WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Jedyny inny to wywiezienie cię z miasta, ale to nie wchodzi w rachubę. – A byłoby, w jego opinii, najlepszym planem, upewniającym się, że Marcus nie mógłby do Leslie dotrzeć, zwłaszcza jakby dodatkowo kobieta zmieniła swój numer komórkowy. Wcale nie umknęło mu, że nie skomentowała tej kwestii, mimo tego jak skuteczna mogłaby się okazać w zablokowaniu Marcusowi kolejnej ścieżki dostępu. Przeprowadzka (tymczasowa) do niego nie wydawała mu się wcale tak skandalicznym pomysłem i była jedną z niewielu opcji jakimi dysponowali, gdzie alternatywą był powrót do domu, a to było na samym dole rankingu.
-Jasne, że jest bez sensu. – Przyznał. –Ale oni jadą w swoich opancerzonych spycharkach, a my siedzimy w Peugeotcie 108. Niby nie powinni wyjeżdżać z tym na drogi, ale to my pożałujemy złego parkowania. – Rozłożył bezradnie ramiona. Też miał pretensje. Do biologicznego ojca, do Marcusa i do gościa, który chciał odzyskać sentymentalną biżuterię, do policji, z tym jak nie robiła nic w sprawie bydlaka na którego mieli już wystarczająco dowodów, żeby postawić go przed sądem, do całego świata, że musiał się tak cholernie uprzeć. Jak mogło tak wiele chaosu istnieć w tak niewielkiej przestrzeni, karmiąc się niesprawiedliwością? Może linie między dobrymi i złymi ludźmi nie były zawsze przejrzyste, ale ktoś kto znęcał się nad swoją eks dziewczyną zdecydowanie plasował w drugiej kategorii, jak i osoba grożąca odebraniem życia z intencją spełnienia swoich obietnic. Co jednak mogli z tym zrobić? Ubolewać za te głupie żarty losu i iść dalej, próbując wybrnąć z bagna póki mieli na to siłę (fizyczną zarówno jak i mentalną). Poddanie się byłoby wygraną dla tych wszystkich popaprańców.
Uniósł lekko brew, nie do końca pewny co Leslie zamierzała powiedzieć, ale gdy tylko to wyraziła Travis pokiwał głową. –Słowo. – Po tym jak to przeżyła, nie chciał jej więcej tego robić. Rozsądek mógł wiedzieć swoje, a cichy głosik w tyle głowy mógłby jej wmawiać swoje przyprawiając ją o niepotrzebny stres. Coś czego w tym okresie swojego życia mieli i tak już w nadmiarze.
Zostali w kawiarni, aż ich kubki i talerze były puste, kierując rozmowę na nieco odmienne tematy, choć ciężar tych poprzednich trudno było tak po prostu zepchnąć ze swoich ramion. Trudno było snuć jakiekolwiek plany, gdy miało się świadomość, że naglił ich czas. Pomagały więc rozmowy, o wszystkim i niczym, a w samochodzie wspominki dotyczące ich rodzin. Travis przyznał, że ojciec Leslie przy pierwszym spotkaniu miał w sobie coś onieśmielającego, coś takiego co mówiło mu, że gdyby skrzywdził w jakiś sposób, którąś z jego córek to gorzko by tego pożałował. Nie miał pojęcia czy pan Hughes rzeczywiście taki był, ale tak go przez wiele lat postrzegał, a było już wiadome, że Cavanagh wcale nie czytał ludzi tak świetnie jak mu się wtedy wydawało. Jego ojciec za to był nawet z wyglądu kimś kto musiał dawać te typowe misie uściski i nie szczędzić w frazach pokroju ‘będę cię wpierał’ i rzeczywiście taki był. Wyglądem przypominał Jasona Sudeikis, ubierając się jak typowy prowincjonalny ojciec. Koszule, czy koszulki polo i spodnie khaki były u niego częstym wyborem i mężczyzna świetnie się w nich prezentował, oraz dobrze czuł. Sharon, oczywiście co jakiś czas próbowała ubierać swojego męża w coś bardziej ‘stylowego’, zwłaszcza gdy spotykali się gdzieś ze znajomymi. Sama pani Canavagh często mylona była z Laurą Den, mimo iż jej włosy wpadały w ciemniejszy odcień blondu, ale gdy Travis dłużej o tym pomyślał potrafił wyobrazić sobie, że jego mama czasami wolałaby pracować z dinozaurami niż ludźmi, a może gdyby jej życiowa ścieżka potoczyła się inaczej to zostałaby weterynarzem lub lekarzem.
Obrazek
W obecnych okolicznościach czuł się niemalże nie na miejscu na podjeździe swojego rodzinnego domu, z samochodem o zalepionej masce. Wracał tu ponownie z tego samego powodu, jakby były to fałszywe intencje, bo czy rodziny nie powinien odwiedzać po to by się po prostu z nimi zobaczyć? Powoli wypuścił powietrze z płuc i zerknął w kierunku Leslie. –Nie ma odwrotu. Na pewno nas już zobaczyli. – A dokładniej tył znajomego im już samochodu. Z tymi słowami Travis wysiadł z auta i poczekał chwilę, aż Hughes do niego dołączy, by wspólnie pokazać się przed frontowymi drzwiami. Cavanagh do nich zapukał, a już po chwili otworzyła im Sharon z uśmiechem na twarzy. Na wstępie podarowała im uściski, przede wszystkim Leslie, z którą już od dawna się nie widziała, wspominając o tym, gdy zapraszała ich do salonu, już po zdjęciu butów.
-To czego się napijesz, Leslie? – Odezwał się Stephen, podchodząc do barku ukrytego w prawej komorze obudowy kominka. –Burbon, kawowy liker, whiskey, może wina? Do wyboru do koloru, moja droga. Ostatnio dostałem nawet rum w prezencie. – Podniósł całkiem elegancką butelkę, by pochwalić się samą jej prezencją.
-Ty już tak od progu, Steve, daj im usiąść porządnie. – Sharon wywróciła oczami, pomimo, że dwójka zdążyła już zająć miejsca na kanapie. –Może zamiast alkoholu jakąś herbatę, albo kawę? – Zaproponowała, spoglądając na nich pytająco.
-Wezmę herbatę, jakąś owocową. – Byle tylko nie miętową, lub jakiś niefortunny ziołowy miks. Oczywistym było, że nie będzie pił alkoholu, skoro mieli zamiar wracać z powrotem do Seattle jeszcze dzisiaj.
-To jak tam idą przygotowania do ślubu? – Mężczyzna zagadnął. –Twoja siostra, będzie druhną jeśli się nie mylę…? – Spojrzał najpierw na Leslie, później w kierunku Travisa z lekko pytającym wyrazem. Osoby się zgadzały, bo Perrie faktycznie miała być druhną, jako przyjaciółka Asli, tylko samo wydarzenie nie było już aktualne. Tak się złożyło, że Travis nie wspomniał im o rozstaniu. Nie wydawało się to na miejscu gdy przyjechał wtedy przetrząsać ich strych, niby to w poszukiwaniu jakiegoś swojego starego rupiecia. Bez skutku, jak wiadomo.
Travis powstrzymał swój mimowolny grymas i przesunął dłonią po karku, świadom, że nie uprzedził Leslie o tym jak jego rodzice nie byli na bieżąco ze sprawami w jego życiu. –Cóż… uhm… – Zagryzł na chwilę swoje zęby. Wiedział jak jego rodzice byli podekscytowani tym, że mężczyzna w końcu zdecydował się ustatkować. Wesele było dla nich znaczącym wydarzeniem i cyklicznie pytali go o konkretną datę, by mogli zrobić sobie w tym czasie dużo wolnego miejsca w swoich kalendarzach. –Rozstałem się z Asli.
-Mój Boże. – Wyrwało się z ust Sharon, a kubek w dłoni z herbatą lekko się zachwiał. –Co się stało?
Mężczyzna zerknął ukradkiem ku Leslie. –Nic się nie… – Pokręcił głową. –Po prostu doszedłem do wniosku, że się trochę za bardzo z tym wszystkim pospieszyłem.
Widać było cień rozczarowania na twarzy Sharon gdy wraz z podstawką stawiała jego kubek na ławie. –I nie planujecie tego przepracować? – Dopytała, siadając w fotelu. –Wiesz, odpuszczać jest łatwo, a nie każdy pierwszy lepszy konflikt to zaraz powód by kompletnie zakańczać relację. Ślub zawsze można by odłożyć na dużo późniejszy, bardziej komfortowy termin.
Oczywiście, że tak. Nie dziwiło go, że mama dostrzegała w tym jego narwaną naturę, w której szybko kończył się zapał do zdeklarowanych przedsięwzięć. Miała głęboką nadzieję, że jednak ten pierścionek na palcu Asli był gwarancją, której Travis nie zerwie. –A jednak nie widzę szansy na to żebyśmy do siebie wrócili.
Ponowny rozczarowany wyraz.
-A to dlatego, że… – Sięgnął po dłoń Hughes. –jestem z Leslie. – Splótł ich palce razem, uśmiechając się jakby ogłaszał kompletnie bez wcześniejszego kontekstu tą nowinę.
Państwo Cavanagh zamilkło na chwilę, widocznie przyswajając ten obrót wydarzeń. Stephen uniósł nawet z lekka brew, nim przywrócił na niej neutralny wyraz, podając Leslie szklankę z jej wybranym trunkiem.
-Następnym razem zaproszę was do Serenity z takimi wiadomościami, świetnie byście się wpasowali. – Mruknął.
