<div class="kp2">
<div class="kp3">
<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-1" name="kp4-gr" checked><label for="kp4-1"> me </label> <div class="kp5-a"><img src="https://i.imgur.com/fgydgDC.png"></div> </div>
<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-2" name="kp4-gr"><label for="kp4-2"> about</label>
<div class="kp5"> <div class="kp5-t">about me</div> <div class="kp5-in">
<div class="kp5-info"> <h1>imię i nazwisko</h1> <h2>Elizabeth Sara Royce</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>pseudonim</h1> <h2>Effy, Eff</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>data i miejsce urodzenia</h1> <h2>08/04/2004, Tacoma</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>dzielnica mieszkalna</h1> <h2>Ballard</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>stan cywilny</h1> <h2>panna</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>orientacja</h1> <h2>hetero</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>zajęcie</h1> <h2>uczennica</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>szkoła</h1> <h2>Ballard High School</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>wyznanie</h1> <h2>niewierząca</h2></div>
<div class="kp5-info"> <h1>przyjezdna</h1> <h2>w Seattle od dwóch lat</h2></div>
</div> </div></div>
<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-3" name="kp4-gr"><label for="kp4-3">story </label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my story</div>
<div class="kp5-in">
- 12/07/2019
<br>Tacoma, Waszyngton
<br>— Spakowana? — Twardy, ale zadziwiająco przyjemny głos rozbrzmiał w moich uszach, gdy tylko mężczyzna uniósł głowę. Czy się spakowałam? Też coś. Byłam gotowa od kilku tygodni.
<br>— Mhm — mruknęłam tylko, odrywając spojrzenie od palców i długopisu. Poza niedostępnej, skrzywdzonej dziewczynki, która musiała zmarnować swój cenny czas na prawdopodobnie ostatnią, godzinną sesję. Niezależnie od tego w jakim celu właściwie do niego chodziłam i – co najistotniejsze – czy spotkania pomagały mi ułożyć sobie codzienność, byłam zbyt dumna by przyznać się otwarcie, że w rzeczywistości czułam się przy nim bezpiecznie. Czułam, że ktoś w pewien sposób mógł mnie rozumieć. Ktoś mnie słuchał.
<br>— Opowiedz mi swoją historię. — Że co? Wypowiedziane zdanie zbiło mnie z tropu. Ściągnęłam brwi, jednocześnie nerwowo poprawiając się na krześle. Podejrzliwie zawiesiłam na nim wzrok.
<br>— Zna pan moją historię — stwierdziłam cierpko, dobitnie, przełykając ślinę.
<br>— Owszem. — Uśmiechnął się kącikiem ust, co mimowolnie jeszcze mocniej wytrąciło mnie z równowagi. — Wypuszczę cię przed czasem, jeżeli mi ją opowiesz — dodał po chwili, zachęcająco stukając w zegarek, który nosił na ręku. — Chcę usłyszeć ją jeszcze raz. Ostatni.
<br>Musiałam przyznać, że skutecznie potrafił mnie przekonać. Burknęłam, przewracając oczami.
<br>— Okej... ale krótko. — Poddałam się, jednak nie zamierzałam rozwodzić się nad tym zbyt długo. Psycholog przytaknął, rozluźniając nieco własną pozycję. Wsunął długopis między kartki notesu, zamknął go, położył na stoliku nieopodal i czekał. Dał mi czas.
<br>Westchnęłam cicho, zerkając w kierunku okna wychodzącego na ruchliwą ulicę, skąpaną w ostatnich, znikomych promieniach słońca, powoli ginących w zmierz... Tak, czasami za bardzo odpływałam. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam mówić. Wiedziałam, że był to rodzaj terapii. Miałam poczuć się lepiej, prawda?
