WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Martinez kiwnął głową, bardziej w ramach potwierdzenia własnych myśli niż potakując w reakcji na słowa Averill. Zresztą, co on tu miał niby potakiwać? Przecież zamiast dawać mu odpowiedzi, rudowłosy koroner zadawał mu tylko więcej pytań.
No ale nic, dobre i to. Przynajmniej miał teraz pewność, że Meghan nie leżała na stole Callaway w ostatnim czasie, a to zaś mogło oznaczać dwie rzeczy: albo żyła (mało prawdopodobne, jeśli za jej zniknięciem stał Van Tagliano lub któryś z jego ziomków), albo też zwyczajnie leżała gdzieś indziej.
- Wieku, na przykład. Albo, choć to mniej istotne, tak myślę, wyglądu... - podrapał się lekko w kark, a potem wysunął z teczki dwie kolejne fotografie. Cassie i Penny. Obydwie jasnowłose, obydwie na oko jeszcze przed dwudziestką. I na tym podobieństwa się chyba, niestety, kończyły - jedna była raczej przysadzista, w jej rysach brakowało eterycznej delikatności tak szczególnej dla tej drugiej, druga zaś wyglądała tak, jakby za jej zaginięciem stać mógł byle podmuch wiatru, z oczami wyrażającymi taki rodzaj głębokiej niepewności i smutku, jakich tej pierwszej pewnie nigdy w życiu nie było dane odczuć.
Cholera jasna.
Ale, jeśliby na siłę szukać w całej sprawie pozytywów, Elijah przynajmniej mógł z jakimś tam prawdopodobieństwem wykluczyć działania seryjnego mordercy. Nie było tu podpisu , nie było znaków szczególnych, które łączyły dziewczęta, i mogły być wskazówką odnośnie tego, czego potencjalny wspólny sprawca szuka.
Żeby tylko pokomplikować sprawę, mężczyzna zaraz wysunął spomiędzy papierowych okładek trzecią podobiznę. Jocelynn. Jo do Soto. Przeciwieństwo dwóch poprzednich zaginionych: ciemne włosy, figura jak z okładki Sport's Illustrated, na oko nieco starsza, ale wciąż jeszcze pamiętająca czasy adolescencji, to z pewnością. Z Cassie nie łączyło jej nic. Z Penny? Tylko, być może, szerokość geograficzna miejsca zaginięcia - i to jedynie, jakby jedno oko przymrużyć, a drugie zamknąć.
Cholera, no...
A jednak coś w tej sprawie nie dawało Martinezowi spokoju. Znał to uczucie. To świerzbienie myśli, która póki co tylko się kryje w zakamarkach świadomości. Jakiś trop, odkryty już, ale jeszcze nieuświadomiony. Coś, co się wyczuwa instynktem, a nie odkrywa umysłem.
- Nieważne, kto mi to zlecił, Av - żachnął się ze swoją standardową detektywistyczną manierą - Mogę ci tylko powiedzieć, że tej pierwszej, znaczy się, Megan Olsson, to nikt. Tak sobie tylko...
Strzelam?
- ...badam różne możliwości.
Pozwolił Averill przyjrzeć się zdjęciom, dopił ostatnią kropeleczkę obrzydliwej kawy, skrzywił się.
- No dobra. Jeśli nie ty... - westchnął - To może chociaż przychodzi ci do tej piękniej głowy ktoś, kto mógłby coś wiedzieć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzyła na niego spod uniesionych brwi, oczekując jakiegoś wyjaśnienia, ale jedyne, co dostała to dwa niezwiązane ze sobą słowa, których i tak nie mogła brać za pewnik, bo kiedy Martinez je wymawiał, w ogóle nie brzmiał na przekonanego. Prawdopodobnie coś ukrywał, choć Averill akurat niespecjalnie miała zamiar wnikać w istotę problemu – nie miała na to czasu, no i po prostu nie była tak bezpośrednio związana z wydziałem kryminalnym, aby uznać posiadane przez niego informacje za istotne. Ewentualnie mogłyby się one przydać komuś, kogo znała, ale i tak szybko odrzuciła tę myśl. Jej stosunki z Astrą były wystarczająco napięte – nie potrzebowały kolejnej sprzeczki.
- Tak myślisz? – powtórzyła, upijając łyka napoju, i cały czas świdrując go spojrzeniem zielonych oczu. Niektórzy zwykli mówić, że zawsze miały w sobie więcej zarzutów niż ciepła.
Wtem jednak Elijah postanowił ją zaskoczyć, wyciągając z teczki kolejne fotografie. Nachyliła się nad nimi, próbując wytężyć pamięć, ale nie odnalazła w niej nic, co mogłoby być pomocne.