Pan Cavanagh uniósł lekko swoje dłonie. –Trochę nas zaskoczyliście, dobrze? Mamy prawo być nieco zmieszani. Przecież tak się zarzekaliście, że jesteście tylko przyjaciółmi. – Co oczywiście wcale jego rodziców nie powstrzymywało od snucia potencjalnych scenariuszy w których ta dwójka decyduje się jednak być razem. –Ale… – Zaczął, unosząc palec. –To wspaniałe wieści. – Uśmiechnął się szeroko. –Mamy świetny powód, by wypić za wasze zdrowie. – Uniósł swoją szklankę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przemilczała jego słowa, tylko i wyłącznie dlatego, że wyjazdu z miasta nie rozważała. Owszem, przeszło jej to przez myśl, ale nie podchodziła do tego pomysłu na poważnie. Teraz jednak naszły ją wątpliwości, bo może właśnie na to powinna postawić? Nie na siedzenie u Lottie, nie na przeprowadzkę do Travisa czy powrót do własnego domu, ale na ucieczkę. Taką, o jaką pokusiła się Saoirse, kiedy wszystkiego nazbierało się zdecydowanie za dużo, by dzielnie stawić temu czoła.
Leslie wolała się jednak skupić na luźniejszej rozmowie, by nie rozważać tak szybko pomysłów, które mogły być najlepsze, ale które mogły być też najgorsze z możliwych. Musiała się z tym przespać. Pomyśleć o za i przeciw, związanych z każdą dostępną na wyciągnięcie ręki opcją, by jak najmniej osób ucierpiało przez jej problemy, w które wkopała się tylko dlatego, że odrobinę za długo nie miała odwagi by odejść od Marcusa.
I bardzo dobrze. Chodź, bo naprawdę za nimi zatęskniłam. Bardziej, niż za tobą przez ostatnie dni — wywróciła oczami i opuściła samochód, zupełnie nieświadoma tego, że całą swoją energię i pozytywne nastawienie włożyła w to, by zostać wepchniętą przez Cavanagha w najbardziej niezręczną sytuację, jaką mogłaby sobie wyobrazić, a czego nie zwiastowało radosne i pełne ciepła powitanie, z którym spotkała się po przekroczeniu progu domu.
Jeśli to ten sam likier, który piłam u was ostatnim razem, to zdecydowanie likier — uśmiechnęła się, ściągając płaszczyk, który miał ją tego dnia chronić przed pierwszymi, chłodnymi powiewami jesieni, a następnie buty. Uśmiechając się pod nosem, ruszyła do wskazanego przez Sharon salonu i tam usiadła wygodnie na kanapie. Miała wrażenie, że w tym domu nie zmieniło się nic. Wciąż urządzony z wyczuciem, elegancki a przy tym przytulny. Znowu poczuła się jak w domu.
Przez moment.
Wszystko się w niej napięło, kiedy padło pytanie o ślub. — Ta... Perrie... — odparła cicho, bez tej typowej dla siebie pewności w głosie. Spojrzała na Travisa z niezrozumieniem, bo była przekonana, że podzielił się z rodzicami najnowszymi nowinami. Najwyraźniej jednak była w błędzie. I cholernie tego żałowała, bo gdyby miała świadomość tego, iż pozostawali w niewiedzy, nie zdecydowałaby się na wizytę w domu Państwa Cavanagh, żeby móc uniknąć niekomfortowych pytań i niezręcznej atmosfery.
Travis też nie pozwalał na to, by chociaż spróbowała wyluzować, kiedy rzucał wieściami tak stanowczo i niespodziewanie. Jeszcze gorzej poczuła się, kiedy Sharon zaczęła wyrażać swoje zdanie i nawijała o tych wszystkich trudach, przez które trzeba przebrnąć. Jedyne co mogła zrobić w tej sytuacji, to siedzieć cicho, jednym uchem wpuszczać i drugim wypuszczać każde słowo, które padło z ust kobiety. W rzeczywistości miała jednak ochotę wstać i wyjść. Ewentualnie schować się pod stołem i udawać, że wcale jej tam nie było. Nie przypuszczała, że Travis zaserwuje jej taki emocjonalny rollercoaster.
A to dlatego, że...
Serce zabiło jej mocniej. Nie chciała, by Sharon i Stephen spojrzeli na nią krytycznie, tylko dlatego, że była w sporym stopniu przyczyną rozpadu tego związku. Nie sądziła, wówczas, że mogło być jeszcze gorzej.
CO?
Kiedy padły te trzy krótkie słowa, na jej czole ukazała się charakterystyczna zmarszczka, a dłoń drgnęła nerwowo w dłoni Travisa. Spoglądając to na niego, to na jego rodziców, nie miała bladego pojęcia, jak powinna zareagować.
Mógłbyś chociaż raz podzielić się planami, a potem działać.
Co ja mam zrobić?
Niech cię szlag, romantyku od siedmiu boleści.
Była to zaledwie część myśli, które w ciągu kilku sekund przeleciały jej przez głowę, poprzedzając delikatny, trochę nieśmiały a nawet zakłopotany uśmiech i kiwanie głową. Jedyne co mogła, to przytaknąć, by nie wzbudzać powodów do niepotrzebnych dyskusji o tym, że mówił jedno, a ona drugie. Zacisnęła mocno palce na tych jego, nie zważając na to, ile siły w to włożyła, tym samym dając mu do zrozumienia, że mieli do pogadania, bo tak się nie robiło.
Taa... Nastroje adekwatne do sytuacji — mruknęła pod nosem na tyle cicho, by Travis ją usłyszał, ale żeby Sharon i Stephen nie byli w stanie zrozumieć, co tam sobie mamrotała. Co jak co, ale podzielała ich wymowne nastroje, bo ona sama była zaskoczona obrotem sytuacji i wieściami, jakimi podzielił się z nimi Travis. Nie rozumiała, co on sobie wyobrażał, ale jeśli żył w przekonaniu, że od teraz będzie udawała, że jest jego partnerką, to był w błędzie, bo nie zamierzała odstawiać takich szopek na dłuższą metę.
Trochę nam ta przyjaźń nie wychodzi. Mieliście rację, że nie powinniśmy byli się rozstawać. Tylko... Zrozumieliśmy to trochę za późno — odparła, po części zgodnie z prawdą, bo skutkiem ich głupoty i upartego milczenia, nie obyło się bez pobocznych ofiar, a właściwie to jednej - Asli. Nie chciała jednak o tym myśleć. Już i tak czuła się głupio z tym, że Travis miał ją poślubić, a zamiast tego przed rodzicami obwieścił, że znowu był z nią, kiedy oni najwyraźniej pokładali olbrzymie nadzieje w to, że ten zdoła się z kobietą ustatkować. Miała tylko nadzieję, że tym razem ich uprzejmość nie była fałszywa. — Travis, może... Pójdziesz poszukać tego, czego potrzebujemy? — zagaiła niepewnie, nie wiedząc, czy wspominać o biżuterii, czy może dać mu wolną rękę i szansę na to, by w razie czego powiedział, że poszedł szukać jakiejś dawnej pamiątki z czasów, kiedy byli razem. — Ja posiedzę z Sharon i Stephenem. Nie widzieliśmy się kawał czasu i jestem ciekawa, co u Was słychać — dodała, patrząc na siedzącą obok kobietę z ciepłym uśmiechem. Naprawdę za nimi tęskniła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było to może przemyślane działanie. Właściwie w ogóle. Naiwnie założył, że kwestia ślubu nie zostanie dzisiaj poruszona, bo i on sam zdążył już odłożyć to na daleki plan. Skupił się na rzeczywistym powodzie ich wizyty tutaj, oraz naturalnej charyzmie Leslie, która miałaby zająć jego rodziców. Plan idealny, dopóki niestrudzona ciekawość i niecierpliwość jego rodziców nie postanowiła wyważyć drzwi prowadzonej rozmowy. Czując zacisk na swojej dłoni, szybko dotarło do niego, że może zachował się zbyt pochopnie, nie biorąc pod uwagę wszystkich aspektów tej sytuacji. Jasne, że nie powinien był stawiać Hughes w takiej sytuacji, ale w pewnym sensie on też się w niej znalazł, więc przynajmniej byli w tym razem…? Beznadziejna logika. Nie potrafił jej sensownie uzasadnić w swojej głowie, gdy myśli przebiegały z prędkością galopujących koni, podczas gdy jego rodzice milczeli niezręcznie. Niezręczne było to przynajmniej dla Travisa i Leslie. Nie był jeszcze w stanie dokładnie powiedzieć co mieli na ten temat do powiedzenia państwo Cavanagh. Nie skomentował wzmianki Hughes, chcąc właściwie przynajmniej pokręcić na to głową, ale powstrzymał się po akurat to można było już zauważyć.
-Czasami potrzeba czasu. – Stephen przyznał, tak jakby jednocześnie mówił, że wcale nie było to złe, że rozstali się i odnaleźli ponownie. Oboje byli wtedy młodzi, zwłaszcza Leslie. Pan Cavanagh był zdania, że w tamtym czasie jego (adoptowany) syn nie dojrzał jeszcze do stałego związku i w gruncie rzeczy martwił się o blondynkę. Tak łatwo mogłoby złamać się jej serce, a znajomość rozpaść. Jego przychylność do aktualnego układu nie była jednak tym samym co popieranie działań Travis, który zdeklarował się już innej kobiecie i niewątpliwie mocno skrzywdził rozstając się z nią na takim etapie. Nie była to prosta sytuacja, ale nie miał zamiaru rozwlekać się teraz nad złym i przykrym, gdy rzeczywiście było co świętować.
Mniej jednak entuzjazmu wydawała się mieć w sobie Sharon. Lubiła Asli i jej rodzinę, a może nawet skrycie uważała, że to Mayfield była odpowiedniejszym wyborem dla jej syna. To spokojniejsze usposobienie było czymś co miało trzymać Travisa na ziemi, by zbalansować jego własny charakter. Zapewne jednak gdyby nie opcja narzeczonej, miałaby na tą sytuację inną perspektywę. Z krótkiego zamyślenia wyrwały ją słowa Leslie, a zwłaszcza wzmianka jej własnego imienia. Spojrzała to na Travisa, to na Hughes, z lekkim, uprzejmym uśmiechem, ale i pytającym wyrazem.
