WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Mi to mówisz. – Mruknął i przysiadł obok kobiety z westchnieniem. Mimowolnie pochylił się do przodu, ramiona opierając na udach, a wzrok kierując na chodnik. Do głowy cisnęło się pytanie: jak do cholery się tutaj znalazłem? Do niedawna, jego życie wyglądało naprawdę dobrze. Lubił je takim jakim było, nawet jeśli pewne aspekty pracy profesjonalnego rajdowca mu nie odpowiadały. Szczęśliwie żył bez wzmianek o swoim biologicznym ojcu, a nawet niewypowiadane na głos uczucia nie uwierały go, gdy nie krążył wokół nich zbyt blisko. Mieli i może swoje potknięcia, ale teraz to były doły, przykryte przez kogoś gałęziami, by nie tylko ich zatrzymać, ale i połamać nogi przy lądowaniu. Nie mieściło się wręcz w jego głowie jak wiele mogło zmienić się w tak niewielkim czasie, a jednocześnie im dalej w to brnął tym bardziej wydawało mu się, że niewiele może go zaskoczyć w zbliżających się miesiącach.
Nie szukał jednak w tym wrażeń. Nie chciał by cokolwiek testowało jego zaskoczenie. Chciał to przeżyć i chciał, żeby Leslie była bezpieczna nie zmuszana by oglądać się z niepokojem przez swoje ramię. Jak dobry Marcus mógł być w ukrywaniu się? Nie było rozeznania, które policja mogła przeprowadzić, by stwierdzić gdzie facet może przebywać, lub przynajmniej gdzie często spędzał czas nim dostał pełnego zwarcia w implantach mózgowych? To nie mogło być takie trudne. Travis nie był tylko pewien czy ta wzbierająca złość miała być kierowana na bezczynnych mundurowych, czy jednak na jego samego, za to, że nie pomyślał, że kobieta może znowu mieć problemy z tym bydlakiem. Chyba uznał, że by do niego przyszła, ale kiedy? Skoro był taki zajęty. Zostawił ją z tym samą, wiedząc, że znalazł się bliżej sprawy niż może inni w jej otoczeniu. Tego nie brał przecież pod uwagę, gdy się odcinał. Zawsze myślał tylko o sobie, jakby zapominał, że inni mogą go potrzebować. –No nie powiedziałbym, że ‘nieważne’, jeśli coś jest na rzeczy. Co zrobił? – Spytał jej, ale wiedział, że nie uda mu się długo utrzymać tematu, po tym jak zrzucił na Hughes taki porywający prolog z jej tendencją do przedkładania potrzeb innych nad swoje. Na szczęście on sam szybko też nie odpuszczał, więc miał zamiar wrócić do tej kwestii. –I jasne, że przeglądałem. Ogólnie w pierwszej kolejności sprawdzałem w sieci czy ktoś nie sprzedaje czegoś podobnego, ale to studnia bez dna, a ja nawet nie wiem wiele o tej biżuterii. Tyle tylko, że mojej eks udało się wyciągnąć zdjęcia z archiwów, gdzie żona tego bogacza miała cały komplet na sobie, więc mniej więcej wiem jak wygląda. – Mniej więcej, dlatego, że nie mógł szczególnie bez końca przybliżać ponad 30 letnich zdjęć. Wiedział przynajmniej jakiego kształtu szukał. –Co przy okazji dało nam też zbliżony rocznik tego kiedy zaginęły. – Przyznał, krzywiąc się, jeszcze nim cokolwiek powiedział. –Jeszcze za nim się urodziłem. Earl grał wtedy ze swoją kapelą tutaj w Seattle. Nie wiem co ten idiota miał wtedy w głowie. – Pokręcił głową. –I nie wiem czy lepiej, żeby gdzieś to ukrył, czy puścił w obieg. Równie duży stóg siana po którym trzeba grzebać, ale to, że bransoletka była u mnie na strychu daje szanse na to, że jednak zatrzymał komplet dla siebie. To trochę zmniejsza pulę. Sprawdzałem lokalnych jubilerów, rozmawiałem z jego przyjacielem czy może nie wie gdzie to mogło się podziać, no i z jego aktualna partnerką. Świetna wizyta. – Wykrzywił sarkastycznie usta. –Znowu jako osoba trzecia mówię ludziom co poodwalał. – Mruknął, z nutą odrazy, do tego jakim człowiekiem był Earl, nie starając się zrozumieć co stało za jego decyzjami. Trudno było o obiektywność gdy widziało się na własne oczy jak decyzje podjęte przez jego biologicznego ojca wpływały na ludzi z jego otoczenia. Ludzi, których sam Cavanagh nawet dobrze nie znał, a jednak to on niósł im te wieści.
