WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001. Maxa dzień zaczął się jak zawsze. Czyli nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Poćwiczyć w swojej domowej siłowni, bo pogoda jakoś nie sprzyjała wyjściu na dwór, a poza tym nie czuł się za dobrze, chyba brało go jakieś choróbsko, a nie chciał się bardziej rozłożyć niż jest to możliwe, dlatego został w domu. Nie znosił być chory, katar i kaszel doprowadzały go do szału. Zażywał mleko przeciwwirusowe oraz witaminy, ale jak na razie nic się nie zmieniło. No cóż, taka uroda bycia przeziębionym. Z drugiej strony nie tylko on jest teraz chory, bo teraz jest taki okres, tylko z małą różnicą, że nie mógł sobie pozwolić na chorowanie w domu. Wziął szybki i ciepły prysznic, można nawet powiedzieć, że gorący by trochę się rozgrzać. Szczerze? Nie miał ochoty iść dzisiaj do biura, ale jak już wcześniej wspomniałam, nie miał innego wyjścia. Przebrał się swój ulubiony szary garnitur od Armaniego oraz jasnoniebieski krawat i pojechał jednym swoich samochodów do firmy. Kiedy tylko wszedł czuł, że coś jest nie tak, bo każdy patrzył na niego ze współczuciem. Co jest kurde grane? Nie dał po sobie poznać, że to zauważył i poszedł do swojego gabinetu. I wtedy weszła Kora – starsza pani, która traktował jak członka rodziny. Ona jest jedną z niewielu osób, która ma prawo mówić do niego Maxio, zawsze. Powiedziała mu, że jego pojebana i pusta żona przyszła ogłosić, że jest w ciąży. Tylko trzeba zaznaczyć, że to nie jest jego dziecko, bo od ponad roku są w separacji. I nawet podczas trwania ich małżeństwa jej nie dotknął, jakoś nie kręci go plastik. Nie jest możliwym, żeby ją zapłodnił, chyba, że jest wiatropylna. W to nie będzie wnikać. Czy ten dzień nie może być jeszcze gorszym? Potarł twarz dłońmi i zdecydował, że musi do niej pójść. Jak on nie znosił tej kobiety, która jest jego żoną. Chce się jej jak najszybciej pozbyć ze swojego życia. Podszedł do gabinetu swojej ukocahnej i bez niczego wszedł. Sekretarka nawet nie opanowała, bo zauważyła jego minę.
- Musimy porozmawiać. - powiedział bez zbędnego owijania w bawełnę. Dlaczego w końcu nie może mieć spokoju i cieszyć się związkiem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I. Faye czuła się podirytowana. Od pewnego czasu była zmęczona niemal każdym aspektem swojego życia. Nic nie szło zgodnie z planem. Maximilian wciąż był żonaty, a na domiar złego jego żona robiła wszystko, aby zatrzymać go przy sobie. Wymyślała mnóstwo niestworzonych historii, rozpowiadała fałszywe plotki, okazując tym samym brak jakiejkolwiek klasy. Faye nie potrafiła jej znieść i nie chodziło tu tylko o to, że oficjalnie była w związku z mężczyzną, którego kochała. Mimo to, dziś kobieta przekroczyła dosłownie każdą istniejącą granicę. W południe wparowała do siedziby firmy, wszem i wobec oznajmiając, że spodziewa się dziecka. Oczywiście wyraźnie podkreśliła, że to Maximilian jest ojcem. Faye nie mogła w to uwierzyć. Była wykończona przez całą tą szopkę. Brunetka udała się do swojego gabinetu, aby zająć się pracą. Jako główny menadżer hotelu miała mnóstwo rzeczy do zrobienia. Klikała coś na komputerze, gdy w jej gabinecie pojawił się jej ukochany. Zmierzyła go wzrokiem i wysiliła się nawet na delikatny uśmiech. Sytuacja była trudna, ale chciała dodać mu otuchy.
— Musimy — zgodziła się, ciężko przy tym wzdychając. Takie były fakty. Mieli sobie sporo do wyjaśnienia.
