WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 Cafe Bambino było jedną z tych miejscówek, które Panda obczaiła sobie na Google Maps jeszcze przed przylotem do Seattle. Po przejrzeniu recenzji i zdjęć stwierdziła, że to będzie jej ulubiona kawiarnia, bo nie dość, że sprzedawała bananowe latte (a ona uwielbiała banany!) to w dodatku leżała blisko mieszkania jej brata, wyglądała super, a na zewnątrz miała tę odjazdową ławeczkę, na której Pandora zamierzała spędzać dużo czasu. Podobała jej się też sama nazwa. "Bambino" oznaczało "dziecko" po włosku (musiała sprawdzić to w słowniku, bo oczywiście nie znała włoskiego), no czy to nie było słodkie? W ogóle strasznie podobało jej się to słowo. Bam-bi-no. Brzmiało ślicznie i miało ładny rozkład samogłosek. Oczywistym więc było, że ta kawiarnia będzie jej ulubioną. I tak też się stało. We wtorkowe popołudnie, które pachniało końcem sierpnia, zaglądnęła tam po raz piąty i, jak zwykle, poprosiła o bananowe latte i kawałek brownie. Co prawda jej mama zawsze narzekała, że powinna ograniczyć cukier, ale teraz jej tu nie było, więc Panda mogła jeść co tylko chciała. I w takich ilościach, jak chciała. Kolejna wspaniała rzecz, która spotkała ją po przeprowadzce do Seattle!
Miły barista podał jej ciastko do stolika, uprzedzając, że bananowe latte dostanie dopiero za minutę, bo dopiero kończył jego przygotowywanie, co nie było problemem, bo Panda była cierpliwa. Tak przynajmniej jej się zdawało. I taka chciała być, bo słoń jako zwierzę mocy oznaczał cierpliwość, a ona chciała mieć z tymi zwierzętami jak najwięcej wspólnego. Postanowiła więc grzecznie czekać.
I wtedy właśnie go zobaczyła. Siedział kilka stolików dalej z miną kota srającego na pustyni, chociaż sama Baker pewnie określiłaby ten wyraz twarzy jako "głębokie, filozoficzne zamyślenie, które oczyszcza duszę". Gdyby ktoś ją o to teraz zapytał, nie byłaby w stanie powiedzieć, dlaczego aż tak przyciągnął jej uwagę. Był ładny, miał symetryczne czoło i odstające uszy, które wyglądały zupełnie jak uszy słonia. Oczywiste więc, iż nie mogła przestać się w nie wpatrywać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Samuel określiłby to miejsce..dziwnym? W dodatku "Bambino"? Nie miał pojęcia, kto to wymyślił, ale nieźle musiał mieć najebane w bani. Był idiotą zgadzając się spotkać z potencjalnym klientem w takim miejscu. Tak dilerzy robić nie powinni, a on ostatnimi czasy łapał się wszystkiego. Zresztą, tu było tak dużo ludzi, że gdy facet podszedł do niego z zapytaniem, czy ma towar, wstał z krzesła i kazał mu spierdalać. Nie chciał powtórki, więc po tym incydencie postanowił zamówić kawę, jak gdyby nigdy nic, co by nie zwracać na siebie uwagi. Jego plan w zupełności się nie udał, bo zdążył przyciągnąć za sobą wzrok, połowy ludzi przybywających w kawiarni, w tym jednej młodej dziewczyny. Patrzyła się na niego tak długo, że w pewnym momencie złapał się za zarost, żeby sprawdzić, czy pianka z kawy przypadkiem nie zadomowiła się na jego twarzy.
Nie czuł potrzeby zawierania nowych znajomości, jednak przez krótki moment, poczuł się osaczony, kiedy ta dalej nie spuszczała z niego wzroku. Wziął więc filiżankę z kawą i usiadł do jej stolika, po czym....-Co się tak gapisz?-wypalił, oczywiście omijając wszelkie zwroty grzecznościowe i wszelkie formalności. -Ostatnio, jak gość się tak patrzył, podbiłem mu oko.-palcem przesunął po strupku, z ostatniej bijatyki. Bardziej powiedział to w żartach, bo nie należał do osiedlowych sebiksów, które chwalą się każdą raną wojenną, czy tym, że dostali pozwolenie na broń. Dziewczyna wydała mu się trochę dziwna i gdyby wiedział, że porównała go do słonia, spieprzałby gdzie pieprz rośnie. -Wiesz, że to niegrzeczne?-czemu ten idiota, miał tendencje do rozmawiania z dziwnymi ludźmi, dziwniejszymi niż on sam? Może dlatego, że miał problemy z samym sobą i szukał ukojenia w tym, że ktoś ma jeszcze gorzej? W sumie czego oczekiwał, znajdując się w takim miejscu, w trakcie dnia, przecież to w żadnym wypadku nie były jego klimaty. Wolał swoje brudne South Park i dilowanie przed sklepem, to było łatwiejsze niż utrzymywanie konwersacji, z nieznajomą dziewczyną, która myślała, że bajka "dumbo" przekłada się na rzeczywistość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukroiła sobie kawałek ciasta, wciąż wiercąc dziurę w głowie ludzkiemu słoniowi, który objawił się przed jej oczami w Cafe Bambino. Nie chciała być nieuprzejma, to naprawdę nie leżało w jej gestii - po prostu chłopak był tak ładny, że nie mogła przestać się na niego patrzeć. A ponieważ Panda nie była jedną z tych osób, które zawracały sobie głowę sprawianiem pozorów normalnej, ani na moment nie oderwała od niego wzroku. Nawet kiedy już zaczęła jeść to swoje ulubione ciasto, cały czas patrzyła się na niego, zahipnotyzowana jego uszami.
Nawet nie ogarnęła, kiedy nieznajomy podniósł swoją filiżankę z kawą i dosiadł się do jej stolika. Mrugała, mrugała i nagle, przy jednym, trochę dłuższym mrugnięciu, chłopak po prostu się steleportował. Mało tego, tak się złożyło, że w momencie, kiedy przemówił, Pandora właśnie była w trakcie przełykania kawałka ciasta. Niestety, ze względu na zbyt mocne doświadczenie emocjonalne, jej przełyk nieoczekiwanie zaczął tańczyć salsę i w jednej chwili biedna dziewczyna zaniosła się dzikim kaszlem, który zdecydowanie zabił wszelkie szanse na przyszłość u boku tego fajnego kolegi. Który z jakiegoś powodu był strasznie nerwowy.