Przymknął na chwilę oczy, przesuwając dłonią po swoich włosach, nim w końcu się wyprostował. –Przepraszam. – Skupił na Leslie swoje spojrzenie. –To wszystko mnie nie usprawiedliwia. – Pokręcił lekko głową. Mógł dodawać tyle ‘ale’ ile tylko by znalazł. Nie zmieniało to jednak faktu, że doskonale wiedział kiedy miał okazje z których nie skorzystał w czasie gdy jego przyjaciółka go potrzebowała, a wiedział, że mogła go potrzebować. Żadne więc ‘ale’ nie mogło się pojawiać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieważne. Potem ci opowiem. Zbuduję klimat ciastkiem i kawą, więc nie myśl, że się wymigasz bo już jesteś zaproszony i nie przyjmuję odmowy — przewróciła oczami. O beznadziejnych przypadkach, trzeba było rozmawiać w dobrej atmosferze, a kawa i trochę słodkości zawsze takie stwarzały i sprawiały, że o niektórych rzeczach mówiło się łatwiej.
Okej.... Masz te zdjęcia? Jak wyraźna jest na nich ta biżuteria? — zapytała, bo kiedy wspomniał o studni bez dna, w jej głowie zagościł inny sposób na wyszukanie tego, czego tak bardzo poszukiwał od kilkunastu dni. Naprawdę nie rozumiała, czemu jeszcze z tym do niej nie przyszedł. Wieczory spędzała sama, kręciła się z boku na bok, mając problem ze zmrużeniem oka. Mogła się oddać ambitnym poszukiwaniom, a może akurat na coś by wpadła. Choćby miała przewertować odmęty internetu. Dosłownie i w przenośni. — Jeżeli ta biżuteria została skradziona, to w sumie mamy nikłe szanse na to, żeby ją znaleźć w legalnych źródłach, ale... dark net? Czarny rynek? — dodała w ramach jasności. To było ryzykowne, bo nie wiadomo kto skradł tą biżuterię i kto był w jej posiadaniu, ale warto było sprawdzić wszystko. A instrukcji związanych z tym, jak dostać się w tę ciemną część internetu nie brakowało.
Cholera... To trochę komplikuje — jęknęła. Mieli szukać biżuterii, która zaginęła ponad trzydzieści lat temu? Nie wyobrażała sobie tego, bo równie dobrze mogli szukać lwa na biegunie północnym i pewnie też by go nie znaleźli. Biżuteria mogła być wszędzie. Pod ich nosem w miejscu, na które by nie wpadli, ale równie dobrze mogła być w każdym innym zakątku świata. Przez myśl przeszło jej, że mogła już zostać przetopiona na coś innego, ale tego na głos nie powiedziała. Nie chciała na starcie rzucać czarnymi scenariuszami.
Pieprzyć go. Skupmy się na tym, żeby znaleźć ten naszyjnik — westchnęła. W dupie miała Earla, jego partnerkę, przyjaciół i nie wiadomo kogo jeszcze. W tej chwili jej celem było pomóc przyjacielowi, choćby miała stanąć na głowie i poruszyć niebo i ziemię zadzierając z niewłaściwymi ludźmi.
W porządku.... — westchnęła, patrząc na niego kątem oka, po czym obróciła głowę, tak by móc mu się uważnie przyjrzeć. — Ja też przepraszam — odezwała się po chwili. Była mu to winna, bo niepotrzebnie wyolbrzymiła jego milczenie. Była mu też winna wyjaśnienia, dlaczego kolejny raz zrobiła z niego frajera, którym przecież nie był. Przysuwając się nieco bliżej, wsparła policzek na męskim ramieniu i na kilka chwil zawiesiła wzrok gdzieś na parkowych drzewach i krzakach, jakby dostrzegła tam coś niezwykle interesującego. Tyle tylko, że nic tam nie było, nie licząc liści poruszanych przez lekkie podmuchy wiatru.
