WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001.

Przyznanie się do tego, że może byłoby się gotowym do stabilizacji w życiu jest z pewnością trudne dla każdego faceta, szczególnie takiego jak Winston, który z ołówkiem w ręku oglądał jak każde małżeństwo, każde narzeczeństwo jego brata kończy się totalną katastrofą. Poważnie, jedna z potencjalnych, przyszłych bratowych wsadziła głowę do piekarnika! Mimo to, Winnie coraz częściej łapał się na tym, że może to już czas na stabilizację, a znajomości kończące się po kilku randkach przestały mu odpowiadać. Zakładał jednak, że jeżeli dorobi się rodziny to będzie się to odbywało na trochę innych zasadach. Cóż, życie powinno go nauczyć, że wszystko co mu się przytrafia jest na opak i dalekie od normalności. Nie przepuszczał jednak, że powinien się wystrzegać nawet takich prozaicznych rzeczy, jak wyjście do sklepu. No, ale jeżeli miał zacząć oglądać kolejny maraton Przyjaciół na comedy central musiał być odpowiednio przygotowany; a co za tym idzie, musiał udać się do sklepu po jakiś popcorn, kwaśne żelki i piwo, żeby nie wyglądać głupio, jak będzie podchodził z koszykiem do kasy. I tak się przechadzał między regałami, żałując, że nie naładował swoich słuchawek, kiedy na jego drodze do szczęścia stanęła kobieta, która chyba nie miała zamiaru się ruszyć. Winston nie chciał być nieuprzejmy, ale trochę mu się śpieszyło, bo miał jedynie pół godziny, żeby skończyć zakupy i dojść do mieszkania. I tak już mógł zapomnieć o schłodzeniu pierwszej butelki piwa. Gapił się tak przez chwilę, jak sroka w gnat. Dopiero po chwili pomyślał, że coś mogło się stać. - Przepraszam, nic pani nie jest? - zapytał całkiem uprzejmie i trochę ostrożnie. Tak, Winston już kiedyś proponował obcym pomoc i raz skończyło się to serią uderzeń wypełnioną - jak jemu się wydawało - cegłami torebką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[1.]

- Czy nie możesz już ze mnie łaskawie wyskoczyć? - burknęła pod nosem, te słowa kierując oczywiście do swojego brzucha - który niedawno przybrał rozmiary nadmuchanego do granic możliwości balonu - nie omieszkując przy tym się po nim poklepać, jakby chcąc w ten sposób zapewnić sobie bezgraniczną uwagę małego lokatora. - Inaczej się umawialiśmy. O nie, Ty mnie tu nie kop! Słyszysz? Halo. Przestań - kontynuowała zrzędliwie, ale już znacznie delikatniej głaszcząc się po zbędnym balaście odstającej wypukłości własnego ciała, jednocześnie przemierzając sklepowe alejki w poszukiwaniu niezbędnego produktu, jakim była paczka zupki chińskiej. W swoim zaawansowanym stanie nie bardzo miała ochotę, by stać przy garach; i bez tego nogi już miała tak spuchnięte, że ledwo je rano wcisnęła do butów, po co więc dodatkowo się przemęczać? - Ou. Ou. Ou. Co Ty. Jeszcze ze mnie nie wyszedłeś, a już nie szanujesz? Bezczel... - pouczający wywód został przerwany przez silny skurcz, który sprawił, że Chelsey praktycznie zgięła się w pół, wypuszczając mimowolnie z ręki koszyk, a ten upadł na podłogę, prosto pod nogi jakiemuś nieznajomemu. - Nie-e, mam się dosko... - znów nie dane jej było dokończyć, tym razem przez głośny plusk wody, brzmiący tak, jakby ktoś postanowił załatwić się na środku sklepu spożywczego, bo do toalety miał za daleko. Nienormalne! I dopiero po otworzeniu oczy i spotkaniu przerażonego spojrzenia mężczyzny, dotarło do niej, że ten wodospad to z niej wypłynął... - O Boże. Boże. Ja chyba rodzę - skomentowała, o dziwo, przytomnie, ale zaraz zachwiała się na swoich nogach, lecąc wprost na obcego ziomka, któremu ewidentnie dzisiaj los nie sprzyjał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Temu dziecku naprawdę życie było niemiłe - nawet