-Właściwie mam pytanie, mamo. – Sięgnął po swoją komórkę wstając z miejsca, z lekką ulgą przyjmują wyswobodzenie się z uścisku swojej ukochanej. –Zastanawiałem się czy pamiętasz może tą bransoletkę? – Pokazał jej zdjęcie.
Kobieta przyjrzała się, ze Stephenem robiącym żurawia by też zorientować się o co konkretnie chodziło. –Pamiętam. – Przyznała, po krótkiej chwili. –Przyniosłeś ją ze strychu pytając czy możesz ją zatrzymać. Miało być prezentem dla twojej dziewczyny.
-Zgadza się.
-Nie jestem pewna skąd się wzięło, więc uznałam, że nie może to być żadna sentymentalna pamiątka. – Dodała. –Ty skarbie, ją pamiętasz? – Pokazała mężu ekran telefonu.
-No trochę późno, żeby pytać tatę. – Travis skomentował.
-Mam nadzieję, że to nie bursztyny mojej mamy. – Steve odparł na wpół żartem, pół serio. –Ale to na pewno nie było w mojej rodzinie. – Podsumował.
-Okej, kwestia tego, czy nie pamiętacie, żeby było z tym coś jeszcze? Na przykład kolczyki, czy naszyjnik w tym samym stylu. – Jeszcze raz pokazał im zdjęcie, spoglądając na nich z oczekiwaniem, zapominając, że może ciut zbyt formalnie do tego podchodził.
-Teraz chcesz takie starocie odgrzebywać? – Sharon zagadnęła marszcząc brwi.
-Kwestia… prezentu. Lepiej się będzie prezentować jako komplet, w końcu. – Wyjaśnił, zerkając na Leslie, nim wrócił do swojej matki. –To kojarzycie coś? – Nie miał wysokich nadziei, ale jednocześnie desperacko chciał by jednak udało się tutaj dostrzec światełko na końcu tunelu.
-Właściwie.. – Steve zmrużył oczy. –teraz jak o tym wspominasz, to pamiętam, że jakieś takie drobiazgi walały mi się pod nogami, jak szukałem klamki do drzwi garażowych. Nie pociemniały, czyli to musiało być złoto, więc odłożyłem w bezpieczne miejsce.
-A to znajduje się…?
-Gdzieś na strychu, chyba w tej połamanej toaletce. Albo jakiejś innej szufladzie. Tak czy owak, włożyłem to w jakieś pudełko po zapałkach, albo coś podobnego, żeby nie rozdzielić pary.
-Serio? – Travisowi twarz rozświetliła się w szerokim uśmiechu. –I to jest na strychu? – Dopytał, wręcz z niedowierzaniem. –To wy sobie to pogadajcie. Ja to sprawdzę. – I nie czekając nawet na ich reakcję ruszył w kierunku schodów, aż słychać było, że brał na stopniach większe susy.
-A her… – Sharon westchnęła spoglądając na przyniesiony kubek. –Zawsze wszystko na rachu-ciachu. – Mruknęła, kręcąc głową. –Ale widzisz, to na pewno o to mu chodziło ostatnim razem jak grzebał po strychu. – Kobieta skomentowała, spoglądając na męża.
-Na pewno. Ja pójdę mu pomóc. Mam wrażenie, że jak to zobaczę, to będę wiedział, że to to. – Odparł z przekonaniem i upił łyk likieru, którego nalał dla siebie. –A wy sobie nie przeszkadzajcie. Tobie czegoś nalać, kochanie?
-Herbatę sobie zaparzę. Ty już idź. – Wygoniła go machnięciem dłoni i sama podniosła się z miejsca, by podejść do kuchni i wybrać swój ulubiony kubek, czyli taki przypominający elegancką porcelanę, a jednak z grubej ceramiki. Był nawet upstrzony w kwieciste malunki. Wrzuciła do niego trochę liści różanej herbaty i zalała ją wodą. –No więc jak w pracy, kochana? Travis wspominał, że też pracujesz w Serenity. – Zagadnęła, wracając ze swoim naparem z powrotem do kuchni.
Typowa pogaduszka, to o pracy Leslie, to Sharon wspomniała o swoich klientach i tym jak głównie ostatnio zgłaszali się do niej Koreańczycy, którzy chcieli podszlifować swój akcent i że tyle się ich nasłuchała, że nawet Steve zwrócił uwagę, że ona wypowiadała niektóre słowa inaczej niż zwykle. Mówiła też o tej klamce, która miała się całkowicie w porządku, ale jednak mąż postanowił ją mimo tego zmienić i że teraz potwornie skrzypiała. Podzieliła się świeżo odkrytym przepisem na ciasto cynamonowe i tego jak piecze ostatnio własne chleby na zakwasie, najbardziej lubując się w tych ziarnami. Było tak zwyczajnie i naturalnie. Zupełnie jakby Sharon odłożyła na bok kwestię związku i rozstania Travisa, bo i nie czuła potrzeby rozmawiać o tym z Leslie, kiedy po takim czasie chciała dowiedzieć się co dzieje się w jej życiu i jak się ma.
Triumfalnie, Travis powrócił ze strychu. Trochę przybrudzony, a nawet nieco pozacinany na palcach, co znaczyło, że za nim wrócił do salonu to wpadł do kuchni by porządnie umyć ręce. –Mam! – Pomachał pudełeczkiem w dłoni, nim usiadł z powrotem na kanapie obok Leslie. –Są kolczyki. – Uchylił pudełko by pokazać, że były całe, ale też, że pasowały do zarysu. –Mamy kolczyki. – Powtórzył z szerokim uśmiechem, z nietypową lekkością na klatce piersiowej. Już dawno tak się nie czuł. Zbyt długo. Miał świadomość, że nie był to jeszcze koniec, ale najbliższa przyszłość nabrała choć trochę jaśniejszych barw.
-Co mnie ominęło? – Stephen spojrzał na obie panie.
-Zbyt wiele. – Sharon machnęła dłonią. –A wam rozumiem udały się poszukiwania? – Spojrzała na panów tej rodziny.
-Ano owszem. Jaka się za tym kryje historia, Travis, że tak ci na nich zależało?
-Historia? – Spojrzał na mężczyznę, nieco zdezorientowany. Nie było historii, po prostu potencjalna przyszłość, jako prezentu, ale może jednak jego poziom zaangażowania nie do końca odpowiadał temu co zdążył o tym przedsięwzięciu powiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W milczeniu przysłuchiwała się rozmowie związanej z zaginioną biżuterią, w duchu licząc na to, że jednak coś wiedzą i nawet wskażą im miejsce, gdzie znajduje się cały komplet, by poszukiwania dobiegły końca. Miny Sharon i Stephena nie wskazywały jednak na to, by wiedzieli, gdzie ta biżuteria się podziewała, a to pozwalało Leslie wierzyć w to, że w dalszym ciągu mieli z Travisem do przeszukania nie tylko całe miasto, ale może też i świat. A najgorsze było to, że naprawdę nie mieli żadnych wskazówek co do tego, gdzie szukać.
W porządku. Trochę niezręcznie z wiadomych względów, ale całe szczęście trupów w tym mieście nie brakuje, więc większość czasu spędzam na doprowadzaniu ich do stanu sprzed śmierci. Niby żywi, ale jednak martwi... — odparła z typowym, luzackim podejściem do pracy, którą wykonywała. Nie widziała powodów, dla których miałaby ubolewać nad tym, że każdego dnia na jej stół trafiało jakieś ciało. Takie było życie. Jedni się rodzili, inni umierali, a każda śmierć była pieniądzem, na który ciężko pracowała, bo mogło się wydawać, że to łatwe zajęcie, ale w rzeczywistości wymagało olbrzymiego skupienia i siły, którą musiała wkładać w to, by takie ciało przenosić, układać i obracać. — Lepiej opowiedz, co u was. Travis niewiele mówił — wywróciła oczami, woląc zejść na temat kobiety i jej małżonka niż mówić o sobie. Tak było bezpieczniej. Przynajmniej na to liczyła, bo z czasem zrozumiała, że wcale nie uniknie pytań, na które niekoniecznie chciała odpowiadać. A że nie potrafiła okłamywać matki Travisa, to gdy ta zaczęła wnikać w ten ich związek, przyznała wprost, że sama dopiero przed momentem się o nim dowiedziała, oraz opowiedziała o ostatnich wydarzeniach, które doprowadziły do rozpadu narzeczeństwa. Z każdym słowem ciężko było jej unieść wzrok na rozmówczynię, ale kiedy ta się do niej uśmiechnęła, to poczuła jak napięcie z niej schodzi. Na szczerej, typowo kobiecej rozmowie minęły więc długie minuty, podczas których Travis miał czas na to, by przetrząsnąć dom i znaleźć to, czego szukali.
Masz?! — krzyknęła, początkowo pewna, że mówił o całym komplecie. Mina jej nieco zrzedła, kiedy Travis sprostował, że miał tylko kolczyki. Niby coś, ale wciąż niewiele. Wolałaby usłyszeć, że znalazł całą biżuterię i chociaż jego problem się rozwiązał praktycznie sam. Po pierwszym rozczarowaniu, uśmiechnęła się jednak widząc kolczyki. — Mamy kolczyki — powtórzyła i wstała, by go uściskać, bo... Cieszyła się. Może nie był to pełny sukces, ale jakiś krok w jego stronę zdecydowanie. Dzięki tym kolczykom będzie im przecież łatwiej rozeznać się w tym, czy ktoś nie widział reszty kompletu. A ktoś musiał coś wiedzieć. Było to jak szukanie igły w stogu siana, ale wierzyła, że w końcu trafią do kogoś, kto pokieruje ich, gdzie szukać tego, co wciąż mogli uważać za zaginione.