Próżno się tu doszukiwać podobieństwa – powiedziała więc tylko, prawdopodobnie podsumowując to, co już wiedział. – Może tylko w kolorze włosów i oczu… – Wcale mu nie pomagała, co? Ale on też tego nie robił, zwłaszcza gdy wyjmował coraz to nowsze fotografie, które nijak nie łączyły się z tymi poprzednimi. Averill zmarszczyła brwi, patrząc to na ciemnowłosą dziewczynę ze zdjęcia, to na Martineza i chyba oczekując jakiegoś wyjaśnienia, którego jednak się nie doczekała. – Jeśli chodzi ci o to, czy miałam je na stole to… szczerze w to wątpię – stwierdziła w końcu. – Ale to też nie tak, że patrzę na ich twarze. Zazwyczaj poświęcam im najmniej uwagi, chyba że są okaleczone – przyznała. – Mogłabym… no cóż, mogłabym to sprawdzić, ale niczego nie obiecuję. – I tak nie wiedziała, do czego właściwie by mu się to przydało. Jeśli chciał jej pomocy, powinien co najmniej uświadomić ją w całej sprawie, bez żadnych ”może”, ”na przykład” czy ”tak myślę”.
No i znowu. Nieważne. Był naiwny, jeśli myślał, że Averill pomoże mu w ciszy, nie oczekując od niego żadnych wyjaśnień. Odchyliła się więc na krześle i wzruszyła ramionami, co miało dać mu do zrozumienia, że na tym jej doradztwo się kończyło.
- Podziwiam cię jako detektywa, Fox, ale to, jak kręcisz się wokół tematu bez podawania żadnych szczegółów doprowadziłoby do szewskiej pasji nawet najbardziej cierpliwego człowieka – stwierdziła w końcu, a jej lekko uniesione brwi powinny jasno dać mu do zrozumienia, że to był jej ostateczny komentarz. Niczego ciekawszego już mu nie powie. – Jest ktoś… – przyznała, po czym zawahała się na moment, nie wiedząc, czy mogła podać mu imię i nazwisko kogoś, kto najchętniej prawdopodobnie zgniótłby ją podeszwą buta jak irytującego robala. – Kapitan wydziału zabójstw, Cabrera – powiedziała bez zastanowienia, doszedłszy do wniosku, że ta rozmowa kosztowała ją zbyt dużo analizowania i szukania dziury w całym. – Mogę podać ci jej numer, ale jeśli zdecydujesz się z nią współpracować, radziłabym ci uzbroić się w konkrety. – Astra zdecydowanie nie była kimś, kto dawał sobie w kaszę dmuchać.
A jako że Fox zgodził się na jej propozycję, Callaway zapisała mu na odwrocie jego własnej wizytówki numer telefonu do Cabrery, co usatysfakcjonowało go na tyle, że szybko pozbierał ze stołu swoje rzeczy i, pożegnawszy się ze swoim nowym informatorem, opuścił Pete's Eggnest i przebywającą tam Averill, która w końcu została sam na sam ze swoją sałatką. No cóż, przynajmniej Fox nie musiał już udawać, że to, co go tu sprowadzało, to bezkonkurencyjne jedzenie.

/zt x2
<center> <img src="https://i2.wp.com/cdn130.picsart.com/30 ... 339211.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: -65px; margin-top: -30px;" width="340px"; height="270px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/da1384342bb ... 4k_540.gif" style="border: 1px solid #5b5141; padding:3px; position: relative; margin-top:40px;" width="230px" /> <br><br>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo iż Ackley co ciekawe dwóch lewych rąk do gotowania nie posiadał, to nieszczególnie krył się z tym, że serca to on do tego nie miał. Totalnie nie kręciło go, stanie przy garach, kolokwialnie rzecz ujmując. Natomiast w lokalnych barach i knajpkach pracownicy byli wręcz obeznani w krótkiej liście ulubionych dań Lanaghana, którymi to umilał sobie popołudnia po kilkugodzinnej służbie w straży.
Od dobrych kilku tygodni śnił wręcz o przepysznej i niekoniecznie prozdrowotnej jajecznicy na bekonie z Pete' Eggnest, toteż wybierając się w końcu do ulubionego lokalu, postanowił wykorzystać to jako doskonałą wręcz okazję na okolicznościowe ploteczki. Ackley był tym typem człowieka, który bez towarzystwa osób trzecich wręcz usychał z nudy tak, więc co najmniej raz na dwa tygodnie starał się wyciągnąć kogoś ze swojej paczki na wspólny wypad na miasto.
Posy wprawdzie znał od niedawna, ale nie da się ukryć, że e trzy miesiące naprawdę zbliżyły ich do siebie. Zbliżył do tego stopnia, że brunet bez chwili zwątpienia mógł określić ją mianem swojej przyjaciółki. Pokrewność doświadczeń zdecydowanie odgrywała ogromne znaczenie w budowaniu ich opartej na wzajemnym zaufaniu i szczerości relacji, a nie da się ukryć, że to właśnie takiej osoby potrzebował w swoim życiu już od dawna. Mimo iż nie narzekał na brak znajomych to w większości były to bardzo powierzchowne relacje, z rodzaju tych, które kończą się na wspólnym imprezowaniu i kilku przechylonych piwach. Natomiast ludzi, którym mógł po prostu zaufać, wyrzucając z siebie wszystkie trapiące go myśli, tak naprawdę nie było zbyt wielu. Nic, więc dziwnego, że gdy tylko zrozumiał, jak wartościowa jest nić porozumienia, wytworzona między nim a panną Alderidge, starał się pielęgnować tę znajomość. A co pielęgnuje przyjaźnie lepiej niż wspólne objadanie się pysznościami? W związku z tym punkt dziesiąta rozsiadł się wygodnie w ulubionej śniadaniowi w oczekiwaniu na przyjaciółkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Łatwo było do siebie przekonać Josephine. A jeszcze łatwiej było ją przekonać do spotkania, któremu przy okazji towarzyszyło jedzenie. Śniadanie? Lepiej być nie mogło. Na szczęście mogła sobie na to pozwolić przed dzisiejszym dyżurem. Wszystko miała dopięte na ostatni guzik… wstała odpowiednio wcześnie, żeby wyjść pobiegać, wrócić do mieszkania, wziąć prysznic i o umówionej godzinie pojawić się w umówionym miejscu. Od razu po przekroczeniu progu restauracji, omiotła ją spojrzeniem i zlokalizowała przyjaciela, do którego uśmiechnęła się promiennie.
