WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
Nie upierał się, gdy chciała pojechać sama, chociaż nie rozumiał dlaczego. Czyżby chciała go wystawić? Jasne, po ich ostatniej kolacji w restauracji był lekko skonfundowany i właściwie nie bardzo wiedział, co dalej zrobić. Jeśli myślała o nim tak często, jak on o niej, oboje mieli przesrane. Ale nie umiał powiedzieć jej, by odeszła, by to zostawiła, bo nie był jej wart, ale był egoistą. I chciał ją dla siebie. W tej pieprzonej sukience, w której wysiadała właśnie z samochodu. Uber. Przynajmniej nie jakiś gnojek, były chłopak czy znajomy, tak? Jeszcze musiałby się zachowywać jak zazdrosny nastolatek, a chyba bardziej pogrążyć się już nie mógł. Ostatnio sporo rzeczy mu się zwaliło na głowę, a odejście Any i ich kłótnia była tylko strzałem w kolano. Nie zbyt chciał tu być, ale musiał, no i zaprosił tu Maeve, więc odwoływanie w ostatniej chwili było idiotyczne. Dostrzegł ją w pierwszej sekundzie, odrywając wzrok od wyświetlacza telefonu. Jego oczy powędrowały prosto od zgranej nogi, odsłoniętej przez wycięcie w sukience. You will be death of me, Thompson. Jak mogłaby pomyśleć, że chciał zastępstwo za nią? W tym momencie chciał po prostu przyszpilić ją do ściany i po prostu mieć. Na różne sposoby i na pewno nie tak, jak to robili gentlemeni.
- Hej - obserwował ją całą drogę, którą pokonywała do niego. Uśmiechnął się, gdy podeszła bliżej i mógł wciągnąć nosem zapach jej perfum. - Raczej szukam drogi ucieczki - szepnął jej na ucho i podał jej swoje ramię - nie przejmuj się tym, byłem wcześniej, bo i tak musiałem coś załatwić - pokazał jej, by skierowali się do środka, a potem do głównej sali, gdzie odbywał się bankiet. Niestety Jasper nie mógł się skupić i choć odebrali od kelnera alkohol, a on mógł się dzięki temu rozluźnić, nie przestawał myśleć o jej ustach. - Będziesz musiała mi wybaczyć, kilka razy nawet, pamiętaj, jestem tu biznesowo, ale im szybciej się z tym uporam, tym szybciej będziemy mogli cieszyć się swoim towarzystwem. Przy stołach będą przekąski, gdybyś zgłodniała, a kelner ma na Ciebie taką ochotę, że raczej szampana tej nocy Ci nie zabraknie - mruknął, bawiąc się kosmykiem jej włosów, gdy ta sączyła alkohol ze swojego kieliszka.
-
- Masz do załatwienia coś poważnego? - zapytała z zaciekawieniem ochoczo chwytając za kieliszek szampana, bo może dzięki niemu zdoła się odrobinę rozluźnić - Zresztą nie przejmuj się. Jestem w stanie poradzić sobie sama - dodała lekko wzruszając ramionami i biorąc odrobinę za duży łyk alkoholu. Cóż, cieszyła się, że przynajmniej nie będzie czasu do wracania do rozmowy z restauracji, bo wciąż była zawstydzona własnymi słowami i nie bardzo wiedziała w jaki sposób traktować tą relacje. - No i będę miała towarzystwo - mruknęła mając na myśli kelnera o którym wspominał i uśmiechnęła się w jego kierunku. Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Może chciała wzbudzić lekką zazdrość w swoim towarzyszu? Choć czy powinien być zazdrosny skoro wcześniej wspomniała mu o tym, że jego osoba często gości w jej myślach? - Ale skoro wspomniałeś o cieszeniu się swoim towarzystwem to co powiesz na to, że tym razem to ja zdecyduje co będziemy robić? - uśmiechnęła się do niego zadziornie i przejechała dłonią po jego ramieniu. Jej wzrok sugerował, że raczej nie jest to propozycja i nie przyjmuje odmowy.
