WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety ale w tym Teddy miała całkowitą rację, na pewno nie uda im się uniknąć niemiłych komentarzy ze strony społeczeństwa, tak już niestety było i nie mieli na to żadnego wpływu. Na pewno było lepiej niż kiedyś, ale wciąż nie było idealnie jeśli chodzi o tolerancję wśród społeczeństwa.
-Tak, chyba to właśnie to wszystko oznacza. Boje się jedynie, że na razie jest super, bo nie jesteśmy oficjalnie razem, możemy się tak zachowywać i w ogóle ale tak naprawdę to nie ma żadnych zobowiązań.- zachowywali się jak para ale nią nie byli, więc w każdym momencie mogli zrobić coś, co drugiemu ewentualnie by się nie spodobało... bo nie byli oficjalnie razem. Tak, Jeffrey miał dziwne obawy co do tego wszystkiego, miejmy tylko nadzieję, że kompletnie nieuzasadnione.
Jak widać dzisiejszego wieczoru Teddy to tak ogólnie już miała rację, którą też Jeff jej przyznał i dopił do końca swoje piwo. -Na co mi to wszystko było, było siedzieć przy tych komputerach i nie łazić na randki z tindera.- westchnął i oparł czoło o stolik. Uczucia to jednak potrafiły zrobić z mózgu sieczkę i nic nie mógł na to poradzić. -Dobra, masz rację, jestem facetem, po prostu mu powiem. Najwyżej mnie wyśmieje, a mi przejdzie i tyle. - w sumie nie wiedział dlaczego tak się powstrzymywał przed wyznaniem tego co czuje, tym bardziej, że nie zakochał się jak głupek po jednym spotkaniu, tylko trwało to już miesiącami.
Przez chwilę czuł się niepewnie, ale wiedział, że Teddy może zaufać i już dawno powinien o wszystkim jej powiedzieć. -Kocham Cię, wiesz? Jestem pewny że w innym życiu bylibyśmy idealną parą.- powiedział poważnie, ale zaraz zaczął się śmiać, kochał ją wiadomo, była jedną z najbliższych mu osób ale w czysto przyjacielski sposób. -Z tym wybieraniem idiotów to wiesz jak jest...- popatrzył na nią znacząco, czasami nie ma się na to żadnego wpływu... Miał tylko nadzieję, że Atlas idiotą nie jest, ale po takim czasie chyba by się zorientował.
-Dla mnie to też nie jest wielka sprawa, wiem, że dla większości już też nie... Ale jestem pewny, że rodzice załatwią mi wizytę u psychiatry, albo leczenie w ośrodku zamkniętym.- niby się zaśmiał, ale nic śmiesznego w tym nie było. Wiedział, że tego nie zaakceptują i głównie przez to wolał takie informacje zachować dla siebie. Jednak wiedział też o tym, że nie może ukrywać się w nieskończoność tylko dlatego, żeby rodzice go akceptowali. Rodzina zawsze była dla niego bardzo ważna, ale aktualnie większe szczęście dawał mu Atlas dlatego też postanowił o wszystkim powiedzieć Teddy, która jak widać w ogóle nie była zaskoczona. Jeszcze się okaże, że Jeffie ukrywa coś, o czym wszyscy wiedzą... W między czasie na pewno uzupełnili sobie też piwo, które powoli im się kończyło. Jeszcze chwilę i będą mogli pójść śpiewać miłosne piosenki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Zobowiązania — westchnęła, teatralnie przewracając oczami. — Bolączka każdego niepewnego związku. Myślę, że przede wszystkim musisz pomyśleć o sobie. Jeśli potrzebujesz granic, to je wyznacz. A jeśli odpowiada ci niezobowiązujący układ, to nie roztrząsaj tego przed wcześnie — poradziła. Czasami zaskakiwała samą siebie tym, jak sensowej rady potrafiła udzielić. Prawda była jednak taka, że o wiele łatwiej było zasugerować komuś, co powinien zrobić, niż znaleźć rozwiązania własnych problemów (nawet jeśli te były o wiele mniej skomplikowane).
— Addie ostatnio założyła mi konto na Tinderze, za co powinnam ją udusić. Szczególnie, że wstawiła jakieś kompromitujące zdjęcie. Ale zaraz to usunęłam, bo dostałam dwie fotki penisów i uznałam, że niczego ciekawego tam nie znajdę — opowiedziała, śmiejąc się. Poznawanie ludzi przy pomocy internetu nie było dla niej niczym dziwnym. Wszędzie – nawet w parku – można było trafić na idiotę, który lubi publicznie obnażać się ze swoim interesem, ale dla niej było to zdecydowane przekroczenie strefy komfortu. Może była staroświecka, a może po prostu nie ufała ludziom na tyle, by spotkać się z kimś, kto równie dobrze mógł użyć cudzych fotografii i okazać się kimś zupełnie innym – groźnym.
— Byłby kretynem, gdyby cię wyśmiał. Ma prawo nie odpowiedzieć ci takim samym wyznaniem, ale nie ma prawa cię wyśmiewać. To byłoby chamstwo — zauważyła. Pociągnęła kilka łyków piwa, zastanawiając się przez moment na tym, że wszyscy w jej otoczeniu powoli układają sobie życie; poza nią. Skupienie się na pracy miało dużo plusów, ale minusów także. Szczególnie, kiedy wcale nie marzyło się o samotnym spędzeniu starości.
— My? Parą? Nie żartuj — zaśmiała się. Kochała Jeffa bardziej jak brata. Musiała szczerze przyznać, że był przystojny, ciepły i uczciwy, ale pozostawał w sferze anty-pożądaniowej. — Ty myślisz, że ze mną tak łatwo wytrzymać? Zwiałbyś po dwóch tygodniach, gdybyś miał ze mną zamieszkać. Spytaj Addie — dodała, nie przestając się uśmiechać. Jednego mogła być pewna; gdyby byli parą, czułaby się stabilna i bezpieczna. Tak przynajmniej czeka ją w życiu jeszcze wiele zawirowań. A żeby je przetrwać, będzie potrzebowała przyjaciela.
— Ugh, nie pomyślałam o rodzicach — przyznała, krzywiąc się. — Nie twierdzę, że zrozumieją. W sumie może być różnie, ale dasz radę. A jak ten cały Atlas ci pomoże, to na prędzej czy później i z rodzicami się ułoży — odparła. Wiedziała, że taka wiadomość może okazać się olbrzymim zaskoczeniem dla bliskich chłopaka. — Koniec tego żalenia się! Idziemy na dwa szybkie szoty, a później wybierzemy piosenkę — zarządziła, energicznie wstając od stolika.