- No dzień dobry – rzuciła wesoło, gdy już znalazła się przy jego stoliku i po chwili wsunęła się na ławkę po drugiej stronie stolika – Kawa… potrzebuję dużo kawy. Mnóstwo! – stwierdziła na dzień dobry, rozglądając się jednocześnie za kelnerem, a gdy tylko go zlokalizowała too dała mu znać, że właściwie są gotowi. Nawet jeśli nie byli. Poza kawą nie miała zielonego pojęcia, co chciała, ale priorytety… - I nie spodziewałam się tego telefonu, wiesz? – dodała, opierając się o stolik i wbijając uważne spojrzenie w mężczyznę po drugiej stronie. Uważnie lustrowała jego twarz, jakby oczekiwała coś z niej wyczytać, dowiedzieć się, czy coś go trapiło, czy może to spotkanie miało jakieś drugie, głębsze dno? Czy coś zrobiła? Oczywiście, że pierwszą rzeczą jaką robiła brunetka było przeszukiwanie własnej głowy w poszukiwaniu momentów, w których mogła zrobić coś głupiego, że potrzebna była przyjacielska interwencja. Nic jednak takiego nie przychodziło jej do głowy. Była w ostatnim czasie zaskakująco grzeczna. No chyba, że? Świąteczne przyjęcie, na które zaprosiła Dallasa? A oni przecież chyba razem pracowali? – Simmons skarżył się, że przetrwał najgorszą w życiu świąteczną randkę? Jezu, poważnie… aż mi głupio. Chyba nigdy nie dałam tak ciała jak na tej nieszczęsnej imprezie mojej przyjaciółki, na którą go zabrałam. – przyznała się, lekko się krzywiąc, bo naprawdę było jej z tym źle i wiedziała, że pewnie nigdy nie przestanie go przepraszać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trudno powiedzieć, że Ackleya także było łatwo do siebie przekonać, natomiast Posy z pewnością się to udało. Nie często spotykał na swojej drodze ludzi, których życiowe doświadczenia byłby tak zbieżne do jego przeżyć. Mimo że nie znali się zbyt długo, to z całą pewnością rozwijająca się z wolna przyjaźń z panną Aldridge rokowała naprawdę dobrze.
-Cześć Posy.- przywitał się z uśmiechem, powoli zgarniając swoje graty w jedno miejsce. Miał tendencję do bałaganiarstwa, która z całą pewnością nie jednego potrafiła doprowadzić do szału. No, ale cóż poradzić. Kiedy w końcu odszedł od wojskowego rygoru, zaczął sobie folgować, momentami nawet zbyt intensywnie. Stąd kurtka i plecak rozrzucone po ławce, jak gdyby stołował się tu mały chłopiec, a nie dorosły facet. -Mamy tu jej pod dostatkiem, z resztą czekaj, naleję ci.- kofeina rzec ważna, toteż Ackley dźwignął tyłek z ławeczki i nie czekając długo, napełnił zawartością dzbanka, kubek znajdujący się nieopodal. Rozumiał to pragnienie doskonale, bowiem sam nie wyobrażał sobie rozpoczynania dnia bez choć kilku łyków, rozgrzewającej ciemnej kawy ze spienionym mlekiem, wprost ze swojego ulubionego, lekko wyszczerbionego kubka. - To było dość spontaniczne, ale skoro już tu jesteś.- wzruszył ramionami, bo taki właśnie był. Nie potrzebował wiele by wyrazić chęć spotkania się z drugą osobą. Gdy miał ochotę, po prostu uderzał do kogoś z propozycją, licząc, że wszystko jest do przegadania.- Chciałem spotkać się z Parkerem. Wiesz nowy rok, nowy ja, myślałem, że pogadamy. Uznałem, że wpadnę do niego do pracy. Byłem już praktycznie pd jego gabinetem, kiedy jakaś narwana laska zalała mi spodnie kawą. Koniecznie chciała zaciągnąć mnie do łazienki, by pomóc mi się ogarnąć i była podejrzanie zainteresowana Profesorem Lanaghanem. Myślisz, że to jakaś psychofanka? - wzdrygnął się na samo wspomnienie tego przedziwnego spotkania. Może powinien ostrzec brata, że studentki w tych czasach bywają szalone? Kto wie, co tam czyhało na niego między aulami i gabinetami.