<br>— Tutaj się urodziłam — rzuciłam, wskazując podbródkiem w kierunku, w którym spoglądałam. Wspomnienia uderzyły ze zdwojoną siłą, nieprzyjemnie przedzierając się przez moje myśli. — Moi rodzice mieli mnie w dupie od kiedy tylko przyszłam na świat. — W naszych rozmowach nigdy nie hamowałam języka. Kazał mi zachowywać się naturalnie, zupełnie jakbym rozmawiała z kumplem. Zresztą, nie musiałam usłyszeć pozwolenia by przestać pilnować granic dobrego smaku. — Ojciec pracował w piekarni, matka chyba wcale. Ćpali, chlali na umór i odwalali niezłą manianę, aż w końcu ktoś ich podkablował, albo sami wpadli, to chyba bez różnicy. — Wzruszyłam ramionami. Że niby miałam to gdzieś, co? — Zabrali mnie, a że oprócz tej dwójki miałam tylko wujka, trafiłam do niego. Łas-kaa-wie zgodził się przejąć nade mną opiekę. Zawsze był taki zapracowany, małomówny, perfekcyjny, kurwa człowiek sukcesu — urwałam, odrywając wzrok od okna. Patrzyłam wówczas prosto na niego. On patrzył na mnie. Byłam zła, że musiałam mówić o nich wszystkich po raz kolejny. — Może nawet bym go polubiła, gdyby nie wysyłał mnie do psychologa za każdym razem kiedy coś mu we mnie nie pasuje. Trawkę jara większość Ameryki, a jemu wystarczył jeden blant żeby uznać, że znowu potrzebuję pomocy. Dlatego teraz tutaj siedzę. — Obdarzyłam go znaczącym, wrednym uśmieszkiem. Słowem nie pisnęłam, że ten jeden blant był wprawdzie czterema, po których wróciłam do domu tak cholernie spizgana, że w drodze do swojego pokoju wpadłam na szafę, wazon i biednego kwiatka, którego nazywałam Johnem, za każdym razem gdy za dużo zjarałam. John stał w salonie, a skoro już na niego wpadłam, musiałam go przeprosić. Zwykła pogawędka z rośliną. Nic takiego. Szkoda, że tylko ja tak myślałam.
<br>— Nie, nie potrzebuję pomocy. — Zacisnęłam zęby, głośno wciągając powietrze przez nos. W tamtym momencie mogłabym już skończyć. — Co chce pan usłyszeć? Że mi przeszło? Że wcale nie mam do nikogo żalu? A może powinnam być mega wdzięczna, że do niego trafiłam? — Znałam odpowiedź na to pytanie. Tak, Eff, powinnaś być wdzięczna. Ale byłam tak zagubiona, że z bezsilności wybuchałam w najmniej odpowiednich momentach. Zawsze. Irracjonalnie. Nie byłam przecież głupia.
<br>Był doprawdy cierpliwy. W życiu nie spotkałam nikogo tak spokojnie i optymistycznie nastawionego do wszelkiej, nawet najbardziej parszywej części społeczeństwa. Czasami miałam ochotę zajrzeć do jego umysłu i sprawdzić co tak naprawdę o mnie sądził. Może przejmował się, bo mu płacili?
<br>— Kontynuuj — stwierdził, nie mówiąc kompletnie niczego więcej. Nic a nic.
<br>Prychnęłam, poirytowana faktem, że nie dał się podjudzić, za to ja doprowadziłam samą siebie do skraju wytrzymałości. Zapewne ciągnęłabym tę chorą scenę dłużej, jednak wskazówki zegara, które w zastraszającym tempie przesuwały się coraz dalej, ostatecznie odrobinę ostudziły złość, jaka we mnie kipiała.
<br>Zaraz to skończycie.
<br>— Teraz on dostał ofertę pracy w innym mieście i co? Raptownie mamy się przeprowadzać. — No, nie tak raptownie. Wiedziałam o tym od kilku miesięcy. — Tylko, kurwa, nikt mnie wcześniej nie spytał o zdanie. Mam tutaj wszystkich zostawić i udawać, że się cieszę? Mam gdzieś jego super pracę, tak się nie robi. Życzę mu żeby go kiedyś wylali. — Och, serio? A kto wtedy zapłaci za twoje wygodne życie?
<br>— Seattle, dobrze pamiętam? — Doskonale znał nazwę miasta, do którego zamierzałam uciec mu sprzed nosa. Powiedział to takim tonem jakbyśmy właśnie odgrywali jakąś scenkę. Nadawał się na aktora tak samo dobrze jak ja.
<br>Przytaknęłam i... zapadła cisza. Przedłużająca się, ale swojska. Głowiłam się nad przyszłością. Nad nowym miejscem, szkołą, znajomymi i wszystkim tym, co na mnie czekało, czego faktycznie nie byłam w stanie przewidzieć.
<br>Z jednej strony chciałam tym żyć. Chciałam znaleźć się w Seattle jak najprędzej. Tylko udawałam, że wyprowadzka wcale mi się nie podobała. Sama nie wiem w jakim celu, chyba buntowałam się już przeciwko wszystkiemu. Nie byłam aż tak przywiązana do ludzi tutaj. Poza tym, z Seattle do Tacomy zawsze mogłam dostać się autobusem – i to w niecałą godzinę.