Resztę wieczoru spędzili rozmawiając na mniej istotne tematy, pijąc alkohol – który pewnie szybko uderzył im do głowy – i śpiewając największe hity z lat dziewięćdziesiątych.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • Rozdział 5 - Grozisz czy proponujesz?
Eric nigdy nie był specjalnie sentymentalny. Nie przywiązywał się do pięknych rzeczy, nie zbierał pamiątek z odwiedzonych miejsc, nawet ludzi starał się zawsze trzymać na dystans, żeby nie żałować niczego w momencie przymusowej ewakuacji. W każdym miejscu na świecie brakowało mu jednak jednego - nowojorskich barów.
Nie miał zielonego pojęcia, co takiego tkwiło w tamtych dusznych, gęsto zatłoczonych lokalach śmierdzących dymem papierosowym gryzącym w gardło od samego progu, chociaż oficjalny zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązywał już od wielu lat. Na ciężki klimat składało się również towarzystwo - podejrzani wąsaci motocykliści w skórzanych kurtkach mieszali się z eleganckimi maklerami z Wall Street trajkoczącymi bez przerwy do włożonej w ucho słuchawki Bluetooth oraz z szarym nowojorskim przedstawicielem klasy średniej, który w piątkowy wieczór odreagowuje frustrację minionego tygodnia nad kuflem rozwodnionego piwa, memląc pod nosem przekleństwa na wiecznie sfrustrowanego szefa, który pił także to samo rozwodnione piwo trzy stoliki dalej. To wszystko pod czujnym okiem znudzonych barmanów, kelnerów oraz ochroniarzy, którzy w trakcie kilku miesięcy pracy w takim miejscu widzieli już wystarczająco dużo, aby nie dziwić się na kolejną bezsensowną awanturę.
Tak, tamten świat miał swój szpetny urok. Człowiek ginął w tłumie tak różnorodnym, że nikogo nie dziwił nawet największy ekscentryzm. A jednak w tym nowojorskim tłoku Eric nigdy nie czuł się tak osaczony, jak w szarym, nudnym Seattle. Nie mówiąc już o tutejszych barach. Wiały nudą.
Ramona’s Mezcal y Karaoke również nie zachwyciło go klimatem. Nie żeby Eric był częstym bywalcem takich przybytków. Najczęściej wymagała tego od niego praca. Wtedy traktował spotkanie jako… biznesowe. Dokładnie w tej intencji zjawił się dziś w barze z karaoke, które w środowy wieczór roiło się od ludzi. Doskonale. Im bardziej normalne miejsce, tym mniej podejrzeń wzbudzało i tym łatwiej można było dopiąć wszystkie interesy. Milton nie planował jednak przewidywać tu dłużej, niż to konieczne. Usiadł na wysokim stołku przy barze, zamówił piwo i szukając pośród tłumu człowieka z dostarczonej mu z rana fotografii od niechcenia powiódł spojrzeniem po sali pełnej ludzi. Pewnie po przelotnym przesunięciu wzrokiem nie zainteresowałby się nikim na dłużej, gdyby nie rzuciła mu się w oczy dziwnie znajoma grzywka. Upijając właśnie łyka piwa z kufla zachłysnął się, parsknął przez nos, a piana rozbryznęła się na całej barowej ladzie.
Pierwszy raz to był na pewno przypadek. Drugi można było o przypadek posądzać. Trzeci to albo klątwa, albo chichot losu, albo przeznaczenie. Jedno z trzech.
Otarł wierzchem dłoni wargi i przez chwilę utkwił spojrzenie w znajomej brunetce otoczonej wianuszkiem znajomych. Gdy się skupił, słyszał nawet jej podniesiony głos przedzierający się przez gwar rozmów oraz zawodzącego przy mikrofonie typa, który wypił o jedno piwo za dużo. Tym razem każde przyszło tu w swojej sprawie, a ich kontakt nie był bezpośredni i Eric miał jeszcze szansę wymiksować się z kolejnego spotkania. Usiadł bardziej bokiem, żeby Aimee przy wychodzeniu albo w drodze do toalety nie mogła rozpoznać go przy barze. Przez kilka pierwszych minut niecierpliwie wiercił się na stołku walcząc z pokusą odwrócenia głowy. Próbował przekonać sam siebie, że to tylko głupia gra podświadomości ze świadomością i wcale nie ma ochoty się obejrzeć za siebie. A jednak okazał się sentymentalnym debilem. I to w najmniej odpowiednim momencie. Bo gdy w końcu jego silna wola upadła i zerknął po raz kolejny w kierunku stolika, przy którym siedziała Hale ze znajomymi, ich spojrzenia skrzyżowały się. Eric uśmiechnął się dość krzywo, skinął głową i uniósł kufel z piwem ku górze dając znak, że wznosi jej zdrowie. Jeszcze raz się uśmiechnął i odwrócił głowę niby od niechcenia do poprzedniej pozycji udając, że nie ich kontakt wzrokowy nie zrobił na nim żadnego wrażenia.
Tylko dlaczego policzki paliły go żywym ogniem, jakby - o ironio! - został przyłapany na gorącym uczynku...?
Ostatnio zmieniony 2021-01-27, 19:24 przez Eric Milton, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tak poprosić Aimee, aby wymieniła wszystkie swoje grzeszne przyjemności prawdopodobnie powiedziałaby coś w stylu - używki, przelotne znajomości, kawa mrożona oraz wieczorki karaoke. Tak, wieczorki karaoke, bo bez względu na to, jak wielkim było to obciachem, jak bardzo niemodne i budzące politowanie wśród innych, całą sobą uwielbiała te środowe wyjścia ze znajomymi. Włóczenie się po najbardziej obskurnych miejscach, zatęchłych klubach, pospolitych spelunach. Wlewanie w siebie większej niż by wypadało ilości procentów, zdzieranie gardła w rytm największych przebojów Madonny, pląsanie na parkiecie w blasku kolorowych świateł i migoczących reflektorów. W publicznym poniżaniu się od kiedy tylko pamiętała towarzyszyła jej paczka znajomych ze studiów. Ot, któregoś razu wybrali się prosto po zajęciach, żeby odreagować trud i znój egzaminów, a w niedługim czasie stało się to ich małą tradycją, którą uskuteczniali co tydzień. I nie było tak, że ktoś miał randkę, ktoś wizytę u lekarza albo zwyczajnie mu się nie chciało. Cokolwiek by się nie działo - przestawiane było na czwartek, piątek czy sobotę. Środa była dniem świętym.