-
- W sumie to wiesz, jak to bywa w biznesie. Musisz czasem wydać się zainteresowany ich życiem, by coś zyskać. A poza tym, mam dwie przysługi do odebrania, a niektórzy nie bardzo mają czas na pójście ze mną na kawę. To dziwne, prawda? Wydawałoby się, że jestem całkiem czarującym towarzystwem - mrugnął do Maeve uśmiechając się szeroko, bo przecież nie mogła powiedzieć, że było inaczej! - Nie przyzwyczaj się do niego - prychnął i wywrócił oczami, gdy podjęła rozmowę o kelnerze. Oh, te mood swings, panie Davenport. Sam sobie podkładał nogę, a potem był zły, że to wykorzystywała. Chciała wzbudzić w nim zazdrość? No cóż, naprawdę musiała uważać, bo kelner mógłby źle skończyć! A chyba nie chciała mieć nędznej duszy na sumieniu? Znaczy, niewinnej.. ta. Wtedy jednak nastrój między nimi ponownie się zmienił. Uśmiechnął się zadziornie i spojrzał na nią z góry. - Jeśli będziesz mnie tak kusić, możesz zapomnieć o swoich planach - mruknął jej do ucha, po czym pocałował w policzek, zostawiając na moment.
Na trochę długi moment, biorąc pod uwagę, że od słowa do słowa zgarniali go jacyś ważniacy. Nie zostawił jej jednak bez zainteresowania. Od czasu do czasu ich spojrzenia się spotykały, wywracał teatralnie oczami, uśmiechał się do Maeve zadziornie znad szklanki wypełnionej whisky, a gdy podchodził do stołu skupiał całą uwagę tylko na niej. Zbadał wyjątkowo skórę na jej odkrytej nodze, a także dowiedział się jakich perfum używała. I co najbardziej smakowało jej na szwedzkim stole, bo przecież to były kluczowe informacje. Jednak po czterdziestu minutach był już tak cholernie znużony, że gdy widział po raz kolejny tego kelnera obok niej - miał ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Kiedy on zrozumie, że Thompson miała towarzystwo? Ile jeszcze on sam wytrzyma? Chyba nie długo, bo w końcu przerwał jakiemuś biznesmenowi w połowie zdania, przeprosił i podszedł do niej, gdy była tak żywo zajęta rozmową z młodym chłopakiem. - Wybacz nam chłopcze - zabrał dziewczynę za rękę i pociągnął ją na korytarz. Zatrzymali się jednak dopiero za dwoma zakrętami. Delikatnie przyszpilił ją do ściany i oparł o nią dłoń nad jej ramieniem. - Wiesz, że przez Ciebie nie mogę się za cholerę skupić? - Zapytał, patrząc jej prosto w oczy. Byli zdecydowanie za blisko.
-
- No tak, jesteś bardzo czarujący. Nie wiem jak oni mogą Ci odmawiać - mruknęła ironicznie, a kąciki jej ust uniosły się w złośliwym uśmiechu. Posiadała stosunkowo niewielką wiedzę na temat prowadzania biznesu, jednak była świadoma tego, że zwykle tego typy imprezy służą do nawiązywania nowych kontaktów i utrwalania starych. Nie zamierzała, więc mu w tym przeszkadzać, czy też dąsać się, że nie poświęca jej wystarczająco dużo czasu. W końcu przyszedł tu z konkretnym zamiarem, a ona nie powinna mu niczego utrudniać.
- Dlaczego nie? Wydaje się być bardziej sympatyczny, niż większość osób tutaj - odparła szeptem, aby przypadkiem nikt poza nim jej nie usłyszał.
