WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1
  • – Mary Bremmer. Była profesorem na Massechusetts Institute of Technology, wydział patomorfologii i toksykologii. – mówiła spokojnie, ustawiając niewielkie urządzenie gdzieś na kokpicie samochodu. Pewnie był to telefon, albo inny iPad. Połączyli się z biurem głównym MI6. Brytyjski akcent niemal zionął z drugiej strony. Był to młody, wybitnie szczupły mężczyzna uzależniony od wizyt u miejscowego Barbera. Idealnie przycięty zarost i czarne włosy zaczesane do tyłu.
    – Mary Bremmer została dyscyplinarnie zwolniona w 2002 roku, za swoje głośne wystąpienie popierające badania nad bronią biologiczną. – mężczyzna w błękitnej, nieskazitelnie wyprasowanej koszuli i zbyt grubych okularach nakreślał im sytuację i portret dzisiejszej sprawy. Na ekranie pojawiły się także fotografie rzeczonej pani profesor. Po zwolnieniu z pracy współpracowała z rządem chińskim, sprzedając im swoje umiejętności i doświadczenie naukowe w opracowywaniu nowych metod i technologii w produkcji broni biologicznej. Była odpowiedzialna za masakrę bombową w Abu Sayda w 2007, a podejrzewa się ją również o udział w zamachu na Kim Jong-nama w 2017 roku.
    – Mamy ją zlikwidować? – zapytała w końcu, znudzona zbyt biograficznym podejściem Anglika. Ten szybko pokręcił głową. Nieco zmieszany plątał słowa.
    – Rząd Amerykański i Brytyjski przejęli ją w 2018 roku, aby pracowała nad pewnym projektem. Projekt wciąż jest w trakcie realizacji, ale dowiedzieliśmy się, że rząd Chiński postanowił ją porwać. – pokiwała głową na te słowa, lekko unosząc brwi. Dalsze instrukcje były jasne i bardzo klarowane. Chiński rząd wynajął odpowiednich ludzi, aby Ci uprowadzili panią profesor, a także pozyskali wyniki jej kilkuletnich badań nad tajemniczym projektem. Było jasne, że nie będzie im dane dowiedzieć się o szczegółach. Łatwo było zgadnąć, że chodzi o niebezpieczną i etycznie/moralnie wątpliwą broń chemiczną lub biologiczną. Rozmowa nie trwała dużo dłużej. Dostali dokładne dane odnośnie lokalizacji, zarówno mieszkania jak i laboratorium, w którym prowadzono badania. Był to regularny, jeden z najwyższych budynków San Francisco.
    – Zastanawiam się dlaczego jej zwyczajnie nie ewakuowali? Podstawienie samolotu, helikoptera? – wzruszyła lekko ramionami, gdy połączenie dobiegło już końca. Zabrała swój telefon, wciskając do kieszeni jeansów. Niemniej, ich praca rzadko miała wiele wspólnego z logiką i sensem. Być może broń była na tyle ważna, a jednocześnie na tyle moralnie niewygodna, że ilość zaangażowanych osób musiała być zredukowana do minimum?
    – Ile zajmie nam droga? – zapytała, wybierając numer na swoim telefonie. – Dzień dobry, czy rozmawiam z Mary Bremmer? – widocznie dostała w jednej z wiadomości numer telefonu to szanownej, acz chyba moralnie zepsutej pani profesor.
    – Dzwonię z banku. Odnotowaliśmy dziwną transakcję na 399 dolarów z Pani karty. Chcieliśmy potwierdzić, że Pani karta nie zaginęła, ani nie została skradziona. – po pierwsze, wolała mieć kontakt z celem. W razie, gdyby Mary została w tej chwili napadnięta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czyli prowadził Ryan. Ależ to szowinistyczne. Oczami wyobraźni widziałem go rozwalonego na siedzeniu pasażera, papieros w ustach i leniwie, zdawałoby się obojętnie przysłuchującego się rozmowie Mii z angielskim łącznikiem. A tak prowadził. Przy czym prowadzenie to jednak było z grubsza rytmiczne ruszanie i hamowanie. Korki. Amerykańskie miasta, idealny przykład jak zapchać miasta mając w dupie transport publiczny.
- Czyli wywalili ją na zbity pysk, gdy poszła pracować do konkurencji uznali, ze jednak jest fajna i znów zwerbowali? Co tu mogło się nie udać - jawnie zakpił i użył klaksonu. Jak ten stereotypowy kierowca BMW, który katuje sygnał dźwiękowy jeżeli auto przed nim nie ma refleksu kierowcy F1 na zmianę koloru świateł - I teraz kitajce chcą ją znów dla siebie - pokręcił z niedowierzaniem głową i zerknął na towarzyszkę ciekawy, czy podziela jego dezaprobatę w związku z tą całą sytuacją.
Było jednak to o tyle bezsensowne, że poczucie obowiązku po nauce w West Point Ryan miał duże. Nie zwykł kwestionować rozkazów, także mógł sobie tutaj psioczyć, ale robotę i tak trzeba wykonać. Jak nie oni, to kto?
- Może nie chcą dawać jednoznacznego sygnału? Tylko, czy ma to jakiś sens? - odparł głośno myśląc i klnąc zaraz na jakiegoś fiuta w Audi, który trzeci raz zmieniał pas gdy tylko ten na którym nie stał nie jechał wystarczająco szybko - Może chcą abyśmy ją przejęli, a potem wrzucą kogoś w jej laboratorium i sprawdzą, czy nie gra na dwie bramki albo sami położą łapy na jej badaniach? - kolejne zerknięcie po wypowiedzeniu myśli, gdy już nie byli połączeni z dowództwem.
