WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ft. Alex Turner

Zablokowany
give me the pistol, aim it high i'm out in the desert shooting at the sky
Awatar użytkownika
25
173

fotograf

na zlecenie

sunset hill

Post

about me

imie i nazwisko

Zachary Abel Prescott

pseudonim

Zach

data i miejsce urodzenia

29.03.1998, Seattle WA

dzielnica mieszkalna

Queen Anne

stan cywilny

kawaler

orientacja

harperoseksualność

zajęcie

student, fotograf

miejsce pracy

pracuje nad portfolio

wyznanie

ateizm

jestem

miejscowy

w Seattle od:

urodzenia

my story
Obrazek

I am all in a sea of wonders. I doubt; I fear; I think strange things, which I dare not confess to my own soul.
– Dobrze, Zach. Obydwoje wiemy, że to czysta formalność. Twoje prace bez wątpienia zasługują na wygraną… – Szczerze mówiąc, nie jestem pewien czy tłumaczy się przede mną, czy przed samą sobą. – … niemniej w tym roku w jury zasiadają osoby, dla których… twój styl mógłby okazać się odrobinę zbyt… wykraczający poza preferowaną estetykę. – Rozważnie dobiera słowa. W wieku szesnastu lat traktuję to jeszcze jako zaletę. – Twoi rodzice… – O Chrrryste. I czar pryska.
Siedzę. Siedzę głęboko. Siedzę od niechcenia. Siedzę w przyciemnianych okularach (bo mam ku temu swoje powody). W tym śmiesznym fotelu krzyczącym P R E S T I Ż. Jak trafiasz na dywanik do dyrekcji, to wydaje ci się, że przyszedłeś – kurwa – z wizytacją. No i pewnie, że jesteś z wizytacją, jak twoi starzy płacą przynajmniej dwadzieścia-parę patyków czesnego. Na rok.
No, więc siedzę sobie w tym fotelu – i chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że trochę mi się spieszy, więc siedzę tak, jakbym wcale tam siedzieć nie chciał. Unoszę lekko kopertę, żeby wiedziała, że rozumiem o czym mówi. Ładny papier, błyszczący, chociaż trochę pozaginany w narożnikach. To od trzymania za paskiem spodni. Po spojrzeniu Mrs. Ansell zakładam, że nie jest fanką transportowania łapówek w ten sposób. W każdym razie pokazuję tę kopertę, nadaną przez moich rodziców, którzy wkładają „mnóstwo starań w mój rozwój”. Bardzo zależy im na tym, żeby Zachary Prescott – ich syn – zajął pierwsze miejsce w renomowanym konkursie fotograficznym, który otworzyłby mu drogę do dalszej kariery – od tak, za pstryknięciem palca.
– Mhm, mhm. Właśnie. Twoi rodzice wkładają mnóstwo starań w twój rozwój. – Bingo. Uśmiecham się, a ona nie rozumie dlaczego. Ale wie, że rozumieć nie musi. – Muszą być z ciebie bardzo dumni.
– Dopiero będą. – Oj, kiedy stąd wyjdę. Wtedy dopiero będą. D u m n i. Opieram się na podłokietniku fotela; i brodę, na pałączku wzniesionego palca wskazującego. Wyglądam jak jakiś pierdolony monument, który wyszedł spod renesansowej dłoni di Pietro.
– Nie bądź dla siebie zbyt surowy, Zach. Jestem głęboko przekonana, że już teraz rozpiera ich duma. Poza tym… absolwentów naszej szkoły czeka prawdziwie świetlana przyszłość. Uniwersytety biją się o naszych wychowanków. W każdym razie... – Sięga po kopertę. Podaję ją bez słowa – a ona kładzie uczciwie zarobione pieniążki na kolanach. Skarb. – Poproszę jeszcze tylko kopię twoich prac. Wybrałeś ten zestaw, o którym rozmawialiśmy?
– Och? Nie. Nie wybrałem żadnego zestawu. Doszedłem do wniosku, że jednak żadna z prac nie zadowala mnie na tyle, żeby zgłosić ją do tego… jakże… prestiżowego konkursu.
– Słucham? Zach, prace zwycięzców mają zostać upublicznione. Taki jest regulamin. Nie możesz wygrać, nie wysyłając pracy.
– Tak? Nooo cóż. Wielka szkoda. To… Chyba nie pozostaje mi nic innego jak… spróbować za rok. Już przecież po terminie zgłoszeń. – Wzdycham, podnoszę się. Zabieram kopertę. Dziwka myśli, że robię sobie żarty – więc przez chwilę jeszcze zaciska palce na papierze, pogłębiając zagniecenia. Wreszcie puszcza. Wyobrażacie sobie jej minę? Czy wy ją sobie wy-o-bra-ża-cie? – W takim razie życzę powodzenia w naradach jurorskich. – Wzruszam ramionami, kłaniam się nisko. Wychodzę.

Tak. Rodzice będą ze mnie dumni.