Chciała jeszcze coś odpowiedzieć na jego następne słowa, jednak ten już zniknął w towarzystwie kogoś znajomego. A ona? Cóż, z początku nawet próbowała zagaić rozmowę z kobietami stojącymi nieopodal, ale nie szło jej to za dobrze. Miała wrażenie, że czuje na sobie ich oceniający wzrok po czułościach wymienionych z Davenportem i może lekką zazdrość. Nie zamierzała, jednak się nad tym rozwodzić i ostatecznie skończyła w towarzystwie kelnera i szampana. Całkiem dobrze jej się z nim rozmawiało, jednak wciąż jej uwaga skierowana była gdzie indziej, a mianowicie w stronę Jaspera, który lawirował wśród gości. Posyłała mu co chwilę lekki uśmiech, a kiedy ich wzrok się spotykał odrobinę specjalnie przysuwała się bliżej swojego towarzysza rozmowy z rozbawieniem obserwując jego reakcje. Zupełnie nie spodziewała się tego, że ten nagle przerwie rozmowę i do nich podejdzie, także uniosła lekko brwi ze zdziwieniem czując, że ciągnie ją gdzieś za rękę i rzuciła jeszcze krótkie przepraszam na chwilę w stronę kelnera. - Gdzie idziemy? - zapytała zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi, ale już po chwili stało się to jasne.
- Przerwałeś mi bardzo interesującą rozmowę - mruknęła z udawaną pretensją czując, że bicie jej serca przyspiesza, kiedy odległość między nimi uległa zmniejszeniu. Był blisko. Naprawdę blisko. Z jednej strony chciała jak najszybciej uciekać, a z drugiej nie ruszać się o krok. Ostatecznie wybrała drugą opcję i zawiesiła ramiona na jego szyi starając się uspokoić oddech - Nie mam pojęcia o co Ci chodzi - odparła uśmiechając się przy tym zadziornie i bezczelnie wpatrywała się w jego tęczówki wręcz w nich tonąc - Jak tam idą interesy? - zapytała, choć w tej chwili nie bardzo ją to obchodziło. Alkohol dodawał jej odwagi, więc nie czekając nawet aż zdąży odpowiedzieć zbliżyła twarz i delikatnie musnęła jego usta swoimi.
-
Tym razem on na odchodne wywrócił oczami, bo dobrze wiedziała, że kelner ma się nijak do niego, ale dobrze. Jeśli to przynajmniej poprawi jej humor i zdoła przetrzymać nudne minuty bez niego, niech będzie. Skąd jednak miał wiedzieć, że tak bardzo zirytuje go fakt, jak Maeve dobrze czuła się w towarzystwie chłopaka? Przyszła tu z nim, a flirtowała z innym? On gadał o kompletnie nudnych i potrzebnych rzeczach dla country clubu i nie tylko, natomiast jego partnerka zbierała komplementy od chłopca w białej koszulki i muszce z tacą, na której miał już resztki alkoholu. Powinien spadać z tym do kuchni. Zazdrosna strona Jaspera wzięła górę i cóż, pierwszy raz od dłuższego czasu dał się ponieść emocjom. Nawet nie wiedziała, jak bardzo go to irytowało; fakt, że nie mógł być opanowany przy niej, że każda sekunda musiała być poświęcona jej, że był zazdrosny, chciał ją tylko dla siebie. Dawno się tak nie czuł i to go przerażało, a jednocześnie, czuł złość. Na siebie, na nią, na tą całą sytuację. Nic więc dziwnego, że postanowił się z nią ulotnić, jakkolwiek źle to obecnie wyglądało.
