WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

leonard & dexter
<img src="https://64.media.tumblr.com/3d915a90039 ... 2fe6c0.jpg" height="200"><br>
alexithymia
(n.)the inability to express your feelings

sound | look
Znalazł wzrokiem swojego towarzysza w kącie sali i zdejmując z siebie płaszcz zamówił przy ladzie kawę. Po całym dniu pracy czuł się dość wymięty, potrzebował więc czegoś, co ożywiłoby go w to listopadowe popołudnie. Kilka godzin spędzone przy czerni kredowej tablicy, zapisywane kolejnymi wyliczeniami, produkowanie się przed mało skupionymi studentami. Wszystkie nauczane przez niego klasy zdążyły się już przekonać, że wszelkie przerywanie zajęć, wygłupianie się czy rzucanie niemądrych komentarzy nie znajdą u niego poklasku. Mógł więc cieszyć się umiarkowanym spokojem, niezaburzonym bólami głowy i wątpliwościami nad przyszłością istnienia tego kraju, biorąc pod uwagę kto tę przyszłość będzie tworzył. Spotkania z Sherwoodem, nawet jeśli miały różny przebieg, to kończyły się bardzo przyjemnie. Zawiesił płaszcz w korytarzu i dołączył do Dextera, gdy ten podnosił się już z miejsca.
- Od kiedy to narzekasz na moje sugestie? Dobry thriller zawsze jest w cenie, tylko ten konkretny dość długo się rozkręca. - Tyle mógł mieć na swoje usprawiedliwienie, bo nawet jeśli uwaga była rzucona w żartach, to podpowiadał mu zgodnie z prawdą. Czując ciepłe wargi muskające jego policzek, a wzdłuż pleców przebiegł przyjemnie delikatny dreszcz, nieco przeciągnął swój uścisk, nie chcąc go tak szybko wypuszczać z rąk. - Chętnie opowiem ci o kartkówkach z zeszłego tygodnia - mruknął przybierając kpiący ton, gdy zajmował miejsce w fotelu obok. - Nie mam powodów do narzekań, staram się nie nudzić, ale raczej w inny sposób, niż ty. - Posłał mu znaczące spojrzenie spod uniesionych brwi. Dexter zdążył mu już wspomnieć wcześniej przez telefon, że ma pewien zawrót głowy i spodziewał się, że może chodzić głównie o pracę, ale nie dostał jeszcze żadnych szczegółów. - Przerobiłem jedną z łazienek, tę przy sypialni, na fotograficzną ciemnię. Będę chyba musiał ją jednak przenieść w jakieś wygodniejsze miejsce. - Krótkie streszczenie ostatnich wydarzeń, w których starał się pomijać obecność Laury. Z nastoletnią uczennicą spędził od początku wakacji zdecydowanie zbyt dużo czasu. Ich znajomość nie przekraczała raczej żadnej ustalonych społecznie i kulturowo norm, ale jego myślom zdarzało się nieco zagalopować. Z niezadowoleniem stwierdzał, że po raz pierwszy w życiu nie może po prostu wziąć tego, czego chce. Profesjonalny dystans, o tym starał się przypominać samemu sobie za każdym razem, gdy łączono ich w parę podczas kolejnych zajęć. O tym, że Leonard zapisał się na wakacyjny kurs fotograficzny na pewno mówił Dexterowi jeszcze w trakcie lata. Nikt nie przypuszczał, że Adler tak bardzo zainteresuje się uwiecznianiem obrazów na papierze, ale i w tym przypadku wykazał się typowym dla siebie uporem i po dziś dzień tkwił w swoim postanowieniu o zdobyciu nowych umiejętności. Kilka miesięcy temu brakowało mu wciąż tego czegoś, co przykuwałoby uwagę do wybieranych przez niego kadrów, lecz teraz już mógł pochwalić się kilkoma perełkami. - Jeśli chcesz, to ci kiedyś pokażę. - Wysuniętą propozycję poprzedził sugestywny uśmiech, którym obdarzył swojego przyjaciela. Na rozmowy o poważnych, życiowych dramatach przyjdzie jeszcze czas. Leonard widział, że detektyw potrzebuje odskoczni i chwili spokoju, nie miał więc zamiaru przedwcześnie ciągnąć go za język.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jestem zabieganym człowiekiem, a ty mi każesz czekać? - Uśmiechnął się mimo wszystko, bo przecież nie mógłby złościć się na niego o jakaś tam książkę. Przeczuwał, że jeśli tylko przemęczy ten początek, ostatecznie będzie zadowolony. Może nawet wystarczyłoby po prostu poczekać na trochę lepszy czas dla własnej głowy. Kiedy będzie mógł w spokoju przyjmować mrożące krew w żyłach opowieści spisane na papierze. Na ten moment miał ich przecież dość w życiu. No dobra, troszeczkę dramatyzował, bo potrzebował czasem przesady i chwili użalania się nad sobą. Dobrze, że tego typu rzeczy przechodziły mu równie szybko, co się pojawiały.
- A co jest złego w łazience? Widzę, że mocno się w temat zaangażowałeś, skoro wszystko chcesz robić samemu i na miejscu. - Przez moment mieszał łyżeczką w herbacie bez większego celu, bo przecież nie słodził i nie miał zamiaru tego robić. O dodawaniu mleka wolał nawet nie myśleć, bo to jakieś chore angielskie sny, z którymi nie warto mieć nic wspólnego. Podniósł wzrok znad herbaty na Leonarda, najwyraźniej ciesząc się, że jego nowa pasja rozwijała się w taki sposób. Kiedy powiedział mu o kursie, był nieco... sceptycznie nastawiony. Dexter miał wrażenie, że świat fotografii nie jest jednak do końca tym, co zazwyczaj uszczęśliwia Adlera. Mimo ścisłych zasad fotografia nie miała wielu wspólnych mianowników chociażby z matematyką. No, ale skoro próbował już wlać w serce w muzykę i to mu całkiem dobrze poszło, to może i to się jakoś uda?
