, nawet jeśli nie zamierzasz ich nigdy czytać, słuchać, grać na nich...
Według mnie mnie to nieco pozerskie, ale jestem w stanie zrozumieć, że chęć posiadania tych bezużytecznych dla kogoś przedmiotów wynika z zachwytu samym faktem, że coś jest niespotykane i wiele przeszło w swym martwym życiu. Kto wie, jak wyglądałby mój dom, gdybym miał w nim więcej miejsca? Byłby wtedy zagracony nie tylko tymi potrzebnymi rzeczami (jak teraz), ale również moimi fanaberiami?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przedziwną cechą Vexile było to, że często mówiła poważnie rzeczy, które w rzeczywistości były ironią, żartem lub czymś tego pokroju. Horoskopów nie czytała, chyba że już naprawdę jej się nudziło, a ktoś w pracy przyniósł durny magazyn, aby zająć czymś myśli i na ostatniej stronie widniała tabelka ze znakami zodiaku. Nie traktowała tego zbyt poważnie i nie chciała, aby ktoś pomyślał, że w jakikolwiek sposób przywiązuje do nich wagę, choć tak po prawdzie powinna mieć gdzieś, co sobie o niej pomyśli obcy facet w tramwaju. Przez to jednak pojawiła się w jej głosie ta nuta żartu, aby sytuacja była jasna, bo jednak nie potrafiła wyczuć, kto załapie, że jej słowa powiedziane tak, jakby były na serio, w rzeczywistości są kpiącą uwagą lub drobnym przytykiem.
Gdzieś kiedyś usłyszała, że prawdziwa ironia to taka, której nie słychać i może właśnie do tego się podświadomie stosowała. Choć, jak widać, nie zawsze.
- Na pewno warto – zgodziła się, bo w to nie wątpiła, wszystko było warto przeczytać, nawet jeśli niekoniecznie odpowiadało, bo właśnie w ten sposób wyrabiało się gust: coś się podobało, a coś innego nie. Zresztą, zdaniem Vexile nawet harlequin warto było czytać, aby mieć porównanie i dzięki temu móc określić, co jest dobrą literaturą, a co trochę gorszą. Nic więcej jednak nie powiedziała, bo brwi jej powędrowały do góry, jakby była odrobinę zdziwiona tak obcesową odmowa kupna, choć nawet go nie zaproponowała. To sprawiło, że milczała przez kilkadziesiąt sekund, ale nie miała w planie tego analizować, bo nie wyszłoby jej to na dobre. Zresztą, nie przejmowała się tak chorobliwie tym, co i w jaki sposób mówili do niej różni ludzie.- Pewnie spróbuję. Tak chyba czasem bywa, bo książki, które czytałam kilka lat temu i szalenie mi się podobały teraz już mnie wcale tak nie zachwycają, gdy próbowałam przeczytać je powtórnie. I odwrotnie, coś, co mi zupełnie kiedyś nie szło, teraz mi odpowiada – podzieliła się tym spostrzeżeniem, bo czuła, że może, że to w pewien sposób odpowiednia osoba, by o tym porozmawiać, nawet jeśli się nie znali. Może właśnie o to chodziło, o brak oceny ze względu na to, że się nie znali, bo najprawdopodobniej miała to być tylko jednorazowa, przypadkowa rozmowa.- Nieee… – potrząsnęła głową nadzwyczaj energicznie. Absolutnie nie była zbieraczem, nie wyobrażała sobie, aby jej zbyt dużo rzeczy zalegało w pokoju. Jasne, kupowała książki, ale zawsze po to, by je prędzej czy później przeczytać (zwykle później), a później faktycznie sprzedać. Zostawiała tylko te, do których lubiła (lub planowała) wrócić. Tak samo lubiła płyty winylowe, podobały jej się, bo przywoływały jakiś taki inny klimat, ale ani nie miała na czym ich słuchać, ani nie wyobrażała sobie sprzątania tego całego kurzu, który by na nich zalegał. No i niby kiedy miałaby ich słuchać, gdyby już miała na czym? Nie należało się oszukiwać, bo w czasach, gdy wszystko było dostępne w sieci, łatwiej było skorzystać z tego, co jest na wyciągnięcie ręki. Nie byłoby sensu trzymać płyt, aby posłuchać ich raz na rok.