Widząc (i zapewne słysząc) ten atak kaszlu, miły barista przyniósł jej szklankę wody, za którą podziękowała załzawionymi oczami. Dobrze, że jeszcze nie zdążył podać jej kawy, bo gdyby tu przed nią stała, Panda prawdopodobnie wylałaby ją z wrażenia. I to nie przez przypadek - po prostu wzięłaby kubek do ręki, wylała na siebie jego zawartość i skwitowała to głupim "ups", udając, że nie wiedziała o co w ogóle chodziło.
Kiedy, po wyduldaniu całej szklanki wody, kaszel już ustał, a ona nieco się uspokoiła, odstawiła pustą szklankę na stół i znów spojrzała na niego ogromnymi, okrągłymi oczami. Serio z nią usiadł? I jeszcze do niej rozmawiał?
- Masz bardzo symetryczne czoło - powiedziała prosto z mostu w odpowiedzi na pytanie odnośnie powodu jej gapiostwa. Nie zamierzała ukrywać przed nim swoich motywacji. - Dziewczyny też bijesz? - zapytała, patrząc na jego rany bitewne z lekkim przestrachem. Nie lubiła przemocy. Rodzice zawsze mówili jej, żeby unikała chłopców, którzy się tłukli, bo nie wiadomo, czy i jej by się któregoś razu nie dostało. - Wiem. Bicie się też jest niegrzeczne - zauważyła, poprawiając włosy. Nigdy jakoś nie zwracała uwagi na swój wygląd, ale przy nim jakoś nie chciała wyglądać jak czupiradło. To co, że chwilę temu niemal się zakrztusiła, obscenicznie ukazując całej kawiarence wnętrze swojej jamy ustnej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No tego się nie spodziewał. W życiu by nie pomyślał, że kawałek ciasta, może spowodować czyjąś śmierć. Narkotyki, okej, ale ciasto? Po pięciu minutach przy stoliku z Pandorą zdał sobie sprawę, że to taki typ osoby, gdzie nawet łyżeczka do kawy mogła stanowić narzędzie zbrodni. Ciężko powiedzieć, co przyciągało go, do niej. Może tak bardzo widocznie podobieństwo do Jo? Co prawda, Jo nie była niestabilna psychicznie, ale zawsze na wszystko miała odpowiedź i tutaj również działał podobny schemat. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ma coś nie po kolei w głowie, nazwałby ją po prostu "specyficzną", może nawet wyjątkową na swój sposób. Przez chwilę nawet miał wrażenie, że ona z tym czołem tak serio, bo przecież ani się nie śmiała, ani też nie powiedziała, że to żart. Była od niego prawdopodobnie młodsza, więc uznał, że to zwykłe poczucie humoru, tutejszej młodzieży. -Dzięki. -odpowiedział tylko, unosząc lekko brwi. Może komentarz, że nie tylko czoło ma symetryczne zostawmy sobie na później.
Gdy zadała mu to pytanie, które działało jak płachta na byka, zagryzł zęby próbując odrzucić przelotnie wizje z przeszłości. Cóż, skąd dziewczyna miała wiedzieć, że właśnie rozmawia z facetem , który stosował przemoc wobec własnej kobiety i to nie w celach zaspokojenia seksualnego. -Nie, chyba że są tak pyskate, jak ty. Wtedy nawet się nie zastanawiam, czy zasłużyły. -ewidentnie daddy Samuel, miał zbyt ciężką rękę do kobiet. -W takim razie się wyrównuje, oboje jesteśmy niegrzeczni.-dajmy sobie spokój z podtekstami, on po prostu wiedział, co ma powiedzieć. Uważnie obserwował dziewczynę, może niepotrzebnie kontynuował rozmowę, bo Pandora w jego mniemaniu, zaczęła mieć tiki nerwowe. Przed chwilą dusiła się ciastem, a teraz molestuje palcami kosmyki swoich włosów, jakby chciała sprawić im jak największą przyjemność. Nie było to ani trochę seksowne, ani pociągające, chyba po prostu nie znała się na rzeczy...w najgorszym wypadku, nie wiedziała co zrobić z rękoma. -Następnym razem, jak chcesz poderwać faceta, to po prostu zdejmij bluzkę. Facet to prosta machina, raczej nie zrozumie komplementów, na temat swojego czoła. Kapewu? -Mógłby to jej wytłumaczyć delikatniej, jednak chciał, żeby miało to prosty przekaz, niż żeby kolejne piętnaście minut spędziła, na analizowaniu tego, co powiedział. Z tego co wywnioskował, wszędzie doszukiwała się drugiego dna, za dużo myślała a to było niepotrzebne. -Czy już na tyle wpasowałem się w twoje standardy, żeby wiedzieć jak masz na imię? Ostatecznie mogę mówić na ciebie pyskata smarkula, ale na moje lepiej dobrze sobie kojarzyć osoby, które prawdopodobnie widzisz ostatni raz. -No tak, ani przez myśl mu nie przeszło, żeby mógł kontynuować znajomość z dziewczyną, która przychodziła do kawiarni "bambino". To nie było w jego stylu i zapewne, nie był też idealnym towarzystwem dla studentki. Była obiektem jego zainteresowań, bo tak samo jak on, nie wpasowała się w panujące tutaj standardy, na samym wejściu robiąc z siebie pośmiewisko. -Jestem Samuel, ale lepiej żebyś nie wspominała o tym reszcie krasnoludków. -jakakolwiek interakcja z dilerem, mogła się dla niej źle skończyć, dlatego pół żartem, pół serio postanowił dać jej jasno do zrozumienia, jak sprawy się mają. Lekko się uśmiechnął, gdy ponownie skrzywiła usta w dziwnym grymasie. Przez chwilę nawet zatęsknił za związkiem, fajnie było z kimś pogadać, nawet jeżeli tematem głównym był seksapil jego czoła, albo słonie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się, kiedy jej podziękował. Po świecie chodzili tacy, którzy nie potrafili docenić jej komplementów, ale wyglądało na to, że siedzący naprzeciwko niej chłopak na szczęście do nich nie należał. To dobrze. Panda raczej nie umiała żartować, chociaż często zdarzało się, że ludzie nie brali jej słów na poważnie. Skąd to wynikało - nie miała pojęcia. Sama była przekonana, iż przez większość czasu brzmiała logicznie, no bo w końcu rzucała samymi faktami i mówiła tylko to, co naprawdę uważała. A jednak w świecie, gdzie ludzie używali takich skomplikowanych wymysłów jak sarkazm czy humor, ponoć ona była tą nienormalną. Szok, naprawdę. Ludzie powinni chyba się przewartościować.