To nie tak, że mam cię za frajera czy coś... — podjęła w końcu, nie odrywając wzroku od tego jednego punktu, który pomagał jej pozbierać myśli. — Z dnia na dzień urwał nam się kontakt. Po tym wszystkim, co wydarzyło się nad jeziorem. Po tym, co zrobił Marcus... Nie wiedziałam, na czym tak naprawdę stoję. Na czym my stoimy. Ty milczysz, on w dalszym ciągu mnie zadręcza, a ja zastanawiałam się każdego dnia, czy jesteś wściekły za te zniszczenia, czy może chcesz się odciąć, bo uznałeś tamten weekend za błąd, a ja spędzę resztę życia z poczuciem winy, bo weszłam między was i nakłaniałam cię do czegoś, czego może jednak nie chciałeś. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie byłam zbyt... nachalna? Że przez te dwa dni przypierałam cię do muru i dlatego wszystko potoczyło się w ten sposób, czy może nie chcesz mieć na głowie kolejnego problemu, jakim jest to, co przechodzę z Marcusem — wyjaśniła, dzieląc się z nim praktycznie wszystkimi myślami, które natrętnie nawiedzały jej umysł każdego wieczora, kiedy po całym dniu bez odpowiedzi z jego strony, kładła się do łóżka, nie wiedząc co przyniesie jutro.
Jesteśmy beznadziejni — podsumowała z lekkim uśmiechem. On bo nie wpadł na to, żeby się odezwać. Ona, bo wymyślała niestworzone historie. A w efekcie oboje ponownie byli bliscy dobrnięcia do kłótni roku, bo każde z nich przez tych kilka chwil wierzyło we własne racje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Mhm. – Mruknął głośniej na skwitowanie planu w którego tworzeniu nawet nie wziął udziału, ale właściwie wcale mu to nie przeszkadzało. Zmiana atmosfery, choćby zewnętrzna nie brzmiała źle, tak samo jak ta kawa. Bardzo chętnie by się właściwie napił. Miał wcześniej taki zamiar, ale widząc kolejkę do kasy, szybko zrezygnował stwierdzając, że nie chce marnować tak czasu. Teraz sytuacja mogła się już zmienić.
Wyciągnął komórkę i odnalazł w niej zdjęcia, zdjęcia z gazety, w której nie widać było nawet nagłówka, ale z tego co wspomniała mi Vivan, chodziło o otwarcie jakiegoś prestiżowego miejsca, a w następnym na porównanie odbywał się bankiet. Zajęcia bogatych ludzi, nie zwracał na to większej uwagi. Zwiększył obraz, by lepiej mogli zobaczyć kark pięknej brunetki, z upiętymi włosami dzięki czemu widać było cały komplet. Niestety rozciągniecie obrazu sprawiało, że wyraźniejsze były tylko kwadraty w jakie zdjęcie się zamieniało. W nieco mniejszym przybliżeniu widzieli za to kształt i dość prosty wzór w jaki układał się naszyjnik i kolczyki. –Tu są dwie zguby. – Skomentował nim przesunął na kolejne zdjęcie tym razem w znacznie lepszej jakości, robione dość niedawno, przedstawiające bransoletkę. Była elegancka, złota, z kamieniami jadeitu, jednocześnie bez krzykliwego przepychu. Dla niewprawionego oka (takiego jak na przykład Travisa) błyskotka nie wyglądała wcale na niewiarygodnie cenną w kwestii pieniężnej, wręcz skromną, toteż idealną jako niezobowiązujący, acz miły gest dla wtedy dziewczyny. –A to jeden element, który już mamy. – Może jeśli pomimo starań nie uda im się więcej znaleźć będąc błagać o zlitowanie się nad nimi i przyjęcie przynajmniej tej bransoletki. Przecież już na jej wzorze na pewno z takimi pieniędzmi jakimi mężczyzna operował można by odtworzyć resztę. –Może, ale niekoniecznie. Taki szmat czasu temu, mógł nawet sprzedać to za wartość samego złota, albo ktoś przymknął oko na okoliczności. Z drugiej strony, nadal nie pasuje mi, że zostawił bransoletkę. Dostałby za nią pewnie więcej niż kolczyki. Jedno czego nie zrobiłem, to jeszcze nie spytałem czy mama coś o tym wie. A przynajmniej czy czegoś nie kojarzy, ale… – Skrzywił się trochę. –Ona i tak się już przejmuje tymi długami, nie chce jej jeszcze dokładać kolejnych zmartwień. – Chyba, że spróbuje to rozegrać jakby pytał po prostu z ciekawości, licząc na to, że Sharon nie zorientuje się o co konkretnie chodzi. To byłoby jakieś wyjście. Przejrzeć strych już przejrzał, ale mógł sobie przekładać tyle kartonów ile chciał, a nadal nie znalazłby czegoś co kobieta może schowała w szkatułce po babci i odłożyła do swojej szuflady, czy też po prostu włożyła w kopertę i siedzi w jakiejś starej książce jako zakładka, bo Sharon nigdy nie skonfrontowała męża skąd to miał. –Ale i tak będę musiał ją spytać. – Podsumował z westchnieniem.