Obrazek
my flaws
Obrazek

a r c h i t e k t u r a Na zdjęciu: kurewsko droga posiadłość Prescottów; parametry: [f8 | ISO100 | 1/30s]
Dwie posesje. Jedna w Los Angeles, druga – w Seattle. Rodzice tak bardzo zakochali się w kalifornijskim klimacie, że dziś widuję się z nimi od święta. Jak bardzo zaczyna mi ich brakować (czyli… nigdy?), to odpalam sobie telewizję. Matka kocha telewizję i wciąż regularnie się w niej pojawia, chociaż jej kariera już nawet nie wegetuje. Ona po prostu zdechła.
Matka ma na koncie pięć głównych ról, jedenaście drugoplanowych – w tym gościnnych/epizodycznych/śmieciowych – do tego parę reklam, wizyt w trendujących talk-show i wywiadach w ilości „od-zasrania”). Ojciec też się kręci w całym tym syfie. Najpierw był menadżerem mojej matki – tak się poznali – ale potem okazało się, że jednak z aktorami mu nie po drodze i zaczął brać pod swoje skrzydła muzyków.

p o r t r e t Na zdjęciu: Caleb, Thomas, David?; parametry: [f2.8 | ISO100 | 1/15s]
Nie pamiętam imion tych, których fotografuję – bo nie robię tego z przywiązania. I, tym bardziej, nie robię tego za darmo. Chyba, że masz w sobie to coś; i uznam, że to coś zadziała korzystnie na moje portfolio. Ale o tym, że ktoś ma to coś nie mówię zbyt często. I – na pewno – nie na trzeźwo. Miej tylko na uwadze, że przy współpracy ze sobą nie pozwolę ci prężyć się wygodnie na kanapie, skarbie.

n a t u r a Na zdjęciu: tygrys malajski; parametry: [f5.6 | ISO200 | 1/500s]
Mamy w mieście parę ławek, muzeów, teatrów (et cetera), których renowacje zostały sfinansowane pod naszym nazwiskiem. Szczerze mówiąc szczerze wątpię, żeby komukolwiek to imponowało. Ale we wszystkich tych fanaberiach mojego ojca znajduje się jedna – pojedyncza – perełka. Jeśli wybierzecie się do Woodland Park Zoo, to na błyszczącej plakietce przy klatce z tygrysami malajskimi zobaczycie, że dwa z nich zostały adoptowane przez K. Prescotta.
Czaicie? No, to teraz szczerze – moi rodzice są po prostu zajebiście dobrzy w przepierdalaniu pieniędzy. Ale zarabiają ich tyle, że mogą. I wiecie na czym jeszcze zarabiają? Na wydawaniu. Na pewnym poziomie tak się po prostu dzieje.

a u t o p o r t r e t Staję przed statywem. Znam swój aparat; i doskonale wiem gdzie powinienem stanąć, żeby z ustalonego kadru wycisnąć cały potencjał. Nad tym zdjęciem potrzebuję pełnej kontroli. Żadnej automatyki. Żadnego „łapania” ostrości. Żadnego przypadku i żadnego „chybił-trafił”.
Muszę nadać zdjęciu charakteru, muszę pokazać siebie, muszę się otworzyć.
Muszę wiedzieć, co chcę osiągnąć.

Złotą zasadą dobrej fotografii jest próba przewidzenia efektu.
Ale kiedy stosuję się do tej zasady – wyobrażam sobie, że zobaczę tam trzynastoletniego dzieciaka, który próbuje dostać się do najbardziej prestiżowego high school w Seattle. Trzynastoletniego dzieciaka, któremu podoba się, że go szanują. Bo jego rodzice tego nie robią. Jego rodziców albo nie ma, albo wyraźnie dają mu do zrozumienia, że są zajęci. A kiedy nie są – to i tak zaraz będą.
Trzynastoletniego dzieciaka, którego matka uznała, że zniszczył jej życie. Nie on – per se – ale jego obecność. W ostatecznym rozrachunku – na jedno wychodzi. Ciąża zmasakrowała sylwetkę jego matki do tego stopnia, że któregoś dnia jej agentka otwarcie przyznała, że nie nadaje się już do scen rozbieranych. A jego matka bardzo lubiła te sceny – bo przez to miała powodzenie. I dużo pytań w trakcie wywiadów, dotyczących tych scen. I wtedy ojciec był o nią zazdrosny, co kochała bardziej od samych scen i wywiadów.
Zbawieniem miały okazać się te cuda, które oferowała postprodukcja. Zach został rozgrzeszony. Przez chwilę. Bo niedługo potem ktoś z postprodukcji spierdolił sprawę – wszystko wyciekło, a na jego matkę zostało wylane w mediach wiadro pomyj.

Teraz ten trzynastolatek ma dwadzieścia cztery lata. Wypala kolejnego papierosa. Gapi się na statyw – ale nikt już przed nim nie stoi. I zastanawia się w czym – kurwa – problem. Jedno dobre zdjęcie. Tyle mu wystarczy. Ale on nie chce „dobrych zdjęć”. On musi być najlepszy. Żeby go szanowali podziwiali. Jeśli nie rodzice – to ktokolwiek inny. Najlepiej wszyscy.

Nie jestem w stanie zrobić tego zdjęcia.
Nie potrafię.

Obrazek
and more

imię/ nick z edenu

preskot

kontakt

pw → discord

narracja

wieczne eksperymenty

zgoda na ingerencję MG

tak

Zachary Prescott

Alex Turner

Ostatnio zmieniony 2022-06-04, 23:51 przez Zachary Prescott, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

preskot [on/jego]

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

akceptacja!
Serdecznie witamy na forum, twoja karta została zaakceptowana. Możesz teraz dodać tematy z relacjami, kalendarz oraz telefon i cieszyć się fabularną rozgrywką, którą musisz rozpocząć w ciągu 7 dni.

autor

Zablokowany

Wróć do „Panowie”