Nie miała pojęcia, że rozzłości go swoim pytaniem. Gdyby w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, jakie Samuel miał za sobą związki, w ogóle nie zwróciłaby uwagi na jego symetryczne czoło, bo jej zdaniem ważniejsze od tego było dobre serce (już niekoniecznie symetryczne, bo przecież uczęszczała na lekcje biologii i wiedziała, że gdyby podzielić ludzkie serce na pół, wyszłoby z tego coś strasznie dziwnego). Niestety do jego serca wglądu nie miała, więc, jak większość osób, na pierwszy rzut oka oceniała ludzi po wyglądzie, co może i niekoniecznie było sprawiedliwe, ale miało sens.
Zmarszczyła lekko brwi. Przez chwilę siedziała w ciszy, analizując jego słowa. Czyli na ogół nie bił dziewczyn, ale ją mógłby uderzyć? Dobrze go zrozumiała czy znowu zawiodła ją jej prostolinijność?
- To jakaś metafora? – zapytała po chwili, nie do końca wiedząc co o tym myśleć. Przed chwilą Samuel sprawiał wrażenie jej słonia z bajki, ale teraz miała już wątpliwości co do tego, czy był dla niej odpowiednim kandydatem. Za dużo metafor na pewno w pewnym momencie doprowadzi do jakiegoś zgrzytu. – No nie wiem, ja raczej jestem grzeczna. W szkole zawsze miałam wzorowe zachowanie – dodała po chwili, decydując się na wybaczenie mu tamtego potknięcia. Początki bywały trudne.
Słysząc jego radę, przekrzywiła głowę z zastanowieniem. Po co miałaby się przed nim obnażać? Przecież byli w miejscu publicznym, policja mogłaby ją zamknąć za ekshibicjonizm.
- Gdybym zdjęła bluzkę to byłoby mi zimno – zauważyła logicznie. Cafe Bambino, choć nie brzmiało na prestiżową kawiarnię, miało na tyle hajsu, aby uratować się od upałów za pomocą klimatyzacji. – Ale mogę zdjąć buta, jeśli chcesz – zaproponowała niepewnie. W końcu nie wiedziała, czy jej nowy kolega był st00pkarzem, czy nie.Och, jestem Pandora. – Zazwyczaj przedstawiała się innym po prostu Panda, ale pomyślała, że jej pełne imię brzmiało doroślej. Z tego co zdążyła zaobserwować, nieznajomy wyglądał na chłopaka, który od puchatych zwierząt wolał kobiety otwierające niepożądane rzeczy. Jakkolwiek to brzmi. – Samuel – powtórzyła i pokiwała głową. Imię akurat nie do końca się jej podobało, nie lubiła dwóch samogłosek obok siebie. Zdecydowała się jednak zaakceptować Sama ze wszystkimi jego wadami. – Jakich krasnoludków? – zmieszała się lekko, zerkając dookoła. Czyżby Samuel miał schizofrenię?
Zanim zdążyła to rozgryźć, barista w końcu zaserwował jej bananową lattę. Panda uśmiechnęła się z zadowoleniem, podziękowała, a potem spojrzała na Samuela.
- Chcesz spróbować? – zapytała, bo mama zawsze uczyła ją, że należy dzielić się z innymi tym, co się miało. A ponieważ ona miała tylko autyzm i dobrą kawę, mogła podzielić się z nim jedynie tym drugim.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie bez powodu Sam nie chwalił się swoim burzliwym związkiem, pewne rzeczy lepiej było przemilczeć - inaczej musiałby pożegnać się z seksem, jak każda kobieta omijałaby go szerokim łukiem, tak męski świat działać nie mógł. On niestety bardzo odbiegał od wzorca księcia na białym koniu, dlatego Panda nie powinna dawać mu wygórowanych wymagań. Mówiła tak wiele i zadawała masę pytań, nie było to łatwym orzechem do zgryzienia, choć Samuel miał wprawę, w rzucaniu się na głęboką wodę. Pandora jak widać, miała inne oczekiwania co do mężczyzny, teraz znaleźć takiego, który patrzy sercem, jest praktycznie niemożliwe. Smutne ale prawdziwe. -Tak? Gdybym miał wzorowe zachowanie w szkole, od razu bym sobie wpisał je do cv.-troszkę z niej zadrwił, ale nie na tyle, by mogła to jakość odczuć; gorzej, że nie znała się na żartach, tu faktycznie mógł leżeć pies pogrzebany. Szkoda, że dilerzy znajdowali się na innym poziomie społecznym i nie mogli się pochwalić swoim bogatym CV, oni uczą się całe życie, więc doświadczenie z pewnością zapełniłoby dwie strony arkusza. -Osobiście wolałbym bluzkę, ale kwestię buta możemy omówić na następnym spotkaniu, okej?- wow, chyba nie słyszał samego siebie, właśnie zaproponował dziewczynie spotkanie, może nawet randkę, o ile na takową sobie zasłuży; a co dopiero poznał jej imię. A wracając do jego fetyszów, cóż...Ciężko było powiedzieć, z reguły każda jego relacja z kobietą kończyła się w łóżku, tutaj miał nadzieję, że nie będzie inaczej - no i oczywiście może zabajerować jej st00pki, o ile sama na trzeźwo o to poprosi. -No nie gadaj, że nie znasz bajki o siedmiu krasnoludkach, toż to grzech. - nie znał się na ludziach i dam sobie rękę uciąć, że póki sama Pandora nie powie mu, że ma autyzm, to on dalej będzie przekonany, że jest po prostu dziwna i nic więcej.
