WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatnie dni były prawdziwym rollercoasterem. Zaczynając od ataku eko-świrów, przez turbo-kaca, kończąc na rodzinnym spotkaniu Hughesów. Wszystko tam się wydało i wyszło na jaw, że mają… siostrę. Robert zdradził Elizabeth, płodząc przy tym kolejne dziecko, jakby ta czwórka mu nie starczała. Nie mogła uwierzyć. Chodziła przybita, zupełnie oderwana od spraw codziennych i nie potrafiła skupić się na przyziemnych sprawach związanych z pracą czy mieszkaniem. Ach tak, remont przeciągał się niemiłosiernie, wyszły kolejne problemy, a Perrie coraz bardziej pogrążała się w jakimś przedziwnym smutku. Pogodziła się (w miarę) ze świadomością, że Charlotte zostanie matką, a Perrie swojego aniołka musiała pochować. Tak miało być. Może nie nadawała się na matkę? A może nawet na żonę? Była coraz bliżej przyjęcia wszystkiego do świadomości.
Musiała być naprawdę przybita, że Mason zaproponował wspólny wyjazd nad morze. Brakowało jej oceanu, więc tym bardziej ucieszyła się na ponowne wschody i zachody na wybrzeżu. Chciała znów poczuć piasek pod stopami i bryzę, kojącą jej nozdrza i rozwiewającą włosy. Nie mogła się doczekać. Czuła, że dobrze jej to zrobi. Im. Nie liczyła na żadne zejście, ale łączyło ich już tak wiele, że w ramach swojej nowej przyjaźni mogli razem wyjechać, czyż nie?
Wynajęli domek, w którym byli już kiedyś, może z rok przed końcem ich narzeczeństwa? Chyba tak. Miejsce nie zmieniło się ani trochę. Widok był identyczny. Chociaż nie, był nawet piękniejszy! Pościel wciąż była piękna, błękitna, a kwiaty czekały na nich w wazonie na stole jadalnym. Pachniało już wodą. Powietrze było lżejsze i z jakąś łatwością przeganiało wszelkie zmartwienia z jej głowy. Poczuła w końcu spokój, którego brakowało jej; szukała go aż na Maderze, a wystarczyło pojechać nad amerykańskie wybrzeże.
Przeszła się po domku, rozglądając się i porównując wszelkie szczegóły czy wszystko jest tak, jak było te dwa lata temu. To była jej słabość – powroty do przeszłości. W końcu zatrzymała się na tarasie, dłonią przesuwając po deskach barierki i wbijając spojrzenie w horyzont. Mewy skrzeczały wyjątkowo cudownie, a szum fal działał na nią wręcz kojąco. Chwyciło ją wzruszenie, choć starała się zatuszować to jak najlepiej. W końcu odwróciła się, by spojrzeć na Masona, a jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Nic się nie zmieniło praktycznie – westchnęła, przesuwając palcami po włosach i podeszła do byłego narzeczonego. – Dlaczego nie mieliśmy takiego domku wakacyjnego? Boże, to absolutny skandal – zaśmiała się cicho.
Może powinni mieć takie miejsce, która zapobiegłoby ich rozstaniu? Może. Teraz i tak było za późno. Już nie cofnął się do przeszłości; nie tym razem, prawda? Ułożyła dłoń na ramieniu Masona, uśmiechając się ponownie delikatnie.
- Dziękuję i odwdzięczę ci się kiedyś, ale teraz chodźmy popływać – chwyciła jego dłoń, ciągnąc nieco ku schodom prowadzącym z tarasu na plażę. Musieli zachować inicjację pierwszego dnia, czyli kąpiel jeszcze przed rozpakowaniem jakichkolwiek klamotów.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powrót Perrie do jego życia wiązał się z wieloma emocjami. Nie były one zawsze przyjemne i pozytywne, bo przecież pojawiła się znikąd, dużo płakała, trochę przesadzała z alkoholem, w międzyczasie dowiedziała się o ciąży siostry. I kiedy sądził, że sprawy nieco się uspokoiły, a siostry Hughes doszły do porozumienia, Perrie zdecydowała się na wyjazd, którego skutki mogły być opłakane. Naprawdę przestraszył się, kiedy dotarły do niego informacje o tym, co wydarzyło się na pokładzie samolotu lecącego do Seattle. Przejęcie maszyny przez jakieś eko-świry wciąż było głównym tematem wszystkich dzienników i serwisów informacyjnych. Mason nie śledził ich dla spokoju własnego sumienia, ale przede wszystkim z powodu brunetki, której bliska obecność stała się nieodłącznym elementem jego codzienności.
Początkowo obawiał się tego wspólnego mieszkania, zwłaszcza że ono się przedłużało. Ostatecznie czuł się jednak w towarzystwie Perrie dobrze i chyba nawet nie umiał już wyobrazić sobie momentu, w którym miałaby się od niego wyprowadzić. Z nią i jej psem było jakoś weselej, w domu ciągle się coś działo, nie było miejsca na ciszę i nudę, ale kiedy wymagała tego sytuacja i nastrój domowników, obydwoje mogli liczyć na spokój i własną przestrzeń. Byli zgranym zespołem i to pomimo upływu długich miesięcy bez kontaktu. To jednak nie oznaczało, że Mason ignorował niepokojące sygnały, które do niego docierały. Perrie była nieswoja, a on nie mógł przejść obok tego obojętnie.
Decyzję o wyjeździe podjął spontanicznie. Mieli swoje ulubione, znajome miejsce, sprzyjały im czas i okoliczności, więc kilka dni spędzonych za miastem wydawało się dobrym pomysłem. On zresztą też tego potrzebował, zważywszy na fakt dotyczący tego, co działo się z Marcy podczas ostatniej wycieczki do zoo. Musiał odpocząć z dala od problemów, trosk i niepokoju.
- Bo byliśmy zbyt skupieni na wyborze domu w Seattle - odparł i parsknął śmiechem, kręcąc głową. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, by zorganizować im albo nawet sobie domek wypoczynkowy gdzieś na obrzeżach miasta albo w nieco dalszej odległości. Może to był dobry pomysł? Może nie było za późno, by ten stan rzeczy zmienić?
