WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~~003~~ + outfit
Od przeszło dwóch tygodni Barbie mieszkała u Laury i choć początkowo, był to dla młodziutkiej dziewczyny układ niemalże idealny, rozwiązanie przynajmniej części piętrzących się na jej głowie problemów i całkiem przyzwoita przyszłościowo opcja, to jednak ostatecznie szybciutko zmieniła zdanie. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie, okazała się być prostsza, niż by się w rzeczywistości wydawało. A wszystko za sprawą jednego, wścibskiego osobnika - Tomas Callaghan, bo tak nazywał się "winowajca" owego rozczarowania, był ostatnim współlokatorem, który dołączył do dziewczyn. Tak na dobrą sprawę, wcale nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że akurat tego chłopaka Barbara znała nawet lepiej, niż ona sama by sobie tego życzyła.
Odkąd tylko pamiętała, zawsze uchodził za działającego na nią, jak płachta na byka sąsiada. Tego, który często bywał w jej domu na obiedzie, czy wrzoda, jaki niechętnie się nią zajmował, gdy został do owego zadania zmuszony przez swoją matkę. W miarę upływu lat, sytuacja wcale się nie zmieniła. No może z wyjątkiem upodobań samej Barbie, która w jakimś momencie zrozumiała, że Tomas naprawdę jej się podoba. Szkoda tylko, że sam zainteresowany nie do końca zdawał sobie z owego faktu sprawę. A może było wręcz odwrotnie, lecz nie okazywał tego po sobie? Cholera go tam wie...
Ostatni raz widzieli się na pogrzebie mamy nastolatki. W chwili, gdy chłopak wprowadzał się do mieszkania młodej Hirsch, Barbary nie było na miejscu. Dni swobodnie przemijały, a oni się najzwyczajniej w świecie mijali.
Dziś szatynka wróciła z zajęć nieco wcześniej, niż zazwyczaj, ale gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, niemalże od razu, udała się do swojego pokoju. Głowa dosłownie jej pękała. Dziewczyna marzyła o gorącej kąpieli i sporej dawce błogiego snu. Z tą myślą swoje kroki, skierowała do należącej do niej łazienki. Niestety, gdy otworzyła drzwi szczęka dosłownie jej opadła. Ktoś pozwolił sobie skorzystać z niej pod nieobecność Collins, a świadczyły o tym wanna po brzegi wypełniona pianą, porozrzucane na podłodze, męskie ubrania i bielizna oraz skarpetki.
- Nie, nie, nie...to mi się tylko śni. No co za GNOJEK! - Warknęła cicho pod swym nosem, nerwowo przeczesując dłońmi długie, opadające na jej plecy włosy, które dzisiejszego poranka wyjątkowo wyprostowała. Nie myśląc zbyt wiele, Barbie ruszyła na poszukiwania tego zadymiarza i po kilku chwilach znalazła go, rozwalonego na kanapie w salonie.
Wyglądał całkiem nieźle bez koszulki... Zaraz zginie śmiercią tragiczną.
- Ty to już chyba zupełnie sfiksowałeś. Pozamieniałeś się z chujem na głowy, czy jak? - Krzyknęła, wbijając w niego zniecierpliwione spojrzenie swoich piwnych tęczówek. - Z jakiej beczki pozwalasz sobie na korzystanie z mojej łazienki, kiedy masz swoją własną i dlaczego do jasnej cholery, zostawiłeś po sobie taki syf?! - Kontynuowała, rzucając w niego poduszką, która akurat znalazła się w zasięgu jej ręki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powiedzieć, że był zmuszony zmienić mieszkanie byłoby wyolbrzymieniem. W oczekiwanym czasie kończyła mu się umowa wynajmu i bez większego wysiłku znalazło się zastępstwo. Tomas widział w tym układzie naprawdę wiele plusów, poczynając od lokalizacji będącej blisko jego rodzinnego pubu w którym pracował, a kończąc na tym, że w takim miejscu prezentował się jako lepsza wersja siebie, pozostając w tym samym czasie dokładnie tym samym Tomasem z problemem utrzymywania porządku. Przez większość czasu było to łatwo ukryć, gdy ograniczało się do jego własnego pokoju, nawet jeśli od czasu do czasu zostawił gdzieś kubek, lub nieumyty talerz. Jemu oczywiście to nie przeszkadzało, ale okazywało się, że obie dziewczyny z którymi zamieszkał były już w kwestiach porządku bardziej wymagające, a on zaczynał czuć się z powrotem jak za ladą w pubie, gdy inni dyktowali mu co ma robić. Zasady w mieszkaniu były oczywiście odpowiednim posunięciem i pewien standard powinien był być określony, ale Tomas decydował się nie brać tego pod uwagę.
Z resztą, nie do końca w ten sposób wyobrażał sobie mieszkanie z dwoma ładnymi dziewczynami. Jedna była eks jego kolegi, z którą ledwo dogadywał się na zwyczajnym poziomie porozumienia, a druga okazała się jego byłą sąsiadką. Mógłby to jednak przegryźć gdyby pod hasłem ‘sąsiadka’ kryło się niegdyś mieszkanie w Chinatown, jednak niestety sięgało to czasów jego młodszych lat w rodzinnym domu. Najlepiej z relacji z Barbarą wspominał zapewne te rodzinne obiady, czyli coś co nie było z nią strikte związane. Uważał to za iście uwłaczające, że prowadzał ją do szkoły, tylko po to by koledzy się z niego później śmiali. Nic więc dziwnego, że z dziewczyną nie tylko wiązał dość negatywne odczucia, ale też i nie potrafił zobaczyć jej w świetle innym niż ten pokroju nieznośnej, młodszej siostry. Nie miało znaczenia jak była ładna, czy jak dojrzale się zachowywała. Jego mózg blokował zmianę w percepcji.
Miał dzisiaj od rana sporo roboty na cmentarzu, a że większa część tego wiązała się z fizyczną harówką to po powrocie też chciał uraczyć się gorącą kąpielą w wannie, czymś czego nie mógł uświadczyć w swoim poprzednim mieszkaniu. Całkiem niedoceniony luksus. Świeże ubrania do jakich się ograniczył to bokserki i dresowe, szare krótkie spodenki, sięgające kolan. W mieszkaniu było na tyle ciepło, że nie musiał fatygować się z koszulką, a w dodatku żadnej z dziewczyn nie było na miejscu. Brakowało tylko, żeby nawet tych spodenek nie założył, ale jednak już od dawna przywykł nie paradować w samej bieliźnie po dzielonej przestrzeni. Był też jednym z tych gości, którzy golili sobie klatkę piersiową, od czasu do czasu pozwalając, aby nieco z powrotem zarosła. Był dzisiaj mniej więcej w połowie tego procesu.
Na kliknięcie drzwi, uniósł tylko, na wpół zainteresowane spojrzenie, byle tylko zorientować się kto wrócił do mieszkania. Nie przywitał się, zaraz wracając do telewizora spojrzeniem, nie chcąc przegapić żadnych kluczowych kwestii. Nawet nie zarejestrował, że zostawił swoje rzeczy w łazience Collins, bo może jeszcze udałoby mu się odratować sytuację, gdyby wstał właśnie w tym momencie. Zamiast tego, przyglądał się jak Michael Jordan właśnie wykonuje fantastyczny rzut.
Dopiero słysząc podniesiony głos okręcił się na plecy, żeby spojrzeć na widocznie niezadowoloną dziewczynę w pierwszej chwili nie do końca rozumiejąc o czym mówi. Miał wrażenie, że z jego głową wszystko było w porządku. Zdążył zasłonić się ramieniem, sprawiając, że poduszka wylądowała obok sofy, już mając pełny obraz sytuacji. –Jak ty dramatyzujesz. – Mruknął, i sięgnął po pilot, żeby zapauzować odcinek, bo już w tle słychać było energicznego komentatora. –Prawie nic tam nie zostało. – Mówił bez cienka skruchy. –Poza tym, no miałem to ogarnąć…. – Odparł, jakby to wymazywało jego winy. –Ale przypomniałem sobie, że nie dokończyłem The Last Dance. – Rozłożył ramiona na strony. –Widziałaś to kiedyś? Wciąga. – Dlatego obejrzał dwa odcinki na raz po tym jak przyszedł zamiast posprzątać tą felerną łazienkę po pierwszym, jak sobie postanowił. Zerknął w kierunku ekranu, sięgając po pilot i spoglądając z powrotem na Barbie wypatrując jej reakcji. Zaśmiał się i zamiast sięgać po pilot po prostu podniósł się na równe nogi. –Już, juuuż, żartuuuję. – Przy okazji podniósł poduszkę, by rzucić nią w dziewczynę. –Idę zabrać swoje rzeczy, już się tak nie strosz. Złość urodzie szkodzi. – Skwitował i bez pośpiechu przespacerował się do pokoju Collins. –Ale masz tutaj lepsze ciśnienie. – Zauważył, a raczej oznajmił. –Wiesz ile bym musiał czekać, żeby u mnie się wanna zalała? – Mówił dalej podchodząc do swojego pokoju, by rzucić ubrania na podłogę i zaraz go za sobą zamknąć. –Wieczność. U ciebie było wygodniej. – Wzruszył ramionami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli w ogóle istniałaby jakakolwiek mozliwość, aby zmierzyć czymś rozmiar wściekłości tej drobniutkiej nastolatki, to z całą pewnością można by rzec, że ta zdecydowanie nie mieściłaby się w żadnej skali i to nie dlatego, że Callaghan praktycznie od zawsze działał na Barbie, jak płachta na byka. To wszystko za sprawą jego bezczelnie olewackiego zachowania, które rozsierdziło ją nie na żarty. Co z kolei było doskonale widoczne na przedstawionym właśnie obrazku.
