WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Christopher naprawdę nie miał zielonego pojęcia, jak to się stało, że jego garnitur był porwany, ale generalnie wolałby chyba spłonąć, niż spotkać się z Rosemarie… Sam na sam. To znaczy nie, żeby było w tym coś złego. Minęły lata, on był sam, ona miała dziecko i właściwie t teoretycznie chyba każde z nich ruszyło dalej. Mimo to, nadal czuł się niezręcznie, gdy o niej myślał, jakby zawsze była jego… Co by było, gdyby… Kiedy więc zobaczył ją w tej przepięknej sukni, naturalnie założył, że szukała apartamentu panny młodej. Słyszał od chłopaków, że była druhną. Po prostu myślał, że spotka ją przed ołtarzem, a nie tutaj. Wsród ludzi łatwiej było po prostu uciec, wmieszać się w tłum i… Nie rozmawiać, co praktykowali odkąd… Się rozstali, o ile tak to można było nazwać.
– Wyglądasz olśniewająco – starał się zabrzmieć neutralnie, jednak w jego głosie było słychać szczery zachwyt. Suknia pięknie się układała na jej krągłościach, idealna fryzura, makijaż… Wyglądała jak z obrazka i w niczym nie przypominała zbuntowanej nastolatki, którą poznał lata temu. Nic dziwnego, ludzie się zmieniali, prawda?
– Nie przytyłem – wywrócił oczyma, westchnąwszy ciężko. – Po prostu coś musiało pójść nie tak. Zresztą, problemem jest chyba krzywy szew – wzruszył ramionami, chociaż nie krytykował jej pracy. – Inna sprawa, że słyszałem, że wszystko było robione przez jedną osobę, więc naprawdę szanuję. Swoją suknię też projektowałaś? – zagadnął neutralnie, bo nie wiedział, jak miał się zachowywać przy niej, skoro od dwunastu lat nie powiedzieli sobie nawet głupiego „cześć”. Kiedy złapała za krzesło, westchnął i oczywiście, posłusznie usiadł.
– Więc… Co u ciebie? – zapytał, niezręcznie bawiąc się swoimi palcami i starając się na nią nie patrzeć. Była tak boleśnie piękna i znajoma… – Zmieniłaś perfumy – wypalił zupełnie nagle, bo jednak to nie był zapach, który kojarzył… Z nią. Kurwa. Sam poczuł się totalnie idiotycznie, że pamiętał takie szczegóły, jakby był nastolatkiem, a nie czterdziesto paroletnim facetem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona tez wolałaby, żeby spłonął niż miałaby się z nim spotykać na osobności, bo w przeciwieństwie do niego czuła się niezręcznie nie dlatego, że wyobrażała sobie co by było gdyby byli razem – Rosie próbowała wyobrazić sobie rzeczywistość, w którym nigdy nie dotknęła go chociażby koniuszkiem małego palca u ręki. Jakkolwiek kochała Lily, to Richards nie odwracalnie zmienił jej podejście do związków, facetów i całego świata. Nigdy przedtem nikt nie potraktował jej w taki sposób i zrobiła wszystko, żeby potem tez nikomu się nie udało. Pokiwała powoli głową na jego słowa.
– Dziękuję. Ty też – odpowiedziała dość oschle, bo uważała to za słowa totalnie nie na miejscu biorąc pod uwagę ich przeszłość. O ile tak można było nazwać uprawianie seksu gdzie popadnie a potem stwierdzenie, że nic by i tak z tego nie było, ale ogólnie wyglądał nadal świetnie, mimo drobnych zmarszczek które wyłapała już w momencie gdy stanęli twarzą w twarz. Nie dziwiły jej, mial prawie pięćdziesiątkę, nie? A o tak się świetnie trzymał. Gdy dotykała jego ramienia czuła, że nadal były odpowiednio umięśnione jak wtedy gdy dotykała ich ostatni raz. Odetchnęła.
– To nie wina szwów. Przytyłeś. Albo ćwiczyłeś. Nie ważne, zaraz to ogarniemy – nie zamierzała się z nim licytować w tym momencie ale marynarka ewidentnie się opinała na ramionach, nie jakoś tragicznie ale przy zbyt mocnym ruchu rękoma… nic dziwnego, że się naderwała. Opcjonalnie ktoś zebrał złe pomiary. – Tak. Tylko w ten sposób mogłam zadbać o to, żeby nie stać przed kilkoma setkami ludzi w landrynkowo różowej bezie, którą Thea chciała zamówić u innej projektantki – rzuciła z rozbawieniem. – Różowy to nie mój kolor – dodała, bo zdecydowanie lepiej czuła się w ciemnych kolorach. Zaczęła paplać w typowy dla siebie sposób, pozwalając sobie na całkiem szczery uśmiech który zgasł gdy ich spojrzenia się zetknęły. Szybko przeniosła wzrok na rozpruty kawałek materiału i kiedy usiadł stanęła z jego lewej strony, wyciągając ze swojej mini kosmetyczki igle, którą sprawnie nawlekła.
– Nie musisz… – zaczęła, wzdychając cicho. – Możemy sobie odpuścić te grzecznościowe formy, naprawdę. Nie musisz ze mną rozmawiać, bo tak wypada. Jeszcze ktoś zauważy – nie byłaby sobą, gdyby nie dodała tych ostatnich słów, ale musiała dać upusty jakiemuś wewnętrznemu zażenowaniu. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego, dlaczego nagle zmienił zdanie? I tak to zszyje. I będzie udawała, że się nie znają bardziej niż przez jej braci.
– Och, zmieniłam je po naszym… – urwała, nie bardzo wiedząc jak nazwać to co się wydarzyło. Przecież nie byli razem. Właściwie była dla niego nikim. – Po naszej rozmowie. No i potem mi strasznie przeszkadzały w ciąży, więc… – wzruszyła ramionami. Nie mogła powiedzieć wprost, że jak dał jej kosza to chciała być na sile dorosła, nie? :lol: Swoją drogą zwróciła uwagę na to, ze pamiętał ze kiedyś używała innych, ale nie wziela tego za nic dziwnego. Może po prostu miał dobrą pamięć? Podała mu nitke. – Włóż do ust, taki przesąd – uśmiechnęła się delikatnie, zaczynając powoli i dokładnie zaszywać rozerwany materiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko Christopher wiedział, jak olbrzymi wpływ miał na podejście Rosie do związków i jak cholernie na dobrą sprawę zniszczył jej życie, to z pewnością błagałby ją o przebaczenie. Nie chciał przecież jej zranić, chciał... Sam już nie pamiętał, czego chciał te dwanaście lat temu. Teraz zresztą niewiele się zmieniło, bo chyba nadal nie był pewien. Stary, ale głupi, nic nie poradzisz :lol:
– Och, dzięki...– zająknął się odrobinę, bo w sumie nie wiedział do końca, co mógłby dodać. Bonspoykanie to totalnie zbiło go z tropu. Nie miał zielonego pojęcia, co ze sobą zrobić – może po prostu zamilknąć? To byłoby chyba najlepsze, ale jednocześnie ta cisza zupełnie go przerastała. Czuł też jej dotyk, który gdzieś tam potęgował poczucie niezręczności, ale również (a może przede wszystkim) wzbudzał nostalgiczne uczucia i tęsknotę za tym, co było kiedyś... Nie. Musiał przestać o tym myśleć, zdecydowanie.