- W porządku. Chodźmy popływać - przytaknął i bez ostrzeżenia chwycił ją w pasie, przerzucając ją sobie niczym piórko przez ramię. - Mam nadzieję, że to nie są twoje ulubione ciuchy? Nie chciałbym ich zniszczyć, ale zasłużyłaś na nauczkę za to, ile nerwów mi ostatnio zepsułaś - wyjaśnił, trzymając ją ciasno przewieszoną przez swoje ramię, ani myśląc o tym, by zareagować na jej próby ucieczki. - Uspokój się. Jest tu piasek, ale upadek nie będzie przyjemny - ostrzegł przez śmiech, żwawym krokiem kierując się w stronę brzegu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie sądziła, że dopadną ją takie wyrzuty sumienia przez swoje niedawne upojenie alkoholowe. Chciała wierzyć, że to w jakimś stopniu pomogło, tak jak wspomniał o tym Blake na komisariacie, gdy spotkali się po całej tragedii. Pogodzenie się z faktem, że zginęło kilkoro osób na pokładzie było trudne dla niej, a co dopiero dla osób, które patrzyły na tą śmierć na trzeźwo. Nie potrafiła zapomnieć, nawet jeśli niewiele pozostało w pamięci, a pojedyncze obrazy, które jakoś się zachowały, zacierały się mgłą, by ustąpić zmartwieniem rodzinnym. Bardzo chciała odciąć się od wszelkich myśli, ale nic nie pomagało, a topienia smutków w szklaneczce z jakimkolwiek alkoholem już nie należał do jej rytuału. Unikała picia jak ognia, a szło jej to naprawdę dobrze. Jeśli teraz by czegoś z tym nie zrobiła, mogłaby skończyć jak alkoholiczka. Tego nie chciała tym bardziej.
Zaskoczyła ją decyzja Masona, ale nie żałowała swojej zgody. Nie myślała o tym, kto weźmie łóżko w sypialni, a kto kanapę w salonie. Może właśnie będą spali razem? Tyle przeszli, znają swoje zachowania i ciała, że to nie powinno być problemem. Podchodziła do tego na spokojnie, a co ma być to będzie. Może właśnie Mason rozumiał ją najlepiej w tym wszystkim? Przeszedł identyczną tragedię i żałobę, a nawet więcej, bo i dramaty podniesione przez byłą narzeczoną. Perrie mogła być mu wdzięczna za wszystko, co dla niej zrobił kiedyś, ale przede wszystkim teraz. Nie zraził się, chcąc wciąż przyjaźnić się. Bo sądziła, że właśnie tego chce. Pasowało jej, mimo wszystko, bo nawet jeśli pragnęła zejść się z Masonem, nie chciała tracić go w żaden sposób i przyjaźń była przyjemną alternatywą. Nie zamierzała również wciskać nosa w potencjalne związki Masona, bo fakt, że mógłby nikogo nie mieć był dla niej nie do uwierzenia.
A jednak był tu z nią. Na kilka dni był tylko jej i tylko do się liczyło. I cudownie się z tym czuła.
Odżyła zaraz po przyjeździe na miejsce. Atak terrorystyczny i sekrety Hughesów odeszły w niepamięć. Płakać jej się chciało ze szczęścia (i trochę z sentymentu, ale walczyła z tym dzielnie), gdy tkaniny i struktury pod jej dłońmi okazywały się być zwiastunem odpoczynku nadmorskiego. Lżej jej się oddychało, jakby zrzuciła z klatki piersiowej niewidoczny ciężar.
- Mogliśmy wybrać lepiej, bo po co komu dom? I tak mało się w nim przebywa, a taki domek... Jest wart każdej ceny – odparła z lekkim żalem, ale machnęła po chwili na to ręką i znów uśmiechnęła się szeroko, rozglądając po tarasie. Już widziała siebie oczami wyobraźni jak jedzą tu śniadania albo piją wieczorem herbaty czy drinka, otuleni kocami.
Pisnęła, gdy złapał ją tak nagle, od razu próbując wyswobodzić się. Był to jakiś odruch, bo wolała sama wskoczyć do wody niż być wrzuconą. W końcu poddała się, śmiejąc głośno aż do łez, opierając się przy tym wygodniej o plecy Masona.
- Jezu, jakie mięśnie! Ćwiczyłeś ostatnio chyba sporo – powiedziała przez śmiech, dłonią przesuwając po jego przedramionach na tyle, ile była w stanie. Miała jednak ograniczone ruchy. Chciała też tym samym uniknąć rozmowy na temat jej ostatnich wybryków. Rzeczywiście, wywróciła mu życie do góry nogami i była tego świadoma. Obiecała sobie, że już niedługo zostawi go, aby mógł wrócić do normalności, ale nie potrafiła i przeciągający się remont był dla niej wręcz zbawienny. Nie chciała być teraz sama. Jak tylko zbliżyli się do wody, zerknęła nieco za siebie. – I jak? Ciepła woda? Tylko mnie nie wrzucaj!
Całe szczęście nie miała na sobie nic, co mogłoby być później przez nią opłakiwane. Zrezygnowała z pięknych ubrań na drogę, bo byłoby jej po prostu niewygodnie. Zwykle legginsy i oversize'owy sweter stanowiły ostatnio jej ulubiony komplet na każdą okazję.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedział, czy ten wyjazd miał pomóc - jemu, jej, im. Czy w ogóle istnieli jeszcze jacyś oni? Czy wspólne mieszkanie i dzielenie życiowej przestrzeni było jakkolwiek zobowiązujące? Kilka wieczorów na jednej kanapie, wspólne przygotowywanie posiłków, swobodne poruszanie się w towarzystwie drugiej osoby - to wszystko było ważne i wiązało się z uczuciami, które były niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, ale czy naprawdę jakkolwiek zobowiązujące?
Nie chciał się nad tym zastanawiać, kiedy do jego uszu docierał szum fal, a do nosa zapach kojarzący się właśnie z plażą. Nie chciał gdybać, gdy pod stopami czuł przyjemnie nagrzane deski tarasu, a zaraz potem miękki, lekko wilgotny piasek, w którym zapadał się wraz z każdym kolejnym krokiem, zostawiając po sobie ślady, które woda zaraz miała zmyć, robiąc miejsce dla kolejnych, innych, obcych.
Mimo to on sam czuł się dziwnie lekko, humor mu dopisywał, a widok Perrie dodatkowo go uspokajał. Cieszył się, że przystała na jego propozycję, nawet jeżeli sytuacja między nimi wciąż pozostawała nie do końca klarowna.
- Po co komu dom? - zagaił, unosząc brew. Zaskoczyła go swoim podejściem, zwłaszcza że jego własne było chyba zgoła inne. - Wydaje mi się, że to dość istotny element. Miło jest mieć dokąd wracać. I do kogo - wyjaśnił, wzruszając ramionami. Nie chodziło jedynie o budynek, ale o znajdujące się w nim osoby i poczucie, że ktoś na niego czekał. Te dwie rzeczy łączyły się w nierozerwalną całość, której od jakiegoś czasu zdecydowanie mu brakowało. Chyba po prostu dotychczas nie docierało do niego, jak bardzo.