"Prędzej łeb Ci urwę, nim wstaniesz z tej kanapy!"
Pomyślała, dostrzegając zupełny brak zainteresowania swojego o zgrozo współlokatora. Tomas naprawdę zachowywał się okropnie i cholernie niestosownie do sytuacji. Dziewczyna dziękowała w duchu za to, że Laury akurat nie było w domu. Co by sobie o nich pomyślała, gdyby była świadkiem takiej, a nie innej sceny? Nad tym jednak Collins, wolała się przynajmniej w tej chwili nie zastanawiać. - Ja dramatyzuje? Ja?! - Szatynka po raz kolejny podniosła głos. Od bardzo dawna nie miała w sobie aż tyle negatywnej energii. Co ten gnojek z nią robił?!
Słysząc te niewyobrażalne pierdoły, jakie chłopak bez pomyślunku z siebie wyrzucał, głowa Barbary była bliska tego, aby najzwyczajniej w świecie eksplodować. - Nic tam nie zostało? Serio?! NIC to Ty nie zobiłeś, żeby ten pozostawiony po sobie syf uprzątnąć. Jestem pewna, że wylazłeś z wanny, wytarłeś dupsko MOIM ręcznikiem i po prostu wyszedłeś. - Barbie skrzywiła się już na samą myśl o wysnutym przez siebie scenariuszu. Ten wrzód, na jej bądź co bądź, zgrabnym tyłku nie raz pozwalał sobie na zbyt wiele, grzebiąc w jej rzeczach, czy czytając pamiętnik nastolatki, w którym to umieszczała największe swoje sekrety. (Jak dobrze, że wcześniej wzięła w ogóle takową opcję pod uwagę i nigdy nie napisała w nim, że od bardzo dawna, wzdycha do tego bałaganiarza, bo wtedy Tomas dopiero miałby niezłą pożywkę...)
- W dupie mam The Last Dance, wiesz? - Skwitowała, chamsko mierząc chłopaka wzrokiem. To fakt, mogła być na niego wściekła, ale jednocześnie nie potrafiła zaprzeczyć temu, jak trudno jej było oderwać wzrok od jego nagiej klatki piersiowej. Poniekąd otrzeźwiała dopiero, gdy tym razem, to ona w odwecie zarobiła poduszką. Nie czekając więc na to, aż Callaghan zmieni swe zdanie, niechętnie ruszyła za nim. Słysząc te jego marne tłumaczenia, wywróciła tylko wymownie swoimi oczami.
- Ciśnienie, to Ty może faktycznie masz, ale co najwyżej w gaciach! - Prychnęła, obserwując jak chłopkak przenosi swoje brudy do własnego pokoju. - O matko jedyna, ale masz tam bajzel...- Z wrażenia aż rozdziewiła usta, które zaraz zasłoniła dłonią, gdy przypadkowo zerknęła kątem oka do zamykanego pomieszczenia. - Twój pokój wygląda, jak wnętrze śmieciarki! - Skarciła go wzrokiem, kręcąc przy tym głową z wyraźnym niedowierzaniem. - Przyznaj się, grzebałeś w moich rzeczach pod moją nieobecność? - Zapytała, niedbale opierając się o ścianę. Nie oczekiwała jednak jasnej odpowiedzi, tak czy siak już ją znała...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Nikt inny się nie wydziera. – Zauważył. Reakcja wydawała mu się mocno nieadekwatna do ‘przewinienia’. Ot, wziął sobie kąpiel w jej łazience. Na jej miejscu zebrałby po prostu te rzeczy, wrzucił je do pokoju właściciela i jakby tak mu zależało, żeby nikt nie korzystał z jego łazienki to by sobie to zastrzegł przy okazji. Oczywiście, na pierwszym miejscu powinien był w ogóle do niej nie wchodzić, a już tym bardziej nie zostawiać swojego bałaganu. Potrafił sobie jednak wyobrazić co rzeczywiście by go wkurzyło, a jego zdaniem żadnej z tych rzeczy nie zrobił.
-Prawie. – Przyznał na jej zarzut. –Ręcznika akurat użyłem swojego. - W pierwszej kolejności przygotował się na kąpiel w swojej wannie, ale gdy tylko odkręcił kurek zdał sobie sprawę, dlaczego zazwyczaj puszczał sobie serial pomiędzy nim do niej wchodził, lub po prostu decydował się na prysznic. Tak więc zabrał swoje toboły i przeniósł się do Barbie gdzie szczęśliwie mógł uraczyć dobrego ciśnienia. Ręcznik przez to jak był wilgotny był jedynym czego nie zostawił w łazience dziewczyny, żeby powiesić go u siebie na kaloryferze w łazience, musiał go mieć pod ręką do wycierani rąk i twarzy.
Opuścił brwi, marszcząc z lekka czoło. –Trochę szacunku, Barb. – Już się tak przyjęło, że tak skracał jej imię właśnie dlatego, że nie było to szczególnie ‘twarzowe’ i bardziej przypominało o jej pełnym imieniu, w którym brzmiała jak cioteczka po 50-sątce. –To jest serial dokumentalny o Michaelu Jordanie. O legendzie. Nie wiem czy twój mózg w ogóle pojmuje jaką sportową ikoną on jest. – A w dodatku był w oryginalnym Space Jam. LeBron nie dorasta mu do pięt bez względu na swoje wyniki. Tomas był gotowy bronić tej opinii.
-Jako zdrowy facet, kiedy trzeba, to owszem. – Odpowiedział na jej komentarz o ciśnieniu, nawet z lekkim uśmieszkiem na twarzy jakby właściwie zaserwowała mu komplement. Nawet nie obchodziła go rzeczywista intencja, chociaż oczywiście, że próbowała go obrazić, jej ton raczej na nic innego nie wskazywał, choć Tom i tak wydawał się go rejestrować zaledwie połowicznie. –Jaka ty jesteś marudna, ja pierdziele. – Powiedział na ciężkim westchnieniu. –Zobaczysz kilka ubrań na podłodze i zaraz bałagan jakby przeszła tam apokalipsa. – Apokalipsa może nie, ale stosik czystych ubrań nie prezentował się dobrze porzucony na biurku, a walające się bokserki, skarpetki i koszulki po podłodze też o nim dobrze nie świadczyły. Do tego dochodziło niezaścielone łóżko, bo w tą praktykę Callaghan nie wierzył, oraz kilka szklanek pozostawionych w różnych miejscach. –Jesteś ostatnią osobą, której opinie na temat mojego pokoju brałbym pod uwagę, dobra? Więc możesz sobie odpuścić to dramatyczne kręcenie głową. – Wskazał na nią palcem. –Co? – Odwrócił się z powrotem do niej, gotowy jeszcze przed chwilą wracać na kanapę. –Jaką ty masz wybujałą wyobraźnię. Niby po kiego miałbym grzebać w twoich rzeczach? Co mnie niby one obchodzą? – Zmarszczył brwi, i teraz to on patrzył na nią z wyrzutem mieszanym z nutą dezorientacji. Co prawda, może i przejrzał powierzchownie jej pamiętnik, kiedy akurat zostawiła go na wierzchu, ale bardzo szybko zorientował się, że tematy na które pisała nieszczególnie go interesowały, może poza niektórymi ciekawostkami. Potrzebował też kilka razy czegoś z jej asortymentu jak karta czy długopis, bo nie mógł znaleźć ich u siebie, ale nie nazwałby przecież tego grzebaniem. Bardziej pożyczeniem, z tym, że zazwyczaj ich nie oddawał. –Wymyślasz sobie jakieś bzdury… – Ponownie się odwrócił wracając do salonu. –Ja zacznę się czepiać, że mi rzeczy z szafy wyrzucasz skoro takie ci to potrzebne. Rany… – Zaśmiał się do siebie siadając na podłokietniku. – jeszcze się okaże, że po prostu szukasz u mnie uwagi. – Wydawało się go to szczerze bawić. –Wiem, że wydaje ci się jakbyśmy byli trochę jak starszy brat i młodsza siostra, ale musisz zjechać trochę z intensywności, bo naprawdę robisz z igły widły. A propos. Wodę jeszcze spuszczę z wanny, bo tobie jeszcze delikatne rączki od tego odpadną. – Po tym podniósł się i ponownie zawędrował przez jej pokój do łazienki. Przez to wypomnienie, tylko niepotrzebnie dziewczyna wzbudziła jego ciekawość. Tak jak wcześniej wpadł tu w konkretnym celu, tak nagle zaczął wypatrywać tego co dziewczyna może starała się przed nim chować. Przecież nie mogło chodzić tylko o prywatność, ta złość na pewno miała głębsze dno. Stanął nad wanną obserwując jak poziom wody dość sprawnie się obniża tworząc fascynujący wir, w który zawsze lubił się wpatrywać. Został tu oczywiście po to by jeszcze prysznicową rączką spłukać wnętrze, już słysząc wypomnienia Barbie, jak to była kontynuacja ‘’syfu’’ jaki po sobie zostawił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ty naprawdę uważasz, że ja przesadzam? - Zapytała z niedowierzaniem, choć już nieco spokojniej. Akurat ta nastolatka, należała do wyjątkowo impulsywnych osób, które często najpierw mówiły, bądź coś robiły, a dopiero w późniejszym czasie, zastanawiały się nad tym co konkretnie, gdzie i kiedy? Niewiarygodne, że Tomas jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, chociaż znał Barbarę lepiej i dłużej, niż jakakolwiek inna osoba z niewielkiego grona jej "znajomych"
Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że im dłużej mieszkała z nim pod jednym dachem, tym coraz mocniej dochodziło do niej to, iż Callaghan w rzeczywistości zupełnie jej nie zauważa. Szkoda, ponieważ przez swoją ślepotę, umykało mu coś niezwykle istotnego. Na całe szczęście, Barbie nie zamierzała już dłużej nad tym rozpaczać, uznając że Tomas to po prostu stracony przypadek...