- Kwadrans jak nic, pewnie dwadzieścia pięć minut - odparł zerkając na zator przed sobą oraz widoczny już budynek będący celem ich wyprawy - Wchodzimy jako obsługa? Serwis... - zerknął na Mię, potem na swoje czarne spodnie, taką samą koszulkę i wytatuowane przedramiona - Nie, to bez sensu... kto tam jeszcze ma biura, kogo moglibyśmy odwiedzić? - zapytał, ale akurat Mia połączyła się z panią profesor więc zamilkł, ściszył radio i możliwie jak najspokojniej starał się przebrnąć przez korek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Liczą na ciche załatwienie sprawy? – wzruszyła szczupłymi ramionami. Mossad wychowywał swoich podopiecznych w jeden sposób: wykonywanie zadania. Nie miała czasu na analizowanie moralnych, czy jakichkolwiek stron planu. Miała przechwycić osobę A, doprowadzić ją do miejsca B. I ochronić przed potencjalnym atakiem.
W tym samym budynku jest zarząd wydawnictwa, redakcja miejscowej gazety, kancelaria prawna? – mogli zapewne wejść tylnym wejściem. Obsługa czy firma sprzątająca nie korzystała przecież z głównych drzwi, gdy wyrzucali śmieci lub unikając pracy wychodzili na zewnątrz by zapalić papierosa. Wydawało się to łatwiejsze, niż przedostawanie się przez ochronę. Z drugiej strony, może nie powinni tracić czasu i machnąć odznaką FBI przed oczami recepcjonisty?
Zastanawiam się czy informacja o planach Chińczyków jest z ostatniej chwili czy to tylko plotka. – czy cała akcja przejęcia pani profesor będzie banalną formalnością, czy istnieje realne zagrożenie ataku? Nie było zbyt wiele czasu na kontynuowanie tej rozmowy, gdy po drugiej stronie telefonu odezwał się kobiecy, nieco niski głos. Pani profesor zapewne dawno przekroczyła pięćdziesiąty rok życia.
Oczywiście, staramy się to wyjaśnić. Proponowałabym, aby jak najszybciej udała się Pani do pobliskiego oddziału banku. Zweryfikujemy wszystkie formalności i wymienimy od ręki kartę płatniczą. – to logiczne: skoro ktoś planował ją uprowadzić, pewnie liczył na rutynę. Mia chciała, by pani profesor opuściła potencjalne miejsce zagrożenia i wpadła w dość bezpieczne otoczenie. Bank? Tak, napad na kogokolwiek w banku robił zbyt wiele niepotrzebnego zamieszania.
Idealnie. Zaraz skontaktuje się z przedstawicielem tego oddziału. Dziękuję bardzo i przepraszam za zamieszanie. – nawet się uśmiechnęła do słuchawki! Byłaby idealnym pracownikiem miesiąca. Gdy tylko zakończyła połączenie, skinęła głową.
Powiedziała, że oddział banku jest po przeciwnej stronie ulicy. Będzie tam za jakieś dwadzieścia minut, w drodze na lunch. – gorzej, że korki wcale nie miały ułatwić im dotarcia na miejsce. Kolejny zakręt i czerwone światło. Jakby tego było mało, dwa samochody jadące przed nimi otarły się o siebie. Stuknęły. Stłuczony reflektor i mnóstwo krzyku, przekleństw, trąbienia.
Amerykanie. – burknęła pod nosem, wywracając oczami. Gdy przejeżdżali już obok docelowego budynku, Mia wychyliła się lekko.
Szlag. – warknęła. – Wraca do budynku. – poznała panią profesor, ubraną w beżowy prochowiec. Kobieta z kubkiem Starbucksa właśnie przechodziła za przeszklone drzwi i kierowała się do wind. Widocznie odwiedziła bank nieco szybciej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zawsze chciałem być dziennikarzem. Łowcą sensacji. Kto nie chciałby znaleźć zwłok Jimmy'ego Hoffy na drugim wybrzeżu? - nawet się roześmiał, w jego głowie już pojawił się plan w którym wchodzą do biurowca jako kandydaci na rozmowę kwalifikacyjną do miejscowej gazety. On jako technik ona... cholera wie jako kto, może copywriter? Ewentualnie wciśnięcie kilkunastu dolarów komuś z obsługi. Darmowe baksy zawsze w cenie. Wzruszeniem ramion podsumował jej zastanawianie się. To ona pochodziła z agencji wywiadowczej i była bardziej rozeznana w tym międzynarodowym ambarasie. Proste podejście żołnierza: mało myśl, wykonuj rozkazy. Tak, w West Point też tego uczą. Przechwyć cel, dostarcz, prościzna. Czyli na pewno coś się spierdoli.
Obserwował z zainteresowaniem jak Mia manewruje sobie swobodnie podczas rozmowy z panią profesor. Akcja z kartą świetna, ale bez wiedzy w jakim banku kartę ma ich cel? Grubo. Jak widać sama ofiara się zdradziła i tylko mógł się uśmiechnąć. Lubił takie przyjemne niespodzianki i naprawdę żałował, że korek przed nimi blokował im dojazd do celu.
- Lepiej niech jest jedną z tych co lubi się spóźniać - rzucił, zatrąbił, a potem stłuczka - Naprawdę zastanawiam się, czy nie przejść tam z buta - to nei wchodziło w grę. Auto służbowe, w bagażniku dodatkowa broń. Zostawienie tego na środku ulicy, nawet gdzieś z boku to niepotrzebne zamieszanie, jeszcze bardziej zbędny rozgłos. I pierdolone raporty. CZas jednak płynął. Stanowczo za szybko.