Gdy zaproponowała mu bananową latte, trochę się wyszczerzył, to było całkiem miłe. Nie protestował. Kierował się zasadą "jak dają, to jem", a jeszcze lepiej, gdy mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Widać wpajano im obojgu zupełnie inne wartości, kluczowe było pytanie: kto bardziej wyszedł na ludzi, dziewczyna z autyzmem, czy diler narkotyków, z którym tak zawzięcie rozmawiała? Cóż, pozory mylą, tym bardziej gdy Samuel wyglądał całkiem normalnie, sącząc sobie kulturalnie kawkę, jak gdyby nigdy nic. Co złego, to nie on! Przysunął tylko swoją ciemną czuprynę do jej filiżanki, mógł trochę zaburzyć jej sferę prywatną, ale przecież sama zaproponowała, prawda? Łatwiej, byłoby chwycić ją ręką, tylko wtedy nie wyglądałoby to tak romantycznie; a on przecież chciał jej zaimponować i pokazać seksualny vibe(albo kotki w piwnicy)- nie zdawał sobie sprawy, że była strasznie niedoświadczona w kwestiach seksu i może spierdolić, nawet gdy przypadkowo muśnie ją kolanem. Musiał więc działać w trybie slow, kobiety lubiły jak się je zdobywa, a nie naciska. -To nie jest przypadkiem tak, że najpierw zaczyna się na kawie, a potem kończy na wódce?...albo na seksie, jak tam kto woli. Chociaż może, jak mu powie jeszcze parę fajnych komplementów, to aż tak okrutnie jej nie wykorzysta, w najgorszym wypadku, zrobi z niej swoją dive, do tańca..i do różańca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie no, nie wszystkie kobiety omijałyby go szerokim łukiem. Te wyznające zasadę ”drań kocha najmocniej” wręcz pchałyby się mu do łóżka, a i jakieś szukające ciekawszych wyzwań terapeutki chętnie ucięłyby sobie z nim jakąś pogawędkę. Mimo to, gdyby Panda zdawała sobie sprawę z jego rozterek, prawdopodobnie przyznałaby mu rację – człowiek z podobną reputacją raczej nie zaskarbiłby sobie wielu przyjaciół. I to było całkowicie logiczne.
Faceci byli śmieszni – zadawałaś im pięć pytań, a oni odpowiadali tylko na to ostatnie, bo ich mózg nie był w stanie przetworzyć aż tak wielu informacji na raz. Panda zauważyła to już jakiś czas temu i nawet próbowała wyciągnąć od brata, dlaczego tak się działo, ale on nie był w stanie jej na to odpowiedzieć. Prawdopodobnie dlatego, że później zadawała mu jeszcze trzy inne pytania i biedny River znów się gubił.
Zastanowiła się głęboko, patrząc na niego oniemiała. Wcale nie uznała jego uwagi za drwinę, lecz za rzeczywistą troskę o jej rozwój oraz chęć, aby znalazła jak najlepszą pracę. Wyglądało na tym, że po lekkim potknięciu, Samuel pędził jak burza, starając się nadrobić punkty.
- Pomyślę o tym – obiecała, znowu wracając do podziwiania jego odstających uszu. Na chwilę o nich zapomniała, ale wystarczyła jedna pozytywna uwaga, aby ponownie stały się najpiękniejszą rzeczą w jego wyglądzie. Zaraz po symetrycznym czole oczywiście.
Uśmiechnęła się lekko, nie posiadając się z radości, że chłopak, który jej się spodobał, już wspomniał coś o następnym spotkaniu. Może nawet posikałaby się z radości, gdyby nie fakt, iż wciąż czuła się nieco oszołomiona. Wszak wyglądało na to, że właśnie znalazła swoją bratnią duszę.
- Okej – zgodziła się, po czym przygryzła policzek od środka, bo na usta cisnęło jej się niezwykle ważne pytanie. Jeśli Samuel miał być dla niej kimś ważnym, musiała upewnić się, że… - Hej, a ty lubisz słonie? – wypaliła nagle, zdecydowawszy, iż nie mogła już dłużej czekać. Kawa na ławę – od odpowiedzi na to pytanie zależała cała ich przyszłość.
Klepnęła się w czoło, kiedy z opóźnieniem zrozumiała, o co mu chodziło.
- Aaaa, Królewna Śnieżka. – Wiadomo, że znała tę bajkę. Nie była jedną z jej ulubionych, bo jej zdaniem bicie się o to, kto był ładniejszy, było domeną dzieci, ale znała. Nie zrozumiała tylko, dlaczego Sam nazwał innych klientów Cafe Bambino krasnoludkami. Nie chciała jednak już o to pytać, bo jeszcze by uznał ją za głupią czy coś.
Nawet się uśmiechnęła, gdy przystał na jej propozycję i spróbował jej ulubionej bananowej latte. To było fajne – pić dobrą kawkę z kimś, a nie w samotności. Jedyne, co ją zdziwiło, to sposób, w jaki Samuel postanowił spróbować tego wybitnego napoju, ale sama robiła tyle dziwnych rzeczy, że zwrócenie uwagi akurat na tę byłoby z jej strony hipokryzją.
- Fajnie sączysz kawę – postanowiła więc zadziałać w drugą stronę. – Tak inaczej niż wszyscy. – Gdyby właśnie grali w jakimś filmie romantycznym, pewnie w tle puściliby sensualną, fortepianową muzyczkę. – Nie piję wódki, ale w sumie kiedyś mogłabym spróbować. – Co prawda najpierw musiałaby to skonsultować z mamą, jednak przecież Samuel nie powiedział, że musieliby pić dzisiaj. Może da jej chwilę na przemyślenie tej sugestii.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/po tym poście jestem tak rozwalona psychicznie że xDDD/

Zaraz zaraz. Każdy wiedział, że faceci nie grzeszyli inteligencją i ich tok rozumowania kończył się na tym, jak rozpiąć dziewczynie stanik ale coś tu było nie halo. Jego mózg zaczął pracować na pełnych obrotach - i chyba wciąż nie dochodziły do niego słowa dziewczyny. Hej, a ty lubisz słonie?. Może miały one jakiś ukryty sens? Albo była to jakaś kategoria na pornhubie... To było dziwne, przynajmniej dla tak prostego mężczyzny, jakim on był. Samuel uniósł brwi w geście zdziwienia, ale twarz dziewczyny, ewidentnie wskazywała na to, że pytanie nie było wcale młodzieńczym żartem. To było na serio - i równie dobrze na serio, zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią. -Słonie są spoko. Moja matka kiedyś dała mi figurkę słonia i powiedziała, że przyniesie mi szczęście. Trochę się zawiodłem, bo nie wyszło, ale przecież to nie wina słonia. - na usta cisnęło mu się pytanie, czy może o inne słonie jej chodzi? Przecież praktycznie nikt nie pyta o twoje łóżkowe preferencje, na pierwszym spotkaniu. Potrząsnął tylko głową, żeby odgonić niegrzeczne myśli i momentalnie wrócił tam skąd przyszedł, do Cafe Bambino. Lepiej dla Pandy, żeby nie odpływał zbyt daleko. -Rodzice ci zabraniają, czy jak? Wódka to ziemniaki, bez fermentacji. - Zadrwił z niej, okej? Ale to nie było jakieś mega niemiłe - mogła po prostu nie lubić ziemniaków, on by to zrozumiał! Trochę go przerażała, ale była całkiem śmieszna, mógłby kontynuować tą znajomość - miałby się czym chwalić.