— Wiem, że twoja żona kłamie. Ufam Ci, ale myślę, że będzie lepiej, jeśli chwilowo przeniesiemy naszą relację tylko na płaszczyznę zawodową. Muszę odpocząć, pomyśleć — wyznała i przetarła swoją zmęczoną twarz. Znów westchnęła. Nie wiedziała, co ma ze sobą począć. Nie rozumiała, dlaczego nie mogli cieszyć się choć chwilą spokoju. Kochała go, naprawdę. Mimo to, potrzebowała czasu, aby odnaleźć się w zupełnie nowej dla niej sytuacji. Faye delikatnie uniosła wzrok, spoglądając na niego bardzo niepewnie. Brunetka czuła, że nie miała wyjścia. Żona Max'a postawiła ją pod ścianą i chyba w końcu dopięła swojego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Max pragnął być w końcu szczęśliwy u boku kobiety, z którą było to możliwe, ale jego przeszłość pokładała się cieniem na jego życiu. Nie chciał już tego. To całe jego pożal się boże małżeństwo od samego początku było tylko i wyłącznie pomyłką. Był nieszczęśliwy, poza tym to małżeństwo istniało na papierku. Nic go nie łączyło z tą kobietą, nawet nigdy jej nie dotknął, bo nie miał na to żadnej ochoty. Dlaczego jego życie jest tak skomplikowane? Rodzice się od niego odwrócili, bo śmiał się sprzeciwić ich woli, ale nie będzie płakać nad rozlanym mlekiem. Nie chce mieć zniszczonego życia tylko pragnie w końcu zaznacz szczęścia czy to tak wiele? Dla niego nie, ale dla jego rodziców najwyraźniej. Popełnił błąd, że nie sprzeciwiał się wystarczająco gdy w ogóle zaczęli wspominać o ty cholernym małżeństwie, uniknął by teraz wielu problemów. Dobra, nie ważne. Nie będzie wiecznie marudził. Teraz jest ten czas na układanie sobie życie, tak jak chce i tego potrzebuje. Nie będzie się nikomu spowiadać z tego co robi i z kim. To nikogo nie powinno obchodzić.
– Słucham? - zapytał by się upewnić, że dobrze usłyszał. - Dobrze wiesz, że to nie możliwe i ja się na to nie zgodzę. - powiedział z uporem. - Nie mam zamiaru tego zostawić. Do tej pory to tolerowałem, ale przegięła. Nigdy nie dotknąłem tej idiotki nawet kijem, cholera wie z kim się puściła, jednak nie dam się w to wrobić. - mimo iż jego słowa są dobitne wypowiadał je spokojnie. Zachowanie jego jeszcze żony jest totalnie bez sensu, ale to ukróci. Rozwiedzie się, gdy dowiedzie, że ten dzieciak, którego nosi nie jest jego. Jak można wrabiać kogoś w dziecko, skoro nawet się z nim nie spało? Wiedział, że tak kobieta jest głupia, ale nie sądził, że aż tak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brunetka nie przypuszczała, że sprawy między nimi skomplikują się do tego stopnia. Maximilian był miłością jej życia, ale Faye była zmęczona ciągłymi intrygami jego żony. Kobieta nieustannie rzucała jej kłody pod nogi, znacząco komplikując jej życie. Spodziewała się po niej niemal wszystkiego, ale nigdy nie sądziła, że posunie się do czegoś tak okropnego. Wiedziała, że kłamała. Znała Maximilian i ufała mu w stu procentach. Widziała, jak na nią patrzył. Kochał ją i tylko ją, a nie tą bezmózgą wariatkę. Mimo to, O'Donell potrzebowała przerwy. Musiała przemyśleć sobie to i owo. Sama nie wiedziała, czego tak naprawdę chciała.
— Max, proszę Cię… nie zrozum mnie źle, ale naprawdę potrzebuję czasu. Jestem zmęczona. Wierzę Ci, ale mam dość intryg twojej stukniętej żony. Dopóki rozwód nie dojdzie do skutku, nie możemy się widywać — odparła, zaciskając pięć. Słowa, które właśnie padły z jej ust, sporo ją kosztowały. Nie chciała tego, ale czuła, że postępowała słusznie. Miała nadzieję, że ich rozłąka nie potrwa długo.