- Wyskakuj - rzucił szorstko w tym samym czasie nagle wrzucając awaryjne, hamując i zjeżdżając na bok, przez krawężnik. Samochód prawie się zatrzymał - Czekaj, zadzwoń do niej jeszcze raz... wyciągnij ją z tego budynku -mówiąc to już odpinał pasy i wysiadał. - I zawróć - to już dodał będąc w połowie poza samochodem. Na odchodne zdążył jeszcze odbezpieczyć i lekko uchylić tylne drzwi od strony pasażera. Zupełnie ignorując pozostawiony za plecami samochód zbliżył się w stronę wejścia do budynku i zacżął palić. Miał wielką nadzieję, że pani profesor po raz drugi wyjdzie z biura. Do pewnego, skutecznego uprowadzenia z chodnika brakowało co najmniej jednej osoby ale... cóż, trzeba improwizować. Zaciągając się papierosem zerknął jeszcze w stronę pobliskiego Starbucksa - jakiś plan b to jest - mruknął tylko przelotnie spojrzał w stronę wejścia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie odbiera. – mruknęła, chowając telefon komórkowy z powrotem do kieszeni jeansów. Nie była pewna czy pani profesor zwyczajnie zniechęciła się do odbierania nieznajomych numerów, czy stało się coś poważniejszego. Przez szybę samochodu zerknęła w górę, ale budynek wydawał się bardzo spokojny. O ile tak można określić szklanego molocha górującego nad biznesowym centrum San Francisco.
Powinniśmy się rozdzielić. – dodała po chwili. – Zostań tutaj, na wypadek gdyby wyszła z budynku. Ja wejdę na górę. – nie mogli wiecznie czekać aż pani profesor odbierze telefon. Brała pod uwagę, że wcale nie dotarła do banku, a tylko wróciła do biura po zapomniany portfel, kartę czy dokument tożsamości. Mogła z łatwością minąć się z nią, gdyby tylko trafiły do dwóch różnych wind. Mimo wszystko, ryzykowali, że wcale nie opuści budynku przed końcem pracy. Kto wie czy zamierzała wyjść o piątej, czy strzelała nadgodziny, pracując nad bronią masowej zagłady, która pewnie przyczyni się do śmierci setek niewinnych ludzi.
Po raz kolejny wyciągnęła telefon z kieszeni, wybierając ostatni numer. Czekała przez parę chwil, by usłyszeń tylko głos nagrania poczty głosowej. Pokręciła głową, dając znak Ryanowi, że telefon wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Z podziemnego garażu raz za razem wyjeżdżały i wjeżdżały kolejne samochody. Wszystkie były podobne, czarne, niektóre nawet z przyciemnianymi szybami.
Łap. – rzuciła w jego stronę niewielkie etui. W środku pewnie była słuchawka. Drugą miała w kieszeni i szybko założyła do lewego ucha. Powinni być w stałym kontakcie, ale nie zamierzała paradować z wielkim telefonem komórkowym przyklejonym do twarzy. Sekundę późnej przechodziła już przez duże, szklane drzwi do budynku, mijając kolejnych przypadkowych obywateli. Miała już się odezwać do ochroniarza, zatrzymującego ją przed bramkami, gdy rozbrzmiała głośna syrena. Alarm przeciwpożarowy, który wzbudził szeroko rozumianą sensację. Ochroniarz momentalnie stracił nią zainteresowanie, a skupił się na uspokajaniu i wyprowadzaniu tłumu. Przeszła bokiem, przejściem ochrony omijając barierki. Windy były wyłączone z użytku, co teoretycznie powinno ułatwić sprawę. Pchnęła drzwi do klatki przeciwpożarowej i spojrzała w górę. Tłumy schodziły w rzędach, śmiejąc się i rozmawiając. Wszyscy byli przekonani, że to tylko alarm próbny.
Wchodzę na górę. – powiedziała, dociskając nieco słuchawkę do ucha. Wbiegała, a raczej - od czasu do czasu wbiegała na kolejne stopnie. Przeciskała się przez kolejne przypadkowe osoby. Niektórzy nawet zwracali jej uwagę, że powinna zmienić kierunek. Po drodze zauważyła mężczyznę z identyfikatorem laboratorium, w którym pracowała pani profesor. Przypadkowo zachwiała się, wpadając na niego i odpinając identyfikator. Nie wiadomo kiedy się przyda!
Jeszcze dwa piętra. – wolała informować Ryana na bieżąco. W końcu dotarła do celu. Identyfikator przydał się właśnie teraz, by odblokować drzwi. Biuro było całkiem puste i wcale nie wyglądało na laboratorium. Ot, komputery i nic poza tym. Wyciągnęła telefon, wybierając numer Mary.
Jej telefon wciąż nie odpowiada, a biuro jest puste. Nie mijałam jej na schodach. – przeszła przez kolejne pomieszczenia, by na końcu zajrzeć do toalety.
Mam jej telefon. – powiedziała nagle. Na blacie obok umywalki leżał telefon. Wibrował, a na wyświetlaczu wprawnie rozpoznała własny numer.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozdzielanie się. Niby podwójna szansa na sukces, ale też dużo większe ryzyko wpadki czy przyłapania. Na czymkolwiek. Skoro kobieta pozostawała nieuchwytna to nic innego im nie pozostawało do zrobienia jak mimo wszystko spróbować podwoić swoje szanse.