– Tak czy siak, przepraszam, nie chciałem sprawiać kłopotu – gdyby tylko wiedział, jako w gruncie rzeczy kłopot sprawił, zdecydowanie by się dziesięć razy zastanowił, zanim by otworzył buzię. – No tak, to ma sens, Tee uwielbia ten kolor. Chociaż jestem pewien, że i tak wyglądałabyś przepięknie... – uśmiechnął się delikatnie. Prawda była taka, że kobieta naprawdę jego zdaniem mogłaby się pokazać w worku po ziemniakach i nadal byłaby zachwycająco piękna. Westchnął z wyraźną udręką, kiedy tylko powiedziała o tym, że ktoś może ich zobaczyć... chyba nie miał siły na tę konwersację.
– Rosie, to nie tak... – urwał, nie do końca wiedząc, w jaki sposób mógłby się wysłowić. Wiedział doskonale, że nie było tutaj dobrych słów po tym, w jaki sposób ją potraktował. OCZYWIŚCIE, ŻE BYŁO TAK, ale jednocześnie chyba chciał wyjaśnić, przeprosić... Inna sprawa, że widział jak na dłoni, że przebaczenia raczej nie uzyska, bo zranił ją dość dotkliwie.
– Och... Te też dobrze pachną – uśmiechnął się łagodnie, spoglądając na nią z wyraźną nostalgią. Cholernie chciał ją dotknąć, przytulić czy pocałować, ale... Nie mógł. I dostałby pewnie w ryj. Nie, żeby mu się nie należało. Posłusznie włożył nitkę do ust i spojrzał na nią, zawieszając wzrok na jej ustach. Cholera, najchętniej by ją pocałował, ale jednak nie wiedział, czy czasami kogoś nie miała.
– Co to za przesąd? – zapytała nieco zamroczony bliskością kobiety i przeniósł powoli wzrok na jej oczy, głośno przełykając ślinę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och, ona doskonale wiedziała, czego chciał te dwanaście lat temu – chciał mieć problem z głowy, a problemem była konkretnie ona. Dlatego nie dołożyła mu kolejnego i nie powiedziała o dziecku. Nawet jeśli w rzeczywistości nie chciał, żeby tak to widziała to nie mógł zmienić jej światopoglądu. Chyba nic już nie mogło. Dlatego próbowała udawać, że łączył ich tylko niezobowiązujący seks, a nie że w którymś momencie, gdy chowali się w jakimś pokoju poczuła, że chciałaby mieć jego ramiona na zawsze i całkiem oficjalnie. Od dwunastu lat musiała się z tym wewnętrznym kłamstwem mierzyć i chyba złapała już wprawę. I to jego sprawa, że tęsknił – sam to spieprzył jakimś irracjonalnym strachem przed opinią innych. Bywa.
– To nie kłopot – odpowiedziała spokojnie, ale gdy usłyszała kolejny komplement, zmarszczyła czoło. Nie rozumiała chyba o co mu chodziło, ale odbierała to jak próby okazania jakieś… litości? Komuś tak dumnemu jak Rosemarie zupełnie to nie pasowało, chociaż sposób w jaki na nią patrzył odrobine łechtał jej ego. Odetchnęła głęboko.
– Nie jestem dzieckiem, Chris. Przez kilkanaście lat nie odezwałeś się do mnie słowem i teraz mam uwierzyć w to, że interesuje Cię co u mnie? – zapytała cicho, nadal utrzymując całkiem opanowany ton głosu, bo nie chciała się kłócić. – Jeśli oczekujesz wybaczenia za bycie chujem to dostałeś je bardzo dawno temu, więc możesz spać spokojniej – posłała mu odrobinę blady uśmiech, nadal nie wierząc, że gdy ją przepraszał te kilkanaście lat temu to mówił to szczerze, ale niech będzie. Dalsze próby komplementowania postanowiła udaremnić w zarodku.
– Jeśli chcesz sprawić mi przykrość, to jesteś na dobrej drodze, bo ostatnie czego od Ciebie potrzebuję to fałszywa uprzejmość – zamrugała kilkakrotnie, próbując odpędzić od siebie te wszystkie chujowe myśli które narastały z każdym jego słowem. – Mówi o tym, żeby bez kawałka nitki w ustach mogę Ci zaszyć intelekt – miała okropną ochotę dodać, że na to za późno ale nie chciała być wredna. Nie mogła go cisnąć za to, ze kiedyś jej nie chciał. Ani za to, ze ona chciała go nadal o czym boleśnie sobie uświadamiała im bardziej czuła jego wzrok na sobie. Spojrzała mu w oczy. – Nie możesz kazać mi się odpieprzyć a potem tak na mnie patrzeć. Nie wiem czego ode mnie w tym momencie chcesz, ale… – urwała, bo nagle do pomieszczenia wpadła Lily cała zdyszana.
– MAMO, SZYBKO BO CIOCIA CONNIE JEST ZA GRUBA NA SUKIENKĘ! – wydarła sie, a Rosie pobladła.
– Po pierwsze cofnij się i wejdź tak jak powinnaś, a po drugie… jak to za gruba? – odsunęła się od Chrisa i podeszła do dziewczynki. – Boże, dziecko zlituj się i nie biegaj bo jak coś porwiesz to Cię uduszę – wymamrotała, ale kucnęła przed nią i zaczęła poprawiać sukienkę i jej blond loki.
– Mamoooooo, ale ciocia Connie się drze i nikt nie wie o co chodzi, choodź – przewróciła oczami, przyglądając się przez ramie towarzyszowi Rosie i spojrzała na nią pytająco.
– Potrzebuję kilka minut. Tylko NIE BIEGAJ[/i] – powiedziała lekko groźnie, wypychając ją niemal z pokoju ale musnęła przelotnie jej policzek, który dziewczynka otarła wierzchem dłoni komentując go czymś w rodzaju fuj. Podeszła z powrotem do Chrisa.