Ciężko westchnęła i spuściła wzrok, po czym spojrzała na niego nieco niepewnie. Próbowała powiedzieć mu coś jeszcze, ale nie potrafiła. Nie miała pojęcia, jak w prosty sposób powinna przekazać mu, że przenosi się do siedziby firmy w Nowym Jorku. Wzięła głęboki wdech i delikatnie ujęła jego dłoń. Uniosła kąciki ust ku górze i zebrała się na odwagę, aby spojrzeć mu w oczy. — Wiem, że nie będzie nam łatwo, dlatego na jakiś czas wyjeżdżam do Nowego Jorku — oznajmiła, podnosząc się ze swojego skórzanego fotela. Skrzyżowała ręce wokół klatki piersiowej, uważnie przyglądając się Pattersonowi. Mężczyzna wyglądał tak, jakby właśnie wylano na niego kubeł zimnej wody. Wiedziała, że jej decyzja go zrani, ale na ten moment nie było odwrotu. Faye czuła ogromną determinację, aby dopiąć swego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Samego Maxiniliana zachowanie tej kobiety doprowadzało go do szału. Czasami rozważał nawet pewnego rodzaju pozbycie się jej, ale wszystko to pod wpływem bardzo wielu negatywnych emocji, które nie opuszczały tego młodego człowieka od pewnego czasu. Patterson nie pamiętał kiedy miał taki cudowny spokój, oczywiście kiedy był małym chłopcem było zupełnie inaczej, ale dorosłe życie dosłownie kopało jasnowłosego po jajach. W pewnym momentach nie wiedział co ma zrobić. Miał ogromną chęć usiąść w wielką butelką jakiegoś mocnego alkoholu i się po prostu tak upić, a może nawet nawalić w taki sposób, że urwie się film na kilka godzin. Jego kochana babunia mu na to nie pozwoli. Starsza pani Patterson jest jedyną osobą, która trzyma stronę swojego wnuka i go nie ocenia, ba, wiele razy mu powtarzała, że nie lubi żony Maxs i wiecie co? Miała totalnie racje, bo on jej nie znosił. Dawno już mu zaproponowała, że może z nią zamieszkać i się zgodził. Wbrew pozorom zajebiście mieszka się z babką, bo jak by nie miało? Skoro to ona go wychowała? Była w domu swojego syna częstym gościem i mężczyzna nie mógł się doczekać by zobaczyć straszą panią. Był to jeden z wielu powodów, dla których odnowił jej cały dom, dosłownie cały. Posiadłość jego ogromna, ale babcia nie miała funduszy na to by doprowadzić dom do ładu i wtedy wkroczył on i teraz dom jest nowoczesnym budynkiem, ale nie stracił swojego charakteru.
- Chcesz mnie tak po prostu zostawić z tym wszystkim? - zapytał, ale chyba niepotrzebnie, bo blondynka już podjęła decyzje. Czyli zostanie z tym wszystkim sam, jak widać jego życie nie za bardzo się zmieniło, bo od jakiegoś czasu zostaje pozbawiony sam sobie ze wszystkim co go spotyka. - Nie będzie łatwo? Ty mnie po prostu z tym zostawiasz.- mimo że szalały w nim emocje mówił spokojnie. Max nigdy nie podnosił głosu, bo wychodzi z założenia, iż to nic nie daje, wręcz przeciwnie komplikuje wiele rzeczy. - Zdajesz sobie sprawę, że właśnie o to jej chodziło? I jak widać dopięła swego. - młodzi nawet w rozmowie nie używali imienia byłej żony Pattersona, bo właśnie tyle do niego znaczyła – nic. Brzmi okropnie, ale czego można oczekiwać od kogoś, kto został zmuszony do ślubu? No właśnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| jakiś tam czas po wszystkim

Powrót z Hawany do rzeczywistości nie należał do najłatwiejszych. Mimo wszystko, Jackson czuł się całkiem nieźle, a wypad na Kubę zdecydowanie dobrze zrobił zarówno jemu, Sarah jak i ich związkowi. Oczywiście teraz pewnie S chodziła zestresowana, bo z Megan nie było najlepiej, a on sam załatwiał jakieś dragonowe interesy. W tym momencie siedział jednak w domu, w gabinecie i przeglądał pocztę, kiedy zobaczył pismo, a nadawca sprawił, że serce zaczęło mu bić cztery razy szybciej z wkurwienia. Dobrze, że dzieciaków nie było w domu, bo po chwili w całej posiadłości było słychać jego donośny krzyk.