Co czyniło ich towarzyskie wypady jeszcze bardziej ekscytującymi? Dla podgrzania atmosfery często dzielili się w pary, z czego tylko jedna osoba wiedziała, jaki kawałek poleci za moment. Dla osoby stojącej obok, dzielącej mikrofon z dowodzącym było to nie lada wyzwanie - a dla całej reszty świetna zabawa, no bo umówmy się, czy ktoś z zaskoczenia był w stanie całkiem nieźle odśpiewać Skayfall? Otóż właśnie. Nawet Aimee, która miała świetny słuch i przyjemny dla ucha głos zdarzyło się czasem zafałszować. Zwłaszcza po kilku głębszych, kiedy trudno jej było panować nad językiem, a pijacka czkawka utrudniała zachowanie powagi. Specjalnie się tym jednak nie przejmowała, bo… przecież w tym wszystkim nie chodziło o danie jedynego w swoim rodzaju, wyjątkowego, zapadającego w pamięć popisu wokalnego - a o dobrą zabawę, spędzanie czasu z przyjaciółmi.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha, gdy wysoki, piegowaty rudzielec postawił przed nią kufel z piwem, a potem jeszcze szerzej, kiedy blondwłosa śliczność wcisnęła jej do ręki papierosa ze specjalną wkładką. Zaśmiała się cicho, obróciła w palcach zawiniątko, a następnie zaciągnęła się mocno, wypuszczając przed siebie niewielki obłoczek. W trzech różnych miejscach lokalu wisiała tabliczka “zakaz palenia”, ale że nikt się do niej nie stosował, Hale specjalnie się nie przejmowała. Przynajmniej do czasu, bo gdy poczuła na sobie czyjeś intensywne spojrzenie serce szybciej jej zabiło, wszystkie jej mięśnie się spięły, a ona sama nagle zapragnęła wyrzucić papierosa za siebie i udać, że przecież jest grzeczną dziewczynką i co złego to nie ona. Szczęśliwie, zanim to zrobiła powiodła wzrokiem za osobą, która skupiała na niej swoją uwagę i szybko zrozumiała, że to żaden groźny policjant ani rozgniewany właściciel baru, a… on. Kąciki jej ust drgnęły do góry w wyrazie rozbawienia. Czy to Seattle było tak małe, czy ewidentnie coś pchało ich ku sobie? Jakaś magiczna siła, której zdaniem powinni byli poznać się nieco bliżej? Nie miała pojęcia - im częściej jednak na siebie wpadali tym bardziej chciała się o tym przekonać, no bo… jakie były szanse na to, że był to zwykły przypadek? Z dnia na dzień coraz mniejsze, a kto jak kto… Aimee naprawdę wierzyła w siłę przeznaczenia.
Kiwnęła głową, kiedy uniósł do góry szklankę w geście pozdrowienia - nim jednak zdążyła zrobić coś więcej ten wrócił do poprzedniej pozycji, a że siedząc bokiem nie miał jakiekolwiek szansy jej widzieć, brunetka resztką silnej woli powstrzymała się przed machnięciem ręką i zaproszeniem go do stolika. Nie oznaczało to jednak, że zaniechała próby jakiejkolwiek interakcji, co to to nie. Wręcz przeciwnie - niczym gazela zeskoczyła z barowego stołeczka i już była niemal w połowie drogi, kiedy przyjaciółka złapała ją za rękę i zawlokła na scenę, mrucząc, że nigdzie teraz nie idzie, cały wieczór na to czekają, ich kolej. Piosenka niespodzianka. Niespodzianka dla Aimee i reszty wesołej brygady - niekoniecznie dla rozentuzjazmowanej Emmy, która oczekując na pierwsze nuty nerwowo przebierała nogami, nie mogąc się już doczekać.
Na moment zgasło światło, kolorowe neony oświetliły niewielkich rozmiarów podium. Maszyna do sztucznego dymu wprawiona została w ruch, a z głośników rozległa się muzyka. Po pierwszym takcie Aimes nie była w stanie powiedzieć co to takiego, kiedy jednak do niej dotarło co za moment przyjdzie jej publicznie odśpiewać, parsknęła cicho do mikrofonu. Can’t remember to forget you, kiedy pięć metrów dalej siedział facet, którego od ich pierwszego spotkania nie mogła wyrzucić z wnętrza głowy, serio? Nim zdążyła głośno wyrazić swoje rozbawienie - do jej uszu dotarło wesołe zawodzenie blondi, która na potrzeby ich występu postanowiła - a jak - wcielić się w Shakirę. Okej, czyli jej w udziale przypadła Rihanna. W sumie… podobnie jak najsłynniejsza Barbadoska Hale również miała ciemne włosy, czyli w była w tym wszystkim jakaś logika. No to… wdech wydech. Dajesz, mała - sama zdopingowała się w myślach, zadarła do góry głowę, co by spojrzeć nie na ekran, a na swojego nowego przyjaciela i zaczęła śpiewać “I go back again, fall off the train…. I can't forget to remember you.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i po co ci to było? Teraz będziesz zastanawiał się, czy na ciebie patrzy. Co jej powiesz, jak podejdzie? Jestem zajęty? Umówiłem się z kimś? Czekają na ciebie znajomi? Pfff, dlaczego w ogóle zakładasz, że podejdzie?
Zirytował się sam na siebie, że dał się wciągnąć w pułapkę irytacji zewnętrznej, na jaką nie miał wpływu. Co mówił mu terapeuta? Że nie powinien się zadręczać niezależnymi od niego czynnikami. Łatwo powiedzieć. W każdym razie uświadomienie sobie emocji pomogło się z nią uporać, chociaż dalej czuł wewnętrzny zgrzyt, gdy próbował zagłuszyć myśli powolnym sączeniem piwa. Uparcie ignorował poczucie, że jest obserwowany. Z marnym skutkiem.
No i gdzie jest, kurwa mać, ten przeklęty Harry? Jak nigdy małe zawiniątko w przedniej kieszeni spodni ciążyło mu niewygodnym uciskiem. Chciał się go pozbyć jak najszybciej. Próbował na tym skupić myśli - na przebiegu jak najbardziej korzystnej transakcji - ale wątek uciekał mu ciągle do pierwszego kanału, który ufiksował się na oczach pod tą ciemną grzywką.
To tylko kontakt wzrokowy, nic więcej. Zresztą, chyba dał jej do zrozumienia, że nie jest zainteresowany rozmową. Powinna zrozumieć. Mimo dwóch poprzednich - na swój sposób dość intymnych - spotkań, nic ich nie łączyło. Najlepiej będzie, jeśli tak pozostanie.
