WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Postanowione - Laetitia Atherton ze wszystkich sił dążyła do przyprawienia swoich rodziców o przedwczesny zawał serca. I tym razem nieomal udało jej się ten zacny cel osiągnąć, ponieważ gdy ujrzeli ją w gabinecie dziekana, momentalnie zbledli. Nic dziwnego, skoro wyglądała jak siedem nieszczęść; włosy w kompletnym nieładzie, ubrania potargane, a nadgarstki wyraźnie poobcierane... W pierwszej chwili można by pomyśleć, że ktoś ją zaatakował i wylądowała na dywaniku jako ofiara, ale oczywiście nic bardziej mylnego! Gdyby Państwo Atherton mogli cofnąć się w czasie o godzinę, to na własne oczy zobaczyliby, do czego zdolna była ich najmłodsza pociecha, gdy jej na czymś szczególnie zależało. A o co tak w ogóle się rozchodziło?
O drzewo.
N a p r a w d ę. Jak przystało na eko-terrorystkę z prawdziwego zdarzenia, kiedy tylko dowiedziała się, że planowana jest wycinka najstarszego dębu na kampusie ze względów estetycznych, od razu przystąpiła do działania i zorganizowała protest. Co więcej, tak się rozkręciła w tych swoich żarliwych przemowach, że postanowiła przejść i do czynów, przypinając się łańcuchem do wspomnianego już drzewa. A gdy pojawiło się kilku śmiałków pragnących ją od niego odciągnąć, przystąpiła do ataku, co oczywiście zakończyło się totalną klęską - byli silniejsi, niestety - i wyglądem, jakby zaliczyła spotkanie z szybko pędzącym autobusem. Na tym jednak ciąg nieszczęść się nie zakończył, ponieważ za swój dramatyczny popis skończyła w gabinecie dziekana, gdzie nasłuchała się o nieodpowiedzialności, a prawdziwą wisienką na torcie było wezwanie rodziców, jakby była jakąś małolatą, a nie dorosłą osobą. Mimo to dzielnie zmusiła się do milczenia, mocno zaciskając zęby, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mogłaby później żałować. Ostatecznie nie skończyło się na wydaleniu z uczelni, ale na upomnieniu i zachęcie do rozsądniejszej walki o ekologiczne sprawy. Dobre sobie! No ale tą myśl również Lettie zatrzymała dla siebie i opuściła gabinet, wkrótce rozstając się też i z rodzicami, którzy też porządnie dali jej do wiwatu. Cóż - i tak było warto. Wszakże nie było niczego gorszego od bierności, prawda? Z tym jakże optymistycznym nastawieniem, ruszyła korytarzem w stronę szatni dziewczęcej, chcąc doprowadzić się do względnego porządku. Była już praktycznie przed jej wejściem, gdy niespodziewanie z impetem zderzyła się z cudzymi plecami, za co mogła winić jedynie siebie, bo wciąż myślami była daleko stąd, ale czy zamierzała się do tego przyznać? Oczywiście, że nie. - Chryste, nie nauczyli Cię, że korytarz służy do chodzenia, a nie do stania na jego środku? - burknęła z urazą, pocierając sobie czoło i robiąc krok do przodu z zamiarem odejścia, nie mając w planach poświęcania ani jednej sekundy dłużej temu studentowi, a już tym bardziej przepraszania go za własną nieuwagę.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#1

Sirius stronił od tematów proekologicznych. Zdawał sobie sprawę, jakie znaczenie miało utrzymanie środowiska, jednak przez ostatni rok pozostawał obojętny na rzeczy mniej lub bardziej ważne. Nie angażował się w prace społeczne i wkładał absolutne minimum w naukę oraz sztukę. Nadal zależało mu na ukończeniu studiów, lecz po śmierci Ursuli, wydawał się być młodzieńcem pozbawionym witalności. Opuszczał zajęcia, spał do południa i ograniczył jedzenie, żywiąc się codziennie jedynie drożdżówką, pizzą lub zapiekanką. Kiedy nie dorabiał za ladą, to spędzał czas w domu przed telewizorem. Tylko sporadycznie zgadzał się spotkać ze znajomymi lub dziewczyną.