Winston wiedział, że z przychodzenia na świat w sklepie spożywczym nie ma żadnych korzyści. No, bo jak ktoś urodzi się na przykład na pokładzie samolotu albo w taksówce to chociaż ma się jakieś zniżki na przejazdy/przeloty. Może gdyby to jeszcze był sklep z rowerami, to na pierwszy rower by jakiś rabat wleciał, no ale z drugiej strony co kobieta w zaawansowanej ciąży miałaby robić w sklepie z rowerami. W każdym razie, nie dość, że miejsce było takim mocnym minus cztery na dziesięć, to jeszcze towarzystwo raczej słabe. Czasem w tych komediach romantycznych, kiedy kobieta znajduje się w podobnej sytuacji kryzysowej nagle zza alejki wyłania się lekarz ginekolog-pediatra z zamiłowania położnik, och cóż za zbieg okoliczności, prawda? No w tym przypadku trafiło na Rutherforda, który przez dłuższą chwilę przyglądał jej się, jakby ciąża była zaraźliwa i nie chciał złapać tego samego. W sumie kiedy próbowała raczej kiepsko przekonać go do tego, że wszystko w porządku to chciał sobie pójść, no bo hej, kim on jest, żeby mówić kobiecie jak się czuje. Cytując klasyk, no uterus, no opinion!! A potem krzywił się jeszcze trochę, jak woda nagle woda chlupnęła jej spomiędzy nóg. I znowu stał w zawieszeniu bo myślał, że to taki bit, jak w The Office, że zaraz mała butelka wyleci jej spomiędzy ud. W sumie nie wiedział, czemu miałaby coś takiego robić na środku supermarketu, ale hej, nie jemu oceniać. Chyba Rutherford powinien skończyć z oglądaniem sitcomów... Całe szczęście, że dzieciństwo z Walterem nauczyło go refleksu, to przynajmniej tę biedaczkę złapał, bo inaczej marnie by to mogło się skończyć. - D-dobra, spokojnie, oddychaj? - wydusił i w sumie nie wiedział do końca, które z nich próbuje bardziej uspokoić. Pomógł jej stanąć, co by nie stali w jakiejś dziwnej pozie. - Dzwonić po karetkę? - zapytał głupio, ale no nie wiedział co miał robić. Na ciąży znał się jeszcze mniej niż na łyżwiarstwie figurowym. Nie miał pojęcia, czy to ten moment w serialu, kiedy główna bohaterka krzyczy przez zaciśnięte zęby, że już za późno na karetkę i mieli jechać prywatnym samochodem, niczym piraci drogowi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No Chelsea nie miała choćby cienia bladego pojęcia, że tak potoczy się jej dzisiejszy wypad do sklepu spożywczego, w końcu nie wybierała się na żadne ambitne zakupy, pragnęła jedynie dorwać zupkę chińską, na litość boską! Tymczasem zamiast swobodnie przebierać w różnych smakach - przecież nie mogła wziąć jakiejś basic, halo - to niemalże krzyczała z bólu wywołanego przez skurcze, które z każdą chwilą się nasilały. Okej, bądźmy szczerzy - Chelsey wyczekiwała z niecierpliwością dnia porodu, ale wyobrażała go sobie odrobinę inaczej. Przede wszystkim w żadnym z jej scenariuszy wody nie odchodziły jej w cholernym sklepie spożywczym! Nie musiała też się przejmować potencjalnym wyścigiem z czasem, bo przecież od aktualnego porodu nie dzieliły ją już dni, ani nawet godziny, a minuty, to akurat czuła w kościach. - Sam sobie oddychaj, ja oddycham, nie potrzebuję kogoś, żeby mi mówił jak mam żyć - dała radę wyburczeć pomiędzy większym lub mniejszym natężeniem skurczy, będąc dość niewdzięczną względem typa, który właśnie ocalił ją przed spotkaniem z podłogą, ale hej, nie była w nastroju, okej? - Tak... - zgodziła się bardziej potulnie, po czym przy kolejnym napadzie bólu, złapała się za zaokrąglony brzuch i krzyknęła (cicho). - Nie... Za późno... Możesz... Mnie... Zawieźć... Proszę... - wyrzuciła z siebie na poszczególnych oddechach, spoglądając prosząco w twarz nieznajomemu, od którego poniekąd zależał los jej samej i dziecka, które właśnie wybierało się na ten parszywy świat. Nie uśmiechało