Typowe babskie pogawędki — odparła i uśmiechnęła się do Stephena, a potem spojrzała na Sharon. Porozumiewawczo, pełnym ciepła spojrzeniem. Cieszyła się z tego, że wyjaśniła kobiecie wszystko i że ta nie postanowiła jej oceniać. A właściwie to ich. Jeszcze bardziej cieszyło ją to, że ta wydawała się usatysfakcjonowana takim obrotem spraw w życiu swojego syna, co naprawdę podniosło Leslie na duchu, dzięki czemu nie rzucała już w stronę Travisa morderczych spojrzeń. Nie odmówiła sobie jednak tych, które jasno dawały do zrozumienia, że wciąż mieli do pogadania, a jego jedynym ratunkiem było ciasto, od którego Hughes nie potrafiła się oderwać.
Historia jest taka, że... Opowiadał mi od dawna o tej biżuterii. Uparłam się, żeby ją zobaczyć, ale... Pierw musimy ją skompletować, bo po cichu liczę na to, że uda mi się go ubłagać o to, żebym mogła ją ubrać na imprezę noworoczną. Wiecie, bal przebierańców dla dorosłych, powrót do przeszłości więc świetnie wpasowałaby się w klimat — wtrąciła, gdy Steve zapytał o historię tej cholernej biżuterii. Nie wiedziała, czy dadzą wiarę jej słowom, ale... Czemu nie? Wiedzieli przecież, że czasami była pokręcona, a taki bal nie byłby żadnym zaskoczeniem, gdyby zdecydowała się wziąć w nim udział.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To jak mocno ją uściskał i jak oboje wyrażali swój entuzjazm nie mogło przejść niezauważone. To musiała być wyjątkowa biżuteria, jednocześnie nie szczególnie odbijając się w jakikolwiek sposób w pamięci zarówno Sharon i Stephena. Lepiej było, że kobieta nie kojarzyła jej jako zdobyczy swojego eks męża, o której on musiał zapomnieć gdy postanowił ich zostawić. Cavanagh odetchnął w głębi, gdy Leslie tak szybko udało się wymyślić powód, podejrzewając, że słowem klucz było to całe opowiadanie, a im dłużej trwało tym większym wydarzeniem wydało mu się jej odnalezienie. Impreza ładnie to opakowała, na tyle, że po twarzach jego rodziców nie widać było zwątpienia, a może zaledwie lekkie zdezorientowanie co do okoliczności. Brunet spojrzał na Hughes z wdzięcznością i wcale mu nie umknęło, że nadal w powietrzu pozostawało to co powiedział, ale jego twarz wydawała się tego nie rejestrować.
-Skoro tak… – Skomentowała zaledwie Sharon. –Przykro mi, że nie ma tutaj reszty kompletu, ale myślę, że wypadałoby tam nieco posprzątać, więc w razie gdyby coś się zawieruszyło to damy wam znać. – Kobieta zerknęła na męża, który nie wydawał się szczególnie zadowolony wizją przegrzebywania ponownie tamtego miejsca, przynajmniej nie po tym jak już dostał swoją dawkę kurzu dzisiaj.
Travis był przekonany, że raczej więcej się tam już nie znajdzie, skoro aktywnie nie zostało przez rodziców przeniesione, ale nie miał zamiaru odmawiać, gdyby rzeczywiście na coś wpadli. –Docenimy to.
-Gdzie taki bal organizują? – Stephen zagadnął, z ciekawości, acz widać było, że nie dlatego, że sam chciałby się wybrać. To zdecydowanie nie były jego klimaty, prędzej wybrałby się na komikon i może stąd brało się zdezorientowanie, bo nie spodziewał się, że jego syn brałby w tym udział. Musiało to więc świadczyć o tym, że był skłonny zrobić to dla Leslie, a to dobry znak, zwłaszcza, że mieli spędzić czas w sposób dość odpowiedzialny, nawet jeśli nietypowy.
-W hotelu, takim sporym w downtown. – Na wszelki wypadek wolał nie podawać żadnej konkretnej nazwy.
Stephen pokiwał głową i sięgnął po swoją wcześniej pozostawioną szklankę, a raczej taki miał zamiar, bo w ostatniej chwili położył na wolny talerzyk kawałek ciasta.
-Wyślijcie mi w takim razie zdjęcia jak już się przebierzecie. Teraz to sama chciałabym zobaczyć jak te kolczyki wkomponują się w resztę kreacji.
-No zobaczymy mamo, wiesz jak to jest, tak się zajmiemy tym balem, że możemy zapomnieć. Spróbujemy nie, ale zapowiada się całkiem zajęty wieczór. – Musiał już teraz zbudować dla nich ewentualną wymówkę, z resztą nieszczególnie chcąc bawić się w przebieranki tylko po to by utrzymać to drobne kłamstewko. Gdy tylko się wyjaśni, sprawa biżuterii miała pozostać w przeszłości. Po co było tworzyć więcej wspominek do niej?
-Od razu tak pesymistycznie, pokaż mi przynajmniej te kolczyki. – Machnęła na niego ponaglająco dłonią. Od kolczyków przeszli znów do pogawędek, a to wspominek z dawnych lat, Stephen częstował likierem, Sharon namawiała do ciasta, które rzeczywiście było wyśmienite. Nie było w tym oczywiście nic dziwnego, bo jego mama miała do tego naturalnie rękę. Nie wiedzieć kiedy, a zleciało im kilka dobrych godzin, aż Steve zaczął namawiać ich na partyjkę pokera, gdy już zdecydowanie powinni byli wracać. Pożegnania były ciepłe, ze zwyczajowym zapewnieniem, że mogą wpadać, kiedy tylko będą chcieli, bo w końcu ze Seattle do Redmont było bliżej niż do niektórych dzielnic Szmaragdowego Miasta.
Sukces. Tak by to Travis określił, nawet jeśli wynik nie był pełny. Przekonywał się, że może przekazanie dwóch elementów by wystarczyło w razie desperacji, acz nie miał zamiaru się jeszcze poddawać. Odnalezienie tych kolczyków dodało mu właściwie nadziei, że może jednak uda mu się odnaleźć naszyjnik. Może tak jak zauważyła Leslie nie powinien ufać partnerce Earla i spróbować jeszcze raz sprawdzić czy coś wie, a jeśli nie ona to skonsultować się w tej sprawie z Shepherdem (przyjacielem rodziny). Niby zataczał te same koła, ale nie działał już tylko ze swoją eks, która winiła go za tą całą sprawę, bez względu na to, że on nie miał z kradzieżą nic wspólnego.
Siadając na miejscu kierowcy odetchnął głęboko i odchylił głowę do tyłu przymykając na chwilę oczy. Tylko na chwilę, bo zaraz z dozą paniki sprawdził czy nadal miał pudełko w kieszeni swoich spodni. –Jutro zobaczę co z tym jubilerem. Chyba, że masz akurat przerwę, kiedy ja mam lukę w kursach, to możemy się przejść razem. – Spojrzał na Leslie, wiedząc, że mógłby to załatwić sam, ale wiedział, że kobieta nie doceniłaby bycia pominiętą, chociażby w tej ofercie. W tym wszystkim zapomniał właściwie o tym jak wypalił z tym ich nagłym związkiem i całkiem błogo dryfował w przestrzeni wolnej od oskarżycielskiego spojrzenia Hughes.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eee... no w tym... Gdzie to dokładnie było? — zapytała Travisa, uśmiechając się do niego niewinnie. Musiał coś wymyślić, bo ostatnim czego chciała w tym momencie, było planowanie z Sharon i Stephenem wspólnej imprezy sylwestrowej, która nawet nie miała mieć miejsca. Nie wpadła na to, że wzmianka o niej, mogłaby tę dwójkę tak zainteresować i trochę pożałowała tego, że pokusiła się o to drobne kłamstwo.
A miałam jej nie okłamywać.
Travis na szczęście uratował sytuację i nie zmuszał jej do tego, by kolejny raz tego wieczoru świeciła oczami i to tym razem przez własną głupotę. Mogła jedynie pokiwać głową twierdząco, by dali wiarę jego słowom i uśmiechnąć się, na dowód, że było tak, jak mówił.
Tak, dokładnie, jak znajdziemy chwilę i nie zapomnimy to wam prześlemy — zapewniła, wiedząc, że takowych zdjęć wcale nie będzie. Chociaż z drugiej strony... Planów sylwestrowych nie miała. Nie wiedziała jak on, ale w ostateczności mogli sobie skombinować własną imprezkę. Problemem byłaby jednak biżuteria, którą nie wiedzieli czy znajdą, a nawet jeśli to kiedy i czy na koniec roku wciąż będą w jej posiadaniu. Pod tym względem było za wiele niewiadomych, a to pozwalało wierzyć, że jednak będą zmuszeni jakoś wymigać się od zdjęć. Więcej w tej kwestii postanowiła się więc nie odzywać i wolała skupić się na znalezionych przez Travisa kolczykach i rozmowie, która w końcu dobiegła końca i pozwoliła im wstać od stołu.
Leslie tak jak tęskniła za tymi ludźmi, tak poczuła ulgę, kiedy znaleźli się na zewnątrz i dotarli do samochodu. Zdecydowanie, jeśli jeszcze miała kiedyś pojawić się w progach tego domu, to w dużo lepszych okolicznościach, które nie wymagałyby kręcenia, snucia niestworzonych historii i świecenia oczami. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebowała poza normalnością.