– Jackson ma racje, że genów nie oszukam – westchnela, właściwie odruchowo to mówiąc bo pewnie go to nie interesowało ale musiała się wewnętrznie wyżalić na to, ze nawet pukać do drzwi dziecka nauczyć nie umiała :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On żadnego dziecka nie postrzegał jak problem i gdyby tylko wiedział, że Rosemarie była w ciąży z nim, na pewno by się nią bardziej zainteresował, chciałby brać udział w życiu dziecka, bo w gruncie rzeczy zawsze żałował, że nie ma swojego potomka, a teraz nieprzespane noce i w ogóle tuż przed pięćdziesiątką go nie jarały zupełnie. I chociaż Alex czy Jack swoje najmłodsze dzieciaki kochali, to jednak pewnie nie raz słyszał narzekania na pieluchy czy płacz w nocy albo koszmarne sny.
– Trochę jednak kłopot, jesteś przecież druhną i na sto procent ma jeszcze inne rzeczy do roboty niż poprawianie garnituru – rozłożył bezradnie ręce I westchnął cicho. Na pewno miała jako druhna milion spraw na głowie i zdecydowanie Chris nie chciał jej dokładać, ale jego silne ramiona miały nieco inne zdanie na ten temat. :lol:
– Ty też się nie odzywałaś, Rose... Poza tym naprawdę jestem ciekaw, jak sobie radzisz i w ogóle... – nie kłamał, właściwie na spotkaniach z chłopakami zawsze czekał, aż ktoś o niej wspomnni, bo przecież nie zamierzał pytać specjalnie. To mogłoby być podejrzane, prawda? Nie skomentował słów o przebaczeniu. Skinął jedynie głową, na znak że rozumie i po prostu się zamknął.
– To nie jest fałszywa uprzejmość, po prostu... Naprawdę się tym interesuje, ale rozumiem, że mam zamknąć ryj – rozłożył bezradnie ręce I wzruszył lekko ramionami, nie zamierzając się nad tym rozckliwiać. To była jej decyzją i ją szanował, naprawdę nie zamierzal jej ranić bardziej ani robić jej na złość. To ostatnie, co miał na celu. Ciężko w sumie powiedzieć, co w ogóle miał na celu... – Okej, nie będę w ogóle na ciebie patrzył – stwierdził, nie komentując tego przesądu. Zamknął za to oczy, faktycznie nie chcąc na nią patrzyć, ale wtedy wpadła dziewczynka, ktora wyglądała... Jak dziecięca, dziewczęca wersja jego samego. Nie wiedzial, ile mogła mieć lat, z 12? 13?
Zatkało go zupełnie, tylko z wytrzeszczonymi, błękitnymi oczami obserwował Rosie I dziewczynkę, jak prowadziły konwersację, kalkulując wewnętrznie, czy mogłaby być jego, bo ewidentnie na taką wyglądała. Nawet z jakąś czułością na to patrzył, choć myśli Richardsa teraz zapierdalały z prędkością światła...
– Ile ma lat? – zapytał nagle, gdy dziewczynka wyszła i spojrzał na Rosie, by zaraz wstać I nerwowo się przejść po pokoju. – Jest moja? – To pytanie zawisło w powietrzu, a on podszedł do Rosie I chwycił ją za ramiona, nachylając się nad nią. – Rosemarie, pytam poważnie... – powiedział cicho, przyglądając się jej uważnie.
Ostatnio zmieniony 2021-07-06, 17:23 przez Christopher Richards, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bardziej obstawiała, że skoro wstydził się, że sypia z osiemnastolatką to dziecka z takową wstydzić się tez będzie, więc… jasne, nie powinna podejmować takiej decyzji, ale kurwa, sam ją sprowokował swoim zachowaniem. Nie chciała usłyszeć czegoś chamskiego o swoim dziecku gdyby jednak zachował się w tej sytuacji chujowo. Lepiej dmuchać na zimne.
– A miałam się odzywać? Ostatni raz gdy się odezwałam to bałeś się, że ktoś mnie zobaczy pod twoimi drzwiami – z trudem uniknęła uniesienia głosu w tym momencie, bo nie dowierzała w to, co do niej mówił. Ich ostatnia rozmowa była dla niej znakiem, że powinna dać mu spokój. I dała. A teraz będzie mówił, że się nie odzywał? Faceci to jednak niższa forma życia i właśnie ją w tym utwierdzał. – To zaproś mnie na koncert, wtedy Ci wszystko opowiem – przewróciła oczami, bo chociaż bardzo się starała tak nie potrafiła się pohamować. Przez tyle lat to gromadziła w sobie, że dzisiaj… potrzebowała to wszystko powiedzieć na głos. A jeśli chodziło o słuchanie o życiu Rosie od jej rodziny, ona często słuchała od Jacksona i Alexa o Chrisie. W sumie głównie od Alexa, bo przecież wiedział od tym, czyja jest Lily. Od razu się domyślił co jest na rzeczy gdy rok po urodzeniu małej popłakała się na świętach, bo Chris przyszedł na nie z jakaś laską. – Świetnie. – skwitowała, ale gdy zamknął oczy aż westchnęła. Człowiek, który zarzucał jej bycie dzieckiem kilkanaście lat temu, teraz zachowywał się jak większe :lol: Zamknęła drzwi za Lily, zupełnie nie przygotowana na to, że tak szybko połączy kropki. Właściwie nie spodziewała się, że kiedykolwiek mu się to uda, serio. Stanęła na środku pokoju, patrząc na niego w taki sposób, jakby miała się rozpłakać.
– Za 3 miesiące będzie miała dwanaście. – powiedziała, odrobine wymownie unosząc brew w górę. Gdy to liczyła w przeszłości, była pewna, że zaszła w ciąże wtedy w limuzynie. Zresztą, od początku wiedziała, że to Richards jest ojcem jej dziecka – był jedyną osobą, z którą się nie zabezpieczała co po czasie wydawało się jej totalnie popierdolone. – Chris… – zaczęła, ale nie potrafiła mu odpowiedzieć. Całym sercem marzyła, żeby Lily była jakiegoś randoma, jak wmawiała to wszystkim wkoło. Ale nie była, a to skazywało Rosie na wieczne, emocjonalne uwięzienie z nim. Jak możesz o kimś zapomnieć gdy codziennie widzisz go w oczach swojego dziecka? Nie da się. Przez kilka sekund stała i na niego patrzyła w ciszy, ale gdy złapał ją za ramiona, wzięła głęboki oddech i odsunęła jego ręce, swoimi ujęła go za twarz i pocałowała – zachłannie, tak, żeby nie mógł zadać więcej pytanie. Zdecydowanie w całowaniu byli lepsi niż w rozmawianiu :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ale to nadal było… Dziecko. Ich dziecko. Dziecko, które chciałby może wychować, płacić na nie i się z nim widywać. Nie powinna była sama decydować. Mogła mu powiedzieć, gdyby okazał się ostatnim złamasem, jasne, mogłaby ją wychowywać sama, ale z drugiej strony… Przez własną dumę pozbawiła Lily ojca.
