WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 Oczywiście stylowe mundurki

Leo nie pamiętał, kiedy po raz pierwszy spojrzał na Abbigail dłużej, niż wypadało. W przedszkolu byli w różnych grupach, ale zawsze widywali się ma podwórku. Wówczas piekł jej piaskowe desery i gotował zupę z trawy oraz liści. Czasami nazbyt mocno pociągnął jasne i długie włosy dziewczynki za co zawsze prędko przepraszał. Później spotkali się w podstawówce. Po uroczym i troskliwym chłopcu, jakim był niegdyś Leo, nie pozostał nawet ślad. Celowo chodził za Abby deptając jej podeszwy, rysował brzydkie malunki w zeszycie, zabierał śniadania oraz zamykał ją w toalecie. W tamtym okresie zauważył, że spędzała ona zbyt dużo czasu z kolegą z klasy i choć Leonard nie potrafił wprost tego przyznać, to był po prostu o to zazdrosny. O to i o bilety na seans, które wykorzystała razem z Marie Petterson, a nie z nim.
Liceum stanowiło trzecią placówkę oświatową, do której zaczęli uczęszczać w podobnym okresie. Dziewczyna znajdowała się klasę niżej, jednak zajęcia wychowania fizycznego mieli łączone. Tego dnia nauczyciel zorganizował grę w dwa ognie. Lekcja trwała już dobre dwadzieścia minut. Leonard zamachnął się i rzucił piłką w Abbigail, trafiając ją prosto w twarz. Na sali słychać było zatrwożone westchnięcia pozostałych uczniów, a następnie ciszę.
Abby! — krzyknął jako pierwszy, po czym natychmiast pobiegł na drugą stronę boiska i przystanął obok nastolatki. Minę miał tęgą, a wzrokiem lustrował szkody powstałe w okolicach jej nosa i ust. Wbrew wszystkim oczekiwaniom tym razem naprawdę postąpił przypadkowo. Chciał wygrać, chciał trafić Abbigail, która jako ostatnia pozostała po swojej stronie boiska, jednak celował w uda.
Wyciągnął naprzód dłoń, lecz została ona brutalnie odepchnięta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

No tak, nie dało się ukryć, że Leo był takim wrzodem na tyłku prześladującym Abby od najmłodszych lat. I o ile początki znajomości wcale nie były takie najgorsze, tak w późniejszych latach już chłopak się dobrze postarał, by tego już Abigail nie pamiętała. I tak co dziewczyna kończyła szkołę, zadowolona, że w końcu będzie miała spokój, okazywało się, że oczywiście musiała trafić do tej samej szkoły co on. I tak cały czas... Ona już naprawdę zaczynała się zastanawiać, czym ona sobie zasłużyła na taką karę od losu? No okej, nigdy nie należała do tych najgrzeczniejszych dzieciaków, no ale bez przesady! Trzeba jednak zauważyć, że to nie tak, że niczym worek treningowy przyjmowała bez słowa każdy jego cios. Nie, nie, nie, zawsze starała się nie pozostać mu dłużna i odpowiadała pięknym za nadobne. Problem w tym, że naprawdę nie rozumiała, co takiego mu zrobiła, że z całej szkoły - Najpierw jednej, potem następnej, to akurat ją sobie upatrzył.
Tamtego dnia również nie mogła mieć spokoju od chłopaka. Chociaż początkowo dzień zapowiadał się całkiem nieźle, to miała być to prawdopodobnie tylko cisza przed burzą. Burzą, która miała miejsce na lekchi wuefu, który oczywiście, że miała łączony z grupą Leonarda. No ale nie skarżyła się, po prostu zachowywała się tak, jak gdyby chłopaka nie widziała. Szkoda tylko, że to nie sprawiło, że go tam nie było, albo że on nie zauważył jej. I dość dobitnie przekonała się o tym w chwili kiedy dostała od niego z całą siłą, prosto w twarz. Poczuła momentalny ból i tylko się w duchu modliła, żeby nos nie był złamany, bo bolało tak bardzo... Standardowo, jak zawsze gdy podobne wypadki miały miejsce w szkole, zaraz dookoła niej zjawiła się garstką osób, w tym nauczyciel wuefu, no i Leo, jak najbardziej!
- Daruj sobie - syknęła odpychając jego dłoń, kiedy tylko ją zauważyła. Nie miała ochoty na jego komentarze, złośliwości i triumfy. Tak, wygrał, mógł być z siebie dumny.
- D'Clifford zaprowadzisz teraz pannę Whiteley do pielęgniarki - zarządził nauczyciel, przyglądając się niezadowolonej coraz bardziej Abby,która zresztą momentalnie zaprotestowała.