-Pandoro, będę zaszczycony, mogąc cię gościć w moim biurze. Daj mi swój numer telefonu a pokażę ci coś lepszego niż kawa. Okej? - tak, właśnie zaprosił ją do swojej meliny, a jeżeli ona na to przystanie, to czeka go niemałe sprzątanie. Dragi, to nie jest najlepszy sposób, żeby poderwać dziewczynę, tym bardziej taką. Prędzej wsiadłaby na dumbo z wielkimi uszami i odleciała, zostawiając go samego przy wódce. -Chyba, że jesteś zajęta; to wtedy zrozumiem i ze złamanym serduszkiem przyjmę swoją kapitulację. - pewnie zaraz zapyta się po co, dlaczego, jaka kapitulacja. Masa zbędnych pytań, a on chce tylko pokazać jej, jak można się dobrze bawić, w jego towarzystwie. Lepiej jednak, żeby nie pytała matki o zgodę, mogłoby być kiepskawo. Co śmieszne, praktycznie w ogóle się nie znali, a on już był w stanie pokazać jej swoje mieszkanie. Byleby nie była na tyle inteligentna, żeby chciała być tą "jedyną", w końcu jego serduszko cały czas leżało przy Journee (która swoją drogą go nie chciała). Tak, niestety jego burzliwe życie uczuciowe, musiało zostać ukryte, gdzieś na samym dnie tego shitu. Pandora nie była w stanie tego unieść, a on też nie chciał się "chwalić" i komplikować ich śmiesznej, nowej relacji. Nie czuł jednak skrępowania, zapraszając ją do swojego domu, dużo miejsca w nim nie miał, ale łóżku było wygodne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się jej, aby ktoś dwuznacznie potraktował jej pytania o słonie. Jasne, pewnie istnieli ludzie, którzy byliby w stanie powiązać to z czymś erotycznym, ale z takimi Panda raczej wolała się nie zadawać. Jakoś nie śmieszyły jej żarciki o seksie człowieka ze słoniem, zresztą wydawało jej się, że ludziom, którzy takowymi rzucali, brakowało ostatniej klepki. Jak oni to sobie w ogóle wyobrażali? Przecież żeby taki człowiek spróbował dostać się do odpowiedniej części ciała słonia to musiałby mieć co najmniej ze cztery metry wysokości, co już samo w sobie było niemożliwe. Idiotyzm.
Uśmiechnęła się na jego odpowiedź. Wydawało jej się, że Samuel brał ją na serio i ten fakt cieszył ją tak bardzo, że jej serduszko aż pukało w rytmie cza-cza. Rzadko kiedy zdarzało się jej znaleźć kogoś tak wyrozumiałego. Już nawet nie tyle w stosunku do niej co do słoni, które w wersji figurkowej faktycznie miały ogromne zadanie na swoich barkach. Panda nawet nie chciała myśleć nad tym, jak straszną presję by czuła, gdyby ktoś postanowił stworzyć figurkę z jej podobizną i uparł się, że od tamtej pory ten mały kawałek ceramiki miał przynosić mu szczęście.
- Racja – przytaknęła i pokiwała głową, coraz bardziej zauroczona jego osobą. – Pokładanie wiary w posążki jest raczej naiwne, ale czasami te figurki są naprawdę śliczne. W ogóle to piękne, że ludzie kojarzą słonie z nadzieją – rozgadała się trochę, bo chyba mogła sobie na to pozwolić, skoro już poczuła, że Samuel akceptował jej fascynację słoniami. Czuła, że właśnie znalazła swoją bratnią duszę.
Nie rozumiała drwin, więc na jego pytanie tylko uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
- Mówią, że mogę już sama o sobie decydować, ale chyba nie będzie mi pasować w smaku – przyznała bez ogródek. – Słyszałam, że jest bardzo gorzka. A ty lubisz wódkę? – Jeśli lubił, istniała szansa, że ona też polubi. Chciała jak najbardziej się do niego zbliżyć, a jeżeli wódka stanowiła do tego klucz to niech się dzieje wola nieba!
Jego kolejne słowa sprawiły, że kopara jej opadła – w przenośni i naprawdę. Jej relacja z Samuelem, chociaż niezwykle krótka, przypominała rollercoaster. Albo nie, nawet lepiej – jak te takie słonie, którymi można było operować w taki sposób, aby pięły się wysoko do góry albo opadały na dół. Początkowy zachwyt symetrycznym czołem i odstającymi uszami ustał nieco po tym, jak zasugerował, że mógłby ją uderzyć, ale później chłopak zbierał już same dodatnie punkty, siorbiąc z nią bananowe latte i rozmawiając o słoniach. Teraz natomiast, wraz z jego śmiałą propozycją, Pandora podjechała na swoim słoniu jak najwyżej się dało, oszołomiona dżentelmeństwem swojego nowego znajomego. Chciał gościć ją w swoim biurze? ? Naprawdę? Boże drogi, stąd już przecież krótka droga do ołtarza.
- Ja… – zaczęła, właściwie po raz pierwszy nie wiedząc, co powiedzieć. Serce waliło jej tak, jakby jakiś ociężały słoń postanowił wybrać się na jogging. – Nie, skąd, nie jestem zajęta – to musiała mu wyklarować od razu. Czy ktoś, kto właśnie spotkał swoją bratnią duszę, w ogóle mógłby wykręcić się od spotkania taką wymówką?