- Lubię, jak tak do mnie mówisz...- Przyznała szczerze i nawet pierwszy raz tego dnia, uśmiechnęła się do chłopaka. Naprawdę podobało jej się owe zdrobnienie, ponieważ szczerze nienawidziła, gdy ktokolwiek zwracał się do niej pełnym imieniem, które uważała za wyjątkowo brzydkie i przedpotopowe. Cóż jej matka musiała mieć w głowie, aby nadać swojej jedynej córce tak okropne imię?
- Nie rób ze mnie idiotki, Tom. Doskona wiem kim jest Michael Jordan, ale to wcale nie znaczy, że lubię ten program, bo tak nie jest. - Prychnęła, wywracając przy tym zabawnie swoimi ciemnymi oczyma, które okalały naturalne długie rzęsty. Choć w danej chwili, dziewczyna wyglądała uroczo, w rzeczywistości była cholernie zmęczona. Długi dzień na zajęciach, dał jej się mocno we znaki. Zdecydowanie potrzebowała odpoczynku i dobrych proszków od bólu głowy. Wszystkiego, byle nie kolejnej kłótni...
- Łooo...łooo....stop! - Rzuciała niemalże od razu, wyciągając przed siebie obie ręce w pozornym, obronnym geście. - Ja naprawdę nie chcę wiedzieć!- To było kłamstwo. Chciała, w końcu wszystko co dotyczyło Tomasa niezmiernie ją interesowało. Zwłaszcza "TO"
Gdy wskazał na nią palcem, wygłaszając kolejny tego dnia wywód, ta tylko pokazała mu język, podśmiewając się przy tym pod nosem. Oburzenie Callaghana cholernie ją bawiło. Na tyle, że przestała myśleć o tym, jak bardzo bolała ją głowa. Chcąc czy nie, ruszyła za nim z powrotem do salonu i stając przed sofą, skrzyżowała ręce na piersi. - CO?! - Rzachnęła się, rozdziewając usta w szoku. Jak on mógł w ogóle coś takiego powiedzieć? A może już się domyślił? To zdecydowanie nie wyglądało zbyt dobrze...
- Ja...ja...nie... Po co? Nie...- Mruknęła kręcąc przy tym przecząco głową. Nie brzmiała zbyt przekonująco, z czago sama doskonale zdawała sobie sprawę. - Jezu... Mógłbyś w końcu coś na siebie założyć? Nie mogę się skupić, kiedy łazisz taki rozebrany! To tak, jakbym ja przechadzała się po domu w samych majtkach i staniku, no proszę Cię...- Rzuciła w eter, gdzieś ze jego plecami, gdy ten ponownie kierował się do jej pokoju.
Nastolatka odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy została w salonie sama. Niewiele brakowało, aby się zwyczajnie wygadała i dopiero wtedy, powstałby między nimi prawdziwy armagedon. Jednak po tej wzmiance o rodzeństwie, szatynka postanowiła nieco utrzeć nosa swojemu "przybranemu braciszkowi"
Z tą myślą, udała się do łazienki, w której był chłopak. Gdy odwrócił się, aby wyjść z pomieszczenia, Collins zastawiła mu drogę, po czym jak gdyby nigdy nic, wspięła się na palce i wpiła się w jego usta. Pocałunek, jakim go obdarzyła był zaskakująco czuły, lecz krótki, ponieważ ta szybko go przerwała, ale wciąż stała wyjątkowo blisko Tomasa. Na tyle, że jej ciepły oddech owiewał jego podbrudek. - Jeśli po tym nadal uważasz mnie za swoją smarkatą siostrę, to zdecydowanie jest coś z Tobą nie tak. Dla Twojej wiadomości, dorosłam i mam się bardzo dobrze...- Wyszeptała, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Barbara jawnie prowokowała swojego współlokatora, spełniając przy tym jedno ze swoich najskrytszych pragnień...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-TAK. Tak. Od początku ci to mówię. – Nie miało znaczenia czy obiektywnie reakcja Barbie była adekwatna do sytuacji czy nie. Dla Tomasa było za wiele krzyku o drobne przewinienie, które prawie przewinieniem nie było w jego oczach. Taki poziom emocji był bardziej adekwatny do boiska, nie kiedy człowiek próbuje się zrelaksować po pracy.
Nagła zmiana tonu odbiła się na twarzy Callaghana lekkim zdziwieniem. Czuł jak radość jaką przynosiło mu zdrabnianie imienia Barbary w sposób, który miał działać jej na nerwy zostaje wyssana z jego osoby, przejawiając się w rzednącej minie. Takiej przypominającej moment gdy człowiek zda sobie sprawę, że kawałek pizzy zostawiony w lodówce dla którego chciało się z rana obudzić został bezceremonialnie pożarty przez kogoś innego.
-Nic nie mówiłem o lubieniu. – Mruknął tylko w odpowiedzi i sam też wywrócił oczami swoimi ciemnozielonymi oczami. Nie wyglądał uroczo. Raczej frustrująco, gdy spoglądało się na niego z perspektywy osoby trzeciej. Nie słuchał Barbary. Jego argument nie miał żadnej podstawy, ale chciał mieć swoje ostatnie słowo, bo w kwestii Michaela Jordana miał rację. Cała reszta nie miała znaczenia, bo dziewczyna nie mogła się już wycofać z obrazy jakiej się dopuściła.
Zaśmiał się na protest dziewczyny. -To naturalna rzecz. I ty zaczęłaś. – Kompletnie zmieniła kontekst i teraz za to płaciła. Ich rozbawienie wydawało się być proporcjonalne do tego jak druga osoba nie była zadowolona, a Tomasa nieźle zeźliło, że Barbie miała czelność pokazywać mu język. Gdyby miał pióra, to właśnie by je nastroszył, z tym że gotowy do walki. Płatki nozdrzy nawet mu się poruszyły, ale oprócz myśli jakby to jej ten język odciął, nic więcej nie powiedział.
Przeszło mu kompletnie obok nosa, że dziwne dukanie dziewczyny wskazywało to, że mógł trafić ze szpilą lepiej niż mu się wydawało. Uznał oczywiście, że miał ‘Ha! Mam cię.’ moment, potwierdzający jego teorię z rodzeństwem. Co sprawiło, że jej komentarz o chodzeniu w bieliźnie nie wygenerował od niego odpowiedzi ‘no ja nie miałbym nic przeciwko’ tylko: -Kiedy mam się ubrać jak od progu mi suszysz głowę? – Tuż przed zniknięciem w jej pokoju. Krótka wizyta w jego własnym, do którego właściwie nie wszedł mogłaby być ku temu okazją, ale nie czuł się w nagłej potrzebie zakrywania swojego przyjemnego dla oka torsu, który nijak się miał, w jego opinii, do porównania użytego przez Collins.
WTF? Co ona, kurwa, robi? Myśl trwała mniej więcej tyle ile pocałunek, chociaż jej echo niosło się nawet gdy stali tak blisko siebie jak rodzeństwo nie staje. Tomas zastygł niezręcznie z lekko uniesionymi ramionami, przygotowany mimowolnie na zderzenie przed którym się asekurował, a do którego… doszło. Tylko nie w sposób w jaki podpowiadał mu wcześniej instynkt. Teraz był poważnie skołowany. Co jeśli ta wnerwiająca dziewczynka, którą odprowadzał czasami do szkoły nie była już zaledwie dziewczynką? I kiedy u licha rollecoastery zaczęły przypominać akrobacje? Zmarszczył brwi, mrużąc lekko oczy, gdy tak się jej przyglądał, z tymi śmiałymi słowami na ustach. –Właśnie widzę. – Mruknął. –Ale jak chciałaś mi coś wyraźnie przekazać mogłaś użyć więcej języka. – Obdarował ją bezczelnym uśmieszkiem, po czym wyminął, co jednocześnie wymusiło przepchnięcie się obok dziewczyny w progu. –I jak chcesz chodzić po mieszkaniu w samym staniku i majtkach, to z mojej strony droga wolna. – To nie tak, jakby się musiał na czymkolwiek szczególnym skupiać. Serial dokumentalny był ciekawy, ale zerkanie na półnagą zgrabną sylwetkę przechodzącą obok nie odebrałoby przecież niczego do czego nie mógłby później wrócić. Jeszcze nie wiedział jaki to będzie miało długoterminowy skutek, ale z tego miejsca, gdy znów wyłożył się na kanapie, wydawało mu się, że jego irytująca współlokatorka stała się nieco mniej irytująca gdy wsiąkało w jego skórę i zwoje mózgowe, że Barbara Collins nie jest jego przyszywaną siostrą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, co miało miejsce przed momentem być może faktycznie nie było czymś, co trwale wywróciłoby ich świat do góry nogami, ale z całą pewnością, bezpowrotnie zatarło tę niewidzialną, bratersko-siostrzaną granicę. Tak naprawdę Barbara i Tomas w rzeczywistości, nigdy nie byli rodzeństwem. Za takowe się ich uważało, przez wzgląd na przyjaźń, która niegdyś łączyła matki tych dwojga. Ale szczerze? Wchodząca w dorosłość nastolatka, od bardzo dawna nie patrzyła na swojego obecnego współlokatora, przez pryzmat przyszywanych, rodzinnych więzi. Dla niej obecnie Callaghan był...cholernie atrakcyjnym chłopakiem, którego gdzieś podświadomie pragnęła poznać z zupełnie innej strony. Niestety to, że dodatkowo się w nim pd dłuższego już czasu podkochiwała, nie ułatwiało jej codziennej egzystencji.