Byli sami na korytarzu, zadbał o to, by weszli w odpowiedni, w którym przebywali jedynie goście hotelowi. Nikt nie powinien ich tu znaleźć, a nawet jeśli, trochę mało go to obchodziło. - Pieprzę to, Maeve - syknął, bo co go obchodziła jakaś rozmowa z kelnerem? - Chyba, że wolisz, by to on zajął moje miejsce, hm? Taki interesujący jest, co? - wycedził przez zęby, spoglądając pewnie w jej tęczówki. Podniecała go w każdym calu i nie mógł wiecznie tego ukrywać. Nie znali się długo, ba, byli na dwóch prawie-randkach, ale byli też dorośli. Seks bez zobowiązań nie brzmiał tak źle, co nie? Zwłaszcza, że on nie mógł jej ich dawać, nie mógł jej narazić na to, a już na pewno nie mógł zdradzić swojego przyjaciela. w taki sposób. - To może Cię oświecę, co? - Próbowała zgrywać niewiniątko, ale grzeczne panny się tak nie ubierają. Dlatego przesunął dłonią po jej udzie, kciukiem zahaczając o wewnętrzną stronę i wsuwając się pod materiał. - Pieprzyć je - syknął, zanim ich usta się złączyły. Zaskoczony, że to ona wykonała ten krok nie musiał już nic więcej mówić. wplótł palce w jej włosy, odrywając się od ściany i odwzajemnił pocałunek. Pogłębił go, nie bawiąc się w jakieś delikatne i romantyczne gesty. Pragnął jej, chciał by to wiedziała, by to czuła, bo nie wiedział jak długo wytrzyma bez niej w swoim łóżku.
-
Może powinna się odsunąć czując jego dłoń pod materiałem swojej sukienki, jednak nie zrobiła tego. Nie protestowała. Oddychała ciężko nie wiedząc, czy dobrze robi pozwalając mu na takie zachowanie, jednak nie potrafiła nic poradzić na to, że tak cholernie bardzo zawrócił w jej głowie przez co nie myślała o niczym innym, niż o jego ustach. Uśmiechnęła się czując, że odwzajemnia pocałunki. Była całkowicie nimi pochłonięta. Chciała przyciągnąć go jeszcze bliżej, pozbyć się górnej części jego garderoby i dopiero w tym momencie doszło do niej, że są na hotelowym korytarzy, gdzie właściwie każdy może ich zobaczyć. Może nawet jakiś znajomy jej ojca i już wyobrażała sobie jego minę pełną dezaprobaty po usłyszeniu o jej poczynaniach. Chyba właśnie dlatego niechętnie oderwała się od Davenporta z trudem próbując uspokoić oddech - Nie chcę robić Ci problemów - odparła w końcu opierając się plecami o ścianę, a jej dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej. W końcu mu też nie byłoby raczej na rękę, aby ktoś dostrzegł, jak się obściskują. Zwłaszcza, że wciąż miał jakąś niedokończoną rozmowę - Ale chętnie z Tobą stąd ucieknę, jak już wszystko załatwisz - uśmiechnęła się figlarnie przegryzając dolną wargę.
-
W końcu po chwili przekonała się dlaczego właściwie nie chciał mieć za wiele wspólnego z kobietami, które prawie wieszały mu się na szyi. Maeve była dla niego niczym zakazany owoc i potrzebował ją mieć, nawet jeśli ona o niczym nie wiedziała. Nawet jeśli miałaby go znienawidzić w efekcie końcowym. Ale nie mógł powiedzieć, że było to coś więcej niż fizyczne zauroczenie, bo jak zauważyła, nie znali się długo. I nie znali się za dobrze. Mimo to, całował ją teraz tak, jakby jutra miało nie być i miał gdzieś, że byli na korytarzu i ktoś mógł ich przyłapać. Dłonie bruneta szybko odnalazły nagie fragmenty jej skóry i cóż, zaciskał na niej palce coraz mocniej i pewniej. Praktycznie uniósł lekko jej udo, by mogła go objąć, ale wtedy ta przypomniała sobie o tym, że to nie miejsce i czas. Szlag by to. - Nie wiem czy nie jest już na to za późno - mruknął i oparł czoło o jej czoło, oddychając szybko i niemiarowo. Puścił spokojnie jej nogę i oparł się dłońmi o ścianę za brunetką. Nie mówił o tym, że prawie wpadli lub, że ktoś ich zauważył, ale o tym, że miał problem. Na dole. W spodniach. I to całkiem normalne, bo był dobrze funkcjonującym facetem, a ona niesamowicie seksowną i piękną kobietą. Zacisnął mocniej wargi i przymknął na moment oczy, by się uspokoić. Musiał to uszanować, nie mógł jej przecież w ten sposób wykorzystywać. - Wolałbym wynająć tutaj jakiś pokój i po prostu z Tobą tam zniknąć, ale okej. Szanuję wybór - odsunął się od Thompson, zerkając na nią jeszcze raz i wywrócił oczami. Zachowywał się jak nastolatek na balu maturalnym. Tragedia. Powinien dać sobie w twarz i się ogarnąć, a nie być niedojrzałym dupkiem. Był przed czterdziestką, w jego wieku i pozycji trzeba było mieć jakiś umiar, czy coś. - W takim razie, chodźmy - podał jej swoje ramię, by mogli wrócić na salę bankietową. W jednym się z nią zgadzał. Był w trakcie negocjacji i nie powinien tego wszystkiego rzucać, to by się źle odbiło na jego interesie, dlatego postanowił przeprosić za tą małą scenę. Choć jego oczy wcale nie odrywały spojrzenia od rezydentki.