– Rosemarie, byłaś nastolatką, na Boga! – jęknął po raz kolejny, bo nie do końca wiedział, jak miał jej to wytłumaczyć tak, żeby zrozumiała. Teraz ich różnica wieku nie wydawała się aż taką przepaścią, ale wtedy była. Rosemarie była nastolatką ubierającą się trochę zbyt wyzywająco, a on był poważnym adwokatem. Jak mógłby być brany poważnie w takich okolicznościach? Teraz… Wyglądała pięknie. Była dokładnie tą Rosemarie, z którą mógłby próbować być. Szkoda, że było już za późno. – Dobrze. Iron Maiden? – zapytał z lekką ironią, spoglądając na nią z dozą rozbawienia. Wiedział doskonale, że nie do końca był to temat do żartów, ale… Cóż, taki miał mechanizm radzenia sobie z lekkim stresem. A Alex faktycznie wspominał czasami, że może Chris powinien z Rosie pogadać, ale jednak nigdy się Richards nie zebrał na odwagę, bo… Nie chciał jej ranić jeszcze bardziej niż zranił ją tamtego dnia. Odetchnął głęboko, kiedy spojrzała na niego w ten sposób.
Znał to spojrzenie. Widział je dwanaście lat temu, kiedy Rosemarie przyszła do niego z biletami na koncert. Wyglądała, jakby zaraz łzy mały zaczęły lecieć po jej twarzy. Odetchnął głęboko, słysząc odpowiedź, chociaż samo jej spojrzenie wystarczyło, by nabrał pewności, że dziewczynka jest jego córką. Zgromił ją dość wkurwionym spojrzeniem.
– Nie powiedziałaś mi, że mam córkę?! – podniósł odrobinę głos, ale zaraz się opamiętał, ponownie zaczynając chodzić nerwowo bo pomieszczeniu. Jak mogła to zataić? Jak mogła zadecydować za niego, że nie będzie częścią jej życia? Jego wkurwienie w tym momencie tylko i wyłącznie rosło.
– Jest moja – to nie było pytanie, tylko stwierdzenie. – Od zawsze wiedziałaś, że jest moja – wycelował w nią oskarżycielsko palcem, patrząc na nią tymi swoimi niebieskimi oczami. Naprawdę, gdyby spojrzenia mogły zabijać, to w tym momencie Rosie leżałaby już na posadzce. Westchnął ciężko, kręcąc głową, ale po chwili już stali naprzeciw siebie i go pocałowała. Kurwa. Był tylko facetem, więc odwzajemnił ten pocałunek, zachłannie. Zawarł w nim całą tęsknotę, frustrację i wszystko, co w tym momencie odczuwał, a odczuwał okropnie dużo sprzecznych emocji. Chciał ją od siebie odsunąć, porozmawiać o tym wszystkim, jednak jej bliskość skutecznie zamąciła jego wewnętrzny zen i… Chciał ją jeszcze bardziej, jeszcze bliżej. Przyciągnął ją zatem do siebie bardziej, obejmując ją mocniej i zaciskając silne ramiona na wąskiej talii.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trudno. Jakoś z tym żyła. Na ten moment wyszły na tym byciu we dwie całkiem nieźle i przynajmniej nie musiała się martwić, że cokolwiek pójdzie nie tak. Lily nigdy nie pytała o tatę, a Rosie czuła wewnętrzny spokój. Przynajmniej tak sobie to wmawiała od dwunastu lat.
– O Boże, powiedz to jeszcze raz a wsadzę Ci tą igłę w penisa! – zaczęła się denerwować coraz bardziej jego tłumaczeniami, przez co na jej czole pojawiło się kilka zmarszczek. – Skoro tak strasznie miałeś problem z moim wieku, to dlaczego nie umiałeś się powstrzymać? Jak mogłeś nie zauważyć, że coś do Ciebie poczułam? Christopher, nie rób z nas obojga debili, bo do pieprzenia mój wiek Ci przez kilka miesięcy problemu nie robił – nie wiedziała już jak mu zakomunikować to, o co była zła. Nie byłaby taka zraniona gdyby uprawiali seks w limuzynie a potem nigdy więcej by jej nie dotknął. – Skoro czułeś zbyt dorosły dla mnie to powinieneś umieć się oprzeć. – mówiła to wszystko na jednym wdechu praktycznie omal się nie zapowietrzając i lekko pacnęła go w ramie. – Nie grają nic w najbliższym czasie – powiedziała, biorąc głębszy oddech i odrobinę się uspokoiła. Obecność Lily zawsze ją uspokajała, chociaż tym razem wywołało to swego rodzaju armagedon jak widać. Rosemarie nie odpowiedziała na słowa Chrisa, przynajmniej nie na głos bo w myślach powiedziała tylko jedno zdanie – Jest moja. Nie była wspólna. Była jej, jakkolwiek egoistycznie to nie brzmiało. Kiedy ją objął, ciało Rosie zareagowało identycznie jak dwanaście lat temu – przylgnęła do niego całym ciałem, w pierwszym odruchu zsuwając dłonie na materiał jego koszuli, który ścisnęła w palcach. Całowała go tak, jakby miała sobie zrekompensować w ten sposób te wszystkie lata, w których o nim myślała. I właściwie to nawet przez moment przeszło jej przez myśl, że powinna porozrywać te guziki, zrzucić z niego marynarkę i całą resztę ubrania i wyżyć się emocjonalnie, ale… już taka nie była. A na pewno nie mogła być dla niego i chociaż jeden maleńki guziczek przy jego koszuli zdążyła rozpiąć to w porę w się pohamowała i odsunęła od niego, plecami wpadając na jakaś szafę.
– Muszę iść do Connie – wymamrotała, odrobine przymulona za sprawą tego pocałunku i zaczęła zbierać wszystkie przybory do szycia co nie było łatwe bo ręce jej się okrutnie trzęsły. – Uważaj na marynarkę, w razie czego przed zdjęciami mogę to poprawić, tylko nie podnoś za wysoko rąk i w ogóle – chuj z tymi igłami, tak stwierdziła, bo zebrała tylko cześć i ruszyła do drzwi. Chujowo. Bardzo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona z tym żyła, ale to nie zmieniało wcale faktu, że postąpiła chujowo. Nie tylko względem niego, ale też względem swojej córki. Jasne, może dziewczynka nie pytała o tatę, ale też nie miała pojęcia, jak to jakiegoś mieć. Boże, a jak wyrośnie i będzie miała daddy issues i zostanie striptizerką? Boże uchowaj.