I wtedy lampy przygasły, a światła reflektorów padły na dwie dziewczyny na scenie. Eric odruchowo odwrócił głowę, żeby spojrzeć na widowisko, na które patrzyli wszyscy. Ruch jednego reflektora po sali na chwilę go oślepił, a gdy źrenice przyzwyczaiły się do warunków oświetlenia, chwycił spojrzenie Aimee i z przekornym uśmiechem poddał się chwytliwej melodii. Sekundy piosenki mijały w rytm podkładu, a blondynka i brunetka bawiły się świetnie na scenie, dostarczając rozrywki całej sali. Dobrze im poszło. Nawet jeśli porównywał je do poprzedniego wykonu, który w najmniejszym stopniu nie przypominał głosu Eda Sheerana. Eric nie znał się specjalnie na muzyce, ale pewne klasyki się znało. Zaczął nawet podrygiwać nogą w takt refrenu.
I nagle w lustrze za barem dostrzegł ruch. Harry. Ale nie był sam, chociaż wedle początkowych ustaleń mieli spotkać się we dwóch. Coś było nie tak, a Eric nie miał ochoty sprawdzać, co takiego się wydarzyło, że plany zostały zmienione.
Kretyni, jeśli chcecie kogoś złapać w pułapkę, nie wchodzicie nigdy razem. To się rzuca w oczy…
Druga myśl była zupełnie inna.
A jeśli myślicie, że złapanie mnie w pułapkę wam się powiedzie, to bez wątpienia jesteście kretynami.
Wyłamanie się z początkowych ustaleń oznaczało, że on także nie musi się ich trzymać. Korzystając z osłony dymu stworzonego do lepszego klimatu kończącej się piosenki, Eric ześlizgnął się z barowego stołka, zostawił na ladzie kilka dolarów za piwo i zniknął w tłumie ludzi. Chciał wydostać się tylnym wyjściem dla personelu. Obejrzał się za siebie, żeby skontrolować, czy dwóch osiłków już dostrzegło jego obecność, czy jeszcze był kryty. W tym samym momencie wpadł na kogoś schodzącego ze sceny.
- Uważaj - rzucił z frustracją podtrzymując za łokieć osobę, która się przed nim zmaterializowała. Jakby nie patrzeć, to on w nią uderzył, ale myślał tylko o tym, żeby jak najszybciej opuścić lokal. Spojrzał nerwowo przez ramię i w końcu zerknął na osobę przed sobą. - Aimee - uśmiechnął się niepewnie, bo akurat ona była ostatnim człowiekiem, na jakiego chciał wpaść. A skoro już do tego doszło, musiał się szybko wymiksować, żeby nikt nie zobaczył go w jej towarzystwie. - Świetny występ - mówił bez skupienia, bo wzrokiem przeczesywał salę w poszukiwaniu znajomych. - Kobieta wielu talentów… - umilkł w połowie zdania, bo akurat w tym momencie Harry ze swoim koleżką przeszli niedaleko nich, nie dostrzegając go za sylwetką Aimee. Nie wierzył, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale w duchu dziękował każdemu bóstwu, w jakie wierzyły miliony ludzi na świecie, że kobieta w szpilkach była wyższa od niego i mogła zasłonić jego twarz przed podejrzanymi typami. Odczuł ulgę i rozluźnienie, że pierwsze niebezpieczeństwo minęło. A to wiązało się niestety z poluzowaniem stresowych hamulców, co przełożyło się na nieprzemyślane słowa, jakich w innych okolicznościach nigdy by nie wypowiedział - ba, nie przyznałby się w ogóle, że o czymś takim myśli - ale w tej nerwowej sytuacji działał instynktownie. Teraz także podświadomość wzięła górę nad świadomością i pozwoliła sobie… na nazbyt wiele. Dlaczego musiał znać teledysk do tej piosenki…? - Oryginału nic nie przebije, ale brakowało ci naprawdę niewiele. Ciekawe, czy bioderka w tańcu pracują ci równie dobrze jak pierwowzorowi… - Miało zabrzmieć prześmiewczo, jednak uniesiona nonszalancko do góry brew i przelotne spojrzenie rzucone po jej sylwetce świadczyły o czymś zupełnie odwrotnym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Emma dawała z siebie wszystko. Nie tylko każdą swoją część śpiewała z pamięci, ale też rozsyłała zewsząd zalotne spojrzenia i wiła się wokół statywu mikrofonu jak liana. A, że Hale uwielbiała przyjacielską rywalizację - zamiast usunąć się w kąt, stanąć w słabo oświetlonej części sceny i mruczeć coś pod nosem dwoiła się i troiła, wspinając na szczyt swoich wokalnych możliwości. Co biorąc pod uwagę ilość wypitego alkoholu łatwe wcale nie było, ale… adrenalina robiła swoje. Podobnie jak świadomość, że gdzieś tam w tłumie był Dave i słuchał - a przynajmniej taką miała nadzieję, bo choć przez moment ich spojrzenia znowu się skrzyżowały, gdy po raz kolejny chciała odnaleźć go wzrokiem, krzesełko na którym dotychczas siedział było już puste. Wyszedł do łazienki? Zapalić? Porozmawiać przez telefon? Głupio było się jej przyznać do tego przed samą sobą, ale po cichu liczyła na to, że wróci, że skoro los znowu postawił ich na swojej drodze, zamiast uciekać przed przeznaczeniem - w końcu je zaakceptują. Usiądą razem przy barowej ladzie, wypiją drinka czy dwa i głośno powiedzą “pieprzyć to, niech się dzieje wola nieba.
Zdaje się jednak, że Aimes się chyba przeliczyła, bo gdy piosenka dobiegła końca - po Miltonie wciąż nie było ani śladu. Zła na siebie w duchu przeklęła własną głupotę, a następnie wraz z przyjaciółką ruszyła w stronę czekających na nie przy stoliku znajomych. Co zabawne, nie zdążyła nawet usiąść. Gdy dzieliło ją jakieś pół kroku od odbitej czerwoną skórą kanapy, piegowaty rudzielec wcisnął jej do ręki zwitek banknotów i poprosił, żeby skoczyła po więcej piwa, bo jemu nogi już odmawiają posłuszeństwa. Porobił się tak bardzo, że nie miał już siły chodzić, ale nie żeby przestał pić - co sama doskonale rozumiała. od dłuższego czasu odmawiając życia w całkowitej trzeźwości. Zaśmiała się więc cicho, obiecała, że zaraz wróci i tanecznym krokiem udała się w stronę długiej, kamiennej lady, przy której… ktoś o mało jej nie staranował. Zirytowana już otwierała usta, żeby coś odwarknąć, kiedy słowa ugrzęzły jej w gardle. Dave?. Niemożliwe.