Kolejne minuty wlokły się nie ubłagalnie, a on w głowie miał tylko obraz rozmazanej szminki Mae i jej zarumienione policzki w tamtym korytarzu. Smakowała obłędnie, połączenie słodkiego deseru z szampanem było niczym w porównaniu, że była jak ten owoc, którego nie powinien nigdy zrywać. Kończył właśnie rozmowę z sędzią, gdy wypatrzył Thompson przy barze. Oczywiście obok niej stał jakiś dupek, który próbował namówić ją na kolorowy koktajl i rozmowę, a Jaspera aż świerzbiło, by mu dać w pysk.
-
Nie chciała wcale się od niego odrywać. Brakowało naprawdę niewiele, aby sama zaciągnęła go do jakiegoś pokoju nie bawiąc się nawet w jakieś rezerwacje. Zdecydowanie za bardzo na nią działał. Nigdy wcześniej nie zachowywała się w taki sposób. Obściskiwanie się w hotelowym korytarzu z facetem z którym widziała się z raptem kilka razy i jeszcze dążenie do czegoś więcej. Brawo, Maeve. Świetny plan! Wręcz najlepszy ze wszystkich możliwych. Problem był w tym, że naprawdę tego chciała. Poczuć jego dotyk na swojej skórze i wyprzeć się wszystkich uprzedzeń. Po prostu być z nim sam na sam. Przegryzła policzek od środka delikatnie przymykając powieki. I właściwie o mało nie rzuciła hasłem, że czemu nie, chodźmy, jednak on się odsunął i nie było już o czym mówić - Mhm - mruknęła pod nosem niechętnie odrywając się od ściany i rozejrzała się jeszcze w koło, czy aby na pewno nikt nie przyglądał się całemu zajściu. Aktualnie na szczęście nie i oby wcześniej również. Podążyła, więc tuż za nim, jednak przed wejściem do głównej sali postanowiła skręcić jeszcze w stronę łazienki, aby doprowadzić rozmazany podczas pocałunków makijaż do porządku. Liczyła na to, że nikogo tam nie zastanie, a jednak po wejściu napotkała na lekko zaskoczone spojrzenia zgromadzonych tam kobiet. Cudownie. Z wielką chęcią zapadłaby się teraz pod ziemię. Zamiast tego, jednak starając się zachować pozory poprawiła to co chciała i wyszła mając nadzieję, że te jednak nie skojarzyły faktów, chociaż czy Jasper nie rozmawiał z mężem jednej z tych kobiet przed swoim nagłym wyjściem z nią? Nie miała pojęcia. Może tylko miały podobną sukienkę. Oby, bo zdecydowanie chciała uniknąć niepotrzebnych plotek. Od razu po wyjściu skierowała się w stronę baru, aby wyzbyć się wrażenia, że wszyscy o wszystkim wiedzą i jej się przyglądają. Parę drinków i czuła się już trochę lepiej. Niestety jej poprzedni towarzysz rozmowy gdzieś wyparował. Kiepska sprawa zwłaszcza, że teraz pozostawała jej rozmowa z gośćmi i alkohol, który pozwalał jej powstrzymać falę zażenowania i śmiechu, kiedy po raz kolejny słyszała o szóstym rozwodzie, braku pomysłu w których egzotycznym kraju spędzić weekend i plotkach na temat zupełnego braku wyczucia stylu przez jakąś znienawidzoną przez zgromadzone grono kobietę. Na dobra, parę razy się uśmiechnęła, jednak nie potrafiła wytrzymać i wciąż udawać, że faktycznie to bardzo prawdopodobne, że pani w