– NOSZ KURWA MAĆ, ZABIJĘ TĘ SZMATĘ – właściwie krzyczał bardziej do ścian, bo pewnie Sarah i Maria krzątały się gdzieś po salonie czy kuchni, a on sam zaczął nerwowo dreptać po gabinecie, po raz kolejny przesuwając wzrokiem po linijkach tekstu z lekkim niedowierzaniem. Obdukcja, akt oskarżenia, Christine wnosi o zakaz zbliżania się Sarah do niej samej i dzieci, bo się o nie boi? No po prostu Jackson miał ochotę jechać do szmaty i po prostu ją zajebać, bo miał serdecznie dość jej popierdolonych gierek. Potem pewnie szybko wyjaśnił Sarah o co chodzi i pojechali do hotelu, w którym mieszkała Christine i w którym przebywały też jego dzieci, które zabrała od Malexa pod pretekstem weekendowego wypadu, co podwójnie wkurwiło Jacksona. Tak więc teraz, gdy on i Sarah pojawili się w hotelu, Russell dosłownie chodził z wkurwienia. Wsiedli pewnie do windy, w której nadal nerwowo podrygiwał.
– Mogłem sukę odstrzelić, to nieee, to matka moich dzieci – mruczał pod nosem poirytowany, a gdy wysiedli, to pewnie natychmiast zaczął walić jak popierdolony w drzwi. – CHRISTINE, OTWIERAJ – ryknął na pół korytarza, mając szczerą ochotę po prostu jej przypierdolić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit Ten wyjazd niesamowicie pomógł osiągnąć Sarce wewnętrzny spokój – w końcu mogli spędzić z Jackiem jak kiedyś, sami, bez problemów, dzieci i wszystkich dziwacznych rzeczy wkoło. Gorzej tylko było, gdy w drodze powrotnej dowiedziała się o tym, jak bardzo źle jest z Megan i aktualnie siedziała w kuchni, telefon mając ustawiony na blacie i o coś oparty, bo rozmawiała z siostrą na kamerce i jednocześnie pomagała Marii w kuchni przygotować obiad, gdy nagle usłyszała okropny wrzask z biura. Oho. Pożegnała siostrę, przeprosiła na moment meksykankę i powędrowała do gabinetu Russella, a kiedy dowiedziała się o co chodzi, rzeczywiście pojechali do hotelu w którym Jackson opłacał byłej żonie apartament – co swoją drogą cholernie jej się nie podobało, ale wolała się nie odzywać. Całą drogę w aucie w ogóle się nie odzywała, bo było jej smutno, że przez jej dobre chęci Jack może stracić prawa do dzieciaków, chociaż... nie tylko o Jacka chodziło, bo chyba po prostu było jej okropnie źle z tym, że nie może się nawet do Maxa i Hayley póki co zbliżać. Kiedy stanęli przed drzwiami apartamentu, początkowo w ciszy obserwowała zachowanie mężczyzny, w końcu jednak złapała go za rękę.
– Zna Cię na tyle, że pewnie nie otworzy Ci drzwi gdy jesteś w takim stanie – powiedziała cicho, delikatnie gładząc palcami jego nadgarstek. – Może powinniśmy pomyśleć o prawniku i... – urwała, bo wtedy nagle dało się usłyszeć dźwięk otwieranego zamka i – ku jej rozbawieniu i zdziwieniu w jednym – drzwi się uchyliły, ale nadal trzymał je łańcuch i przez szparę pokazała się Christine.
– Nie dostałeś pisma? Ona nie ma prawa zbliżać się do mnie i do moich dzieci. Jest popierdolona. – wysyczała, próbując chować się za drzwiami żeby nie było widać jej pokiereszowanej twarzy, ale przecież wszyscy wiedzieli, jak okropnie było, nie?
– Tu nie chodzi o mnie i o Ciebie, tylko o dzieci i Jacka, kurwa – powiedziała, siląc się na spokojny ton głosu. – Po za tym wiesz że nie zrobiłabym im krzywdy! – mocniej ścisnęła dłoń wokół nadgarstka Jacksona próbując się uspokoić, ale Christine prychnęła.