Tej dziewczynie zwyczajnie ciężko było mieszkać pod jednym dachem z chłapakiem, który pociągał ją fizycznie, a którego nie wolno jej było dotknąć nawet palcem. Collins z całą pewnością, nadal kryłaby się z własnymi uczuciami, gdyby nie idiotyczne zachowanie Tomasa, jakie w pewnym sensie podziałało na nią, jak przysłowiowy zapalnik i pchnęło do zatarcia wszelkich, powstałych pomiędzy nimi granic.
Choć ten pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, Barbie już teraz wiedziała, że długo o nim nie zapomni. Nawet, jeśli dla niego nie miało to żadnego znaczenia, dla niej owszem, bo dzięki temu nagłemu impulsowi, w końcu zrobiła coś, na co zapewne w normalnych okolicznościach nigdy by się nie zdecydowała. - Chciałbyś...- Mruknęła, przygryzając przy tym zębami swoją dolną wargę. Zadziora, nie przesunęła się nawet o minimetr, gdy ten ją wymijał.
- Niestety nie jestem od tego, aby cokolwiek Ci udowadniać, ale nastepnym razem, mógłbyś się nieco bardziej zaangażować. A nie stoisz, jak ten przysłowiowy słup soli i czekasz, aż odwalę wszystko za Ciebie...- Rzuciła na odchodnym, odgryzając mu się za ten jawny brak tak cholernie pożądanej przez nią reakcji z jego strony. Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że zupełnie inaczej wyobrażała sobie ich pierwszy pocałenek, ale czy w takiej sytuacji, miała w ogóle prawo czegokolwiek od niego oczekiwać?
Gdy drzwi do łazienki w końcu się za Tomasem zamknęły, Barbie ciężko na nie opadła, nastepnie osuwając się na podłogę. Przez dłuższą chwilę brunetka, siedziała na podłodze, chowając twarz w wyraźnie drżących od emocji dłoniach. Teraz, gdy nareszcie poznała smak jego ust, wiedziała że już nie będzie w stanie dłużej powstrzymać samej siebie przed tym, by znów tego nie zrobić. Być może przenosiny do mieszkania Laury, wcale nie były takim dobrym pomysłem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Chciałabyś. – Rzucił przez ramię. Choć chętnie by w tym uczestniczył, dziewczyny zazwyczaj nie oznajmiały mu swojej dorosłości poprzez pocałunki. Rzadko właściwie to robiły, częściej zdając się na tuszowanie wieku. Nie miał się czemu dziwić. On w większości przypadków dodawał sobie około trzech lat, gdy pytanie o wiek w ogóle się pojawiło. Nie chciał być postrzegany jako młodziak, nawet jeśli nim był, mentalnie zapewne nie przekraczając nawet dwudziestki. Uznawał więc, że Barbie rzeczywiście chciała rozegrać to w ten sposób. Takie przeświadczenie łechtało z resztą jego ego. Być obiektem zainteresowania płci przeciwnej było już dobrym początkiem, a żeby tak przyjemna dla oka i całkiem dobrze ogarniająca dziewczyna do niego wzdychała było jeszcze lepsze. Czuł się dziwnie zadowolony wychodząc z pokoju dziewczyny i wedle wcześniejszych zamiarów wpakował się na kanapę by dokończyć odcinek, który tak niegrzecznie mu przerwano. Pomimo upomnienia, lub specyficznie ze względu na nie, pozostał bez t-shirtu, póki nadal siedział w salonie. Cieszył się tym narcystycznym uczuciem, z uśmieszkiem na twarzy, nie do końca nawet rejestrując słowa płynące z głośników telewizora.
Przerwało mu jednak pukanie do frontowych drzwi. Podejrzliwie opuścił brwi zerkając w tamtym kierunku, wyobrażając sobie jak to Laura na pewno zapomniała kluczy, co przecież było takie nie w jej stylu, zważając na jaka to była odpowiedzialna i zorganizowana. Za nim wstał z kanapy miał już przygotowany dla niej miażdżący złośliwy komentarz, ale po drugiej stronie progu napotkał na inną znajomą twarz.
-Maks? – Uniósł brwi.
-Co się tak patrzysz? Jesteśmy sąsiadami.
Tu miał rację. Tomas odsunął się w przejściu. –Przyniosłeś coś do jedzenia?
-A miałem?
-No, byłoby miło.
-Ciekawe. Ty prawie nigdy niczego nie przynosisz. – Mask wytknął i siadł na stołku barowym nim rozejrzał się dookoła, niemalże konspiracyjnie. –Jest Laura? – Spytał przyciszonym tonem.
-Nah, jeszcze nie. I nie mów, czasami coś zamawiam. – Bronił się.
-Ta, a ja za to później płacę. Mniejsza… – Machnął ręką i uchylił usta nim zmierzył kolegę spojrzeniem. –Wiesz co? Ubrałbyś się. W oczy koli ten widok. – Wskazał podbródkiem na klatkę piersiową Callaghana.
Tomas westchnął ciężko. –Kolejny się znalazł. – Burknął odchodząc w stronę korytarza.
-No nie obrażaj się, Tomciu! – Zawołał za nim w rozbawieniu.
-Wal się. – Było jeszcze słychać nim chłopak zniknął na chwilę w swoim pokoju, żeby chwycić świeży t-shirt. Zwyczajny i jak to typowo dla niego, z logiem sportowej marki. Tym razem padło na Pumę.
-I co o chodzi z ‘kolejny’? – Maks zagadnął, gdy kolega wrócił. Znali się już całkiem spory czas, zwłaszcza zważając na to, że Callaghan zatrzymywał się w mieszkaniu naprzeciwko dość często, bo tak mu było bliżej do pracy.
-Barb się czepiała.
-Barb… o! Twoja druga, urocza współlokatorka. Znaliście się wcześniej, tak?
-Tia. Właśnie mi dała znać, że nie jest już tą samą młodą sąsiadką. Pocałunkiem.
Maks uniósł brwi, po czym pokręcił głową. –Wiesz co? To jest nie w porządku. Ty nie zasługujesz mieszkać z takimi fajnymi, ślicznymi dziewczynami, w tym z jedną, która z… – Wskazał na chłopaka dłonią, z lekkim grymasem. –jakiegoś powodu cię lubi.
-Zabolało. Jest we mnie masę rzeczy do lubienia. Ta twarz.. – Wskazał na siebie. –to ciało. Szarmancja, błyskotliwość.
Blondwłosy kolega zacisnął usta, powstrzymując się od śmiechu. –Jassne. Dobra… – Zaśmiał się. –Wystarczy o tych twoich zaletach. Jak idzie ten nasz plan z Laurą…? – Znowu obniżył ton, opowiadając Tomasowi jak to udało mu się zdobyć świetne bilety na koncert na który chciałby zabrać Laurę, tylko będzie musiał mieć ku temu dobrą okazję i nie zaszkodziłaby wiedza o tym czy Laura lubi wybrany zespół - Greensky Bluegrass. Uważał, że tak czy owak można by dać temu szansę, a przynajmniej miał nadzieję, że dziewczyna będzie ku temu skłonna. Jeśli Tomas zdążył jej wystarczająco nasłodzić o Maksie to powinien mieć większe szanse i czuł, że ten koncert to będzie jego okazja by w końcu zrobić ten pierwszy krok.
-Myślisz, że wypali? – Maks spojrzał z nadzieję na kumpla.
-Uhh… no to wiesz… okaże się
-Bardzo pokrzepiające, Tom.
-Jedzenie poprawi ci humor. – Callaghan zaproponował i sięgnął po swoją komórkę. –To co zwykle?
Maks skinął głową. –A nie spytasz Barbie?
-Po co?
-Bo może jest głodna. Jak zamawiasz to możesz też przecież wziąć coś dla niej.
Tomas wywrócił oczami, ale podniósł się z miejsca, aby podejść do pokoju dziewczyny. Zapukał do nich, mało subtelnie. –Ej! Chcesz coś do jedzenia? Będę zamawiał. – Spoglądając na czas ciężko było mu określić czy Collins była w trakcie kąpieli, czy może już wyszła i się przebierała. By uzyskać lepszy efekt uchylił drzwi chociaż nie wszedł do pokoju. –Słyszałaś? Chcesz coś na wynos?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Barbie doskonale zdawała sobie sprawę z tego co czuła. W końcu, jakby na to nie patrzeć, walczyła z tym od tak długiego czasu, że trudno byłoby o tym zapomnieć, ale Tomas miał rację. Chciała więcej pocałunków, bliskości oraz wszystkiego co się z tym wiąże i to właśnie z nim. Niestety w tym samym czasie, wiedziała również, że niezależnie od starań, jakie w to włoży, Callaghan nigdy nie zobaczy w niej kobiety, którą niewątpliwie się stała. Świadomość tego bolała i to bardzo, lecz na całe szczęście, młoda Collins nie zamierzała dręczyć się tym cholernie prawdopodobnym odrzuceniem. Zamiast rozpaczać z powodu nieodwzajemnionej miłości, ta postanowiła nadal trwać w tym własnoręcznie napędzanym szaleństwie i udowodnić nie tylko jemu, ale i samej sobie, że jest warta czyjejś uwagi. Jak zamierzała to uczynić? Czas pokaże...