– Okej, już się nie odzywam – uniósł lekko poddańczo dłonie w poddańczym geście i spojrzał na nią z wyraźną udręką. Spojrzał na nią, kręcąc z niedowierzaniem głową. Boże, miał naprawdę dość tej rozmowy, nawet jeśli był to najlepszy moment, żeby się przyznać. – Bo też do ciebie coś poczułem, okej? I oboje wiemy, że kurwa to była sytuacja co najmniej bez wyjścia, bo nie byłaś wtedy osobą, z którą mogłem być. Nikt by nas nie brał na poważnie, Rosemarie! – westchnął mimowolnie, mając ochotę nią potrząsnąć. – Zresztą, teraz i tak to chyba nie ma znaczenia, prawda? – westchnął mimowolnie, bo ta cała rozmowa po prostu nie miała już sensu. Może by i miała, jakieś dziesięć czy dwanaście lat temu, ale teraz… Niczego przecież by nie zmieniła, prawda?
– Masz rację. I żałuję, że tamtego dnia powiedziałem Jackowi, że cię odwiozę – wzruszył ramionami i westchnął mimowolnie, bo taka była prawda. Żałował i to cholernie i nie mógł nic na to poradzić. Musiał z tym żyć. Zresztą teraz, gdy miał świadomość, że Lily była jego córką, to oczywistym było, że żałował, że jej zrobił dziecko i nie miał żadnego udziału w życiu tego dziecka. Odetchnął głęboko. A potem ją całował dokładnie tak, jakby jutra miało nie być. Napawał się bliskością, smakiem jej ust, wplątując dłoń w misterną fryzurę kobiety ostrożnie, by niczego nie popsuć. Odetchnął głęboko, gdy się odsunęła i spojrzał na nią, nieco zaskoczony.
– Nie – zastąpił jej drogę i zastawił drzwi… Well, sobą. Nie zamierzał w tym momencie pozwolić jej wyjść i wcale nie dlatego, że chciał ją tutaj wyruchać. Chciał porozmawiać. – Skoro Lily to moja córka, to chcę mieć udział w jej życiu, Rosemarie. Nie obchodzi mnie, że twoi bracia mnie zajebią, to moje dziecko – odparł dość twardo, patrząc jej w oczy.
– W chuju mam marynarkę, skoro… – zaczął, ale w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, dość donośne i naglące. Odsunął się nieco od drzwi, zza których wydobył się cieniutki głosik dwunastolatki.
- Mamooo, ciocia Connie zaraz wpadnie w histerie, serio! A jak zrujnuje sobie makijaż to nie dość, że gruba, będzie jeszcze brzydka! – krzyknęła dość donośnie, żeby Rosie na pewno usłyszała, ponownie dobijając się lekko do drzwi. – Idziesz?! – dopytała jeszcze, po raz kolejny stukając w drewno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrzyła na niego całkowicie zszokowana tym wyznaniem. Szok jednak szybko przeszedł w okropny bulwers, podczas którego naprawdę miała ochotę skończyć jego życie przy pomocy zestawu igieł.
– Jesteś taki… pusty. – powiedziała nagle, jakby to słowo było czymś, czego szukała przez te wszystkie lata. – Kto byłby odpowiedni żeby wtedy z tobą być? Która z tych dziwek które przyprowadzałeś na te wszystkie imprezy była dla Ciebie odpowiednia, co? – wbrew pozorom, wcale nie podnosiła głosu. Była cholernie spokojna przez co to wszystko brzmiało dziesięć tysięcy razy gorzej. – Jestem w stanie zrozumieć, że moje uczucia mogły być dla Ciebie niczym, ale twoje własne? Nie musieliśmy niczego ogłaszać na Twitterze ani robić słodkich zdjęć na Instagram. Mogłeś spróbować. W tamtym momencie zrobiłabym dla ciebie wszystko łącznie ze zmianą wizerunku, wszystkiego – oblizała usta, bo poczuła jak cholernie zaschło jej przez to wszystko gardło. A gdy powiedział, że żałuje, że zgodził się ją wtedy odwieźć, pokiwała głową.
– To przykre, bo ja totalnie tego nie żałuję – rozłożyła bezradnie ręce. Nie mogłaby żałować tego, bo… miała Lily. I całe to życie, które teraz prowadziła nawet jeśli wyobrażała sobie je zupełnie inaczej. Ale dobrze, że to powiedział. Może łatwiej będzie jej na niego patrzeć tego wieczoru z kolejną dziunią, którą pewnie ze sobą przyprowadził. I może łatwiej będzie jej patrzeć w oczy Lily, gdy kiedykolwiek będzie musiała powiedzieć, dlaczego nie zna swojego taty. Zamknęła na moment oczy gdy zastawił jej wyjście i zaczął mówić.
– Nie. To w ogóle nie podlega żadnej dyskusji, nie widzę tego, nie teraz. Ma szkole, znajomych, kocha Francję… – domyślała się, ze raczej tam Richards nie zamieszka a na pewno tam wrócą z Lily. – Jak będzie odpowiednio dojrzała, to sama podejmie decyzje i… – urwała słysząc pukanie do drzwi a potem głos nastolatki. Jej życiowe wybawienie. Kupi jej coś zajebistego za to, że ją z tego ratuje.
– MAMO! – wydarła się na całe gardło, aż Rosie ciarki przeszły. – Co wy tam robicie, Boże fuj – zaczęła marudzić.
– Lily! – upomniała ją, zaczynajac poprawiać na szybko włosy przed lustrem w ogromnej szafie i odetchnęła. – Porozmawiamy… kiedy indziej. Dobrze? Wymienimy się numerami telefonów czy coś – odwróciła się do niego plecami i nacisnęła na klamkę, ale nie wyszła. Lily nadal uporczywie napieprzała w drzwi. – Wiesz co? Nienawidzę tego, że jest taka jak ty – pokręciła głową i wyszła, ciągnąc za sobą Lily która całą drogę po hotelu marudziła o tym, ze poczuła się olana dla faceta i Rosie zaczęła się zastanawiać skąd to dziecko bierze takie teksty :lol: a później uratowała sytuacje z suknią, wszyscy zebrali się w pięknym ogrodzie i ślub byłby całkiem przyjemny gdyby nie fakt, że cały czas patrzyła na przemiennie na Chrisa i Lily i nie wiedziała co ma zrobić z całym swoim życiem. Na weselu nie pila, ze względu na leki i pewnie trochę potańczyla a teraz siedziała z niesamowicie chujowym nastrojem przy jednym z okrągłych stolików mieszając bezalkoholowym winem w kieliszku. Zawsze nienawidziła wesel, ale to było szczególnie chujowe. Serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony. Był często nazywany naprawdę wieloma epitetami, ale pusty chyba nie był którymkolwiek z nich. Nigdy nie sądził, że ktokolwiek go tak nazwie, szczerze mówiąc. Odetchnął głęboko i uniósł jedną brew, nie bardzo rozumiejąc, o co jej chodzi.