zielonej sukience nie może schudnąć przez nieznaną nikomu chorobę, a nie przez to, że sączy już kolejny kieliszek szampana i co chwilę sięga po jakąś przekąskę. Po chwili miała już na tyle dość i na tyle bardzo szumiało jej w głowie, że ignorując zupełnie mężczyznę, który usiłował nawiązać z nią rozmowę postanowiła podejść do Jaspera, który właśnie wdał się z kimś w żwawą dyskusje i stanąć tuż obok niego - Witam - uśmiechnęła się grzecznie w stronę nieznajomego mężczyzny - Maeve Thomspon - przedstawiła się i zmarszczyła brwi z uwagą przyglądając się towarzyszowi rozmowy Davenporta próbując sobie przypomnieć skąd go kojarzy. Niestety dla wszystkich zgromadzonych udało jej się to - .. a Pan chyba kiedyś zwymiotował na dywan moich rodziców. Mama była wściekła - odparła przypominając sobie tamte wydarzenia i z początku nie zdając sobie sprawy z tego co właśnie palnęła. Przecież to nie był tylko i wyłącznie znajomy jej ojca, a również chyba ktoś ważny, a przynajmniej tak jej się zdawało - Przepraszam, chyba się pomyliłam. Tamten mężczyzna był w towarzystwie chyba jakiejś innej kobiety - dodała po chwili z przepraszającym uśmiechem na ustach starając się jakoś wybrnąć z sytuacji, ale chyba wcale jej nie polepszyła patrząc na wzrok żony Sędziego. Zdecydowanie powinna mieć kategoryczny zakaz spożywania alkoholu, bo po nim zamiast chwilę pomyśleć nad słusznością swoich słów, to po prostu mówiła.
-
Davenport natomiast postanowił, że posłucha jej "prośby". Nie nalegał na to, by kontynuowali, by udali się do pokoju i po prostu to zrobili, ale wrócił z nią na sale. Dał też swobodę, gdy chciała udać się do łazienki, mówiąc, że będzie się kręcił wokół ludzi w razie czego i podczas, gdy ona próbowała uciec od ciekawskich spojrzeń kobiet w łazience, on znów zajmował się interesami. Mijała minuta za minutą, obserwował kątem oka Thompson, ale nie sądził, że nagle zjawi się obok niego i wypali coś takiego. Był zły, bo nie chciał, by ludzie znali jej nazwisko. Głównie ze względu na bezpieczeństwo, ale też dlatego, że jej ojciec był znany nie tylko z grubego portfela. Dla tych ludzi stawała się więc pionkiem w grze, a on nie powinien na to pozwolić. Zacisnął więc mocniej szczękę, gdy przedstawiła się, obejmując ją nagle trochę mocniej w pasie. Musiał pokazać, że była jego i żeby nawet nikt nie wpadł na to, by cokolwiek próbować. - Mae - mruknął ostrzegawczo, ale to nie powstrzymało dziewczyny, która wypaliła kilka zdań za dużo, na co Jasper parsknął śmiechem. - Wybaczą państwo, to najwyraźniej pomyłka - pokręcił głową z niedowierzaniem - dokończymy tą rozmowę w biurze, spodziewaj się mnie jutro z rana - skinął głową i zabrał Thompson za rękę. - Czy to kara, za to że kazałem Ci czekać? - Zapytał cicho do jej ucha, kierując się do wyjścia z sali. Sięgnął po kieliszek z tacy kelnera, wypił wszystko na raz i odstawił go przy samych drzwiach na jakiejś donicy z fikusem.
