imie i nazwisko
Maude Bosworth
pseudonim
-
data i miejsce urodzenia
17 maj 1990 r., Seattle
dzielnica mieszkalna
Chinatown
stan cywilny
rozwódka
orientacja
demiseksualna
zajęcie
recepcjonistka
miejsce pracy
Artistic Souls Art Gallery & Foundation
wyznanie
niegdyś rzymskokatolickie, aktualnie bez wiarye
jestem
miejscowy
w Seattle od:
1990
Seattle usłyszało jako pierwsze mój płacz, widziało jak dorastam, jak uczę się chodzić, mówić - jak częściej się śmieję niż zalewam łzami. Pokazało mi piękne zachody słońca, które zapragnęłam malować - wyzwalało deszcz, ponieważ wiedziało jak kocham w nim tańczyć. Naprowadziło moje kroki wprost na drogę najlepszych przyjaciół; nauczyło mnie kochać, walczyć i zwyciężać - czułam tu szczęście, pojednanie a niekiedy bolesne rozłąki. Przeszłam tu pierwsze załamanie nerwowe gdy nie mogłam zaliczyć egzaminu z algebry; jak i złamane serce kiedy John z równoległej klasy - najpiękniejszy chłopak jakiego do tej pory widziałam, nazwał mnie grubą krową zamiast pocałować w policzek) - tu straciłam swoje dziewictwo - w siódmej klasie, na tylnym siedzeniu samochodu z Dominiciem Thompsonen wciąż pamiętam jak się popłakał od razu po stosunku, zaskakujący widok; aktualnie ma męża i razem wychowują trójkę przepięknych córek. Było ze mną, gdy przeżywałam śmierć swojej matki; podnosiło mnie na duchu - i wepchnęło wprost w ramiona najcudowniejszego mężczyzny w całym wszechświecie. Razem ze mną wyznawało mu miłość, razem ze mną przyjęło pierścionek zaręczynowy i powiedziało tak przy wspólnym kobiercu. Razem ze mną dowiedziało się o ciąży i razem ze mną wszystko spieprzyło.
Nowy Jork poznałam zaledwie przed całą tragedią dostałam awans i wysłano mnie, bym kierowała biurem jako główny grafik do marketingu. Pokochaliśmy się nawzajem i po części czułam, że tylko ono może mnie zrozumieć - było większe, bogatsze - odzwierciedlało wszystko niczym bratnia dusza. Zaprowadziło mnie w piękne widoki i razem się przepracowywaliśmy - zawsze było nam mało; zabierało mi całą uwagę - było wszystkim czego potrzebowałam, ale po pewnym czasie zaczynałam czuć braki - brakowało mi osób których kocham, a niestety nie mogłam być w dwóch miejscach jednocześnie. Nie sądziłam, że to miasto mnie zdradzi - lecz Nowy Jork odebrał mi moje dziecko - a później zabierał jeszcze więcej. Choć widział jak płaczę, jak się duszę - jak powolnie umieram od środka, było zbyt zachłanne - tak bezczelne, że w końcu stałam się takie jak ono - zdradziecka. Dogadaliśmy się, staliśmy na równi i we dwójkę braliśmy jeszcze więcej - alkohol, niezobowiązujący seks - obsesja, aby wrócić na kilka dni do rodzinnego miasta i udawać perfekcyjną, zranioną żonę - Seattle i ja nie współgraliśmy do takiego stopnia, że cała ta lawina wybuchła. Wszyscy już wiedzieli kim naprawdę się stałam; choć może zawsze taka byłam? Musiały minąć dwa lata, abym zrozumiała, że Nowy Jork jest moim najgorszym wrogiem.
Teraz znowu się spotykamy Seattle. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
◄ gra na fortepianie, gitarze i perkusji, za młodu rodzice zapisywali ją na dodatkowe zajęcia muzyczne, lecz dopiero sztuka zaczęła być jej prawdziwym powołaniem.
◄ do Seattle wróciła pół roku temu, po dwuletniej nieobecności zatrudniła się w miejscowej galerii sztuki jako recepcjonistka, ale marzy o otworzeniu własnej, tylko nie ma na to funduszy.
◄ jest uzależniona od leków na receptę typu Xanax, lecz nikt z najbliższych tego nie wie, lecz choć perfekcyjnie się kryję, niekiedy potrafi być przymulona i jej wypowiedzi nie są zgodne z rzeczywistością;
◄ trzy lata temu straciła dziecko; dziewczynka którą nazwała Marisole, urodziła się martwa; przez to wydarzenie Maude przeszła depresję, z której do tej pory nie potrafi się wyleczyć.
◄ powrót do Seattle był spontaniczny, czuję się tu nieswojo - i nie umie odnaleźć żadnego celu;
◄ ma psa, owczarka niemieckiego - którego zaadoptowała zaraz po powrocie, codziennie można ją widzieć z nim jak biegnie wzdłuż morza.