Miniony rok przeleciał mu niczym piasek przez palce, a pomimo tego wciąż odnosił wrażenie, że czas zatrzymał się dla niego w momencie, w którym stracił siostrę. Być może dlatego usta Siriusa przeważnie szpecił grymas, słowa układały się w sarkazm, a problemy rozwiązywał przy użyciu pięści.
Tego dnia zjawił się na uczelni dopiero na drugim wykładzie. Dotyczył on teorii pryzmatu i umiejętności wykorzystania go w pracy. Przed trzema tygodniami profesor nakazał studentom stworzyć dzieło z użyciem materiałów szklanych; takich które dobrze odbijały światło. Sirius dopiero dwa dni wcześniej zabrał się za wykonywanie projektu i choć jego praca wciąż posiadała wiele uszczerbków, to musiał dostarczyć ją na zajęcia w terminie. Z ogromnym trudem pokonał drogę zatłoczonym autobusem, chroniąc porcelanowe dzieło przed niepożądanym dotykiem osób trzecich. Identycznie ostrożnie poruszał się na korytarzu. Musiał uważać, aby ktoś przypadkiem nie wytrącił mu projektu z rąk.
Akurat przystanął na chwilę, aby poprawić ramiączko plecaka. W jednej dłoni trzymał kwadratowe pudełko 20x20 o cienkich i szklanych ścianach, zaś drugą próbował naciągnąć ramiączko. Robił to bardzo nieporadnie, lecz gdy w końcu mu się udało, ktoś z impetem uderzył w jego plecy. Sirius gwałtownie postawił krok naprzód, tym samym wywołując drżenie całej ręki. Projekt zachybotał niebezpiecznie i zanim zdążył wspomóc się drugą dłonią, praca z hukiem rozbiła się na ziemi. Odgłos na krótką chwilę wygłuszył korytarz. Studenci spoglądali po sobie i zawodząco komentowali stratę Siriusa.
Jego oszołomienie trwało dziesięć sekund. Potem odczuł tak ogromną złość, że natychmiast się odwrócił i pochwycił kołnierz osoby, która właśnie na niego wpadła. Wówczas ponownie zaatakowało go zdumienie, lecz równie szybko odzyskał rezon. Popchnąwszy Letitię na ścianę obdarzył ją rozwścieczonym spojrzeniem.
- Powinienem urwać ci z dupy nogi skoro nie potrafisz ich używać - odpowiedział atakiem na atak.
Letitia Athertorn była jedną z osób na długiej liście Siriusa do której żywił urazę - chociaż nigdy nie popadł z nią w osobisty konflikt. Zawiniła tym, że była spokrewniona z chłopakiem Ursuli; tym samym, który popchnął ją do popełnienia samobójstwa.
- Wy wszyscy Athertornowie powinniście być wpisani jako kolejna z egipskich plag - skomentował, będąc w stanie dalszego rozeźlenia. Mimowolnie zacisnął pięści oraz żuchwę, a jego
skroń pulsowała, zdradzając, że jedynie cienka granica dzieliła go od przeistoczenia arogancji w agresję. Krew uderzała mu do głowy, ilekroć widział Letitię. Beztroską, plotkującą na korytarzu z przyjaciółkami lub po prostu jedzącą lunch na stołówce. Jakkolwiek idiotycznie to brzmiało, to na myśl przychodziła mu twarz jej brata, który nawet nie pojawił się na pogrzebie.
- Mam nadzieję, że zdechniecie - powiedział, po czym z impetem rozkopał resztki projektu po korytarzu.
Ostatnio zmieniony 2021-11-15, 15:38 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jesteś taka zimna, Lettie.
Na niczym Ci nie zależy.
O nic nie dbasz, jakbyś...
... jakbyś nie miała serca.


Te słowa zdawały się powracać niczym bumerang; w różnych konfiguracjach rzucane w jej kierunku; tak jakby testowo, tak by wykrzesać z niej jakąś żywszą niż zwykle reakcję, tak by było wiadomo, że zabolało. Ale ku rozczarowaniu co poniektórych, raz za razem napotykały na mur obojętności, który Laetitia pieczołowicie budowała - cegiełka po cegiełce - przez całe swoje życie. Bo po co miałaby pokazywać, że czuje? Jaki był sens publicznego rozbierania się z uczuć, gdy posiadało się świadomość, iż zakończyć się to może jedynie tragedią?