-Cóż nim mi o tym nie wspominał. Może jednak nie była taka najgorsza. Czy było AŻ TAK źle, co?- ożywił się momentalnie w odpowiedzi na te rewelacje. Czy to właśnie ten moment, w którym był tak skupiony netflixowiskimi maratonami, że problemy jego przyjaciół stawały się dla niego totalnie niezauważalne?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Porządny łyk kawy, gdy tylko dostała kubek do swoich rąk i świat od razu był piękniejszy. Nawet jej uśmiech jakoś tak… pojaśniał. Ciągle trzymając kubek w dłoniach, wygodniej się rozsiadła przy stoliku i wbiła uważne spojrzenie w mężczyznę, słuchając jego opowieści o studentce. Zaśmiała się. Szczerze i serdecznie.
- Zdecydowanie powinieneś go ostrzec, że ma taką! I może was pomyliła? No wiesz… skoro była zainteresowana Profesorem, ale to jednak Ciebie chciała zaciągnąć do łazienki. Może trzeba było wykorzystać sytuację! Przypadkowy seks jeszcze nikomu nie zaszkodził. – rozłożyła bezradnie ramiona i wzruszyła nimi, co najmniej jakby mówiła poważnie, ale… no nie, bez przesady. Zaraz parsknęła i pokręciła lekko głową – Nie no, żartuję. Chyba. Bo no… była ładna? – zapytała, rozbawiona, bo była okropna! Po prostu okropna, ale że akurat w tym momencie z nikim się nie spotykała i prowadziła wesołe życie singielki, która z niego korzysta i zdecydowanie nie ma nic przeciwko niezobowiązujących relacjach z facetami, których nigdy wcześniej (ani nigdy później) nie widziała! Była niereformowalna. Upiła kolejny łyk kawy i pokiwała głową, że tak! Zdecydowanie.
- Była najgorsza. Było tak źle… jak źle mogłoby być na randce. Znaczy oboje doskonale wiedzieliśmy, że nie będzie z tego nic poza przyjaźnią. Więc mam nadzieję, że mi wybaczy, ale generalnie było źle. Zdecydowanie mogliby na podstawie tamtego wieczoru nagrać jakąś durną komedię… grupa przyjaciół, trójkąty, kwadraty, kłótnie, alkohol. D R A M A T – aż musiała sobie przybić facepalma, bo wzdrygało ją na samo wspomnienie tamtego wieczoru. Za rok na przyjęciu u Thornton zdecydowanie bardziej trzeba przemyśleć listę gości. Tak by było… mniej dramatycznie – Ewentualnie musieliby odmłodzić nas o parę lat i zrobić z tego serial dla młodzieży. – dodała już bardziej humorystycznie i wyszczerzyła się do przyjaciela.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet ktoś tak energiczny jak Ackley, tego dnia potrzebował konkretnej dawki kofeiny, by wykrzesać z siebie znaczne pokłady optymizmu. Mimo iż przyznawał się do tego niechętnie, chcąc za wszelką cenę uchodzić za kogoś iście bezproblemowego, to czasem i on poddawał się demonom przeszłości. Niekiedy melancholia dawnych lat i jego przywoływała do pionu. Jednakże tym razem nie tylko kawa miała postawić go na nogi, a i rozmowa z niezwykle serdeczną brunetką.
-Tak myślisz? Może faktycznie, powinienem był wtedy do niego podjeść. To zdecydowanie wpłynęłoby na poprawę naszych relacji. Cholera.- roześmiał się perliście, bo mimo wszystko narwana studentka wciąż wydawała musie nieszkodliwa. Pewnie nie ją jedną oczarował Ackleyowy brat, który najwyraźniej był zupełnie nieświadomy jak spektakularne są najwyraźniej geny Lanaghanów. Zdarza się najlepszym, co nie?
-Ujmę to dyplomatycznie. Nie była w moim typie. Szaleństwo w oczach i te sprawy. Sama rozumiesz.- roześmiał się ponownie, słysząc jej pytanie. W zasadzie nawet nie zdążył zastanowić się na tym czy ta nowo poznana panna była atrakcyjna. Tym, co przykuło jego uwagę, było jej zachowanie, które określił jako zdecydowanie dziwne. Chociaż w tej kwestii może nie powinien się wypowiadać, bowiem nie raz nie dwa sam uczestniczył w tak krzywych akcjach, że osoba postronna uznałaby go bankowo za czubka.