– Tak długo jak jest z tobą, może zapomnieć o dzieciach – w tle gdzieś było słychać głosy dzieciaków, ale Kryśk pewnie zadbała o to, żeby nie mogły nawet podejść do drzwi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jack czuł podobnie. Potrzebowali takiego wyjazdu, potrzebowali naładować baterie i potrzebowali się trochę ogarnąć – wyzbyć się problemów, nie myśleć o jego byłej żonie, o tym, że siostra S. umiera czy nawet o tym popierdolonym stalkerze. Było jak dawniej. Niestety wszystkie bajki kiedyś się kończą, zatem koniec ich bajkowego wyjazdu również musiał kiedyś nastąpić. Już w drodze powrotnej okazało się, że z Megan jest tragicznie, a zaraz potem dopadła ich dosłownie lawina pieprzonych nieszczęść. Tak czy siak, kiedy pojechali do Christine, westchnął ciężko i spojrzał na S, kiwając powoli głową.
– Mój prawnik ją zniszczy. Jebana szmata – mruknął pod nosem, bo autentycznie nie miał nastroju na zabawę w kotka i myszkę. Suka zrzekła się praw do dzieci, a teraz nagle odpierdalała takie rzeczy?
– Dostałem, ale to ty pierwsza się na nią rzuciłaś i na jej chorą siostrę, więc zamiast robić popierdolone rzeczy, może wejdziemy i porozmawiamy jak ludzie? – uniósł brwi, zerkając na kobietę, z całej siły starając się nie wyważyć drzwi i nie spuścić jej przysłowiowego wpierdolu. Komu jak komu, ale jej się należalo jak psu buda co najmniej. Może chociaż wtedy przestałaby być tak pojebana.
– Dzieci mówią na nią mamo, naprawdę uważasz, że ktokolwiek uwierzy w to, że Sarah podniosła na nie rękę, Christine? – uniósł brwi, patrząc na eks żonę z mieszanką rozbawienia. – A uwierz mi, że jestem w stanie udowodnić, że zaniedbywałaś dzieciaki, kiedy byliśmy razem i wyjeżdżałem. Możemy to zrobić po dobroci i siłą, wybór należy do ciebie. Na razie porozmawiajmy i nikt się na nikogo nie rzuci z łapami – zacisnął dłoń na dłoni Sarah, bo w tym momencie tylko to go uspokajało.
- Nie chcę, żeby ona widziała się z dziećmi, możemy porozmawiać w salonie, ale nie macie wstępu do bawialni – powiedziała, z wahaniem uchylając drzwi szerzej i chociaż Jack miał ochotę zadusić sukę, to pewnie weszli do środka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Jak na nią mówią? – w głosie Christine zabrzmiało coś na kształt złości i dziwnego rodzaju rozpaczy, a wzrokiem zmierzyła Sarah takim, że jeśli spojrzenie mogłoby zabijać, Sarah padłaby teraz trupem na hotelową wykładzinę, serio.
– Mama – powiedziała blondynka, podchodząc bliżej szpary w drzwiach i położyła dłoń na klamce po ich stronie. Może odrobinę w tym momencie chciała zrobić byłej Jacksona na złość, ale w praktyce było to całkowicie mimowolne i po chwili postanowiła się odrobinę uspokoić, bo na pewno to w niczym pomóc nie mogło. Wysłuchała całej argumentacji Jacksona, mentalnie przyznając mu rację, a potem weszli powoli do środka, mimo że strasznie nie podobało jej się to, że nie pozwoliła im na spotkanie z dziećmi. To było dopiero popierdolone.
– Chcę pieniędzy, jeszcze więcej niż wcześniej, bo muszę naprawić to, co spierdoliłaś – przechyliła głowę na bok, mając na myśli twarz, bo miała na niej pewnie masę różnych rozcięć i połamany nos w gratisie. – A to co zaproponowałeś wcześniej, ledwo starczy na waciki, więc... propozycje?