Myślę, że da się coś zrobić. I tak siedzę w pracy więcej niż powinnam — odparła. — Aczkolwiek, jak nie da rady, to pójdziesz sam, a w wolnej chwili objedziemy innych — dodała jeszcze, bo to, że robiła nadgodziny, nie znaczyło wcale że Blake czy ich nowa druga szefowa wyrazi zgodę na to, by w połowie pracy wyszła załatwiać z Travisem sprawy na mieście. Tym bardziej że nie mieli pojęcia, ile wizyta u jubilera może tak naprawdę trwać i czy nie okaże się, że pół godziny przerwy będzie faktycznie wynosić godzinę albo i więcej. — Spieszy ci się dzisiaj do domu? — zapytała, patrząc na niego. — Bo wiesz, skoro już stawiasz mnie przed faktem dokonanym i przy twoich rodzicach oświadczasz, że jesteśmy razem, to czuję się upoważniona do tego, żeby zaciągnąć cię na oficjalną randkę — dodała w ramach wyjaśnienia, co jej po głowie chodziło i zerknęła na niego po części z wyrzutem, bo wciąż była trochę zła za to, że stawiał ją w takiej sytuacji, a po części niepewnie, bo... Nie miała pojęcia, czym a raczej kim oni właściwie dla siebie byli. Miała jednak nadzieję, że mężczyzna jej to wyjaśni raz, ale dobrze, skoro całe zamieszanie wyniknęło przez jego długi język.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-No najwyżej. – Podsumował. Taktykę znał. –Zrobię listę tych u których już byłem. – Bo zdążył zwiedzić trochę miasta w tych swoich poszukiwaniach. Próbował działać w pewien sposób metodycznie, czyli operować między miejscami które wydawały się prawdopodobne do tego czy odwiedziłby je Earl, jak może i te których Travis by się po nim nie spodziewał. Upewniał się też, że ci w ogóle skupują używaną biżuterię, bo jakby nie patrzeć to był dość kluczowy warunek.
Uniósł brew, na pytanie Hughes. Niemalże pewny, że ta zaproponuje by sprawdzili, którzy jubilierzy otwarci są do wieczornych pór by ich już dzisiaj odwiedzić. Co mógł poradzić, że jego głowa cały czas krążyła wokół tego tematu? Zależało od niej jego życie. –Nie szczególnie. – Przyznał. Do pustego mieszkania? Wracał tam teraz tylko po to by spać i pracować nad rozwiązaniem swoich problemów. Nie kojarzyło się zatem z niczym nader atrakcyjnym do czego byłoby mu śpieszno. Usta rozchyliły mu się lekko w zaskoczeniu. No nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Właściwie bardziej spodziewał się karcenia, na które wskazywały te wszystkie spojrzenia jakie kobieta mu posyłała podczas przesiadywania z jego rodzicami. Randka była… w ogóle nie była na jego liście. Nie była nawet w zasięgu potencjalnych opcji. –Czyli rachunek na ciebie? – Odezwał się w końcu, uśmiechając z lekka. –Ale tak na poważnie to… powinno się tutaj coś znaleźć. Jakaś knajpa, albo bar. – Pokiwał do siebie głową, już szukając w myślach odpowiednich miejsc. Z góry założył, że zostaną w tym mieście, Seattle nie wydawało się na tyle bezpieczne by po prostu wybrać się tam na randkę, mimo tego jak wielkie było. –Chociaż trochę tego ciasta zjedliśmy… Może kino? Powinni dzisiaj coś puszczać. – Wyciągnął komórkę z kieszeni, ale nim odblokował w niej ekran, podniósł oczy na Leslie.
-Zdaję sobie sprawę, że to… że to nie było najlepsze zagranie tak zrzucać to wszystko w jednym czasie i jeszcze cię w to wciągać. Wybacz. – Powiedział, minimalnie się krzywiąc, jakby kobieta miała stwierdzić, że tylko dlatego, że mają randkę nie znaczy, że zapomni o tym ile jej zaserwował nerwów takim manewrem. –Ale… – Odwrócił na chwilę wzrok na kierownicę. –trochę spanikowałem. Nie chciałem żeby… – Wzruszył połowicznie ramieniem. –żeby znowu byli rozczarowani, bez perspektywy na przyszłość. – Wrócił spojrzeniem powoli do Hughes. –Nie żebym tylko po to to powiedział. To był jakiś odrealniony weekend, ale serio chce z tobą być. Mówiłem wtedy poważnie. – Wyznał, szukając spojrzeniem w jej twarzy, czy nie pozwolił sobie na zbyt wiele, gdy ona chciała zacząć powoli, od randki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okej. Ja w wolnej chwili spiszę tych, do których warto zajrzeć. W mieście i na obrzeżach — zaoferowała, bo też chciała dołożyć swoją cegiełkę do tych poszukiwań i nie chciała, by którykolwiek zakład jubilerski został pominięty, bo w każdym istniał ten procent szans na to, że czegoś się dowiedzą. I nie miało dla niej znaczenia to, czy w danym zakładzie był skup czy nie. Jeśli ktoś chciał tę biżuterię sprzedać, to mógł wpaść z nią gdziekolwiek i został odesłany z kwitkiem, ale w najlepszym wypadku pracownicy mogliby coś zapamiętać i może nawet podzielić się nagraniami z monitoringu.
Jeszcze czego. Ty stawiasz. Za karę — wytknęła mu, wystawiając język. Nie było szans, żeby ona stawiała im kawę, kino, czy nawet głupią przejażdżkę diabelskim młynem w jakimś przydrożnym lunaparku. Nabroił to musiał za to płacić. — Zaraz się rozeznam, co ciekawego mają w okolicy — stwierdziła. Bar brzmiał jak dobra opcja, gdyby nie to, że mogliby się napić co najwyżej soku, skoro musiał ich dowieźć do Seattle. Kawiarnia... Chyba miała dość kawy i innych słodkości na ten dzień.
Czy ty właśnie powiedziałeś, że jestem twoim ratunkiem na rozczarowanie rodziców?
W porę ugryzła się w język, nie zadając tego pytania na głos, ale charakterystycznie zmarszczony nos i ściągnięte brwi, powinny były być dla niego jasnym sygnałem, że zaczynał się coraz bardziej pogrążać. Co jak co, ale nie zamierzała być aż takim kołem ratunkowym i nie powinien jej wykorzystywać w taki sposób wiedząc, że sprawy między nimi i tak były wystarczająco skomplikowane. Szczególnie te uczuciowe.
Odrealniony weekend... Tak... — wtrąciła szybciej niż powinna, ale zaraz się uśmiechnęła. Ledwie dostrzegalnie, ale jednak. — Nie patrz na mnie, jakbym miała ci zmyć głowę za to, że pierw próbujesz nieudolnie przejść do związku, a na drugim miejscu stawiasz randkę — stwierdziła z rozbawieniem, gdy napotkała męskie spojrzenie. To było przecież takie w ich stylu, by robić wszystko na opak. — Powiedzmy, że... I tak długo się rozmijaliśmy w tym wszystkim, więc jestem skłonna przymknąć oko na pewne niedociągnięcia, ale randka jest aktualna i w najlepszym wypadku rozważę po niej tę propozycję, żeby przenieść się na jakiś czas do ciebie, a w najgorszym kopnę cię w tyłek i z tobą zerwę, więc... Postaraj się Cavanagh — dodała i pochyliła się, żeby cmoknąć go w policzek na zachętę.
Jak tu jechaliśmy, mijaliśmy kino samochodowe. Zobaczę co puszczają — podsumowała i wróciła spojrzeniem do ekrany swojego telefonu, żeby namierzyć jakąkolwiek stronę tego kina z nadzieją, że dokopie się informacji, czy było w ogóle czynne a jeśli tak, to jakim repertuarem mogło się poszczycić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-No już dobra. – Mruknął, jakby nagle robił jej wielką przysługę, że koszt randki brał na siebie mimo tego, że i tak miał taki zamiar, kiedy ona zapłaciła za ich wizytę w kawiarni. Z resztą, nawet gdyby tego nie zrobiła i tak nie miałby problemu zapłacić. A spróbowałby. Pewnie byłoby po randce, za sam fakt, że wielce się unosi, gdy Leslie próbuje stworzyć dla nich ten skrawek normalności. Może i od odwrotnej strony, ale przynajmniej mogli tego uświadczyć.
Zdawał sobie sprawę, że to co zrobił nie było w porządku, ale jednocześnie uznał, że nie zawini dodatkowo gdy przyzna dlaczego się tak zachował. Właściwie dochodząc do tego wniosku dopiero w retrospekcji, bo wtedy na kanapie zadziałał impulsywnie. Gdzieś wewnątrz wiedział, że próbował za coś kompensować i może rzeczywiście było to gorsze, że zamiast szczerze ogłaszać, że ma uczucia do Leslie on użył tego do innych celów. W lepszej wersji nic by nie powiedział po przyznaniu im, że rozstał się z Asli, a o krok dalej byłoby przyznanie się do tego przy pierwszej wizycie. Tak czy inaczej, powinien był z Leslie pierw omówić, że będzie cokolwiek mówić o ich sytuacji.
Uśmiechnął się na całusa. –Oczywiście. – Zadeklarował, chociaż jeszcze nie wiedział na czym konkretnie to będzie polegało. –Poza tym, niby na drugim miejscu, ale tylko dlatego, że miało to inne imię to już i tak przy wielu okazjach się ze sobą świetne bawiliśmy. – I miał na myśli ich wypady na karaoke, karting, czy nawet zajadanie się pizzą przez telewizorem, nawet jeśli wspólnie się bawić potrafili też i w inny sposób. –Wydaje mi się, że to nadrabia w kwestiach randek. – Jak na jego logikę. Bo randkami to nadal nie było.
-Mamy tu tylko jedno, więc pewnie nie będzie trudno znaleźć. – Swoją komórkę odłożył na bok i przekręcił kluczyk w stacyjce. Rozejrzał się kontrolnie po ulicy, oświetlonej w głównej mierze przez co poniektóre solarne lampki ogrodowe lub promienie wychodzące z niektórych niezasłoniętych okien. Wyjechał na główną drogę i skierował się w znajomym mu kierunku. Co prawda minęło już kilka lat od kiedy był tam ostatni raz, ale zbyt długo tu mieszkał by tak łatwo zapomnieć okoliczne ulice. –Najwyżej zostaje bar, jest taki z muzyką na żywo, więc bez picia też się będzie ciekawie. No, a wiesz. W razie gdyby, to możemy na noc wrócić do moich rodziców. – Zaproponował tłumiąc rozbawiony uśmiech, za wszelką cenę wpychający mu się na twarz. Cóż za żart, jaki z niego był komik. –Właściwie to możesz sprawdzić czy w ogóle grają, będzie niespodzianka co do seansu jak dotrzemy na miejsce. – Jakże szczęśliwa. Dla Travisa.