-
Zupełnie nie rozumiała jego reakcji po tym jak się przedstawiła. Nie widziała w tym nic złego. W końcu tak wypadało. Nie zważała, jednak wtedy na jego ostrzegawcze słowa i kontynuowała swoją wypowiedź, która jak się okazało była dość mało.. subtelna. Niestety wypowiadając owe słowa nie zdawała sobie z tego sprawy. Dopiero miny osób przysłuchujących się rozmowie i zachowanie Jaspera ją o tym uświadomiły - Tak, to naprawdę pomyłka - przytaknęła swojemu towarzyszowi ochoczo i naprawdę była przeszczęśliwa, że ją stamtąd zabiera zanim udało jej się jeszcze bardziej skompromitować biednego Pana Sędziego i siebie również. Zastanawiała się tylko, jak bardzo w skali od 0 do 10 brunet jest zły. Jego mina wskazywała na solidne siedem, ale miała nadzieję, że to tylko pozory. W końcu się roześmiał? Może potraktował to jako żart? Może wszyscy pomyśleli, że jest to jedynie żart i wcale nie wypadła w oczach wszystkich tak źle?
- Nie, nie .. - zaprzeczyła kręcąc głową, jednak nie uważał tego za żart - Ja.. nie chciałam. Po prostu to było pierwsze, co mi przyszło do głowy i powiedziałam to na głos - odparła, kiedy znaleźli się na zewnątrz. Naprawdę nie zrobiła tego umyślnie, choć chyba łatwiej było uwierzyć w to, że wszystko było zaplanowane, niż w to, że palnęła takie coś niechcący. - Przypomniała mi się po prostu, że zniszczył ulubiony dywan mamy, bo zwymiotował i.. - urwała chwytając się za głowę. Cholera, naprawdę nie powinna wspominać na bankiecie o rzyganiu i to osobie, którą widziała drugi raz w życiu. W tym za pierwszym razem w nie najlepszym stanie - Boże, rodzice mnie zabiją jak się o tym dowiedzą - mruknęła biorąc głęboki wdech powietrza. Chyba już, jednak wolała mieć awanturę za obściskiwanie się na korytarzu, niż za to.
- A ty? bardzo jesteś zły? - zapytała po chwili, kiedy nareszcie udało jej przypomnieć, że to Jasper jest najbardziej poszkodowany w tej sytuacji i to mu przeszkodziła właśnie w dobijaniu jakiegoś ważnego interesu - Naprawdę przepraszam.. ale skoro już rzygał u moich rodziców, to chyba mają z nim jakiś dobry kontakt i mogę zapytać, czy by Ci pomogli w przekonaniu go do tego do czego chciałeś go przekonać - zaproponowała nieśmiało. Niby ostatnio jej kontakt z rodzicami był średni, ale mogła spróbować. W końcu musiała się jakoś zrekompensować.
-
- Nie jestem, choć Twój ojciec zapewne nie będzie szczęśliwy słysząc o tym, jak prawie rozwaliłaś małżeństwo Gilberta - pokręcił głową. - Posłuchaj Mae, wszyscy wiedzą, że on nie jest najwierniejszym mężem na świecie, ale jego żona bardzo mocno udaje, że wszystko gra. Wiesz, chodzi o kasę. Już dawno nie byli szczęśliwi, właściwie papiery rozwodowe powinny być już dawno u prawników, ale ona czerpie korzyści z tych wszystkich bankietów i tytułów - wzruszył ramionami - trochę duma ją zaboli, że ktoś prawie obcy o tym wie, a ja jutro z nim pogadam i wszystko załagodzę. Nie martw się jednak, nie zrobiłaś ostatecznie nic, co by mi zaszkodziło - ujął jej dłoń i przyciągnął do siebie dziewczynę. Zgarnął kosmyki jej włosów za ucho i uśmiechnął się czule. - W skali jeden do dziesięć jak bardzo jesteś pijana? Bo nie wiem czy jedziemy do mnie czy wolisz wrócić do własnego łóżka - mruknął, spoglądając na nią z góry. Nie chciał wykorzystywać jej stanu, poza tym, obawiał się, że nawet jak do niego dojadą to Thompson pewnie zaśnie w trybie ekspresowym.
