WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po ataku na samolot, przed nagłym pogorszeniem się zdrowia ojca Hughes

Zdarzały mu się momenty gdy zastanawiał się czy postąpił właściwie. Czy może jednak powinien był dać szansę sobie i Asli. Szybko jednak docierało do niego, że wcale nie chciał tego dla siebie, tylko po to by Mayfield nie musiała przechodzić przez to rozstanie. To ona została z niczym, a praca zmuszała ją do tego by oglądać właśnie tego facet, który złamał jej serce. Travis omijając kobietę zapewne bardziej chciał zelżyć swoje własne poczucie winny, niż pomóc jej, ale łudził się, że im obojgu wychodziło to na lepsze, jeśli można było w ogóle mówić w takich kategoriach. Życie upewniło się, żeby jego myśli zostały wystarczająco zajęte sprawiając, że nie miał czasu rozważać swoich decyzji i tego czy nie zmarnował Asli prawie roku życia.
Nie spodziewał się dzisiaj żadnych gości. Asli co prawda poprosiła, żeby przygotował jej rzeczy, ale nigdy nie dała specyficznego terminu, kiedy po nie przyjdzie (lub ten przegapił tą wiadomość). Cavanagh spakował je więc przy pierwszej okazji, później wracając do swoich spraw. Przeglądał ze znużeniem kolejne strony o biżuterii z drugiej ręki, z każdą kolejną coraz mniej wierząc, że rzeczywiście tutaj powinien jej szukać. Właśnie odchylał się w krześle po kolejnym fałszywym podniesieniu się nadziei, gdy zadzwonił domofon. Nieobecnie, otworzył go, nawet nie wnikając kto próbował dostać się do budynku. Może nie najbardziej odpowiedzialne posunięcie z jego strony, ale z góry uznał, że musi to być listonosz. Wrócił na swoje miejsce, otworzył kolejną zakładkę, ale nim jednak zdążył zabrnąć gdzieś dalej jego telefon zaczął krążyć po biurku. Skrzywił się, zerkają na niego niepewnie i z pewnym wahaniem podnosząc go by spojrzeć na ekran. Dzwoniła jego eks, co przyjął z niejaką ulgą i odebrał.
-To nie jest zabawne, Viv. – Odparł poważnie, acz z dozą zmęczenia w głosie.
Gdy kobieta miała powiedzieć coś więcej, w jego mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi, chociaż to najpierw Vivan o to spytał, tylko po to by dostać opieprz, że zmyśla jakieś farmazony zamiast jej posłuchać.
-Czekaj chwilę. – Mruknął do słuchawki i podszedł do drzwi, pierw zerkając przez wizjer, mrucząc do siebie. –Perrie? – Nim przekręcił kluczyk w drzwiach. Uśmiechnął się trochę krzywo, trochę zdezorientowany, jednocześnie wskazując na komórkę i gestykulując by dała mu minutę.
-Jak… – Zazgrzytał zębami. –Jakim kurwa cudem straciłaś ją z oczu? To miało być bezpiecznie miejsce? Dokładnie tam gdzie twoja koleżanka mogła sobie ją wziąć?! – Podniósł głos, odchodząc w głąb salonu. –Ja pierdole, do ciebie nie dociera waga tego w co jesteśmy wplątani? Tak, kurwa, zdaję sobie z tego z sprawę! To nie tak, że zrobiłem to świadomie. – Spojrzał się za okno, niby to bezmyślnie, a jednocześnie spodziewając się, że zobaczy tam jakiś nieznajomy samochód. Później zerknął na Hughes, przypominając sobie, że nadal tutaj była. –Dobra, teraz nie… nie mogę o tym gadać. Znajdź ją. Nie wiem. Jesteś zaradna. Niby jak? Nie wiem, zobaczę. – Rozłączył się i odłożył komórkę na stół z lekkim, niedelikatnym stuknięciem.
Wziął głębszy wdech i odwrócił się do Perrie. –Sory. – Nie wiedział nawet co miał więcej powiedzieć i czy w ogóle chciał wyjaśnić co było tak ważne, że nie mógł nawet wymienić z nią podstawowych kurtuazji na wstępie. Potarł swój kark, patrząc na nią chwilę z zastanowieniem. Musiał być konkretny powód dla którego tutaj była i wątpił, aby siostrę wysyłała Leslie, więc musiało to dotyczyć Asli. Pstryknął palcami. –Jesteś po jej rzeczy? – Zrobił krok w stronę korytarza, ale zatrzymał się. –Rzeczy Asli. – Poprawił się. –Jesteś samochodem, nie? – Zagadnął. Może nie była to cała masa, ale uznał, że co najmniej dwa średnie kartony miały te ważniejsze przedmioty. Zakładał, że po całą resztę Mayfield wróci gdy znajdzie już swoje miejsce i będzie miała przestrzeń na którą będzie mogła te rzeczy przenieść.
-A tak w ogóle to… – Zaczął, szukając odpowiednich słów, gdy do głowy napływały mu wszystkie zrywki wydarzeń z Perrie związane. To co mówił mu Blake, to co stało się w samolocie, a nawet jeszcze lata wstecz wyrzuty jakie kobieta robiła mu kiedyś za to, że nie miał odwagi być z Leslie. Jakże ironiczne było, że koniec końców jednak do siebie dotarli, ale kosztem teraźniejszej przyjaciółki Perrie. Sprawiało to jednak, że dopiero teraz docenił tą kobiecą bezpośredniość, którą wtedy zbywał zbyt nerwowy za sam fakt, że wtrącała się w nie swój interes. Wydawało mu się, że wtedy nikt nie rozumiał ich decyzji by zostać przyjaciółmi, ale może i oni wcale nie byli tego tacy pewni jak im się wydawało. –jak się trzymasz? – Pamiętał, że przez większość lotu była zbyt wstawiona by zrozumieć powagę sytuacji. Myślał sobie, że nie było to wcale tak fatalnym rozwiązaniem, ale na swój sposób mogło powodować niepokój tego co mogło się stać. Gdybanie może i do niczego dobrego nie prowadziło, zwłaszcza gdy przychodziło do przeszłości, ale czasami trudno było powstrzymać własne myśli.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”