– Najwidoczniej nie, skoro dzisiaj jestem tu sam – wzruszył ramionami, wciskając dłonie w kieszenie spodni. Nie chciał się z nią kłócić, wiedział doskonale, że to, jak postąpił było chujowe. Nie tylko względem niej, ale także względem samego siebie i ich dziecka, o którym przecież nie wiedział. Najgorsze, że przez ten jej spokojny ton, jego wyrzuty sumienia i okropne samopoczucie się potęgowały. – Właśnie w tym tkwi problem. Nie chciałem cię zmieniać. Nie chciałem, żebyś musiała się do mnie dostosowywać i żebyś przestała być sobą, Rosie. Poza tym byłaś nastolatką, nadal. Musiałaś się wyszaleć. Ja myślałem, że bym cię tylko stopował i żałowałabyś tego do końca życia – w momencie, w którym wtedy byli, on już lata młodości miał zdecydowanie za sobą i nie narzekał na to jakoś szczególnie bardzo. Ona potrzebowala się wyszaleć, chociaż zaszła w ciążę no i z wyszaleniem się trochę nie pykło, nie?
– Może nie żałujesz, ale ja czuję, że zniszczyłem ci życie, Rosie – westchnął ciężko. Tamtego wieczoru, kiedy delektował się jej ciałem na tylnym siedzeniu limuzyny. Doskonale o tym wiedział. Potem jednak rozmawiali już o Lily, przechylił więc głowę i zaśmiał się, kręcąc nią lekko.
– Okej, sparafrazuję to. Nie obchodzi mnie, czy to widzisz, czy nie. Jestem jej ojcem. Mam pełne prawo, by być w jej życiu – oświadczył bardzo spokojnie. – Kurwa, no chyba sobie żartujesz – prychnął pod nosem, nie zamierzał czekać, aż jego córka będzie ODPOWIEDNIO DOJRZAŁA. Chciał ją poznać. Nie teraz, zaraz. Niebawem. Kiedy ją na to przygotują. Westchnął ciężko i skinął głową.
Przyjęcie było przepiękne – tak mu się wydawało, bo w gruncie rzeczy przez większość czasu patrzył na Rosie albo na ich córkę. Był wściekły i zraniony, że nie było mu dane trzymać jej w ramionach, gdy była noworodkiem, obserwować pierwszych kroków, patrzeć, jak dorasta i jak powoli staje się nastolatką. Jedyne, co mógł zrobić, to powoli zacząć działać, by móc w przyszłości odstraszać jej potencjalnych facetów i kupić pas cnoty, bo jeśli wdała się w matkę, to nie czarujmy się – mieli przejebane. :lol: Obserwował Rosie z daleka i kiedy w końcu wpompował w siebie odpowiednią ilość whisky na odwagę, podszedł do jej stolika i wyciągnął dłoń w jej stronę.
– Zatańczymy – to nie było pytanie, poderwał ją z krzesła i niemalże zaciągnął na parkiet, by tam ją zgrabnie obrócić i najzwyczajniej w świecie dość mocno objąć w talii. – Możemy wrócić do naszej rozmowy? – uniósł brwi, ściszając głos. Nie dawało mu to spokoju i nie mógł nic poradzić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Może to z tobą jest coś nie tak – rozłożyła ręce. Może to nie problem potencjalnych partnerek którym czegoś brakuje tylko wlasnie samego Richardsa i jego światopoglądu? Nie wiedziała. I chyba było jej to obojętne w tym momencie. Mógł umrzeć w samotności, trudno. Uniosła lekko brew w górę na jego słowa, bo wyszalala się w chuj, naprawdę. Tańczyła nocami z Lily na rękach bo nie chciała usnąć a największym sportem wyczynowym było wnieść ją, nosidełko i miliony toreb po schodach w willi :lol:
– Nie, zmieniłeś je, a nie zniszczyłeś. To dwie różne sprawy – jeden kącik jej ust uniósł się dosłownie na sekundę w górę. Mogło być gorzej, mogła skończyć z jakimś beznadziejnym facetem, albo na wiecznym odwyku. Różnie mogło być. Niemniej jednak, żałowała całym sercem, że nie odstawiła na kilka dni leków żeby móc się napełnić litrami alkoholu, bo niczego nie potrzebowała w tym momencie bardziej niż litrowej tequili żeby nie myśleć o tym, że była w dupie. Nie powinna przyjeżdżać na ten ślub, bo teraz miała na głowie Richardsa, a zupełnie nie wiedziała jak rozgryźć sprawę jego ojcostwa, bo… nie chciała tego robić teraz Lily. Co jej, kurwa, miała powiedzieć? Gdy usłyszała jego głos, aż wywróciła oczami.
– Nie mam ochoty – odpowiedziała, ale w gruncie rzeczy nie wiele miała do powiedzenia bo podciągnął ją do góry. Posłusznie więc odstawiła kieliszek na stół i powędrowała za nim na parkiet a gdy znalazła się w jego ramionach, odetchnęła głęboko. – Piłeś. Nie wolisz porozmawiać na trzeźwo? – jako ze piosenka była raczej wolniejsza niż szybsza, luźno zawiesiła ramiona na jego szyi. Wiedziała, że inny termin rozmowy odpadał więc zaczynała dawać za wygraną. – Nie wiem jak to się stało, ale lubi rock. I metal. Od roku żyje w etapie skórzanych kurtek, chciała też glany ale uznałam, że to przegięcie – mimowolnie się uśmiechnęła gdy o niej mówiła. Stwierdziła, że woli mu o niej opowiedzieć niż się głupio tłumaczyć. – Tommy mówi, że jest jak ja, ale… nie jest. Ja byłam upierdliwa, ona jest wredna. Jest inteligentna, cholernie. Najlepsza w klasie. I trzyma długopis tak samo dziwnie jak ty – to ostatnie powiedziała z jakąś wyczuwalną czułością w głosie. Rosie miała wrażenie, że Lily większość gestów miała po nim i może uznałaby to za paranoje, ale… wszyscy to widzieli. Oprócz Jacka który chyba udawał ze nie widzi :lol: zerknęła przez jego ramie na Lily która właśnie siedziała na barkach Thomasa, który jednocześnie bujał się w rytm muzyki z Kimmy. – Nie wciskałam jej kitow, że tatuś nie żyje. Powiedziałam, że po prostu nie może przy niej być, ale ciagle o niej myśli – wzruszyła delikatnie ramionami, jakoś odruchowo poprawiając mu kołnierzyk od koszuli. Powoli przeniosła wzrok z dziewczynki na niego i żeby spojrzeć w jego oczy. Może powinna go przeprosić ale gdy podejmowała te decyzje sadziła, że lepszej podjąć nie mogła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie odpowiedział. Może faktycznie było coś z nim nie tak, ale wolał chyba tego nie roztrząsać. BA! Na sto procent było coś nie tak, skoro się pieprzył z osiemnastolatką, poczuł coś do niej, a potem ją rzucił i przez kolejne lata tego wszystkiego cholernie żałował, a teraz jeszcze się dowiedział, że owa nastolatką zaszła w ciążę i miała z nim dwunastoletnie dziecko.