Siedząc na podłodze od kilku długich, niczym wieczność minut, Barbara nie miała siły, aby się podnieść. Serce w jej piersi biło jak szalone, a usta paliły żywym ogniem. Wiedziała, że coś trzeba z tym zrobić. Zimny prysznic zdawał się być idealnym wręcz rozwiązaniem. Z tą myślą, dziewczyna wstała i poczęła zrzucać z siebie wszystkie warstwy garderoby. Lodowata woda w zetknięciu z rozpaloną skórą i jeszcze gorętszymi myślami, sprawiły że szybciutko pożałowała swojej decyzji, ale wytrwała tak długo, jak to było konieczne. Danego dnia, nastolatka nie zamierzała już nigdzie wychodzić, więc wybierając po kąpieli domowe ciuchy, postawiła przede wszystkim na wygodę, decydując się ubrać leginsy i białą koszulkę na cieniutkich ramiączkach. Pod nimi, przywdziała swoją ulubioną czarną, koronkową bieliznę.
Słysząc donośne walenie do drzwi, bo "pukaniem" zdecydowała nie można było tego nazwać, w pierwszej chwili, zwyczajnie je zignorowała, wywracając przy tym wymownie swoimi ciemnymi oczyma. Dziewczyna była już niemalże ubrana. Właśnie sięgała po pozostawioną na łóżku bluzkę, gdy usłyszała dźwięk uchylanych drzwi. Dostrzegając wymowną minę Tomasa, Barbie uśmiechnęła się iście diabelsko. Następnie zgarnęła koszulkę i jak gdyby nigdy nic, podeszła do chłopaka, otwierając je jeszcze szerzej.
- Myślałam, że wróciłeś po dokładkę, ale jak widać, myliłam się...- Mruknęła, znudzonym tonem głosu. Wyraz twarzy Callaghana niezmiernie ją bawił. - Masz minę, jakbyś nigdy nie widział dziewczyny w staniku, a jeszcze pół godziny temu, mówiłeś, że jeśli chce, to mogę chodzić po domu w samej bieliźnie. - Przypomniała mu, wyraźnie się z nim drocząc. - Fast food jakoś nie bardzo mi podchodzi. Mam ochotę na Ciebie jakieś...- Urwała w pół zdania, mierząc chłopaka wyzywającym spojrzeniem. -...ciacho. Możesz to dla mnie załatwić? - Zapytała, nie odrywając od niego swojego uważnego wzroku. Gdy chłopak odwrócił się, mamrocząc coś pod nosem, parsknęła niekontrolowanym śmiechem. - Jeszcze jedno...- Rzuciła gdzieś za jego plecami, kiedy nie zdążył się jeszcze dostatecznie oddalić. - Gdybyś później nadal miał ochotę, po wyjściu swojego gościa, możesz do mnie wpaść. Chętnie wrócę do "praktykowania" w końcu muszę nabrać wprawy, co nie? - Po tych słowach, zniknęła za zamkniętymi drzwiami pokoju. Collins igrała z ogniem tak otwarcie prowokując swojego współlokatora, ale jednocześnie nie sądziła, że ten rzeczywiście, mógłby wziąć jej słowa na poważnie...
Po upływie niecałych 40 minut, nastolatka pojawiła się w salonie, gdzie Tomas spędzał swój wolny czas przed telewizorem w towarzystwie znajomego i zamówionego wcześniej jedzenia. - Cześć Maks! - Przywitała się radośnie z gościem Callaghana, siadając na oparciu, aktualnie zajmowanej przez nich sofy. - No i gdzie jest to moje ciacho? - Zagadnęła, patrząc z wyrzutem, na opychającego się żarciem Tomasa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dlaczego ta dziewczyna zachowywała się tak nieintuicyjnie? Większość próbowała by się zasłonić, lub przynajmniej wyprosić go z pokoju, a Barbie tak po prostu otworzyła mu te drzwi. To się nie zgadzało i prawdopodobnie to go najbardziej zaskoczyło. No, sam widok z resztą też, przede wszystkim napędzany tym kim dziewczyna była. W jeden dzień przekonać się, że ich relacja nie jest tym co była wcześniej, od razu przejść do pocałunku, a teraz do bielizny… To mogło trochę skołować. Przynajmniej Tomasa. –Nie myślałem, że się od razu tego podejmiesz. – Wzruszył ramionami. Dziewczyna może strikte nie chodziła po mieszkaniu, bo to on wpakował się do jej pokoju, ale skoro już do tej kwestii wracali, coś musiał odpowiedzieć i zmyć ze swojej twarzy ten idiotyczny wyraz.
Nie mogła by być bardziej oczywista z tym jak zmierzyła go wzrokiem. Doskonale to znał, bo dokładnie tak samo potrafił spoglądać na atrakcyjnie się prezentujące dziewczyny. Dziwne uczucie. Jakby ktoś odbierał mu siły w tej dynamice, a to mu się nie podobało. A jednak z jakiegoś powodu by odwrócić ten niepoprawny balans miał ochotę pocałować ją tak intensywnie by nie było już żadnych wątpliwości. –Nic nie obiecuję. – Opowiedział, bez tych wszystkich sprzecznych emocji niewygodnie się wewnątrz niego kręcących. Odchodząc skupił się na tym jaką wielką divę grała Collins kręcąc nosem na fast food, chociaż on sam nie miał zamiaru zamawiać czegoś z dolnej półki. Zazwyczaj szło to w parze z pustymi kaloriami i przetworzonym cukrem. Na dodatkową kwestię Tom się nawet nie odwrócił, zamiast tego tylko zmielił w ustach złośliwy komentarz i wystawił środkowy palec w powietrze, gdy drzwi od jej pokoju już się zamknęły. Nawet nie rozumiał dlaczego ogarniała go taka złość, a może raczej nie rozumiał skąd brało się poczucie jakby przegrywał.
Maks przyjrzał mu się unosząc brew. –Wychodzisz z wprawy, Callaghan. – Skomentował niby to złośliwie, ale połowicznie się śmiejąc.
-Zamknij się. – Siadł na stołku.
-To co mam zamawiać te ciasto? – Spytał się, zastanawiając się na jaką opcję przystanie kolega.
-Ja zamówię. – Mruknął i znowu wziął telefon do ręki. Ich typowym wyborem było Tajskie jedzenie, a że zazwyczaj zamawiali tam pełne dania, a nie desery to Tomas nawet nie był pewien czy to specjalnie zamówienie będzie mogło zostać spełnione. Nie był w tej kwestii jednak szczególnie zaangażowany. Przecież Barbie i tak miała coś innego na myśli.
W między czasie z serialu dokumentalnego Maks zmienił repertuar na trzeci odcinek Only Murders in the Building. Jego kumpel nie był szczególnie skłonny się w to zagłębiać, więc Maks przekonał go, żeby oglądali serial razem, zawsze mogąc miedzy sobą komentować wydarzenia jeśli akcja stanie się nudna. Gałki mało co nie wyskoczyły Tomasowi z oczodołów gdy wywracał oczami, ale jednak się zgodził i nie przyznawał się wcale, że właściwie wydarzenia na ekranie zaczynały go szczerze interesować. Mało co nie zaserwował Collins ‘ciii’ gdy wpatrywał się w ekran z opakowaniem Bami w jednym ręku, a pałeczkami w drugiej.
-Cześć Barbie. – Maks uśmiechnął się do niej przyjaźnie, podnosząc głowę, by na nią spojrzeć. Miał dokładnie to samo danie co Tomas, ale swoje odłożył chwilowo na ławę, by wziąć łyk wody.
Na pytanie, Callaghan uniósł niezrozumiałe spojrzenie na dziewczynę. –No tutaj. Patrzysz na nie. – Wskazał na samego siebie, bez cienia zawahania czy wątpliwości.
W tym czasie Maks doświadczał niezręczności z drugiej ręki. –Dostawca miał po drodze piekarnię, jest ciastko z kawałkami czekolady, kruche maślane i babeczka. – Wskazał ruchem podbródka w stronę kuchni, gdzie na blacie spoczywało zamówienie. Kilka różnych tak podpowiadał, żeby ubezpieczyć się na to, że nie wszystkie przypadną jej do gustu. –W razie co wzięliśmy dla ciebie porcje makaronu, jakbyś się jednak zdecydowała. – Dodał, wskazując na swoje opakowanie, żeby wiadomo było, że zamówili to samo. Pewnym było, że się nie zmarnuje, skoro mieli lodówkę, a Tomas bardzo często polegał na odgrzewanym jedzeniu. –Chcesz się do nas przyłączyć? – Zagadnął, odwracając wzrok na telewizor w którym wydarzenia nadal się toczyły i przez ten cały czas Tomas śledził napisy by nie stracić jakiś ważnych wskazówek. –Rozwiązują zagadkę morderstwa w ich budynku i gra Steve Martin. – To było wystarczającym powodem dla Maksa by go zachęcić. Lubił aktora i wychowywał się na Fałszywej Dwunastce fantazjując o posiadaniu rodzeństwa. Może nie jedenastki, ale taki brat czy siostra… Padło jednak na bycie jedynakiem i już pożegnał się z tym, że ta kwestia się zmieni.