się to pannie Plimpton w ogóle, ale co innego mogła począć? Było już stanowczo za późno na zgrywanie silnej czy dotarcie do szpitala o własnych siłach - teraz była niestety już zmuszona do polegania na innych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy ta dwójka myślała, że ten dzień nie może być jeszcze dziwniejszy, Holden w całkowitej nieświadomości i niewinności umysłu godnej noworodka, wmaszerował do sklepu z zamiarem zrobienia zakupów. Niby mógł znowu pójść na łatwiznę i stołować się u Czendiego w budce, ale pewnie ten sknerus kazałby mu zapłacić za kebaba. A tak się składało, że młodszy Jones nie lubił za nic płacić więcej niż musiał. Dlatego udał się do sklepu bo w końcu uzbierał wystarczającą ilość kuponów, aby wypełnić swoją lodówkę czymś więcej niż światłem, zamiast wyżerać żarcie z lodówki Czendiego. To było całkiem zabawne, robił to praktycznie cały czas i był święcie przekonany, że na jakimś etapie jego współlokatorka myślała, że w mieszkaniu zagnieździł im się jakiś duszek Kacperek. Jones nigdy nie przyznał się do swojej zbrodni doskonałej, bo czemu by miał? To jak oglądanie dziwnego sitcomu i darmowe żarcie jednocześnie. Szedł tak sobie między alejkami, kręcąc kuperkiem do największych hitów znanych ludzkości. Czy to szczęśliwy traf a może przeznaczenie? Cokolwiek sprawiło, że Jones nabrał silnej ochoty na zupkę chińską sprawiło, że skręcił w alejkę gdzie biedna Czelsi użerała się z jakimś pacanem, który wyglądał jakby duch mu się objawił. Chwilę mu zajęło przeanalizowanie miejsca zbrodni. - Ej, ty. Zostaw ją - rzucił bohatersko. A później zaczął na bruneta prychać jakby przeganiał kota albo psa, jednocześnie próbując wyrwać biedną Czelsi z ramion oprawcy. O mało przy tym pewnie nie wdepnął w kałużę, ale to już inna para kaloszy. A kiedy zdezorientowany nieznajomy - który kogoś mu przypominał - postanowił sobie pójść, Jones mógł odetchnąć z ulgą. Poprawił swoją cool czapkę z daszkiem i zwrócił się w stronę Plimpton. - Chels, co się? Czy ty? O MATKO TY RODZISZ?! - jakoś wcześniej na to nie wpadł. Nie słyszał też wysyczanej do nieznajomego prośby. No, ale jak przystało na dobrego kolegę s pracy, nie mógł zostawić jej samej i musiał stanąć na wysokości zadania. Objął Chelsey, bo jakoś niestabilnie wyglądała i zaczął prowadzić ją w stronę wyjścia, zapominając o swoich ukochanych kabaczkach. - HALO, PROSZĘ ZROBIĆ PRZEJŚCIE, KOBIETA RODZI - może i nie byłoby nic złego w tym, że chciał im utorować drogę, gdyby nie to, że teraz w alejce oprócz nich znajdowało się jedynie starsze małżeństwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała jedynie spokojnie wydać na świat potomstwo. NIC WIĘCEJ. Tymczasem los zdawał się pod jej nogi podrzucać już nawet nie kłody, a całe drzewa, ponieważ pojawienie się na horyzoncie Holdena Jonesa zdecydowanie można by zaliczyć jako jedenastą plagę egipską. Chelsey aż się przezornie przeżegnała, bo skoro na ratunek ruszał jej najbardziej irytujący współpracownik, to z całą pewnością koniec ludzkości zbliżał się już wielkimi krokami. Chociaż w takim wypadku to trochę przypał, że ostatnie miesiące życia spędziła w głupiej ciąży w trakcie której nie mogła sobie pozwolić na błahe ziemskie przyjemności... Zero picia taniego winiacza z gwinta, zero wycieczek do McDonalda i cała masa innych niezbyt fajnych wyrzeczeń. I teraz miało się okazać, że to wszystko było na marne? Z chęcią by z tego powodu się popłakała - yup, durne hormony sprawiały, iż ryczała NON STOP - ale jednak za bardzo dokuczały jej w tym momencie skurcze, by móc do listy nieszczęść dopisać kolejne. - Nie, poczekaj, zostań, nie odchooooodź! - zawołała tęsknie za nieznajomym, którego Holly