- Wydaje ci się - roześmiał się, będąc gotowym dodać, że to ona była chucherkiem. Z natury, ale w ostatnim czasie nie umknęło jego uwadze, że Perrie nieco straciła na wadze, że jakby marniała w oczach, co zwyczajnie go niepokoiło. Myślał o tym dużo, ale milczał, nie chcąc, by odebrała jego troskę jako zbyt dosadną ingerencję w jej sprawy. Nie miał przecież prawa.
- Czemu nie? Boisz się wody? - zagaił wesoło, przerzucając ją tak, by chwycić ją na ręce niczym pannę młodą przenoszoną przez próg nowego domu, celowo pochylając się nad uderzającymi o brzeg falami, aby Perrie mogła poczuć na swoich czterech literach odrobinę adrenaliny i wody przy okazji też. - Co się stanie, jeżeli cię wrzucę? Pogniewasz się? - dodał przekornie, wzrok zatrzymując na oczach kobiety.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Istnieli wciąż oni, lecz na kartach przeszłości. To, co łączyło ich teraz było o wiele bardziej skomplikowane niżby mogło im się wydawać. Co z tego, że poruszali się wokół siebie swobodnie? I że wspólnie gotowali i robili sobotnie porządki? Wciąż spali w oddzielnych sypialniach, a spojrzenia wobec siebie ignorowali albo wmawiali sobie (jak to było w przypadku Perrie), że to jedynie urojenia. Chciała go odzyskać, naprawdę chciała i być znowu szczęśliwa jak byli przed wypadkiem. Ale czy istniała szansa, by znów mogli żyć bez żalu i wyrzutów sumienia? W kłótniach mogli to sobie wypominać, co mogłoby okazać się o wiele gorsze niż dotychczasowe rozstanie.
Chociaż na te przysłowiowe pięć minut mogła zapomnieć o wszystkim i bawić się świetnie w obecności byłego narzeczonego. Liczyło się skrzypienie desek domku, które zapewne wielu parom przeszkadzało albo wręcz przeciwnie – było ostrzeżeniem, że do sypialni zbliżają się dzieci. I ten charakterystyczny dźwięk piasku pod stopami, który znosił podwójny ciężar ich ciał. Lekka bryza rozwiewała włosy Perrie, niekoniecznie w romantyczny i ładny sposób, ale czuła wtedy właśnie szczęście. Było jej cudownie. Widziała w oczach Masona, że i on korzysta z tego wyjazdu i w końcu odpoczywa, nawet jeśli to był dopiero początek.
- To też jest ulotne, Mason, a za niższą cenę można utrzymywać mieszkanie – odparła, uśmiechając się delikatnie. Nie znosiła faktu, że będzie mieszkać w bloku, nawet jeśli mieszkanie było przestronne i nowoczesne, ale jednak dom to dom. Zawsze marzyła o miejscu z ogrodem, w którym będą wychowywać się ich dzieci, ale teraz? Teraz wiedziała, że i taki wakacyjny domek mógłby być jej miejsce na ziemi i odskocznią od codziennych zmartwień. Miał jednak rację – zawsze jest wspaniale do kogoś wracać, a nie do pustych czterech ścian. Przekonała się o tym w ciągu ostatniego roku.
- Nie, mówię serio! Tylko nie mów, że pijesz te świńskie odżywki, bo wiesz, one rujnują żołądek, a w tym wieku to najwyższa pora o rozsądną dietę – zerknęła znów na Masona z rozbawieniem, choć tego już nie mógł zobaczyć. Śmiać jej się chciało, gdy zdawała sobie sprawę jak komicznie muszą wyglądać. Miło jej jednak było, kiedy byli tak blisko siebie i kiedy czuła zapach jego perfum pomieszany z mydłem. Jej serce wariowało wtedy. Czuła się jakby spotykali się pierwszy raz i dopiero zaczynali swoją piękną znajomość.
Pisnęła znów, obejmując go mocno za szyję i wbijając spojrzenie w jego oczy. Uśmiechała się wciąż szeroko, z przerwami, gdy czuła chłodną wodę na swojej skórze. Przylegała wtedy do Masona jeszcze bardziej, by jej nie puszczał.
- Nie boję się, ale jest zimna! – ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, zaciskając palce na koszuli Alderidge’a jakby przyszło mu na myśl naprawdę ją puścić. – Bardzo się pogniewam. Będziesz miał ciche dni do końca wyjazdu i niczym nie zdołasz mnie przeprosić – mruknęła, choć to wcale nie było prawdą. Musiała przygryźć wargę, by nie parsknąć śmiechem. Podczas tej ulotnej chwili, napawała się znów jego bliskością i ciepłem męskiego ciała. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo tęskniła za Masonem.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mason nie zastanawiał się nad tym, co będzie. Szczerze wątpił, że miał prawo do jakichkolwiek roszczeń, marzeń, nadziei. To on zniszczył to, co mieli niegdyś, a wyrzuty sumienia wciąż się odzywały. Sporadycznie, ciągle słabnąc, ale jednak były tak żywe, jak żywe powinno być ich dziecko. Nie sądził, by Perrie chciała się z nim związać, spróbować po raz kolejny, zacząć od przysłowiowego zera, dzięki któremu obydwoje mieliby czystą kartę. Nie miał odwagi, by myśleć o drugim podejściu, a więc tym bardziej nie zamierzał o nie prosić. Wciąż uważał, że wyznanie, na które Hughes zdobyła się jakiś czas temu, było wynikiem złości i smutku wynikających z informacji o ciąży siostry. Nie chciał i nie mógł pozwolić sobie na to, by brać je na poważnie, bo to zasiałoby ziarno niepewności, a on... lubił dotychczasowy grunt. Samotny, pozbawiony zbyt wielu uczuć, bez ryzyka ponownego uczucia zranienia.
- Zawsze myślałem, że masz słabość do domów - przyznał nieco poważniej, unosząc brew. Nie wiedział, jak wiele zmieniło się przez ostatni rok w kobiecym postrzeganiu świata, ale najwidoczniej sporo, skoro satysfakcjonowało ją mieszkanie, a nie dom z ogrodem, tarasem i przestrzenią wypełnioną rodzinnym ciepłem. On sam wciąż to lubił, nawet jeżeli jego cztery ściany stały się minimalistycznie urządzoną męską norą, w której sporadycznie bywali kumple lub rodzina.