-Co? Że jak?- zamrugał kilkukrotnie, słysząc te rewelacje, rodem z zapowiedzi nowego odcinka serialu o amerykańskich nastolatkach. Tyle zwrotów akcji i to wszystko podczas jednego pijackiego wieczora. Niemniej nie zaśmiał się, wiedząc, że najpewniej napytałby sobie biedy u Alderidge, której to z całą pewnością nie było w tym momencie do śmiechu. W każdym razie nie do tego stopnia co brunetowi, który to z trudem utrzymywał kamienną twarz.- Nie zazdroszczę. No, ale nie przejmuj się, jestem pewien, że Dallas nie będzie miał ci tego za złe. Szczególnie po ostatniej akcji, podczas nawałnic. Powiedzmy, że dyspozytornia plasuje się wyżej w rankingu każdego z nas.- kończąc, zdanie wywrócił wymownie oczami, jednak ostatecznie również się uśmiechając. Dodatkowo jego niezbyt spektakularnie brzmiące słowa pocieszenia nie były wyjątkowo wymuszone. Był przekonany, że Dallas nie będzie przeżywał tego zajścia miesiącami. -Oglądałbym każdy odcinek. Chociaż to nie wróżyłoby wam za dobrze. Wszystko, w co się wciągnę, zdejmują po pierwszym sezonie.- zaśmiał się, bo trudno powiedzieć czy to z innymi było coś nie tak, czy to faktycznie on miał tak beznadziejny gust.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rano Petrze i Gwynowi zręcznie udało się zamydlić oczy dziewczynce tak, aby nie dowiedziała się, co się działo między jej tatą a nianią. Oboje doszli do wniosku, że raczej nie ma co Małej mówić, dopóki sami nie przekonają się, że to jest właśnie to. Byli zresztą na tyle w przyjacielskich relacjach i na tyle dorośli, aby sobie wytłumaczyć pewne sprawy, prawda?
Plan cały wyszedł – Gwyn najpierw zostawił Petrę u niej, a potem odwiózł Małą do przedszkola. Zanim jednak pojechał po Petrę ponownie, zatrzymał się po drodze w kwiaciarni. Sam nie wiedział, co ma kupić. Róże wydawały mu się oklepane, jeszcze ją onieśmieli. Wreszcie wybrał mały bukiecik drobnych kwiatków. Nie miał zielonego pojęcia, czym one są (gdyby to były kwiaty łąkowe, od razu by rozpoznał, bo jednak sprzedawał różne suszki dla zwierzaków, a tak?), ale przynajmniej były mniej formalne od róż.
Petra rano go już widziała, więc miała tą przewagę, że wiedziała, jak jej randka ubiera się na randkę (cóż za splot słów). Trochę Mała go podpuszczała, kiedy pytała się, po co ubrał taką koszulę, a on zbył ja tym, że musi załatwić coś dla sklepu. MJ nie pytała dalej. Nie wiedziała, że tato ma wolne. Praca to praca.
Gwyn podjechał pod dom kobiety i napisał jej szybkiego SMSa, że już czeka na zewnątrz. Wyszedł z auta, oparł się o maskę. Z boku trzymał bukiecik. Kiedy dziewczyna pojawiła się – pocałował ją czule w usta (skoro już mógł to zrobić i wiedział, że ona czuje to samo) i podarował jej kwiatki.
Gdzie się wybrali? Do restauracji śniadaniowej Pete’s eggnest. Przez całą drogę Gwyn sobie nieco żartował, że właściwie w tym miejscu Petra powinna domagać się śniadania na koszt firmy, w końcu Pete czy Petra… Niedaleko spada.
Znaleźli dla siebie wygodny stolik z daleka od innych osób. Zamówili sobie ciepłe śniadanie i teraz pozostało im tylko czekać na zamówienie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2.
outfit

Od wieków nie spało jej się tak dobrze, jak poprzedniej nocy, dlatego trochę ciężko było zwlec się z łóżka. No ale trzeba! W końcu mieli plany na dzisiejszy dzień i to nie byle jakie. Udało się Petrze czmychnąć przed MJ, żeby Mała nie zadawała pytań. Jeśli zobaczyłaby Petrę w sypialni taty to pewnie całą drogę do przedszkola nie dawałaby im żyć. Na razie nie chcieli mówić dziewczynce o tym, co między nimi zaszło. Jeśli coś poszłoby nie tak to niepotrzebnie narobiliby jej nadziei. Chociaż Morales była naprawdę dobrej myśli, przynajmniej próbowała się nie nastawiać negatywnie. Oby tym razem niczego nie spieprzyła.
Mara Jade dała się odpowiednio zagadać, nic nie podejrzewała, chociaż nigdy nie wiadomo, co się w tej małej główce zrodzi. Pete wpatrywała się ciut za długo w jej tatę, ponieważ prezentował się... Czy wspaniale to dobre określenie? Seksownie? A może wszystko po kolei? Koszula oraz skórzana kurtka zdecydowanie podkreśliły urodę mężczyzny. Przynajmniej wiedziała, że również musi się ubrać odpowiednio, aby zrobić na nim wrażenie.
Szybko się zebrali, a potem ruszyli w drogę. Przed wyjściem z samochodu Petra pożegnała się z Młodą, która już opowiadała jej o planach na następny wspólny dzień. W mieszkaniu zaczęła wyrzucać wszystko z szafy, żeby znaleźć cokolwiek odpowiedniego. Wzięła szybki prysznic, ubrała się, a potem zajęła makijażem. Chciała dać od siebie nieco więcej niż zazwyczaj, nawet zdecydowała się na spryskanie perfumami. Gdy była gotowa to usłyszała brzęczenie telefonu... Już na nią czekał.
Uśmiechnęła się pięknie do bruneta, kiedy wyszła z budynku i zobaczyła go z bukiecikiem w dłoni. Odwzajemniła czuły pocałunek, dziękując od razu za kwiaty, po czym skomplementowała jego wygląd, ponieważ przy córce nie bardzo mogła to zrobić. Podchwyciła żart dotyczący nazwy knajpy, w sumie nawet lubiła, kiedy się do niej ludzie zwracali zdrobnieniem. Co z tego, że brzmiało męsko? Samo imię Petra jest dość... Hm, nietypowe.