- Jak tam chcesz - odparł z łatwością łapiąc rzuconą mu słuchawkę. Młodzieńcze lata gry w baseball procentowały, chociaż trzeba przyznać że na dystansie dłuższym niż kilkanaście metrów jego koordynacja ręka-oko wyraźnie kulała. Sprawnie umieścił urządzenie do ucha, mruknął jakieś pierdoły, pewnie niewybredne świństwa chcąc sprawdzić łączność i kontynuował to co robił wcześniej: dopalał papierosa wpatrując się w wyjście i licząc na cud. Kątem oka zerkał też na zaparkowany samochód ciekawy kiedy ktoś się do niego przypieprzy. Zdecydował się do niego podejść, włączył awaryjne, podniósł maskę... I choć nie rozmawiał z absolutnie nikimi, to miał telefon przy uchu, że niby dzwoni po pomoc.
- Wiesz, że to nie jest przypadek - oświadczył gdy usłyszał alarm przeciwpożarowy i pierwsi ludzie zaczęli opuszczać budynek. Chciał nieco podejść, ale... musiał pozostać przy samochodzie, w tłumie trudno było wypatrzeć właściwą osobę. Rzucił niedopałek, zaklął i starał się obserwować dalej. Rozbrzmiał alarm, więc wysiadły windy, w tłumie wciąż nie widział tej, która została ich celem. Coraz częściej zaglądał w stronę wyjazdu z garażu - Mam nadzieję, że ona nie wyjechała samochodem... - wtrącił do słuchawki i potruchtał do bramy garażowej niknąć w coraz większym tłumie pracowników biurowca przed budynkiem. Minęły go ze dwa samochody, szybko kalkulował. Uszkodzić bramę? Samochód? - Kurwa - zaklął żałując, że nie ma czegoś więcej poza maseczką ochronną. Nasunął ją na twarz bo... czemu nie? Chociaż trochę oszuka kamery.
Znalazł się w garażu, alarm dalej wył.
Wybicie szyby i odpalenie samochodu nie były większym problemem chociaż nie poszło tak błyskawicznie jak w filmach. Wyjechał z miejsca parkingowego w stronę wyjazdu na ulicę, ale tam cóż... przypadkowo nie wyszło. Gwałtownie odbił w bok, jakby zobaczył wyimaginowanego kota i uderzył autem w bok ściany garażu blokując wyjazd. Opuścił auto i ruszył na ulicę, pod własne auto.
- Partyzantka i prowizorka, ale nie ułatwimy opuszczenia budynku. Wyjazd z garażu zablokowany - poinformował Mię wracając na posterunek przed wejściem. Powstrzymał odruch by zerknąć w górę, wciąż skupiał się na wychodzących, których jakby stawało się coraz mniej - Sprawdziłaś jej telefon?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej telefon jest... nic tutaj nie ma. Ostatnie połączenia są wyczyszczone. – wcisnęła telefon pani profesor do tylnej kieszeni swoich jeansów. By formalności stało się zadość, otworzyła po kolei wszystkie kabiny. Nikogo nie zastała w damskiej toalecie. Wyszła z powrotem na korytarz, rozglądając się uważnie. Pani profesor musiała opuścić to miejsce w towarzystwie. Nie porzuciłaby chyba swojego telefonu? W dodatku, gdzie mogła się udać? Którędy? Windy zostały zablokowane w momencie włączenia alarmu przeciwpożarowego. Nie spotkała nikogo wspinając się po schodach. Możliwe, że ruszyli w górę? Według niej było to kompletnie bez sensu. Porwanie z dachu? Brzmiało to zbyt nieprawdopodobnie, chociaż?
Jesteś pewien, że nie ma jej w garażu? Pójdę sprawdzić wyższe piętra, ale to kompletnie bezsensu. Dlaczego mieliby odcinać sobie drogę ucieczki? – pokręciła głową. Trzasnęła kolejnymi drzwiami. Klatka schodowa całkowicie opustoszała. Budynek pewnie był całkowicie ewakuowany.
To na jej piętrze włączono alarm. – spojrzała na rozbitą szybę alarmu przeciwpożarowego. Wychyliła się przez barierki. Spojrzała w górę i w dół, ale nikogo nie widziała.
Thomas? Możesz połączyć się z kamerami tego budynku? Musimy sprawdzić czy coś wyłapały. – mruknęła, gdy w końcu połączyła się z biurem w Seattle. Ich ukochany Thomas miał niesamowicie wprawne palce i klikał z prędkością światła w kolejne klawisze.
Dajcie mi sekundę... o kur...delek serdelek. – Mruknął. – Wyjechali. Czarny suw. Wyjechał z garażu dziesięć minut temu, tuż przed włączeniem alarmu. – zatrzymała się w połowie schodów zmieniając kierunek. Zbiegała co drugi, co trzeci stopień. Nie było czasu na zwiedzanie, ani łapanie oddechu. Musieli zapewne wszcząć pościg? To miało jakiś sens? Była pewna, że Thomas częściowo może śledzić wóz z porywaczem przez miejskie kamery. Ale jak daleko zdążyli odjechać? Albo czy nie zaplanowali powrotu, by omijać kamery miejskie?
Ryan? Za minutę jestem na dole. Z samochodu połączymy się z naszymi przyjaciółmi z MI6? Trzeba od nich wyciągnąć więcej informacji. – słychać było w jej głosie lekką zadyszkę. Przeskoczyła przez barierki, ignorując ochroniarza. Wybiegła przez budynek, przeciskając się przez kolejnych przechodniów i zgromadzonych pracowników biurowca. Na ulicy zatrzymywała się właśnie straż pożarna, ale Mia podbiegła do ich samochodu. Tym razem od strony kierowcy, zajmując fotel. Zatrąbiła nawet, popędzając Ryana! Ech, to stare pokolenie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Siarczysty komentarz był oczywistą reakcją na stan telefonu jaki przedstawiła mu Mia. Typowe. Niby żył według dewizy: szykuj się na najgorsze, a licz na najlepsze, szybko odstawiał na bok tego typu przeciwności losu i wszelkie rzucane pod nogi kłody, na jakie wpływu nie miał to instynkt, pierwsza reakcja, podświadomość wiedziały kiedy się odezwać.