- Nie potrzebuję jego pomocy - warknęła do nauczyciela, zmierzyła Leonarda wzrokiem, po czym wstała gwałtownie i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych z sali gimnastycznej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leo nie był z siebie dumny. Pomimo że jego relacje z Abbigail były złe, wręcz koszmarne, to nigdy nie ośmielił się podnieść na nią rękę. Czasami z przekorą popchnął dziewczynę na korytarzu, albo pociągnął ją w konkretnym kierunku, jednak w rzeczywistości miało to niewiele wspólnego z przemocą - chociaż Abby mogła uważać inaczej. Leonarda nikt nie nauczył prawidłowego obchodzenia się z płcią przeciwną. W domu nie było wzorca od którego mógłby czerpać wiedzę, ponieważ matka z ojcem żyli bardziej w formalnych, aniżeli damsko-męskich stosunkach. Mówili sobie dzień dobry, do widzenia i informowali o ważniejszych, przeważnie korporacyjnych sprawach. Dziadek również nie stanowił żadnego autorytetu. Był po prosty nazbyt surowym człowiekiem, nie akceptującym pospólstwa. Nie lubił ludzi z niższych klas społecznych, bez ambicji i pokory.
Przestań — ponownie spróbował dotknąć Abby. Nie zwracając uwagi na otaczających ich uczniów, złapał za podbródek dziewczyny i zaborczo go uniósł. Wpierw spojrzał w jej oczy, a następnie z uwagą zaczął przyglądać się opuchliźnie. Nos i lewa strona twarzy były mocno zaczerwienione.
Leonard przytaknął, gdy nauczyciel kazał mu zaprowadzić Abbigail do pielęgniarki. To zrozumiałe. W takich sytuacjach najbezpieczniej było wysłać dwie osoby do gabinetu, ponieważ poszkodowana mogła doznać wstrząsu. Zdawał sobie z tego sprawę, a w szczególności dlatego, że doskonale wiedział ile siły włożył w ten niefortunny rzut. Momentalnie zaczął żałować. Zacisnął pięści i wybiegł z sali gimnastycznej na korytarz.
Abby! — zawołał. Zdążyła dojść już na drugi koniec. Gdy dogonił Abbigail przed schodami, szarpnął jej nadgarstkiem, aby w końcu się zatrzymała. Była uparta jak zawsze, chociaż przypuszczał, że twarz mocno ją piekła. — Abby — sapnął na jednym wdechu, po czym puścił jej rękę i złapał się za biodra. Był zgrzany przez wcześniejszą grę w dwa ognie, dlatego nie wyglądał korzystnie. W dodatku powietrze spazmatycznie wydostawało się z jego wciąż rozchylonych warg. — Nie chciałem. Przestań się boczyć, bo naprawdę nie zrobiłem tego celowo! — wyrzucił, brzmiąc niczym rozkapryszony pięciolatek, a nie dorastający mężczyzna. Przepraszanie było kolejną rzeczą, której Leonard nie zdążył opanować. Nawet jeżeli wina leżała wyłącznie po jego stronie, to nie potrafił otwarcie się do tego przyznać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To też nie jest tak, że dziewczyna uważała Leo za swojego prześladowcę czy jakiegoś agresora. Aczkolwiek akurat w tamtym momencie uważała, że chłopak posunął się zbyt daleko. Była jednocześnie nieco zamroczona tym uderzeniem i zbyt wzburzona, by ocenić tę sytuację na spokojnie i na chłodno. Dlatego też ostatnie na co miała ochotę, to jego cholerny dotyk! Dlatego kiedy ostatecznie dopiął swego i ujął ten jej podbródek, próbowała odciągnąć jego dłoń, swoją ręką. A i w przeciwieństwie do Leonarda za wszelką cenę starała się uniknąć kontaktu wzrokowego.
- Auć, - syknęła z pretensją, kiedy już chłopak ją dogonił na tym korytarzu i szarpnął ją za ten nadgarstek. No tak, mogła się spodziewać, że i tak zrobi to co kazał mu nauczyciel... I to bynajmniej nie dlatego, że tak się słuchał poleceń belfrów. I znowu, to nie tak, że faktycznie ją tak to szarpnięcie zabolało. Chodziło po prostu o pokazanie swojego niezadowolenia, że tu był, że ją dotykał... - Zostaw mnie w spokoju - dodała, tym razem nie uciekając jednak spojrzeniem. Tak, to prawda. Była uparta - ale D'Clifford nie odstawał od niej za bardzo w tej kwestii. Ale rzeczywiście, jej upartość w tym momencie wynikała głównie z tego, że czuła się po prostu przegrana i upokorzona. Zwykle starała się wymieniać się z nim cios za ciosem, a tym razem nawet nie miała okazji wejść do gry, a ona już była skończona... I to jej się nie podobało bardzo!
- Oczywiście, nigdy nie robisz niczego specjalnie - wytknęła mu, przewracając oczami na jego wyjaśnienie. I przepraszam, ale czy on próbował w tym momencie obróć kota ogonem, że to on jest tu biedny i poszkodowany, a ona ta wredna, która zwala wine na niego? No naprawdę te wyrzuty to mógł sobie do kieszeni schować. Nie miała ochoty dalej ciągnąć tej głupiej dyskusji, dlatego zaś obróciła się na piecie i zaczęła powoli kierować się w stronę gabinetu pielęgniarki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naprawdę tego nie chciał. Nie chciał, aby Abbigail czuła się upokorzona. Przegrana, owszem, bo jednak gra w dwa ognie opierała się na rywalizacji. Zespoły podzielono tak, aby znajdowali się w nich uczniowie z podobnym potencjałem i siłą. Potyczka na boisku była bardzo wyrównana, o czym zresztą świadczył czas. Grali jedną rundę przez dwadzieścia minut i zakończyła się ona w chwili, w której Leonard trafił Abby prosto w twarz.