Dzięki” z rozbawieniem pokręciła głową. Jakaś jej część była już przyzwyczajona do tego, że co rusz na siebie wpadali, inna mimo wszystko wciąż reagowała niemałym zdumieniem. Czy to będzie wyglądało tak już zawsze? “O wiele bardziej mi się podoba określenie człowiek renesansu” zażartowała, puszczając blondynowi oczko, a wtedy powiedział on coś, czego nijak się nie spodziewała i na chwilę, krótką chwilę straciła fason. Szczęka opadła jej do podłogi. Całe szczęście, szybko ją pozbierała. Na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech, oczy jej zajaśniały. Wyglądała na naprawdę podekscytowaną.
Wiesz…” zaczęła kusicielskim tonem. “Naprawdę nieźle poruszam biodrami. Żeby to zobaczyć musiałbyś albo ze mną zatańczyć, albo pójść do łóżka. A, że parkiet jest tu wyjątkowo mały i nie ma na nim wiele miejsca...” urwała, zagryzając dolną wargę i patrząc na niego znacząco. Twój ruch, Milton.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No nie wiem. Podobno ideałem kobiety w renesansie była Mona Lisa, a do mnie cholernie przemawia teoria, że to kochanek Leonarda. Bez porównania wygrywasz w tym zestawieniu - z dłoni zrobił coś na wzór wagi, gdzie jedną uniósł do góry - to ta miała obrazować właśnie Aimee, a drugą - symbolizującą Monę Lisę - obniżył w dół. No proszę. Jeśli tak miał wyglądać człowiek renesansu - chociaż Eric doskonale wiedział, co Aimee miała przez to na myśli - zdecydowanie wolał określenie “kobieta wielu talentów”.
Wdech i wydech. I dopiero wtedy sens - notabene jego własnych - słów o ruchach bioder dotarł do świadomości Erica. Cholera, cholera, cholera, jak zwykle musiał wszystko komplikować. Próbował wybrnąć z tego z twarzą i rzucić jakimś żartobliwym tekstem na rozładowanie, ale było już za późno, bo Aimee podchwyciła temat. I to dość bezpośrednio. Uśmiechnął się bezwiednie - podświadomość znów dorwała się do głosu próbując przekabacić na swoją stronę jego zdrowy rozsądek. Taka propozycja bez wątpienia brzmiała niezwykle kusząco, ale Eric miał w pamięci kilka rzeczy. Po pierwsze - podejrzewał, że w ten sposób po prostu odreagowuje bolesne rozstanie. Po drugie - zamierzał zniknąć ze Seattle zaraz po zakończeniu ostatniej transakcji. Po trzecie - i chyba najważniejsze, bo czerwona kontrolka “warning!” w jego głowie bardzo sugestywnie dawała mu do zrozumienia, że powinien się pohamować - ciągle nie był pewien, czy jest pełnoletnia. A to trochę komplikowało.
I wtedy Harry ponownie przemknął niedaleko nich, tym razem kierując się w stronę łazienek.
Kurwa, było blisko! Lodowaty dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa. Dał się rozproszyć tej małej brunetce i stracił czujność. Na sekundę znów powiódł szybkim spojrzeniem po tłumie. Na próżno - nie wiedział, kogo szukać. Wiedział o dwóch typach, którzy weszli jednocześnie. Powinien się stąd jak najszybciej urwać. Wmieszanie się w tłum nie wchodziło w grę, bo znów stracił tamtych dwóch z oczu. Ilu jeszcze kręciło się po barze? Nie miał pojęcia. Ale jeśli do tej pory po niego nie przyszli, na pewno go nie zlokalizowali. To zwiększało jego szanse na opuszczenie lokalu...
Eric był złym człowiekiem i zapytany o to wprost, potwierdziłby bez mrugnięcia okiem. Miał na koncie kilka mniej i bardziej poważnych przewinień. Niektóre robił dobrowolnie dla odrobiny zabawy, do innych był zmuszony przez towarzyszące okoliczności. W tym momencie również rozważał coś niezbyt przyzwoitego, ale na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że czuł się z tym źle i był rozdarty. Spotkali się zaledwie dwa razy, a on zdążył ją polubić. Na tyle, na ile można polubić młodziutką zagubioną dziewczynę, która uratowała mu życie i próbowała znaleźć balans w życiu po doświadczonych niepowodzeniach. Nie chciał jej tego robić i już teraz miał w związku z tym cholerne wyrzuty sumienia. A jednak nie widział innego wyjścia. Próbował sobie wmówić, że robi to także dla jej bezpieczeństwa, ale prawda była zupełnie inna. Był egoistą, co zdążyła mu kilka razy wypomnieć siostra. Ot i cała filozofia.
Uśmiechnął się do niej jednym z najbardziej czarujących uśmiechów, na jakie było go stać, zrobił krok do przodu i stanął tuż przy niej, jeszcze bardziej skrywając się w cieniu między filarem nieopodal a jej drobnym ciałem, o czym przekonał się dopiero wtedy, gdy objął ją ramionami w talii i przysunął do siebie bliżej. - Czy to koniecznie musi być łóżko, czy wachlarz opcji uda się poszerzyć o dodatkowe możliwości? - odgarnął na bok jej włosy i pocałował być może aż nazbyt żarliwie.
Pierwsza myśl - błagam, bądź pełnoletnia!
Druga myśl - bardzo wygodnie całuje się osobę zbliżonego wzrostu.
Trzecia myśl - będziesz się smażył na dnie piekła, Milton, i nawet najlepszy adwokat diabła cię z tego nie wybroni.

/ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6

Byłoby kłamstwem powiedzieć, że Maia wcale nie stresowała się dzisiejszym wieczorem. Trochę to było głupie, bo przecież chodziła na karaoke tysiące razy, a jednak dzisiaj nieco ją brzuszek z nerwów bolał. Chciała wypaść jak najlepiej skoro tak przechwalała się przed Riverem na ich pierwszej "randce", o ile tak to można w ogóle nazwać. Było jej bardzo miło, że nie wziął ją za jakąś idiotkę i mimo wszystko się jednak dzisiaj mieli spotkać, ludzie którzy nie głosowali na Trumpa to jednak są spoko i jak widać to pytanie eliminacyjne potencjalnych frajerów działało jak najlepiej. Powinna to chyba opatentować i sprzedać jakiejś firmie zajmującej się prowadzeniem portali randkowych.
Niestety nie miała żadnego przewodniczka po tym co powinno się robić na drugich randkach, ani w co się na takie wypady ubierać. Przez co trochę się nadenerwowała wyciągając różne ciuchy z szafy i oceniając, które się nadają do kościoła, a które są za bardzo rozebrane jak na drugą randkę. W końcu mając już kompletnie dość tych ciężkich wyborów postanowiła założyć to co zazwyczaj zakłada gdy idzie na karaoke. Może przyniesie jej szczęście i rzeczywiście pokaże te swoje wokalne umiejętności, o których ostatnio mu mówiła. Gdy pojawiła się na miejscu to trochę się też zestresowała tym, że może zostać koncertowo wystawiona i co wtedy? Na pewno jej głupi sąsiad się o tym dowie w magiczny sposób i będzie ją dręczyć do umarłego, ale całe szczęście w końcu zobaczyła Rivera i mogła odetchnąć z ulgą. - Oo czyli jednak nie stchórzyłeś - rzuciła na powitanie uśmiechając się szeroko. - Gotowy na porażkę? - zapytała unosząc brew i przyglądając mu się, bo w końcu miała na to teraz więcej czasu niż podczas ich pierwszego spotkania, gdy wszystko było bardzo ekspresowe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#8

Choć Maia nie wydawała się pierwszą lepszą, łatwą siksą, z jakimi Baker zazwyczaj obcował, bo było to zwyczajnie mało skomplikowane, to chyba nie stresował się tym spotkaniem aż tak bardzo, jak ona. Gdyby tę randkę miał wymyślać sam, niewiele o niej wiedząc, byłoby nieco gorzej. Karaoke jednak nie urwało się z choinki, a leżało w kręgu zainteresowań Greaves i o ile nie wystraszy się ona wątpliwych umiejętności Rivera, to prawdopodobnie będą się całkiem dobrze bawić. Pojawił się oczywiście przed czasem, by nie musiała na niego czekać, ale że było tu dość sporo osób, nie udało mu się jej wypatrzyć od razu. Kiedy ją jednak dostrzegł, od razu do niej podszedł, już na wejściu szeroko się do niej uśmiechając.
- Super, że przyszłaś - bo przecież ona też mogła go wystawić, prawda? Nie przejąłby się tym jakoś specjalnie, tego kwiatu jest pół światu, ale jednak miło, że tak się nie stało. - Zawsze i wszędzie - pochylił głowę, przykładając dłoń do piersi. Przyjmie tę porażkę z godnością. - Ale najpierw powiedz mi, co pijesz? Zająłem nam stolik, więc możesz przy nim wybrać nam piosenkę, a ja w tym czasie pójdę po napoje, co ty na to?
<style>.misty{width: 200px; background-color: #aec5cf; padding: 5px; border: solid 2px #678999;}.wont{color: #53707d; font-family: Tahoma; font-size: 9px; letter-spacing: 0.3px; line-height: 11px;}</style><center><img src='https://media1.tenor.com/images/38ba49d ... /tenor.gif' style class='misty'><div class='wont'>I like the way that your face looks when I’m arguing with you</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Maia była uroczą i nie aż taką łatwą siksą, ale byłoby kłamstwem powiedzieć, że nie lubiła gdy ktoś okazywał jej zainteresowanie. To było próżne i pewnie głupie, bo dorosła kobieta raczej nie powinna sprawdzać swojej wartości przez pryzmat tego czy się podoba facetom czy nie. Niby taka mądra była, a jednak nie do końca. Dlatego naprawdę się ucieszyła, że nie została wystawiona, bo wtedy jej samoocena by poleciała na łeb, na szyję.
- Też się cieszę i mam nadzieję, że nie będę żałować - powiedziała szeroko się do niego uśmiechając. Nie chciała się zbłaźnić skoro tak wychwalała swoje wokalne umiejętności to teraz musiała się pokazać z jak najlepszej strony, zresztą o to chyba chodzi w randkach nie? - Dobra! Do picia to chciałabym drink moich przodków, cuba libre poproszę - to chyba był jej ulubiony drink i wcale nie tylko dlatego, że pochodziła z Kuby. Po prostu rum był dobry, cola była dobra i cytrynka była dobra, same pyszne rzeczy. Chociaż zamiłowanie do rumu rzeczywiście mogła mieć we krwi. W każdym razie zajęła stolik, który pokazał jej River i poczekała aż wróci z alkoholem przeglądając w międzyczasie kartkę z wypisanymi piosenkami do wyboru. - Okej to co powiesz na maroon 5 i this love? - zapytała gdy już mężczyzna się pojawił z ich drinkami. - Chociaż jest też Backstreet Boys I want it that way, a skoro jesteś ich zaginionym członkiem to możesz zaszaleć, laski będą piszczeć, staniki latać i te sprawy - rzuciła uśmiechając się do niego nieco złośliwie i podała mu kartkę żeby sam zobaczył jakie są propozycję. - Możemy też poszukać blond peruk i poudawać Elsę - dodała śmiejąc się nieco, chociaż piosenki z Frozen do najłatwiejszych nie należały.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie musiało być od razu tak, że Maia uzależniała swoją samoocenę od zdania praktycznie obcego faceta, ale chyba mało było osób, które w ogóle nie zwracały na takie rzeczy uwagi. Miło było się komuś podobać, być dla kogoś atrakcyjnym i budzić czyjeś zainteresowanie. Baker, jak się trochę wysilił, to mógł mieć lasek na pęczki, a jednak i on zwracał choć odrobinę uwagi na komplementy czy to, czy któraś go nie wystawiła. Maia tego nie zrobiła no i szczerze mówiąc, on też miał ogromną nadzieję, że ona tego nie pożałuje. O siebie jakoś martwił się mniej. To dziwne, bo kiedyś było inaczej. Na starość chyba mieszało mu się w głowie.
Uznał jej wybór za całkiem przyzwoity, więc bez szemrana udał się do baru, samemu wybierając jakieś nieco bardziej wypasione piwo. Wrócił z napojami do stolika, a ledwo usiadł, to Maia już go zaczęła zarzucać propozycjami.
- Pewnie wyjdę teraz na totalnego frajera, ale nie znam piosenek Maroon 5 - ściągnął usta, robiąc zabawną minę. No kojarzył jakiegoś typa, ale na pewno nie wiedział, co on tam śpiewa. Z Frozen było trochę lepiej, pewnie oglądał kiedyś z młodszą siostrą, ale chyba kompletnie nie czuł się w takim repertuarze. - Backstreet Boys chyba jednak czuję najlepiej. No chyba, że się boisz - poruszył zabawnie brwiami, ale prawda była taka, że nieważne, co wybiorą, on i tak to zepsuje. Maia nie musiała się niczego bać,
<style>.misty{width: 200px; background-color: #aec5cf; padding: 5px; border: solid 2px #678999;}.wont{color: #53707d; font-family: Tahoma; font-size: 9px; letter-spacing: 0.3px; line-height: 11px;}</style><center><img src='https://media1.tenor.com/images/38ba49d ... /tenor.gif' style class='misty'><div class='wont'>I like the way that your face looks when I’m arguing with you</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że tak. Większość ludzi lubi, gdy ktoś fajny i miły zwraca na niego swoją uwagę. To było w końcu coś pozytywnego, bo chyba, ze uwagę zwraca jakiś creep, który chce pokazywać małe kotki w piwnicy, wtedy się człowiek powinien zastanowić dwa razy czy na pewno dobrze jest się cieszyć z takiej atencji. Majka całe szczęście w większości trafiała na naprawdę w porządku mężczyzn, nie zdarzyło jej się jeszcze spotkać jakiegoś totalnego oblecha, chociaż po tych ekspresowych randkach to miała dość mieszane uczucia względem niektórych uczestników. Całe szczęście, że River był jej pierwsza randką to przynajmniej dobrze zaczęła! Bo tak szczerze mówiąc to nie sądziła, że na takiej zabawie mogłaby spotkać kogoś z kim mogłaby się umówić po raz drugi, a tu proszę jakie zaskoczenie!