- W tym wieku? Perrie Hughes, czy ty sugerujesz, że jestem stary? - jęknął żałośnie, zaraz potem śmiejąc się donośnie, jak gdyby nie wierzył, że ze wszystkich jego przewinień i grzechów wypominała mu akurat wiek, na który siłą rzeczy nie miał wpływu. Mogła być jednak w pełni spokojna, bo ani nie truł się odżywkami, ani nie katował się na siłowni, choć wykonane przez nią obserwacje całkiem miło wpływały na męskie ego. Musiała mu to wybaczyć.
- Jest środek lata, szybko wyschniesz. Nie bądź tchórzem, Hughes - zakpił, kołysząc jej drobnym ciałem, jak gdyby faktycznie przymierzał się do spektakularnego rzutu. - Chyba jestem skłonny zaryzykować. Wyglądasz uroczo, kiedy się złościsz - dodał i... puścił ją. Tak po prostu, bez cienia zawahania, pozwalając, by wpadła do wody, zamoczyła się, ale jednocześnie nie wyrządziła sobie zbyt dużej krzywdy, skoro znajdowali się w miejscu, gdzie było stosunkowo płytko.
- I jak? Chyba nie taka zimna? - zagaił wesoło, nie próbując powstrzymać śmiechu, gdy zobaczył minę Perrie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Perrie Hughes pragnęła zmiany. Pragnęła ponownego zejścia się z Masonem i spróbowania jeszcze raz, bo zasługują na zaczęcie od początku. Może żyła wciąż przeszłością i ich dzieckiem, którego nigdy nie było jej dane przytulić do siebie, ale to właśnie pchało ją wciąż do byłego narzeczonego; czuła, że to z nim i tylko z nim byłaby w stanie założyć rodzinę. Nie mogła przemóc się, by wdać się w jakiś romans. Początkowo nie czuła się wystarczająco dobra, bo skoro jej ciało nie było w stanie uratować tego dziecka, dlaczego należała jej się jakaś przyjemność? I zmieniło się. Było obce. Już nie chodziło o kwestię wagi, ale całe wyglądu zewnętrznego i wewnętrznego. A teraz, gdy wróciła do Seattle? Pojawiła się nadzieja, że Mason nie skreślił jej całkowicie; zwłaszcza teraz, gdy zaproponował jej wyjazd. Wciąż troszczył się o nią, chociaż nie musiał. Miał ją uratować przed sądem ostatecznym i utratą resztek chęci do życia.
- Bo mam, ale jeśli jest pusty? Wtedy zamiast cieszyć się przestrzenią, zielonym ogrodem czy ludźmi, do których wracasz po ciężkim dniu, zamartwiasz się jaki on jest wielki i jak go zapełnisz. Jeśli tak to ma wyglądać, wolę mieszkanie – westchnęła, chociaż musiała przyznać, że i tak niewiele zmieniło się w jej marzeniach. Wciąż pragnęła domu, rodziny i całej otoczki, która sprawia, że chce się żyć całą wieczność.
Roześmiała się na jego słowa tak głośno i mocno, aż łzy popłynęły po jej policzkach. Oparła czoło o plecy Masona, niemal zapowietrzając się ze śmiechu. Drgania jego mięśni od donośnego śmiechu sprawiał, że chichrała się jeszcze bardziej.
- Przecież wiek to tylko liczby! Nie bój się, bo naprawdę wyglądasz jak dwudziestolatek – odparła z rozbawieniem, ocierając łzy wierzchem dłoni. Mason naprawdę świetnie wyglądał. Może też trochę schudł? Ale mięśnie były jakby bardziej wyeksponowane. Może ukrywał się z siłownią? Sama kiedyś chodziła, ale z czasem zaczęło ją to nudzić i przestała mieć czas. Przyłapała się na myśli, że z chęcią zobaczyłaby go bez koszulki, by tak całkowicie ocenić czy wciąż ma cudowne ciało jak kiedyś. Niedopuszczalne. Nie mogła mieć takich pragnień czy nawet marzeń, bo już nie byli razem. A to, że razem wyjechali, to o niczym nie świadczy.
- Nie, nie, proszę, nie! – krzyknęła, obejmując go jeszcze mocniej. To nie tak, że nie chciała się zmoczyć, bo chciała, ale nie tak gwałtownie. Zerknęła na delikatne fale, które tak słodko zachęcały do zanurkowania w nich. Woda była przejrzysta i błękitna. Zaskoczona ponownie zwróciła wzrok na Masona i gdy miała coś powiedzieć, puścił ją. Perrie zanurzyła się w całości, uderzając tyłkiem o piasek. Woda nie była jakoś bardzo ciepła, ale naprawdę przyjemna. Gdy się wynurzyła, odgarnęła włosy z twarzy i podniosła się, wściekła, że puścił ją, ot tak.
- Ty… ty… Masonie Alderidge, jesteś martwy! – zawyrokowała, celując w niego palcem i doskoczyła do niego, by zawisnąć mu na szyi i opleść nogami jego biodra. Teraz i on był mokry, choć wciąż nie w tak wielkim stopniu jak Perrie. Próbowała jakoś sprawić, by stracił równowagę i również poczuł wodę w każdym możliwym miejscu, jednak wciąż miał przewagę nad nią. Nie miała szans.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiał przyznać jej rację. Chociaż sam zdążył przyzwyczaić się do pustki panującej w jego domu, to jednak nie krył tego, że dużo lepiej czuł się, kiedy byli tam we dwoje, a nawet planowali życie we troje. Wtedy wszystko wydawało się weselsze, każdy dodatek miał sens, kolory wydawały się intensywniejsze, a panująca w budynku atmosfera była przyjemnie swobodna. Czuł się tam szczęśliwy, bezpieczny, cieszył się, że miał do kogo wracać, że bez względu na wszystko ktoś tam na niego czekał. Potem stracili dziecko, Perrie wyjechała, a on miał wrażenie, że z każdym kolejnym dniem grunt coraz mocniej osuwał mu się spod nóg. Nie lubił tego doznania, ale jednocześnie nie zamierzał się skarżyć. Sądził, że zasłużył, nawet jeżeli wyrzuty sumienia nie były najlepszym doradcą, a zdrowy rozsądek od czasu do czasu sugerował, że przecież zrobił wszystko, co było w jego mocy, aby ich życie potoczyło się inaczej.
Próbował. Naprawdę próbował. Nie wiedział, czy Perrie była tego świadoma i czy w ogóle potrafiłaby mu uwierzyć, ale chęci miał jak najlepsze i jak najszczersze.