Przysunęła swoją latte bliżej siebie i upiła kilka łyków, bo nagle zaschło jej w gardle. Co robić, co robić? Mama nigdy nie nauczyła jej, jak odpowiadać na propozycje randek.
- Chętnie... przyjdę do twojego biura – powiedziała w końcu, trochę niepewnie wypowiadając ostatnie słowo. – Tylko... to takie biuro pracownicze, tak? Czy...? – musiała się dopytać, żeby ubrać się odpowiednio do okazji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze, że Sami miał jeszcze tyle oleju w głowie, żeby nie mówić wszystkiego co ślina na język przyniesie. Przecież gdyby Pandora dowiedziała się, o jego głupich bezpodstawnych żarcikach na temat słoni, skończyłby ze słomką z kawiarni, wbitą w oko - przynajmniej tak to wyglądało, biorąc pod uwagę, jak bardzo sprawa była poważna. Stąpał po cienkim lodzie, na szczęście tylko we własnej głowie; wręcz się cieszył, że dziewczyna nie ma jakiejś magicznej mocy czytania w myślach, albo wróżenia z kuli, bo mogłoby zrobić się niemiło i nici z nowej fajnej koleżanki. Zadziwiające było jednak to, że nie wyśmiał faktu, że dziewczyna w życiu nie piła wódki. To oznaczało, że ma własny rozum i nie jest wpływowa, co w obecnych czasach graniczyło z cudem. Presja rówieśników zmusza często młode osoby, do robienia czegoś, czego nie chcą robić, uniósł brwi w geście zdziwienia. Jedyne co było "nie okej", to myśl, że jej rodzice tak bardzo ją kontrolują, nie wiedział, że mają swój własny powód. W końcu jaka normalna dziewczyna, już nie nastolatka, pyta rodziców, czy może napić się wódki? Milczał jednak, nie chcąc jej urazić ani spłoszyć, czasami trzeba trochę zgrywać dżentelmena, kobiety to lubią - choć Pandora, nie wyglądała na taką, co ma doświadczenie w sprawach damsko-męskich.
-Wódka jest spoko, jeżeli nie kończysz na jednym kieliszku. Zresztą, co ja ci będę mówił? Sama się przekonasz jak do mnie wpadniesz, tylko ani słowa rodzicom. - lekko się uśmiechnął dla pewności, nie chciał mieć przecież nadopiekuńczych rodziców na karku, on doskonale potrafił o nią zadbać, tym bardziej, jak tak wiele mu o sobie opowiedziała. Ogólnie całe ich duo było przekomiczne, przecież to combo woła o pomstę do nieba. On - drug dealer, a ona charakterna, niczym Ania z zielonego wzgórza. Takich bohaterów jak oni potrzebował świat! Jeszcze im peleryn brakuje, byleby nie miały printu w słonie. -No można powiedzieć, że pracownicze..Dużo miejsca tam nie ma, ale z pewnością zmieszczą się dwa małe słonie. - he he, taki tam żarcik. Żarty się go dziś trzymają, jak rzep psiego ogona. Przez chwilę zbierał myśli, co by jeszcze tu jej powiedzieć, nie chciał przecież, żeby przyszła do jego mieszkania w eleganckiej koszuli i garniturowych spodniach. Musiał to jakoś wziąć pod uwagę, choć to facet, najmniej na świecie interesują go ciuchy, a bardziej wolałby ich brak. -Popijemy, zamówimy żarcie i będziemy gadać o fajnych rzeczach, zgadasz się? - wyciągnął świstek jakiejś karteczki i długopis, który zawsze miał pod ręką; w końcu dragów trzeba było doglądać, nawet w kwestii matematycznej. Napisał na niej swój adres, w głębi duszy miał nadzieję, że do tego czasu nie wyeksmitują go z mieszkania, w końcu trochę zwlekał z rachunkami - ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Jak przypadkiem wyłączą mu prąd, to doda temu spotkaniu, więcej pikanterii, niż powinno być. Czy Pandora wiedziała na co psychicznie się pisze? Wydaje mi się, że ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, ale przecież zawsze musi być ten pierwszy raz, a on zaplanuje ten wieczór najlepiej jak się da. Wręczył jej karteczkę ze swoim adresem, delikatnie muskając jej dłoń palcami. Czy to już czas, w którym powinna się zaczerwienić, położyć głowę na kasie i kliknąć burak? -Jutro u mnie o 20, okej? Będziesz pamiętała, czy numer telefonu też mam ci napisać, tak dla pewności? Nie możesz przecież uciec sprzed ołtarza. - omg, żeby ona zaraz nie pomyślała, że jej się oświadczył. Nie wiadomo co w tej słoniowej główce może siedzieć. Panda jak widać miała tendencje, do brania wszystkiego na poważnie. Zagryzł wargi w delikatnym uśmiechu, to było na swój sposób zabawne i słodkie - choć to ostatnie słowo przychodziło mu z trudem. Na chwilę nawet zapomniał, że kobiety można lubić, ale nic więcej; bo gdy w grę wchodzą uczucia, wszystko staje się jeszcze bardziej skomplikowane.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie no, Pandora nie miała w zwyczaju wyrządzać ludziom krzywdę, ale gdyby Sam powiedział coś niemiłego na temat słoni, pewnie rozpłakałaby się i dramatycznie wybiegła z kawiarni, co byłoby straszną stratą, biorąc pod uwagę fakt, iż wciąż nie dokończyła swojej kawy i ciastka. Jak dotąd jednak Espinosa był dla niej miły, przez co Panda czuła się niczym na planie jakiegoś filmu romantycznego, bo czy to w ogóle możliwe, żeby taki piękny chłopak o uszach słonia zwrócił na nią uwagę? Och, już nie mogła się doczekać, aż opowie o tym Riverowi. Brat pęknie z dumy, tego była pewna! Nie dość, że jego młodsza siostra chodziła sama po kawiarniach, nie siejąc fermentu, to w dodatku spotkała kogoś, z kim zakolegowała się od ręki. Naprawdę powodziło jej się w tym całym Seattle.
Chłonęła jego słowa o wódce zupełnie jakby był Jezusem Chrystusem, a ona jednym z jego apostołów. Wszystkie okropieństwa, które ludzie dotychczas opowiadali jej o tym trunku, nagle odeszły w niepamięć, przyćmione przez dobrą opinię Sama. Podświadomie czuła, że w jego towarzystwie nawet wódka mogła mieć słodki smak.