-Nie wysilaj się. – Tomas mruknął. –Ona nie docenia takich wzmianek. – Długo nie zapomni o tym zlekceważeniu Michaela Jordana.
-NBA to nie do końca to samo. – Zauważył, a w odpowiedzi kolega zaraz posłał mu mordercze spojrzenie. Maks uniósł dłonie w geście kapitulacji i sięgnął po swoją porcję. –Selena Gomez też gra. – To chyba było czymś co bardziej mogło interesować nastolatki. Tak mu się wydawało. –Stawiamy na to, że jej postać coś ukrywa.
-No na pewno nie reżyser. – Tomas uśmiechnął się pod nosem. Widzieli na ekranie jego ekscentryczny proces eliminacji wyjęty z jego głowy, ten mężczyzna nie miał raczej mrocznych sekretów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To wcale nie było tak, że Barbie gardziła fast foodem. Choć to ewidentnie podchodziło pod delikatnie rzecz ujmując, niezdrowe żarcie, dziewczyna naprawdę je lubiła. Problem tkwił jednak w czymś zupełnie innym, a mianowicie - w niej samej. Od śmierci matki, Barbara zupełnie inaczej spoglądała na niektóre aspekty. Na przykład, do niedawna, jak to każda nastolatka, nie odmawiała sobie niczego (w granicach zdrowego rozsądku, oczywiście). Pozwalała na jedzenie z typu tych wyżej wymienionych, słodycze, czy gazowane napoje. Spożywała w zasadzie wszystko to, na co miała ochotę, a że jako młodziutka dziewczyna, wciąż pozostawała w ruchu, nie groźna jej była nadmierna waga.
Teraz jednak sytuacja znacząco się zmieniła, ponieważ Collins wręcz unikała jedzenia, wciąż uparcie twierdząc, że jest zwyczajnie za gruba i musi się odchudzać. Jadła śladowe ilości tego, co dla przeciętnego człowieka, stanowiło dzienną dawkę potrzebnych do funkcjonowania kalorii. A i tak uważała, iż od tego tyje. Koleżanki z jej najbliższego otoczenia, również zauważyły u niej pewne nieprawidłowości i próbowały rozmawiać na ten temat z nastolatką, ale po szatynce wszystkie uwagi, prośby i chęć pomocy, spływały jak po kaczce. Absolutnie nic do niej nie docierało. W końcu jedna z nich, zasugerowała, że Barbie może cierpieć na zaburzenia odżywiania, lecz ta uwaga zamiast wnieść coś co sprawy, tylko jeszcze bardziej zaogniła sytuację. Przez co Collins, śmiertelnie obraziła się na koleżanki. Nikt tak naprawdę, poza uniwersyteckimi znajomymi Barbary, nie dostrzegał jej problemu i niebezpieczeństwa, jakie mogło to ze sobą nieść...
- Boże, Callaghan jak Ty coś powiesz, to naprawdę...- Urwała wpół zdania, wywracając przy tym wymownie swoimi oczyma. Nieco się jednak rozchmurzyła, gdy Maks dokładniej nakreślił sytuację. Za jego radą, udała się do kuchni i faktycznie na blacie, dostrzegła swoje zamówienie. Każde z ciastek wyglądało smakowicie, ale w pierwszej chwili, aż ją zemdliło na ich widok. Od wczorajszego dnia, nie miała w ustach nic, poza wodą i kilkoma ryżowymi waflami, które pozostawały ukryte gdzieś w pokoju dziewczyny. Nie było więc niczym dziwnym, że jej żołądek robił "fikołki"
Makaron może i owszem był smaczny, lecz Barbie już teraz wiedziała, że nawet na niego nie spojrzy. Zdając sobie z tego sprawę, nałożyła na talerz tylko babeczkę. Następnie, wróciła z powrotem do salonu, gdzie zajęła miejsce obok Maksa, oczywiście puszczając mimo uszu, docinki wychodzące z ust Tomasa.
- No tak, przecież Steve Martin, to nie Michael Jordan. - Mruknęła prześmiewczo, wytykając język w stronę Callaghana. - Lubię Martina, to dobry aktor, ale Selena? Kto dał jej w ogóle angaż w tak dobrym serialu? Przecież już na pierwszy rzut oka widać, że gra jak noga. Chyba nawet ja, sprawdziłabym się tam lepiej, niż ona...- Prychnęła, wyrażając przy tym swoje niezadowolenie. Już miała brać się powoli za tę nieszczęsną babeczkę, ale wtedy wydarzyło się coś, czego Collins nie brała pod uwagę.
- Ekhem...skoro już siedzimy tutaj wszyscy, a ja poznałem tylko jedną stronę historii, to może powiesz mi Barbie, jak to było z tym pocałunkiem? - W czasie, kiedy Maks formułował swoje pytanie, siedząca obok niego nastolatka, chciała wziąć pierwszy kęs, ale pech chciał, że z tego wszystkiego, wgryzła się w babeczkę zbyt mocno, przez co ta rozpadła się na talerzu, na co najmniej trzy części. A szkoda, bo była naprawdę cholernie estetyczna. - Na mnie nie patrz, to Tom mi powiedział! - Chłopak ewidentnie bronił się przed morderczym spojrzeniem urodziwej koleżanki, ale kiepsko mu to wychodziło.
W pierwszym odruchu, ciemnowłosa miała ochotę na to, aby po prostu wstać i wyjść, ale wtedy przypomniał jej się pewien misterny plan, który przecież obiecała samej sobie zrealizować. Dlatego jej nastawienie szybciutko uległo drastycznej zmianie.
Zamiast się puszyć i robić sceny, dziewczyna tylko uśmiechnęła się kącikiem ust, odstawiając swój talerz na znajdujący się przed nimi stół. Po tym, przeniosła spojrzenie na sąsiada wiedząc, że to co zaraz powie, może wywołać nie małe oburzenie. - Owszem, dałam Tomasowi...małego całusa. Niestety pocałunkiem nazwać tego zdecydowanie nie można. Zresztą, nie sposób całować kogoś, kto stoi, jak ten słup soli i ani drgnie. Liczę, na to, że przy kolejnej nadarzającej się okazji, Callaghan wykaże większe zaangażowanie. Na dzień dzisiejszy, daję mu co najwyżej 2/10. - Barbie doskonale zdawała sobie sprawę, że nieustannie prowokuje swojego współlokatora i że może mieć to dla niej fatalne konsekwencje, ale musiała zagrać mu na nosie chociażby za to, co zdradził Maksowi. Z drugiej strony, dziewczyna nie byłaby sobą, gdyby nie wbiła chłopakowi drobnej, drażniącej jego ego szpileczki. Uwielbiała się z nim droczyć...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tomas zaliczał się do jednej z tych osób. Nie dostrzegał żadnych głębiej zakorzenionych problemów. Kręcenie nosem na jedzenie uznawał u Barbie za typowe zagranie nastoletnich dziewcząt. Wszystkie, albo odmawiały każdego jedzenia, albo nie zważały na to co jedzą. Wydawało się nie być żadnego pomiędzy, choć oczywiście były. Sam takie przypadki znał, ale dużo łatwiej się generalizowało, gdy nie chciało poświęcać się temu więcej czasu.
Tomas wywrócił oczami na porównanie sportowca do aktora. To przecież nie miało nawet sensu. –O no na pewno. – Mruknął sarkastycznie na komentarz o grze aktorskiej Seleny. –A może jesteś po prostu zazdrosna? – Zerknął na nią. Nie miało to właściwie żadnego pokrycia w rzeczywistości. Chciał jej po prostu dogryźć, w taki czy inny sposób. Gdyby pochwaliła aktorkę, też na pewno znalazłby coś czego by się uczepił by być złośliwy.
Na dokładkę, Tom też strzelił kumplowi ostre spojrzenie, ale Maksowi znacznie łatwiej przyszło zignorowanie Callaghana. Nie spodziewał się, że chłopak będzie te kwestie poruszać z dziewczyną, ale właściwie nie myślał też, że Barbie się do nich przysiądzie. Wszystko złożyło się na jego niekorzyść. Powierzchownie. Był ździebko ciekaw, jak Collins zareaguje i jak się z tego wytłumaczy. To jednak szybko się z niego ulotniło gdy usłyszał jej odpowiedź. Przeżuwanie zatrzymał tylko na chwilę, szybko do niego wracając by nie pokazać po sobie, że rzeczywiście trafiła. –Proszę cię. – Prychnął, odkładając dopiero teraz swoje jedzenie i obracając się w jej stronę, z Maksem nadal siedzącym pomiędzy nimi. –Zrobiłem ci przysługę. Nie byłaś gotowa na moje większe zaangażowanie. -Już wyciągnął dłoń po pudełko, gdy jeszcze raz na nią spojrzał. –I też sobie wybrałaś klimatyczne miejsce i okoliczności. – Pokręcił głową, wracając swoją uwagą do serialu, nie potrafiąc się jakoś szczególnie na nim skupić. Stracił z resztą wątek i w tym momencie to nie do niego wracały mu myśli.
To jednak co zwróciło uwagę Maksa to ‘przy kolejnej okazji’, sprawiając, że z niejakim zamyśleniem wpatrywał się w Barbie, pesząc się trochę gdy ta na niego spojrzała. Odchrząknął. –Może ja was zostawię samych, co? – Zagaił, zerkając to na jedno to na drugie.
-Nie wnerwiaj mnie. – Mruknął Tomas.-Przewiń lepiej, bo przegapiliśmy co mówią.