- Okay, przyznam się do czegoś i mam nadzieję, że Cię to nie odstraszy. - zerknęła na niego nieśmiało. - Nigdy nie byłam na takiej oficjalnej randce. - przyznała, skubiąc skórkę w okolicach kciuka. Wtedy podeszła do nich kelnerka, zostawiając na stoliku zamówione napoje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie? – Zdziwił się bardzo, odkładając kartę na bok. Restauracja, w której się znaleźli, była naprawdę ładna i prezentowała się ciekawie. Gwyn parę razy już tutaj jadał, więc wiedział, że żadnej szmiry nie podają. Oczywiście – mógł sam coś zrobić w kuchni, ale jednak wolał aż tak nie eksperymentować. – Nie mów. – Nadal nie mógł wyjść z szoku, że był pierwszym facetem, który postanowił zaprosić Petrę na randkę. Właściwie nawet nie wiedział, czy kiedykolwiek miała faceta. Ta informacja o braku randki trochę go zbiła z tropu. A jeśli dziewczyna właściwie to nigdy nikogo nie miała na stałe? To w jego oczach mogłoby komplikować sprawę, bo przecież on był mężczyzną po przejściach, a w dodatku z pięcioletnią córką na karku. Może nie był idealnym facetem, aby uczyć Petrę, jak powinno być się w związku?
- Ale… Zadam Ci to takie niedyskretne pytanie. Z kimś byłaś wcześniej? – Właściwie to nie mógł patrzeć na całą sprawę zero-jedynkową. Zresztą przed Petrą nie ukrywał swojej orientacji, nie robił też tego w Internecie, prowadząc swojego Tik-Toka. Kiedy był o wiele młodszy, naprawdę było trudno mu się do tego przyznać. – Bo nie wiem, co tak naprawdę mam powiedzieć i co zrobić. – Chodziło mu mniej więcej o to, że nie wiedział, jak to wszystko wcześniej wyglądało. Owszem, zawsze każdy starał się wypaść jak najlepiej (no chyba że komuś zależało wyłącznie na seksie), ale jeśli miało się być potencjalnie tym pierwszym, to przed tą osobą były o wiele większe zadania niż mogłoby się wydawać. – Bo nie wiem, czego muszę Cię… nauczyć. – Dziwnie to brzmiało. Sam też zresztą nie czuł się ekspertem. Ale przecież dla Petry warto było zaryzykować. Prawda? PRAWDA?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Momentalnie pożałowała tego wyznania, a na jej policzkach pojawił się nieco mocniejszy odcień różu. Pokiwała tylko głową, żeby nie powtarzać tych przeklętych słów. Zazwyczaj nie umawiała się na randki, jej związki pojawiały się dość spontanicznie, prowadząc do tragicznego końca. Może to przez matkę? Ona również nie potrafiła podtrzymać relacji, jednak u niej to była kwestia alkoholu oraz narkotyków. Petra ma za sobą nieprzyjemną przyszłość, którą nie każdy rozumie. Miała ogromną nadzieję, że z Gwynem będzie inaczej. Zresztą on również jest po przejściach, tak?
- Tak, mam za sobą kilka związków, ale nigdy wcześniej nikt nie zapraszał mnie na oficjalną randkę. - zazwyczaj nie było warunków, a randki w wojsku nie istniały. Jeśli chodzi o czasy licealne to nieco inaczej wszystko się załatwiało, teraz dopiero nadrabia zaległości. Na pewno nie chciała odstraszyć Parkera taką informacją! Zresztą nigdy nie rozmawiali o jej orientacji, wiedziała jedynie jego przeszłości z Ronem. Morales pociągali zarówno kobiety, jak i mężczyźni, chociaż z wiekiem dochodziła do wniosku, że nawet płeć nie ma dla niej większego znaczenia. Bardziej zaczęła patrzeć na wnętrze, osobowość, charakter, a przede wszystkim serce. Związki blondynki odstawały od tych standardowych, ale chyba nigdy nie jest za późno, żeby nauczyć się normalności.
- Cóż... - zamyśliła się na moment, obracając filiżankę z kawą w dłoniach. - Miałam dość burzliwą przeszłość, dlatego nie znam, hm... Standardowych rzeczy. - nie do końca wiedziała, jak powinna mu to wszystko wyjaśnić bez brutalnych szczegółów. Próbowała poskładać odpowiednie słowa, wpatrując się w kawę.