- Nie sprawdzałem, czy jej nie ma, nie miałem na to czasu - wyjaśnił jej spokojnie - po prostu zablokowałem wyjazd - bynajmniej nie było to tłumaczenie, ot zwykłe przedstawienie faktów.
- Zbieraj się stamtąd - rzucił tylko. Puste biuro, pusty pozostawiony telefon. Wiedział, że już nikogo tam nie zastaną. Alarm miał odwrócić uwagę, to oczywiste, pytanie tylko czy całość akcji czy tylko odwrót. Ryan nie liczył się z tym, że pozna odpowiedź na to pytanie, ale kolejne odkrycie Mii oraz słowa Thomasa rozwiały tę wątpliwość - Ruchy mała - ponaglił dziewczynę ale wiedział, że ona już zbiega po schodach.
Tutaj stanę jednak lekkim okoniem wobec tego co napisałaś, bo Ryan był jednak zbyt doświadczonym agentem aby czekać na partnerkę i dłubać w nosie. Od razu gdy tylko wydało się, że ich cel opuścił budynek i jest dziesięć minut drogi od biurowca zatrzasnął klapę samochodu i znalazł się na siedzeniu kierowcy. Silnik został odpalony i tylko czekał, aż zjawi się Mia by od razu mogli ruszyć w pościg. Mimo tego, że wątpił aby udało im się cel osiągnąć.
- Młody, postaraj się określić chociaż kierunek - nie liczył na sukces. Centrum miasta, czarny suv w dzielnicy biznesowej. Szukanie igły w stogu siana, nie zaszkodzi jednak spróbować. Dostał szybką odpowiedź, że po wyjeździe z garażu skręcili w lewo. Jakiś plus, nie musieli zawracać, mogli ruszyć do przodu. Tylko gdzie dalej.
Odpalił urządzenie łączące z centralą.
- Słuchajcie, możemy jej do świąt dziękczynienia szukać po mieście i gówno znajdziemy. Gadajcie co wiecie abyśmy mogli się czegoś zaczepić - głos miał lekko poirytowany - Monitorujcie lotniska. A my musimy zgadywać, czy udadzą się do przystani, czy wyjadą za miasto. Mogą też zostać, ale tutaj powinny pomóc kamery - ni to głośno myślał, ni komentował, ni wydawał polecenia. Wszystko w jednym. Zerknął na Mię - Thomas, ile jest czarnych plam jeżeli chodzi o sieć kamer w San Francisco? -rzucił, ale wątpił aby było ich wiele.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Znikają mi z radaru po 45th Street. Ale na trzech kamerach pojawiają się trzy nowe samochody i dwa motocykle. Wszystkie jadą w innych kierunkach. – Mia tylko uniosła brwi i skinęła głową. To typowa dywersja. Podczas jednej z akcji w Berlinie, wykonała podobny manewr. Wykorzystali czarny punkt w ulicznym monitoringu, by rozdzielić się na kilka pojazdów. Teraz mogli spokojnie szukać igły w stogu siana. Potrzebowali więcej ludzi lub więcej informacji.
Skąd przeciek, że w ogóle zamierzają ją porwać? Kto Wam przekazał tę informację? – to podstawa. Ich źródło informacyjne mogło znać lokalizacje, a przynajmniej osoby odpowiedzialne za uprowadzenie. Przecież nie był to anonimowy donos. Nie chodziło o sąsiada, który doprowadzał kogoś do szewskiej pasji, a o tajny rządowy projekt.
Porwali ją, by dostać się do laboratorium rządowego. Potrzeba jej odcisku palca aby odblokować zabezpieczenia i wyciągnąć dane. Laboratorium, w którym naprawdę realizowany jest projekt mieści się pod miastem. – na małym ekranie wyświetlono mapę miasta. Północno wschodni kraniec San Francisco. Przestrzeń industrialna z mnóstwem konteresow i olbrzymich hal. Można było się domyślić, że badania nie odbywały się w centrum miasta, w małych gabinetach. Do tego pewnie potrzeba sporego sprzętu, umożliwiającego eksperymenty.
Jeśli dostaną w swoje ręce wyniki badań... jesteśmy pogrążeni. – łatwo się domyślić, że chodziło nie tylko o przejęcie broni biologicznej, ale oczernienie rządu amerykańskiego i brytyjskiego.
Nie możecie wzmocnić ochrony w budynku? – przecież to projekt rządowy. Musiał mieć wsparcie wojska? A przynajmniej uzbrojonej ochrony. – Mamy kierować się do laboratorium i czekać? Skoro potrzebują jej odcisków palców to przywiozą ją, a przynajmniej jej rękę. Jak ważna jest pani profesor w kontekście całego planu? – to proste: mieli ratować kobietę, czy zadbać o nieujawnienie i bezpieczeństwo projektu. Kilka sekund kompletnej ciszy, po czym Brytyjczyk skinął głową i powiedział, że najważniejsze jest zapobieżenie kradzieży danych i efektów projektu.
Dostaniemy wsparcie? – po tych słowach nastała kolejna cisza.