-Polecam świeczki zapachowe na następny raz. – Zaproponował luźno, spoglądając na Barbie, gdy sięgał po pilot, z cieniem rozbawionego uśmiechu kręcącego się w kącikach ust.
Tomas zabrał chłopakowi pilota i sam cofnął się o kilka minut wstecz. –Nie ma to jak dławić się cynamonem dla podgrzania nastroju. – Skomentował.
-To co ty byś zaproponował? – Maks spojrzał na niego z niejakim zaciekawieniem. Nawet nie miał w intencji w żaden sposób uwydatniać luk w logice kolegi. Był to właściwie cichy sposób, żeby zrobić może jakieś notatki dla samego siebie. Tomas może i nie był najbystrzejszy, ale o brak zainteresowanie płci pięknej nigdy nie musiał się martwić.
-Nie świeczki. To tandetne. – Skwitował. Jakaś część jego chciała dać koledze szczerą odpowiedź (acz nie był pewien czym by ona była), ale był bardzo wyraźnie świadom obecności Barbie. –Koncert to dobry pomysł.
-Nie ta scena.
Tomas wzruszył ramionami. –Te wszystkie bajery typu czekoladki i płatki róż to strata czasu. Atmosfera jest jak się ją samemu stworzy. I tyle. –Bardzo często to właśnie działało. On sam, dobrze ubrany (do własnych kryteriów narzuconych przez społeczeństwo) i dobra gadka. Często szło to w parze z alkoholem, ale to zapewne dlatego, że w większości poznawał dziewczyny na imprezach, klubach lub w barach.
Mimowolnie Maks zerknął na Barbie, nie do końca przekonany co do tej błyskotliwej perspektywy swojego kolegi. Tyle się nasłuchał, że to czego dziewczęta chciały to właśnie zaangażowanie, a to całe minimalne podejście Callaghana po prostu tak nie brzmiało. Nie chciał przesadzić, jeśli Laura zgodzi się na koncert, ale nie chciał też by wyglądało to zaledwie na koleżeński wypad.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli nastolatka miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że nie spodziewała się tak dynamicznego zwrotu akcji, w łączącej ją praktycznie od zawsze relacji z Tomasem. Wystarczył zaledwie jeden dzień, aby bezpowrotnie przekreślić wspólnie spędzone lata, ale czy dziewczynie wadziło to w jakikolwiek sposób? Prawdę powiedziawszy, nie bardzo. Jeżeli owa zmiana, mogła choćby w minimalnym stopniu przybliżyć Barbie do osiągnięcia wyznaczonego sobie celu, ta nie zamierzała zbytnio się za siebie oglądać. W końcu w miłości podobno wszystkie chwyty są dozwolone, czyż nie?
Brunetka zmarszczyła wyraźnie swoje brwi, gdy dotarła do jej uszu, bezczelna uwaga, a może nawet i zaczepka Callaghana. - Ja miałabym być zazdrosna o Selenę? - Prychnęła, zabawnie się przy tym krzywiąc. - Znaczy, tak...jedyne, czego mogłabym jej ewentualnie pozazdrościć, to głos i niezaprzeczalny muzyczny talent, nawet jeśli wcale nie jestem fanką. - Odparła zgodnie z prawdą, po czym dodała, kontynuując podjęty przez współlokatora temat. - Ale jeżeli chodzi typowo o wygląd zewnętrzny, osobiście nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia...- Skwitowała, ukazując w szerokim uśmiechu, rządek śnieżnobiałych zębów. W danym momencie, Collins skromnością zdecydowanie nie grzeszyła, lecz szczerością również nie. W rzeczywistości, nastolatka posiadała o sobie zupełnie inne, zdecydowanie bardziej krytyczne zdanie, ale przekomarzając się z Tomasem, nie potrafiła inaczej tym wszystkim pokierować, by wyjść z tego z twarzą.
Brunetka nie sądziła również, że na tapetę wskoczy temat, o którym wolałaby przynajmniej w towarzystwie osób trzecich, nie rozmawiać. No, ale skoro Tomas postanowił rozwinąć wątek, Barbie chcąc czy nie, podążyła jego śladem. - Słucham?! - Łypnęła groźnie na chłopaka, posyłając mu przy tym pełne niedowierzania spojrzenie. - Dlaczego w ogóle wypowiadasz się na temat czegoś, o czym nie masz zielonego pojęcia? Jeśli już musisz wiedzieć, to byłam wtedy gotowa na znacznie więcej, ale Twoje BRAKI skutecznie zniechęcały do dalszego działania! - Po raz kolejny wytknęła mu jego znikome zaangażowanie, swobodnie wbijając kolejną tego dnia szpileczkę. Naprawdę była w tym coraz lepsza. - W mojej łazience, czy sypialni, mielibyśmy możliwość, żeby się chociaż jakoś okręcić, a u Ciebie niby co? Wszędzie walają się ciuchy, o które pewnie zabiłabym się już na starcie...- Burknęła, kończąc na tym swoje wywody. Nie chciała dodawać nic więcej. W końcu, jakby na to nie patrzeć, oboje mieli towarzystwo. Jedno przelotne spojrzenie na speszonego Maksa, wystarczyło, aby na tym poprzestać. Pech jednak chciał, że Callaghan był, jak zresztą widać na załączonym właśnie obrazku, nieco innego zdania.
- Nieee, ja podziękuję. Jeden falstart w ciągu danego dnia, to i tak dosyć sporo. Myślę, że kolejnego wybujałe ego Tomasa, mogłoby nie przełknąć. - Tak Barbie odpowiedziała na luźną propozycję, wysnutą przez Maksa. - Swoją drogą, wolę się krztusić cynamonem, niż...czym innym. - Po jej słowach, w salonie zapadła niezręczna cisza, która uzmysłowiła młodej dziewczynie sens wypowiedzianego przez nią przed momentem zadania. Nie patrząc w ogóle w kierunku chłopaków, rzuciła wyciągniętą zza pleców poduszką prosto w Callaghana, po czym głośno roześmiała się, chowając twarz w dłoniach.
- Dobra, dosyć tego. Spadam stąd...- Stwierdziła, po czym wciąż podśmiewając się pod nosem, wstała z sofy z zamiarem udania się do swojego pokoju. W międzyczasie, Maks dostał emsa, który najwyraźniej skłonił go do szybkiego opuszczenia mieszkania Laury. - Sory Stary, ale muszę spadać. Wypadło mi nagle coś, co niestety nie może czekać. - Mruknął, niechętnie zbierając się do wyjścia. - Maks poczekaj, zapakuję Ci to jedzenie. Przecież ledwo co je ruszyłeś. - Brunetka wyszła z taką oto propozycją, zbierając ze stołu porcję sąsiada. Następnie udała się ze wszystkim do kuchni, po to, aby po chwili przy wyjściu, wręczyć chłopakowi pakunek. Barbie pożegnała się z Maksem, wymieniając przy okazji kilka dowcipnych uwag. Gdy nastolatka zamknęła za nim drzwi, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że winna była w końcu udać się do siebie i początkowo faktycznie zmierzała w tamtym kierunku, ale widząc Tomasa rozwalonego na sofie z pilotem w ręku, ponownie zawróciła do salonu. Stając za sofą, oparła się o nią łokciami. W tej pozycji, mogła swobodnie spoglądać z góry na swojego współlokatora.
- Wiesz co? Cofam swoją wcześniejszą propozycję. Jeśli nie wystarcza Ci chętna dziewczyna i sprzyjające warunki, to może oznaczać tylko jedno. Najwidoczniej jesteś gejem. Szkoda tylko, że nie zorientowałam się wcześniej, przynajmniej zaoszczędziłabym samej sobie tych bezowocnych starań...- Po tych słowach, Collins obróciła się na pięcie z zamiarem triumfalnego opuszczenia "pola bitwy"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-I słusznie. – Zauważył, grzecznie Maks, wiedząc, że jego kolega by z siebie tego nie wydusił nawet gdy obiektywnie wiedział, że Barbara była naprawdę śliczną dziewczyną. Miał w końcu oczy. Zamiast tego wywrócił tylko oczami na ich oboje, prawie wołając na sąsiada ‘lizus’, ale odpuszczając sobie by zachować trochę godności ich obojga. Mógł się z nim trochę słownie przepychać, ale na dłuższą metę koledzy Callaghana reprezentowali w pewnym sensie i jego samego, więc to, że kumpel nadrabiał manierami działało na jego korzyść. Teoretycznie.
-Jaką ty masz bujną wyobraźnią. – Spojrzał na nią niemalże z pobłażliwością, podszywaną ‘ale masz tupet’. –Nawet by nie doszło do żadnego ‘’rozkręcenia się’’. – W powietrzu zaznaczył cudzysłów ze swoich palców. –Nie masz tego w sobie. – Rzucił jakby potrafił to określić z doświadczenia, imitując jedynie pewność by zagrać jej na nerwach tak jak i to robiła ona. Oko za oko, jak to mówią. Prawda była taka, że nadal opierał się na jej młodości i co za tym szło niedoświadczeniu. On po prostu plasował się dla niej zbyt wysoko na piedestale w tej zmyślonej konkurencji.
-Moje ego ma się dobrze. – Dlaczego miałoby nie być? Z jego perspektywy wcale nie zawinił mimo iż Barbie skutecznie starała mu się to wmówić. A jednak żałował, że nie zareagował wtedy inaczej, odbierając dziewczynie te wszystkie szpileczki, które ze satysfakcją mu wbijała. Pierwszy i ostatni raz. Wciskał właśnie przyciski na pilocie z nieco większą siłą niż było to potrzebne gdy zatrzymały go słowa Collins. Uniósł brwi spoglądając na nią, już po chwil zmuszony uchylać się od lecącej w jego kierunku poduszki. Odrzucił ją na bok, ze złośliwym: - Nareszcie. – Gdy dziewczyna postanowiła ich zostawić.