- Cieszę się, że u mnie zostałaś. Wprowadzasz do domu... sam nie wiem, jak to określić. Po prostu jest lepiej, kiedy jesteś obok - mruknął, drapiąc się po karku w geście wyrażającym zdenerwowanie. Nie miał pojęcia, czy pozwolenie sobie na takie wyznanie mogło jakkolwiek wpłynąć na ich relację, zwłaszcza że ta wydawała się dość zawiła, ale szczerość nie była w ich przypadku produktem luksusowym. Zawsze mówili to, co myśleli i czuli i prawdopodobnie to właśnie takie nastawienie pomogło im stworzyć tak silny związek.
- Cicho, to tylko woda, Hughes - upomniał ją, kiedy zaczęła krzyczeć, co zupełnie niepotrzebnie mogłoby wzbudzić zainteresowanie ludzi, gdyby takowi pojawili się gdzieś na horyzoncie. Nie chciał problemów, nawet jeżeli gołym okiem było widać, że były to tylko wygłupy, których celem nie było skrzywdzenie szamoczącej się w męskich ramionach brunetki.
- Bardzo się boję - zakpił, kiedy Perrie wylądowała w wodzie sięgającej gdzieś do jego kolan. Była nieprzyjemnie chłodna, ale nie całkiem lodowata, dlatego nie uciekał na brzeg. Chociaż może powinien, skoro został zaatakowany?
Chwyciwszy Perrie w pasie, znów się roześmiał, niespecjalnie przejmując się tym, że i jego ciuchy zostały zamoczone, a w poruszaniu się przeszkadzał mu ciężar jej drobnego ciała.
- Chodź, trzeba cię wysuszyć. Gorąca kąpiel dla ciała i wino dla ducha? Zajmę się wszystkim w ramach zgody - zapewnił, nie pozwalając, by mu nagle uciekła pod wpływem zdenerwowania, które w jego mniemaniu było zupełnie niepotrzebne, bo przecież zabawa była przednia.
I taki sam miał być zbliżający się wieczór, który Mason zainicjował, kierując się w stronę domku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słowa jego były zaskakująco kojące. Nie spodziewała się ich, ale nieprawdą byłoby, gdyby przyznała, że ich nie pragnęła. Widziała zmianę jaka zaszła w Masonie odkąd wróciła. Zauważyła, że stara się, więcej się uśmiecha i żyje zupełnie inaczej. Ten rok może był im potrzebny? Odpoczęli i nabrali zupełnie innego spojrzenia na ich wspólną przeszłość. Odsunęli teraz na bok wszelkie żale do siebie i może nie próbowali znów związku, coś niewątpliwie wciąż ciągnęło ich do siebie. Momentami wszystko to przybierało dziwnej etykiety związkowej. Dzielili się obowiązkami w domu, Perrie dość często szykowała kolację odpowiednio pod powrót Masona z pracy, a Alderidge – robił wszystko, co w jego mocy, by poprawić samopoczucie byłej narzeczonej.
Uśmiechnęła się delikatnie, czując jak jej policzki przybierają czerwonego koloru, bo aż paliły. Nie unikała jednak spojrzenia Masona, wpatrując się w jego ciemne tęczówki, które niegdyś były jej ukojeniem.
I jak doceniła jego słowa, tak teraz miała ochotę go zakneblować, bynajmniej w celu rozrywkowym. Nie w ten sposób zamierzała dotrzymać tradycji zmoczenia się, nie tak nagle; chciała powoli przyzwyczajać się i wtedy zanurzyć się. To jednak Mason sprawował pieczę nad jej losem i była od niego zależna w tym momencie.
- To woda! – odparła, mrużąc oczy. Zacisnęła mocniej palce na koszulce Masona, oglądając się przez ramię na delikatnie spienione fale. Mimo wszystko, cieszyła się niesamowicie z pobytu tutaj, a to przecież pierwsze godziny. Przyłapywała się wciąż na tym, że podobała jej się ta bliskość. Miał na sobie perfumy, które kupiła mu tuż przed tragedią w ramach prezentu. Tylko z jakiej okazji? Niezbyt pamięta. Chyba bez powodu.
Może była zbyt skupiona na jego zapachu i cieple, bo dotarł do niej z opóźnieniem fakt, że siedzi w wodzie. Niemal od razu zaczęła cała drżeć z zimna i choć chciało jej się śmiać, walczyła również ze zirytowaniem, że puścił ją.
- Lepiej się bój! Popamiętasz ten dzień do końca życia – poważny ton jej głosu świadczył o tym, że wcale nie żartowała. Jednak tym razem nie puścił jej już, gdy zawisła na jego szyi. Nieco bardziej wtuliła się w niego, próbując ignorować jego pracujące mięśnie brzucha, ramion i pleców. Odczuwała je doskonale i nie chciała od niego się absolutnie odsuwać. – Brzmi dobrze, może uratujesz się tym. Prosto do wanny, poproszę, bo zamarznę jeszcze w twoich ramionach. Jesteś już prawie tak samo mokry jak ja – mruknęła, z trudem kryjąc rozbawienie. Jeśli jednak i on potrzebował teraz gorącej kąpieli, a wanna jest jedna – jak to rozwiążą? Czasy wspólnych kąpieli teoretycznie minęły. Może wyjątkowo będzie teraz inaczej? Wszystko dla dobra ich zdrowia.
Wino wstawiłam do lodówki – powiedziała już w łazience, gdy postawił ją na ziemię. Miała gęsią skórkę na całym ciele, więc od razu zdjęła z siebie bluzkę, jeszcze, gdy Mason był z nią w pomieszczeniu. Jej ciałem od czasu do czasu wstrząsały dreszcze.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On sam zauważał pewne zmiany, ale nie chciał mówić o nich głośno. Trochę tak, jak gdyby bał się, że zapeszy, bo przecież nie miał pojęcia, w jakim kierunku szły sprawy z Perrie. To, że u niego mieszkała, nie było jednoznaczne, tak samo zresztą jak dotychczasowe rozmowy i inne istotne kwestie dnia codziennego. Było miło, dogadywali się i najwidoczniej mimo upływającego w zawrotnym tempie czasu wciąż potrafili odnaleźć jeden rytm, dzięki któremu życie we dwoje przebiegało bez zbędnych komplikacji. Tych przeżyli wystarczająco dużo, dlatego kolejne były zbędne, nawet jeżeli ich unikanie nie zawsze było możliwe.