- Dobra, musisz wiedzieć, że byłam w wojsku przez lata. W sumie nawet chciałam tam wylądować, prawie całe moje życie kręciło się dookoła tego. A moje związki polegały na chwilowych uniesieniach, bliskości, było mniej spędzania wspólnie czasu czy też rozmowy o emocjach. Tak właściwie to z Wami spędziłam pierwsze normalne święta. - nie ma co, ta kobieta doskonale wie, co powinno się mówić na pierwszej randce. Jeśli Gwyn nie ucieknie za moment to narrator powinien zacząć mu bić brawo! Chciała powoli wdrażać go w swoją przeszłość, skończyć z wiecznymi tajemnicami... Stopniowo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie to, gdy usłyszał, że Petra była w wojsku, nie przeraził się, bo potencjalnie mogła zabijać w nim ludzi. Przeraził się, bo nagle wydał się strasznie niemęski. On był przez całe swoje życie związany ze zwierzętami. Właściwie nawet nie miał jakiś typowych męskich zainteresowań. Raczej był neutralny, choć złośliwi mogliby stwierdzić, że jednak ciut ściapciał. Także czy tak naprawdę miał jakiekolwiek szanse u niej? Czy będzie wyglądać przy niej śmiesznie, bo pewnie nawet nie potrafił zrobić przewrotu w przód?
- To naprawdę miałem nosa, jeśli chodziło o wybór opiekunki dla MJ. Przynajmniej wiem na sto procent, że jej nic się nie stanie. Obroni ją przecież wojskowa. Czapki z głów dla każdego właściwie mundurowego. – Nie zamierzał kopać i dopytywać, dlaczego kobieta w wojsku nie jest. Na tym etapie nie było mu to po prostu potrzebne. Nawet nie próbował się domyślić, co kobieta widziała w wojsku, co przeżyła. To były jej wspomnienia, a kiedy będzie chciała i kiedy będzie gotowa, to zawsze mogła się na niego otworzyć, nie? A że Gwyn był spokojnym człowiekiem, to naprawdę było trudno go wywrócić z równowagi… No chyba że Petra nagle zaczęłaby opowiadać krwawe historie, jak to poderżnęła gardła swoim wrogom. Wtedy może by się zaczął jej bać. A tak? Nie. Nic więcej oprócz podziwu. – Aż mnie wcięło, bo ja umiem przybrać jedynie pozycję bezpieczną, kiedy atakuje mnie pies. – Zażartował sobie, bo jednak trochę poczuł mini kryzys męskości. Tak nie powinno być, Petra jednak była bardzo miła, ale no… Wyszły kompleksy! W końcu facet powinien być oparciem, nie? Może nie powinien patrzeć aż tak stereotypowo na te role, szczególnie patrząc na całą jego historię, ale takie przekonanie jednak gdzieś z tyłu głowy miał.
- No u mnie to można powiedzieć, że było dość podobnie. Tylko Ron był wyjątkiem i zaczęło się od pijackiej imprezy. – Dumny nie był, ale dzięki alkoholowi hamulce puściły, a oni zrozumieli, jakim uczuciem się darzą. – A tak… Samo pasmo randek, przelotnych romansów, a raz nawet udawałem, że nie mam córki. – Z tego ostatniego szczególnie dumny nie był. Aż trudno było sobie wyobrazić Gwyna, który kłamał, ale tak naprawdę było! – Plan szybko spalił na panewce. Oczywiście. Bo ja nie umiem kłamać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno nie uważała go za mniej męskiego! Podziwiała wiedzę Gwyna na temat zwierząt, ile pracy wkładał w los sklepu, a przede wszystkim, jak dobrze radzi sobie z MJ. Według Petry jest świetnym ojcem, a to można zaliczyć do kategorii super mocy. Nie wydawało jej się, żeby wojsko było jakimś osiągnięciem, bardziej patrzyła teraz na to, jak na przekleństwo. W końcu nigdzie się tak nie nacierpiała, jak właśnie tam. Kobiety mają podwójnie ciężko, ponieważ nikt nie traktuje ich poważnie. Wolała nawet nie wspominać o wielu przypadkach molestowania w jednostkach, na szczęście jej to nie spotkało. Dowodziła przyrodnia siostra Petry, a o niej na pewno nie chciałaby rozmawiać. Powalona historia, która prawdopodobna wydawała się blondynce jedynie na ekranie... Niesamowite, jak bardzo życie potrafi nas zaskoczyć.
-Rozumiem, że nie masz nic przeciwko temu, że nauczyłam MJ parę podstawowych chwytów? – zaśmiała się, jakoś ciut jej ulżyło. Przedstawiła Parkerowi część prawdy, stanowiącą czubek góry lodowej. No ale to zawsze coś, tak? Przynajmniej nie uciekł, nie odstraszyło go to. Chociaż nie chciała, żeby przez nią poczuł się głupio, nie męsko.... A co do poderżnięcia komuś gardła... Cóż, kiedy nie ma się przy sobie innej broni to trzeba sobie radzić nożem. Niemniej jednak nie zamierzała dzielić się z nim takimi okropnymi doświadczeniami, no chyba, że pojawia się koszmary.
- Jeśli będziesz chciał to Cię czegoś kiedyś nauczę.- to mogłoby być ciekawe, przejdą się na jedną z siłowni, gdzie Morales czasem trenuje i pokaże Gwynowi parę chwytów. Zresztą jest dla niej oparciem, wszystkim czego akurat przez tyle lat potrzebowała. Przede wszystkim dawał jej odskocznie oraz spokój. – Przez moment byłam z kimś dłużej, ale to nie był dobry związek.- westchnęła, więcej na pewno nie będzie poruszać tego tematu.