Jeszcze przed wyjściem Maks zaznaczył, żeby przypadkiem kolega nie oglądał serialu bez niego, więc zamiast do morderstwa Callaghan wrócił do koszykówki. Już tylko czekał na ten uszczypliwy komentarz Barb przechodzącej obok w drodze do swojego pokoju i był gotowy na odpowiedź, choć jeszcze nie wiedział co nią będzie. Nie spodziewał się jednak tak głębokiego ugodzenia we wszystko czym sobą reprezentował. Palec zatrzymał się tuż nad przyciskiem play. –Gejem? – Wycedził pod nosem, podnosząc się do siadu. Wbił w jej plecy ostre spojrzenie z rosnącym przekonaniem, że nie pozwoli jej tak po prostu teraz odejść. –Odezwała się wielka znawczyni, po jednym całusie! – Odparł, żeby jeszcze ją tu na chwilę zatrzymać, gdy on podnosił się już na równe nogi. –Bez żadnego pokrycia swoich słów. – Zatrzymał się dopiero gdy była bliżej niż na wyciągniecie ręki. Spoglądał na nią z góry, z szumem nerwów buzującym w jego głowie. Nie słyszał nawet szeptu zdrowego rozsądku, ani pytania, co właściwie robił? Czas zwolnił i przyspieszył jednocześnie w ułamkach sekund nim wpił się w jej usta jakby od tego zależało wszystko to w co wierzył.
Zamiast sztywnych ramion jego prawa dłoń zawędrowała na tył jej głowy wplatając się w jej bujne czarne kosmyki, lewa przyciągała ją do niego w pasie. Wszystko w nim krzyczało, że udowodni jej swoją rację, a to tylko napędzało jego zapał, godny najlepszego zawodnika na boisku. Oderwał się od dziewczyny tylko by zaczerpnąć powietrza, dając sobie zaledwie kilka sekund by zajrzeć w te oszałamiająco piękne oczy z tak bliska, by upewnić się, że już ją przekonał. Błysnął jej zawadiackim uśmieszkiem i znów agresywnie złączył ich wargi. Wpadając w ten wir cofnął ich, aż plecy Collins przywarły do ściany, może drzwi, chociaż nie wyczuł dłonią klamki. –Nadal jesteś taka przekonana tych moich braków? – Spytał tuż przy jej ustach, nie dając zbyt wiele czasu na odpowiedź. A jednak ledwie rejestrował że całował Barbarę Collins. Teraz była płótnem w którym udowadniał swoje umiejętności i na które przelewał swoją frustrację. Chciał wygrać sprzeczkę, a nie jej serce, acz tak łatwo można by się pomylić. Ciężkość jego dotyku, choć bardzo wyraźna nadal była odpowiednio wyważona. Czuła jak lewa dłoń przemieszcza się do jej biodra, a później znów wzwyż, wsuwając się pod materiał koszulki na jej plecach. –Z salonem możesz pracować? – Zagaił z nutką złośliwości, zsuwając powoli ramiączko podkoszulki, by dopiero po tym wrócić do niej spojrzeniem zielonych oczu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Być może zabrzmi to co najmniej idiotycznie, ale Barbara w rzeczywistości wcale nie zamierzała dolewać przysłowiowej oliwy do ognia. W końcu, jakby na to nie patrzeć, dzisiejszego dnia nastolatka, dała swojemu współlokatorowi nie jedną, a nawet kilka próbek swoich wyśmienitych aktorskich umiejętności, połączonych z ciętym językiem, swobodnie przecinającym wszelkie próby "zabłyśnięcia" Callaghana. Powstała między nimi, niema deklaracja prywatnej wojny, przybierała na sile z każdą kolejną, mijającą godziną, wcale nie zwiastując najkorzystniejszego dla nich obojga kompromisu. Co więcej Collins, która jeszcze do niedawna tylko snuła wizję grania na nerwach chłopaka, obecnie zapoczątkowała grę, na jaką ku jej zdziwieniu, Tomas ostatecznie przystał, dyktując niekiedy swoje własne warunki. Jak widać na załączonym właśnie obrazku, ta dwójka otwarcie igrała z ogniem, chyba nie do końca biorąc pod uwagę fakt, że owe "niewinne" słowne utarczki, czy gesty bezpowrotnie zmienią tę łączącą ich od lat relację.
Wyraz twarzy barmana, był niczym miód na sercu tej zadzierającej nosa studentki. Patrząc na niego z góry, Barbie bez najmniejszego problemu dostrzegała występujące na jego twarzy emocje. Zaczynając od zdziwienia, poprzez niedowierzanie, na czystej złości kończąc. Coś pięknego...
Powoli kierując się do swojego pokoju, brunetka oczywiście nie mogła wiedzieć, że ten podniósł się do siadu, aby następnie wstać i ruszyć jej śladem. Słowa, które w przypływie emocji wypowiadał, dziewczyna puszczała mimo uszu, nie przywiązując do nich większej wagi, bo i po co? Nie przypuszczała jednak, że gdy się w końcu się odwróci, chłopak będzie tak blisko niej. Nastolatka zatrzymała się i po prostu patrzyła na stojącego przed nią Tomasa. Napięcie, które zawisło w powietrzu, było na tyle intensywne, iż momentami stawało się wręcz namacalne. Barbie pisnęła tylko cichutko, gdy ich usta złączyły się ze sobą w zapierającym dech w piersiach pocałunku, który ani trochę nie przypominał tego, jakim ona pierwsza obdarowała Toma kilka godzin wcześniej. Sekundę, może dwie zajęło jej odzyskanie rezonu i otrząśnięcie się z szoku, w jakim trwała. Dopiero wtedy delikatnie, rozchyliła wargi, dając mu do siebie większy dostęp. Z początku przez jej poczynania, przemawiała niepewność. Zastanawiała się, czy dobrze postępuje i czy właśnie w taki sposób, powinna reagować na poczynania całującego ją bez opamiętania Callaghana? Po chwili przestała jednak dręczyć się wątpliwościami i poczęła czerpać przyjemność z tej nieoczekiwanej bliskości. Odwzajemniała każdy z pocałunków z żarliwością, o którą nie podejrzewałby samej siebie. Gdy poczuła, jak Tomas pewnie obejmuje ją ręką w pasie, bez wahania przylgnęła do niego swoim spragnionym bliskości ciałem. Niemalże jęknęła z niezadowolenia w porę się powstrzymując, kiedy ten przerwał ich pocałunek, aby zaczerpnąć tchu. Niewiele myśląc, dziewczyna zrobiła to samo, lecz ani na moment nie oderwała od niego swojego intensywnego spojrzenia, w którym bez trudu można było dojrzeć, tlące się w niej pożądanie. Coś, czego do tej pory Barbara Collins w swoim życiu jeszcze nie czuła.
Nie oponowała, gdy chłopak naparł na nią tak, że musiała zacząć się cofać. Zatrzymała się na ścianie, bez jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Przepadła...
Jego słowa z trudem przebijały się do jej wypełnioną euforią podświadomości. Spojrzała więc na niego spod na wpół przymrużonych powiek.
- Nie jestem do końca przekonana. Chyba potrzebuję...potrzebuję więcej, znacznie więcej. Chcę Ciebie, tutaj...teraz. Chcę wszystkiego właśnie z Tobą, nie widzisz tego? jeszcze kilku próbek. Tak dla pewności...- Wymruczała z leniwym uśmieszkiem, który zakwitł na jej ustach. Chyba większej zachęty Tomas nie potrzebował, prawda? Brunetka westchnęła błogo, gdy znów została obdarowana pocałunkiem. Poruszyła się niecierpliwie, kiedy wyczuła, wsuwającą się pod materiał jej koszulki dłoń. Jego subtelny dotyk sprawił, że zadrżała przeklinając w duchu swoje zdradzieckie ciało, które tak intensywnie reagowało, na gesty chłopaka. Ona sama swobodnie ułożyła swoje obie dłonie na klatce piersiowej Tomasa, wyczuwając pod palcami pracujące mięśnie. W końcu miała możliwość, aby dotykać go tak, jak zawsze o tym marzyła. Nie było więc możliwości, aby zaprzepaściła tę daną jej szansę.
- Z salonem? Salon można wykorzystać na wiele sposobów, ale znam miejsce, w którym byłoby nam o wiele wygodniej...- Wyszeptała, podążając wzrokiem za zsuwanym z jej ramienia ramiączkiem. Odwzajemniła spojrzenie barmana, dając mu tym samym nieme przyzwolenie kontynuacji, tego co zrodziło się między nimi w tym momencie. Barbie niczego bardziej nie pragnęła, lecz jednocześnie nie mogła otwarcie przyznać się do swoich pragnień. Dlatego dała Callaghanowi możliwość wyboru, ponieważ chciała, aby to on kontynuował to, co sam zapoczątkował. Czekała. Cierpliwie czekała na decyzję Tomasa. W końcu jednak wiedziona nieznanym jej dotąd instynktem, ujęła jego dłoń, po czym pociągnęła go za sobą prosto do swojego pokoju. Tam, zamykając za sobą drzwi, zapewniła im obojgu znacznie więcej swobody i prywatności. Na "swoim terenie" dziewczyna czuła się o wiele pewniej, co było dostrzegalne gołym okiem...

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”