– Nie ma żadnych propozycji, oddaj nam dzieci – zsunęła dłoń z nadgarstka Jacksona na jego dłoń i splotła ich palce razem wiedząc, że oboje będą potrzebowali w tym momencie bycia oazami.
– Sto tysięcy na operacje. I podbijmy stawkę do dwustu tysięcy miesięcznie, plus alimenty i dzieci zostają ze mną, ale Jackson może je w każdej chwili widzieć albo wziąć na każdy weekend do siebie. Nic więcej nie ugracie. – kontynuowała, wzruszając zaraz ramionami i usiadła na białej, skórzanej kanapie która stała niemal na środku salonu. Aktualna Pani Russell za to nie odezwała się już słowem, patrząc na męża z lekkim rozdrażnieniem. Co mieli w tej sytuacji zrobić? Dzieci nie mogły zostać z Christine, one nawet nie chciałyby z nią zostać, tego Sarah była na sto procent pewna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Załóżmy, że Jack jako inteligentny człowiek w tej chwili wyciągnął na sekundę swój telefon.
– Wybaczcie, to praca – powiedział szybko, chociaż kłamał oczywiście, bo w gruncie rzeczy włączył dyktafon w telefonie. Zaraz go schował do kieszeni marynarki, bo uznał, że jako materiał dowodowy przy potencjalnej sprawie w sądzie, na pewno im się przyda, a wcześniej był zbyt wkurwiony, by o tym pomyśleć. Teraz odrobinę się uspokoił.
– A może zamiast żądać więcej pieniędzy, po prostu poszłabyś do pracy. Uważam, że to uczciwa suma. Zdradzałaś mnie, niczym się nie zajmowałaś, poza tym, Sarah nic nie spierdoliła. To ty spierdoliłaś, kiedy postanowiłaś mieć romans z nauczycielem tenisa czy tam golfa – westchnął zniecierpliwiony, bo to jednak nie miał nastroju na negocjacje, szczególnie, że Christine nigdy nie była kochaną, uroczą żoną. Była roszczeniową suką i nie chciał dawać jej więcej.
– Podpisałaś papiery rozwodowe, w których zrzekłaś się praw rodzicielskich, Christine. To, że pozwoliłem ci wziąć dzieci na Weekend jest moją dobrą wolą. W tym momencie równie dobrze mogę zgłosić porwanie. Nie będę ci płacił dwustu tysięcy ani dawał kasy na napompowanie twojego szpetnego ryja – wzruszył ramionami, bo nie miał ochoty z nią dyskutować.
– Kiedyś lubiłeś moją twarz, ale potem znalazłeś sobie młodszą. Ciekawe ile z tobą będzie. Rok, dwa? – zwróciła się do Sarah z lekkim uśmieszkiem. – Porwanie? Chyba sobie żartujesz! Żądam, żeby te papiery zostały anulowane i będę walczyć o dzieci. Poza tym to dobra oferta, nie wierzę, że twoja młoda żona naprawdę chce się opiekować cudzymi dziećmi. A no i jeszcze żądam oczywiście wakacji dwa razy w roku, minimum dwa tygodnie z dzieciakami, opłacane przez Jacksona – oświadczyła, unosząc podbródek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kątem oka zarejestrowała, że grzebał w telefonie, ale co dokładnie robił – nie miała pojęcia. Właściwie to bardziej zajęta była rejestrowaniem każdego ruchu Christine, bo miała przedziwne wrażenie, że gdzieś jest haczyk w tym całym jej zachowaniu i wcale nie chodziło o pieniądze, bo przecież... no kurcze, sto pięćdziesiąt tysięcy miesięcznie to kupa kasy, prawda? Tym bardziej, że apartament był prezentem od Sarah i Jacksona, że tak to ujmę, pożegnalnym wręcz.
– Do pracy? Chyba żartujesz! – Christine miała przecież studia, ale po co pracować? Jakby to wyglądało w oczach innych ludzi? Przez tyle lat lśniła na salonach i teraz miałaby pracować? Sarah znała takie jak ona i głównie o to jej ostatnio chodziło, gdy mówiła, że nie chce być tego typu żoną.