Thomas, ilu napastników widać na kamerach? – zwróciła się zaraz do swojego ulubionego misiaczka! Oprócz kierowcy na kamerach widać trzech mężczyzn. Nie widać żadnej broni, ale to oczywiste, że zwyczajnie nie byli zmuszeni, by ją nawet pokazywać. W między czasie ustawiła nawigację według lokalizacji laboratorium.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nawet ignorując motocykle zostaje na 33% szans że wybierzemy właściwie... o ile nie schowali jej w nierzucającym się w oczy aucie - nawet trudno nazwać to stwierdzenie odkrywczym, ale ton wypowiedzi Ryana wyraźnie mówił, że mężczyzna całkowicie zrezygnował z próby przechwycenia celu. Jechał dalej, niejako z rozpędu - Gdzie jedzie najbliższy z samochodów? - rzucił tylko w świat, w końcu kiedyś się ta fura zatrzyma, będzie można przejąć kierowców. Dolary przeciwko orzechom, że oni nic nie będą wiedzieć i/lub nic nie powiedzą, ale zawsze lepiej wrócić z jakimiś podejrzanymi niż gołymi rękoma. I choć jechał, dajmy na to za ogólnymi wskazówkami ich pomagiera, to rozmowa szybko zmieniła tory. Słuchał, myślał, analizował... Po zerknięciu na przesłaną mapę od razu podjął decyzję, że jadą do laboratorium. Obecnie jechali na zachód, w stronę oceanu, więc kilka skrętów w prawo i już obrali azymut mniej więcej kierujący ich na tajne rządowe laboratorium.
- Cóż, przynajmniej mamy jasność, że nie musimy koło tej starej lampucery chuchać i dmuchać - zawsze patrz na jasną stronę życia, prawda? Nawet się uśmiechnął do Mii z tego promyczka słońca, jakim był dość jasny - choć nie wypowiedziany wprost - sygnał od dowództwa - Trzech napastników porwało panią profesor. Nas jest dwoje. Szanse mamy niezłe, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Skoro mieli w pogotowiu jeszcze dwa auta i motory, to ekipa liczy co najmniej 7 osób. Stawiam na osiem, bo ta trójka pewnie też miała czekającego kierowcę... - kolejne światła ich zatrzymały - Ahh, jebać to - mruknął, a skoro był to pojazd rządowy to pewnie miał koguty. I jazda zaraz stała się szybsza - Na czym my to... ah tak, nie zdziwiłby mały oddział uderzeniowy nieopodal laboratorium. Nie dzieje się tam w okolicy coś dziwnego? - to kolejne zadanei z gatunku niemożliwych, bo przecież w dzielnicy przemysłowej będzie kupa ciężarówek, wanów, dostawczaków w których łatwo i wygodnie można ukryć silnie uzbrojoną grupę nikczemnych typów. Sporo już w życiu przeżył i gdzieś tam z tyłu głowy zamgliła mu się myśl, że może to rządy amerykańsko/brytyjskie same próbują siebie okraść. Eh, nie. To za bardzo foliarskie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okolica wokół laboratorium wygląda spokojnie. Ale za dużo tam ciężarówek, kontenerów i samochodów dostawczych. Przy samym budynku laboratorium widzę sześć wanów. – były to już jakieś konkrety, ale wciąż zbyt mało, by stwierdzić, czy nie czai się tam grupa szturmowa. Czy mieli jakieś szanse z nimi? Pewnie tak, ale nie będzie łatwo. Thomas analizował na bieżąco, gdzie pojawiają się trzy samochody i motocykle. O dziwo, żaden z nich nie kierował się w stronę laboratorium.
Zapewne pani profesor znajduje się w jakimś neutralnym samochodzie. Skoro potrzebują jej, by włamać się do systemu. – musieli ją tam dostarczyć. A przynajmniej jej dłoń, skoro odcisk palca był niezbędny. Agent MI6 poprawił ją, że nie tylko dłoń, ale także oko. Odblokowanie zabezpieczeń wymagało skanu siatkówki i odcisku palca. Tylko w ten sposób uda im się odblokować zabezpieczenia i wydostać wyniki badań, razem z bazą danych. Oparła się wygodniej na siedzeniu. Ryan znacznie przyśpieszył, wymijając kolejne samochody. Kilka osób nawet złośliwie trąbiło.
Ósemka nie brzmi wcale tak źle. Zależy jeszcze od uzbrojenia. – mruknęła. Nie sądziła, aby chińska organizacja przestępcza zaplanowała porwanie i kradzież rządowych danych i przyjechała tutaj z pistoletami na wodę. Chiny gnały ku gospodarczej dominacji nad światem. Była pewna, że z łatwością pozyskali broń na terenie Stanów Zjednoczonych.
To ten wysoki budynek. – na terenie przemysłowym znajdowało się kilka budynków. Wszystkie były przeszklone lub cześciowo przeszklone. Między nimi było mnóstwo hal z falowanej blachy, kontenery, ciężarówki. Ich przyjazd nie wzbudził wiele zainteresowania pracowników przeładowujących towary. Niedaleko laboratorium stały ciężarówki, na które właśnie lądowano kilkumetrowe, metalowe rury.
Thomas, zostajemy na łączach. Obserwuj okolicę. – rzuciła, zanim rozpięła pas i wysiadła z samochodu. – Agent specjalny David. – rzuciła tylko, pokazując odznakę ochroniarzom budynku. Nie byli to otyli mężczyźni z paralizatorem. Wyglądali na dobrze wyszkolonych ochroniarzy, a co więcej, byli uzbrojeni.
Chcemy spotkać się z grupą badawczą. Dostaliśmy informacje o planach uprowadzenia jednego z nich. – wolała nie wdawać się w szczegóły, a trzeba było zamknąć usta ochroniarzy i zmusić ich do odblokowania windy. Wymagało to karty czy innego magnetycznego czytnika. Wciąż czekali na windę, gdy nagle światła zgasły. Po chwili włączyły się syreny i ostrzegawcze światła migające na czerwono. Robotyczny głos oznajmiał tylko, że doszło do włamania.