- Okej! – zgodziła się radośnie, a kiedy zaznaczył, że nie powinna mówić o niczym rodzicom, zmarszczyła lekko brwi w zastanowieniu. W sumie… może miał rację? Miała już dwadzieścia dwa lata i swoje osobiste sprawy, w które nie wypadało mieszać rodziców. Nie mogła przecież całkowicie się usamodzielnić, jeśli chciała informować ich o wszystkim, co zrobiła bądź miała zamiar zrobić. – Nic im nie powiem – obiecała, podekscytowana wizją dzielenia z Samem jakiejś tajemnicy. Stąd to normalnie już krok do pocałunku jak z netflixowej dramy dla nastolatek! Na samą myśl o tym poważnym przedsięwzięciu aż dostała gęsiej skórki. Musiała zaopatrzyć się w jakąś gumę do żucia na czas ich kolejnego spotkania, w razie gdyby miało dojść do jakiegoś dziewiczego muśnięcia wargami. Nie chciała przecież śmierdzieć mu wódką. Ciekawe, czy gdyby najadła się wcześniej kwiatków to miałaby piękny, wiosenny oddech?
Pokiwała z powagą głową, chociaż na wzmiankę o dwóch małych słoniach znowu poczuła się lekko w tyle. Biuro pracownicze, w którym miałyby zmieścić się dwa słonie? Przecież te zwierzątka, nawet gdy były małe, to wciąż zajmowały sporo miejsca.
- Pracujesz w zoo? – zapytała gwoli ścisłości, bo kawałki układanki zwyczajnie do siebie nie pasowały. – No jasne! – zgodziła się entuzjastycznie. Picie, jedzonko i interesujące rozmowy brzmiały jak najlepsze combo pod słońcem. Musiała tylko wcześniej wyszukać w google odpowiedzi na pytanie ”o czym rozmawia się na randce?”, bo nie chciała zawieźć Samuela samym gadaniem o słoniach. Jej terapeutka już nie raz dała jej do zrozumienia, że to mogło być przytłaczające. – Tylko czy ewentualnie moglibyśmy nie zamawiać pizzy z ananasem? Ani nie kupować lodów truskawkowych? Nie przepadam za tymi rzeczami – wyjaśniła z nadzieją, że Sam nie okaże się fanem tych dwóch posiłków. Byłoby jej naprawdę przykro, gdyby po takim świetlanym początku ich znajomość została zniszczona przez inne upodobania kulinarne.
Na jego dotyk aż poczuła autentyczny kisiel w majtach, chociaż równocześnie zrobiło się jej trochę niezręcznie, bo miała wrażenie, że z jej twarzy wręcz można było wyczytać, iż nie miała żadnego doświadczenia z chłopakami. Przełknąwszy ślinę, wzięła od niego karteczkę i spojrzała na nią z przestrachem. South Park. Tej dzielnicy jeszcze nie znała.
- No coś ty, będę pamiętać – obiecała, kiwając głową jak piesek przymocowany na desce rozdzielczej. – Ale możesz mi też dać twój numer, tak w razie gdyby… gdyby pomyliły mi się mieszkania czy coś. – Tak naprawdę chciała po prostu mieć możliwość napisania do niego smsa na dobranoc, chociaż jeszcze nie wiedziała, czy miała wystarczająco dużo odwagi, by to zrobić. – Sprzed ołtarza? – powtórzyła, patrząc na niego oczami jak pińć złotych. – Wiesz co, ja… bardzo cię lubię, ale chyba to jeszcze dla mnie za szybko. Najpierw spotkajmy się u ciebie i potem zobaczymy, oki? – zapytała z nadzieją, że go nie zrani. To było ostatnie, czego pragnęła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety biedny chłopak nie zdawał sobie sprawy, że Pandora ma zapewne nadopiekuńczego brata, który prędzej zamknie ją w piwnicy, niż puści do domu obcego mężczyzny - a Samuel przeważnie nie robił dobrego pierwszego wrażenia, więc lepiej, żeby jak najpóźniej ta cudowna wieść się rozniosła. Daleko mu było do Jezusa Chrystusa, ale mógł ją zapewnić, że doprowadzi ją do "ziemi obiecanej", niczym Mojżesz swoich Egipcjan, jeżeli już jesteśmy w temacie Biblii. Nigdy nie spotkał takiej dziewczyny, a mu podobała się inność. Przede wszystkim nie był już takim człowiekiem jak wcześniej, który swoją frustrację karmił czyjąś bezbronnością. Zmienił się, więc raczej Panda nie powinna się obawiać; no chyba że on podświadomie, nie wierzy w taką cudowną przemianę. -Nie umawiam się z dziewczynami, które jedzą hawajską. Od razu widziałem, że dobrze ci z oczu patrzy. - no oczywiście, że był to komplement. Dla niego jedyna słuszna pizza, to pizza z serem, ewentualnie salami do tego, ale to też od święta. A ten ananas, urwał się z innej bajki czy co? Tym sposobem można byłoby zrobić selekcje znajomych, a lody truskawkowe jeszcze ujdą. Jak tak słodko powiedziała, że ma jej dać swój numer w razie "w", no to nie mógł odmówić. Znowu wyciągnął długopis, po czym napisał ten magiczny zlepek cyfr, dodając od siebie ładnie narysowane serduszko; prawie jak liścik miłosny, które dzieci wysyłały sobie w przedszkolu. -Spokojnie bonita, zanim zarobię tysiące na pierścionek zaręczynowy, to zdążymy się wystarczająco dobrze poznać. - No przynajmniej miał gadane, która mogłaby się oprzeć seksownemu Hiszpanowi? To jak wygrać los na loterii, musi zapisać ten szczęśliwy dzień w kalendarzu. -Napisz sms albo zadzwoń, dobrze? - może to prawda, gdy mówią, że łobuz kocha najbardziej. Jeszcze trochę tu posiedzą, to on chyba rozdziewiczy jej usta. Jedynie czego się bał, to jej pieprzniętych starych. Nie chciał przecież, żeby wlecieli mu na chatę, oskarżyli o gwałt i przy okazji wsadzili do kicia, za posiadanie narkotyków. On już takie rzeczy przerabiał z Journee i nie było to wcale super fajne. Fakt - był dla niej straszny, ale oni jeszcze ją podjudzali i wpływali na decyzje, których nie chciała zmieniać. Między innymi dlatego, nigdy nie powiedział swojemu ojcu prawy, o narkotykach, o związkach, o wszystkim co się wokół niego działo. Wolał karmić go kłamstwami i zapewniać, że pracuje w korpo, tak jak on, wtedy oboje byli spokojni..No i nic nie wymykało się spod kontroli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

E tam, River nie był aż taki znowu zły ani nadopiekuńczy. Pewnie gdyby usłyszał, że Pandora wybierała się na randkę to tylko kazałby jej być ostrożną i kupiłby jej gaz pieprzony ”w razie czego”. Chociaż równocześnie zapewne martwiłby się, że nieogar jego siostry doprowadzi do tego, iż sama sobie tym gazem psiknie w oko, więc może nawet z tym byłby ostrożny.