Mimo beznadziejności jaką omawiali, kącik ust drgnął mu gdy Leslie tak szybko stwierdziła, że Earla mogli, ładnie mówiąc, zignorować. Mógł być kluczem do rozwiązania tych problemów, ale sentyment w którym po prostu Travis nie pozwala biologicznemu ojcu dalej mieszać mu w głowie podobał mu się. Nawet bardzo, bo wyznawał tą zasadę od lat.
Gdy Leslie oparła się o jego ramię, zerknął w jej kierunku. Podświadomie oczekiwał chyba, że wina jednak zostanie jedynie po jego stronie, nawet jeśli w pewnym sensie miał rację. Nie był to jednak powód, żeby podnosić na nią głos. Takie blondynka miała usposobienie i zamiast pozwalać, żeby nerwy przejmowały nad nim kontrolę powinien wychodzić jej na przód, żeby nie zdążyła dojść do błędnych wniosków, zwłaszcza, że wiedział iż była w podatnym na takie sugestie stanie przez ostatnie wydarzenia. Jej kolejne słowa tylko podkreśliły jak bardzo nawalił po swojej stronie. Jej perspektywa miała sens, tym bardziej wzmacniając uwieranie w klatce piersiowej, że nie dostrzegł tego wcześniej. Przełknął ślinę, też przesuwając spojrzenie w przestrzeń, równie interesującą co punkt na którym skupiała się Leslie. –Nie chciałem, żeby to tak wyglądało, ale w ogóle nie wiele myślałem. – Nie zdroworozsądkowo, nie o sprawach, które go mijały gdy on skupiał się na czymś innym. Nawet strategie i plany jakie rozważał były bardziej jak działania.
-Zdecydowanie. – Prychnął w rozbawieniu. Wypuścił z wolna powietrze z płuc i objął Hughes powoli swoim ramieniem. –Jak zawsze dobrany duet. – Na dobre i na złe, jak się okazywało. Nie pamiętał jednak, żeby kiedykolwiek było tak źle. –Przy następnym wdepnięciu w bagno od razu ci o tym powiem. – Zadeklarował. Wychodził z założenia, że jeśli udało im się wyznać to i nadal obok siebie zostać to mogli zmierzyć się ze wszystkimi innymi przeciwnościami losu i może w końcu uświadczyć trochę spokoju na pewnym etapie tej wycieczki w rollercoasterze. –Tym razem naprawdę nawaliłem. – Powiedział z wyraźną skruchą w głosie. –Także kawa i ciastka są na mnie. – Dodał, po pewnej chwili, już lżej, nim podniósł się na równe nogi, by wyciągnąć do niej dłoń. Nie umknęło mu, że Marcus nadal nękał Hughes, nie chciał tego po prostu rozdmuchiwać wtedy gdy kobieta tłumaczyła jak się w tym wszystkim czuła. Miał jednak zdecydowanie zamiar wrócić do tej kwestii i przyjrzeć się uważnie działaniom mężczyzny, bo podobnie jak Leslie nastawiony był na to, że pomoże swojej przyjaciółce. Mogło się okazać, że rozwiązanie jej problemu było bardziej osiągalne niż te jego, chociaż wcale nie oznaczało to, że będzie łatwo.

/zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard”