WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://images.happycow.net/venues/1024 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Duchy przeszłości nawiedzały ją nieustannie i nie dawały odetchnąć. Pojawiały się jeden za drugim i sprawdzały, że zapominała o całej tajemnej wiedzy, którą zdobyła, wyciszając się gdzieś na drugim końcu świata. Była szczęśliwa, a przynajmniej takie pozory sprawiała jeszcze chwilę wcześniej. Była pełna energii i całkiem inna. Zabawniejsza i bardziej wyluzowana. To jednak nie prawdziwa Adore. I chociaż owszem, czasami fajnie stworzyć wokół siebie bezpieczną skorupę, tak na dłuższą metę nie mogło to działać. Nie w mieście, w którym tak wiele się działo – w którym dobre dwa lata temu zatraciła siebie i w którym straciła praktycznie wszystko, na co pracowała przez całe swoje życie. Miała wrażenie, że pomimo (początkowo) pozytywnego nastawienia, teraz obijała się pomiędzy jednym miejscem, a drugim; pomiędzy poszczególnymi osobami i zdarzeniami, które miały miejsce w przeszłości. Wiedziała, że zbliża się nieuchronne i niedługo będzie musiała stawić czoła wszystkim swoim problemom, ale odkładała to w czasie, jak tylko mogła – nie wychodząc z inicjatywą jako pierwsza i nie dając po sobie poznać, jak bardzo się przejmuje. Seattle było dużym miastem, prawdopodobnie nikt nie musiał wiedzieć o jej powrocie, ale z doświadczenia wiedziała już, że prześladuje ją zwyczajny pech, który nie pozwalał unikać wszystkiego (i wszystkich) zbyt długo. Więc była gotowa. Poniekąd.
Tego dnia miała dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Przechadzając się uliczkami miasta, analizowała wszystkie najczarniejsze scenariusze, a chociaż z całej siły próbowała zachować otwarty umysł i nie nastawiać się nijak na porażkę, nie potrafiła. Bezwiednie minęła komisariat, w którym (chyba nadal?) pracował jej były mąż. Niewiele myśląc spojrzała w tamtą stronę, ale nie zauważyła nic (ani, tym bardziej, nikogo) konkretnego. Do czasu. Ruszyła dalej, w kierunku swojej niegdyś ulubionej kawiarni i z rozczarowaniem zauważyła, że stoi tam teraz wegańska cukiernia. Chciała zawrócić i poszukać innego miejsca, ale coś ją tknęło, by wejść do środka – i tak też zrobiła. Właśnie w ten sposób naraziła się na kolejne spotkanie, na które nie była gotowa – bo kiedy stojący przy ladzie mężczyzna odwrócił się w jej stronę, momentalnie poznała w nim swojego byłego kochanka. Mężczyznę, z którym zdradziła, wielokrotnie, swojego męża. I chociaż wszystko w niej krzyczało, że powinna stamtąd uciec, zamiast tego powiedziała – Ryder, miło cię widzieć – a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Miała zostać zen Adore? Proszę bardzo.
Ostatnio zmieniony 2020-09-28, 23:43 przez adore marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 6 — ..........Zapomniał o niej? Nie do końca. Ostatnio po prostu miał tyle na głowie, że zwyczajniej o niej nie myślał. Ale to przecież nic dziwnego, od ich ostatniego spotkania minęło grubo ponad dwa lata, więc to oczywiste, że ruszył dalej ze swoim życiem i to, co się wydarzyło, pozostawił za sobą. Nie sądził też, że spotkają się gdzieś przypadkiem na ulicy, bo po pierwsze, to jednak duże miasto i na takowe spotkanie istnieje niewielka szansa, a po drugie, z tego co słyszał, nawet nie ma jej w mieście. Nie ma pojęcia, że wróciła; nie ma pojęcia, że znów przechadza się po tych samych ulicach, co on, a tym bardziej nie ma pojęcia, że jest coraz bliżej do ich spotkania.
..........Nie rozstali się w złej atmosferze. Może nie była ona radosna i przyjacielska, bo wtedy każde miało swoje sprawy na głowie, albo oboje zgodzili się co do tego, że to już czas zakończyć tę ich relacje. Nie wiedział jakie ona miała powody — może postanowiła wrócić do męża? — ale on najzwyczajniej w świecie się zakochał. To, co mieli z Adore, to był zwykły romans i wiedział, że tak czy inaczej nie potrwa on długo. Cie chciał pozwolić, aby coś tak nietrwałego, zaprzepaściło szansę na normalny związek, w którym nie czułby wyrzutów sumienia — a one, niestety, od czasu do czasu się pojawiały. Przecież wiedział, że jest mężatką, ba!, wiedział, że jej mąż pracuje w tym samym miejscu, co on, a jednak to było silniejsze od niego. Czy żałował? Mimo wszystko nie. Nie chciał jednak, aby trwało to za długo, nie chciał kusić losu, bo wiedział, że w pewnym momencie mogło wszystko pierdolnąć. I tak się stało, tylko on się o tym nie dowiedział.
..........Zdecydowanie bardziej wolał poprzednią kawiarnię, niż tę wegańską cukiernie. Nie wszyscy jednak podzielają jego opinię, w tym jedna z jego koleżanek, która zaprosiła do siebie na wieczór kilku znajomych, w tym jego. A że z pustymi rękami się nie przychodzi, postanowił kupić jakieś babeczki czy co tam właściwie sprzedają w tym przybytku, który jego koleżanka tak uwielbia. Plus jest taki, że to zaraz obok komisariatu, więc przynajmniej ma po drodze do domu, do którego właśnie zmierza po kilkugodzinnej zmianie. I gdyby tylko wiedział, że wpadnie na Adore… Właściwie sam nie wie, co by zrobił. To nie tak, że nie chce jej widzieć, tak? W zasadzie, gdy już odwraca się od lady, a jego wzrok pada na stojącą przed nim kobietę, cieszy się, gdy rozpoznaje w niej swoją dawną… Znajomą.
..........Adore, cześć — mówi z lekkim uśmiechem, lustrując ją nienachalnie od góry do dołu. — Nie wiedziałem, że znowu jesteś w Seattle. Kiedy wróciłaś? — pyta luźno, wciskając jedną z dłoni do kieszeni swoich spodni. W drugiej wciąż trzyma siatkę wypełnioną wegańskimi słodkościami.
Ostatnio zmieniony 2020-10-05, 18:28 przez Ryder Pearson, łącznie zmieniany 1 raz.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Perspektywa w tym przypadku zmieniała bardzo wiele.
Adore nie potrafiła wymazać przeszłości – ot tak odpuścić, zostawiając głowę wolną od wszelkich problemów, jakie ją spotkały. Dla Rydera owszem, życie ruszyło do przodu, ale Adore? Znajdowała się dokładnie w tym samym miejscu, w którym była dwa lata wcześniej, gdy się rozstawali. Wyjazd z miasta był jedynie formą przeczekania i niewiele zmienił – bo przecież nadal nie pogodziła się ze swoim losem i nie uporała z wyrzutami sumienia, które bezzmiennie zjadały ją żywcem. Nadal żyła tamtymi wydarzeniami, jakby stanowiły epicentrum jej egzystencji. Bo poniekąd tak właśnie było – biorąc pod uwagę, że dokładnie wtedy zawalił się jej cały świat. I nie było już odwrotu. Niejednokrotnie czuła, jakby obudziła się właśnie z długiego snu. I absolutnie nie była na to gotowa. On nie mógł wiedzieć – nie miał prawa wiedzieć, dlaczego zerwała z nim relację, a ona z ulgą przyjęła fakt, że specjalnie się tym nie przejął. Miał widocznie własne sprawy na głowie; ale o to też nie pytała. Czasami wspominała czasy, kiedy to mogła nazywać go swoim przyjacielem, ale wiedziała doskonale, że już dawno straciła ten przywilej. W momencie, kiedy zapoczątkowali romans, wszystko, co wcześniej zbudowali, legło w gruzach. Ostatecznie miała Waltera; męża, któremu wyrządziła ogromną krzywdę. Męża, któremu złamała serce i który – prawdopodobnie - cierpiałby jeszcze bardziej ze świadomością, że dziecko, które od dwóch lat opłakiwał, mogło nie być jego. Dlatego nikomu o tym nie powiedziała. Uszczupliła swoje grono zaufania, nie zostawiając w nim ani najbliższych przyjaciół, ani nawet własnych braci, mając poczucie, że musi poradzić sobie z tym sama. Wygadanie się komuś przysporzyłoby jej ulgę, a na to akurat nie zasługiwała.
Ale co jak co – pozory nauczyła się zachowywać perfekcyjnie. I nawet jeśli trzęsły jej się ręce, a nogi odmawiały posłuszeństwa, stała tam, z szerokim uśmiechem na ustach, skierowanym stronę dawno nie widzianego byłego kochanka. – Niedawno – powiedziała, chociaż od powrotu minęło dobre kilka tygodni. Dla Adore minęło to tak szybko, jakby miała za sobą zaledwie kilka dni. – Co u ciebie? – zapytała, niekoniecznie tylko z grzeczności. Nie wiedziała go bardzo długo i była szczerze zainteresowana tym, jak obecnie wygląda jego życie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........O tak, słyszał o jej ciąży. Słyszał też, że koniec końców tę ciążę straciła. Od razu jednak założył, że dziecko było Waltera, nawet jeśli przez mikroskopijną nanosekundę w jego głowie pojawiła się myśl, że istnieje jeszcze jedna opcja — w końcu czasowo wszystko się zgadzało. Mimo to, podświadomie wręcz, odrzucił tę myśl bardzo szybko. Tak było dla niego zdecydowanie wygodniej, wszakże był szczęśliwy i nie potrzebował w swoim życiu żadnych dramatów; nie chciał, aby dopadła go przeszłość i zniszczyła to, co miał wtedy. Szkoda tylko, że to i tak posypało się w drobny mak, choć za to może winić tylko i wyłącznie siebie — bo to była jego decyzja. To on wybrał pracę ponad spokojne życie u boku Grace; to on zepsuł ten związek i ich wspólne przyszłe życie.
..........Zdecydowanie wiele rzeczy się zmieniło i wydarzyło, odkąd ostatni raz się widzieli. A przynajmniej u niego, bo oprócz tego, że straciła dziecko, o czym dowiedział się zupełnym przypadkiem, kompletnie nie wie, co przez ten czas Adore porabiała. Jak sobie radzi, co robi, dlaczego wróciła do Seattle i jakie są jej plany. Kiedyś, gdy jeszcze się widywali, wiedział o niej wiele rzeczy — teraz nie wie zupełnie nic. Wcale go to jednak nie dziwi, bo choć wcześniej byli przyjaciółmi, zdawał sobie sprawę, że przez ich romans najprawdopodobniej nie wrócą już do tej relacji. Życie jest niestety zbyt skomplikowane i nawet jeśli chcemy, aby coś było proste, prędzej czy później zawsze pojawią się jakieś problemy. Z nimi też tak miało być — miało być prosto i przyjemnie, a wyszło, jak wyszło.
..........Nawet nie wiem od czego zacząć. Wiele rzeczy się wydarzyło, wiele się zmieniło — mówi, bo gdyby chciał streścić ostatnie dwa lata swojego życia, na pewno nie zrobiłby tego w jednym zdaniu. Nie chce też mówić, że u niego wszystko w porządku, bo wcale tak nie jest, nawet jeśli nie ma tragedii. I to nie tak, że nie chce jej wtajemniczać w swoje życie, ale kolejka w cukierni to na pewno nieodpowiednie miejsce na takie rozmowy. — A u ciebie? — pyta, ale raczej z grzeczności, bo choć jest naprawdę ciekawy, może się domyślać, że i u niej wydarzyło się sporo. O niektórych rzeczach nawet wie i wątpi, że Adore sama o nich wspomni, bo niewątpliwie wspomnienia te są dość bolesne.
..........W zasadzie… Może masz ochotę na herbatę? Nie tutaj, u mnie, właśnie wracam do domu. Moglibyśmy porozmawiać, jeśli masz czas — proponuje po chwili, samemu nie wiedząc, czy jest to dobry pomysł. Jakaś jego część jednak jest naprawdę ciekawa, co słychać u Adore, bo choć ich kontakt się urwał, a relacja nie przetrwała, nadal żywi do niej jakieś uczucia, nawet jeśli są one czysto przyjacielskie.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była to bardzo prawdopodobna opcja, chociaż sama bardzo niechętnie o tym myślała. Kiedy w przeszłości słyszała podobne historie, o osobach w nie zamieszanych myślała bardzo krytycznie. Oceniała. Siebie również przekreśliła grubą kreską, stwierdzając, że nie zasługuje na szczęście; nie zasługuje na próbę odbudowania małżeństwa ze swoim prawie perfekcyjnym mężem. Nie zasługuje na jego miłość i wsparcie. Fakt, że tak nagle wyjechała z miasta, mógł być dla Rydera wskazówką, że nie jest pewna sytuacji, w której się znalazła i niekoniecznie wie, jak z niej wybrnąć. Że podejrzewa inny scenariusz niż ten, który widzieli wszyscy dookoła. Czy stało się dobrze, że on nie myślał w podobny sposób? Prawdopodobnie tak. Przynajmniej jedno z nich uciekło przed wyrzutami sumienia. Przynajmniej jedno z nich mogło żyć dalej, szczęśliwie.
Ona również nie miała pojęcia, jak mu się układa – nie śledziła kolejnych rozdziałów jego historii, po tym, jak usunęła z niej siebie. Trzymała się z daleka od wszystkich osób, które niegdyś były dla niej bliskie; urywając kontakt z przyjaciółmi, rodziną, znajomymi. Stopując wszystkie relacje na dobre dwa lata. Czy chciała to zmienić? Zapewne tak. Nie była osobą, która łatwo, w świadomy sposób, potrafiła kogokolwiek przekreślić. Przejmowała się, nawet jeśli zaprezentowała całkiem inną postawę. Nie była obojętna.
- Ostatnie dwa lata spędziłam za granicą, ale chyba nie potrafię zbyt długo trzymać się z daleka od Seattle. Zresztą, moja mama niebawem wychodzi za mąż, więc zdaje się, że to odpowiednia chwila na powrót – powiedziała pokrótce, tak jak on, nie dzieląc się większymi szczegółami ze swojego życia. Zresztą, tak czy inaczej nie mogła – jeśli chciała trzymać w tajemnicy wszystko co sprawiało, że tak niepewnie czuła się w jego towarzystwie. Nadal. Chciała się oddalić; jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i wrócić do swojego domu, by przypadkiem nie spotkać już nikogo innego (nie teraz, nie tego dnia). Zamiast tego, ku własnemu zdziwieniu, na jego propozycję odpowiedziała: - Bardzo chętnie – i obdarzając go szczerym uśmiechem. Kiedy na niego patrzyła, wyrzuty sumienia rosły. Kiedy z nim rozmawiała, ciężko było jej skleić zdanie. A jednak … kiedyś był dla niej kimś ważnym, więc nie potrafiła zwyczajnie odpuścić. – Herbata i wegańskie słodycze? – zapytała, po czym również podeszła do kasy, by zrobić małe zakupy.

/ zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mnm
Ostatnio zmieniony 2021-07-30, 18:41 przez Ackley Lanaghan, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 1
Dla Heleny dzień, w którym nie zjadła niczego czekoladowego, był dniem straconym. Robiła to codziennie, dlatego w The Cookie Counter bywała dość często. Głównie dlatego, że był w pobliżu jej domu, a po za tym mieli przepyszne słodycze. Po drodze z pracy wpadła do babci, by sprawdzić czy wszystko u niej w porządku. Posiedziały wspólnie parę minut, a kiedy zaczął zapadać zmierzch, Helena zdecydowała się na powrót do domu. Zazwyczaj wracała spacerkiem, dlatego, że babcia nie mieszkała daleko, ale również dlatego, że po prostu chciała oczyścić swój umysł. Czasami łapały ją silne stany przygnębienia. Brakowało jej wszystkiego, co kiedyś miała. Tęskniła za mamą i innymi osobami (których imion nie wypowiadała w swojej głowie z czystej przekory) i marzyła, by choć na moment wrócić do tamtych czasów. Nie było to niestety możliwe, a Hargrove musiała w końcu ruszyć naprzód. W planach miała odwiedzenie przyrodniego brata, który jeszcze nie wiedział o jej istnieniu. Nie miała póki co, tyle odwagi, by stanąć w drzwiach Gabe’a. Babcia ciągle powtarzała jej, że powinna zapomnieć i w końcu znaleźć sobie kogoś, bo przecież była młoda i miała masę życia przed sobą. I choć w duchu, Helena przyznawała jej rację, nie mogła się przemóc, by zrobić cokolwiek w tym kierunku. Nadal miała złamane serce i chyba bała się kolejnego ciosu. Na szczęście jej humor miały poprawić babeczki. Tak, dziś zamierzała postawić na babeczki z czekoladą i wiśniami. Weszła do cukierni z takim zamiarem, zamówiła jedno duże ciacho i sok jabłkowy i zmierzała do swojego ulubionego stolika w kącie, kiedy zauważyła, że ktoś przy nim siedzi. Poznała go właściwie od razu. Przecież znała doskonale jego ciało, jego uśmiech, jego gesty. Bardzo chciała się wycofać, a jednocześnie zrobić coś innego. Podeszła, wzięła babeczkę w dłoń i wcisnęła ją w twarz Ackleya.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ccc
Ostatnio zmieniony 2021-09-02, 17:40 przez Ackley Lanaghan, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powiedzieć, że Helena nie była dziecinna to skłamać. Ostatnie wydarzenia w jej życiu trochę zaburzyły tę jej radość życia, sprawiły, że przestała uśmiechać się tak często jak zazwyczaj, przestała uparcie dopytywać o wszystko, skakać, kiedy naprawdę się cieszyła, czy śpiewać pod nosem z przyzwyczajenia. Kochała bajki i to filmy animowane najczęściej oglądała. Była zwariowana. Gdzie się to wszystko zapodziało? Gdzie jest ta stara Helena, która tak bardzo kochała wszelkie wygłupy? Śmierć matki odcisnęła na niej piętno, ale nie sądziła, że kiedykolwiek straci Ackleya. Tak bardzo go kochała, że czasami wydawało jej się to śmieszne, bo jak można tak kogoś kochać? Ponad wszystko, zupełnie bez opamiętania. Więc dlaczego ten przeklęty los postanowił być tak podły? Przeklęty los? To wcale nie była wina losu, Helena wiedziała, że to wina Lanaghana i jego moralności. Jego pieprzonej moralności, która nie miała nic wspólnego z logiką. Teoretycznie wiedziała, dlaczego zrobił to wszystko. Bo chciał zachować się poprawnie, dobrze, w porządku. Tamta dziewczyna była chora i Lena doskonale wiedziała, że to nie była miłość, ale i tak bardzo ją to zabolało. Czuła się zdradzona i oszukana. Dlatego zupełnie nie pomyślała, kiedy babeczka wylądowała w jej dłoni, a następnie na twarzy byłego faceta. Hargrove często tak robiła. Nie myślała, tylko działała. Tak było również tym razem. – Bo cię nie lubię, jesteś w mojej ulubionej kawiarni i zajmujesz mój ulubiony stolik. Czy to nie są wystarczające powody? – zapytała, przyglądając mu się ze złością. Na pewno doskonale to widział. Była wściekła, jak nigdy dotąd. Bo chyba wściekłość, to ostatnie uczucie, które kiedykolwiek jej towarzyszyło. Najpierw starała się zrozumieć. Tylko po prostu nie potrafiła. Chciała coś jeszcze dodać, coś zajadliwego. Że ma nadzieję, że układa mu się w związku, ale nawet nie wiedziała, czy ta dziewczyna jeszcze żyje. W końcu wtedy, kiedy wyznała mu swoje marzenie, wszystkim wydawało się, że była już na granicy życia i śmierci.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”