O rany, gdyby Sam zarzucił metaforą o doprowadzeniu jej do ziemi obiecanej to chyba w ogóle by ją zagiął. Musiałaby spędzić ze dwa popołudnia na szukaniu informacji o możliwej interpretacji w internecie, a i tak spełzłoby to na niczym. No bo kto używał tak zaawansowanych przenośni?
- Wspaniale! – rozpromieniła się, słysząc jego ostrą opinię na temat pizzy z ananasem. A więc ich kubki smakowe przynajmniej pod tym względem były zsynchronizowane, idealnie! Prosta logika mówiła jej, iż jeśli oboje nie lubili hawajskiej, a Samuel lubił wódkę to być może istniała szansa na to, że również ją polubi.
Ze skupieniem obserwowała, palce chłopaka, zapisujące na karteczce jego numer telefonu. Nie zamierzała go stalkować ani męczyć ciekawostkami o słoniach – ba, nawet jeszcze nie zdążyła zadecydować, czy wyśle mu tego smsa na dobranoc – ale w razie problemów z dotarciem na pewno przyda się jej jakiś kontakt. A kiedy w końcu podał jej tę kartkę i ujrzała narysowane na niej serduszko, jej naiwne serduszko podskoczyło jak trzepnięte prądem. Nawet ta jedna walentynka, którą otrzymała w drugiej klasie podstawówki, nie zrobiła na niej aż takiego wrażenia.
Na wieść o pierścionku zaręczynowym aż zakręciło się jej w głowie. Nigdy nie myślała nad tym wymarzonym, ale chciałaby, aby zawierał jakiś słoniowy motyw. Czy powinna była powiedzieć o tym Samowi od razu?
- Oki, napiszę. – Ostatecznie postanowiła o niczym mu nie wspominać, w końcu nie tak dawno sama stwierdziła, że na ślub było jeszcze za wcześnie. Miło jednak się czuła, wiedząc, iż ktoś o tak symetrycznym czole zwrócił na nią swoją uwagę. To faktycznie było jak wygrana losu na loterii.
Po wymianie tych ostatnich zdań, Samuel pewnie rzucił jej jeszcze jakiś szelmowski uśmiech, po czym wyszedł z Cafe Bambino – miejsca, którego sama nazwa plugawiła jego badbojowską esencję. Pandora natomiast, cała w skowronkach, jeszcze parę minut wpatrywała się w narysowane na kartce serduszko, już przerabiając w myślach wszystkie scenariusze ich kolejnego spotkania. Jak wyglądało biuro pracownicze Sama? Co powinna ze sobą przynieść? Jaką pizzę w końcu zamówią? Jak jej organizm zareaguje na wódkę? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Motyle w brzuchu nawet nie pozwoliły jej na dokończenie ciasta.

/zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit, ale bez liny heh

Miał dziwne wrażenie, że jest ostatnio ciągle zmęczony. To zapewne kwestia kilku dziwnych przeżyć w ostatnim miesiącu oraz nawału pracy. Czyżby lokalni dilerzy szykowali się już na Black Friday albo nawet na święta? Cholera ich wie. Dexter miał przez to wszystko urwanie głowy. Dzisiaj miał wolne, a mimo tego i tak poszedł na chwilę na posterunek. Niby miał tylko coś podrzucić, ale skończyło się na przeglądaniu dokumentów, kilku rozmowach i wyjściu stamtąd po trzech godzinach. Zgroza. Pewnie siedziałby tam dłużej, gdyby nie był umówiony. Spotkanie z Leonardem uratowało go od wariactwa, miał nadzieję, że przyniesie mu trochę ulgi, gdy się już zobaczą. Miał ochotę się schlać i zasnąć, ale wiedział, że to marny pomysł. Miał przecież odpoczywać i dać sobie chwilę na oddech. Przez moment rozważał zaproszenie Leo do siebie, licząc, że po prostu położą się na kanapie, włączą jakiś film, a Sherwood będzie mógł po chwili zasnąć, głaskany przez Adlera po głowie. Ale nie. Z jakiegoś powodu uznał, że chociaż pozornie chce udawać, że dobrze sobie ze wszystkim radzi i wcale nie ma ochoty drzemać aż do świąt. Kawiarnia była wyborem optymalnym. Kameralne miejsce pozwoli na święty spokój, ciepłe napoje rozluźnią mięśnie, a przy okazji trzeba będzie jednak trzymać fason i się do reszty nie porozklejać. Na miejsce udało mu się trafić nawet przed czasem. Zamówił dla siebie herbatę i usiadł w kącie na jednym z wygodnych foteli. Sięgnął do torby i wyciągnął z niej telefon i książkę. Przerzucił kilka stron i odnalazł miejsce, na którym skończył. Bardzo starał się skupić na czytaniu, ale coś mu nie wychodziło. Na szczęście uratowało go pojawienie się Leonarda.
- Coś ty mi, do cholery, polecił? - mruknął niezadowolony, gdy wstał, aby ucałować jego policzek w ramach przywitania. Rzucił mu krytyczne spojrzenie, udając, że jest z czegoś bardzo niezadowolony. Przejechał palcami po zadbanych adlerowych włosach, jakby faktycznie zdarzyło im się być w nieładzie.
- Powiedz, że przychodzisz tu z jakimiś radosnymi i cudownymi historiami o twoim perfekcyjnym życiu, bo inaczej oszaleję. - Rozsiadł się z powrotem wygodnie w fotelu, nalewając sobie herbaty, która zdążyła się w międzyczasie zaparzyć.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”