- Właściwie to miała być dla kogoś – wyjaśniła po chwili, w głowie dopowiadając, że najwyraźniej trochę wyskoczyła z tym przed szereg, chcąc sprawić komuś przyjemność, a wyszło jak zwykle, czyli głupio.- Chcesz dokończyć? – spytała, unosząc przy tym książkę lekko w górę, aby pokazać, że to o nią chodzi, a spojrzeniem łapiąc kontakt wzrokowy - tym razem z jej inicjatywy. Zapewne było to zaskakujące i niespodziewane pytanie.- Skoro jesteś kimś, kto ma te resztki uczciwości… – dodała, znów się odrobinkę w ten sposób nabijając, ale akurat tym razem była w tym całkiem duża doza powagi. Skoro oddał książkę, to znaczy, że był w porządku. No i sam powiedział, że nie chciałby jej kupić, więc sobie nie pożyczy na wieczne nieoddanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Człowiek się zmienia, szczególnie dorastając. Przynajmniej tak mi się wydaje, że szczególnie dorastając, bo co ja tam mogę wiedzieć, nie jestem aż taki stary. Tym bardziej ona mi tego nie powie na podstawie własnego doświadczenia. Przeżyła tylko tę pierwszą fazę, o prawdziwej dorosłości słyszała tylko opowieści. Bo stawiam, że do dwudziestki bliżej jej niż do trzydziestki.
Szczerze mówiąc, nawet smuci mnie myśl, że zmiany z czasem zwalniają tempo. Burza nastoletnich rewolucji już się nie powtórzy. Nowości zamiast raz w miesiącu, wkrótce zdarzać się będą raz na dekadę. Jeśli nie zabije mnie żadna choroba, wypadek lub morderca (obcy lub ja sam), to umrę z zastoju, z nudów. Nie da się być za długo tą samą osobą. Nie da się całe życie wierzyć w jedne ideały.
- Uważasz, że to dobrze? Twój gust staje się bardziej wyrafinowany, czy po czasie zaczynają cię już męczyć dobre, ale zbyt spowszedniałe rzeczy? - pytam całkiem serio. Różne warianty są możliwe, a ja właściwie nie widzę lepszych i gorszych odpowiedzi. Nie sądzę, że należy się wstydzić jakichkolwiek potrzeb artystycznych, nawet jeśli miałyby one doprowadzić do pozbycia się barokowej zastawy na rzecz kiczowatych naczyń z tworzywa sztucznego. Ciekawi mnie natomiast zdanie mojej nowej nieznajomej.
Gdy proponuje mi dokończenie, robię zdziwioną minę i odruchowo zerkam na książkę. Żartujesz?
- Ten ktoś jednak jej nie dostanie?
Jasne, że chcę dokończyć powieść, ale mogę kupić lub wypożyczyć inny egzemplarz. Z pewnością jednak nie zrezygnuję z propozycji, jeśli nawet mimo bycia tylko żartem, zostanie uparcie podtrzymywana. Przepadam za niejasnymi sytuacjami i budowaniem społecznych konstrukcji na kształt maszyn Goldberga. Nie ma sensu ułatwiać sobie życia i pozbywać się okazji do większej liczby interakcji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie sądziła, że kiedykolwiek przypadkowa rozmowa w tramwaju okaże się być naprawdę ciekawa. Prędzej spodziewała się wymiany kilku uprzejmości lub uwag o pogodzie, co było totalnie prozaiczne i stereotypowe, jednak skądś się te stereotypy wzięły. Fakt, że chodziło o oddanie książki również nie oznaczał, że skręci to w takim kierunku, ale podobało jej się to. Wymagało użycia szarych komórek, żeby nie wyjść na kogoś, kto tylko udaje, że czyta, żeby stworzyć pozory osoby obytej z kulturą. Może nie było to zbyt miłe, ale Vex jakoś nie ufała ludziom, którzy nie czytają, byli tak jakby „nie na poziomie”.