Mimo to Mason nie chciał gdybać nad tym, co mogłoby być, jak mogłoby się skończyć, co oznaczało to wszystko. Ich życie, przeszłość, obecna chwila, a nawet wyjazd, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- To ty jesteś tego sprawczynią - zauważył zgodnie z rzeczywistym stanem rzeczy, zaraz potem śmiejąc się bez skrępowania. Nie przeszkadzało mu to, że uwiesiła się na nim akurat w chwili, w której jej ubrania nadawały się już tylko do suszenia, w wyniku czego jego własne spotkał ten sam los. Mason, wbrew wszelkim pozorom, nie był nadętym bucem, któremu obce było pojęcie zabawy. On po prostu nie w każdym towarzystwie czuł się na tyle swobodnie, by śmiać się bez skrępowania, by robić żarty i wygłupiać się w sposób, który pewnie niekoniecznie pasował do architekta na co dzień biegającego pod krawatem.
- Okej, zajmę się wszystkim - zapewnił, kiedy znaleźli się w łazience, a on postawił Perrie na podłodze, tym samym oddając jej osobistą przestrzeń. Grymas niezadowolenia na jego twarzy sugerował, że to niekoniecznie mu się podobało, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że nie należało przesadzać i że nawet spoufalanie się z byłą narzeczoną (a może zwłaszcza z nią) też powinno mieć swoje granice. Nie chciał ich przekraczać i burzyć tego, co udało im się zbudować.
- Poradzisz sobie, Hughes? Czy mam ci pomóc w kąpieli? - zagaił i to zdecydowanie wbrew swoim wcześniejszym założeniom. Utrzymane w radosnym tonie pytanie miało przecież drugie dno, które zdecydowanie uwzględniało jego udział w całym procesie kąpieli.
- Przynieść ci tu kieliszek? - dodał niespodziewanie, uznając to za dobrą wymówkę do tego, by zmusić się do wyjścia z pomieszczenia. Nie robił tego nadzwyczaj chętnie, ale czuł, że tak wypadało, skoro do pewnych widoków i uczuć niekoniecznie wciąż miał prawo. - I zamówię jedzenie - zapewnił, gdy skierował się do głównego pomieszczenia wynajmowanego domu. Wszystkie wymienione czynności zajęły mu mniej niż dziesięć minut, ale czuł, że to wystarczyło, by Perrie zdążyła wskoczyć do wanny.
- Mogę? - rzucił, wcześniej pukając do drzwi. W dłoniach miał obiecany kieliszek z alkoholem, ale ponieważ nie chciał jej krępować (i testować swojej cierpliwości), wolał nie wtargnąć do środka jak do siebie, nawet jeżeli wielokrotnie łapał się na myśli, że chciał, by ona wciąż była jego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wraz z rozpoczęciem gdybania skończyłyby się te cudowne, malownicze chwile. Wierzyła, że są prawdziwe, nawet jeśli wciąż mieli problem z określeniem ich relacji na głos. Chciała czegoś więcej, ale bała się jednocześnie, że to doprowadzi ich do zguby. Nie chciała zaczynać rozmów na poważniejsze tematy, które równie dobrze mogły zakończyć tę sielankę w mgnieniu oka. Naturalnie wszystko miało pójść; w swoim tempie, bez zbędnych pomocy i nasyłania na siebie najbliższych. Perrie czuła od byłego narzeczonego miłość, ale przecież kochać się będą do końca życia. Ta miłość była dość nadzwyczajna, bo niemal taka sama jak rok, dwa czy cztery lata temu. Nie zamierzała z tego rezygnować tak łatwo. Jeszcze niedawno była w stu procentach pewna, że to przy nim spędzi resztę swojego życia. Te przekonanie nie zmieniło się. Owszem, miała trochę wątpliwości w swoje myślenie, gdy tylko zerwali, ale wraz z powrotem do Seattle, wszystko się zmieniło.
Roześmiała się razem z nim, zadowolona ze swojego ruchu. Chciała, by i on pocierpiał trochę, czując chłodną bryzę mocniej przez mokre ubrania. Podobał jej się też śmiech Masona, taki swobodny i szczery, jakby zapomnieli całkowicie o wszelkich dramatach, które ich spotkały. Czuła wtedy przyjemne mrowienie w brzuchu, a w okolicach serca kłuło ją ze wzruszenia. Nie powiedziała jednak nic, napawając się jego radością. Usta otworzyła za to, by poprosić o jego obecność przy kąpieli, lecz sam zrezygnował, chcąc wyjść pod pretekstem wina. Uśmiechnęła się więc jedynie, spinając głową ledwo zauważalnie. Przez jej twarz przemknął cień niezadowolenia, ale nie mogła go o to prosić. Nie powinien zostawać. Ona nie powinna tego chcieć.
- Świetnie, dziękuję – odparła cicho, przyglądając się Masonowi z pewnym żalem. I nie było to spowodowane wypadkiem, a jego planem wyjścia z łazienki, poddania się tak łatwo. Odchrząknęła, biorąc się pod boki, aż w końcu spuściła wzrok na swoje bose stopy. Zauważyła, że chciał zostać z nią, ale może to był dobry ruch, że wyszedł? Może tak ma być? Nie jest im pisane znów być razem jako para? To, że teraz świetnie się dogadywali, o niczym nie świadczyło.
Zrzuciła z siebie mokre ubrania, wchodząc do wanny, w międzyczasie puszczając ciepłą wodę. Wlała też trochę płynu do kąpieli, by stworzyć choć troszkę piany, którą uwielbiała. Odetchnęła głęboko, wręcz z ulgą, bo zdążyła zmarznąć przez te kilkanaście minut.
- Wejdź - tafla wody wciąż nie zakrywała jej nagiego ciała w pełni, gdy powrócił Mason, jednak to jej nie krępowało. Mimo wszystko, dyskretnie skuliła się w wannie, opierając łokieć na kolanie i podbierając podbródek na dłoni. Drugą dłoń wyciągnęła ku mężczyźnie, by podał jej kieliszek. – Zostań ze mną, Mason – poprosiła cicho, lustrując jego mokre ubranie. – Możesz… dołączyć, bo… wanna jest duża. Wiesz, żebyś nie przeziębił się i… i tak za dobrze się znamy pod względem nagości, prawda? – przygryzła wargę, niepewnie spoglądając mu prosto w oczy. Nie chciała, by odebrał to źle, ale już było za późno. Co zostało powiedziane, nie odstanie się.
Może i nie powinna, ale pragnienie bliskości Masona było silniejsze.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał jej krępować, wprowadzać napiętej atmosfery, dawać złudnych nadziei na coś, czego sam nie był pewien. To wszystko było cholernie skomplikowane, a Mason sam zaczynał wątpić w słuszność swoich decyzji - zarówno tych już podjętych, jak i tych, które czaiły się na niego za rogiem i wyciągały swoje obślizgłe ręce, by raz jeszcze zabrać to, co było dla niego ważne.