<br>W Seattle czekała na mnie czysta karta. To mnie podniecało. Czułam się jak w jakimś filmie, serio. Nowa dziewczyna w mieście, dopiero co zacznie liceum, nikogo nie zna. I próbuje zapomnieć o błędach, które do tej pory popełniła… Czyli nowa, lepsza ja. Czy jakoś tak.
<br>
<br>Dobra, nie będę ściemniać. W Seattle wcześniej czy później też coś odwalę.
<br>
<br>
- 03/09/2021
<br>Seattle, Waszyngton
<br>Jestem tutaj już dwa lata. Mieszkamy w Ballard, w apartamencie, który razem z tym całym drogim wyposażeniem kosztuje pewnie więcej niż kilka mieszkań moich znajomych z klasy, razem wziętych. Ze swojego pokoju mam widok na panoramę miasta. I uwierzcie, zapiera dech w piersi, zwłaszcza nocą. Przyzwyczaiłam się do takiego życia. Do wygody. Sprzątaczki przynajmniej dwa razy w tygodniu. Do tego, że wujek zostawia mi pieniądze. I że ciągle go nie ma, bo przecież ktoś musi kierować tą jego całą firmą. Sęk w tym, że czasami czuję się tak jakbym wcale do tego wszystkiego nie pasowała. Jakbym do niczego nigdy nie miała pasować. Irytujące.
<br>Chodziłam tu przez chwilę do psychologa, zaraz po przeprowadzce. Miał długie, siwe włosy, które wiecznie wiązał w kucyka, lekki zarost i okulary jak Dumbledore z Harry'ego Pottera. Miał też wkurwiającą tendencję do zaczynania zdania od "to". No i cuchnęło od niego kurkumą. Nienawidzę kurkumy. To było do przewidzenia, że będę musiała dalej męczyć się z terapią, tyle, że u kogoś innego. Aż zaczęłam tęsknić za psychologiem z Tacomy. On przynajmniej wiedział co robi. Wiedział jak ze mną rozmawiać. A ten? Powiedziałby pewnie, że to normalne, że jestem po prostu w okresie dojrzewania i szukam swojego miejsca, a buntuje się praktycznie każdy nastolatek. "To normalne. N-o-r-m-a-l-n-e. To minie, panno Royce. Szybciej niż się wydaje".
<br>Co on tam, kurwa, wie.</div> </div></div>
<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-4" name="kp4-gr"><label for="kp4-4"> flaws </label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">my flaws</div>
<div class="kp5-in">— Bywa strasznie zazdrosna, zadziorna i zbyt pewna siebie. I lubi dostawać to czego chce.
<br>— Nie cierpi kiedy ktoś każe jej coś zrobić, momentalnie traci motywację, nawet jeżeli wcześniej z własnej woli chętnie by to zrobiła.
<br>— W pierwszej klasie szkoły średniej poszła plotka, że przespała się z nauczycielem angielskiego, dlatego na jej wypracowaniach widnieją same „A”. Tak naprawdę po prostu bardzo dobrze pisze, co zresztą uwielbia, ale raczej niewiele osób o tym wie.
<br>— Uwielbia też rocka z lat 70/80. Generalnie ma słabość do rockowych kapeli i stąd zamiłowanie do szlajania się po klubach czy pubach z taką muzyką. W razie czego zawsze ma przy sobie fałszywy dowód, który udało jej się kiedyś ogarnąć od znajomego.
<br>— A znajomych ma różnych. Starszych, młodszych, normalnych i tych mniej. Kolejny powód do plotek. Ale jakoś niespecjalnie bierze je sobie do serca.
<br>— Jedyną plotką, do której mogłaby się przyznać, jest ta, że podobają jej się starsi faceci.
<br>— Gdyby do końca życia mogła jeść potrawy tylko z jednej kuchni świata, wybrałaby koreańską.
<br>— Lubi zapach lawendy, grzanego wina, miejskiego powietrza w nocy i benzyny.</div> </div></div>
<div class="kp4"> <input type="radio" id="kp4-5" name="kp4-gr"><label for="kp4-5">more</label> <div class="kp5"> <div class="kp5-t">and more</div> <div class="kp5-in">
<div class="kp5-c-info"> <h1>imię/nick z edenu</h1> <h2>nie</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>kontakt</h1> <h2>pw/discord</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>narracja</h1> <h2>czas przeszły, 3 os.</h2></div>
<div class="kp5-c-info"> <h1>zgoda na ingerencję MG</h1> <h2>tak</h2></div>
</div> </div></div>
</div></div>
<div class="kp1"> <h1>Elizabeth Sara Royce</h1> <h2>Kristine Froseth</h2></div> </div></table>