- Nie patrzyłabym na to w ten sposób… Czy to dobrze, czy jednak nie… – zaczęła, milknąć na chwilę, bo układała sobie w głowie, co właściwie powiedzieć. – Może chodzi o to, że kiedyś niektóre rzeczy były całkiem nowe i tak jakby odkrywcze… A teraz już wiem, że to nie było nic nadzwyczajnego. Albo potrzebuję innych rzeczy w życiu. Kiedy się nie ma zmartwień to człowiek wciąga się w kryminały lub w coś tego typu, a gdy ma się dosyć problemów, to chętnie poczyta ckliwe romanse. Coś w tym stylu, to tylko przykłady – uśmiechnęła się na koniec, co było spowodowane wzmianką o tych ckliwych romansach. Pewnie nie powinna się tego wstydzić, ale jednak nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego, że czyta nawet harlequiny. I że całkiem to lubi. Zwłaszcza w kontekście bycia „nie na poziomie”. Ale one też miały swój urok.
Propozycja rzeczywiście mogła się wydać zaskakująca. Głównie dlatego, że się nie znali. Nie mogli więc wiedzieć o sobie różnych rzeczy, nawet imiona na dany moment pozostawały niewiadomą. Tym bardziej nie mogli więc ufać – o jakiekolwiek zaufanie by chodziło w tej kwestii. Newman jednak za bardzo wierzyła w ludzi i teraz też wierzyła, że książka do niej wróci, tak jak teraz wróciła pierwszy raz, choć możliwe, że tylko na chwilę.
- Może dostać później – stwierdziła. Niczego nikomu nie obiecywała, nie sugerowała i nie było też żadnej konkretnej okazji z terminem, więc mogła książkę przetrzymać u siebie – lub u kogoś – i nie miało to żadnych konsekwencji. Byle tylko wróciła. Jednak sporo racji było w tym, że równie dobrze można było wypożyczyć inne wydanie z biblioteki lub nawet sobie kupić, aby dokończyć powieść. Vex sama nie wiedziała, dlaczego zadała takie pytanie. Może podświadomie pomyślała o tym, że skoro trzeba będzie znów książkę oddać, to ponownie się spotkają, a może wtedy również będzie miała okazję do odbycia z kimś interesującej rozmowy.- Więc…? – podpytała lekko ponaglająco, bo trzeba było podjąć decyzję. A niedługo miała wysiadać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miałem rację, ta dziewczyna potrafi dać z siebie coś więcej niż tylko krótkie dźwięki zaskoczenia. Nawet mając niewiele czasu na odpowiedź, milknie na chwilę, myśli. Nie jestem z tych, którzy takie przerwy interpretują jako koniec wypowiedzi.
- Rozumiem - odpowiadam po wszystkim krótko, w podobnym stylu jak zapewnia się zwykle, że nie ma problemu. Jeśli obawiała się, że źle zinterpretuję część jej wypowiedzi, chcę pozwolić jej odetchnąć z ulgą.
Być może jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo tak się składa, że wciągnąłem się ostatnio w coś w stylu kryminału. Nie w książkę, w prawdziwą opowieść sprzed kilku lat z morderstwem w tle, którą staram się wyjaśnić. Widzę się jako głównego bohatera - tego czarującego, błyskotliwego detektywa, który zwykle doprowadza śledztwo do spektakularnego końca. To kilka stopni wyżej od czytelnika, a w niektórych kwestiach wyżej nawet od autora. Romanse z kolei nie mają w moim życiu znaczącej pozycji. Zostawiłem za sobą kilka westchnień, jakichś krótkich interakcji - nic szczególnego. Nie mniej rozumiem przekaz, rozumiem, że to nie jakaś złota reguła, co do sięgania po pewne gatunki literackie (co ja w swoich myślach rozszerzyłem na rzeczywiste sytuacje). Przesyt pewnych motywów w codzienności potrafi skutecznie zniechęcić do dodatkowego dawkowania ich sobie w ramach rozrywki.