- Jak to nie? Gdzieś Ty się podziewał na początku lat 2000? - zapytała śmiejąc się trochę, bo jednak byli oni wtedy dość popularni i lecieli często w radiu. - Ale spoko, kiedyś Ci ich puszczę - bo jednak już trochę byli klasykami dla ludzi mniej więcej w wieku Majki, z tym łączyło się ich dzieciństwo. - Wypraszam sobie, dam radę z Backstreet Boys, ale najpierw trzeba nawilżyć gardło - bo tak na suche to nie ma co śpiewać, mama ją też uczyła żeby nie zostawiać nigdy drinka, bo nie wiadomo jak się to może skończyć! - To czym się zajmujesz jak nie wyrywasz lasek na minutowych randkach? - zapytała zerkając na niego z uśmiechem w trakcie popijania swojego drinka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Baker raczej nie uznawał się za żadnego oblecha, starał się być porządnym facetem, który jedyne, co miał za uszami, to zbyt wiele imprez i niezobowiązującego seksu. Nie na tym, jednak jego świat się kończył, a nawet gdyby, to przecież przy okazji nie robił nikomu krzywdy. Jego partnerki też były niezobowiązującym seksem zainteresowane, każdy znał zasady tego układu, a jeśli jakaś zaczynała za bardzo się do niego przystawiać, to i tak szybko była sprowadzana na ziemię, bo zwyczajnie uciekał. Żadna go jeszcze nie przekonała do długoterminowego związku. Może Maia będzie pierwsza? A może jednak zostaną kumplami, bo na kilku randkach się skończy, kiedy dojdą do tego, że ich priorytety jednak nieco się różnią. Najważniejsze, żeby teraz było miło i przyjemnie. Nie musieli wybiegać od razu w przyszłość, mogli po prostu dobrze się bawić.
- Pewnie biegałem z kolegami po boisku i nie słuchaliśmy żadnych boysbandów - wydął usta, udając obrażonego... zupełnie tak, jakby boysbandy miały podważać jego męskość, choć przecież przed chwilą sam deklarował się do śpiewania z Backstreet Boys. Skinął głową, samemu też ciągnąc piwa ze szklanki. Na suche gardło nie można śpiewać, wiadomo, a najmniej go obchodziło to, że piwo odwadnia i jako gazowany i zimny napój wcale dobrze gardłu nie robi. Szczegóły. - Hmm... Chyba już ci to mówiłem, ale robię strony internetowe i czasem łapię się czegoś dorywczego, żeby dorobić. A po pracy jestem towarzyskim zwierzakiem - zaśmiał się. - Lubię imprezy, kluby, domówki, ogniska w plenerze, jakieś wypady poza miasto. Robienie nowych rzeczy też jest fajne. Jakieś ścianki wspinaczkowe, lodowisko, trampoliny, różne takie pierdoły. No i karaoke, nie bywałem często. To może zaśpiewam, a potem ty mi opowiesz, co robisz z życiem? - uśmiechnął się, ale widział, że mikrofon się zwolnił, więc chyba wypadało skorzystać z okazji, skoro mieli mieć tu starcie mistrzów... Czy tam mistrzyni i jakiegoś marnego pachołka, który totalnie naściemniał i zaraz miało wszystko się wydać, yup.
<style>.misty{width: 200px; background-color: #aec5cf; padding: 5px; border: solid 2px #678999;}.wont{color: #53707d; font-family: Tahoma; font-size: 9px; letter-spacing: 0.3px; line-height: 11px;}</style><center><img src='https://media1.tenor.com/images/38ba49d ... /tenor.gif' style class='misty'><div class='wont'>I like the way that your face looks when I’m arguing with you</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał żadnych planów na resztę dnia, co nie było niczym zaskakującym. Narzeczona spotykała się dzisiaj z koleżanką już od południa po zapewne późny wieczór, a on zdecydował się obejrzeć Gliniarza z Beverly Hills. Trudno było stwierdzić czy miało to być tłem, czy rzeczywiście aktywnie film oglądał, ale mniej więcej w połowie, gdy stwierdził, że mógłby przygotować już coś do jedzenia na jutro dostał smsa. Bardzo wyraźny znak, że miał zostawić kuchenkę w spokoju i skorzystać z propozycji (która wcale nie była tak sformułowana) ruszając zastałe kości poza progi mieszkania. Wymówka, że ogląda komediowego geniusza prowadzącego niezależne dochodzenie została szybko przez Leslie zestrzelona przypomnieniem mu, że doskonale wie jak się to wszystko skończy. Nie mógł się z tym nie zgodzić, ani nawet debatować, że liczyła się podróż, a nie tylko meta, bo z krokami tam prowadzącymi też był już dobrze zaznajomiony. Kobieta zdecydowanie miała osobisty dar przekonywania, ale możliwe, że w decyzji Cavanagha grała rolę chęć spotkania się z przyjaciółką mimo iż mijali się w pracy, a może właśnie dlatego. W domu pogrzebowym nie można sobie w końcu było pozwolić na sesje karaoke, bez względu na to jak wspaniały głos krył się pod krawatem, ani co za tym idzie picie trunków.
Zdał się na podróż autobusem, wyjątkowo zajeżdżającym na przystanek szybciej niż miał w rozkładzie jazdy i odjeżdżającym również przed czasem pozostawiając w tyle kilku biegnących na przystanek pasażerów. Mieszkał bliżej docelowego baru karaoke niż Leslie więc dotarł tam szybciej, nawet gdy wziął pod uwagę, żeby wyjść z domu trochę później. Miał czas, żeby przy barze zorientować się jaki mają dzisiaj repertuar i zamówić już swoje pierwsze piwo, co było jego drugim w ciągu dnia.