Nie zostawię — obruszył się. Mimowolnie jeszcze jeden raz doglądnął jej obrażeń. Żałował, że wcześniej specjalnie nie wybrał dziewczyny do swojej drużyny. Wówczas uniknąłby tego niefortunnego zdarzenia. Obecnie musiał zebrać żniwo swoich czynów.
Nie chcesz wierzyć, to nie. — Wzruszył ramionami, udając, że nastawienie Abbigail nie robiło na nim żadnego wrażenia. W rzeczywistości Leo czuł się urażony. Bez wątpienia był winny tej sytuacji, jednak tym razem nie zrobił niczego z premedytacją. To wszystko przypominało bajkę o wilku i chłopcu, który notorycznie kłamał, uprzedzając pasterzy, że nadchodziło niebezpieczeństwo. Kiedy w końcu naprawdę nawoływał, nikt mu nie uwierzył. Leonard miał na swoim sumieniu zbyt wiele przewinień. Na co dzień postępował względem dziewczyny bardzo złośliwie, sarkastycznie i momentami wręcz podle. Nic więc dziwnego, że wątpiła w jego szczere intencje.
Chodźmy już do tej pielęgniarki. Chcę mieć to z głowy — rzucił zdawkowo, po czym ruszył naprzód. Zapewne w milczeniu minęli pozostałą część drogi i po czterech minutach dotarli do gabinetu. Leo zapukał, otworzył drzwi i wszedł do środka, jednak nikogo tam nie zastał. Rozglądnął się po całym pomieszczeniu, a następnie spoczął spojrzeniem na swojej towarzyszce. — Wyszła? — zapytał, brzmiąc bardzo retorycznie. To było przecież oczywiste, dlatego głośno westchnął, ukazując wszem zmęczenie. — Sam to zrobię — powiedział nagle. Stał przez chwilę jedynie tajemniczo wpatrując się w Abbigail. Nagle ruszył w jej stronę i złapawszy dziewczynę z zaskoczenia, usadził ją na kozetce. — Nie ruszaj się — kontynuował. Zaczął nerwowo chodzić po gabinecie i jednocześnie zbierał niezbędne przedmioty. Kiedy ponownie stanął przy Abby, trzymał w ręku gazę, octanisept, szczypce, plaster i waciki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och, jasne, że chciał wygrać, tak samo jak i Abby. Więc to akurat wcale jej nie dziwiło. Problem pojawiał się w momencie, gdy zaczynało to wychodzić poza czystą grę. Bo nie da się zaprzeczyć, że ten cios prosto w twarz nie był czystym zagraniem ze strony Leonarda. I z tym już Whiteley było się ciężej pogodzić.
Przewróciła oczami na jego słowa. No oczywiście, mogła sie spodziewać takiej odpowiedzi. Którą zresztą też można było interpretować dwojako, bo czy chodziło mu o to, że teraz nie zostawi jej w spokoju, czy tak ogólnie, nigdy już tego nie zrobi? Abby jednak nie miała w tym momencie głowy do zastanawiania się nad jego słowami.
Jego kolejna odpowiedź też jej nie zaskoczyła wcale. Jak zawsze wszystko miał głęboko gdzieś. Ale w sumie czego się niby spodziewała? Że ją przeprosi? Marzenia! Dlatego zamiast dalszych dyskusji po prostu udała się do tego gabinetu, w którym jak się okazało, nie było na ten moment pielęgniarki.
- To chyba jakiś żart - mruknęła, krzywiąc się pod nosem. Zawsze tak było - jak była kobieta potrzebna, to jej nie było! Ale w tym wszystkim najbardziej nie denerwowało ją to, że musiała poczekać. Po prostu miała świadomość, że będzie musiała czekać razem z nim. A to już mniej jej się podobało. - Dobra, wracaj, poczekam na nią sama, dam sobie już radę - zwróciła się do Leo, bo uznała, że spróbować nie zaszkodzi. Ale nie łudziła się za bardzo, że na to pójdzie.
- Co? Co ty robisz? - nie podobało jej się to, bo widziała, że coś kombinował, ale początkowo nie załapała co takiego on właśnie wymyślił. Dopiero kiedy zaczął szperać po gabinecie w poszukiwaniu wszelkich narzędzi, dotarło do niej, że to on miał zamiar zastąpić pielęgniarkę.
- Przestań, nie zbliżaj się z tym do mnie nawet - zaprotestowała, zaczynając już troszkę panikować. Przekonana była, że zaraz zrobi jej większą krzywdę zamiast jej pomóc! I to nie tak, że podejrzewała go o takie złe zamiary. Po prostu skąd miała wiedzieć, czy miał i tym jakiekolwiek pojęcie? Niby opatrzenie ran to nie jest jakaś wielka filozofia, a jednak...

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”