Ja natomiast w tych ramach postanowiłem dać się namówić na przetrzymanie cennego przedmiotu przez kolejne kilka(naście?) dni. Jej więc zabrzmiało mocno prowokująco, aż nie potrafię powstrzymać uśmiechu w podobnym tonie.
Wyciągam rękę po książkę, która przed chwilą ją opuściła.
- Skoro twój gust, jak twierdzisz, nie pogarsza się ani nie polepsza, tylko ewoluuje w zależności od potrzeb, to może akurat przez rozłąkę zatęsknisz i zechcesz znowu się na mnie natknąć. - Mam na myśli tęsknotę za powieścią, choć mówię to tak, żeby nie brzmiało zbyt jednoznacznie. Z jakiegoś powodu nieznajoma zaproponowała mi tę właściwie niepotrzebną przysługę, dlatego czuję się wręcz w obowiązku do bawienia się słowami w taki sposób.
Zerkam na świat na zewnątrz. Wiem, że zbliżamy się do końca wspólnej podróży. Gdzieś tu niedaleko przed kilkoma dniami podszedłem do leżącej na siedzeniu Opowieści o dwóch miastach, a kobieta, która ją czytała, beztrosko zniknęła z zasięgu mojego wzroku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vex liczyła na opinię drugiej strony, bo to jednak był ciekawy temat i chciała się dowiedzieć, jak jest odbierany przez inną osobę, czy takie zmiany gustu też występują. Poczuła więc drobne ukłucie rozczarowania po krótkim rozumiem, choć może zwyczajnie powinna odbić piłeczkę i bezpośrednio powtórzyć pytanie, skoro chciała poznać na nie odpowiedź. Ludzie przecież nie czytają sobie w myślach, a prowadzić rozmowę mogą na różne sposoby.
Po krótkim ściągnięciu brwi zdążyła o tym zapomnieć. Kwestia książki wydawała się przecież bardziej znacząca, choć w chwili, w tej jednej sekundzie, gdy przeszła z ręki do ręki świat wcale się nie zatrzymał, nic nie wybuchło, a nawet tramwaj się nie zachwiał bardziej niż normalnie.
- Na to liczę - powiedziała Vex krótko kilka chwil później i było to chyba w podobnym stopniu dwuznaczne stwierdzenie, bo mogła po prostu bardzo liczyć na to, że książka do niej wróci, w końcu nie kosztowała mało, ale mogła też liczyć na ponowne spotkanie i koniecznie na rozmowę.
- Jak masz na imię? – spytała jeszcze. Jasne, mogła rozmawiać z różnymi ludźmi i niekoniecznie musiała do tego znać ich imiona. Gdy wymieniała uwagi z jakąś babuszką w sklepie, nie pytała jej, jak się nazywa. Podświadomie uznała jednak, że chociaż to wypadałoby wiedzieć, zwłaszcza że nie zamierzała prosić o żadne konkretne namiary, co byłoby logiczne w chwili, gdy pożyczała książkę. To oznaczało dużą dozę zaufania i równocześnie wiarę w niewiadomo co (w horoskopy), bo przecież nie w przeznaczenie albo, dla odmiany, w przypadek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie podoba ci się to, że rozumiem? Skąd ta mina? Czasem ludzie wcale nie oczekują zgody i aprobaty, tylko dyskusji. Bez obaw. Ona również nie dała mi pełnej satysfakcji, ale mi naprawdę wystarczy zapowiedź, niekońca naszej znajomości. Tyle jeszcze wspólnych podróży przed nami, a może nawet wszystko wykroczy kiedyś poza środek środka transportu?
- Serge - odpowiadam po prostu, wierząc, że zapamięta.
Chcę pozostawić jej dowolność, czy również zechce zdradzić swoje. Nie ma jednak zbyt wiele czasu, bo od razu dodaję, gdy tramwaj się zatrzymuje:
- Czy to nie twój przystanek?
Jakbym wypowiedział magiczne słowa, na dźwięk których otworzyły się drzwi. Uśmiechnąłem się pogodnie na pożegnanie i tym razem odprowadzam ją wzrokiem do końca.

zt2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”