- Zdecydowanie chcę.- Sherwood nigdy zdjęć nie robił. Znaczy no wiadomo, takie wśród znajomych czy na wakacjach bardzo lubił. Ale nic poza tym. Nie zdarzyło mu się też nigdy stać po drugiej stronie obiektywu.
- Może zostanę twoją muzą i modelem,. jak już się czegokolwiek nauczysz? Musisz przyznać, że wyglądałbym posągowo i zjawiskowo. - Oparł się wygodnie o fotel, zakładając nogę na nogę i przenosząc wzrok na jakiś losowy punkt za oknem w taki sposób, by Leo widział go teraz z lekkiego profilu. Zamarł nawet na moment w bezruchu, by początkujący artysta jeszcze lepiej mógł zobaczyć, jaki ma przed sobą zdolny obiekt!
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ćwicz cierpliwość - odparł z rozbawieniem, gdy chwilowy dramatyzm Sherwooda wzbudził w nim rozbawienie. Lubił momenty, w trakcie których obaj teatralnie nakręcali się na jakiś temat, Leonard traktował słabości Dextera z pobłażliwością, wszak każdy potrzebował czasem chwili skupienia na samym sobie.
- Jest ciasna. - Wzruszył ramionami, nie widząc powodu, by się w ten temat za bardzo zagłębiać. - I dobrze wiesz, że lubię poznawać cały proces tworzenia, od początku do końca. Poza tym nie lubię być zależny, zwłaszcza od podstarzałej panny Bennet, której to punkt fotograficzny jest jedynym na mojej drodze do pracy, który cechuje się jakąkolwiek renomą. - Brew Leonarda powędrowała ku górze, podczas gdy wzrok obserwował Dextera, kiedy ten zamyślił się nad mieszaniem w filiżance. Adlerowa miłość do fotografii, tak jak i do muzyki, przyszła z pewnym trudem. Lubił przytakiwać słowom Sofii Kovalevskej, znanej rosyjskiej matematyczki, która zwykła powtarzać, iż nie da się być matematykiem, bez posiadania duszy poety. Jak podczas pierwszych lekcji muzyki z zawziętością maniaka poprawiał zaciskające się na trzonku smyczka palce, tak i w fotografii dążył do perfekcyjnego opanowania najważniejszych podstaw.
- Jak czegokolwiek się nauczę? Nie doceniasz mnie. - Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale uśmiech nie schodził z jego ust. - Przyznam, że na mojej nowej sympatii do fotografii ucierpiały obliczenia. Wciąż nie ruszyłem hipotezy Goldbacha, choć przymierzałem się do tego od zeszłego roku, ale za to nie odpuszczam strzelnicy, dzięki czemu mam poczucie, że wciąż trzymam się zdrowych przyzwyczajeń. A raczej tak staram to sobie tłumaczyć. - Kiedy po wygranych mistrzostwach trzy lata temu doszedł do wniosku, że osiągnął w łucznictwie wszystko, czego chciał, skupił się bardziej na innych zajęciach. Na strzelnicy bywał już więc bardziej z przyzwyczajenia i chęci utrzymania aktywności fizycznej. Nie wyobrażał sobie siebie za kilka lat, kiedy z trudem przyjdzie mu wchodzenie po schodach. - Jeśli chcesz być moim modelem, musisz opowiedzieć mi swoją historię. - Rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie, jakby naprawdę nie znał żadnych tajemnic z jego życia. - Lubię, gdy moje zdjęcia mają dodatkową treść, a nie gdy jest na nich wyłącznie ładna buzia. Powiedz mi, co spędza sen z twoich powiek? - Sięgnął po swoją filiżankę, gdy przy ich stoliku pojawiła się obsługa z zamówieniem. Usadowił się wygodniej w fotelu, nie odrywając od Dextera wzroku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiem, wiem. Mam nadzieję, że uda ci się zorganizować coś perfekcyjnego pod twoje wymagania Ale skoro sobie to postanowiłeś, to zapewne tak właśnie będzie. - Uśmiechnął się lekko rozczulony postawą Leonarda. Zawzięcia mógł mu tylko pozazdrościć. Dexter nie rzucał się na głęboką wodę tak wcześnie. Na pewno spędziłby z aparatem dużo więcej czasu, zanim zacząłby inwestować we własne ciemnie. Rozumiał oddawanie się pasji, sam przecież miał miłostki poza pracą. Dzieliło ich jednak podejście do wielu spraw. Ale czy to właśnie nie dodaje poczucia ekscytacji i pikanterii relacjom?
- Doba niestety ma tylko 24 godziny i nawet ty nie masz na to wpływu. Nie mam pojęcia, co to za hipoteza, ale wierzę, że takie odświeżenie głowy pozwoli ci na nią spojrzeć z innej perspektywy. Czekam za to z otwartymi ramionami, gdybyś kiedyś jednak chciał nauczyć się strzelać porządnie z czegoś, co jest bliższe XXI wiekowi. - Zawsze kibicował jego pasją i był pod wrażeniem, że nawet z tak zapomnianych sztuk potrafi tyle wydobyć. Nigdy jednak nie dał się namówić, żeby spróbować, całkowicie ignorując wszelkie żarty wiążące łucznictwo z własnym nazwiskiem. To z bronią palną czuł się pewnie, na niej się znał i do niej miał wielki szacunek. Jednocześnie był wielkim przeciwnikiem sprzedawania jej w co drugim Walmarcie. Ten kraj zdecydowanie nie był gotowy na zamienienie strzelb na łuki lub chociaż pistolety na wodę. Może kiedyś.
- Od wielu tygodni ciągle śni mi się pewien czarujący pseudoarystokrata. Zgrywa niedostępnego, zachwyca mnie swoim stabilnym oderwaniem i czasami zaprasza mnie do tańca w slow-motion. Na szczęście ma też piękne oczy i potrafi fenomenalnie zrobić mi... dzień - wyjaśnił pokrótce, przez cały czas patrząc Adlerowi w oczy. Uśmiechał się przy tym z rozmarzeniem, całkiem nieźle udając zauroczonego podlotka.
- Problem w tym, że czasem obok niego pojawia się przesadnie urocza pani weterynarz. Raz w snach, raz pod moim mieszkaniem, raz na posterunku - dokończył opowieść, wywracając oczami. Miał na myśli oczywiście Polę, o której swego czasu Leo zdążył się wystarczająco nasłuchać. Była narzeczona kilkukrotnie w przeciągu ostatniego miesiąca zdążyła popsuć mu humor i sprawić, że faktycznie nie przesypiał zbyt dobrze nocy, zastanawiając się nad wieloma rzeczami, których już zdążył się przez lata po rozstaniu z głowy pozbyć.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odkrywane na każdym kroku różnice między nimi potrafiły być zaskakujące. Sam fakt wielkiej empatii Dextera i gigantycznych pokładów miłości, jaką chciał obdarowywać najbliższych stawiał go w opozycji do powściągliwego Leonarda, który nigdy nie odznaczał się przesadną wylewnością. Naturalnie, był zdolny do miłości, ale z trudem się otwierał. Dzięki zaufaniu, jakie przez lata znajomości wypracowali u siebie nawzajem, mogli dziś bez żadnych większych przeszkód mówić sobie o wszystkim.
- Może kiedyś - rzucił tylko zagadkowo, nie chcąc zamykać się na tę propozycję. Z bronią palną miał już do czynienia, ale to łucznictwo bloczkowe skradło jego serce. Zawsze mogli wybrać się na wspólne polowanie i sprawdzić czy nowoczesna broń jest rzeczywiście najlepsza. Zgadzali się jednak co do prawa do broni, na ulicach było zbyt wielu szaleńców, by ot tak ją udostępniać. - Czy muszę wybrać się z tobą na strzelnicę, byś mnie wyczekiwał w taki sposóba czy też jest to możliwe też w jakimś innym przypadku? - Nie miał nic konkretnego na myśli, ale odnosił wrażenie, że w ostatnich miesiącach nie widywali się już tak często, jak kiedyś. Czy powinien znaleźć im więcej punktów zaczepienia, by wyciągnąć go na coś więcej, niż kawiarnia?
Sen zapowiadał się dobrze, Adler nigdy nie mógł wyjść z podziwu jak dobrze Dexter potrafił operować słowem. Z taką lekkością przychodziło mu bajdurzenie, otulanie ciepłym oddechem, wprawianie w zachwyt. Czyżby miała to być zapowiedź ich kolejnego spotkania? Na samą myśl uniósł kącik ust, spuścił na moment wzrok i zaraz unieść go z powrotem. Nieśmiałość mu nie przystoi, więc osunął filiżankę od ust z zamiarem wyrażenia zachwytu nad wizją, jaką roztaczał, kiedy ten nawiązał do niej.
- Nachodzi cię? - spytał, ściągając brwi. Nie miał do tej pory wątpliwej przyjemności, by poznać Polę. Nasłuchał się o miłości jego życia, widział do jakiego doprowadziła go stanu. Ciągłe wycieńczenie, pracoholizm, z trudem przyszło mu łatanie Sherwooda, z bólem serca wysłuchiwał jego żali, zupełnie nie wiedząc jak mu pomóc. Dzięki wytrwałości małych kroków udało się przywrócić Dexterowi radość życia. Czy to wszystko miało teraz zostać zniszczone z powodu jednej kobiety? W żadnym wypadku nie mógł do tego dopuścić. - Rozmawiałeś z nią? - Bo co innego minąć się w korytarzu, zagaić ze small talkiem, a co innego prowadzić konwersację, w której Pola z całą pewnością chciałaby przepchnąć swoje racje i ponownie omotać Dextera. - Dlaczego wróciła? - Największa zagadka - czy życie, dla którego porzuciła jego przyjaciela, przestało jej wystarczać? Prawdę mówiąc Leonarda wcale to nie interesowało, żadne wyjaśnienia nie wchodziły w grę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu Dexter uznawał stwierdzenie, że przeciwieństwa się przyciągają za idiotyczne. Był pewny, że w życiu nie wytrzymałby z kimś znacznie od niego odmiennym. Może z takimi pracować, może witać się z nimi na korytarzu, ale żeby się przyjaźnić albo zakochiwać? Nie ma szans. A tu proszę. Adler był mu jedną z najbliższych osób. Gdyby jakiś ich wspólny znajomy chciałby umówić ich na randkę w ciemno, Sherwood pewnie by z niej zrezygnował. Opis byłby zbyt odpychający. Życie mu jednak pokazało, że zarówno Adler jak i wielu jego bliskich nawet nie śnili o optymizmie i miłości, która buzowała w Dexterze.
- Och, daj spokój. Nie potrzebuję żadnego pretekstu, żeby się z tobą spotkać. Jeśli czujesz się zaniedbany, wystarczyło wpaść do mnie niespodziewanie z dowolną używką i urządzić nam doskonały wieczór. Albo wysłać zdjęcie siebie z kuchni, byłbym na miejscu w pół godziny, nawet jeśli byłbyś okutany od stóp do głów. - Praca na policji nauczyła go, że wszystko to, za co powinien ludzi gonić, potrafi doskonale ubarwić każdy wieczór. O ile tylko podchodzi się do tego z umiarem. Dodatkowo prohibicja im w kraju na razie nie groziła. Alkoholu również nie odmawiał, a zdobycie go było o wiele prostsze. Na szczęście potrafił postawić sobie bariery, wiedział, kiedy powiedzieć stop i doskonale bawił się również bez używek. Chociaż właściwie można uznać, że posiłki Leonarda działały na niego jak świetne euforyki. Sherwood uwielbiał, gdy mu gotowano, a zdolnych kucharzy uważał za niezwykle pociągających.
- Nie nachodzi. Pod moim mieszkaniem spotkaliśmy się przypadkiem, odwiedzała kogoś w budynku. Na posterunek przyszła też z konkretną sprawą - uciął spekulacje, które niespecjalnie mu leżały. Wiedział, że Leo nie reaguje z entuzjazmem na imię Poli, ale nie widział też powodu, żeby tak bez ceregieli robić z niej dziwadło albo kogoś ze złymi zamiarami. Może potem, jak się na nią zezłości.
- Trochę rozmawialiśmy. Wróciła już jakiś czas temu. Jej kuzynka była umierająca. Słyszałem o tym, ale nie zgłębiałem tematu. Myślałem, że po pogrzebie znowu zmieniła kontynent, ale nie. Ciągle tu jest. - Westchnął krótko, na moment pozwalając sobie na zajęcie się wyłącznie herbatą. Trawił w głowie jakieś myśli, których najwyraźniej nie był pewny i nie miał pojęcia, dlaczego w ogóle go nachodzą.
- Z tego, co zrozumiałem, niczego ode mnie nie chce. To znaczy... na pewno jej nie po drodze z nienawiścią, ale też niczego nie oczekuje - dodał wreszcie, oblizując nerwowo wargi. Najwyraźniej wciąż nie mógł zdecydować się, czy ta wiadomość go cieszy, czy jednak smuci i irytuje.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nadmierny optymizm potrafił wychodzić bokiem, wyzwalał irytację, nastawiał negatywnie, lecz rzadko w wykonaniu Dextera. Miał w sobie coś, w gestach i uśmiechu, co nie pozwalało Adlerowi się na niego gniewać. Do tego, że to głównie w jego obecności zdarzało mu się łamać, nigdy się nie przyznał.
- Mówiłeś, że jesteś szalenie zajęty, jakże mam zaprzątać ci głowę swoją osobą? - Nie przyzna przecież, że w ciągu tygodnia sam jest na tyle zabiegany, że zdarzało mu się zapomnieć o życzeniach dla znajomych, o umówieniu się na herbatę nawet nie wspominając. Dopiero w momencie zobaczenia wiadomości od Dextera na wyświetlaczu telefonu uświadomił sobie jak bardzo zdążył zatęsknić. Lubił spędzać czas w kuchni, odkrywając nowe przepisy i eksperymentując, a przecież najlepiej gotować w towarzystwie dobrego wina i jeszcze lepszego rozmówcy.
Zmiana tonu głosu Sherwooda i uciekający wzrok podpowiadały Leonardowi, by zachować ostrożność, wolał dmuchać na zimne. Nie znał Poli, nie wiedział do czego jest zdolna, ale widząc w jakim stanie zastał Dextera, musiał zrobić co w jego mocy, by ograniczyć katastrofalne skutki do minimum.
- Nie będę ukrywał, że wcale mi się to nie podoba - zaczął po dłuższym milczeniu, kiedy to przyglądał się Dexterowi z nieodgadnionym spojrzeniem. - Widzę jednak, że ty nie masz nic przeciwko. Zamierzasz się z nią jeszcze spotkać? - Może i nie miał wpływu na przypadkowe minięcie się na ulicy, ale znając Dextera zacznie on szukać sytuacji, w które będzie mógł ją zobaczyć. W kawiarni, w drodze do pracy, na spacerze, gdziekolwiek, byleby wykorzystać okazję. O ile do samych spotkań Leonard nie chciał mieć żadnych zastrzeżeń, to obawiał się wyłącznie o zaangażowanie Sherwooda.
- Wiesz… - Zawahał się, chcąc jeszcze kontynuować myśl. Zbyt wielki mętlik spowodowany nagromadzeniem emocji i uczuć, nie tylko związanych ze sprawą przyjaciela, ale i swoją własną. Czy nie za bardzo wyrzucał mu własne wątpliwości, które przesłaniały mu teraz sprawiedliwy osąd? - To bardzo szlachetne, że w pierwszej kolejności myślisz o jej odczuciach, sprawdzając czy po drodze jej z nienawiścią, ale uważam że ta kobieta pozbawiła się przed laty możliwości traktowania jej poważnie. Nie angażowałbym się w tę znajomość. - Spokojny, acz poważny ton głosu ze spojrzeniem zawieszonym na Sherwoodzie. No dalej, Adler, przyznaj dlaczego tak naprawdę drążysz ten temat i dlaczego wzbudza on w tobie tak wiele emocji? Łyk czarnej kawy rozlewa się goryczą po całym Leonardowym ciele. Dobrze zna to nieprzyjemne uczucie, które zaśmieca mu głowę wstrętnymi myślami. Zaślepia, zasłania obraz, nie pozwala się zdystansować. Z czasem wciąga za bardzo, a otrzeźwienie przychodzi zbyt późno. Od czego się to zaczyna? Ah tak, od kiełkującej zazdrości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dla ciebie zawsze znajdę czas - zapewnił, uśmiechając się przy tym dobrotliwie. Mówił szczerze, co do tego nie trzeba było mieć wątpliwości. Zawsze był gotów na wiele dla swoich przyjaciół. Choćby miał nie sypiać przez tydzień, znajdzie ten czas, pomoże, spotka się, gdy tylko będzie jakiś problem lub zwykła potrzeba serca. Obaj wiedzieli, że w dorosłych życiach czasami bywało gorzej z umawianiem się ot tak, nad czym na pewno chcieliby pracować. Tyle dobrego, że w razie pożaru mieli pewność obecności tego drugiego.
- Chciałbym móc z nią tak po prostu spędzić czas, ale jeszcze nie wiem, czy to zrobię. - Pewny siebie i zdecydowany w pracy oraz w kwestiach, nazwijmy to, życiowych Dexter kompletnie tracił animusz i zdrowy rozsądek w momencie, gdy w grę wchodziły relacje międzyludzkie. A już szczególnie ta konkretna relacja. Mieli z Polą masę wspólnych znajomych. Dowiedzenie się, co i kiedy robi nie byłoby problemem. Jakby chciał, to pewnie wiele informacji dałby radę uzyskać i na posterunku. Na to drugie nie był aż tak zdesperowany, tego pierwszego nadal się jeszcze bał. W końcu podejmie jakąś decyzję i wewnętrzy sherwoodowy świat mógł tylko liczyć, że będzie to decyzja słuszna.
- Co tak właściwie rozumiesz przez angażowanie się w znajomość? Odradzasz mi zdobycia nowej koleżanki czy starej kobiety? - dopytał, unosząc pytająco brew. W głowie natychmiast przetasował kilka kolejnych pytań, które powinny teraz paść, aby przyprzeć Leonarda do muru i wydobyć z niego potrzebne informacje. Równie szybko jednak skarcił się w myślach za tę postawę, bo przecież nie byli na przesłuchaniu, tylko radośnie pili sobie ciepłe napoje w wolnej chwili. Nie mogli traktować się jako obiekty z własnych prac, a przynajmniej nie powinni.
- Nie stać mnie na to, by drugi raz dać się zostawić pod ołtarzem. Wiesz, ile kosztuje organizacja tej całej imprezy? - Wyluzował się, rozgrzał porcją herbaty, oparł wygodniej o miękki fotel. Szczerze liczył, że ten prosty żart, na który się zdecydował, uspokoi Adlera. No dobrze, tak naprawdę to liczył, że uspokoi samego siebie, przenosząc tor rozumowania na jakieś znacznie spokojniejsze i bardziej przyjazne wody. Jeżeli nie będzie analizował sytuacji jako problem, to ona tym problemem nie będzie, prawda? Oj, Dexiu.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na próbę podjęcia przesłuchania westchnął tylko ciężko i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Dobrze wiesz, że jedyne, na czym mi zależy, jesteś ty. Widziałem w jakim byłeś stanie po odejściu Poli i nie życzę ci powtórki. - Tobie ani sobie… - Wybacz, że reaguję na nią tak alergicznie, zwyczajnie chcę zapobiec potencjalnej katastrofie.
Zmusił się do uśmiechu, unosząc kącik ust, gdy obdarzył Dextera krótkim, smutnym spojrzeniem. Zaraz jednak wrócił do swojej filiżanki, nie chcąc, Sherwood dostrzegł w nim jakiekolwiek nowe, empatyczne odruchy. To nie tak, że pozował na kogoś, kim nie jest, wzbraniając się przed własnymi uczuciami, choć przez cały czas trwania ich znajomości Dexter z pewnością widział, jak ten zawiesza się nad jakąś myślą na dłuższą chwilę, finalnie nie mówiąc nic. Wychodził z założenia, że należało zachować dystans wszędzie tam, gdzie potencjalne straty mogły być zbyt katastrofalne w skutkach.
- Nie mam pojęcia i wcale mnie to nie interesuje - mruknął, a lekki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Adler nie rozumiał idei małżeństwa ani wiązania się z drugą połówką na całą wieczność. Oczywiście przemawiały do niego prawne argumenty, zdolność kredytowa i udzielenie prawa do informacji w przypadku zabiegów medycznych, ale cała ta otoczka z miłością czy posiadaniem potomstwa zupełnie do niego nie przemawiała. - Jeśli nie chcesz, nie musimy o tym rozmawiać. Chcę tylko, byś mi obiecał, że będziesz w tej kwestii ostrożny. - Nie chciał na niego naciskać, zwłaszcza że dawno zasklepiona rana wydawała się być wciąż świeża. Odstawił filiżankę na spodek i rozejrzał się po lokalu, uświadamiając sobie, że nie bywał w tym miejscu zbyt często. Urokliwa kawiarnia, która tak naprawdę była dość nędzną dziurą, zmniejszała ryzyko spotkania z członkami rodziny (zwłaszcza ojcem) niemalże do zera. Dodatkowo podawali tu najlepsze rogaliki z ciasta francuskiego z czekoladą, jakie kiedykolwiek przyszło Leonardowi jeść i już zaczął się zastanawiać czy nie pozwolić sobie dziś na odrobinę szaleństwa.
- Skoro przechodzimy do przyjemniejszych tematów, znalazłem w afiszu filharmonii kilka interesujących mnie koncertów. Mogę pociągnąć za parę sznurków i podpytać o bilety, jeśli oczywiście zechcesz mi towarzyszyć. - W stosie tych wszystkich dzielących ich różnic było między nimi wiele podobieństw, a zamiłowanie do muzyki było jednym z nich. Dexter kilkukrotnie przewyższał Adlera umiejętnościami gry na instrumentach, zdarzało im się też wspólnie przygrywać, Leonard uznał więc, że koncert byłby idealną okazją do spędzenia czasu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odpowiedział mu uśmiechem, który wyrażał zarówno wdzięczność jak i zmęczenie sytuacją, a pewnie nawet ogólną egzystencją. Sherwood cieszył się, że miał ludzi, którzy tak po prostu o niego dbali. Zdawał sobie sprawę, że dobry przyjaciel nie powinien reagować zbyt entuzjastycznie na wieści na temat Poli. W końcu to przyjaciele, zaraz obok pracy, były jego główną podporą w najtrudniejszych chwilach, w których nawet przez moment nie widział żadnego wyjścia czy światłości. To wszystko jednak już zdecydowanie minęło i nikomu nie był potrzebny taki smutny powrót.
- Po prostu jeszcze sam nie wiem, co mam w tej kwestii do powiedzenia i co chciałbym usłyszeć. Na pewno się do ciebie zwrócę, gdy już zyskam trochę przemyśleń. - Mógł spokojnie zaliczyć Leonarda w poczet swoich najinteligentniejszych znajomych. Ale z drugiej strony, czy znalazłby się również na szczycie tych najbardziej empatycznych i znających się na ludziach? Niekoniecznie. Nigdy nie traktował go jak jakiegoś dziwaka oderwanego od społeczeństwa z lodowatym sercem. Wręcz przeciwnie. Ale jakoś tak czuł podskórnie, że Adler kariery w psychologii by nie zrobił.
- Obiecuję, że będę ostrożny - dodał, kiwając głową w ramach dodatkowego potwierdzenia własnych słów. Obietnica to obietnica. Teraz już nie może się z tego tak łatwo wykręcić. Słowo się rzekło, a przecież Dexter nie szastał obietnicami na prawo i lewo. Naprawdę chciał się postarać, naprawdę chciał być grzeczny i po prostu miał dobre intencje. To na ten moment musiało mu wystarczyć. Może z czasem poczuje też prawdziwy opór i dumę, dzięki którym będzie lawirował między nadchodzącymi krzywdami jak nikt inny.
- Zależy, czy powinienem to potraktować jako randkę. - Wyraźnie ucieszył się ze zmiany tematu, od razu wydał się jakiś taki bardziej ożywiony. Wyprostował się nawet na fotelu, by już w nim nie tonąć i wreszcie napił się z własnej filiżanki z intencją zapamiętania smaku naparu, a nie tylko rozgrzania żołądka i zajęcia dłoni.
- Z przyjemnością z tobą pójdę. Ostatnio słucham muzyki wyłącznie w drodze do pracy. Wolałbym nie zdziadzieć przed czterdziestką. Jeśli będziesz szukał jakichś inspiracji na wystawach, również chętnie stanę się twoim plus jeden. - O ile muzycznych przyjemności Sherwood nie odmawiał nigdy, tak galerie malarskie czy fotograficzne nie do końca były jego konikiem. Nie bał się otwarcia na kulturę, ale w tę sferę nigdy nie pchał się samodzielnie. Chciał jednak zrobić to, do czego był zdolny, aby wesprzeć Leonarda w jego aktualnym bziku.
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Temat Poli został zamknięty, a Leonard nie zamierzał do niego wracać, mimo iż dźwięk jej imienia wciąż wybrzmiewał w jego głowie, niczym męczące bzyczenie natrętnego owada, który jakimś sposobem wleciał do środka i nie potrafił znaleźć drogi ucieczki. Matematyk bardzo chciał, by obecność Poli w Seattle nie oznaczała tylko jednego i to najczarniejszego scenariusza, jaki malował się przed oczami jego wyobraźni. Czy to przez to jawił się przed Dexterem jako mało empatyczny? Czy gruba skóra, jaką hodował przez lata sprawiła, że jego umiejętności współczucia zanikły czy też zostały zepchnięte na ostatni z możliwych planów? Kariera w psychologii byłaby dla niego karą, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż absolwentów tegoż kierunku zwykł nazywać niedoszłymi barmanami, niepotrafiącymi polewać wódki.
Złożona przez Sherwooda obietnica została skwitowana poważnym skinieniem głowy. Nie miał powodów, by mu nie wierzyć, choć sam przysiągłby, że zrobiłby wszystko, byleby Dexter nie widywał się więcej z tą kobietą. Marzenie ściętej głowy!
- Naprawdę? - zdziwił się, słysząc o chęci towarzyszenia mu podczas wizyt w galerii. Nigdy nie wątpił we wrażliwość Dextera, ale nawet jeśli nie bezpośrednio, to dawał mu do zrozumienia, że sztuka w ujęciu graficznym nie pociąga go tak bardzo, jak muzyka. Leonard też zwykle się temu nie dziwił, bo sam przecież skupił swoją uwagę na fotografii ledwie przed paroma miesiącami, wcześniej nie przejawiając żadnych skłonności do zainteresowania nią, dlaczego więc tak zdumiał się na słowa Dextera? - To znaczy… chętnie zabiorę cię i do galerii. - Zreflektował się, odpowiadając mu uśmiechem. - Tak się składa, że w przyszły weekend otwierają nową wystawę w galerii w Pike Place Market. Wizyta w tak świetnym miejscu jest na pewno idealnym punktem do rozpoczęcia randki. Jeśli obrazy okażą się być okrutnie nudne, zawsze możemy opracować plan B. - W odczuciu Adlera z trybu randkowania wyrwali się już dawno temu. Dodatkowe benefity płynące z ich znajomości były naprawdę miłe i urozmaicające codzienność, lecz Leonardowi zwykle brakowało tej romantycznej nuty, jaka wręcz perfekcyjnie pasowała do Dextera. Czasem łapało go poczucie winy, że nie daje mu tego, czego potrzebuje, że ich przyjaźń nie jest tak pełna, jakby chciał, lecz skoro obaj nie myśleli o sobie nawzajem poważnie, czy powinien tak bardzo się przejmować?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był mistrzem planowania na zapas, ponieważ praca nauczyła go, że wiele rzeczy może się wydarzyć i całkowicie pokrzyżować mu dzień. Z drugiej jednak strony, nie był też wielce spontaniczny i nieprzewidywalny. Złotym środkiem mogło być obiecywanie krótkoterminowe lub bezterminowe. Zarówno potencjalny kolejny weekend, jak i kiedyś tam wpasowywały się w kalendarz Dextera. Na szczęście miał też w zwyczaju dotrzymywać słowa. Jeżeli już miało mu coś wypaść, nie zapomni przeprosić i błyskawicznie znaleźć termin na rekompensatę.
- Plan B po zbyt nudnej galerii? No ciekawy jestem, co ty, człowiek-rozrywka, zaproponowałbyś mi w takiej sytuacji. - Oczywiście troszkę się z nim droczył, trochę żartował. To nie tak, że nie uważał go za zabawowego. Po prostu Leonard kojarzył mu się ze specyficznym klimatem, dalekim od hucznych imprez. Nie zmieniało to faktu, że uwielbiał z nim spędzać czas i zawsze bardzo cieszył się na każde spotkanie. Nawet jeśli mieliby się szlajać po galeriach dla adlerowej uciechy.
- Jeżeli będzie nudno aż do bólu, to następnym razem cały plan opracowuję ja, a ty grzecznie się mu poddajesz - zaproponował, a właściwie bardziej oświadczył. Nie miał jeszcze pojęcia, co takiego wymyślić, żeby samemu bawić się świetnie, a Leonardowi zagrać trochę na nosie. Na pewno to przemyśli i wyłuska pomysł idealny!
- Odprowadź mnie do domu - poprosił, gdy dopili zamówione przez siebie napoje. Spakowali swoje manatki, ubrali się i spokojnym spacerem dotarli w miejsce, które obojgu pasowało do skręcenia we własną stronę. Na odchodne raz jeszcze obiecali sobie kolejne spotkanie w jak najbliższym terminie.

/zt x2
Obrazek
Dream a little dream of me
Make me into something sweet
Turn the radio on, dancing to a pop song
Fuck it, I love you

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- dziewiętnasta - Poprzedniej nocy nie zmrużyła oczu, zestresowana tym spotkaniem, chociaż przy tym nie zakładała nawet, że jej towarzysz miałby przeżywać to wszystko podobnie. Wiedziała, że życie ludzi w wielkich miastach toczy się nieco inaczej i o ile dla Marianne umówienie się z kimś przez aplikację randkową wydawało się po prostu... no nieco odrealnione, o tyle dla kogoś, kto z takimi portalami niejako był oswojony, całe to zamieszanie zdawało się być dość trywialne. Jeśli chodzi o Chambers, dodatkowo nie ułatwiało jej tego to, że zwyczajnie w randkach nie miała doświadczenia. Od szesnastego roku życia, aż do zerwanych niedawno zaręczyn, związana była tylko z jednym mężczyzną i cóż tu dużo mówić, ewidentnie nieco wypadła z obiegu, ale wmawiała sobie, że uda jej się to ukryć w rozmowie. Pożyczyła od kuzynki jakąś rozsądnie wyglądającą koszulę, wychodząc z założenia, że sukienka byłaby przesadą i zjawiła się na miejscu stanowczo za wcześnie, bojąc się zwyczajnie, że w przeciwnym razie, przez wzgląd na jej wrodzonego pecha, nagle cały wszechświat stanie jej na przeszkodzie i zrobi co w jego mocy, aby Mari nie dotarła na miejsce. No, ale udało się. Siedziała już przy stoliku, nerwowo podrygując nogą pod stołem w rytm bliżej nieokreślonej melodii. Im dłużej tak siedziała, tym bardziej zastanawiała się nad tym, jak to będzie... nigdy nie miała problemu z rozpoczynaniem nowych znajomości, była raczej otwartą i przyjazną młodą kobietą, tylko przy tym zdarzało jej się powiedzieć i zrobić coś głupiego, a przecież nikt nie chce się zbłaźnić na randce. Kierując się tą zasadą, kilkanaście razy poprawiła już włosy i ściągnęła z nosa okulary, tylko po to, aby je przetrzeć i założyć ponownie. Czas zdawał się w ogóle nie ruszać z miejsca, ale akurat w chwili, w której zapatrzyła się na ulicę widoczną za witryną kawiarni, ktoś zatrzymał się nad jej stolikiem.
- Och! - aż drgnęła, podrywając się do pionu, czym pewnie zdradziła swoje zestresowanie, które próbowała mimo wszystko zamaskować uśmiechem. - Dzień dobry - przywitała się zaraz, nie wiedząc co jeszcze miałaby dodać. Spojrzała też zaraz na mężczyznę, czując jakąś ulgę wewnętrzną. Daleka była od próżnych osób patrzących na wygląd, ale jednak słyszała, że wiele osób mocno oszukuje w tych aplikacjach w tych kwestiach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 3 — ..........Przez długi czas twierdził, że nie potrzebuje żadnych randek, że praca do szczęścia mu w zupełności wystarczy. No i kumple, oczywiście, nie zapominajmy o kumplach, z którymi mógł napić się piwa czy wybrać się na paintball albo obejrzeć mecz. Jednak im więcej czasu mijało, tym bardziej utwierdzał się w fakcie, że samotność mu nie służy. I naprawdę nie chciał rozwiązywać tego w ten sposób, ale kiedy już któryś z kumpli zainstalował mu na telefonie tego cholernego tindera, postanowił spróbować.