Najważniejsze.
Perrie była najważniejsza. Wtedy, obecnie, miał wrażenie, że zawsze, nawet jeżeli w przypadku kruchego życia nawet to słowo miało swoje granice. Wypadki chodziły po ludziach, o czym oni boleśnie przekonali się na własnej skórze, a każdy dzień mógł być tym ostatnim. Czy marnowanie go na wątpliwości, zbędne analizy i liczne, donikąd prowadzące przemyślenia nie było okrutne wobec samego siebie?
Mason Alderidge nie był filozofem. Stąpał po ziemi twardo, był pragmatykiem, nie zajmował się głupotami. Dotychczas sądził, że raz utracona miłość skreślała szanse na kolejne, ale co jeżeli to jedno uczucie wracało z zawrotną prędkością, ilekroć tylko pozwalał sobie zajrzeć na internetowy profil Perrie Hughes? Nie kontrolował jej, nie śledził, ale czuł się lepiej ze świadomością, że była bezpieczna i szczęśliwa - a przynajmniej na taką wyglądała, gdy uśmiechała się do obiektywu, gdy pochylała się nad kolejnymi projektami albo kiedy gorące słońce przemykało między kosmykami włosów, które niegdyś lubił nawijać sobie na palce.
Westchnął, kiedy udzielona przez Perrie odpowiedź okazała się twierdząca. Nie tego się spodziewał, bo z jakiegoś bliżej niesprecyzowanego powodu przestał sobie ufać.
Zamknął za sobą drzwi, ostrożnie podchodząc do wanny w celu podania Perrie kieliszka wypełnionego winem. Nie był speszony, bo przecież widział to i wiele więcej, ale chyba sam sobie wmówił, że speszyć mogła się ona, bo przecież pewne sprawy już dawno przestały ich dotyczyć.
Tym większe było więc jego zaskoczenie, gdy padła ta... Sugestia? Prośba? Rozkaz? Sam nie wiedział, jak powinien był zinterpretować to krótkie zostać ze mną, ale właściwie ono w zupełności wystarczyło, by podjął decyzję.
- Na pewno? - zagaił, choć raczej z przyzwoitości (akurat) niż faktycznie dlatego, że nie był czegoś pewien. Był i najlepiej świadczył o tym moment, w którym jego smukłe palce przemknęły po linii guzików koszuli, która wraz ze spodniami i resztą garderoby opadła na podłogę łazienki.
Mason bez słowa zajął miejsce po drugiej stronie wanny, układając się w niej dużo wygodniej i pewniej niż zrobiła to Perrie.
- W porządku? - mruknął dla pewności, kiedy jedną z dłoni sięgnął do niesfornego kosmyka jej ciemnych włosów, aby założyć wilgotny pukiel za kobiece ucho. Nie cofnął ręki od razu, bo opuszkami palców przesunął po jej wciąż chłodnym policzku, nie panując nad sobą w chwili, w której kąciki jego warg uniosły się w uśmiechu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Udało im się. Mogli nazwać się szczęściarzami, że wciąż rozmawiali i czuli się swobodnie w swoim towarzystwie. W domu szykowali razem różne potrawy, razem oglądali filmy, wspólnie spędzali czas nad swoimi projektami przy stole kuchennym – niemal tak jak dawniej, przed wypadkiem. Dziwiła się, że nie kręciła się przy kuchence jakaś inna kobieta. Sama nie pogodziła się do końca ze stratą ich dziecka, więc rozumiała, że i Mason wciąż nie był gotowy na związek, ale wątpiła też, że zrezygnował z nich całkowicie. Nie chciała, by miał kogoś. Samolubne myślenie opanowało ją, gdy mieszkali razem już może ze dwa tygodnie. Obserwowała go i czuła, że wciąż go kocha. I pragnęła, by on kochał ją.
Nie zaglądała w jego media społecznościowe, nie chcąc się dołować bardziej. Śledziła jednak stronę jego firmy, będąc na straży każdego nowego zdjęcia czy informacji dotyczącej sukcesu projektu Alderidge’a. Starała się pozostawić przeszłość za sobą, lecz nie potrafiła. Nie potrafiła zostawić Masona. Nie potrafiła przestać o nim myśleć. Zasypiając, przed oczami miała jego uśmiech. Budząc się w nocy, słyszała jego słowa. Na porannym targu zaś miała zwidy, widując go wśród tłumów Portugalczyków. Czuła, że powinni być wciąż razem, ale nie chciała robić kroku w tę stronę, nie znając uprzednio zdania Masona.
Odetchnęła, biorąc od niego kieliszek z winem. Upiła łyk, skinając głową na jego pytanie. Starała się odwrócić wzrok w bok, nie chcąc go krępować ani napawać się widokiem męskiego ciała. Nie miała nikogo odkąd zerwali, więc natura robiła swoje. Odchrząknęła, ukrywając swoje emocje pod kolejnym łykiem wina; ot, niewinny gest. Nie mogła jednak przestać myśleć o jego palcach przesuwających się po guzikach. Ani o dźwięku upadających ubrań. To był błąd, ale nie chciałaby tego cofać.
- Tak, w porządku – odparła, gdy usiadł naprzeciw niej. Odstawiła kieliszek na półeczkę obok wanny, bo dłonie zaczynały jej drżeć niemal jakby znów była nastolatką. Napięcie zeszło z niej całkowicie wraz z jego dłonią na jej policzku. Uśmiechnęła się również delikatnie, układając dłoń na jego. Na moment przymknęła powieki, czerpiąc radość z takiego czułego gestu. Przesunęła nieco głowę, by móc pocałować wnętrze jego dłoni. Zerknęła wtedy na Masona z dziwnym uczuciem pragnienia. Nie czuła go od tak dawna! Gdyby całkowicie nie czuł nic do niej, wyszedłby. Przysunęła się więc trochę w jego stronę, zwilżając wargi. Nie chciała tego zepsuć. Balansowali na granicy, być może nie do końca myśląc o jakichkolwiek konsekwencjach, ale czy mieli coś więcej do stracenia? Oprócz siebie. – Chciałabym… chciałabym cię pocałować, Mason. Mogę? – szepnęła, zawieszając spojrzenie na jego ustach, ale tylko na moment, by po chwili powrócić do jego oczu. Przesunęła palcami po jego ustach, przygryzając własną wargę. Wstrzymywała oddech, czekając na jego odpowiedź.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie z Perrie pod jednym dachem nie było przedsięwzięciem łatwym i to bynajmniej nie dlatego, że ta konkretna siostra Hughes okazała się współlokatorką niezwykle uciążliwą. Nawet jeżeli zdarzało się jej zostawić na stole nieumytą filiżankę albo totalny rozgardiasz w łazience, bo kosmetyków miała więcej niż w rzeczywistości każda statystyczna kobieta potrzebowała, to kwestiom tak przyziemnym Mason nie mógł zarzucić niczego. Chodziło o sprawy dużo delikatniejsze, o których wciąż niekoniecznie chciał mówić, bo nie miał pojęcia, jak w ogóle powinien był zacząć.