– Nie widze problemu w zajmowaniu się Maxem i Hales. Wychowywałam już jedno dziecko – powiedziała, zgodnie z prawdą zresztą, reszty słów tej walniętej małpy nie komentując, ale Christine nie zamierzała chyba tak łatwo dać za wygraną i wycelowała w Sarah wskazującym palcem, mrużąc oczy.
– Ty w ogóle wiesz, że ona była dziwką? Mój prawnik ją prześwietlił i ty zamierzasz pozwolić na to, żeby zajmowała się naszym dziećmi? Jackson co się z tobą dzieję, co ona z tobą zrobiła? – zapytała, opuszczając dłoń i podchodząc bliżej Russella, całkowicie ignorując blondynkę. – Nadal możesz się jej pozbyć i wszystko naprawimy, ten instruktor... przecież wiesz, że to nic nie znaczyło. Mamy dwójkę dzieci, byliśmy razem tyle lat... tylko dlatego nie chcę podpisać tych papierów. – wyciągnęła teraz dłoń w kierunku Jacksona, ale Sarah w locie złapała jej nadgarstek, patrząc na nią odrobinę wkurwionym wzrokiem.
– Zabieraj te łapy od mojego męża – mruknęła, zaciskając palce na nadgarstku kobiety i mierząc ją wzrokiem. Dobrze, że Jack nie nagrywał obrazu bo jednak słabo, ale co miała zrobić? Suka ją zaczynała wkurwiać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– A wyglądam, jakbym żartował? Albo znajdź sobie męża, bo nie zamierzam utrzymywać twoich kochanków – wzruszył ramionami i westchnął sobie cicho. Naprawdę tak było, bo jednak nie zamierzał jej utrzymywać do końca życia. Mogła coś zrobić ze sobą – co konkretnie już Jacksona nie interesowało. Obojętne było mu, kto ją utrzymywał tak długo, jak nie musiał być to on sam. Uśmiechnął się delikatnie do Sarah i pewnie lekko położył jej dłoń na udzie w geście otuchy, kiedy usiedli przy okrągłym stole. Prawie jak rycerze króla Artura, gdyby któryś z nich był suką z napompowanym wypełniaczami ryjem.
– Zdaję sobie sprawę z przeszłości Sarah i nie obchodzi mnie to, co o tym myślisz. Poza tym Sarah robiła co musiała robić, żeby utrzymać siebie, siostrę i bratanka i nie życzę sobie takich komentarzy w stosunku do mojej żony. Ty kurwiłaś się na prawo i lewo za darmo, bez konkretnego powodu – westchnął cicho, bo Sarah zdecydowanie nie zamierzał pozwolić obrażać. – Nie, Christine. Ty dla mnie nic nie znaczysz. Byliśmy ze sobą ze względu na dzieci, ale teraz dzieciaki mają znacznie lepszą macochę niż kiedykolwiek miały matkę, a ja nie mógłbym sobie wyobrazić lepszej partnerki, więc zabierz grzecznie rączki, wycofaj zakaz zbliżania się i może cię nie zostawię z niczym – powiedział wspaniałomyślnie, bo był w stanie odebrać jej wszystko, włączając w to markowe ciuchy, które przez lata nabywala za jego pieniądze. Potem zrobiłby rytualne ognisko i na oczach Krychy je spalił, a co.
– Nie dotykaj mnie, ty blond kurwo – rzuciła nienawistnie, a Jackson aż wstał z krzesła i zbliżył się do Christine, mrużąc oczy.
– Nie nazywaj tak mojej żony. Jedyną kurwą w tym pokoju jesteś ty i myślę, że wszyscy sobie z tego zdajemy sprawę – usta mężczyzny wykrzywiły się we wrednym uśmiechu, bo pewnie dość długo czekał, aż będzie mógł na legalu te słowa wypowiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się kącikami ust, gdy Jackson stanął w jej obronie, ściskając jego dłoń na swoim udzie, bo zdecydowanie to podejście się jej podobało. Gorzej było z zachowaniem Christine ale naprawdę starała się zachować spokój, nawet jeśli w myślach już rozczłonkowała to chude, stare i zrobione ciało na strzępy – do płonącego już rytualnego ogniska z ciuchami Kryśki, zdecydowanie mogliby dorzucić również jej nikomu niepotrzebne zwłoki.