Które piętro? – zapytała oschle jednego z ochroniarzy, który siedział przy komputerze. Oznajmił, że alarm uruchomiono na czwartym piętrze. Kamery zarejestrowały, jak sześć osób weszło wejściem ewakuacyjnym z dachu. Kamery przestały działać, a po chwili budynkiem wstrząsnęła eksplozja. Tym razem na trzecim piętrze.
Co tam się do cholery dzieje?!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skan siatkówki. Więc spotkają się z panią profesor - lub chociaż będą mieli okazję - bo coś się Ryanowi wierzyć nie chciało, że ktoś w polowych warunkach, w jadącym po mieście samochodzie będzie w stanie sprawnie wydłubać oko. I potem jeszcze to oko przetransportować we względnie nienaruszonym stanie by superczuły czujnik nie dał się zwieść. Ja tam jestem noga z biologii, Ryan może kumał trochę więcej, ale takie numery to sprawdzały się pewnie tylko w filmach. Jadąc i myśląc o tym Jensen tylko żałował, że postrzałami nie jest analogicznie: oberwiesz, chwilę poleżysz, podyszysz i znowu możesz wracać do działania zapominając o dziurze na wylot na pół brzucha.
Aż się uśmiechnął.
- Z odrobiną oleju i jakąś koncepcją działania na pewno nie brzmi, ale to nie w kij dmuchał - znowu: filmy. Zabicie ośmiu to pryszcz dla każdego super agenta a w życiu? Tak średnio. I celowo Ryan wspomniał o koncepcji bo w takich sytuacjach plany mają to do siebie, że zawodzą. Zwyczajnie, po ludzku. Dzieje się dużo, szybko, żaden planista nie jest w stanie trafnie wszystkiego przewidzieć. Pozostaje tylko kwestia tego jak szybko wszystko weźmie w łeb.
Opuścił auto zaraz za Mią. Z przyzwyczajenia też machnął swoją legitymacją, gdy tylko postawił stopy na ziemi, ale zamiast gnać do ochrony poszedł do tyłu wozu. Kamizelka kuloodporna, dodatkowe dwa magazynki, dwa dla Mii. Tak, kamizelkę też miał dla niej. Czuły, wrażliwy mężczyzna. Ze świecą takich szukać.
- Thomas, helikopter pod laboratorium, migiem. I niech tam do cholery jest ktoś, kto umie strzelać! - wydarł się do słuchawki w uchu i klepnął towarzyszkę. Nie, nie w tyłek, w ramię - Schody, winda i tak nie pojedzie - przeładował broń i ruszył w stronę schodów - Dwóch z nami, dwóch zostaje przy drzwiach. STRZELAĆ jeżeli cokolwiek wyjdzie - upomniał ich i z bronią gotową do strzału zaczął iść w górę klatki schodowej. Nie cierpiał takich sytuacji. Jak tarcza na strzelnicy - Co jest na trzecim piętrze? Na moje to dywersja aby nikt nie mógł z dołu wejść na czwarte piętro, lae przecież klatki schodowe są bardziej odporne na pożary... - o ile budynek się nie zawali, a nie powinien, to Jensen był zdania, że uda im się wejść na górę. Chyba, że ktoś z tych sześciu postawił straż i tylko czubek głowy kogoś się wyłoni i boom! Święty Boże nie pomoże!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Thomas, potrzebujemy światła. – warknęła. Wciąż słychać było syreny, a czerwone światła nad każdymi drzwiami migały ostrzegawczo. Klatka schodowa wcale nie wyglądała zachęcająco, ale dawała im też przewagę. Ciemność nie ułatwiała ich namierzenie.
Jestem w systemie. Mogę uruchomić światła w każdym momencie, ale nie ma tam żadnego ogólnego sterowania drzwiami, ani zabezpieczeniami. To w sumie stary, manualny system. – Mia wywróciła tylko oczami, czego pewnie i tak nikt nie zauważył w tych ciemnościach.
Na trzecim piętrze znajdują się laboratoria. Na czwartym są biura i zabezpieczone laboratorium, gdzie trzymają wyniki badań. – usłyszeli znajomy głos Thomasa w słuchawce. Zapewne Ryan miał rację, próbowali odciąć czwarte piętro. Po chwili usłyszeli kolejną eksplozję. Ściana aż zadrżała. Jedna z bomb wylądowała w szybie windy. Zapewne nie było szans by zniszczyć w ten sposób klatkę schodową.
Thomas, sprawdź czy masz jakikolwiek podgląd na to co dzieje się na dachu. Musieli zaplanować jakąś drogę ucieczki. – przecież sami odcinali siebie od możliwości zejścia na parking. Ryan szedł pierwszy, za nim dwóch ochroniarzy. Mia szła ostatnia, aby w razie potrzeby zabezpieczyć nieznanych jej ochroniarzy. Wolała nie mieć ich na sumieniu. Szybko to się zmieniło. Drzwi przeciwpożarowe na trzecim piętrze były otwarte. Stał w nich mężczyzna w kominiarce i kamizelce kuloodpornej, w dodatku był znacznie lepiej uzbrojony. Miał szybkostrzelny, lekki karabin.
(...)
W tym czasie na czwartym piętrze grupa trzech uzbrojonych mężczyzn zmusiła wszystkich pracowników aby ustawili się na kolanach, z rękoma za głową, wzdłuż ściany. Czwarty mężczyzna nawet nie krył twarzy. Szczuły, nieco kościsty z wyraźnie zarysowaną linią szczęki. Charakterystyczny Azjata, z jednym okiem niebieskim, a drugim ciemnobrązowym. Miał na policzku wyraźną, głęboką bliznę. Obok niego stała starsza, biała kobieta. Zapewne porwana pani profesor. Miała rozciętą wargą, a włosy w lekkim nieładzie.
