WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tym roku i moje noworoczno świąteczne tradycje musiały ulec zmianie. Na szczęście, choć nie planowałem odwiedzać rodzinę w Anglii. Odkąd sięgam pamięcią, okres ten był czasem wyjątkowo przykrym i zdecydowanie, zupełnie nie rodzinnym, który bez wyjątków spędzałem samotnie, odkąd stałem się pełnoletni. Wszystko do czasu, gdy udało mi się ustabilizować życie towarzyskie w Seattle. Od tego momentu nic już nie było takie samo. Wciąż jednak jedyną tradycją, którą byłem w stanie przestrzegać, była cotygodniowa wizyta w ulubionej meksykańskiej knajpce. Zarówno znajomi jak i przyjaciele, wszyscy spędziliśmy czas w tym lokalu. Który to odwiedzałem i w dzień taki jak ten, totalnie bez okazji. Nikt nawet pod wpływem, nie śpiewał ani nie żartował i na porządku dziennym było tylko opowiadanie plotek, które zgromadziło się w pamięci na przestrzeni ostatnich miesięcy. W każdym razie przez ostatnie dni miałem ręce pełne roboty. W moim mieszkaniu nagle zgromadziła się cała szajka biesiadników, którzy zmęczeni po podróży musieli rozprostować nogi. Świętowaliśmy oczywiście kolejny rok mojego singielskiego życia, skoro już ogłoszono mnie starym kawalerem. Naturalnie nie mogłem mieć do nich żalu, ale gdy tylko wyjechali i ja postanowiłem świętować we własnym zakresie. W związku z tym wstąpiłem do ulubionej meksykańskiej knajpki, by wziąć na wynos coś, co z pewnością poprawiłoby mój nastrój. Cieszyłem się jak dziecko na wieść o tym, że czeka mnie kilka dni wytchnienia. Nie zraziła mnie nawet nasilająca się ulewa, która to z każda kolejna minuta przybierała na sile. Początkowa mżawka z biegiem czasu przerodziła się w ulewę, którą z zaniepokojeniem śledziłem przez przeszklone ściany lokalu. Cholera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="cal6"> - 12 - </div>
Ubrana w uniform ratownika medycznego


Nie wiedziała czym jest prawdziwa rodzina – ta bez kłamstw, rozczarowań, sprawianego bólu i zawodu. Pełna miłości. Prawdziwa. Tak po prostu. Miała za to paru przyjaciół. Może nie była to jakaś wielka liczba, bo można było policzyć takich na palcach u jednej ręki. Ci jednak trwali przy niej, pomimo jej przeszłości, która niejednokrotnie dostarczała jej znowu niechcianych emocji i problemów. Starała się jednak żyć dalej. Kierowała się swoimi własnymi wartościami i pragnieniami. Nawet jeśli nie było jej łatwo, tak musiała zawsze próbować. Bo co innego mogła? Dlatego być może nie przypominała męczennicy. Była zdecydowaną kobietą, która pomimo trzymania w sobie wielu krzywd i słabości, starała się być silną. Na tyle, by nie stać w miejscu, czy też czasem nie cofać się wstecz. A jeśli już, czasem dojdzie do cofnięcia się, to powinna zrobić więcej kroków do przodu.
Ostatnie godziny nie pozwalały na świętowanie czegokolwiek. Przynajmniej nie dla niej. Nie miała ani chwili wolnego, bo ciągle potrzebowano ludzi na zmianach, a już szczególnie teraz. Wiele ofiar nawałnicy potrzebowało nagłej pomocy. Działała na podwójnych obrotach, pewnie nie śpiąc całą dobę, bo nie zdążyła zejść ze swojej zmiany, a już rozpętała się taka ulewa i telefony się nie urywały. Jadąc na jakiejś szybko zakupionej kawie, która niekoniecznie musiała być nawet gorąca, by czasem się nie poparzyć. Chociaż nie wiadomo, czy miałaby czas na myślenie o tym, że może piec ją język.
Dostali zlecenie w jedno z miejsc. Dojechali na miejsce, jednak niczego nie zastali. Pobliski lokal wydawał się miejscem, gdzie można było coś wiedzieć przez przeszklone okna. Dlatego niewiele myśląc, wpadła do El Chupacabra i zapewne szybko zwróciła swoją uwagę. Pani ratownik w tym miejscu, w uniformie z pewnością nie wpadła tutaj na zabawę.
- Ktoś wzywał tutaj karetkę? – dopytała szybko, głośno, łapiąc gwałtownie powietrze, kiedy ciemne kosmki włosów, przykleiły się do jej twarzy. Pogoda była piekielna. Czy ludzie tutaj powinni się dalej bawić? - Czy ktoś coś wie? – czy to ma w ogóle sens? Zawsze istniała szansa, że ranni byli tutaj, albo ktoś coś widział.
Znajoma twarz. Jej wzrok przeszedł na mężczyznę, którego znała. Gdyby nie to, że była właśnie w pracy i sytuacja była awaryjna i nagła, pewnie by się przywitała ładnie. Ale nawet uśmiechnąć się nie wypada, bo ktoś zrobił sobie kiepski żart, albo ranny był gdzieś, a oni nie wiedzieli za Chiny, gdzie!
Obrazek
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”