– Zależyjak na to wszystko spojrzysz...– westchnął cicho i spojrzał jej w oczy. Po chwili jednak pobiegła ratować sytuację, a on sam zajął się podnoszeniem na duchu Pana młodego. Kiedy więc po ceremonii usłyszał jej słowa, że nie ma ochoty tańczyć, uniósł jedną brew i westchnął z udręką. Czy on wyglądał na kogoś, kto w tym momencie pytał ją o zdanie? Czy miał po prostu rozjebać dramę na środku wesela Constance i Alexa? Byłby do tego w tym momencie zdolny, bo alkohol buzował w jego żyłach w dość dużych ilościach. Wywrócił oczyma.
– Piłem, bo jestemna weselu, poza tym na trzeźwo też porozmawiamy, bo to, czego się dowiedziałemto zdecydowanie nie jest temat na jedną imprezę, – Jeśli uważała, że temat się skończy razem z końcem imprezy, to zdecydowanie się myliła. Christopher nie zamierzał kompletnie porzucać swojej córki, skoro teraz wiedział o jej istnieniu i miał szansę porozumieć się z Rosemarie. Kiedy ta zaczęła mówić o małej mimowolnie się uśmiechnął. Cóż, genów chyba faktycznie się nie oszuka, skoro była dokładnie taka sama jak oni. Chris na co dzień przecież też preferował skórzane kurtki, kochał rock i metal. I skoro jego córeczką chciała glany, to niedługo je dostanie, ot co! Razem z biletami na koncert Metallici, hehe. Taki sobie plan w głowie ułożył. Oczywiście realizacja to zupełnie inna kwestia.
– Cóż... Widać, że jest nasza – zaśmiał się pod nosem, chociaż w błękitnych oczach mężczyzny pojawił się jakiś żal, że nie miał szansy zabrać jej na pierwszy koncert czy kupić pierwszej skórzanej kurtki. Była ich, ale... Nie do końca jego. Bo Rosemarie nie chciała, żeby była jego córką I zrobiła wszystko, by się nie dowiedział... Do dziś, kiedy w końcu po 12 latach połączył kropki. Kąciki jego ust drgnęły, spijał każde słowo z jej ust, chcąc się dowiedzieć o wszystkim, co związane było z ich córką. Cała jego postura, mimika, wszystko zdradzało, jak żywo był zainteresowany ich małą księżniczką, która wcale taka mała nie była.
– Brzmi jak wspaniałe dziecko – stwierdził cicho, przytulając ją nieco mocniej, jakby potrzebował jakiegoś pocieszenia, czegokolwiek, co przyniesie mu komfort w tej sytuacji. Wiedział, że ona w tym wszystkim też tego potrzebowała, nawet bardziej niż on. Zerknął na Toma, Kim i Lily...
– Zrobię wszystko, by wynagrodzić te lata tobie i jej... Będę najlepszym ojcem, ale pozwól mi nim być, Rosie... – ton głosu blondyna był niemal błagalny. Chciał tego. Chciał być ojcem małej. Ale wiedział, że bez przyzwolenia Rosie, dziewczynka nie wpuści go do swojego życia.
– Ma twój uśmiech – stwierdził cicho, nadal zerkając na Lily i westchnął mimowolnie, by pokiwać głową. – Gdybym wiedział, że jest moja… Zaopiekowałbym się wami, Rose. Zaopiekowałbym się wszystkim. Przepraszam, że jestem… Że byłem zjebany. Naprawdę przepraszam – szeptał do jej ucha, wzdychając mimowolnie. Szczerze mówiąc nie był na nią do końca zły. Był rozżalony, że nie znał własnego dziecka, że stracił tyle lat, ale jednocześnie… Zachował się wobec niej jak skurwysyn, więc trochę rozumiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nadal zabawne, że tak strasznie tego żałował, a to nie on musiał się z tym codziennie mierzyć. To nie on zajmował się codziennie pyskatym dzieckiem i nie on musiał przeorganizować życie z dnia na dzień. Rosie nie miała mu za złe nic oprócz tego, że złamał jej serce, a on się przejmował tym tak, jakby to jemu robiło jakąkolwiek różnice, nie? A jeśli chodzi o rozjebanie awantury, to Constance pewnie rozjebałaby mu głowę gdyby cokolwiek odwalił, także tym Rosemarie się absolutnie nie przejmowała. Bardziej przejmowała się jego stanem upojenia, bo kiedyś po alkoholu jednak niejednokrotnie umiał być dla niej… nie miły. Temat tez nie zachęcał do bycia uroczym, przynajmniej w momencie którym go olała zamiast odpowiedzieć :lol:
– Śmierdzisz – skomentowała to krótko, nie dodając nic więcej. Szanowała jego zaangażowanie, ale na rozmowy wiele czasu nie mieli, bo za kilka dni wracały z Lily do domu. A przez telefon chyba nie będzie chciał dyskutować na ten temat, prawda? Widziała jednak jak jego niezadowolenie maleje z każdym fragmentem jej słów o Lily i chyba odetchnęła z ulgą, że nie będzie na nią krzyczał.