W końcu kiedy wiedzą, że Ci zależy, mogą Cię zranić. Mogą Cię złamać. A ona nie zamierzała dołączyć do smutnego grona przygarbionych, obrobionych z dumy dusz osuwających się w cień, pragnących w ten sposób zajmować jak najmniej przestrzeni, jak gdyby byli niegodni stąpania w świetle dnia. Nie - Atherton, krocząc przez tłum, wolała rozpychać się łokciami, z wysoko uniesioną głową, nawet jeśli tym samym zaskarbiała sobie miano nieczułej. Ale i jej gruby pancerz nie był pozbawiony pęknięć; rzeczy, które wywoływały w niej żarliwość, które sprawiały, że lód w oczach (sercu?) topniał.
Jednakże dbanie o cudze projekty nie było jedną z nich. Dlatego nawet nie mrugnęła, gdy szklane pudełko spotkało się z podłogą i zakończyło swój żywot. Przykre, skwitowała beznamiętnie, ale niestety nie na głos, ponieważ nim zdążyła choćby otworzyć usta, już jej plecy dotykały ściany, a nad nią samą górował wściekły Sirius. - Pozwalasz sobie na zbyt wiele, Bosworth - syknęła z irytacją, błyskawicznie ściągając z siebie jego dłonie, zaraz mierząc go gniewnym wzrokiem. Jeśli myślał, że da mu się zastraszyć, to nie mógł być w większym błędzie. Oplótłszy się bojowniczo ramionami w pasie, wysunęła do przodu podbródek. - Potrzebujesz, by ktoś Ci pokazał, gdzie jest Twoje miejsce? Zajęłabym się tym osobiście, gdyby nie fakt, że byłoby to całkowitym marnotrawstwem mojego cennego czasu - kontynuowała tym samym zjadliwym tonem, nie bacząc za bardzo na to, iż Sirius był bliski wybuchu; w jej spojrzeniu migało coś złośliwego, jakby wręcz pragnęła, by mężczyzna pękł. Kiedy jednak to uczynił, o dziwo, na wargach Atherton nie wykwitł pełen satysfakcji uśmiech. Przekrzywiwszy głowę nieznacznie na bok, omiotła szybkim spojrzeniem niezły bałagan, który zrobił, niszcząc do reszty swój projekt, a następnie powróciła wzrokiem do jego twarzy, jedną z brwi przy tym unosząc. - Nie sądziłam, że pałasz do mnie aż taką sympatią, Sirius - zaczęła nieprzejęta, starannie przy tym maskując fakt, iż jego słowa wprawiły ją w lekki niepokój. Doskonale zdawała sobie sprawę z niechęci, jaką odczuwał na jej widok, ale nie sądziła, że była ona AŻ tak silna. - Wiesz, że będziesz musiał to posprzątać? - dodała niby to niewinnie, tym razem już wykrzywiając usta w cierpkim uśmiechu, ponownie krzyżując z mężczyzną spojrzenie. Nie mogła się powstrzymać, okej? To po ludzku było silniejsze od niej.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Pod względem charakteru był podobny do Laetiti. Niewiele mogło go zranić, ale za to wiele budziło w nim gniew. Odkąd umarła Ursula i matka wyniosła się z Seattle, chłodno podchodził do takich emocji jak żal, smutek oraz rozczarowanie. Aktualnie jego cechy znajdowały się na pograniczu cech dominujących w człowieku. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem komukolwiek współczuł; kiedy wykazał inicjatywę i pomógł bliźniemu albo po prostu uśmiechnął się bez powodu.
Każdy dzień Siriusa wyglądał podobnie. W większość czynności wkładał minimum zaangażowania.
- Skądże - zaprzeczył, prychając nieuprzejmie. Potem złapał Laetitię (muszę nauczyć się pisać to imię) za ramię i szarpnął nią jeszcze jeden raz. Dziewczyna była niższa o głowę, szczuplejsza oraz posiadała uroczą, lekko pyzatą buzię. W oczach Siriusa jej próba przybrania postawy wojowniczki wypadła absurdalnie, dlatego jego kolejne spojrzenie przepełniła pogarda. Zaśmiał się arogancko i wypuściwszy Laetitię z uścisku, pstryknął palcami w jej czoło. - Raczej powinnaś mieć sporo czasu. Z takich bab jak ty nigdy nie ma pożytku. Nie jesteś szczególnie rozchwytywana.