Na miejsce dotarli w mgnieniu oka. W Redmont wszędzie szybciej się docierało, a i pora sprzyjała niewielkiemu ruchowymi na drodze. Gdy podjechali do placu parkingowego rzutnik pokazywał już sceny z filmu. I co to był za film! Tommy Lee Jones i Will Smith właśnie podjechali do sklepiku na rogu nieznaczącego handlarza fałszywymi roleksami. Przynajmniej tak wydawało się postaci Willa. Jego pewność siebie była zabawna sama w sobie gdy wiedziało się co czekało na niego za drzwiami. Pierwszy raz oglądać ten film to było coś wyjątkowego i szczęśliwe byli też przed jednym z ikonicznych dialogów między głównymi postaciami. Był podekscytowany jak dziecko, że będzie mógł w końcu Leslie pokazać jeden z jego ulubionych buddy-cop filmów. –Teraz nie ma już odwrotu. – Zerknął na Hughes nim podjechał do okienka, żeby kupić im bilety i popcorn. Jeden na spółę wystarczy ponad miarę, kubełek był ogromny.
Tłum nie był duży, acz miejsc też nie mieli nieograniczoną ilość. Travis wybrał takie by byli niemalże naprzeciwko i opuścił okna z obu stron. –Lessy, to jest film… który musisz obejrzeć. Nie rób naburmuszonych min. Zobacz na tą obsadę. – Machnął dłonią do ekranu. Postać Smitha rozmawiała właśnie z handlarzem, jakby był to zwyczajowy policyjny biznes. –Nie można się rozczarować, tylko się wczuj w ten klimat. – Zapewnił i chwycił garść popcornu, już się szczerząc, bo wiedział, że nadchodził strzał w głowę, który miał odkryć przed zwyczajnym policjantem, że kosmici istnieją.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okej, wygrałeś, bo z tym się spierać nie mogę — zaśmiała się, bo jednak w jego słowach było sporo sensu. Zresztą pierwszą randkę już lata temu odbębnili, ale nie zmieniało to faktu, że zaczynali od zera. Tamte czasy były i minęły. Stały się historią i miłym wspomnieniem, a teraz mieli zacząć spisywać nową, której finał nie był znany, ale który mógł być lepszy, niż ten poprzedni. O ile tylko postarają się bardziej niż wtedy i nie dopuszczą do tego, by tym razem nie głupota, ale liczne problemy doprowadziły do momentu, w którym znowu się rozminą i postanowią wrócić do tego, co i tak im nie wychodziło tak jak powinno.
No to jedź, żeby się nie okazało, że trafimy na końcówkę ostatniego seansu i jakiś świetny film ucieknie nam sprzed nosa — ponagliła wesoło. Perspektywa spędzenia wieczoru w kinie samochodowym, a nie w Seattle, w pobliżu Marcusa i piętrzących się problemów, nieco poprawiała jej nastrój. Ponadto uważała, że taka chwila oderwania się od rzeczywistości naprawdę dobrze im zrobi. Każdy potrzebował chwili relaksu, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie powinno się go w ogóle oczekiwać bo były sprawy ważne i ważniejsze.
Zapomnij. To nie wchodzi w grę, kocham ich ale powtórki z tego spotkania nie zniosę — zaprotestowała stanowczo, bo powrót do Sharon i Stephena i dalsze świecenie oczami oraz odpowiadanie na pytania, na które odpowiadać wcale nie chcieli, nie wchodziło w grę. — Okej, skoro tak wolisz. Tylko żeby potem nie było kręcenia nosem, że wbiliśmy się na jakiś babski wyciskacz łez — stwierdziła i wzruszyła ramionami, zupełnie nie biorąc pod uwagę tego, że to Travisowi mogłoby się poszczęścić z repertuarem a nie jej.
Szybko zrozumiała, że popełniła błąd, nastawiając się na to, że los się do niej uśmiechnie z kinowym repertuarem. Nie musiała oglądać wcześniej tego filmu, by uświadomić sobie, że Travis tego wieczoru był wyjątkowym szczęściarzem i w końcu dopiął swego. Do tej pory uparcie odmawiała mu obejrzenia "Facetów w czerni", a teraz... Pokarało ją za wszystkie grzechy, które popełniła w swoim nie takim długim życiu. Westchnęła ciężko, wpatrując się w ekran z niechęcią, a następnie zerknęła na Travisa. Widząc jego ekscytację przewróciła oczami, ale ostatecznie uśmiechnęła się. Niech ma. Zasłużył sobie na odrobinę szczęścia w całej gamie nieszczęść, które ostatnio ich dopadały.
Jeszcze cola... Duża — rzuciła, gdy kupował im bilety i popcorn. Skoro miała przetrwać cały film, to chociaż chciała się pocieszyć słodkim napojem i popcornem, którego garść od razu wpakowała sobie do ust, kiedy tylko kubełek trafił w jej ręce.
Willa akceptuję tylko w "Bright" i "Jestem legendą" — odparła, starając się ze wszystkich sił nie wywrócić oczami kolejny raz. Że też ze wszystkich dostępnych filmów, to kino musiało wybrać sobie akurat ten konkretny. Jeszcze brakowało tego, by pokusili się o maraton wszystkich części... Bez względu na to, ile ich było. Coś jej się wydawało, że dwie może trzy, ale nie była pewna. — Ok postaram się, ale niczego nie obiecuję. Nienawidzę takich filmów — jęknęła i sięgnęła po kolejną porcję popcornu, po czym odpięła pasy i rozsiadła się wygodnie tak, by mieć przy okazji możliwość wsparcia głowy na męskim ramieniu, które w przypadku, gdyby dopadło ją znudzenie i senność, było lepszą opcją niż szyba. — Nie rozumiem, czemu musieli tam wcisnąć kosmitów. Jakby nie mogli dać jakiś groźnych, ale piekielnie seksownych przestępców i zrobić z tego zwykłego kina akcji — stwierdziła. Wszystko co wiązało się z kosmitami, nie było w stanie do niej przemówić, a Leslie była w stanie skrytykować nawet kultowy "Dzień niepodległości".

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świetny film rzeczywiście mógłby im uciec sprzed nosa gdyby dłużej zostali u jego rodziców. Faceci w czerni to był klasyk i co zabawne, jeden z tych filmów, który całkiem do serca wziął sobie zwizualizowanie jak kosmici (i nie tylko) są obślizgli. Owad rozbijający się na szybie i pozostawiający zdecydowanie zbyt wiele zielonej wydzieliny zapowiadał ton dalszych wydarzeń. Od postrzelenia kosmity, który pozostawił po sobie niebieską paćkę, aż po finalną walkę ze złym gigantycznym robalem na sam koniec, gdy agent K pozwala się przez niego połknąć, by koniec końców zły charakter też stał się całkiem obrzydliwą papką. Więc może nie był to film, który Travis powinien był chcieć pokazać Leslie, ale z drugiej strony nie był on wielkim fanem science fiction jako takiego, więc kobieta nie musiała spodziewać się dużo więcej takich tytułów. Obejrzał może i Gwiezdne Wojny, jak i kilka odcinków Star Treka, ale nie było to coś do czego cyklicznie wracał. Faceci w Czerni byli jednym z kilku wyjątków przez to w jakiej innej jeszcze kategorii zajmowali honorowe miejsce.
W końcu mógł się zaśmiać, gdy kobieta realnie rozważyła opcję nocowania u państwa Cavanagh. Pokręcił lekko głową. –Nie, ale ja też myślę, że na razie przyda nam się przerwa. – Odparł z pozostałościami rozbawienia, acz w tej kwestii mówił na poważnie. Wolałby wrócić do rodziców gdy już miałby więcej spraw poukładanych, gdy nie tylko całe zamieszanie z biżuterią i przekrętami Earla byłoby bardziej stabilne, ale też i to co jest między nim, a Leslie. Chciał, żeby mieli czas się z tym oswoić, zobaczyć jak im się układa ta nowa sytuacja dla nich samych, a nie po to by lepiej wyglądać w czyiś oczach. –Zero kręcenia nosem nawet jak będzie wyciskacz łez. – Jedna z kategorii filmów ku której niekoniecznie go ciągnęło. Jego mama też je uwielbiła, więc miał szansę zerkać od czasu do czasu na rozwój fabuły, uważając, że zebrał wystarczająco danych by stwierdzić, że nie jest fanem.
-I Ja, robot. – Zaznaczył. Film akcji, futurystyczny, ale bez kosmitów. Ten też mógłby oglądać po kilka razy. Wydawał się równie ważną perełką w karierze Smitha i prawdopodobnie zawierał jedne z lepszych promocji produktu, których wręcz nie można było mieć za złe. W kwestii Bright już się nie zgadzali, ale Travis zachował to teraz dla siebie. Filmu nawet nie widział, więc nie mógł mieć o nim żadnej konkretnej opinii oprócz tego, że dodanie do świata mistycznych stworzeń nie przypadało mu do gustu. –To mocne słowo. Jeszcze z nim poczekaj. – Nie przemyślał tego. –Bo to nie jest zwykłe kino akcji. Wtedy byłoby… – Przekrzywił trochę głowę. –Byłoby jak wszystko inne. To ma swój styl dzięki tym kosmitom. – Będąc prawdopodobnie powodem dla którego Travis tak go lubuł. –Następnym razem znajdziemy coś z seksownymi czarnymi charakterami. – Powiedział, z nutką rozbawienia w głosie, to było specyficzne wymaganie, ale wcale nie trudne do spełnienia. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo pierwszy film jaki przyszedł mu do głowy, to Bad Boys, ale tam nie mógł sobie przypomnieć kim konkretnie byli ‘ci źli’.