..........Raz kozie śmierć, tak?
..........W ten oto sposób wylądował właśnie tu — przed kawiarnią, w której umówił się na randkę ze sporo młodszą od niego dziewczyną. Co może pójść nie tak? Przecież wie, jak rozmawiać z kobietami, nie raz był na randce, nie raz flirtował. Sęk w tym, że nigdy wcześniej nie umawiał się przez aplikację internetową. Tak poza tym jednak musi przyznać, że nie czuje się jakoś bardzo spięty. Co będzie, to będzie — żadnej presji. Może gdyby wiedział, jak niektórzy lubią udawać kogoś, kim nie są, stresowałby się nieco bardziej, ale jeszcze nie miał żadnych takich doświadczeń. I kto wie, może nie będzie musiał? Może tak mu się spodoba ta dziewczyna, a on jej, że więcej na tindera nie wejdą?
..........Dobra, sfolguj trochę, Rosenthal.
..........Kręci lekko głową z niedowierzaniem do własnych myśli, które chwilę później od siebie odpycha, by swobodnie i z lekkim uśmiechem na twarzy wejść do środka. Wzrokiem od razu zaczyna szukać drobnej, ciemnowłosej postaci i kiedy wreszcie zauważa ją przy jednym ze stolików, rusza niespiesznie w jej kierunku.
..........Cześć — odpowiada z lekkim rozbawieniem, bo jej dzień dobry wydaje mu się zbyt oficjalne. I ten jeden gest mówi mu, jak bardzo dziewczyna musi się stresować. — Buck. A ty zapewne jesteś Marianne? — pyta z sympatycznym uśmiechem, wskazując dłonią na jej krzesło, aby dać jej znać, że może usiąść. Zaraz potem sam siada na drugim krześle, dokładnie naprzeciwko niej. — Pierwszy raz? — Zadaje kolejne, nie chcąc, aby już na samym początku zapadła między nimi niezręczna cisza. Wiadomo, że nie od razu będą zachowywać się jak dobrzy znajomi i minie chwila, zanim poczują się swobodnie w swoim towarzystwie, ale luźna rozmowa zdecydowanie powinna pomóc przełamać pierwsze lody. Szczególnie że dla niego jest to pierwszy raz — taka randka z tindera, gdzie po raz pierwszy (nie licząc zdjęcia w aplikacji) widzisz, z kim się właściwie spotkałeś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cześć... No pewnie, że cześć. Umówiła się na randkę ze starszym od siebie mężczyzną, a sama wzięła na siebie rolę tej sztywniejszej, to chyba niezbyt dobrze wróżyło i w zasadzie było też dalekie od usposobienia Marianne. Póki co jednak rudowłosa nieszczególnie wiedziała, jak powinna się zachować, a naprawdę nie chciała na wstępie zaliczyć jakiejś kompromitacji. Tym bardziej, że mężczyzna, który zatrzymał się przy jej stoliku zdawał się być sympatyczny i, co tu dużo mówić, najwyraźniej na portalu rzeczywiście korzystał ze swoich zdjęć, a nie oszukiwał, jak to się podobno zdarza.
- Tak, dokładnie - odpowiedziała na jego słowa, chociaż najpewniej było to zbędne. Zaraz też ponownie zajęła miejsce za stołem, poprawiając krzesło na którym usiadła, by zająć czymś dłonie. - Aż tak to widać? - skrzywiła się delikatnie, aby zaraz dodać do tego niepewny uśmiech. W sumie nie mogła się dziwić, że domyślił się tego, jakie doświadczenie ma w tego typu spotkaniach. Pokiwała więc bez przeciągania głową, by ostatecznie dać do zrozumienia, że się nie pomylił. - Sama nie wiem, co mnie skłoniło do tego pomysłu - przyznała spokojnie, dopiero z czasem dając sobie szansę na przeanalizowanie tych słów, które nagle wydały jej się wybitnie nieprzemyślane. Dlatego też otworzyła szerzej oczy, unosząc dłonie nieco ponad blat, w ramach panicznej gestykulacji. - To znaczy... nie, żebym żałowała, że się z tobą umówiłam! Po prostu to nie w moim stylu, ale bardzo się cieszę, że tu jesteś i mogę ciebie poznać - wyrzuciła z siebie ten potok słów, który w założeniu miał uratować pierwsze wrażenie, a w praktyce... w praktyce Mari chciała uderzyć teraz czołem o najbliższą płaską powierzchnię, albo przynajmniej wejść pod ten stół, przy którym siedzieli. Może jednak należało sobie przećwiczyć jakieś wypowiedzi przed przyjściem tutaj? Wcześniej takie zabiegi wydawały się jej żałosne, ale aktualnie... wszystko było lepsze od tego, co w przeciągu tych kilku minut zaprezentowała. - Jeśli teraz udasz, że dzwoni ci telefon i musisz jednak uciec, nie będę miała tego za złe - jęknęła z zażenowania, czując, że nieco się rumieni, co próbowała przykryć pod dłonią, którą delikatnie przetarła twarz. Oczywiście liczyła, że Buck jednak zostanie i nie skreśli jej tak szybko. Wszystko to było bardzo chaotyczne, ale co tu dużo mówić... stresowała się niesamowicie, może nawet bardziej, niż wypadło, ale jednak randki nie były dla niej mocną stroną. Jedyną osobą, z którą dotychczas na nie chodziła, był jej były narzeczony, ale to też były inne, małomiasteczkowe standardy, więc trudno je porównywać z dzisiejszym spotkaniem.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”