Wokoło zrobiło się tłoczniej, niż wcześniej. Studenci zwalniali, aby przez chwilę doglądnąć tej dwójki. Dociekali, szeptając coraz intensywniej oraz w twarzach rówieśników doszukiwali odpowiedzi na te nieme, nurtujące pytania. Chcieli dowiedzieć się, co będzie następstwem kłótni Siriusa i Lettie.
Tymczasem Sirius w złości rozkopał resztki projektem. Z impetem uderzył nogą w ostatnią ściankę pudełka, która odbiwszy się od ściany rozpadła się na jeszcze mniejsze części. Kawałki szkła połyskiwały się na całym korytarzu i chrustały pod podeszwami tłumu. Gdy skończył złapał się za boki i dwukrotnie nabrał głębokiego haustu powietrza. Potem znowu skierował twarz ku Laetiti. Przyglądała się wszystkiemu ze stoickim spokojem - typowym wyłącznie dla niej. To chyba najbardziej irytowało Siriusa. Nawet w momencie, w którym on wyrażał swoje szaleństwo, to jedynie przyglądała się temu wszystkiemu, jakby oglądała przedstawienie.
- Pierdol się razem ze swoim bratem, Laetitia
Nie skomentował wzmianki o sprzątaniu. Nie zamierzał tego robić. Prawdopodobnie gdyby nie rozwalił pudełka, to wyładowałby agresję na dziewczynie. Tylko w ten sposób mógł sobie poradzić z nagromadzonymi, negatywnymi emocjami, które na chwilę spowiły jego umysł ciemnością.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Szarpnij mną jeszcze raz, a... - nim zdążyła dokończyć swoją groźbę - która rzeczywiście w wykonaniu kogoś o jej aparycji wyglądała dość komicznie - Sirius pstryknął ją w czoło. , Laetitię Atherton! I choć pragnęła ze wszelkich sił zachować kamienny spokój, to mimochodem zazgrzytała zębami i ponownie weszła mu w przestrzeń osobistą, niby to przypadkiem nadeptując mu przy tym obcasem na stopę. - Och, może w takim razie powinnam Ci podziękować, że łaskawie na mnie spojrzałeś i poświęciłeś mi swoją uwagę? - sarknęła, nadal uparcie spoglądając mu prosto w twarz i będąc już tylko sekundy od przejścia do rękoczynów, co w ogóle nie leżało w jej naturze, ale najwyraźniej Bosworth wyciągał z niej wszystko to, co najgorsze. - Zapewniam Cię, że nawet cierpiąc na brak towarzystwa, nie zniżyłabym się do szukania go u Ciebie - mocno zaakcentowała ostatnie słowo, niemalże wypluwając je z politowaniem, a następnie cofnęła się o krok, posyłając krzywe spojrzenia wszystkim tym studentom, którzy postanowili skorzystać z tego darmowego kabaretu (dramatu?) na żywo. Jako że Laetitia do perfekcji miała opanowane gromienie wzrokiem, część z nich rozpierzchła się w popłochu, zapewne nie bardzo chcąc wylądować w samym środku tego zaognionego konfliktu. Odrzuciwszy ciemne włosy w wystudiowanym geście do tyłu, znów zawiesiła wzrok na sylwetce Siriusa i akcie destrukcji, który wciąż trwał i zdawał się nie mieć końca. Mimowolnie zaczęła się zastanawiać, co wprawiło go w aż taką olbrzymią wściekłość, bo przecież nie mogło rozchodzić się tylko o zniszczony projekt. Potrząsając głową, zmusiła się do powrotu do rzeczywistości. Nie, w ogóle nie powinno ją to interesować. A przynajmniej tak jej się wydawało do czasu, gdy Bosworth nie postanowił się do niej zwrócić. - Co ma z tym wspólnego mój brat? - spytała z wyraźnym zdezorientowaniem, które nie tylko wybrzmiało w słowach, ale i widoczne było również na dziewczęcej twarzy. To zdumienie jednak nie potrwało zbyt długo, ponieważ Lettie zaraz odzyskała rezon - nie mogła sobie pozwolić na jego utratę przy tłumie gapiów - i prychnęła głośno, przewracając przy tym oczami. Podarowawszy sobie odpowiedź, pokazała Siriusowi środek palec i odeszła, nie mając ochoty na dalsze uczestniczenie w tej dziwacznej rozmowie.

// zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”