Proces oglądania wypełniało kilka ’słuchaj teraz’ lub ’patrz teraz’ oraz szczerych śmiechów ze strony Travisa, mimo, że ten znał już fabułę tego filmu. Jednym z momentów, który trafił na tą ważną listę była oczywiście rozmowa Tommy Lee Jones z Willem, w której jeden mówi, że ludzie powinni wiedzieć o kosmitach, a drugi odpowiada z tym, że jednostki są bystre, tłumy są spanikowane i głupie i przecież pan policjant sam o tym wie. Co za scena. Po to by przejść do kolejnej perełki czyli rozmowy rekrutacyjnej. Nie było tam nawet rzeczywistych kosmitów, tylko masa wizualnych żartów. Miał wrażenie, że nawet Leslie mogło to przypaść do gustu i zarobić od niej chociaż drobny wyraz rozbawienia.
‘’Czy jestem jej winny przeprosiny?” Travis zaśmiał się. –To nigdy się nie robi ograne.
Później oczywiście, im dalej szedł film tym więcej było perypetii z kosmitami, od przypadkowego gościa, któremu urodził się kalmar, po wielkiego złego tego filmu, któremu z rękawów leciały karaluchy. Ludzie składani na pół, lub przyczepiani do sufitu zieloną mazią, rozkładająca się skóra, gadające psy i więcej. Cavanagh zerknął mimowolnie do Leslie przy jednej z takich scen, chyba dopiero teraz orientując się, że mógł być to jeden z trudniejszych do przetrawienia seansów. –To jak… z poziomem nienawiści?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skinęła głową. Przerwa od jego rodziców, problemów i wszystkiego, co nie pozwalało się cieszyć chwilą, było wskazane. Oboje potrzebowali odpoczynku, dobrej zabawy i namiastki normalności, by z naładowanymi bateriami wrócic do ponurej rzeczywistości, która nieoczekiwanymi sytuacjami będzie ich atakować z każdej strony.
Dokładnie — podsumowała, nie wpadając na to, że powinno to działać w dwie strony i ona również powinna zapewnić, że nie będzie kręcić nosem, jeśli wpadnie coś, co niekoniecznie było w jej guście. Po czasie musiała jednak przyznać, że na rękę było jej to, że Travis również nie wpadł na to, by zaznaczyć, że ona również nie mogła marudzić, bo dzięki temu nie miała wyrzutów sumienia, że wbrew zapewnieniom krzywiła się w najlepsze na wieść o tym, z jakim filmem przyszło im spędzić wieczór.
O właśnie! Ja robot też był świetny! — zgodziła się, kiwając głową, bo był to kolejny z filmów, który przypadł jej do gustu. — A skoro o robotach mowa, to widziałam jakiś czas temu świetny film... Chappie? Tak, Chappie. Musimy go kiedyś obejrzeć razem — dodała, przypominając sobie jeden z filmów, który miała okazję włączyć z braku laku, a przy którym bawiła się bardzo dobrze, mimo iż momentami wydawało jej się, że osoby odpowiedzialne za scenariusz zapomniały o takim pojęciu, jak logika. Niemniej, tytuł ten trafił na listę tych filmów, które chciała obejrzeć raz jeszcze.
No przecież czekam. Jeszcze nigdzie nie uciekam — zaśmiała się. Skoro zapewniał, że ten film był niezłym kinem akcji, to zamierzała dać mu szansę, a czas miał zweryfikować to, czy byłaby skłonna podzielić nastawienie mężczyzny do tego konkretnego tytułu. Postanowiła z góry nie nastawiać się negatynie w stu procentach i zobaczyć, czy będzie coś, co ją zaskoczy i sprawi, że przyzna iż niepotrzebnie przez tyle lat, wzbraniała się rękami i nogami przed "Facetami w czerni". — Na to liczę — wywróciła teatralnie oczami, jakby fakt, że czarne charaktery będą piekielnie seksowne, miał największe znaczenie. Nie miał. Ale nie mogła sobie odpuścić tego krótkiego zgrywania się i okazywania tego, jak bardzo niezadowolona była z powodu tego, jak miała przebiec ich druga-pierwsza randka.
No nie wiem... Balansuje gdzieś na wysokości górnej skali. Mało brakuje, a ją przekroczę — przyznała, wpatrując się w kubełek po popcornie, w którym na marne było szukać chociażby jednego ziarenka. Niemniej, widok kartonowego dna był milion razy lepszy niż to, co miała okazję widzieć na ekranie. Im dalej, tym w jej odczuciu gorzej i chociaż cieszyła się tym, że Travis świetnie się bawił, to nie mogła tego samego powiedzieć o sobie, mimo iż starała się jakkolwiek przekonać do tego filmu i poszczególnych scen. Niestety bez skutku, bo o ile zaczynała nabierać dystansu, tak ostatnie sceny, które miała okazję zobaczyć, skutecznie zabiły jej niewielki entuzjazm. Gadające psy i inne absurdalne sceny, to było... Zdecydowanie za dużo. Cały ten film wydawał jej się przesycony nadmiarem sytuacji, których nie pojmowała i gdyby nie to, byłaby skłonna mniej kręcić nosem. Niestety w jej odczuciu działała zasada, co za dużo to niezdrowo. Jedynym wynagrodzeniem było zadowolenie Travisa, dlatego uśmiechnęła się ciepło, sięgając do jego dłoni. — Ale to nieważne, okej? Cieszę się, że ci się podoba — zapewniła. Jeśli on był zadowolony, to ona też. Wolała go widzieć takiego, jaki był obecnie, niż zmartwionego, zdenerwowanego i myślami odpływającego w krainę przepełnioną problemami i sytuacjami, których nikt normalny nie chciał doświadczać. — A niektóre fragmenty, były... Całkiem w porządku — dodała jeszcze szczerze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wzmiankę o tytule Chappie, Travis pokiwał głową, niby to z przekonaniem, niby to z uśmiechem, ale jednocześnie brakowało w tym realnego entuzjazmu. –No jasne. Obejrzymy. – Gdzieś, kiedyś mignęły mu zaledwie tylko fragmenty, a chaotyczność filmu nie przypadła mu do gustu. Sam robot wydawał się być w porządku postacią, ale niektórzy otaczający go bohaterowie już mniej i to nie tak, że nie lubił zobaczyć na ekranie ekscentrycznych indywiduów. Pierwsze wrażenie mogło być błędne dlatego nie skreślał go kompletnie i w towarzystwie Leslie mógł go obejrzeć, nawet chętnie by spędzić z nią czas, ale swój sceptycyzm miał zamiar zachować póki sam film nie zmieni jego zdania.
-No wieesz. – Mruknął, na wpół z rozbawieniem w głosie, a na wpół tak jakby mniej więcej takiej odpowiedzi się spodziewał. Może nie dokładnie takiej, ale na pewno nie w pełni pozytywnej. Na ekranie dopiero co eksplodował wielki, kosmiczny robal , więc to prawdopodobnie było wystarczającą wskazówką jak i ten wzrok wbity w pusty kubełek. Poczuł się trochę źle, że nawet nie zaproponował czegoś innego, lub chociaż nie spytał czy grają coś z innego gatunku po Facetach w Czerni. Wszedł w to naprawdę wierząc, że może jednak Leslie znajdzie jakieś znaczące pozytywy, które przechylą szalę. –To miłe, ale… A jednak! – Przerwał swoją poprzednią wypowiedź, gdy Leslie jednak znalazła coś dobrego. –Wiedziałem. – Wyszczerzył się. Mówił tak jakby powiedziała, że momenty były wspaniałe, ale miał zamiar wziąć nawet te małe pochwały. –I mówiłem, że jest warty obejrzenia. – Tego Hughes też nie powiedziała. –Nawet dla tych momentów, ale dobra, nie będziemy do tego już wspólnie wracać. – Uniósł ramiona w geście kapitulacji. –Przebrnęłaś przez ten jeden raz, ja czuję, że cię wyedukowałem, możemy iść dalej. – Podsumował. W trakcie gdy oni rozmawiali na ekranie nadal toczyły się kolejne sceny z Tommy Lee Jones, który chciał by go zneuralizować, a do Willa Smitha dołączyła bohaterka wcześniej spotkana w prosektorium. Pokazane zostało jeszcze jak to inni kosmici grają galaktykami jakby były szklanymi kulkami iii rap Willa na zakończenie.
Here come the men in black, the galaxy defenders…
-No, po wysłuchaniu tego kawałka. – Wskazał na ekran, zaczynając poruszać głową do chwytliwego rytmu. –Nasza pierwsza randka, co? To jest coś do zapamiętania. – W swoim lekkim zrządzeniu losu, chcącym jednocześnie zagrać Leslie na nosie, że tak długo odkładała ten film. –I wtedy pojechaliśmy na film… – Włączył narracyjny głos. –Ja oglądałem go już setki razy, ona w ogóle nie chciała go widzieć i ta opinia nie zmieniła się szczególnie, ale… – Pochylił się trochę bardziej w jej stronę, już wcześniej swobodnie na nią spoglądając. –na koniec filmu spojrzałem jej głęboko w oczy… – Tak zrobił. –Ty patrzysz? – Mała wstawka, w ramach drobnego żartu. Uniósł nawet brew w pytającym wyrazie. –i ją pocałowałem, tak, że… – Nie do kończył, zamykając to co zostało z ich dystansu, aż złączyły się ich usta. Jaka byłaby to randka gdyby nie mieli swojego pocałunku na zakończenie? I tylko wtedy, bo cały film nieszczególnie sprzyjał romantycznej atmosferze. Teraz jednak z ponownie załączanymi silnikami, z muzyką w tle klimat mógł być taki jaki chcieli. Mniej kosmiczny, bardziej czuły, świętujący ten urywek normalności, którego udało im się zaznać. Cavanagh miał może i dokończyć, na to wskazywałaby narracja jakiej się podjął, ale zamiast tego jedną dłoń ułożył na policzku Hughes, drugą na oparciu jej fotela wcale nie skłonny szybko się od niej odsuwać. Był jej wdzięczny. Za to, że tu z nim była, że chciała pojechać z nim do jego rodziców, że w ogóle podjęła się poszukiwań mimo iż miała własne sprawy na głowie i za to, że przypomniała mu o tym, że trzeba jeszcze żyć pomiędzy tą pogonią. Gdy była obok chciał żyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się, nie zdając sobie sprawy z tego, że miał okazję obejrzeć fragmenty i był dość zdystansowany względem tego filmu. Zresztą nawet jakby wiedziała, to by zrozumiała, bo sama po fragmentach również nie czuła się w stu procentach przekonana. Dopiero jak obejrzała całość, zrozumiała, że ten film miał w sobie to coś, nawet jeśli momentami przypominał kiepską komedię, albo był przepełniony absurdem. Liczyło się jednak to, że gdzieś w gąszczu głupot, które wprawne oko widza mogło wyłapać, nie miało się na sam koniec seansu poczucia, że czas został bezpowrotnie zmarnowany.