– Nie, spotkamy się w sądzie – powiedziała, zaplatając dłonie na nieproporcjonalnych do reszty ciała piersiach.
– W porządku – powiedziała Sarah, momentalnie podnosząc się zza stołu i poprawiając wełniany sweter. Nie dałaby radę dłużej prowadzić tej rozmowy bo skończy się to źle i bynajmniej nie dla niej a dla byłej Russellowej która dostanie zaraz w ryj, krótko mówiąc. Spojrzała na Jacksona wyczekująco i za chwilę razem wyszli z apartamentu. – Odzyskamy je, zobaczysz – powiedziała pokrzepiająco, gdy zostali sami, za drzwiami.

|zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ 2 ] Daphne nigdy nie była typem osoby, która wierzyła w nowe początki. Nie snuła żadnych dalekosiężnych planów ani niedorzecznych postanowień. Była zadaniowcem, dlatego niemal każde wyzwanie stanowiło dla niej cel. Dokładnie tak samo było w przypadku jej przeprowadzki do Seattle. Do całej sprawy podeszła ze spokojem. Owszem, przez wiele lat deklarowała, że jej noga już nigdy na dłużej nie postanie w rodzinnym mieście, ale przecież czasem plany się zmieniały. Z racji tego, że w Bostonie spaliła za sobą niemal wszystkie mosty, nie miała większego wyboru. Została przymuszona do nagłej improwizacji i wdrożyła w życie plan B, którego nigdy wcześniej nie traktowała poważnie. Słowo jednak się rzekło, dlatego szybko przeszła do działania. Wynajęła uroczy apartament w samym sercu Seattle i znalazła pracę niemal idealną. Jej CV prezentowało się imponująco, a rodzinne koneksje tylko ułatwiły sprawę. Daphne została dyrektorem ds. organizacyjnym w dużej kancelarii prawnej. Cieszyła się, że nie musiała zmieniać branży, choć początkowo nie wykluczała takiej opcji.
Trzeba przyznać, że jej powrót do miasta wzbudził niemałą sensację. Przecież jeszcze do niedawna miała zupełnie inne plany, niebawem miała stanąć na ślubnym kobiercu, ale cóż… Nie wyszło. Zmieniła zdanie i początkowo trochę spanikowała. Dzisiejszy wieczór Daphne spędzała na bankiecie, a dokładniej na aukcji charytatywnej. Kiedy pierwszy raz usłyszała o wydarzeniu, nie planowała przychodzić, ale ostatecznie uległa namowie rodziców. Jej mama mocno naciskała. Pani Clarence stwierdziła, że to idealna okazja, aby ponownie zadebiutować w towarzystwie. Daphne odpowiednio przygotowała się do wieczornej uroczystości. Chciała zrobić dobre wrażenie, dlatego postawiła na prosty, lecz efektowny garnitur w czarnym kolorze, który idealnie podkreślał jej smukłą sylwetkę. Zestawiła go z małą torebką oraz z butami na niebotycznie wysokim obcasie. Gdy dotarła na miejsce, wtopiła się w tłum ludzi. Swobodnie przechadzała się po bogato wystrojonej sali hotelowej z kieliszkiem szampana w prawej ręce. Blondynka chciała nabyć dziś kolejny obraz, aby nieco powiększyć swoją i tak już pokaźną kolekcję dzieł sztuki. W międzyczasie, zupełnie przypadkiem natknęła się na Josepha. Kiedy go ujrzała, było już za późno na ucieczkę. Daphne wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się nieznacznie. — Joseph... Cześć — odparła i przywitała go delikatnym uśmiechem. — Co za spotkanie! Nie sądziłam, że dziś się tu na Ciebie natknę — oznajmiła i odgarnęła pasmo swoich blond włosów za ucho. — Gdzie zgubiłeś swoją onieśmielająco piękną żonę? — spytała wyraźnie zaintrygowana. Choć od ich rozstania minęło sporo czasu, wciąż pozostał między nimi lekki niesmak. Daphne wiedziała, że popełniła błąd. Mimo to, ich rodziny wciąż pozostawały w dobrych relacjach. Clarence podejrzewała, że po jej powrocie będą wpadać na siebie znacznie częściej, ale szczerze mówiąc, chyba nie była na to gotowa.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”