– Z pierwszą skórzaną kurtką spała dwie noce – przyznała z lekkim rozbawieniem. Teraz, gdy mu o tym mówiła to w jakimś stopniu żałowała, że zabrała mu szanse być obok małej. Na pewno łatwiej byłoby jej znosić łzy Lily gdy coś szło nie po jej myśli, albo gdy była chora gdyby miała z kim to dzielić. Cała rodzina jej pomagała niesamowicie, ale każdy wiedział, że to nie to samo. Gdy ją mocniej przytulił, Rosie całkowicie odruchowo oparła policzek o jego klatkę piersiową, wzdychając cicho nagle rozumiejąc, że nigdy przedtem się tak do siebie nie zachowywali – nigdy się tak naprawdę nie przytulali, właściwie w ogóle nie dotykali inaczej niż z podtekstem seksualnym i do tego w obecności ludzi. Przez to miała wrażenie, że wszyscy na nich patrzą. – Jest wspaniała. I potrafi sprawić, że wszyscy ją kochają od momentu wejścia do jakiegoś pomieszczenia. No i świetna z niej starsza siostra – miała na myśli bycie siostrą dla Cece, Hayley i całej reszty brzdąców w rodzinie. – Każdy mówił, że powinnam usunąć ciąże, ale nie moglam. Jest twoja – nie mówiła, szeptała, nawet na moment się od niego nie odsuwając bo nie chciała mu tego mówić w oczy. Nie chciała wyjść na jakąś mega ckliwą, ale skoro chciał rozmawiać to mu mówiła. Wszystko. Może jest na tyle pijany ze zapomni do rana? Odetchnęła głęboko słysząc jego słowa i uniosła głowę w górę.
– Nie wiem jak zamierzasz pogodzić swoje życie w Los Angeles z naszym w Paryżu, ale… okej. Tylko musimy to jakoś mądrze rozegrać, nie chcę jej zranić ani zestresować, dobrze? Powoli. – musiała jeszcze to jakoś wytłumaczyć ojcu, matce, Jackowi i reszcie świata ale z tym sobie może jakoś poradzi. Skoro znał prawde, to już nie mogła mu niczego zabronić, nawet nie chciała bo jego reakcja zaskoczyła ją raczej pozytywnie. Nawet wywołała lekkie wyrzuty sumienia.
– Ale nie wiedziałeś, to moja wina. – wyciągnęła dłoń do jego policzka ale zaraz ją cofnęła bo przed sobą widziała Jacksona, który rozmawiał właśnie z Alexem pokazując na nich i wyglądał na zdziwionego. To już starzy znajomi nie mogą sobie tańczyć przytuleni? Mogą pewnie, ale oni oficjalnie nawet znajomymi nie byli :lol: Przełknęła ślinę. – Myśle, że podołałam zadaniu i seks taśmy nie nagra – zaśmiała się, nawiazując do swojej pojebanej młodości, ale zaraz odrobine spoważniała. – Zakład, że Alex właśnie się wygadał przed moim bratem i za pięć minut żyłka na czole Jacksona wybuchnie? – trudno, może zanim Chris zginie to Connie zainterweniuje? :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zajmował się z bardzo prostego powodu – bo nie wiedział o istnieniu córki. Nie miał szansy na to, by zajmować się tą pyskatą nastolatką, która prawdopodobnie była najbardziej rezolutnym, najbardziej uroczym dzieciakiem na świecie – bo była ich. Miała ich geny. Musiała być cudowna, prawda? Westchnął ciężko, słysząc jej słowa.
– Mam pożyczyć od kogoś perfumy? – zapytała z rozbawieniem i spojrzał na nią znacząco, był przekonany jednak, że perfumy tu zupełnie nie pomogą – co najwyżej prysznic i przetrzeźwienie. Nie chciał jednak tracić teraz czasu, bo miał świadomość, że Rosie mieszkała teraz we Francji, co sprawiało dość spory kłopot w komunikacji na żywo. Przez telefon zamierzał także się z nią kontaktować, jednak teraz, te najważniejsze kwestię musiał obowiązkowo przegadać z nią na żywo. Nie chciał odpuszczać, potrzebował jej w swoim życiu, tak jak potrzebował być częścią życia jej i ich córki.
– To urocze. Widać że ma dużo wspólnego z tobą – zaśmiał się pod nosem i musnął odruchowo ustami jej skroń w bardzo czułym, kochanym geście. Słuchał nadal każdego słowa Rosie odnoszącego się do małej Lily, chciał ją poznać, chciał wiedzieć wszystko na jej temat, co lubiła jeść, na co miała alergie, jaki był jej ulubiony przedmiot w szkole, a jakiego nienawidziła... chciał nadrobić co najmniej kilka lat w ten jeden wieczór, chciał po prostu wiedzieć, co się działo, czy miała za sobą pierwszy pocałunek i czy podkochiwała się w jakimś chłopcu, którego będzie musiał nastraszyć kijem baseballowym... – Chcę ją poznać, Rosie. Wiem, że to ciężka sprawa, ale chcę być w jej życiu, poważnie. I nie tylko na chwilę. Na stałe. – stwierdził, patrząc w oczy kobiety i nachylając się nad nią delikatnie. Spojrzenie niebieskich tęczówek intensywnie lustrowało wzrokiem jej twarz. – Dobrze, że nie usunęłaś tej ciąży. Poza tym widzę, że Cece i Hales wyglądają na absolutnie zachwycone Lily. Kochają ją strasznie – stwierdził, zerkając na całą trójkę, która teraz trzymała się za rączki i tańczyła w kółeczku razem z synkiem Alexa i Cons. Było to cholernie urocze i żałował, że wcześniej nie mógł tego obserwować. Nie bywał raczej na imprezach rodzinnych Russellów odkąd zerwali – może by wtedy troche szybciej połączył wątki i zrozumiał, że Lily jest jego dzieckiem. Głaskał ją teraz delikatnie po włosach, miarowo oddychając i cały czas trzymając w ramionach.
– Powoli, jasne. Jeśli będzie trzeba, to nawet się przeniosę do Paryża, żeby być bliżej was. Straciłem wystarczająco dużo lat, by tracić więcej czasu – stwierdził cicho, nadal głaszcząc ją delikatnie po włosach. Ostatnie czego chciał, to nabawić swoją córkę jakiejś traumy czy coś! W końcu wiedział, że nie była przygotowana na jego poznanie, a on sam wyglądał dość... Groźnie, ze swoim wzrostem i umięśnieniem i wiecznie czarnymi stylówkami. Chwycił jej dłoń i przysunął do swojej twarzy, nie zamierzając już się tego wstydzić.
– To nie jest twoja wina, to ja zachowałem się jak fiut – westchnął mimowolnie, a widząc Alexa I Jacka, jakoś tak spojrzał jej w oczy I miał ochotę ją pocałować na ich oczach, ale nie wiedział, czy by sobie tego życzyła. O sekstaśmie wolał nawet nie myśleć, bo chyba by się załamał. :lol:
– Alex wiedział? Kto jeszcze wiedział? – spytał cicho, spoglądając jej w oczy, a w jego pojawiła się irytacja. Co innego wiedzieć, a co innego się domyślać, prawda? Skoro więc Alex się wygadał, to znaczy że wiedział. Jebana papla, powiedział Jacksonowi, a jemu się dwanaście lat nie wygadał, no przecież Chris go zajebie.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”