I czy w ogóle powinien był zaczynać?
Irytowało go to, że długie kąpiele brała bez niego. Wkurzało to, że kręciła się po pomieszczeniach domu w kusych piżamach, a on mógł co najwyżej patrzeć na to, jak dobry miała humor, gdy zaczynała kolejny dzień. Drażniło go to, że spała za ścianą, niemal na wyciągnięcie ręki, a mimo to dzielił ich mentalny i dosłowny mur, którego nie odważył się przebić i to pomimo wielu okazji. Nie robił tego, bo wydawało mu się, że zostanie to odebrane jako coś złego, nieodpowiedniego, do czego wcale nie miał prawa, nawet jeżeli przez cały ten czas od dnia ich rozstania nie pojawiła się w jego życiu kobieta, na którą spojrzałby chociaż w połowie tak czule jak spoglądał na Perrie, gdy bawiła się z psem, oglądała telewizję albo siedząc w salonie, pochylała się nad kolejnymi projektami do pracy.
Teraz to wszystko przestało mieć znaczenie. Mason nie wiedział, czy to kwesta zmiany miejsca, czy może jednak dosadnie wyrażonej prośby o wykonanie kroku, przed którym tak długo się wahał, ale wystarczyło zaledwie kilka słów, by zapomniał o dotychczasowych postanowieniach i obawach.
Obserwował ją uważnie, chociaż na pewno nie było to nachalne. Gest przepełniony był zaciekawieniem, ale i tęsknotą, którą w końcu pozwolił sobie do siebie dopuścić i która zapanowała nad wszystkimi jego zmysłami. Wilgotne kosmyki włosów opadające na kobiecą twarz, rumieniec pojawiający się na policzkach, krople wody leniwie spływające po ciele, do którego bezczelnie wyciągnął dłonie.
Przesunął nimi po kobiecej talii, ostrożnie sunąc w okolicę lędźwi. Objął ją mocno i pewnie, tym samym przyciągając do siebie i nie dając czasu na nic więcej - na kolejne słowa, moment zawahania, możliwość wycofania się. Nie było odwrotu, gdy naparł na jej usta, jednocześnie sprawiając, by ona swoją drobną sylwetkę wsparła na jego własnej. Woda poruszyła się niespokojnie, kiedy wciągnął Perrie na własne uda, tym samym dając do zrozumienia, że mogła wszystko; mogła go całować, mogła być obok, mogła zostać.
Z nim. Na zawsze. W tej wannie, w Seattle, w życiu, które znów mieniło się radosnymi barwami, wśród których dostrzegał jej ciemne loki, błyszczące oczy, subtelnie rozchylone usta i wiele więcej elementów, którymi chciał się nacieszyć przez kolejne minuty, godziny, przez cały ten wyjazd.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy to oznaczać będzie, że teraz będzie im łatwiej? Wszelkie żądze, pragnienia i potrzeby zostaną nagle złagodzone, bo wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę? I ten mur zburzą, który wyrósł między nimi niemal jak chwast – szybko i niezauważalnie – w dniu wypadku. Tego dnia rozpoczął się dla nich nowy rozdział, nawet jeśli wciąż nie do końca zażegnali temat straty, jakiej doznali. Perrie przepracowała to sobie, choć nadal nie była pewna, czy pogodziła się z tym, co zaszło. Czuła, że i Mason miał podobne odczucia. Może dzięki temu nie będą w tym sami?
Mason już nie będzie się irytował, gdy Perrie spędza długie godziny na gorących kąpielach. Sama. I ona nie będzie się denerwować, że powinien być tam z nią. Otwarcie będzie mogła go kusić satynowymi piżamami i spoglądać na niego znad swoich projektów. Specjalnie nie pozmywa tej filiżanki po kawie, by mógł zwrócić jej uwagę, a ona przeprosić go słodkim pocałunkiem. Może życie stanie się bardziej znośne, gdy już nie będzie w nim sama? Przez ten rok wiecznie jej czegoś brakowało, o czym właśnie przekonała się. Czuła pustkę przez nieobecność Masona obok.
Czy to kwestia przeznaczenia, czy świetnego dobrania, razem byli bardziej kompletni. Ich ciała pasowały do siebie idealnie, o czym przypomnieli sobie wraz z pierwszym głębszym dotykiem. Dłonie Masona na jej talii, miękkie usta na jej, spojrzenie pełne fascynacji (i miłości). Wszystko było jak dawniej, a jednak pojawił się jakiś nowy pierwiastek; coś, co zaskoczyło Perrie, gdy sięgnął po nią z taką zachłannością. Uśmiech rozświetlił jej twarz, promienny i szeroki, pełen zadowolenia. Tego jej brakowało. Gęsia skórka obsypała ją wraz z pierwszym dotykiem Masona. Wsunęła palce w jego wilgotne włosy, ciałem przylegając do jego. Odwzajemniła pocałunek mocniej, namiętnie, spragniona bliskości. Oparła czoło o jego, przesuwając drugą dłonią po jego ramieniu i torsie. Jego ciało zmieniło się nieznacznie – był szczuplejszy, nawet jeśli wciąż ładnie umięśniony. W jego objęciach czuła się bezpiecznie.
Była pewna, że teraz nie pozbędzie jej się szybko i będzie musiał obejmować ją do samego rana. A może już na zawsze? Bo przecież to mieli obiecać sobie za jakiś czas, przed ołtarzem czy urzędnikiem w malowniczej scenerii?
Nie wahała się absolutnie, a widząc pewność Masona w każdym geście, czuła się absolutnie cudownie. Zsunęła się czułymi, powolnymi pocałunkami na jego szyję, starając się, aby przy tym możliwie nie odsuwać się od niego. Ciepła woda pobudzała jej zmysły, które już wystarczająco zostały pobudzone z rocznej śpiączki. Czuła. Znów była zdolna do czucia, a Mason pomógł jej zrozumieć, że to jego pragnęła przez cały czas. Nie Blake’a. Nie dziecka nawet. Masona.
Wciąż kochała Masona.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”