Który? – padło pytanie. Mężczyzna miał chłodny, przenikliwy głos z nienagannym amerykańskim akcentem. Kobieta wyjawiła, że do otworzenia zabezpieczeń potrzebna jest podwójna weryfikacja. Po chwili wskazała dyrektora laboratorium. Jeden z mężczyzn wyszarpał ją z szeregu, prowadząc do odpowiedniego pomieszczenia w towarzystwie pani profesor. Rozległa się seria strzałów. Reszta pracowników zaledwie po paru sekundach leżała w kałuży własnej krwi.
(...)

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wkroczyli do klatki schodowej i po ciemku, tylko w mdłym(?) blasku świateł ostrzegawczych, ruszyli do góry. Każdy mięsień, każdy nerw w ciele Ryana był napięty, za każdym rogiem, z każdym stopniem spodziewał się dojrzeć jakąś część ciała kogoś, kto nie powinien tam stać. Jedna z tych sytuacji, gdy życie wisi niemalże na włosku i jeden fałszywy krok, jeden niepewny ruch mogą sprawić, że to będzie koniec.
I nie, dyskusja Mii z Thomasem wcale mu nie pomagała, ale nawet nie zamierzał się odzywać by maksymalnie zachować anonimowość gdyby ktokolwiek miał się czaić przed nimi. Koniec końców alarm, pożar, wybuchy... to nie tak, że dookoła panowała cmentarna cisza i było słychać każdy oddech.
- Nie włączaj na razie świateł, ale masz stanąć na uszach, aby za parę chwil był nad laboratorium helikopter ze snajperem. Jak trzeba to wpakujcie kogoś do maszyny telewizji - wiadomo, że to drugie się nie wydarzy, dookoła parę baz wojskowych, na pewno też jakieś federalne maszyny również. Może DEA? Służby granicznej? Nie mogło to zabrać wiele czasu.
Gdzieś na drugim piętrze przystanął, rękawem otarł pot z czoła. Robiło się cieplej, kolejnych parę kroków, ostrożnych. Zatrzymał się dostrzegłszy kogoś czekającego wyżej. Było ciemno, ogień na trzecim piętrze, sylwetka w drzwiach: cień nie był tak intensywny i wyraźny jak w przypadku reflektorów, ale był wystarczająco wyraźny. Dał znak dłonią, że wszyscy mają się zatrzymać, odwrócił się, zerknął w dół, na ochronę, na Mię.
Gestem - nie wiem jaki to mógł być gest, ale na pewno jakiś istniał - zapytał, czy mają jakikolwiek granat hukowy, gazowy, cokolwiek. W końcu ochroniarze nie byli tłuściochami, a ludźmi dobrze opłacanymi, może i mieli coś takiego. Prawdę mówiąc nie bardzo chciał wystawiać głowę by nadziać się na lufę tkwiącej tam osoby. Sam schowałby się za drzwiami i tkwił z bronią wycelowaną w schody tak, aby gdy tylko ktoś się pojawi ruch był niewielki by namierzyć ofiarę i ją zastrzelić.
I chyba mu się wydawało, ale usłyszał w oddali kilka strzałów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czwarte piętro nie było szczególnie zaludnione. Czterech zamaskowanych mężczyzn wyciągało z niewielkich toreb małe urządzenia. Przyklejali je na ściany, od drzwi windy, przez cały korytarz aż do drzwi przeciwpożarowych prowadzących na dach. W tym samym czasie, mężczyzna z blizną na policzku stał za grubą szybą. Razem z panią doktor i dyrektorem prowadzącym laboratorium. Oboje wybierali kod na niewielkich klawiaturach, odblokowując zabezpieczenia. NIe trwało to długo. Presja pistoletu i kilku ciał laborantów, okrytych zakrwawionymi fartuchami, działała mobilizująco. W metalowej walizce zamknęli probówki, a także przenośny dysk ze wszystkimi danymi.
Jeden z ochroniarzy skinął głową. Odpiął granat hukowy od swojego pasa i podał go Ryanowi. Ewentualnie zrobił krok wyżej, stając przy agencie federalnym. Odbezpieczył granat i rzucił w górę, na trzecie piętro. Kolejna eksplozja wzbudziła mimo wszystko sporo zamieszania. Strażnik zakołysał się i nawet tracąc orientację spadł ze schodów. W jękach i gardłowym charknięciu zsuwał się po kolejnych stopniach, cudem nie strącając nikogo z "dobrej strony mocy". Dopiero gdy wpadł na półpiętro, próbował strzelić w ich stronę. Ledwie podniósł broń, a Mia wprawnym ruchem wytrąciła mu ją z ręki, kolanem brutalnie naciskając na jego szyję. Skinęła tylko głową, że poradzi sobie z gagatkiem. Mierzyła do niego, a zaraz też pewnie znalazła bezpieczny sposób by go skuć i unieruchomić. Od razu też wyciągnęła słuchawkę z jego ucha, by nie mógł komunikować się z pozostałymi.
Ochroniarz, który stał obok Ryana w przypływie emocji i adrenaliny ruszył na trzecie piętro. W tym samym momencie z czwartego piętra zbiegał mężczyzna w kominiarce, mierząc już z krótkiego karabinu maszynowego. W ciemnościach i błyskach płomieni słychać było pojedyncze świsty i mignięcia. Ochroniarz nie miał zbyt wiele szczęścia. Kamizelka kuloodporna ochroniła jego tors, ale jedna z kul przeciął przez policzek, pod kątem wylatując potylicą.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”