tak bezczelnie przegonił, ale zupełnie niepotrzebnie, bo przystojny pan był już kilka alejek dalej i ani nie myślał o powrocie. - JONES, DLACZEGO ZABRAŁEŚ JEDYNĄ DOBRĄ RZECZ W MOIM ŻYCIU??? - za to z pretensjami - przerywanymi co jakiś czas jękami - zwróciła się do Holdena, aż się cała przy tym zaczerwieniając. Kto wie, może z pięknym brodaczem przeżyłaby romans stulecia - przecież totalnie oczarowała go zdolnością wypuszczania z siebie wody na poczekaniu! - a zamiast tego skończyła z Jonesem. - Nie, nie rodzę, babeczki piekę - wydyszała wściekle, niemalże się w pół przy tym zginając, bo choć chętnie potyrałaby swojego współpracownika, to jednak to dziecko, które nosiła w swoim brzuchu, bardzo chciało już z niej wyjść i uprzykrzyć jej resztę życia. - No przecież widać, że rodzę! Potrzebuję być w szpitalu. Najlepiej na wczoraj - poinformowała go spiętym tonem głosu, wdzięcznie jednak przyjmując zaoferowaną pomoc, no bo jaką miała alternatywę? To starsze małżeństwo mogło ducha wyzionąć, gdyby się przed nimi rozłożyła! - Masz samochód? Powiedz, że nie będziesz mnie wciskał na swój rower - generalnie to jej się wydawało, że mówi bardzo cicho, ale totalnie wydzierała się Holdenowi do ucha, nie panując nad sobą w najmniejszym stopniu przez te niekontrolowane napady bólu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdzie diabeł nie może tam Rutherforda pośle, a jak Rutherford już nie daje rady to Jones będzie wysłany. Tak oto głosiła przepowiednia, a co do tego, że rymowanka prawdą była, nie mogło być najmniejszych wątpliwości. Przecież sam Geralt z Rivii powiedział, że każda zapowiedź przyszłości musi się rymować. Także chyba Czelsi od samego początku była skazana na porażkę, sorry not sorry. Poza tym Holly nie nazwałby się najbardziej irytującym współpracownikiem. Dużo bardziej na nerwach grał wszystkim chyba pan detektyw-wieczny-buc, pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy i pogromca uśmiechów dzieci. O właśnie, Holden będzie musiał o tym pamiętać, w razie gdyby Plimpton chciała gdzieś w pobliżu Waltera dziecko zabrać. W sumie całkiem spoko, że miał czas na takie myśli, kiedy ona zwijała się z bólu w niezbyt czystej alejce w supermarkecie. No, ale trochę jokes on her, nie słyszała o dowozach do domu?
- DOBRĄ? A skąd wiesz, może to jakiś psychol, co porywa kobiety w ciąży? - albo co gorsza, brat Waltera. Nie ma co, Holy się obruszył, bo czemu wolała jakiegoś lumpa niż dobrego, zawsze życzliwego, dobrze wyglądającego i oczywiście skromnego kolegę z pracy. Westchnął jedynie na jej jakże błyskotliwy komentarz, no naprawdę gratulacje kreatywności. - Chyba raczej próbujesz się zabić. ZUPKA CHIŃSKA? W TWOIM STANIE? - muszu ty geniuszu, mógłbyś jeszcze wpaść, że na kobiety podczas porodu się nie krzyczy, ale to już za dużo jak dla całych dwóch komórek dowodzących operacją Holden Jones. Wywrócił oczami. Skoro taka poważna była jej sytuacja, to po co się wybierała na zakupki? Odpuścił sobie jednak kolejną, jakże błyskotliwą myśl i poprowadził ją w stronę wyjścia. - Nie, pojedziemy hulajnogą, gdzieś tu jakąś widziałem - burknął. Oho, komuś się na sarkazm zebrało. Prawda była taka, że Holy jakiejś super fury nie miał, ale przynajmniej nie miał tam totalnego syfu. - No już, już, już. Oddychaj? - sam nie wiedział co ma zrobić, otworzył przed nią drzwi i odsunął fotel całkiem do tyłu. A jak już okręt zacumował to Jones obiegł samochód aż biedak zapomniał zamknąć jej drzwi i musiał się cofać. - G-gdzie tu jest najbliższy szpital? - spanikował nagle. No bo skąd on miał wiedzieć? A jak na złość właśnie teraz telefonu zgubił mu się w kieszeniach.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”