Naciągnął na barki wysłużoną ciemno zieloną parkę (w wersji krótkiej), startą już nieco na łokciach i nadgarstkach, dlatego też podwijał jej rękawy i odmawiał porzucenia możliwe, że z sentymentalnych powodów, lub jak twierdził nie była ona jeszcze wcale w tak fatalnym stanie (w czym miał rację). Materiał nie rzucał się w oczy jako zużyty, a raczej tworzył wrażenie jakoby zostało to zrobione fabrycznie, by dodać jej charakteru. Ci, którzy go znali wiedzieli lepiej. Nie ściągnął jej we wnętrzu baru, bo choć nie brakowało zebranych działających jak zbiorowe grzejniki to wrażenie temperatury z zewnątrz jeszcze go nie dogoniło.
Wsłuchał się w jakiś znajomy, a jednocześnie ulotny kawałek w tle myśląc o tym od czego właściwie chciał się oderwać oglądaniem telewizji, piciem, czy nawet wypadem na miasto z kobietą, która była częścią jego rozterek. Po tylu latach, w sprzecznych znakach, które sami generowali każdy mógłby się pogubić, a jednak oboje podjęli decyzje i żadne z nich się od nich nie odsuwało, więc ich sytuacja powinna była być prosta. To (tylko) przyjaźń. Upił głębszy łyk piwa myśląc, ‘no przecież’, wiedząc, że gdy wpadną w wir dobrej zabawy to zapomni, że nawet próbował wczytywać się w to głębiej.
Przeciągnął się i spojrzał w stronę drzwi, na zegarek i z powrotem w stronę drzwi podejmując się matematycznych wyliczeń, których nie dokończył, gdy w drzwiach pojawiła się Leslie. Uśmiechnął się na jej widok i uniesioną ręką machnął do niej widząc jak sama mierzy wzrokiem pomieszczenie.
-Hej. – Odezwał się gdy już znalazła się bliżej. –Tam jest wolny stolik. – Przymrużając oko wskazał na wolne miejsce przy ścianie mniej więcej w połowie dystansu od niewielkiej sceny. –Z dobrym widokiem na zbliżające się o… – Spojrzał na barmana. –7:30 karaoke. –Wrócił do Hughes.–Zamawiaj na mój koszt i się przenosimy, co? - Zostając przy barze musieliby notorycznie obracać się w bok. –Tą kolejkę, jeśli chcesz następna może być na ciebie. – Dodał, uprzedzając ewentualne protesty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie nie miała pojęcia, w którym momencie swojego życia straciła rozeznanie w tym, co działo się wokół niej. Problemy najbliższej siostry, traktowała niemal tak jak swoje. Przeżywała z nią kolejne nieszczęścia, tworzyła z nią sekrety, które nie miały ujrzeć światła dziennego, a ostatecznie nawet przejęła jej obowiązki w zakładzie pogrzebowym, gdy ta postanowiła wyjechać i zostawić Seattle za sobą. Blondynka nie mogła powiedzieć, że taki obrót sytuacji jej odpowiadał. Siłą rzeczy straciła najbliższą sobie osobę z rodziny. Tą, z którą była nierozłączna od najmłodszych lat i z którą wydawało się, że dogadywała się najlepiej, czego dowodziło to, że od Charlotte dawno nie miała żadnych informacji, o istnieniu Caspera momentami zapominała, nie będąc w stanie nawet odnaleźć w pamięci dnia, kiedy się z nim widziała, a rodzice... Cóż, tych omijała szerokim łukiem, by nie udusić ojca gołymi rękoma na oczach niczego nieświadomej matki.
Szczęściem w całej gamie nieszczęść było to, że miała Travisa. Przyjaciela, powiernika, z którym mogła konie kraść. Brakowało jej ich wspólnych wyjść. Miała wrażenie, że od chwili, w której zaczęli razem pracować, te spadły gdzieś na drugi plan, dlatego za punkt honoru obrała sobie wyciągnięcie bruneta na miasto, by zabić tę monotonię w którą popadli. Miała gdzieś to, czy chciał oglądać serial, czy chciał się napić piwa na kanapie w ciszy i spokoju. Potrzebowała wyjścia do ludzi i nie omieszkała mu o tym wspomnieć w trakcie rozmowy, która skutkowała tym, że pod wieczór wskoczyła w sukienkę, ulubione szpilki i podjechała taksówką pod bar, w którym mieli się spotkać.
Nie spodziewała się tylu ludzi, ale mimo tego, że było tłoczno, uśmiechnęła się pod nosem. To było właśnie to. Muzyka, alkohol i dobre towarzystwo. Towarzystwo, które wypatrzyła przy barze, do którego od razu ruszyła.
Cześć. Powiedziałabym, że się stęskniłam, ale to ciężkie kiedy od miesiąca widzę cię codziennie w pracy — uśmiechnęła się i na moment przytuliła, cmokając go w policzek — Ale za naszymi wspólnymi wyjściami zdążyłam zatęsknić. Właściwie to kiedy ostatni raz gdzieś wyszliśmy, hmm? — dodała, sprzedając mu lekkiego kuksańca w bok. To, że razem pracowali nie zwalniało nikogo ze spotkań po pracy. Wiedziała, że oboje mieli swoje życie. Ona frajera na głowie, on narzeczoną, którą o dziwo nawet polubiła. To trochę wpływało na ich możliwości, ale mimo to wciąż wychodziła z założenia, że w ciągu siedmiu dni tygodnia, powinni byli mieć wygospodarowany jeden, tylko dla siebie.
Po co nam widok? Liczyłam na to, że skoro już idziemy do klubu z karaoke, to dasz popis swoich wokalnych umiejętności — odparła, unosząc wymownie brwi. Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby Travis wtargnął na scenę, zgarnął mikrofon na własność i umilił ludziom wieczór swoim głosem. Ona sama pewnie też by nie odmówiła, gdyby nie to, że na takie popisy nie miała ochoty. Zawirowania w codziennym życiu dawały w kość. Jedyne czego chciała to kilku drinków, towarzystwa przyjaciela i resetu dla zmęczonego umysłu.
Stawiam następną. Skoro już zmusiłam cię do tego, żebyś ruszył tyłek z kanapy, to niech stracę — stwierdziła. Czuła się zobowiązana do tego, by postawić kolejkę, dwie, a nawet trzy. Nie była typem sępa, który wyciągał ludzi na miasto a potem balował na ich koszt. Zawsze musiała dorzucić coś od siebie, żeby było sprawiedliwie. Ta kwestia mijała z biegiem czasu, gdy alkohol zaczynał uderzać do głowy i wszystkim było obojętne to, kto wyda więcej. Teraz jednak zamówiła drinka na koszt Travisa i po chwili z uśmiechem wskazała na stolik — Chodź, bo zaraz ktoś nam zajmie — ponagliła i ruszyła przed siebie, by po chwili rozsiąść się wygodnie na krześle.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”