-
- Mam nadzieję, że Ci się to uda - mruknęła opierając się o jego tors. Przynajmniej nie był, aż tak bardzo na nią zły i jednej awantury udało jej się uniknąć. Dobrze było, aby również następna nie doszła do skutku - Jakbyś szepnął mu słówko o tym, żeby nie mówił o całym zajściu moim rodzicom, to byłabym Ci wdzięczna - dodała po chwili korzystając z okazji. Może brzmiała, jak nastolatka próbująca się wymigać ze szlabanu, czy czegoś podobnego, ale naprawdę bardzo chciała, aby się o tym nie dowiedzieli. Od razu stwierdziliby, że sobie nie radzi i przynosi im wstyd.
- Hmm - zmarszczyła brwi, jakby usiłując wykonać w głowie trudne zadanie matematyczne - Może sześć, ale bez obrzyganego dywanu - stwierdziła po chwili ze śmiechem i wciągnęła go do windy słysząc charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi - Wciąż trzymam się na nogach i oprócz gadania głupot nie jest ze mną tak źle - wzruszyła ramionami i po krótkim namyśle wcisnęła odpowiedni przycisk wskazujący piętro na którym powinni się zatrzymać - Więc chyba możemy pojechać do Ciebie - dodała uśmiechając się lekko.
-
- Córeczka tatusia boi się, że dostanie szlaban? Nie martw się, postaram się mu przemówić do rozsądku. W końcu nic nie zyska jeśli powie, że go ośmieszyłaś - wzruszył ramionami - musiałby się wtedy przyznać ponownie do zarzygania dywanu oraz tego, że jednak zdradza żonę. A tego na głos nie powie - machnął ręką, obiecując, że dla niej spróbuje załagodzić sytuację. Wplótł palce w jej włosy, opierając brodę o głowę dziewczyny i bawił się nimi przez moment. Lubił mieć ją blisko. - Jesteś całkiem urocza po alkoholu - na początku była zazdrosna i zadziorna, a teraz była jak ten mały miś, który potrzebował schronienia. - No dobrze, sześć - pokiwał głową i musnął jej usta delikatnie - w takim razie pojedziemy do mnie - skoro nie miała nic przeciwko, wciągnięty do windy spoglądał na nią, jakby chciał się przekonać, że dziewczyna jest tego pewna. Gdy jednak nie usłyszał żadnego sprzeciwu zjechali w dól i udali się do samochodu.
zt x2
przelewam siebie na płótno
prowadzę antykwariat
elm hall
Widząc jej grymas na twarzy, tragarz bez słowa zajął się walizkami. Postanowił przejść do realizacji sześć minut i trzydzieści sekund później, bo tyle sądził, że wystarczy do powrotu tego miłego uśmiechu, którym przywitała go godzinę wcześniej. Ludzie jednak czasami po prostu nie mają wpływu na swoje pomyłki, gdyż w najbardziej niespodziewanym momencie, pojawiają się czynniki z zewnątrz. Na przykład takie jak widok półnagiego, owiniętego jedynie w ręcznik mężczyzny, po otwarciu drzwi. Tragarz się nie mylił. Grymas ustąpił w zaledwie ułamek sekundy, ale na jego miejsce pojawiła się mieszanina szoku i niedowierzania. Jak. To. Możliwe.
- Na podstawie kawałka plastiku z dwiema cyferkami twierdzisz, że to Twój pokój? - zapytała powoli, robiąc krok do przodu. To był przecież jej pokój. Chociaż w innych okolicznościach wcale nie miałaby nic przeciwko dzieleniu go z kimś kto tak wyglądał. - Ubiegając Twoją odpowiedź... To. Jest. Mój. Pokój - powiedziała powoli, przerywając swój monolog potrząśnięciem włosów. Wysunęła w jego stronę dłoń, w której dzierżyła kluczyk i z niewielkim zamachem rzuciła go w stronę intruza.
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