- Wiesz co? W sumie to dobrze, że mieliśmy pasma niepowodzeń, przelotnych romansów.... Gdyby nie to to teraz nie siedzielibyśmy razem na randce. – uśmiechnęła się do niego pięknie, taka prawda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gwyn pokręcił przecząco głową.
- Pod warunkiem, że nie będzie rzucała mnie, ponieważ będę chciał, aby pozbierała swoje zabawki – odpowiedział całkiem rozbawiony. – Ale tak całkiem przyziemnie patrząc – to każdy powinien umieć się bronić. Różne rzeczy się słyszy. – A Parker był wyjątkowo naiwnym człowiekiem, za bardzo spokojnym. Jego dość łatwo było na coś nabrać i on nawet nie potrafił wyczuć w tym żadnego fałszu. Miał nadzieję, że córka będzie inna, a jeśli dostałaby odwagę Rona, wtedy na pewno wygrałaby los na loterii. – Także nie mam nic przeciwko. – Miałby pewnie coś przeciwko, gdyby Petra zaczęła bawić małą rzucania nożami albo coś w tym stylu. Ale samoobrona? Jeśli to interesowało jego pięciolatkę, nie widział przeszkód. Choć i tak było to dość nietypowa umiejętność jak na małe dziecko… Choć i tak już czytał o dzieciakach, które w przedszkolach uczyły się pierwszej pomocy i potrafiły zrobić to dość dokładnie. Świat szedł do przodu i nie zamierzał ani na chwilę się zatrzymać.
- Mnie? – Uniósł brwi, a potem… zaprzeczył. Chyba wolał nie. Może i był spokojnym gościem, ale czasami odczuwał jakąś męską dumę. A coś przeczuwał, że jednak Petra rzuciłaby nim tak niczym workiem kartofli. – Ja chyba jednak podziękuję. Nie nadaję się do tego. – Wyjaśnił jej grzecznie. – Ale mogę zobaczyć, jak ćwiczysz. – Dodał, aby Petra nie uznała, że od razu jest na „nie”. Raczej jednak nie chciał ani by pokazywała mu, jak rzucić przeciwnikiem (bo przecież Petry by nie rzucił, nie chciał) ani nie chciał być rzucony (bo jednak jak to Petra? Nim rzuca?).
- Na to wygląda. – Nie zamierzał jej ciągnąć za język, jeśli chodziło o wcześniejszy nieudany związek. Jeśli będzie chciała, to mu powie. Aczkolwiek co to za związki, skoro pierwszy raz siedziała na takiej oficjalnej randki? Były pewnie jakieś oszukane!
Tymczasem podano im w końcu jedzenia – kiełbaski, jajecznica, tosty. Wszystko pachniało naprawdę wybornie. Do tego świeża kawa i herbata. Można było się tylko rozpłynąć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Obiecała mi na mały paluszek, że nie będzie używać naszych sztuczek bez większego powodu. - uśmiechnęła się lekko do mężczyzny, upijając kolejny łyk kawy. Pewnie strzeliła jej pogadankę o tym, że wraz z posiadaniem wielkiej mocy przychodzi wielka odpowiedzialność. Mała potraktowała sprawę bardzo poważnie, będzie korzystać z nauczonych chwytów jedynie, kiedy będzie w niebezpieczeństwie. Coraz bardziej przywiązywała się do dziewczynki, tak, jak ona do niej. Z jednej strony przerażało to Petrę, wcześniej nic jej nie trzymało, była wolna w każdej możliwej kwestii. A teraz? Ciągle myślała o tym, co by było gdyby... Troszczyła się o MJ oraz Gwyna, dodatkowo ostatnio mocniej skomplikowali sprawę.
- Może jej się to przyda na przyszłość? Różne rzeczy się dzieją, a żaden chłopak na pewno jej nie podskoczy. - zresztą Morales podczas nocnych zmian w barze korzystała z nabytych umiejętności, bardzo szybko potrafiła się pozbyć niepożądanego dotyku. Blondynka zaś bywała o wiele bardziej ostrożna, nieufna. I tak o dziwno dała się sprawnie rozbroić rodzinie Parkerów, opuściła gardę. Pozwalała przejąć kontrolę sercu, które pierwszy raz od dawna odczuwało aż tak wiele.
- Według mnie dobrze byś sobie poradził, zresztą nie od razu muszę Cię rzucać na matę albo obezwładniać. - puściła do niego oczko, zwyczajne ćwiczenia, a w parze na pewno byłoby o wiele ciekawiej. - Może kiedyś zabiorę Cię na trening. - dodała jeszcze, no ale na pewno nie będzie naciskać. Zresztą już nie była w szczytowej formie, kontuzje oraz obrażenia, które odniosła podczas wybuchu uniemożliwiały powrót do szczytu.
- Czasami próbuję wierzyć, że nic nie dzieje się bez przyczyny. - stwierdziła, wtedy kelnerka przyniosła resztę zamówienia. Skupili się przez moment na jedzeniu, wymieniając czasem między kęsami pare słów. - To co teraz Panie Parker? - zapytała, kiedy już wszystko zostało sprzątnięte. Poszukała na stoliku jego dłoni i delikatnie ją ujęła w swoją.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”