Nie jęcz. To silniejsze od moich dobrych chęci — upomniała go z lekkim rozbawieniem. Starała się nie marudzić bardziej. Już samo to powinno świadczyć o tym, że wbrew pozorom nie bawiła się wcale tak źle, jak mogłoby się wydawać. Owszem, film nie wpadł jej w gust, ale obserwowanie tego, jak Travis doskonale bawił się przy kolejnych scenach, dawało jej sporo frajdy, która skutecznie niwelowała poczucie zażenowania tym, co rozgrywało się na ekranie. Była w stanie to wszystko przetrwać i po prostu zapomnieć o tym, że miała wątpliwą przyjemność zapoznać się w końcu z tym filmem i wymazać z pamięci poszczególne sceny, wzbudzające niesmak. Jak chociażby ta, gdzie główni bohaterowie stali oblepieni jakimś obrzydliwym kosmicznym śluzem. Wiele włożyła w to, by nie rzucić głośnym fuj, chcę do domu. Wolała skupić się na pozytywach i nimi dzielić z Travisem. — Tak, to było warte obejrzenia — zaśmiała się, gdy ucieszył się, że znalazła w tym wszystkim coś pozytywnego. Rzecz jasna nie mówiła wcale o tym, że film był warty obejrzenia. Raczej o tym, że wartym obejrzenia było to, jak się ekscytował tym wszystkim. Dawno nie widziała, żeby targało nim tyle emocji w trakcie jakiegoś filmu. Była jednak za tym, by zakończyli temat Facetów w czerni i pokiwała głową, kiedy on również na to wpadł. Tak było najlepiej, jeśli nie chcieli się lada moment pożreć o swoje odrobinę odmienne gusta.
Ale nie myśl sobie, że obejrzę z tobą kolejną część — uprzedziła, bo to nie wchodziło w grę. Jeden raz mogła jakoś przetrwać, ale drugi raz nie dałaby rady i jej marudzenie przybrałoby na sile, osiągając niebezpieczne granice. Jeśli chciał, mógł sobie oglądać tę serię sam. Ona nie zamierzała kolejny raz poświęcać czasu jakimś paskudnym kosmicznym robakom. Całe szczęście rozmowa pomogła jej zabić czas, który nagle upłynął w mgnieniu oka doprowadzając ich do końcowych scen. Odetchnęła z ulgą, obiecując sobie, że kiedy kolejny raz wpadną na to, by odwiedzić kino, w pierwszej kolejności sprawdzi repertuar, by nie wkopać się w powtórkę z rozrywki.
Typowa pierwsza randka. Warta zapamiętania, nawet jeśli nie idealna — stwierdziła z uśmiechem. Nie musiało być idealnie. Liczyło się to, że byli razem. Że spędzali ze sobą czas i przez tych kilka godzin oderwali się od codziennych problemów na rzecz cieszenia się chwilą. W takiej sytuacji, na sam koniec musiała przyznać, że nie miało znaczenia co oglądali, gdzie byli ani co robili. Ważne było to, że tkwili w tym razem i czerpali z tego przyjemność.
Co? — zapytała, patrząc na niego z niezrozumieniem, bo nie wiedziała co on wygadywał. Szybko jednak zrozumiała, że postanowił zabawić się w narratora tego dnia i zaśmiała się, słuchając uważnie, co jeszcze miał do powiedzenia. Gdy się pochylił, wstrzymała na moment oddech.
Ty patrzysz?
Patrzyła.
Zrównała swoje spojrzenie z tym męskim, przygryzając delikatnie dolną wargę. Chłonęła każde słowo, wodząc po twarzy Travisa roziskrzonym spojrzeniem i zatrzymując wzrok na jego ustach na chwilę przed tym, jak poczuła je na swoich. Mógł wyczuć jej delikatny uśmiech, kiedy odwzajemniła tę czułą pieszczotę, na moment zapominając o całym otaczającym ich świecie. Byli tylko oni. Samochód i chwila, która jak dla niej, mogłaby trwać wieczność. Wtuliła policzek w jego dłoń i pogłębiła pocałunek, zarzucając dłonie na kark Travisa, by chwilę później znaleźć się na jego kolanach. Nie zwracała nawet uwagi na to, że było dość ciasno i niewygodnie. Chciała być blisko, bo tylko przy nim czuła się szczęśliwa. — Dobrze cię mieć — mruknęła cicho, wspierając swoje czoło o to jego i przymykając oczy. Wierzyła, że wszystko się ułoży. Razem musieli dać radę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cavanagh kompletnie nie rejestrował, że mógł być tym co warto było oglądać. Pogłębiało się tylko jego przekonanie, że mimo swoich ‘’trudnych’’ elementów film naprawdę wydał się Leslie dobry. Tak po prostu, może nie wspaniały, ale dobry. Co zabawne, jego entuzjazm częściowo zależny był właśnie od towarzystwa blondynki. Dzielenie tego w pewnym stopniu sprawiało, że i wydarzenia były bardziej zajmujące w tym jak chciał się upewnić, żeby kobieta też je zobaczyła. Fragmenty już na zawsze odciśnięte w jego pamięci. W dodatku sytuacja była wyjątkowa, bo nie padło na tytuł, który oboje już znali.
-Wiem, wiem. Pierwsza i tak jest najlepsza. Chociaż druga i trzecia są chyba mniej… maziowate… – Zmrużył na chwilę oczy, starając się szybko przelecieć przez poszczególne wydarzenia. –Ale i tak zero namawiania. – Dodał szybko, żeby przypadkiem Leslie nie pomyślała, że Travis będzie ją próbował przekabacić.
-Ideały są przereklamowane. – Stwierdził z bagatelizującą mina, nim się uśmiechnął. Można było wiele rzeczy tak nazywać, ale tak naprawdę, jak to w życiu, one też miały swoje niedociągnięcia. To jednak nie był powód, żeby je skreślać, prawda? Można było cieszyć się z wielu nie-idealnych chwil, czy całych dni. Może i ich wyjazd zdołał zrobić obrót o 180 stopni, tak, że wręcz trudno było go zobaczyć jak coś innego niż okazja dla Marcusa by ujawnić jakim był świrem. A jednak to dzięki temu wyjazdowi podjęli się całkiem sporych zmian w swoim życiu, w końcu przecież wyznali sobie długo trzymane w sekrecie uczucia. To musiało się liczyć mimo tego jak daleki od ideału stał się wyjazd.
Pomógł jej w przeprawie na drugą stronę samochodu, co wywołało u niego uśmiech, choćby przez to jak szybko kobieta postanowiła pozbyć się nieco niewygodnego dystansu, aby wpaść w kolejną ograniczoną przestrzeń. –I vice versa, Lessy. – Szepnął w odpowiedzi, z wolna głaszcząc jej plecy. Muzyka nadal leciała w tle, a po ekranie sunęły napisy końcowe, rzucając na nich na przemian jasne, a ciemne światła. Chwilę tak trwali, pozwalając by ten moment trwał. –Wiesz… gdy zadawałaś mi te wszystkie pytania, nim podjąłem decyzję, to… bez względu na to co podpowiadał mi instynkt, ja chciałem, żebyś to była ty. Ale mam wrażenie, że nawet instynktownie to czułem. – Nawet jeśli zapewne znacznie mniej komplikacji by doświadczył gdyby padło na Asli. –Nie będę przedwcześnie wyskakiwać przed szereg, jak to, możliwe, że mi się zdarza, i powiem stąd, teraz, że perspektywa tych wspólnych przedsięwzięć, w tym układzie... -Pogładził jej udo. –zapowiada się całkiem nie źle. – Uniósł kącik ust i puścił jej oczko. W tym układzie specyficzne, bo wiele już razem przeszli na stopie przyjacielskiej i choć tak jak mówił to jeszcze nad jeziorem równie chętnie kontynuowałby to co mieli wcześniej, tak z tych dwóch opcji, ta podobała mu się bardziej.
Wychylił się by znów ją pocałować, powoli zatapiając się w jej ustach. Były momenty, których nie dało się czasami opisać w słowach i chociaż każdy był unikatowy, tak jak trudno byłoby porównać wchodzenie w zakręty na torze przy niebagatelnych prędkościach, do poczucia nieważkości przy skakaniu z bungee, tak i jej usta smakowały za każdym razem inaczej wbrew tego jak dobrze już je znał. Wkradał się dłonią wyżej na jej plecy, gdy druga wplątywała się w jej włosy. Nierealne przy tym wydawało się w jakiej niezręczności zaczęli ten dzień, chociaż podświadomie nie opuścił ich może komfort, że choć się mijają to jednak są. Teraz chciał być blisko niej, dlatego zsuwając dłoń niżej prześledził opuszkiem ścieżkę w dół jej szyi, a gdy oderwał stamtąd palec, jego miejsce zajęły jego wargi. Po tej samej linii pozostawiał czułe pieszczoty, aż zawędrował do jej ucha. –Może dzisiaj zostaniesz u mnie? – Mruknął, niższym tonem.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”